12464
Szczegóły | |
---|---|
Tytuł | 12464 |
Rozszerzenie: |
12464 PDF Ebook podgląd online:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd 12464 pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. 12464 Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.
12464 Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:
Barbara Rosiek
BY�AM MISTRZYNI� KAMUFLA�U
dr Markowi Sternalskiemu
�ycie jest dane
wi�c dlaczego �mier�
puka do oszala�ego
z niepokoju serca?
nie pami�tam
swego imienia
i tego kim jestem
tylko ty jeste�
z t�sknot� w trzewiach
a� do fizycznego b�lu
chocia� nie wiem
czy pragn�
o tobie pami�ta�
5
wierz�
a jednak jeste�
zwiastunem odej�cia
tam gdzie nie mam
imienia i cia�a
gdzie sen znaczy
�wi�to�� a oczy
puste oczy lalki
nie przypominaj� ju�
ob��kanej w lustrze
wi�c modl� si�
do ciebie Panie
o chwil� zapomnienia
by Demon Mocy
nie zabiera�
cz�ci zubo�onego
chorob� �wiata
6
Anno
imi� twoje kruszy
�cian� od wiek�w
mego istnienia
jeste� tu i tam
i wsz�dzie gdzie
mnie nie ma
a jednak czekam
na znak na gest
na s�owa pisane
r�k� dobrej wr�ki
kt�ra odwr�ci wyrok
i wstan� i p�jd�
prosto w �ycie
gdy� jak wiesz
zawsze wychodz�
na prost�
7
morze oszala�ego
niepokoju � to ja
ja kt�rego nie ma
nie ma duszy
nie ma to�samo�ci
jest noc ciemna
noc gdzie demon mocy
wprawia w orgazm cia�o
zadr�cza lubie�nie
�miej�c si� w oczy
opluwa przesz�o��
a kiedy sen daje
ukojenie w�ciek�o��
jego oblicza
odbija si� w lustrze
czy to moja twarz?
8
nie wiem czy
ci� pragn� czy
t�skni�
za twoim cia�em
czy jeste�
jedyn� mi�o�ci�
mego istnienia
czy t�skni�
za wyobra�eniem
czy realn� postaci�
mo�e kiedy mnie dotkniesz
kiedy
przytulisz l�k
obudz� si�
i rzeczywisto�� zapuka
do bram
kr�lestwa duszy
9
l�k przerasta wyobra�enie
na granicy paniki
jestem zimna jak l�d
zimna jak ska�a
krew odp�ywa z serca
nie t�skni� nie kocham
pragn� spokoju pragn� ciszy
g�os wzywa
samounicestwienia
zabijam dusz� systematycznie
powoli precyzyjnie
z dziwn� perfekcj�
i �miej� si� demonowi w twarz
kt�rej nie ma �miej� si�
z samej siebie z nico�ci
z chaosu istnienia
10
znowu walcz� o �ycie
ciemno�� zagarn�a sen
a jawa dr�y
pod naporem my�li
jestem ow�adni�ta tob�
Demonie jestem w�ciek�a
kiedy mnie dotykasz
i patrz� prosto przed siebie
w �wiat�o dnia i nocy
kt�re si� zlewaj� w nico��
11
nie mog�
zebra� my�li
j�zyk ko�owacieje
�widruje m�zg dr��y
tunel w ciemno�ci
jestem martwa
jestem zepchni�ta
w otch�a� bez �ycia
bez ciep�a
z dr�eniem d�oni
z og�upia�ym cia�em
samotne drzewo
zniszczone ci�arem
nienawi�ci
12
jedyna m�dro��
� to nie czu�
nie zabiera� sercu
dr�enia
nie godzi� si�
z mask� na twarzy
z lustrem �mierci
z grzeszn� my�l�
o pi�knym ch�opcu
jedyna m�dro��
� to nie ba� si�
u�mieszku ironii
losu zagubionego dziecka
braku to�samo�ci
p�kni�tej duszy
lewituj�cej
wok� cia�a
13
sza�
to jedynie stan umys�u
dusza nie jest leniwa
lecz nie nad��a
za nat�okiem my�li
by� mo�e Chrystus czuwa
tak�e w nocy
a ja za nim chodz�
po szpitalnym korytarzu
ws�uchana we wn�trze
obrzydliwe wn�trze
paranoika
bez woli �ycia
jak Chrystus kt�ry
poddawa� si� na krzy�u
14
w ciep�ym �r�dle
mego wn�trza
pulsuje B�g
panuj�cy nad chaosem
trzewi wy�eranych
przez wrony kt�re
dokarmiam
ka�dej zimy
i kracz�
kra kra kra
olbrzymie ptaszyska
jakbym by�a
drzewem nie do �ci�cia
15
kto cierpi kiedy
mnie nie ma?
