1209

Szczegóły
Tytuł 1209
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

1209 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 1209 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

1209 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Biblioteka Poetycka Wydawnictwa a5 pod redakcj� Ryszarda Krynickiego Tom 31 Stanis�aw Bara�czak CHIRURGICZNA PRECYZJA Elegie i piosenki z lat 1995-1997 Wydawnictwo a5 Krak�w 1998 Na ok�adce wykorzystano fragment miedziorytu Krzysztofa Sk�rczewskiego Wie�a Babel II (Kolekcja a5) Komputerowe opracowanie graficzne ok�adki Sebastian Sauer (c) Copyright by Stanis�aw Bara�czak 1998 (c) Copyright by Wydawnictwo a5 1998 ISBN 83-85568-36-0 �amanie i diapozytywy perfekt s.c., Pozna�, ul. Grodziska 11 Druk: Pozna�ska Drukarnia Naukowa Ani Surgeons must be very careful When they take the knife! Underneath their fine incisions Stirs the Culprit - Life! Chirurdzy musz� by� ostro�ni Gdy bior� w d�o� pieczo�owicie Skalpel - pod jego cienkim ostrzem Rusza si� winowajca - �ycie! Emily Dickinson Z OKNA NA KT�RYM� PI�TRZE TA ARIA MOZARTA Z okna na kt�rym� pi�trze ta aria Mozarta, kiedy szed�e� wzd�u� bloku. A w tej samej chwili wali�y si� i z gruz�w wstawa�y mocarstwa. "Non so piu..." - ten �ar r� bez ci�aru, ten �art na �mier� i �ycie, p�dz�cy za chmar� motyli anapest t�tna. W�a�nie ta aria Mozarta mia�a tu brzmie�, jak gdyby istnia�a gdzie� karta praw przechodnia spod bloku, kt�rej nie gwa�cili ci inni my, ci z gruz�w wznosz�cy mocarstwa - gwarancja, �e cho� jedna zas�ona, nie zdarta do szcz�tu p�yta, przetrwa; �e zawsze uchyli jakie� okno czy wyrok ta aria Mozarta. Jak gdyby wszystkie dobra zd��y�a ta martwa r�ka niepoczytalnie zapisa� nam, czyli kopczykom gruz�w, z kt�rych wstawa�y mocarstwa, w kt�rych ros�a, wbrew nim, na niczym nie oparta wiara, �e to nie b��d, �e nigdy si� nie myli w oknie na kt�rym� pi�trze ta aria Mozarta. Wali�y si� i z gruz�w wstawa�y mocarstwa. I IMPLOZJA To ju� to? No, nareszcie. Tak, �sma pi��dziesi�t dziewi��: zgadza si�. D�ugi ryk syren, zapowied� fina�u - niegro�nego, ale chc�c zapobiec czemu� na zapas, mo�na zatka� uszy dzieciom, samemu zmru�y� oczy. Od wczesnego rana t�um gromadzi� si� wok� placyku - bariera i wozy policyjne, a wi�c nie napiera�, raczej g�stnia� i wierzy�, �e zapowiadana transmisja TV przegra w konkurencji z samym �yciem (co wcale nie jest regu��). Rodziny kr��y�y, troch� po to, by si� nie nudzi�y dzieci, troch� by poczu� si� dobrze wessanym w ten nastr�j cywilizowanej rubaszno�ci, w jakim t�um czeka, je�li czeka nie w kolejce i nie tak t�umnie, aby k��ci� si� o miejsce, z kt�rego lepiej wida�. Lornetki, termosy z kaw�, r�czne kamery, watowane kurtki: t�um nie by� przypadkowy, a jednak w niedzielnym odpr�eniu niepewny, co z a wydarzeniem - zw�aszcza, �e jego program b�dzie bardzo kr�tki - ma w�a�ciwie zobaczy�, czy widok przyniesie ze sob� jaki� message. W tym filozoficznym zadaniu ci�ar�wka Controlled Demolition, Inc., w autoreklamowym zreszt� interesie, po cz�ci pomaga�a swoim wypisanym olbrzymimi wo�ami (styl Bauhaus) na bokach, widocznym jak dzielnica d�uga i szeroka, a literacko (zwi�z�o��! rym!) zgrabnym sloganem WE BLAST THE PAST. Niekt�rzy z widz�w ju� zdo�ali wzbi� si� o kilkana�cie metr�w nad ulic� - wle�� na dach domu, jakby si� o w�asne �ycie zak�adaj�c, �e nie ten dom si� wnet zawali, �e nikt si� nie pomyli�. Szesnastopi�trowy, wystawiony na s�once (jak kto� nie�wiadomy, �e opalanie si� to krok do melanomy), smuk�y wie�owiec firmy ubezpieczeniowej pr�y� sw�j bia�y beton i zielone szyby, stabilny, cho� tak silnie party naszym wzrokiem. Dziewi�ta zero zero, ju�!: najpierw szk�o okien bezg�o�nie wzd�o si� i rozprys�o, jak gdyby pod jednoczesnym ciosem kilku setek pi�ci, po sekundzie popartych wielokrotnym grzmotem; wschodnia fasada, najpierw dziwnie wolno, potem coraz nieodwracalniej, jakby coraz ci�szy by� dla niej obowi�zek zachowania twarzy, osun�a si�; za ni�, po spirali, pr�dko, eksplozje przemyka�y si� z pi�tra na pi�tro; nowe grzmoty; przekroje biur i korytarzy, z�apanych na zaledwie wystyg�ym uczynku pustki wewn�trz; zapa�ci, pionowe i t�pe, �cian; harmonijkowate sk�adanie si� pi�ter; jeszcze nie opad� na to wszystko dach budynku - ju� ogromny k��b py�u r�s� mu na spotkanie; �oskot trwa� jeszcze - ju� go poch�ania�a wrzawa, gwizdy, oklaski, i ju� dziennikarka sprawna nagrywa�a wywiady. Chodnik pod stopami dr�y; czuje si� to dr�enie a� w klatce piersiowej, przez d�u�sz� jeszcze chwil�. "Widzia�em niejedno", m�wi Jim Pierce, emeryt, "ale co� takiego, hm!..." Dziennikarka prosi o chwil� rozmowy szefa i w�a�ciciela Controlled Demolition, Inc.: "Tak, wybuch nast�pi� do �rodka, gmaszysko zapad�o si� bez �adnych niespodzianek; wszystko dok�adnie wed�ug naszych plan�w i oblicze�. Firma ma na swym koncie tysi�ce implozji: g��wna rzecz to w�a�ciwie rozmie�ci� dynamit". Wi�c to ju�? Tak, ju�. Jest dziewi�ta z minutami. T�um wraca do miejsc, w kt�rych zaparkowa� wozy. Niesione wiatrem strz�pki r�owego w��kna do uszczelniania, k��by brunatnego py�u wciskaj� si� w ulice, goni� nas. Co� by�o, przesta�o by�: jest pr�nia, widoczna, wysmuk�a. Ale to ju� za nami pozosta�o, z ty�u. 15 CHIRURGICZNA PRECYZJA "Chirurgiczna precyzja", kt�r� si� zachwala w bombach najnowszej generacji: taka rzecz, omijaj�c wystawy Chagalla, piaskownice, katedry i misie koala, spada znad chmur dok�adnie w komin restauracji, nad rusztem robi skr�t o dziewi��dziesi�t stopni i, mkn�c poziomo jak torpeda, detonuje na czwartym od lewej orderze na piersi dyktatora, kt�ry przy hors-d'oeuvrze rechota� w�a�nie: "...Nafta?!... Im?!... nie, ani kropli..." a wybuch, kt�ry zdania doko�czy� mu nie da, nie dra�nie �piesz�cego ju� z chili con carne kelnera, ojca czworga dzieci: bomba godzi wy��cznie w cele militarne. Nie