11950

Szczegóły
Tytuł 11950
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

11950 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 11950 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

11950 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

701023 CHRZEŚCIJAŃSKIE ZNACZENIE LUDZKIEJ SEKSUALNOŚCI PAUL M. QUAY, SJ CHRZEŚCIJAŃSKIE ZNACZENIE LUDZKIEJ SEKSUALNOŚCI PRZEŁOŻYLI AGNIESZKA I SZYMON GRZELAKOWIE 1000066547 INSTYTUT WYDAWNICZY PAX, WARSZAWA 1996 7U1U23 Tytuł oryginału The Christian Meaning of Human Sexuality Copyright © 1985 by Paul M. Quay, SJ Published by Credo House Books, an imprint of United Communications of America, Inc., P.O. Box 7049, Evanston, Illinois, 60204 © Copyright for the Polish edition by Instytut Wydawniczy Pax, Warszawa 1996 6T © Copyright for the Polish translation by Agnieszka i Szymon Grzelakowie Imprimatur J. Leo Klein, SJ Prowincjał Prowincji Chicago Redaktor Zofia Olszewska Redaktor techniczny Ewa Dębnicka Korekta Zespół ISBN 83-211-1595-0 WSTĘP Ta nieduża książka jest próbą naszkicowania rozumie- nia ludzkiej seksualności zawartego w Bożym Objawie- niu, bez posługiwania się aparatem naukowym. Przeznaczona jest przede wszystkim dla dorosłych, którzy nie tylko pragną wiedzieć, jakie rodzaje zachowań seksualnych są dobre lub złe, ale chcą także uzyskać prawdziwą odpowiedź na pytanie dlaczego dane za- chowanie jest dobre lub złe dla ludzi, którzy szukają miłości i życia w Chrystusie. Moralność seksualna jest bowiem częścią tajemnicy naszego życia w Chrystusie i nabiera pełnego sensu tylko wtedy, gdy patrzy się na nią w taki właśnie sposób. Prezentowane tutaj podejście omija utarte sposoby argumentacji odwołujące się do etyki lub opierające się na prawie naturalnym i nie podejmuje z nimi dyskusji. Ponieważ zrozumienie tajemnicy chrześcijaństwa, na tyle, na ile mamy do niej dostęp, jest nam dane za pośrednictwem Pisma Świętego i żywej Tradycji Ko- ścioła, starałem się pokazać, co oznacza seksualność dla chrześcijanina widziana właśnie poprzez Pismo Święte i najważniejszą część Tradycji, jaką jest nauczanie Ojców Kościoła. Ojcowie Kościoła, nauczając na różne sposoby, zgodni byli co do tego, że aktywność seksualna jest tak stworzo- na, by odzwierciedlać relacje zachodzące między każdą z Boskich Osób a Kościołem, i że to właśnie te relacje ustanawiają podstawowe znaczenie każdej aktywności seksualnej, która jest dobra. Teoretyczne uzasadnienie takiego podejścia można znaleźć w innych pracach przeze mnie napisanych. Nie BUW-EO- \- będziemy się tutaj tym zajmować. Chcę jedynie ograni- czyć się do głębokiego uzasadnienia moralnej nauki Kościoła w dziedzinie seksualności, którą Bóg dał nam w Objawieniu. Na koniec chciałbym podziękować wielu ludziom, którzy przez lata bezinteresownie wspierali mnie i za- chęcali do napisania i opublikowania tej książki. Wielu dzieliło się ze mną swoimi pomysłami, do- świadczeniami i sugestiami, wyrażało swoje opinie lub gorliwie zajmowało się promocją tej części książki, kiedy już była napisana. Wielu udzialało mi wsparcia finansowego i dodawało mi ducha poprzez swe za- interesowanie i zachętę, wielu modliło się o pomoc i błogosławieństwo Pana. I tylko moją jest winą, że taka góra dobra przyniosła tak małą książkę. Proszę, przyjmijcie moje podziękowania i zapewnienie o nieustannej modlitwie. Loyola University of Chicago (W dzień św. Jana Bosco, 1984) I. CHRYSTUS. OBRAZ I PODOBIEŃSTWO BOGA WYJĄTKOWOŚĆ CHRZEŚCIJAŃSKICH ZACHOWAŃ SEKSUALNYCH I ICH SPOŁECZNE ZNACZENIE Począwszy od czasów naszego Pana, postawy i za- chowania chrześcijan związane z seksualnością zdumie- wały ludzi spoza ich kręgu. Apostołowie byli zmieszani, gdy Pan mówiąc o rozwodzie i powtórnym małżeństwie określił je jako cudzołóstwo. Jeśli tak, myśleli, to lepiej się nie żenić. Słuchający Jego nauki byli prawdopodobnie zbici z tropu, kiedy powiedział: „Słyszeliście, że powie- dziano: Nie cudzołóż! A Ja wam powiadam: Każdy, kto pożądliwie patrzy na kobietę, już się w swoim sercu dopuścił z nią cudzołóstwa"* (Mt 5, 27-28). Bez wąt- pienia jest to zaostrzenie Prawa przekraczające wszelkie wyobrażenia. Jego uczniowie z pewnością byli zakłopota- ni, gdy powiedział: „Przez wzgląd na zatwardziałość serc waszych pozwolił wam Mojżesz oddalać wasze żony, lecz od początku tak nie było". Tymi słowami i bezpośrednim odrzuceniem powtórnego małżeństwa po rozwodzie Je- zus ustanowił jako normę dla naszego postępowania stan, w jakim znajdował się człowiek w ogrodzie Eden przed upadkiem. Nauczanie to było szokujące nawet dla ludzi, o których Pismo Święte mówi, że byli dobrze przygotowa- ni na przyjście Jezusa. * Cytaty z Pisma Świętego według: Pismo Święte Starego i Nowego Testamentu w przekładzie z języków oryginalnych, Pallottinum, Po- znań-Warszawa 1980, wyd. III - przyp. red. Zrozumiałe zatem że, kiedy nauczanie to, poprzez apostołów i pierwszych chrześcijan, docierało do świata pogańskiego, było źle pojmowane, zwalczane i często znieważane. W rezultacie często męczeństwo ponosili ci, którzy uparcie trwali w dziewictwie lub czystości. Było to tak charakterystyczne, że dziewictwo lub czystość poga- nie uważali za kryterium identyfikujące chrześcijan. Ci, którzy nie mieli udziału w nieczystych czynach swych ziomków lub wybierali dziewictwo a nie małżeństwo, byli natychmiast rozpoznawani jako chrześcijanie i rzucani na pożarcie lwom. Z drugiej strony, męczennicy nigdy nie uważali, że sprawą, dla której ponoszą śmierć, jest czystość. Czystość sama w sobie była w ich oczach małą rzeczą. To miłość do Chrystusa, który chciał, aby pozostawali w czystości, dawała im tę determinację, aby czystość zachować. Czystość była.częścią świadectwa, jakie dawali Panu. Tak więc, gdy minęły czasy męczeństwa, wielu chrześcijan wycofało się na pustynię, by znów być świadkami Chrys- tusa i Jego