11397

Szczegóły
Tytuł 11397
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

11397 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 11397 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

11397 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Milena W�jtowicz Statystyka magii Po �(Nie)Szcz�liwym trafie� oraz �Kocha? Lubi? Szanuje???� przyszed� czas na opublikowanie trzeciej cz�ci trylogii fantasy pe�nej ciep�ego humoru... Porz�dny rycerz powinien mie� tak ze dwa metry wzrostu, pot�ne bary, byczy kark, par� kilo musku��w poupychanych w r�nych miejscach i mo�liwie ol�niewaj�c� aparycj�. Takie elementy jak �rednia inteligencja, mierne poczucie humoru, mania prze�ladowcza i romantyczne spojrzenie na �wiat nie zawsze s� uwzgl�dniane w opisach. Ale te cechy dotycz� ka�dego typowego rycerza. Magowie powinni by� egocentryczni, samolubni, natchnieni i ��dni mocy. Powinni dzia�a� z rozmachem. Ma�o kto wspomina o o�lim uporze i umy�le �ci�le �cis�ym. Ale prawie ka�dy mag taki jest. Statystycznie rzecz bior�c statystyczny rycerz ma ze statystycznym magiem tyle wsp�lnego co butelka z kalafiorem. Nie wszyscy wierz� w statystyki. Musia�ek lord W�ogrodu uwa�a� je za ma�o istotny element krajobrazu. Rzecz jasna wiedzia� czym, mniej wi�cej, by�y i do czego, mniej wi�cej, s�u�y�y. Po prostu, gdy obmy�la� fortel maj�cy pom�c mu w dostaniu si� do zamku wroga, wiedza o statystycznym powodzeniu tego typu przedsi�wzi�� niekoniecznie by�a mu niezb�dna. Musia�ek zgadza� si� z twierdzeniem, �e wiedza jest pot�g�. Zw�aszcza, kiedy dotyczy�a ona tajnych przej�� do rzeczonego zamku. Nieco innego zdania by� Skarpeta LeFl�dr. Jego zdaniem wiedza by�a pot�na, je�li wiedzia�o si� jak z niej korzysta�. Jego prywatnym zdaniem, tych, co korzystali z niej bez odpowiednich uprawnie� nale�a�o wiesza� za uszy nad stawem pe�nym piranii. Musia�ek i Skarpeta znali si� od momentu, gdy jeden z nich (do dzi� nie rozstrzygni�to kt�ry) przy�o�y� drugiemu grzechotk�. To by� pocz�tek wspania�ej przyja�ni, kt�ra, wbrew statystykom, przetrwa�a chwil�, kiedy Musia�ek zosta� rycerzem, a Skarpeta magiem i trwa�a nadal. Mo�na nawet powiedzie�, �e kwit�a. Obecnie kwit�a w �rodku �rednio mi�ego lasu, kt�ry by� �rednio ponury i �rednio radosny. Niekt�rzy bali si� tu chodzi�. Oni si� nie bali. Jaki� czas temu postanowili wyruszy� w podr�, razem i w tym samym kierunku, chocia� przy�wieca�y im r�ne cele. Musia�ek szuka� przyg�d, kt�re m�g�by rozwi�za� si�� lub sprytem. Skarpeta szuka� tych, co jego zdaniem nie znali si� na wiedzy, �eby ich przekona� do nie korzystania z niej. Jak dot�d, �aden z nich nie osi�gn�� celu. Ta sytuacja mog�a si� wkr�tce zmieni�. Przede wszystkim dlatego, �e w ci�gu ostatnich trzech godzin pi�� razy przebieg� im drog� smok. Nie w jakich� wrogich zamiarach - zdaje si�, �e nawet ich nie zauwa�y�. By� zbyt zaj�ty gonieniem motylka. - My�lisz, �e to jaki� tutejszy zwyczaj? - spyta� nieufnie Musia�ek, gdy smok przebieg� im drog� sz�sty raz. - Nie - stwierdzi� stanowczo Skarpeta. - My�l�, �e to jest smok goni�cy motylka. - To mo�e by� pu�apka. Wiesz, smok przebiega nam drog� sze�� razy.. - Ju� siedem. ...siedem. A mo�e nawet osiem. A za dziewi�tym, kiedy ju� przestaniemy zwraca� na niego uwag�...- Trudno nie zwraca� na niego uwagi. Raz nas prawie stratowa�. - No to mo�e my�li, �e uznamy go za niegro�nego i wtedy, kiedy za tym dziesi�tym... - Dziewi�tym - poprawi� mag. - Co? - Musia�ka wytr�ci�o z toku my�lenia. - M�wi�e�, ze za dziewi�tym razem. - Mo�e by� i za dziewi�tym - zgodzi� si� rycerz. - No i wtedy wybiegnie, niby za motylkiem, a nagle hop! I rzuci si� na nas. Ale my b�dziemy przygotowani -poklepa� r�koje�� miecza. - Bestia nie wie, na kogo si� porywa. - Na moje oko - powiedzia� z namys�em Skarpeta - to on jest za ma�y, �eby porywa� si� na przyjezdnych. - To mo�e by� fortel. Najpierw jest ma�y smok, a potem nagle hop! I jest du�y smok. - Nie wygl�da na takiego. - Mo�e wsp�pracowa� z du�ym smokiem. Wiesz, smoki to zmy�lne bestie. M�g� um�wi� si� z jakim� du�ym, �e b�dzie nas zwodzi� tak d�ugo, a� wpadniemy w z�by tego du�ego. A ma�y dostanie swoj� cz��. Na przyk�ad moj� nog� i twoj� r�k�. Szczerze m�wi�c, to wygl�da ca�kiem sympatycznie. I niegro�nie. Jak przero�ni�ty kurczak z mord� jaszczurki. Takiej jaszczurki, co ma dzi�b. - Pewnie �eby �atwiej odrywa� od ciebie kawa�ki. - Ja my�l� - powiedzia� Skarpeta - �e to jest po prostu ma�y smok, kt�ry chce si� pobawi� z motylkiem. - By� mo�e - zgodzi� si� niech�tnie Musia�ek. - To by oznacza�o, �e gdzie� tu jest jego mamusia. I uwa�am, �e miecz powinienem trzyma� w pogotowiu. Skarpeta wzruszy� ramionami. Smok nie przebieg� im ju� drogi ani razu. - Pewnie zorientowa� si�, z kim ma do czynienia - stwierdzi� z satysfakcj� Musia�ek. - My�l�, �e po prostu z�apa� motylka - powiedzia� spokojnie mag. Musia�ek nabzdyczy� si� i pr�bowa� wymy�li� jak�� ci�t� ripost�. Nie zd��y�, bo doje�d�ali w�a�nie do rozstaju dr�g, na kt�rym wybuch�o drobne zamieszanie. Drobna anomali� statystyczn� by� fakt, �e brali w nim udzia�: ros�y m�odzian w koronie, czerwona papuga i szary wilko�ak. Papuga tarza�a si� po piasku i dostawa�a spazm�w. Ksi��� siedzia� na koniu z wyrazem cierpienia na twarzy. Wilko�ak przekonywa� go, �e nie wszystkie wilko�aki s� wegetarianami i kt�ry� z jego kuzyn�w na pewno zjad�by ptaszka bez wahania. Musia�ek i Skarpeta zbli�yli si� ostro�nie, zaintrygowani. Tamci nie zwr�cili na nich uwagi. Skarpeta chrz�kn��. Nie by�o �adnej reakcji. - Przepraszam - powiedzia� g�o�no i wyra�nie. - Czy mo�emy w czym� pom�c? M�odzieniec w koronie zwr�ci� na niego melancholijne spojrzenie. - Nie - powiedzia� smutno. - Zgubili�my si�. - Mamy map� - odpar� Skarpeta, nie zwracaj�c uwagi na szepty Musia�ka, dotycz�ce gro�nych wilko�ak�w. - Wcale si� nie zgubili�my - wtr�ci� jednocze�nie zirytowany wilko�ak. - Ja doskonale wiem gdzie jeste�my i gdzie mamy jecha�. Na te s�owa papuga przesta�a si� tarza� i poderwa�a si� na nogi. - Wstr�tny sabota�ysta! - wrzasn�a. - Wcale nie chcesz mi pom�c! Chcesz, �eby mnie kto� zjad�, �ebym ja nigdy nie by�a z powrotem ksi�niczk� i �ebym nigdy nie po�lubi�a ksi�cia, a ty sobie wr�cisz do kucharki i b�dziesz jad� sa�atk� z marchewki! - wybuch�a p�aczem. - A� tak ci nie �ycz� - mrukn�� wilko�ak. - Wystarczy, �eby ci odpad� j�zyk. Wredny i pod�y tyran! Sadysta! Kat nieszcz�snych ksi�niczek rozwrzeszcza�a si� papuga. Musia�ek podj�� decyzj� i si�gn�� po miecz.