balistyka (na niej znam si� dosy� marnie: na szkoleniu wojskowym czyta� po raz trzeci Virgini� Woolf pod sto�em - to umia�em dobrze, ale o bombach albo czo�gach nie chcia�em wiedzie� wi�cej ni� to, co konieczne, to znaczy, �e s� dla mnie bardzo niebezpieczne) wygl�da podejrzanie w tej przechwa�ce/gro�bie; nawet nie bombastyczno��, jak� chce mnie o�ga� dy�urny specjalista od Public Relations, gdy zn�w co� kosztownego zbroj� zak�ady zbroje�; je�li czym� mnie straszy/�mieszy rozd�cie s��w w zeppelin (te� "precyzyjniejszy" i "bezpieczniejszy" jeszcze w chwili, gdy ju� p�on��) sloganu - nie o jego przesad� mi chodzi, lub o to, czy w nim wytropimy non sequitur, pytaj�c: "Wi�c jakim to sensem zaz�bia si� chirurgia z bomb�: krwawym mi�sem?". Mniejsza o bomb� - ale czemu mam si� zgodzi�, �e "chirurgia" z "precyzj�" to dwa synonimy? II Jak czas potrafi sp�uka� �lady krwi i ropy z nazwy, jak jej nadaje zdrow� biel kefiru! Trzysta lat temu "chirurg" by� wci�� kim� jak cyrulik - od ci�szej roboty; dwie�cie lat temu - kim�, kto w smrodzie lazaretu amputowa� ko�czyn� urwan� kartaczem, uciekaj�c si�, raczej naturalnie, do r�cznej pi�y, nie lancetu; do dzi� - kim�, kto, nie patrz�c nawet na zbiela�� twarz nad kocem, ods�ania krwawo-gnojn� proz� serii w brzuch i diagnoz�: "Wynie��". Tymczasem w fachu wiele si� zmienia�o: Harvey odkrywa� obieg krwi, Pasteur zarazki, kto� inny eter; cich�o wycie, ros�a czysto��: najlepsze towarzystwo przyjmowa�o chirurga, bij�c mu oklaski (prze�om: przeszczep, oferta nie do odrzucenia), lecz do dzi� wok� niego snuj� si� nie�wie�e wonie m�tnych podejrze�: "Eks-rze�nik, m�g�by kraja� i ci�� bez wytchnienia - zw�aszcza odcina�, bo to zdaje mu si� prostsze ni� mozolne leczenie". Chirurgia - jedyna w medycynie dziedzina, kt�ra leczy kalecz�c, tn�c bezwzgl�dnym ostrzem - budzi niepok�j tym, �e zawsze si� kwapi�a do konfiskat na zawsze: noga albo p�uco, odebrane - nie wr�c�. Trudno�� 2: ostrzem bywa nie skalpel, lecz pi�a. III Kt�rej trudno przypisa� szczeg�ln� precyzj�! St�d te dowcipy, te karykatury, micha�ki w prasie - bardzo niekiedy przedziwne, jak ten, prawdziwy, o pacjencie, kt�ry musia� si� rozsta� z ca�kiem zdrow� praw� nog�, bo w trakcie operacji nie by�o nikogo, kto by dostrzeg�, �e w lewej nodze jest gangrena; lub rzecz s�yszana nie wiem ile razy: o tym, jak komu� w brzuchu, skutkiem roztargnienia, zaszyto n�, p�set� i dwie paczki gazy. Mimo wszelkich laser�w i narkoz - ta ulga, gdy s�yszymy: "Obejdzie si� tu bez chirurga!" - IV - je�li te s�owa nie s�, rzecz jasna, taktownym wyrokiem, kt�ry znaczy: "G�ra sze�� tygodni". Szpital, kilka lat temu. Zapach kalafior�w: nie tkni�ty lunch. Nie, �adna z tych prawdziwych chor�b: wyrostek (ju� wyci�ty), alias �lepa kiszka. W dzieci�stwie uk�ada�em z tych dw�ch s��w nazwiska: "Zb�j �lepakiszka", "Hanka B. �lepakiszczanka"; mo�e z zemsty za kpiny, pewnego poranka wyrostek, przewieziony w brzuchu przez Atlantyk (zapomniany appendix mojej kontrabandy), odezwa� si� - a by�em dawno po czterdziestce i narobi� k�opot�w: nie do��, �e p�k�, jeszcze wszystko wok� zakazi�, jakby kamikaze dar� si� we mnie: "Mam zgin��? Dobrze, gi�my razem!". Od��czenie ode mnie tej �ywej torpedy sprawi�o, �e sam jestem ci�gle �ywy, kiedy my�l� to; precyzyjny (a wi�c jednak!) lancet doktora W. S. da� mi jeszcze jedn� szans�. A wi�c jednak. Lecz w�a�nie wpada zamaszy�cie ten�e doktor, w pogodnie-grubia�skiej asy�cie przybocznej piel�gniarki, na popo�udniowy obch�d. Doktor jest siwy, tubalny, rzeczowy, ale w chwili, gdy sprawdza m�j wykres gor�czki i wyci�ga mi z rany jakie� straszne s�czki, na kt�re nie chc� patrze� - czuj�, �e by� mo�e w jego i piel�gniarki wybornym humorze rol� przyczyny sprawczej - jak zwykle to czyni - odegra�o potr�jne co najmniej martini, wypite przy obiedzie. R��c po ka�dym w�asnym �arcie, doktor przylepia opatrunek plastrem (troch� krzywo), wychodz�. Ja sam prawie parskam �miechem (uch, zabola�o): to by�o jak kartka, kt�ra w�a�nie, z okazji mojej operacji, przysz�a dzi� od koleg�w/kole�anek z pracy. Rysunek: operacja w toku; pochylone plecy chirurg�w tworz� spoist� zas�on�, ponad kt�r� wystrzela jak z procy, wysoko, �liski wewn�trzny organ (�ledziona, na oko) a g��wny chirurg wrzeszczy obecnym w tej scenie: "Nie wyrzuca� - to mo�e mie� jakie� znaczenie!". Nie demiurgiem - chirurgiem by�, chocia�by takim: nie bardzo precyzyjnym, niepewnym, co znakiem a co przypadkiem, ale, gdy czego� dotyka, �wiadomym, �e jest wa�ne to, co si� wymyka. 19 TENORZY Tenorzy, czemu was kocham? Przecie� wszyscy jeste�cie t�ustawi. Pomi�dzy bia�� muszk� a w ciup rozwartymi ustami podbr�dki: podw�jne, podw�jnie poc�ce si�. Rozhu�tani na podwy�szonych obcasach, podnosicie oczy ku grz�dzie wysokiego C, marz�c, �e wasz podskok wzwy� wreszcie ugrz�nie w plafonie rekordem �wiata. Mogliby�cie pracowa� w urz�dzie, na farmie uprawiaj�cej pszenic�, w przemy�le, w przemycie; nikt nie mrugn��by wycieraczk�, widz�c wasze rzetelne przemycie przedniej szyby na stacji, gdzie, mo�e i kln�c "Ech, psie �ycie", ale bez przekonania, laliby�cie benzyn� do bak�w. Wi�c sk�d ten g�os, ta drabina, kt�r� wspina� by si� m�g� Jakub, ta jej srebrno�� wypucowana, stra�acka w wi�kszo�ci przypadk�w ale i tak unosz�ca nag�, nag�� kolumn� blasku (jak kosmonaut�w z wrogiej planety na komiksowym obrazku) was, ca�y wasz kicz i przyziemn� nadwag�, w ob�oki oklask�w? S� w tym raju na zawsze, zas�u�yli czy nie zas�u�yli: Caruso z podkr�conym w�sikiem, brylantyn� kapi�cy Gigli, Tauber w operetkowym cylindrze, grubas Lauritz Melchior; i w chwili, gdy najwi�kszy z nich, John McCormack, zaczyna Come, my beloved, t� ari�, wiesz, z opery Haendla, gdzie wysokie As trwa - sam nawet nie wiem - minut�? i pnie si� jeszcze na drug�, na trzeci� kraw�d� cudu (wszystko na jednym niebia�sko, nieludzko d�ugim oddechu, g�osem, kt�ry Pan B�g mia� zamiar osadzi� w pierwszym cz�owieku lecz porzuci� plan, nie chc�c przedobrzy�) - ten �piew dokonuje odwetu na ma�odusznym losie. Bo los gwarantuje nam: tak nie ustawi �adnego g�osu, tego nie wyrazi ludzkimi ustami. Wtedy zjawia si� jaki� McCormack: pospolity, przylizany, t�ustawy. 