11950
Szczegóły |
Tytuł |
11950 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
11950 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 11950 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
11950 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
701023
CHRZEŚCIJAŃSKIE ZNACZENIE
LUDZKIEJ SEKSUALNOŚCI
PAUL M. QUAY, SJ
CHRZEŚCIJAŃSKIE
ZNACZENIE
LUDZKIEJ
SEKSUALNOŚCI
PRZEŁOŻYLI
AGNIESZKA I SZYMON GRZELAKOWIE
1000066547
INSTYTUT WYDAWNICZY PAX, WARSZAWA 1996
7U1U23
Tytuł oryginału
The Christian Meaning of Human Sexuality
Copyright © 1985 by Paul M. Quay, SJ Published by Credo
House Books, an imprint of United Communications
of America, Inc., P.O. Box 7049, Evanston, Illinois, 60204
© Copyright for the Polish edition by
Instytut Wydawniczy Pax, Warszawa 1996
6T
© Copyright for the Polish translation by
Agnieszka i Szymon Grzelakowie
Imprimatur J. Leo Klein, SJ
Prowincjał Prowincji Chicago
Redaktor
Zofia Olszewska
Redaktor techniczny
Ewa Dębnicka
Korekta
Zespół
ISBN 83-211-1595-0
WSTĘP
Ta nieduża książka jest próbą naszkicowania rozumie-
nia ludzkiej seksualności zawartego w Bożym Objawie-
niu, bez posługiwania się aparatem naukowym.
Przeznaczona jest przede wszystkim dla dorosłych,
którzy nie tylko pragną wiedzieć, jakie rodzaje zachowań
seksualnych są dobre lub złe, ale chcą także uzyskać
prawdziwą odpowiedź na pytanie dlaczego dane za-
chowanie jest dobre lub złe dla ludzi, którzy szukają
miłości i życia w Chrystusie. Moralność seksualna jest
bowiem częścią tajemnicy naszego życia w Chrystusie
i nabiera pełnego sensu tylko wtedy, gdy patrzy się
na nią w taki właśnie sposób.
Prezentowane tutaj podejście omija utarte sposoby
argumentacji odwołujące się do etyki lub opierające
się na prawie naturalnym i nie podejmuje z nimi dyskusji.
Ponieważ zrozumienie tajemnicy chrześcijaństwa, na
tyle, na ile mamy do niej dostęp, jest nam dane za
pośrednictwem Pisma Świętego i żywej Tradycji Ko-
ścioła, starałem się pokazać, co oznacza seksualność
dla chrześcijanina widziana właśnie poprzez Pismo Święte
i najważniejszą część Tradycji, jaką jest nauczanie Ojców
Kościoła.
Ojcowie Kościoła, nauczając na różne sposoby, zgodni
byli co do tego, że aktywność seksualna jest tak stworzo-
na, by odzwierciedlać relacje zachodzące między każdą
z Boskich Osób a Kościołem, i że to właśnie te relacje
ustanawiają podstawowe znaczenie każdej aktywności
seksualnej, która jest dobra.
Teoretyczne uzasadnienie takiego podejścia można
znaleźć w innych pracach przeze mnie napisanych. Nie
BUW-EO-
\-
będziemy się tutaj tym zajmować. Chcę jedynie ograni-
czyć się do głębokiego uzasadnienia moralnej nauki
Kościoła w dziedzinie seksualności, którą Bóg dał nam
w Objawieniu.
Na koniec chciałbym podziękować wielu ludziom,
którzy przez lata bezinteresownie wspierali mnie i za-
chęcali do napisania i opublikowania tej książki.
Wielu dzieliło się ze mną swoimi pomysłami, do-
świadczeniami i sugestiami, wyrażało swoje opinie
lub gorliwie zajmowało się promocją tej części książki,
kiedy już była napisana. Wielu udzialało mi wsparcia
finansowego i dodawało mi ducha poprzez swe za-
interesowanie i zachętę, wielu modliło się o pomoc
i błogosławieństwo Pana. I tylko moją jest winą,
że taka góra dobra przyniosła tak małą książkę.
Proszę, przyjmijcie moje podziękowania i zapewnienie
o nieustannej modlitwie.
Loyola University of Chicago
(W dzień św. Jana Bosco, 1984)
I. CHRYSTUS.
OBRAZ I PODOBIEŃSTWO BOGA
WYJĄTKOWOŚĆ CHRZEŚCIJAŃSKICH
ZACHOWAŃ SEKSUALNYCH I ICH SPOŁECZNE
ZNACZENIE
Począwszy od czasów naszego Pana, postawy i za-
chowania chrześcijan związane z seksualnością zdumie-
wały ludzi spoza ich kręgu. Apostołowie byli zmieszani,
gdy Pan mówiąc o rozwodzie i powtórnym małżeństwie
określił je jako cudzołóstwo. Jeśli tak, myśleli, to lepiej się
nie żenić. Słuchający Jego nauki byli prawdopodobnie
zbici z tropu, kiedy powiedział: „Słyszeliście, że powie-
dziano: Nie cudzołóż! A Ja wam powiadam: Każdy, kto
pożądliwie patrzy na kobietę, już się w swoim sercu
dopuścił z nią cudzołóstwa"* (Mt 5, 27-28). Bez wąt-
pienia jest to zaostrzenie Prawa przekraczające wszelkie
wyobrażenia. Jego uczniowie z pewnością byli zakłopota-
ni, gdy powiedział: „Przez wzgląd na zatwardziałość serc
waszych pozwolił wam Mojżesz oddalać wasze żony, lecz
od początku tak nie było". Tymi słowami i bezpośrednim
odrzuceniem powtórnego małżeństwa po rozwodzie Je-
zus ustanowił jako normę dla naszego postępowania stan,
w jakim znajdował się człowiek w ogrodzie Eden przed
upadkiem. Nauczanie to było szokujące nawet dla ludzi,
o których Pismo Święte mówi, że byli dobrze przygotowa-
ni na przyjście Jezusa.
* Cytaty z Pisma Świętego według: Pismo Święte Starego i Nowego
Testamentu w przekładzie z języków oryginalnych, Pallottinum, Po-
znań-Warszawa 1980, wyd. III - przyp. red.
Zrozumiałe zatem że, kiedy nauczanie to, poprzez
apostołów i pierwszych chrześcijan, docierało do świata
pogańskiego, było źle pojmowane, zwalczane i często
znieważane. W rezultacie często męczeństwo ponosili ci,
którzy uparcie trwali w dziewictwie lub czystości. Było to
tak charakterystyczne, że dziewictwo lub czystość poga-
nie uważali za kryterium identyfikujące chrześcijan. Ci,
którzy nie mieli udziału w nieczystych czynach swych
ziomków lub wybierali dziewictwo a nie małżeństwo, byli
natychmiast rozpoznawani jako chrześcijanie i rzucani na
pożarcie lwom.
Z drugiej strony, męczennicy nigdy nie uważali, że
sprawą, dla której ponoszą śmierć, jest czystość. Czystość
sama w sobie była w ich oczach małą rzeczą. To miłość do
Chrystusa, który chciał, aby pozostawali w czystości,
dawała im tę determinację, aby czystość zachować.
