12017
Szczegóły |
Tytuł |
12017 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
12017 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 12017 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
12017 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Wiesław AndrukowiczWOKÓŁ FENOMENU l ISTOTYTWÓRCZOŚCIlyaisuM
^CBNZENCI: Prof.
dr hab.
Wiesława LimontProf.
dr hab.
Aleksander Nalaskowski"DAKTOR; Magdalena RupinskatEDAKTOR TECHNICZNY: Danuta KosmskaKoRtKTA: Monika KożuchrooJEKT OKŁADKI: Danuta KonińskaCopyright by WYDAWNICTWO ADAM MARSZAŁEKToruń 1999ISBN 83-7174-287-8Wydawnictwo Adam Marszałek, ul.
Przy Kaszowniku37, 87-100 Toruńtel.
/ficc.
(0-56) 62-322-38, tel.
678-34-78,660-81-60e-rnail; mfomarszalek.
com.pl, strony www.
marszalek.
com.plDrukarnia MADO, ul.
Warszawska 52,87-148Łysomice, tel.
(0-56) 678-34-78Spis treściWStęP.
:....
Wprowadzenie, czyli krótka historia twórczości.
Rozdział lONTOLOG1ATWÓRCZOŚCI.
1. Zmiana i trwanie, jako coniunctio oppositorum.
2.Podmioti przedmiot, jako coincidentia oppositorum.
3. Istota ogólna i jednostkowa.
4.Istota ogólna twórczości.
5. Istota piękna.
Rozdział IITWÓRCZOŚĆ W PRZESTRZENI EPISTEMICZNEJ.
1. Przyswajanie świata.
2.Oswajanie świata.
3. Instrumentarium epistemiczne.
a)Język a twórczość.
b) Symbole a twórczość.
Rozdział IIITWORZYWO, JAKO WARUNEKEFEKTYWNEJ KREACJI.
1. Uwarunkowania osobowościowe twórczości.
2.Społeczne i kulturowe uwarunkowania twórczości.
Rozdział IVPODMIOTOWY lPRZEDMIOTOWY ASPEKT TWÓRCZOŚCI.
1. Proces tworzenia.
2.Fenomenintuicji.
Rozdział VPRODUKT TWÓRCZOŚCI.
941. Autokreacja.
94a)Samorealizacja.
94b) Samotranscendencja.
982.Socjokreacja.
1023.
Ekokreacja.
106Rozdział VIDYDAKTYKA PROTWÓRCZA.
1111.
W kierunkudydaktyki integralnej.
1112.
Legitymizacja dydaktyki integralnej.
1183.
Odwracał nośći nieodwracalność procesów edukacyjnych.
1254.
Ukryty wymiar-transracjonalnośćw kształceniu.
1285.
Głównecele dydaktyki protwórczej.
1326.
Integracjatreści kształcenia.
1377.
Zasady sprzyjające twórczości.
141a) Zasadapomocniczości.
141b)Zasada autodeterrninacji.
144c) Zasadaautokreacji.
147d)Zasada stymulowania zdolności.
1518.
Dialogi monolog w procesie kształcenia.
1579.
Metoda kształcenia jako odtwórczo-twórcze continuum.
164Refleksjekońcowe.
173Bibliografia.
181WStęPTwórczość jest zjawiskiem wielowymiarowym, paradoksalnym i w dużej modpornym na naukowe eksploracje.
Intensywne i wielozakresowe rozpoznawarfenomenu i istoty,jakby mogłosię wydawać, wcale nie zbliżyło nas do mety poziBowiemod czasu pojawienia się wnauce zasady względności, nieoznaczoności,plementamości, dychotomiczny układ: podmiotprzedmiot, znacznie rozszerzyspektywę poznawczą.
Pozwala toz jednej strony, lepiej zrozumieć aktywniczłowieka wprocesie tworzenia,a z drugiej strony,musimyzrozumieć obieklograniczenia intencjonalnego twórcy.
Wykrycie tych ontycznych iepistemicznylacjimoże przyczynić się nie tylko do poznaniaprocesu twórczego i jego produklprzede wszystkim doukazania w tym procesie roli tworzywa(co ma szczególniczenie w edukacji człowieka,która jest w tejksiążce ostatecznym efektem powań badawczych).
Książka ta, nie ma na celu rozwiać wszystkie wątpliwości iodsłonićwsztajemnice związane z twórczością, lecz przede wszystkim ma pokazać ogromnątrudności i szeroki zakres możliwości badawczych.
Ideą tej książki jestzacho'pewnej równowagi ontycznej,epistemicznej i metodologicznej.
Nie trudno pntaki integralny i komplemementamy schemat myślenia prześledzić na przykładzwolnego procesu twórczego.
Demokryt, czy Dmitrij Mendelejew nie wiadondługo wpatrywaliby się w świat materii, i nie zobaczyliby w niej niczego istotgdyby nie odkrycie uporządkowanych logicznie sentencji wyobrażeń wyabstralnych z rzeczywistości opartejna zmysłach, a te ostatnie, gdyby nie ich sposólczania i uczenia się, wysoki iloraz inteligencji, wiedza, nieprzeciętny upór, iniszczególne emocje, umiejętność koncentracji uwagi, czy chociażby kontakty z nuczonymi.
U podstawy bowiem wszystkich odkryć znajdująsię zarówno procesterialnejaki mentalne,obiektywne i subiektywne.
Ijeśli nawet istnieje jedenten, który stanowi przedmiotnaszego poznania, to j est to świat bytowo zróżnicoAkceptacja pluralizmu świata nie oznacza absolutyzowania różnorodności, jestsposobem radzeniasobie ze złożonością całości, a nie sposobem negowania jogólnej jedności.
Dlatego już Arystoteles zauważył, że materia nie jest samoistpotrzebuje formy, a od Sigmunta Freuda musieliśmy uznaćzłożoność duchowimniejjednak dalej są ponawiane próby zastąpienia treści formą a nieświadorozumem i odwrotnie.
W konsekwencji ciągle przesuwane jest "centrum dovnią", nazywane przez jednychrozumem, przezdrugichzmysłami, przez trzecichciem, a jeszcze przezinnychintuicją.
Nikt oczywiście nie oczekuje, żez dnia nsautomatycznie zostaną zarzucone poszukiwania scentrowanej struktury, niewątl^^3.
'.
wsiydalej toczyć się będąspory o nadrzędność ogółunad szczegółem, czy inwencji nadtworzywem i vice versa.
Chodzi jednakoto, bypotencji prawdy nic zastępować aktem,bynie rozstrzygać tego sporu"tu i teraz", bowiem każde aktowe rozstrzygnięciepachnie totalitaryzmem.
Nauka może jedynie"uwodzić" siłą merytorycznej perswazji, gdzie zamiast absolutnejpewnościmamy obiektywnąotwartość, bronioną przedzawłaszczeniami określonego "centrum dowodzenia".
Tym bardziej, że większość"obiektywnych dowodów" podsyca,a nie wygasza spór, dając w istocie coraz więcej"obiektywnych powodów".
Niechodzi tu o usunięcie autorytetu nauki, lecz o powrótdoźródłosłowu samegopojęcia "autorytet", jako autorstwa i autoryzacji, czyli nie konstytuowania absolutnej prawdy, ale poręczenia (świadczenia) prawdy, jako najdokładniejszej, najwyraźniejszej, najbardziej spójnej i prostej hic et nunc.