20 HI-FI Brz�k potr�conej szklanki, czysty, nie zatarty przez gwar, dym i oklaski klubu w Kopenhadze, gdzie trzydzie�ci lat temu nagrywa standardy trio Billa Evansa; albo ten w zasadzie nies�yszalny, gdy muzyk siedzi na estradzie, a w nagraniach wyra�ny, po swojemu czysty, metalowo-cielesny szmer, gdy po podk�adzie strun przesun� si� �cis�e palce gitarzysty; albo nieistniej�cy ale oczywisty g�os, kt�ry Bach powinien by� w��czy� do fugi a kt�ry Glenn Gould nuci, gdy j� gra. Dzi� dyski ka�� czy pozwalaj� s�ysze�, co przez d�ugi czas wyt�umia� prymityw ta�m i p�yt: pomruki dyrygenta, przy�wisty fletu, czy pacni�cie struny o gryf - bez �adnej muzycznej zas�ugi, szemrane towarzystwo szmer�w i bezd�wi�cznie wtr�caj�cych si� w ka�dym takcie czy momencie zgrzyt�w �ycia. Techniczny post�p? Sz�o o pods�uch muzyki. Jak naj�ty �aps, robi�cy zdj�cie parze w ��ku, by potem kilka na raz os�b szanta�owa� - czas chcia� nam dowie�� w taki spos�b, z wykorzystaniem superczu�ych aparatur, �e i to, co najczystsze, mo�na zbruka�, osnu� podejrzeniem, oskar�y� o niewierno�� �wiatu wy�szemu, uwik�anie w przyziemno�� przypadku. Jakby to w�a�nie mog�o podlega� naganie w oczach cz�owieka, zbiegu i zbiega dwu natur: tej, kt�r� tylko muzyka obj�� jest w stanie, i tej s�ysz�cej tam, gdzie graj� nieprzerwanie Evans (fortepian), Eddie Gomez (bas) i Marty Moreli (perkusja), z �ycia czyjego� w nagranie zagarni�ty brz�k szklanki, czysty, nie zatarty. 22 �ZY W KINIE �zy w kinie p�yn� �atwiej. �atwiej ni� w �yciu (pomoc: zgaszenie na sali �wiate�) ale i �atwiej ni� w domu, przed w�asnym telewizorem: za wydatek na bilet pragnie si� mie� wieczorem co� uchwytnego: chwil� �miechu lub - zw�aszcza - �ez (od �miechu widz czuje si� lepiej, od p�aczu - lepszym ni� jest). Kinowa �za nie o�lepia oka; przeciwnie, przemywa i k�pielami s�onymi sprawia, �e oko prze�ywa to, co samoch�d w myjni lub dusza w trakcie spowiedzi. Kratk� i ciemnym okienkiem - ekran, przed kt�rym si� siedzi (w kinie, je�li kto kl�knie, s� to przypadki nieliczne), lecz przed tym panoramicznie rozros�ym konfesjona�em otarciem �zy wyznajemy sw�j grzech �miertelny, tajemny, nie ujmuj�cy - ujemny znak, minus, kt�ry jest pi�tnem: "Cho� si� naprawd� stara�em, cho� pr�bowa�em usilnie, od ostatniego seansu zn�w nie zdo�a�em �y� w pi�knie, w krainie Sensu i Glansu, w spos�b tak �ywy, cz�owieczy, pe�ny, prawdziwy, bezsprzeczny jak �yj� aktorzy w filmie". 23 KASETY W wypo�yczalni bra� filmy o wybuchach wulkan�w, tornadach, albo meteorytach, zmierzaj�cych wprost w tarcz� Ziemi - cho� nie by�o do�� jasne, kto im tak �cis�y tor nada�: Imperium Z�a? przypadek? przyci�ganie? my, uwi�zieni na planecie, marz�cy, �eby jej czerep raz t�pn�� pod nog� s�onia-Kosmosu? Tez� ("Je�li si� zawe�miemy, bior�c jednostk� ludzk� za dobr� monad�, nast�pi� - po stanowczym rozproszkowaniu wrogich nam cia� niebieskich - pozytywne przemiany, kt�rych czasy obecne nam sk�pi�: wolno��, r�wno��, braterstwo do globalnej grobowej deski") wzmacnia�y, jak zawsze, zamiast os�abia�, liczne ofiary �miertelne, ostatnim tchnieniem dodaj�ce atmosferze ziemskiej zawiesisto�ci - jak gdyby ocala�ym trzeba by�o wiary, �e w tak s�usznej duszno�ci da�oby si� zawiesi� siekier� wojenn� na ko�ku i ju�, i glob by�by od razu owiany zefirem w�asnej dobroci. W kineskopie kry�y si� cienie zepchni�tych kaset� na dalszy plan wydarze� dnia - rzeczywista ich kronika? - dla niego nie by�o to ju� pewne, bo zatrz�sienie codziennie dzikszych zbrodni niewybredny nawet scenarzysta uzna�by za przesadny pesymizm Prawdy, kt�rej pogarda dla ludzi jest taka, �e on sam z materia��w jej rzadko korzysta. 24 ROZMOWA 1990 "Nie miesza�", zamiesza� herbat� �y�eczk�, "poli- tyki z etyk�. To ju� zamierzch�a przesada - apetyt elity estety- zuj�cych Katon�w na (kto im go przyzna�?) monopol s�uszno�ci. A sami do chor�b ustroju wliczali sromotn� (niestety) tendencj� do niesza- nowania odmiennych", dosypa�, "opinii!", ponownie pomiesza� �y�eczk�. "Jak stary niewypa�, idioci obnosz� sw� szczytn� postaw� by� mo�e - nie program; ich etyka przyzwo-", zn�w sypn��, zamiesza� i zn�w sobie dobra�, "ito�ci i taktyka czystych r�k - mog� wybuchn�� im z nag�a w tych r�kach; ze snu moralisty, co to si� do ust�pstw i za�ga� nie zni�a�, obudz� si� ch�opcy z r�kami brudnymi od sadzy i zawsze ju� b�dzie im obcy", zamiesza� i wyj��, "smak w�adzy", obliza�. 25 "PROSTY CZ�OWIEK M�G�BY, DO LICHA, ZDECYDOWA� SI� WRESZCIE, KIM JEST" "Prosty cz�owiek m�g�by, do licha, zdecydowa� si� wreszcie, kim jest. Skarbnic� moralnej prawdy, czy skarbonk� marnej pazerno�ci? sienno-pszennym oddechem Natury? odorem braku k�pieli? kim� po kr�lewsku go�cinnym? nienawidz�cym obcych? opornie niezawis�ym? id�cym z pochodni� na wiec? pe�nym m�dro�ci wiek�w? nie znaj�cym si� na ekonomii? kim�, kto �ci�gnie ostatni� koszul� z grzbietu, je�eli przyjaciel w biedzie? kto �ci�ga przezornie buty (�wiadomy, �e i tak kto� to zrobi) z n�g rannego, kt�ry za� walczy�? milcz�cym podmiotem historii? jej skoml�cym dope�nieniem dalszym? kim� na zdj�ciu (fotograf zakosi� Pulitzera za ca�y cykl), kto stoi na tle ruin w�asnego domu, niemy, w�saty, oszo�omiony ('Jak to: by� dom - i znik�?...') oraz budz�cy wsp�czucie - dop�ki nie odkryjemy, �e wyszed� na przepustk� z policyjnych koszar, gdzie przez ca�y poranek torturowa� je�c�w z t� sam� pr�ni� (albo szczer� satysfakcj�) w oczach, bo jego prosta natura rozumie niewiele wi�cej nad to, �e wojna jest stemplem: 'Dozwolony