12336

Szczegóły
Tytuł 12336
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

12336 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 12336 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

12336 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Jerzy Niemczuk Bajki Pana Ba�agana Wydawnictwo �Tower Press�Gda�sk 2001 O kr�lewnie �mieszce Mo�ecie nie wierzy�. Pocz�tkowo i ja nie wierzy�em. T� histori�opowiedzia� mi Wojtek, m�j siostrzeniec. Wojtek ma lat... Nie pami�tam dok�adnie. Nic dziwnego,je�elicoroktosi� zmienia. Ostatnio, kiedygopyta�em,mia� chyba sze��,aleup�yn�o ju� sporo czasu. Zawsze musi by�jaki� pocz�tek. Tymrazemzacz�o si� od tego, �e Wojtek zapyta� mnie, czy s�ysza�em o panu Ba�aganie. Odk�d dowiedzia� si�, �e paru moich koleg�w wyst�powa�o w telewizji i �e chodzi�em do szko�y z jednym aktorem,kt�rygra� rol� kr�la, uzna�, �e musz� zna� wszystkich, kt�rzysi� licz�. Wola�emnie wyprowadza� gozb��du.Pami�tam,jak bardzo by� rozczarowany, gdy nie uda�o mi si� zdoby� autografu pszcz�ki Mai. Straci�em wiele w jego oczach, wi�ctymrazemwola�emnie przyznawa� si�, �e nazwisko Ba�agan nic minie m�wi. � Je�li dobrze pami�tam,to poznali�mysi� bodajwRadomiu � sk�ama�em, zachowuj�c jednak pewn� ostro�no��. WtedyWojtek wyzna� z niewyra�n� min�,�e pan Ba�agan od pewnego czasu zacz�� si� pojawia� w jego mieszkaniu. Wobawie,�e mojeniewinne k�amstwowyjdzie szybko na jaw,wyja�ni�em po�piesznie, �e ten znajomy z Radomia r�wnie dobrze m�g� si� nazywa� Taraban albo nawet Ga�abani sprawia� wra�enie porz�dnego cz�owieka. � To na pewno nie ten � stwierdzi� sm�tnie m�j siostrzeniec. � Ten, co do mnie przychodzi, jest nieporz�dny. Zdziwi�o mnie to sformu�owanie. S�dzi�em, �e to jaki� nowy znajomy rodzic�wch�opca,aletenpokr�ci� g�ow�.Nie by�o najmniejszychw�tpliwo�ci, �e tajemniczy osobnik przychodzi, a w�a�ciwie przylatuje, w�a�nie do niego. Rodzice nic o tymnie wiedz� i nie maj� z tymnic wsp�lnego. Totajemnica. Skin��em g�ow� ze zrozumieniem. Docenia�em, �e Wojtek zwierzy� si� w�a�nie mnie. Zrobi�o mi si� przyjemnie, �e zaraz dowiemsi� czego�,o czym nikt jeszcze nie wie, wi�c rozsiad�em si� wygodnie. � Wiesz, jaka jest mama � wyzna� Wojtek, aja ju� po raz drugi skin��emze zrozumieniemg�ow�. � Ka�e sprz�ta� � powiedzia� m�j siostrzeniec, patrz�c sm�tnym okiem na porozrzucane zabawki. Stwierdzi�em ogl�dnie, �e zawsze tak by�o i �e pod tym wzgl�dem moje dzieci�stwoby�o r�wnie trudne jakjego. Pewnego razu Wojtek mia� jeszcze mniejsz� ochot� na sprz�tanie zabawek ni� zwykle, a jego matka, nimwysz�a do sklepu, kaza�a mu stanowczozrobi� porz�dek,bo doczego to podobne,�ebywpokoju panowa�taki ba�agan. Wojtek kopn�� ze z�o�ci� samoch�d stra�acki, kt�ry wpad� z impetem na stert� ksi��ek, papier�w i zabawek. Wykrzykn�� z pasj�: � No to co, �e panuje ba�agan?! To niech panuje! A mo�e ja chc�, �eby panowa�?! M�g� krzycze� g�o�no, bo mamaodesz�a ju� daleko. By�wmieszkaniu sam. Takmusi�przynajmniej wydawa�o, bonagle us�ysza�jaki�szelestdochodz�cy wprost ze stertyzwalonych na pod�odzeklamot�w. Zdziwi�o go,�e odg�osjest tak wyra�ny,wi�c natychmiast przesta� krzycze� i zacz�� nas�uchiwa�. Szelest, zamiast si� wyszele�ci� i ucichn��, przeobrazi� si� w dziwne szuranie od spodu, potemdo��czy�o si� dotegodziwne sapanie i nie mniejdziwneprychanie. Sterta zabawekszele�ci�a, porusza�a si�, sapa�a i prycha�a, a Wojteksta�nad ni� z rozchylonymiustami i mruga� oczami z niedowierzaniem. Zanim zd��y� si� porz�dnie przestraszy�, ze sterty wy�oni� si� jaki� niewydarzonyosobnik niewielkiego wzrostu. Wojtek oceni� w przybli�eniu,�e by�a to wielko�� mniej wi�cej dziesi�ciu krasnoludk�w. Najwidoczniej nie m�g� dosta� nic odpowiedniego na swoj� miar�, bo spodnie mia� za du�e, kurtk� za ma��, a do tego krzywo zapi�t�. Mia� te� r�kawiczk� zobci�tymipalcami,butyz dw�ch r�nych par i wci�ni�tyg��boko na uszy przydu�y kapelusz, spod kt�rego wystawa� d�ugi ruchliwy nos. Wygl�da� �miesznie i strasznie. Wojtek poczu� si� nieswojo. Zanim zd��y� cokolwiek powiedzie�, nieznany osobnik przerzuci� przez rami� wymi�tykrawat, zatar� r�ceizacz�� przechadza� si� po pokoju,jak kto�, ktoczuje si� najzupe�niej na miejscu. � Intruz �stwierdzi�emkr�tko. Wojtek spojrza�na mnie wyczekuj�co, wi�c wyja�ni�em, �e s�owo tooznacza nieproszonegogo�cia. � Jaki tam go��! � �achn�� si� m�j siostrzeniec. � Powiedzia� od razu, �e b�dzie tu panem i gospodarzem. To dlatego, �e krzycza�em, �eby panowa� ba�agan. Stwierdzi�, �e to w�a�nie on jest panem Ba�aganem od panowania. Wojtek przesta� si� ba�, ale wci�� by� zdenerwowany. � Jak tuwszed�e�?! � spyta� intruza. Pan Ba�agan nie �yczy� sobie jednak, �ebygo tykano. Znaciskiemodrzek�, �e nale�y zwraca� si� do niego per pan. � Ja pana nie znam! Co panwyprawia?! � zaprotestowa� Wojtek widz�c, �e nieproszony go�� je�dzi po jego pokoju, u�ywaj�c dw�ch samochod�w jako wrotek. � Jak to nie znasz? � zdziwi� si� pan Ba�agan, przeje�d�aj�c tu� przed nosem ch�opca, po czym wzi�� zakr�t na jednej nodze i z szybko�ci� hokeisty przemkn�� za jegoplecami. �Akomplementypod moimadresem? � To jest m�j adres! Egejska trzyna�cie mieszkania pi��dziesi�t! � wykrzykn�� Wojtek. � Niach,niach,niach! �ni toparskn��,ni za�mia� si� dziwnyosobnikmkn�c ty�emna samochodach,aWojtek musia�przyzna�,�e robi� to znakomicie. � Tw�j? Na twoim miejscu nie by�bym tego taki pewien, niach, niach � mrukn�� hamuj�c gwa�townie. Zatrzyma� si�, splun��, rozsiad� na stercie zabawek, po czymoznajmi�: � Panuj�wtwoimpokoju. � Tu si� nie pluje na pod�og�! � przypomnia� sobie Wojtek. � Zabieraj si� st�d,zanimmamawr�ci! � Panuj� tu, jestem dla ciebie panem i zapomina� o tym nie radz�. I nie udawaj, �e mnie nie lubisz. Pami�tam jeszcze twoje s�owa... Naprawd� nazywamsi� Harmiderus Ba�aganPierwszyi nie Ostatni, co� tamjeszcze by�o... � usi�owa� sobie przypomnie�, ale bez skutku, jego pami�� by�a r�wnie dziurawa jak szaty. �No toco... � Wojtekwzruszy� ramionami. � Jestem z zawodu kr�lem � pochwali� si�, ale ch�opiec mia� co do tego powa�ne w�tpliwo�ci. Kr�lowie nosz� przecie� korony. Pan Ba�agan obmaca� g�ow�, lecz znalaz� na niej tylko stary kapelusz. Wygl�da� na zaskoczonego tym odkryciem. Po chwili przypomnia� sobie, �e kilkadziesi�t lat temudosta� ataku czkawki,z�ota korona spad�amu z g�owy,a �e nie chcia�o mu si� schyla�, zupe�nie o niej zapomnia�. Wojtek oczywi�cie nie uwierzy�. Sam opowiada� r�ne zmy�lone historie, wi�c cudze bujdynie robi�y na nimwi�kszego wra�enia. � A w czarywierzysz?