11564
Szczegóły |
Tytuł |
11564 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
11564 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 11564 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
11564 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
MAX HEINDEL - �WIATOPOGL�D RӯOKRZY�OWC�W
S�OWO WST�PNE
Za�o�yciel religii chrze�cija�skiej zawar� ezoteryczn� prawd� w s�owach:
"Kto nie przyjmie Kr�lestwa Bo�ego jak dziecko, ten nie wejdzie do niego"
(Mar.10,15). Ezoterycy uznaj� donios�e znaczenie tej maksymy Chrystusa i
staraj� si� dzie� po dniu �y� wed�ug niej.
Gdy �wiatu dana jest nowa filozofia, r�ni ludzie przyjmuj� j� w r�ny
spos�b. Jeden pochwyci z zapa�em ka�d� now� my�l filozoficzn� aby
stwierdzi�, jak dalece wspiera ona jego w�asne pogl�dy. Sama filozofia
jest dla niego mniej wa�na, jej g��wne znaczenie polega na potwierdzeniu
jego w�asnych przekona�. Je�eli odpowiada ona jego oczekiwaniom, w�wczas
przyjmuje j� z zapa�em i bezmy�ln� stronniczo�ci�, a je�eli nie to
prawdopodobnie odsunie j� z rozczarowaniem lub niech�ci�, gdy� wyda si�
jemu, �e autor go zwodzi.
Innego zn�w natychmiast ogarnie zw�tpienie je�eli odkryje, �e zawiera ona
co� o czym nie s�ysza�, nie czyta� lub nad czym si� dot�d nie zastanawia�.
Prawdopodobnie odrzuci on z oburzeniem s�uszny zarzut, �e jego duchowa
postawa wyra�a samozadowolenie oraz nietolerancj� i tym samym nie dopu�ci
do siebie prawdy, kt�ra by� mo�e zawarta by�a w tym co odrzuci�.
Obaj zaciemniaj� sobie �wiat�o. "Idee fixe" czyni� ich niewra�liwymi na
promienie prawdy. Ma�e dziecko jest pod tym wzgl�dem przeciwie�stwem
doros�ego cz�owieka, bowiem nie jest przenikni�te niezachwianym poczuciem
wy�szo�ci swej wiedzy, jest wyj�tkowo podatne i poj�tne oraz przyjmuje
wszystko z zaufaniem zwanym wiar� dzieci�c�, w kt�rej nie ma cienia
w�tpliwo�ci. W dobrej wierze zatrzymuje ono podane nauki tak d�ugo, a�
zostan� mu one udowodnione lub te� obalone.
We wszystkich szko�ach wiedzy ezoterycznej przede wszystkim poucza si�
ucznia, aby przyjmuj�c now� nauk� zapomnia� o swych dawnych pogl�dach,
pozby� si� swych poprzednich upodoba� i uprzedze� a umys� sw�j trzyma� w
spokoju i pe�nym godno�ci oczekiwaniu. Sceptycyzm czyni cz�owieka
wyj�tkowo podatnym na �lepot� wobec prawdy, natomiast spokojna i powa�na
postawa umys�u umo�liwia poznanie prawdy przez intuicj� oraz przez
pouczenie od wewn�trz. Jest to jedyna droga prowadz�ca do zdobycia prawdy.
Nie wymaga si� od ucznia �lepej wiary w to, �e przedmiot uznany przez
niego za bia�y jest w rzeczywisto�ci czarny lecz d��y� on musi do takiej
duchowej postawy, kt�ra przyjmuje "wszystkie rzeczy" za mo�liwe. Pomo�e mu
to odrzuci� w odpowiednim czasie nawet tzw. fakty ustalone, a�eby sam m�g�
zbada� czy istnieje inny punkt widzenia, w my�l kt�rego wspomniany
przedmiot jest rzeczywi�cie czarny. Wtedy nie odwa�y si� przyj�� czego� za
"fakt ustalony", poniewa� zrozumie jak wa�ne jest trzymanie swego umys�u w
ci�g�ym stanie zmiennego przystosowania, tak charakterystycznego dla
ma�ego dziecka. Ka�dym w��knem swego cia�a czu� b�dzie, �e "chwilowo
widzimy m�tnie i jak przez mg��" i podobnie jak Ajaks wo�a� b�dzie:
"�wiat�a, wi�cej �wiat�a!".
Olbrzymia korzy�� wynikaj�ca z podobnego ustosunkowania si� przy badaniu
przedmiotu, rzeczy lub my�li od razu staje si� widoczna. Stwierdzenia,
kt�re przedtem wydawa�y si� sprzeczne lub nie do przyj�cia i kt�re
wymaga�y od przedstawicieli obu stron du�ego nak�adu si� i emocji mog� by�
doprowadzone do ca�kowitej zgodno�ci, jak wskazuje to przyk�ad tego
dzie�a. W�ze� zgodno�ci dostrze�ony mo�e by� jedynie przez otwarty umys�.
Przed�o�ona praca odbiega od innych prac w tym zakresie, jednak autor �ywi
nadziej�, �e zanim si� j� oceni b�dzie ona bezstronnie przestudiowana.
Je�eli po przeczytaniu oka�e si� "zbyt �atw�", autor nie b�dzie si�
uskar�a�, obawia si� jedynie przedwczesnej i zbyt pochopnej oceny
wynikaj�cej z nieznajomo�ci tego czego on dowodzi, poniewa� brak jest
bezstronnej krytyki. Ponadto autor chcia�by podkre�li�, i� pogl�dy
cz�owieka, kt�ry je g�osi powinny opiera� si� na dobrej znajomo�ci danego
zagadnienia.
Nale�y by� ostro�nym przy g�oszeniu swych pogl�d�w, gdy� wielu ludziom
trudno przychodzi odwo�a� opini� wypowiedzian� w porywie i dlatego
czytelnik proszony jest o powstrzymanie si� od wszystkich tak pochlebnych
jak i krytycznych uwag, zanim przestudiowanie tego dzie�a przekona go
ostatecznie o jego prawdzie lub b��dzie.
"�wiatopogl�d R�okrzy�owc�w" nie jest dogmatyczny i nie odwo�uje si� do
innego autorytetu, poza rozs�dkiem studiuj�cego. Nie jest on tak�e
polemiczny lecz napisany z nadziej�, �e wyja�ni pewne niejasno�ci, kt�re
nawarstwi�y si� w umys�ach ludzi studiuj�cych g��bokie filozofie
przesz�o�ci. Aby zapobiec powa�nemu nieporozumieniu zwraca si� uwag� na
to, �e niemo�liwe jest bezb��dne uj�cie zagadnienia obejmuj�cego wszystko
co znajduje si� pod i nad S�o�cem.
Bezb��dne uj�cie tajemnic wszech�wiata oznacza�oby wszechwiedz� autora, a
nawet Starsi Bracia twierdz�, i� myl� si� te� czasem w swych s�dach. Nie
istnieje takie dzie�o, kt�re powie ostatnie s�owo o misterium �wiata a
autor nie podaje nic wi�cej opr�cz elementarnych nauk R�okrzy�owc�w.
Bractwo R�okrzy�owe posiada najszersz� i najlogiczniejsz� koncepcj�
misterium �wiata ze wszystkich nauk jakie autor pozna� w ci�gu d�ugich
lat, kiedy po�wi�ca� si� wy��cznie temu zagadnieniu. Tam gdzie by�o to
mo�liwe bada� sam, stwierdzaj�c zgodno�� g�oszonych nauk ze zbadanymi
przez siebie faktami. Pomimo to jest przekonany, �e tak�e "�wiatopogl�d
R�okrzy�owc�w" daleki jest od tego aby stanowi� ostatnie s�owo na ten
temat. Wraz z post�pem nauki otwieraj� si� coraz szersze horyzonty na
prawd�, kt�re wyja�ni� sprawy widziane dot�d "m�tnie i jak przez szk�o".