ka�dy akt z�a'? S�owem: kim�, kto krzywdzi Rilkego, nie chc�c zmie�ci� si� w jego elegii, czy kim�, kogo pokrzywdzi� Rilke, pisz�c swoje elegie dla..." "...Hrabin? znawc�w? samego siebie? To chcia�e� powiedzie�? Ba! Gdyby Rilke istotnie mia� kogo� w rodzaju kolegi ze szko�y albo z wojska, i ten - powiedzmy, co dwa lata - przysy�a�by mu konkretny spis paru tysi�cy temat�w, kt�rych podj�cie przez poet� by�oby rozkosz� dla prostych czytelnik�w - �wiat mo�e wygl�da�by nieco inaczej... Ale tylko nieco. Niejasny jest ju� sam obszar, zatarte s� granice, kt�re chcieliby�my widzie� na Ziemi prostymi jak linie boiska na stadionie, tej misce na ryk jednoznacznego triumfu lub nienawi�ci. Pragniemy, by na w�a�ciwej po�owie ustawi� si� ka�dy z nich, prostych ludzi - a linia podzia�u rysuje si� �ladem i trwalszym troch� wapna na trawie, i w og�le nie tym: innym, starszym, i, kt�rego istnienie jest stwierdzonym i potwierdzonym faktem - ca�kiem odwrotnie ni� w statystycznej tabeli - tylko w ka�dym pojedynczym przypadku, post�pku, nawet wiadomym wy��cznie swojemu sprawcy. To wiele wi�cej ni� tekst - sztandar, medalik, dyplom - deklaracji przynale�no�ci: rzecz nie w tym, czy si� s�ucha kwartetu czy r�n�cej kapeli; wyb�r jest i trudniejszy, i, w pewnym sensie, prostszy: ka�dy cz�owiek w ka�dej sekundzie decydowa� musi, kim jest." 27 II DEBIUTANT W PROCEDERZE Debiutant w procederze, dosy� jednak szczwany nabieracz, aby nabra� w p�uca na z�o�� �wiatu ca�y ogrom powietrza, dot�d ci wzbraniany, sam nabity w butelk�, w cztery mleczne �ciany porod�wki, ofiara kantu do kwadratu, debiutant w procederze mimo wszystko szczwany nie dosy�, by od razu przejrze� na wskro� plany bior�cych ci�, za kostki n�g, w gar��, wszelkich dyktatur - ca�y ogrom powietrza, dot�d ci wzbraniany, wci�gn��e� w machinacje p�uc, tchawicy, krtani, w cia�a �lepy zau�ek i niejasny status; debiutant w procederze, nabieracz nie szczwany ale zaledwie szczuty, gnany nieustannym pierwszym klapsem pod dyktat wiecznych odt�d batut i bat�w, w ca�y ogrom dot�d ci wzbraniany, nagle zw�ony w ostrze wdechu, kt�ry zrani� tak, �e go wykrztusi�e� z krzykiem, z jakim� "Ratuj!" - debiutant w procederze tchu, za ma�o szczwany na ten ogrom rani�cy, cho� ju� nie wzbraniany. 31 TEKST DO WYGRAWEROWANIA NA NIERDZEWNEJ BRANSOLETCE, NOSZONEJ STALE NA PRZEGUBIE NA WYPADEK NAG�EGO ZANIKU PAMI�CI 1. JE�ELI CO� CI� BOLI: - DOBRA WIADOMO��: �YJESZ. - Z�A WIADOMO��: TEN B�L CZUJESZ WY��CZNIE TY. 2. TO WSZYSTKO DOOKO�A, CO CI� SZCZELNIE OTACZA NIE CZUJ�C TWEGO B�LU, JEST TO TAK ZWANY �WIAT. 3. UBAWI CI�, �E JEST ON REALNY I JEDYNY A LEPSZEGO NIE B�DZIE, PRZYNAJMNIEJ P�KI �YJESZ. 4. GDY JU� SKO�CZYSZ SI� �MIA�, ODRZU� LOGICZNY WNIOSEK, �E TAKI �WIAT BY� MUSI PRZYWIDZENIEM LUB SNEM. 5. TRAKTUJ GO CA�KIEM SERIO, JAK ON PRZED CHWILA CIEBIE - DOKONUJ�C WYBORU SPECJALNEJ CIʯAR�WKI, 6. BY W OKRE�LONYM MIEJSCU I U�AMKU SEKUNDY POTR�CI�A CI�, KIEDY PRZECHODZI�E� PRZEZ JEZDNI�. 32 NOWE ZARAZY Nowe zarazy, uodpornione na nasze - tak� budz�ce ufno��! - szczepionki; jeszcze jedn� os�on� uzna� za pr�chno? Gorzej: za �nie�nobia�y parawan, wszechhigieniczny pow�d do dumy, z kt�rym si� jednym ciosem rozprawia maczeta d�umy w jej ulepszonej, to znaczy sro�szej dla ofiar, to znaczy dla nas, wersji? Kto najstaranniej sterylny, ostrze poczuje pierwszy? Fatalne b�dzie w tej epidemii r�wnie� to, �e cho� mikrob zuchwa�y jest nowy - wszyscy prawi� zaczniemy stare bana�y. Co za okazja do m�w i kaza�! Dla moralisty - temat jak znalaz�: Grz�li�my w grzechu, wi�c... - tu zaraza przerwie mu zaraz. Telewizyjny ekspert przypomni w�tpliwo��, kt�rej Wolter da� wyraz: Kara jest niewsp�m... - i, nieprzytomny, twarz� w st�: wirus. Najgorzej, je�li prze�yje pisarz: b�dzie zapycha� ca�kiem bezkarnie plagiatem z Defoe albo Camusa puste ksi�garnie. Ja jednak wierz� w laboratoria i w to, �e wre w nich dzie� i noc praca: nie bez powodu je Nobli gloria przecie� oz�aca. Ale nie, serio: gdyby z tej pracy nic wyj�� nie mia�o opr�cz omy�ek, wci�� by�bym wdzi�czny cywilizacji za sam wysi�ek, za traktowanie po ludzku stworze�, kt�re przymkni�ta pr�ni powieka nakrywa na tym samym wci�� losie tylko-cz�owieka. 34 CH�CI Wzruszaj�ce dba�o�ci� genialnego Stw�rcy o najdrobniejszy detal, od Aort do �eber, bezb��dne w polirytmii skurcz�w i rozkurcz�w, w in�ynierii p�uc, nerek, przyspieszonych kurs�w krwi, w pomys�ach zastawek, zwieracza lub �renic, w ca�ym koncepcie brania i wch�aniania w siebie �wiata, aby wydali� to, co niepotrzebne - czy Cia�o kiedykolwiek musi si� rumieni� za swego Projektanta, Wykonawc� oraz Brakarza, jednym s�owem za swego Autora, gdy kt�ra� cz�stka cia�a ustanie, nawali, zaboli czy oka�e si� �miertelnie chora? Przeciwnie, tych z nas, kt�rzy czuj� si� zranieni, nie sta� na obiektywizm: b�l nazbyt ich m�czy. �adnych gwarancji przecie� nam nie dodawali do aktu urodzenia skrzydlaci ajenci; �wietno�� produktu i tak w por�wnawczej skali zajmuje jedno z wy�szych miejsc; licz� si� ch�ci. Wzruszaj�ca samego genialnego Stw�rc� miejscem na ka�dy stan, od Aprobat do �al�w, bezb��dna w polifonii podszept�w-poucze�, w dynamice przep�ywu z pokuty w pokus�, gry z t� kontroln� �luz�, jak� jest sumienie, w ca�ym koncepcie brania, wch�aniania w sw�j par�w �wiata, aby oczy�ci� go z mentalnych ka��w - czy Dusza kiedykolwiek musi si� rumieni� za swego Projektanta, Wykonawc� oraz Brakarza, jednym s�owem za swego Autora, kiedy jej cz�stka zdradzi, zawiedzie, nawali, u�wi�ci okrucie�stwo, z nienawi�ci chora? Przeciwnie, tych z nas, kt�rzy czuj� si� zdumieni, nie sta� na obiektywizm: zaw�d zbyt ich dr�czy. �adnych gwarancji przecie� nam nie dodawali do aktu urodzenia skrzydlaci ajenci; �wietno�� produktu i tak w por�wnawczej skali zajmuje jedno z wy�szych miejsc; licz� si� ch�ci. 36 DIALOG DUSZY I CIA�A Cieniom: