11829

Szczegóły
Tytuł 11829
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

11829 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 11829 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

11829 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Kathryn Harrison Tysi�c drzewek pomara�czowych A thousand orange trees Prze�o�y�: Mariusz Ferek Umieram, bo nie umieram �w. Jan od Krzy�a �piew duszy udr�czonej pragnieniem widzenia Boga T� ksi��k� po�wi�cam pami�ci babci, dzi�ki kt�rej pozna�am wiele opowie�ci W roku obfitego deszczu sto ar�w morwowego sadu rodzi wystarczaj�co du�o li�ci, a�eby wykarmi� sto czterdzie�ci cztery tysi�ce g�sienic jedwabnika. Pierwsze p�ki zawi�zywa�y si� na drzewkach zaraz po Niedzieli Palmowej. Li�cie rozwija�y si� na Zes�anie Ducha �wi�tego, a�pe�n�, dojrza�� posta� osi�ga�y tu� przed �wi�tem Wniebowzi�cia Naj�wi�tszej Panienki. Jesieni� przycinali�my nagie odrosty. Otrzymywali�my w�ten spos�b tyle ga��zi, �e rozpalali�my wi�cej ognisk �wi�toja�skich ni� kt�rakolwiek rodzina w�miasteczku Quintanapalla. Dni up�ywa�y nam zgodnie z�rytmem �ycia morwowych drzewek i�jedwabnik�w. Rok w�rok zanosili�my do domku g�sienic prawie siedem tysi�cy funt�w morwowych li�ci. Pouk�adane w�koszach albo poupychane w�workach, d�wigali�my je na nosid�ach lub przewozili�my na starym w�zku. Owini�te w�p��tno, opierali�my na wyprostowanej g�owie albo te� ci�gn�li�my po suchym gruncie. W�wczas jednak g�owy pokrywa�y si� py�em i�trzeba je by�o my�. Jako pi�cioletnia dziewczynka by�am mniejsza od swoich r�wie�nic, by�am taka niska, �e mog�am wej�� pod st� mojego dziadka, nie pochylaj�c g�owy. Nie by�am za ma�a, aby d�wiga� li�cie. Jak ojciec i�matka, dziadek i�siostra, przenosi�am je z�morwowego sadu do g�sienic w�trzymanym na g�owie koszyku, takim szerokim i�p�askim jak ten mojej matki, z�t� r�nic�, �e m�j by� o�po�ow� mniejszy. G�sienice jedwabnika jad�y bez ustanku. Dzie� w�dzie� i�noc w�noc zmuszali�my je do jedzenia. Przerywa�y uczt� wy��cznie na czas linienia. Po czwartym i�ostatnim linieniu wszystkie g�sienice, d�ugie i�grube jak kciuk mojego ojca, zaczyna�y zawija� si� w�oprz�d. Sto czterdzie�ci cztery tysi�ce pierwszorz�dnych, zdrowych, zadbanych g�sienic wytwarza�o oko�o dziewi��dziesi�ciu funt�w jedwabnych kokon�w. Tyle wa�y�y wraz z�poczwarkami. Poczwarki u�miercali�my, k�ad�c blaszane tace z�kokonami na gor�cych kamieniach i�polewaj�c je wod�. Musieli�my je zabija�. Gdyby�my tego nie zrobili, zamieni�yby si� w��my i�uciek�y po przegryzieniu warstwy jedwabiu, kt�r� naprz�d�y. Ka�dego roku na kr�tko przed �wi�tem Zmar�ych zawozili�my na targ mniej wi�cej dziewi��dziesi�t funt�w jedwabnych kokon�w. Stamt�d towar od nas oraz innych hodowc�w jecha� wielkim wozem ci�gni�tym przez wo�y do ogromnych zbiornik�w wodnych w�Sorii. Tam nasze kokony d�ugo si� moczy�y. Potem je rozwijano. Zajmowa�y si� tym dziewcz�ta, kt�re u�ywa�y paznokci �rodkowych palc�w, ponacinanych w�jednym, dw�ch albo trzech miejscach � ponacinanych ze szkod� dla plec�w kochank�w albo bliskich, kt�rych chcia�yby dotkn��, a�tak�e dla nich samych. Surowiec na razie nie opuszcza� Sorii. Przechodzi� tylko do jednej z�pracowni, gdzie skr�ca�o si� jedwab w�nici. Na podw�rzu warsztatu powi�zany w�bele jedwab roz�adowywali pracuj�cy tam m�czy�ni. Oto po�yskuj�ce dzie�o naszych g�sienic przechodzi�o z�r�k dziewcz�t do r�k m�odzie�c�w: jak sekret, jak pozdrowienie, jak obietnica i�zapowied� innych, lepszych podarunk�w. W�ka�dym razie tak to sobie wyobra�a�am podczas karmienia g�sienic. Chocia� sama nigdy nie widzia�am takiego warsztatu, wiedzia�am, �e klekocz�ce, skrzypi�ce urz�dzenia obs�uguj� m�odzi m�czy�ni. Wszyscy pracowali codziennie przez wiele godzin w�zamian za mizern� zap�at�, nawet nie za sto maravedis, za sk�p� gar�� monet, kt�ra zdaniem mego taty wystarcza�a jedynie na zakup kolacji i�czasami jakiej� b�yskotki dla ukochanej. Pozwijane w�motki cieniutkie, ale mocne nici pakowano i�przewo�ono do pobliskiej manufaktury, gdzie jedwab oczyszczano: najpierw gotowano w�mydlanej wodzie, p�niej p�ukano, na koniec za� suszono i�bielono w�oparach p�on�cej siarki. Nast�pnie pakowano jedwab po raz ostatni i�wieziono do Epili, do mistrz�w farbiarstwa. Ich r�ce, nieustannie zanurzone w�barwnikach, by�y czarne; czarne by�y ich uszy i�nosy, je�li, tak jak ja, mieli zwyczaj bezwiednie si� po nich drapa�. Mistrzowie farbiarstwa barwili nasz jedwab na purpurowo, czerwono albo zielono, wrzucaj�c bia�e k��bki do odpowiedniego kot�a z�farb�. Z��atwo�ci� wyobra�a�am sobie niemal nagich ch�opc�w, jak drewnianymi ko�kami wprawiaj� w�ruch zawarto�� kadzi, jak pot sp�ywa po ich szczup�ych torsach i�ginie pod p��ciennymi przepaskami na biodrach. Przecie� podczas pracy przy gor�cych kot�ach nie mogli mie� na sobie niczego wi�cej. Potem tak samo nadzy wynosili ociekaj�ce nici na podw�rze i�rozwieszali je, by sch�y na wielkich stojakach. Tkanina powstawa�a w�tym samym mie�cie. Ka�da barwna, b�yszcz�ca ni�, uderzana oczkami nicielnicy, zaczyna�a przylega� pos�usznie do poprzedniej, by w�ko�cu na zawsze pozosta� mi�dzy swymi s�siadkami � jedna barwna kreska za drug�, tworz�ca z�innymi wz�r, po�yskuj�c�, ba�niow� scen�: zastyg�y w�skoku jele�, kr���ce ptaki, fantazyjne zwierz�ta, kt�re si� goni�; obraz utrwalony w�tkaninie na wieki. Albo te� sekwencj� geometrycznych figur: kwadraty wewn�trz kwadrat�w, ko�a, paski, sierpy, trapezy, tr�jk�ty i�piramidy. Rok obfitego deszczu. Co prawda pami�tam tylko jeden taki rok, je�li nie liczy� tego, w�kt�rym mi�dzy jedn� a�drug� niedziel� woda zala�a g�ry i�przep�yn�a przez nasz dom. Tak czy inaczej w�umiarkowanie wilgotnym sezonie nasze g�sienice wytwarza�y do�� jedwabiu, aby mog�o powsta� oko�o czterdziestu par spodni. To najskromniejsza posta�, jak� przybiera� jedwab, efekt wysi�k�w ca�ej mojej rodziny. Posta� jedyna, jak� potrafi�am sobie wyobrazi�. Oczywi�cie do czasu, gdy w�marzeniach wytworzy�am tyle owej szlachetnej tkaniny, �e mo�na w�ni� by�o ubra� tak� liczb� ludzi, jakiej �wiat nie widzia�. Do�� jedwabiu dla uczestnik�w kr�lewskiego �lubu albo pogrzebu. Na setki sukien, tysi�ce surdut�w. Na ko�nierze, p�aszcze, mankiety i�krezy. Do�� na gobeliny, by przykry� ka�dy centymetr