miłości do nas; i znowu dziewictwo lub celibat stanowiły część tego świadectwa. I my sami nie powinniś- my dziwić się, jeśli któregoś dnia okaże się, że nasza czystość będzie nas kosztować życie, tak jak kosztowała życie pierwszych chrześcijan lub, już współcześnie, życie św. Marii Goretti. Od najwcześniejszych swych dni, aż do teraz, Kościół zajmował w tych sprawach zdecydowane i stałe stanowis- ko. Wiele było trudności wewnątrz Kościoła, wiele dys- kusji i sporów, wielu też utracił on członków z powodu stanowczości w zakresie zagadnień moralności seksual- nej, które świat, ogólnie rzecz biorąc, postrzegał jako nieistotne, jako sferę osobistych preferencji. I tak jest również dzisiaj. Kościół nie przestaje podkreślać, że cała ta sfera, cały obszar postaw i zachowań seksualnych ma najwyższe znaczenie. Jest zatem mało prawdopodobne, że kiedykolwiek „dopasujemy się" w sprawach dotyczących seksu do otaczającego nas świata, jeśli tylko będziemy naprawdę wiedzieli, co to znaczy być chrześcijaninem (a niestety zbyt często mamy powody do wstydu, że nasze życie nie jest tak czyste, jak niektórych pogan). Jeśli więc od- krywamy, że w naszych zachowaniach seksualnych nie jesteśmy w niezgodzie z otaczającym światem, możemy być pewni, że nie żyjemy jak dobrzy chrześcijanie. Chrystus dał nam bowiem zarówno zrozumienie, jak i moc życia w czystości, której świat nie tylko faktycznie nie akceptuje, ale często nie jest w ogóle w stanie zaakceptować. Mimo że ludzka seksualność, podobnie jak i zwierzęca, istnieje po to, aby mogło dochodzić do prokreacji oraz powstawania więzi biologicznie niezbędnych do wycho- wania potomstwa, to jednak ma ona aspekty społeczne daleko szersze niż cokolwiek, co obserwujemy w świecie zwierząt. Wielu spośród katolików, którzy być może kiedyś myśleli, że czystość ma jedynie indywidualne znaczenie dla osób podejmujących wysiłek przestrzegania przy- kazań i praktykowania cnoty, stało się w obecnych czasach głęboko świadomych tego, że coraz powszechniej występujące osłabienie wstrzemięźliwości seksualnej jest przyczyną powstawania poważnych problemów spo- łecznych. To, że problemy seksualne jednostek mogą mieć wpływ na życie publiczne, i to nie tylko na sam Kościół, ale na całe społeczeństwo i całą kulturę, pokazał na przykład spór, jaki podniesiono w odpowiedzi na encyklikę Huma- nae vitae. Uznanie seksu za sprawę prywatną, gdzie wszystkie dylematy rozwiązuje się jedynie na poziomie sumień indywidualnych par, zakwestionowało istotę samego Kościoła. Jeżeli seks jest jedynie prywatną sprawą, to, jak zobaczymy później, także stosunki pomiędzy Bogiem a Jego Kościołem należy traktować jako pry- watne. Jeśli by to przyjąć, to Kościół, jako coś więcej niż prywatne zgromadzenie podobnie myślących indy- widualności, przestałby istnieć. Spójrzmy teraz na aspekt społeczny. Gdyby w wyniku działań, które podjęto w celu poróżnienia duchowieństwa 8 i wiernych, nie udało się ostatecznie doprowadzić do podziału wśród katolików, jako obywateli, w kwestii Humanae vitae, to kto wie czy Sąd Najwyższy zadecydo- wałby w sprawie Roe przeciw Wadę na korzyść nie- ograniczonego prawa do legalnego zabijania dzieci przed narodzeniem. Wtedy, gdy chrześcijanie wątpią, wahają się i brak im przekonania, co do tego, czym jest seks, kiedy nie wiedzą, jakie ma on znaczenie lub jak je odnaleźć w praktyce życiowej - wtedy, ci, którzy takich wątpliwo- ści nie mają prą do przodu i podejmują decyzję za całe społeczeństwo. Wydaje się nieprzypadkowe to, że nasza kultura, która od dawna postrzega religię jako sprawę prywatną, doszła do obecnego pojmowania małżeństwa również jako spra- wy w pierwszym rzędzie osobistej. Konsekwencją trak- towania zachowań seksualnych jako sprawy prywatnej, a więc pozostającej poza zakresem regulacji prawnych, jest rozpad rodzin, rozwody i powtórne małżeństwa, prawo do zabijania dzieci nienarodzonych (zalegalizowa- ne przez Sąd Najwyższy na bazie, przypomnijmy, właśnie owej „prywatności") i zabijanie dzieci z „defektami" i nieuleczalnie chorych (coraz częściej tolerowane również z racji „prywatności"). W rezultacie „prawo do prywat- ności" przyznaje jednostkom władzę nad życiem innych, do której sprawowania nigdy nie otrzymał legitymizacji żaden ze stanów (mowa o USA - przyp. tłum). „Prywat- ność" stała się powszechnie używanym eufemizmem dla nieograniczonego i morderczego indywidualizmu. Ironia sytuacji polega na tym, że, tak jak w przypadku innych obszarów indywidualizmu, rząd przejął obecnie od zazdrośnie strzegącego swych praw indywidualisty - i to bez jego protestu - to, na co nie pozwoliłby on swej rodzinie, przyjaciołom czy Kościołowi. Ratyfikacja przez władze i wręcz narzucenie zasady totalnej prywatności w dziedzinie zachowań seksualnych uczyniły w końcu seks sprawą publiczną. W sferze spraw związanych z seksualnością władze federalne nie podejmowały uprzednio żadnych działań. Nawet władze stanowe były ograniczone w swoim działa- niu do dysponowania siłami policyjnymi (ochrona przed gwałtami i kontrola przestrzegania zasad przyzwoitości w miejscach publicznych), regulacji niektórych spraw związanych z relacjami małżeńskimi i rodzinnymi oraz do wspierania i ochrony dzieci i rodzin. Obecnie w temat seksu zaangażowane są głęboko zarówno władze federal- ny, jak i stanowe. Agencje rządowe, kiedyś pozornie usunięte przez sądy z pokojów sypialnych w imię prywatności, teraz usiłują sprawować kontrolę nie tylko nad tym, co w tychże pokojach sypialnych robimy, ale i nad naszymi myślami. Za przykład może posłużyć Ustawa o Agencjach Systemu Opieki Zdrowotnej (Health Systems Agencies Act), którą uchwalono w celu regulacji wydawania funduszów pub- licznych na budowę szpitali i zakup kosztownego sprzętu medycznego. Otóż wykorzystano ją również do sfor- mułowania zaleceń dotyczących sposobów edukacji dzie- ci w