11391

Szczegóły
Tytuł 11391
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

11391 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 11391 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

11391 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Autor: Connie Willis Tytul: �mier� na Nilu (Death on the Nile) Z "NF" 3/97 Rozdzia� pierwszy: Przygotowania do podr�y - "Dla staro�ytnych Egipcjan - czyta Zoe - �mier� by�a krain� le��c� na zachodzie..." - Samolot przechyla si� gwa�townie. - "...na zachodzie, krain�, do kt�rej przenosili si� zmarli". Znajdujemy si� w samolocie lec�cym do Egiptu. Lot jest tak niespokojny, �e przera�one stewardesy zaj�y miejsca w fotelach i przypi�y si� pasami, my za� pogr��yli�my si� w nerwowym, wype�nionym spogl�daniem przez okna, milczeniu. Zaniepokojona jest nawet Zoe, kt�ra siedzi po drugiej stronie przej�cia i czyta na g�os z przewodnika. Ksi��ka nosi tytu� "Egipt dla ka�dego". W kieszeni fotela przed Zoe tkwi� "Kair" Fodora i "Przewodnik po zabytkach Egiptu" Cooke'a; kilka kolejnych tytu��w upchn�a w baga�u, nie wspominaj�c o "Grecji za 35 cent�w dziennie" Fommera, "Zwiedzajmy Austri�" oraz trzystu albo czterystu innych przewodnikach, kt�re zd��y�a ju� przeczyta� nam na g�os podczas tej wyprawy. Przez chwil� bawi� si� my�l�, i� to w�a�nie po��czony ci�ar wszystkich tych dzie� sprawi�, �e samolot zatacza si� jak pijany i zapewne ju� nied�ugo runie do morza, poci�gaj�c nas w obj�cia �mierci. - "W grobowcach gromadzono zapasy �ywno�ci, meble i bro� - czyta dalej Zoe - kt�re mia�y stanowi� zapa..." - Samolot gwa�townie opada, po czym wyr�wnuje lot. - "...zapasy na drog�". Zaraz potem nast�puje kolejne szarpni�cie, jeszcze gwa�towniejsze, ale Zoe zupe�nie to nie przeszkadza. - "Po otwarciu grobowca Tutanchamona, w pomieszczeniu znaleziono skrzynie pe�ne ubra�, dzbany z winem, z�ot� ��d� oraz sanda�y, w kt�rych zmar�y w�adca mia� przechadza� si� po piaskach w za�wiatach". M�j m�� Neil pochyla si� nade mn� i patrzy przez okno, ale niczego tam nie wida�. Niebo jest bezchmurne, a powierzchnia morza zupe�nie g�adka. - "W za�wiatach uczynki zmar�ych ocenia� Anubis, b�g z g�ow� szakala - czyta Zoe - wa��c dusz� cz�owieka na wadze o szalach ze z�ota". Tylko ja jej s�ucham. Lissa rozmawia szeptem z Neilem - ich r�ce prawie stykaj� si� na pod�okietniku jego fotela - po drugiej stronie przej�cia, obok "Egiptu dla ka�dego" i Zoe, drzemie jej m��, m�� Lissy za� gapi si� przez okno, usi�uj�c jednocze�nie ocali� swego drinka przed rozlaniem. - Dobrze si� czujesz? - pyta Neil Liss� wsp�czuj�cym tonem. "Zobaczysz, �e b�dzie wspaniale"" - przekonywa� mnie, kiedy wpad� na pomys�, �eby�my razem, trzy ma��e�stwa, pojechali do Europy. "Z Liss� i jej m�em trudno si� nudzi�, a Zoe wie wszystko o ka�dym miejscu na Ziemi. To tak jakby�my mieli w�asnego przewodnika". Zgadza si�. Zoe gna nas z kraju do kraju, zasypuj�c informacjami o faktach historycznych i aktualnych kursach walut. W Luwrze jaki� francuski turysta zapyta� j� o drog� do Mony Lizy; by�a zachwycona. - Wzi�� mnie za licencjonowanego przewodnika! Wyobra�acie sobie? Wyobra�amy. - "Przed wydaniem