� zapyta� podst�pnie pan Ba�agan. � Pan jest mo�e z cyrku? � zaciekawi� si� Wojtek. Nagle wyda�omu si� tobardzo prawdopodobne.Numer zsamochodami by� prawdziwie cyrkowy. Go�� poczu� si� dotkni�typodejrzeniem. Mia� na my�li najprawdziwsze czary i na pr�b� got�wby�zamieni� ch�opca,wco tylko zechce. Po chwili wahania siostrzeniec odm�wi�. Mama nie pozwala si� zamienia�. Troch� si� przestraszy�, �e zostanie zamieniony na zawsze. Lepiej by� Wojtkiem, ni� do ko�ca �ycia na przyk�ad �ab�. Wzmianka o mamie poirytowa�a pana Ba�agana. Stwierdzi�, �e nie �yczy sobie gadania o niej. Mama przestaje si� liczy�, bo Wojtek jest od tej chwilijego w�salem. Tu Wojtek przerwa� i przesun�� palcempod nosem. � Jak my�lisz? Chyba jeszcze nie jestem w�salem? � spyta� z wyra�nym niepokojem. Co� mi si� tu nie zgadza�o, wyrazi�em wi�c przypuszczenie, �e by� mo�e tajemniczy przybysz nazwa� go swoimwasalem. �A to jestjaka�r�nica? � zapyta� Wojtek.Odrzek�em, �e spora. � Jaka? � zainteresowa� si� siostrzeniec. Wyja�ni�em, �e w�sal maw�sy,awasal ma swojego pana, kt�rywprawdzie si� nimopiekuje i broni go,alewzamian wasal musi mu s�u�y�. Wojtkowi najwyra�niej nie odpowiada�a taka rola. Wola� ju� zarost. Moje domys�y by�y jednak uzasadnione. Okaza�o si�, �e Wojtek wypowiedzia� przypadkiem zakl�cie, kt�re �ci�gn�o mu na g�ow� czarownika, w�adc� nieporz�dku. Ba�agan, o, przepraszam: pan Ba�agan postanowi� wynagrodzi� Wojtka za utrwalanie nie�adu i utrzymywanie jego panowania. Bardzo nie lubi� tych, co lubi� sprz�ta�. Uwa�a�, �e sprz�taj� musprzed nosa poddanych. A Wojtekby� m�ody,zdolny i najwyra�niej spodoba� si� staremu flejtuchowi. Zaproponowa� wspania�omy�lnie, �e je�li ch�opiec sobie tego �yczy, to m�g�by nada� mu nawet tytu� ksi�cia. Wojtek o�ywi� si�. Chcia� ju� by� pilotem, tapicerem i stra�akiem, ale nie przysz�o mu do g�owy, �e mo�e kiedy� zosta� ksi�ciem, a w gruncie rzeczyna to te� mia� ochot�. Zgodzi� si� wi�c skwapliwie, postawi� jednak warunek:chcia� by� ksi�ciem z bajki. Pan Ba�agan przyj�� ten warunek bez zastrze�e�. Wistocie innychksi���tnie uznawa�. Wojtek bardzo chcia� jeszcze wiedzie�, jaka to b�dzie bajka. � Byle jaka � pad�a kr�tka i niespodziewana odpowied�, wi�c m�j siostrzeniec napomkn��, �e zna mn�stwo przer�nych bajek, wi�c mo�e wystarczywymieni� tytu�. Pan Ba�agan u�miechn�� si� pob�a�liwie i machn�� lekcewa��co d�oni� w postrz�pionej r�kawiczce. Tej bajki Wojtek nie zna na pewno. Tej ani �adnej innej bajki pana Ba�agana. S� to historie, kt�rych rodzice nie chcieli dla w�asnych dzieci, odrzucone, pokr�cone cho� niezwyk�e, to w jaki� spos�b znajome. Nigdy nie wiadomo, jak si� sko�cz� ani czywog�le si�sko�cz�. Nie dziwi� si� Wojtkowi, �e to go zainteresowa�o. Sam by�em ciekaw tych opowie�ci. Spodziewa�am si�, podobnie jak Wojtek, �e pan Ba�agan opowie jedn� znich,ale jak�e si� obajmylili�my. � Opowie?! Niach, niach! � roze�mia� si� w�adca.� A c� by to by�a za nagroda? Sam zobaczysz! Ja ci� zabior� do tej bajki! Niach, niach, niach... Jak si� domy�lacie, taka okazja trafia si� bardzo rzadko. Zdarza si� wyjazd nad morze, w g�ry, nawet za granic�, ale nie s�ysza�em nigdy, by ktokolwiek wyjecha� do bajki. Wcale si� nie dziwi�mojemu siostrze�cowi,�e natychmiast nabra� ochoty. Ale towszystko nie by�o takie proste.Wyprawana pewno potrwa�abyd�ugo. Wojtek spojrza� na pana Ba�agana krytycznie i doszed� do wniosku, �e nie wygl�da on na kogo�, kogo mama zgodzi�aby si� uzna� za odpowiedzialnego opiekuna. Je�li z kolei zniknie nic nikomu nie m�wi�c, rodzice zawiadomi� milicj�,milicjaznajdzie odciski palc�w,a p�nieji jego samego,i�ci�gnie go do domu ciupasem. Wojtek nie wiedzia�,co tojest ciupas,amimo to nie chcia� wpodobny spos�b wraca� do domu. Na d�wi�k s�owa �matka� pan Ba�agan skrzywi� si� niemi�osiernie, jakby rozbola�goz�bodkwa�negojab�ka. Po�piesznie zapewni�swojego wasala,�e �ta osoba� o niczymsi� nie dowie iniema najmniejszych powod�w doobaw. Wymkn� si� niepostrze�enie i wr�c� w sam� por� dzi�ki czarom, je�li �ta osoba� stoi wkolejce, to b�dzie tamsta�a cierpliwie, p�ki jej syn nie wr�ci do domu. Wojtek nie chcia� si� na co� takiego zgodzi�, przecie� je�li to b�dzie trwa�o d�ugo, tomam� zabol� nogi. � Nie b�dzie czu�a, rzucimy jaki� atrakcyjny towar � pociesza� go pan Ba�agan. Wojtek jednak przestraszy� si�, �e mama wyda pieni�dze i pod koniec miesi�ca zabraknie na lodyi ciastka. Pan Ba�agan namy�la� si� chwil�, po czym stwierdzi�, �e za�atwi to w inny spos�b. Mia� mn�stwo czasu, kt�rego, jak si� wyrazi�, nie traci�nacokolwiek. M�g� odst�pi� par� godzin albo nawet dni. Maj�c tyle dodatkowego czasu ch�opiec nie b�dzie si� musia� spieszy� z powrotem do domu. To przekona�o Wojtka ostatecznie. Nie pozosta�o nic innego jak przygotowa� si� do niezwyk�ej wyprawy. Wojtek wepchn�� do kieszeni scyzoryk dla obrony przed zb�jcami i wilkami oraz paczk� donald�wyi dwa cukierki, comia�o go w razie czegoocali� przed �mierci� g�odow� na pustyni. Tymczasem pan Ba�agan pogmera� w stosie zabawek, z kt�rego przed kwadransem wy�oni� si� w tak niezwyk�y spos�b i wydoby� co�, co mog�o przypomina� poduszk� elektryczn� w czasach, kiedy by�o jeszcze podobne do czegokolwiek. Rodzice Wojtka mieli znacznie nowsz�. To, co trzyma� w r�ku pan Ba�agan,nie nadawa�o si� do �adnego u�ytku. Wojtek doszed�downiosku, �e nawet gdyby by� ca�kiem doros�ym stra�akiem, nie odwa�y�by si� w��czy� czego� takiego dokontaktu. �Lepiej niech pan tozostawi, bob�dzie spi�cie � poradzi��yczliwie. Pan Ba�agan prychn�� pogardliwie to swoje �niach, niach� i powiedzia�, �e kicha na pr�d. To, co trzyma� w d�oni, nie by�o wcale zwyk�� elektryczn� poduszk�. Zosta�a ona przerobiona iprzystosowanadoniezwyk�ych zada�. Wojtek spojrza�nieufnie,a pan Ba�agan wyja�ni�nie bez dumy,�e dysponuje poduszkowcem. � Zetkn��e� si� z