ch�odnej �ciany madryckiego pa�acu. Do��, aby wy�o�y� wszystkie stopnie schod�w i�utworzy� po�yskuj�c� �cie�k�, kt�r� kr�l pod��a�by do sypialni kr�lowej. Do�� dla jego wojsk, piechoty i�marynarki. Do��, by wyposa�y� ca�� armad� w��agle i�wanty: czerwone, zielone, bia�e, z�ote � mieni�ce si� wszystkimi barwami rozszczepionego w�wodzie �wiat�a. Do�� na tysi�c pantofelk�w do ta�ca. Wyobra�cie to sobie. Wyobra�cie sobie, tak jak ja to robi�am wiele razy, jedn� rozwini�t�, niesko�czenie d�ug�, faluj�c�, po�yskliw� wst�g�. Pewnego razu wzi�am kokon, wymoczy�am go i�rozwin�am. Ostro�nie wyci�ga�am w��kno � z�tego jednego kokonu � i�jednocze�nie okr��a�am dom wi�cej razy, ni� by�am w�stanie zliczy�. Wchodz�c do domu, mama przerwa�a sp�dnic� ni�, kt�r� rozci�gn�am przed progiem. Pobieg�am tam czym pr�dzej, by uchroni� jedwab przed wiatrem, ale wymkn�� mi si� spomi�dzy palc�w. Jednak�e z�dala od niezdarnych r�k i�od sp�dnic zapracowanych kobiet, dzi�ki staraniom dziewcz�t odwijaj�cych nici i�ch�opc�w z�prz�dzalni, nasz jedwab si� nie marnowa�. Ale nawet bez udzia�u moich �ycze�, pragnie� i�wyobra�ni nasze g�sienice � dziewi��dziesi�t funt�w kokon�w � wytwarza�y ostatecznie blisko czterdzie�ci dwa tysi�ce mil jedwabnej prz�dzy. Prosi�am tat�, by policzy� to wszystko dla mnie. Rachuj�c, mru�y� oczy, ja r�wnie� je mru�y�am. I�widzia�am w�wczas niteczk� tak cieniutk�, �e w�innym �wietle pewnie by�aby niewidoczna. A�przy tym tak magicznie mocn�, �e wytrzyma�aby ka�dy sztorm. Ni� do�� d�ug�, aby siedmiokrotnie po��czy� mnie z�Nowym �wiatem. Gdybym mia�a pop�yn�� �ladem Cortesa, wyruszy� z�La Coruni jak on przed stu siedemdziesi�ciu jeden laty, to znaczy w�roku 1518, gdybym mia�a �eglowa� mniej wi�cej na zach�d, ku zachodz�cemu s�o�cu, w�stron� miejsca, o�kt�rym my�leli poeci, pisz�c o��mierci, tam, gdzie p�on�cy rydwan Heliosa z�sykiem pary zanurza si� w�odm�ty oceanu � tras� mojej podr�y odmierzy�aby prz�dza o�d�ugo�ci potrzebnej do wytworzenia, dajmy na to, tuzina pantofelk�w do ta�ca. A�by�aby to podr� daleko za Azory, za przera�aj�cy spok�j Morza Sargassowego, za Hispaniol�, Kub� i�g��bin� Nares (gdzie, jak powiadaj�, ton�ce statki id� pod powierzchni� w�d tak g��boko, jak wysoka jest g�ra Ararat), i�dalej za odleg�� krain� kwiat�w, Floryd�, gdzie zmar� Ponce de Leon, szukaj�c lekarstwa przeciwko �mierci. Dodawa�am kilka nast�pnych pantofelk�w i�dzi�ki nim dociera�am do ciep�ej zatoki Campeche. Zawija�am do portu Vera Cruz. Miasta nazwanego imieniem prawdziwego chrystusowego krzy�a. Miasta, przez kt�re wst�puje si� do nowego, nie zepsutego �wiata: kraju kolejnej szansy i�kraju nadziei. Czy krzy� nie jest najprawdziwszym symbolem nadziei? Czy� to nie nadzieja pop�yn�a z�boku Chrystusa? Z�jego serca, d�oni i�st�p? Czy to nie nadzieja zach�ca ludzi, aby wk�adali pantofelki do ta�ca? Ale� tak! Zar�wno ona, jak i�rozpacz. Rozpacz w�takim samym stopniu sk�ania do ta�ca. Jakby wystarczy�o odzia� stopy w�jedwab, by unie�� si� w�przestworza na jak�� przedziwn�, skoczn� krucjat�. Drobi� lekko, podskakiwa�, kr�ci� piruety nad wyspami i�wodami ocean�w. P�yn�� i�ta�czy� w�powietrzu ponad falami w�r�d burz i�sztorm�w. I�dotrze� wreszcie do z�ota i�srebra Nowej Hiszpanii. Siedem razy przez morza. Siedem. Magiczna cyfra. Nieparzysta. Za ostatnim razem nie mog�abym ju� wr�ci� do domu. Musia�abym pozosta� na zielonym brzegu krainy dzikich, kt�rzy nie nosz� ubra� ani jedwabnych, ani �adnych innych. *** Jestem marzycielk�. Marzycielk�, nie inaczej. Sp�dzaj�c wiele czasu w�s�siedztwie larw jedwabnika, obserwuj�c je, nauczy�am si� by� g�sienic�. G�sienice przekszta�caj� li�cie w�jedwab. Podpatrzy�am, na czym polega ich sztuka. Odkry�am spos�b przekszta�cenia �ycia, kt�rym mnie obdarzono, w�inne �ycie, �ycie niezwyk�e, nieoczekiwane. Zbyt �ywa wyobra�nia by�a w�naszej rodzinie przypad�o�ci� dziedziczn�. Codziennie po obiedzie siadali�my przy ogniu, tata na krze�le, mama, Dolores i�ja na �awie. Matematyczne wyliczenia, zach�anno�� i�pragnienie wzbogacenia si� odbiera�y nam sen do bia�ego rana, kiedy nale�a�o powr�ci� do zwyk�ych obowi�zk�w. Fantazjowanie by�o nasz� rodzinn� przypad�o�ci�, ale ja by�am ni� szczeg�lnie dotkni�ta. Nawet gdy potem k�ad�am si� do ��ka, kt�re dzieli�am z�siostr�, �ni�am o�jedwabiu. O�ca�ym jedwabiu kr�lestwa Hiszpanii. Zdawa�o mi si�, �e nale�y on do nas albo �e to my nosimy suknie i�p�aszcze, kt�re powsta�y z�prz�dzy wysnutej przez nasze g�sienice. Kiedy prosta, p��cienna sukienka nie chroni�a mnie przed ch�odem, moje marzenia o�jedwabiu stawa�y si� jeszcze cieplejsze, niemal tak ciep�e, jak ciep�a mo�e by� szata. A�wszyscy doskonale wiedz�, i� nie istnieje nic tak ciep�ego i�lekkiego jednocze�nie jak jedwab. I�marzenia. Wyobra�a�am sobie, �e gdy pewnego dnia tata i�mama stan� si� bardzo bogaci, wynajm� robotnik�w, kt�rzy uwolni� ich od codziennych obowi�zk�w. �e mama b�dzie mog�a siedzie� na krze�le z�podn�kiem i�nosi� pi�kn�, purpurow� sukienk� z�jedwabnego adamaszku. Tak, w�wczas mogliby�my ubiera� si� w�jedwabie. Gdyby�my stali si� bogaci. Mama wiod�aby spokojny �ywot damy, se?ory, kt�ra mieszka z�rodzin� i�s�ugami w�wielkim domu i�nie ma nic innego do roboty poza siedzeniem przy kominku, przebieraniem si� i�rozwa�aniem, co by tu zje�� na kolacj�. I�cokolwiek by to by�o, smakowa�oby wybornie, tym bardziej �e wi�kszo�� ludzi zazwyczaj chodzi z�pustym �o��dkiem. Lecz mama nie pozwoli�aby sobie na bezczynno��, o�nie. Ka�d� woln� chwil� wykorzysta�aby rozs�dnie, przede wszystkim na nauk� czytania. Trzyma�aby ksi��k� w�czystych, wypiel�gnowanych d�oniach. Ju� wtedy mia�a kilka ksi��ek. By�y to niewielkie nabo�ne teksty, kt�re tata przywi�z� z�targu. Wszystkie litery i�s�owa w�nich zawarte by�y dla nas tylko wzorami na papierze, tajemniczymi, nie do przenikni�cia. Otwiera�am te ksi��ki i�wpatrywa�am si� w�poszczeg�lne strony, usilnie pr�buj�c odgadn�� sens s��w. Male�kie znaczki wirowa�y i�wykrzywia�y si� przed moimi oczyma niczym g�sienice na p�kach z�po�ywieniem. Wydawa�o mi si� jednak, �e nie na zawsze jestem skazana na beznadziejny wysi�ek. Gdyby�my stali si� bogaci i�gdyby mama nauczy�a si� czyta�, to przecie� i�mnie nauczy�aby s��w. Hiszpa�skich i��aci�skich. I tata spa�by