dziedzinie zdrowia (Agencje Systemu Opieki Zdro- wotnej opracowywały specjalne plany stanowe) z włącze- niem edukacji seksualnej opierającej się na normach organizacji Planned Parenthood. (International Planned Parenthood Federation - międzynarodowa organizacja promująca m.in. antykoncepcję i przerywanie ciąży - przyp. tłum.) Publiczna aprobata prywatnych zachowań osób, które smutnie nazywają siebie „gay" (nieprzetłumaczalna gra słów; w jednym ze znaczeń „gay" znaczy po angielsku „wesoły", a w drugim „rozwiązły"; jednocześnie „gay" jest popularnym określeniem homoseksualistów - przyp. tłum.) - nie tak prywatnych jednak, aby nie pragnęły przyjęcia do wiadomości i zaakceptowania własnego postępowania przez opinię publiczną - stała się pod- stawową kwestią sporną pomiędzy głównymi partiami politycznymi. Nasz rząd od wielu lat wysyła za granicę środki antykoncepcyjne i propaguje techniki sterylizacyjne. Od- notowano też wypowiedzi przedstawicieli rządu, iż chcie- liby, żeby przynajmniej jedna czwarta płodnych kobiet na świecie poddana została sterylizacji. Leki zbyt niebez- 10 11 pieczne dla Amerykanek wysyłane są -jakaż pogarda dla tych, którzy są biedniejsi od nas - do kobiet z krajów rozwijających się. Legalizacja zabijania dzieci nienaro- dzonych często jest wymuszana na rządach obcych państw, które są temu niechętne, w zamian za ofiarowy- waną przez Stany Zjednoczone pomoc. Niewielu Amerykanów zdaje sobie sprawę z tego, w jak dużym stopniu życie intelektualne ich narodu jest od przynajmniej półtora wieku kierowane przez zdeklarowa- nych ateistów drogą gorszą od każdego pogaństwa, która sięga wstecz aż ku mrocznym początkom naszej rasy, kiedy człowiek w sposób wolny wybierał oddawanie czci raczej sobie samemu, niż Bogu. Był to pragrzech, grzech Adama. Został on teraz uaktualniony w swych nowoczes- nych wersjach - świeckim humanizmie i marksizmie, dwóch wielkich prądach myślowych wyrastających z filo- zofii końca XVIII i początku XIX wieku i zawierających się w sloganie Feuerbacha (którego najsłynniejszym uczniem był Karol Marks): „Jedynym Bogiem człowieka jest sam człowiek". Jeśli przywodzi się ludzi, choćby nawet subtelnie, do oddawania czci samym sobie, czy to jako jednostkom, poprzez świecki humanizm, czy jako grupom, poprzez marksizm, wtedy rzeczywiście we wszy- stkich obszarach życia, także w sferze seksualności, jak to teraz wokół siebie widzimy, zaczynają panować nieład, chaos i bezsens. Mówiąc o tego typu filozofiach, G. K. Chesterton ponad sześćdziesiąt lat temu zauważył: „Według większo- ści filozofów Bóg, poprzez stworzenie świata, zniewolił go. Według filozofii chrześcijańskiej stwarzając świat, Bóg go uwolnił. Napisał On nie tyle wiersz, ile sztukę, sztukę, którą zaplanował doskonale, ale która w nieunik- niony sposób pozostawiona została do odegrania i wy- reżyserowania ludziom, którzy to od tamtego czasu zamienili ją w jeden wielki bałagan". Mimo „wielkiego bałaganu", jaki zrobiono z Bożego planu odnoszącego się tak do ludzkiej aktywności se- ksualnej, jak i do wszystkich innych dziedzin życia, Bóg nadal kieruje swoją sztuką i prowadzi ją do szczęśliwego zakończenia. Aby mieć w nim udział, musimy dowiedzieć się, o co jej autorowi chodzi, musimy zrozumieć wszystko to, co powiedział On o naszej seksualności, tak abyśmy rzeczywiście mogli żyć w wolności, lecz nie w bezpłodnej wolności rozwiązłości i samouwielbienia, ale w wolności, którą dał nam Chrystus, i do której stworzył nas Bóg - wolności Jego dzieci. Jako katolicy, mamy być światłem jasno świecącym w otaczających nas ciemnościach upadku moralności seksualnej. Przez przykład naszej czystości, poprzez tę zagadkę i paradoks, jaki życie w czystości stanowi dla niewierzących, mamy przyprowadzać ludzi do Chrystusa, do Tego, który jest źródłem czystości. Niektóre aspekty naszego życia będą charakterystyczne tylko dla katoli- ków, inne będą po prostu elementem tego, do czego każdy człowiek jest powołany przez naturę. W każdym jednak wypadku nasze świadectwo będzie rozbrzmiewać praw- dziwie tylko wtedy, gdy naprawdę będziemy zachowywać czystość. CZEGO SZUKAMY? Do tego, aby żyć w czystości, potrzebne jest zro- zumienie, co oznacza czystość dla chrześcijan. Dlaczego w ogóle czystość? Dlaczego seks interesuje Boga? Nam, którzy żyjemy w kraju wciąż jeszcze będącym pod wpływem purytanizmu (choćby nawet wpływ ten zaznaczał się wyłącznie w reakcjach przeciw niemu), bardzo potrzebne jest przekonanie, że nasze ciała, a szcze- gólnie nasza seksualność, są czymś dobrym. Czasami uniemożliwia nam takie przekonanie strach przed seksualnością jako czymś gwałtownym i łatwo wymykającym się spod kontroli. Czujemy, że nasza płciowość powiązana jest z grzechem pierworodnym oraz z grzechami, które popełniamy i lękamy się Bożej kary, świadomi, w jakie grzechy może nas ona łatwo wprowa- dzić. Innym znów razem pogardzamy popędem seksual- W 12 13 nym, ponieważ wydaje się nam on ordynarny i brudny, lub też z bardziej subtelnego powodu - że choć przynosi przyjemność, to nie prowadzi do odnalezienia praw- dziwego sensu, znaczenia lub wartości istoty ludzkiej. Obawiając się naszej seksualności zapominamy jednak o tym, że najlepszą ochroną przed grzechem w tej materii jest cenić ją i szanować, tak jak czci i szanuje ją Bóg. Pogardzając nią zapominamy, że to za sprawą Boga nasze ciała funkcjonują w taki sposób, i że to On stworzył nas jako istoty płciowe i cały świat wypełnił istotami płciowymi. A jednak zamierzył On, abyśmy w tym świecie żyli na sposób zdrowy, pozytywny, święty i chrześcijański. Powodem naszego zagubienia jest więc albo zapomnienie, że przyjemności płynące z aktywności seksualnej zamierzone są przez Boga : tylko jako dodatek do osiągnięcia właściwych jej celów ' i prawdziwego jej przeznaczenia, albo nieświadomość jej rzeczywistego znaczenia dla