czym�takim? � zapyta� ch�opca, akiedyten skin��g�ow�, wyzna�, �e pomys� poruszania si� na poduszce powietrznej bardzo mu si� spodoba�. Mia� kiedy� lataj�cy dywan perski, ale nigdy go nie trzepa�, wi�c najpierw dywanlata�niskoipowoli,apotemtoju� tylkoczo�ga�si� po ziemi jak stary ob�arty pyton. Poduszk� natomiast znalaz� kiedy� na �mietniku, troch� poczarowa� iwtenspos�b wszed� wposiadanie niezwyk�ego i nowoczesnego pojazdu. Wojtek skrzywi� si�. Nowoczesnypojazd, by�wylenia�yjak stary kot,kt�rego spotyka� czasami ko�o �mietnika. Poza tym wpajano mu, �e nie nale�y bra� wyrzuconych na �mieci rzeczy. Pan Ba�agan zdziwi� si� niepomiernie.Jego zdaniemby�a to bzdura iprzes�d. Na �mietniku zawsze mo�na znale�� co� ciekawego. Kaza� ch�opcu zaj�� miejsce na poduszkowcu, zabroni� palenia i poleci� zapi�� pasy. Wojtek jako stra�ak w og�le nie pali�, bo jak wiadomo stra�acynie pal�, tylko wr�cz przeciwnie: gasz�. Co do pas�w, to niczego takiego m�j siostrzeniec nie zauwa�y�. Z poduszki zwisa� jedynie kawa� starego kabla przypominaj�cego szczurzyogon. Obwi�za� si� nimw pasie i czeka�cierpliwie, cho� bez wiary, costanie si�dalej. Pan Ba�agan usadowi� si� na przedzie, na miejscu dla kierowcy, i cho� by� niewielkiego wzrostu, ledwie si� obaj zmie�cili. Mrucza� przez chwil� pod nosemjakie� zakl�cia przebieraj�c w powietrzupalcami, a� wreszcierozleg�si� dziwny, dochodz�cy od do�u �wist, warkot i stara poduszka elektryczna zatrz�s�a si� jak traktor, szarpn�a, zawy�a i powoli unios�a w powietrze. Wojtek wyda� okrzyk triumfu, bo nie bardzo wierzy�, �e co� takiego, nawet pogeneralnym remoncie, nadaje si� dolotu. Wydawa�osi�, �e pojazdko�ysze si� w miejscu, ale nagle meble i�cianyzacz�yznika�, a na ich miejsce pojawi�y si� ulice, potemg�ry,chmury,lasyi morza. Cho� musieli lecie� z szybko�ci� mi�dzykontynentalnejrakiety,poduszka warcza�a jakmotor�wka. � To dla ozdoby! � wrzasn�� pan Ba�agan przekrzykuj�c warkot. � Lubi� sobie troch� poha�asowa�, a jak si� da to i pozanieczyszcza�! Obejrzyj si�! Za ich plecami ci�gn�� si� d�ugi w�� spalin. � Gdzie lecimy?� zapyta� Wojtek. � Byle gdzie, byle jak, a jak dolecimy, to zobaczymy. Niach, niach, niach! � roze�mia� si� pan Ba�agan, spogl�daj�c przez rami�. � Trzymaj si�! Teraz zrobimyp�tl�!Ch�opiec chcia� wiedzie�, po co te powietrzne akrobacje.� Trzeba troch� pochachm�ci�, �eby oderwa� si� od zwyczajnego �wiata � wyja�ni�niesamowitykierowca. Nagle ziemia jak kopni�ta pi�ka znalaz�a si� nad ich g�owami, zawirowa�a gwa�townie doko�a w�asnej osi i zacz�a na nichspada� z wielk�szybko�ci�.W istocie to oni pikowali jak pocisk. Wojtek mia� od pewnego czasu dusz� na ramieniu. Teraz zdawa�o mu si�, �e dusza znalaz�a si� znacznie ni�ej i trzyma go kurczowo za pi�ty. �a�owa� tylko, �e ch�opaki z podw�rka nie mog� tego widzie�. Poduszkowiec mkn�� teraz kilkadziesi�t metr�w nad ziemi� i siostrzeniec rozgl�da� si� ciekawie. Pod nimi przesuwa�y si� wielkie nieruchome kszta�ty, kt�re wzi�� pocz�tkowo za olbrzymie pos�gi. Pan Ba�agan, kt�ry zdawa� si� czyta� w jego my�lach, rzuci� przez rami�, �e to gromady olbrzym�w. Przelatywali nad jedn� z bajek. �Ta bajka le�y pod namiinie mo�e si� podnie��... � westchn�� pan Ba�agan. Kolosy sta�y nieruchomo i pewnie dlatego ch�opiec wzi�� je pocz�tkowo za ogromne pomniki. � Czekaj� � mrukn�� pan Ba�agan. Wojtek chcia� pozna� wi�cej szczeg��w. Po raz pierwszy zetkn�� si� z olbrzymamiito wtakiejliczbie.Wygl�dali,jakbyzatrzyma�o ich co�nagle w p�kroku, w p� ruchu. � Na co oni czekaj�? � zapyta� m�j siostrzeniec spogl�daj�c szeroko otwartymi oczami na nieruchomy �wiat bajkowych kolos�w. Tym razem czarownik nie spieszy� si� z odpowiedzi�. Dopiero gdy kraina olbrzym�w zosta�a za nimi, zwierzy� si�, �e przed wieloma laty zgubi� gdzie� zako�czenie bajki i �ycie zatrzyma�o si� jak popsutyfilm. Wmiar� jak poduszkowiec zni�a�lot, krajobraz zmienia�si�. P�dzili teraz w przestworzach nie pr�dzej od wy�cigowego samochodu. Pod nimi przesuwa�y si� chaty kryte s�om� i grupki pracuj�cych w polu ch�op�w, odzianych w staro�wieckie stroje. Pojazd opada� coraz ni�ej i porusza� si� coraz wolniej, nie szybciej od zwyk�ego tramwaju. Zbli�a� si� do wynios�ej g�ry, na szczycie kt�rej sta� zamek. Na jego widok Wojtek a� gwizdn�� z przej�cia. � Zaraz przyb�dziemy na miejsce � mrukn�� pan Ba�agan i kaza� poprawi� pasy przed l�dowaniem. Stara poduszka elektryczna osiad�a pod murem zamku mi�kko, prawie bezszelestnie.Wojtek rozprostowa� zdr�twia�e nogi. Zamek wyda� musi�teraz ogromnyigro�ny.Ciemne muryzomsza�ych kamieni i w�skie strzeliste okna przywodzi�y na my�l najbardziej ponure opowie�ci o duchach potrz�saj�cych �a�cuchami. A� podskoczy�, gdy us�ysza� metalicznychrz�st. Przed wielk� �elazn� bram� przechadza� si� zakuty w zbroj� rycerz z halabard� i mieczemuboku. Ale Wojtkowi od miecza i halabardygro�niejsze wydawa�y si� w�sy stra�nika. Ci�kie i nastroszone, przypomina�y rogi wielkiego zwierz�cia. Nie mniej gro�ne wyda�ymusi� kosmate brwi rycerza i brzuchogromnyjak g�az. �O czym jestta bajka? �Wojtekspyta�niepewnie swojegoprzewodnika, a ten rozejrza� si� wok� niezbyt przytomnie, chrz�kn��, poskroba� w czo�o. Wystaj�ce z r�kawiczki palce podobne by�y teraz do ruchliwych robak�w. Po namy�le orzek�, �e jesttonajprawdopodobniej bajka okr�lewnie �mieszce... Wojtek uzna� to za przej�zyczenie. Chodzi chyba o kr�lewn� �nie�k�? Pan Ba�agan wiedzia� jednak, co m�wi. Tamt� bajk� wszyscyznaj�, nie ma sensu powtarza� jej raz jeszcze. Jej ksi���ca wysoko�� Larusa Ridibundus nazywana jest przez poddanych kr�lewn� �mieszk�. Zbli�yli si� ostro�nie do bramy. Stra�nik nie zwraca� na nich uwagi, poch�oni�ty by� bowiem ca�kowicie odliczaniem krok�w, a jego chrz�szcz�ca zbroja iobijaj�cysi� oboki miecz robi�ymn�stwo ha�asu. W�r�d metalicznego trzasku i skrzypienia co chwila gubi� krokiprzygl�da� si� z namys�emswoim nogom,jakbyto one by�ywinne, �e odliczanie mu nie idzie. Spogl�da�na nie, marszcz�c brwi, ale prawa r�ka wci�� myli�a mu si� z lew� nog�. �Raz, dwa! Lewa, prawa!Zatrzyma� si� i �ypn�� z�owrogona swoje niepos�uszne nogi.