1209
Szczegóły |
Tytuł |
1209 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
1209 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 1209 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
1209 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Biblioteka Poetycka Wydawnictwa a5
pod redakcj� Ryszarda Krynickiego
Tom 31
Stanis�aw Bara�czak
CHIRURGICZNA PRECYZJA
Elegie i piosenki z lat 1995-1997
Wydawnictwo a5 Krak�w 1998
Na ok�adce wykorzystano fragment miedziorytu
Krzysztofa Sk�rczewskiego
Wie�a Babel II
(Kolekcja a5)
Komputerowe opracowanie graficzne ok�adki
Sebastian Sauer
(c) Copyright by Stanis�aw Bara�czak 1998
(c) Copyright by Wydawnictwo a5 1998
ISBN 83-85568-36-0
�amanie i diapozytywy perfekt s.c., Pozna�, ul. Grodziska 11
Druk:
Pozna�ska Drukarnia Naukowa
Ani
Surgeons must be very careful
When they take the knife!
Underneath their fine incisions
Stirs the Culprit - Life!
Chirurdzy musz� by� ostro�ni
Gdy bior� w d�o� pieczo�owicie
Skalpel - pod jego cienkim ostrzem
Rusza si� winowajca - �ycie!
Emily Dickinson
Z OKNA NA KT�RYM� PI�TRZE TA ARIA MOZARTA
Z okna na kt�rym� pi�trze ta aria Mozarta,
kiedy szed�e� wzd�u� bloku. A w tej samej chwili
wali�y si� i z gruz�w wstawa�y mocarstwa.
"Non so piu..." - ten �ar r� bez ci�aru, ten �art na
�mier� i �ycie, p�dz�cy za chmar� motyli
anapest t�tna. W�a�nie ta aria Mozarta
mia�a tu brzmie�, jak gdyby istnia�a gdzie� karta
praw przechodnia spod bloku, kt�rej nie gwa�cili
ci inni my, ci z gruz�w wznosz�cy mocarstwa -
gwarancja, �e cho� jedna zas�ona, nie zdarta
do szcz�tu p�yta, przetrwa; �e zawsze uchyli
jakie� okno czy wyrok ta aria Mozarta.
Jak gdyby wszystkie dobra zd��y�a ta martwa
r�ka niepoczytalnie zapisa� nam, czyli
kopczykom gruz�w, z kt�rych wstawa�y mocarstwa,
w kt�rych ros�a, wbrew nim, na niczym nie oparta
wiara, �e to nie b��d, �e nigdy si� nie myli
w oknie na kt�rym� pi�trze ta aria Mozarta.
Wali�y si� i z gruz�w wstawa�y mocarstwa.
I
IMPLOZJA
To ju� to? No, nareszcie. Tak, �sma pi��dziesi�t
dziewi��: zgadza si�. D�ugi ryk syren, zapowied� fina�u - niegro�nego,
ale chc�c zapobiec
czemu� na zapas, mo�na zatka� uszy dzieciom,
samemu zmru�y� oczy. Od wczesnego rana
t�um gromadzi� si� wok� placyku - bariera
i wozy policyjne, a wi�c nie napiera�,
raczej g�stnia� i wierzy�, �e zapowiadana
transmisja TV przegra w konkurencji z samym
�yciem (co wcale nie jest regu��). Rodziny
kr��y�y, troch� po to, by si� nie nudzi�y
dzieci, troch� by poczu� si� dobrze wessanym
w ten nastr�j cywilizowanej rubaszno�ci,
w jakim t�um czeka, je�li czeka nie w kolejce
i nie tak t�umnie, aby k��ci� si� o miejsce,
z kt�rego lepiej wida�. Lornetki, termosy
z kaw�, r�czne kamery, watowane kurtki:
t�um nie by� przypadkowy, a jednak w niedzielnym
odpr�eniu niepewny, co z a wydarzeniem -
zw�aszcza, �e jego program b�dzie bardzo kr�tki -
ma w�a�ciwie zobaczy�, czy widok przyniesie
ze sob� jaki� message. W tym filozoficznym
zadaniu ci�ar�wka Controlled Demolition,
Inc., w autoreklamowym zreszt� interesie,
po cz�ci pomaga�a swoim wypisanym
olbrzymimi wo�ami (styl Bauhaus) na bokach,
widocznym jak dzielnica d�uga i szeroka,
a literacko (zwi�z�o��! rym!) zgrabnym sloganem
WE BLAST THE PAST. Niekt�rzy z widz�w ju� zdo�ali
wzbi� si� o kilkana�cie metr�w nad ulic� -
wle�� na dach domu, jakby si� o w�asne �ycie
zak�adaj�c, �e nie ten dom si� wnet zawali,
�e nikt si� nie pomyli�. Szesnastopi�trowy,
wystawiony na s�once (jak kto� nie�wiadomy,
�e opalanie si� to krok do melanomy),
smuk�y wie�owiec firmy ubezpieczeniowej
pr�y� sw�j bia�y beton i zielone szyby,
stabilny, cho� tak silnie party naszym wzrokiem.
Dziewi�ta zero zero, ju�!: najpierw szk�o okien
bezg�o�nie wzd�o si� i rozprys�o, jak gdyby
pod jednoczesnym ciosem kilku setek pi�ci,
po sekundzie popartych wielokrotnym grzmotem;
wschodnia fasada, najpierw dziwnie wolno, potem
coraz nieodwracalniej, jakby coraz ci�szy
by� dla niej obowi�zek zachowania twarzy,
osun�a si�; za ni�, po spirali, pr�dko,
eksplozje przemyka�y si� z pi�tra na pi�tro;
nowe grzmoty; przekroje biur i korytarzy,
z�apanych na zaledwie wystyg�ym uczynku
pustki wewn�trz; zapa�ci, pionowe i t�pe,
�cian; harmonijkowate sk�adanie si� pi�ter;
jeszcze nie opad� na to wszystko dach budynku -
ju� ogromny k��b py�u r�s� mu na spotkanie;
�oskot trwa� jeszcze - ju� go poch�ania�a wrzawa,
gwizdy, oklaski, i ju� dziennikarka sprawna
nagrywa�a wywiady. Chodnik pod stopami
dr�y; czuje si� to dr�enie a� w klatce piersiowej,
przez d�u�sz� jeszcze chwil�. "Widzia�em niejedno",
m�wi Jim Pierce, emeryt, "ale co� takiego,
hm!..." Dziennikarka prosi o chwil� rozmowy
szefa i w�a�ciciela Controlled Demolition,
Inc.: "Tak, wybuch nast�pi� do �rodka, gmaszysko
zapad�o si� bez �adnych niespodzianek; wszystko
dok�adnie wed�ug naszych plan�w i oblicze�.
Firma ma na swym koncie tysi�ce implozji:
g��wna rzecz to w�a�ciwie rozmie�ci� dynamit".
Wi�c to ju�? Tak, ju�. Jest dziewi�ta z minutami.
T�um wraca do miejsc, w kt�rych zaparkowa� wozy.
Niesione wiatrem strz�pki r�owego w��kna
do uszczelniania, k��by brunatnego py�u
wciskaj� si� w ulice, goni� nas. Co� by�o,
przesta�o by�: jest pr�nia, widoczna, wysmuk�a.
Ale to ju� za nami pozosta�o, z ty�u.
15
CHIRURGICZNA PRECYZJA
"Chirurgiczna precyzja", kt�r� si� zachwala
w bombach najnowszej generacji:
taka rzecz, omijaj�c wystawy Chagalla,
piaskownice, katedry i misie koala,
spada znad chmur dok�adnie w komin restauracji,
nad rusztem robi skr�t o dziewi��dziesi�t stopni
i, mkn�c poziomo jak torpeda,
detonuje na czwartym od lewej orderze
na piersi dyktatora, kt�ry przy hors-d'oeuvrze
rechota� w�a�nie: "...Nafta?!... Im?!... nie, ani kropli..."
a wybuch, kt�ry zdania doko�czy� mu nie da,
nie dra�nie �piesz�cego ju� z chili con carne
kelnera, ojca czworga dzieci:
bomba godzi wy��cznie w cele militarne.
