11476

Szczegóły
Tytuł 11476
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

11476 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 11476 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

11476 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Kawabata Yasunari Tysiąc żurawi Śpiące piękności Przełożył Mikołaj Melanowicz Tysiąc żurawi 1 Nawet wtedy, gdy wszedł na teren świątyni Engakuji w Kamakurze, Kikuji nie wiedział, czy weźmie udział w ceremonii herbacianej czy nie. Przyszedł i tak za późno. Zawsze otrzymywał zaproszenie, gdy Kurimoto Chikako podawała herbatę w wewnętrznym pawilonie świątyni Engakuji, ale od śmierci ojca jeszcze tam nie był. W ogóle nie przywiązywał wagi do jej zaproszeń, gdyż sądził, że są one jedynie wyrazem poczucia obowiązku wobec jego nieżyjącego ojca. Tym razem jej zaproszeniu towarzyszył dopisek, że chciałaby mu pokazać jedną ze swych uczennic. Kiedy Kikuji go przeczytał, przypomniał sobie znamię Chikako. Miał wówczas chyba z osiem czy dziewięć lat. Ojciec zaprowadził go do domu Chikako: siedziała w saloniku, w rozchylonym na piersi kimonie i małymi nożyczkami obcinała włosy rosnące na znamieniu. Pokrywało ono lewą pierś od połowy po dołek pod piersiami. Było wielkości dłoni. Na ciemnofioletowym tle rosły włosy, które właśnie obcinała nożyczkami. - Przyprowadziłeś chłopca? Zaskoczona Chikako zaczęła poprawiać kimono, ale w pośpiechu jeszcze bardziej je rozchyliła; obróciła się więc nieco w bok i wepchnęła brzegi kimona pod pas obi. Bardziej zaskoczyła ją obecność Kikujiego niż jego ojca. Musiała jednak wcześniej wiedzieć, kto przyszedł, ponieważ służąca wychodziła do drzwi na spotkanie gości. Ojciec Kikujiego nie wszedł do saloniku. Usiadł w sąsiednim pokoju, w którym Chikako zwykle dawała lekcje. - Czy mógłbym dostać herbaty? - spytał z roztargnieniem, patrząc na wiszący w alkowie obraz. - Tak - odpowiedziała, ale nie ruszyła się z miejsca. Na gazecie leżącej na jej kolanach Kikuji dostrzegł włosy przypominające męski zarost. Chociaż był jasny dzień, na strychu chrobotały myszy. W pobliżu werandy kwitła brzoskwinia. Chikako usiadła wreszcie obok kominka, aby przygotować herbatę, ale pozostała nadal roztargniona i jakby nieobecna. Dziesięć dni później Kikuji słyszał, jak matka mówiła ojcu takim tonem, jakby odkrywała przed nim wielką tajemnicę, że Chikako nie wyszła za mąż z powodu znamienia na piersi. Na pewno myślała, że ojciec nic o tym nie wie. Wyraźnie współczuła Chikako, bo na jej twarzy pojawił się smutek. - Hm, hm - Ojciec przytakiwał w taki sposób, jakby wiadomość ta była dla niego nowiną. - Gdyby miał je oglądać tylko jej mąż, nie byłoby chyba żadnego problemu. Zwłaszcza, gdyby wiedział o tym przed ślubem, prawda? - To właśnie jej powiedziałam. Lecz w końcu kobieta jest kobietą. Ja bym też nie umiała przyznać się mężczyźnie, że mam wielkie znamię na piersi. - Nie jest już młodą dziewczyną. - I teraz niełatwo jej o tym mówić. Gdyby to był mężczyzna, odkrycie znamienia nawet po ślubie skończyłoby się zapewne tylko na śmiechu. - Pokazała ci je? - Coś podobnego! Nie pleć głupstw! - Tylko rozmawiałyście o tym? - Kiedy przyszła dzisiaj na lekcję, zaczęła mówić o różnych rzeczach... W końcu zebrało jej się na zwierzenia. Ojciec milczał. - Przypuśćmy, że wyszłaby za mąż. Co by czuł mężczyzna? Byłoby mu chyba nieprzyjemnie. Z drugiej strony taka tajemnica mogłaby go również bawić i pociągać. Wada miałaby wtedy swoje dobre strony. W końcu to nie tak wielkie nieszczęście. - Pocieszałam ją, mówiłam, że to żadne nieszczęście... Podobno sięga aż do brodawki? - O? - Najbardziej przykra jest chyba myśl, że gdy urodzi się dziecko, trzeba będzie je karmić. Z mężem mogłoby być wszystko w porządku, ale z dzieckiem? - Myślisz, że z tego powodu nie miałaby pokarmu? - Nie o to chodzi. Po prostu nie potrafi pogodzić się z myślą, że dziecko musiałoby patrzeć na znamię w czasie karmienia. Nie pomyślałam o tym, ale jeśli na to spojrzymy z punktu widzenia osoby, która ma znamię, różne myśli przychodzą do głowy. Od dnia narodzin dziecko bowiem nie tylko dostawałoby z tej piersi pokarm, lecz także oglądałoby brzydotę. Pierwsze wrażenie z tego świata, pierwsze wrażenie związane z matką kojarzyłoby się z tym brzydkim znamieniem, a wrażenie to pozostałoby w jego pamięci i przynosiło mu nieszczęście przez całe życie. - Hm, to jest szukanie dziury w całym. - Prawda, dziecko można karmić własną piersią albo wynająć mamkę. - Myślę, że ważne jest tylko to, czy jest pokarm, czy go nie ma, a nie obecność znamienia. - Niestety, chyba nie. Ja naprawdę płakałam, gdy usłyszałam o tym. Rzeczywiście, ona ma chyba rację. Nie chciałabym karmić naszego Kikujiego piersią z takim znamieniem. - Tak? Kikuji był oburzony na ojca udającego niewiniątko. Czuł nienawiść, że tak się go lekceważy, mimo że również widział znamię Chikako. Teraz jednak, blisko dwadzieścia lat później, na twarzy Kikujiego pojawił się grymas uśmiechu na myśl o zakłopotaniu ojca tamtego dnia. A przecież kiedy Kikuji ukończył dziesięć lat, często przypominał sobie słowa matki, z niepokojem myśląc, że mógłby mieć przyrodnią siostrę lub brata, którzy ssali pierś naznaczoną piętnem. Nie był to lęk przed posiadaniem brata czy siostry urodzonej z innego łoża. Po prostu związany ze znamieniem brat czy siostra napawaliby go lękiem. Prześladowała go dręcząca myśl, że dziecko, które wykarmiłaby pierś z wielkim znamieniem porośniętymi włosami, musiałoby być straszne jak sam diabeł. Okazało się, na szczęście, że Chikako nie miała dzieci. Można przypuszczać, że ojciec się na to nie zgodził. Skojarzenie znamienia i dziecka, które tak zasmuciło i przyprawiło o łzy matkę, posłużyło zapewne ojcu jako dobre uzasadnienie, by przekonać Chikako o tym, że ona sama