Czystość była.częścią świadectwa, jakie dawali Panu. Tak
więc, gdy minęły czasy męczeństwa, wielu chrześcijan
wycofało się na pustynię, by znów być świadkami Chrys-
tusa i Jego miłości do nas; i znowu dziewictwo lub celibat
stanowiły część tego świadectwa. I my sami nie powinniś-
my dziwić się, jeśli któregoś dnia okaże się, że nasza
czystość będzie nas kosztować życie, tak jak kosztowała
życie pierwszych chrześcijan lub, już współcześnie, życie
św. Marii Goretti.
Od najwcześniejszych swych dni, aż do teraz, Kościół
zajmował w tych sprawach zdecydowane i stałe stanowis-
ko. Wiele było trudności wewnątrz Kościoła, wiele dys-
kusji i sporów, wielu też utracił on członków z powodu
stanowczości w zakresie zagadnień moralności seksual-
nej, które świat, ogólnie rzecz biorąc, postrzegał jako
nieistotne, jako sferę osobistych preferencji. I tak jest
również dzisiaj. Kościół nie przestaje podkreślać, że cała
ta sfera, cały obszar postaw i zachowań seksualnych ma
najwyższe znaczenie.
Jest zatem mało prawdopodobne, że kiedykolwiek
„dopasujemy się" w sprawach dotyczących seksu do
otaczającego nas świata, jeśli tylko będziemy naprawdę
wiedzieli, co to znaczy być chrześcijaninem (a niestety
zbyt często mamy powody do wstydu, że nasze życie nie
jest tak czyste, jak niektórych pogan). Jeśli więc od-
krywamy, że w naszych zachowaniach seksualnych nie
jesteśmy w niezgodzie z otaczającym światem, możemy
być pewni, że nie żyjemy jak dobrzy chrześcijanie.
Chrystus dał nam bowiem zarówno zrozumienie, jak
i moc życia w czystości, której świat nie tylko faktycznie
nie akceptuje, ale często nie jest w ogóle w stanie
zaakceptować.
Mimo że ludzka seksualność, podobnie jak i zwierzęca,
istnieje po to, aby mogło dochodzić do prokreacji oraz
powstawania więzi biologicznie niezbędnych do wycho-
wania potomstwa, to jednak ma ona aspekty społeczne
daleko szersze niż cokolwiek, co obserwujemy w świecie
zwierząt.
Wielu spośród katolików, którzy być może kiedyś
myśleli, że czystość ma jedynie indywidualne znaczenie
dla osób podejmujących wysiłek przestrzegania przy-
kazań i praktykowania cnoty, stało się w obecnych
czasach głęboko świadomych tego, że coraz powszechniej
występujące osłabienie wstrzemięźliwości seksualnej jest
przyczyną powstawania poważnych problemów spo-
łecznych.
To, że problemy seksualne jednostek mogą mieć wpływ
na życie publiczne, i to nie tylko na sam Kościół, ale na
całe społeczeństwo i całą kulturę, pokazał na przykład
spór, jaki podniesiono w odpowiedzi na encyklikę Huma-
nae vitae.
Uznanie seksu za sprawę prywatną, gdzie wszystkie
dylematy rozwiązuje się jedynie na poziomie sumień
indywidualnych par, zakwestionowało istotę samego
Kościoła. Jeżeli seks jest jedynie prywatną sprawą,
to, jak zobaczymy później, także stosunki pomiędzy
Bogiem a Jego Kościołem należy traktować jako pry-
watne. Jeśli by to przyjąć, to Kościół, jako coś więcej
niż prywatne zgromadzenie podobnie myślących indy-
widualności, przestałby istnieć.
Spójrzmy teraz na aspekt społeczny. Gdyby w wyniku
działań, które podjęto w celu poróżnienia duchowieństwa
8
i wiernych, nie udało się ostatecznie doprowadzić do
podziału wśród katolików, jako obywateli, w kwestii
Humanae vitae, to kto wie czy Sąd Najwyższy zadecydo-
wałby w sprawie Roe przeciw Wadę na korzyść nie-
ograniczonego prawa do legalnego zabijania dzieci przed
narodzeniem. Wtedy, gdy chrześcijanie wątpią, wahają
się i brak im przekonania, co do tego, czym jest seks, kiedy
nie wiedzą, jakie ma on znaczenie lub jak je odnaleźć
w praktyce życiowej - wtedy, ci, którzy takich wątpliwo-
ści nie mają prą do przodu i podejmują decyzję za całe
społeczeństwo.
Wydaje się nieprzypadkowe to, że nasza kultura, która
od dawna postrzega religię jako sprawę prywatną, doszła
do obecnego pojmowania małżeństwa również jako spra-
wy w pierwszym rzędzie osobistej. Konsekwencją trak-
towania zachowań seksualnych jako sprawy prywatnej,
a więc pozostającej poza zakresem regulacji prawnych,
jest rozpad rodzin, rozwody i powtórne małżeństwa,
prawo do zabijania dzieci nienarodzonych (zalegalizowa-
ne przez Sąd Najwyższy na bazie, przypomnijmy, właśnie
owej „prywatności") i zabijanie dzieci z „defektami"
i nieuleczalnie chorych (coraz częściej tolerowane również
z racji „prywatności"). W rezultacie „prawo do prywat-
ności" przyznaje jednostkom władzę nad życiem innych,
do której sprawowania nigdy nie otrzymał legitymizacji
żaden ze stanów (mowa o USA - przyp. tłum). „Prywat-
ność" stała się powszechnie używanym eufemizmem dla
nieograniczonego i morderczego indywidualizmu.
Ironia sytuacji polega na tym, że, tak jak w przypadku
innych obszarów indywidualizmu, rząd przejął obecnie
od zazdrośnie strzegącego swych praw indywidualisty
- i to bez jego protestu - to, na co nie pozwoliłby on swej
rodzinie, przyjaciołom czy Kościołowi. Ratyfikacja przez
władze i wręcz narzucenie zasady totalnej prywatności
w dziedzinie zachowań seksualnych uczyniły w końcu
seks sprawą publiczną.
W sferze spraw związanych z seksualnością władze
federalne nie podejmowały uprzednio żadnych działań.
Nawet władze stanowe były ograniczone w swoim działa-
niu do dysponowania siłami policyjnymi (ochrona przed
gwałtami i kontrola przestrzegania zasad przyzwoitości
w miejscach publicznych), regulacji niektórych spraw
związanych z relacjami małżeńskimi i rodzinnymi oraz do
wspierania i ochrony dzieci i rodzin. Obecnie w temat
seksu zaangażowane są głęboko zarówno władze federal-
ny, jak i stanowe.
Agencje rządowe, kiedyś pozornie usunięte przez sądy
z pokojów sypialnych w imię prywatności, teraz usiłują
sprawować kontrolę nie tylko nad tym, co w tychże
pokojach sypialnych robimy, ale i nad naszymi myślami.
Za przykład może posłużyć Ustawa o Agencjach Systemu
Opieki Zdrowotnej (Health Systems Agencies Act), którą
uchwalono w celu regulacji wydawania funduszów pub-
licznych na budowę szpitali i zakup kosztownego sprzętu
medycznego. Otóż wykorzystano ją również do sfor-
mułowania zaleceń dotyczących sposobów edukacji dzie-
ci w dziedzinie zdrowia (Agencje Systemu Opieki Zdro-
wotnej opracowywały specjalne plany stanowe) z włącze-
niem edukacji seksualnej opierającej się na normach
organizacji Planned Parenthood. (International Planned
Parenthood Federation - międzynarodowa organizacja
promująca m.in. antykoncepcję i przerywanie ciąży
- przyp. tłum.)