Paradoksalnie,charakter tej decentracji nie wyklucza możliwości odkrycia prawdy absolutnej, cowięcej założenie tofunduje samą strukturę nauki, z drugiej strony, nie sposób pokazaćten jeden moment jejujawnienia, aco najwyżej kierunek jej przyciągania.
Sprawia to,że zawodzi często prosty efekt kumulacji danych, a priorytetem stajesię intuicja.
Dlategożadna wiedza nie możerościć sobie praw do monopolu prawdy, a żadnerozstrzygnięcie nie może być ani ostateczne, ani tymbardziej nigdy nie podważalne,a stanowijedyniestrumień myśli i działań, który może (ale nie musi) prowadzićnas doprawdy absolutnej.
Stąd przyznanie siędo błędnej teorii to nic innego, jak tylko zrozumienie, iż jest się wtym momencie bardziej świadomym istoty rzeczyniż się towydawało do tej pory.
Absolutna pewność zawsze musiprowadzić do skostnienia teorii i doniebezpiecznego fanatyzmu jej zwolenników, podobnie zresztąjak wszechogarniającewątpliwości iabsolutny relatywizm do dekadencji.
Można tu zacytować słowaznanego biochemika E.
Chargaffa: "Naukowcy dostarczają nam wprawdzie mnóstwa informacji, lecz bardzo mało prawdy".
Dlatego, że człowieknie tyle niechceprawdy,co nie możedowolnie niądysponować, poruszając się wgranicach wiedzy i niewiedzy, przesądu i antywiedzy.
Granice jego poznania są granicami jego oczekiwańi możliwości (niemożliwości).
W tym kontekście rośnie epistemologiczna ograniczoność,lecz nie bezradność, rośnie tolerancja wobec nieświadomości całej prawdy, lecz nietolerancja wobec świadomości antyprawdy (półprawdy), niezależnie od intencji.
Zresztątrudno być człowiekiem tolerancyjnym dzierżąc jakikolwiekmonopol.
Istnieje zasadnicza różnica między prawdą, anaszym widzeniem prawdy, które ujmuje rzecz aspektowe wsensie ogólnym i totalnie w sensieegzystencjalnym.
Ambiwalencj a poznania rozgrywa się nie tylko między możliwością a koniecznością,ale takżemiędzy różnymimożliwościami i koniecznościami.
Możliwość wynika bowiem nie tylez niekompetencji w widzeniu rzeczywistości, lecz przede wszystkimz samego zróżnicowaniarzeczywistości obiektywnej i realnej.
Dlatego, jeśli coś jestmożliwe, toniemusi być konieczne i vice versa.
Jeśli coś wydawałosię nie być możliwe, lecz sięzdarzyło, znaczy to, że możliwośćnie pojawiła się zniczego, lecz po prostu nie byłarozpoznana, a jeśli coś wydawało się konieczne, lecz się nie zdarzyło, nieznaczy to, żew danych warunkachnie było dostatecznie możliwe, alewłaśnie dlatego, że byłomożliweowe nie-zaistnienie.
Takieujęcie implikujerelacyjność poznania, jednak nieTS-"WSTĘPmusi byćto przekleństwem, ale wyzwaniem dla człowieka bypróbował odwi^tego procesu,czyli derelatywizacjipoznania,a nie zatrzymania się i trwania prnym aspekcie rzeczywistości.
Znika wtymprzypadku "centrum dowodzenia'czyna funkcjonować continuum w perspektywie celulubwartości.
Rzeczyijako całość zaczyna dopasowywać się donaszych oczekiwań, a teostatnie dorzeczywistości.
Można tu przytoczyć tezę L.
Krakowskiego, że "rzeczywisteczego ludzie rzeczywiście pragną",aczkolwiek nie jest to cała rzeczywistość.
go poeci, choćczęsto nie stwierdzają empirycznej prawdy, równie często niekDzieje siętak, gdyż rzeczywistość zewnętrznachociażjestobiektywna, torw całości realna, nawet w sensie realnejpotencji.
Nie dziwiwięc tak bardzo,którzy sensswojego życia wyprowadzają z kwitnących nawiosnę jabłoni, vdząc z optymizmem ze swojej egzystencjalnej skorupy.
I nie dziwi fakt,iż '(pesymiści), którzy chcą naspoprzez standaryzację, centralizację, specjalizacjęskorupy wtłoczyć i zamknąć.
Pesymizm technokratów - moim zdaniem - nie iwcale z ich troski o przyszłość świata i człowieka, lecz z braku reprywatyzaglądów i niewiary w przyszłość, która możebyć innaniż przeszłość i teraźnieStądmoże dlatego najwięksiodkrywcy naszejery nienależeli (przynajmniejmencie odkrycia) do żadnego zinstytucjonalizowanego "getta specjalistów".
Iicjonalność wydaje sięusztywniać i petryfikować poczucie pewności oraz uwyobraźnię prywatność wręczodwrotnie.
Wszyscy, choćby tylko przez moment,bierzemy udział w procesie oswajania;by zarazskonstatować,iż to my coś przyswoiliśmy, a światjako całośćpozostwzruszony.
Chociaż od tej chwiliwidzimy goinaczej, a także lepiejgo rozunAle,czy kiedykolwiek zrozumiemywszystko?
Czy zbiorowy wysiłek milionówzmieni cośistotnego?
Czymamy jakiś wpływ na ewolucję świata?
Czy możem;widzieć jegoprzyszłość?
Czymoże być lepiej?
Czytworzymybo tak chcemchcemy bo tak tworzymy?
Gdzie jest odwaga,a gdzie jestszaleństwo tworzeni;żyjemyby tworzyć, czy tworzymy by żyć?
Jaki jest rzeczywisty fenomeni istoticzości?
Czy twórczości możemynauczyć?
Czywspółczesnaedukacja przygohjest na realizowanie fenomenu twórczości?
Czy istniejątreści, sposoby, formyirozwijające twórczość człowieka?
Czywspółczesna dydaktyka dobrze rozpitworzywo?
W książce tej będę starałsię nate pytania odpowiedzieć, nie tyle obszernietrującfakt, po fakcie, co uczciwie, nie unikającani faktów, aniracji logicznymsubiektywnychodczuć.
Praca składa się zsześciu rozdziałów orazwprowadzenia izakończenia.
Wndzenie dotyczykrótkiej historii twórczości, rozumianej nie tyle jako genezy twaktywności człowieka, co historiisamego rozumienia pójęcia twórczości .
Całanam ewolucja poszukiwania "nowego" przekraczałaby ramytej pracy.
Jako, żeżałoby przynajmniej sięgnąć dotwórczości ludzi z epoki kamienia łupanego, \wcale nie byli od nasmniej twórczy, ale podobnie jak mydzisiaj, czuli i wyrażali.
-vwsn?
pi otaczającą ich rzeczywistość.
Mniej było w ich twórczości, co prawda, kategoriimyśli, mniej było konwencji ich wyrażania, lecz za to są pewne przesłankiby twierdzić,iż sprawniej posługiwali się własnym instynktem iintuicją, niż ludzie współcześnikierujący sięnajczęściej hipertrofią rozumu.
Świadczą otym, chociażby tajemniczei ogromne (we współczesnejskalitechnologicznej) twory i po-tworymegalityczne,które jeszczedługo budzićbędą podziwi interpretacyjne spekulacje.
Pierwszyrozdział jest szkicem ogólniejszego zamysłu ukazania twórczości, jakojednego z atrybutów bytu ujmowanego w koincydencji jedności przeciwieństw(trwanie - zmiana, przedmiot - podmiot, istotaogólna -istota jednostkowa).