nie chce mieć dziecka: w każdym razie ani za życia ojca, ani po jego śmierci nie wyszło na jaw, żeby miała dziecko. Być może obawiając się, że Kikuji opowie matce o tym, co widział będąc u niej z ojcem, przyszła zaraz do niej i zwierzyła się tylko dlatego, aby Kikujiego uprzedzić. Chikako nie wyszła za mąż. Czyżby znamię zawładnęło całym jej życiem? Kikuji również nie zapomniał wrażenia, jakie wywarło na nim to znamię, a więc nie mógł powiedzieć, że nie miało ono wpływu na jego własny los. Gdy Chikako zawiadomiła go o tym, że pod pretekstem ceremonii herbacianej chce mu pokazać dziewczynę, przed jego oczyma pojawiło się znamię. A ponieważ prezentacji dokonać miała właśnie Chikako, nie mógł się oprzeć wątpliwościom i wciąż się zastanawiał, czy naprawdę będzie to osoba o nieskazitelnej skórze, bez najmniejszej nawet skazy. Kto wie, czy jego ojciec od czasu do czasu nie przyciskał palcami znamienia Chikako? Czy czasem nie wpijał się w nie ustami? Takie były myśli Kikujiego. Nawet teraz, gdy przechodził przez podwórzec świątyni i słuchał świergotu ptaków, nie mógł się oprzeć tym rojeniom naznaczonej piętnem wyobraźni. Kilka lat po tym wydarzeniu Chikako stała się jeszcze mniej kobieca, a teraz jest już zapewne osobą rodzaju nijakiego. Jej piersi chyba już zupełnie zwiotczały. Podczas dzisiejszej ceremonii na pewno będzie się poruszała energicznie, raczej po męsku. Gdy pomyślał o tym, na jego ustach pojawił się uśmiech wyrażający ulgę. W tym samym momencie od tyłu zbliżyły się do niego dwie dziewczyny. Kikuji zatrzymał się i przepuścił je. - Czy panie nie wiedzą, gdzie jest pawilon pani Kurimoto? Dalej w tym kierunku? - zapytał. - Tak - odpowiedziały obie naraz. Bez pytania wiedział, dokąd idą - mówiły mu to ich kimona. Spytał tylko dlatego, aby utwierdzić samego siebie w przekonaniu, że również on idzie na ceremonię herbacianą. Dziewczyna, niosąca chustę furoshiki z białym wzorem tysiąca żurawi na brzoskwiniowym jedwabnym tle, była piękna. 2 Kikuji nadszedł, gdy dwie młode kobiety zmieniały skarpetki tabi przed wejściem do salonu specjalnie przeznaczonego na ceremonię herbacianą. Stanął za nimi i zajrzał do wnętrza - główny salon miał chyba powierzchnię wielkości ośmiu mat. Mimo to goście siedzieli w ciasnych, równych szeregach - dosłownie kolano przy kolanie. Wszyscy ubrani byli w przepiękne barwne kimona. Chikako dostrzegła go natychmiast i wstała z miejsca. - Proszę, proszę bardzo. Co za niespodzianka! Długo oczekiwany gość! Jak to dobrze, że pan przyszedł. Może pan wejść bezpośrednio, tędy. - Wskazała na drzwi shoji obok alkowy. Kikuji się zaczerwienił; wyczuwał, że wzrok wszystkich kobiet spoczął na nim. - Same panie? - Mieliśmy mężczyznę, ale już wyszedł. Pan jest jedyną ozdobą tego towarzystwa! - Jaką tam ozdobą. - Och, z pewnością tak. Ma pan wszelkie dane ku temu, nie ma obawy. Kikuji potrząsnął ręką dając znak, że woli wejście mniej rzucające się w oczy. Młoda kobieta schowała zdjęte przed chwilą ze stóp skarpetki tabi do chusty we wzór tysiąca żurawi i czekała - bo tak nakazywały dobre maniery - aby go przepuścić przodem. Kikuji wszedł do sąsiedniego pokoju. Ujrzał tu bezładnie leżące pudełka ze słodyczami czy przedmiotami używanymi w czasie ceremonii herbacianej oraz pakunki i torby przybyłych gości. W głębi służąca zajęta była zmywaniem. Weszła Chikako i usiadła przed nim na macie. - Co pan myśli o niej? Ładna dziewczyna, prawda? - Mówi pani o tej z chustą we wzór tysiąca żurawi? - Z chustą? Skąd ja mogę wiedzieć, jaką ma chustę? To ta, która tutaj stała. Córka pana Inamury. Kikuji skinął głową. - Chusta? Dziwne rzeczy pan spostrzega, bystry z pana człowiek. Myślałam, że przyszedł pan razem z nią, byłam nawet zadowolona, że tak pięknie się złożyło. - O czym pani mówi? - Spotkał ją pan na drodze. To dobry znak. Pański ojciec znał pana Inamurę. - Tak? - Rodzina jej handlowała jedwabiem w Jokohamie. Ona nic nie wie o dzisiejszym dniu, a więc może pan przyglądać się jej do woli. Chikako mówiła dosyć głośno: Kikuji obawiał się, że usłyszą ją w salonie oddzielonym tylko cienką papierową ścianką. Nagle przybliżyła twarz do niego. - Mam pewien kłopot. - Przyciszyła głos. - Pani Ota też przyszła! Razem z córką. - Śledziła uważnie wyraz twarzy Kikujiego - Wcale jej na dziś nie zaprosiłam... Co prawda z takiej okazji może każdy skorzystać, gdy mu po drodze. Były tu przed chwilą nawet dwie pary Amerykanów. Bardzo przepraszam. Nic nie mogłam poradzić na to, po prostu pani Ota się dowiedziała i przyszła. - Ja również dzisiaj... Chciał jej powiedzieć, że nie ma zamiaru brać udziału w spotkaniu o charakterze matrymonialnym, lecz nie mógł się zdobyć na te słowa, miał takie uczucie, jakby mu w gardle uwięzły. - Niezręcznie powinna czuć się pani Ota, lecz Kikuji może być tak spokojny, jakby nic się nie stało. Drażnił go sposób mówienia Chikako. Zażyłość Kurimoto Chikako z jego ojcem była chyba niezbyt głęboka i dość krótkotrwała. Do śmierci ojca odwiedzała ich i dała się poznać jako osoba użyteczna. Nie tylko podczas ceremonii herbacianej, lecz również wtedy, gdy przychodzili zwykli goście, zamykała się w kuchni i pracowała. Myśl o tym, że matka mogłaby odczuwać zazdrość o podobną do mężczyzny Chikako, wydawała się wręcz śmieszna. Niewątpliwie, matka musiała podejrzewać, że ojciec widział znamię na jej piersi, ale burza minęła, a Chikako także jakby zapomniała o całej tej sprawie i w końcu stała się przyjaciółką matki. Z biegiem czasu również Kikuji przestał się obawiać Chikako i często płatał jej figle, i w ten sposób stopniała niechęć do tej kobiety, datująca się od dzieciństwa. Możliwe, że zarówno upodobnienie się do mężczyzny, jak i wykonywanie różnych pożytecznych prac w domu Kikujego było najwłaściwszym dla Chikako sposobem