człowieka. Ponieważ seksualność jest wszędzie wokół nas tak bardzo degradowana, musimy włożyć trochę wysiłku, aby przekonać się o jej autentycznej wartości i świętości. W naszych czasach mówi się o seksie otwarcie, bez skrępowania i niemal bez przerwy. Niestety, to, co się mówi, jest zbyt często grubiańskie i tanie. Podobnie jest z postępowaniem. Zachowanie ludzi również staje się grubiańskie, tanie i ulega degradacji. Seks stał się zwykłą j rozrywką. Narządy płciowe postrzegane są przez wielu jako zabawki służące po prostu do własnej przyjemności. W rezultacie bardzo wielu ludzi nie ma pojęcia o tym, jak i dobrą rzeczą jest seks. Jeśli wspomnisz im o świętości seksu, uważają, że albo masz na myśli, że powinniśmy otaczać seks jakąś szczególną czcią, albo są zmieszani i nic nie rozumieją. Nic dziwnego, że życie seksualne nie daje im żadnej satysfakcji, żadnego odpoczynku ani pokoju, niezależnie od tego, jak bardzo go poszukują. Z drugiej strony, większość z nas zetknęła się z pięknem prawdziwej czystości u innych ludzi, z którymi spotkaliś- my się w swoim życiu. Widoczne jest to nie tylko dlatego, że nie poszukują „przygód" seksualnych, ale także stano- wi to pewien rys charakteru, który został dobrze ujęty przez św. Pawła w liście kierowanym do Tymoteusza: „Albowiem nie dał nam Bóg ducha bojaźni, ale mocy i miłości, i trzeźwego myślenia" (2 Tm 1,7). (W miejscu, gdzie Biblia Tysiąclecia używa terminu „trzeźwe my- ślenie" Biblia Jerozolimska stosuje termin self-control, czyli „samokontrola" lub „panowanie nad sobą" - przyp. tłum.) Te trzy rzeczy: moc, miłość i trzeźwe myślenie (czy inaczej samokontrola lub panowanie nad sobą), są prawdopodobnie najtrafniejszymi okre- śleniami chrześcijańskiej czystości. Są one zarazem tej czystości owocem. Tak pojęta czystość jest naszym ideałem. Nie jesteśmy zainteresowani ześlizgnięciem się w stan pełen wewnętrz- nych zahamowań, lęku, strachu lub paraliżującego skrę- powania. Większość z nas doświadczyła prawdopodob- nie niektórych z tych uczuć w przeszłości. Można nawet powiedzieć, że doznanie ich stanowi konieczny etap na drodze do osiągnięcia prawdziwej czystości. Niemniej nie są one oczywiście celem. Naszym celem, jako chrześcijan, nie jest czystość dla niej samej. Dążymy raczej do tego, by upodabniać się do naszego Pana, albo do Jego Matki. Maryja przedstawio- na jest nam po raz pierwszy w Biblii, gdy przemawia do niej Gabriel. Ukazana jest tu jako ta, która „nie zna mężczyzny" (pod względem seksualnym, zmysłowym). Nie ma ona zamiaru poznawać w ten sposób nawet Józefa, jakkolwiek świadoma jest, że takie poznanie niezbędne jest dla przekazywania życia dzieciom. Nasz Pan, kiedy mówi w Ewangelii o sprawach seksualnych, o cudzołóstwie i rozpuście, czyni to z tym samym, jak możemy sądzić, spokojem i powagą, co wtedy, gdy wypowiada się na temat innych kwestii moralnych. Nie czyni on z seksu czegoś ważniejszego, trudniejszego, cięższego lub straszniejszego, niż cokolwiek innego. Na- sze pytanie brzmi: jak możemy dojść do Jego sposobu patrzenia na te sprawy? 14 15 ŚWIATŁO CHRYSTUSA Przyjęcie sposobu myślenia Chrystusa wymaga od nas kroczenia w świetle wiary i rozważania tego, co Bóg objawił nam o sobie samym i o nas. Dzięki temu będziemy mogli zrozumieć, jak wiara w Niego ma wpływać na nasze postępowanie. W ostatnich czasach niektórzy teologowie dowodzili, że chociaż Kościół może definiować zagadnienia zwią- zane z wiarą, to nie może on definiować zagadnień związanych z moralnością. Twierdzą, że moralność jest czymś innym niż wiara i że nie da się jej z wiary wydedukować. Doktryny moralne są ich zdaniem w dużej mierze zdeterminowane kulturowo. Dowodzą, że wy- rastają one w równym stopniu z danego czasu i miejsca, jak i z osobistego oddania się konkretnej osoby Chry- stusowi. W związku z tym moralność nie jest, według nich, czymś, co może być, raz na zawsze i dla wszystkich, uroczyście ustalone. Takie rozumowanie sprawiłoby, niestety, ostatecznie, że postępowanie chrześcijanina nie różniłoby się za wiele, a w zasadzie zupełnie niczym, od postępowania poganina. W najlepszym wypadku można by stwierdzić, że chrześ- cijanin ma tylko lepsze i solidniejsze motywy do wywiązy- wania się z moralnych obowiązków płynących z jego stanu. Sobór Trydencki już dawno temu zauważył, że wiara i moralność nie są dwiema oddzielnymi sprawami. Sobór określił, że jego troską są „zagadnienia wiary i moralności, które odnoszą się do podbudowywania płynącego z tejże wiary nauczania". Tak więc zajmować się będziemy wiarą i postępowaniem, które z wiary wynika - w aspekcie, w jakim dotyczy ono płciowości - i które samo zarazem tę wiarę podbudowuje. Czego wobec tego uczy nas o płciowości wiara? Najbar- dziej oczywiste jest to, że Bóg stworzył mężczyznę i kobie- tę. W tym samym fragmencie jest jednak coś bardziej trafnego i fundamentalnego: Człowiek został stworzony na obraz i podobieństwo Boga. Dużo później św. Paweł, 16 pisząc do Kolosan, tak mówi o Jezusie: „On jest obrazem Boga niewidzialnego - Pierworodnym wobec każdego stworzenia, bo w Nim zostało wszystko stworzone: i to, co w niebiosach, i to, co na ziemi, byty widzialne i niewidzialne (...) Wszystko przez Niego i dla Niego zostało stworzone"(Kol 1, 15-16). A zatem to Chrystus jest tym obrazem Boga, wedle którego został stworzony człowiek. Wobec tego jedynie Jezus może stanowić normę określającą, co to znaczy być prawdziwie ludzkim i mó- wiącą, czym człowiek jest lub czym ma być. Jeśli więc chcemy poznać pełnię dobra człowieczeńst- wa, a nie tylko wnikać w sprawy związane z niszczącym naszą naturę krańcowym złem moralnym, musimy pa- trzeć na Jezusa i na Maryję. On jest nowym Adamem; ona jest nową Ewą. Wola, jaką ma Bóg w odniesieniu do natury ludzkiej widoczna jest w całej pełni jedynie w nich dwojgu. Przyglądając się naturze ludzkiej gdziekolwiek