spokojnie. Wiedzia�am, �e sen nale�y do przyjemno�ci, kt�rych nigdy nie u�y� do woli. I�dlatego specjalnie dla ojca wymy�li�am osobliwe i�zdumiewaj�ce �o�e: ��ko na podobie�stwo �odzi o�wysokich burtach, ��ko niczym ko� na wysokich nogach, ��ko niczym forteca nie do zdobycia. Wygodnie u�o�ony w�po�cieli (naturalnie jedwabnej), ojciec spa�by tak d�ugo, jak by chcia�, co wed�ug mnie trwa�oby miesi�ce albo nawet lata. Gdyby ju� si� porz�dnie wyspa�, w�wczas m�g�by zdecydowa�, co zrobi� ze swoimi pieni�dzmi. Kiedy mu opowiada�am o���ku, kt�re dla niego zbudowa�am w�wyobra�ni, przymyka� zm�czone oczy, podnosi� twarz do sufitu, ku niebu, i��mia� si� z�luksusu spokojnego, niezak��conego snu w�olbrzymim kokonie z�jedwabiu. Oczywi�cie ju� jako dziecko zdawa�am sobie spraw�, �e to wszystko jest ca�kowicie nieprawdopodobne. Ojciec nie m�g� odpocz��, poniewa� trzeba by�o zarabia� pieni�dze; nigdy nie uwa�a�, �e powodzi mu si� na tyle dobrze, aby m�g� spokojnie usi���. Starszej siostrze, Dolores, powiedzia�am, �e wielki posag, jaki jej przypadnie, gdy zbijemy fortun�, pozwoli jej po�lubi� Luisa Robredo. Wprawdzie nie by�a jeszcze w�odpowiednim wieku, aby przyj�� Pierwsz� Komuni�, ale jej my�li ju� zaczyna�y kr��y� wok� ma��e�stwa i�swat�w. Znalaz�am dla niej odpowiedniego kandydata na m�a, m�odzie�ca w�wieku oko�o dwudziestu lat, syna miejscowego w�a�ciciela ziemskiego. Twarz Dolores, zazwyczaj surowa w�wyrazie, sta�a si� niemal �adna, gdy wspomnia�am jej o�posagu i�sukni. � We�miesz �lub w�dniu Wniebowst�pienia � powiedzia�am, na co pokiwa�a skwapliwie g�ow�, a�oczyma wyobra�ni na pewno widzia�a ju� siebie wznosz�c� si� do nieba niczym Chrystus we w�asnej osobie. To moje marzenia nape�ni�y j� optymizmem. Powiedzia�am te�, i� jako bogatej pannie udzieli jej �lubu sam arcybiskup Burgos, a�nie jaki� niedorozwini�ty ksi�dz, kt�ry zim� chodzi po �niegu w�sanda�ach z�grubej sk�ry. O�nie � stopy arcybiskupa, kt�ry przecie� chadza wy��cznie po posadzkach katedr i�pa�ac�w, b�d� obute w�nasz jedwab. Dolores i�Luis zamieszkaj� w�domu, w�jakim mieszkaj� grandowie. B�dzie on po�o�ony nie w�Quintanapalli, lecz w�jakiej� okolicy, gdzie nigdy nie pada �nieg, na przyk�ad w�Andaluzji albo Walencji, i�gdzie kwiat pomara�czy opada z�klif�w wprost do Morza �r�dziemnego. � Co b�dzie z�tob�, Francisco? � pyta�a, sk�adaj�c r�ce. � Gdzie ty zamieszkasz, kiedy zostaniesz dam�? � Zostan� w�domu z�mam� � odpowiada�am. Ju� wtedy wiedzia�am, �e mam to, czego pragn�. Chocia� marzy�am bez ko�ca, chocia� spiskowa�am z�g�sienicami i�wymy�la�am najrozmaitsze historie o�naszym jedwabiu, nigdy nie chcia�am opu�ci� rodzinnego domu, gdzie zawsze mog�am chwyci� si� sp�dnicy mamy i�gdzie w�powietrzu stale wyczuwa�am jej blisk� obecno��. � Ale na pewno istnieje co�, czego pragniesz, Francisco. Co�, co mo�e ci kupi� tata � mawia� cz�sto ojciec, ci�gn�c mnie za warkocz, aby zwr�ci� na siebie uwag�. Odpowiada�am, �e chc� lamp� podobn� do tej, kt�ra wisi na o�tarzu w�ko�ciele, srebrn� lamp� z�czerwonym szkie�kiem wok� zawsze wysokiego p�omienia. Wyja�nia�am, �e podarowa�abym j� mamie, aby mog�a wieczorami czyta�. Wyobra�a�am sobie, jak �wiat�o tej lampy dotyka stron jej ksi��ki, dotyka jej r�k i�twarzy, maluj�c wszystko czerwon� barw�. Nocami le�a�am w���ku obok mojej �pi�cej siostry i�rozmy�la�am o�obliczeniach ojca. � Czterdzie�ci dwa tysi�ce mil � szepta�am raz po raz do siebie niczym zakl�cie, dop�ki, zm�czona i�senna, nie zostawa�am na ko�cu jedwabnej nici gdzie� mi�dzy rybami w�morzu i�dzikimi lud�mi na wybrze�u Nowej Hiszpanii. *** Pewnego razu do naszego miasteczka zawita� wys�annik dusz, jeden z�tych starszych m�czyzn, kt�rzy za ka�d� minut� swojego czasu ��daj� jednego maravedi. Chowaj� twoje pieni�dze do kieszeni, zamykaj� oczy i�m�wi�, �e widz� ci� martwym. Taki w�a�nie wys�annik chwyci� mnie pod brod�. � Ta jedna � rzek� do mojej matki � ta jedna zb��dzi. � Zajrza� do swojego tobo�ka. � We� to � powiedzia�, wciskaj�c jej do r�ki amulet. � I�wbij w�jej ��ko kilka gwo�dzi. � Niekt�rzy wierzyli, �e �elazo odstrasza czarownice. Potrz�sn�� g�ow�. � Powiedz mi, dziecko, czy umiesz odm�wi� Ojcze nasz? � zapyta�, przygl�daj�c mi si� uwa�nie, i�wykr�ci� moj� g�ow� najpierw w�jedn�, potem w�drug� stron�. � Umiem � odpowiedzia�am ura�ona. � Znam te� Ave, Credo i�Dziesi�� Przykaza�. � W�takim razie odmawiaj to wszystko jak najcz�ciej i�b�d� pos�uszna mamie. � Potem podszed� do naszych s�siad�w, kt�rzy czekali w�kolejce za nami, a�w d�oni, w�kt�rej znikn�a moja moneta, znalaz� si� nast�pny pieni��ek. Oczywi�cie mia� racj�. W�ko�cu trafi�am na bezdro�a. Ale sta�o si� to dopiero w�wczas, kiedy ju� nie by�o z�nami mamy. Gdy ��dza mojego ojca sprzymierzy�a si� z�fatalnym losem, by odebra� nam g�sienice, mam�, a�potem ca�� reszt�. Ja tak�e mia�am pewien udzia� w�doprowadzeniu do ruiny naszej rodziny. Marzyciele s� mimo wszystko lud�mi beztroskimi; kiedy odkry�am, �e utraci�am bezpieczne miejsce przy sp�dnicy matki, zacz�am szuka� pociechy. Nawet nie pomy�la�am o�grzechu czy niebezpiecze�stwie. Podr�, kt�r� odby�am, nie nale�a�a do tych, o�kt�rych marz� dzieci. Nie wi�za�a si� z�pokonywaniem rozleg�ych przestrzeni na statku czy z�leciutkim st�paniem w�pantofelkach do ta�ca. Pojecha�am do Madrytu, po�o�onego ledwie dwa dni drogi od Burgos, kt�rego katedr� by�o wida� z�okna mojego rodzinnego domu. W�naszym domu by�y trzy okna: dwa z�nat�uszczonego pergaminu, kt�re po zdj�ciu okiennic na ciep�e miesi�ce roku wpuszcza�y do �rodka �wiat�o, ale nie przepuszcza�y obrazu, oraz jedno szklane. Wygl�danie przez pe�n� p�cherzyk�w, pofalowan� tafl� szk�a przypomina�o patrzenie przez drgaj�ce nad ogniem powietrze. Okno wychodzi�o na po�udnie, gdzie w�oddali rzeka Arlanzon przecina�a Burgos i�op�ywa�a tamtejsz� katedr�, pot�n� budowl�, kt�rej odleg�a wie�a niczym gruby palec wskazywa�a ludziom niebiosa. Ale nie tylko ona kierowa�a my�li ku niebu. Dwa dni drogi na po�udnie od tej wie�y le�a� Madryt. Kr�lewska rezydencja, prostok�tna i�bia�a, wznosi�a si� na ko�cu Calle de Arenal. Pot�ne madryckie wi�zienia, obszerne i�mieszcz�ce si� pod ziemi�, rozci�ga�y si� te� pod fundamentami pa�acu. Nad madryckimi ulicami, w�pa�acu, odebrano �ycie mojej matce. Pod