Publiczna aprobata prywatnych zachowań osób, które
smutnie nazywają siebie „gay" (nieprzetłumaczalna gra
słów; w jednym ze znaczeń „gay" znaczy po angielsku
„wesoły", a w drugim „rozwiązły"; jednocześnie „gay"
jest popularnym określeniem homoseksualistów - przyp.
tłum.) - nie tak prywatnych jednak, aby nie pragnęły
przyjęcia do wiadomości i zaakceptowania własnego
postępowania przez opinię publiczną - stała się pod-
stawową kwestią sporną pomiędzy głównymi partiami
politycznymi.
Nasz rząd od wielu lat wysyła za granicę środki
antykoncepcyjne i propaguje techniki sterylizacyjne. Od-
notowano też wypowiedzi przedstawicieli rządu, iż chcie-
liby, żeby przynajmniej jedna czwarta płodnych kobiet na
świecie poddana została sterylizacji. Leki zbyt niebez-
10
11
pieczne dla Amerykanek wysyłane są -jakaż pogarda dla
tych, którzy są biedniejsi od nas - do kobiet z krajów
rozwijających się. Legalizacja zabijania dzieci nienaro-
dzonych często jest wymuszana na rządach obcych
państw, które są temu niechętne, w zamian za ofiarowy-
waną przez Stany Zjednoczone pomoc.
Niewielu Amerykanów zdaje sobie sprawę z tego, w jak
dużym stopniu życie intelektualne ich narodu jest od
przynajmniej półtora wieku kierowane przez zdeklarowa-
nych ateistów drogą gorszą od każdego pogaństwa, która
sięga wstecz aż ku mrocznym początkom naszej rasy,
kiedy człowiek w sposób wolny wybierał oddawanie czci
raczej sobie samemu, niż Bogu. Był to pragrzech, grzech
Adama. Został on teraz uaktualniony w swych nowoczes-
nych wersjach - świeckim humanizmie i marksizmie,
dwóch wielkich prądach myślowych wyrastających z filo-
zofii końca XVIII i początku XIX wieku i zawierających
się w sloganie Feuerbacha (którego najsłynniejszym
uczniem był Karol Marks): „Jedynym Bogiem człowieka
jest sam człowiek". Jeśli przywodzi się ludzi, choćby
nawet subtelnie, do oddawania czci samym sobie, czy to
jako jednostkom, poprzez świecki humanizm, czy jako
grupom, poprzez marksizm, wtedy rzeczywiście we wszy-
stkich obszarach życia, także w sferze seksualności, jak to
teraz wokół siebie widzimy, zaczynają panować nieład,
chaos i bezsens.
Mówiąc o tego typu filozofiach, G. K. Chesterton
ponad sześćdziesiąt lat temu zauważył: „Według większo-
ści filozofów Bóg, poprzez stworzenie świata, zniewolił
go. Według filozofii chrześcijańskiej stwarzając świat,
Bóg go uwolnił. Napisał On nie tyle wiersz, ile sztukę,
sztukę, którą zaplanował doskonale, ale która w nieunik-
niony sposób pozostawiona została do odegrania i wy-
reżyserowania ludziom, którzy to od tamtego czasu
zamienili ją w jeden wielki bałagan".
Mimo „wielkiego bałaganu", jaki zrobiono z Bożego
planu odnoszącego się tak do ludzkiej aktywności se-
ksualnej, jak i do wszystkich innych dziedzin życia, Bóg
nadal kieruje swoją sztuką i prowadzi ją do szczęśliwego
zakończenia. Aby mieć w nim udział, musimy dowiedzieć
się, o co jej autorowi chodzi, musimy zrozumieć wszystko
to, co powiedział On o naszej seksualności, tak abyśmy
rzeczywiście mogli żyć w wolności, lecz nie w bezpłodnej
wolności rozwiązłości i samouwielbienia, ale w wolności,
którą dał nam Chrystus, i do której stworzył nas Bóg
- wolności Jego dzieci.
Jako katolicy, mamy być światłem jasno świecącym
w otaczających nas ciemnościach upadku moralności
seksualnej. Przez przykład naszej czystości, poprzez tę
zagadkę i paradoks, jaki życie w czystości stanowi dla
niewierzących, mamy przyprowadzać ludzi do Chrystusa,
do Tego, który jest źródłem czystości. Niektóre aspekty
naszego życia będą charakterystyczne tylko dla katoli-
ków, inne będą po prostu elementem tego, do czego każdy
człowiek jest powołany przez naturę. W każdym jednak
wypadku nasze świadectwo będzie rozbrzmiewać praw-
dziwie tylko wtedy, gdy naprawdę będziemy zachowywać
czystość.
CZEGO SZUKAMY?
Do tego, aby żyć w czystości, potrzebne jest zro-
zumienie, co oznacza czystość dla chrześcijan. Dlaczego
w ogóle czystość? Dlaczego seks interesuje Boga?
Nam, którzy żyjemy w kraju wciąż jeszcze będącym
pod wpływem purytanizmu (choćby nawet wpływ ten
zaznaczał się wyłącznie w reakcjach przeciw niemu),
bardzo potrzebne jest przekonanie, że nasze ciała, a szcze-
gólnie nasza seksualność, są czymś dobrym.
Czasami uniemożliwia nam takie przekonanie strach
przed seksualnością jako czymś gwałtownym i łatwo
wymykającym się spod kontroli. Czujemy, że nasza
płciowość powiązana jest z grzechem pierworodnym oraz
z grzechami, które popełniamy i lękamy się Bożej kary,
świadomi, w jakie grzechy może nas ona łatwo wprowa-
dzić. Innym znów razem pogardzamy popędem seksual-
W
12
13
nym, ponieważ wydaje się nam on ordynarny i brudny,
lub też z bardziej subtelnego powodu - że choć przynosi
przyjemność, to nie prowadzi do odnalezienia praw-
dziwego sensu, znaczenia lub wartości istoty ludzkiej.
Obawiając się naszej seksualności zapominamy jednak
o tym, że najlepszą ochroną przed grzechem w tej
materii jest cenić ją i szanować, tak jak czci i szanuje
ją Bóg. Pogardzając nią zapominamy, że to za sprawą
Boga nasze ciała funkcjonują w taki sposób, i że
to On stworzył nas jako istoty płciowe i cały świat
wypełnił istotami płciowymi. A jednak zamierzył On,
abyśmy w tym świecie żyli na sposób zdrowy, pozytywny,
święty i chrześcijański. Powodem naszego zagubienia
jest więc albo zapomnienie, że przyjemności płynące
z aktywności seksualnej zamierzone są przez Boga
: tylko jako dodatek do osiągnięcia właściwych jej celów
' i prawdziwego jej przeznaczenia, albo nieświadomość
jej rzeczywistego znaczenia dla człowieka.
Ponieważ seksualność jest wszędzie wokół nas tak
bardzo degradowana, musimy włożyć trochę wysiłku,
aby przekonać się o jej autentycznej wartości i świętości.