Andrew Marvella i, na wszelki wypadek, takie Xi�dza J�zefa Baki DUSZA Ciao, Cia�o: a� do dzisiaj ka�de wyj�cie z ciebie - �cian� jednolicie zarasta�o. Lita ska�o, poddaj mi si�: cho� ukrywasz furtki ciemne, jest gdzie� wyrwa w �wiat�o dzienne. Ciao, sp�ywam, le� beze mnie. CIA�O Grozisz? Pr�no. "Dusza z Cia�a wylecia�a?..." Nie, aluzj� nic nie zdzia�asz; ju� za p�no, lepiej pu�� j�, p�ki� ca�a - brzytw�, kt�rej wci�� si� chwyta twoja durna (bo zaszyta we mnie) duma; bonjour, witaj. DUSZA Znowu wzorem - Monte Christo? zn�w arysto- krat� w worek - sk�r� wysch��: niech nieborak w jej rejonach znosi wszystko? Cho� zaszycie w cia�a worze ca�e �ycie trwa - pomo�e brzytwa, gdy ci� rzuc� w morze! CIA�O Je�li brzytwa Ockhamowska, �adna troska ani krzywda mnie nie spotka, gdy� m�j byt dla ciebie, sprytna (sp�jrz od �rodka, m�j gagatku: prosty problem - nie zagadka!), jest czym� dobrym. Gott sei Dank und guten Morgen. DUSZA Sure, sure. Masz na my�li lokum? �ycie w worku to, rzecz jasna, komfort, spok�j - klitka ciasna, ale w�asna w bloku bok�w: to mi wmawiasz? Przecie� wpuszczasz w ten loch-nawias dzik� t�uszcz� ��dz, bezprawia, z�ych poduszcze�? CIA�O You're most welcome. To nie pokaz, hokus-pokus: tak, mnie dzi�kuj za t�um pokus, wielbicielko smak�w, d�wi�k�w i widok�w, �e nie wspomn� z�ud kochania. �y� bezdomnie? - spr�buj. Sama wr�cisz do mnie. Na kolanach. DUSZA Na kolanach? Izwinitie! Szmato, z nitek nerw�w tkana, b�lem, gniciem od zarania zniewa�ana, w swej ohydzie a� �miesz�ca - ciebie serio bra� do ko�ca z tw� mizeri�? ty... cierpi�ca - ty... materio?!. CIA�O We mnie jeste� - ze mn� dzielisz wszystko; nie licz, �e si� jeszcze par� dzielnic uda (reszt� czyni�c gettem) tak uszczelni�, �e nie wtargn� w raj ten gwa�tem gangi gangren, mafie martwie�, bandy angin, und so weiter. DUSZA M�j Kaliban kalambury sk�ada! Kt�ry raz kaliber twej natury, cho� naiwnej jak koliber, �al ponury w podziw zmienia! Oto przyk�ad Scz�owieczenia niewolnika plus wi�zienia - rzecz niezwyk�a! CIA�O Muchas gracias za komplement; i ja ceni� - tak, to racja - to, co we mnie twoja praca w zysk obraca: moich ciemnic tak totalne roz�wietlenie, gr�z i szale�stw wyja�nienie... My�l tak dalej. Motto bene. 42 PROBLEM NADAWCY This is my letter to the World Emily Dickinson Oto m�j list do �wiata ("...O� fiata?..." - "Nie, durniu: Do �wiata !...") -nie m�j: pisany jedynie pod dyktando starego furiata, znanego mi�dzy innymi jako Raptusiewicz, a zw�aszcza Cze�nik, cho� nikt ju� nie wie, co znaczy archaiczny przydomek czy tytu�: Gniewny Ojciec? Ukryty Szyderca? Wsp�cierpi�cy? Oko Niebytu? zniekszta�cony derywat s��w "cze��"? "czas"? "nieszcz�nik"? uczestnik"? Niedo��ny (cho� wci�� choleryk okopany w jedynej racji - w�asnej), straci�by kontakt ze �wiatem, gdyby nie totumfacki taki jak ja, oswojony z Jego dykcj� (piana, bezz�bno��); sekretarzowa� takiemu, co prawda, to praca okropna: starzec od dawna niczego nie pisa� ju� manu propria, ale w mojej pisowni zadowala go tylko bezb��dno��. Zarzuca mi te�, co gorsza, przekr�canie i dopisywanie s��w; przecie� m�wi, dyktuj�c, to swoje "mocium panie", wi�c co, nie zapisa�? Ryknie, �e opuszczam co� bardzo wa�nego. A gdy chc� si� upewni�, czy rozumiem, albo gdy wreszcie pod tym pozorem podsuwam trafniejsze w danym kontek�cie s�owo ("...Do �wiadka?..." - "Do �wiata, g�upcze - oskar�onego!") - zaraz gromy, darcie papieru, ciskanie w k�t ka�amarzem! Nasz dialog m�g� sta� si� przecie� melodyjnym duetem marze�, jak w "Weselu Figara", gdy Hrabina intryg� gmatwa, dyktuj�c bilecik Zuzannie. M�j Pan inny i inne pisanie. Cho� raz, cho� raz przeszwarcowa� ten b��d: "...M�wi� wam... mocium panie... jako mieszkaniec �wiata..." - "Nie '�wiata', t�paku: �wiat�a!" 43 BIST DU BEI MIR Bist Du bei mir, geh ich mit Freuden Przypisywana J. S. Bachowi aria z "Notenbtichlein fur Anna Magdalena Bach" "Przy tobie? Stale. Wiesz przecie�. Od rana do nast�pnego rana, licz�c przerw� na noc. Bo je�li zaludniona snami, ja w nich za sznurki poci�gam znad sceny; je�li bez sn�w, jej ratownicz� lin� ja rzucam; je�li bez snu, je�li - potem sp�ywaj�c - le�ysz i razem z trzepotem �my o okienn� siatk� czekasz rana nie maj�c czego si� chwyci�, bo lin� zast�pi� powr�z (jego te� nie przerw�: wi�zy to tak�e wi�, co spaja sceny, a� staj� si� zimami i wiosnami) - jestem ci jaw�, snem bez sn�w i snami; jestem twym przedtem i teraz, i potem; wiecznie milcz�cym re�yserem sceny, kt�ra si� tobie wydaje obrana na chybi� trafi� z sensu, w kt�rej przerw� robi� jedynie, aby pas czy lin� przetkn�� pod trumn�, opu�ci� j� w glin�, czyj� nowy sen skopiowanymi snami zaludni�. Czemu m�wi�: 'robi� przerw�'? - to tobie tak si� zdaje. Ja na potem nic nie odk�adam, ta pr�ba jest grana tak, �e si� na raz dziej� wszystkie sceny, zwady, parady, klownady: bez ceny dla was - ja rzucam wam t� sam� lin� ratunku albo powr�z m�k do rana; z ukrycia, ale ca�y tw�j czas nami dwoma wype�niam, teraz, przedtem, potem. Twoje zuchwa�e 'Pozw�l, �e Ci przerw�', suflerskie szepty, poprawki - nie przerw� wymusz�, tylko popsuj� rytm sceny; tekst pozostanie bez zmian. Zlany potem, ci�gnij sznur dzwonu, opuszczaj w gr�b lin�, dociskaj w�ze� powroza i snami- -sznurkami dawaj si� targa� do rana, lecz wiedz: nie przerw� gry - linijki lin� zawsze zza sceny podrzuc� ci - snami st�umi� b�l - potem, gdy rwa� zacznie rana." 4 III ALTANA W tej, jak j� zwano troch� na wyrost, altanie, naprawd� - budce z dykty i blachy falistej na ogr�dkach dzia�kowych (nie dano im istnie� zbyt d�ugo - nie wiedzieli�my, �e jest ju� w planie budowa przelotowej arterii)... Zerwane z drzewka, z ust w poca�unkach wyjadane wi�nie by�y w tej, jak j� zwano na wyrost, altanie, naprawd�; w budce z dykty i blachy falistej, gdzie miejsca ledwie by�o do�� na ca�owanie - owoce, pestki, usta by�y, rzeczywiste... I jak to jest, �e potem mog�em istnie� wszystek, maj�c w sobie cho� jedno Nic: to nieprzetrwanie �ladu po buldo�erem zg�adzonej altanie, naprawd� - budce z dykty i blachy falistej? 