indziej, widzimy ją w stanie upadku. Właściwy obraz ludzkiej seksualności lub jakiegokolwiek innego aspektu naszej natury możemy uzyskać tylko o tyle, o ile zawiera się on w Chrystusie. Jedynie w Nim odnajdziemy nieupa- dłą naturę ludzką w całej pełni, taką, jaka była zamierzo- na na początku przez Boga. Skoro więc pełnia ludzkiej natury daje się pojąć tylko w Chrystusie, to musimy uznać, że pełnia ludzkiej se- ksualności stanowi tajemnicę wiary. Nie jest ona jedynie czymś, co jest nam wspólne ze zwierzętami, chociaż rzeczywiście dzielimy z nimi niektóre fizjologiczne aspek- ty seksu. Tajemnica ludzkiej płciowości jest tajemnicą jej podobieństwa do płciowości Chrystusa. W Nim zawarte jest całe prawo naturalne. A raczej powinniśmy powiedzieć, że to On jest prawem natural- nym. On jest naszą naturą w jej doskonałości. On stanowi normę dla tego wszystkiego, co robimy, myślimy lub czym mamy nadzieję się stać. To Chrystus jest tym, który stawia wszystkie problemy i pytania, określa ich konteks- ty i daje odpowiedzi - nie my, nie nasze nauki. Świat materialny stworzony został przez Niego i dla Niego. Przyszedł On na ten świat, aby złożyć go, w doskonałej 17 i pełnej formie Ojcu i to pomimo tego, że przez grzech świat ten wydany był w niewolę i śmierć. Bo On kocha wszystko, co stworzył. Serce wszechświata jest w Sercu Chrystusa. Jeśli więc mamy zrozumieć tę część wszechświata, którą jesteśmy my sami i ten aspekt nas samych, jakim jest nasza seksualność, to możemy to zrobić tylko idąc do Chrystusa. Albowiem wszelkie prawdziwie ludzkie za- chowanie seksualne jest elementem, aspektem lub składo- wą chrześcijańskiej czystości. Najpierw jednak musimy się zatrzymać, by zrozumieć trochę głębiej dobroć świata materialnego, w tym także seksu, i zobaczyć, w jaki sposób Bóg używa rzeczy materialnych do porozumiewania się z nami poprzez symbole. Następnie sięgniemy do Pisma Świętego, by przyjrzeć się temu, co Bóg powiedział w nim na nasz temat. II. DOBROĆ BOŻEGO STWORZENIA. SYMBOLE CHRZEŚCIJAŃSKIE BÓG I MATERIA Niezdrowe postawy wobec seksualności często wy- pływają z silnych, lecz ukrytych uczuć odrazy i niechęci do naszych funkcji biologicznych, do wszelkich przejawów egzystencji człowieka jako organizmu materialnego. Dla- tego też, zanim zaczniemy rozważać, co Bóg objawił na temat seksu, pomocne się może okazać przyjrzenie się przez moment stosunkowi Boga do rzeczy materialnych. Najbardziej oczywiste jest to, że Mu się one podobają. Bóg zachwyca się nimi. Kocha je. Pismo Święte wylicza jak Bóg stworzył światło od- dzielając je od ciemności, jak stworzył niebo i morze, potem ląd i życie roślinne na nim, ciała niebieskie, ryby i ptaki, stworzenia pełzające i zwierzęta, a na końcu człowieka. Świat materialny, wszystkie jego części i aspe- kty bez wyjątku, zostały stworzone przez Boga. Patrzył On na każdą stawającą się rzecz i „widział, że była dobra". Biblia dodaje, że Jego mądrość cały czas radowa- ła się poruszając się w tym nowo utworzonym świecie. Stosunek Boga do rzeczy materialnych jest więc postawą twórcy bardzo zadowolonego z tego, co stworzył. Jedyny wyjątek miał miejsce, gdy Bóg stworzył człowie- ka. Na poziomie materialnym człowiek również był dobry. Dobre były także wszystkie jego moce duchowe, te jednak mogły być zarówno dobrze, jak i źle użyte. Tak więc Bóg czeka ze stwierdzeniem czy człowiek jest dobry, czy zły. Ponieważ dał On człowiekowi, w podobieństwie 19 do siebie samego, wielki dar wolności - czeka, by zobaczyć, co człowiek zamierza z nią zrobić. Pozos- tawił On człowieka w pewnym sensie „niedokończo- nym", tak, by nawet w akcie stworzenia mógł on stać się jak Bóg. By, dzięki darowi Bożej łaski, móg} stwarzać samego siebie poprzez swe własne wolne działania. Chrześcijaństwo różni się zatem bardzo od starych religii naturalnych Bliskiego Wschodu, Babilonu, Egiptu i innych. Wiemy to, czego nie wiedzieli starożytni, że nie może być zła w Bogu, ponieważ jest On jedynym źródłem wszystkiego, co istnieje, nie ma dla stworzenia nic innego, . na czym mogłoby ono być modelowane lub do czego by mogło być podobne, niż nieskończona dobroć Boga. Stąd też w Jego stworzeniu nie ma żadnego zła z wyjątkiem tego, które istoty stworzone same powodują robiąc niewłaściwy użytek ze swej wolności. Materia jest dobra. Nie jest, jak to formułowały hinduizm i inne religie Wschodu, ambiwalentna lub zła; nie jest osadzoną w stru- kturze wszechświata kosmiczną iluzją lub siłą, która złu służy. Wręcz przeciwnie, całe stworzenie jest dobre. Wszystko, co istnieje jest czymś, co Bóg chce, by istniało. Jak powiedziane jest w modlitwie mędrca do Pana: „Miłujesz bowiem wszystkie stworzenia, niczym się nie' brzydzisz, co uczyniłeś" (Mdr 11, 24). Jeszcze bardziej zdumiewający jest fakt, że Bóg przyob- lekł samego siebie w materialne elementy tego świata. Przez swe wcielenie przybrał na siebie ciało ludzkie, tak samo materialne, jak nasze ciało, mające wszystkie bio- logiczne struktury i funkcje charakterystyczne dla nasze- go ciała - stał się człowiekiem „z krwi i kości". Tę ludzką naturę zespolił ze sobą w jedno, tak, że o tym szczególnym człowieku, Jezusie Chrystusie, musimy mówić: „Ta istota ludzka, chociaż materialna, jest Bogiem". Wieczne Słowo stało się ciałem na zawsze. Odkąd raz się to stało, nigdy nie nastąpi czas, w którym przestałoby być prawdą. Powinniśmy pozwolić tej prawdzie zatopić się w nas, ponieważ stanowi ona podstawę do wszystkiego, o czym będziemy mówić. Czasami chrześcijanie nie zdają sobie sprawy z wagi, jaką Pismo Święte przykłada do ciała Chrystusa - do Jego ciała fizycznego, a nie tylko mistycznego. Po pierwsze, zostaliśmy raz na zawsze odkupieni i uświęceni poprzez ofiarowanie ciała Jezusa Chrystusa na krzyżu. Tylko istota materialna może być ubiczowana i ukrzyżowana. Tylko w ciele zdolnym, jak nasze, do odczuwania