�Nie, co�nietak... Prawa, lewa... Ciekawe, kt�ra jestparzysta,a kt�ra nie � mrucza� basem. Najwidoczniejnie uda�o musi� tego rozstrzygn��,bo nagle zacz��skaka� jak �aba. Gdy podskakiwa� obun�, kupa �elastwa na jego brzuchu dudni�a i pobrz�kiwa�a czyni�c ha�as, kt�ry sp�oszy� stado kawek siedz�cych na zamkowym dachu. Szybko si� jednak zasapa� i na powr�t przeszed� do majestatycznego marszu. Wojtekdoszed�downiosku,�e gdybykto�takiparadowa�przedblokiemna Egejskiej, tonikt z mieszka�c�w nie zmru�y�by oka i chyba niem�g�bys�ucha� radia. Stra�nik robi� wi�cej ha�asu ni� �mieciara i samoch�d rozwo��cymleko razem wzi�te. � Na co czekasz? � pan Ba�agan popchn�� go w stron� bramy. � �mia�o! Naprz�d! Wojtek obawia� si�, �e gro�ny rycerz nie wpu�ci go do �rodka. Nie mia� przecie� �adnych dokument�wani przepustki. � Tymsi� nie przejmuj.Nie zapominaj, �e jeste�ksi�ciem,akogojak kogo, ale ksi�cia do pa�acu si� wpuszcza � zapewnia� go pan Ba�agan. Wojtek wola�byuda� si� tamw towarzystwie, ale przewodnik uspokoi� go,�e w razie czego przyjdzie mu z pomoc�. Zpewnych wzgl�d�w, kt�rych wola�by tymczasem nie wyjawia�, nie powinien pokazywa� si� na zamku w ca�ym swoim majestacie. Owszem, b�dzie jaki� czas towarzyszy� Wojtkowi, ale najpierw musi sta� si� niewidzialny. Ma bowiem zamiar przeprowadzi� tajn� inspekcj�, a ca�kowita niewidzialno�� jest najwy�szym stopniem utajnienia. Stawanie si� niewidzialnymwymaga sporo zabieg�w, wi�c lepiej �eby Wojtek nie czeka�, lecz uda� si� na zamek sam, a on zjawi si� w chwil� p�niej. No mo�e niezupe�nie zjawi, bo przecie� nie b�dzie go wida�, ale wrazie czego da o sobie zna�. �wie�omianowanyksi��� po pierwszewola�, �ebynie by�o �adnego �wrazie czego�, a po drugie mia� ogromn� ochot� zobaczy�, jak czarownik b�dzie stawa� si� niewidzialny, przynajmniej do chwili, gdyjeszcze cokolwiekb�dzie wida�, i w zwi�zku z tymnie mia� najmniejszego zamiaru ruszy� si� z miejsca. Zacz�� wi�c zadawa� mas� przer�nych pyta�. A to czykr�lewna jestzaczarowana, kto jeszcze mieszka w tej ponurej budowli, czykr�lewna �pi, bo zjad�a na przyk�ad zatrute jab�ko, i czy jest weso�a. I wreszcie, czy m�g�by zobaczy�, jak pan Ba�agan staje si� niewidzialny,bo jest to dla niego bardzo wa�na sprawa. Pan Ba�agan okaza� si� osobnikiem pr�nym. Zainteresowanie ch�opca wyra�nie mu pochlebia�o, zgodzi� si� wi�c bez oporu, �e b�dzie on asystowa� przy czarach. Wyja�ni� te� uprzejmie, �e kr�lewna jest, owszem, troszeczk� zaczarowana, ale nigdy nie przepada�a za jab�kami, szczeg�lnie zatrutymi, i w zwi�zku z tymsypia o normalnej dla dobrze urodzonych panienek porze, czyli wtedy,gdyma na to ochot�. Weso�a nie jest, przeciwnie, wyj�tkowo p�aczliwa i smutna, a to zpowodu czar�w. Mieszka z rodzicami, kr�lemP�azemI i kr�low� Repich�, ale pan Ba�agan nie wie, czy s� to rodzice przybrani czy mo�e przebrani, w ka�dym razie zapewnia, �e c�rka po �adnym z nich nie odziedziczy�a urody. Po czymzrobi� d�ug� przerw�. Wreszcie przypomnia� sobie stosowne zakl�cie i zapowiedzia�uroczy�cie, �e za chwil� zniknie. Podskoczy� par� razy na lewej nodze, wykona� m�ynka palcami, przewr�ci� oczami, zrobi� teatraln� pauz� i stwierdzi� stanowczo, �e jegoniezwyk�e przeobra�enie w�a�nie si� dokona�o. Wojtek przygl�da� mu si� z niedowierzaniem. Pan Ba�agan wygl�da� wprawdzie dziwnie, aleprzecie� jakoniewidzialnypowinienwog�le przesta� wygl�da�. Czarownik przez pomy�k� zastosowa� zakl�cie powoduj�ce kurz� �lepot� i samprzesta� cokolwiekwidzie�.Wkr�tce uda�o musi� jednak naprawi� b��d. Stawa� si� coraz bardziej przezroczysty,dziuryw jego spodniach powi�ksza�y si�, a kapelusz zas�oni� ca�kiem zanikaj�c� g�ow�. Wreszcie zachwia� si�, zachybota� i rozmy� w powietrzu. By�o to tak niezwyk�e, �e Wojtek d�ug� chwil� sta� bez ruchu, a� poczu� nagle lekkie pchni�cie z ty�u, a kiedy si� obejrza�, nie by�o za nimnikogo. Drugie pchni�cie by�o znacznie mocniejsze. �eby nie upa��, musia� szybko przebiera� nogami i ani si� spostrzeg�, jak znalaz� si� tu� przed straszliwym stra�nikiem, a nad jego g�ow� rozleg�osi� niesamowite, gro�ne k�apni�cie. Stra�nik bowiem zamy�li� si� i jego szcz�ka opad�a nisko, opieraj�c si� prawie na piersi, a gdych�opiec wyr�s�niespodziewanie tu� przed jego nosem, szcz�ki trzasn�y, jak to czasami bywa z drzwiami podczas przeci�gu. ZanimWojtek zdo�a� cokolwiek z siebie wykrztusi�,blaszanyosobniknatar� na niego wielkimjak czo�g brzuchem. Kto� ty?! � rykn�� straszliwym, og�uszaj�cym g�osem i nim Wojtek zd��y� odpowiedzie�,zasypa� go kolejnymi pytaniami: � Imi� matki po ojcu?! Zaw�d, adres,do kogo,po coikt�ragodzina?! Na ostatnie pytanie odrzec nie umia�, bo nie mia� zegarka. � Anazwisko jakie�masz? �zapyta� stra�nik nieco spokojniejszymitonem. �Wojtek... �szepn��nie�mia�o,alezaraz sobie przypomnia�, �e to mo�e za ma�o, wi�c doda� wstydliwie: � ...Ksi���. Ma�e oczy patrzy�y na niego surowo spod krzaczastych brwi, wi�c doda� nazwisko, ale rycerz nie chcia�nawet o tym s�ysze�. D�u�sze nazwiska przekr�ca, wi�c jak kto nie chce mie� przekr�conego, to niech nie podaje. Pami�� ma kr�tsz� od niekt�rych nazwisk. Musi natomiast wiedzie�, sk�d ksi��� przybywa. � Z Egejskiej � odpowiedzia� ch�opiec bez namys�u. � Egejska trzyna�cie mieszkania pi��dziesi�t. S�dzi�, �e powinno to wystarczy�. Je�li stra�nik nie �yczysobie nazwisk, to mo�e i nazwymiast go nie interesuj�. Okaza�o si�, �e i tego by�o za du�o. � Po co te liczby?! � obruszy� si� rycerz. �Ja tu nie jestemoddodawania! �eby wroga pokona� albo innego nieprzyjaciela, czy nawet kogo� przez pomy�k� albo i ze z�o�ci, wystarczy na w�asne palce liczy�... Uczony si� znalaz�! Egejska i ju�!Ksi���, nie ksi���, Egejska, nie Egejska, sta� ma tutaj i czeka�, a� zamelduj�, bo takie s� przepisy. Wojtek nie ruszy� si� z miejsca, ale wyci�gn�� szyj� ipatrzy�z ciekawo�ci� za odchodz�cym. Kiedy go po raz pierwszy w �yciu zameldowano, by� za ma�y, �ebycokolwiek pami�ta�. Przez szpar� wuchylonych wrotachwidzia�, jak rycerz podkrad� si� prawie bezszelestnie do ozdobnych drzwi i otworzy� je ostro�nie. Wetkn�� g�ow� i nagle rozleg� si� ryk: � Ksi��� Woj Tek z krainy Egejskiej! � Ratunku! Pomocy! Wody! � krzykn�a mdlej�c kr�lowa,kt�ra siedz�c na tronie