12360

Szczegóły
Tytuł 12360
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

12360 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 12360 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

12360 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

K.S.RUTKOWSKI ZAB�JCY Podjechali jak najbli�ej si� da�o na wy��czonych �wiat�ach . Dwaj zab�jcy. Zostawili samoch�d z jakimi� krzakami i dalej ruszyli na piechot� , przez ��k�. By� bezksi�ycowy, letni, ciep�y wiecz�r. �wierszcze dawa�y na ca�ego. A stada komar�w zw�szy�y wy�erk�. Nim ci dwaj dotarli do celu, stali si� bufetem dla dziesi�tk�w z nich. Pi�trowy dom by� stary. Rozjebany. W mie�cie buldo�ery zr�wna�yby go z ziemi� ju� dawno. Po wiochach, wida� , nie je�dzi�y. Na kryj�wk� dla kogo�, na kt�rego g�ow� wyznaczono cen�, nadawa� si� idealnie. Zakradli si� pod drzwi, jeden pomajstrowa� chwilk� przy g�wnianym zamku i wsun�li si� do �rodka. By�o tam ciemno jak w dupie u murzyna. I cicho jak w filharmonii, do kt�rej kto� zdrowy na umy�le wrzuci� kilka granat�w. Byli zawodowcami; od lat z powodzeniem wyka�czali ludzi. A po za tym inteligentni; w mig skumali, �e je�li nie znale�li ofiary na dole, to najpewniej znajd� j� na g�rze. Inteligencja ich nie zawiod�a .Po omacku dotarli do schod�w i ujrzeli gdzie� na pi�trze nik�e �wiat�o. Obaj u�miechn�li si� w tym samym momencie, chocia� nie widzieli swoich twarzy. Sz�o im jak po ma�le, co nie zdarza�o si� cz�sto w tej bran�y. Cicho wdrapali si� na g�r�. Nast�pnie ruszyli w kierunku �wiat�a. Dochodzi�o zza uchylonych drzwi. W tym fachu jak nic liczy� si� element zaskoczenia, wi�c gwa�townie wparowali do �rodka. Z gnatami w r�ku. I cho� osoba , na kt�r� mieli zlecenie by� tam, �aden do niej nie strzeli�. Wiedzieli, �e mieli wyko�czy� babk�, ale nie spodziewali si�, �e TAK�. Mierzyli do seks bomby z niesamowitymi zderzakami. Na widok tych nadzwyczajnych piersi, obydw�m podnios�y si� w spodniach batony .Ale nagle ujrzeli co� jeszcze. Znacznie poni�ej cyck�w. Wyra�ny, ci��owy brzuszek. Jak na komend� opad�y im fiuty. Nie byli zboczeni i nie rajcowa�y ich takie klimaty. Laska wygl�da�a na przera�on�. Patrzy�a na nich jak na �mier� z kos� , stoj�c� na progu. To by�o dobre por�wnanie , bo przecie� obaj dla niej robili. Co prawda p�acili im ludzie, ale to ona zbiera�a plony. Wlepiali w kobiet� ga�y, nie wiedz�c co zrobi�. Sprawa nieco si� skomplikowa�a. Obaj ju� rozwalali babki, ale nigdy �adnej w ci��y. I tu w�a�nie tkwi� problem. W jej brzuchu. Obaj koncentrowali wzrok w�a�nie na nim. Wielkie, seksowne cyce, zesz�y na plan dalszy. Ca�� ich uwag� zajmowa�o to, co nadmucha� jej kiedy� jaki� facet. Tak na oko przed sze�cioma miesi�cami, chocia� pewno�ci nie mieli. W ko�cu nie byli lekarzami. Kiedy� za�atwili