Jakkolwiekrozumiana była twórczość, to jej problem pojawił się wraz z refleksją nad bytem,który określany był ruchem "od" lub "do", bądźteż ruchem "od - do".
Zwłaszczainteresujące sątu koncepcje pluralistyczne.
W końcu naszej ery, nikomujak dotąd nieudało się rozwiązaćarbitralniedylematu: czy byt jest absolutnie indeterministyczny,a człowiek jest absolutnie kreatywny, czy też byt jest absolutnie deterministyczny,a człowiek absolutnie bierny.
Logika i zdrowy rozsądek podpowiadają, że jeśli taki,czy inny redukcjonizm prowadzi praktycznie zawszedo ambiwalencji, to być możenależy przyjąć samąambiwalencjęjako zasadę bytu nie zredukowanego.
Wtedy istota bytu mogłaby być ujęta biegunowo na jednym continuum.
Oznaczałoby to, żemonizm lub różnorodność nieistniałybysame z siebie, leczwpisane byłaby w continuum, trwanie lub zmiana nie oznaczałby obecności całego bytu, ale jedynie uobecnienie tego, co było, jest tu i teraz, staje się ibędzie.
Tajemnica twórczości wykraczałabypoza zwykłą aktualność bytowania.
I to właśnie twórczość mówiłaby nam oistociezmiany i trwania możliwego, które może się zrealizować w konkretnym merytorycznym, czy formalnym akcie bycia.
Drugirozdziałjest konsekwencjąprzyjętej ontologii pluralizmu,zatem poznanie wtakimujęciu jest binarnym procesemprzyswajania i oswajania świata.
Każdy redukcjonizm prowadzi bowiem albodo rezygnacj i z poznaniarzeczy samej, albo do rezygnacj iz rzeczywistego tworzenianowych form lub nowych treści bycia.
W całościowo ujętym procesie poznania, świadomość jestzmysłowym doświadczaniemistnienia istotyipozazmysłowym doświadczaniem istoty istnienia.
Niezależnie czy przyjmiemy tu świadomość "wyraźną", czy , .
niewyraźną"w poznawaniu "czystej formy" lub "czystejmaterii".
Brak komplementamości musi prowadzić dopytania: dlaczego człowiek niestaje się popperowskim "koszem na śmieci"?
a wręcz przeciwnie potrafiwybierać,selekcjonować, uogólniać i adaptować bodźcei wrażenia.
Przy czym istnienie tej możliwości prowadzi do całkowicie rozbieżnych konkluzji: albo posiadamy zdolność odkrywania we wszystkim porządku świata,albo mamy zdolność porządkowania chaosu,albo dysponujemy zdolnością odkrywania porządku w skalimakro i porządkowaniachaosu w skali mikro.
W rozdziale tym (także w innych) wskazuję na ostatnią możliwość, gdzie człowiekjest jednocześnie "konsumentem" i "producentem" świata i samego siebie.
WSTĘP 'Rozdziałtrzeci jest egzemplifikacjąbadań nadmożliwościamiintelektualnyncjonalnymi w procesie tworzenia,a takżewpływu w tym procesiemiędzyludz]terakcji.
W poszukiwaniutego,co"zadane" nie powinno się gubić tego, ciWielu badaczy podejmujących problem twórczości najbardziej skupiaswojąwprocesie i twórczym produkcie,ewentualnie naogólnej charakterystyce podmiiacji,czy autokreacji, niestety mniejsząuwagę zwracają na istotęsamegotweA przecież w perspektywie działalności edukacyjnej to właśnie ilościowy i jawy charakter tworzywa stanowi o szeroko rozumianejkondycji człowieka.
Rozdział czwarty jest spojrzeniemna twórczość,z jednej strony, jako c?
intencjonalną człowieka, przejawiającą się w preparacjipotencjiprotwórczyjako czynność niewyraźnie świadomą (intuicyjną).
Mimo usilnychstarań nie udo tej porysprowadzić twórczości, li tylko do funkcji podmiotu, albo tylko doprzedmiotu.
Wydaje się więc, żetwórczość wynika z napięciamiędzy tym, cdome i nieświadome.
Rozdział piąty ukazuje produktkreacjisiebie, czyli transgresji "od"i progreia także kreacji stosunkówmiędzyludzkich i ich systemu.
Jak można przypuszc;cesuautokreacji nie można sprowadzić jedyniedo samorealizacji tego, cojeswe realnie, przy założeniu, że człowiekjest z natury dobry (przeczy temu chodkryty w 1993roku gen agresji).
Człowiek może się doskonalić, realizująw komplementarnymzwiązku Ego - Alterego.
Człowieknigdynie tworzy siebilacji od jakichkolwiek wpływów zewnętrznych, a im więcej towarzyszy muterminacji, tym bardziejkonieczne sąumiejętności socjokreacjii ekokreacji.
Rozdział szósty ilustruje praktyczną stronę przedstawionychrefleksji.
Zvnaglącąpotrzebę spojrzenia na edukację wperspektywie rozwijania i kształttegralnegoi całożyciowego.
W kontekście nowych celów, treści, zasadi midaktyki integralnej, w tym dydaktyki protwórczej.
Istotną sprawą staje sięsamo przejście odparadygmatu transmisji wiedzydo paradygmatu jej kreacjilezienie treści i metod, jako stałegosplotu interakcji komunikacyjnych (szc:dialogu).
Dydaktyka protwórczajawi sięwięc niejako antyteza dla wizji mtycznej, lecz jako element komplementarnegoi równoważnego dialogu mięico obiektywne i subiektywne, realnei idealne.
Przeniesienie punktu ciężkośćwinno prowadzić do nowego scentrowania, ale właśnie do poszukiwania różnedróg bycia i wspólnego kierunkuj ego doskonalenia.
W tym miejscupragnę serdecznie podziękować wszystkim osobom, któryitoryczna lub formalna pomoc przyczyniłasię doukazania tejksiążki, zwłasformułowane uwagi w odniesieniu do maszynopisu, który zyskał na komuiności i spójności, żenie wspomnę o udostępnieniu materiałów źródłowychpracy w zbieraniu materiałów empirycznych.
Wprowadzenie, czyli krótka historia twórczościSamookreślenie "twórczośćczłowieka" zaczyna swój byt dopiero w XVII wieku,gdy przyznano poetom prawo do "tworzenia na nowo".
Dawniej mimo ogromnegobogactwa słowotwórczego ani w starożytnej Grecji, ani Rzymie,nieużywanotegopojęcia w stosunkudo człowieka.
Zadowalano się słowem "czynić", tworzenie bowiem zarezerwowane było tylko dla bogów.
W działalnościczłowieka nie było miejsca dla twórczości.
Człowiek mógł jedynie naśladowaćdzieło bogów.
Wyróżnianoprzy tym byt stworzony przezbogów i byt odtworzony przez człowieka,naturę i kulturę.
Wyjątek w tym czasie stanowili Sofiści, którzy posługiwali się refleksją wskazującąnabyt naturalny i nienaturalny.
Ich zdaniem natura ulega człowiekowi, aw efekciedowodzili,iż język, religia, społeczeństwo, sąpochodzenialudzkiego.
Kultura-mówili -jest namiastką tego, co naturalne.
Platon zdecydowanie odrzucił taką myśl,wskazując na pewien rodzaj "metanatury" , nie podlegającej bezpośrednio człowiekowi.