nimi, w�lochu Inkwizycji, powoli odbieraj� mi moje w�asne. *** Ojcu wydawa�o si�, �e wszystko wyliczy�. Ka�dej nocy kolejny raz powtarza� obliczenia. Nie musia� si� upewnia�, czy s� poprawne, poniewa� mia� wyj�tkowy talent do liczb. Prawie ka�de matematyczne zadanie potrafi� rozwi�za� w�g�owie. Liczy� dla samej przyjemno�ci liczenia. � Francisco � mawia� do mnie cz�sto � czy �yczysz sobie, abym co� obliczy�? W�wczas wymy�la�am zadania podobne do tego: � Je�eli zasadzimy nast�pnych trzydzie�ci osiem morwowych drzewek, a�z ka�dego uzyskamy siedemna�cie buszli li�ci w�roku, to ile zarobimy, je�eli jedwabne kokony zostan� sprzedane po dwadzie�cia dziewi�� maravedis za funt? Tata podczas liczenia wpatrywa� si� w�ogie�, mru�y� oczy; drga� mi�sie� na jego policzku. � Jedena�cie dukat�w � odpowiada� po kr�tkim namy�le. Prawie nie potrzebowa� czasu na zastanowienie. � Nowe buciki dla wszystkich moich dziewcz�t! I�perfumy! Kolorowe �wieczki! Szale! Zabior� was na targ i�wybierzecie sobie wszystko, na co b�dziecie mia�y ochot�. Po sprawdzeniu okazywa�o si�, �e obliczenia taty s� jak zwykle bezb��dne. Pisemnych rachunk�w dokonywa� wy��cznie dla przyjemno�ci. Z�rado�ci� pisa� liczby w�glem na p�askich kamieniach paleniska i�wyciera� prowizoryczn� tablic� przedramieniem. Nie studiowa� liczb, on je po prostu zna�. Kiedy liczy�, wygl�da� prawie jak nawiedzony. Jego usta porusza�y si� wraz z�ruchami d�oni, a�pot sp�ywa� mu ze skroni. Zazwyczaj raz na tydzie� tata rusza� w�g�r� wzniesienia. Mija� drzewa morwowe i�wchodzi� do domku jedwabnik�w, gdzie razem z�larwami mieszka� jego ojciec. Dziadek by� cz�owiekiem niezwykle upartym. Jada� mi�so i�chleb w�naszym towarzystwie, ale powiada�, �e bardziej odpowiada mu ha�as, jaki podczas po�erania li�ci robi� g�sienice ni� gwar naszej rodziny przy stole. Po�yka� jedzenie szybko, tak jak to robi� g�sienice, potem za� zbiera� swoje rzeczy i�wraca� na swoje miejsce w�domku g�sienic. Dzi�ki niewielkim paleniskom w�ka�dym z�czterech k�t�w ma�ego budynku ciep�o rozchodzi�o si� r�wnomiernie. Przy jednym z�nich dziadek mia� swoje w�asne krzes�o z�wysokim oparciem i�sto�ek pod nogi. Zwykle siedzia� tam, pali� fajk� i�od czasu do czasu rzuca� gderliwie jakie� polecenie pod adresem Dolores albo moim, je�li akurat tak si� z�o�y�o, �e karmi�y�my g�sienice. Mocny i�s�odki dym tytoniowy zdawa� si� otacza� g�ow� dziadka niczym osobliwy kapelusz. Po wypaleniu jednej lub dw�ch fajek staruszek zapada� w�drzemk�. W�domku panowa� spok�j. Wystarczy�o przymkn�� oczy, by nie patrze� na obrzydliwe larwy, a�odg�os �ucia tysi�cy szcz�k zaczyna� stwarza� wra�enie deszczu b�bni�cego ustawicznie o�dach. Co tydzie� tata pr�bowa� przekona� dziadka, �e nale�y dokona� zmian, podj�� pr�b� zastosowania nowych metod dla osi�gni�cia celu, czyli bogactwa. Uwa�a�, �e nale�y zasadzi� nowe drzewka i�karmi� g�sienice w�odmienny spos�b. Dodawa� do pokarmu marzann�, indygo i�koszenil�, aby produkowa�y barwny jedwab, kt�ry by nie wymaga� farbowania i�osi�ga�, w�co tata nie w�tpi�, wysok� cen� na rynku. Karmi� jedwabniki li��mi namoczonymi w�winie, kt�re mia�y sprawi�, �e kokony by�yby wi�ksze i�mia�y lu�niejszy oprz�d, co u�atwia�oby znacznie pocz�tkowy proces pozyskiwania jedwabiu. Zaniecha� metody zabijania owad�w gor�c� par� na rzecz opiekania kokon�w w�glinianym piecu. U�y�nia� morw� ciastem na oleju, jak to robi� w�Chinach, i�bardziej przycina� ga��zie. Malowa� pnie dziegciem i�smarowa� pierwsze p�ki mlekiem m�odych k�z. Pomys��w mia� bez liku ten m�j ojciec. Raz w�roku, w�czasie targu, tata uczestniczy� w�spotkaniach naukowych w�Epili. Nale�a� do towarzystwa zajmuj�cego si� rozwojem sztuki agrarnej � nazwanego przez dziadka �zgromadzeniem b�cwa��w�, kt�re �zatruwa jego umys� stekiem rozmaitych bredni�. Ale ojciec pragn�� zastosowa� ka�d� nowink�, ka�dy pomys� udoskonalenia natury, o�jakim kiedykolwiek s�ysza�. Bez ustanku nawo�ywa� do post�pu, lecz m�j dziadek powiada�, �e u�podstawy takiego zachowania le�y sk�pstwo. Twierdzi�, �e taty wcale nie interesuje post�p i�wiedza, a�kieruje nim jedynie mi�o�� do pieni�dzy. Zdaniem dziadka ludzie, kt�rzy organizowali tego rodzaju spotkania, tak�e byli chciwi. � Oni przynajmniej s� od ciebie sprytniejsi, Feliksie! Bo odkryli spos�b, jak utrzyma� si� dzi�ki g�upcom. G�upcom takim jak ty, kt�rzy p�ac� pieni�dzmi za bzdurne gadanie! � mawia�. � Se?or � odpowiada� ojciec, poniewa� w�a�nie tak zwraca� si� do swego ojca � c� z�ego jest w�drobnych spekulacjach? Mogliby�my zainwestowa� dajmy na to pi�� dukat�w i�po pi�ciu latach zyska� sum� dziesi�ciokrotnie wi�ksz�. Mogliby�my... � Do��! � wo�a� dziadek i�odsuwa� od ucha d�o�, kt�r� zwija� w�tr�bk�, by wychwytywa� z�powietrza s�owa i�kierowa� je w�poro�ni�ty szczeciniastymi w�oskami �limakowaty kana�. Zawsze przyk�ada� r�k� do ucha, je�li chcia� s�ysze�, o�czym si� m�wi. Ale wystrzega� si� sytuacji, w�kt�rych ktokolwiek m�g�by podejrzewa�, �e bawi� go rozwa�ania na temat nowo-modnych nawoz�w, ulepszania drzewek, nas�czania czegokolwiek winem i�w og�le wszystkiego, co sugerowa� ojciec w�odniesieniu do hodowli jedwabnik�w. S�ucha�, dop�ki nie odwr�ci� twarzy do �ciany; z�profilu przypomina� biskupa w�mitrze z�dymu. Ojciec wtedy wypluwa� z�siebie jakie� przekle�stwo i�rusza� w�drog� powrotn� do domu. Szed� w�d� wzniesienia i�rzuca� gniewne spojrzenia na stare drzewka, kt�rymi pogardza� jak piek�em, chocia� ubiera�y go i��ywi�y przez wszystkie lata jego �ycia. Sztuka wytwarzania jedwabiu w�Hiszpanii wymaga wi�cej stara� ni� na Wschodzie albo chocia�by w�Tehuantepec, prowincji Nowej Hiszpanii. Mimo to mieszka�cy naszej krainy od pokole� hoduj� jedwabniki i�wytwarzaj� jedwab. Tutaj zawsze ceniono �w produkt, kt�ry nie by� ska�ony kontraktem z�niewiernymi ani wp�ywami Buddy, Wisznu, Allacha czy te� innych bog�w, przed kt�rymi dzicy pochylaj� g�owy. Ludzie, kt�rzy kiedykolwiek kupili ubranie ze sprowadzonego jedwabiu, narzekali, �e wydziela ono wo� Orientu, czyli, jak powiadali, r�wnie ohydn� jak �ydzi. Dlatego zawsze istnia� popyt na hiszpa�skie jedwabie, co t�umaczy�o uprawianie drzewek morwowych w�surowym klimacie Kastylii, w�naszej ojczy�nie, gdzie od Pirenej�w wieje �niegiem i�wzniesienia sk�adaj� si� przewa�nie