- Nikt nie b�dzie �adnych ksi�niczek dr�czy� w mojej obecno�ci - krzykn�� i zamierzy� si� na wilko�aka, kt�ry wzdrygn�� si� nerwowo. - Zap�acisz mi za to, pod�a kreaturo! Papuga patrzy�a na niego szeroko otwartymi oczami, m�odzian w koronie si� zdziwi�. Skarpeta pr�bowa� zatrzyma� przyjaciela. Musia�ek uni�s� miecz w g�r�. Spomi�dzy drzew wybieg� smok goni�cy motylka. Na widok grupki na rozstaju wyhamowa� i zamerda� ogonem. Potem zobaczy� miecz w r�ce Musia�ka. Wystrzeli� jak strza�a i znik� za horyzontem, wyrywaj�c po drodze rycerzowi miecz i zabieraj�c bro� ze sob�. Przez chwil� wszyscy patrzyli za nim. Pierwszy otrz�sn�� si� wilko�ak, kt�ry nie patrzy� za smokiem, tylko upewnia� si�, �e Musia�ek nie ma drugiego miecza. Fakt, �e go nie mia�, poprawi� wilko�akowi humor. - M�wi�em, �e jeste�my blisko - stwierdzi�. Papuga otrz�sn�a si� z piasku. - Mo�e i nie jeste� sabota�yst�, ale i tak wiem, �e mi �le �yczysz. - Mam wra�enie - odezwa� si� nagle m�odzieniec patrz�c pot�piaj�co na rycerza - �e to troch� nie�adnie napada� znienacka na przypadkowych przechodni�w. To jest wilko�ak, a nie �aden przypadkowy przechodze� - zaprotestowa� Musia�ek. - Rasista - mrukn�� wilko�ak. - M�j przyjaciel - wyja�ni� Skarpeta - ma bardzo dobre serce i s�ysz�c awantur�, �ale tej... - zaj�kn�� si� - ..i wezwania pomocy, po�pieszy� na ratunek. - Najpierw nale�y my�le�, a dopiero potem, je�li to absolutnie konieczne i nie ma innych opcji, mo�na u�y� argument�w si�owych - odpar� �agodnie ten w koronie. Awantura - prychn�a �miertelnie obra�ona papuga. - Nie by�o �adnej awantury. Najwy�ej drobna sprzeczka. I do tego prywatna. Rodzinna. - Rodzinna? - Skarpeta spojrza� z niedowierzaniem. Papuga rzuci�a mu niech�tne spojrzenie. - W�cibstwo jest nieeleganckie - dumnie przefrun�a na rami� m�odzie�ca. Jed�my - za��da�a. - On pobieg� tam - machn�a skrzyd�em. - Tak si� sk�ada, �e pobieg� w przeciwn� stron� - wtr�ci� s�odkim g�osem wilko�ak. - B�dziecie �ciga� smoka? - zainteresowa� si� Musia�ek, nie zwracaj�c uwagi na szeptan� reprymend� maga. - On ma m�j miecz. Trzeba go z�apa�. - Po co? - zdziwi� si� m�odzieniec. - �eby mu zabra� m�j miecz! - Pewnie ju� go zjad� - ucieszy� si� wilko�ak. - Albo gdzie� zakopa�. Innymi s�owy: miecz przepad�. Musia�ek si� skrzywi�. - Nie mam drugiego. - Tak mi przykro - zapewni� go wilko�ak. - Znacie tego smoka? - zainteresowa� si� Skarpeta. - Po�rednio - zby�a go papuga. - Mo�na tak powiedzie� - odpar� m�odzieniec. - Ca�kiem dobrze - powiedzia� wilko�ak. - Bestia napada na podr�nych, co? - mrugn�� porozumiewawczo Musia�ek. - Nooo... - wilko�ak zawaha� si� chwil�. - Niezupe�nie. - Jak to niezupe�nie? - Nooo.. - wilko�ak brn�� dalej. - On nie ma nic przeciwko podr�nym jako takim. Oczywi�cie niekt�rych aportuje. I lubi aportowa� bro�. Ale og�lnie jest bardzo �yczliwy. M�odzieniec w koronie zerkn�� na papug�. - Chyba powinni�my rusza� - westchn��. Wilko�ak bez s�owa skierowa� swego konia w stron�, w kt�r� pod��y� smok.- Co za zbieg okoliczno�ci - Skarpeta szturchn�� Musia�ka. - My te� jedziemy w tamt� stron�. Wi�c je�li nie macie nic przeciwko... - Mamy - mrukn�a papuga. - ... to przy��czymy si� do was - zako�czy� mag. Ksi��� wzruszy� ramionami. - Je�li wam si� chce. - Pozw�lcie, �e si� przedstawi�. Jestem Skarpeta LeFl�dr, mag, a to m�j dzielny przyjaciel Musia�ek z W�ogrodu. - Mag? - zainteresowa� si� s�abo m�odzieniec. - Je�li jeste� magiem, to... - Nie ma mowy - przerwa�a mu stanowczo papuga. - Nie pozwol�, �eby odczarowa� mnie kto� o imieniu Skarpeta. - Trudno - m�odzieniec nie przej�� si� zbytnio. - Jestem Lanfred, ksi��� Zamku P�nocnego, to - wskaza� papug� - ksi�niczka Lucilla z Zamku Ksi�yca, a to m�j przyjaciel Stokrotka. - Stokrotka? - zdziwi� si� mag. - Skarpeta? - wilko�ak uni�s� brwi. - Ksi�niczka? - dziwi� si� Musia�ek, rozgl�daj�c si� woko�o. Papuga prychn�a. - Za co ja tak cierpi�?!? Zaczarowana, co? - Skarpeta przyjrza� si� jej uwa�nie. - My�l�, �e m�g�bym... - My�l�, �e nie - powiedzia�a zimno Lucilla. - Otrzymam pomoc od kogo� godnego zaufania i o �adniejszym imieniu. - Iskierka m�wi�a, �e to si� niekoniecznie mo�e uda�... - zacz�� Stokrotka. Papuga zgromi�a go wzrokiem. - Je�li mo�na - wtr�ci� Skarpeta - to kim jest Iskierka? - Mamusi� tego smoka - wyja�ni� Lanfred. - Wielka, z�o�liwa smoczyca - powiedzia� Musia�ek otwieraj�c szeroko oczy. - Nooo.. - wilko�ak znowu si� zawaha�. - Tak te� j� mo�na okre�li�. - Jest niebezpieczna - kontynuowa� Musia�ek. Lanfred i Stokrotka pokiwali g�owami. - Wielka, wredna, niebezpieczna smoczyca zmiataj�ca jedn� �ap� ca�e wioski -ci�gn�� Musia�ek. - A ja nie mam miecza! Ten ma�y go zabra�! Na pewno w zmowie ze smoczyc�! - W�tpi�. Ona bardzo nie lubi, jak Amadeusz je �elastwo - westchn�� wilko�ak. - Amadeusz? - Skarpeta lekko uni�s� brwi. - Smok. Tak ma na imi� - wyja�ni� ksi���. - To musi by� oryginalna rodzinka. - O tak - zgodzi� si� Stokrotka. - I bardzo liczna. Na �rodek drogi wyskoczy�o co� �redniego wzrostu, otulone od st�p do czubka g�owy w �elazo i z ognistym mieczem w d�oniach. Trudno by�o nie zauwa�y�, �e ten kto� pod warstw� metalu z trudem utrzymuje r�wnowag�. - Sta�!! - rykn�a posta� strasznym g�osem. - Sta�, g�upcy, kt�rzy o�mielacie si�... - zachwia�a si� i run�a na twarz. - Herbercie - powiedzia� smutno Lanfred - Czy nie uwa�asz, �e taka zbroja to za du�o dla kogo�, kto ma trzyna�cie lat ? - Aha - przytakn�� Stokrotka. - I miecz ci si� pali. Spod zbroi wyczo�ga� si� piegowaty ch�opiec. - To specjalnie. �eby Amadeusz nie zaaportowa�. - Zrozumia�e. A czy kto� ci t�umaczy�, �e ogie� jest niebezpieczny? - zapyta� ze smutkiem wilko�ak. - Mali ch�opcy chc� si� bawi� w bohater�w - wtr�ci� zniecierpliwiony Skarpeta. - To normalne. - Ja nie jestem �adnym zwyczajnym ma�ym ch�opcem, kt�ry bawi si� w wojn�! - zez�o�ci� si� Herbert. - Jestem uczniem samego Tygrysa, staro�ytnego boga wojny! Lepiej z nim nie zadzieraj, bo zobaczysz!!! - Tygrys... - Skarpeta zmarszczy� brwi usi�uj�c sobie co� przypomnie�.