I to właśnie koncepcja Platona funkcjonowała przez kilkanaście wieków, a to, conienaturalne traktowane było odtąd jako pewien rodzaj zboczenia.
Stanowisko Platonazdominowałorównież bardzociekawąkoncepcję Arystotelesa, wgktórego naturaodnosiła sięzarównodo mateńirzeczy,jak i jej formy, czyli aktu, który naturę warunkuje jako byt.
Jego zdaniem materia podlega nieustannej przemianie, zaś forma trwamimo zmiennych warunków.
Wskazał więcw bycie na to, co zmysłowe ipozazmystowe, potencjalne i aktualne, niedoskonałe i doskonałe.
Była tow ówczesnychczasachjedyna teoria wskazująca nazłożoność natury.
Większość bowiem traktowałanaturę jako jednolity kosmos, będący wzorem piękna, umożliwiającyczłowiekowi jego naśladowanie, bez możliwości jego doskonalenia.
Dopiero wskazanie przez Arystotelesa możliwości jego doskonalenia, dało Sceptykom punkt wyjścia do lansowaniatezy, iż harmonijność i doskonałość natury jest mitem.
Niemniej jednak zaraz uStoików pojawia się teza, nawiązująca do koncepcji Platona, iż natura jest obrazem piękna, a "wszechświat jest największym dziełem sztuki".
W takim pojmowaniu natury, sztuka polegałana naśladowaniu i odkrywaniu jejpraw.
Człowiek mógł byćtylko odkrywcą anie twórcą.
Uprawianie sztuki oznaczałoniemniej inie więcej, jak dobrą znajomość odpowiednich reguł wykonawczych.
Robienie czegoś spontanicznego, pozbawionego reguł, było wtych czasach przeciwieństwem prawdziwej sztuki.
Sztuka określona była celem i kanonem, bez których nieistniała.
Sztukąnazywano umiejętnościreprodukowania natury.
A w zależnościodstopnia udziału w tym procesie intelektu, dzielono sztuki na wyzwolone(liberales)1^,.
WPROWADZENIEi pospolite(vulgares), teostatnie były najmniej cenione,gdyż wymagały siły fizycznej.
Nawiasem mówiąc malarstwoi rzeźbę zaliczano do sztuk pospolitych, a poezjw ogóle nie zaliczano do sztuki.
Gorgiasztwierdził nawet, że celempoezji jest wymyślanie rzeczy fałszywych i czynienie iluzji istnienia.
Największym poetą-j ego zdaniem-jest ten, kto potrafi najlepiej kłamać.
Stąd wobec poezji robiono pewien wyjątekio poetach mówiono "ci,którzy czynią nowe rzeczy".
Rzeczy niepodlegające ścisiym regułom lub nawet wbrew ustalonym powszechnie regułom.
Później w czasactrzymskich, już nie tylkopoetom, ale i malarzomprzysługiwałprzywilej nie liczenia siz żelaznym kanonem, a mogli odwoływać się do własnej wyobraźni.
Wraz z chrześcijaństwem pojawiłsię termin creatio exnihilo i chociaż nie miaodniesienia do działalności człowieka, to używano go jednak wróżnychrelacjach dcjego świadomości i bytu.
Niktmimo to nie odważyłsię użyć słowa "twórca" w stosunku dosamego człowieka.
"Aż wreszcieznalazł się ten jakpisze W.
Tatarkiewic;- któryto zrobił; był nim Polakz XVIIwieku; poeta i teoretyk poezji, Kazimier2Maciej Sarbiewski.
Pisał on nie tylko, że poeta "wymyśla" (confingit),"niejako buduje" (quodammodo condit), ale także, używszy wreszcie tego zwrotu, powiedziałże "na nowo tworzy" (de noro creat).
Byt tym,który się odważył naużycie tegcwyrazu.
Nawet dodał, że poeta tworzy - na podobieństwo Boga ftnstarDei)"'.
Takiestwierdzenie było już możliwe, ponieważ wXVI wieku, po oddzieleniu sztu"pięknych" najpierw od rzemiosła, a potem od nauki, poezja, malarstwo,rzeźba podniosły swój społeczny prestiż.
Chociaż sama nazwa "sztukipiękne" przyjęła się dopiero wXVIII wieku, powoli jednak zaczęło zmieniać się pojęciepięknai sztuki.
Jużnie wystarczałoujęcie Platona,a do głosu coraz bardziej zaczął dochodzićsubiektywizm.
W związku z tym wysunięto szereg trudności w interpretacjitworzenia "z niczego" i tworzenia "z czegoś".
Zastanawiano się także jaka jestróżnica międzytworzeniem a odkryciem.
Mimo tego, że nauka o ludzkiej duszy (psychologia) byłainstatu nascendi, to zaczęto spostrzegać, iż idee i reguły są też tworami człowieka.
Takakonstatacja tego faktu sprawiła,iż twórca i człowiek uprawiający jakąś sztukęstały się synonimiczne.
W XXwieku rozciągnięto pojęcie twórczości nietylko na wszystkich ludzi sztuki,ale także czyniących nowe rzeczy w polityce, gospodarce, edukacji, a nawetwe własnymżyciu(autokreacja).
Wten sposób człowiekprzeszedł z epoki "kultu odtwórczości" w epokę "kultu twórczości".
Zasadniczymproblemem w nowej epoce nie byłoljuż to, czy lepiej lubgorzej odtwarzamy piękno natury,lecz to w jakiej formie się onapojawia.
Okazało siębowiem, żenatura,piękno, sztuka nie mogąbyć pojęciami jednoznacznie zamkniętymi.
Niestety, zaczęto popadać w drugą skrajność, traktującje jakopojęcia absolutnie otwarte.
W związkuz tym sztuką stałosię tworzenie oryginalnychinowych rzeczy.
Ich autor nie musiał się liczyć z naturąrzeczywistości, wystarczyło;' W.
Tatarldewicz,Dzieje sześciupojęć,Warszawa 1975, s.
292-293.
wWPROWADZENIEże wyrażał siebie.
Tym bardziej, że ogromny postęp techniki uwolnił człowieka odbezwzględnej walkio byt i przyniósł wielewolnego czasu.
Proces twórczy iwytworytwórczości stały się nierozerwalnymelementem życiaspołecznegoi osobniczego.
Sztukacoraz bardziej wyraża subiektywnąwolność ludzkiego geniuszu, który niczego niemusi.
Staje się antytezą dla jakiejkolwiek obiektywnej konieczności.
Zaś twórcy uprawiającysztukę tradycyjną (naśladujący naturę) pozostają na obrzeżach awangardyi różnej nacji środowisk opiniotwórczych.
Nieznaczy to oczywiście, że nowa epokaodniosła zwycięstwo tylko dziękiszokowaniu nową formą, nie można bowiem wielutwórcom odmówić talentu w poszukiwaniu zarówno formy, jak i treści.
Niemniej jednak zasadniczymrysemnowej epoki stal się buntprzeciwko naturze, nonkonformizmi bezideowość.
Sztuka, poza niewielkim nurtem tradycyjnym,znaczy tyle, co szokowanie oryginalnością, nowością, ekspresją i irracjonalnością.
W istocie nowe sztukisię tak wyzwoliły od jakichkolwiekreguł, iż stały się pospolite (vulgares), wymagająceczasami jedynie fizycznej aktywności.
Sztuką staje odpowiedź usytuowana pozawszelkimi regułami.