W naszych czasach mówi się o seksie otwarcie, bez
skrępowania i niemal bez przerwy. Niestety, to, co się
mówi, jest zbyt często grubiańskie i tanie. Podobnie jest
z postępowaniem. Zachowanie ludzi również staje się
grubiańskie, tanie i ulega degradacji. Seks stał się zwykłą
j rozrywką. Narządy płciowe postrzegane są przez wielu
jako zabawki służące po prostu do własnej przyjemności.
W rezultacie bardzo wielu ludzi nie ma pojęcia o tym, jak
i dobrą rzeczą jest seks. Jeśli wspomnisz im o świętości
seksu, uważają, że albo masz na myśli, że powinniśmy
otaczać seks jakąś szczególną czcią, albo są zmieszani i nic
nie rozumieją. Nic dziwnego, że życie seksualne nie daje
im żadnej satysfakcji, żadnego odpoczynku ani pokoju,
niezależnie od tego, jak bardzo go poszukują.
Z drugiej strony, większość z nas zetknęła się z pięknem
prawdziwej czystości u innych ludzi, z którymi spotkaliś-
my się w swoim życiu. Widoczne jest to nie tylko dlatego,
że nie poszukują „przygód" seksualnych, ale także stano-
wi to pewien rys charakteru, który został dobrze ujęty
przez św. Pawła w liście kierowanym do Tymoteusza:
„Albowiem nie dał nam Bóg ducha bojaźni, ale mocy
i miłości, i trzeźwego myślenia" (2 Tm 1,7). (W miejscu,
gdzie Biblia Tysiąclecia używa terminu „trzeźwe my-
ślenie" Biblia Jerozolimska stosuje termin self-control,
czyli „samokontrola" lub „panowanie nad sobą"
- przyp. tłum.) Te trzy rzeczy: moc, miłość i trzeźwe
myślenie (czy inaczej samokontrola lub panowanie
nad sobą), są prawdopodobnie najtrafniejszymi okre-
śleniami chrześcijańskiej czystości. Są one zarazem tej
czystości owocem.
Tak pojęta czystość jest naszym ideałem. Nie jesteśmy
zainteresowani ześlizgnięciem się w stan pełen wewnętrz-
nych zahamowań, lęku, strachu lub paraliżującego skrę-
powania. Większość z nas doświadczyła prawdopodob-
nie niektórych z tych uczuć w przeszłości. Można nawet
powiedzieć, że doznanie ich stanowi konieczny etap na
drodze do osiągnięcia prawdziwej czystości. Niemniej nie
są one oczywiście celem.
Naszym celem, jako chrześcijan, nie jest czystość dla
niej samej. Dążymy raczej do tego, by upodabniać się do
naszego Pana, albo do Jego Matki. Maryja przedstawio-
na jest nam po raz pierwszy w Biblii, gdy przemawia do
niej Gabriel. Ukazana jest tu jako ta, która „nie zna
mężczyzny" (pod względem seksualnym, zmysłowym).
Nie ma ona zamiaru poznawać w ten sposób nawet
Józefa, jakkolwiek świadoma jest, że takie poznanie
niezbędne jest dla przekazywania życia dzieciom. Nasz
Pan, kiedy mówi w Ewangelii o sprawach seksualnych,
o cudzołóstwie i rozpuście, czyni to z tym samym, jak
możemy sądzić, spokojem i powagą, co wtedy, gdy
wypowiada się na temat innych kwestii moralnych. Nie
czyni on z seksu czegoś ważniejszego, trudniejszego,
cięższego lub straszniejszego, niż cokolwiek innego. Na-
sze pytanie brzmi: jak możemy dojść do Jego sposobu
patrzenia na te sprawy?
14
15
ŚWIATŁO CHRYSTUSA
Przyjęcie sposobu myślenia Chrystusa wymaga od nas
kroczenia w świetle wiary i rozważania tego, co Bóg
objawił nam o sobie samym i o nas. Dzięki temu będziemy
mogli zrozumieć, jak wiara w Niego ma wpływać na nasze
postępowanie.
W ostatnich czasach niektórzy teologowie dowodzili,
że chociaż Kościół może definiować zagadnienia zwią-
zane z wiarą, to nie może on definiować zagadnień
związanych z moralnością. Twierdzą, że moralność jest
czymś innym niż wiara i że nie da się jej z wiary
wydedukować. Doktryny moralne są ich zdaniem w dużej
mierze zdeterminowane kulturowo. Dowodzą, że wy-
rastają one w równym stopniu z danego czasu i miejsca,
jak i z osobistego oddania się konkretnej osoby Chry-
stusowi. W związku z tym moralność nie jest, według
nich, czymś, co może być, raz na zawsze i dla wszystkich,
uroczyście ustalone.
Takie rozumowanie sprawiłoby, niestety, ostatecznie,
że postępowanie chrześcijanina nie różniłoby się za wiele,
a w zasadzie zupełnie niczym, od postępowania poganina.
W najlepszym wypadku można by stwierdzić, że chrześ-
cijanin ma tylko lepsze i solidniejsze motywy do wywiązy-
wania się z moralnych obowiązków płynących z jego
stanu. Sobór Trydencki już dawno temu zauważył, że
wiara i moralność nie są dwiema oddzielnymi sprawami.
Sobór określił, że jego troską są „zagadnienia wiary
i moralności, które odnoszą się do podbudowywania
płynącego z tejże wiary nauczania". Tak więc zajmować
się będziemy wiarą i postępowaniem, które z wiary
wynika - w aspekcie, w jakim dotyczy ono płciowości
- i które samo zarazem tę wiarę podbudowuje.
Czego wobec tego uczy nas o płciowości wiara? Najbar-
dziej oczywiste jest to, że Bóg stworzył mężczyznę i kobie-
tę. W tym samym fragmencie jest jednak coś bardziej
trafnego i fundamentalnego: Człowiek został stworzony
na obraz i podobieństwo Boga. Dużo później św. Paweł,
16
pisząc do Kolosan, tak mówi o Jezusie: „On jest obrazem
Boga niewidzialnego - Pierworodnym wobec każdego
stworzenia, bo w Nim zostało wszystko stworzone: i to,
co w niebiosach, i to, co na ziemi, byty widzialne
i niewidzialne (...) Wszystko przez Niego i dla Niego
zostało stworzone"(Kol 1, 15-16). A zatem to Chrystus
jest tym obrazem Boga, wedle którego został stworzony
człowiek. Wobec tego jedynie Jezus może stanowić normę
określającą, co to znaczy być prawdziwie ludzkim i mó-
wiącą, czym człowiek jest lub czym ma być.
Jeśli więc chcemy poznać pełnię dobra człowieczeńst-
wa, a nie tylko wnikać w sprawy związane z niszczącym
naszą naturę krańcowym złem moralnym, musimy pa-
trzeć na Jezusa i na Maryję. On jest nowym Adamem; ona
jest nową Ewą. Wola, jaką ma Bóg w odniesieniu do
natury ludzkiej widoczna jest w całej pełni jedynie w nich
dwojgu. Przyglądając się naturze ludzkiej gdziekolwiek
indziej, widzimy ją w stanie upadku. Właściwy obraz
ludzkiej seksualności lub jakiegokolwiek innego aspektu
naszej natury możemy uzyskać tylko o tyle, o ile zawiera
się on w Chrystusie. Jedynie w Nim odnajdziemy nieupa-
dłą naturę ludzką w całej pełni, taką, jaka była zamierzo-
na na początku przez Boga.