Wierzy on jednak mocno, �e wszystkie przysz�e systemy filozoficzne pod��a�
b�d� za tymi samymi zasadniczymi za�o�eniami, poniewa� wydaj� si� one
absolutnie prawdziwe.
Jak wynika z powy�szego, autor nie uwa�a, i� wypowiedzia� w tym dziele
ostatnie s�owo o wiedzy ezoterycznej. Pomimo i� dzie�o to nosi tytu�
"�wiatopogl�d R�okrzy�owc�w", autor chcia�by zaznaczy�, �e nie przekazuje
ono prawd podanych przez Za�o�yciela tego Zakonu lub przez kogokolwiek
innego. Podkre�la si� z ca�ym naciskiem, �e dzie�o to zawiera jedynie to
co autor sam zrozumia� z nauk R�okrzy�owc�w o misterium �wiata i co
wsparte zosta�o przez jego osobiste badania w wewn�trznych �wiatach a
dotycz�ce stanu cz�owieka przed jego narodzinami i po jego biologicznej
�mierci. Autor zdaje sobie doskonale spraw� z tego jak� odpowiedzialno��
bierze na siebie ten, kt�ry �wiadomie lub nie�wiadomie wprowadz� innych w
b��d i dlatego chcia�by, o ile jest to mo�liwe, zabezpieczy� si� przed
podobn� ewentualno�ci�, jak r�wnie� ostrzec innych aby niebacznie nie
szerzyli b��d�w.
Co zatem jest tu powiedziane niech b�dzie przyj�te lub odrzucone, zgodnie
z uznaniem czytelnika. Ca�y wysi�ek po�o�ony zosta� na to aby nauk� t�
poda� jasno i zrozumiale. Zastosowane zosta�y tylko takie wyra�enia, kt�re
s� najbardziej zrozumia�e oraz znane wyrazy i najprostszy j�zyk. Autor
d��y� tak�e do tego aby wykluczy� wszelkie dwuznaczno�ci i da�
czytelnikowi mo�liwie jasny obraz. Jak dalece mu si� to uda�o niech
orzeknie czytelnik. Podobnie jak nie szcz�dzi� wysi�ku przy przekazywaniu
tych nauk, tak samo czuje si� w obowi�zku zastrzec si� przed mo�liwo�ci�
przyj�cia ich jako ostatecznej wyk�adni nauk R�okrzy�owc�w. Nie wzi�cie
tego ostrze�enia pod uwag� mog�oby dzie�u temu nada� niew�a�ciwe znaczenie
w oczach niekt�rych czytelnik�w. By�oby to sprzeczne z intencj� Bractwa
R�okrzy�owego jak i z oczekiwaniami czytelnika, gdy� �wiadczy�oby o
zrzuceniu odpowiedzialno�ci za b��dy tu znalezione - kt�re znale�� mo�na w
ka�dym dziele - na Bractwo R�okrzy�owe.
W czasie czterech lat jakie up�yn�y od napisania tych rozdzia��w autor
kontynuowa� badania w niewidzialnych �wiatach oraz poszerzy� swoj� wiedz�
o nich przez udzia� w naukach Zachodniej Szko�y Misterii. R�wnie� inni,
kt�rzy stosowali metody rozwoju duchowego przeznaczone szczeg�lnie dla
ludzi Zachodu, przekona� si� mogli o prawdziwo�ci podanych tu fakt�w.
Potwierdzenia te wykaza�y, �e nauki podane autorowi przez Starszych Braci
mog� by� zadowalaj�ce. Wspomniane to jest dla dodania odwagi tym, kt�rzy
dot�d sami jeszcze nie widz� i nie s� zdolni dostrzec prawdy.
By�oby lepiej gdyby powiedziano, �e cia�o �yciowe zbudowane jest z
pryzmat�w a nie z punkt�w, poniewa� wskutek za�amania si� promieni
s�onecznych w tych mikroskopijnych pryzmatach, bezbarwny fluid s�oneczny
zamienia si� na odcie� r�owy, co tak�e stwierdzili inni badacze.
Dokonane tak�e zosta�y inne wa�ne odkrycia. Obecnie wiemy, �e srebrna ni�
ro�nie od nowa w ka�dym nast�pnym �yciu. Cz�� jej wywodzi si� z
zarodkowego atomu cia�a fizycznego mieszcz�cego si� w sercu a druga cz��
zaczepiona jest do zarodkowego atomu cia�a odczuciowego umiejscowionego w
centralnym wirze w�troby. Obie cz�ci ��cz� si� w zarodkowym atomie cia�a
�yciowego, kt�ry umieszczony jest w splocie s�onecznym. Po��czenie
wy�szych i ni�szych cia� powoduje o�ywienie ca�ego cia�a. Podczas
pierwszych siedmiu lat �ycia nast�puje wzrost srebrnej nici pomi�dzy
sercem a splotem s�onecznym, co ma du�y wp�yw na �ycie dziecka.
Zako�czenie wzrostu srebrnej nici przypada na okres dzieci�stwa. Od tego
czasu energia s�oneczna wp�ywaj�ca do cia�a przez �ledzion� a za�amana i
zabarwiona przez pryzmatyczne atomy cia�a �yciowego w splocie s�onecznym,
nadaje ca�ej aurze cz�owieka charakterystyczn� indywidualn� barw�
dostrzegan� u doros�ych ludzi.
NOTA BIOGRAFICZNA
Max Heindel (Carl Louis von Grasshoff) przyszed� na �wiat w Danii 23 lipca
1865 r., dok�d w m�odo�ci przyw�drowa� z Niemiec jego ojciec Francois L.
von Grasshoff, �eni�c si� z Dunk�.
Carl Louis von Grasshoff, kt�ry potem przyj�� pseudonim Max Heindel, by� z
zawodu in�ynierem i przez d�ugie lata podr�owa� jako g��wny mechanik na
handlowych i pasa�erskich statkach oceanicznych, zwiedzaj�c w m�odo�ci
wiele kraj�w, m.in. Daleki Wsch�d.
Z racji swego zawodu osiad� p�niej w Kalifornii, gdzie 6 stycznia 1919 r.
odwo�any zosta� na tamten �wiat.
Zaleca si�, aby podczas czytania tego dzie�a towarzyszy�a czytelnikowi
nast�puj�ca my�l wypowiedziana przez Maxa Heindla: "To co sprawia, �e tak
wznios�y wydaje si� nam Idea� lub tak mali czujemy si� wobec niego, jest
zas�ug� �wi�tych. Oni byli kiedy� lud�mi i dlatego CZEGO CZ�OWIEK DOKONA�
MO�E CZ�OWIEK PONOWNIE DOKONA�"
Wstecz / Spis tre�ci / Dalej
MAX HEINDEL - �WIATOPOGL�D RӯOKRZY�OWC�W
WPROWADZENIE
�wiat Zachodni jest bez w�tpienia awangard� rasy ludzkiej. Dla
R�okrzy�owca jest pewnym, �e z powod�w, kt�re om�wione zostan� na
nast�pnych stronicach, nie judaizm, nie popularne chrze�cija�stwo, a
jedynie prawdziwe ezoteryczne chrze�cija�stwo stanie si� religi� ca�ego
�wiata.
Budda, �w wielki o�wiecony i doskona�y Duch, mo�e by� "�wiat�em Azji", ale
to Chrystus uznany zostanie jako "�wiat�o �wiata". Podobnie jak S�o�ce
za�miewa najja�niejsz� gwiazd� na niebie i przenika najg��bszy mrok,
u�yczaj�c wszelkiemu stworzeniu �ycia i �wiat�a, tak w niedalekiej ju�
przysz�o�ci prawdziwa nauka Chrystusa wykluczy dla dobra ludzko�ci
wszystkie inne religie.