i do- znawania bólu, mógł bezgranicznie duchowy Bóg cier- pieć, krwawić i umrzeć za nasze grzechy. Co więcej, zostaliśmy usprawiedliwieni poprzez po- wstanie Chrystusa z grobu w Jego „ciele i krwi", poprzez nowe życie tego ciała, które dla nas umarło na krzyżu. Wejście Chrystusa do nieba było wejściem cielesnym. Zmartwychwstanie i Wniebowstąpienie Chrystusa są więc ostatecznym dowodem na to, że rzeczy materialne są dobre - że dobre jest ludzkie ciało i całe materialne stworzenie, otaczające człowieka i służące mu. To cielesne wyniesienie Chrystusa do chwały jest nasieniem i korzeniem naszego zbawienia i wyniesienia do chwały. Jesteśmy powołani przez Chrystusa do czynienia w naszych ciałach tego, co On czynił w swoim: do cierpienia, umierania i powstawania w chwale w naszym własnym ciele, które zostało uczynione chwalebnym przez moc Jego Ducha. To jest właśnie powód, dla którego daje On nam swe ciało jako pokarm, gdy przyjmujemy Go w Komunii. Ciałem, które wówczas otrzymujemy jest ciało Zmart- wychwstałego. Wygląda ono i smakuje jak chleb i wino, ale ma tę samą moc, jaką miało tuż po zmartwych- wstaniu. Apostołowie zgromadzeni byli razem, drzwi były zamknięte i nagle zjawił się wśród nich Chrystus. Był obecny ciałem i całą swą istotą. Chciał tam być, więc był. To samo czyni na mszy, w Komunii, w tabernakulum - jest obecny. Jest obecny, ponieważ chce przyjść na ołtarz, kiedy kapłan dokonuje konsekracji. Pomimo zdolności do przebywania naraz w wielu miejscach i poru- szania się szybciej, niż myśl, ciało Chrystusa pozostaje nadal ludzkim ciałem. Ma ono nadal swą ludzką naturę, choć wywyższona jest ona przez moc, jak dotąd, naszym 20 21 ciałom nieznaną. Pewnego jednak dnia również nasze ciała tę moc otrzymają. To Jego ciało jest składaną ofiarą i Jego ciałem jest ciało kapłana, bo to On ofiarowuje Ojcu na ołtarzu siebie samego. W swoich listach święty Paweł bardzo wiele mówi o ciele Chrystusa i o Jego krwi. Bardzo mało natomiast wspomina, jeżeli w ogóle, o duszy Chrystusa. Oczywiście, o żyjącym ciele Chrystusa pisze jako o ożywionym przez życie Jego duszy. Ale to właśnie ciało Chrystusa znajduje się w centrum myśli św. Pawła. Cała nasza nadzieja skupia się na Jego ciele. Przykładem może być choćby powtórne przyjście Chrystusa, jako Sędziego, na końcu czasów. Święty Paweł był całkowicie zawładnięty tajem- nicą Chrystusowego ciała jako źródła zbawienia. Przed- stawiał on Kościół najchętniej właśnie jako mistyczne ciało Chrystusa, jako Jego materialne przedłużenie w cza- sie i przestrzeni. Ciało osoby, która jest najbliższa Chrystusa, ciało Maryi, dopełnia tajemnicy. W roku 1950 papież Pius XII ogłosił uroczyście dogmat o Wniebowzięciu Maryi, przy- jęciu Jej z ciałem i duszą do chwały niebieskiej. Doktryna ta przybliża nam coś, o czym mogliśmy zapomnieć w odniesieniu do samego Chrystusa, że ci, którzy po- wstają z martwych, powstają jako mężczyźni i kobiety. Maryja pozostaje kobietą i będzie nią na całą wieczność, podobnie jak Jej Syn, będąc mężczyzną - pozostanie nim na zawsze. Chociaż ciało i krew, jeśli rozumieć je zgodnie z bi- blijnym sensem ludzkiej słabości, Królestwa Bożego odziedziczyć nie może, to ciało i krew wyniesione do chwały przez związek z ciałem i krwią Chrystusa mogą je odziedziczyć i dziedziczą. W niebie będziemy wszyscy bardziej prawdziwymi mężczyznami i kobietami, niż kiedykolwiek byliśmy na tej ziemi - choć bez małżeństw, to jednak doskonali w naszej męskości lub kobiecości na wieki. SYMBOLIKA CHRZEŚCIJAŃSKA Oczywiste jest, że Chrystus, Maryja i my wszyscy, nie jesteśmy tylko istotami materialnymi, lecz także duchowymi. Nasze działania są fizyczne i duchowe zarazem, a jednocześnie podejmowane w sposób wolny i zdeterminowane materialnie. Nasze myśli i uczucia, nasza wolność, namiętności, seksualność i procesy tra- wienia - wszystko to jest nierozerwalnie zespolone ze sobą w jedną całość. Połączone w ten dziwny rodzaj kompozycji materialno-duchowej, który Bóg tak bardzo kocha. Ponieważ to On nas stworzył, nie za- pomina więc nigdy o tym (nam często się to zdarza), że jesteśmy istotami złożonymi i postępuje z nami biorąc to pod uwagę. Tak więc największe dary duchowe daje On w dużej mierze za pośrednictwem środków materialnych. Choć nasz udział w Jego Boskim życiu, udział, którego możemy doświadczać dzięki wierze, nadziei i miłości, jest duchowy ponad wszelkie ludzkie wyobrażenie duchowości, to jednak otrzymujemy go w sakramentach za pośrednict- wem konkretnych rzeczy materialnych, takich jak woda, chleb, wino, oleje i krzyżmo. Przywołajmy tu katechiz- mową definicję sakramentu: jest to ustanowiony przez Chrystusa zewnętrzny znak (czyli jakaś rzecz materialna) wewnętrznej łaski, nadający łaskę, którą (jako rzecz materialna) wyraża. Sakrament nadaje łaskę, czyli inaczej umożliwia nowy sposób życia nadprzyrodzonym życiem łaski lub nowy wzrost w łasce. Widzimy już, że material- ność wkracza w samo sedno pojęcia sakramentu. Będąc środkiem, poprzez który udzielana jest nam łaska, daje on ją nam za pośrednictwem materii, przedstawiając naszym zmysłom podobieństwo do zawartej na jego poziomie duchowym tajemnicy. Znak tego rodzaju nazywamy „symbolem". Symbol to, po pierwsze, taka rzecz materialna, której postrzeganie wiedzie nas do poznania czegoś więcej. Dlatego jest on rodzajem znaku. Niektóre znaki są czysto 22 23 konwencjonalne, np. słowa -czy to mówione, czy pisane, Kiedy mówię słowo „ogień", to coś ono po polsku oznacza, jednak po francusku nie znaczyłoby zupełnie nic. Jest to znak, który doprowadzi cię do poznania znaczenia, w jakim ja użyłem go w zdaniu, ale tylko pod warunkiem, że znasz już jego sens konwencjonalny. Co więcej, słowo to samo w sobie nie pomoże ci poznać swego znaczenia. Słowo „ogień" jest nazwą pewnego procesu fizyko-chemicznego; nie nosi ono jednak w sobie żadnego