z�nagich ska�. Poza tym powszechnie wiadomo, �e w�ka�dym miejscu na ziemi hodowla jedwabnik�w jest sztuk� dla wytrwa�ych, cierpliwych i�g�upich. Nowa odmiana morwy niemal bez reszty zajmowa�a wyobra�ni� mojego ojca; po�wi�ca� jej coraz wi�cej czasu i�my�li. Ka�dej wiosny na targu w�Epili mo�na by�o kupi� mieszan� odmian� drzewek z�gospodarstwa po�o�onego jeszcze dalej na p�noc ni� Quintanapalla; tam zosta�a wypr�bowana jej odporno�� na niezwykle surowy kastylijski klimat. Co roku zdawa�o si� ojcu, �e nowa odmiana morwy ju� nigdy nie pojawi si� na rynku i��e na zawsze omin�a go szansa wzbogacenia si�. Nieustannie k��ci� si� z�w�asnym ojcem z�powodu tej odmiany i�przez lata dziadek opiera� si� pr�bom przekonania go, by wymieni� po�ow� albo czwart� cz��, albo chocia� jeden rz�dek naszych starych drzewek. Tata zapewnia�, �e nowa odmiana pod wieloma wzgl�dami przypomina star�: li�cie maj� taki sam kszta�t i�tak� sam� jasnozielon� barw�, tak samo b�yszcz� z�jednej strony, a�z drugiej maj� taki sam meszek. Tylko ich sok by� inny. Nasz przypomina� mleko, ten z�nowej odmiany mia� inn� barw�. By� z�ocisty niczym mi�d, bardziej g�sty i�kleisty. Drzewka o�nazwie �Mirabela� dobrze znosi�y niedob�r wody i�opiera�y si� atakom szkodnik�w, na przyk�ad czerwonych �uk�w i�larw, kt�re czasami po�era�y nie tylko roczne odrosty, ale nawet pie�. Uzyskiwanie wi�kszej liczby li�ci przy niedoborach wody i�przy mniejszym nak�adzie pracy rzeczywi�cie by�oby cudem w�Kastylii, gdzie przynajmniej raz na dziesi�� lat panuje susza, a�deszcz pada jedynie w�wczas, gdy krztusimy si� ju� suchym py�em, kt�ry wiatr przywiewa z�odkrytych p�l. � O, nie! � wykrzykn�� kt�rego� razu dziadek. � Jeste� leniwy, Feliksie. Z�pustego i�Salomon nie naleje. Nie istnieje droga na skr�ty w�hodowli jedwabnika. Nie istniej� proste sposoby. Nie istnieje kura, co znosi z�ote jaja. M�wi�, m�wi� i�m�wi�, pos�uguj�c si� barwnymi powiedzonkami, z�kt�rych wiele, jak si� p�niej dowiedzia�am, zapo�yczy� od pewnego m�drca zwanego Ezopem. Nie potrafi� zgadn��, ile ich zna�. Pot�ny huk piorunu przerwa� ich k��tni�, dziadek poderwa� si� na nogi i�chwyci� za szczypce. Z�najbli�szego paleniska wyj�� w�gielek. Z�nadzwyczajn� zwinno�ci� zacz�� kr��y� po pomieszczeniu, machaj�c roz�arzonym kawa�kiem drewna mi�dzy stojakami i�p�kami. � Taka burza to diabelska sprawka! � powiedzia� do mojego ojca, potrz�saj�c dymi�cym w�gielkiem przed jego nosem. Tata tylko za�o�y� r�ce i�prychn��. Diabelska sprawka czy nie, piorun m�g� zniech�ci� g�sienice do jedzenia; powszechnie wierzono, �e ko�ysanie rozpalonym w�glem uspokaja je. � �eby im pom�c wr�ci� do r�wnowagi, powiniene� u�y� octu � powiedzia� ojciec. � Spryskaj pod�og� octem. � Gadanie � odrzek� kr�tko dziadek. � �ar nic tu nie pomo�e. To tylko przes�d � doda� tata. � A�tw�j ocet to niby co� innego? Mo�esz sobie skrapia�, co chcesz, ale po mojej �mierci! Wype�z�am z�mojego miejsca przy drzwiach i�przygl�da�am si�, jak tata kroczy sztywno w�d� wzniesienia. Pada� ulewny deszcz, a�on porusza� si� tak, jakby w�og�le nie by� tego �wiadomy. Nie spieszy� si� ani nie rozgl�da� za jakim� drzewem, pod kt�rego listowiem m�g�by znale�� schronienie. Tego samego dnia wieczorem, kiedy Dolores naskar�y�a na mnie, �e pods�uchiwa�am, tata nie zwr�ci� na ni� najmniejszej uwagi. Do kolejnej konfrontacji dochodzi�o zazwyczaj w�okresie, gdy jedwabniki wytwarza�y oprz�d. Dziadek co roku upiera� si�, �e tylko opary pieczonego czosnku mog� sprawi�, by g�sienice przesta�y je�� i�przyst�pi�y do snucia oprz�du. Wo� lawendy albo innych zi�, kt�rych u�ywali�my, aby od�wie�y� powietrze, jedynie wzmaga�a ich apetyt. Tylko gryz�cy, nieprzyjemny zapach czosnku m�g� je zniech�ci� do jedzenia. Ustalonego dnia dziadek nalega�, �eby ojciec sma�y� czosnek na ka�dym z�czterech palenisk, lecz tata pragn�� za�atwi� spraw� naukowo, przy u�yciu wapna i�magnes�w. A�czemu nie wykorzysta� ch�odnego strumienia powietrza, by g�sienice zechcia�y uprz��� sobie ciep�e p�aszcze? Przy ka�dej sposobno�ci m�j ojciec i�dziadek walczyli ze sob�. Dziadek mia� niewiele ziemi. Nale�eli�my do najubo�szej linii rodziny Luarca, do tej jej cz�ci, kt�ra zamieszka�a na p�nocy Hiszpanii. Niekt�rzy nasi krewni mieszkali w�andaluzyjskich zamkach, o�czym my mogli�my jedynie marzy�. Jednak, jak cz�sto podkre�la� dziadek, ziemia, kt�r� posiada�, by�a jego w�asno�ci�. Nie byli�my dzier�awcami jak wi�kszo�� naszych s�siad�w. Na dodatek w�ca�ej Kastylii nikt nie znalaz�by bardziej urodzajnych grunt�w. Mieli�my niewielki sad. Stoj�c na szczycie wzg�rza w�jasny, wietrzny dzie�, mogli�my obserwowa�, jak cienie chmur przesuwaj� si� mi�dzy drzewkami, mijaj�c kolejno rz�d za rz�dem. W�ci�gu wielu lat teren oczyszczono z�kamieni. Sad opada� tarasami ze wzniesienia, kt�re nie by�o bardzo strome, dzi�ki czemu woda transportowana na g�r� za pomoc� noside� sp�ywa�a, nas�czaj�c jednocze�nie grunt. Dziadek w�taki sam spos�b hodowa� jedwabniki przez wszystkie lata swojego �ycia i�nie zamierza� niczego, zmienia�. M�wi� prawd�: naszej rodzinie �y�o si� do�� dobrze, podczas gdy inni chodzili g�odni; ostrzega� ojca, �e B�g jest dla nas �askawy i�by�oby grzechem chcie� wi�cej, ni� mamy. Przekonywa�, �e zach�anno�� nie prowadzi do niczego dobrego. Powraca� do pouczaj�cych przyk�ad�w doprowadzenia do ruiny z�powodu sk�pstwa, jak to by�o w�przypadku brata mamy, Ernesta, kt�rego nigdy nie widzia�am, jako �e przed dniem moich urodzin tragicznie zgin��. Wpad� do parowu, kiedy w�bezksi�ycow� noc zmusza� os�a do marszu na targ w�Epili. Ernesto liczy�, �e zarobi mn�stwo pieni�dzy na sprzeda�y medalion�w przeciwko zarazie. By�y to ma�e kr��ki z�o�owiu, kt�re zrobi�, wlewaj�c p�ynny, rozgrzany metal do formy z�podobizn� �wi�tej Eulalii, z�kt�rej ust wylatywa� go��b. Na drugiej stronie medalionu znajdowa� si� wizerunek �wi�tego Sebastiana, �wi�tego chroni�cego przed wszystkimi plagami. Medalion nale�a�o nosi� w�kieszeni albo w�sakiewce, dzi�ki czemu przez kolejny rok albo cho� dzie� diabe� trzyma� si� z�daleka. � Na pewno mia�y jak�� moc! Przynajmniej Ernesto nie umar� na zaraz�! � wo�a� od drzwi m�j tata i�rusza� z�powrotem ze wzg�rza. Zawsze wycofywa� si� przed ko�cem k��tni. Sp�r wygasa� dopiero wtedy, kiedy