- Tatu� Amadeusza - odpar� Stokrotka. - Herbercie, zostaw to �elastwo i wsiadaj na konia. Podwieziemy ci� do domu. Ch�opiec zerkn�� na zbroj�. - Amadeusz... - Tym lepiej - stwierdzi� stanowczo Stokrotka. - M�g�by�, dla odmiany zaj�� si� szachami. Mo�e to by ci� uspokoi�o. W pewnym oddaleniu od podr�nych, na brzegu strumyka, Iskierka robi�a przepierk�. Polega�o to na tym, �e siedzia�a i patrzy�a jak wszystko samo, przy drobnej pomocy czar�w, si� pierze. Obok niej, wpatruj�c si� ponuro w wod�, le�a�a i macha�a nogami jedna z licznych kuzynek Tygrysa. Mia�a na imi� Czajka i by�a staro�ytn� bogini� chaosu. By�a pot�na, roztrzepana, niezorganizowana i, co jest u bog�w raczej nietypowe, strasznie nie�mia�a. Opr�cz tego mia�a ogromny kompleks, wynikaj�cy z w�asnej chaotyczno�ci. Jak wszyscy bogowie, by�a te� szalenie atrakcyjna, ale pomimo tego od paru tysi�cy lat by�a samotna, do czego wydatnie przyczyni� si� fakt, ze na d�u�sz� met� nikt, b�g czy cz�owiek, nie by� w stanie wytrzyma� z huraganem. By�a szczup�a, �redniego wzrostu, mia�a �nie�nobia�� cer�, oczy nieokre�lonego koloru i w�osy w tonacji br�zowo-rudo-zielono-fioletowo-czarnej, kr�cone i wiecznie rozczochrane. Ubrana by�a w br�zow� sukienk� z asymetrycznie oddartym na wysoko�ci kolan do�em i krzywo oddartymi r�kawami. O dziwo, buty nie by�y podarte. - Nie widz� w niczym sensu - poskar�y�a si�. - Jak masz widzie� sens, jak �yjesz w chaosie?! - zdziwi�a si� lekko Iskierka. - W�a�ciwie to nie mam szans - westchn�a ci�ko Czajka. - Nie masz poj�cia jak bycie kim� takim jak ja utrudnia �ycie. - Tobie czy innym? - zainteresowa�a si� wied�ma - Innym niew�tpliwie bardziej - przyzna�a bogini. - Ale m�wimy o mnie. - Fakt - zgodzi�a si� Iskierka. - No i co z tob�? - Odstraszam ludzi - wyzna�a Czajka. Je�li oczekiwa�a jakiejkolwiek reakcji, to zawiod�a si�. Sk�onienie Iskierki do przej�cia si� czym�, co nie dotyczy�o Amadeusza mog�o by� zaliczane do jednej z bezsensownych pokut, wyznaczanych grzesznikom przez bog�w obdarzonych zbyt wielk� wyobra�ni� i zbyt ma�ymi mo�liwo�ciami eksperymentowania z gatunkiem �miertelnych. - Aha - stwierdzi�a Iskierka. - To pewnie przez to roztargnienie - ci�gn�a Czajka. - Nie �ebym si� nimi zupe�nie nie przejmowa�a, tylko czasami kompletnie zapominam o tym, co ja potrafi�. Wiesz, �ycie z tak� moc� to ogromna odpowiedzialno��, a ja jestem nieodpowiedni� osob� do bycia odpowiedzialn�. Nie �ebym by�a nieodpowiedzialna. Po prostu tak jako� nie pasuj� do tej roli. Iskierka zastanowi�a si� przez chwil�, si�gaj�c my�l� do w�asnych do�wiadcze�. - Spr�buj zepchn�� na kogo� odpowiedzialno��. - Mam antytalent do udawania bezradnego kurcz�tka. - To nie jest niezb�dna umiej�tno��. - Mo�na jeszcze wy�o�y� karty na st�. Pr�bowa�am. - I co? - zainteresowa�a si� przelotnie Iskierka. - Czterdziestu trzech uciek�o w ci�gu dwudziestu czterech godzin, trzynastu zemdla�o, jeden chcia� zosta� m�czennikiem i wiedzia� we mnie swoj� szans�, a dw�ch zapyta�o czy ma��e�stwo ze mn� gwarantuje w�adz�, jak nie nad �wiatem, to przynajmniej nad jego kawa�kiem. To rzeczywi�cie zniech�ca - przyzna�a wied�ma. - A pr�bowa�a� zwali� odpowiedzialno�� na rodzin�? - Moj� rodzin�? Przecie� ich widzia�a�. - Mnie si� jako� udaje.- Bo m�j brat za tob� szaleje i b�dzie naprawia� ka�dy idiotyzm. Chyba wiesz, �e uczu� rodzinnych o podobnej temperaturze nikt u nas nie przejawia. - Wr�cz przeciwnie. Wszyscy czujecie do siebie gor�c� niech��... - Nie za ma�a taka jaskinia na smocz� rodzin�? - zatroska� si� Musia�ek ogl�daj�c wej�cie do groty Tygrysa. - Jest o wiele wi�ksza, ni� si� wydaje - poinformowa� Stokrotka przywi�zuj�c konie. - A, kamufla� - pokiwa� g�ow� Musia�ek. - Sprytne smoki. - Jeste�cie pewni, �e mo�emy tam wej�� bez szwanku dla zdrowia? - dopytywa�a si� podejrzliwie papuga. - Ten Syk... - Jaki syk? - Skarpeta nadstawi� uszu. - Nic nie s�ysz�. - To jeszcze nic nie znaczy - powiedzia�a grobowo papuga. - On mo�e si� czai� w ciemno�ciach, a kiedy ju� b�dziemy pewni, �e nic nam nie zagra�a, us�yszymy jego �miech! Stokrotka i Lanfred wzdrygn�li si� nerwowo. Skarpeta nie zareagowa�, bo nie mia� poj�cia o czym ona m�wi. Musia�ek pokiwa� g�ow�. - Jeszcze jeden smok, co? - Nooo, niezupe�nie - powiedzia� Stokrotka. - Jak to �niezupe�nie�? - zdenerwowa� si� rycerz. - Jest tym smokiem, czy nie? - Noo.. Z jaskini rozleg� si� pot�ny ryk. Ziemia zatrz�s�a si�, kilka kamyczk�w spad�o ze ska�y. Z wej�cia do pieczary wyfrun�a chmura py�u wynosz�c ze sob� niewysokiego, poszarpanego stracha, z twarzy przypominaj�cego jaszczurk�. Upi�r podni�s� si�, odkaszln�� par� razy i otrzepa� poszarpany kubrak. Spojrza� na oniemia�ych podr�nych, kt�rzy a� tak bardzo oniemiali nie byli. Musia�ek w braku miecza si�gn�� po dr�g, a Skarpeta odmawia� formu�y ochronne. - Gdzie ta wied�ma? - zapyta� strach, spogl�daj�c z niech�ci� na jaskini�. - Nie wiemy - odpar� zgodnie z prawd� wilko�ak. - Niech to piekielne wymiary... - upi�r uchyli� si� przed wylatuj�cym z jaskini kawa�kiem kolumny, za kt�rym pod��a�a seria przekle�stw w paru �ywych i jednym martwym j�zyku. Stokrotka zerkn�� w g��b. - Jest z�y? Strach u�miechn�� si� z�o�liwie. - Spytaj go - poradzi�, chichocz�c. - Nie ma g�upich - warkn�� Stokrotka. - Twoja strata - upi�r poderwa� si� do lotu. - Jak spotkacie wied�m�, to jej powiedzcie - kiwn�� g�ow� w stron� groty. - Mi�ej zabawy - doda� jeszcze z�o�liwie i odlecia�. - Co to by�o? - zapyta� rycerz. - To by� Syk - poinformowa� Lanfred. - Do �rodka lepiej nie wchodzi� - Stokrotka zacz�� odwi�zywa� konie. - Jak on jest z�y, to lepiej st�d znika�. - O tak - popar�a go Lucilla. - Nie chc� znowu spotyka� si� z tym gburem! Nie chcia� mnie odczarowa� i jeszcze zrani� moje uczucia! Ach, jak�e g��boko mnie zrani�. - Nikt nie b�dzie w mojej obecno�ci rani� ko.. nikogo! - o�wiadczy� Musia�ek, z�apa� dr�g i wbieg� do groty. - St�j!!! - wrzasn�� za nim wilko�ak. - Przepad� - oznajmi�a Lucilla. - Jak to przepad�? - zirytowa� si� Skarpeta. - To jest m�j przyjaciel, nie pozwol� �adnym smokom go po�re� - ruszy� do groty. Stokrotka i Lanfred wymienili spojrzenia. - Honor rycerza nakazuje.. - mrukn�� ksi���. - Nakazuje elementarna przyzwoito�� i humanitaryzm - przerwa� mu wilko�ak. -Hej, ty, Skarpeta, czekaj, idziemy z tob�!