1214
Szczegóły |
Tytuł |
1214 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
1214 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 1214 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
1214 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
NR ID : b00061
Tytu� : Pan Jowialski
Podtytu�: Komedia w czterech aktach
Autor : Aleksander Fredro
OSOBY
PAN JOWIALSKI
PANI JOWIALSKA, JEGO �ONA
SZAMBELAN JOWIALSKI, ICH SYN
SZAMBELANOWA, JEGO �ONA
HELENA, C�RKA SZAMBELANA Z PIERWSZEGO MA��E�STWA
JANUSZ
LUDMIR
WIKTOR
LOKAJ
RZECZ DZIEJE SI� NA WSI, W DOMU P. JOWIALSKIEGO
G�odnego �o��dka bajk� nie
zabawi�, racj� nie odby�.
And. Maks. Fredro
AKT PIERWSZY
Ogr�d.
SCENA PIERWSZA
Ludmir, Wiktor.
Obadwa w dreliszkowych szpencerach, s�omianych kapeluszach, t�umaczki na plecach. - Ludmir wchodzi na scen�, ogl�daj�c si� na wszystkie strony.
WIKTOR
za scen�
Dok�d! dok�d! - Ja dalej nie id�.
LUDMIR
Jeszcze tylko kilka krok�w, panie kolego; dwadzie�cia, nie wi�cej; tu, pod to drzewo. - Patrz, co za boskie miesce do spoczynku: ch��d, trawnik, strumyk szemrz�cy...
WIKTOR
wchodzi kulej�c, z t�umoczkiem w r�ku
Chmury! G�ry! Ksi�yc! Gwiazdy! - wszystko razem w twojej g�owie, (rzucaj�c t�umoczek i kapelusz pod drzewo) Dobrze mi tak! Bardzo, bardzo dobrze! - Po kiego diab�a mnie by�o wdawa� si� z poet�! Z tym szalonym cz�owiekiem! (k�adzie si� na ziemi ko�o t�umoczka, Ludmir chodzi nuc�c) Kto dobrze wiersze pisze, my�la�em, �e i dobrze w g�owie mie� musi - ale gdzie tam! Co inszego papier, co inszego �wiat, (po kr�tkim milczeniu) �piewaj sobie, �piewaj!
LUDMIR
C� mam robi�?
WIKTOR
Nie s�ysza�e�, com m�wi�?
LUDMIR
S�ysza�em.
WIKTOR
Ja to do ciebie m�wi�em.
LUDMIR
Wiem.
WIKTOR
Przekl�ta flegma!
LUDMIR
Nie flegma, ale cierpliwo��. - Spocony, napi�e� si� nieostro�nie zimnej wody i parali� tkn�� tw�j rozum, ale ja zaczekam - mam nadziej�, �e wr�ci do zdrowia.
WIKTOR
zrywaj�c si� siada
Ja rozum straci�em? ja? - A to mi si� podoba!
LUDMIR
Chwa�a Bogu, �e ci si� co� przecie podoba.
WIKTOR
Ale pewnie nie to, �e, ubrany jak na redut�, w��cz� si� od wsi do wsi. Ale na rozum nigdy za p�no, r�b wi�c sobie, co chcesz, a ja wiem, co zrobi�.
LUDMIR
Na przyk�ad?
WIKTOR
P�jd�, najm� w�zek...
LUDMIR
Z ko�mi czy bez koni?
WIKTOR
Z ko�mi czy os�ami - najm� do pierwszej poczty, a stamt�d poczt� wracam do domu.
LUDMIR
A potem?
WIKTOR
coraz niecierpliwiej
A potem wielkimi literami napisz�...
LUDMIR
Wyrysuj lepiej, bo piszesz niet�go, a rysujesz �adnie.
WIKTOR
Wi�c wyrysuj�, wyrysuj� �okciowymi literami...
LUDMIR
Gotyckimi zapewne, z r�nymi...
WIKTOR
Jakimi b�d�, niezno�ny i przekl�ty poeto - ale jak najwyra�niejszymi: �e szalony, szalony i jeszcze raz szalony, kto si� wdaje ze stworzeniami nazwanymi poety.
LUDMIR
A ten �okciowy - wszak �okciowy?
WIKTOR
S��niowy.
LUDMIR
S��niowy, wyrysowany napis?
WIKTOR
Zostawi� dla dzieci, wnuk�w, prawnuk�w.
LUDMIR
Wi�c chcesz si� �eni�?
WIKTOR
By� mo�e.
LUDMIR
Bo przecie nie zechcesz mie� wnuk�w, prawnuk�w...
WIKTOR
Koniec ko�c�w, wracam do mojego cichego pokoiku, do moich obraz�w, do moich o��wk�w.
LUDMIR
�piewa
Niem�dry, kto �r�d drogi
Z przestrachu traci m�stwo...
WIKTOR
Powiedz mi, po co ja si� w��cz� za tob�?
LUDMIR
Twoja teka, nape�niona rysunkami, za mnie odpowie.
WIKTOR
z przesad�
"Chod� ze mn�, Wiktorze! Udamy si� w od�ogiem le��c� krain�, tam pierwotn� natur� �ledzi� b�dziemy. - Zamki na �nie�nych szczytach Karpat�w, nieme �wiadki przesz�o�ci - ska�y zwieszone, co chwila od wiek�w gro��ce upadkiem - potoki rwi�ce czarne �wierki i kwieciste r�e razem - do nowych dzie� natchn� nas obu. Tam, dalecy �wiata..." Ale gdzie ja mog� sobie przypomnie� te wszystkie s�owa, kt�rymi dnie ca�e jak syrena...
LUDMIR
Tylko nie - "z Dniestru", bardzo prosz�,
WIKTOR
Jak syrena wi�c z Pe�tewy, n�ci�e� mnie do tej nieszcz�snej podr�y. - I zamiast zamk�w, ska�, potok�w, jakiej� dzikiej, okropnej i zachwycaj�cej razem natury, kt�rej nawet wyobra�enia mie� nie mog�em - w��czymy si� od karczmy do karczmy. Tam, podparty na r�ku, s�uchasz godzinami ca�ymi rozmowy ch�op�w, �yd�w, furman�w i ka�esz mi rysowa� jakiego� pijanego mularza, rachuj�cego �yda, rozprawiaj�cego organist�.
LUDMIR
Ach, organista, organista! ten wart milijona, ten ci� unie�miertelni - uda� ci si� doskonale! Tylko trzeba, aby� go troch� poprawi� - podbr�dek za du�y. Wyborny, wyborny organista! poka� no go.
WIKTOR
Daj mi �wi�ty pok�j! Wolisz ty pokaza� salceson i wino.
LUDMIR
Aha! ot� i s�owo zagadki - pan g�odny, pan z�ego humoru. Zaraz panu s�u�y� b�d�. (dostaj�c) Ale to jednak zaka�a dla sztuk pi�knych, �e wy, p�zlikowi i o��wkowi panowie, tak jeste�cie chciwi tego materyjalnego pokarmu.
WIKTOR
A wy, ka�amarzowi i pi�rowi, tylko powietrzem �yjecie! tylko natchnieniem muzy! Uderz wi�c w z�oty bardon, wnie� pie�ni wieszcze - niech kamyki ta�cuj�, drzewa p�acz�, a ja tymczasem je�� b�d�.
Czas jaki� milczenie.
Powiedz mi, m�j kochany Ludmirze...
LUDMIR
Oho! "kochany Ludmirze". - Salceson skutkowa�.
WIKTOR
�art na stron� - powiedz mi, czego ty si� dobrego spodziewasz w twoich brudnych karczmach? Czego ty szukasz mi�dzy prostym ludem?
LUDMIR
Prostego rozumu.
WIKTOR
Pi�kny rozum! Pij� i po pijanemu baj�.
LUDMIR
Jedz jeszcze, jedz, kochany Wiktorze, bo z twojej uwagi miarkuj�, �e� jeszcze diable g�odny. - Ka�dy nasz spoczynek, ka�dy nocleg w karczmie, nie by��e godnym opisania?
WIKTOR
Szkoda pi�ra!
LUDMIR
Ach, kiedy te� ju� zejdziemy z tych woskowanych posadzek, na kt�rych ci�gle kr�cimy si� i kr�cimy a� do nudz�cego zawrotu g�owy. - Znajdziesz, b�d� pewny, mi�dzy prostym ludem: rozs�dek, dowcip, przenikliwo��, przebieg�o��, lecz inaczej wyra�one; mo�e za ostro, ale za to i lepiej. Tam wszystko w�a�ciwe nosi nazwisko: kmotr zowie si� kmotrem, a �otr �otrem; tam w ka�dym wyrazie jest my�l, dobra czy z�a, ale jest. Nie tak jak w naszych salonach - kwiaty na kwiaty sypi�, a dmuchniej, nie ma nic, zupe�nie nic. Dlatego te� i my autorowie wolemy trzyma� si� kwiecistych nico�ci - �atwiej stroi� ni� tworzy�. - Ty wina pi� nie b�dziesz?
WIKTOR
Dlaczego nie b�d� pi�?
LUDMIR
wypiwszy
My�la�em, �e nie b�dziesz - dla z�ego humoru; nic tak nie szkodzi jak wino na ��� wzburzon�.
WIKTOR
Dolej�e!