pewnego ginekologa za niesp�acone d�ugi i to by� ich jedyny kontakt z medycyn�. Kobieta od razu wyczu�a ich wahanie. Sporo �y�a na �wiecie, pozna�a zbyt wielu facet�w. Mog�a napisa� o nich niejedn� ksi��k�. Kilka pornos�w i par� psychologicznych. Ci dwaj mie�cili si� w tej drugiej kategorii. Ksi��ka o nich nosi�a by tytu� - MI�CZAKI. Jeden by� m�ody. Nie mia� jeszcze 30 lat. Szczup�y. Dobrze ubrany, opalony , z brylantyn� na w�osach. Typowy zbir z klas� . Drugi stanowi� przeciwie�stwo pierwszego. Dobrze po pi��dziesi�tce, brzuchaty, niechlujny, blady jak pisuar, do kt�rego nikt jeszcze nie naszcza�. Typowy zbir bez klasy. No dobrze , pomy�la�a laska, sprawdzimy jak g��boka jest wasza zawodowa etyka. Nale�a�a do odwa�nych kobiet. Zawsze gra�a va bank. Zw�aszcza gdy gra toczy�a si� o najwi�ksze stawki. Na przyk�ad o jej �ycie. - No, na co czekacie?! Strzelajcie! - wrzasn�a, wstaj�c z fotela- Przecie� po to tu przyszli�cie!! �EBY ZAMORDOWA� BEZBRONN�, �IʯARN� KOBIET�! Wypu�ci�a t� sond� z sercem w gardle. Ale gdy, po odliczonych w my�lach kilkunastu sekundach nie pad� strza�, serce powr�ci�o na w�a�ciwe miejsce. Wiatr zad�� w �agle. Okr�t ponownie zacz�� pru� fale. Wr�ci�a na fotel. Troch� dr��cymi r�kami si�gn�a po papierosy ,le��ce na w po�owie spr�chnia�ym stoliku i zapali�a jednego. Zaci�gn�a si� bardzo seksownie i wypu�ci�a dym w ich stron�. Niczym kurwa ,pr�buj�ca z�owi� w barze upatrzonego klienta. To by�o dobre posuni�cie. Musia�a dra�ni� ich swym seksapilem, ale nie mog�a pozwoli� im zapomnie� ,�e jest w ci��y. To by� as w jej talii. Jedyny argument, kt�ry trzyma� tych typk�w na wodzy. Same jej wspania�e piersi nie wystarczy�y. Gdyby by�y jej jedynym atutem w walce o �ycie, najpierw by j� zer�n�li, a potem pewnie i tak zabili. Ale by� ten brzuch. W jej sytuacji - najwi�kszy skarb. Barykada, kt�ra mog�a uratowa� jej �ycie. Aby o nim nie zapomnieli, po�o�y�a na nim r�k�. Zadzia�a�o. Ich napalone �lepia, momentalnie opu�ci�y obszar jej piersi i powr�ci�y do smutnej rzeczywisto�ci. -Oddaj r�bni�t� kas� ,dziwko! - odezwa� si� m�ody. Uzna� , �e w ko�cu nale�y co� powiedzie�. Za d�ugo, kurwa, gra toczy�a si� w ciszy z ich strony . Dziewczyna zaci�gn�a si� papierosem, wypu�ci�a g�sty dym i nonszalancko wskaza�a na co� g�ow�. Spojrzeli tam i ujrzeli torb�. Sta�a w k�cie i wygl�da�a na pe�n�. Starszy da� m�odszemu znak. Ten pochyli� si� nad torb� i rozsun�� b�yskawiczny zamek. U�miechn�� si�. Grube zwitki banknot�w, kt�re j� wype�nia�y, nie mog�y wywo�a� innej reakcji. Po�owa zadania wykonana, pomy�la� stary, gdy m�ody zasygnalizowa�, �e wszystko gra. I spojrza� z rozterk� na drug� po�ow�. Niewykonan�. Siedzia�a w rozpierdolonym fotelu, pami�taj�cym pewnie czasy jakiego� kr�la i jara�a szluga. Wygl�da�a jakby mia�a