życia. Mając oparcie w domu Kikujiego odniosła nawet pewien sukces jako nauczycielka zasad ceremonii herbacianej. Kikuji współczuł jej, gdy po śmierci ojca zrozumiał, że stłumiła w sobie kobiece uczucia po tym jedynym, nietrwałym związku - z jego ojcem. Matka Kikujiego nie żywiła do niej szczególnej wrogości głównie dlatego, że pojawiła się sprawa pani Oty. Po śmierci pana Oty, towarzysza wspólnych zainteresowań ceremonią herbacianą, ojciec Kikujiego zajął się należącymi do zmarłego utensyliami do herbaty i wtedy poznał bliżej wdowę po nim. Chikako pośpieszyła, by poinformować o tym jego matkę. Oczywiście, Chikako stanęła po stronie matki. Stała się bardzo gorliwą jej sojuszniczką. Śledziła ojca, groziła wdowie - wydawało się, że jej zazdrość, skrywana dotąd na dnie serca, wybuchła teraz jak wulkan. Matka, spokojna i raczej zamknięta, cofała się przed podsycającym niezgodę, wścibskim zachowaniem Chikako i obawiała się tylko tego, co ludzie sobie pomyślą. Chikako nawet w obecności Kikujiego wykpiwała Otę. Mimo niezadowolenia i sprzeciwu matki, Chikako dodawała jeszcze, że można i należy o wszystkim powiedzieć synowi. - Kiedy odwiedziłam ją ostatnio, jej dziecko słuchało wszystkiego, co mówiłam. Sama przecież słyszałam, jak nagle zaczęło płakać w sąsiednim pokoju. - Dziewczynka? - Tak. Ma prawie dwanaście lat. Coś jest nie w porządku z tą kobietą. Myślałam, że zgani córkę za podsłuchiwanie starszych, a ona wstała, objęła dziewczynkę i usiadła trzymając ją na kolanach. Myślę, że chciała popłakać wraz z dzieckiem w mojej obecności. - Biedne dziecko. - My również powinnyśmy wykorzystać to dziecko przeciwko niej. Dzieci wszystko wiedzą o swoich matkach. Muszę jednak powiedzieć, że jest to ładna i miła dziewczynka. Ma taką okrągłą buzię. - Spojrzawszy na Kikujiego ciągnęła dalej: - Myślę, że również nasz Kikuji mógłby coś ojcu powiedzieć. - Proszę nie sączyć tu trucizny, bardzo proszę. - Matka Kikujiego musiała zaprotestować. - To w pani jest trucizna, w tym całe zło. Raz należy zdobyć się na wysiłek i wyrzucić ją z siebie. Proszę się przyjrzeć sobie, jak pani zeszczuplała, a ona pulchna i kwitnąca. To nie w porządku, gdy ona sobie myśli, że kogoś wzruszy łzami... A przede wszystkim, w tym pokoju, w którym spotyka się z pani mężem, stoi ostentacyjnie zdjęcie jej zmarłego męża. Dziwię się, że pani tak długo milczy. Po śmierci ojca Kikujiego tak obmawiana kobieta przyszła na ceremonię herbacianą do Chikako, i to nawet z córką. Kikuji poczuł przejmujący chłód. Co prawda Chikako powiedziała, że nie zapraszała Oty na dzisiejsze spotkanie, ale i tak było dość zaskakujące, że obie kobiety utrzymywały ze sobą kontakt po śmierci ojca. Ponadto jej córka brała chyba u Chikako lekcje ceremonii herbacianej. - Jeśli pan chce, mogę poprosić, aby pani Ota opuściła ten salon - Chikako spojrzała w oczy Kikujiemu. - Nie, nie przeszkadza mi. Jeśli sama ma ochotę pójść, proszę... - Gdyby ta osoba miała sumienie, ani pana ojciec, ani matka nie byliby tacy nieszczęśliwi. - Córka też przyszła? Kikuji jeszcze nie widział córki wdowy. To niedobrze - myślał Kikuji - że jednocześnie w tym samym miejscu spotyka dziewczynę „tysiąca żurawi” i panią Otę. Tym bardziej że po raz pierwszy zobaczył tutaj również jej córkę. Głos Chikako wwiercał mu się w uszy i drażnił go. - W każdym razie ona się dowie, że tu jestem. Nie mogę teraz stąd uciec. - Wstał. Wszedł do salonu przez drzwi obok alkowy. Usiadł tuż przy wejściu na lekkim podwyższeniu. Chikako podążała za nim. - To pan Mitani. Syn Mitaniego seniora - przedstawiła go tonem nazbyt oficjalnym. Jeszcze raz się ukłonił, a gdy podniósł wzrok, zobaczył owe młode kobiety. Czuł się lekko podekscytowany. W oczach migały mu wzorzyste kimona; początkowo nie mógł odróżnić jednej od drugiej. Przyjrzał się uważniej i spostrzegł, że siedzi na wprost pani Oty. - Ach. Tylko tyle powiedziała Ota. Zebrani usłyszeli jej szczerze i głęboko wzruszony głos. - Nie odwiedzałam pana ani nie pisałam. Nie widzieliśmy się tak długo! Pociągnęła córkę za rękaw, aby bez ociągania przywitała się z Kikujim. Córka zaczerwieniła się i opuściła głowę, zakłopotana. Zdumiewające! W postawie tej kobiety nie ma odrobiny wrogości ani złości. Jakże jest wzruszona! Nieoczekiwane spotkanie sprawiło jej widocznie dużą przyjemność. Wydawało się, że zapomniała, gdzie się znajduje. Córka siedziała sztywno, ze spuszczoną głową. Matka się zaczerwieniła, gdy spostrzegła, że zachowała się niewłaściwie, a mimo to patrzyła w dalszym ciągu na Kikujiego takim wzrokiem, jakby chciała podbiec do, niego i coś mu powiedzieć. - Pan także interesuje się ceremonią herbacianą? - Nie, zupełnie nie. - Naprawdę? Ale ma pan to we krwi. - Serce jej przepełniało wzruszenie, oczy zwilgotniały. Kikuji nie widział jej od pogrzebu ojca. Nie zmieniła się zupełnie przez te cztery lata. Biała, długa szyja i nie pasujące do niej krągłe ramiona pozostały te same - wyglądała młodo jak na swoje lata. Nos i usta miała chyba za małe w stosunku do oczu. Mały nos, jeśli mu się dobrze przyjrzeć, był zgrabny i ujmujący. Dolna warga w czasie mówienia trochę wystawała i sprawiała wrażenie nadąsanej. Córka odziedziczyła po matce długą szyję i pełne ramiona. Usta zaś miała od niej większe, lecz mocno zaciśnięte. Było coś zabawnego w tym zestawieniu małych ust matki i dużych córki. Ciemniejsze niż u matki oczy wypełniał smutek. Chikako spojrzała na węgle w palenisku i powiedziała: - Inamura-san, może pani zechce zaprezentować swoje umiejętności i przyrządzić herbatę panu Mitaniemu? Teraz chyba pani kolej? - Dobrze. - Dziewczyna „tysiąca żurawi” wstała z miejsca. Kikuji zauważył, że siedziała obok Oty. Unikał jednak spojrzenia w jej stronę, ponieważ znajdowała się tutaj Ota z córką. Oczywiście, w ten sposób Chikako pokazywała mu dziewczynę. Inamura zajęła miejsce obok kominka i zwróciła się do Chikako: - Której czarki mam użyć? - Prawda... ta w stylu oribe powinna być odpowiednia. Należała do ojca pana Mitaniego, który bardzo ją lubił. Otrzymałam ją w prezencie. Kikuji pamiętał czarkę, którą teraz dziewczyna postawiła przed sobą. Niewątpliwie, używał jej ojciec, a otrzymał ją od wdowy Oty. Z jakim uczuciem patrzy na nią teraz pani Ota? Zdumiał go brak taktu Chikako. Nie mógł też nie pomyśleć, że Ota jest delikatniejsza. Na tle starszych kobiet dziewczyna z wdziękiem przygotowująca herbatę wydawała się Kikujiemu piękna. 