Nie balistyka (na niej znam si� dosy� marnie:
na szkoleniu wojskowym czyta� po raz trzeci
Virgini� Woolf pod sto�em - to umia�em dobrze,
ale o bombach albo czo�gach
nie chcia�em wiedzie� wi�cej ni� to, co konieczne,
to znaczy, �e s� dla mnie bardzo niebezpieczne)
wygl�da podejrzanie w tej przechwa�ce/gro�bie;
nawet nie bombastyczno��, jak� chce mnie o�ga�
dy�urny specjalista od Public Relations,
gdy zn�w co� kosztownego zbroj�
zak�ady zbroje�; je�li czym� mnie straszy/�mieszy
rozd�cie s��w w zeppelin (te� "precyzyjniejszy"
i "bezpieczniejszy" jeszcze w chwili, gdy ju� p�on��)
sloganu - nie o jego przesad� mi chodzi,
lub o to, czy w nim wytropimy
non sequitur, pytaj�c: "Wi�c jakim to sensem
zaz�bia si� chirurgia z bomb�: krwawym mi�sem?".
Mniejsza o bomb� - ale czemu mam si� zgodzi�,
�e "chirurgia" z "precyzj�" to dwa synonimy?
II
Jak czas potrafi sp�uka� �lady krwi i ropy
z nazwy, jak jej nadaje zdrow� biel kefiru!
Trzysta lat temu "chirurg"
by� wci�� kim� jak cyrulik - od ci�szej roboty;
dwie�cie lat temu - kim�, kto w smrodzie lazaretu
amputowa� ko�czyn� urwan� kartaczem,
uciekaj�c si�, raczej
naturalnie, do r�cznej pi�y, nie lancetu;
do dzi� - kim�, kto, nie patrz�c nawet na zbiela��
twarz nad kocem, ods�ania krwawo-gnojn� proz�
serii w brzuch i diagnoz�:
"Wynie��". Tymczasem w fachu wiele si� zmienia�o:
Harvey odkrywa� obieg krwi, Pasteur zarazki,
kto� inny eter; cich�o wycie, ros�a czysto��:
najlepsze towarzystwo
przyjmowa�o chirurga, bij�c mu oklaski
(prze�om: przeszczep, oferta nie do odrzucenia),
lecz do dzi� wok� niego snuj� si� nie�wie�e
wonie m�tnych podejrze�:
"Eks-rze�nik, m�g�by kraja� i ci�� bez wytchnienia -
zw�aszcza odcina�, bo to zdaje mu si� prostsze
ni� mozolne leczenie". Chirurgia - jedyna
w medycynie dziedzina,
kt�ra leczy kalecz�c, tn�c bezwzgl�dnym ostrzem -
budzi niepok�j tym, �e zawsze si� kwapi�a
do konfiskat na zawsze: noga albo p�uco,
odebrane - nie wr�c�. Trudno�� 2:
ostrzem bywa nie skalpel, lecz pi�a.
III
Kt�rej trudno przypisa� szczeg�ln� precyzj�!
St�d te dowcipy, te karykatury,
micha�ki w prasie - bardzo niekiedy przedziwne,
jak ten, prawdziwy, o pacjencie, kt�ry
musia� si� rozsta� z ca�kiem zdrow� praw� nog�,
bo w trakcie operacji nie by�o nikogo,
kto by dostrzeg�, �e w lewej nodze jest gangrena;
lub rzecz s�yszana nie wiem ile razy:
o tym, jak komu� w brzuchu, skutkiem roztargnienia,
zaszyto n�, p�set� i dwie paczki gazy.
Mimo wszelkich laser�w i narkoz - ta ulga,
gdy s�yszymy: "Obejdzie si� tu bez chirurga!" -
IV
- je�li te s�owa nie s�, rzecz jasna, taktownym
wyrokiem, kt�ry znaczy: "G�ra sze�� tygodni".
Szpital, kilka lat temu. Zapach kalafior�w:
nie tkni�ty lunch. Nie, �adna z tych prawdziwych chor�b:
wyrostek (ju� wyci�ty), alias �lepa kiszka.
W dzieci�stwie uk�ada�em z tych dw�ch s��w nazwiska:
"Zb�j �lepakiszka", "Hanka B. �lepakiszczanka";
mo�e z zemsty za kpiny, pewnego poranka
wyrostek, przewieziony w brzuchu przez Atlantyk
(zapomniany appendix mojej kontrabandy),
odezwa� si� - a by�em dawno po czterdziestce
i narobi� k�opot�w: nie do��, �e p�k�, jeszcze
wszystko wok� zakazi�, jakby kamikaze
dar� si� we mnie: "Mam zgin��? Dobrze, gi�my razem!".
Od��czenie ode mnie tej �ywej torpedy
sprawi�o, �e sam jestem ci�gle �ywy, kiedy
my�l� to; precyzyjny (a wi�c jednak!) lancet
doktora W. S. da� mi jeszcze jedn� szans�.
A wi�c jednak. Lecz w�a�nie wpada zamaszy�cie
ten�e doktor, w pogodnie-grubia�skiej asy�cie
przybocznej piel�gniarki, na popo�udniowy obch�d.
Doktor jest siwy, tubalny, rzeczowy,
ale w chwili, gdy sprawdza m�j wykres gor�czki
i wyci�ga mi z rany jakie� straszne s�czki,
na kt�re nie chc� patrze� - czuj�, �e by� mo�e
w jego i piel�gniarki wybornym humorze
rol� przyczyny sprawczej - jak zwykle to czyni -
odegra�o potr�jne co najmniej martini,
wypite przy obiedzie. R��c po ka�dym w�asnym
�arcie, doktor przylepia opatrunek plastrem
(troch� krzywo), wychodz�. Ja sam prawie parskam
�miechem (uch, zabola�o): to by�o jak kartka,
kt�ra w�a�nie, z okazji mojej operacji,
przysz�a dzi� od koleg�w/kole�anek z pracy.
Rysunek: operacja w toku; pochylone
plecy chirurg�w tworz� spoist� zas�on�,
ponad kt�r� wystrzela jak z procy, wysoko,
�liski wewn�trzny organ (�ledziona, na oko)
a g��wny chirurg wrzeszczy obecnym w tej scenie:
"Nie wyrzuca� - to mo�e mie� jakie� znaczenie!".
Nie demiurgiem - chirurgiem by�, chocia�by takim:
nie bardzo precyzyjnym, niepewnym, co znakiem
a co przypadkiem, ale, gdy czego� dotyka,
�wiadomym, �e jest wa�ne to, co si� wymyka.
19
TENORZY
Tenorzy, czemu was kocham? Przecie� wszyscy jeste�cie t�ustawi.
Pomi�dzy bia�� muszk� a w ciup rozwartymi ustami
podbr�dki: podw�jne, podw�jnie poc�ce si�. Rozhu�tani
na podwy�szonych obcasach, podnosicie oczy ku grz�dzie
wysokiego C, marz�c, �e wasz podskok wzwy� wreszcie ugrz�nie
w plafonie rekordem �wiata. Mogliby�cie pracowa� w urz�dzie,
na farmie uprawiaj�cej pszenic�, w przemy�le, w przemycie;
nikt nie mrugn��by wycieraczk�, widz�c wasze rzetelne przemycie przedniej
szyby na stacji, gdzie, mo�e i kln�c "Ech, psie �ycie",
ale bez przekonania, laliby�cie benzyn� do bak�w.
Wi�c sk�d ten g�os, ta drabina, kt�r� wspina� by si� m�g� Jakub,
ta jej srebrno�� wypucowana, stra�acka w wi�kszo�ci przypadk�w
ale i tak unosz�ca nag�, nag�� kolumn� blasku
(jak kosmonaut�w z wrogiej planety na komiksowym obrazku)
was, ca�y wasz kicz i przyziemn� nadwag�, w ob�oki oklask�w?
S� w tym raju na zawsze, zas�u�yli czy nie zas�u�yli:
Caruso z podkr�conym w�sikiem, brylantyn� kapi�cy Gigli,
Tauber w operetkowym cylindrze, grubas Lauritz Melchior; i w chwili,
gdy najwi�kszy z nich, John McCormack, zaczyna Come, my beloved,
t� ari�, wiesz, z opery Haendla, gdzie wysokie As trwa - sam nawet
nie wiem - minut�? i pnie si� jeszcze na drug�, na trzeci� kraw�d�
cudu (wszystko na jednym niebia�sko, nieludzko d�ugim oddechu, g�osem,
kt�ry Pan B�g mia� zamiar osadzi� w pierwszym cz�owieku lecz porzuci�
plan, nie chc�c przedobrzy�) - ten �piew dokonuje odwetu
na ma�odusznym losie. Bo los gwarantuje nam: tak nie ustawi
�adnego g�osu, tego nie wyrazi ludzkimi ustami.
Wtedy zjawia si� jaki� McCormack: pospolity, przylizany, t�ustawy.