W obecnej cywilizacji istnieje g��boka i szeroka przepa�� mi�dzy rozumem a
sercem. Im bardziej rozum si� rozwija, tym przepa�� ta pog��bia si� na
niekorzy�� serca. Rozum domaga si� fakt�w i zadowoli� go mog� jedynie
konkretne wyja�nienia zjawisk tego �wiata, natomiast serce czuje
instynktownie, �e istnieje co� wi�cej i t�skni za tym, co odczuwa jako
wy�sz� prawd�, nierozpoznawaln� przez rozum. Dusza ch�tnie przebywa�aby w
wy�szych sferach intuicji, w �r�dle duchowego �wiat�a i niebia�skiej
mi�o�ci, lecz nowoczesne naukowe pogl�dy podci�y jej skrzyd�a i
pozostawi�y ogo�ocon� i niem�, a niezaspokojone pragnienia niszcz� jej
zap�dy - niczym s�p cia�o Prometeusza.
Czy jest to konieczne? Czy nie istnieje wsp�lna p�aszczyzna dla serca i
rozumu, aby wspieraj�c si� wzajemnie jedno dzi�ki drugiemu bogaci�o si� w
poszukiwaniu odwiecznej prawdy?
Jak prawd� jest, �e istniej�ce poprzednio �wiat�o stworzy�o oko, dzi�ki
kt�remu dostrzega si� to �wiat�o; jak prawd� jest, �e istniej�cy p�d do
wzrostu stworzy� system trawienny i asymilacyjny w celu jego zaspokojenia;
jak prawd� jest, �e my�l istnia�a przed stworzeniem m�zgu i ona go
zbudowa�a i nadal buduje w celu swego samoprzejawienia; jak prawd� jest,
�e rozum dzi�ki swej sile wci�� d��y naprz�d i wydziera naturze jej
tajemnice - tak prawd� te� jest, �e serce znajdzie spos�b aby wyzwoli� si�
z wi�z�w, kt�re je kr�puj�, i zaspokoi sw� t�sknot�. Obecnie skute jest
przez wszechw�adnie panuj�cy rozum, lecz nadejdzie czas kiedy zbierze
wszystkie swe si�y i zniszczy okowy, kt�re je wi�zi�. Wtedy stanie si�
pot�g� wi�ksz� od rozumu.
W naturze nie mog� istnie� sprzeczno�ci, wi�c rozum i serce musz� si�
kiedy� zjednoczy�. Celem tego dzie�a, jest wskazanie p�aszczyzny
porozumienia oraz pouczenie, gdzie i jak rozum wsparty intuicj� serca
g��biej dotrze� mo�e do tajemnic bytu; jak serce wsparte rozumem
uchronione mo�e by� od pomy�ek; jak ka�de z nich mo�e mie� w�asne pole
dzia�ania, aby nie zadawa� sobie wzajemnie gwa�tu lecz osi�gn�� wsp�lne
korzy�ci.
Dopiero wtedy gdy osi�gni�ta i udoskonalona zostanie taka wsp�praca,
cz�owiek uzyska poznanie swej wy�szej, prawdziwej ja�ni i �wiata, kt�rego
jest cz�stk�. Dzi�ki temu zdob�dzie on wspania�y rozum i wielkie serce.
Przy ka�dych narodzinach pojawia si� w�r�d nas nowe �ycie. Widzimy jak
ma�a posta� �yje i ro�nie przez dni, miesi�ce i lata, b�d�c istotn�
warto�ci� w naszym �yciu. W ko�cu jednak nadchodzi dzie�, w kt�rym posta�
ta umiera i rozk�ada si�, a �ycie kt�re przysz�o z nieznanych �wiat�w zn�w
znika, w niewidzialnych �wiatach. Pe�ni smutku pytamy: "Sk�d ono przysz�o?
Dlaczego tu by�o? Dok�d odesz�o?"
Ko�ciotrup �mierci rzuca przez ka�dy pr�g sw�j straszny cie�! Starzy i
m�odzi, zdrowi i chorzy, bogaci i biedni, wszyscy zanurzy� si� musz� w
krainie cienia i przez wieki ca�e rozlega si� pe�ne cierpienia wo�anie o
rozwi�zanie zagadki �ycia i �mierci.
W odniesieniu do ogromnej wi�kszo�ci ludzi, trzy zasadnicze pytania
pozostaj� nadal bez odpowiedzi: Sk�d przychodzimy? Dok�d zd��amy? Kim tu
jeste�my?
Do dnia dzisiejszego utar�o si� powszechne przekonanie, �e o sprawach
naj�ywotniej interesuj�cych wszystkich ludzi nic konkretnego nie wiemy.
Pogl�d taki jest mylny, bowiem ka�dy cz�owiek bez wyj�tku jest w stanie
zdoby� na ten temat wiadomo�ci z pierwszej r�ki i ka�dy mo�e zbada� stan
ducha ludzkiego przed narodzinami i po jego biologicznej �mierci. Tu nie
jest potrzebna �adna protekcja lub specjalne zdolno�ci, gdy� w ka�dym z
nas drzemie w postaci pierwotnej spu�cizny zdolno�� poznania tych spraw.
Ale! Jest ale, kt�re powinno by� napisane du�ymi literami. Z ca��
pewno�ci� wszyscy posiadaj� w sobie takie ukryte zdolno�ci, lecz u
wi�kszo�ci s� one u�pione, a do ich obudzenia potrzebne s� wytrwa�e
wysi�ki. Gdyby zdolno�ci te by�y rozbudzone lub mo�na by�o je kupi� za
wysok� cen�, niejeden by to ch�tnie uczyni�, aby w ten spos�b zdoby�
olbrzymi� przewag� nad innymi lud�mi. Niewielu jest jednak ludzi, kt�rzy
chcieliby �y� w taki spos�b, aby je w sobie rozbudzi�, gdy� osi�ga si� to
przez uci��liwe i wytrwa�e wysi�ki.
Og�lnie wiadomo, �e chc�c si� nauczy� gry na fortepianie nale�y du�o
�wiczy�. Nikt te� nie zostanie zegarmistrzem bez d�ugich lat praktyki
czeladniczej. Gdy jednak chodzi o donios�e sprawy bytu ludzkiego,
zagadnienie duszy, �mierci i stanu po�miertnego, to niekt�rym ludziom
wydaje si�, �e wiedz� o wszystkim tak samo du�o jak inni i uzurpuj� sobie
prawo do wypowiadania si� na ten temat, pomimo i� nawet przez godzin� nie
zastanawiali si� nad podobnymi sprawami.
Nie mo�na oczekiwa� aby czyje� pogl�dy znalaz�y aprobat�, o ile dane
zagadnienie nie zosta�o gruntownie przebadane. W s�downictwie ocenia si�
rzeczoznawc�w wed�ug ich kompetencji. Ich orzeczenia nie b�d� mia�y
znaczenia, o ile nie b�d� bieg�ymi w dziedzinie, w kt�rej maj� orzeka�.
Je�eli jednak dzi�ki studiom oraz d�ugoletniej praktyce uznani zostan� za
dobrych rzeczoznawc�w w danym przedmiocie, w�wczas ich s�d jest
respektowany, a je�li w dodatku zbiegn� si� dwa podobne orzeczenia z danej
dziedziny wiedzy, wtedy s� one wiarygodne i przekonywuj�ce.
Takie niezbite �wiadectwo bez w�tpienia przewa�y opini� setek czy nawet
miliona ludzi niekompetentnych - poniewa� milion razy nic pozostanie
zawsze niczym! Dotyczy to nie tylko matematyki lecz ka�dego innego
przedmiotu.
W pe�ni uznajemy podobny pogl�d gdy dotyczy on spraw materialnych,
natomiast gdy chodzi o sprawy metafizyczne, gdy badany ma by� stosunek
Boga do ludzi lub najg��bsze misterium nie�miertelnej Boskiej Iskry,
potocznie zwanej dusz�, wtedy ka�dy ro�ci sobie pretensje do swych
przekona� w takim samym stopniu jak m�drzec, kt�ry wiedz� o tych sprawach
zdoby� przez d�ugie lata cierpliwego i wyt�onego wysi�ku.