wype�nia�a sobie czas rob�tkami na drutach. � Palisi�! � wykrzykn�� kr�l,gdyzbudzi� si� z drzemki iujrza� swoj� �on� zemdlon�, a w uszach brz�cza�o mu jeszcze jej ostatnie s�owo. Poci�gn��nosem, ale nie czu� wpowietrzuzapachu dymu, nigdzie te� nie by�o wida� p�omieni.W progu sali tronowej sta� natomiast stra�nik z obna�onymmieczem. � A tyczego sterczysz iga�ywyba�uszasz?! � zniecierpliwi� si� kr�l. � Nie widzisz, �e po�ar? � Nie widz�, Najja�niejszy Panie � odpowiedzia� rycerz zgodnie z prawd�. � Dziwne,bo jate� nie � mrukn�� w�adca. � Ani ja! � powiedzia�a kr�lowa, kt�ra zd��y�a ju� wr�ci� do przytomno�ci. � A kto krzycza�, �e pali si�?! �Wasza Kr�lewska Mo�� sama krzycza�a �odpowiedzia�stra�nik. �Mo�e to iprawda... �Wody�, us�ysza�em, wi�c s�dzi�em, �e po�ar wybuch�. � O wod� to ja krzycza�am, nim zas�ab�am � wyja�ni�a kr�lowa. � Po co ciwoda,jak si�nie pali? �zdziwi� si� kr�l. � Co� mnie przestraszy�o i poczu�am, �e mdlej�. Ryk jaki� straszliwy si� rozleg�. Jeszcze mi w uszach dzwoni. A ty, Skrzeku, nic nie s�ysza�e�? Skrzek, bo tak si� zwa� rycerz, odpar�, �e cicho by�o najzupe�niej, nie licz�c tego, �e go�cia meldowa�. � Aaa,to tysi� znowu wydar�e�! � sykn�� kr�l. � Czyzawsze musisz takwrzeszcze�? � j�kn�amonarchini, a stra�nik zamku krzykn�� takim g�osem, jakby od w�adc�w dzieli�o go nie kilka krok�w, a co najmniej rzeka, �e daje z siebie wszystko w s�u�bie u najja�niejszego pana, a kr�l zrobi�min�, z kt�rej wynika�o jasno, �e nie wszystko ma ochot� przyj��. Kr�lowa westchn�a i spru�a dr��cymi palcami prawie uko�czon� rob�tk�. Kr�l podrapa� si� ber�em w g�ow�. Po czym od�o�y� ber�o, obmaca� czaszk� palcami, a nie znalaz�szyna niej korony zacz�� si� rozgl�da� niespokojnie. � P�azuniu, Kr�liczku! Przecie� ten Skrzek go�cia meldowa�! � przypomnia�a sobie Repicha. �Mytu gadu,gadu,acz�owiek poddrzwiami stoi! � I zacz�a poprawia� na sobie sukni� tak gwa�townie, �e ma�o jej nie podar�a. � Prosi�! Prosi�! � zwr�ci�a si� do Skrzeka, ale nim ten zdo�a� zrobi� krok, kr�l wykrzykn��,�ebynie prosi�,bokoronynie ma,abez koronyprzyj�� nie mo�e, bo go�� sobie pomy�li, �e w�adca sroce spod ogona wypad�. Skrzek zacz�� miota� si� po sali, czyni�c mn�stwo ha�asu, a kr�l i kr�lowa patrzyli na niego pe�nymi cierpienia oczami. Cierpienie P�aza Ibra�o si� g��wnie z k�ucia w krzy�u. Ba� si� poruszy�, �eby nie powi�kszy� b�lu, kt�ry i tak z ka�d� chwil� stawa� si� coraz bardziej niezno�ny. Korona si� nie znalaz�a, wi�c cho� nie wypada�o prosi� go�cia, to Repicha uzna�a, �e wypada przeprosi�, �ebysobie nie pomy�la�, �e niego�cinnialboico gorszego. � Powiedz mu, Skrzeku, uprzejmie, �ebyzechcia�jeszcze poczeka� �askawie, a o koronie nie wspominaj,bo to jako� niepowa�nie � rozkaza�a kr�lowa cichym g�osem. Skrzek, nim doszed� do bramy, zapomnia� o wszystkim, co wydawa�o si� zb�dnymdodatkiemi rykn�� doma�ego ksi�cia: � Czeka� kazali,bo korona imz g�owyspad�a!Uprzejmo�ci by�ySkrzekowi obce.Kr�l P�az poruszy� si� ostro�nie na swoim tronie i b�l sta� si� nagle dotkliwyi ostry. Zmieni� pozycj�. B�l zmala�. Gdy pocz�� obmacywa� bol�ce plecy, niespodziewanie przeni�s� si� napalce. � A c� to za choroba? � zamrucza� zdziwiony, po czym kaza� Skrzekowi, kt�ryju� zd��y� powr�ci�,sprawdzi�,jaka toprzyczyna powoduje k�ucie. Skrzek zameldowa� s�u�bi�cie po chwili, �e przyczyny �adnej nie widzi, ale �e korona si� znalaz�a. � Todawajj� szybko! Go�� przecie�czeka!Rycerz waha� si�. � Kiedy nijak jej wyci�gn��, bo Jego Kr�lewska Mo�� siedz� na niej ca�� osob� � wyja�ni� pochwili. Gdy korona znalaz�a si�, a choroba okaza�a si� szcz�liwie drobn� przypad�o�ci�, Skrzek uda� si� po go�cia. � Prosi� ka��! �wrzasn��, a� muryzadr�a�y,przy�bica spad�a z�oskotemjak pokrywa kot�a, a Wojtektaksi� przestraszy�, �e wyrwa� jak zaj�c i wpad� prosto w ramiona kr�la, kt�ry potrz�sn�� nim serdecznie i wita� uprzejmie w zamkowych progach. � Jak�e si� ciesz�, �e ksi��� wpad� na mnie, to znaczywpad� do nas.Todla nas wielkie zderzenie, chcia�empowiedzie�, zdarzenie. Kr�lowa Repicha od�o�y�a rob�tk� i u�miechn�a si� uprzejmie. Wojtkowi zdawa�o si�, �e patrzy na niego �yczliwie. Natomiast kr�l budzi� w nim niepok�j. G�owa P�aza I wydawa�a si� p�aska i niezwykle g�adka. Korona zje�d�a�a z niej cochwila to na prawe, to na lewe ucho. Ch�opiec obawia� si�, �e lada moment ci�ka z�ota obr�cz stoczysi� na ziemi�, wi�c przest�powa� znogi na nog�. Wygl�da�o to jak jaki� zabawny rodzaj ta�ca, wi�c monarchowie roze�mieli si� na ten widok.Nast�pniekr�l uj�� mojego siostrze�capod rami� i zacz�� prowadza� po wielkiej jak boisko do pi�ki no�nej sali. Nie musia� si� przy tymschyla�, bo by� mniej wi�cej wzrostu Wojtka. � Ksi��� zapewne w wiadomej sprawie � szepn�� mu w ucho, chichocz�c przy tym znacz�co. Wojtek nie mia� poj�cia, co te� to mog�o znaczy�, nie wiedzia� te� nic bli�szego o �adnejwiadomejsprawie,wi�c b�kn�� co�niezbytwyra�nie. � Spad� namksi��� z nieba! �P�az zatar�drobne r�ce o kr�tkich okr�g�ych paluszkach. By�o to po cz�ci zgodne z prawd�. Nie tyle spad�, co wyl�dowa�szcz�liwie. Spaceruj�c tak kr�l t�umaczy� mu z przej�ciem, �e ostatnimi czasy coraz trudniej okonkurent�w. Kiedy�zje�d�alica�ymiwatahami,aostatnio jak trafi si� dw�ch wmiesi�cu,to ju� du�o. Gdyksi��� zapyta� ostro�nie, co to za konkurenci, na twarzyP�aza pojawi� si� pe�en niedowierzaniau�miech. �Jak�e to? Konkursjest, toi konkurent�w niepowinno brakowa�! Siostrzeniec wyzna�, �e nie wie nic o �adnym konkursie, co zdziwi�o kr�la niepomiernie. Przecie� od lat m�odzi ludzie z ca�ego niemal �wiata staraj� si� bezskutecznie or�k� jegobiednej, smutnej c�rki. ... Repicha westchn�anosz�c oczy znadrob�tki. � Trzeba si� zaj�� naszymgo�ciem, moja droga �szepn��kr�l do �ony, a ta spojrza�a na niego niezbyt przytomnie, po czym skrzywi�a si� z wyra�n� niech�ci�. � No tak! Jeszcze jeden � sykn�a. Nie by�a ju� ani mi�a, ani uprzejma. Na Wojtka przesta�a zwraca� uwag�. �Anie pomy�la�e�,gdzie ja ich wszystkich pomieszcz�? �Jejg�osprzepojonyby�zniecierpliwieniem. Kr�l zacz�� macha� gwa�townie r�kami i korona zjecha�a mu na oczy. Zdawa�o si�, �e zaraz spadnie na kamienn� posadzk� z �oskotem. Nic takiego