Jeśli dla starożytnychbrak reguł w sztuce uważano za obelgęwobecbogów,i nawet mało ortodoksyjny Arystoteles stwierdzał, żetwórca w dzielesztuki powinien zacieraćślady własnejosoby, to współcześnie obelgąjest wskazywanie na jakiekolwiek obiektywne reguły, a twórca musi pozostawić wyraźny ślad własnej osoby.
Nie mówiąc już o tym, że współczesny brakmimesis w sztuce nie jest takwielki,jak brak w starożytności apatei katharsis.
Pocieszające jestjednak to, iż dawniej i dzisiaj(mniej lub bardziej świadomie) twórczość nie ogranicza się tylko do sztuk pięknych, ale była i jest spełnieniem ludzkichpragnień polepszenia szerokorozumianej egzystencji.
Potrzeba inwencji człowiekaw rozwiązywaniu różnorodnych problemów technicznych, naukowych, politycznych,gospodarczych, czy edukacyjnychpowodowała coraz większezainteresowanie sięnie tylko twórcząpotencjąartystów, lecz przede wszystkim możliwościami jej rozwijaniai kształtowania u każdego człowieka, zwłaszcza żyjącego w epoce permanentnych rewolucji.
Zauważono przy tym, że talent do tworzenianie ujawnia sięsamoczynnie, a potencja zawarta wchromosomach musi być stymulowana w procesie edukacji rodzinnej i instytucjonalnej.
Ilość i jakośćtwórców okazałasiępochodnąilości i jakości inhibitorów zawartych wgenach iw bliższym i dalszym środowisku człowieka.
Zatemrozległość i głębokość kontaktów ze światemwewnętrznym i zewnętrznym, z wartościami i faktami, otwartość na nowe istare doświadczenia, rozszerzajązasoby wyobraźni, fantazji i marzeń człowieka, a co za tym idzie otwierają drogę domniej lub bardziejodpowiedzialnej kreacji własnej egzystencji i egzystencjiinnych.
Zdaniem Jacoba Bronowskiego,historia ludzkiej twórczości i cywilizacji, tohistoriarozwoju wyobraźni2.
Nawet jeśli jej rola jest w istocieznacznie skromniejszaw integ- """""rżę osobowości twórcy i procesu tworzenia,to same procesy myślowe,2 l.
Bronowski,Potęga wyobraźni, Wirszawa 1987.
WPROWADZENIEintuicja, motywy, czy interakcje społecznebezsyntetycznegoobrazu (tego, cohjesttui teraz,staje się i będzie) wyobraźni, są nietyle mniej efektywne, co niepieczne, sztucznie oddzielając pytania typu: co?
jak?od pytań: dlaczego?
Zwzględu każda próbazredukowania fenomenu i istoty twórczości dofunkcjiprsówmyślowych, intuicji,uczuć,czy interakcji, jakpostaram pokazać to wnastęprrozdziałach tej pracy, okazuje się niewystarczająca.
Rozdział lOntologia twórczości1.
ZMIANAl TRWANIE, JAKO CONIUNCTIO OPPOSITORUMPytanie o to, cotrwa i co się zmienia, towarzyszyło człowiekowi od początku poznawania świata isamego siebie.
Już pierwszesyntezy pobieżnych obserwacji starożytnychGreków doprowadziły ich do próby odpowiedzi napytanie:co jest fundamentembytu?
Jeśli więc odkryto,że we wszystkim, co nas otacza jestwoda, to tym, co trwamimo zmian była właśniewoda.
Jednak ichdosyć powierzchowne syntezy nie mogłysprostać wymogom naukowego poznania, dlatego ustąpiły bardziejwyrafinowanymrefleksjom, w których niestety coraz mniejszą rolę zaczęła odgrywać empiria, a przynajmniej nie zauważano jejznaczącej roli w procesie poznania.
Prostąintuicję poznania zmysłowego zaczęto zastępować logiką.
Słuszną tezę, iż poznanie empiryczne nicmoże stanowićjedynego fundamentu wiedzy o bycie, zastąpiono teząprzeciwną twierdząc że empiria nie tylko niczegonie wnosi w to poznanie, alenawet je zniekształca.
DlategoParmenides nie widział już potrzeby sięgania po empiryczne fakty,a wystarczyła mujedynie refleksja "czystego rozumu".
Sądziłbowiem, że empiria ze względuna radykalnązmienność i niepodatność na opis, nie może być podstawąpoznania obiektywnego, anawet prowadzi poznanie na fałszywą"drogę głupców".
Do rzeczywistości -jego zdaniem - dociera jedynie "czysta myśl", nie dotknięta inieskażona empiriawspartą na zmysłach.
Parmenides mógł więc stwierdzić, iż byt jest jednią niepodzielnąw sobie, niezmienną zasadąwszechrzeczy, azmienność i pluralizm jesttylko pozorem, ułudą i kłamstwem mniemania zmysłowego.
Odtąd monizm Parmenidesa wszedłdo podstawowego kanonu epistemologicznego(byt-prawda, niebyt-fałsz): "byt niejest niebytem, niebyt nie jest bytem".
Podstawową myśl Parmenidesa, podchwyciłPlaton,któregozdaniem "należy wyróżnić następujące problemy:czym jest to,cozawsze trwa i nie zna urodzin; czym jest to, co się zawsze rodzi i nigdy nie istnieje.
Pierwszą rzecz może pojąć tylko intelekt za pomocą rozumowania, bo istnieje zawszejako tasama (identyczna).
Przeciwnie, druga jest przedmiotem mniemania w połączeniu z nierozumnym poznaniem zmysłowym, bo rodzi się i umiera, lecznie istnieje"igdy realnie.
Ponadto wszystko,co się rodzi, rodzi się z konieczności podwpływemOWOLOGIATWÓRCZOŚCIjakiejś przyczyny, bojest niemożliwe, bysię coś rodziłobez przyczyny"'.
Takie radykarne oddzielenie poznanianoetycznego od poznania zmysłowego, nie wyjaśniło d(końca,dlaczegoogólne prawdy odkrywane przezrozum są tak skuteczne wpoznanhkonkretnych bytów i odwrotnie, jeśli istnieje międzynimi przepaśćnie do pokonaniaZdrugiej strony znamy "produkty czystegorozumu", którenie mają nic wspólnegozrealnością, np.
w stwierdzeniu;"prostokąt jest figurą płaską", nicnie mówimy o jakimś konkretnie istniejącym prostokącie, czyjakimśrodzaju prostokąta, azatem nitidentyfikując go konkretnie nie możemy mówić o jego realności,chociaż obiektywnitrzeczbiorąc jest to stwierdzenieprawdziwe.
Doniosłość Platona polegaraczej nstym, że u niego bytrzeczy j est niezależny od kwalifikacjisubiektywnychrozumu (w tynsensie Platon niejest idealistą subiektywnym), trzeba byłodopierowkładuKanta, b)zrozumieć czym może być aprioryczność abstrahująca od realnej rzeczy.
W innym kierunku poszedł Heraklit, który starał się wskazaćnatakąpróbę określenia aktu poznawczego, poprzez który dałoby sięzrozumieć zmieniającą sięrzeczywistość.
Io ile koncepcjęParmenidesa możemynazwać"monizmem statycznym", tekoncepcję Heraklita nazwiemy "monizmem dynamicznym".
Późniejten rodzajdynamizmu bytowego,czyli jednegobytu rozwijającego się i przybierającego różne postacie, wykorzystał Plotyn.