Niekt�rzy ludzie przyjmuj� s�owa m�drc�w z szyderstwem lub drwin�,
uwa�aj�c ich za oszust�w, a maj�c przemo�ne zaufanie do swej niewiedzy
twierdz� wprost, �e o rzeczach ponad zmys�owych nie wiemy nic konkretnego.
Ten kto uzna� sw� niewiedz�, uczyni� pierwszy krok na drodze prowadz�cej
do prawdy.
Droga wiod�ca do zdobycia bezpo�rednich wiadomo�ci na ten temat nie jest
�atwa, bowiem nic co jest cenne nie zdobywa si� bez wysi�ku. W tej
dziedzinie nie istniej� dary lub specjalna predestynacja. To czym
jeste�my, lub co posiadamy, jest wynikiem naszego wytrwa�ego wysi�ku, a to
czego jednemu cz�owiekowi brak w por�wnaniu z drugim cz�owiekiem, mo�e by�
rozwini�te za pomoc� stosowania odpowiednich metod.
Gdyby czytelnik zapyta�, co nale�y uczyni� aby zdoby� wiadomo�ci z
pierwszej r�ki, niech poni�sza historyjka ods�oni mu ide�, kt�ra jest
rdzeniem ezoteryzmu.
Pewnego dnia przyszed� do m�drca m�odzieniec i pyta: "Mistrzu, co mam
uczyni� aby sta� si� m�drym?" M�drzec nic nie odpowiedzia�. M�odzieniec
bezskutecznie powtarza� to pytanie jeszcze kilka razy. W ko�cu odszed�,
lecz nast�pnego dnia ponownie powr�ci�, zadaj�c m�drcowi to samo pytanie,
lecz znowu nie otrzyma� odpowiedzi. Na trzeci dzie�, ponownie zapyta�:
"Mistrzu, co mam uczyni� aby sta� si� m�drym?"
M�drzec skin�� wreszcie na niego aby poszed� z nim do pobliskiej rzeki.
Gdy dbaj zanurzyli si� w wodzie na odpowiedniej g��boko�ci, m�drzec
chwyci� go za ramiona i przytrzyma� do�� d�ugo pod wod�, pomimo i� ten
broni� si� zaciekle. Gdy wreszcie zwolni� go z u�cisku zapyta�: "Synu
czego pragn��e� najbardziej b�d�c pod wod�?"
M�odzieniec odpar� bez wahania: "Powietrza! Powietrza! Najbardziej
pragn��em powietrza!" "Nie wola�e� bardziej od powietrza bogactwa lub
s�awy, w�adzy lub mi�o�ci, m�j synu?" - bada� go dalej m�drzec. "Nie
mistrzu, potrzebowa�em tylko powietrza" - pad�a natychmiastowa odpowied�.
"Ot� - powiedzia� m�drzec - je�li pragniesz zdoby� m�dro��, to musisz
d��y� do niej z tak� sam� �arliwo�ci� z jak� pragn��e� powietrza. Musisz
walczy� o ni� i wykluczyli ka�dy inny cel w twym �yciu, ona bowiem musi
by� we dnie i w nocy twym naczelnym d��eniem. Je�eli tak gorliwie szuka�
b�dziesz m�dro�ci m�j synu, to z ca�� pewno�ci� zostaniesz o�wiecony".
Jest to jedyna i najwa�niejsza postawa dla ka�dego, kto pragnie posi���
ukryt� m�dro�� i kto d��y do jej zdobycia z pal�cym pragnieniem poznania
oraz z niepohamowanym zapa�em. Lecz motywem przewodnim zdobycia wiedzy
ezoterycznej musi by� g��bokie pragnienie dobra wszystkich ludzi,
ca�kowita bezinteresowno��, oraz zapomnienie o sobie w pracy dla dobra
innych ludzi. Bez takiego motywu wiedza ezoteryczna mo�e okaza� si�
niebezpieczn�.
Komu brak takich motyw�w, ten narazi si� na niebezpiecze�stwo z chwil� gdy
b�dzie usi�owa� wst�pi� na t� strom� �cie�k�. Dalsz� mo�liwo�ci� uzyskania
wiadomo�ci z dziedziny ezoterycznej jest studiowanie ezoteryzmu. Wprawdzie
dla bezpo�redniego badania dziedzin zwi�zanych ze stanem cz�owieka przed
jego narodzinami oraz po �mierci potrzebne s� pewne okultystyczne si�y,
niech jednak nikt nie w�tpi, �e nie uzyska o�wiecenia w tej dziedzinie, o
ile jego w�asne si�y nie s� jeszcze dostatecznie rozbudzone. Mo�na du�o
wiedzie� o Afryce, o ile by�o si� tam osobi�cie, lub czyta�o si� opisy
Afryki. Podobnie mo�na samemu odkrywa� obszary pozazmys�owe, o ile posiada
si� ku temu odpowiedni talent lub te� mo�na dowiedzie� si� o nich od tych,
kt�rzy tam ju� dotarli.
Chrystus powiedzia�: "Prawda uczyni was wolnymi" - lecz prawdy nie mo�na
zdoby� raz na zawsze, bowiem prawda jest wieczna i wieczne te� musi by�
jej szukanie. Wiedza duchowa nie zna wiary, kt�ra "sama si� zbawia".
Istniej� podstawowe prawdy, zawsze aktualne, lecz kt�re rozpatrywane mog�
by� pod r�nym k�tem widzenia, poniewa� ka�dy patrzy na nie inaczej i tym
samym je wzbogaca. Mo�na �mia�o powiedzie�, �e na obecnym etapie naszego
rozwoju nie istnieje mo�liwo�� dotarcia do ostatecznych granic prawdy.
Je�eli dzie�o to r�ni si� od innych dzie� filozoficznych, to jedynie z
powodu odmiennego punktu widzenia, co nie umniejsza jednak szacunku dla
wniosk�w i przewodnich idei innych badaczy. Autor ma powa�n� nadziej�, �e
przestudiowanie stronic tego dzie�a pomo�e ludziom szukaj�cym prawdy
ukszta�towa� swe pogl�dy pe�niej i g��biej.
Wstecz / Spis tre�ci / Dalej
ROZDZIA� I
�WIATY WIDZIALNE I NIEWIDZIALNE
Pierwszy krok prowadz�cy do ezoteryzmu polega na studiowaniu
niewidzialnych �wiat�w. Wi�kszo�� ludzi �wiat�w tych nie dostrzega,
poniewa� u�pione s� ich wy�sze zmys�y, dzi�ki kt�rym mog� one by�
dostrze�one - podobnie jak �wiat fizyczny dostrze�ony mo�e by� za pomoc�
fizycznych zmys��w. Wi�kszo�� ludzi dostrzega te niewidzialne �wiaty w
taki sam spos�b, w jaki cz�owiek �lepy od urodzenia odbiera �wiat
fizyczny: pomimo i� otoczony jest barwami i �wiat�em, nie jest w stanie
ich dostrzec, poniewa� nie posiada zmys�u wzroku.
Ogromna wi�kszo�� ludzi czuje i widzi przedmioty �wiata fizycznego,
natomiast inne �wiaty, kt�re jasnowidz nazywa wy�szymi, s� dla nich tak
samo niepoj�te, jak niepoj�te s� dla �lepca barwy i �wiat�o. �lepota nie
jest jednak dowodem zaprzeczaj�cym istnieniu �wiat�a, tak samo fakt, �e
wi�kszo�� ludzi nie dostrzega wy�szych �wiat�w, nie jest dowodem ich
nieistnienia. Je�eli �lepiec przejrzy, w�wczas zobaczy i �wiat�o i barwy.
Podobnie je�eli nasze wy�sze zmys�y niewra�liwe dotychczas na odbi�r
pozazmys�owych �wiat�w, rozbudzone zostan� przez odpowiednie metody,
w�wczas zdolne b�d� widzie� �wiaty, kt�re teraz s� zakryte przed naszym
wzrokiem.