wyroku zmar�y spowiada� si� ze swoich czyn�w, najwi�ksz� uwag� po�wi�caj�c grzechom, kt�rych nie pope�ni�: Nie chwyta�em w sid�a �wi�tych ptak�w, nie k�ama�em, nie cudzo�o�y�em..." Neil klepie Liss� po r�ce i pochyla si� w moj� stron�. - Mo�esz zamieni� si� z ni� miejscami? - pyta szeptem. Mam wra�enie, �e ju� to zrobi�am. - Nie powinni�my tego robi� - odpowiadam, wskazuj�c pod�wietlony napis na �ciance dzia�owej kabiny. - Pasy maj� by� zapi�te. Zerka na ni� z niepokojem. - Chyba ma md�o�ci... Chc� ju� powiedzie�, �e ja te�, ale powstrzymuj� si�, bo podejrzewam, �e ta wyprawa zosta�a zorganizowana w�a�nie po to, �ebym co� takiego powiedzia�a. - Jak chcesz. Rozpinam pas, a kiedy Lissa gramoli si� po kolanach Neila, samolot pikuje gwa�townie, prawie wpychaj�c mu j� w ramiona. Neil podtrzymuje Liss�. Przez chwil� patrz� sobie w oczy. - "...nie krad�em, nie zabija�em..." Nie mog� ju� tego wytrzyma�. Si�gam po torb�, kt�ra zosta�a pod fotelem przy oknie, i wyci�gam popularne wydanie "�mierci na Nilu" Agaty Christie. Kupi�am t� ksi��k� w Atenach. - Wsz�dzie jest mniej wi�cej taka sama - powiedzia� m�� Zoe, kiedy wr�ci�am do hotelu. - Kto taki? - M�wi� o ksi��ce. - U�miechn�� si�, jakby w�a�nie opowiedzia� dowcip. - A raczej o jej tytule. Wydaje mi si�, �e �mier� na Nilu jest taka sama jak wsz�dzie. - To znaczy jaka? - Egipcjanie wierzyli, �e �mier� prawie niczym nie r�ni si� od �ycia - wtr�ci�a si� Zoe. W tej samej ksi�garni kupi�a "Egipt dla ka�dego". - Wed�ug staro�ytnych Egipcjan za�wiaty by�y bardzo podobne do �wiata, kt�ry ich otacza�. W�adz� sprawowa� tam Ozyrys, s�dz�cy zmar�ych i decyduj�cy o ich dalszym losie. Nasze koncepcje nieba, piek�a oraz S�du Ostatecznego stanowi� odbicie tamtych, dawnych wierze�. Zaraz potem zacz�a czyta� na g�os fragmenty przewodnika, w zwi�zku z czym nie by�o mowy o doko�czeniu rozmowy i dlatego wci�� nie wiem, jaka, zdaniem m�a Zoe, jest �mier� na Nilu albo gdziekolwiek. Otwieram ksi��k� w nadziei, �e by� mo�e dowiem si� tego od Herculesa Poirot, ale samolot za bardzo trz�sie. Niemal od razu robi mi si� niedobrze, wi�c po przeczytaniu zaledwie p� strony daj� za wygran�, chowam ksi��k� do kieszeni fotela, zamykam oczy i zaczynam snu� plany zab�jstwa. Sceneria jest jak z powie�ci Agaty Christie; autorka zawsze umieszcza�a swoich bohater�w w odosobnionym domu na prowincji albo na wyspie. W "�mierci na Nilu" p�yn� parowcem po rzece, ale samolot jest jeszcze lepszy. Opr�cz nas leci nim tylko za�oga oraz grupa japo�skich turyst�w, kt�rzy chyba nie znaj� angielskiego, bo w przeciwnym razie ju� dawno otoczyliby Zoe ciasnym kr�giem, ��daj�c wskaz�wek jak dotrze� do Sfinksa. Na chwil� przestaje rzuca�, wi�c otwieram oczy i si�gam po ksi��k�. Ma j� Lissa. Trzyma j� otwart�, ale nie czyta. Obserwuje mnie, czekaj�c na moj� reakcj�. Neil rozgl�da si� nerwowo. - Chyba nie jest ci potrzebna, prawda? - pyta z u�miechem. - My�la�am, �e �pisz. W kryminale Agaty Christie ka�dy ma motyw do pope�nienia zab�jstwa. M�� Lissy pije bez przerwy ju� od Pary�a, m�� Zoe ani razu nie zdo�a� doko�czy� zdania. Policja mo�e doj�� do wniosku, �e wreszcie nie wytrzyma� albo �e