podobieństwa do tego procesu. Jednakże znak może przypominać to, co oznacza. Jeśli jednocześnie zarówno sam znak, jak i desygnowana przezeń rzecz są materialne, znak taki nazywamy ob- razem. Malowidło przedstawiające płonące na palenisku polana ukazuje nam obraz ognia. Natomiast znak materialny, który nazywamy sym- bolem, ma wartość znaku nie tylko dzięki rodzajowi konwencji lub podobieństwa materialnego, lecz dlatego, że jego forma materialna, struktura, działanie lub wygląd podobne są w jakiś sposób do tego czegoś niematerial- nego lub duchowego, co ten symbol oznacza. Tak więc, kiedy już wiemy, że jakaś rzecz jest symbolem, ona sama może nas poprowadzić do poznania swego symbolicz- nego sensu i znaczenia. Trzymając się naszego przykładu, ogień jest szeroko używanym symbolem ludzkiej miłości. Ogień jest jasny i piękny, ruchomy i aktywny. Rozszerza się i rośnie jak żywy. Ogrzewa nas i daje ciepło. Jest niezbędny w cywili- zowanym życiu. Bez niego nie możemy ugotować jedze- nia, ogrzewać się w zimie, wytapiać metali ze skał. Jednak jeśli ogień wymyka się spod kontroli, staje się czymś straszliwym, destrukcyjnym, pozostawiającym za sobą tylko popioły. Tak samo dzieje się z ludzką miłością. Miłość rozjaśnia nasze życie i ogrzewa serca. Obraca ona niestrawne wydarzenia i pozbawioną smaku ponurość dnia codziennego w prawdziwe pożywienie. Miłość, na- wet w sercach kamiennych, rozbudza radość i życzliwość. Tam, gdzie mało miłości, życie jest zimne i bolesne; tam, gdzie jej w ogóle nie ma, życie jest niemożliwe. A jednak, ieśli miłość wymknie się spod kontroli, pożera i niszczy wszystko na swojej drodze, pozostawiając jedynie spo- nielałe ruiny. Ogień w jego różnych fizycznych aspektach iest więc podobny do miłości w jej aspektach nie- materialnych. Ogień materialny prowadzi nas do po- znania „ognia" miłości dlatego, że skupia w sobie i pozwala poznać zmysłom nasze własne wewnętrzne doświadczenie miłości. Wiele symboli wyrasta z takich podobieństw, które są powszechnie zauważane, tak, jak w naszym przykładzie dotyczącym ognia i miłości. Wiele innych uwarunkowa- nych jest szczególnymi doświadczeniami różnych ludów lub kultur. Na przykład męska agresywność w różnych kulturach wybiera za środki wyrazu różne rodzaje sym- bolicznych działań. W naszej kulturze może się ona przejawiać jako wielkość - posiadanie największego rancho, wybudowanie największej fabryki, produkowa- nie największej ilości stali lub najwyższe osiągnięcia w sporcie. W innych kulturach agresywność wyraża się w ilości żon w haremie, ilości dzieci, ilości uciętych głów lub zdobytych skalpów, w podejmowaniu ryzyka w nie- bezpieczeństwie lub różnych formach męskich walk. Różne kultury - naszą i wszystkie inne - można w dużym stopniu zrozumieć poprzez podsumowujące je niejako symbole. Jednym z symboli naszej kultury jest drapacz chmur. Przypomnijmy sobie reakcje ludzi, gdy budowano wieżowiec jeszcze wyższy od wszystkich pozo- stałych, jak np. Empire State Building w Nowym Jorku lub Sears Tower w Chicago. Znaczenie, jakie miał taki budynek wszyscy dobrze rozumiemy, nawet jeśli trudno jest nam je precyzyjnie nazwać. Wiele dobrze nam znanych symboli odnosi się do statusu społecznego: złoty Cadillac, mężczyzna ubrany w dobrze skrojony garnitur lub przeciwnie - w swobodny strój dżinsowy. Są to wszystko czysto materialne i zewnętrzne rzeczy -ubrania, czy artykuły przemysłowe - ale w kontekście naszej kultury, poprzez swe fizyczne podobieństwo do postaw, jakie wyrażają, ujmują one bardzo szeroki wachlarz stosunków społecznych. 24 25 Przejdźmy na głębszy poziom - poziom ludzkiej psychiki. Psychologowie coraz lepiej rozumieją psycho- logiczną rolę symboli w życiu człowieka. Odkryli oni, że na długo zanim niemowlę potrafi mówić, zanim jest zdolne wyrażać cokolwiek, z wyjątkiem płaczu i krzy- ku, zaczyna używać symboli. Gdy tylko staje się świadome funkcji swojego ciała, zaczyna je wykorzys- tywać do symbolicznego wyrażania miłości, niechęci i agresji. Cała ludzka aktywność seksualna, jak to zobaczymy dalej, jest aktywnością symboliczną. Powy- żej wspomnieliśmy szereg symboli agresji. Choć nie- które z nich zostały zredukowane do poziomu dóbr społecznych, to jednak inne zachowały swój bezpośre- dni, jasno widoczny związek z tym, co wyrażają. Większość dziedzin nazywanych przez nas ogólnie kulturą: sztuka, literatura, a nawet nauka - jest zbudowana z symboli. Politycy świetnie zdają sobie sprawę z tego, że poprzez ucałowanie dziecka można wyrazić postawę łagodnego ojcostwa, zaś poprzez uścisk ręki i zwracanie się po imieniu - braterską życzliwość. Są wreszcie takie poziomy funkcjonowania symboli, których zazwyczaj w ogóle nie jesteśmy świadomi. Na obnażaniu tkwiących w nas bardzo głęboko i zakrytych struktur symbolicznych polegała większość prac Freuda, Junga i innych psychologów głębi. Zajmowali się oni odnajdywaniem tych elementów ludzkiej psychiki, które aktywnie oddziałują na nasze motywacje, pomimo że my pozostajemy zupełnie nieświadomi ich wpływu. Zainteresowanie psychiatrów tym zagadnieniem wy- pływało z tego, że dostrzegali oni, jak ogromną szkodę może ponieść osoba, u której te głęboko ukryte struktury symboliczne zostaną wykrzywione, uszkodzone lub będą pozostawać w niewłaściwym stosunku do rzeczywistości. Osoba taka żyje wtedy w niezgodzie z samym sobą lub ze światem zewnętrznym. To, co zostało w niej stworzone, by symbolizować jedną rzecz, uległo zmianie i sym- bolizuje teraz coś zupełnie innego. Wynikiem takiego stanu może być psychoza. Tak więc symbole, istotne w naszym funkcjonowaniu niezależnie od tego, czy są świadome, czy też nie, działają w nas nieustannie. Wiele z nich wypływa wręcz z samej natury człowieka. Nie jest on w stanie zmienić ich lub zniekształcić, nie wyrządzając sobie krzywdy. Symbolika iest składnikiem tego, co stanowi istotę