Niekt�rzy ludzie pope�niaj� b��d nie wierz�c w istnienie ponadzmys�owych
�wiat�w, inni natomiast popadaj� w odwrotn� skrajno�� i przy pierwszym
zetkni�ciu si� z nimi uwa�aj�, �e przed jasnowidz�cym ods�ania si� od razu
ka�da prawda i wie on wszystko o tych �wiatach skoro posiada dar
jasnowidzenia.
Jest to b��dne rozumowanie. W sprawach �ycia codziennego nie zgodzimy si�
z tym, aby �lepy od urodzenia po odzyskaniu wzroku natychmiast zrozumia�
ca�y objawiony �wiat. Wiemy przecie� dobrze, �e niekt�rzy ludzie
odbieraj�cy przez ca�e �ycie �wiat swoimi pi�cioma zmys�ami, dalecy s� od
tego aby mie� o nim sprecyzowane poj�cie. Wiemy tak�e doskonale, �e aby
opanowa� cz�stk� tego co ma zwi�zek z naszym codziennym �yciem, potrzebne
s� powa�ne studia i d�ugoletnia praktyka. Je�eli odwr�cimy hermetyczne
zdanie: "Jak w g�rze tak i na dole" wtedy dopiero zrozumiemy, �e podobnie
musi by� w wy�szych �wiatach. Faktem jest, �e �atwiej jest zdoby� prawd� o
wy�szych �wiatach, ani�eli o naszym zag�szczonym �wiecie, lecz nie a� tak
�atwo, aby mo�na by�o wykluczy� konieczno�� d�ugotrwa�ych studi�w, oraz
mo�liwo�� pomy�ek podczas obserwacji.
Dowody zaufanych i wiarygodnych badaczy wskazuj� na to, �e obserwacjom na
innych planetach nale�y po�wi�ci� wi�cej staranno�ci, ani�eli obserwacjom
na planie fizycznym.
Ludzie obdarzeni darem jasnowidzenia musz� by� najpierw starannie
wyszkoleni, zanim uwierzy si� ich �wiadectwu. Im bardziej rozwin� si� w
tym kierunku, tym skromniejsi b�d� w stosunku do pogl�d�w innych badaczy,
gdy� u�wiadomi sobie jak niewiele poj�� mo�e pojedynczy badacz z mnogo�ci
i r�norodno�ci tego, co sam zobaczy� i zbada�. Tym t�umaczy si�
rozbie�no�� opis�w przyjmowanych przez powierzchownie my�l�cych ludzi za
argument przeciw istnieniu takich �wiat�w. Ludzie ci s� zdania, �e skoro
�wiaty te istniej�, opisy ich powinny by� jednobrzmi�ce. Przyk�ad z �ycia
niech wyka�e krucho�� takiego rozumowania.
Przypu��my, �e redakcja pewnej gazety wysy�a swoich reporter�w do du�ego
miasta w celu jego dok�adnego opisania. Reporterzy ci s� wyszkolonymi
obserwatorami i ich zadaniem jest wszystko widzie�. Oczekuje si� wi�c od
nich, i� dostarcz� dok�adnych i wyczerpuj�cych wiadomo�ci. Lecz prawie
pewnym jest, �e z tych kilkunastu opis�w nawet dwa nie b�d� do siebie
podobne. O wiele pewniejszym jest to, �e b�d� ca�kiem odmienne. By� mo�e,
i� posiadaj� pewne wsp�lne w�tki lecz og�lnie r�ni� si� rodzajem i
zasi�giem opis�w.
Czy to jest dowodem, �e takie miasto nie istnieje? Z pewno�ci� nie!
Zamiast zw�tpi� lub da� si� zmyli� przez r�nobrzmi�ce sprawozdania,
lepiej b�dzie gdy przyjmiemy, �e te r�ne opisy dadz� nam pe�niejszy obraz
miasta, ani�eli da�by jednobrzmi�cy opis poniewa� ka�dy z nich uzupe�nia i
wzmacnia ca�o��.
To samo dotyczy badaczy niewidzialnych �wiat�w. Ka�dy z jasnowidz�w
posiada w�asn� metod� badania i opisuje tylko to co sam zobaczy� i poczu�.
Je�eli nawet opisy te r�ni� si� mi�dzy sob�, s� one jednak prawdziwe z
punktu widzenia ka�dego z obserwator�w.
Niekt�rzy ludzie pytaj�: "Dlaczego nale�y bada� te �wiaty? Czy nie
wystarczy zadowoli� si� naukami dotycz�cymi naszego materialnego �wiata
oraz tera�niejszo�ci? Dlaczego nie ograniczy� si� do �wiata, w kt�rym
�yjemy? Je�eli nawet istniej� niewidzialne �wiaty, dlaczego nie czeka� do
chwili gdy nadejdzie ku temu odpowiedni moment, zamiast wkracza� w nie
przedwcze�nie? Wszak ka�dy dzie� przynosi swe brzemi�, po co wi�c naprz�d
martwi� si� dodatkowo tym co nas czeka?"
Je�eli jednak wiemy, �e wcze�niej czy p�niej udamy si� do odleg�ych
krain, w kt�rych przypadnie nam �y� przez bardzo d�ugi czas w ca�kiem
odmiennych warunkach, to czy� nie jest rozs�dne ju� wcze�niej dowiedzie�
si� o nich wszystkiego, aby u�atwi� nam lepsze przystosowanie si� do
okoliczno�ci tam istniej�cych?
Jest tylko jeden pewnik w �yciu - �mier�!
Je�eli wi�c kiedy� przej�� mamy do innych �wiat�w i �y� tam w zupe�nie
odmiennych warunkach, to poprzednie zapoznanie si� z nim b�dzie dla nas
bardzo korzystne.
Ale to jeszcze nie wszystko. Chc�c zrozumie� �wiat materialny b�d�cy
�wiatem skutk�w, trzeba tak�e zrozumie� �wiaty pozazmys�owe, kt�re s�
�wiatami przyczyn. Widzimy p�dz�ce tramwaje, s�yszymy stukot telegraf�w,
lecz nie znana nam jest tajemnicza si�a, kt�ra je porusza.
M�wimy, �e to elektryczno��, lecz sama nazwa nie daje wystarczaj�cego
wyja�nienia, bowiem zbyt ma�o wiemy o tej sile, s�yszymy i widzimy jedynie
jej dzia�anie.
Je�eli wstawimy misk� z zimn� wod� do odpowiednio och�odzonego
pomieszczenia, wtedy na wodzie utworz� si� kryszta�y lodu. Prawo to
istnieje ca�y czas w postaci niewidzialnych linii si� na wodzie. Pi�kne
"lodowe kwiaty" pojawiaj�ce si� w zimie na szybach s� widzialnymi objawami
si� wyp�ywaj�cych z innych �wiat�w, kt�re nieprzerwanie oddzia�ywuj� na
nas. Pomimo i� si�y te nie s� wi�kszo�ci ludzi znane, nie umniejsza to ich
istnienia i dzia�ania.
Wy�sze �wiaty s� �wiatami przyczyn i �wiatami si�, a my nie jeste�my w
stanie zrozumie� naszego �wiata, dop�ki nie poznamy ich i nie u�wiadomimy
sobie mocy, kt�rych skutkiem s� wszystkie materialne rzeczy.
Niekt�rym ludziom �wiaty te wydaj� si� lustrzanymi odbiciami lub
iluzorycznymi zjawiskami, ale w istocie s� one w por�wnaniu ze �wiatem
materialnym bardziej rzeczywiste, trwa�e i niezniszczalne. Niech wyja�ni
to przyk�ad.
Architekt nie przyst�pi do budowy domu bez uprzedniego stworzenia jego
planu. Najpierw musi on go "wymy�le�" w swojej g�owie.