co za zadziwiaj�cy fakt
piek�o istnieje
i dlatego jest lekko
bardzo lekko lewituj�
lecz brzuch mam ci�ki
nad�ty balon
zb�dny balast
jakbym mia�a
urodzi� potwora
a to przecie� ja
�ja zabijam �wiat�o
kt�re nosisz
w �renicy oka
16
to ju� tylko historia Anno
czas zosta� zatrzymany
r�k� szatana � odbudowuje mnie
odradza dato bez krwi
bez oddechu � jestem
zlinczowana kara wymierzona
ile by�o zbrodni ile by�o
k�amstwa � nie pot�pia
mnie b�g Anno nie wini
za grzech przeciwko sobie
jest dziecko � czyste
niewinny anio� smutna
dziewczynka bez dzieci�stwa
17
pragn� ci�
dzisiaj by�y�my
w obj�ciach
poca�unki skradzione
jesieni
jeste� namacalna
jak l�k kt�ry
trzyma
w kleszczach
czeka�am na
nierealn� posta�
a tu kobieta
z krwi i ko�ci
zwraca �ycie
18
dr Markowi S.
znowu ratujesz mi �ycie
niewiele ci m�wi�
ale to nie znaczy
�e ci nie ufam
to g�os t�umaczy
m�j l�k i zagubienie
by� mo�e wr�c�
do �wiata i siebie
poczekaj jeszcze chwil�
kiedy odetn� p�tl�
19
nie �ni�
nie marz�
m�zg mam wy��czony
nie pragn�
nie czuj�
tylko l�k
rze�bi�cy ska��
mego imienia
porusza r�k�
zaci�ni�ta w pi��
do ciosu mi�dzy
oczy gwa�ciciela
20
ca�un �mierci
biel iskrz�ca w oczach
doskona�a czysto��
dusza odesz�a
jeszcze si� zastanawia
jeszcze kr��y
a �wiat�o w tunelu
kusi
ju� bior� go za r�k�
ju� ma przewodnika
21
NIEDZIELA W SZPITALU
Poranne szmery cichsze
m�wi� od rana o nas
w telewizji
postacie wpatrzone
w jeden punkt
g�os wariatki
zawodz�cy nad dzie�mi
i cichy p�acz kiedy
wszyscy wyjd�
22
SALA NR 5
Siedem ��ek
siedem odmian ob��du
siedem �yciorys�w
i jedno kosmiczne
cierpienie
23
wola �ycia
to prosh
taki niewielki
kosmiczny promyk
jak ci� o�wietli
�miejesz si� kiedy
go niszczy brak
mi�o�ci przepala
serce
i giniesz
bez kolejki
do Boga
24
jestem kobiet�
potrzebuj� twojej pieszczoty
wype�nienia
nasieniem p�odno�ci
szokiem orgazmu
trzepoc� ramionami
jak ptak by ci� zagarn��
przemoc jest we mnie
jak pragnienie
ogromne pragnienie snu
�e spe�ni�o si�
uczucie kobiety
udr�czonej
25
w szpitalu psychiatrycznym
trzy razy dziennie
przyjmujemy komuni�
celebruj�c ka�d� kropl�
i czekamy na sen
a sen nie przychodzi
tylko l�k paniczny l�k
niesie w sobie
ziarenko nadziei
26
mo�e mnie nie pokona
mo�e jeszcze nie musz�
zawisn�� w �azience
w kt�rej szukam ko�ka
dobrego miejsca na sen
wieczny sen dziecka
w �onie kt�re wyda�o
na �wiat samotno��
przejmuj�ce wycie
pierwszego krzyku
i zabieram ci nadziej�
�e jutro b�dzie jutro
a dzisiaj ci� przytul�
27
nie mog� zdradzi� czasu
ani jednej minuty
ani jednej sekundy
musz� my�le�
przejmuj�co my�le�
spada� spada� spada�
i wo�am ci� do siebie
pragn� silnych ramion
oddechu przestrzeni
nie wydaj� d�wi�ku
nie p�acz� ju� wcale
a czas przekl�ty czas
zmusza moje cia�o
do pragnienia kobiety
28
tak sobie wisie�
a potem spopieli�
i rozsypa� si� nad morzem
w oku �ni�tej ryby
w duszy szamana
przekaza� z�o
z�o dziecka
zabijanego