- Wy nie m�wicie powa�nie? - papuga wpad�a w histeri�. - Nie mo�ecie tam wej��!! Tam jest ten potw�r! - Mo�esz zaczeka� - zaproponowa� Lanfred. - Ale tu mo�e wr�ci� ten drugi potw�r!!!! - To sied� cicho, bo go rozw�cieczysz jeszcze bardziej... Od kilku godzin Tygrys tkwi� w sali tronowej wpatruj�c si� w sw�j kryszta�. W czasie tych kilku godzin jego nastr�j przechodzi� stopniowo przez stadia niedowierzania, rozbawienia, szoku i straszliwej w�ciek�o�ci. Ka�de z tych stadi�w wywar�o jaki� wp�yw na wygl�d komnaty, kt�ra w chwili obecnej stanowi�a profesjonalnie urz�dzone pobojowisko. Ca�y pozosta� tylko kryszta�, w kt�ry staro�ytny b�g wojny patrzy� z wyrazem obrzydzenia na twarzy. Mniej wi�cej w tym momencie przez rozwalone drzwi wpad� Musia�ek z kijem w r�ku. Rozejrza� si� po komnacie i zada� inteligentne pytanie: - Gdzie smok? - Nie ma - odpowiedzia� zaj�ty swoimi sprawami Tygrys. Po chwili co� do niego dotar�o, podni�s� g�ow� i spojrza� na rycerza. - A po co ci? - B�d� z nim walczy� w obronie niewinnych istot! - Aha - Tygrys pstrykn�� palcami i Musia�ek znik�. Skarpeta stan�� w drzwiach akurat w momencie, gdy jego przyjaciel rozp�ywa� si� w ob�oczku kurzu. - Jak �miesz! - zacz�� wypowiada� zakl�cie, ale nie sko�czy�, bo Tygrys znowu pstrykn�� palcami. - A ona twierdzi, �e nie troszcz� si� o w�asne dziecko - mrukn��. Lanfred, Stokrotka i papuga, kt�rzy w�a�nie stan�li w drzwiach podj�li pr�b� dyskretnego wycofania si�. Tygrys odwr�ci� si� i spojrza� wprost na nich. - A, to wy - stwierdzi� oboj�tnie. - Mi�o was widzie�. Dwie pary oczu spogl�da�y na niego ze zdumieniem. Trzecia, nale��ca do papugi, pozostawa�a szczelnie zamkni�ta. - Napijecie si� czego�? - zaproponowa� wojownik. - Nie-e je-este�-� z�y? - zapyta� ostro�nie wilko�ak. - Na was? - Tygrys opr�ni� puchar wina. - Niby dlaczego? - Noo wiesz, przypadki beznadziejne i takie tam. - I to ma by� pow�d? - skrzywi� si� Tygrys. - Jeste�cie beznadziejni, to fakt, ale nie kryjecie si� z tym i post�pujecie w miar� akceptowalnie. Nie to co inni - zerkn�� z obrzydzeniem w kryszta�. - Mo�e jeste�cie w stanie mi wyja�ni�, co robi pacyfista w armii?!? - M�czy si� - strzeli� Stokrotka. - Z w�asnej woli! - warkn�� Tygrys. - Masochista? - I to na stanowisku genera�a!! Krwawa bitwa w perspektywie, a ten idiota do czwartej pot�gi negocjuje pok�j!! Nie jaki� koszmarny rozejm, zawieszenie broni, �eby przegrupowa� si�y, ale zwyczajny, obrzydliwy pok�j!!! Sam jeden si� stara i doprowadzi do zawarcia pokoju? - zdziwi� si� Stokrotka. - Sam jeden - powt�rzy� Tygrys. - Tylko on - w jego oczach pojawi� si� z�owrogi b�ysk. Wojownik znik�. - Mam wra�enie, �e pokoju nie b�dzie - mrukn�� Lanfred. - Mam nadziej�, �e nie przeze mnie - powiedzia� Stokrotka. - Trzeba tu posprz�ta�. Masz poj�cie, co zrobi Iskierka, jak wr�ci i zobaczy tak� ruin�? Iskierka zasadniczo nie lubi�a ba�aganu, chyba �e zrobi�a go sama. Zasadniczo te� nie lubi�a, jak kto� jej stawa� na drodze. Podobn� awersj� �ywi�a do sytuacji, kiedy kto� jej na drog� spada�. W danej chwili przej�cie blokowa� rycerz w pe�nej zbroi i le��cy obok otumaniony mag. - To niegrzecznie blokowa� przej�cie - powiedzia�a uprzejmie Iskierka. Rycerz i mag podnie�li g�owy. Dwie pi�kne kobiety raczej nie przedstawia�y sob� zagro�enia, nawet je�li by�y niezadowolone. Skarpeta i Musia�ek podnie�li si� powoli. - Byli�my w komnacie - powiedzia� Musia�ek, rozgl�daj�c si� po lesie. - To te smoki! To wszystko sprawka tych smok�w!! Pokonam je wszystkie! Zobacz� z kim zadar�y! - Boj�wkarz - stwierdzi�a zimno Iskierka. - Niestety, ciemnota jest powszechna - wymin�a Musia�ka i pod��y�a dalej. - A pr�bowa�a� �rodk�w na szkodniki? - zainteresowa�a si� Czajka, kt�rej umkn�� temat rozmowy. - Podobno daj� rewelacyjne efekty. Slalomem wymin�a rycerza i maga, a za ni�, r�wnie� slalomem polecia�a balia z praniem, machaj�c krzywymi skrzyde�kami i przy okazji opryskuj�c wszystko i wszystkich wod�.. Kilkana�cie polan dalej Syk w�a�nie opowiada� swojej dziewczynie jak pyskaty krasnoludek wystrychn�� kt�r�� z boginek na dudka. Fio�ka s�ucha�a, wybuchaj�c co chwila �miechem. Ten �miech zwabi� na polan� maga i rycerza. Musia�ek rozpozna� kreatur� spotkan� niedawno przed jaskini�. - Napada� na niewinne sierotki zbieraj�ce kwiatki - sapn�� rycerz. - Pod�y Pstryk! Ju� ja mu poka��! - z�apa� jaki� kij. - Nie wygl�da na to, �e... - zanim Skarpeta zd��y� doko�czy�, Musia�ek ju� wybieg� na polan�, machaj�c pa�k�. Fio�ka pisn�a, przera�ona. Zaskoczony Syk odwr�ci� si�, a Musia�ek potkn�� si� o jego nogi i run�� w krzaki je�yn. Bo�ek poderwa� si�. - No wiecie! ! ! - wrzasn��. - Taki brak manier! ! ! -a� sp�cznia� z w�ciek�o�ci. - Ty potworze z najg��bszych czelu�ci!! - krzykn�� Musia�ek, wypl�tuj�c si� z kolczastych p�d�w. Skarpeta wyszed� na polan�, pr�buj�c za�agodzi� sp�r. Z drugiej strony na polan� wpad� Amadeusz. Co prawda Iskierka i Tygrys wielokrotnie powtarzali, �e bo�k�w si� nie aportuje, ale ludzie sami zacz�li zabaw�. W tej sytuacji smok czu� si� w pe�ni uprawniony do przy��czenia si�. Syk zauwa�y� go, ale nie zd��y� nawet j�kn��, bo natychmiast zosta� zaaportowany. - Potwory same rozstrzygn� swoje wa�nie - skomentowa� rycerz. - Nie musisz si� ju� l�ka�, panienko. Fio�ka spojrza�a na niego, chwyci�a dr�g i z ca�ej si�y r�bn�a rycerza w g�ow�. A potem siad�a na pniu i wybuch�a p�aczem. Musia�ek osun�� si� na muraw�, patrz�c na ni� zamglonym wzrokiem. - Dzi�kowa� te� nie mu.... Stokrotka chrapa�, zwini�ty w k��bek przy piecu. Herbert, zm�czony d�wiganiem zbroi, poszed� w jego �lady. Papuga skuba�a z niesmakiem krakersa, strasznie si� przy tym nudz�c. Lanfred szpera� w zakurzonej bibliotece. Z s�siedniej komnaty dobiega�y prychni�cia i posapywania Amadeusza, kt�ry zosta� stanowczo nak�oniony do za�ycia k�pieli. Iskierka nieust�pliwie szorowa�a jego ub�ocony pysk. Czajka siedzia�a obok i podawa�a jej kolejne kostki myd�a. W najdalszym k�cie