Dotychczas nikt poza nim domu tego nie widzia�. On skre�li� na papierze
plan, wed�ug kt�rego dom ten ma by� zbudowany. W ten spos�b my�l staje si�
rzeczywisto�ci�. Materialista b�dzie z pewno�ci� twierdzi�, �e forma
materialna trwalsza jest od formy my�lowej. Spr�bujmy si� przekona�. Ot�
dom ten nie m�g�by w og�le powsta� bez poprzedniego stworzenia idei
takiego domu. Form� materialn� zniszczy� mo�e dynamit, trz�sienie ziemi,
ogie� itp., natomiast idea pozostanie tak d�ugo, jak d�ugo �y� b�dzie
architekt. Gdy rozpadnie. si� jedna z form materialnych, to na podstawie
formy my�lowej architekta zbudowa� mo�na dowoln� ilo�� takich samych
dom�w. Nawet on sam nie jest w stanie zniszczy� kszta�tu swej my�li, gdy�
po jego �mierci mo�e ona by� odtworzona przez tych, kt�rzy zdolni s�
odczyta� j� w pami�ci natury - lecz o tym wspomniane b�dzie na dalszych
stronicach.
Je�eli wi�c przekonali�my si� o istnieniu �wiat�w wok� nas i ponad nami i
jasno zdajemy sobie spraw� z ich realno�ci, trwa�o�ci i po�yteczno�ci,
przyst�pmy teraz do dok�adnego ich zbadania, poczynaj�c od �wiata
fizycznego.
SFERA CHEMICZNA �WIATA FIZYCZNEGO
Wed�ug nauk R�okrzy�owc�w wszech�wiat dzieli si� na siedem r�nych
�wiat�w lub stan�w materii:
�wiat Boga
�wiat duch�w dziewiczych
�wiat ducha boskiego
�wiat ducha �ycia
�wiat my�li
�wiat odczu�
�wiat fizyczny
Podzia� ten nie jest dowolny lecz konieczny, gdy� podstawowa materia
ka�dego z tych �wiat�w podlega swoistym prawom, kt�re s� nieu�yteczne w
innych �wiatach. W �wiecie fizycznym materia podlega prawu ci��enia,
kurczenia i rozci�gliwo�ci, natomiast w �wiecie odczu� nie istnieje ani
ciep�o, ani zimno i cia�a lekko unosz� si� i opadaj�. Czas i przestrze�,
kt�re istniej� w �wiecie fizycznym, trac� tu tak�e wp�yw, gdy� materia
tego �wiata stale zmienia sw� g�sto��.
�wiat fizyczny sk�ada si� z najg�stszej materii ze wszystkich siedmiu
�wiat�w. Ka�dy z nich dzieli si� na siedem sfer lub poddzia��w materii. W
�wiecie fizycznym cia�a sta�e, ciecze i gazy tworz� trzy ni�sze sfery, a
pozosta�e cztery sfery wype�nia eter o r�nej g�sto�ci. W innych �wiatach
potrzebne s� podobne poddzia�y materii, gdy� i tam nie ma ona jednakowej
g�sto�ci.
Nale�y poda� jeszcze dwie dalsze r�nice. Ot� trzy g�ste poddzia�y
materii �wiata fizycznego, a mianowicie cia�a sta�e, ciecze i gazy tworz�
tzw. sfer� chemiczn�. Substancja tej sfery jest j�drem ka�dej �cis�ej
formy.
Eter jest tak�e fizyczn� materi�, lecz nie wsz�dzie wyst�puje on w
jednakowym stanie skupienia, poniewa� nie jest jednolity, jak b��dnie
przyjmuje nauka wsp�czesna. Eter ten istnieje w czterech stanach
skupienia i za jego przyczyn� duch �ycia udziela swej si�y wszystkim
cia�om znajduj�cym si� w �wiecie fizycznym. Te cztery r�ne stany
skupienia materii eterycznej tworz� sfer� eteryczn�.
W �wiecie my�li trzy wy�sze sfery tworz� p�aszczyzn� dla my�li
abstrakcyjnej i dlatego nosz� nazw� my�li abstrakcyjnej, natomiast cztery
g�stsze sfery dostarczaj� materia�u my�lowego, w kt�ry wcielaj� si� i
konkretyzuj� nasze idee. Sfera ta nosi nazw� sfery my�li konkretnej.
Dok�adna obserwacja zjawisk �wiata fizycznego stosowana przez ezoteryka
by�aby zbyteczna, gdyby jego punkt widzenia nie r�ni� si� od punktu
widzenia materialisty, kt�ry uznaje tylko trzy stany skupienia materii:
cia�a sta�e, ciecze i gazy. Wszystkie cia�a s� chemiczne, gdy� powsta�y z
chemicznych sk�adnik�w ziemi i z tej chemicznej materii zbudowane s�
wszystkie cia�a mineralne, ro�linne i zwierz�ce. Gdy spogl�damy na g�r�
lub na ob�ok otaczaj�cy jej szczyt, na sok ro�linny czy na krew
zwierz�cia, na ni� paj�czyny lub na skrzyd�o motyla, na ko�� s�oniow�, na
powietrze, kt�re wdychamy, lub wod�, kt�r� pijemy, wszystko jest zbudowane
z tej samej podstawowej substancji chemicznej.
Co wi�c jest powodem, �e ta podstawowa substancja kszta�tuje si� w
najr�niejsze formy, kt�re widzimy woko�o? Jest nim jedyny duch
uniwersalny, kt�ry przejawia si� w naszym fizycznym �wiecie w czterech
wielkich strumieniach �ycia, b�d�cych w r�nych stadiach swego rozwoju.
Ten poczw�rny duchowy impuls modeluje chemiczn� substancj� naszej Ziemi w
r�norakie formy, kt�re znajduj� si� w czterech kr�lestwach natury: w
kr�lestwie mineralnym, ro�linnym, zwierz�cym oraz w �wiecie cz�owieka.
Je�eli jedna z form wype�ni�a sw�j cel jako �rodek wyrazu dla trzech
wy�szych strumieni �ycia, wtedy si�y chemiczne rozk�adaj� t� form�, aby
jej materia mog�a powr�ci� do swego stanu pierwotnego i pos�u�y�a do
budowy nowych form. Zatem duch - czyli �ycie - kt�re potrzebuje materi� do
wyra�ania si� przez ni�, jest od niej tak samo niezale�na, jak niezale�ny
jest stolarz od domu, kt�ry wybudowa�.
Je�eli wi�c wszystkie cia�a mineralne, ro�linne i zwierz�ce oraz cz�owiek
s� pochodzenia mineralnego, to z logicznego punktu widzenia s� one tak
samo martwe i pozbawione czucia, jak chemiczna materia w swym stanie
pierwotnym. R�okrzy�owiec twierdzi, �e tak jest istotnie.
Niekt�rzy naukowcy s� zdania, �e ka�da tkanka �ywa b�d� martwa posiada
czucie i nawet minera�y zaliczaj� oni do kategorii rzeczy obdarzonych
czuciem. Inna grupa uczonych twierdzi, �e poza m�zgiem, siedliskiem uczu�,
nawet cia�o ludzkie nie posiada czucia, poniewa� to m�zg a nie skaleczony
palec odczuwa b�l. Gmach wiedzy jest podzielony i sam sobie zaprzecza w
tym lub w innym punkcie. Ka�dy z tych uczonych ma jednak cz�ciowo racj�,
gdy� wszystko zale�y od tego co rozumie si� pod poj�ciem "czucie�. Je�eli
tylko reakcj� na zewn�trzne bod�ce - tak jak odbicie pi�ki od pod�ogi �
wtedy jest to prawid�owe rozumowanie. Lecz gdy ma si� na my�li rado�� lub
b�l, mi�o�� lub nienawi��, szcz�cie lub zmartwienie; wtedy by�oby
absurdem obdarza� czuciem ni�sze formy �ycia, jak np. odci�t� tkank�,
minera�y w ich stanie pierwotnym a nawet sam m�zg. Wy�sze uczucia s�
wyrazem �wiadomego, nie�miertelnego ducha, natomiast m�zg jest jedynie
klawiatur� tego wspania�ego instrumentu jakim jest nasze cia�o fizyczne,
na kt�rym duch ludzki wygrywa sw� �yciow� symfoni�.