Zdaniem którego, podstawową własnością tak ujętego byftbyła - ekspansja,dzięki której mogły wyłaniać się zbytu nowe jego postacie.
Różn;się przytymod Heraklita tym, że nie uważa,iż byt przyjmującnową postać, mus;stracić poprzednią,leczwłaśnie miałtrwać poprzez"przyrastanie nowych form".
Stawaniesię uczynił istotąbyturównież Hegel, dla którego byt jest ciągłą przemianą, nie trwa, nie jest, lecz ciąglesię staje.
"Czystybyt i czysteNic są więc jednymi tym samym.
Prawdą niejest więc ani byt, ani Nic, leczto, że byt przeszedł (anieprzechodzi) w Nic, a Nic w byt.
Ale w równym stopniu nie jest prawdą brak różnicymiędzy nimi, lecz to, że nie są jednym i tym samym, żesą absolutnie różne, ale zarazem nie oddzielone i nierozdzielne, i żekażdebezpośrednio znikaw swoim przeciwieństwie.
Ichprawdąjest właśnie ten ruch bezpośredniego zanikaniajednego w drugimi stawanie się -ruch, w którym obydwa te momenty są od siebie różne,ale za sprawątakiej różnicy,która równie bezpośrednio sięjuż rozpłynęła"2.
Dla Hegla "czysty byt"jest czystąnieokreślonościąi pustką, i niema w sobie żadnego przedmiotu,który możnauchwycić myślą, wrzeczy samej jest niczym.
Bytjako teza, przeistacza się w swąantytezę (nicość), by stworzyć syntezę,czyli tożsamość bytu i nicości.
Ruch bytu donicości i odwrotniejest procesem stawaniasię.
Hegel uważał, iż ostateczną rzeczywistościąjest istota duchowa, anie materialneistnienie.
Istota, którabyła rodzajem"kosmicznej świadomości", gdzie człowiek mógł czerpać z niej bezpośrednio.
Nie byłowięc potrzeby, jego zdaniem, rozróżniać między podmiotem poznającym, a przedmio' Platon, Timajos, Knltos allw Atlantyk, Warszawa 1986, s.
34.2 G.
H. F.
Hegel, Naukalogiki 1.
1., Warszawa 1967,s.
93..
tem poznania, między formą a treścią.
Dla Heglamysi byłaobiektywną rzeczywistością, aobiektywna rzeczywistość myślą.
Zrozumienie istoty oznaczałojednocześniezrozumienie zasadyistnienia świata realnego.
Istota jestczystymistnieniemi nie wykracza poza istnienie, tak samojak istnienie nie wykracza poza istotę.
To logika wyznacza rzeczywistość,a nie odwrotnie.
Heglowskakoncepcja"stawania się" niewychodzi od strony faktów,od realnej rzeczywistości, a wręcz przeciwnie, wychodziod "czystej myśli",by z niej wtórnie wyprowadzić fakty.
Hegeljest tutaj typowymprzedstawicielem idealizmu, który rzeczywistość stawia przed "trybunałem myśli", bezmożliwości odwróceniatej relacji.
Jak wiadomo tenrodzaj "monizmu dialektycznego"zaadaptował do swojej koncepcjiMarks,wstawiając wmiejsce "ducha" równieabstrakcyjne pojęcie "materii".
Jedną z ciekawszych teorii odrzucających monizm bytowy, astawiającąna pluralizm, była koncepcja Arystotelesa, który stwierdził, iżrozum ujmuje tylko to, co wcześniejbyło w zmysłach i nie jest w stanie przełożyć wszystkiego na pojęcia.
To zaś,co jednoczy zmysły i rozum to możliwość prawdziwego poznania.
Poraz pierwszy znajduj emyuArystotelesa koniunkcyjne złożenie elementu twórczegoi odtwórczego.
Rozum- jego zdaniem - spontanicznie dokonuje syntezysekwencyjnych wrażeń i tworzypojęcia ogólne, wyabstrahowane z jednostkowychtreści.
Arystotelesrozrywa więcnieodłączne traktowanie sposobu poznania isposobuistnienia przedmiotu.
Mamy zatem prawo sądzić, iż inaczej może istnieć sam przedmiot,a inaczej może byćujmowany przez rozum, dlatego,żetrwanie i zmiana leży zarównopo stronieprzedmiotu(materia pierwsza i forma substancjonalna), jak i po stroniepodmiotu (zmysły i rozum).
U Arystotelesa istnieją dwaprzeciwstawneczynnikikonstytuujące trwanie i zmianę, mianowicieakt imożność, z tym, że pierwszeństwo pod każdym względem przyznajeaktowi.
Między aktem imożnościąnie ma równości, a dzięki nierównowadze i zróżnicowaniu potencjału zachodzi zaktualizowaniemożności, co ostateczniejest ruchemwywołującym wszelkie zmiany "od"lub "do" bytu.
Ruch jest stanem bytu istniejącego realnie, nie jest samoistny, jak u Hegla.
MyślArystotelesagodząca odtwórczośćz twórczością była niewątpliwie imponująca,niemniej jednak jestona związana jedynie z istotowym pojmowaniembytu jako bytu, nie dotyczyzaś samego aktuistnieniarzeczy samej.
Arystoteles w tym względzie był wiemy swemu nauczycielowi Platonowi, twierdził bowiem,iż nie możemy wżadnym wypadku dotrzeć do faktycznegoistnieniarzeczy, lecz tylko do jejtreści konkretnej w poznaniu zmysłowym i ogólnejw poznaniurozumowym.
Istota rzeczy-jego zdaniem - związanajest ztym, czymrzecztego rodzaju może być(w wersji Platona teza ta została nieco wyostrzona:czym powinna być).
Jeśli istnieje dzisiaj wielezastrzeżeń, co do tej tezy, to jednopozostaje niepodważalne, iż istniejepewien rodzaj wiedzy matematycznej, logicznej,czy lingwistycznej o cechach uniwersalnych,obowiązującej na pewnymstopniu ogólności we wszystkich przypadkach.
Zarówno bowiemw teorii"eidos" Platona, jaki wteorii "gatunków" Arystotelesa jest ten samfundament istotowybytu.
Bez tejistoty "trwania", teoria sylogizmów Arystotelesa nie obowiązywałaby przeztak wielestuleci.
Ba,niemożliwybyłby żadennaukowykonsensus.
ONrOLOGIA TWÓRCZOŚCIZatem w każdej próbie redukcji tej koniunkcyjnej opozycji (trwanie - zmianEsuwamy wszelką możliwość stawania się "nowego", wszelkąjakościową zmiantus quo,wreszcie wszelką twórczość człowieka.
Absolutnanie-złożoność pierwotworzywa, daje tylko jednąmożliwośćzmiany, mianowicie -przejście w"niGdyby w bycie nie byłoowego złożenia z różnych części,lecz byłby w całośćnym i tym samym, nie byłoby żadnejistotnej przyczyny, ani możliwości, bywtożsamy byt mógł zmienić się wnietożsame i różnorodne części.
Zwykła obserżycia od tysięcy lat i zdrowy rozsądekpokazująna każdym kroku, że źle zaczy:dziaćwtedy, gdyuznajemyredukcjonizm świata absolutnie niezmiennego lub śabsolutnie zmiennego.