49 POR�CZ Milkliwie osch�a dobro� kanciastej por�czy z - jakby spolszczy� imigrant-cie�la - tubajfora (two-by-four): kto spami�ta? I kto si� odwdzi�czy za jej sosnowe wsparcie, za rytm, w jakim j�czy w porze przyp�ywu zawias pomostu, raz po raz, �eliwnie? Postna szczodro��, najcia�niej podr�czny pie� nauk zheblowany w przyziemny, bezd�wi�czny g�os, w lini� prost�, prost� jak pr�g czy zapora: Tu? B��d. Wr��. Kto pami�ta? podnosi wzrok, wdzi�czny, znad niewywo�ywalnych negatyw�w t�czy: zimnych g��bin? A "zimnych" to nie metafora: igliwia skostnie� mrowi� w nas, nas t�po dr�czy pr�chno, kt�remu trzeba oku�, plomb, paj�czyn filtruj�cych owadzi mrok, podp�r i porad: St�j. B�d�. Trwaj. Kto spami�ta? Nikt. Kto si� odwdzi�czy cho� s�owem za to, co si� coraz g��biej pi�trzy w nim, ten stos, skarb, d�ug, z kt�rym ju� si� nie upora? Nikt. Linia prosta obok, nie w nas, zn�w por�czy: To? Byt. Tw�j. Kto spami�ta? I kto si� odwdzi�czy? 50 OD KNASTA "Od Knasta" - tak mawia�o si� w mojej dzielnicy (po pozna�sku powinno si� rzec "w moim fyrtlu") tonem g�osu znacz�cym: "Inni cukiernicy ze swym brakiem finezji i nadmiarem frytur s� jak ta ca�a PRL-owska szarzyzna: wariat, co ju� zapomnia�, gdzie s�oik konfitur, ale wci�� jeszcze boi si� do tego przyzna� i wie�czy ciastka bladym agrestem z kompotu. Tak, tylko Knast zachowa� przedwojenny fason". Ja by�em powojenny: ide� bojkotu ekler�w albo ptysi�w, z ka�d� now� faz� soc-dobrobytu (zawsze jak w bon-mot kr�lowej) rzucanych (ciasta kruche te�!) na rynek, fars� nazwa�bym, gdyby mi to mog�o przyj�� do g�owy; wypieki Knasta mia�y jednak dosy� przewag (sama ich �wie�o�� by�a ju� szczytem komfortu), by docenia� je nawet taki skrajny lewak jak ja dziewi�cioletni. Cukiernia od frontu i wewn�trz nie zdradza�a, �e trwa tutaj sroga walka klas, ucisk mas przez macki wielkich fortun: lada, stolik, krzese�ko. Ale za to rogal na �wi�tego Marcina! albo smak mazurk�w wielkanocnych, z ich lepkim migda�owym fryzem, Szar� Grani� chroni�c� R�owy Staw lukru, za dop�at� - z napisem, lub wr�cz aforyzmem (lukrem czekoladowym), od prostych (Helence) do d�u�szych, takich w kt�rych frezer albo fryzjer mia� s�ysze� ch�r najbli�szych: Kaziu, nie pij wi�cej... Jak ja nimi gardzi�em! Nie ciastkami. Lud�mi. Tymi, kt�rzy w niedziel� szli przez Rynek z Fary do Knasta, nawet wtedy nie wolni, nie lu�ni, przeciwnie, wprasowani w biel koszuli, w stary szcz�ko�cisk srebrzystego lisa wok� szyi �ony, w spacer pod r�k� (na jego czas swary cich�y, aby znajomi nie zauwa�yli), a od wyj�cia z cukierni jeszcze nienawistniej �a�osni: przez to, �e tak bezb��dnie trafiali w drzwi w�asnych mieszka�, w progi swych domowych istnie�, trzymaj�c si�, jak deski ratunku na fali, tych poziomo niesionych przed sob� karton�w; �e w tygodniowym rytmie, kt�remu ufali, spacer t� sam� tras� wi�d� ich - nie Katon�w, lecz mog�cych s�siadom odrzec: "Tak, od Knasta, innych nie warto nawet..." - Dzi� m�j wstyd, potworny: przypuszcza�, cho�by dzieckiem, �e ta bia�a laska, to pude�ko co tydzie�, by�o kwesti� formy; nie dostrzec, �e je�eli jest co�, co pomaga trzyma� si� �ycia, i�� przez ujadanie sfory dni - jeszcze �a�o�niejsza jest moja pogarda... 52 ZA SZK�EM W samo po�udnie. Kuchnia. Og�rki sw� ma�osolno�� znosz� z opart� wprawdzie na solidnej podstawie dna s�oja, ale naiwn� ufno�ci� w napraw� tej krzywdy, w og�le w pomy�lniejsze, co najmniej �redniosolne jutro. "Czas to najlepszy lekarz". "Czekaj, to doczekasz". Przys�owia og�rk�w maj� zawsze w �rodku t� rezolutn� pestk� zaimka "to" i t� prost� godno�� sumiastych wile�szczyzn i podkarpaci sprzed pierwszej �wiatowej. Og�rek mimo niepi�mienno�ci powinien nazywa� si� pigo� - "pigo� marynowany", "sa�atka z pigoni�w" - za swoj� wytrwa�o�� w konserwowaniu ducha j�zyka: "Wolno-�, og�rku, w swoim s�oju", mruknie zawsze poprawnie, gdy w miastach kran gazety rozwadnia i odwania czosnkowy wigor porzekad�a, przej�zyczaj�c "wolno-�" w bezmy�ln� "wolno��"; w dodatku, jak o��w w wod�, gubi� dywiz niechlujni zecerzy - czcionka, rzecz jasna, wstanie z odpowiedniej przegr�dki w kaszcie, ale w Dzie� S�du; na razie ka�dy re-make Ostatniej Wieczerzy lub serial "Vade-mecum Gie�dowe" telewizyjne programy reklamuj�, stosuj�c zapis ��czny: b�agam, nie ka�cie mi �y� w tej epoce uproszcze�. �wiadomo��, �e z ni� nie wygramy, og�rki przyjmuj� w spos�b, w jaki wartownik u bramy znosi szturchanie lizakiem przez ma�� dziewczynk�: stoj�c na baczno��, wci�� z godno�ci�, niem� jak ryba w tej wodzie z koprem, m�tnej i wsp�lnej: cho� og�rek nie jest jednokrotnym sob� w �cisku, to jednak umie r�wnym by� wojewodzie, kr�lom stawia� si� sztorcem w zagrodowym za�cianku s�oja, w zabitej szk�em tego oka, nie ronionej nigdy s�onej kropli. R�wne zreszt� s� w pe�nym po kraw�d� naczyniu s�owa, jak ka�da gwardia przyboczna, dobrana pod sznurek postury i pochodzenia w zasadzie ze sfer ni�szych, pomimo resztek b��kitnej krwi. Nie kryjcie, co j� zmienia w ziele�, co jeszcze w was siedzi: znam j� przecie�, t� nie z soli, nie z roli nazbyt pierwszoplanowej zrodzon� ���, ten wrodzony wasz op�r i up�r jak dwie bruzdy na twarzy - takiej, jak� mia� Gary Cooper w s�ynnym kadrze, te� za szk�em zreszt�, za strzaskan� w promienne drzazgi szyb�. Twarz z brodawkami i wszystkim, stru�k� potu, fa�dami sk�ry; ale tak jasno wtedy, ze trzydzie�ci lat temu, w salce kina "Muza", na �cianach, na ich tynku i boazerii jej ekranowy odblask wypisywa�: wolno-�, niewierny Tomku, w samo po�udnie, czyli w ka�dej chwili, wolno ci sprawdzi� t� mgie�k� na szkle s�oja, krwotok tej szyby, puls gwiazdy, sprawdza� �ycie, w�asne, na przegubach �wiata k�ad�c p�lepe palce. 