Niekt�rzy ludzie nie s� w stanie poj��, �e istniej� r�ne �wiaty; inni
natomiast przy najmniejszym kontakcie z nimi przestaj� docenia� �wiat
fizyczny. Obie postawy s� niew�a�ciwe. Wielkie i m�dre Istoty, kt�re
powo�ane zosta�y do wype�niania zamiar�w boskich, umie�ci�y nas w obecnym,
ziemskim otoczeniu, aby�my tu nauczyli si� wielkich i koniecznych lekcji,
kt�rych w innych warunkach nie mogliby�my si� nauczy�. Obowi�zkiem naszym,
jest najlepiej wykorzysta� wiadomo�ci o wy�szych �wiatach, ucz�c si�
r�wnocze�nie lekcji, kt�re ofiarowuje nam �wiat fizyczny.
W pewnym sensie �wiat ten jest rodzajem szko�y lub stacj� do�wiadczaln�,
aby�my w nim nauczyli si� prawid�owej pracy potrzebnej w innych �wiatach.
Nauki te musz� by� przyswojone, (oboj�tne czy wiemy o istnieniu innych
�wiat�w), jako dow�d wielkiej m�dro�ci Stw�rc�w, kt�rzy �wiaty te
zaprojektowali. Gdyby�my posiadali jedynie rozeznanie w wy�szych �wiatach,
pope�nialiby�my wiele b��d�w, kt�re ujawni�yby si� dopiero w ziemskich
warunkach bytu. Wyobra�my sobie wynalazc� pracuj�cego nad konstrukcj�
pewnej maszyny. Najpierw wymy�la on j� w g�owie, a potem kre�li jej plan
na papierze. Lecz ju� wtedy zauwa�a, �e konieczne s� pewne poprawki. W
ko�cu przekonany o doskona�o�ci swego pomys�u przyst�puje do jego
realizacji. Potem jednak okazuje si�, �e o ile maszyna ta ma sprosta�
zadaniu, konieczne s� dalsze poprawki, a by� mo�e trzeba j� b�dzie
ca�kowicie przerobi� lub te� odrzuci� i sporz�dzi� nowy plan. Okazuje si�,
�e gdyby przy jej budowie nie uwidoczni�y si� b��dy, nigdy nie powsta�aby
nowa maszyna, lepsza od pierwszej. Mo�na to tak�e zastosowa� do innych
dziedzin �ycia, jak np. do dziedziny socjalnej, gospodarczej lub
filantropijnej. Du�o plan�w wydaje si� ich tw�rcom doskona�ymi, jednak
zawodz� z chwil� ich urzeczywistnienia. To nie powinno nas jednak
zniech�ca�, gdy� prawd� jest, �e wi�cej uczymy si� z naszych b��d�w, ni� z
naszych osi�gni��. Dobrze jest traktowa� nasz �wiat jako szko�� cennych
do�wiadcze�, w kt�rej mamy si� nauczy� donios�ych nauk.
SFERA ETERYCZNA �WIATA FIZYCZNEGO
Przekraczaj�c pr�g tego kr�lestwa natury, znajdujemy si� w �wiecie
niewidzialnym. Tu zawodz� zmys�y i dlatego ta cz�� �wiata fizycznego nie
jest dost�pna wsp�czesnej nauce.
Powietrze jest tak�e niewidzialne, jednak nauka wie o jego istnieniu,
bowiem ruch powietrza w postaci wiatru mo�e by� zmierzony przy pomocy
instrument�w, a dzi�ki ci�nieniu uwidacznia si� ono w postaci pary wodnej
lub cieczy. Natomiast eter jest nieuchwytny. Nauka opieraj�c si� na nim,
jako na materii delikatniejszej od dotychczas znanych, chce za jego pomoc�
wyt�umaczy� przewodnictwo elektryczno�ci. Z konieczno�ci musi ona przyj��
istnienie materii delikatniejszej od dotychczas znanych i nazwa� j�
"eterem". W istocie nie wie ona, �e taki istnieje, gdy� do tej pory �aden
wynalazca eteru nie zmierzy� i nie zbada� lub w jaki� inny spos�b nie
zanalizowa� go, poniewa� �adne aparaty nie nadaj� si� do tego.
Godne podziwu s� zdobycze nauki. Niezawodnym jednak sposobem wydarcia
naturze jej tajemnic nie s� instrumenty lecz sam cz�owiek, kt�ry posiada w
sobie si�y znosz�ce wszelk� odleg�o�� i dzi�ki temu pozwalaj�c bada� nawet
najmniejsze i najodleglejsze przedmioty. Si�a oka ludzkiego przewy�sza
si�� teleskopu czy mikroskopu. �rodkami badawczymi ezoteryka w
poszukiwaniu prawdy s� jego wy�sze zmys�y i zdolno�ci.
Wyszkolony jasnowidz mo�e tak samo bada� eter, jak og� ludzi bada� mo�e
sta��, p�ynn� i gazow� materi� sfery chemicznej. Widzi on, jak si�y kt�re
daj� �ycie formom mineralnym, ro�linnym, zwierz�cym i ludzkim kr��� w nich
za po�rednictwem czterech rodzaj�w eter�w, kt�rych nazwy i funkcje s�
nast�puj�ce:
Eter chemiczny objawia si� pozytywnie i negatywnie. Dzi�ki niemu
dzia�aj� si�y powoduj�ce przemian� materii. Asymilacja jest procesem
w��czaj�cym do cia� ro�lin, zwierz�t i ludzi od�ywcze pierwiastki z
po�ywienia. Proces ten odbywa si� dzi�ki si�om, z kt�rymi si� p�niej
zapoznamy. Dzia�aj� one wzd�u� bieguna dodatniego eteru chemicznego,
przyci�gaj�c potrzebne pierwiastki z po�ywienia i wbudowuj�c je w
poszczeg�lne formy. Si�y te nie dzia�aj� �lepo lub mechanicznie lecz w
spos�b selektywny. Naukowiec doskonale zna ich dzia�anie i wie, �e
zadanie ich polega na odbudowie i utrzymaniu cia�a przy �yciu.
Wydalanie odbywa si� w podobny spos�b, dzi�ki si�om dzia�aj�cym wzd�u�
negatywnego bieguna eteru chemicznego. Za jego po�rednictwem si�y te
wydalaj� z organizmu to wszystko co nie jest ju� potrzebne, lub co si�
zu�y�o. R�wnie� i ten proces jest doskona�y, poniewa� dzia�a wed�ug
�cis�ej selekcji. Nerki np. gdy s� zdrowe filtruj�c mocz, przes�czaj�
sam� tylko uryn�, natomiast gdy s� chore pozwalaj� na to aby cenne
bia�ko uchodzi�o wraz z moczem.
Eter �yciowy. Podobnie jak eter chemiczny jest tworem, przez kt�ry
dzia�aj� si�y potrzebne do utrzymania przy �yciu indywidualnej formy,
tak eter �yciowy jest torem dla si� rozrodczych.
Eter ten ma tak�e pozytywny i negatywny biegun. Si�y dzia�aj�ce wzd�u�
bieguna dodatniego czynne s� w organizmie kobiecym podczas ci��y,
umo�liwiaj�c prac� przy budowie nowej istoty, natomiast si�y dzia�aj�ce
wzd�u� bieguna ujemnego wytwarzaj� nasienie w organizmie m�skim.
Si�y czynne przez pozytywny biegun w zap�odnionym jaju ludzkim i
zwierz�cym lub w nasieniu ro�liny wytwarzaj� gatunek m�ski, natomiast
si�y dzia�aj�ce przez negatywny biegun wytwarzaj� gatunek �e�ski.