tysi�ce razy
29
moja wina
m�wisz Bo�e
a przecie� winy nie ma
jest zagubienie i l�k
i bezsenno��
i g�osy g�osy g�osy
zadaj� b�l
chocia� tego nie pragn�
dlatego modl� si�
by� mnie wys�ucha�
jeszcze raz
jeszcze jeden raz
tak jak s�ucha dziecko
cierpliwa matka
30
mniej si� boj�
jestem udr�czona
za du�o by�o przesz�o�ci
przekl�tej przesz�o�ci
kiedy nie mog�
wytrzyma� � uciekam
szpital to dobry azyl
przed p�tl�
kt�r� zak�adam
nieustannie
jakbym musia�a
wykona� wyrok
r�kami z�oczy�cy
31
modlitwy o mi�o��
bywaj� wys�uchane
przyjecha�a� do mnie
rannym poci�giem
Bo�enie
zranionym moj� rozpacz�
tak bardzo t�skni�
i jestem z tob�
w l�ku samotno�ci
zagubieniu
tylko sen zabiera
rado�� istnienia
� koszmar prze�ywany
tysi�ce razy
a kiedy mnie tulisz
staj� si� �agodna
jak ta z�ota jesie�
kt�ra przypomina
�e nie musz� umiera�
32
a noc�
powraca l�k
i �mieje si�
prosto w twarz
i skr�ca d�onie
przygotowuje cios
i marz�
o godzinie snu
o jednej godzinie
bez koszmaru
i wtedy my�l�
�e B�g da mi si��
by przetrwa�
ciemno��
w sercu
33
jestem manekinem
psychiatrycznym manekinem
pow��cz� nogami
nie umiem utrzyma� pi�ra
tylko my�l wiruje ta�czy
my�l jest tw�rcza
gna mnie w �cian�
do zniszczenia m�zgu
do zapomnienia o l�ku
chce by cia�o zawis�o
szuka miejsca
tego jedynego miejsca
gdzie ma si� po��czy�
z �onem
przestaj� walczy�
cia�o poddaje si�
przysypia �ni
rainkarnuje
mo�e nowa posta�
narodzi si�
z l�k�w i my�li
z ci�g�ej gonitwy
za urojonym �wiatem
34
kres zagl�da w oczy
panie doktorze
ufam a jednak
kusi
prochy ju� przygotowane
u�miech na twarzy
by nikt si� nie domy�li�
i tylko decyzja
nale�y do niego
35
nie mog� tego zrobi�
przecie� pragn� �y�
tak po prostu �y�
codziennymi sprawami
biel� dnia i groz� nocy
sennym koszmarem
rozmow� z psychiatr�
to jaka� gra
gra o przetrwanie
tylko nie wiem
kto kogo i kiedy
doprowadzi do ciosu
36
�enie
Bo-
jeste� pi�kna
jeste� mi�o�ci� mego istnienia
jeste� jak ca�un �mierci
jeste� jak ca�un �ycia
masz w sobie wszystko
dlatego tak ci� kocham
jestem tob� ow�adni�ta
jestem tob� op�tana
pragn� ci� ca��
pragn� twojej duszy
dotyku cierpienia
naszej mi�o�ci
bo B�g to wiem
nie pot�pia uczu�
nie karze za pragnienie
nie odbiera nadziei
37
nie zrobi� tego
przecie� kocham
i ty mnie kochasz
i �nimy marzymy
a pieszczoty s� takie realne
jak �wiat�o dnia nie
gniewaj si�
kiedy odlatuj�
tylko pogadam
chwil� z Kosmosem
i wracam
i ca�a jestem
twoja
38
ostatnie chwile
do pojednania z Bogiem
on mnie tam nie chce
jeszcze nie teraz
a jednak czekam
na gest zbawienia
�ycie jest darem od Boga
jedynym niepowtarzalnym
ju� nigdy nie dostan�
takiej szansy
wolno�ci istnienia
bycia cz�owiekiem
39
nie nie zrobi� tego
�ycie jest dane
dar od Boga
misja do spe�nienia
ile mo�e by�
cz�owiecze�stwa
w jednej duszy
dlatego kocham
cz�owieka i zwierz�
i s�o�ce i wiatr
a niebo niech odpowiada
kiedy przed tob�
kl�kam
40
dr Markowi M.