LUDMIR
Jak te Van-Dyki pij�! - Oddaj�e mi szklaneczk�.
WIKTOR
Dopiero� wypi�,
LUDMIR
Ot�... co� mia�em m�wi�... (pije) Razem wydamy opis naszej podr�y; do ka�dego rozdzia�u ty do��czysz rycin�.
WIKTOR
Ot� to! to rzecz ca�a. - Chcia� rycin do swoich ba�ni i pokaza� mi gruszki na wierzbie. A ja, ja g�upi, da�em si� uwie�� jakimi� zamkami.
LUDMIR
Po cz�ci prawda... ale i w Karpatach b�dziemy.
WIKTOR
Jakbym tam ju� by�,
LUDMIR
Mo�e uda nam si� spotka� z Szandorem.
WIKTOR
Z co za Szandorem?
LUDMIR
No, z Szandorem, romantycznym hersztem rozb�jnik�w, o kt�rym rozpowiadaj� cuda z�ego i dobrego razem.
WIKTOR
Nie ciekawym pozna� pana Szandora.
LUDMIR
Przekonasz si�, �e jest mn�stwo najpi�kniejszych widok�w, godnych twojego p�zla.
WIKTOR
I mnie by�o by� tak �lepym! Mnie by�o jemu wierzy�! Mnie o g�odzie i ch�odzie w��czy� si� dla jego rycin!
LUDMIR
z udanym zachwyceniem
Patrz, i tu - nie boski�e to widok? Ten dom w kwiatach - ta rzeka - drzewa - dalej wioska - w g��bi sine Karpaty...
WIKTOR
W samej rzeczy - pi�kny widok; i �wiat�o - jak �adnie pada na te �wierki...
LUDMIR
kl�kaj�c
Mam ci s�u�y� za stolik? Po�� tek� na mojej g�owie.
WIKTOR
chwyta t�umoczek, potem rzuca
Nie, nie, znowu mnie chcesz zba�amuci�.
LUDMIR
z udanym zachwyceniem
To �wiat�o! to �wiat�o! A ten cie�! Ach, jestem w zachwyceniu!
WIKTOR
A ja nie. - I r�b, co chcesz, ja wracam do domu.
LUDMIR
prosz�c
Wiktorze, zosta�.
WIKTOR
Nie mog�.
LUDMIR
Wiktorku.
WIKTOR
Ledwie post�pi� zdo�am.
LUDMIR
Wiktoreczku! Van-Dyku! Rubensie!
WIKTOR
Daremne gadanie.
LUDMIR
wstaj�c
Niech�e ci� kaci porw�, przekl�ty bazgraczu! Ale przynajmniej przyrzekasz, �e zastan� rysunki wyko�czone?
WIKTOR
Ja bazgracz?
LUDMIR
Nie, nie. - Ty wiesz, �e jeste� m�j Van-Dyk, Salvator Rosa.
WIKTOR
Van-Dyk i Salvator Rosa - co ten plecie!
LUDMIR
B�d� rysunki?
WIKTOR
B�d�, b�d�. Adieu!
LUDMIR
Bywaj�e zdr�w, najupartszy cz�owieku, jakiego kiedy bogowie na ten pad� p�aczu w nieprzeb�aganym gniewie wyrzuci�y.
WIKTOR
odchodz�c
Dobrze, dobrze.
LUDMIR
wo�aj�c za nim
A organi�cie popraw podbr�dek. Pami�taj.
WIKTOR
za scen�
Pami�tam, pami�tam,
SCENA DRUGA
LUDMIR
sam
Poszed� - szkoda! Za ostro z miesca go za�y�em; wielka dla mnie strata, (siadaj�c) Tak, od dzi� dnia porzucam z�ocone komnaty, przenosz� si� pod skromne strzechy; tam jeszcze cz�owiek jest przejrzystym. Ukszta�cenie za g�stym ju� werniksem przeci�gn�o wy�sze towarzystwa. Wszystkie charaktery jedn� powierzchowno�� wzi�y; nie ma wydatnych zarys�w. Co �wiat powie, to jest teraz dusz� powszechn�. Sk�piec dawniej w przenicowanej chodzi� sukni, trzyma� r�ce w kieszeni. Teraz sknera skner� tylko w k�cie; troskliwo�� o mniemanie przemog�a mi�o�� z�ota, i ubogiego hojnie obdarzy, byle �wiat o tym wiedzia�. - Zazdrosny gryzie wargi i milczy, tch�rz mundur przywdziewa, tyran si� pie�ci - s�owem, wszystko zlewa si� w kszta�ty przyzwoito�ci. W ka�dym cz�owieku dwie osoby; sceny musia�yby by� zawsze podw�jne, jak medale mie� dwie strony. - Komedyja Moliera koniec wzi�a. - Ale jaka� para tu si� zbli�a... Wybaczcie, pods�uchywa� musz�; jeszcze mi kilka rozdzia��w trzeba. - Udam �pi�cego.
SCENA TRZECIA
Szambelanowa, Janusz, Ludmir.
JANUSZ
Helena kocha mnie, me ma w�tpienia. I dlaczeg�by nie mia�a kocha�? - Jestem dobrze urodzony, jestem m�ody, przystojny, rozumny i mam wie�, jakiej daleko poszuka�.
LUDMIR
na stronie
Ten, widz�, chce zbija� moje rozumowanie.
JANUSZ
Nie rozumiem zatem tej zw�oki, kt�rej ��da, i to ju� po raz trzeci.
SZAMBELANOWA
m�wi powoli, ale decyduj�co zawsze
Ja bardzo dobrze rozumiem; ale te wszystkie wykr�ty na nic si� nie przydadz�. P�jdzie za wa�pana, ja za to r�cz�. - I ju� dawno by�aby pani Januszow�, gdyby nie przeciwno�ci, kt�re ja tylko jedna zwalczy� jestem zdoln� i kt�re zwalcz�.
Za�ywa tabaczk� czasami.
JANUSZ
W r�ku pani szambelanowej szcz�cie moje.
SZAMBELANOWA
W ca�ej rodzinie Jowialskich za grosz rozs�dku, to jest rzecz� dowiedzion�. I lubo mi nie chc� wierzy�, ja im zawsze powtarzam; bo ja ka�demu prawd� lubi� powiedzie�, powoli, grzecznie i wyra�nie. - Stary Jowialski nie pyta si�, co si� dzieje, jak si� dzieje w domu, byle tylko mia� kogo, co by s�ucha� jego przys�owi�w, bajek i dykteryjek. W jego r�ku jednak maj�tek. C`est la chose.
JANUSZ
Bardzo mnie lubi.
SZAMBELANOWA
Co on lubi! Jeste� weso�y, siadaj; jeste� smutny, id� za drzwi. - Stara za� Jowialska jest to tylko cie� swojego najukocha�szego ma��onka; na nic nie ma ju� czucia i my�li, tylko na dowcipne s�owa swojego bo�yszcza, z kt�rych �mieje si� od lat pi�dziesi�ciu po dziesi�� godzin na dzie�. C`est une misere!
LUDMIR
na stronie
Ho, ho! tu s� charaktery.
SZAMBELANOWA
M�j m�� - dobre stworzenie: ciel�, g�upkowaty, bez �adnego zdania, i dlatego posz�am za niego po nieszcz�liwym przypadku mojego pierwszego m�a, �p. jenera�-majora Tuza. Nie wiem, czy s�ysza�e� o przypadku, jakim uton��? Vous savez?
JANUSZ
S�ysza�em, s�ysza�em, mo�cia dobrodziejko.
SZAMBELANOWA
M�j m�� wi�c tera�niejszy, kt�rego paniczem w domu zowi�, lubo ma lat piedziesi�t, nie ma �adnego zdania. U niego wszystko: dobrze, bardzo dobrze - byle nie trudni� si� niczym, jak tylko swoimi ptaszkami, byle jad� dobrze, spa� jeszcze lepiej. To jest cz�owiek nie do obudzenia, jak worek grysu. H�las!
JANUSZ
Powiedzia� mi wczoraj, �e bardzo b�dzie szcz�liwy mie� za zi�cia tak rozumnego cz�owieka.
SZAMBELANOWA
Trzy razy w godzinie powie czarno, bia�o i znowu czarno, a nawet nie wie, �e zmieni� zdanie. Mon Dieu!
JANUSZ
Zatem robi, co wa�pani dobrodziejka rozka�e.
SZAMBELANOWA
Robi, co ka��, nie ma w�tpienia, bo robi� musi: ale za chwil� zrobi tak�e, co mu jego strzelec ka�e. Szczerze wa�panu powiadam, �e na wotyw� dam, jak si� raz z tego domu wydob�d�. Co jednak pr�dzej nast�pi� nie mo�e, a� Helena za m�� p�jdzie; gdy� stary Jowialski, kt�ry bez licznego towarzystwa obej�� si� nie mo�e, przy naszym �lubie, wie� nam wypuszczaj�c, po�o�y� warunek, i� p�ty przy nim mieszka� b�dziemy, p�ki Helena za m�� nie p�jdzie. Vous figurez-vous?
JANUSZ
A natenczas?...