20
HI-FI
Brz�k potr�conej szklanki, czysty, nie zatarty
przez gwar, dym i oklaski klubu w Kopenhadze,
gdzie trzydzie�ci lat temu nagrywa standardy
trio Billa Evansa; albo ten w zasadzie
nies�yszalny, gdy muzyk siedzi na estradzie,
a w nagraniach wyra�ny, po swojemu czysty,
metalowo-cielesny szmer, gdy po podk�adzie
strun przesun� si� �cis�e palce gitarzysty;
albo nieistniej�cy ale oczywisty
g�os, kt�ry Bach powinien by� w��czy� do fugi
a kt�ry Glenn Gould nuci, gdy j� gra. Dzi� dyski
ka�� czy pozwalaj� s�ysze�, co przez d�ugi
czas wyt�umia� prymityw ta�m i p�yt: pomruki
dyrygenta, przy�wisty fletu, czy pacni�cie
struny o gryf - bez �adnej muzycznej zas�ugi,
szemrane towarzystwo szmer�w i bezd�wi�cznie
wtr�caj�cych si� w ka�dym takcie czy momencie
zgrzyt�w �ycia. Techniczny post�p? Sz�o o pods�uch
muzyki. Jak naj�ty �aps, robi�cy zdj�cie
parze w ��ku, by potem kilka na raz os�b
szanta�owa� - czas chcia� nam dowie�� w taki spos�b,
z wykorzystaniem superczu�ych aparatur,
�e i to, co najczystsze, mo�na zbruka�, osnu�
podejrzeniem, oskar�y� o niewierno�� �wiatu
wy�szemu, uwik�anie w przyziemno�� przypadku.
Jakby to w�a�nie mog�o podlega� naganie
w oczach cz�owieka, zbiegu i zbiega dwu natur:
tej, kt�r� tylko muzyka obj�� jest w stanie,
i tej s�ysz�cej tam, gdzie graj� nieprzerwanie
Evans (fortepian), Eddie Gomez (bas) i Marty
Moreli (perkusja), z �ycia czyjego� w nagranie
zagarni�ty brz�k szklanki, czysty, nie zatarty.
22
�ZY W KINIE
�zy w kinie p�yn� �atwiej.
�atwiej ni� w �yciu (pomoc:
zgaszenie na sali �wiate�)
ale i �atwiej ni� w domu,
przed w�asnym telewizorem:
za wydatek na bilet
pragnie si� mie� wieczorem
co� uchwytnego: chwil�
�miechu lub - zw�aszcza - �ez
(od �miechu widz czuje si� lepiej,
od p�aczu - lepszym ni� jest).
Kinowa �za nie o�lepia
oka; przeciwnie, przemywa
i k�pielami s�onymi
sprawia, �e oko prze�ywa
to, co samoch�d w myjni
lub dusza w trakcie spowiedzi.
Kratk� i ciemnym okienkiem -
ekran, przed kt�rym si� siedzi
(w kinie, je�li kto kl�knie,
s� to przypadki nieliczne),
lecz przed tym panoramicznie
rozros�ym konfesjona�em
otarciem �zy wyznajemy
sw�j grzech �miertelny, tajemny,
nie ujmuj�cy - ujemny
znak, minus, kt�ry jest pi�tnem:
"Cho� si� naprawd� stara�em,
cho� pr�bowa�em usilnie,
od ostatniego seansu
zn�w nie zdo�a�em �y� w pi�knie,
w krainie Sensu i Glansu,
w spos�b tak �ywy, cz�owieczy,
pe�ny, prawdziwy, bezsprzeczny
jak �yj� aktorzy w filmie".
23
KASETY
W wypo�yczalni bra� filmy o wybuchach wulkan�w, tornadach,
albo meteorytach, zmierzaj�cych wprost w tarcz� Ziemi -
cho� nie by�o do�� jasne, kto im tak �cis�y tor nada�:
Imperium Z�a? przypadek? przyci�ganie? my, uwi�zieni
na planecie, marz�cy, �eby jej czerep raz t�pn��
pod nog� s�onia-Kosmosu? Tez� ("Je�li si� zawe�miemy,
bior�c jednostk� ludzk� za dobr� monad�, nast�pi� -
po stanowczym rozproszkowaniu wrogich nam cia� niebieskich -
pozytywne przemiany, kt�rych czasy obecne nam sk�pi�:
wolno��, r�wno��, braterstwo do globalnej grobowej deski")
wzmacnia�y, jak zawsze, zamiast os�abia�, liczne ofiary
�miertelne, ostatnim tchnieniem dodaj�ce atmosferze ziemskiej
zawiesisto�ci - jak gdyby ocala�ym trzeba by�o wiary,
�e w tak s�usznej duszno�ci da�oby si� zawiesi� siekier�
wojenn� na ko�ku i ju�, i glob by�by od razu owiany
zefirem w�asnej dobroci. W kineskopie kry�y si� cienie
zepchni�tych kaset� na dalszy plan wydarze� dnia - rzeczywista
ich kronika? - dla niego nie by�o to ju� pewne, bo zatrz�sienie
codziennie dzikszych zbrodni niewybredny nawet scenarzysta
uzna�by za przesadny pesymizm Prawdy, kt�rej pogarda
dla ludzi jest taka, �e on sam z materia��w jej rzadko korzysta.
24
ROZMOWA 1990
"Nie miesza�", zamiesza�
herbat� �y�eczk�, "poli-
tyki z etyk�. To ju� zamierzch�a
przesada - apetyt elity
estety-
zuj�cych Katon�w
na (kto im go przyzna�?) monopol
s�uszno�ci. A sami do chor�b
ustroju wliczali sromotn�
(niestety)
tendencj� do niesza-
nowania odmiennych", dosypa�,
"opinii!", ponownie pomiesza�
�y�eczk�. "Jak stary niewypa�,
idioci
obnosz� sw� szczytn�
postaw� by� mo�e - nie program;
ich etyka przyzwo-", zn�w sypn��,
zamiesza� i zn�w sobie dobra�,
"ito�ci
i taktyka czystych
r�k - mog� wybuchn�� im z nag�a
w tych r�kach; ze snu moralisty,
co to si� do ust�pstw i za�ga�
nie zni�a�,
obudz� si� ch�opcy
z r�kami brudnymi od sadzy
i zawsze ju� b�dzie im obcy",
zamiesza� i wyj��, "smak w�adzy",
obliza�.
25
"PROSTY CZ�OWIEK M�G�BY, DO LICHA,
ZDECYDOWA� SI� WRESZCIE, KIM JEST"
"Prosty cz�owiek m�g�by, do licha, zdecydowa� si� wreszcie, kim jest.
Skarbnic� moralnej prawdy, czy skarbonk� marnej pazerno�ci?
sienno-pszennym oddechem Natury? odorem braku k�pieli?
kim� po kr�lewsku go�cinnym? nienawidz�cym obcych?
opornie niezawis�ym? id�cym z pochodni� na wiec?
pe�nym m�dro�ci wiek�w? nie znaj�cym si� na ekonomii?
kim�, kto �ci�gnie ostatni� koszul� z grzbietu, je�eli
przyjaciel w biedzie? kto �ci�ga przezornie buty (�wiadomy,
�e i tak kto� to zrobi) z n�g rannego, kt�ry za� walczy�?
milcz�cym podmiotem historii? jej skoml�cym dope�nieniem dalszym?
kim� na zdj�ciu (fotograf zakosi� Pulitzera za ca�y cykl),
kto stoi na tle ruin w�asnego domu, niemy,
w�saty, oszo�omiony ('Jak to: by� dom - i znik�?...')
oraz budz�cy wsp�czucie - dop�ki nie odkryjemy,
�e wyszed� na przepustk� z policyjnych koszar,
gdzie przez ca�y poranek torturowa� je�c�w
z t� sam� pr�ni� (albo szczer� satysfakcj�) w oczach,
bo jego prosta natura rozumie niewiele wi�cej
nad to, �e wojna jest stemplem: 'Dozwolony ka�dy akt z�a'?
S�owem: kim�, kto krzywdzi Rilkego, nie chc�c zmie�ci� si� w jego elegii,
czy kim�, kogo pokrzywdzi� Rilke, pisz�c swoje elegie dla..."
"...Hrabin? znawc�w? samego siebie? To chcia�e� powiedzie�? Ba!