zawini�ty w koce Syk robi� przepierk�, zerkaj�c z nienawi�ci� na smoka. - To przez niego. - Nie przez niego, tylko przez tych boj�wkarzy - zaprotestowa�a wied�ma. -Tak� m�odzie� nale�y resocjalizowa�, a nie puszcza� na ulice. - Tu nie ma ulic - powiedzia�a Czajka. - Puszcza� do lasu te� ich nie nale�y. - Ten kretyn z dr�giem mia� takie musku�y... - rzek� zawistnie Syk.Za to zero intelektu - rzuci�a Iskierka znad balii. - M�zg i mi�nie pozostaj� w �cis�ej proporcji. Czajka patrzy�a ponuro na kolejn� kostk� myd�a. - Nast�pnym razem zamienisz go w jakie� paskudztwo - zasugerowa�a. - Paskudztwem to jestem ja - westchn�� Syk. - Niska samoocena zaczyna by� chorob� spo�eczn� - zauwa�y�a Iskierka. - Nie martw si�, ju� ja ci� z tego wylecz� - zagrozi�a. - Nie trzeba - przestraszy� si� bo�ek. - Ju� czuj�, jak mi samoocena ro�nie. Do komnaty zajrza� Tygrys. - Co za idiota wymy�li� genera��w pacyfist�w? - Wojna i genera�owie to twoja dzia�ka, kochanie - wypomnia�a wied�ma znad balii z Amadeuszem. - Ale nie pacyfi�ci!! To absurd! To wprowadza chaos totalny do.. - odwr�ci� si� i spojrza� podejrzliwie na Czajk�, kt�ra z min� m�czennicy podawa�a Iskierce kolejn� kostk� myd�a. - To nie ja - zapar�a si�. - Ja od trzech tysi�cleci mam depresj� i nic mi si� nie chce robi�. - Mo�e i nie ty - zgodzi� si� dziwnie �atwo Tygrys. - A, w komnacie tronowej postawi�em now� rze�b�. Sztuka nowoczesna. Sam zrobi�em - u�miechn�� si� promiennie i poszed� sobie. - Od kiedy on si� interesuje sztuk�? - zapyta� podejrzliwie Syk. - Nie mam poj�cia - Iskierka owin�a Amadeusza w r�owy r�cznik. - Ju� jeste� czysty. Teraz kolej na Lucill�. - Zamierzasz j� wyk�pa�? - Zamierzam j� odczarowa�. - Stawiam dziesi�� sztuk z�ota, �e ci si� nie uda - zaproponowa� Syk. - Ja bym postawi�a pi��dziesi�t - mrukn�a Iskierka. - P�jd� poszuka� jakich� zakl�� - zaofiarowa�a si� Czajka. Wysz�a, a za ni� wybieg� Amadeusz, gubi�c po drodze r�owy r�cznik. Od razu trafi� do komnaty, gdzie sta�a rze�ba. By�a niejadalna, o czym od razu si� przekona�, i krucha. Zaczynaj�c od miejsca, w kt�rym j� ugryz�, p�kni�cia szybko obj�y ca�y szklany blok. Amadeusz nie czeka� na rezultat, tylko uciek�, obawiaj�c si� kary. Szklany blok p�k� i znik�. W komnacie pozosta� oszo�omiony cz�owiek, kt�ry p� godziny wcze�niej nagle znalaz� si� w szklanej pu�apce. Godzin� wcze�niej negocjowa� pok�j, a potem nagle zjawi� si� nie wiadomo sk�d brodaty choleryk protestuj�cy przeciwko zaprzestaniu walki. Genera� uprzejmie wyt�umaczy� mu, dlaczego pok�j jest lepszy i us�ysza�, �e owszem, pobudki s� szlachetne, ale dzia�ania nie do przyj�cia. Teraz znalaz� si� w nieznanym miejscu, a narwani dow�dcy mogli ju� rozpocz�� jatk�. Genera� po�piesznie wyszed� z komnaty. Ju� na korytarzu natkn�� si� na kogo�. Ten kto� ni�s� dziesi�� opas�ych ksi�g, zataczaj�c si� pod ich ci�arem, a druga dziesi�tka lecia�a za nim w powietrzu. Genera� nie mia� czasu na uprzejmo�ci. - Gdzie ja jestem? - spyta� Posta� zatrzyma�a si�. - A nie tutaj ? - Gdzie s� konie?!? - Nie wiem. Amadeusz je gdzie� sp�oszy�. - Sk�d ja si� tutaj wzi��em?!?!- Dlaczego ja mam wszystko wiedzie�?! - zaprotestowa�a posta�. Rzuci�a ksi��ki na ziemi� i okaza�a si� �adn�, strasznie rozczochran� dziewczyn� z wyrazem �miertelnej urazy na twarzy. - Ja nic nie wiem i nic mnie nie obchodzi!! Odczepcie si� ode mnie - odwr�ci�a si� na pi�cie i posz�a sobie. W drzwiach ukaza� si� ziewaj�cy wilko�ak. - Musicie tak krzycze�? Dzie� dobry - zauwa�y� genera�a i przywita� si� �yczliwie. - Dzie� dobry - odpar� odruchowo genera�. - Gdzie ja jestem? Wilko�ak stropi� si�. - Tutaj chyba. Genera� westchn��. - S� tu jakie� konie? - Uciek�y. Ale za dzie�, dwa, wr�c�. - Za dzie�, dwa, to b�dzie po bitwie i nie b�dzie szans na pok�j! Stokrotce co� za�wita�o. - Ej �e, ty nie jeste� przypadkiem tym genera�em pacyfist�, co chce pokoju a nie rze�ni? - Genera� Nied�wied� z armii Pi�ciowie�y. Wilko�ak rozpromieni� si�. - A ja ju� my�la�em, �e na �wiecie s� sami psychopaci! - z�apa� genera�a za r�k� i potrz�sn�� ni� serdecznie. - Stokrotka jestem. Nie s�dzi�em, �e Tygrys podejmie a� takie dzia�ania. - Tygrys? - Du�y, w�ciek�y, z brod�. - Chyba mia�em przyjemno�� go spotka�. To on mnie tu sprowadzi�? - Na to wygl�da - powiedzia� Stokrotka. W g��bi korytarza rozleg�o si� straszliwe �Iiiiiiiiiiiiiiii� i obok nich przebieg�a r�owa �winka, piszcz�c w niebog�osy. Za ni� bieg�a Iskierka. - Lucillo, st�j!! - To jest Lucilla?!? - zdumia� si� Stokrotka spogl�daj�c za nimi. - Oj tak - powiedzia� z szerokim u�miechem Syk. - Na obiad b�dzie wieprzowina - zachichota�. Genera� postanowi� zignorowa� wydarzenia i skupi� si� na swoim zasadniczym celu. - Chcia�bym porozmawia� z tym Tygrysem. Syk zerkn�� na niego. - O, ten idiota pacyfista. Tygrys go �ci�gn��? Musia� si� naprawd� w�ciec. Nied�wied� zacz�� traci� cierpliwo��. - Lada chwila zacznie si� naprawd� krwawa wojna. Musz� temu zapobiec. Gdzie jest ten Tygrys?!? - A kto go tam wie - westchn�� Syk. Wyci�gn�� z kieszeni karty. - Pokerek? - We dw�ch? - skrzywi� si� Stokrotka. Dokooptujemy ksi�ciunia, Iskierka zaraz wr�ci. Umiesz gra�? - spyta� genera�a. - Mam wa�niejsze rzeczy na g�owie. - Twoja strata. Tygrys nie gra, a to znaczy, �e ka�dy ma szans�. Genera� westchn�� ci�ko. Jedno by�o pewne: porwa� go jaki� kretyn militarysta pos�uguj�cy si� magi�. Poza tym wszystko by�o kompletn� niewiadom�, a ludzie, kt�rych tu spotka�, je�li w og�le mo�na ich tak nazwa�, byli co najmniej oryginalni. Rozczochrana z kolorowymi w�osami wygl�da�a na niezr�wnowa�on�. Brunetka robi�a dziwne wra�enie. Wilko�ak i brzydal byli dziwni sami w sobie. Tylko prosiak wygl�da� w miar� normalnie. Genera� poszed� przed siebie i znalaz� wyj�cie. Las wygl�da� normalniej ni� jaskinia. A droga, kt�r� widzia�, musia�a dok�d� prowadzi�. Istnia�a szansa, �e spotka kogo�, kto wie, gdzie jest. Energicznym krokiem ruszy� na poszukiwanie. P� godziny p�niej zirytowany Tygrys zajrza� do kuchni, gdzie wied�ma, ksi���, wilko�ak, ch�opiec, bo�ek i bogini grali w pokera. - Syk, ta Fiko�ka �azi po lesie i ci� szuka. Zabierz j� gdzie�, zanim tu trafi - poleci�. - To by�o po pierwsze. A po drugie, gdzie