SZAMBELANOWA
Ona z m�em tu bawi� b�dzie. Ale trzeba powiedzie�, ni do dziada, ni do ojca podobna. Dobre dziecko moja pasierbica, lecz ma swoj� wol� i uporek, a ja tego nie lubi�. Przy tym g��wka troch� romansami i poezyjami zawr�cona. I do tego, panie Januszu, nale�a�oby si� troch� stosowa�. Je vous prie.
JANUSZ
Maj�c dobr� wie�, mam by� romansowym?
SZAMBELANOWA
Zda�oby si�,
LUDMIR
na stronie
Romansowa! Co za pole!
SZAMBELANOWA
Helena chcia�aby jakiego� sm�tnego wielbiciela, trawi�cego nocy �r�d grobowc�w. La!
JANUSZ
Na to si� nie pisz�.
SZAMBELANOWA
Jaka� tajemna t�sknota, skargi na niesprawiedliwo�� ludzi, a nawet mo�e i lekka zgryzota sumienia, jak to si� dowiedzia�am przypadkiem z jej dziennika, nie zaszkodzi�yby wcale.
LUDMIR
na stronie
Jaromir, Alp, Lara - rozumiem.
JANUSZ
To by� nie mo�e! Ja jestem uczciwym dziedzicem i honorowym deputatem. - Ale zdaje mi si�, �e ju� czas b�dzie na �niadanie.
SZAMBELANOWA
W samej rzeczy, chod�my.
JANUSZ
S�u�� pani. (postrzegaj�c Ludmira) A!...
SZAMBELANOWA
przestraszona
A! - Co? �aba?
JANUSZ
Nie; jaki� pan Sans-fa�ons spi sobie pod drzewem.
SZAMBELANOWA
Komu� ma spa�, je�eli nie sobie? Voyons!
JANUSZ
Ale tu, w ogrodzie?
SZAMBELANOWA
Jaki� w�drownik.
JANUSZ
I butelka pr�na w krzaku - spi� si� wi�c obywatel.
SZAMBELANOWA
Niech�e si� wy�pi.
JANUSZ
Trzeba by mu jak� sztuczk� sp�ata�.
SZAMBELANOWA
Ach, znowu! Allons!
Janusz Trzeba si� bawi� - pan Jowialski cieszy� si� b�dzie.
SZAMBELANOWA
Tym si� Helenie nie podobasz.
JANUSZ
Dlaczego, dlaczego? Byle co rozumnego; zaraz... co mu tu zrobi�?... �ebym mia� k�aki i papier... Albo... wod� go obleje
SZAMBELANOWA
Na to nie pozwol�. C`est malhonnete.
JANUSZ
Albo... hm, hm... ju� wiem - ka�� go przenie�� do pa�acu
SZAMBELANOWA
A to po co?
JANUSZ
Widzia�em podobn� komedyj�... Wybornie!... �mia� si� b�dziemy dzie� ca�y.
SZAMBELANOWA
Mnie si� to nie podoba. C`est ordinaire.
JANUSZ
B�d� pani dobrodziejka �askawa nie wzbrania� niewinnej zabawy; wszak�e sama m�wi�a�, �e musz� stara� si� o �ask� pana Jowialskiego?
SZAMBELANOWA
Nareszcie - r�b co chcesz. Ale c`est n� rien`!
JANUSZ
Wszystko dobrze b�dzie, ja r�cz�. Ka�� go przenie��, przebra� w nasze teatralne suknie, wm�wimy w niego, �e jest... �e jest... No, o tym naradzimy si� wszyscy, tylko najpierw przenie�� go trzeba. Zaraz z lud�mi wr�c� po niego - s�u�� pani. Wyborna my�l! I Helen� to zabawi, (odchodz�c) Rozumny cz�owiek z wszystkiego korzysta� umie.
SCENA CZWARTA
Ludmir
sam
O, Bo�e! czym�e zas�u�y�em na dobrodziejstw tyle! Mi�dzy jakich�e ludzi wiedziesz mnie �askawie! Jaki� pan Jowialski - co to za nieoszacowana figura by� musi, i jego �ona tak�e dobra, i jego syn, i ten pan Janusz, co ma rozum i wie�, tak�e niez�y... Macocha jenera�owa i pasierbica romansowa. - Skarby! Ach, skarby! I ja? ja mam zosta� celem ich zabawy? Ach, dobrze, dobrze, b�d�, z duszy serca. I pod st� wlez�, je�eli ka�ecie, bylem z wami dzie� jeden przep�dzi�. Niech mnie nios�, niech przebior� - spa� b�d� jak zabity.
K�adzie si� pod drzewem.
ODMIANA SCENY
Pok�j z dwojgiem drzwi w g��bi; jedne do pokoju Pana Jowialskiego, drugie od wchodu; dwoje drzwi bocznych. Okno po lewej stronie od aktor�w.
SCENA PI�TA
Helena
sama
Trzy dni do namy�lenia - trzy dni do namy�lenia! Biada, biada tej, co tego czasu potrzebuje, kt�rej serce nie uderza rado�nie do chwili, gdzie b�dzie mog�o powiedzie� dusz� ukochanemu: jestem twoj�, twoj� na zawsze! - Janusza mam zosta� �on�, on moim m�em, on po�ow� duszy mojej! On, on, kt�rego umys� nigdy si� nad poziom wznie�� nie zdo�a! kt�remu zamkni�ty �wiat idea��w! kt�ry zniewa�a czyst� mi�o��, �ci�gaj�c j� ze stref g�rnych w zmys�owo�ci obj�cie! - Ach, Heleno! takie� to przeznaczenie twoje? Nie znajd�� twe uczucia odd�wi�ku nigdzie? Wsz�dzie�e zimny tylko rozs�dek odwzajemnia� b�dzie gor�ce u�ciski wyobra�ni twojej?
po kr�tkim milczeniu
Nie, nie �wietnego nadobno�ci� kszta�tu, nie �wietnego urodzeniem i maj�tkiem, nie - nie takiego pragn�. Duszy dusza moja szuka. Im bardziej �wiat go odtr�ci, tym porywczej wyci�gn� ku niemu zbawienn� r�k�, tym czulej do serca przycisn�. Ach, �wiatem natenczas, ca�ym �wiatem ja mu si�
stan�!
po kr�tkim milczeniu
Ale wszystko to marzenie, zimni ludzie szale�stwem je zowi�. We wszystkim szala rozs�dnej rozwagi by� musi. Wsz�dzie wytarte koleje; tymi post�puj niewolniczo albo sam� zostaniesz, sam� na ogromnej �wiata przestrzeni!
SCENA SZ�STA
Helena, Szambelan.
SZAMBELAN
wychodzi, nuc�c i podskakuj�c; samotrzask w r�ku
Patrz, Helusiu! to mi samotrzask - po dwa ptaszki na raz �apa� b�dzie.
HELENA
ca�uj�c go w r�k�
Kochany ojcze, chcia�abym z tob� pom�wi�, zaci�gn�� twojej rady wzgl�dem pana Janusza.
SZAMBELAN
Dobrze, moje dzieci�, bardzo dobrze.
HELENA
Sama nie wiem, co mam robi�. Chcia�abym stosowa� si� ile mo�no�ci do �wiata, w kt�rym �yjemy, a z drugiej strony tam gdzie idzie o szcz�cie lub nieszcz�cie ca�ego mojego �ycia...
SZAMBELAN
spuszczaj�c samotrzask; na ha�as wzdrygn�a si� Helena
Trzask! - ju� w klatce; jak iskra!
HELENA
S�uchaj mnie, ojcze; ja nie mog�, jak tylko...
SZAMBELAN
Zaraz, zaraz, tylko samotrzask zastawi�; zaraz wr�c�, na jednej nodze - interesa przed wszystkim.
Wybiega, nuc�c.
HELENA
sama
O, nieba! jak�e jestem sama! Jednak z nim tylko jednym mog� m�wi� - przynajmniej czasem mnie s�ucha i pojmuje; przyznaje, �e s�uszne moje ��dania. - Macocha od niejakiego� czasu prawdziw� sta�a si� macoch� - bylem si� jej tylko z domu umkn�a! Ach, biedna Heleno!
SZAMBELAN
[wchodz�c,] do Heleny
Jestem, s�ucham, (do siebie, nawiasem) Pe�no szczyg��w i dzwoniec si� odzywa�, (do Heleny) Ale c� to znaczy, �e jeste� sama? Gdzie� niewolnik twoich wdzi�k�w?
HELENA
Ach, niewolnik moich wdzi�k�w!
SZAMBELAN
Jakie� bardzo kwa�ne "ach".
HELENA
Nienajs�odsze, kochany ojcze.
SZAMBELAN
Nie kochasz go, to nie id� za niego, i kwita. Ja, ojciec, ja ci to powiadam; r�b, co chcesz.
HELENA
Wszak�e wczoraj inaczej m�wi�e�.
SZAMBELAN
Inaczej?
HELENA
Kiedy matka wzbrania�a i tych trzech dni mizernych zw�oki, o kt�re b�aga�am.
SZAMBELAN
Prawda. Moja �ona �yczy sobie, aby� posz�a za Janusza.
HELENA
A wi�c?...
SZAMBELAN
A wi�c?...
HELENA
C� b�dzie?
SZAMBELAN
Czeg� ty chcesz?
HELENA
Rady, rady, kochany ojcze!
SZAMBELAN
Mojej rady? Dobrze, bardzo dobrze; niech�e pierwej s�ysz�, co ty my�lisz.