3 Dziewczyna „tysiąca żurawi” nie wiedziała chyba o tym, że Chikako zamierzała w ten sposób pokazać ją Kikujiemu. Wykonała więc swoje zadanie przyrządzania herbaty w skupieniu i bez wahania, po czym postawiła czarkę przed Kikujim. Kikuji wypił herbatę i przez chwilę oglądał naczynie. Była to czarna oribe, z jednej strony oblana bielą, na której wymalowano pędy górskiej paproci. - Musi pan to naczynie pamiętać - powiedziała Chikako z przeciwnej strony pokoju. Odpowiedział wymijająco i postawił czarkę. - Młoda paproć dobrze oddaje nastrój gór. A tego rodzaju czarki używa się zwykle wczesną wiosną. Posługiwał się nią pański ojciec. Co prawda jest już trochę za późno, ale pomyślałam, że akurat podając herbatę panu Kikujemu… - Jakie to ma znaczenie, że mój ojciec używał tej czarki przez jakiś czas. Liczy ona sobie czterysta lat, pochodzi pewnie z czasów Momoyama i Rikyu. Wielu miłośników i znawców ceremonii herbacianej przez wieki przechowywało ją i przekazywało następnym pokoleniom. Cóż znaczy tu mój ojciec?! - Chciał zapomnieć o tym, co kojarzyło mu się z czarką. Przeszła ona z rąk Oty do wdowy po nim, od wdowy do ojca, a od jego ojca do Chikako. Dwie osoby, Ota i jego ojciec, już nie żyją; pozostały obecne tutaj kobiety. Choćby tylko dlatego czarka przypominała mu o nieubłaganym biegu czasu. Teraz znów wdowa ta i jej córka, i Chikako, i dziewczyna Inamura, jak również inne młode damy podnosiły ją do ust: pieściły i gładziły tę starą ceramikę. - Ja także chciałabym się napić z tej czarki. Poprzednio dostałam w jakiejś innej - powiedziała nagle Ota. Kikuji nie posiadał się ze zdumienia. Głupia czy bezwstydna? Ogarnął go żal i litość dla jej córki, która siedziała ciągle nieruchomo, ze spuszczoną głową. Inamura przygotowała jeszcze raz herbatę - dla Oty. Oczy wszystkich zwróciły się w jej stronę. Nie znała chyba historii tej czarnej oribe. Wszystkie czynności wykonywała według wyuczonego schematu. Był to pokaz bezbłędny i pełen wdzięku. W jej ruchach i postawie - od piersi po kolana - znać było ogładę i elegancję. Cień młodych liści padł na papier w shoji, do której dziewczyna odwrócona była plecami. Mogło się wydawać, iż na jej ramionach i długich rękawach barwnego kimona pozostało jego odbicie. Jej włosy lśniły czystością. Zbyt silne światło jak na pawilon ceremonii herbacianej opromieniło młodość dziewczyny. Mała ściereczka z czerwonej krepy również podkreślała wrażenie młodzieńczej świeżości, a nie tylko łagodnej słodyczy. Zdawało się, że ręka dziewczyny ożywia czerwony kwiat. Wydawało się również, że tysiąc maleńkich i białych żurawi zaczyna tańczyć dokoła niej. Wdowa Ota wzięła do ręki czarkę w stylu oribe i powiedziała: - Zielona herbata na tle czerni przypomina zieleń wiosennych pąków. - Na szczęście nie wspomniała, że czarka należała do jej nieżyjącego męża. Następnie, zgodnie ze zwyczajem, rozpoczęło się oglądanie przedmiotów służących do parzenia i picia herbaty podczas ceremonii. Dziewczęta nie znały się na tym, więc słuchały tylko wyjaśnień Chikako. Zarówno dzbanuszek na wodę, jak i łyżeczka bambusowa do czerpania sproszkowanej herbaty należały dawniej do ojca Kikujiego, lecz Chikako i Kikuji milczeli, nie wspominając o tym słowem. Kiedy Kikuji siedział i patrzył na dziewczęta wstające z miejsc i wychodzące z pawilonu, podeszła do niego pani Ota. - Bardzo pana przepraszam za to wszystko. Na pewno jest pan na mnie zły, lecz kiedy pana widzę, powracają od razu drogie mi wspomnienia... - Tak... - Jak bardzo pan zmężniał. - Zdawało się, że z oczu kobiety popłyną zaraz łzy. - Tak, tak, pana matka... Bardzo chciałam być na pogrzebie, po prostu nie ośmieliłam się. - Kikuji skrzywił się i nic nie powiedział. - Jakie to smutne. Pańska matka również odeszła za ojcem... - Tak... - Jeszcze pan zostaje? - Tak. - Chciałabym kiedyś dłużej porozmawiać z panem o różnych sprawach. - Kikuji-san! - zawołała z sąsiedniego pokoju Chikako. Pani Ota wstała z wyraźnym żalem. Córka czekała na nią w ogrodzie. Ukłoniły się obie Kikujiemu i odeszły. W oczach córki dostrzegł jakby cień wyrzutu. W sąsiednim pokoju Chikako wraz ze swymi stałymi uczennicami i służącą robiły ostatnie porządki. - Co mówiła pani Ota? - Nic, nic specjalnego... - Proszę się jej strzec. Udaje łagodną i dobrą istotę, robi miny, jakby była niewiniątkiem, więc nie wiadomo, co ma naprawdę na myśli. - Często bywa jednak na przyjęciach urządzanych przez panią. Od dawna? - zapytał nie bez złośliwości Kikuji. Wyszedł na dwór, jakby uciekał z zatrutego pomieszczenia. Chikako poszła za nim. - No, jak się podobała? Prawda, że to ładna dziewczyna? - Tak, ładna dziewczyna. Byłaby jeszcze ładniejsza, gdybym ją spotkał tam, gdzie nie straszy duch ojca, z dala od ciebie czy Oty. - Tak się tym przejmujesz? Przecież wdowa Ota nie ma żadnego związku z tą dziewczyną. - Po prostu przykro mi było ze względu na tę dziewczynę. - Dlaczego przykro? Jeśli cię uraziła obecność pani Oty, to bardzo przepraszam. Dzisiaj wcale jej nie zapraszałam. Córka Inamury nie ma z nią nic wspólnego, nie łącz więc tych spraw ze sobą. Mimo że rozmawiał z nią idąc, to jednak nie zamierzała