wszystko w dupie. Ich dw�ch, dziecko, �ycie kt�re mog�a straci�. Oni chyba przejmowali si� bardziej. A przynajmniej on. Stary, zm�czony, gangsterski pies go�czy. Morderca bez sumienia, kt�ry chyba jednak mia� go troch�. Ten jej brzuch... Brzuch skrywaj�cy nowe �ycie. Ma�ego cz�owieka. Kolejnego drania, lub nast�pnego �wi�tego. Od kiedy tylko go ujrza� , wiedzia�, �e nie poci�gnie za spust. I po raz pierwszy w �yciu, poczu� obecno�� Boga. Zawsze my�la�, �e ten chory, �lepy i nieczu�y skurwysyn , to tylko s�owo, a� tu nagle stan�� mu za plecami. I wyszepta� : JESTEM. Czu� , �e ta ci�arna kobieta jest dla nich tym, czym dla tych dw�ch zab�jc�w z filmu PULP FICTION, by�y te wystrzelone naboje, kt�re zamiast w g��wnych bohater�w, wbrew wszelkiej logice, trafi�y w �cian�. Cudem, kt�ry, je�li tylko zechc�, pozwoli im wszystko odmieni�. Ca�e to g�wniane �ycie usiane trupami. On chcia�. Z minuty na minut� coraz bardziej. Zbyt wiele koszmar�w �ni�o mu si� nocami, aby wypi�� ty�ek na tego go�cia z ty�u. Drugiej szansy mia�o nie by�, nawet si� tym nie �udzi�. Kiedy ogl�da� tamten film Tarantino, stawia� na Travolte, ale m�drzejszym okaza� si� murzyn W por� z�apa� za lin� i da� si� wyci�gn�� z przepa�ci. A bia�y ola� znak od losu i w ko�cu da� si� za�atwi�, wychodz�c z kibla. G�wniane �ycie znalaz�o sw�j kres we w�a�ciwym miejscu. I tego w�a�nie si� ba�, je�li chodzi�o o jego w�asne. �e jaki� kole� odstrzeli mu �eb, gdy b�dzie stawia� kloca .Kurwa ma� , mia� teraz szanse, �eby tak si� nigdy nie sta�o. M�odszy te� prze�ywa� dylemat. Ale ten nigdy nie ogl�da PULP FICTION i mia� w dupie Boga. Nie rozpozna� by go nawet , gdyby ten stan�� mu za plecami i kopa� po ty�ku. Najpewniej od razu by si� odwr�ci� i odstrzeli� �eb fiutowi. By� erotomanem. I to takim najwi�kszego kalibru. Pr�bowa� ju� wszystkiego, ale nigdy jeszcze seksu z kobiet� w ci��y. Co prawda, gdy ujrza� to wielkie brzuszysko pod jej wspania�ymi cycami, odechcia�o mu si� bzykania, ale im d�u�ej gapi� si� na t� szprych�, tym bardziej si� napala�. Niewykluty bachor przeszkadza� mu coraz mniej. Stawa� si� nawet afrodyzjakiem. Z minuty na minut� ten ci��owy brzuszek podoba� mu si� w niej coraz bardziej. Najnormalniej ciek�a mu na ni� �linka. I w�a�nie to powstrzymywa�o go, przed wpakowaniem jej kulki w �eb. To, �e mimo ci��y, by�a taka seksowna. �e napali�a go ju� od pierwszej chwili. To nie zdarza�o si� ka�dej. Mimo, �e nietrudno by�o go napali�. Ale zawsze potrzebowa� czasu. Co najmniej kilku minut. A tu wystarczy�y sekundy. Temu w�a�nie zawdzi�cza�a �ycie. Inaczej ju� dawno by j� kropn��. Gdyby by�a jakim� zwyczajnym pasztetem, nie uchroni�a by jej ci��a. Chuj z ni�. Fach ,kt�ry wykonywa�, nie by� zaj�ciem dla mi�czak�w. Ale za spraw� urody tej dziewczyny, jego