HELENA
Ja my�l�, �e mam lat dwadzie�cia.
SZAMBELAN
Za to r�czy� mog�.
HELENA
�e stosuj�c si� do poziomych ustaw spo�ecze�stwa, czas i�� za m��.
SZAMBELAN
Zgadzam si� z tob� zupe�nie w tej mierze.
HELENA
Im starsz� b�d�, tym mniej b�d� mia�a w czym wybiera�. Tak gruby, ci�ki rozs�dek do mnie przemawia.
SZAMBELAN
Wi�c rada moja - id� za Janusza.
HELENA
Ale z drugiej strony, i�� za m�� nie kochaj�c - rzecz okropna.
SZAMBELAN
Zapewne; dobra uwaga.
HELENA
Janusza kocha� nie mog�.
SZAMBELAN
Ani troch�?
HELENA
Ani troch�.
SZAMBELAN
C� masz przeciw niemu?
HELENA
Nic za nim.
SZAMBELAN
Przecie?
HELENA
Nie kocham go, wi�cej nic.
SZAMBELAN
Cz�owiek weso�y.
HELENA
A� nadto.
SZAMBELAN
Nadto?
HELENA
Przynajmniej jego weso�o�� jest tak pozioma, tak plastyczna, �e nie mo�e wla� w dusz� zdroju cichego zadowolnienia.
SZAMBELAN
Tego niekoniecznie rozumiem.
HELENA
Jest cz�sto p�askim trefnisiem.
SZAMBELAN
P�askim? No, ale przez to mo�e by� dobrym m�em.
HELENA
Jak dla kt�rej.
SZAMBELAN
Ma pi�kny maj�tek.
HELENA
Tyle te� wszystkiego.
SZAMBELAN
Rozum.
HELENA
�adnego.
SZAMBELAN
On sam powiada.
HELENA
�adnego - za to r�cz�.
SZAMBELAN
Jednak zawsze u�miejemy si� do rozpuku. Ale jak tylko ci si� nie podoba, nie id� za niego! Nie ma co gada�; odpraw go, ja ci radz�.
HELENA
Ach, wi�c piek�o domowe ci�gle trwa� b�dzie, bo matka nie tak �atwo odst�pi swojego zamiaru. Dziadunia, ciebie i mnie nieustannie dr�czy� b�dzie.
SZAMBELAN
Wiesz co, Helusiu, id� za Janusza - taka moja rada!
HELENA
Mnie si� zdaje, �e najlepiej b�dzie zwleka�, ile mo�no�ci. - Nie uczyni� mu �adnej nadziei, ale te� i wzbrania� jej nie my�l�. A tymczasem, kto wie - mo�e nast�pi jaka zbawienna odmiana.
SZAMBELAN
Ot� tak b�dzie najlepiej. B�dziemy zwleka�, a potem zobaczymy; taka moja rada!
SCENA SI�DMA
Pan Jowialski, Pani Jowialska, Helena, Szambelan.
Pan Jowialski, siwy staruszek, ale rumiany i �wawy, r�wnie jak i Pani Jowialska, kt�ra bardzo wyprostowana drepci chodz�c. Oboje ze staro�wiecka troch� ubrani, zw�aszcza Pani Jowialska.
PAN JOWIALSKI
w drzwiach, do �ony
Co si� odwlecze, to nie uciecze.
PANI JOWIALSKA
U jegomo�ci zawsze jeszcze figle w g�owie.
P. JOWIALSKI
O, nie uciecze, r�cz� jejmo�ci. I stary odm�odnieje, jak sobie podleje.
P. JOWIALSKA
Co te� to jegomo�� wygaduje! M�j mi�y Bo�e, gdzie te� to my�le� o tym.
P. JOWIALSKI
W starym piecu diabe� pali, jak m�wi przys�owie...
P. JOWIALSKA
siadaj�c
Oj, figle, figle!
Dobywa z torbeczki po�czoszk�, wk�ada okulary i zaczyna robot�. Zawsze bardzo wyprostowana.
P. JOWIALSKI
Szambelan i Helena ca�uj� w r�ce Jowialskich.
Dzie� dobry, panie Janie; jak si� masz, Helusiu. C� tam s�ycha�?
HELENA
Nic, kochany dziaduniu.
P. JOWIALSKI
Nic - to zbytku nie ma.
SZAMBELAN
Radzili�my troch�.
P. JOWIALSKI
Gdy szukasz rady, strze� si� zdrady.
HELENA
Mi�dzy mn� a ojcem tego l�ka� si� nie mo�na.
P. JOWIALSKI
Zapewne, zapewne, ale przez to przys�owie dobre. I o czym�e by�a rada?
SZAMBELAN
O tym, czy ma i�� za Janusza, czy nie i��.
P. JOWIALSKI
Na czym�e stan�o? Bo - koniec dzie�o chwali.
SZAMBELAN
Jeszcze na niczym - podobno, wszak prawda?
HELENA
Na niczym.
SZAMBELAN
Nie do�� jeszcze zna, jak powiada, swojego czciciela.
P. JOWIALSKI
Zjesz beczk� soli, nim poznasz do woli.
HELENA
W�a�nie dlatego waham si� jeszcze i prosi�am o trzy dni do, namy�lenia si�; a je�eli dziadunio dobrodziej b�dzie �askaw, to mi jeszcze na tydzie� zezwoli.
P. JOWIALSKI
Ja nie mam nic przeciwko temu, ale nadto d�ugo nie przewlekaj, moja panno, bo to - czas p�aci, czas traci.
HELENA
Wiem ja to dobrze.
P. JOWIALSKI
A Je�eli si� ogl�dasz na to, �e jaki mo�e lepszy trafi si� zalotnik - rzecz niepewna. Lepszy wr�bel w gar�ci ni� kanarek na powietrzu.
HELENA
Ja te� zupe�nie pana Janusza nie odprawiam, o zw�ok� tylko prosz�.
P. JOWIALSKI
Jak czasem przebieranie na z�e wychodzi, nauczy ma�a bajeczka o osio�ku - znacie j�?
WSZYSCY
Znamy.
P. JOWIALSKI
'Wiec s�uchajcie:
Osio�kowi w ��oby dano,
W jeden owies, w drugi siano.
Uchem strzy�e, g�ow� kr�ci,
I to pachnie, i to n�ci.
Od kt�rego� teraz zacznie,
Aby sobie podje�� smacznie?
Trudny wyb�r, trudna zgoda -
Chwyci siano, owsa szkoda,
Chwyci owies, �al mu siana.
I tak stoi a� do rana,
A od rana do wieczora;
A� nareszcie przysz�a pora,
�e o�lina po�r�d jad�a -
Z g�odu pad�a.
P. Jowialska, zdj�wszy okulary, s�ucha�a z wielk� uwag�, jak to za ka�d� bajk� - i �mieje si� zawsze mocno, ale cicho.
P. JOWIALSKA
Bodaj jegomo�ci! Co te� to zawsze u�mia� si� trzeba! O, dlaboga! (k�ad�c okulary) Figle! figle!
Pani Jowialskiej wykrzykniki i pochwa�y nic nie przerywaj�, albo bardzo ma�o, tocz�c� si� rozmow�.
HELENA
Jednak, kochany dziaduniu dobrodzieju, lepiej nie mie� m�a, jak mie� niedobrego.
P. JOWIALSKI
To nie dowiedzione. - Lepszy rydz ni� nic.
HELENA
Nie chcia�abym matki obra�a�, a i o moj� spokojno��, o moje szcz�cie idzie mi tak�e niema�o.
P. JOWIALSKI
Mi�dzy m�otem a kowad�em.
HELENA
Mo�e te� i matka...
P. JOWIALSKI
sens ko�cz�c
Nie b�dzie tak uparta. O, tak! - Im kot starszy, tym ogon twardszy.
HELENA
ca�uj�c w r�k�
Mog� zatem mie� nadziej�, �e dziadunio dobrodziej b�dziesz mnie broni� przeciw niecierpliwej natarczywo�ci pana Janusza.
SCENA �SMA
Pan Jowialski, Pani Jowialska, Szambelan, Helena, Szambelanowa.
SZAMBELANOWA
zastanowiwszy si� w drzwiach
O, tak! najlepiej. S�uchaj tylko jegomo�� panny Heleny, a dobrze wyjdziemy. - Rozs�dne szcz�cie w domowym zaciszu, przy �lachetnym, gospodarnym m�u, za ma�o dla jejmo�� panny, kt�ra pod nieba lata, kiedy po ziemi chodzi� trzeba. - Broni� przeciw panu Januszowi! Vous figurez-yous? - Dzi�kowa�, dzi�kowa� Bogu powinna�, �e on chce ciebie za�lubi�! Bo c� mu zarzuci�? M�ody, przystojny, ma wie� o trzech folwarkach...
P. JOWIALSKI
kt�ry kilka razy stara� si� przyj�� do s�owa
Ale�, pani synowo, tylko s�uchaj: M�drej g�owie do�� na s�owie...
SZAMBELANOWA
do m�a
I ty, ty zamiast c�rce prawd� powiedzie�, zamiast rzecz wystawi�, jak jest w istocie, potakujesz tylko wszystkiemu. C`est mal!
SZAMBELAN
Moja Basiu, wszak jegomo�� by� �wiadkiem...