się z nim rozstać. Dlatego zatrzymał się i powiedział: - A teraz żegnam... Kiedy został sam, spostrzegł, że tuż przed nim na rosnących u stóp wzgórza azaliach pojawiły się pąki. Westchnął głęboko. Czuł do siebie niechęć, że uległ listownemu zaproszeniu Chikako i przyszedł tutaj, z drugiej strony nie opuszczało go wspomnienie dziewczyny z chustą we wzór tysiąca żurawi. Możliwe, że to dzięki niej nie pozostał mu dłużej w sercu niemiły osad wywołany spotkaniem w tym samym miejscu dwu kobiet ojca. Lecz kiedy pomyślał, że obie kobiety żyją i rozmawiają o ojcu, natomiast jego matka umarła, z trudem opanował gniew. I znów przed oczami stanęło mu brzydkie znamię na piersi Chikako. Zdjął kapelusz i szedł wolno pod wiatr wieczorny, szeleszczący w młodych liściach. Z daleka ujrzał Otę stojącą w bramie świątyni. Natychmiast się obejrzał chcąc zmienić kierunek. Gdyby wszedł na wzgórze z prawej lub z lewej strony drogi, mógłby chyba ominąć bramę świątyni. Szedł jednak w stronę bramy. Poczuł, jak twarz mu tężeje. Pani Ota ujrzawszy Kikujiego podeszła do niego. Na jej policzkach pojawiły się wypieki. - Czekałam na pana, bo chciałam jeszcze raz się zobaczyć. Na pewno pan myśli, że jestem bezczelna, lecz nie mogłam się tak rozstać. Poza tym nie wiedziałam, czy kiedykolwiek pana jeszcze zobaczę. - A gdzie jest pani córka? - Fumiko poszła naprzód. Była z koleżanką. - A więc wie, że jej matka czeka na mnie? - zapytał Kikuji. - Tak - odpowiedziała i spojrzała mu w twarz. - Na pewno nie jest to dla niej przyjemne, prawda? Było mi jej żal, bo widziałem w pawilonie herbacianym, że nie chciała się ze mną spotkać. Kikuji pragnął, żeby jego słowa, zabrzmiały szczerze, a jednocześnie dyskretnie, lecz Ota odrzekła wprost. - Na pewno ciężko jej było na sercu, gdy pana zobaczyła. - Bo niemało się nacierpiała z powodu mojego ojca. Kikuji zamierzał jeszcze dodać: „Tak jak ja cierpiałem z twego powodu.” - Nic podobnego. Pana ojciec był bardzo dobry dla Fumiko. Chciałabym kiedyś opowiedzieć o tym spokojnie. To prawda, że początkowo córka nie mogła się jakoś przyzwyczaić do pańskiego ojca. Lecz pod koniec wojny, gdy nasiliły się naloty, nastąpiła w niej całkowita zmiana. Gotowa była uczynić dla niego, co tylko mogła. Powiedziałam „uczynić, co tylko mogła”, a przecież była małą dziewczynką. Chcąc na przykład poczęstować ojca kurczakiem czy rybą, jeździła po zakupy narażając się na różne niebezpieczeństwa. W okresie nalotów nosiła ryż z daleka... Pańskiego ojca zaskoczyła ta nagła poprawa stosunku Fumiko do niego. Ja też zwróciłam uwagę na zmianę w jej zachowaniu, jednocześnie zauważyłam w jej oczach tak wielki żal, że zabolało mnie serce. Po prostu czułam się przez nią skarcona. Kikujiemu po raz pierwszy przyszło do głowy, że może korzystał kiedyś wraz z matką ze szczególnych względów córki Oty. To prawda, że w owym czasie ojciec czasem przynosił zaskakujące podarki, ale czy naprawdę pochodziły one z jej zakupów? - Nie wiem dokładnie, dlaczego tak nagle się zmieniła, może po prostu dlatego, że zaczęła myśleć o śmierci, pod wpływem wojny. Poza tym na pewno bardzo mi współczuła. I z rozpaczy poświęciła się również pańskiemu ojcu. Pod koniec wojny Fumiko dobrze wiedziała o tym, jak rozpaczliwie jej matka trzyma się miłości do ojca Kikujiego. W strasznych warunkach tamtych dni musiała oderwać się od przeszłości, którą był dla niej nieżyjący ojciec, i widzieć tylko teraźniejszość swojej matki. - Dostrzegł pan pierścionek na palcu Fumiko? - Nie. - Otrzymała go od pańskiego ojca. Zwykle wracał natychmiast do domu, gdy ogłaszano alarm. Fumiko odprowadzała go. Mówiła, że jeśli pójdzie sam, to może mu się coś przydarzyć po drodze, i nikt jej nie mógł powstrzymać. Kiedyś nie wróciła na noc, więc się zaniepokoiłam, bo nie wiedziałam, czy zatrzymała się u was w domu, czy też gdzieś oboje leżą nieżywi. Kiedy następnego dnia ją zapytałam, okazało się, że odprowadziła ojca do waszej bramy, a resztę nocy spędziła w schronie. Później przyszedł do nas i powiedział: „Fumi-san, bardzo ci dziękuję za odprowadzenie” i dał jej pierścionek. Na pewno Fumiko czułaby się zawstydzona, gdyby pan zobaczył go u niej. Słuchając jej Kikuji czuł, jak narasta w nim gniew. Najdziwniejsze, że ona spodziewa się jego współczucia. Mimo to nie czuł zdecydowanej nienawiści do niej ani potrzeby zachowania szczególnej ostrożności - było bowiem w tej kobiecie coś ciepłego, usypiającego jego czujność. Prawdopodobnie jej córka postępowała niemądrze, ponieważ nie mogła spokojnie patrzeć na zachowanie matki. Opowiadała mu o córce, lecz Kikujiemu się wydawało, że naprawdę mówi o swojej miłości. Widocznie, pragnąc z całego serca wyżalić się przed kimś, zapomniała, że ma przed sobą Kikujiego, a nie jego ojca. Bardzo ją cieszyło to spotkanie, więc rozmawiała z nim tak, jakby rozmawiała z jego ojcem. Wrogość, jaką Kikuji dawniej żywił do Oty, jeszcze co prawda nie zniknęła, straciła jednak na sile. Gdyby Kikuji nie był tak czujny, mógłby ulec urokowi tej kobiety jak jego ojciec. Niewiele brakowało, by poddał się złudzeniu, że łączą go z nią od dawna zażyłe stosunki. Zrozumiał teraz, dlaczego ojciec rozstał się szybko z Chikako, a następnie do śmierci pozostał z Ota. Zrozumiał też, dlaczego Chikako gardzi Ota. Nie mógł jednak się oprzeć odruchowi okrucieństwa, nie potrafił odrzucić pokusy zadania jej bólu, zresztą nie bez pewnej przyjemności. - Czy często chodzi pani na ceremonię herbacianą do Kurimoto? Przecież dawniej miała pani z jej powodu niemałe przykrości? - Tak, to prawda. Po śmierci pańskiego ojca otrzymałam list od tej pani. Tęskniłam za ojcem, było mi bardzo smutno, więc... - Kobieta spuściła głowę. - Córka zawsze pani towarzyszy? - Niechętnie, ale prawie zawsze chodzi ze mną. Przeszli przez tory, minęli dworzec w Północnej Kamakurze i ruszyli w stronę góry znajdującej się naprzeciw Engakuji. 