panie doktorze
to ja � Basia
jestem troch� senna
lecz boj� si� �e
odbierzesz mi dusz�
kt�rej nie mam
by� mo�e bywam
tu i tam lub nigdzie
a jednak jeszcze
oddycham nadziej�
�e zwr�cisz mi �ycie
41
dr Markowi M.
lubi� kiedy si� u�miechasz
masz weso�e oczy
czasami lekk� ironi�
w k�cikach ust
a ja ci opowiadam
o tym czego nie mog�
jeszcze m�wi�
to ON nie pozwala �y�
a ja wbrew sobie
umieram ka�dej nocy
zawis�a na klamce
i modl� si� �eby sen
nie sta� si� jaw�
42
wiesz o mnie prawie wszystko
je�eli mo�na pozna�
drugiego cz�owieka
ostatnie lata okryte s�
tajemnic� kt�rej nie znam
a jednak tworz� od nowa
�lad na ziemi �
zaprzeczenie istnienia
43
tym razem
klamka zawiod�a
jakby by�a cz�owiekiem
na szyi bruzda
wisielcza � pi�tno
snu kt�ry si� nie sprawdza
a noc � noc jest
zwiastunem Demona
kt�ry drwi z �ycia
i wtedy bior� ci�
w obj�cia �ycie
� �ycie jeste�
pu�apk�
nie do przeskoczenia
44
by�oby nawet �mieszne
gdyby nie by�o tragiczne
tragizm jest upierdliwy
mo�e to nie poezja
mo�e to tylko wyznanie
skaza�ca przed p�tl�
zapadnia gotowa kat
wyznaczony
obro�ca przed�u�a chwil�
ostatni papieros
list do matki kt�ra wierzy
i fina� wieczny fina�
cz�owieka zagubionego
45
nie mam dla siebie
lito�ci � ile z�a
w sercu ile nienawi�ci
zabijam si� systematycznie
czarna posta� z bajki
szamanka wywo�uj�ca duchy
demony przeklinane
przez tysi�ce ludzi
jestem zm�czona
ich spieczonymi ustami
ich przymglonym wzrokiem
i m�wi� � tak � kiedy
bierzesz mnie w obj�cia
Demonie obrzydliwo�ci
46
jestem ciebie g�odna
spragniona jak wielb��d
na pustyni
chc� pi� i pi�
brakuje ciebie
i twego cia�a
a cia�o jest g�odne pieszczoty
jestem ciebie niegodna
targam si� na �ycie
na �wi�to��
na pragnienie wszystkich
ludzi � a ja popatrz
ju� id� mam w d�oni n�
i przebijam
�cian� rozpaczy
47
ODPOWIEDZ JOANNIE
To takie proste
odkrywa� si�
obna�a� dusz�
przed przyjacielem
dawa� mu siebie
i pami��
i milczenie
to takie proste
by� tu i tam
po prostu kocha�
cz�owieka
to takie trudne
odnale�� miejsce
na ziemi
donik�d i��
i czeka� czeka�
48
wykorzysta� sw�j czas
na bycie tutaj i teraz
nigdy wi�cej
mo�esz nie mie�
takiej szansy
a �ycie up�ywa
jak powietrze
z przek�utego balonika
jest chwila na oddech
samotno�� dzie�
i przychodzi noc
i masz przewodnika
nie wracasz
nie p�aczesz
ju� si� nie l�kasz
49
prawdziwa wolno��
to nie ba� si�
nie zamyka� d�oni
w cios nie broni� si�
przed sob� nie kara�
dziecka za to �e jest
prawdziwa wolno��
to by� tu i teraz
twardo znosi� przesz�o��
i kocha� kocha�
a� do zatracenia
50
nadal si� boj�
panie doktorze
wystarczy by� ro�lin�
jak pacjentka obok
i czu� obecno�� Boga
a we mnie ciemno��
i spustoszenie
niby wiem co i dlaczego
a jednak nie potrafi�
policzy� agonii i powrot�w
nie potrafi� �y�
�yciem potwora
51
T.Z.