SZAMBELANOWA
O, ja wiem, co si� �wi�ci, wiem bardzo dobrze...
P. JOWIALSKI
Czy nie mog�...
SZAMBELANOWA
Bylem powiedzia�a; bia�o, ca�y dom krzyczy jak wrony: (udaj�c) czarno! czarno!
P. JOWIALSKA
bior�c za r�k� syna i synow�
Za pozwoleniem - jedno s��wko, par� wierszyk�w:
K��dk� m�� �onie przywi�z� na wi�zanie.
- K��dka? Co za my�l! na c� to, kochanie?
- U�yj jej, jak chcesz, w jakim b�d� sposobie,
Byle� u�y�a, ja zawsze zarobi�.
P. JOWIALSKI
Dla Boga najs�odszego! co te� ten jegomo�� nie wygaduje!
SZAMBELANOWA
Dobrze, pi�knie! Rozumiem - k��dk� dla mnie. C`est bien. (do m�a) I ty cierpisz, aby mnie zniewa�ano do tego stopnia! - Ale daremna praca, ust mi nie zamkniecie i na dziesi�� k��dek. (do m�a) Wa�pan jeste� pantofel, (do Jowialskiego) A jegomo�ci o nic w �wiecie nie idzie, tylko o sposobno�� umieszczenia swoich przys�owi�w, kt�re mi ju� ko�kiem w gardle...
P. JOWIALSKI
Ko�ci� w gardle - m�wi Knapijusz, nie ko�kiem.
HELENA
Ja tylko prosz� matki, aby tak lekce nie wa�y�a szcz�cia mojego. Pan Janusz m�ody - prawda; ale� m�odo�� nie jest r�kojmi� szcz�cia dla �ony.
P. JOWIALSKI
Stary, ale jary - lepszy czasem od m�okosa.
HELENA
Przystojny? - to do gustu.
P. JOWIALSKI
De gustibus non disputandum.
HELENA
Ma maj�tek - nie przecz�. Ale ja nie dbam o z�oto; czyst� tylko mi�o��, niezawis�� od pod�ej rachuby, szacowa� mog�.
P. JOWIALSKI
Mi�o�� bez pieni�dzy, wrota do n�dzy.
SZAMBELANOWA
Ot� to jegomo�� dobrze powiedzia�! Tres bien!
P. JOWIALSKI
Je�li moje zdanie, dobrze m�wisz, Janie.
HELENA
Nareszcie, ja si� nie sprzeciwiam - ale dlaczego tak spieszy�?
P. JOWIALSKI
Co nagle, to po diable.
SZAMBELANOWA
Nagle, moja panno? Wiele� jeszcze miesi�cy, wiele lat jeszcze wzdycha� ma u n�g srogiej wiejskiej Dulcynei cz�owiek rozumny, kt�ry bywa� w �wiecie...
P. JOWIALSKI
Bywa� Janek u dworu, wie, jak w piecu pal�.
HELENA
Ale�, kochana matko, to jest krok stanowczy; �atwo s�owo wym�wi�, ale co potem?
P. JOWIALSKI
Dobrze m�wisz, Helusiu. S��wko wyleci wr�blem, a wr�ci si� wo�em - jak uczy przys�owie.
SZAMBELANOWA
Przy najwi�kszej cierpliwo�ci trudno wytrzyma� i na szale�stwie trzeba b�dzie sko�czy�, (do m�a) Odezwiej�e si� wa�pan przecie - czego stoisz?
P. JOWIALSKI
Jak na niemieckim kazaniu, jak m�wi...
SZAMBELANOWA
A daj�e te� mi jegomo�� �wi�ty pok�j z tymi przys�owiami bez ko�ca.
P. JOWIALSKI
uradowany
Prawda, �e ich umiem bez ko�ca?
SZAMBELANOWA
Prawdziwie, trzeba wierzy�, �e Pan B�g spu�ci� jaki� sza� na ca�� familij� Jowialskich.
P. JOWIALSKA
Oho! Pani synowo.
SZAMBELANOWA
I ojciec, i matka, i syn, i wnuczka - za grosz rozs�dku! Bo lubi� prawd� powiedzie�, powoli, grzecznie i wyra�nie: za grosz, za grosz - rozs�dku.
P. JOWIALSKI
Powiem ci bajeczk�...
SZAMBELANOWA
odsuwaj�c r�k�
A ja powiem przys�owie: Nie siej... wiecie co? - sami schodz�!
Odchodzi.
SCENA DZIEWI�TA
Pan Jowialski, Pani Jowialska, Helena, Szambelan.
P. JOWIALSKI
wo�aj�c za Szambelanow�
Pewnie, �e wiem, adagium Knapijusza; Nie siej g�upich, sami schodz�.
P. JOWIALSKA
zdejmuj�c okulary
O, o! co te� to gada! Wszyscy�my niby g�upi, prosz� jegomo�ci! Co to za niedobra niewiasta! Wszyscy!... Hm!... Ja, jak ja; nasz pan syn - no, nie ma co m�wi�, ale Helusia i jegomo��! I jegomo��!... Co to za niewstrzemi�liwy j�zyk!
P. JOWIALSKI
A zawsze - powoli, a do woli. Zupe�nie takiego mia�em sz�apaka - cz�sto bra� na kie� i je�d�ca unosi�, ale zawsze st�pi�, zawsze st�pi�, noga za nog�.
SZAMBELAN
Basia jest niegrzeczna.
P. JOWIALSKI
Gniewa si� baba na targ, a targ o tym nie wie.
SZAMBELAN
Ja wiem troch�.
P. JOWIALSKI
Dzi�cio� w drzewo kuje, a nos sobie psuje.
SZAMBELAN
z westchnieniem
Kuje! kuje!
P. JOWIALSKI
Wszystkie rozumy pojad�a! G�upi ten, kto nie tak rzeczy widzi jak ona. - Szkoda, �e nie b�dzie s�ysza�a bajeczki o sowie, kt�r� wam powiem; ale ja jej dzi� jeszcze powt�rz�. Pewnie nie znacie tej bajeczki?
HELENA I SZAMBELAN
Znamy.
P. JOWIALSKI
S�uchajcie wi�c:
- G�upie wszystkie ptaki! -
Rzek�a sowa.
Na te s�owa
Jaki taki
Dalej w krzaki;
Mi�o�� w�asn� ma i ptak.
Ale �mielszy stary szpak
Gwiznie, skoczy
Jej przed oczy
I zapyta jejmo�� pani,
Z jakich przyczyn wszystkich gani.
- Bo�cie �lepi. - Bo�my �lepi?
A kt� widzi lepi�j?
- Ja, bo bez s�o�ca pomocy
Widz� w nocy. -
Na to odrzek� stary szpak:
- Widzie� zawsze wszystkim wspak,
To nie chluba,
Sowo luba.
Mo�e� m�dra - niech tak b�dzie,
Lecz tw� m�dro�� kryje cie�,
A tymczasem s�ycha� wsz�dzie:
Ka�da sowa g�upia w dzie�!
P. JOWIALSKA
O, dlaboga! Co te� jegomo�� dalej nie wymy�li, (k�ad�c okulary) Figle! figle!
SZAMBELAN
Ja nic u niej nie znacz� - wszystkim rz�dzi.
P. JOWIALSKI
Gdzie ogon rz�dzi, tam g�owa b��dzi.
SZAMBELAN
Powiada, �e ja i miot�a - oboje�my sprz�ty domowe.
P. JOWIALSKI
Biada temu domowi, gdzie krowa dobodzie wo�owi - dawne uczy przys�owie.
HELENA
Zatem, kochany dziaduniu, mam twoj� obietnic�, �e mnie nagli� nie b�d�?
P. JOWIALSKI
Kr�tko a w�z�owato - nie chcesz Janusza?
HELENA
Tego nie wyrzek�am.
P. JOWIALSKI
Ale, moja Helusiu, przys�owie m�wi: Pr�dka odmowa - datku po�owa.
SZAMBELAN
Prawda, i ja tak m�wi�.
HELENA
Jest�e to w mojej mocy? Zawis�am�e tylko od siebie?
SZAMBELAN
Dobrze m�wisz, Helusiu. Od ciebie, nie od siebie - jak m�wi przys�owie.
P. JOWIALSKI
Jakie przys�owie? gdzie� je czyta�?
SZAMBELAN
Tak jako� od �liny.
P. JOWIALSKI
Co wa�pan ba�amucisz! M�wi si� - plecie, co mu �lina na j�zyk przyniesie, ale nie: jako� od �liny. I co wa�panu my�le� o przys�owiach! Ho, ho! Tak�e - kuchta do patyny! (do Heleny) A ty ani tak, ani siak. Oj, dziewcz�ta, dziewcz�ta, wszystkie�cie szpakami karmione. "Chc�, nie chc� - a ty, kochanku, st�j na smyczy!" Trafi si� jaki smuklejszy modni�, z loczkiem na czole, z zakr�conym w�sikiem, z szlufowanym pazurkiem - "a do budy, ty ze smyczy!" Ale jak si� nic lepszego nie nadarzy - "chod� i wasze� do o�tarza!" Dobry chleb, kiedy nie ma ko�acza.
P. JOWIALSKA
Figle! figle!