W pierwszym, nie ma miejsca na losi subiektywizm, botaki świat stanowi monolitycznąstrukturę przyczyn iskutków,w drugim, nic mascana autonomiczność istnienia,bowiem wszystko jestelementemjednego prcJeśli zatem spotykamy się zarówno z fenomenem losu, jak ifenomenemautono;ności istnienia, to redukcjonizm majedynie naturę formalną, będącą produktem iktualnego "oczyszczenia" realnej rzeczywistości lub produktem naszych zmysłódopuszczających intuicyjnego ujęcia całości.
Mamy więc tudo czynienia z coniunctio oppositorum, w którym, ani eletrwania, ani element zmiany nie istniej ąjako byty samoistne.
Chociaż są przeciwnymi elementami bytu, to w oddzieleniu od siebie nie stanowią żadnej rzeczywisgdyż rzeczywistościąjest bytjako całość, wktórej, dopiero mogą funkcjonować.
"niejestbytową możnością, aczkolwiek wewnętrznie niejednorodną, gdyżzjednej sstanowi możliwość realną, a z drugiej strony, idealną.
Możliwość realna wynikatury jednostkowej bytu (to, czym dana rzecz może byćtu i teraz), możliwość idzwiązana jest z naturąogólną (to, czym danarzecz mogłabybyć).
U Platona"nwość realna" była tylko nierozumnym mniemaniem, uArystotelesa utożsamiajsię znią aktem,przez którybyt jest rzeczywiściew porządkurealnym,aniemożliwym, dopiero u Tomasza z Akwinu uzyskała"istnienie",czyli samodzielntus bycia.
Aczkolwiek ten ostatni,w odróżnieniu od swoichpoprzedników, zrez;wał z "możliwości idealnej".
Tomasz, tak jak i inni, nie mógł sobie wyobraziłpośredniegomiędzy "czystą możliwością", a realnym istnieniem.
A przecież już Atyn z Hippony stwierdził ,"iż ten świat widzialnypodzielony jest na dwie dziecniebo i ziemię, które to dwa słowa stanowią zwięzłe określenie wszystkichstworzonych iumieszczonych w świecie.
Prawdą jest, że w każdej rzeczy zmi'winniśmy się domyślać jakiegoś bezkształtnego podłoża, na którym ona przyjkształt i naktórymzmienia się i przekształca.
Prawdąjest, że zupełnie nie poczasowi to, cotak mocno przylgnęło do formy niezmiennej, iż chociaż jest zdol:zmiany, niezmienia się.
Prawdąjest,że bezkształtność, która jestprawieniczyrkolej om czasupodlegać nie może"3.
W teorii Augustyna, obok nieuniknionych arc' Św.
Augustyn, Wyznania,Warszawa 1994, s.
298.
smów myślenia, możemydoszukać sięinteresującej i dzisiaj istoty bytu.
Popierwsze,jest niąprzekonanie, iż sprzecznośćpomiędzysensem trwania i sensem zmiany możebyć tylko pozorna.
Po drugie to, co istnieje bez kształtu (materiał wirtualny),ma więcej realności, niżto, co istnieje "czysto" potencjalnie (projekt wirtualny), a zarazemmniej, niż to, co istniejeaktualnie tu i teraz.
Jeśli przyjmiemy,że tym, co istnieje potencjalniew porządku realnymjestenergia,to przecieżenergią nie jest to, co widzimy,bowiem widoczna jestjuż energia uformowana, zaś"czysta" energia jestczymś zupełnie nieokreślonym.
W tymsensie o energii niemożemy nic powiedzieć bezodwołaniasię do jej formalnie możnościowegostatusu istnienia.
Dlatego energia jest tylko spoiwem między projektema jego realizacją,czyli międzymożliwością idealnąarealnym aktem.
Jednym słowem, "czysta"energia potrzebuje"czystej" formy,która pozwala różnicować byty aktualne.
Samaw sobie jest zaledwie realnym tworzywem rzeczywistości wirtualnej,która, co prawda, ma możliwość współtworzenia określonych obiektów przestrzennych, lecz nie jestw tym zakresie autonomiczna.
Potwierdzają to badania nad cząstkami elementarnymi, którepojawiają się w ściśle określonych kwantach energii, a ich bytu nie możnauznaćza bardziej realnego,niż bytu rzeczy z nich złożonych.
Kwanty energii,by zaistniećjako rzeczy, muszą otrzymać określoną informację, konstytuującą ich aktualnybyt.
Co w rezultacie tworzy coś na kształt energioinformacji, której status realnościwirtualnej(a więc realności "niższego stopnia", niż realności rzeczy widzianych), jesti tak wyższy,niż status "możliwości idealnej".
W związku z tym,"czysta" potencja (idealna) nie jest samaw sobiezdolnaprzejśćw realny akt bycia (należałobywięc odrzucić wszelkie teorie mówiące o samowladztwie idei),musibyć bowiem zapodmiotowiona w konkretnym podłożu jednostkowymlub gatunkowym.
"Możliwośćidealna" nie jest również niebytem, nicością, bowiem"nic" nie daje się stopniować, nie możemy zatem powiedzieć, iż coś bardziej lub mniej"nie istnieje", natomiast możemy powiedzieć, że coś jest mniej lub bardziej możliwe.
Przejście z poziomu"bycia idealnie możliwego"do "bycia realnie możliwego" nazwiemy "aktem pierwszym", na wzórArystotelesowskiej "materii pierwszej", zaśprzejście z poziomu "bycia realnie możliwego" do świata rzeczy widzialnych zmysłowo,nazwiemy "aktem drugim".
Akt pierwszy zawiera formę optymalną, akt drugiczasoprzestrzenne istnienie tej formy.
Dlatego możemy mówićo dwóch aktach, albo o akcie dwustronnie warunkowanym:od strony podmiotu i od stronyprzedmiotu.
Takadialektykawprowadza różnicę w tożsamość trwania, proklamując jedność przeciwieństw.
A podmiot staje się bytem, za sprawą którego możliwość idealna przeobraża się w słowa, symbole, obrazy, czy struktury myślenia i działania.
OHTOLOGIATWÓRCZOŚCI-79 j2.
PODMIOT l PRZEDMIOT, JAKO COINCIDENTIA OPPOSITORUMCzłowiek, wwyjaśnianiuzjawisk przyrody iwłasnej psychiki, odwoływał się bądźto do bytupoza światem zmysłów,bądź to dobytowej samowystarczalności.
Wedługpierwszego sposobu wyjaśniania, człowiek kierował się porządkiem "nieba", wedługdrugiego, porządkiem "ziemi".
Intuicja podpowiadała mu, iż stanowi pewną odrębnącałość w stosunku dootaczającego go świata.
Dzięki czemu skonstatował, że tenświat ma inne cele.
Chociaż czułsię z nim w jakiśsposób związany, to jednak rozumiał, iż nie jest tym samym, co dostrzega pozasobą.
Czuł, że stoi wobec niego jakosubiekt odbierający lub nadający mupewne właściwości.
Odkrył wreszcie, i to, żepoprzez poznawanie świata może poznaćsiebie, a poprzez poznawanie własnych doznań może poznaćobiektywny świat.
W ten sposób utworzył dwa bieguny poznania:podmioti przedmiot.
Biegunowość rodzi sięwtedy, gdy człowiek porzuca stan natury i zaczyna oddzielać wyobrażenie od wyobrażanego przedmiotu, obraz odpojęcia rzeczy.
Gdy potrafiabstrahować, tworzącsentencjewyobrażeń.
"Przynajmniej raz w życiu-pisze B.