sp�ni�am si�
o pi�tna�cie lat
prawie po�owa �ycia
nie umia�am powiedzie�
jak bardzo pragn�
dzisiaj �yjemy
w r�nych czasoprzestrzeniach
zapatrzeni w inn� moralno��
�wiata
i kiedy badasz mi puls
trzepoc� skrzyd�ami
kt�re po�yczy�am
ad anio�a str�a
52
beze mnie opad�y
li�cie listopad za
kratami szpitala
wiatr hula
pomi�dzy szparami
okien nie wida�
s�o�ca deszcz snuje
opowie�� ze �zami
i ja jawnogrzesznica
robi� nieprzyzwoite
propozycje damom
53
mamie
twoje b��kitno-zielone
oczy roz�wietlaj� �wiat
jestem tutaj troch�
zagubiona lecz u�miecham si�
do twojej postaci
�wiat si� skomplikowa�
a jednak czuj�
jak ci� kocham
zawsze i wsz�dzie
gdzie B�g mnie rzuca
na kolana
54
rozdra�niona piel�gniarka
czyha na pacjenta
lekarstwa rozdane
stara pijaczka �piewa
pie�� o wyzwoleniu
ja udaj� spok�j
jest sobotni wiecz�r
i ka�dy wierzy
�e niedziela w szpitalu
b�dzie dniem przebaczenia
55
jedynym j�drem duszy
jest modlitwa o mi�o��
� nie wierz� w zagojenie
skazy na �ycio-rysie
dlatego p�tla mi towarzyszy
jak p�powina w �onie by�
mo�e badal chc�
tam powr�ci� � w wieczn�
szcz�liwo�� dziecka
a tu ka�� dorosn��
rozwi�za� problem
a sen wieczny sen poci�ga
jak kochanek daj�cy
rozkosz zapomnienia
56
potrzebuj� pieszczoty
a oni mi st�w� fenactilu
na noc i wybudzam si�
co trzy godziny
i zapadam w inny koszmar
lewituj�
i marz� marz�
o twoich d�oniach
daj�cych ukojenie cia�u
a dusza ta stara wariatka
�mieje si�
psychiatrom w oczy
�e i tak ich wykiwa
i pop�yn� tam
gdzie B�g przypomina
�e istnieje piek�o
57
Na wszystko pigu�ka. Pigu�ka na sen,
na b�l g�owy i brzucha. �ycie jest
jak pigu�ka. Potykasz je jednym
haustem lub rozgryzasz smakuj�c
gorycz i daj� ci ukojenie, i trzeba
ich coraz wi�cej i wi�cej bo
PRZERASTA MNIE L�K.
Czasami si� d�awisz � sob�, ko-
chankiem,
�yciem. To�samo�ci� wypieran�
tam,
bardzo g��boko, gdzie nawet nie
kr�luje sen.
I rozsypuj� si� jak elementy nie
pasuj�ce
do uk�adanki, jakby �ycie stawa�o
si�
nie do uniesienia, rani�o, i nie pa-
mi�tam
kiedy przechodz� tam i z powrotem.
Sen staje si� jaw� a jawa snem.
I boj� si�, �e pomyl� numer domu,
nazwisko
i imi� i to,
dok�d mnie prowadzi p�tla.
58
by�am mistrzyni� kamufla�u
a kiedy powiedzia�am prawd�
wy�miano mnie poni�ono
dlatego dalej podr�uj�
w g��b siebie by odnale�� sens
kiedy zawi�d� przyjaciel
zabra� to�samo�� zabi� dusz�
a ja okaleczam cia�o
jakbym chcia�a z siebie
wyrzuci� serce i trzewia
a m�zg produkuje be�kot
dlatego nie mo�na si�
ze mn� porozumie�
nawet ja wierz� w swoj� win�
nie ma ju�
59
60