palec na cynglu pozostawa� nieruchomy. I jeszcze nie mia� ochoty go nacisn��. Dziewczyna wyczuwa�a to wszystko. Wyczuwa�a ,�e m�ody najch�tniej by j� wydyma� , a stary przytuli� i pog�aska� po g�owie. Tak trzyma� panowie, pomy�la�a, dobrze wiedz�c, �e z�apa�a tych facet�w za jaja. W dalszym ci�gu trzyma�a si� wymownie za brzuch. - I co dalej? - zapyta� m�odszy starszego. Torb� z fors� postawi� przy nodze. - Nie wiem - pad�o w odpowiedzi. - Szkoda wysy�a� do piachu takiego kociaka. - Szkoda - przyzna� stary. -Ale je�li jej nie rozwalimy, damy plam� - nawija� dalej m�ody - I jak nic, kto� dobierze si� nam za to do dupy. Zlecenie wyra�nie m�wi o sprz�tni�ciu tej dziwki. Odzyskaniu kasy i wpakowaniu w ni� kulki. - Dobrze wiem jakie jest zlecenie - odpar� stary , drapi�c si� po g�owie. - Musimy co� postanowi�- g�ba m�odego wci�� si� nie zamyka�a - Nie mo�emy tak bez ko�ca sta� i gapi� si� na jej cycki. - Ty gapisz si� na jej cycki - odpar� stary. M�ody u�miechn�� si�. - Owszem - przyzna� - Trudno si� nie gapi� na co� TAKIEGO. Z tymi gigantami mog� si� r�wna� jedynie balony. I to te, kt�rymi lataj� ludzie. Sam mam wielka ochot� polata� sobie na tych dw�ch. Stary spojrza� na m�odego wrogo. -Zapomnij o tym - ostrzeg�. -O czym? ,-O wyruchaniu tej ma�ej. - Wcale nie mam ochoty jej wyrucha� - zaoponowa� m�ody - No co ty?! Tak tylko sobie gadam. - Nie pierdol - odrzek� stary -Wyjeba� by� nawet nieboszczk�, gdyby by�a m�oda, �adna , jeszcze niezbyt zimna i mia�a pizd� na wierzchu. -E,e, nie r�b ze mnie jakiego� pierdolonego zbocze�ca - obruszy� si� m�ody - Jakiego� jebanego trupojeba! -Je�eli masz ochot� wydyma� kobiet� w ci��y, to jeste� dla mnie zboczony - odrzek� szorstko stary. - Dobra, przesz�o mi przez my�l, �eby jej wsadzi�, co wcale nie znaczy, �e to zrobi� - m�ody powiedzia� pojednawczo, pod ci�arem spojrzenia kumpla. Spojrzenia, kt�re widzieli ci, kt�rzy ju� potem nie ogl�dali niczego wi�cej - Ju� w porz�dku? Tak tylko sobie gada�em. -Mam nadziej� - odpar� stary - Mam nadziej�, �e do ko�ca roboty tw�j rozporek pozostanie zamkni�ty. - Zamkni�ty na klucz - przysta� m�ody - Wychodzi na to ma�a, �e przed �mierci� nie do�wiadczysz ju� przyjemno�ci - zwr�ci� si� do dziewczyny. Nast�pnie wycelowa� w ni� bro�. Kobieta skuli�a si� odruchowo i spojrza�a b�agalnie na drugiego faceta. Wys�uchawszy ich rozmowy , wiedzia�a ju� , kto gra jak� rol� i gdzie szuka� ratunku. M�ody my�la� fiutem, stary u�ywa� do tego g�owy. Jej �ycie zale�a�o wi�c od tego menela. - Co robisz?! OD�ӯ SPLUW�!!- menel nie zawi�d� pok�adanych w nim nadziei - OD�ӯ T� JEBAN� BRO�!!! M�ody z wahaniem opu�ci� giwer�. I spojrza� pytaj�co na kumpla. - A to niby czemu, do kurwy n�dzy? - Bo ja ci tak ka�e. - O co ci chodzi? To przecie� nasz cel. - Nie m�j. Przyjecha�em tu rozwali� jedn� osob� , nie dwoje. - Co ty pierdolisz?! Widzisz tu kogo� jeszcze?! - Widz� dziecko .