odleg�o�� mi�dzy nimi by�a zbyt du�a, aby mogli si� s�ysze�. Uwaga ojca na temat zarazy nie wynika�a wy��cznie ze z�o�liwo�ci. Wielu cz�onk�w naszej rodziny wywieziono na wozach z�trupami, pi�tna�cie os�b z�ostatniego pokolenia, nie licz�c tych sze�ciorga lub siedmiorga dzieci, ochrzczonych w�ostatniej minucie �ycia, kt�rym z�rozpalonych gor�czk� g��w �wi�cona woda wyparowywa�a prawie natychmiast. Opinie na temat tego, co dok�adnie przytrafi�o si� mojemu wujowi, by�y podzielone. Zdaniem taty pomiesza�o mu si� w�g�owie na skutek ci�g�ego kontaktu z�truj�cym o�owiem i�w chwili utraty �wiadomo�ci przypadkiem spad� z�urwiska. Mama twierdzi�a, �e pow�d jego �mierci musia� by� zgo�a inny. Uwa�a�a, �e jej brat ujrza� �wi�t� Dziewic�, kt�ra zaprasza�a go do bogato zdobionego powozu zaprz�gni�tego w�dwana�cie lwic. Kiedy zapyta�am, sk�d si� dowiedzia�a, jakie by�o ostatnie widzenie zmar�ego, spojrzeniem napomnia�a mnie, �e dobrze uczyni�, je�li b�d� siedzia�a cicho jak moja siostra. Nast�pnego dnia wyja�ni�a mi na osobno�ci, �e Ernesto nawiedzi� j� kiedy� we �nie. I�nie tylko j�, ale tak�e inne swoje siostry. Wszystkim opowiedzia� identyczn� histori�. Co wi�cej, nie by�a to tylko zwyczajna opowie��. Przecie� wszyscy wiedzieli, �e nigdy nie znaleziono jego cia�a. Z�przepa�ci wydobyto jedynie zw�oki szalonego os�a. Ernesto za� musia� odjecha� z�Dziewic�. � S�dzi�am, �e to on zwariowa� od o�owiu � powiedzia�am. � Nie podejrzewa�am o�to jego os�a. Mama znowu przyjrza�a mi si� uwa�nie. Zim�, kiedy nagle temperatura spad�a i�skuty lodem staw zacz�� wydawa� dziwne, z�owr�bne d�wi�ki, powiedzia�am Dolores, �e to j�czy zmar�y Ernesto, uwi�ziony pod lodem. Tak j� przestraszy�am, �e ju� nigdy nie chcia�a przechodzi� obok stawu. B�aga�a matk�, �eby i�� na rynek inn�, d�u�sz� drog�. � Po jakie licho brn�� przez �nieg? � pyta�a mama, ale Dolores tylko potrz�sa�a g�ow� i�mocniej �ciska�a j� za r�k�. � Nie przy stawie! Nie przy stawie! � b�aga�a. Nie znosi�am dzieli� si� mi�o�ci� matki. Nie mog�am znie�� widoku r�ki Dolores zamkni�tej w�d�oni mamy. Zazdro�� sprawia�a, �e by�am okrutna dla mojej siostry. Poniewa� mia�a kr��ka na punkcie �lub�w, innym razem opowiedzia�am jej o��nie, w�kt�rym tata straci� wszystko. Jej skrzynia z�posagiem �wieci�a pustk� i�byli�my zmuszeni wyda� j� za m�czyzn� o�psiej g�owie. � Och, nie martw si� tak � powiedzia�am i�odci�gn�am jej r�ce od uszu, bo chcia�am, aby mnie dok�adnie wys�ucha�a. � Mia� za to d�ugi, czerwony i�wilgotny j�zyk i�si�ga� nim g��boko, a� do twojego gard�a! Moimi historyjkami doprowadza�am j� do p�aczu. Cz�sto ogarnia�a j� taka rozpacz, �e nie mog�a wykrztusi� s�owa. W�wczas mama patrzy�a na mnie surowo i�podejrzliwie, ale nie potrafi�a dopatrzy� si� przewinienia, za kt�re powinna mnie ukara�. Cho� mia�am zaledwie kilka lat, chocia� nie by�am wy�sza ni� balustrada przed ko�cielnym o�tarzem, ludzie dawali wiar� moim s�owom. Zdarza�o si�, �e i�mam� przestraszy�am kt�r�� z�moich opowie�ci. Kiedy ze zmarszczonym czo�em patrzy�a w�moj� stron�, zdawa�a si� wierzy�, �e moje sny s� prawdziwe; �e wiele z�tego, o�czym m�wi�, si� spe�ni. Dolores nigdy nie wysz�a za psa, ale tata zbankrutowa�. Dok�adnie tak, jak to sobie wymy�li�am. Zapad� w�g��boki sen, spa� i�spa�, a� w�ko�cu umar�. Jednak nie w���ku, jakie dla niego wymy�li�am, i�wcale nie owini�ty jak poczwarka warstw� jedwabiu. Mama nauczy�a si� czyta�. Nigdy jednak nie przysz�o mi do g�owy, �e uda si� po nauk� do pa�acu; nie przewidzia�am te�, �e w�moim �yciu pojawi si� kto�, kto zajmie jej miejsce i�kto zapozna mnie z�czym� wi�cej ni� tylko ze sztuk� czytania. Nie podejrzewa�am, i� umiej�tno�� przek�adania znak�w z�kart ksi��ek mo�e zawie�� mnie do raju, a�potem, jak owoc z�rajskiego drzewa wiadomo�ci, wyrzuci� mnie daleko poza granice szcz�cia, jeszcze dalej ni� Ew�, matk� wszystkich ludzi. Kl�ska taty by�a rezultatem agresji przeciwko w�asnemu ojcu. Dziadek mia� racj�, kiedy twierdzi�, �e rodzinne spory na temat morwowych drzewek sko�cz� si� dopiero po jego �mierci. Zanim do tego dosz�o, dziadek, cho� si� sprzeciwia�, zosta� przeniesiony do naszego domu. Nie m�g� ju� chodzi� o�w�asnych si�ach, wi�c tata przeni�s� go na r�kach i�po�o�y� do ��ka, kt�re normalnie sam dzieli� z�mam�. Przeni�s� dziadka z�jego pieni�dzmi i�Bibli�. I�jedno, i�drugie dziadek kaza� zawin�� w�prze�cierad�a. Nie by� w�stanie czyta� ani Biblii, ani �adnej innej ksi��ki, ale za to nadal znakomicie liczy�. Opiera� g�ow� na Ewangelii i�mrucza� do siebie: � Trzydzie�ci cztery dukaty, trzydzie�ci pi��, trzydzie�ci sze��... Wykonywa� obliczenia tylko wtedy, gdy s�dzi�, �e nikt nie s�ucha. Nie mia� do�� si�y, aby wsta� i�utrzyma� si� na nogach. Nocami gniewnie do nich przemawia�. Rozkazywa�, by nast�pnego dnia sta�y si� znowu pos�uszne i�zanios�y go z�powrotem na szczyt wzniesienia. � Przecie� nie jestem znowu� taki ci�ki i�nie mam ze sob� a� tak wielu pieni�dzy, by�cie nie mog�y da� sobie z�tym rady � m�wi�. I�mo�e w�ko�cu wspi��by si� na g�r�, gdyby si� tak nie m�czy� ca�onocnymi pr�bami. Zsuwa� wychud�e nogi z���ka, stawia� s�kate stopy na pod�odze, prostowa� si� na kiju, po czym na koniec traci� r�wnowag� i�przewraca� si�. Wreszcie mama zabra�a mu kij. Owin�a dziadka w���ku tak mocno, �e musia� si� czu� przywi�zany do siennika. Nast�pnej nocy ju� nie usi�owa� wstawa�. Umar�. Tata obr�ci� go na bok, nim cia�o na dobre ostyg�o. Przesun�� go tak, �e twarz dziadka, zastyg�a w�wyrazie dezaprobaty, by�a zwr�cona do �ciany. Bez najmniejszej zw�oki przyst�pi� do liczenia pieni�dzy, kt�re dziadek zaoszcz�dzi�. Monety by�y jeszcze ciep�e, gdy� dziadek spa� bezpo�rednio na nich, rekompensuj�c sobie niewygody intymnym kontaktem z�namiastk� bogactwa. Na stole, przy kt�rym jadali�my, ojciec roz�o�y� monety na sze�� r�wnych cz�ci. Liczy� je. Liczy� i�przelicza� od nowa; odsun�� na bok jedn� cz�� z�przeznaczeniem na podatki i�dwie z�przeznaczeniem na dziesi�cin�. � Jedna po�owa dla naszej zwierzchno�ci, tej doczesnej i�tej wiecznej � mrukn��. � A�oto suma, za kt�r� prze�yjemy najbli�sze trzy lata. � Zebra� reszt� monet do sakiewki i�wr�czy� j� mamie. Tego samego popo�udnia spali� stare drzewa morwowe. Spali� je wszystkie. Drzewka, kt�re wymaga�y tak