jednak nie nast�pi�o. W�adca wprawnym ruchem g�owy przesun�� j� na lewe ucho. � Przesta� gdera�! �mrukn��. �S� przecie�jakie� wolne miejsca. Wojtek chcia� wtr�ci�, �e nie manajmniejszego zamiaru zatrzymywa� si� na d�u�ej, bo przecie� musi wraca� do domu, ale P�az machn�� muber�emprzed nosem,wi�c zamilk�. Kr�lowa powt�rzy�a znaciskiem, �e miejsc nie ma. Zupe�nie jakkierowca w autobusie na Mazury. Kr�l natomiast upiera� si�, �e jedno ma si� znale��. W powietrzu wisia�a k��tnia, wi�c Wojtek zaproponowa�, �e mo�e wpadnieinnym razem. Oboje zwr�cili na niego zdumione oczy. �Mo�e on i zabawny � rzek�a kr�lowa nieco�askawiej. � Ju�sama nie wiem. Wojtek czu� si� nieswojo i mia� najwyra�niej ochot� niepostrze�enie wymkn�� si� z tego dziwnego zamku. Gdyjednak zacz�� ostro�nie zbli�a� si� do wyj�cia, P�az zast�pi� mu drog�. � Wyj�tkowy, powiadam ci, ropuszko, egzemplarz! � wykrzykn�� z entuzjazmem, bior�c ch�opca w ramiona ipotrz�sn�� nim, po czym zdziwnym u�miechemobja�ni�, �e pr�g zamku przekracza si� jak dot�d na ca�e �ycie albo te�, jak kto woli, na do�ywocie, kr�lowa za� kiwaj�c ze smutkiemg�ow� nad rozpocz�t� ponownie rob�tk� doda�a: �Coprawda, toprawda. Z tych, cotuprzybyli, �aden jeszcze nie wyszed�. Spojrza�a na ch�opca surowo i mierz�c w niego drutem jak szpad� zapyta�a nagle: �I gdzie ja mamci�zmie�ci�, biedaku?Wiesz, cotusi� dzieje? � Wpytaniu tymbrzmia�a wyra�na pretensja. Wojtek wci�� nie mia� poj�cia, co si� dzieje, ale te� nie mia� najmniejszej ochoty sp�dza� reszty swojego �ycia w przymusowym zamkni�ciu, cho�by to by� zamek kr�lewski. Jedno,jak dot�d,by�o pewne: pan Ba�agan wpakowa�go wniez�� kaba��, a samznikn�� i pozostawi� wasalaswojemulosowi. Monarchowie tymczasemk��cili si� na temat miejsca. P�az upiera� si�, �e w lochu p�nocnymzrobi�osi� ca�kiemlu�no,bo wszyscytamschudlistraszliwie, ale �ona przypomnia�a mu jakiego� kr�la brabanckiego i dw�ch graf�w z Lukrecji,kt�rzypojawili si� przed paromatygodniami. Jasne w�osymojego siostrze�ca stan�yd�ba. Dotychczas to wszystko,co si� dzia�o, by�ozabaw� iudawaniem,aleje�liwlochutrzyma si� kr�l�w, jakich� tam graf�w i nie mog� si� oni stamt�d wydosta� latami, to co dopiero on, zwyk�yWojtek, kt�ry ksi�ciemjest dopierood rana? Wykrzykn�� przera�ony, �e jest niewinny i nic nie zrobi�, ale kr�l oznajmi� spokojnie,�e niktztych,co siedz�pod ziemi�,nic nie zrobi�iw�a�nie dlatego przebywaj� w wi�zieniu. Gdyby zrobili, co trzeba, nie siedzieliby, po czym zwr�ci� si� do �ony: � Ten tu niedu�y. Tamtych zag�cimy, na pewno jako� go si� upchnie. � Przecie� ju� zag�szczeni! Rusza�si� nie mog�! � odrzek�a zniecierpliwiona Repicha d�gaj�c rob�tk� drutem. W�wczas P�az zaproponowa�, �e mo�e by zrobi� przystawk�, ale Repicha odpowiedzia�a podniesionym g�osem, �e nie chce s�ysze� ani o przystawkach, ani o zak�skach. Nie do��, �e ciasno, to jeszcze nie ma czym karmi� takiego t�umu. � A po co karmi�? � zdziwi� si� P�az. � Przecie� mo�na g�odzi�. Wyjdzie taniej. � Ju� i g�odzi� nie ma czym! Chleba i wody brakuje � biadoli�a kr�lowa. � A ja nie chc� do lochu! � wrzasn�� ma�y ksi��� przys�uchuj�c t� tej ma��e�skiej rozmowie. � A pewnie, pewnie � przyzna� mu racj� kr�l, sm�tnie kiwaj�c g�ow�. Czaszka kr�la porusza�a si�, a korona zdawa�a si� tkwi� w miejscu jakim� niepoj�tym sposobem. � Kto by tam dobrowolnie chcia� go�ci� w lochu? W lochu ciemno,ciemno,g�odnoiniewygodne. � Dno � g�os Repichyzabrzmia� jak echo. � Ale co robi�, jak innego wyj�cia nie ma?� w�adca roz�o�y� bezradnie r�ce. Jedyne wyj�cie, jakie zna�Wojtek, prowadzi�o przez wielkie drzwi, kt�re nie tak dawno przekroczy�, zacz�� wi�c ostro�nie przesuwa� si� w ich stron�, mia� ju� bowiem tej bajki powy�ej uszu. Nie usz�o to jednak uwagi kr�la. Zmarszczy� brwi iporuszy� si�niespokojnie na tronie. Wojtek ca�ym ci�arem powiesi� si� na klamce. � �apa� go,bo ucieka! � wykrzykn�� kr�lprzenikliwymg�osem. � Nie ucieka�,bo z�api�! � rykn�� wyrwanyz dziwnego odr�twienia Skrzek, kt�rynauczy� si� spa� na s�u�bie z otwartymi oczami i budzi� si� w por�. Klamka wydawa�a si� ugina� niesko�czenie d�ugo, a wielkie drzwi by�y ci�kie jak z o�owiu. � �ap go! �ap! � zapiszcza�a kr�lowa i cisn�a w Wojtka k��bkiem we�ny. �Niemog�,bo ucieka! � wysapa� Skrzekirzuci� si� w pogo� zach�opcem, kt�rywostatniejchwilizdo�a� musi� wymkn�� mi�dzynogami. Zakute w blachy stopy stra�nika trzaska�y po posadzce jak pokrywki garnk�w. Wojtek skr�ci� gwa�townie wmiejscu ipo raz drugi znalaz� si� pod drzwiami, ale Skrzekby�tu�, tu�, wi�c przemkn�� pod �cian� i zacz�� ucieka� doko�a sali wymijaj�c bez trudu nieruchawego kr�la. Uda�o mu si� zmyli� pogo�iporaz trzecidopad�drzwi,lecz Skrzekna swoichd�ugichnogachprzeci�� mudrog�. Ch�opiec wpad� na niego zimpetem. Skrzek zachwia� si� i run�� na drzwi, kt�re zatrzasn�ysi� z�oskotem.Wielkie cielsko zabarykadowa�o wyj�cie, ar�ka w �elaznej r�kawicyzacisn�a si� na nodze ch�opcajak obr�cz. Wrzaskich�opca nie robi�y najmniejszego wra�enia na prze�ladowcy. � Pu�� mnie! Puszczaj! � wykrzykiwa� bez sensu m�jsiostrzeniec, nie poto go przecie� schwycili, �ebyzaraz uwalnia�. Kr�l rozsiad� si� na tronie i z trudem �apa� powietrze. Przezd�ugiczasniktnie przem�wi� s�owem. S�ycha� by�o tylko sapanie i post�kiwanie. W miar� jak oddechw�adcywraca� do normy, ten �agodnia� coraz bardziej, a nawet zaczyna� si� u�miecha�. Wreszcie rozkaza� niespodziewanie, �ebySkrzekpu�ci�Wojtka. Kaza� jednak najpierw dok�adnie zamkn�� drzwi i mie� oko na go�cia, byznowu nie pr�bowa�ucieczki. Skrzekskrupulatnie wype�ni� pierwsz� cz�� polecenia, na wszelkiwypadek tarasuj�c drzwi swoim pot�nym brzuchem, nast�pnie stan�� nieruchomo z rozchylonymi wargami, a szcz�ka pocz�a opada� mu coraz ni�ej, a� w ko�cu kr�lcmokn�� niecierpliwie. � Aten co znowu?! Rozdziawi� si� jak krokodyl!P�az r�bn�� ber�emw oparcie tronu i�uchwa zatrzasn�a si� g�o�no,po czym Skrzekwyjawi� swoje w�tpliwo�ci. Zastanawia� si� mianowicie, kt�re oko mie� ma na ksi�cia, lewe czy prawe. � Co za r�nica? �zdziwi� si� kr�l. �Bo jak prawe,to cozlewym? A jak lewe, toco w takim raziez prawym? Przymkn�� czyjak?