- Ta, a gdzie? PYTAM SI� GDZIE DO CHUJA?! Wlaz�o pod st�? Schowa�o si� za fotel? Je�li czego� nie widz� , to tego dla mnie nie ma! A JA TU NIE WIDZ�, �ADNEGO BACHORA!! - Naprawd� jeste� g�upi, czy tylko udajesz? - Chc� doko�czy� robot�. Nie b�d� nara�a� w�asnego ty�ka , dla jakiej� pierdolonej z�odziejki. Jak chcia�a d�ugo �y�, mog�a nie podpierdala� szmalu mafii. -Chcesz by�, jak ci skurwiele na us�ugach Hitlera? Ci co z zimn� krwi� strzelali do dzieci? Ja nie. - Od lat pracujemy dla rozmaitych Hitler�w w pomniejszonym formacie. Nie r�b z siebie niewini�tka. - To fakt. Ale �aden z nich nigdy nie kaza� nam strzela� do dzieci. - Ja tu nie widz� �adnego dziecka. - Ale ja widz�. I dlatego je�eli jeszcze raz wycelujesz w niego bro�, to ci� rozwal�. - stary uni�s� spluw� i wymierzy� j� w kumpla -Zrozumia�e�, czy mam ci powt�rzy�? - �artujesz? - wybe�kota� m�ody, nie wierz�c w�asnym oczom. Lata wspania�ej, bezkonfliktowej wsp�pracy, a tu co� takiego - �artujesz? - powt�rzy�. - Nie - pad�o w odpowiedzi. M�ody zdoby� si� na u�mieszek. I wzruszy� ramionami. - Dobra. Nie rozwalimy jej. I co dalej? Chyba masz jaki� plan? - Mam. Ka�dy z nas p�jdzie w swoj� stron�. My z fors� , ona z dzieckiem. Prawda, �e genialny? .- Jestem pod wra�eniem. W Oksfordzie potrzebuj� takich �ebskich facet�w. Powiniene� si� tam zg�osi�. -Pomy�le. - Powiniene�, kurwa. Tylko si� marnujesz biegaj�c z giwer� po melinach. Stary u�miechn�� si�. Czasami ten ma�y potrafi� go rozbroi�. Cz�ciej jednak irytowa�. K�pany w gor�cej wodzie. Bezczelny. I zbyt rozrywkowy jak na ten fach .Dlatego nie wr�y� mu w nim zbyt d�ugiej kariery. Pewnie sko�czy kiedy� jak pan Vincent Vega z pami�tnego filmu. Rozwalony w jakim� sraczu, ze spuszczonymi portkami i nie wysranym do ko�ca balasem. - A wi�c przystajesz na to? - zapyta� m�odego, nadal do niego mierz�c. - A mam inne wyj�cie - odpar� m�ody wskazuj�c wymierzon� w siebie giwer�. - Z takim argumentem przy glacy, zgodz� si� nawet na zrobienie ci laski. - To nie b�dzie konieczne. Stary opu�ci� gnata, na co m�ody odetchn�� z ulg�. Pierwszy raz mia� tak blisko przy g�owie bro�. Nie by�o to przyjemne. I nie�le go wkurwi�o. Ka�dy kto odwa�y� si� wyci�gn�� do niego bro�, po chwili odwala� kit�. I teraz te� nie mia� zamiaru zmienia� swoich zasad. Nie dla jakiej� jebanej, brzuchatej kurwy. Zbyt d�ugo pracowa� na swoj� REPUTACJ� .Nie m�g� pozwoli�, �eby jaka� pinda mu j� zszarga�a. Stary, je�li chcia�, m�g� si� b�a�ni�, jeba� to pies , ale nie jego kosztem. Antyreklama w tej bran�y by�a zab�jcza. A ta dziwka , po wspania�omy�lnym darowaniu �ycia, mog�a p�j�� w �wiat i nadawa� potem na lewo i prawo, jak to wycmoka�a