wielu stara�, a�przede wszystkim nawadniania � w�sezonie bezdeszczowym setek a�nawet tysi�cy w�dr�wek na wzniesienie z�ci�kimi wiadrami wody. Brni�cia przez b�oto i�szlam do zw�onego koryta rzeczki, by zanurzy� kraw�d� wiadra pod powierzchni� gin�cej strugi. Mozolnych powrot�w, by opr�ni� je nad korzeniami drzew. Siostra i�ja by�y�my zbyt ma�e, aby d�wiga� wiadra na nosid�ach ale widzia�y�my, jak m�cz� si� z�tym rodzice. Stara�y�my si� pomaga� w�miar� naszych mo�liwo�ci, zabieraj�c si� do porannego karmienia tu� przed �witaniem, kiedy li�cie w�koszach by�y jeszcze ch�odne i�nale�a�o je ogrza� przed podaniem jedwabnikom. Rozk�ada�y�my li�cie przy ogniu, kt�ry podtrzymywa� dziadek. Potem w�tr�jk� karmili�my g�sienice, a�mama i�tata mogli tymczasem pozosta� w���ku nieco d�u�ej. Ustawiczne k��tnie z�dziadkiem nie tylko nie przekonywa�y taty, �e pomys� uprawiania innej odmiany drzewek jest szale�stwem, ale przeciwnie, sprawia�y, i� coraz bardziej si� przy nim upiera�. Ka�de s�owo wypowiedziane w�k��tni z�dziadkiem wzmacnia�o jego up�r. W�rezultacie zamiast zrealizowa� ostro�niejszy plan, kt�ry w�og�lnych zarysach przedstawia� dziadkowi � by pozostawi� po�ow� drzewek, a�drug� po�ow� zast�pi� now� odmian� � tata zniszczy� ca�y sad, wszystkie drzewka zasadzone niegdy� przez kt�rego� z�jego przodk�w. W�noc �mierci jego ojca na niebie ujrzeli�my niezwyk�e zjawisko. Ksi�yc oraz dwie planety utworzy�y tr�jk�t nad pobliskim Burgos i�zap�on�y nad wie�� katedry niczym wielka pochodnia. Razem z�siedmioma martwymi �abami, kt�re tata znalaz� w�wiadrze tydzie� wcze�niej, wr�y�o to now� er� w��yciu rodziny Luarca; ojciec potraktowa� te znaki jako zezwolenie na roztrwonienie reszty zdrowego rozs�dku. Dziadek umar� w�grudniu. Po suchej jesieni drzewka morwy by�y ogo�ocone i�szare. Tata chodzi� z�p�on�c� �agwi� i�g�r� i�w d� pomi�dzy rz�dami u�pionych drzewek i�kolejno je podpala�. Stawa�y w�ogniu dosy� szybko, co bardzo nas dziwi�o � mam�, Dolores i�mnie. Sta�y�my w�drzwiach naszego domu i�spogl�da�y�my na wzg�rze o�wietlone ja�niej i�bardziej od�wi�tnie ni� kiedykolwiek wcze�niej, bardziej nawet ni� podczas uroczysto�ci w�dniu �wi�tego Jana. Iskry strzela�y w�g�r� na tle ciemnego nieba niczym fajerwerki. P�niej dowiedzia�y�my si�, �e tata po�wi�ci� jedn� z�monet dziadka na zakup oleju i�zostawi� mi�dzy konarami ka�dego drzewka nas�czon� szmat�; trudno by�oby znale�� w�przyrodzie materia�, kt�ry szybciej stawa�by w�p�omieniach. Tata niszczy� stare drzewka w�najkr�tszy dzie� ostatniego miesi�ca roku, dzie� przesilenia zimowego. Wia� silny wiatr, dlatego ogie� pali� si� znacznie �ywiej ni� m�g�by w�innych okoliczno�ciach. Tata kr��y� dooko�a sadu i�pilnowa�, �eby p�omienie nie przygas�y. Mi�dzy lud�mi kr��y pewna opowie��. Podobno kiedy Hernan Cortes wyl�dowa� w�Nowym �wiecie, zmusi� wszystkich swoich ludzi � wszystkich, kt�rzy nie umarli na chorob� morsk� albo od poparze� s�onecznych, nie powypadali za burt�, nie zostali zabici przez dzikus�w lub nie ulegli tropikalnym przypad�o�ciom � aby zeszli na l�d, i�rozkaza� trzystu cz�onkom za�ogi przygl�da� si�, jak pali ich okr�ty. Stali na kamienistym wybrze�u Vera Cruz, statki za�, mocne i�du�e, p�on�y d�ugo, nim w�ko�cu posz�y na dno. Pali�y si� jeszcze, gdy zapada� zmierzch; pozosta� jeden maszt, stercz�cy z�fal niczym monument upami�tniaj�cy postanowienie dow�dcy. Wiedzieli w�wczas, �e albo podbij� ten kraj, albo dostan� si� w�r�ce barbarzy�c�w. Odwr�t zosta� odci�ty. *** Gdy�my rankiem wysz�y na zewn�trz, ujrza�y�my pole czarnych kikut�w. Niekt�re mia�y wysoko�� cz�owieka. Sta�y spokojnie niby armia zastyg�a w�diabelskim zauroczeniu. Dolores zacz�a p�aka�. Jej �zy zamarza�y na zimnym wietrze. Moja siostra nigdy nie wygl�da�a jak dziecko. Jej twarz o�zdecydowanych, wyrazistych rysach nie zdradza�a niczego, co mia�o si� jeszcze na niej pojawi�. Dolores, w�wczas dziewczynka zaledwie jedenastoletnia, nawet gdy p�aka�a, wygl�da�a wprawdzie na drobn�, ale zarazem ca�kowicie doros�� kobiet�, tak�, kt�rej �ycie mia�o do zaoferowania wy��cznie znoje i�ub�stwo, Przygl�da�y�my si�, jak tata wyr�buje spalone pnie i�zabiera si� do usuwania korzeni. Oczywi�cie nie da� rady. Nie by� w�stanie oczy�ci� pola, by zasadzi� nowe ro�liny. Dziwi�o mnie teraz, �e tata tego nie przewidzia� i�wierzy�, i� uda mu si� wyrwa� stare drzewa z�ziemi, cho� przecie� nie mieli�my nawet jednego wo�u. Tylko �e tata by� uparty do szale�stwa � co stanowi�o nast�pn� przypad�o�� rodziny Luarca � i�chcia� udowodni� dziadkowi, nawet po jego �mierci, �e si� myli�. Bez zahamowa� wynikaj�cych z�obecno�ci dziadka, tata zacz�� coraz nami�tniej ulega� marzeniom. Ju� nie fantazjowa�am razem z�nim na g�os, bowiem nazbyt �mia�o zap�dza� si� w�te obszary wyobra�ni, kt�rych ja nie chcia�am odwiedza�. Jego marzenia o�ilo�ci wyhodowanych kokon�w, o�dobrach, jakie mia� naby�, stawa�y si� coraz mniej realne. Zacz�am si� nawet obawia�, czy nie upodobni� si� do kt�rego� z�tych zapalonych g�upc�w, kt�rzy wyruszyli do Nowego �wiata w�przekonaniu, �e tam czekaj� na nich g�ry z�ota; byli oni tak pe�ni wiary w��wietlan� przysz�o��, �e nawet gdy umierali na febr� albo trafieni strza�� dzikich, nadal oczyma wyobra�ni widzieli przed sob� p�on�ce z�otem miasto Ink�w. I�w�adc� tamtej krainy, posta� o�poz�acanej sk�rze, oczach szale�ca, ze z�otymi insygniami, z�otymi p�omieniami w�os�w, kt�ra ta�czy i�krzyczy, podczas gdy oni skr�caj� si� w�b�lach. Tata niczym si� nie r�ni� od tych ludzi ani od prapradziadka, Wiktora de Luarca, kt�ry zostawi� hodowl� jedwabnik�w, by wyruszy� z�Cortesem, i�kt�ry oko�o roku 1527 powr�ci� do domu w�drewnianej skrzyni i�z dziennikiem na rozk�adaj�cej si� piersi. Zgodnie z�rodzinn� legend�, ostatnie s�owo zapisane w�dzienniku brzmia�o �z�oto�, podobnie jak ostatnie s�owo wy powiedziane przez mojego ojca mia�o brzmie� �jedwab�. Ktokolwiek s�ysza� przemowy mojego ojca, mia� wra�enie �e uwa�a si� on za kogo� w�rodzaju jedwabniczego imperatora, kt�ry panuje nad wszystkimi gildiami, wszystkimi wytw�rcami i�wszystkimi, najdrobniejszymi nawet elementami wielkiego przemys�u. Decyduje o�manufakturach, w�kt�rych bieli si� i�farbuje jedwab, o�modnych kolorach i�wzorach, o�losach mistrz�w tkackich, uczni�w