Gdyby Rilke istotnie mia� kogo� w rodzaju kolegi
ze szko�y albo z wojska, i ten - powiedzmy, co dwa
lata - przysy�a�by mu konkretny spis paru tysi�cy
temat�w, kt�rych podj�cie przez poet� by�oby rozkosz�
dla prostych czytelnik�w - �wiat mo�e wygl�da�by nieco
inaczej... Ale tylko nieco. Niejasny jest ju� sam obszar,
zatarte s� granice, kt�re chcieliby�my widzie� na Ziemi
prostymi jak linie boiska na stadionie, tej misce na ryk
jednoznacznego triumfu lub nienawi�ci. Pragniemy,
by na w�a�ciwej po�owie ustawi� si� ka�dy z nich,
prostych ludzi - a linia podzia�u rysuje si� �ladem i trwalszym
troch� wapna na trawie, i w og�le nie tym: innym, starszym,
i, kt�rego istnienie jest stwierdzonym i potwierdzonym
faktem - ca�kiem odwrotnie ni� w statystycznej tabeli -
tylko w ka�dym pojedynczym przypadku, post�pku, nawet wiadomym
wy��cznie swojemu sprawcy. To wiele wi�cej ni� tekst -
sztandar, medalik, dyplom - deklaracji przynale�no�ci:
rzecz nie w tym, czy si� s�ucha kwartetu czy r�n�cej kapeli;
wyb�r jest i trudniejszy, i, w pewnym sensie, prostszy:
ka�dy cz�owiek w ka�dej sekundzie decydowa� musi, kim jest."
27
II
DEBIUTANT W PROCEDERZE
Debiutant w procederze, dosy� jednak szczwany
nabieracz, aby nabra� w p�uca na z�o�� �wiatu
ca�y ogrom powietrza, dot�d ci wzbraniany,
sam nabity w butelk�, w cztery mleczne �ciany
porod�wki, ofiara kantu do kwadratu,
debiutant w procederze mimo wszystko szczwany
nie dosy�, by od razu przejrze� na wskro� plany
bior�cych ci�, za kostki n�g, w gar��, wszelkich dyktatur -
ca�y ogrom powietrza, dot�d ci wzbraniany,
wci�gn��e� w machinacje p�uc, tchawicy, krtani,
w cia�a �lepy zau�ek i niejasny status;
debiutant w procederze, nabieracz nie szczwany
ale zaledwie szczuty, gnany nieustannym
pierwszym klapsem pod dyktat wiecznych odt�d batut
i bat�w, w ca�y ogrom dot�d ci wzbraniany,
nagle zw�ony w ostrze wdechu, kt�ry zrani�
tak, �e go wykrztusi�e� z krzykiem, z jakim� "Ratuj!" -
debiutant w procederze tchu, za ma�o szczwany
na ten ogrom rani�cy, cho� ju� nie wzbraniany.
31
TEKST DO WYGRAWEROWANIA
NA NIERDZEWNEJ BRANSOLETCE,
NOSZONEJ STALE NA PRZEGUBIE
NA WYPADEK NAG�EGO ZANIKU PAMI�CI
1. JE�ELI CO� CI� BOLI:
- DOBRA WIADOMO��: �YJESZ.
- Z�A WIADOMO��: TEN B�L
CZUJESZ WY��CZNIE TY.
2. TO WSZYSTKO DOOKO�A,
CO CI� SZCZELNIE OTACZA
NIE CZUJ�C TWEGO B�LU,
JEST TO TAK ZWANY �WIAT.
3. UBAWI CI�, �E JEST ON
REALNY I JEDYNY
A LEPSZEGO NIE B�DZIE,
PRZYNAJMNIEJ P�KI �YJESZ.
4. GDY JU� SKO�CZYSZ SI� �MIA�,
ODRZU� LOGICZNY WNIOSEK,
�E TAKI �WIAT BY� MUSI
PRZYWIDZENIEM LUB SNEM.
5. TRAKTUJ GO CA�KIEM SERIO,
JAK ON PRZED CHWILA CIEBIE -
DOKONUJ�C WYBORU
SPECJALNEJ CIʯAR�WKI,
6. BY W OKRE�LONYM MIEJSCU
I U�AMKU SEKUNDY
POTR�CI�A CI�, KIEDY
PRZECHODZI�E� PRZEZ JEZDNI�.
32
NOWE ZARAZY
Nowe zarazy, uodpornione
na nasze - tak� budz�ce ufno��! -
szczepionki; jeszcze jedn� os�on�
uzna� za pr�chno?
Gorzej: za �nie�nobia�y parawan,
wszechhigieniczny pow�d do dumy,
z kt�rym si� jednym ciosem rozprawia
maczeta d�umy
w jej ulepszonej, to znaczy sro�szej
dla ofiar, to znaczy dla nas, wersji?
Kto najstaranniej sterylny, ostrze
poczuje pierwszy?
Fatalne b�dzie w tej epidemii
r�wnie� to, �e cho� mikrob zuchwa�y
jest nowy - wszyscy prawi� zaczniemy
stare bana�y.
Co za okazja do m�w i kaza�!
Dla moralisty - temat jak znalaz�:
Grz�li�my w grzechu, wi�c... - tu zaraza
przerwie mu zaraz.
Telewizyjny ekspert przypomni
w�tpliwo��, kt�rej Wolter da� wyraz:
Kara jest niewsp�m... - i, nieprzytomny,
twarz� w st�: wirus.
Najgorzej, je�li prze�yje pisarz:
b�dzie zapycha� ca�kiem bezkarnie
plagiatem z Defoe albo Camusa
puste ksi�garnie.
Ja jednak wierz� w laboratoria
i w to, �e wre w nich dzie� i noc praca:
nie bez powodu je Nobli gloria
przecie� oz�aca.
Ale nie, serio: gdyby z tej pracy
nic wyj�� nie mia�o opr�cz omy�ek,
wci�� by�bym wdzi�czny cywilizacji
za sam wysi�ek,
za traktowanie po ludzku stworze�,
kt�re przymkni�ta pr�ni powieka
nakrywa na tym samym wci�� losie
tylko-cz�owieka.
34
CH�CI
Wzruszaj�ce dba�o�ci� genialnego Stw�rcy
o najdrobniejszy detal, od Aort do �eber,
bezb��dne w polirytmii skurcz�w i rozkurcz�w,
w in�ynierii p�uc, nerek, przyspieszonych kurs�w
krwi, w pomys�ach zastawek, zwieracza lub �renic,
w ca�ym koncepcie brania i wch�aniania w siebie
�wiata, aby wydali� to, co niepotrzebne -
czy Cia�o kiedykolwiek musi si� rumieni�
za swego Projektanta, Wykonawc� oraz
Brakarza, jednym s�owem za swego Autora,
gdy kt�ra� cz�stka cia�a ustanie, nawali,
zaboli czy oka�e si� �miertelnie chora?
Przeciwnie, tych z nas, kt�rzy czuj� si� zranieni,
nie sta� na obiektywizm: b�l nazbyt ich m�czy.
�adnych gwarancji przecie� nam nie dodawali
do aktu urodzenia skrzydlaci ajenci;
�wietno�� produktu i tak w por�wnawczej skali
zajmuje jedno z wy�szych miejsc; licz� si� ch�ci.
Wzruszaj�ca samego genialnego Stw�rc�
miejscem na ka�dy stan, od Aprobat do �al�w,
bezb��dna w polifonii podszept�w-poucze�,
w dynamice przep�ywu z pokuty w pokus�,
gry z t� kontroln� �luz�, jak� jest sumienie,
w ca�ym koncepcie brania, wch�aniania w sw�j par�w
�wiata, aby oczy�ci� go z mentalnych ka��w -
czy Dusza kiedykolwiek musi si� rumieni�
za swego Projektanta, Wykonawc� oraz Brakarza,
jednym s�owem za swego Autora,
kiedy jej cz�stka zdradzi, zawiedzie, nawali,
u�wi�ci okrucie�stwo, z nienawi�ci chora?
Przeciwnie, tych z nas, kt�rzy czuj� si� zdumieni,
nie sta� na obiektywizm: zaw�d zbyt ich dr�czy.
�adnych gwarancji przecie� nam nie dodawali
do aktu urodzenia skrzydlaci ajenci;
�wietno�� produktu i tak w por�wnawczej skali
zajmuje jedno z wy�szych miejsc; licz� si� ch�ci.
36
DIALOG DUSZY I CIA�A
Cieniom: Andrew Marvella
i, na wszelki wypadek, takie
Xi�dza J�zefa Baki
DUSZA
Ciao, Cia�o:
a� do dzisiaj
ka�de wyj�cie
z ciebie - �cian�
jednolicie
zarasta�o.
Lita ska�o,
poddaj mi si�:
cho� ukrywasz
furtki ciemne,
jest gdzie� wyrwa
w �wiat�o dzienne.
Ciao, sp�ywam,
le� beze mnie.
CIA�O
Grozisz? Pr�no.
"Dusza z Cia�a
wylecia�a?..."