Eter �wietlisty posiada r�wnie� pozytywny i negatywny biegun. Si�y,
kt�re dzia�aj� wzd�u� pozytywnego bieguna wytwarzaj� ciep�� krew u wy�ej
zorganizowanych gatunk�w zwierz�t i u cz�owieka, natomiast si�y
dzia�aj�ce wzd�u� bieguna negatywnego wp�ywaj� na zmys�y zwierz�t i
ludzi, przejawiaj�c si� w biernej funkcji wzroku, s�uchu, dotyku, smaku
i powonienia. One te� buduj� i od�ywiaj� oko.
U zwierz�t zimnokrwistych pozytywny biegun jest tworem dla si�
powoduj�cych obieg krwi, natomiast si�y bieguna negatywnego maj� za
zadanie budowanie oczu. Tam gdzie brak oczu, si�y te buduj� i od�ywiaj�
inne narz�dy zmys�owe i czyni� to u wszystkich stworze� posiadaj�cych
zmys�y. U ro�lin dzia�aj�ce przez pozytywny biegun eteru �wietlistego
powoduj� kr��enie sok�w ro�linnych; dlatego w zimie gdy eter �wietlisty
nie jest dostatecznie na�adowany �wiat�em s�onecznym, soki te przestaj�
kr��y�. Si�y przejawiaj�ce si� przez negatywny biegun wytwarzaj�
chlorofil oraz zabarwiaj� kwiaty. We wszystkich kr�lestwach natury barwy
powstaj� dzi�ki dzia�aniu negatywnego bieguna eteru �wietlistego.
Zwierz�ta posiadaj� ciemniejszy odcie� sier�ci na grzbiecie, a ro�liny
s� bardziej ubarwione od strony zwr�conej ku S�o�cu. W strefie polarnej,
gdzie promienie s�oneczne trac� na sile, kolory s� ja�niejsze, a w
niekt�rych przypadkach s� tak sk�po rozmieszczone, �e w zimie prawie
zanikaj� i zwierz�ta s� bia�e.
Eter odzwierciedlaj�cy. Poprzednio stwierdzili�my, �e wszystko co si�
kiedykolwiek wydarzy�o, pozostawia niezatarte odbicie w pami�ci natury,
czyli w eterze odzwierciedlaj�cym. W zamierzch�ej przesz�o�ci olbrzymie
paprotniki pozostawia�y swe odbicia w pok�adach w�gla kamiennego, a
ruchy lodowc�w z ubieg�ych epok odtworzone mog� by� dzi�ki �ladom, jakie
pozostawi�y wzd�u� swej drogi. �iewymazywalne s� tak�e my�li i czyny
ludzkie utrwalone w tym eterze. Wyszkolony jasnowidz odczyta� je mo�e z
dok�adno�ci� odpowiadaj�c� jego zdolno�ciom.
Nazywanie tego eteru "odzwierciedlaj�cym" jest s�uszne, gdy� zawarte w
tym eterze obrazy s� jedynie wstecznymi odbiciami pami�ci natury. �aden
prawid�owo wyszkolony jasnowidz nie czyta w eterze odzwierciedlaj�cym,
gdy� obrazy te s� zatarte lub niedok�adne w por�wnaniu z tymi, kt�re
znajduj� si� w wy�szych sferach. Osoby, kt�re czytaj� w tym eterze nie
maj� z pewno�ci� innego wyboru i najcz�ciej nie wiedz� gdzie czytaj�. Z
regu�y z eteru tego czerpi� wiadomo�ci pospolici jasnowidzowie oraz
media, a tak�e uczniowie szk� ezoterycznych pierwszego stopnia.
Nauczyciel ostrzega ich jednak, �e eter ten nie daje �cis�ych wiadomo�ci
i �atwo mo�na z niego wyci�ga� fa�szywe wnioski. Eter odzwierciedlaj�cy
sprawia tak�e, �e my�l wywiera wra�enie na m�zg cz�owieka. Jest on
naj�ci�lej zwi�zany z czwart� sfer� �wiata my�li, kt�ra jest najwy�sz�
spo�r�d czterech my�li konkretnej. Sfera ta jest ojczyzn� ludzkiego
intelektu i tam znale�� mo�na dok�adniejsz� pami�� natury, ni� w eterze
odzwierciedlaj�cym.
�WIAT ODCZU�
�wiat odczu� - lub �wiat astralny - podobnie jak �wiat fizyczny i ka�dy
inny �wiat posiada siedem sfer, czyli poddzia��w materii. Nie jest on
jednak podzielony na dwie cz�ci (na sfer� chemiczn� i eteryczn�), jak to
ma miejsce w �wiecie fizycznym. W ka�dej z siedmiu sfer materi� do
wcielania odczu� jest materia odczuciowa. Sfera chemiczna jest kr�lestwem
form, sfera eteryczna jest ojczyzn� si�, kt�re pobudzaj� te formy do �ycia
i rozmna�ania, natomiast si�y �wiata odczu� wp�ywaj� na o�ywienie cia�a
fizycznego, zmuszaj�c je do poruszania si� w r�nych kierunkach.
Gdyby istnia�y jedynie czynno�ci sfery chemicznej i eterycznej �wiata
fizycznego, w�wczas posiadaliby�my cia�o maj�ce �ycie i mog�ce si�
porusza�, lecz kt�remu zabrak�oby bod�c�w do aktywno�ci. Bod�ce te
pochodz� od si� kosmicznych czynnych w �wiecie odczu�, kt�re przenikaj�
ka�de w��kno o�ywionego cia�a, pobudzaj�c je do aktywno�ci. Bez tych si�
nie mogliby�my zbiera� do�wiadcze�, ani te� moralnie si� rozwija�. Z ca��
pewno�ci� wszystkie rodzaje eter�w wp�ywa�yby na wzrost cia�a, zabrak�oby
jednak rozwoju moralnego. Dalszy rozw�j by�by niemo�liwy tak co do formy,
jak i co do �ycia, gdy� rozw�j formy idzie zawsze w parze z rozwojem
�ycia. Kontynuuj�c powy�sze rozwa�ania zobaczymy dalej, jak istotne jest
to kr�lestwo natury.
Pragnienia, �yczenia, nami�tno�ci i uczucia odbijaj� si� w poszczeg�lnych
sferach �wiata odczu�, podobnie jak formy odbijaj� si� w chemicznej sferze
�wiata fizycznego. Przyjmuj� one kszta�ty trwaj�ce kr�cej lub d�u�ej, w
zale�no�ci od intensywno�ci zawartego w nich odczucia. W �wiecie odczu�
nie istnieje widoczna r�nica pomi�dzy si�� a materi�, jak to ma miejsce w
�wiecie fizycznym. Mo�na wr�cz powiedzie�, �e poj�cie si�y i materii jest
tu prawie identyczne lub zamienne. Jest to pewne uproszczenie, lecz mimo
to mo�na powiedzie�, �e �wiat odczu� sk�ada si� z si�y materii.
M�wi�c o materii �wiata odczu� przyzna� trzeba, �e jest ona mniej �cis�a
od materii �wiata fizycznego. B��dem by�oby jednak s�dzi�, �e materia ta
jest lepsza lub doskonalsza, pomimo i� wielu filozof�w reprezentuje taki
w�a�nie pogl�d. B��d ten pochodzi st�d, i� trudno jest odda� wierny i
pe�ny opis wy�szych �wiat�w, bowiem mowa nasza czerpie wyra�enia ze �wiata
fizycznego i dlatego nie mo�na w pe�ni odda� stan�w dotycz�cych �wiat�w
ponadzmys�owych. Zatem wszystko co jest powiedziane o tych �wiatach musi
by� przyj�te jako por�wnanie lub pr�ba, a nie jako prawdziwy opis.
G�ra, stokrotka, cz�owiek, ko� lub kawa�ek �elaza zbudowane s� z tej samej
podstawowej substancji atomowej, nie mo�na wi�c powiedzie�, �e stokrotka
jest lepsz� form� od �elaza. Niemo�liwe jest te� o