i�czeladnik�w, o�krosnach, na kt�rych pracuj�, o�wszystkich szczeg�ach produkcji, wliczaj�c w�to ka�d� �ar�oczn� g�sienic�. Potrz�sa� g�ow�, cmoka� z�dezaprobat�, a�kiedy nastawa� wiecz�r i�ogie� przygasa�, zaczyna� uparcie wpatrywa� si� w�jeden k�t domu, pomrukiwa�, miota� przekle�stwa, czasem gestykulowa�, jakby si� k��ci�. Pewnego wieczoru zobaczy�am tam dziadka. � Dziadku! � krzykn�am i�ruszy�am w�jego kierunku, ale on pogrozi� mi palcem. � Nie zbli�aj si�, dziecko � ostrzeg�, chocia� u�miecha� si� do mnie przez dym, kt�ry snu� si� wok� jego g�owy. Chwil� p�niej znikn��. W ko�cu tata zrozumia�, �e nie spos�b usun�� z�ziemi korzeni starych drzew. W�wczas orzek�, �e grunt, w�kt�rym tkwi�, i�tak jest ska�ony. Nast�pnie przyst�pi� do zak�adania sadu w�nowym miejscu, na kawa�ku ziemi b�d�cym wprawdzie nasz� w�asno�ci�, ale dotychczas przez nas nie uprawianym i�akurat nie dzier�awionym. Dziadek nazywa� je �fasolowym polem�, poniewa� rokrocznie zamierzali�my co� tam posadzi�, tylko �e przez ca�y sezon byli�my bez reszty zaj�ci hodowl� g�sienic. Niegdy� oddawali�my to pole w�dzier�aw�. Warunki, w�jakich przysz�o nam teraz �y�, nie sprzyja�y wydawaniu pieni�dzy na tego rodzaju cele. Brakowa�o te� ch�tnych do zawarcia kontraktu. Wszyscy wiedzieli, �e wcze�niej czy p�niej zostan� przy�apani przez Ko�ci� na jakim� karygodnym uczynku � na przyk�ad za przest�pstwo tak drobne jak niedotrzymanie �wi�tego terminu wype�nienia obowi�zku � i�starali si� trzyma� pieni�dze w�gar�ci, zachowuj�c je na op�acenie grzywny. W�razie potrzeby bezzw�oczna zap�ata stwarza�a szans�, �e nie strac� wi�cej pieni�dzy i�nie zako�cz� �ywota w�jednym z�loch�w Inkwizycji. Tak� przynajmniej mieli nadziej�. Panowa�a opinia, �e je�eli ju� raz Ko�ci� zainteresuje si� kim�, je�eli ju� raz poczuje u�kogo� zapach cho� jednego maravedi, zaraz przychodzi mu apetyt na wszystko. Tylko ca�y maj�tek jest w�stanie go zadowoli�. Zatem ludzie oszcz�dzali monety i�nie dzier�awili naszego kawa�ka ziemi. I�dlatego tata bez k�opotu m�g� przyst�pi� do wyrywania wrzo�c�w i�chwast�w. Nawet zim� pracowa� bez ustanku, chocia� czyni� niewielkie post�py, gdy� ziemia przemarz�a i�musia� u�ywa� motyki. W�ko�cu jednak powsta� ca�kowicie nowy gaj w�s�siedztwie pozosta�o�ci po starym. Tata zasadzi� m�ode drzewka, kt�re kupi� razem ze specjalnie przygotowan� ziemi�, po pi��dziesi�t maravedis sztuka. Wkr�tce za� wyros�y z�nich bujne zdrowe drzewa. Jak�e� zdrowe! Ros�y na niczym, potrzebowa�y mniej wody, jak zaczarowane pokry�y si� kwiatami i�rozwin�y. Po trzech latach by�y wy�sze ode mnie. Tata nie posiada� si� z�rado�ci. Gotowy by� ta�czy� mi�dzy ro�linami. Jego rado�� pewnie nie by�aby tak wielka, gdyby nie za�o�y� nowej uprawy niedaleko osmolonych kikut�w. W�ka�dym razie tak by�o na pocz�tku. M�j prapraprapraprzodek � dzieli nas zbyt wiele pokole�, aby to zliczy� � nale�a� do pierwszych hodowc�w jedwabnika w�Hiszpanii. Dop�ki pewnie trzyma� si� na nogach, mia� silne r�ce i�nie narzeka� na zdrowie, �eglowa� na statkach handlowych. Zszed� na l�d akurat w�okresie, kiedy jedwabniki, drzewa morwowe i�sztuka wytwarzania jedwabiu przyw�drowa�y do Hiszpanii z�Dalekiego Wschodu. �w przodek, Sandoval de Luarca, powr�ci� do swego domu w�Kastylii z�transportem sadzonek morwy. Pewnej wiosny drzewka ukorzeni�y si� i�podros�y do odpowiednich rozmiar�w (ta odmiana dojrzewa�a szybko). W�wczas Sandoval ju� tylko czeka� na przybycie przesy�ki z�Chin zawieraj�cej jajeczka g�sienic. Nadesz�y drog� morsk� w�ma�ych skrzynkach, ob�o�onych rzecznym lodem i�trocinami. W�Hiszpanii odby�y podr� na wozie Sandovala zaprz�onym w�mu�y. Tak�e tutaj le�a�y w�pobli�u lodu, nie za blisko aby nie pomarz�y, ale w�ch�odzie, kt�ry zapobiega� wyl�gowi nim transport dotar� do pomieszcze�, kt�re dla g�sienic przygotowa� m�j praprzodek. Podczas jazdy po drogach Kastylii starannie opakowane bry�y lodu stopniowo topnia�y, a� w�ko�cu zmieni�y si� ca�kowicie w�przenikaj�c� trociny wilgo�. Dobre jajeczka jedwabnika s� niezwykle drogie. Dzi� ju� nikt nie sprowadza chi�skiej greny, ale pierwszy jedwab w�Hiszpanii powstawa� na pewno z�jajeczek, kt�re przyp�yn�y ze Wschodu jednym z�szybkich statk�w �aglowych. Na czas rejsu trzymano je w�ch�odzie dzi�ki �adunkowi lodu wraz z�innymi nietrwa�ymi towarami: ma�ci� na potencj� ze sproszkowanych kopyt jednorogich koni rzecznych, specyfikiem z�korzenia �e�szenia na puchlin� wodn�, ostr� i�jednocze�nie s�odk� papryk� z�prowincji Hunan, male�kimi chi�skimi pomara�czami, przysmakiem kr�la Filipa i�ca�ego dworu. Sandoval nie mia� w�asnych pieni�dzy na jajeczka; dosta� je jako wyr�wnanie bardzo wysokiego rachunku. Podczas jednej z�morskich wypraw uratowa� �ycie pewnemu m�czy�nie, zdejmuj�c mu z�karku wielkiego w�a i�wysysaj�c ran� do czysta. � Wyplu� jad prosto do oceanu! � o�wiadczy� dziadek, przekazuj�c mi t� opowie��. Wdzi�czny kupiec podarowa� Sandovalowi jajeczka g�sienic w�podzi�ce za uratowanie �ycia. W�ten oto spos�b osobliwym zrz�dzeniem losu � za spraw� cudzego nieszcz�cia � stali�my si� rodzin� hodowc�w jedwabnik�w. Poniewa� nie byli�my Maurami jak wi�kszo�� hodowc�w, nikt nas nie torturowa� ani nie wyp�dza�. Wszelako powodzenia rodziny chyba nie powinno si� budowa� na wypadku, nawet je�li sko�czy� si� szcz�liwie. Oczywi�cie p�niej ojciec zacz�� przywi�zywa� wag� do historii o�Sandovalu i�w�u. Powiada� mianowicie, i� m�j przodek wprawdzie wyplu� jad, ale po�kn�� nasiona z�ego losu, kt�ry mia� wcze�niej czy p�niej powr�ci�; nie wszyscy jednak podzielali punkt widzenia taty. Czekaj�c, a� morwowy gaj dojrzeje, tata przyst�pi� do sp�ki z�Jorgem Encimad�, tak�e hodowc� jedwabnik�w. Razem zaj�li si� eksperymentaln� hodowl� jednego pokolenia g�sienic nale��cych do pana Encimady. Karmili je li��mi z�dodatkiem wyci�gu z�koszenili, robaczk�w, kt�re �yj� na d�bach i��ywi� si� s�odkim sokiem, znajduj�cym si� tu� pod kor�. Tata kaza� nam, Dolores i�mnie, zbiera� te robaczki; zobowi�za� si� zap�aci� po jednym maravedi za ka�de dziesi��, kt�re uda nam si� schwyta�. Musia�y�my te� odrywa� im skrzyde�ka, nie bacz�c na to, �e rozpaczliwie przebieraj� n�kami, a�potem wrzuca� ich wierzchnie ubranka do octu. Zdarza�o si�, �e korzystaj�c z�nieuwagi Dolores, wrzuci�a