Nie, aluzj�
nic nie zdzia�asz;
ju� za p�no,
lepiej pu�� j�,
p�ki� ca�a -
brzytw�, kt�rej
wci�� si� chwyta
twoja durna
(bo zaszyta we mnie)
duma;
bonjour, witaj.
DUSZA
Znowu wzorem -
Monte Christo?
zn�w arysto-
krat� w worek -
sk�r� wysch��:
niech nieborak
w jej rejonach
znosi wszystko?
Cho� zaszycie
w cia�a worze
ca�e �ycie
trwa - pomo�e
brzytwa, gdy ci�
rzuc� w morze!
CIA�O
Je�li brzytwa
Ockhamowska,
�adna troska
ani krzywda
mnie nie spotka,
gdy� m�j byt dla
ciebie, sprytna
(sp�jrz od �rodka,
m�j gagatku:
prosty problem -
nie zagadka!),
jest czym� dobrym.
Gott sei Dank und
guten Morgen.
DUSZA
Sure, sure. Masz na
my�li lokum?
�ycie w worku
to, rzecz jasna,
komfort, spok�j -
klitka ciasna,
ale w�asna
w bloku bok�w:
to mi wmawiasz?
Przecie� wpuszczasz
w ten loch-nawias
dzik� t�uszcz�
��dz, bezprawia,
z�ych poduszcze�?
CIA�O
You're most welcome.
To nie pokaz,
hokus-pokus:
tak, mnie dzi�kuj
za t�um pokus,
wielbicielko
smak�w, d�wi�k�w
i widok�w,
�e nie wspomn�
z�ud kochania.
�y� bezdomnie? -
spr�buj. Sama
wr�cisz do mnie.
Na kolanach.
DUSZA
Na kolanach?
Izwinitie!
Szmato, z nitek
nerw�w tkana,
b�lem, gniciem
od zarania
zniewa�ana,
w swej ohydzie
a� �miesz�ca -
ciebie serio
bra� do ko�ca
z tw� mizeri�?
ty... cierpi�ca -
ty... materio?!.
CIA�O
We mnie jeste� -
ze mn� dzielisz
wszystko; nie licz,
�e si� jeszcze
par� dzielnic
uda (reszt�
czyni�c gettem)
tak uszczelni�,
�e nie wtargn�
w raj ten gwa�tem
gangi gangren,
mafie martwie�,
bandy angin,
und so weiter.
DUSZA
M�j Kaliban
kalambury
sk�ada! Kt�ry
raz kaliber
twej natury,
cho� naiwnej
jak koliber,
�al ponury
w podziw zmienia!
Oto przyk�ad
Scz�owieczenia
niewolnika
plus wi�zienia -
rzecz niezwyk�a!
CIA�O
Muchas gracias
za komplement;
i ja ceni� -
tak, to racja -
to, co we mnie
twoja praca
w zysk obraca:
moich ciemnic
tak totalne
roz�wietlenie,
gr�z i szale�stw
wyja�nienie...
My�l tak dalej.
Motto bene.
42
PROBLEM NADAWCY
This is my letter to the World
Emily Dickinson
Oto m�j list do �wiata ("...O� fiata?..." - "Nie, durniu: Do �wiata !...")
-nie m�j: pisany jedynie pod dyktando starego furiata,
znanego mi�dzy innymi jako Raptusiewicz, a zw�aszcza Cze�nik,
cho� nikt ju� nie wie, co znaczy archaiczny przydomek czy tytu�:
Gniewny Ojciec? Ukryty Szyderca? Wsp�cierpi�cy? Oko Niebytu?
zniekszta�cony derywat s��w "cze��"? "czas"? "nieszcz�nik"? uczestnik"?
Niedo��ny (cho� wci�� choleryk okopany w jedynej racji - w�asnej),
straci�by kontakt ze �wiatem, gdyby nie totumfacki
taki jak ja, oswojony z Jego dykcj� (piana, bezz�bno��);
sekretarzowa� takiemu, co prawda, to praca okropna:
starzec od dawna niczego nie pisa� ju� manu propria,
ale w mojej pisowni zadowala go tylko bezb��dno��.
Zarzuca mi te�, co gorsza, przekr�canie i dopisywanie
s��w; przecie� m�wi, dyktuj�c, to swoje "mocium panie",
wi�c co, nie zapisa�? Ryknie, �e opuszczam co� bardzo wa�nego.
A gdy chc� si� upewni�, czy rozumiem, albo gdy wreszcie pod tym
pozorem podsuwam trafniejsze w danym kontek�cie
s�owo ("...Do �wiadka?..." - "Do �wiata, g�upcze - oskar�onego!") -
zaraz gromy, darcie papieru, ciskanie w k�t ka�amarzem!
Nasz dialog m�g� sta� si� przecie� melodyjnym duetem marze�,
jak w "Weselu Figara", gdy Hrabina intryg� gmatwa,
dyktuj�c bilecik Zuzannie. M�j Pan inny i inne pisanie.
Cho� raz, cho� raz przeszwarcowa� ten b��d: "...M�wi� wam... mocium panie...
jako mieszkaniec �wiata..." - "Nie '�wiata', t�paku: �wiat�a!"
43
BIST DU BEI MIR
Bist Du bei mir, geh ich mit Freuden
Przypisywana J. S. Bachowi aria
z "Notenbtichlein fur Anna Magdalena Bach"
"Przy tobie? Stale. Wiesz przecie�. Od rana
do nast�pnego rana, licz�c przerw�
na noc. Bo je�li zaludniona snami,
ja w nich za sznurki poci�gam znad sceny;
je�li bez sn�w, jej ratownicz� lin�
ja rzucam; je�li bez snu, je�li - potem
sp�ywaj�c - le�ysz i razem z trzepotem
�my o okienn� siatk� czekasz rana
nie maj�c czego si� chwyci�, bo lin�
zast�pi� powr�z (jego te� nie przerw�:
wi�zy to tak�e wi�, co spaja sceny,
a� staj� si� zimami i wiosnami) -
jestem ci jaw�, snem bez sn�w i snami;
jestem twym przedtem i teraz, i potem;
wiecznie milcz�cym re�yserem sceny,
kt�ra si� tobie wydaje obrana
na chybi� trafi� z sensu, w kt�rej przerw�
robi� jedynie, aby pas czy lin�
przetkn�� pod trumn�, opu�ci� j� w glin�,
czyj� nowy sen skopiowanymi snami
zaludni�. Czemu m�wi�: 'robi� przerw�'? -
to tobie tak si� zdaje. Ja na potem
nic nie odk�adam, ta pr�ba jest grana
tak, �e si� na raz dziej� wszystkie sceny,
zwady, parady, klownady: bez ceny
dla was - ja rzucam wam t� sam� lin�
ratunku albo powr�z m�k do rana;
z ukrycia, ale ca�y tw�j czas nami
dwoma wype�niam, teraz, przedtem,
potem. Twoje zuchwa�e 'Pozw�l, �e Ci przerw�',
suflerskie szepty, poprawki - nie przerw�
wymusz�, tylko popsuj� rytm sceny;
tekst pozostanie bez zmian. Zlany potem,
ci�gnij sznur dzwonu, opuszczaj w gr�b lin�,
dociskaj w�ze� powroza i snami-
-sznurkami dawaj si� targa� do rana,
lecz wiedz: nie przerw� gry - linijki lin�
zawsze zza sceny podrzuc� ci - snami
st�umi� b�l - potem, gdy rwa� zacznie rana."
4
III
ALTANA
W tej, jak j� zwano troch� na wyrost, altanie,
naprawd� - budce z dykty i blachy falistej
na ogr�dkach dzia�kowych (nie dano im istnie�
zbyt d�ugo - nie wiedzieli�my, �e jest ju� w planie
budowa przelotowej arterii)... Zerwane
z drzewka, z ust w poca�unkach wyjadane wi�nie
by�y w tej, jak j� zwano na wyrost, altanie,
naprawd�; w budce z dykty i blachy falistej,
gdzie miejsca ledwie by�o do�� na ca�owanie -
owoce, pestki, usta by�y, rzeczywiste...
I jak to jest, �e potem mog�em istnie� wszystek,
maj�c w sobie cho� jedno Nic: to nieprzetrwanie
�ladu po buldo�erem zg�adzonej altanie,
naprawd� - budce z dykty i blachy falistej?