Zoe pr�bowa�a go zabi�, ale chybi�a i trafi�a Liss�. Niestety, na pok�adzie nie ma Herculesa Poirot, kt�ry wyja�ni�by, kto dopu�ci� si� zbrodni, rozwi�za�by zagadk� i wyt�umaczy�by wszystkie tajemnicze zdarzenia. Samolot raptownie obni�a lot. Dzieje si� to tak nagle, �e Zoe wypuszcza przewodnik z r�ki. Spadamy dobre pi�� tysi�cy st�p. Przewodnik le�y na pod�odze dwa albo trzy rz�dy przed nami. Zoe wyci�ga nog� najdalej jak mo�e i usi�uje dosi�gn�� go stop�. Spogl�da z w�ciek�o�ci� na pod�wietlony napis nakazuj�cy zapi�cie pas�w, jakby mia�a nadziej�, �e zga�nie, dzi�ki czemu b�dzie mog�a rozpi�� pas, wsta� i podnie�� ksi��k� z pod�ogi. Nie teraz, my�l�. Na pewno nie po takiej dziurze powietrznej. Jednak, ku mojemu zdziwieniu, rozlega si� sygna� d�wi�kowy i napis ga�nie. M�� Lissy natychmiast wzywa stewardes�, �eby zam�wi� kolejnego drinka, ale dziewcz�ta zd��y�y ju� uciec na ty� samolotu. Wci�� maj� mocno wystraszone miny, jakby spodziewa�y si�, �e lada chwila znowu zaczn� si� k�opoty. M�� Zoe budzi si� na chwil�, rozgl�da doko�a, po czym znowu zasypia. Zoe podnosi "Egipt dla ka�dego" z pod�ogi, wraca na miejsce, odczytuje na g�os kilka fascynuj�cych informacji, po czym wstaje, k�adzie ksi��k� grzbietem do g�ry na fotelu i odchodzi na ty� maszyny. Pochylam si� nad Neilem, �eby spojrze� przez okno, ale nic nie widz�. Lecimy w nieprzeniknionej bieli. Lissa rozciera sobie czo�o. - Uderzy�am si� o okno - m�wi do Neila. - Krwawi�? M�j m�� przygl�da si� jej z trosk�. Rozpinam pas i tak�e id� na ty� samolotu, ale obie �azienki s� zaj�te. Zoe przysiad�a na pod�okietniku fotela i o�wieca grup� japo�skich turyst�w. - W Egipcie p�aci si� funtami egipskimi - m�wi. - Jeden funt egipski dzieli si� na sto piastr�w. Wracam na miejsce. Neil delikatnie masuje skro� Lissy. - Ju� lepiej? - pyta. Bior� do r�ki ksi��k� Zoe. Rozdzia� nosi tytu� "Najwa�niejsze atrakcje"; pierwsze na li�cie s� piramidy. Piramidy w Gizie. Usytuowane na zachodnim brzegu Nilu, 9 mil (15 km) na po�udniowy zach�d od Kairu. Dojazd taks�wk�, autobusem albo wypo�yczonym samochodem. Wst�p: 3 funty egipskie. Uwagi: Nie wolno ci ich omin��, ale przygotuj si� na rozczarowanie. Piramidy wygl�daj� zupe�nie inaczej ni� si� spodziewasz, doko�a panuje ogromny ruch, a widok psuj� t�umy turyst�w, sprzedawc�w i dziesi�tki stoisk z napojami. Otwarte codziennie. Zastanawiam si�, jak Zoe mo�e czyta� co� takiego. Drugie miejsce na li�cie zajmuje grobowiec Tutanchamona; on r�wnie� nie wywar� na autorze przewodnika zbyt wielkiego wra�enia. Grobowiec Tutanchamona. Usytuowany w Dolinie Kr�l�w w Luksorze, 400 mil (668 km) na po�udnie od Kairu. Trzy niewielkie pomieszczenia, na �cianach ma�o interesuj�ce malowid�a. Obok znajduje si� plan: d�ugi prosty korytarz (podpisany Korytarz) i trzy niewielkie pomieszczenia w amfiladzie: Przedsionek, Komnata Grobowa, Sala S�du. Zamykam ksi��k� i odk�adam j� na fotel Zoe. M�� Zoe wci�� �pi. M�� Lissy wystawia g�ow� nad oparcie fotela i spogl�da w kierunku ogona maszyny. - Gdzie podzia�y si� stewardesy? - pyta. - Napi�bym si� czego�. - Jeste� pewien, �e nie krwawi�? - Lissa wci�� rozciera skro� i