ich z odwagi. A kto zaufa zb�jcy, kt�remu podczas roboty zmi�k�a rura? Nikt. Nikt zdrowy na umy�le. W tym fachu nie ma lito�ci. Zasada jest prosta. Je�li masz sumienie, idziesz w odstawk�. A on nie mia� zamiaru w �adn� odstawk� i��. Czeka�a go pi�kna kariera. Zbyt pi�kna, aby przejmowa� si� bachorami w czyich� brzuchach i podstarza�ymi gangsterami, kt�rzy zaczynali wymi�ka�. Chuj z tym wszystkim, pomy�la� i podni�s� spluw�. Nigdy nie mia� si� dowiedzie� w jaki spos�b ten spasiony staruch , by� od niego szybszy. Nab�j kalibru 9 mm wszed� mu w �rodek czo�a ,jak n� w mas�o i wyszed� na potylicy. A on sam chwil� potem zaiwania� ju� jakim� ciemnym tunelem, pod��aj�c w stron� �wiat�a. - Twoje my�li by�y a� nazbyt czytelne , g�wniarzu - rzek� stary i dla pewno�ci wpakowa� w niego jeszcze dwie kulki. Dobicie ofiary nale�a�o do �elaznych zasad w tej pracy. Dziewczyna nie wyda�a z siebie �adnego g�osu. Nawet gdy pad� strza� i m�zg faceta rozprys� si� po �cianie. Tylko patrzy�a jak zafascynowana. Pierwszy raz kto� zabi� z jej powodu. I gdy stary odwr�ci� g�ow� w jej stron�, spojrza�a mu w oczy z wdzi�czno�ci�. Wielk� wdzi�czno�ci�. W ka�dym razie, mia�a nadziej�, �e tak na niego spogl�da. -Dzi�kuj�, �e uratowa�e� mi �ycie - powiedzia�a po chwili - Mi i dziecku. - Ten fiut ju� dawno zas�u�y� sobie na kulk� - odpar� stary. Dziewczyna zbli�y�a si� i nie�mia�o dotkn�a d�oni� jego policzka. Nie odtr�ci� jej r�ki. - Wiesz, �e od teraz jeste�my na siebie skazani - powiedzia�. - Wiem -odpar�a , g�adz�c go po kilkudniowym zaro�cie. - Teraz i ja mam przejebane. Odt�d dajemy dyla razem. - Zgoda - wyszepta�a. - Z tym melonem, kt�ry zwin�a� ruskim i moimi oszcz�dno�ciami w Szwajcarii, mo�emy ustawi� si� gdzie� na reszt� �ycia. -Dobrze - zgodzi�a si�. - Zaopiekuj� si� tob�. I dzieckiem. Nie b�dzie nam razem �le. - W porz�dku - wyszepta�a i przytuli�a do niego. Czule. Od razu poczu� si� 20 lat m�odszy. Ale �e czas pracowa� na ich niekorzy��, odsun�� j� od siebie po rozs�dnej chwili. -Pozbieraj swoje rzeczy - nakaza� - Musimy si� st�d wynie��. Niedaleko przy drodze czeka samoch�d. Kluczyki s� w kieszeni tego �cierwa. Od�o�y� pukawk� na stolik, nachyli� si� nad trupem i zacz�� szpera� w jego �achach. Nie trwa�o to d�ugo. Nawet jeszcze nie odnalaz� kluczyk�w, gdy TO do niego dotar�o. D�wi�k, kt�ry s�ysza� prawie ka�dego dnia i kt�rego nie m�g� pomyli� z niczym innym. Odg�os odbezpieczanej broni. Jego w�asnej broni. Z nadziej� rozejrza� si� za spluw� zabitego, ale le�a�a na pod�odze daleko po za jego zasi�giem. Powoli odwr�ci� si� do dziewczyny. Wyda�a mu si� odmieniona. I to nie dlatego, �e trzyma�a wymierzony w niego pistolet. Przyczyna by�a inna. Po jej brzuchu nie by�o ju� najmniejszego �ladu. Jakby bezg�o�nie urodzi�a dziecko w ci�gu ostatnich kilkunastu sekund. - Gdzie si� podzia� tw�j dzidziu� , skarbie ? - zapyta�. - Jest tutaj - odpar�a i rzuci�a mu trzyman� w r�ku poduszk�, kt�r� z�apa� w locie.