49
POR�CZ
Milkliwie osch�a dobro� kanciastej por�czy
z - jakby spolszczy� imigrant-cie�la - tubajfora
(two-by-four): kto spami�ta? I kto si� odwdzi�czy
za jej sosnowe wsparcie, za rytm, w jakim j�czy
w porze przyp�ywu zawias pomostu, raz po raz,
�eliwnie? Postna szczodro��, najcia�niej podr�czny
pie� nauk zheblowany w przyziemny, bezd�wi�czny
g�os, w lini� prost�, prost� jak pr�g czy zapora:
Tu? B��d. Wr��. Kto pami�ta? podnosi wzrok, wdzi�czny,
znad niewywo�ywalnych negatyw�w t�czy:
zimnych g��bin? A "zimnych" to nie metafora:
igliwia skostnie� mrowi� w nas, nas t�po dr�czy
pr�chno, kt�remu trzeba oku�, plomb, paj�czyn
filtruj�cych owadzi mrok, podp�r i porad:
St�j. B�d�. Trwaj. Kto spami�ta? Nikt. Kto si� odwdzi�czy
cho� s�owem za to, co si� coraz g��biej pi�trzy
w nim, ten stos, skarb, d�ug, z kt�rym ju� si� nie upora?
Nikt. Linia prosta obok, nie w nas, zn�w por�czy:
To? Byt. Tw�j. Kto spami�ta? I kto si� odwdzi�czy?
50
OD KNASTA
"Od Knasta" - tak mawia�o si� w mojej dzielnicy
(po pozna�sku powinno si� rzec "w moim fyrtlu")
tonem g�osu znacz�cym: "Inni cukiernicy
ze swym brakiem finezji i nadmiarem frytur
s� jak ta ca�a PRL-owska szarzyzna:
wariat, co ju� zapomnia�, gdzie s�oik konfitur,
ale wci�� jeszcze boi si� do tego przyzna�
i wie�czy ciastka bladym agrestem z kompotu.
Tak, tylko Knast zachowa� przedwojenny fason".
Ja by�em powojenny: ide� bojkotu
ekler�w albo ptysi�w, z ka�d� now� faz�
soc-dobrobytu (zawsze jak w bon-mot kr�lowej)
rzucanych (ciasta kruche te�!) na rynek, fars�
nazwa�bym, gdyby mi to mog�o przyj�� do g�owy;
wypieki Knasta mia�y jednak dosy� przewag
(sama ich �wie�o�� by�a ju� szczytem komfortu),
by docenia� je nawet taki skrajny lewak
jak ja dziewi�cioletni. Cukiernia od frontu
i wewn�trz nie zdradza�a, �e trwa tutaj sroga
walka klas, ucisk mas przez macki wielkich fortun:
lada, stolik, krzese�ko. Ale za to rogal
na �wi�tego Marcina! albo smak mazurk�w
wielkanocnych, z ich lepkim migda�owym fryzem,
Szar� Grani� chroni�c� R�owy Staw lukru,
za dop�at� - z napisem, lub wr�cz aforyzmem
(lukrem czekoladowym), od prostych (Helence)
do d�u�szych, takich w kt�rych frezer albo fryzjer
mia� s�ysze� ch�r najbli�szych: Kaziu, nie pij wi�cej...
Jak ja nimi gardzi�em! Nie ciastkami. Lud�mi.
Tymi, kt�rzy w niedziel� szli przez Rynek z Fary
do Knasta, nawet wtedy nie wolni, nie lu�ni,
przeciwnie, wprasowani w biel koszuli, w stary
szcz�ko�cisk srebrzystego lisa wok� szyi
�ony, w spacer pod r�k� (na jego czas swary
cich�y, aby znajomi nie zauwa�yli),
a od wyj�cia z cukierni jeszcze nienawistniej
�a�osni: przez to, �e tak bezb��dnie trafiali
w drzwi w�asnych mieszka�, w progi swych domowych istnie�,
trzymaj�c si�, jak deski ratunku na fali,
tych poziomo niesionych przed sob� karton�w;
�e w tygodniowym rytmie, kt�remu ufali,
spacer t� sam� tras� wi�d� ich - nie Katon�w,
lecz mog�cych s�siadom odrzec: "Tak, od Knasta,
innych nie warto nawet..." - Dzi� m�j wstyd, potworny:
przypuszcza�, cho�by dzieckiem, �e ta bia�a laska,
to pude�ko co tydzie�, by�o kwesti� formy;
nie dostrzec, �e je�eli jest co�, co pomaga
trzyma� si� �ycia, i�� przez ujadanie sfory
dni - jeszcze �a�o�niejsza jest moja pogarda...
52
ZA SZK�EM
W samo po�udnie. Kuchnia. Og�rki sw� ma�osolno��
znosz� z opart� wprawdzie na solidnej podstawie dna s�oja,
ale naiwn� ufno�ci� w napraw� tej krzywdy, w og�le
w pomy�lniejsze, co najmniej �redniosolne jutro.
"Czas to najlepszy lekarz". "Czekaj, to doczekasz". Przys�owia
og�rk�w maj� zawsze w �rodku t� rezolutn�
pestk� zaimka "to" i t� prost� godno�� sumiastych
wile�szczyzn i podkarpaci sprzed pierwszej �wiatowej. Og�rek
mimo niepi�mienno�ci powinien nazywa� si� pigo� -
"pigo� marynowany", "sa�atka z pigoni�w" - za swoj�
wytrwa�o�� w konserwowaniu ducha j�zyka: "Wolno-�,
og�rku, w swoim s�oju", mruknie zawsze poprawnie, gdy w miastach
kran gazety rozwadnia i odwania czosnkowy wigor
porzekad�a, przej�zyczaj�c "wolno-�" w bezmy�ln� "wolno��";
w dodatku, jak o��w w wod�, gubi� dywiz niechlujni zecerzy -
czcionka, rzecz jasna, wstanie z odpowiedniej przegr�dki w kaszcie,
ale w Dzie� S�du; na razie ka�dy re-make Ostatniej Wieczerzy
lub serial "Vade-mecum Gie�dowe" telewizyjne programy
reklamuj�, stosuj�c zapis ��czny: b�agam, nie ka�cie
mi �y� w tej epoce uproszcze�. �wiadomo��, �e z ni� nie wygramy,
og�rki przyjmuj� w spos�b, w jaki wartownik u bramy
znosi szturchanie lizakiem przez ma�� dziewczynk�: stoj�c
na baczno��, wci�� z godno�ci�, niem� jak ryba w tej wodzie
z koprem, m�tnej i wsp�lnej: cho� og�rek nie jest jednokrotnym
sob� w �cisku, to jednak umie r�wnym by� wojewodzie,
kr�lom stawia� si� sztorcem w zagrodowym za�cianku s�oja,
w zabitej szk�em tego oka, nie ronionej nigdy s�onej kropli.
R�wne zreszt� s� w pe�nym po kraw�d� naczyniu s�owa,
jak ka�da gwardia przyboczna, dobrana pod sznurek postury
i pochodzenia w zasadzie ze sfer ni�szych, pomimo resztek
b��kitnej krwi. Nie kryjcie, co j� zmienia w ziele�, co jeszcze
w was siedzi: znam j� przecie�, t� nie z soli, nie z roli nazbyt
pierwszoplanowej zrodzon� ���, ten wrodzony wasz op�r i up�r
jak dwie bruzdy na twarzy - takiej, jak� mia� Gary Cooper
w s�ynnym kadrze, te� za szk�em zreszt�, za strzaskan� w promienne drzazgi
szyb�. Twarz z brodawkami i wszystkim, stru�k� potu, fa�dami sk�ry;
ale tak jasno wtedy, ze trzydzie�ci lat temu, w salce
kina "Muza", na �cianach, na ich tynku i boazerii
jej ekranowy odblask wypisywa�: wolno-�, niewierny
Tomku, w samo po�udnie, czyli w ka�dej chwili, wolno ci sprawdzi�
t� mgie�k� na szkle s�oja, krwotok tej szyby, puls gwiazdy,
sprawdza� �ycie, w�asne, na przegubach �wiata k�ad�c p�lepe palce.
54
CZAS TAK CIERPLIWIE ZNOSI
Czas tak cierpliwie znosi mnie z powierzchni Ziemi!