czo�o. - Czuj� guza. My�lisz, �e mog�am dozna� wstrz��nienia m�zgu? - Nie s�dz� - odpowiada Neil, patrz�c jej z bliska w oczy. - �renice reaguj� na �wiat�o. - Stewardesa! - wo�a m�� Lissy. - Co mam zrobi�, �eby kto� przyni�s� mi drinka? Zoe wraca dumna i rozpromieniona. - Wzi�li mnie za zawodow� przewodniczk�! - m�wi, zapinaj�c pas. - Zapytali, czy mog� do��czy� do naszej grupy. - Otwiera ksi��k�. - "Za�wiaty zamieszkiwa�y potwory i p�bogowie, kt�rzy przybierali postaci krokodyli, pawian�w i w�y. Mogli zniszczy� zmar�ych, zanim ci zdo�ali dotrze� do Sali S�du". Neil dotyka mojej r�ki. - Masz aspiryn�? - pyta. - Liss� boli g�owa. Grzebi� w torebce, daj� mu fiolk�, a on wstaje i idzie na ty� maszyny, po szklank� wody. - Neil jest bardzo troskliwy - rzuca Lissa, nie spuszczaj�c ze mnie wzroku. - "Ka�dy zmar�y otrzymywa� Ksi�g� Umar�ych, kt�ra mia�a chroni� go przed potworami i p�bogami" - czyta Zoe. - "Ksi�ga Umar�ych, kt�rej tytu� powinno si� w�a�ciwie t�umaczy�: Ksi�ga o tym, co jest w za�wiatach, stanowi�a zbi�r wskaz�wek na drog� oraz magicznych zakl��". Zastanawiam si�, jak sobie poradz� bez magicznych zakl��, kt�re mog�yby mnie chroni�. Sze�� dni w Egipcie, trzy w Izraelu, a potem jeszcze podr� do domu takim samym samolotem jak ten; pi�tna�cie godzin lotu, podczas kt�rego b�d� musia�a patrze� na Liss� i Neila, i s�ucha� Zoe. Postanawiam my�le� o czym� przyjemniejszym. - A je�li wcale nie lecimy do Kairu, tylko jeste�my martwi? Zoe posy�a mi zirytowane spojrzenie znad przewodnika. - Ostatnio wci�� kto� wysadza kogo� w powietrze, a to przecie� Bliski Wsch�d - ci�gn�. - Mo�e ta ostatnia turbulencja to nie by�a �adna dziura powietrzna, tylko bomba? Mo�e rozszarpa�a nas na strz�py i teraz spadamy do Morza Egejskiego w postaci miliona drobnych kawa�eczk�w? - Do Morza �r�dziemnego - poprawia mnie Zoe. - Ju� min�li�my Kret�. - Sk�d wiesz? - pytam. - Sp�jrz przez okno. - Wskazuj� nieprzeniknion� biel za szyb�. - Nie wida� wody. Mo�emy by� gdziekolwiek. Albo nigdzie. Neil wraca z wod�. Podaje Lissie szklank� i pastylk� aspiryny. - Chyba na lotnisku sprawdzaj�, czy kto� nie ma bomby w walizce? - pyta go Lissa. - Maj� tam jakie� wykrywacze metalu, czy co� w tym rodzaju? - Widzia�am kiedy� taki film, w kt�rym wszyscy nie �yli - m�wi� - ale nikt o tym nie wiedzia�. Byli na statku i wydawa�o im si�, �e p�yn� do Ameryki. Otacza�a ich tak g�sta mg�a, �e nie widzieli wody. Lissa zerka niespokojnie przez okno. - Wszystko by�o jak na prawdziwym statku, ale stopniowo zacz�li dostrzega� coraz wi�cej dziwnych rzeczy. Na przyk�ad okaza�o si�, �e opr�cz nich prawie nie ma pasa�er�w ani za�ogi. - Stewardesa! - wo�a m�� Lissy, wystawiaj�c g�ow� zza foteli. - Jeszcze jedn� any��wk�! Jego g�os budzi m�a Zoe, kt�ry mruga szybko i ze zdziwieniem spogl�da na �on�, jakby nie m�g� zrozumie�, dlaczego ta nie czyta z przewodnika. - Co si� dzieje? - pyta. - Jeste�my martwi - odpowiadam. - Zostali�my zabici przez arabskich terroryst�w. Wydaje nam si�, �e lecimy do Kairu, ale naprawd� lecimy do nieba. Albo piek�a. - Mg�a jest tak g�sta, �e nie widz� skrzyd�a - m�wi Lissa, patrz�c przez okno, po czym przenosi zaniepokojone