Skoro więc pełnia ludzkiej natury daje się pojąć tylko
w Chrystusie, to musimy uznać, że pełnia ludzkiej se-
ksualności stanowi tajemnicę wiary. Nie jest ona jedynie
czymś, co jest nam wspólne ze zwierzętami, chociaż
rzeczywiście dzielimy z nimi niektóre fizjologiczne aspek-
ty seksu. Tajemnica ludzkiej płciowości jest tajemnicą jej
podobieństwa do płciowości Chrystusa.
W Nim zawarte jest całe prawo naturalne. A raczej
powinniśmy powiedzieć, że to On jest prawem natural-
nym. On jest naszą naturą w jej doskonałości. On stanowi
normę dla tego wszystkiego, co robimy, myślimy lub
czym mamy nadzieję się stać. To Chrystus jest tym, który
stawia wszystkie problemy i pytania, określa ich konteks-
ty i daje odpowiedzi - nie my, nie nasze nauki. Świat
materialny stworzony został przez Niego i dla Niego.
Przyszedł On na ten świat, aby złożyć go, w doskonałej
17
i pełnej formie Ojcu i to pomimo tego, że przez grzech
świat ten wydany był w niewolę i śmierć. Bo On kocha
wszystko, co stworzył. Serce wszechświata jest w Sercu
Chrystusa.
Jeśli więc mamy zrozumieć tę część wszechświata, którą
jesteśmy my sami i ten aspekt nas samych, jakim jest
nasza seksualność, to możemy to zrobić tylko idąc do
Chrystusa. Albowiem wszelkie prawdziwie ludzkie za-
chowanie seksualne jest elementem, aspektem lub składo-
wą chrześcijańskiej czystości.
Najpierw jednak musimy się zatrzymać, by zrozumieć
trochę głębiej dobroć świata materialnego, w tym także
seksu, i zobaczyć, w jaki sposób Bóg używa rzeczy
materialnych do porozumiewania się z nami poprzez
symbole. Następnie sięgniemy do Pisma Świętego, by
przyjrzeć się temu, co Bóg powiedział w nim na
nasz temat.
II. DOBROĆ BOŻEGO STWORZENIA.
SYMBOLE CHRZEŚCIJAŃSKIE
BÓG I MATERIA
Niezdrowe postawy wobec seksualności często wy-
pływają z silnych, lecz ukrytych uczuć odrazy i niechęci do
naszych funkcji biologicznych, do wszelkich przejawów
egzystencji człowieka jako organizmu materialnego. Dla-
tego też, zanim zaczniemy rozważać, co Bóg objawił na
temat seksu, pomocne się może okazać przyjrzenie się
przez moment stosunkowi Boga do rzeczy materialnych.
Najbardziej oczywiste jest to, że Mu się one podobają.
Bóg zachwyca się nimi. Kocha je.
Pismo Święte wylicza jak Bóg stworzył światło od-
dzielając je od ciemności, jak stworzył niebo i morze,
potem ląd i życie roślinne na nim, ciała niebieskie, ryby
i ptaki, stworzenia pełzające i zwierzęta, a na końcu
człowieka. Świat materialny, wszystkie jego części i aspe-
kty bez wyjątku, zostały stworzone przez Boga. Patrzył
On na każdą stawającą się rzecz i „widział, że była
dobra". Biblia dodaje, że Jego mądrość cały czas radowa-
ła się poruszając się w tym nowo utworzonym świecie.
Stosunek Boga do rzeczy materialnych jest więc postawą
twórcy bardzo zadowolonego z tego, co stworzył.
Jedyny wyjątek miał miejsce, gdy Bóg stworzył człowie-
ka. Na poziomie materialnym człowiek również był
dobry. Dobre były także wszystkie jego moce duchowe, te
jednak mogły być zarówno dobrze, jak i źle użyte. Tak
więc Bóg czeka ze stwierdzeniem czy człowiek jest dobry,
czy zły. Ponieważ dał On człowiekowi, w podobieństwie
19
do siebie samego, wielki dar wolności - czeka, by
zobaczyć, co człowiek zamierza z nią zrobić. Pozos-
tawił On człowieka w pewnym sensie „niedokończo-
nym", tak, by nawet w akcie stworzenia mógł on stać
się jak Bóg. By, dzięki darowi Bożej łaski, móg}
stwarzać samego siebie poprzez swe własne wolne
działania.
Chrześcijaństwo różni się zatem bardzo od starych
religii naturalnych Bliskiego Wschodu, Babilonu, Egiptu
i innych. Wiemy to, czego nie wiedzieli starożytni, że nie
może być zła w Bogu, ponieważ jest On jedynym źródłem
wszystkiego, co istnieje, nie ma dla stworzenia nic innego, .
na czym mogłoby ono być modelowane lub do czego by
mogło być podobne, niż nieskończona dobroć Boga. Stąd
też w Jego stworzeniu nie ma żadnego zła z wyjątkiem
tego, które istoty stworzone same powodują robiąc
niewłaściwy użytek ze swej wolności. Materia jest dobra.
Nie jest, jak to formułowały hinduizm i inne religie
Wschodu, ambiwalentna lub zła; nie jest osadzoną w stru-
kturze wszechświata kosmiczną iluzją lub siłą, która złu
służy. Wręcz przeciwnie, całe stworzenie jest dobre.
Wszystko, co istnieje jest czymś, co Bóg chce, by istniało.
Jak powiedziane jest w modlitwie mędrca do Pana:
„Miłujesz bowiem wszystkie stworzenia, niczym się nie'
brzydzisz, co uczyniłeś" (Mdr 11, 24).
Jeszcze bardziej zdumiewający jest fakt, że Bóg przyob-
lekł samego siebie w materialne elementy tego świata.
Przez swe wcielenie przybrał na siebie ciało ludzkie, tak
samo materialne, jak nasze ciało, mające wszystkie bio-
logiczne struktury i funkcje charakterystyczne dla nasze-
go ciała - stał się człowiekiem „z krwi i kości". Tę ludzką
naturę zespolił ze sobą w jedno, tak, że o tym szczególnym
człowieku, Jezusie Chrystusie, musimy mówić: „Ta istota
ludzka, chociaż materialna, jest Bogiem". Wieczne Słowo
stało się ciałem na zawsze. Odkąd raz się to stało, nigdy
nie nastąpi czas, w którym przestałoby być prawdą.
Powinniśmy pozwolić tej prawdzie zatopić się w nas,
ponieważ stanowi ona podstawę do wszystkiego, o czym
będziemy mówić.
Czasami chrześcijanie nie zdają sobie sprawy z wagi,
jaką Pismo Święte przykłada do ciała Chrystusa - do Jego
ciała fizycznego, a nie tylko mistycznego. Po pierwsze,
zostaliśmy raz na zawsze odkupieni i uświęceni poprzez
ofiarowanie ciała Jezusa Chrystusa na krzyżu. Tylko
istota materialna może być ubiczowana i ukrzyżowana.
Tylko w ciele zdolnym, jak nasze, do odczuwania i do-
znawania bólu, mógł bezgranicznie duchowy Bóg cier-
pieć, krwawić i umrzeć za nasze grzechy.