� medytowa� opas�y stra�nik. � Nie przymyka�! � rozkaza� kr�l. � Powiedzia�em, �e masz mie� na niego oko i ju�! Wszystkojednokt�re,byle nie umkn��.Racja stanu tego wymaga. Skrzek nie wiedzia�, co to jest stan i nie �mia� pyta�. Jednego si� wszak�e nauczy�: kr�l itak mia� zawsze racj�. Wyci�gn�� wi�c szyj� i �ypa� na Wojtka gro�nie to jednymto drugimokiem. Gdy P�az upewni� si�, �e drzwi s� zamkni�te na cztery spusty, a czujny stra�niknieodst�puje na krokpowierzonegomugo�cia, rzek�tonemznacznie �askawszym, �e skoro ksi��� zostaje d�u�ej,powinien si� rozgo�ci� i czu� si� jak u siebie na zamku. M�j siostrzeniec, kt�ry mia� dot�d do czynienia jedynie z zamkami w drzwiach, zauwa�y� sm�tnie, �e r�nica nie jest taka du�a. Zamki s�u�� do zamykania drzwi, a w tym zamku wszystkie drzwi by�y zamkni�te. � Nie masz na czymsiedzie� � zauwa�y� kr�l zzak�opotaniem � ale na tronie ci� przecie� nie posadz�, wi�c st�j sobie wygodnie. Wojtek sta� wi�c zrezygnowany ze zwieszon� g�ow�, a nad nim stercza� w�saty Skrzek i patrzy� jak pies na �ab�. P�az tymczasemzatar� r�ce, klasn�� trzykrotnie i kaza� prosi� kr�lewn�.Nie up�yn�o p� minutyi na kamiennej posadzce rozleg�ysi� ciche jak kapanie �ez kroki, kt�rym towarzyszy�y westchnienia i poci�ganie nosem. Wojtek uni�s� g�ow� i zerkn�� ukradkiem. Na sali pojawi�a si� jasnow�osa dziewczyna o ciemnych, smutnych oczach. Gdyby Wojtek zna� si� na dziewczynach tak dobrze jak na samochodach, uzna�bypewnie, �e jest �adna, ale on zauwa�y� tylko, �e jest bardzo smutna. Wzdychaj�c pok�oni�a si� rodzicom bez s�owa i troch� za g�o�no jak na kr�lewn� poci�gn�a nosem. Oile dot�dWojtkowi by�o nieweso�o,toteraz poczu�,�e robimu si� ca�kiem smutno. Gdybynie by�ksi�ciem,by�mo�e rozbecza�bysi� jak ma�ych�opiec, kt�ry znalaz� si� daleko od domu. Ksi�ciu jednak nie wypad�o publicznie zalewa� si� �zami. Kopn�� si� wi�c bole�nie w kostk� i zamiast �alu zacz�� odczuwa� z�o��. Kr�l pokr�ci� g�ow�, akorona przetoczy�a si� nadjego czo�emizatrzyma�a na lewymuchu. � Oto i ona � westchn��. � Smutna, a� si� niedobrze robi,jak na ni� spojrze�... Przedstawiamci, ptaszynko,jaktosi� m�wi?... Kandydata dotwojej�apki �tu skierowa� ber�o na Wojtka. � Ksi��� Woj Tek Egejski! Cieszysz si�, m�j ptaszku? � zapyta� z tkliw� nadziej�. Kr�lewna prychn�a niezbyt uprzejmie i wzruszy�a ramionami. Jej ciemne oczy wype�ni�y si� �zami. Nawet nie spojrza�a na Wojtka i wcale si� na jego widok nie ucieszy�a. By�a dwa razy smutniejsza ni� poprzedniego wieczora i czteryrazy smutniejsza ni� minionego ranka. � Wtymw�a�nie s�k, �e smutna � westchn�� kr�l drapi�c si� ber�emwg�ow�. � Je�li cisi� uda, ksi��� � zwr�ci� si� do Wojtka �roz�mieszy� j�, obiecuj� ci p�kr�lestwa! Zastanowi�si� chwil� i doda� ponamy�le,�e b�dzie to oczywi�cie mniejsza po�owa, na co Wojtek odrzek�, �e po�owy s� r�wne, a kr�l zacz�� t�umaczy� po�piesznie, �e ma przecie� rodzin� na utrzymaniu, poza tym �eby ksi��� nie zapomina�, �e opr�cz kr�lestwa otrzyma r�k� kr�lewny. Wojtek naburmuszy� si�. Nie potrzebuj�, mam swoje r�ce � burkn��. Monarchowie wybuchn�li bezd�wi�cznym�miechem, a Skrzek spogl�da�co chwila to na jedno, to na drugie, po czymsamtak�e zarechota�. �mia� si� nie dlatego, �ebys�owa Wojtka go ubawi�y. By�o mu w zasadzie wszystko jedno, co kto m�wi. �mia� si� tylko wtedy kiedy inni wybuchali �miechem. Kucharz zamkowytwierdzi�,�e �miech jest bardzo dobry na trawienie. SzacunekSkrzeka dla kucharza by� wielki jak jego przepastny brzuch: Skrzek szanowa� bowiem wszystko, co mia�o zwi�zek z jedzeniem. Kucharz zamkowy r�wnie� mia� s�abo�� do Skrzeka. Nigdy jeszcze nie spotka� kogo� z takim ogromnym apetytem, a apetyt by� dla kucharza bardzo wa�n� spraw�. Z powodu apetytu zosta�przecie� nadwornymkucharzemasamkr�l podarowa� muz�ot� patelni�. Kr�lewska paraprzygl�da�a si� Wojtkowi �yczliwieijakbyznadziej�. � Czy� on nie jest zabawny?� zwr�ci� si� P�az do c�rki. �mieszka po raz pierwszy zaszczyci�a Wojtka spojrzeniem i zaraz od�a wargi. Wojtek wcale nie wydawa� jej si� zabawny. Mia� takie smutne oczy. � To niech nie ma smutnych! � wykrzykn�� P�az ze z�o�ci�. � Niech ma weso�e, boalbo dolochu wtr�c�, albodo klatki zamkn�! Nie znamnikogo,kogo uda�obysi� w tenspos�brozweseli�. Na Wojtka te� to niepodzia�a�o.Zacisn��z�byi patrzy� na kr�laspode �ba. Repicha chcia�a co� wtr�ci�, ale kr�l stanowczo zabroni� komukolwiek wtr�ca� si� do wtr�cania. Tupn�� nog� zez�o�ci, a� korona zabrz�cza�a mu na g�owie. Kr�lowa nerwowo spru�a kolejny, ledwie zacz�tyrz�dek, a kr�lewna za�ka�a. P�az paln�� ber�em w oparcie tronu. Musia� to by� mocny mebel, skoro wytrzymywa� takie zabiegi. � Im wi�cej dowcipnych w podziemiach, tym bardziej prawdopodobne, �e kto� z nichpowie co��miesznego i zdejmie z nasurok! �mieszkaupiera�a si� jednak, �e uwi�zienidowcipnisiem�wi�samesmutne rzeczy. Kr�l westchn��: � To nic. Jeszcze par� lat i si� przyzwyczaj�...Nagle twarz musi� rozja�ni�a. � A pami�tacie, moje panie, hrabiego Rechota z K�apajdy? Wspaniale przekr�ca� wyrazy. � Tuzwr�ci� si� doc�rki: �Powinna�,ptaszynko,cz�ciej odwiedza� go w lochu. Okaza�o si� jednak, �e hrabia Rechot od dawna ju� nie przekr�ca. Nabawi�si� kokluszu i reumatyzmu. Kr�l P�az zas�pi� si� i nieweso�e my�li opad�y go jak komary. Bardzo na hrabiegoliczy�. Jak�e onsi� przedstawi�?... �Jestemhrabi�... szcz... Przyleci�em do was z ciep�ego kraju, �eby si� oziemi� z po�ow� kr�lestwa. A za c�reczk� dzi�kuj� uprzejmie�. Gdyby nie chodzi�o o dobro rodu i biednych poddanych, P�az p�k�by ze �miechu.C� ztego,kiedyc�rce hrabia si� nie spodoba�.By�rudyichudy. Co on takiego powiedzia�?... Ach, tak. Powiedzia�, �e taki si� ju� urodzi� i �e hrabiemuchudymby� uchudzi. Bardzotowszystkokr�la �mieszy�o inadziwi� si� nie m�g�,�e na twarzy�mieszkinie pojawi�si� nawetcie� u�miechu. Wojtkowi wyda�o si� g�upie, �e tylu niewinnych ludzi gnije w lochu tylko dlatego,�e nie uda�o si� imroz�mieszy�kr�lewny. Gdyzebra� si� na odwag� i powiedzia�tog�o�no, P�az podskoczy�natronie ikorona stoczy�a si� na kolana. Machaj�c ber�em przypomnia� ksi�ciu inne bajki. � A szklan� g�r� pami�tasz?Kwiatrycerstwa po�ama� sobie na niej �odyg�,to znaczy chcia�empowiedzie�, r�ce i nogi. Uwa�asz, �e to m�drzejsze? Wojtek wzruszy� ramionami, co trudno by�o uzna� za wyczerpuj�c� odpowied�. � A rycerze walcz�cy ze smokami?