P. JOWIALSKI
R�bcie sobie nareszcie, jak chcecie! Jak sobie po�cielisz, tak si� wy�pisz. Ale Janusz weso�y, ja lubi� Janusza; z nim bawi� si� i �miej�, a �mia� si� bardzo zdrowo. Jednak nie ma co m�wi�, ka�dy ma swoje wady, przymioty, widzimisi�, s�owem - ka�dy dudek ma sw�j czubek.
SCENA DZIESI�TA
Pan Jowialski, Pani Jowialska, Helena, Szambelan, Janusz, za nim Lokaj.
WSZYSCY
do wchodz�cego Janusza w kaftanie tureckim
A to co?
JANUSZ
Czy pani Szambelanowa nic nie m�wi�a?
SZAMBELAN
Aj, gdzie� tam nie m�wi�a!
P. JOWIALSKI
Ona i przez sen gada.
SZAMBELAN
�miej�c si�
Ju� widz�, �e z czego� �mia� si� trzeba.
P. JOWIALSKI
C� znaczy to przebranie? Nasze stroje teatralne - czy gra� b�dziecie dzi� komedyj�? Beze mnie?
JANUSZ
I owszem, wszyscy razem gra� b�dziemy i �mia� si� do upad�ego.
SZAMBELAN
�miej�c si� g�o�no
Wszak�e m�wi�em!
JANUSZ
Sporz�dzi�em napr�dce arcyucieszn� komedyjk�.
SZAMBELAN
M�w�e, jestem niecierpliwy!
P. JOWIALSKI
Ile kto ma cierpliwo�ci, tyle ma m�dro�ci - m�wi przys�owie.
JANUSZ
Wraca�em z przechadzki przez ogr�d z pani� Szambelanow�, wtem patrz�, pod drzewem �pi jaki� ch�opek czy w�drownik; zaraz mi na my�l przysz�o sztuczk� mu jak� wyp�ata�.
HELENA
Najlepsza by�aby, moim zdaniem, obudzi� i da� wsparcie; mo�e g�odny, spragniony, we �nie nieborak szuka� wypocznienia na dalsze trudy.
JANUSZ
Wcale nie spragniony, bo opodal w krzaku pr�na le�a�a butelka.
P. JOWIALSKI
Corpus delicti.
SZAMBELAN
Hic, haec, hoc.
P. JOWIALSKI
A to co?
SZAMBELAN
Po �acinie.
Jowialski wzrusza ramionami.
JANUSZ
I w�a�nie ta butelka naprowadzi�a mnie na my�l arcyszcz�liw� - kaza� go tu przenie�� i przebra� po turecku, co si� najlepiej uda�o - �pi jak zabity.
SZAMBELAN
Wybornie! C� dalej?
JANUSZ
Przebierzemy si� tak�e wszyscy i wm�wimy w niego, �e jest su�tanem albo basz� w jakim nieznanym kraju. - Teraz prosz� sobie wystawi� jego zadziwienie przy obudzeniu!
P. JOWIALSKI
Dobry �art tymfa wart.
SZAMBELAN
Czym�e ja b�d�?
JANUSZ
Przebierzmy si� pierwej, potem urz�da porozdajemy. I damy zechc� przychyli� si� do tej arcydowcipnej zabawy.
P. JOWIALSKI
A, nie ma gadania - wszystkie! (do Lokaja) Daj�e kaftan!
Ubiera si�.
P. JOWIALSKA
Co te� jegomo�� nie wyrabia! Bo�e m�j najs�odszy!
P. JOWIALSKI
No, pani Jowialska, dalej w szarawary.
P. JOWIALSKA
Fe, fe, panie Jowialski! Zaczynasz trzpiotowa�, nieprzystojno�ci wspominasz,
P. JOWIALSKI
Ale jejmo�� musisz by� Turczynk�.
P. JOWIALSKA
�egnaj�c si�
O, dlaboga!
P. JOWIALSKI
Musisz si� zbisurmani�, nic nie pomo�e.
P. JOWIALSKA
Panie Jowialski, zaniechaj�e te psoty.
P. JOWIALSKI
prosz�c
Moja Ma�gosiu!
P. JOWIALSKA
M�j J�zieczku, nie nacieraj!
P. JOWIALSKI
�wawo do ni�j, cho� si� broni! Jejmo�� zapomnia�a moje przys�owie.
P. JOWIALSKA
Oj, figlarzu, figlarzu!
P. JOWIALSKI
B�dziesz su�tank�?
P. JOWIALSKA
Bro� Bo�e!
P. JOWIALSKI
Tylko na dzisiaj.
P JOWIALSKA
Ani na godzin�.
P. JOWIALSKI
ca�uj�c j�
Ma�gosiu, jak mnie kochasz...
P. JOWIALSKA
J�zieczku, J�zieczku, nadu�ywasz mojego afektu. Chod�, Helusiu, przebierzemy si�.
JANUSZ
do Heleny
I pani raczysz...
HELENA
Widz�, widz�, �e musz�.
SZAMBELAN
Dobrze, bardzo dobrze, Helusiu, trzeba zawsze tak jak wszyscy.
P. JOWIALSKI
Wleziesz mi�dzy wrony, krakaj jak i ony; ale pani Janowa?
JANUSZ
Przyrzek�a dzieli� nasz� zabaw�.
P. JOWIALSKI
Pani Jowialska, pani Janowa i Helusia - wszystkie wdzi�czy� si� b�d� do niego.
P. JOWIALSKA
Co te� jegomo�� dalej nie wymy�li - ja stara!
P. JOWIALSKI
O, Turek na to nie pyta!
HELENA
Nie wiedzie�, co to za cz�owiek.
JANUSZ
Wszyscy przecie razem b�dziemy.
P. JOWIALSKI
Kiedy pan Janusz sam chce i prosi...
JANUSZ
Sam chc� i prosz�, bo to powi�kszy �mieszno�� mojego wynalazku.
P. JOWIALSKI
Nie masz si� co namy�la�, r�b, jak tw�j wielbiciel ��da.
SZAMBELAN
Chod�my go obudzi�.
JANUSZ
Hola! Niech panie przebier� si� pierwej, a potem tu go przenios� i tu w milczeniu wszyscy czeka� b�dziemy, a� si� sam obudzi.
SZAMBELAN
A� si� su�tanem obudzi.
JANUSZ
Chod�my, chod�my.
HELENA
Ach, chod�my!
AKT DRUGI
SCENA PIERWSZA
Pan Jowialski, Janusz, Szambelan po prawej stronie, w rz�dzie. Pani Jowialska, Szambelanowa po lewej siedz�. Helena za nimi przy stoliku, z ksi��k� w r�ku, Ludmir w �rodku w g�ebi �pi, na znak le��c na kanapie.
Wszyscy w kaftanach tureckich. Czas jaki� milczenie - na migi rozmawiaj� i poprawiaj� swoje ubiory.
LUDMIR
ziewa g�o�no i przeci�gaj�c si�
Tom si� wyspa�, ja� mi w nosie wierci - ocz�w otworzy� nie mogie - musi ju� by� het z po�udnia, (ziewa) Austeryja jak si� patrzy, me ma co m�wi�, dobrze-em sy dzie� przep�dziu�. Wypiu�em co� grubo; ba, nie bardzo; na trzech: dwie kwarty w�dki, (zadziwienie wszystkich wzrastaj�ce) garniec miodu, dwa garce piewa i wi�cej nic... Ba, prawda: kwart� krupniczku.
Ziewa.
P. JOWIALSKI
na stronie
Niech�e go B�g ma w swojej opiece!
LUDMIR
Grze�ku! Ja�ku! a co? Wy spicie jeszcze, basa�yki!
Ty spogl�da na bok, a postrzeg�szy siedz�cych, siada. Wszyscy wstaj� i k�aniaj� si� nisko. Ludmir przeciera oczy, wstaj�c i patrz�c wko�o i na siebie:
Ja bo taki nie �pi�, patrzam si� oczami, (zdejmuj�c turban) Moi pa�stwo wielmo�ni... Czy ja... czy wy pa�stwo?... Bo... niech mnie siarczyste pioruny... ja bo nic nie wiem, co to jest...
�miech ci�g�y, ale tajony m�czyzn, czasem i kobiet, w ci�gu sceny.
MʯCZY�NI
k�aniaj�c si�
Najja�niejszy panie!
LUDMIR
A pa�stwo sy drwicie ze mnie!
JANUSZ
Jeste�my twoi najuni�e�si s�udzy i podn�ki.
SZAMBELAN
Najni�sze podn�ki, dobrze m�wi pan...
P. JOWIALSKI
Pst!... C� raczysz rozkaza�, najja�niejszy panie?
LUDMIR
Ta b�jcie si� Boga, ja nie pan!
JANUSZ
Zapewne sen jaki� trapi�cy odurzy� wasz� su�ta�sk� mo��.
LUDMIR
Przepraszam pana, ja nie mia�em �adnego trapi�cego snu, mnie si� �ni�o tylko, z respektem m�wi�c, du�o os��w, ca�e stado - a jeden z figl�w na mnie wyskoczy�, a ja go kijem sparzy�em - a wi�cej nic.
Helena �mieje si�,
P. JOWIALSKI
Sen mara, B�g wiara - najja�niejszy panie.