Co więcej, zostaliśmy usprawiedliwieni poprzez po-
wstanie Chrystusa z grobu w Jego „ciele i krwi", poprzez
nowe życie tego ciała, które dla nas umarło na krzyżu.
Wejście Chrystusa do nieba było wejściem cielesnym.
Zmartwychwstanie i Wniebowstąpienie Chrystusa są
więc ostatecznym dowodem na to, że rzeczy materialne są
dobre - że dobre jest ludzkie ciało i całe materialne
stworzenie, otaczające człowieka i służące mu.
To cielesne wyniesienie Chrystusa do chwały jest
nasieniem i korzeniem naszego zbawienia i wyniesienia do
chwały. Jesteśmy powołani przez Chrystusa do czynienia
w naszych ciałach tego, co On czynił w swoim: do
cierpienia, umierania i powstawania w chwale w naszym
własnym ciele, które zostało uczynione chwalebnym
przez moc Jego Ducha.
To jest właśnie powód, dla którego daje On nam swe
ciało jako pokarm, gdy przyjmujemy Go w Komunii.
Ciałem, które wówczas otrzymujemy jest ciało Zmart-
wychwstałego. Wygląda ono i smakuje jak chleb i wino,
ale ma tę samą moc, jaką miało tuż po zmartwych-
wstaniu. Apostołowie zgromadzeni byli razem, drzwi
były zamknięte i nagle zjawił się wśród nich Chrystus. Był
obecny ciałem i całą swą istotą. Chciał tam być, więc był.
To samo czyni na mszy, w Komunii, w tabernakulum
- jest obecny. Jest obecny, ponieważ chce przyjść na
ołtarz, kiedy kapłan dokonuje konsekracji. Pomimo
zdolności do przebywania naraz w wielu miejscach i poru-
szania się szybciej, niż myśl, ciało Chrystusa pozostaje
nadal ludzkim ciałem. Ma ono nadal swą ludzką naturę,
choć wywyższona jest ona przez moc, jak dotąd, naszym
20
21
ciałom nieznaną. Pewnego jednak dnia również nasze
ciała tę moc otrzymają. To Jego ciało jest składaną ofiarą
i Jego ciałem jest ciało kapłana, bo to On ofiarowuje Ojcu
na ołtarzu siebie samego.
W swoich listach święty Paweł bardzo wiele mówi
o ciele Chrystusa i o Jego krwi. Bardzo mało natomiast
wspomina, jeżeli w ogóle, o duszy Chrystusa. Oczywiście,
o żyjącym ciele Chrystusa pisze jako o ożywionym przez
życie Jego duszy. Ale to właśnie ciało Chrystusa znajduje
się w centrum myśli św. Pawła. Cała nasza nadzieja
skupia się na Jego ciele. Przykładem może być choćby
powtórne przyjście Chrystusa, jako Sędziego, na końcu
czasów. Święty Paweł był całkowicie zawładnięty tajem-
nicą Chrystusowego ciała jako źródła zbawienia. Przed-
stawiał on Kościół najchętniej właśnie jako mistyczne
ciało Chrystusa, jako Jego materialne przedłużenie w cza-
sie i przestrzeni.
Ciało osoby, która jest najbliższa Chrystusa, ciało
Maryi, dopełnia tajemnicy. W roku 1950 papież Pius XII
ogłosił uroczyście dogmat o Wniebowzięciu Maryi, przy-
jęciu Jej z ciałem i duszą do chwały niebieskiej. Doktryna
ta przybliża nam coś, o czym mogliśmy zapomnieć
w odniesieniu do samego Chrystusa, że ci, którzy po-
wstają z martwych, powstają jako mężczyźni i kobiety.
Maryja pozostaje kobietą i będzie nią na całą wieczność,
podobnie jak Jej Syn, będąc mężczyzną - pozostanie nim
na zawsze.
Chociaż ciało i krew, jeśli rozumieć je zgodnie z bi-
blijnym sensem ludzkiej słabości, Królestwa Bożego
odziedziczyć nie może, to ciało i krew wyniesione
do chwały przez związek z ciałem i krwią Chrystusa
mogą je odziedziczyć i dziedziczą. W niebie będziemy
wszyscy bardziej prawdziwymi mężczyznami i kobietami,
niż kiedykolwiek byliśmy na tej ziemi - choć bez
małżeństw, to jednak doskonali w naszej męskości
lub kobiecości na wieki.
SYMBOLIKA CHRZEŚCIJAŃSKA
Oczywiste jest, że Chrystus, Maryja i my wszyscy,
nie jesteśmy tylko istotami materialnymi, lecz także
duchowymi. Nasze działania są fizyczne i duchowe
zarazem, a jednocześnie podejmowane w sposób wolny
i zdeterminowane materialnie. Nasze myśli i uczucia,
nasza wolność, namiętności, seksualność i procesy tra-
wienia - wszystko to jest nierozerwalnie zespolone
ze sobą w jedną całość. Połączone w ten dziwny
rodzaj kompozycji materialno-duchowej, który Bóg tak
bardzo kocha. Ponieważ to On nas stworzył, nie za-
pomina więc nigdy o tym (nam często się to zdarza),
że jesteśmy istotami złożonymi i postępuje z nami
biorąc to pod uwagę.
Tak więc największe dary duchowe daje On w dużej
mierze za pośrednictwem środków materialnych. Choć
nasz udział w Jego Boskim życiu, udział, którego możemy
doświadczać dzięki wierze, nadziei i miłości, jest duchowy
ponad wszelkie ludzkie wyobrażenie duchowości, to
jednak otrzymujemy go w sakramentach za pośrednict-
wem konkretnych rzeczy materialnych, takich jak woda,
chleb, wino, oleje i krzyżmo. Przywołajmy tu katechiz-
mową definicję sakramentu: jest to ustanowiony przez
Chrystusa zewnętrzny znak (czyli jakaś rzecz materialna)
wewnętrznej łaski, nadający łaskę, którą (jako rzecz
materialna) wyraża. Sakrament nadaje łaskę, czyli inaczej
umożliwia nowy sposób życia nadprzyrodzonym życiem
łaski lub nowy wzrost w łasce. Widzimy już, że material-
ność wkracza w samo sedno pojęcia sakramentu. Będąc
środkiem, poprzez który udzielana jest nam łaska, daje on
ją nam za pośrednictwem materii, przedstawiając naszym
zmysłom podobieństwo do zawartej na jego poziomie
duchowym tajemnicy. Znak tego rodzaju nazywamy
„symbolem".
Symbol to, po pierwsze, taka rzecz materialna, której
postrzeganie wiedzie nas do poznania czegoś więcej.
Dlatego jest on rodzajem znaku. Niektóre znaki są czysto
22
23
konwencjonalne, np. słowa -czy to mówione, czy pisane,
Kiedy mówię słowo „ogień", to coś ono po polsku
oznacza, jednak po francusku nie znaczyłoby zupełnie
nic. Jest to znak, który doprowadzi cię do poznania
znaczenia, w jakim ja użyłem go w zdaniu, ale tylko pod
warunkiem, że znasz już jego sens konwencjonalny. Co
więcej, słowo to samo w sobie nie pomoże ci poznać swego
znaczenia. Słowo „ogień" jest nazwą pewnego procesu
fizyko-chemicznego; nie nosi ono jednak w sobie żadnego
podobieństwa do tego procesu.