� zapyta� kr�l z przek�sem. M�j siostrzeniec uwa�a�, �e je�li chodzi o smoki, to wszystko by�o w porz�dku. One by�y szkodnikami, a szkodniki nale�y zwalcza�. � Ac� tywiesz osmokach?! � obruszy� si� kr�l. � Powtarzasz same bajki! A co si� sta�onaprawd�?... Smok�wnie ma ju� nawet wogrodachzoologicznych, a ilu rycerzyprzytymwygin�o! � A kr�l trzyma rycerzy jak w zoo! � odci�� si� ksi��� Wojtek. �I c� z tego? � W�adca przyj��tenzarzutzupe�nie spokojnie. � My�lisz, �e by�oby lepiej, gdyby b��dni rycerze, kt�rych goszcz�, mo�na powiedzie�, poroz�azilisi� pobajkachit�ukli copopadnie? Polowali na starsze panie, bo kto� tam jeszcze wierzy w bajki o czarownicach?... Nie, drogiksi���, bajka, w kt�rej bierzesz udzia�, nie jestani lepsza, anigorsza odinnych... Ma tylkojedn� wad�:trwa za d�ugo a ko�ca nie wida�. Wyja�ni�Wojtkowi,�e tylko na poz�r chodzi o to,byroz�mieszy� kr�lewn�. Wgruncie rzeczy�miech zdejmie czar nie tylko z kr�lewskiej rodziny,ale tak�e z biednych poddanych,kt�rzy�yj�wnieodpowiednich warunkach. Mojego siostrze�ca niewiele obchodzi� los kr�lewskich poddanych. Sam przebywa� w nieodpowiednich warunkach. Jego miejsce by�o w domu albo na podw�rku. Kr�lwestchn��ci�ko, akr�lowa podnios�aoczyznadrob�tkiispojrza�a na ksi�cia z wyrzutem. � Widz�, �e niewiele zrozumia�e� z tego, co usi�owa�em ci wyja�ni� � odezwa� si� kr�l z trosk�. By�o to zgodne zprawd�.Wojtek nie chcia� niczego zrozumie�.Marzy� tylko o tym, �ebyznowu znale�� si� w domu. � Nie wypada, �eby� opuszcza� nas przed ko�cem �zawyrokowa� kr�l. � Ta bajka jestprzecie� tak�e otobie. Na dzisiaj dosy�. Podni�s� si� z tronu. � Moje panie � zwr�ci� si� do kobiet � pora na wieczerz�. �Najwy�sza pora, Najja�niejszyPanie �wtr�ci�Skrzekprze�ykaj�c �akomie �lin�. P�az spojrza� na niego surowo. � A c� to za przygadywanie?! � skarci� stra�nika. � Tozpowodudziwnego ssania wbrzuchu � wyja�ni� Skrzek. � Do��tego! Do klatkiznim! � rozkaza� kr�lkieruj�c ber�o na Wojtka. Skrzek nacisn�� jaki� ukrytyw�cianie mechanizmi �elazna klatka osun�a si� z �oskotemwprost na g�ow�ch�opca. Skrzektymczasemprzest�powa�z nogina nog� iwygl�da�ona to,�e trapi� go jakie�w�tpliwo�ci. � Co znowu? � zapyta� P�az niech�tnie. Skrzekzapyta� niepewnie, czydobrze zrozumia�, �e mazwi�niem wej��do klatki. � Jeste� g�upi jak kartofel, Skrzeku! � prychn�� kr�l, a rycerz pomy�la� sm�tnie, �e musi to by� prawda, skoro w�asna matka m�wi�a mu, �e jest tak g�upi,i� nadajesi� tylko po to,bys�u�y� wiernie kr�lowi. Nas�u�bie nie trzeba my�le�. Wystarczyrobi�, co ka��. Do tego, �ebynie my�le�, Skrzek nadawa�si� jak ma�o kto. Przychodzi�omu to zwielk� �atwo�ci�. Kr�l wprawnym ruchem ber�a podwin�� po�y kr�lewskiego p�aszcza i majestatycznym krokiem ruszy� do wyj�cia. Za nim drobnymi kroczkami pospieszy�yRepicha z kr�lewn�.Wproguobejrza� si� i rzuci�przez rami�, �e Skrzek ma odpowiada� za wi�nia w�asn� g�ow�. Gdy za wychodz�cymi zamkn�y si� drzwi, rycerz sprawdzi� starannie, czy klatka jest dok�adnie zamkni�ta i zacz�� zastanawia� si� g�o�no nad powierzonym mu zadaniem,bo nie wszystkowydawa�o musi� jasne. � Mam wi�c za niego odpowiada� g�ow�... � rzek� i na wszelki wypadek powt�rzy� to jeszcze kilka razy. Czy g�ow� znaczy to samo co mow�? Jak to zrobi�? � zastanawia�si� g�o�noispogl�da�ukradkiemnach�opca, a Wojteknie mia� zamiaru u�atwia� mu zadania. Zauwa�y�, �e pr�by wymy�lenia czegokolwiekbardzo Skrzeka os�abiaj� i czeka� cierpliwie. A Skrzekm�czy�si� nie wiedz�c, co ma odpowiada�, na jaki temat i jakimi s�owami. Z wysi�ku zacz�� odczuwa� niepokoj�ce dudnienie w g�owie. � By� rozkaz, to musz� odpowiada�! � stwierdzi� stanowczo inapi��brzuch, a� zbroja zachrz�ci�a, ale niewiele to pomog�o. Wojtkowi natomiast przyszed� do g�owyszcz�liwy pomys�. � Mog� zadawa� pytania � rzuci� od niechcenia. Stra�nikpod�ugimnamy�ledoszed�downiosku, �e nie by�orozkazu, �eby pyta� nie zadawa�, wi�c pytania zadawa� mo�na i Wojtek spyta� niewinnie, czy gdybygo nie by�o na zamku,to czySkrzek musia�byza niego odpowiada�.Po pi�tnastu minutach Skrzek mia� ju� gotow� odpowied�, ale grube krople potu zacz�ymu sp�ywa� po czole. � No tak... � stwierdzi� niepewnie. � Ale przecie� tu jeste�. � Dla pewno�ci wskaza� go palcem. Pokr�ci� przytymniech�tnie obola�� g�ow�. � Czychcia�by�, �ebymnie tu nie by�o? � przebiegle zapyta� ksi��� Wojtek. TymrazemSkrzek odpowiedzia�beznamys�u. O niczymbardziej nie marzy�. Gdybynie ten przyb��da, zamiast stercze� przed klatk�, jad�byw�a�nie kolacj�. Gdyprzymkn�� oczy,brzuch zadudni�pustk�.By�o towyj�tkowo nieprzyjemne. W�wczas Wojtek spyta� go, czyma klucz od klatki. Oczywi�cie, �e ma, przecie� przed chwil� zamyka� �elazne drzwi.Klucz by� zatkni�ty za pas. Ale gdy ksi��� zapyta�, czy m�g�by otworzy� klatk�, Skrzek sta� si� podejrzliwy i nieufny. �ypn�� na wi�nia gro�nie. Jak to, otworzy�? Po co otworzy�?Przecie� by� rozkaz, �ebyzamkn��. A rozkaz, to rozkaz. Wojtek przekona� jednak Skrzeka, �e je�li drzwi otworzy,apotemzamknie, to nietylkonic z�egosi� nie stanie,ale �e rozkaz wykona dwa razy. Do trzech jak do trzech, ale do dw�ch Skrzek liczy� potrafi�. Co mu w�a�ciwie szkodzi dla pewno�ci zamkn�� klatk� po raz drugi? Poczu�, �e z g�odu ogarnia go senno��. Powinien si� czym� zaj��, �eby nie zasn�� na s�u�bie.Nawspomnienie snu zgi�� si�,opar� opr�tyklatki istercza� ca�kiem krzywo. Mo�na powiedzie�, �e wygl�da� na za�amanego. Wojtek tymczasems�czy� mudo ucha, �e je�li zamknie klatk� po raz drugi ioka�e si� ona pusta,to napewno b�dzie m�g� si� przespa�. Skrzeks�ucha�tegow p�nie. Najpierw wydawa�osi� toskomplikowane, a potem do�� proste. We �nie wszystko jest oczywiste, a w p�nie prawie wszystko. �ni�omusi�w tym p�nie,�eWojtka ju�nie ma, a on,Skrzek,�pi sobie s�odko.Ogarn�o goprzyjemneuczucie, owiele przyjemniejsze od tego, co czu� stoj�c na stra�y. Zamknie klatk� i nareszcie b�dzie m�g� zamkn�� oczy. Wydoby� zza pasa klucz i po dw�chnieudanych pr�bachzdo�a�, chwiej�c si� na nogach,wetkn�� go w dziurk�. �ebyzamkn��, trzeba by�o najpierw dok�adnie otworzy�. Klucz obr�ci�si� zni