4 Wdowa Ota ma co najmniej czterdzieści pięć lat, jest chyba ponad dwadzieścia lat starsza od Kikujiego, lecz mimo to nie sprawia na nim wrażenia o tyle starszej. Wydawało mu się, że obejmuje kobietę młodszą od siebie. Niewątpliwie Kikujiemu sprawiało przyjemność jej doświadczenie, bo nie czuł przy niej, że jest nieśmiałym i niedoświadczonym młodzieńcem.. Wydawało mu się, że teraz naprawdę rozumie, czym jest kobieta, a czym mężczyzna. Zdumiało go tak nagłe przebudzenie się w nim męskości. Dotąd nie wiedział, że kobieta może być tak delikatna i bezbronna, uległa i kusząca, odurzająca ciepłem i zapachem. Będąc kawalerem często czuł potem niepojętą odrazę, ale teraz, kiedy znalazł się w naprawdę odrażającej sytuacji, czuł tylko słodki spokój. W takich chwilach pragnął odejść jak najszybciej, lecz tym razem rozkoszował się ciepłem przytulonej do niego kobiety zapominając o całym świecie. Nie wiedział jeszcze, że fale kobiecej słodyczy mogą wciąż powracać i przynosić ulgę, wypoczynek jego ciału. Przeżywał rozkosz zwycięzcy zasypiającego w chwili, gdy niewolnik myje mu stopy. Odczuł w niej coś macierzyńskiego. Wcisnął głowę w swoje ramiona i zapytał: - Czy wiesz, że Kurimoto ma tutaj wielkie znamię? - Nagle spostrzegł, że przez nieuwagę powiedział coś niestosownego, lecz nie sądził, by w ten sposób wyrządzał krzywdę Chikako. - Dochodzi do piersi, o, dotąd, w ten sposób... - Wyciągnął rękę i pokazał. Coś się budziło w Kikujim i kazało mu mówić takie rzeczy. Było to uczucie łechtania, jakby chęć przeciwstawienia się sobie samemu lub zranienia partnerki. Może po prostu w ten sposób chciał ukryć zawstydzenie wywołane pragnieniem zobaczenia tego miejsca, w którym mogło być takie znamię. - Nie chcę o tym słyszeć, to obrzydliwe. - Kobieta nieznacznie poprawiła kołnierz kimona, lecz przez zaskoczenie widocznie czegoś nie zrozumiała, gdyż zapytała naiwnie: - Pierwszy raz o tym słyszę, ale pod kimonem chyba nie widać. - A jednak widać. - O? - Po prostu, jeśli znajduje się tutaj, to musi być widoczne. - Jak to? Dlaczego? - Przecież można zobaczyć. - O? Jesteś okropny! Masz zamiar sprawdzić, czy nie mam takiego znamienia? - Nie o to chodzi. Lecz gdybyś miała, co byś czuła na przykład teraz? - Tutaj? - - I spojrzała na własne piersi. - Ale dlaczego o tym mówisz? Czy to ma jakieś znaczenie? - spytała bez szczególnego zainteresowania. Trucizna, jaką podawał Kikuji, widocznie na nią nie działała. Działała raczej na niego. - Ma znaczenie. Tylko raz widziałem to znamię, gdy miałem osiem czy dziewięć lat, lecz jeszcze dziś powraca ono w pamięci i stoi mi przed oczyma. - Dlaczego? - Myślę, że również nad tobą zawisło jak przekleństwo. Pamiętam, że Kurimoto Chikako chodziła do ciebie z wymówkami dając do zrozumienia, że czyni to w imieniu mamy i moim. Kiwnęła głową potakująco i lekko się odsunęła. Kikuji przycisnął ją do siebie. - Chyba wciąż martwiła się piętnem i dlatego stała się tak złośliwa. - Straszne rzeczy mówisz! - A przy tym chciała się zemścić na ojcu. - Za co się zemścić? - Miała chyba kompleks niższości, bo jej się wydawało, że to z powodu piętna jej nie docenił, a następnie rzucił. - Nie mów już o tym piętnie, bo niedobrze mi się robi. Wcale chyba jednak nie myślała o znamieniu. - Myślę, że pani Kurimoto żyje sobie teraz spokojnie, nie przejmując się czymś takim jak znamię. Cierpienia z tego powodu już minęły. - Czy cierpienie nie pozostawia po sobie śladu? - Gdy minie, może stać się nawet przyjemnym wspomnieniem - odpowiedziała nieco rozmarzonym tonem. - Obok ciebie w pawilonie herbacianym siedziała dziewczyna... Kikuji powiedział coś, o czym nie chciał mówić. - Tak. Yukiko. Córka Inamury. - Kurimoto zaprosiła mnie, chcąc pokazać mi tę dziewczynę. - Coś podobnego! - Szeroko otworzyła oczy. Patrzyła na niego uważnie, pytająco. - Czy to były wasze „oględziny”, miai? Zupełnie tego nie spostrzegłam. - Żadne „oględziny”. - No tak, a teraz w powrotnej drodze... - Po jej policzku potoczyła się łza i spadła na poduszkę. Ramiona zadrżały. - Niedobry jesteś. Niedobry. Dlaczego wcześniej mi o tym nie powiedziałeś? Zakryła twarz i zaczęła płakać. Takiej reakcji Kikuji się nie spodziewał. - Co złe, to złe, nieważne, czy stało się w drodze powrotnej z „oględzin”, czy nie. Te sprawy nie mają związku - powiedział. I tak naprawdę myślał. Przed jego oczyma ukazał się obraz córki Inamury podającej mu czarkę podczas ceremonii herbacianej. Pojawiła się również brzoskwiniowa chusta z wzorem tysiąca żurawi. I nagle ciało płaczącej kobiety wydało mu się brzydkie. - Ach, to straszne! Grzeszna kobieta, jak mogłam tak postąpić. - Jej krągłe ramiona drżały. Gdyby Kikuji miał wyrzuty sumienia, to na pewno cała ta sytuacja wydałaby mu się wstrętna. Nie z powodu spotkania nieznajomej dziewczyny, lecz byłej kochanki ojca. Do tej chwili jednak ani niczego nie żałował, ani nie czuł w tym niczego złego. Dlaczego doszło do tego między nim a Ota? Nie wiedział. Stało się to tak naturalnie. Teraz jej słowa może wyrażały żal z powodu uwiedzenia go, lecz Ota przypuszczalnie nie miała zamiaru tego robić. Zresztą on nie pamięta, żeby go jakoś specjalnie kusiła. Nie była mu niemiłą, ale także się nie opierała. Można by powiedzieć, że oboje zupełnie zapomnieli o moralności. Ota wciąż opowiadała o ojcu Kikujiego. Weszli więc do hoteliku na wzgórzu położonym po przeciwnej stronie Engakuji, następnie zjedli kolację. Kikuji nie musiał koniecznie jej słuchać, więc powinno ją to zdziwić, że słucha tak spokojnie, lecz nie zwróciła na to uwagi, po prostu z rozczuleniem wspominała i uskarżała się na swój los. Kikuji zaczął myśleć o niej z sympatią, przynoszącą mu ukojenie. Poczuł się