jest moja rze�ba? - Jaka rze�ba? - zainteresowa�a si� s�abo Iskierka, poch�oni�ta gr�. - Moja. Du�a. Szklana. Wied�ma podnios�a g�ow�. Szklana rze�ba w domu, gdzie s� ma�e dzieci - powiedzia�a karc�co. Amadeusz m�g� si� skaleczy�! - Albo j� rozwali� - rzuci� na odchodnym Syk. - Dlaczego od razu on? - zaprotestowa�a Czajka. - M�g� to zrobi� ten co tu si� p�ta�. Nie zauwa�y�a znak�w dawanych jej przez wilko�aka, ale za to dostrzeg� je Tygrys. - Kto tu si� p�ta�? - Lucilla biega�a - odpowiedzia�a nieprzytomnie Iskierka. - Na tych papuzich n�kach? - zdziwi� si� mimowolnie wojownik. - Nie, na kopytkach. Iskierka zmieni�a j� w �wink�. - Mo�e przynajmniej przestanie skrzecze�. - Za to teraz kwiczy. Nie wiem, co by�o gorsze - Stokrotka zapatrzy� si� ponuro w swoje karty. - Jakby j� spr�bowa�a odczarowa� jeszcze raz, to mo�e by j� zmieni�a w co�, co nie ma g�osu - zaproponowa� Herbert. - W karpia na przyk�ad - podsun�� wilko�ak. - Jeste� pewien, �e karpie nie m�wi�? - zainteresowa�a si� Czajka. - A rozmawia�a� z jakim�? - Wracaj�c do tematu - przerwa� dyskusj� Tygrys. - KTO si� tutaj p�ta�? Patrzy� na Iskierk�, kt�ra poczu�a si� zobligowana do odpowiedzi. - Nie zwr�ci�am uwagi - powiedzia�a. Zastanowi�a si� chwil�. - Przystojny by�. - Nie zwr�ci�a� uwagi, a wiesz, �e by� przystojny?! - wkurzy� si� Tygrys. - To na co ty zwracasz uwag�? - Jaki� strasznie niezorientowany - doda�a Czajka. - Mia� strasznie du�o pyta�. Tygrys spojrza� na Stokrotk� i Herberta. - Mnie tam nie by�o. Spa�em - zastrzeg� si� ch�opiec. Stokrotka ugi�� si� pod ci�arem spojrzenia. - To by� ten genera�. Pacyfista. - �wietnie - zirytowa� si� Tygrys. - Ci�ko pracuj�, wracam do domu i co si� okazuje?!? Moje dziecko st�uk�o klatk� z pacyfist�, moja kuzynka jest zbyt wielk� idiotk�, �eby go zatrzyma�, moja narzeczona nie zwraca na niego uwagi, ale wie, �e jest przystojny, jej kumpel ukrywa przede mn� fakt ucieczki niebezpiecznego pacyfisty, po korytarzach lata kwicz�cy prosiak, a m�j ucze� sobie w tym czasie �pi! - spojrza� na Lanfreda. - A jedyn� niewinn� osob� jest przypadek beznadziejny! - Zapomnia�e� o Syku - mrukn�a znad kart Iskierka. - Jeszcze sobie przypomn� - warkn�� Tygrys. - Musz� wraca� i pilnowa� tych kretyn�w. Wcale im si� nie pali do wojny. A wy znajd�cie tego pacyfist�, zanim on znajdzie pole bitwy. - Ja musz� znale�� Lucill�, zanim j� kto� zje - zaprotestowa�a Iskierka. - Ja jej musz� pom�c - powiedzia� Lanfred. - W ko�cu to moja narzeczona. - Ja musz� si� bawi� z Amadeuszem - oznajmi� Herbert. - Ja jestem niedojda - powiedzia�, promieniej�c szcz�ciem wilko�ak. - Ja mam depresj� - rzuci�a Czajka. - Nie szkodzi - powiedzia� zimno Tygrys. - Najlepszym lekarstwem na depresj� jest znalezienie sobie jakiego� zaj�cia. Do roboty, ale ju� - znik�. Musia�ek siedzia� na zwalonym pniu i ostro�nie obmacywa� wielkiego guza, sycz�c przy tym z b�lu. - Sam sobie jeste� winien - stwierdzi� niemi�osiernie Skarpeta. - T�umaczy�em ci, �e tu nic nie jest takie jak powinno by�. - Baba przy�o�y�a mi kijem - j�kn�� rycerz. - Zwa�ywszy, �e zepsu�e� jej romantyczne tete-a-tete, wcale si� nie dziwi�. Masz szcz�cie, �e zaraz potem sobie posz�a, bo mog�a zrobi� ci wi�ksz� krzywd�. - Jestem skompromitowany! - Nie dramatyzuj. Mog�o by� gorzej. - Jak? - Mog�a przy�o�y� ci kijem na �rodku tej twojej lo�y rycerskiej. To by dopiero by�a kompromitacja. Musia�ek pokiwa� g�ow�. Nagle zmarszczy� czo�o i przez chwil� nas�uchiwa�. - Kto� idzie. - Od�� ten kij - zaproponowa� Skarpeta. - Ty tu sobie sied�, a ja b�d� m�wi�. Musia�ek niech�tnie pos�ucha�, ale zaraz poderwa� si� na nogi. - Ja go znam! - wykrzykn��. - Nied�wied� z Czarnoboru!! Pami�tasz mnie?? Musia�ek z W�ogrodu, spotkali�my si� na uczcie u kr�la Frydmunda! Oczywi�cie, �e pami�tam - odpar� Nied�wied�. - C� za niespodziewane spotkanie. - Nie mia�e� przypadkiem dowodzi� w tej chwili wojskami kr�la Frydmunda pod Mysi� G�r�? - zainteresowa� si� Musia�ek. - Mia�em - stwierdzi� ponuro Nied�wied�. - To dlaczego... - Pozw�l, �e zgadn� - wtr�ci� si� Skarpeta. - Mia� z tym co� wsp�lnego jaki� wilko�ak, strach na wr�ble, ksi���, smok albo papuga? - Mniej wi�cej - Nied�wied� spojrza� na niego podejrzliwie. - A sk�d ty to wiesz? - Skarpeta LeFl�dr, mistrz magii - sk�oni� si� Skarpeta. - Po prostu umiem ��czy� fakty. - A umiesz odes�a� mnie pod Mysi� G�r�? - Te umiej�tno�ci pozostaj� tajemnic� dla wi�kszo�ci mag�w. - A ty do tej wi�kszo�ci nale�ysz? Skarpeta skrzywi� si�. - Chwilowo tak. Czajka le�a�a na polanie wpatruj�c si� w swoje odbicie w strumyku. Obok Amadeusz tarza� si� w stercie chrustu. - Dlaczego wszyscy czego� ode mnie chc�? - westchn�a Czajka. - Przecie� ja nic nie wiem i nic mi nie wychodzi. To bezsensowne wymaga� jakichkolwiek rozs�dnych dzia�a� od bogini chaosu. Cokolwiek spr�buj� zrobi�, wychodzi zupe�nie na odwr�t. I do kogo wszyscy maj� pretensje? Do mnie. A jak ju� postanawiam nic nie robi�, �eby nic nie zepsu�, to maj� pretensje, �e nic nie robi�! - spojrza�a w b��kitne oczy Amadeusza. - I jak tu rozumie� innych? Amadeusz �yczliwie poliza� ja po twarzy. Potem podrapa� si� za uchem, kt�rego nie posiada� i przez chwil� w�szy� zapami�tale w powietrzu. Jego ogon zacz�� rytmicznie uderza� w ziemi�. Amadeusz poderwa� si� i z radosnym posapywaniem pogna� w las. Czajka wsta�a. - Co� mi m�wi, �e tw�j tatu� wr�ci�. I za�o�� si� o dwadzie�cia sztuk z�ota, �e koniecznie b�dzie chcia� ze mn� porozmawia�. Jeden jedyny pacyfista - warcza� Tygrys id�c przez las. - I tyle zmartwie�!!! Nale�a�o rozprawi� si� z nim definitywnie od razu na pocz�tku.