LUDMIR
Ale bo nie jestem �adny pan, prosz�, ta suplikuj� jegomo�ci�w i jejmo�cianek. A ja jestem lgnac Kurek, szwiec. A by�em sy we Lwowie w terminie, u majstra... ba, nie u majstra, bo pomar�, tylko taki terminowa�em u majstrowy na Horoszczyznie. pod numerem sto jeden i trzy, kole szynku pana Miko�aja. (do starej Jowialski) Jejmoscunia znaj�?
P. JOWIALSKA
przestraszona
Co? co? (przechodz�c do m�a) Panie Jowialski...
P. JOWIALSKI
Cicho�e!
JANUSZ
Wszystko to sen, najja�niejszy panie.
LUDMIR
A teraz szed�em na w�dr�wk�, w dalekie drogie, na W�gry. A m�j pas w t�umoczek-em sy schowa�, jak si� patrzy - i jak sy teraz przypominam, by�em gdzie�, hej w ogrodzie, w gienstwinie po�o�y�em m�j t�umoczek. (do Szambelanowej) Jejmoscunia nie widzieli?
SZAMBELANOWA
Nie widzia�am. Rien` du tout.
P. JOWIALSKI
Najja�niejszy panie, pozw�l, abym powiedzia� bajk�.
LUDMIR
Powiedzcie mi lepiej prawd� jak bajk�, m�j stary jegomo�ciuniu, bo ja nie wiem, co si� ze mn� dzieje. - A mnie si� wszycko widzi, �e ja zwaryjowa� i �e (ogl�daj�c si�) jestem u Pijar�w, na g�rze, w szpitalu waryjat�w.
SZAMBELAN
Tam do kata!
JANUSZ
Jeste�, panie, mi�dzy swymi.
LUDMIR
A to ja waryjat?
P. JOWIALSKI
na stronie
Nied�wied� acz g�a�nie, to w krzy�ach trza�nie.
LUDMIR
A, moi pa�stwo, powiedzcie�e mi, gdzie jestem.
JANUSZ
Kiedy taka wola najja�niejszego su�tana �arty sobie stroi� z wiernych swoich s�ug i poddanych i pyta� si� o to, co mu a� nadto dobrze jest wiadomo, wiec odpowiada� musze. Jeste�, panie, w swoim kr�lestwie.
LUDMIR
W moim? A s� w nim ludzie?
SZAMBELAN
ura�ony
Jegomo�� i ja - przecie nie jakowe zwierz�ta...
P. JOWIALSKI
Ciszej, ciszej.
LUDMIR
A jak si� zowie to kr�lestwo?
JANUSZ
Tambambuktuhan.
LUDMIR
Tambamban... to �aden uczciwy cz�owiek tego nie wym�wi. - A mnie si� widzi, �e wy, pa�stwo, drwicie sy ze mnie nieboraka.
HELENA
na stronie
Biedny.
LUDMIR
A ja panom nie zawadzi� w drodze.
JANUSZ
Kt� by si� na to odwa�y� - drwi�!
SZAMBELAN
Z takiego cz�owieka!
P. JOWIALSKI
Nie pchaj rzeki, sama p�ynie - jak m�wi przys�owie,
HELENA
do Szambelanowy
Dop�ki� tego b�dzie?
SZAMBELANOWA
Dop�ki si� starszym podoba. Vous comprenez?
LUDMIR
A wi�c nie jestem lgnac Kurek?
JANUSZ
Jeste� mirza Ali Mustafa.
LUDMIR
Mustafa, i pan?
MʯCZY�NI
k�aniaj�c si�
Pan, pan najja�niejszy, najwi�kszy su�tan.
LUDMIR
I mogie rozkazywa�?
JANUSZ
Mo�esz, mirzo Ali Mustafo.
LUDMIR
I wszy�ko, co chc�?
JANUSZ
Wszystko.
SZAMBELAN
Wszystko, wszystko.
P. JOWIALSKI
Ale kto �le rozkazuje, nied�ugo panuje - uczy przys�owie.
LUDMIR
A wy s�ucha� b�dziecie?
JANUSZ
Jako najni�si s�udzy i podn�ki.
LUDMIR
k�ad�c turban
Ha, niech�e i tak b�dzie.
JANUSZ
do Szambelana
Dopiero b�dzie zabawa.
SZAMBELAN
I tak ledwo �yj� z rado�ci.
LUDMIR
stawia krzes�o na �rodku i siadaj�c
Jestem pan, su�tan, s�uchajcie, co ka�� - je��, pi� i pieni�dzy!
P. JOWIALSKI
na stronie
Jakby si� panem urodzi�.
JANUSZ
Jeszcze nie czas obiadu, najja�niejszy panie.
LUDMIR
Co to "nie czas"? Ja, pan, m�wi�, �e czas! Kt� z poddanych powie: nie?
JANUSZ
Zastan�w si�...
LUDMIR
Ani s�owa, bo oberwiesz! Je�� pr�dko i wina kwart� na ry�skiego - kiedym pan, tom pan.
P. JOWIALSKI
kontent
Wype�nij rozkazy najja�niejszego pana.
Janusz wychodzi.
LUDMIR
Stolik tu, przede mnie! No! nie s�yszycie? Ty (do Szambelana) w peruce, z czerwonym baranim nosem, stolik tu postawi�.
SZAMBELAN
do Jowialskiego
A to...
P. JOWIALSKI
Kiedy� grzyb, le� w kosz - s�u� panu.
LUDMIR
Pr�dzej!
Szambelan stawia stolik.
W samej rzeczy, mnie si� �ni� musia�o, �e by�em szewczykiem... �e by�em ubogi. Chc� o tym zapomnie�. S�yszycie? Chc� zapomnie�! A kto kiedykolwiek mi przypomni, ka�� mu �eb uci��. Rozumiesz jeden z drugim? Co by�o, nie jest, nie pisa� w regiest!
P. JOWIALSKI
na stronie, jakby si� obudzi�
Co, co! przys�owie? - Czy diabe� przem�wi� przez niego?
Wnosz� �niadanie; Janusz wraca.
P. JOWIALSKA
na stronie, do m�a
Niech�e si� jegomo�� nie bardzo przysuwa, bo to jaki� zawadyja.
P. JOWIALSKI
Tym wi�ksza zabawa.
SZAMBELANOWA
Nie wiem, czy te �arty na dobrym si� sko�cz�.
JANUSZ
Ja za to r�cz�. Jest troch� zuchwa�y, ale tym �mieszniejszy.
SZAMBELANOWA
Jak to wino wypije...
JANUSZ
Kaza�em da� z wod�.
LUDMIR
skosztowawszy
Co to za wino? s�yszycie! S�yszysz, ty stary Chi�czyku!
P. JOWIALSKI
do P. Jowialskiej, serio
Chi�czyku!
P. JOWIALSKA
Widzisz, jegomo��, �e to burda.
P. JOWIALSKI
To jest wino krajowe.
LUDMIR
Dajcie�e niekrajowego! (do Szambelanowej) S�yszysz, klucznico, we� to wino, a przynie� innego!
SZAMBELANOWA
C`est impertinence!
P. JOWIALSKI
We�, we�!
SZAMBELANOWA
Na takie �arty d�u�ej wystawia� si� nie my�l�.
LUDMIR
A to co? Czy i tu kobiety maj� swoje widzimisi�?
Szambelanowa odbiera butelka i wkr�tce inn� przynosi.
P. JOWIALSKI
Muchy w nosie - jak m�wi przys�owie - maj�, maj�, najja�niejszy panie.
LUDMIR
Zaraz temu poradz�.
SZAMBELANOWA
C� poradzisz, szalony ch�opcze? Usuwam si� od prostackiej zabawy, wyl�g�ej w g�owie godnego aspiranta na cz�onka familji Jowialskich. - �a�uj� tylko, �e tego od razu nie uczyni�am! Tres humble servante!
P. JOWIALSKI
Lepiej p�no ni� nigdy!
SZAMBELANOWA
ze drzwi
Dla jegomo�ci ju� zawsze za p�no! Odchodzi.
SCENA DRUGA
Ci� sami bez Szambelanowej.
LUDMIR
C� to wszystko znaczy? - Ale szynki wi�cej!
Szturkaj� si� �okciami, nareszcie Szambelan idzie i przynosi.
P. JOWIALSKI
Pozwolisz sobie, najja�niejszy panie, zrobi� uwag�, czyli raczej powt�rzy� przys�owie: Kto doje, dopije, ten w rozum nie tyje.
LUDMIR
Bajka! Kto pije, d�ugo �yje. Ale przybli� no si�, staruszku!
P. JOWIALSKA
Ostro�nie, panie Jowialski.
P. JOWIALSKI
Nie psujcie�e nam zabawy, kobiety.
LUDMIR
C� wy wszyscy jeste�cie?
P. JOWIALSKI
Tw�j dw�r.
LUDMIR
Kt� ty jeste�?
P. JOWIALSKI
Wielki kanclerz koronny.
LUDMIR
Kanclerz? C� to jest?
P. JOWIALSKI
Jest to effendi od piecz�ci i str� praw krajowych.
LUDMIR
Czy prawami w piecu palisz, �e si� str�em zowiesz?
P. JOWIALSKI
Nie u nas to, najja�niejszy panie... (na stronie) Wyborny szewczyk!
LUDMIR
A piecz�ci� co piecz�tujesz?