Jednakże znak może przypominać to, co oznacza. Jeśli
jednocześnie zarówno sam znak, jak i desygnowana
przezeń rzecz są materialne, znak taki nazywamy ob-
razem. Malowidło przedstawiające płonące na palenisku
polana ukazuje nam obraz ognia.
Natomiast znak materialny, który nazywamy sym-
bolem, ma wartość znaku nie tylko dzięki rodzajowi
konwencji lub podobieństwa materialnego, lecz dlatego,
że jego forma materialna, struktura, działanie lub wygląd
podobne są w jakiś sposób do tego czegoś niematerial-
nego lub duchowego, co ten symbol oznacza. Tak więc,
kiedy już wiemy, że jakaś rzecz jest symbolem, ona sama
może nas poprowadzić do poznania swego symbolicz-
nego sensu i znaczenia.
Trzymając się naszego przykładu, ogień jest szeroko
używanym symbolem ludzkiej miłości. Ogień jest jasny
i piękny, ruchomy i aktywny. Rozszerza się i rośnie jak
żywy. Ogrzewa nas i daje ciepło. Jest niezbędny w cywili-
zowanym życiu. Bez niego nie możemy ugotować jedze-
nia, ogrzewać się w zimie, wytapiać metali ze skał. Jednak
jeśli ogień wymyka się spod kontroli, staje się czymś
straszliwym, destrukcyjnym, pozostawiającym za sobą
tylko popioły. Tak samo dzieje się z ludzką miłością.
Miłość rozjaśnia nasze życie i ogrzewa serca. Obraca ona
niestrawne wydarzenia i pozbawioną smaku ponurość
dnia codziennego w prawdziwe pożywienie. Miłość, na-
wet w sercach kamiennych, rozbudza radość i życzliwość.
Tam, gdzie mało miłości, życie jest zimne i bolesne; tam,
gdzie jej w ogóle nie ma, życie jest niemożliwe. A jednak,
ieśli miłość wymknie się spod kontroli, pożera i niszczy
wszystko na swojej drodze, pozostawiając jedynie spo-
nielałe ruiny. Ogień w jego różnych fizycznych aspektach
iest więc podobny do miłości w jej aspektach nie-
materialnych. Ogień materialny prowadzi nas do po-
znania „ognia" miłości dlatego, że skupia w sobie
i pozwala poznać zmysłom nasze własne wewnętrzne
doświadczenie miłości.
Wiele symboli wyrasta z takich podobieństw, które są
powszechnie zauważane, tak, jak w naszym przykładzie
dotyczącym ognia i miłości. Wiele innych uwarunkowa-
nych jest szczególnymi doświadczeniami różnych ludów
lub kultur. Na przykład męska agresywność w różnych
kulturach wybiera za środki wyrazu różne rodzaje sym-
bolicznych działań. W naszej kulturze może się ona
przejawiać jako wielkość - posiadanie największego
rancho, wybudowanie największej fabryki, produkowa-
nie największej ilości stali lub najwyższe osiągnięcia
w sporcie. W innych kulturach agresywność wyraża się
w ilości żon w haremie, ilości dzieci, ilości uciętych głów
lub zdobytych skalpów, w podejmowaniu ryzyka w nie-
bezpieczeństwie lub różnych formach męskich walk.
Różne kultury - naszą i wszystkie inne - można
w dużym stopniu zrozumieć poprzez podsumowujące je
niejako symbole. Jednym z symboli naszej kultury jest
drapacz chmur. Przypomnijmy sobie reakcje ludzi, gdy
budowano wieżowiec jeszcze wyższy od wszystkich pozo-
stałych, jak np. Empire State Building w Nowym Jorku
lub Sears Tower w Chicago. Znaczenie, jakie miał taki
budynek wszyscy dobrze rozumiemy, nawet jeśli trudno
jest nam je precyzyjnie nazwać. Wiele dobrze nam
znanych symboli odnosi się do statusu społecznego: złoty
Cadillac, mężczyzna ubrany w dobrze skrojony garnitur
lub przeciwnie - w swobodny strój dżinsowy. Są to
wszystko czysto materialne i zewnętrzne rzeczy -ubrania,
czy artykuły przemysłowe - ale w kontekście naszej
kultury, poprzez swe fizyczne podobieństwo do postaw,
jakie wyrażają, ujmują one bardzo szeroki wachlarz
stosunków społecznych.
24
25
Przejdźmy na głębszy poziom - poziom ludzkiej
psychiki. Psychologowie coraz lepiej rozumieją psycho-
logiczną rolę symboli w życiu człowieka. Odkryli oni,
że na długo zanim niemowlę potrafi mówić, zanim jest
zdolne wyrażać cokolwiek, z wyjątkiem płaczu i krzy-
ku, zaczyna używać symboli. Gdy tylko staje się
świadome funkcji swojego ciała, zaczyna je wykorzys-
tywać do symbolicznego wyrażania miłości, niechęci
i agresji. Cała ludzka aktywność seksualna, jak to
zobaczymy dalej, jest aktywnością symboliczną. Powy-
żej wspomnieliśmy szereg symboli agresji. Choć nie-
które z nich zostały zredukowane do poziomu dóbr
społecznych, to jednak inne zachowały swój bezpośre-
dni, jasno widoczny związek z tym, co wyrażają.
Większość dziedzin nazywanych przez nas ogólnie
kulturą: sztuka, literatura, a nawet nauka - jest
zbudowana z symboli. Politycy świetnie zdają sobie
sprawę z tego, że poprzez ucałowanie dziecka można
wyrazić postawę łagodnego ojcostwa, zaś poprzez
uścisk ręki i zwracanie się po imieniu - braterską
życzliwość.
Są wreszcie takie poziomy funkcjonowania symboli,
których zazwyczaj w ogóle nie jesteśmy świadomi. Na
obnażaniu tkwiących w nas bardzo głęboko i zakrytych
struktur symbolicznych polegała większość prac Freuda,
Junga i innych psychologów głębi. Zajmowali się oni
odnajdywaniem tych elementów ludzkiej psychiki, które
aktywnie oddziałują na nasze motywacje, pomimo że my
pozostajemy zupełnie nieświadomi ich wpływu.
Zainteresowanie psychiatrów tym zagadnieniem wy-
pływało z tego, że dostrzegali oni, jak ogromną szkodę
może ponieść osoba, u której te głęboko ukryte struktury
symboliczne zostaną wykrzywione, uszkodzone lub będą
pozostawać w niewłaściwym stosunku do rzeczywistości.
Osoba taka żyje wtedy w niezgodzie z samym sobą lub ze
światem zewnętrznym. To, co zostało w niej stworzone,
by symbolizować jedną rzecz, uległo zmianie i sym-
bolizuje teraz coś zupełnie innego. Wynikiem takiego
stanu może być psychoza.
Tak więc symbole, istotne w naszym funkcjonowaniu
niezależnie od tego, czy są świadome, czy też nie, działają
w nas nieustannie. Wiele z nich wypływa wręcz z samej
natury człowieka. Nie jest on w stanie zmienić ich lub
zniekształcić, nie wyrządzając sobie krzywdy. Symbolika
iest składnikiem tego, co stanowi istotę człowieczeństwa.