- Nie chc� si� wtr�ca� - wysapa� z trudem utrzymuj�cy tempo Stokrotka. - Ale Iskierka mia�by na ten temat inne zdanie. Biegn�cy obok Herbert pokiwa� g�ow�. Tygrys nie zwr�ci�, na to uwagi, tylko wypad� w�ciek�y na polan�. - Ty!! - wrzasn��, wskazuj�c na Nied�wiedzia. - Dlaczego ty mi niszczysz �ycie?!? Nied�wied� nie zd��y� odpowiedzie�, bo prawie stratowa� go Amadeusz, kt�ry rzuci� si� wita� Tygrysa. Skarpeta pr�bowa� rzuci� zakl�cie, ale nogi podci�a mu kwicz�ca Lucilla i magia wystrzeli�a w g�r�. Musia�ek chwyci� kij i postanowi� walczy� ze smokiem. W tym momencie na polan� wypadli Iskierka i Lanfred, goni�cy ksi�niczk� - Jak �miesz, ty ciemnoto brutalna!! - sykn�a Iskierka i bez namys�u u�y�a magii. Czar nie dosi�gn�� Musia�ka, bo rycerz zwali� si� na ziemi� powalony impetem ataku Syka, kt�ry wyskoczy� z krzak�w na wroga wrzeszcz�c: - Ja ci poka��, ty niszczycielu s�odkich chwil!! W�ciek�y Tygrys odepchn�� smoka i wycelowa� zakl�cie w Nied�wiedzia. Traf chcia�, �e pomi�dzy wojownika i genera�a wesz�a Czajka i czar trafi� w ni�. Spojrza�a na kuzyna z uraz� i zdumieniem. - Wiem, �e go nie znalaz�am, ale �eby a� tak... Dla zaakcentowania oburzenia i nauczona do�wiadczeniem pos�a�a sw�j czar w powietrze, �eby nikogo nie skrzywdzi�, ale �eby by�o wiadomo, �e ona jest przeciw. Czar zmiesza� si� z innymi zakl�ciami i powsta�a masa krytyczna. Wszystko zacz�o mieni� si� wszystkimi mo�liwymi kolorami. Stokrotka schowa� si� pod krzakiem i wystawi� tylko czubek nosa. - Co-o to-o jesst? Wszystko wybuch�o. - To jest kr�tkie spi�cie magiczne - odpowiedzia�a Iskierka podnosz�c si� z trawy i strzepuj�c popi� z sukienki. - Fajne by�o - pochwali� Herbert. - Tylko... - rozejrza� si� po polanie. -Gdzie reszta? Opr�cz ich dwojga, na polanie kuli� si� Stokrotka, wstawali Lanfred i Syk, a po pniu skaka�a r�owa �aba. - To jest w�a�ciwe pytanie - pochwali�a Iskierka. - No, gdzie oni s�? -zwr�ci�a si� do Syka. - A sk�d ja mam wiedzie�? - Jeste� tym bo�kiem, czy nie? - Jestem, ale ...- Syk spojrza� na ni� zdziwiony. - Nie wiem! - podskoczy� i upad� na ziemi�. - Nie umiem lata�! Nic nie umiem! Straci�em moc!!! - siad� na pniu i wybuchn�� p�aczem. R�owa �aba zdecydowa�a si� przem�wi� i wyda�a z siebie ni to pisk, ni to szloch, o tre�ci dramatycznej. Lanfred sta� nad ni� bezradnie, staraj�c si� ukaza� jej ja�niejsze strony sytuacji. - Przynajmniej ju� nie kwiczysz - powtarza�. Stokrotka postanowi� otworzy� oczy. - Jak to si� nazywa? - zapyta� s�abo. - Problem - warkn�a Iskierka. - Wstawaj i rusz si�, potrzebuj� pomocy! z�apa�a Syka za ko�nierz i powlok�a w stron� jaskini. Za ni� pod��y� Lanfred, nios�cy ostro�nie Lucill�, i Herbert prowadz�cy otumania�ego wilko�aka. Wied�ma nie zawraca�a sobie g�owy og�lnym narzekaniem i biadoleniem, tylko wepchn�a wszystkich do biblioteki, ��daj�c przyniesienia wszystkich ksi��ek dotycz�cych magicznych sytuacji kryzysowych. Sama uda�a si� do sali tronowej. Zatrzyma�a si� nad kryszta�em Tygrysa, opar�a d�onie o obramowanie i spokojnym, chocia� lekko lodowatym g�osem powiadomi�a przedmiot, co z nim zrobi je�li natychmiast nie dowie si�, gdzie jest jej dziecko. Kryszta� jak dot�d przetrwa� wszystkie napady furii Tygrysa, ale pokazywa� ju� wielu ludzi i wiele miejsc i wiedzia�, �e Iskierka bez wahania zrobi to, co zapowiedzia�a. Zdecydowa� si� na wsp�prac�. Amadeusz siedzia� w zaspie i rado�nie �apa� na wyci�gni�ty j�zyk spadaj�ce p�atki �niegu. Musia�ek i Skarpeta kulili si� pod za�omem skalnym i obserwowali go ponuro. - Mam wra�enie, �e gady s� zimnokrwiste - powiedzia� z namys�em Skarpeta. - Wida� - potwierdzi� Musia�ek. - Zobacz, jak mu si� tu podoba. To przez t� zimn� krew, ani chybi. - To niezupe�nie tak... - zacz�� mag, ale zrezygnowa�. - My�lisz, �e da si� zej�� na d�? Musia�ek zerkn�� w ogromn� przepa��, kt�ra rozwiera�a si� trzy metry od nich. - Nie - powiedzia� z granitow� pewno�ci�. - Ale jakby� chcia�, to da si� spa��. Stoj�ca nad kryszta�em Iskierka odetchn�a. Co prawda wola�aby, �eby Amadeusz w�o�y� szalik, ale m�g� bez niego wytrzyma� jaki� czas, a zaraz po powrocie wpakuje si� go do balii z wrz�tkiem. Zimnokrwisto��, te� pomys�. I niby jakim cudem zimnokrwiste stworzenia mia�yby wydobywa� z siebie p�omienie... Nieco uprzejmiej za��da�a pokazania Tygrysa. Wcale si� nie zdziwi�a widz�c, jak w�a�nie pakuj� go do lochu za jak�� b�jk�. W zupe�nie innym miejscu Czajka siedzia�a i patrzy�a si� na obecnych ludzi wzrokiem absolutnej idiotki, do tego w stanie ci�kiego szoku. W�r�d tych ludzi znajdowa� si� Nied�wied� i wszyscy odbywali jak�� narad�, Iskierka zgad�a wi�c, �e to ob�z wojsk tego, jak mu tam, kr�la. Oboje musieli tak�e straci� swoj� moc, bo inaczej wr�ciliby od razu. Chwil� p�niej weszli ob�adowani ksi��kami Stokrotka, Lanfred i Herbert. Lucilla zosta�a wepchni�ta do nie ca�kiem czynnej fontanny, a Syk pobieg� uspokaja� swoj� dziewczyn�, kt�ra po zobaczeniu �uny mog�a sobie pomy�le� r�ne rzeczy. Szcz�liwym trafem odpowiednie informacje znajdowa�y si� w pierwszej otworzonej ksi��ce i to na pierwszej stronie. Zakl�cie neutralizuj�ce by�o kr�tkie, wied�ma zacz�a krzywi� si� przy warunkach. - Nie da rady - westchn�a. - Trzeba �ci�gn�� z powrotem wszystkich, kt�rzy przy tym byli. Stokrotka spojrza� na ni� i ograniczy� si� do jednego pytania. - JAK???? - Lanfred p�jdzie poszuka� Syka, ja pojad� wyci�gn�� Tygrysa z wi�zienia, ty pojedziesz po Czajk� i pacyfist�, a ty - spojrza�a na Herberta - r�b co chcesz, ale masz tu �ci�gn�� Amadeusza i tamtych dw�ch rasist�w. - Ale oni si� tam b�d� bi� - zaprotestowa� nie�mia�o Stokrotka. Iskierka spojrza�a na niego strasznym wzrokiem. - Jed�, ale ju�!! Oni si� nie maj� prawa bi�, ten kretyn to genera� i do tego szlachetny, pojedzie w pierwszej linii, a potrzebny jest �ywy!!! - A jak zaczn� si� bi� wcze�niej? Wied�ma zastanowi�a si�. - Nie zaczn�. Jed�cie, JU�!!! Po�piesznie spe�nili jej polecenie. Iskierka zosta�a sama, podesz�a do kryszta�u i za��da�a rozmowy z Czajk�. Przedmiot postara� si� spe�ni� �yczenie. Siedz�ca w namiocie os�upia�a Czajka patrzy�a si� w przestrze�. Nie mia�a poj�cia, sk�d si� tam wzi�a. Najmniejszego poj�cia jak to si� sta�o nie mia� te� Nied�wied�, ale on natychmiast zaj�� si� wojskiem. Czajce kaza� siedzie� w namiocie i nic nie robi�. Dostosowanie si� do polecenia przysz�o jej bardzo �atwo, bo nie mia�a poj�cia co mog�aby robi� w obozie wojskowym otumaniona bogini, kt�ra nagle odkry�a, ze jest cz�owiekiem. Na widok oblicza Iskierki, kt�re pojawi�o si� w srebrnej tarczy, odzyska�a zdolno�� mowy. - Ja nic nie umiem!! - Nie przejmuj si�, inni te� - pocieszy�a j� Iskierka. - Stokrotka ju� po was jedzie, wszystko ci wyja�ni, a ty r�b co chcesz, ale oni nie mog� zacz�� bitwy! Ten pacyfista nie ma prawa wzi�� udzia�u