człowieczeństwa. Wróćmy do symboli sakramentalnych i przyjrzyjmy się sakramentowi chrztu. Mamy tu do czynienia z za- nurzeniem chrzczonej osoby w basenie lub zbiorniku wody (w praktyce akt ten jest często ograniczany do polania głowy wodą). Co symbolizuje woda? Jest ona powszechnie przyjętym symbolem życia. Każda żywa istota potrzebuje wody, by móc żyć. Bez niej umieramy w straszliwej agonii. Gdy jest - nawet na pustyni kiełkują rośliny, a kaktusy kwitną. Jednocześnie woda symbolizuje śmierć. Zanurzeni w wodzie, z głową pod jej powierzchnią, szybko tracimy przytomność i toniemy. Woda w nadmiarze to powódź, która zmywa z powierzchni lądów wszystko co żyje. Zarazem jednak użyźnia ziemię, przygotowując tym samym wzrost nowego życia. Woda zabija więc i daje życie. Zanurzanie się w wodzie symbolizuje śmierć, wynurzanie się - życie. Stąd też Chrystus wybrał zanurze- nie w wodzie, by symbolizowało naszą śmierć razem z Nim na krzyżu, śmierć dla świata i starego człowieka w nas, a wynurzenie z wody jako symbol bycia wskrzeszo- nym do nowego życia w Nim, które uzyskujemy poprzez Jego zmartwychwstanie. Syboliczne są nie tylko wszystkie sakramenty. Cała liturgia przesycona jest symbolami. Prawdę mówiąc, można ją całkiem precyzyjnie zdefiniować jako serię symbolicznych aktów, poprzez które człowiek oddaje Bogu cześć i przez które otrzymuje Bożą łaskę. Sam ołtarz, gesty kapłana, rodzaje czytań, sposób, w jaki słuchamy tych czytań (siedzenie w czasie odczytywania Starego Testamentu i Listów apostolskich a przyjmowa- nie pozycji stojącej podczas słuchania Ewangelii), wno- szenie świec, ofiarowywanie kadzidła, chleb i wino, kielich - nieskończona lista elementów symbolicznych, 26 27 a wszystkie powiązane ze sobą, by złożyć się na tę jedyną ofiarę i ucztę Chrystusa. Liturgia zawiera jednak wiele więcej niż ryty i obrzędy. Odtwarza ona w sposób symboliczny wielkie tajemnice Bożego działania w historii. Na przykład chrzest przed- stawia uwolnienie Ludu Bożego z niewoli w Egipcie. Dokonało się to przez przejście Izraela suchą stopą przez Morze Czerwone, i zatopienie w jego wodach wrogów. Jest to jednocześnie przepowiednia uwolnienia nas przez wody chrztu z mocy szatana. Także i msza święta jest bogatym, symbolicznym odtworzeniem całej historii narodu żydowskiego i relacji między Bogiem a nim (i całym rodzajem ludzkim), od pierwszego ofiarowania baranka paschalnego w Egipcie do ofiary Baranka Bożego na krzyżu, przez którą dokonało się odpuszczenie grzechów całego świata, ofiary, która za- wiera w sobie i przewyższa wszystkie inne ofiary. Sama w sobie ofiara jest oczywiście rodzajem aktu symbo- licznego zarezerwowanym wyłącznie dla oddawania przez człowieka czci Bogu. Do najwyższych szczytów wznosi tę symbolikę Liturgia Paschalna. Nie ma nic dziwnego w rozrzutności Kościoła pod względem bogactwa symboli, które użyte są w tym okresie roku liturgicznego, kiedy raduje się on z cielesne- go zmartwychwstania Chrystusa, podkreślając w ten sposób, że cała stworzona materia jest dobra i przezna- czona do służby i chwały Ojca. Występują tu nie tylko zwyczajne symbole, do których zdążyliśmy się przyzwy- czaić - ołtarz, świece, kielich, patena, muzyka, kadzidło, kwiaty - ale szereg symboli specjalnych. W kościele wygaszane są wszystkie światła, aby przypomnieć mrok naszych grzechów. Wnoszona jest świeca paschalna. Światło rozchodzi się od niej w miarę jak drgające płomyczki zapalane są i przekazywane od jednej osoby do drugiej, tak samo, jak łaska wiary i nawrócenia. Gałązki palmowe, procesje, modlitwa nad wodą w chrzcielnicy, święcenie olejów, umywanie nóg, święcenie ognia i wody - te i wiele innych symboli stłoczonych jest w jednym krótkim tygodniu, a większość z nich jednej nocy. To właśnie, jeśli idzie o symbole, jest olbrzymia óżnica między katolicyzmem a różnymi rodzajami pu- rytanizmu lub tak zwanymi „religiami ducha", które dla wielu ludzi stanowią ciągłą pokusę. Te ostatnie używają w rzeczywistości wielu symboli, ale czynią to w sposób dziwnie minimalistyczny, stosując symbole tak abstrakcyjne, jak to tylko możliwe - są to zaledwie widma lub duchy symboli katolickich. Katolicyzm to, co jest z ziemi, traktuje jako ziemskie, a to, co jest z nieba -jako niebiańskie. Widzimy, że rzeczy materialne są nie tylko dobre, ale i użyteczne i to nie tylko dlatego, że przynoszą korzyści człowiekowi i służą jego przyjemności, lecz również dla jego służby Bogu, nawet w najwyższych i najbardziej wzniosłych momentach jego życia religijnego. Tak więc, symboliczną naturę mają nie tylko sak- ramenty i liturgia, ale całe życie Kościoła. Przeniknięte jest nią także Boskie Objawienie i moralność chrześcijań- ska. Jeśli zatem symboliki tej nie rozumiemy, nikłe jest nasze zrozumienie chrześcijaństwa. SYMBOLE W OBJAWIENIU W świetle użytku, jaki Bóg czyni z symboli sakramen- talnych, aby dzielić z nami swoje życie, nie będzie dla nas zaskoczeniem fakt, że również objawiając się nam w Piś- mie Świętym posługuje się On często symboliką. My sami, jako istoty materialno-duchowe, chętnie korzystamy z symboli w komunikowaniu się z innymi. To prawda, że najbardziej charakterystyczne dla człowieka jest porozumiewanie się za pośrednictwem słów, które są znakami niesymbolicznymi. Stosujemy jednak również wiele symbolicznych sposobów komunikacji. Prawdopo- dobnie najpowszechniejszym z nich jest tak zwany, język ciała". Pieszczenie niemowlęcia przez matkę lub wy- studiowana niedbałość skrępowanego młodzieńca na przyjęciu doskonale oddają ich wewnętrzne postawy 28 29 i uczucia. Często także, choć posługujemy się słowami, t0 używamy ich po to, by przedstawić symbol,"którego nie da się w danym momencie pokazać w jego postaci materialnej. Symboliczna komunikacja jest więc częścią naszej natury, szczególnie na głębszych jej poziomach. Dlatego właśnie Bóg używa symb