spojrzenie na Neila. - A je�li co� si� sta�o ze skrzyd�em? - Po prostu lecimy w chmurach - wyja�nia Neil. - Przypuszczalnie zacz�o si� podchodzenie do l�dowania w Kairze. - Niebo by�o zupe�nie czyste - przypominam im - a potem, ni z tego, ni z owego, wlecieli�my w mg��. Ludzie na statku te� zauwa�yli mg��. Zauwa�yli, �e nigdzie nie ma �wiate� i nie mogli znale�� nikogo z za�ogi. - U�miecham si� do Lissy. - Zwr�cili�cie uwag�, �e nagle przesta�o rzuca�? Zaraz po tamtej dziurze powietrznej. Dlaczego mia�oby... Z kuchenki wychodzi stewardesa i zbli�a si� przej�ciem mi�dzy fotelami ze szklank� w r�ce. Wszyscy oddychaj� z ulg�, a Zoe otwiera przewodnik i zaczyna go na nowo wertowa� w poszukiwaniu fascynuj�cych informacji. - Czy kto� zamawia� any��wk�? - pyta stewardesa. - Ja - m�wi m�� Lissy i wyci�ga r�k�. - Kiedy wyl�dujemy w Kairze? - pytam. Stewardesa bez s�owa rusza z powrotem ku tylnej cz�ci maszyny. Rozpinam pas i id� za ni�. - Kiedy l�dujemy? Odwraca si� i u�miecha, ale twarz wci�� ma blad� i przestraszon�. - �yczy sobie pani co� do picia? Any��wk�? A mo�e kaw�? - Dlaczego przesta�o trz���? - pytam. - O kt�rej wyl�dujemy w Kairze? - Powinna pani usi��� i zapi�� pas. W�a�nie zacz�li�my podchodzenie do l�dowania. Na miejscu b�dziemy za oko�o dwadzie�cia minut. Pochyla si� nad Japo�czykami i prosi, �eby ustawili oparcia foteli w pozycji pionowej. - Na miejscu? Na jakim miejscu? O jakim l�dowaniu pani m�wi? Przecie� jeszcze nie za�wieci�y si� napisy... Milkn�, bo rozlega si� dono�ne brz�kni�cie i na �ciance dzia�owej pojawiaj� si� wypisane czerwonymi literami ostrze�enia. Wracam na fotel. M�� Zoe znowu �pi. Zoe czyta na g�os z "Egiptu dla ka�dego": - "Podr�uj�c po Egipcie, turysta powinien przedsi�wzi�� �rodki ostro�no�ci. Niezb�dna b�dzie dok�adna mapa, a w wielu miejscach przyda si� latarka". Lissa wyci�ga spod fotela torebk�, wk�ada do niej moj� "�mier� na Nilu" i wyjmuje okulary przeciws�oneczne. Patrz� w okno, na bia�� pustk� w miejscu, gdzie nale�a�oby spodziewa� si� skrzyd�a. Nawet we mgle powinni�my widzie� tam �wiat�a pozycyjne. W�a�nie po to one s�: �eby samolot by� widoczny we mgle. Ludzie na statku pocz�tkowo nie zdawali sobie sprawy z tego, �e s� martwi. Zacz�li co� podejrzewa� dopiero wtedy, kiedy ich uwag� zwr�ci�y rozmaite zastanawiaj�ce szczeg�y. - "Dobrze jest r�wnie� korzysta� z us�ug miejscowego przewodnika..." Zamierza�am nastraszy� Liss�, tymczasem nastraszy�am wy��cznie sam� siebie. Po prostu schodzimy do l�dowania, powtarzam sobie, i przelatujemy przez chmur�. Chyba to prawda, poniewa� oto jeste�my w Kairze. Rozdzia� drugi: Port lotniczy - Wi�c to jest Kair? - pyta m�� Zoe, rozgl�daj�c si� dooko�a. Samolot zatrzyma� si� na ko�cu pasa startowego. Zeszli�my na asfalt po metalowych schodkach. Terminal jest na wsch�d od nas; to niski budynek okolony palmami. Japo�czycy bezzw�ocznie zak�adaj� na szyje kamery i aparaty fotograficzne, bior� do r�k baga� podr�czny i ruszaj� do wyj�cia. My, je�li nie liczy� damskich torebek, nie mamy baga�u podr�cznego. Oddajemy go do luku, poniewa� zawsze i tak musimy czeka� a� zostan� odprawione przewodniki Zoe. Za ka�dym