F.Trentowski - człowiek stawia sobie pytanie: czym jest to, cowe mnie myśli, samosiebie odczuwai jako wola się wypowiada?
Co wyraża tawewnętrzna siła wemnie?
Czym jestmoja dusza, moje samowiedząobdarzonei władcze Ja?
"4. Pomiędzy tymibiegunamirozciąga się wszystkoto, co nazywamy bytem inie matakiej refleksji,która w jakiśsposób nie znalazłaby się w zasięgu któregoś z tych biegunów.
Aczkolwiek możemy wyróżnić w historiiczłowieka okresydominacjirefleksji zorientowanejnierównowagowo.
Zwłaszcza początek refleksjifilozoficznej opiera się niemal całkowicie naujęciu nierównowagowym, w którym akcentuje się obiektywistyczny obrazświata ipoznania.
Typowym przykłademjest tutaj koncepcja Platona, która doskonale ilustruje tę relację przedmiotu dopodmiotu.
Dla Platona poznanie rzeczywistościoznaczało nic innego jak odtworzenie noetyczne istoty bytu, czyli tego, co naprawdękonieczne, stałe iuporządkowane.
Później do tej koncepcji nawiąże Duns Szkot,którego zdaniempoznanie jest produktem naszego rozumu, co oczywiście nie znaczyło,żerozum coś tworzy, lecz tak samo jak u Platona, znaczyło jedynie możliwość odtworzenia rzeczywistości.
Niemniej jednak teoria Dunsa Szkota stanie się podstawą dotworzeniadalszych teoriiprzechylających sięw kierunku subiektywnego idealizmu.
Takie usytuowanie bytui poznania musiało być brzemiennew skutki, bowiem o ilerefleksja starożytnych rozwijała się jako wyraz realnego oglądu świata, to w średniowieczu stała się wyrazem zainteresowań esencjonalnych.
Dlatego nie mogłamieć,rzecz jasna, charakteru doświadczalnego iindukcyjnego, stąd rozszerzający sięna4 B.
F.Trentowski,Podstawy fihzofiiuniwersalnej.
Wstęp donaukio naturze, Warszawa 1978,s.
138.jota.
20Rozdzialicoraz większą skalęspekulatywizmi dedukcjonizm.
Takie totalne oderwanie się odfaktów zewnętrznego świata, musiało doprowadzić do ponownego odrodzenia się zainteresowań egzystencją, człowieka i jego potrzebami praktycznymi.
To z kolei wymagało usystematyzowanych obserwacjiświata, w porządkowaniu którychważną rolęzaczęta odgrywać matematyka.
Rodziło się coraz mocniej przeświadczenie, że to, coobserwujemy możemy wyrazić w podmiotowo uchwyconych pojęciach.
Zatem Kartezjusz mógł wysunąć tezę, iżjeśli coś będzie wyrażonejasno iwyraźnie, np.
w językumatematyki, to jednocześnietakie wyrażenie będzie odnosić się do pojęcia obiektywnego.
Poznanie w tym przypadku sprowadzałoby się do tworzenia łańcucha pojęćoczywistych.
"Myślę więc jestem" Kartezjusza przeniosłopoznawanie rzeczywistości zewnętrznej na rzeczywistość wewnętrzną, zawężając tym samym pole eksploracjido podmiotu usytuowanego na immanentnym działaniu ducha.
Wprawdzie pojawiasiew tym polu przedmiot, jako obiektywna idea danaprzez Boga, lecz niejako rzeczrealna, a tylko uogólniona istotowo.
Takie stwierdzenie otwieradrogęsubiektywizmowiKanta, który wskazuje na bezsensuzasadniania pojęć poza podmiotem,w którym ostatecznie należy szukać ichprzyczyny.
Człowiek - zdaniemKanta - może poznawać tylko w świetle subiektywnychkategorii i apriorycznych idei.
Rzecz samaw sobie jest dlaniegozarówno niedostępna, jaki niepoznawalna.
Ostatecznymuzasadnieniem rzeczy jest sam człowiek,aobiektywizm nie ma racji bytupoza nim.
Aczkolwiek teoria Kanta nie jest jeszczeklasycznym przykładem redukcjonizmupodmiotowego (tak jak u Sartr'a), bowiemmamy tu do czynienia z przedmiotem, który może być w określonym stosunku dopodmiotu, jest to wtedy przedmiot upodmiotowiony, czyli z góry już ujęty w , jednościpodług praw".
Możliwa jest także zależność odwrotna, czyli podmiot może byćw określonym stosunku do przedmiotu, jest to wtedy podmiotuprzedmiotowiony, zawsze uzależniony od czegośrealnie danego oraz intencjonalnieskierowany ku jakiemuśprzedmiotowi.
Kaniowski subiektywizm, czylianaliza danych "czystejświadomości", znalazłswójwyrazw moniżmie dialektycznym Hegla, a także w fenomenologii Husseria.
Największe jednak piętno odcisnął naskrajnie subiektywistycznej teorii Sartre'a, wktórej jużnie tylko tak,jak uHegla, czyHusseria, świadomość konstytuujebyt, ale go tworzy.
Dosyć nietypowe usytuowanie przedmiotu i podmiotu znajdziemy u N.
Hartmanna, zdaniem któregorozum ludzkijest przedłużeniem bytu realnego, stanowiąc jednaktylko część jego relacji ze światem zewnętrznym, pozostała część jestirracjonalna,tzn.
nie daje się przedstawić w kategoriachracjonalnych.
Wszystkoco wiemy o rozumie, doświadczamy wewnętrznie, znamy jego aspektwewnętrzny, a nie znamy, mimowszystko, jego możliwości i granic.
"Znamy- pisze Hartmann-ratio tylko jako pewne datumjako względnie gotowy, złożony produkt(.
). Jednakże już na początku jegoanalizyprodukt ukazuj esię jako twór nieuchwytny,głęboki i złożony, którego składniki' wroSimmzośctnie sąw najmniejszym stopniu współdane w owym datum"5.
Rozum jest więczdaniem tegoautora - zanurzony w bycienieświadomym, apodmiotowość jest równiiniepojmowalnawjej ostatecznych uwarunkowaniach, jak iprzedmiotowość.
Rozunjest więc "sferą skończoną między dwiemanieskończonościami, jestograniczonynwycinkiem racjonalności międzydwiema irracjonalnościami"'.
Nie znajduje się 01między podmiotem a przedmiotem, lecz na ich styku.
Tymsamym niema oparcia tez;o wszechmocy rozumu, świadcząc raczej o transcendencji świata wobec świadomościNiezależnośćprzedmiotu od poznającegostanowi warunek sine quo nonwszelkiegirzetelnego poznania.
Zwłaszcza, że niezbędnym warunkiem transcendencji jest reaność przedmiotu, mimo, że obszar rozumowania nie pokrywa się z obszarem doświacczenia.
Rozumowanie stwierdza Hartmann - zakorzenione w realnym gruncidoświadczeń,nie wyjaśnia do końca rzeczywistości, powiększa tylkozbiór pytań.
"stwierdzeniejest wyraźnej opozycji do hiperracjonalizmu Kartezjusza, czy pogiąćKanta,wgktóregokategorie bytu ikategorie rozumu są tożsame, gdyż ich geneza je;wspólnieintelektualna, a także tezy Hegla, iż to, co rozumne jest rzeczywiste i viiversa.
ZdaniemHartmanna obszar niedostępnyracjonalne