Konserwator zabytku (je�li liczy� zabytki kuliste,
u biegun�w sp�aszczone nieco, jest to zaiste
zabytek najbardziej zdeptany ze wszystkich, kt�re depczemy,
ze wszystkich, gdzie pozostaje po nas wkl�s�y i wiecznotrwa�y
pomnik: odcisk g�sienic, wyryte serduszka i strza�y,
lej po rozbitej kosmicznej sondzie, geometria rowk�w podeszwy
tenis�wki Nike - jej �lady obserwator z odleg�ych galaktyk
bierze pewnie za produkt masowych a tajnych praktyk
religijnych, wyciskan� jak piecz�� na ka�dej poziomej powierzchni aluzj�
do odkrywkowych kopal�, tej p�nej wersji katakumb),
czas-konserwator, powiadam, nie przypu�ci nagle kontrataku,
ale i nie przepu�ci nikomu: mnie te� - jakbym by� rdz� czy porostem
systematyczn� szpachelk�, milimetr po milimetrze,
zdrapuje, zeskrobuje. Patrzy na mnie jak przez powietrze,
bo przez powietrze w�a�nie ta erozja, ten sta�y post�p
sp�ka�, nadkrusze�, rozpyle� tego, co mia�o trwa� twardo
pod stopami zas�uguj�cych, a co rz�dzi si� nazbyt otwart�
polityk� wolnego wst�pu ju� od chwili otwarcia Bramy.
Pierwotnie planowanej dwuosobowej elicie
co� nie wysz�o - palcem p�omienia wskazano jej zatem wyj�cie;
jak mo�na by�o nie dostrzec, �e si� t� furt� wdzieramy
do �rodka my, ci z drugiego rzutu, na chama, na grand�,
jak Meksykanie p�yn�cy kryt� �abk� przez Rio Grande,
jak kolejka w otwarte o �wicie drzwi supersamu!
Czas-konserwator i stra�nik usuwa nas bez wyj�tku,
pardonu i wyja�nienia, ale wie: nie przywr�ci porz�dku;
zbyt wiele zaleg�o�ci naros�o ju�, aby sam m�g�
je uprz�tn��. Robi, co mo�e, ale ka�da interwencja sp�niona.
�ycie to zw�oka, z jak� bierze si� wreszcie do nas.
55
POWIEDZ, �E WKR�TCE
Powiedz krtani, �e wkr�tce. I powiedz powiece,
tej ko�drze z piaskiem pod ni�, ksi�niczce, nad ranem
dra�nionej ziarnkiem grochu. (Bo p�no: po trzeciej).
W... no, to s�owo, te� na wp� martwe... w "powiecie"?
W powiecie sk�ry wszyscy znaj� si� nawzajem.
Powiedz krtani, �e wkr�tce. I powiedz powiece.
Wie�ci kr��� tu, z ust do w�asnych ust, powietrze
przez magnetofon t�tnic przewija nagrane
pog�oski: ziarnka gromu. Ju� p�no, to przecie�
prawie �wit. Sta� w �azience, patrz z bliska w powierzchni�
lusterka. Nie w twarz na dnie. W to, co zezna na niej
py�ek, rysa szk�a. Powiedz krtani. I powiece.
Po pierwsze, �e ju� wkr�tce. Po drugie - po jeszcze
bardziej pierwsze - �e ca�� widzian� na jawie
ciemno�ci� ziarnka grobu, cho� p�no, poprzecie
w�a�ciw� stron� sk�ry, t�, gdzie si� po wieczne
mgnienie skupi�o Wszystko znane, nienazwane.
Kt�r�? Wiesz przecie�. Powiedz krtani. I powiece
na tym jej ziarnku globu, za p�no; Po trzecie -
56
IV
P�AKA�A W NOCY, ALE NIE JEJ P�ACZ GO ZBUDZI�
Ani, jedynej
P�aka�a w nocy, ale nie jej p�acz go zbudzi�.
Nie by� p�aczem dla niego, chocia� m�g� by� o nim.
To by� wiatr, dygot szyby, obce sprawom ludzi.
I p�przytomny wstyd: �e ona tak si� trudzi,
to, co t�umione, czyni�c podw�jnie t�umionym
przez to, �e w nocy p�acze. Nie jej p�acz go zbudzi�:
ile wi�c by�o wcze�niej nocy, gdy nie zwr�ci�
uwagi - gdy skrzyp drewna, trzepi�ca o komin
ga���, wiatr, dygot szyby zwi�zek z prawd� ludzi
negowa�y staranniej: ich szmer gas�, nim wrzuci�
do skrzynki bezsenno�ci rzeczowy anonim:
"P�aka�a w nocy, chocia� nie jej p�acz ci� zbudzi�"?
Na wyci�gni�cie r�ki - ci dotkliwie drudzy,
niedotykalnie drodzy ze swoim "�pij, pomi�
snem t� wilgo� poduszki, nocne prawo ludzi".
I nie wyci�gn�� r�ki. Zak��ci�by, zbrudzi�
topomiejsz� tkliwo�ci� jej tkliwo��: "Zapomnij.
P�aka�am w nocy, ale nie m�j p�acz ci� zbudzi�.
To by� wiatr, dygot szyby, obce sprawom ludzi".
59
Piosenki, nie �piewane �onie
(WY��CZNIE Z MA�ODUSZNEGO BRAKU WIARY WE W�ASNE
MO�LIWO�CI WOKALNE)
MADRYGA� PROBABILISTYCZNY
I patrz, co narobi�a�:
- och ty niewybaczalna -
- do��, �e si� narodzi�a�
- och ty nieobliczalna -
w tym jednym miejscu
i w tym momencie
zarazem,
a wirus sensu
ju� sia� w bezsensie
zaraz�.
A szanse by�y jak kwadrylion
do jednego,
�e chwila z miejscem si� rozmin�
i nic z tego;
�e tu �y� b�dziesz, lecz dopiero
w przysz�ej erze,
lub �yjesz dzisiaj, ale w Peru
czy w Canberze.
Przypadki nieuchronne
- och ty nieprzeczuwalna -
- wiod�y ci� w moj� stron�
- och ty niepoczytalna -
a� w innym miejscu,
w innym momencie
porz�dek
naszego sensu
znalaz� w bezsensie
pocz�tek.
A szanse by�y jak kwadrylion
do jednego,
�e czas i przestrze� si� pomyl�,
i nic z tego;
�e �y�a� obok, ale wcze�niej,
sto lat temu;
lub �yjesz dzisiaj, ale w Trie�cie
albo w Peru.
I przez te wszystkie lata
- och ty niepowtarzalna
- -podwa�asz wci�� �ad �wiata:
- och ty niepodwa�alna -
bo w ka�dym miejscu,
w ka�dym momencie
�wiat powie,
�e norm� sercu
jest to, co cz�stsze:
pustkowie.
Niech szans� b�d� jak kwintylion
do jednego,
�e �wiat na og� si� nie myli -
kpi�bym z tego,
w ksi��ce znajdowa�bym w�os jasny
po stu latach,
czeka� na wiz� w peruwia�skich
konsulatach.
61
ARIA: AWARIA
WST�P: Na melodi� arii Donny Elviry:
"Ah chi mi dice mai":
Jakimi zdziczeniami
osacza ci� ten dom!
�ar�wka si� nie pali,
to znowu piec - na z�om!
gazowy piec - na z�om!
Mikrofal�wk� trzeba
grzmotn�� porz�dnie w bok:
inaczej - nie odgrzewa;
awarii czyha mrok! Awaria czyha co krok!
Dobiega z kuchni
(dom w grozie zastyg�)
po g�uchym "Uch, ty!..." -
pla�ni�cie w plastik.
To znowu piecyk
mikrofalowy (jego narowy
mog� rozw�cieczy�)
jak masochista
spoliczkowania
��da od Mistrza
swego i Pana -
kt�rym Ty jeste�
z zasady: ja bo
w podobnym ge�cie
wypadam s�abo:
r�bi� na o�lep
prawym sierpowym,
w mikrofalowym
nie mog�c o�le
znale�� pos�uchu.
A w�a�nie pos�uch
jest Stanem Ducha
Martwych Przedmiot�w,
kt�rym dzie� w dzie� ten
gang zwyrodnialc�w,
cho�by mu�ni�ty
czubkami palc�w,
odszkodowanie
winien ci p�aci� - za to, co tracisz
na nich, nie na mnie.
KODA: Na melodi� jak wy�ej:
Jakimi zdziczeniami
osacza ci� ten dom!
�ar�wka si� nie pali,
to znowu piec - na z�om!
gazowy piec - na z�om!
Mikrofal�wk� trzeba
grzmotn�� porz�dnie w bok:
inaczej - nie odgrzewa;
awarii czyha mrok!
Awaria czyha co krok!
63
BLUES PRZY ODGARNIANIU �NIEGU
ZE �CIE�KI PRZED DOMEM
Niechbym tu mia� go�oled�,
a nie ten �wie�y �nieg;
tak, niechby sku�a �wiat go�oled�,
a nie ten lekki �nieg -
kr�gos�up m�g�by mnie rozbole�,
a �upa�bym w ten l�d, jakbym si� w�ciek�.