jakby otulony czulą miłością. Ojciec musiał być z nią szczęśliwy - pomyślał. To prawda, nie powinien był tak postąpić. Po prostu poddał się słodkiemu upojeniu i przegapił chwilę, w której mógł jeszcze tę kobietę odrzucić. Mimo wszystko w głębi duszy pozostał mroczny cień i być może dlatego Kikuji mówił o Chikako czy też o córce Inamury, jakby wypluwał truciznę. Działanie tej trucizny było jednak zbyt silne. Gdyby pożałował swego czynu, odczułby wtedy całą jego brzydotę, lecz mimo to rosła odraza do samego siebie, toteż skłonny był mówić kobiecie rzeczy okrutne. - Zapomnijmy o tym, dobrze? To nic takiego - powiedziała. - Po prostu nic między nami nie zaszło. - Oczywiście, po prostu wspominałaś mego ojca. - Ach, co ty mówisz? - zdumiona uniosła głowę. Od łez i przyciskania twarzy do poduszki zaczerwieniły jej się powieki. Zaszły mgłą również białka oczu. W szeroko otwartych źrenicach Kikuji dostrzegł jakby zabłąkany cień znużenia. - Nic nie mam na swoją obronę, skoro tak mówisz. Jestem bardzo nieszczęśliwa. - To kłamstwo - rzekł Kikuji i brutalnie odkrył jej piersi. - Nie zapomniałabyś, gdybyś miała piętno, to wywiera wrażenie... - Zdumiały go własne słowa. - Nie można tak. Nie przypatruj mi się, nie jestem już młoda. Kikuji rozchylił wargi i zbliżył się do niej. I znów powróciła fala. Potem spokojnie usnął. We śnie usłyszał szczebiot ptaszków. Wydało mu się, że po raz pierwszy w życiu budzi się od świergotu ptaków. Wydało mu się też, że poranna mgła zmoczyła zielone drzewa i umyła go nawet w środku głowy. Nie pozostała w niej ani jedna myśl. Kobieta spała obrócona tyłem do Kikujiego. Kiedy się od niego odwróciła? Wydało mu się to dziwne, więc podniósł się na łokciu i spojrzał w jej twarz ukrytą jeszcze w półmroku. 5 Mniej więcej dwa tygodnie po ceremonii herbacianej. odwiedziła Kikujiego córka Oty. Wprowadził ją do salonu, a następnie otworzył kredens, nałożył ciasteczka na talerzyki, chcąc podczas tych czynności opanować bicie serca - z zachowania dziewczyny nie mógł wywnioskować, czy przyszła sama, czy też przed domem czeka jej matka, nie mając odwagi wejść. Gdy Kikuji otworzył drzwi salonu, dziewczyna wstała z krzesła. Spostrzegł jej opuszczoną głowę i mocno zaciśnięte wargi. - Przepraszam, że kazałem na siebie czekać. Przeszedł za plecami dziewczyny i otworzył oszklone drzwi do ogrodu. Kiedy przechodził obok niej, poczuł delikatny zapach białej peonii z wazonu. Dziewczyna pochyliła nieco ku przodowi krągłe ramiona. - Proszę... - Kikuji siadając na krześle poczuł się dziwnie spokojny. Ujrzał w córce obraz matki. - Przepraszam za te nagłe odwiedziny - powiedziała nie podnosząc głowy. - Nie ma za co. Dobrze pani trafiła. - Tak. Coś sobie przypomniał. Ta dziewczyna w czasie nalotu odprowadzała ojca do bramy ich domu. Dowiedział się o tym w Engakuji od jej matki. Miał ochotę powiedzieć jej teraz o tym. Ale tylko uważniej na nią popatrzył. Odżyło ciepło, jakby wody w kąpieli, jakie biło wtedy od Oty. Przypomniał sobie chwile, w których poddała mu się ulegle, bez reszty. I spokój, jaki go wtedy ogarnął. Dzięki temu poczuł spokój również w obecności dziewczyny, jej córki, jakby rozluźnił swą czujność. Mimo to nie mógł jej spojrzeć w oczy. - Przyszłam... - zaczęła i zaraz przerwała, a następnie uniosła nieco twarz w górę - przyszłam w sprawie mamy. Kikuji wstrzymał oddech. - Proszę o wybaczenie mojej mamie. - O wybaczenie? - Przeczuwał, że matka zwierzyła się córce. - To raczej ja powinienem prosić o wybaczenie. - Nie, proszę jej wybaczyć również w imieniu pańskiego ojca. - Skoro o tym mówimy, to raczej ojciec winien panią prosić o wybaczenie. Matki teraz nie ma, więc kto ma wybaczać? - Myślę, że to z winy mojej mamy pański ojciec umarł tak wcześnie. Matka również... O tym też powiedziałam mamie. - To przesada. Nie można sprawiać jej takiej przykrości. - Byłoby lepiej, gdyby moja mama umarła wcześniej. Dziewczyna nie wiedziała, co ze sobą zrobić ze wstydu. Kikuji pojął, że mówi o nim. Jak głęboko musiało ją zranić to zdarzenie. - Proszę wybaczyć mamie - błagała ze skargą w głosie. - Tu nie ma nic do wybaczenia. Jestem po prostu wdzięczny - zdecydowanym tonem powiedział Kikuji. - To wina mamy. Ona jest naprawdę niedobra, proszę ją zostawić w spokoju. Proszę się nią nie zajmować - mówiła to szybko, drżącym głosem. - Bardzo proszę. Kikuji zrozumiał, co znaczy w jej ustach słowo „wybaczyć”. Znaczy również „zostawić ją w spokoju”. - Proszę już do niej nie dzwonić. Mówiąc to poczerwieniała na twarzy. I jakby chcąc to zawstydzenie przezwyciężyć, podniosła głowę i spojrzała na Kikujiego. Płakała. W jej szeroko otwartych czarnych oczach nie było w ogóle złości, jedynie błagalna prośba. - Rozumiem. Proszę mi wybaczyć - rzekł Kikuji. - Błagam... Z zażenowania poczerwieniała również jej długa biała szyja. Fumiko miała na sobie europejską suknię i białą broszkę, podkreślającą piękno tej długiej szyi. - Obiecała przez telefon, ale nie przyszła, bo ja jej nie pozwoliłam. Mama chciała koniecznie wyjść, lecz objęłam ją wpół i nie puściłam. - Trochę się uspokoiła i mówiła z mniejszym napięciem. Kikuji zadzwonił do wdowy na trzeci dzień od ich spotkania. Bardzo się ucieszyła, lecz mimo to nie przyszła do kawiarni, w której się umówili. Oprócz tego jednego telefonu Kikuji więcej nie rozmawiał z Ota. - Potem zrobiło mi się bardzo żal mamy, lecz w tamtej chwili trzymałam ją jak szalona, bo mi było wstyd. „Wobec tego zadzwoń i uprzedź, że nie przyjdę” - powiedziała do mnie. Podeszłam nawet do telefonu, lecz nie mogłam wykrztusić słowa. Mama patrzyła na telefon i zalewała się łzami. Myślała, że pan siedzi przy telefonie. Taka już jest. Oboje chwilę milczeli, po czym Kikuji zapytał: - Dlaczego pani poszła wcześniej do domu, kiedy mama na mnie czekała