nawet w b�jce. Musisz go pilnowa�! - Jak?!? - j�kn�a Czajka. - Trzymaj tego genera�a za r�kaw i nie puszczaj albo postaraj si� o burz� z piorunami. - Jak?!? Ja ju� nie jestem bogini� i nie umiem! Przedtem te� nic nie umia�am, ale w mniejszym stopniu... - Magia jest, o ile si� orientuj�, dost�pna tak�e zwyk�ym �miertelnikom -oznajmi�a sucho Iskierka i znikn�a. Czajka spojrza�a w pust� tarcz�, westchn�a i za�ama�a si�. - Troch� tu zimno - zauwa�y� Skarpeta szczekaj�c z�bami. Musia�ek uparcie tar� dwa przemokni�te patyczki, pr�buj�c rozpali� ogie�. Amadeusz porzuci� p�atki �niegu i przygl�da� mu si� z zainteresowaniem. Musia�ka to zirytowa�o. - Przesta� si� gapi�! - rykn��. - Jak umiesz lepiej rozpala� ogie�... Nie sko�czy�, bo Amadeusz nabra� powietrza i zion�� ogniem, topi�c wi�ksz� cz�� zalegaj�cego na wyst�pie �niegu i osmalaj�c Skarpecie kapelusz. - Rzeczywi�cie, umie lepiej... Iskierka zatrzyma�a konia przed ponurym zamkiem mocna niezadowolona. Nie lubi�a si� �pieszy�, a drog� do zamku drugiego z dw�ch walcz�cych ze sob� kr�l�w przeby�a w dwie godziny tylko dzi�ki u�yciu magii. Doskonale wiedzia�a, �e w drug� stron� b�dzie musia�a podr�owa� w ten sam spos�b, a ko� i tak ju� by� na skraju nerwicy. Zirytowana Iskierka, zanim jej ta irytacja przesz�a, zd��y�a potraktowa� gwardzist�w, kt�rzy czego� od niej chcieli, w typowy do siebie spos�b. Natychmiast poczu�a si� lepiej i nawet otworzy�a im drzwi na dziedziniec, �eby mogli wskoczy� sobie do sadzawki. Komnat� tronow� znalaz�a bez k�opotu. W komnacie na tronie siedzia� kr�l. Kr�l by� niedu�y, pucu�owaty i mia� pryszcze. Na oko mia� jedena�cie lat. Ubrany by� w ca�e tony aksamit�w i koronek, a na g�owie mia� koron�, b�d�c� szczytem z�ego smaku. Siedzia� na tronie i po�era� czerwonego lizaka. Iskierce pokaza� j�zyk. Zza tronu wysun�� si� ubrany na szaro, chudy i blady cz�owiek. Wygl�da� jak typowy chytry doradca. - Jego wysoko�� raczy� zapyta� jakim prawem naruszono jego �wi�ty spok�j? Du�y, brodaty, w�ciek�y, klnie w paru j�zykach, nie by�o tu takiego? - zapyta�a uprzejmie Iskierka. - Wszyscy, kt�rzy �ami� prawa znajduj� si� przed obliczem sprawiedliwo�ci - oznajmi� wynio�le doradca. - Czyli w lochach? - upewni�a si� wied�ma. - Ju� mi nie jeste� potrzebny. Pa, pa, id� sobie - machn�a d�oni� i chudy doradca wylecia� przez okno, zrobi� dwa k�eczka wok� zamku i zawis� na maszcie od flagi. Iskierka podesz�a do pucu�owatego oblicza sprawiedliwo�ci. - Wiesz, co teraz zrobisz? Odziany w aksamity p�czek zacz�� si� trz���. - Jestem kr�lem! - wrzasn��. - Nic nie zrobi�, bo nie chc�! Iskierka by�a zdeklarowan� zwolenniczk� wychowywania bezstresowego, ale tylko je�li chodzi�o o jej dziecko. - Wiesz, co si� dzieje je�li mali ch�opcy s� niegrzeczni? - zapyta�a. Przychodz� po nich wied�my, wyrzucaj� doradc�w przez okno, a potem.... Kr�l poderwa� si� i pr�bowa� uciec. Iskierka z�apa� go za koronkowy ko�nierz i posadzi�a z powrotem na tronie. - Jednak�e - kontynuowa�a - jestem sk�onna ci� oszcz�dzi�, je�li wy�wiadczysz mi jedn� ma�� przys�ug�. Zgoda? Kr�l energicznie pokiwa� g�ow�. Trzy minuty p�niej Iskierka opu�ci�a sal� tronow� wyposa�ona w dokument u�askawiaj�cy dowolnego wi�nia. Spyta�a przechodz�cego stra�nika o lochy i ruszy�a we wskazanym kierunku. Zesz�a po naprawd� d�ugich schodach i pchn�a niewielkie drzwi. Wesz�a do zamkowych loch�w. Korytarz by� d�ugi, ciemny i ponury. Kamienie pociemnia�y ze staro�ci, miejscami porasta� je mech, kt�ry wygl�da�, jakby go kto� prze�u� i wyplu�. Z sufitu kapa�a woda, tworz�c ka�u�e na nier�wnej posadzce. Wra�enie ponuro�ci i zaniedbania psu�y troch� trzy miednice stoj�ce pod miejscami, gdzie najbardziej kapa�o. W k�cie co� rozpaczliwie piszcza�o. Zaskrzypia�y drzwi i w korytarzu pojawi� si� przykurczony cz�owieczek z ogromnym garbem, zezem i krost� na kartoflanym nosie. Podszed� do miednicy w kt�rej by�o ju� prawie pe�no, podni�s� j�, wyla� zawarto�� pod �cian� i odstawi� j� na miejsce. To samo zrobi� z pozosta�ymi. - Przepraszam bardzo - powiedzia� Iskierka. Indywiduum odwr�ci�o si�. Opr�cz zeza i krosty mia�o jeszcze wytatuowany na czole napis �Kocham Deleonor�. - Szukam wi�zienia - indywiduum dalej patrzy�o. - Loch�w. Sali tortur indywiduum wci�� patrzy�o. - Jakiego� miejsca, gdzie trzymacie wi�ni�w. Macie chyba co� takiego?!? Indywiduum przesta�o patrze� si� na ni� i zacz�o gapi� si� w sufit. Wreszcie zdecydowa�o si� odpowiedzie�. - Trzecie drzwi na lewo. - Dzi�kuj� bardzo - Iskierka przeskoczy�a strumyk p�yn�cy przez korytarz i ruszy�a we wskazanym kierunku. Indywiduum rozejrza�o si�, czy nikt nie patrzy, wyci�gn�o z kieszeni kred� i napisa�o na �cianie �Krul jess g�pi�. Potem zachichota�o i pobieg�o gdzie� �wi�skim truchtem. Iskierka nie znalaz�a trzecich drzwi, bo ich nie by�o. By�a tylko pusta framuga i otw�r w �cianie prowadz�cy do ogromnej, niedbale o�wietlonej sali, pe�nej jakiego� �elastwa i drewna. Za starty jakich� grat�w wygrzeba� si� kat w pocerowanym kapturze i podszed� do wied�my - Skierowanie - wyci�gn�� r�k�. - Jakie skierowanie? - A sk�d ja niby mam wiedzie� co ja mam z tob� zrobi�? Co ja niby jestem, wyrocznia delfiniacka? Jak nie b�dzie skierowania, to nie b�dzie tortur. Won. Mo�esz sobie i��. - Ja nie chc� na tortury - powiedzia�a Iskierka. Kat �ypn�� okiem. - To po co ty tu? - Po kogo - skorygowa�a Iskierka. - Mam sobie zabra� wi�nia. Kr�l pozwoli� -na wszelki wypadek wyci�gn�a dokument, ale kat machn�� na to r�k�. - A bierz sobie. Mo�esz nawet paru, je�li chcesz. Oni wszyscy pogubili skierowania - poskar�y� si�. - I co ja mam z nimi zrobi�? Ci na g�rze m�wi� �na tortury z nim�, a sk�d ja mam wiedzie� na jakie? To wielka odpowiedzialno��, tu jest potrzebny wywiad �rodowiskowy, �wiadectwa lekarskie, nie mo�na ot tak kogo� wys�a� na tortury - kat rozp�aka� si�, wsparty o framug�. Iskierka ostro�nie go omin�a i wesz�a do sali tortur. Pe�no w niej by�o sprz�tu, w wi�kszej cz�ci zakurzonego, a w kilku przypadkach pokrytego rdz�. Iskierk� zainteresowa�o ma�e pude�ko ustawione nad paleniskiem. By�o ca�kiem przerdzewia�e i tylko cud utrzymywa� je w jednym kawa�ku. Pochyli�a si�, �eby lepiej si� przyjrze�. - To