54 CZAS TAK CIERPLIWIE ZNOSI Czas tak cierpliwie znosi mnie z powierzchni Ziemi! Konserwator zabytku (je�li liczy� zabytki kuliste, u biegun�w sp�aszczone nieco, jest to zaiste zabytek najbardziej zdeptany ze wszystkich, kt�re depczemy, ze wszystkich, gdzie pozostaje po nas wkl�s�y i wiecznotrwa�y pomnik: odcisk g�sienic, wyryte serduszka i strza�y, lej po rozbitej kosmicznej sondzie, geometria rowk�w podeszwy tenis�wki Nike - jej �lady obserwator z odleg�ych galaktyk bierze pewnie za produkt masowych a tajnych praktyk religijnych, wyciskan� jak piecz�� na ka�dej poziomej powierzchni aluzj� do odkrywkowych kopal�, tej p�nej wersji katakumb), czas-konserwator, powiadam, nie przypu�ci nagle kontrataku, ale i nie przepu�ci nikomu: mnie te� - jakbym by� rdz� czy porostem systematyczn� szpachelk�, milimetr po milimetrze, zdrapuje, zeskrobuje. Patrzy na mnie jak przez powietrze, bo przez powietrze w�a�nie ta erozja, ten sta�y post�p sp�ka�, nadkrusze�, rozpyle� tego, co mia�o trwa� twardo pod stopami zas�uguj�cych, a co rz�dzi si� nazbyt otwart� polityk� wolnego wst�pu ju� od chwili otwarcia Bramy. Pierwotnie planowanej dwuosobowej elicie co� nie wysz�o - palcem p�omienia wskazano jej zatem wyj�cie; jak mo�na by�o nie dostrzec, �e si� t� furt� wdzieramy do �rodka my, ci z drugiego rzutu, na chama, na grand�, jak Meksykanie p�yn�cy kryt� �abk� przez Rio Grande, jak kolejka w otwarte o �wicie drzwi supersamu! Czas-konserwator i stra�nik usuwa nas bez wyj�tku, pardonu i wyja�nienia, ale wie: nie przywr�ci porz�dku; zbyt wiele zaleg�o�ci naros�o ju�, aby sam m�g� je uprz�tn��. Robi, co mo�e, ale ka�da interwencja sp�niona. �ycie to zw�oka, z jak� bierze si� wreszcie do nas. 55 POWIEDZ, �E WKR�TCE Powiedz krtani, �e wkr�tce. I powiedz powiece, tej ko�drze z piaskiem pod ni�, ksi�niczce, nad ranem dra�nionej ziarnkiem grochu. (Bo p�no: po trzeciej). W... no, to s�owo, te� na wp� martwe... w "powiecie"? W powiecie sk�ry wszyscy znaj� si� nawzajem. Powiedz krtani, �e wkr�tce. I powiedz powiece. Wie�ci kr��� tu, z ust do w�asnych ust, powietrze przez magnetofon t�tnic przewija nagrane pog�oski: ziarnka gromu. Ju� p�no, to przecie� prawie �wit. Sta� w �azience, patrz z bliska w powierzchni� lusterka. Nie w twarz na dnie. W to, co zezna na niej py�ek, rysa szk�a. Powiedz krtani. I powiece. Po pierwsze, �e ju� wkr�tce. Po drugie - po jeszcze bardziej pierwsze - �e ca�� widzian� na jawie ciemno�ci� ziarnka grobu, cho� p�no, poprzecie w�a�ciw� stron� sk�ry, t�, gdzie si� po wieczne mgnienie skupi�o Wszystko znane, nienazwane. Kt�r�? Wiesz przecie�. Powiedz krtani. I powiece na tym jej ziarnku globu, za p�no; Po trzecie - 56 IV P�AKA�A W NOCY, ALE NIE JEJ P�ACZ GO ZBUDZI� Ani, jedynej P�aka�a w nocy, ale nie jej p�acz go zbudzi�. Nie by� p�aczem dla niego, chocia� m�g� by� o nim. To by� wiatr, dygot szyby, obce sprawom ludzi. I p�przytomny wstyd: �e ona tak si� trudzi, to, co t�umione, czyni�c podw�jnie t�umionym przez to, �e w nocy p�acze. Nie jej p�acz go zbudzi�: ile wi�c by�o wcze�niej nocy, gdy nie zwr�ci� uwagi - gdy skrzyp drewna, trzepi�ca o komin ga���, wiatr, dygot szyby zwi�zek z prawd� ludzi negowa�y staranniej: ich szmer gas�, nim wrzuci� do skrzynki bezsenno�ci rzeczowy anonim: "P�aka�a w nocy, chocia� nie jej p�acz ci� zbudzi�"? Na wyci�gni�cie r�ki - ci dotkliwie drudzy, niedotykalnie drodzy ze swoim "�pij, pomi� snem t� wilgo� poduszki, nocne prawo ludzi". I nie wyci�gn�� r�ki. Zak��ci�by, zbrudzi� topomiejsz� tkliwo�ci� jej tkliwo��: "Zapomnij. P�aka�am w nocy, ale nie m�j p�acz ci� zbudzi�. To by� wiatr, dygot szyby, obce sprawom ludzi". 59 Piosenki, nie �piewane �onie (WY��CZNIE Z MA�ODUSZNEGO BRAKU WIARY WE W�ASNE MO�LIWO�CI WOKALNE) MADRYGA� PROBABILISTYCZNY I patrz, co narobi�a�: - och ty niewybaczalna - - do��, �e si� narodzi�a� - och ty nieobliczalna - w tym jednym miejscu i w tym momencie zarazem, a wirus sensu ju� sia� w bezsensie zaraz�. A szanse by�y jak kwadrylion do jednego, �e chwila z miejscem si� rozmin� i nic z tego; �e tu �y� b�dziesz, lecz dopiero w przysz�ej erze, lub �yjesz dzisiaj, ale w Peru czy w Canberze. Przypadki nieuchronne - och ty nieprzeczuwalna - - wiod�y ci� w moj� stron� - och ty niepoczytalna - a� w innym miejscu, w innym momencie porz�dek naszego sensu znalaz� w bezsensie pocz�tek. A szanse by�y jak kwadrylion do jednego, �e czas i przestrze� si� pomyl�, i nic z tego; �e �y�a� obok, ale wcze�niej, sto lat temu; lub �yjesz dzisiaj, ale w Trie�cie albo w Peru. I przez te wszystkie lata - och ty niepowtarzalna - -podwa�asz wci�� �ad �wiata: - och ty niepodwa�alna - bo w ka�dym miejscu, w ka�dym momencie �wiat powie, �e norm� sercu jest to, co cz�stsze: pustkowie. Niech szans� b�d� jak kwintylion do jednego, �e �wiat na og� si� nie myli - kpi�bym z tego, w ksi��ce znajdowa�bym w�os jasny po stu latach, czeka� na wiz� w peruwia�skich konsulatach. 61 ARIA: AWARIA WST�P: Na melodi� arii Donny Elviry: "Ah chi mi dice mai": Jakimi zdziczeniami osacza ci� ten dom! �ar�wka si� nie pali, to znowu piec - na z�om! gazowy piec - na z�om! Mikrofal�wk� trzeba grzmotn�� porz�dnie w bok: inaczej - nie odgrzewa; awarii czyha mrok! Awaria czyha co krok! Dobiega z kuchni (dom w grozie zastyg�) po g�uchym "Uch, ty!..." - pla�ni�cie w plastik. To znowu piecyk mikrofalowy (jego narowy mog� rozw�cieczy�) jak masochista spoliczkowania ��da od Mistrza swego i Pana - kt�rym Ty jeste� z zasady: ja bo w podobnym ge�cie wypadam s�abo: r�bi� na o�lep prawym sierpowym, w mikrofalowym nie mog�c o�le znale�� pos�uchu. A w�a�nie pos�uch jest Stanem Ducha Martwych Przedmiot�w, kt�rym dzie� w dzie� ten gang zwyrodnialc�w, cho�by mu�ni�ty czubkami palc�w, odszkodowanie winien ci p�aci� - za to, co tracisz na nich, nie na mnie. KODA: Na melodi� jak wy�ej: Jakimi zdziczeniami osacza ci� ten dom! �ar�wka si� nie pali, to znowu piec - na z�om! gazowy piec - na z�om! Mikrofal�wk� trzeba grzmotn�� porz�dnie w bok: inaczej - nie odgrzewa; awarii czyha mrok! Awaria czyha co krok! 63 BLUES PRZY ODGARNIANIU �NIEGU ZE �CIE�KI PRZED DOMEM Niechbym tu mia� go�oled�, a nie ten �wie�y �nieg; tak, niechby sku�a �wiat go�oled�, a nie ten lekki �nieg - kr�gos�up m�g�by mnie rozbole�, a �upa�bym w ten l�d, jakbym si� w�ciek�. Wsta�em dzi� rano wcze�niej, bo w nocy �nieg mia� spa��; wsta�em dzi� rano wcze�niej - go�� z TV m�wi�: w nocy �nieg ma spa��; ty po�pij z kwadrans jeszcze - po to wsta�em, �eby� mog�a spa�. S� w handlu te gadgety, te od�nie�arki, czy jak je tam zwa�; s� te nowe gadgety, od�nie�arki, czy jak je tam zwa�; z tym �e warcz�, niestety - szufla zgrzyta, ale przy tym mo�esz spa�. 