Wsta�em dzi� rano wcze�niej,
bo w nocy �nieg mia� spa��;
wsta�em dzi� rano wcze�niej -
go�� z TV m�wi�: w nocy �nieg ma spa��;
ty po�pij z kwadrans jeszcze -
po to wsta�em, �eby� mog�a spa�.
S� w handlu te gadgety,
te od�nie�arki, czy jak je tam zwa�;
s� te nowe gadgety,
od�nie�arki, czy jak je tam zwa�;
z tym �e warcz�, niestety -
szufla zgrzyta, ale przy tym mo�esz spa�.
64
ALBA LOD�WKOWA
skomponowana na drzwiach lod�wki
z namagnesowanych wyraz�w
wchodz�cych w sk�ad zestawu "Magnetic Verse"TM,
do nabycia w sklepach z. Upominkami
1
JESTEM JAK TA LOD�WKA
TY JESTE� JAK TEN MAGNES
TAK PRZYCI�GASZ �E JESTEM GOT�W
SUN�� DOK�DKOLWIEK ZAPRAGNIESZ
LEPSZA NI� MEDIUM WZROKIEM
PRZESUWAJ�CE �Y�ECZK�
BO PRZEDMIOT TWEJ MAGII - PRZYZNAJMY-
JEST JEDNAK CIʯSZY TROSZECZK�
2
JAK TA LOD�WKA JESTEM
MRUCZ�CY NIEWYDARZONY
ZADRAPANY W TRANSPORCIE
Z MNIEJ WIDOCZNEJ NA SZCZʌCIE STRONY
NIEPEWNY PO CO JESZCZE
POTRZEBNY CI STARY RUPIE�
ALE NADAL ZDOLNY CO CHWILA
NA TW�J WIDOK Z PODZIWU S�UPIE�
3
JESTEM JAK TA LOD�WKA
ZACZYNA TO JU� BRZMIE� NUDNIE-
W RAMIONA DRZWICZEK CI� BRA�BYM
O �WICIE O ZMIERZCHU W PO�UDNIE
MO�E TO I PRZECIWNE
NATURZE �E CIʯKIE I DU�E
GRATY 1 CHC� BRA� CI� W OBJ�CIA
ALE NIE MOJEJ NATURZE
4
M�J POMRUK OD CZASU DO CZASU
KIEDY �PISZ JESZCZE NAD RANEM
DAJE CI PEWNO�� �E POZA
OG�LNYM ZDEZELOWANIEM
LOD�WKA JEST WCI�� SZE�CIANEM
ZAMKNI�TEJ NA PRZESTRZA� BIELI
KT�REMU NIC BEZ TWEJ WIEDZY
DO G�RNEJ PӣKI NIE STRZELI
5
A �E W �RODKU ZIMNO? TO POZ�R
MO�ESZ WIERZYC BO CA�E LATA
MAM PO SUFIT TYCH SZTUCZNYCH CH�OD�W
I NIC - NAWET NAJL�EJSZY KATAR
MO�E Z ZEWN�TRZ SZCZELNA NIEPAMI��
KLOC CO NIGDY O NICZYM NIE WIE
ALE W �RODKU MAM TORT ZE �WIECZKAMI
(UPIECZONY -PRZYZNAJ� - PRZEZ CIEBIE)
66
SERENADA, SZEPTANA DO UCHA PRZY WT�RZE
SZMERU KLIMATYZATORA
Przez lat dwadzie�cia dziewi��
wiedzia�a� wszystko; tylko
jednego do dzi� nie wiesz:
jak mi si� znudzi�. By� to
wyczyn jedyny w swoim
rodzaju. Odkrycia inne -
maczanie w sosie z soi
chi�skich piero�k�w, w kinie
obejrzani "Wa�konie",
pusta pla�a (poligon)
pod Mrze�ynem, gwa�townie
szkar�atne i kolibrom,
ich liberalnym flirtom,
ch�tne kwiaty Hawaj�w,
Guinness, Das wohltemperierte
(tego s�uchaj� w Raju:
Arta Tatuma i Bacha),
powie�ci Nabokowa,
smak rzadkich przewag w szachach,
herbata (na�ogowa
zale�no��), nawet ma�a
maciejka czy hortensja -
ka�da rzecz jako� umia�a
wyrobi� w sobie potencja�
przyzwyczajenia. Czyli
mo�na, je�eli si� chce.
G�upie rzeczy si� nauczy�y.
A ty, taka bystra - nie.
67
P�YN�C NA SUTTON ISLAND
Jak co roku, wydaje mi si� niemo�liwe,
�eby czas mnie przekr�ci�
naprawd� przez maszynk� dwunastu miesi�cy,
odk�d tu by�em ostatnio. Na szkliwie
zatoki wzrok nie naci�� na pami�tk� karbu,
a jednak Northeast Harbor
trwa w je��cych si� jachtach i jarz�cych szybach
zaparkowanych woz�w. �opot, s�l, igliwie -
bez zmian. Wi�c albo by�em tu wci��, albo
jaki� miejscowy rybak
dorabia sobie tym, �e specjalnie na nasz
przyjazd, w przeddzie�, poci�ga ka�dy dach i maszt
�wie�� olejn� farb�,
albo s�k w tym, �e coraz szybciej si� starzej�.
Tak, pewnie w tym - po prostu -
jak s�k w desce siwego od s�o�ca pomostu,
przy kt�rym stoi ten sam jacht "MARZENIE"
co przed rokiem. Poznaj� inne �odzie; ka�da
"GRACJA", "PI�KNO��" czy "GWIAZDA"
wypina zesz�oroczn� ruf� - na mnie? ku mnie? -
nie, nie z pogard�, raczej chc�c zrobi� wra�enie
szykiem nowego bocianiego gniazda.
(Zn�w wspominam rysunek
z "New Yorkera": jegomo��, przechylony ufnie
przez reling, precyzyjnie maluje na rufie
"M�J PIERWSZY JACHT". �elazna
konsekwencja kotwicy pami�ci, co roku
wznosz�cej si� znajom�
rdz� �artu, na z�o�� l�ni�cym mosi�dzom i chromom,
z demokratycznie s�onego p�mroku
w�d zatoki!) Dop�ywa w�a�nie do przystani
z kilkoma turystami
znajomy tramwaj wodny, ��d� KR�LOWA M�RZ,
wbrew nazwie bli�sza raczej typowi uroku,
jaki roztacza brzuchaty i stary
bosman, od dawna ju�
widziany tylko w knajpach w swej koszulce w paski.
Wrzucaj�c, jak co roku, baga�e na p�aski
dach kutra, korzystamy
mo�e wi�cej z pomocy dw�ch m�odych dr�gali
z obs�ugi, ale wszystko
inne jest, jakie by�o: nie zd��y�y wyschn��
na drewnie �awki �lady tamtej fali
(pami�tasz, jak rok temu zbryzga�a nas pian�?);
t� sam� nakrapian�
par� dalmaty�czyk�w wprowadza na pok�ad
(lub jest przez nie wci�gana) podobna do Ali
McGraw starszawa brunetka; z t� sam�
moc� uderza mokra bryza i to, �e wszyscy si� myl�: �e mo�na
sam� si�� kochania, jak wysp� w�r�d morza,
uchowa� co� przed zmian�.
70
SPIS TRE�CI
Z okna na kt�rym� pi�trze ta aria Mozarta / 9
I
Implozja / 13
Chirurgiczna precyzja / 16
Tenorzy / 20
Hi-Fi / 21
�zy w kinie / 23
Kasety / 24
Rozmowa 1990 / 25
"Prosty cz�owiek m�g�by, do licha, zdecydowa� si� wreszcie, kim jest" / 26
II
Debiutant w procederze / 31
Tekst do wygrawerowania na nierdzewnej bransoletce, noszonej stale na
przegubie na wypadek nag�ego zaniku pami�ci / 32
Nowe zarazy / 33
Ch�ci / 55
Dialog Duszy i Cia�a / 37
Problem nadawcy / 43
Bist Du bei mir / 44
III
Altana / 49
Por�cz / 50
Od Knasta / 57
Za szk�em / 53
Czas tak cierpliwie znosi / 55
Powiedz, �e wkr�tce / 56
IV
P�aka�a w nocy, ale nie jej p�acz go zbudzi� / 59
PIOSENKI, NIE �PIEWANE �ONIE:
Madryga� probabilistyczny / 60
Aria: Awaria / 62
Blues przy odgarnianiu �niegu ze �cie�ki przed domem / 64
Alba lod�wkowa / 65
Serenada szeptana do ucha przy wt�rze szmeru klimatyzatora / 67
P�yn�c na Sutton Island / 69