po ceremonii herbacianej? - Bo chciałam, żeby pan się dowiedział, że moja mama nie jest zła. - Jest za dobra. Dziewczyna zamknęła oczy. Trochę zbyt wydatne wargi pod małym kształtnym noskiem i okrągła dobroduszna twarz przypominały mu jej matkę. - Od dawna wiedziałem o pani, nawet marzyłem o tym, żeby z panią porozmawiać o moim ojcu. Dziewczyna kiwnęła głową potakująco. - Ja też o tym kiedyś myślałam. Jak dobrze byłoby rozmawiać z nią bez skrępowania o ojcu, gdyby między nim a jej matką nic nie zaszło - myślał Kikuji. Ale właśnie dlatego, że się stało to, co się stało, mógł wybaczyć wdowie i mógł w końcu zapomnieć o tym, co było między nią a jego ojcem. Czy to wszystko nie jest dziwne? Dziewczyna jakby się spostrzegła, że zrobiło się późno. Wstała i szybko zaczęła się zbierać do wyjścia. - Dobrze by było, gdybyśmy kiedyś mogli spokojnie porozmawiać o dobroci pani matki, a także o moim ojcu - powiedział Kikuji odprowadzając ą do drzwi. Czuł tak naprawdę, choć wiedział, że przemawia przez niego egoizm. - Tak, pan jednak wkrótce się chyba ożeni. - Ja się ożenię? - Tak. Mama mi mówiła. Wspomniała o spotkaniu z Inamurą Yukiko. - To nieprawda. Tuż za bramą droga prowadziła w dół. W połowie zbocza zaczynała się wić, więc z tego miejsca ujrzeć można było jedynie tylko wierzchołki drzew przy domu Kikujiego. Słowa córki Oty przypomniały mu nagle sylwetkę dziewczyny z chustą o wzorze tysiąca żurawi, lecz w tym momencie Fumiko zatrzymała się i pożegnała odprowadzającego. Kikuji ruszył zboczem pod górę w stronę przeciwną niż dziewczyna. Zachód słońca nad lasem Chikako zadzwoniła do biura. - Czy wracasz prosto do domu? Miał wracać, lecz teraz zawahał się z grymasem niezadowolenia na twarzy. - Jeszcze nie wiem. - Dzisiaj koniecznie wróć po pracy do domu ze względu na pamięć ojca. W tym dniu co roku twój ojciec urządzał spotkanie miłośników ceremonii herbacianej. Kiedy o tym sobie przypomniałam, nie mogłam usiedzieć spokojnie na miejscu. Kikuji milczał. - Gdy sprzątałam pawilon herbaciany... halo, halo... zachciało mi się przygotować coś do jedzenia... - A gdzie teraz jesteś? - W twoim domu. Przepraszam, że od razu o tym nie powiedziałam. Kikuji zaniemówił ze zdumienia. - Kiedy o tym sobie przypomniałam, nie mogłam usiedzieć na miejscu. Dlatego pomyślałam, że może uspokoję się, kiedy posprzątam twój pawilon herbaciany. Powinnam była może wcześniej zadzwonić, lecz bałam się, że mi na to nie pozwolisz. Po śmierci ojca pawilon herbaciany stał nie używany. Dopóki żyła matka, to przynajmniej przesiadywała w nim od czasu do czasu. Lecz nigdy nie rozpaliła ognia w piecyku, po prostu zabierała ze sobą czajnik gorącej wody. Kikuji nie lubił, gdy matka wchodziła do pawilonu. Czekając na nią, bardzo się martwił, wyobrażając sobie, o czym matka myśli w samotności. Nieraz pragnął popatrzeć na matkę, kiedy tak siedzi w pawilonie, lecz nigdy tego nie zrobił. Za życia ojca w pawilonie herbacianym rządziła Chikako. Matka prawie tam nie wchodziła. Po śmierci matki pawilon zamknięto na stałe. Przedtem wietrzyła go stara służąca. - Jak długo w nim nie sprzątałeś? Maty wycierałam i wycierałam, lecz na nic się to nie zdało, bo już się pokryły pleśnią. - Ton Chikako stawał się coraz bardziej zuchwały. - Kiedy sprzątałam, zachciało mi się coś ugotować. Przyszło mi to dopiero teraz na myśl, więc nie mam właściwie nic, mimo to postaram się coś przygotować. Dlatego chcę, żebyś wrócił prosto do domu. - Zdumiewasz mnie. - Samemu może ci być smutno, więc przyprowadź kilku kolegów. - Nic z tego. Tu nie ma miłośników ceremonii herbacianej. - Tym lepiej że nie będą to znawcy, bo wszystko będzie bardzo skromne. Mogą przyjść bez skrępowania. - Nie, nic z tego - powtórzył gniewnie. - Naprawdę? Sprawiasz mi zawód. Co ja wobec tego zrobię? Może zaproszę kogoś z przyjaciół, którzy uczestniczyli w spotkaniach urządzanych przez twego ojca... Nie, nikogo z nich zaprosić nie można. Więc może zaprosimy córkę Inamury? - Nie żartuj. Proszę cię nie rób tego. - Dlaczego? Byłoby wspaniale. Jej rodzina zainteresowała się wiadomą sprawą, więc przyjrzałbyś się dobrze dziewczynie i porozmawiał z nią. Zaproś ją dzisiaj. Jeśli przyjdzie, będziemy wiedzieli, że z jej strony nie ma przeszkód. - Nie chcę. - Kikujiemu zrobiło się ciężko na sercu. - Nic dla mnie nie przygotowuj, bo ja nie wrócę. - Co? No nie, o tym nie mogę mówić przez telefon. Porozmawiamy później. Właśnie o to chodzi, tylko szybko wracaj do domu. - A o co chodzi? Nic nie chcę o tym wiedzieć. - No dobrze. Zachowałam się po prostu egoistycznie. - Mimo to dochodził do Kikujiego głos natarczywy, jadowity. Przypomniało mu się znamię sięgające do połowy piersi Chikako. I wydało mu się, że odgłos zamiatania pawilonu dochodzi do jego świadomości z wnętrza jego głowy; miał wrażenie, że ścierka, którą czyściła werandę, dotyka mózgu. I znów odżyło w nim uczucie odrazy do Chikako, więc nie mógł się jakoś pogodzić z myślą o tym, że weszła do domu podczas jego nieobecności i bez pytania coś tam gotuje. Mógłby jeszcze jej wybaczyć, gdyby przez szacunek dla ojca sprzątnęła pawilon herbaciany i na przykład ułożyła bukiet ikebany, i poszła do domu. Lecz w irytującym go uczuciu odrazy zabłysła sylwetka córki Inamury, niby promyk światła. Po śmierci ojca Chikako oddaliła się od Kikujiego w sposób naturalny, ale teraz miał wrażenie, że zamierza znów się do niego zbliżyć wykorzystując córkę Inamury jako przynętę. Dzisiaj słowa Chikako, jak zwykle dość interesujące, a przy tym wywołujące gorzki uśmiech i obezwładniający nastrój beztroski, zabrzmiały bardziej niż kiedykolwiek natarczywie i jednocześnie jakby groźnie. Zabrzmiały jak groźba, ponieważ w nim samym tkwiła słabość - pomyślał Kikuji. Drżał ze słabości i nawet nie potrafił rozłościć się