- Prawda, �e bardzo �adny? -�liczny jak mamusia - pochwali�. - Jezu, nie my�la�am , �e s� na �wiecie kretyni, kt�rzy dadz� si� nabra� na tak badziewnie sfingowan� ci���. A tu , prosz�, znalaz�o si� a� dw�ch. Akurat sta�am przy oknie, gdy ujrza�am was skradaj�cych si� do domu. Musia�am co� szybko wymy�li�, bo uciec nie mia�am szans. Nie przygotowa�am sobie �adnego planu na wypadek takiej niespodziewanej wizyty. Nie przypuszcza�em , �e kto� namierzy mnie na takim zadupiu. - B��d - odpar�, koncentruj�c wzrok na broni.- Zawsze nale�y mie� jakie� wyj�cie awaryjne. - Tak. Ale teraz to ju� niewa�ne. Poduszka zagra�a swoj� rol� koncertowo. Nigdy, debilu, nie widzia�e� kobiety w ci��y? - Wiele razy. Ale z daleka. Z bliska jako� nigdy im si� nie przygl�da�em. - A trzeba by�o. Wtedy mo�e by� si� zorientowa�, �e moja ci��a to pic na wod�. - Czyli, ze wsp�lnego wylegiwania si� na pla�y pod palmami, nic nie wyjdzie? -Jeszcze nie upad�am na g�ow�, �eby mie� co� wsp�lnego z takim zombi. -Mo�e nie jestem �adny, ale jako� potrafi� sobie radzi� w �yciu. - Ja tak�e, je�li jeszcze tego nie zauwa�y�e�. - Zauwa�y�em. Wychodzi na to, �e teraz ty masz w r�ku wszystkie karty. -Aha. - I co zamierzasz z nimi zrobi�? - Rozda� z korzy�ci� dla mnie. - A chocia� dobra w tym jeste�? - Najlepsza � odpar�a z dum� i przymierzy�a si� do strza�u. Przekonamy si� suko, pomy�la� i skoczy� zwinnie jak kot. Nie spodziewa�a si� tego po takim staruchu. Z trzydziestoma kilogramami nadwagi. Ale wzbi� si� w powietrze , niczym lampart i run�� na ni� z ca�ym impetem. Wystrzeli�a w ostatniej chwili. Dwa razy. Kule wyhamowa�y napastnika. Zwali� si� tu� u jej st�p, wznosz�c z pod�ogi kurz. Jeszcze �y� i pr�bowa� si� podnie��. Ale trzeci strza�, kt�ry wymierzy�a precyzyjnie w g�ow�, doko�czy� dzie�a. A czwarty , kt�ry po chwili odda�a do trupa, by� ju� tylko wynikiem nerwowego naci�ni�cia spustu. P� godziny p�niej jecha�a samochodem tych dw�ch, polna drog�. �wiat�a reflektor�w wy�ania�y z ciemno�ci widma przydro�nych drzew i krzak�w. A nocne owady ko�czy�y sw�j �ywot na przedniej szybie. Dziewczyna prowadzi�a pewnie i spokojnie. W skrytce, dokumenty z jej now� to�samo�ci� , pachnia�y jeszcze drukarsk� farb�. Przyjemna wo� wydziela�y tak�e dolary ,w otwartej torbie na siedzeniu pasa�era. Podnieca� j� ich widok i mo�liwo�ci, kt�re dawa�y. A ilekro� ich dotyka�a, by�a bliska orgazmu. Wkr�tce wyjecha�a na asfalt i wrzuci�a pi�ty bieg.� Nie wierz nigdy kobiecie�� jaki� przepity, m�ski g�os �piewa� w�a�nie w radiu .- Masz �wi�t� racj� ,dupku � przyzna�a na g�os , podkr�ci�a muz� i doda�a gazu.