64 ALBA LOD�WKOWA skomponowana na drzwiach lod�wki z namagnesowanych wyraz�w wchodz�cych w sk�ad zestawu "Magnetic Verse"TM, do nabycia w sklepach z. Upominkami 1 JESTEM JAK TA LOD�WKA TY JESTE� JAK TEN MAGNES TAK PRZYCI�GASZ �E JESTEM GOT�W SUN�� DOK�DKOLWIEK ZAPRAGNIESZ LEPSZA NI� MEDIUM WZROKIEM PRZESUWAJ�CE �Y�ECZK� BO PRZEDMIOT TWEJ MAGII - PRZYZNAJMY- JEST JEDNAK CIʯSZY TROSZECZK� 2 JAK TA LOD�WKA JESTEM MRUCZ�CY NIEWYDARZONY ZADRAPANY W TRANSPORCIE Z MNIEJ WIDOCZNEJ NA SZCZʌCIE STRONY NIEPEWNY PO CO JESZCZE POTRZEBNY CI STARY RUPIE� ALE NADAL ZDOLNY CO CHWILA NA TW�J WIDOK Z PODZIWU S�UPIE� 3 JESTEM JAK TA LOD�WKA ZACZYNA TO JU� BRZMIE� NUDNIE- W RAMIONA DRZWICZEK CI� BRA�BYM O �WICIE O ZMIERZCHU W PO�UDNIE MO�E TO I PRZECIWNE NATURZE �E CIʯKIE I DU�E GRATY 1 CHC� BRA� CI� W OBJ�CIA ALE NIE MOJEJ NATURZE 4 M�J POMRUK OD CZASU DO CZASU KIEDY �PISZ JESZCZE NAD RANEM DAJE CI PEWNO�� �E POZA OG�LNYM ZDEZELOWANIEM LOD�WKA JEST WCI�� SZE�CIANEM ZAMKNI�TEJ NA PRZESTRZA� BIELI KT�REMU NIC BEZ TWEJ WIEDZY DO G�RNEJ PӣKI NIE STRZELI 5 A �E W �RODKU ZIMNO? TO POZ�R MO�ESZ WIERZYC BO CA�E LATA MAM PO SUFIT TYCH SZTUCZNYCH CH�OD�W I NIC - NAWET NAJL�EJSZY KATAR MO�E Z ZEWN�TRZ SZCZELNA NIEPAMI�� KLOC CO NIGDY O NICZYM NIE WIE ALE W �RODKU MAM TORT ZE �WIECZKAMI (UPIECZONY -PRZYZNAJ� - PRZEZ CIEBIE) 66 SERENADA, SZEPTANA DO UCHA PRZY WT�RZE SZMERU KLIMATYZATORA Przez lat dwadzie�cia dziewi�� wiedzia�a� wszystko; tylko jednego do dzi� nie wiesz: jak mi si� znudzi�. By� to wyczyn jedyny w swoim rodzaju. Odkrycia inne - maczanie w sosie z soi chi�skich piero�k�w, w kinie obejrzani "Wa�konie", pusta pla�a (poligon) pod Mrze�ynem, gwa�townie szkar�atne i kolibrom, ich liberalnym flirtom, ch�tne kwiaty Hawaj�w, Guinness, Das wohltemperierte (tego s�uchaj� w Raju: Arta Tatuma i Bacha), powie�ci Nabokowa, smak rzadkich przewag w szachach, herbata (na�ogowa zale�no��), nawet ma�a maciejka czy hortensja - ka�da rzecz jako� umia�a wyrobi� w sobie potencja� przyzwyczajenia. Czyli mo�na, je�eli si� chce. G�upie rzeczy si� nauczy�y. A ty, taka bystra - nie. 67 P�YN�C NA SUTTON ISLAND Jak co roku, wydaje mi si� niemo�liwe, �eby czas mnie przekr�ci� naprawd� przez maszynk� dwunastu miesi�cy, odk�d tu by�em ostatnio. Na szkliwie zatoki wzrok nie naci�� na pami�tk� karbu, a jednak Northeast Harbor trwa w je��cych si� jachtach i jarz�cych szybach zaparkowanych woz�w. �opot, s�l, igliwie - bez zmian. Wi�c albo by�em tu wci��, albo jaki� miejscowy rybak dorabia sobie tym, �e specjalnie na nasz przyjazd, w przeddzie�, poci�ga ka�dy dach i maszt �wie�� olejn� farb�, albo s�k w tym, �e coraz szybciej si� starzej�. Tak, pewnie w tym - po prostu - jak s�k w desce siwego od s�o�ca pomostu, przy kt�rym stoi ten sam jacht "MARZENIE" co przed rokiem. Poznaj� inne �odzie; ka�da "GRACJA", "PI�KNO��" czy "GWIAZDA" wypina zesz�oroczn� ruf� - na mnie? ku mnie? - nie, nie z pogard�, raczej chc�c zrobi� wra�enie szykiem nowego bocianiego gniazda. (Zn�w wspominam rysunek z "New Yorkera": jegomo��, przechylony ufnie przez reling, precyzyjnie maluje na rufie "M�J PIERWSZY JACHT". �elazna konsekwencja kotwicy pami�ci, co roku wznosz�cej si� znajom� rdz� �artu, na z�o�� l�ni�cym mosi�dzom i chromom, z demokratycznie s�onego p�mroku w�d zatoki!) Dop�ywa w�a�nie do przystani z kilkoma turystami znajomy tramwaj wodny, ��d� KR�LOWA M�RZ, wbrew nazwie bli�sza raczej typowi uroku, jaki roztacza brzuchaty i stary bosman, od dawna ju� widziany tylko w knajpach w swej koszulce w paski. Wrzucaj�c, jak co roku, baga�e na p�aski dach kutra, korzystamy mo�e wi�cej z pomocy dw�ch m�odych dr�gali z obs�ugi, ale wszystko inne jest, jakie by�o: nie zd��y�y wyschn�� na drewnie �awki �lady tamtej fali (pami�tasz, jak rok temu zbryzga�a nas pian�?); t� sam� nakrapian� par� dalmaty�czyk�w wprowadza na pok�ad (lub jest przez nie wci�gana) podobna do Ali McGraw starszawa brunetka; z t� sam� moc� uderza mokra bryza i to, �e wszyscy si� myl�: �e mo�na sam� si�� kochania, jak wysp� w�r�d morza, uchowa� co� przed zmian�. 70 SPIS TRE�CI Z okna na kt�rym� pi�trze ta aria Mozarta / 9 I Implozja / 13 Chirurgiczna precyzja / 16 Tenorzy / 20 Hi-Fi / 21 �zy w kinie / 23 Kasety / 24 Rozmowa 1990 / 25 "Prosty cz�owiek m�g�by, do licha, zdecydowa� si� wreszcie, kim jest" / 26 II Debiutant w procederze / 31 Tekst do wygrawerowania na nierdzewnej bransoletce, noszonej stale na przegubie na wypadek nag�ego zaniku pami�ci / 32 Nowe zarazy / 33 Ch�ci / 55 Dialog Duszy i Cia�a / 37 Problem nadawcy / 43 Bist Du bei mir / 44 III Altana / 49 Por�cz / 50 Od Knasta / 57 Za szk�em / 53 Czas tak cierpliwie znosi / 55 Powiedz, �e wkr�tce / 56 IV P�aka�a w nocy, ale nie jej p�acz go zbudzi� / 59 PIOSENKI, NIE �PIEWANE �ONIE: Madryga� probabilistyczny / 60 Aria: Awaria / 62 Blues przy odgarnianiu �niegu ze �cie�ki przed domem / 64 Alba lod�wkowa / 65 Serenada szeptana do ucha przy wt�rze szmeru klimatyzatora / 67 P�yn�c na Sutton Island / 69