Wróćmy do symboli sakramentalnych i przyjrzyjmy
się sakramentowi chrztu. Mamy tu do czynienia z za-
nurzeniem chrzczonej osoby w basenie lub zbiorniku
wody (w praktyce akt ten jest często ograniczany do
polania głowy wodą). Co symbolizuje woda? Jest ona
powszechnie przyjętym symbolem życia. Każda żywa
istota potrzebuje wody, by móc żyć. Bez niej umieramy
w straszliwej agonii. Gdy jest - nawet na pustyni
kiełkują rośliny, a kaktusy kwitną.
Jednocześnie woda symbolizuje śmierć. Zanurzeni
w wodzie, z głową pod jej powierzchnią, szybko tracimy
przytomność i toniemy. Woda w nadmiarze to powódź,
która zmywa z powierzchni lądów wszystko co żyje.
Zarazem jednak użyźnia ziemię, przygotowując tym
samym wzrost nowego życia. Woda zabija więc i daje
życie. Zanurzanie się w wodzie symbolizuje śmierć,
wynurzanie się - życie. Stąd też Chrystus wybrał zanurze-
nie w wodzie, by symbolizowało naszą śmierć razem
z Nim na krzyżu, śmierć dla świata i starego człowieka
w nas, a wynurzenie z wody jako symbol bycia wskrzeszo-
nym do nowego życia w Nim, które uzyskujemy poprzez
Jego zmartwychwstanie.
Syboliczne są nie tylko wszystkie sakramenty. Cała
liturgia przesycona jest symbolami. Prawdę mówiąc,
można ją całkiem precyzyjnie zdefiniować jako serię
symbolicznych aktów, poprzez które człowiek oddaje
Bogu cześć i przez które otrzymuje Bożą łaskę. Sam
ołtarz, gesty kapłana, rodzaje czytań, sposób, w jaki
słuchamy tych czytań (siedzenie w czasie odczytywania
Starego Testamentu i Listów apostolskich a przyjmowa-
nie pozycji stojącej podczas słuchania Ewangelii), wno-
szenie świec, ofiarowywanie kadzidła, chleb i wino,
kielich - nieskończona lista elementów symbolicznych,
26
27
a wszystkie powiązane ze sobą, by złożyć się na tę jedyną
ofiarę i ucztę Chrystusa.
Liturgia zawiera jednak wiele więcej niż ryty i obrzędy.
Odtwarza ona w sposób symboliczny wielkie tajemnice
Bożego działania w historii. Na przykład chrzest przed-
stawia uwolnienie Ludu Bożego z niewoli w Egipcie.
Dokonało się to przez przejście Izraela suchą stopą
przez Morze Czerwone, i zatopienie w jego wodach
wrogów. Jest to jednocześnie przepowiednia uwolnienia
nas przez wody chrztu z mocy szatana. Także i msza
święta jest bogatym, symbolicznym odtworzeniem całej
historii narodu żydowskiego i relacji między Bogiem
a nim (i całym rodzajem ludzkim), od pierwszego
ofiarowania baranka paschalnego w Egipcie do ofiary
Baranka Bożego na krzyżu, przez którą dokonało się
odpuszczenie grzechów całego świata, ofiary, która za-
wiera w sobie i przewyższa wszystkie inne ofiary. Sama
w sobie ofiara jest oczywiście rodzajem aktu symbo-
licznego zarezerwowanym wyłącznie dla oddawania
przez człowieka czci Bogu.
Do najwyższych szczytów wznosi tę symbolikę Liturgia
Paschalna. Nie ma nic dziwnego w rozrzutności Kościoła
pod względem bogactwa symboli, które użyte są w tym
okresie roku liturgicznego, kiedy raduje się on z cielesne-
go zmartwychwstania Chrystusa, podkreślając w ten
sposób, że cała stworzona materia jest dobra i przezna-
czona do służby i chwały Ojca. Występują tu nie tylko
zwyczajne symbole, do których zdążyliśmy się przyzwy-
czaić - ołtarz, świece, kielich, patena, muzyka, kadzidło,
kwiaty - ale szereg symboli specjalnych. W kościele
wygaszane są wszystkie światła, aby przypomnieć mrok
naszych grzechów. Wnoszona jest świeca paschalna.
Światło rozchodzi się od niej w miarę jak drgające
płomyczki zapalane są i przekazywane od jednej osoby do
drugiej, tak samo, jak łaska wiary i nawrócenia. Gałązki
palmowe, procesje, modlitwa nad wodą w chrzcielnicy,
święcenie olejów, umywanie nóg, święcenie ognia i wody
- te i wiele innych symboli stłoczonych jest w jednym
krótkim tygodniu, a większość z nich jednej nocy.
To właśnie, jeśli idzie o symbole, jest olbrzymia
óżnica między katolicyzmem a różnymi rodzajami pu-
rytanizmu lub tak zwanymi „religiami ducha", które
dla wielu ludzi stanowią ciągłą pokusę. Te ostatnie
używają w rzeczywistości wielu symboli, ale czynią
to w sposób dziwnie minimalistyczny, stosując symbole
tak abstrakcyjne, jak to tylko możliwe - są to zaledwie
widma lub duchy symboli katolickich. Katolicyzm to,
co jest z ziemi, traktuje jako ziemskie, a to, co jest
z nieba -jako niebiańskie. Widzimy, że rzeczy materialne
są nie tylko dobre, ale i użyteczne i to nie tylko
dlatego, że przynoszą korzyści człowiekowi i służą jego
przyjemności, lecz również dla jego służby Bogu, nawet
w najwyższych i najbardziej wzniosłych momentach
jego życia religijnego.
Tak więc, symboliczną naturę mają nie tylko sak-
ramenty i liturgia, ale całe życie Kościoła. Przeniknięte
jest nią także Boskie Objawienie i moralność chrześcijań-
ska. Jeśli zatem symboliki tej nie rozumiemy, nikłe jest
nasze zrozumienie chrześcijaństwa.
SYMBOLE W OBJAWIENIU
W świetle użytku, jaki Bóg czyni z symboli sakramen-
talnych, aby dzielić z nami swoje życie, nie będzie dla nas
zaskoczeniem fakt, że również objawiając się nam w Piś-
mie Świętym posługuje się On często symboliką.
My sami, jako istoty materialno-duchowe, chętnie
korzystamy z symboli w komunikowaniu się z innymi. To
prawda, że najbardziej charakterystyczne dla człowieka
jest porozumiewanie się za pośrednictwem słów, które są
znakami niesymbolicznymi. Stosujemy jednak również
wiele symbolicznych sposobów komunikacji. Prawdopo-
dobnie najpowszechniejszym z nich jest tak zwany, język
ciała". Pieszczenie niemowlęcia przez matkę lub wy-
studiowana niedbałość skrępowanego młodzieńca na
przyjęciu doskonale oddają ich wewnętrzne postawy
28
29
i uczucia. Często także, choć posługujemy się słowami, t0
używamy ich po to, by przedstawić symbol,"którego nie
da się w danym momencie pokazać w jego postaci
materialnej.
Symboliczna komunikacja jest więc częścią naszej
natury, szczególnie na głębszych jej poziomach. Dlatego
właśnie Bóg używa symb