P. JOWIALSKI
Rozkazy twoje.
LUDMIR
Chc�, aby� wszystkim g�owy popiecz�towa�.
P. JOWIALSKI
A to na co?
LUDMIR
Aby wszystkie g�owy by�y pod jedn� cech�: moj� w�asn�, bez cechy pa�skiej �cina� si� b�d�. (do Janusza) A ty, co ma�p� udajesz, jak� raz widzia�em w budzie na Krakowskiem?...
JANUSZ
Grzeczno�� jest tu prawem.
LUDMIR
Dla ciebie, s�ugo, nie dla mnie, pana! Czym ty jeste�?
JANUSZ
do Jowialskiego
To jest bardzo niegrzecznie!
P. JOWIALSKI
Trzeba troch� znosi� dla og�lnej zabawy. Kto chce wygra� g�siora, trzeba wa�y� kaczora. Zreszt� pami�taj, �e to szewczyk Kurek!
JANUSZ
Jestem wielki ochmistrz.
LUDMIR
Co to Och i Mistrz? - Dlaczego Och, czy dlatego, �e ty Mistrzem?
P. JOWIALSKI
Jest to urz�d, najja�niejszy panie.
LUDMIR
C� on robi?
P. JOWIALSKI
Strze�e, aby wszystko u dworu dzia�o si� przyzwoicie.
LUDMIR
I ty to potrafisz?
JANUSZ
Tak jest.
LUDMIR
To jeste� wielki cz�owiek! C� jeszcze robisz?
JANUSZ
Przedstawiam, wszystkich, kt�rzy chc� by� u dworu.
LUDMIR
Jak to - przedstawiasz?
JANUSZ
Powiadam ci, najja�niejszy panie, kto jest ten lub �w i jak si� zowie.
LUDMIR
I powiadasz: - dobry czy z�y, m�dry czy g�upi, �otr czy poczciwy?
JANUSZ
Nie, tego nie powiadam.
LUDMIR
To jeste� bardzo ma�y cz�owiek. - Czym�e jeszcze jeste�?
JANUSZ
Jeszcze? (po kr�tkim milczeniu) Jestem effendi finans�w.
LUDMIR
Finans�w? - Ha! to ty oder�n��e� m�j t�umoczek. Z daleka ode mnie, bo jeszcze mam par� srebrnik�w w kieszeni. Ale prawda, on si� teraz ze mn� dzieli� b�dzie, (do Szambelana) A ty, co si� �miejesz, a nic nie gadasz, masz tak�e dwa rzemios�a?
SZAMBELAN
Jestem wielki kuchmistrz koronny i effendi wojny.
LUDMIR
A! do kuchni i do wojny! - Do siekaninki wi�c, do siekaninki. Wojny nie chc�.
P. JOWIALSKI
Bardzo pi�knie, najja�niejszy panie, bo przys�owie m�wi: Gdy panowie za �by chodz�, poddanemu w�osy trzeszcz�.
LUDMIR
Doprawdy?
P. JOWIALSKI
Czego panowie nawarz�, tym si� poddani poparz�.
LUDMIR
Ale kuchni� lubi�, siadaj, kucharzu. A dobrze ty gotujesz?
SZAMBELAN
Ja nie gotuj�, to jest tylko tytu�.
LUDMIR
Musisz gotowa�! - Ale s�uchajcie, gdzie� jest rozumnik koronny?
P. JOWIALSKI
Tego urz�du nie ma.
LUDMIR
Kt� za was rozum mie� b�dzie?
P. JOWIALSKI
Ten, komu ty ka�esz.
LUDMIR
Lubi� by� chwalonym, jest wi�c chwalca koronny?
P. JOWIALSKI
Ten urz�d jest, samo przez si�, przy ka�dym innym...
LUDMIR
Kt� s� te panie? I tamta, co si� znarowi�a?
P. JOWIALSKI
Su�tanki.
P. JOWIALSKA
Przecie jegomo�� nie zechcesz...
LUDMIR
Moje �ony?
P. JOWIALSKI
Tak jest.
LUDMIR
Ja� trzy!
JANUSZ
Trzy - zawsze nieroz��czone.
LUDMIR
Chc� tylko jedn�.
JANUSZ
To by� nie mo�e, takie prawo.
P. JOWIALSKI
Co kraj, to obyczaj.
LUDMIR
Trzy! bagatela! M�j majster mia� jedn�, a Bo�e zmi�uj si�... (surowo, wstaj�c) Kto wspomnia� o majstrze?
P. JOWIALSKI
�aden dworak tego nie uczyni.
LUDMIR
siadaj�c znowu
Nalej�e wina! (wypiwszy) A teraz id�cie sy het - zostan� z �on�, (wskazuje na Helen�) z t�.
JANUSZ
do Jowialskiego
Na to pozwala� nie mo�na!
P. JOWIALSKI
Ale dlaczego, dlaczego?
Rozmawiaj� przy stronie, Jowialski zdaje si� by� przeciwnego zdania, kiedy Ludmir przy drugiej stronie m�wi z Helen�.
LUDMIR
na stronie do Heleny
Chciej pani zosta�, nie l�kaj si�, znam granic� �artu i winne uszanowanie. S�owa nie m�wili�my z sob�, a dusze nasze ju� si� rozumiej�.
HELENA
C� to jest? Co za mowa?
LUDMIR
O chwil� rozmowy �miem b�aga�. Niech b�ogos�awi� nieba za sposobno�� poznania pi�knej Heleny.
HELENA
Tak jestem zdziwiona, �e s��w brakuje...
LUDMIR
S�owo - d�wi�k pr�ny; tajniejszy j�zyk dusza posiada i tym z tob�, pani, dawno ju� m�wi�em.
HELENA
Czego pan ��dasz?
LUDMIR
Nie trw� si� moj� przybran� rol� i zosta�. - (g�o�no) No! Jeszcze tu?
Rozskakuj� si�.
JANUSZ
Odej�� nie mo�emy.
P. JOWIALSKI
Ale chod�cie!
SZAMBELAN
Zostaniemy, podobno...
Ludmir
A, do sto piorun�w! Precz! precz! m�wi�.
P. JOWIALSKA
Panie Jowialski! Panie Jowialski, strze� si� jegomo��!
P. JOWIALSKI
ku swoim drzwiom
Co� brz�k�a kosa, pewnie kamie�. Panie ochmistrzu!
JANUSZ
Pozw�l wa�pan dobrodziej...
P. JOWIALSKI
Powiedzia�em, �e nie.
LUDMIR
Precz, bo basy!
Chwyta za krzes�o.
P. JOWIALSKI
przy swoich drzwiach
Kto nie ma zbroje, mijaj boje.
JANUSZ
cofaj�c si�
To szale�stwo! to nadto! to strach!
LUDMIR
z krzes�em w r�ku post�puje. Janusz cofa si� za Szambelana, a Szambelan za Janusza i tak a� za drzwi. Szambelan w cofaniu powtarza ka�de s�owo Janusza - Jowialski �mieje si�.
P. JOWIALSKI
Chod�my i my teraz, a miejmy oko przy szparze. - Dawnom si� tak nie �mia�.
Odchodzi.
SCENA TRZECIA
Ludmir, Helena.
LUDMIR
Pojmuj� bardzo zadziwienie pani, ale �atwo koniec mu po�o��, gdy powiem, �e udawa�em tylko �pi�cego w ogrodzie, kiedy pan Janusz wpad� na my�l arcyszcz�liw�, biednego w�drownika uczyni� celem igraszki i szyderstwa.
HELENA
Takie to s� zawsze prawie jego pomys�y, taka weso�o�� zawsze; zawsze j� kto� op�aci� musi. Nieszcz�ciem, dziadunio, aby mia� tylko rozrywk�, nie bardzo jest przebieraj�cy w sposobach do tej�e.
LUDMIR
Pani zapewne b�dziesz mojego zdania, i� w oczach duszy, szukaj�cej upragnionej estetycznej pi�kno�ci, ka�de uderzenie w ogniwo, ��cz�ce ekscentrycznego uczucia zarzewie z ko�em tocz�cym si� zmys�owo w obr�bie materyjalizmu, wyrywa nas z mg�y lubej t�sknoty, owej jutrzenki bosko�ci.
HELENA
W samej rzeczy. - I ile� to razy chroni�am si�, ucieka�am sama ze siebie przed zimnymi zarysami marmurowych kolei, w kt�rych mnie towarzysko�� o�owianym wi�zi�a �a�cuchem.
LUDMIR
Zdaje si�, i� to: jest, kt�re dzia�a w materyjalnej bryle pana Janusza, pokryte zosta�o w pierwotnym wyrobieniu poj�tliwo�ci jakoby niejakim pe�kiem poziomych odd�wi�k�w dotkliwego �wiata.
HELENA
Jest tylko tlej�cym kaga�ca zarzewiem, nieoczyszczonym promieniem ognia, �r�d�a niezg��bionej wieczno�ci. Zdaje si�, i� jedynie dla plastyki zosta� postawiony r�k� Natury w pr�dzie czasu.
LUDMIR
Na mnie teraz kolej nurza� si� w m�tnym morzu podziwienia.
HELENA
Jakich�e przyczyn ko�owr�t m�g� wyrzuci� kostk� takiego skutku?
LUDMIR
To odlanie cieni