razem jestem prawie pewna, �e omy�kowo wys�ano je do Tokio albo znik�y bez �ladu, teraz jednak ciesz� si�, �e nie przysz�o nam taszczy� rzeczy do budynku dworca lotniczego. Wydaje si�, �e dzieli nas od niego kilka mil. Japo�czycy ju� zwalniaj� kroku. Zoe si�ga po przewodnik, a reszta rozgl�da si� dooko�a z coraz wi�kszym zniecierpliwieniem. Lissa opiera si� na ramieniu Neila, poniewa� podczas schodzenia po metalowym trapie obcas jej pantofla dosta� si� mi�dzy pr�ty. - Skr�ci�a� sobie nog�? - pyta zaniepokojony Neil. Po schodkach zbiegaj� stewardesy z granatowymi torbami podr�nymi. Wci�� maj� zaniepokojone miny. Znalaz�szy si� na pasie startowym, rozk�adaj� metalowe w�zeczki, mocuj� na nich torby i �wawo ruszaj� w kierunku dworca. Po kilku krokach zatrzymuj� si� raptownie, jedna z nich zdejmuje �akiet, k�adzie go na w�zku, po czym odchodz�, st�paj�c szybko na wysokich obcasach. Nie jest a� tak upalnie, jak si� spodziewa�am, chocia� odleg�y budynek wydaje si� lekko ko�ysa� w gor�cym powietrzu unosz�cym si� nad p�yt� lotniska. Na niebie nie ma ani �ladu chmur, przez kt�re lecieli�my; w g�rze rozpo�ciera si� tylko ledwo widoczna bia�awa mgie�ka, kt�ra rozprasza promienie s�o�ca w taki spos�b, �e nie spos�b ustali�, z kt�rego w�a�ciwie kierunku dobiegaj�. Wszyscy mru�ymy oczy. Lissa na chwil� uwalnia z u�cisku rami� Neila i wyjmuje z torebki ciemne okulary. - Co tu si� pije? - pyta m�� Lissy, zagl�daj�c Zoe przez rami�. - Goln��bym co� sobie. - Najbardziej popularny miejscowy alkohol nazywa si� zibib - informuje go Zoe. - To odmiana any��wki. - Odrywa wzrok od przewodnika. - Wydaje mi si�, �e powinni�my obejrze� piramidy. - A co z odpraw� celn�? - pytam. - I baga�ami? - A ja najpierw ch�tnie napi�bym si� tego... zibaba, tak? - m�wi m�� Lissy. - Moim zdaniem nale�y zacz�� od piramid - odpowiada Zoe. - Odprawa zajmie co najmniej godzin�, a przecie� nie pojedziemy na zwiedzanie z baga�ami. Najpierw b�dziemy musieli zawie�� rzeczy do hotelu i zanim dotrzemy na miejsce, wszyscy ju� tam b�d�. Wed�ug mnie trzeba ruszy� od razu. - Wskazuje budynek dworca. - Obejrzymy wszystko i wr�cimy, zanim Japo�czycy doczekaj� si� na swoje baga�e. Odwraca si� i rusza w przeciwnym kierunku. Pozostali pos�usznie pod��aj� za ni�. Spogl�dam na terminal. Stewardesy wyprzedzi�y Japo�czyk�w i s� ju� prawie przy palmach. - Idziesz w niew�a�ciwym kierunku - m�wi� do Zoe. - Taks�wki czekaj� zwykle przed dworcem. Zoe zatrzymuje si�. - Taks�wki? A po co nam taks�wki? Do piramid nie jest daleko. Dojdziemy tam w pi�tna�cie minut. - Pi�tna�cie minut? - dziwi� si�. - Giza le�y dziewi�� mil na zach�d od Kairu. �eby tam dotrze�, trzeba przeprawi� si� na drugi brzeg Nilu. - Nie b�d� g�upia - m�wi. - Przecie� s� tutaj, ca�kiem blisko. Wskazuje przed siebie. Rzeczywi�cie, zaraz za p�yt� lotniska, otoczone pustyni�, tak blisko, �e nawet nie dr�� w gor�cym powietrzu, stoj� piramidy. Rozdzia� trzeci: Poznawanie terenu Nie udaje nam si� dotrze� do nich w pi�tna�cie minut. Piramidy s� znacznie dalej ni� si� wydaje, a piasek jest bardzo grz�ski. Musimy zatrzymywa� si� co kilka krok�w, �eby Lissa mog�a oprze� si� o Neila i wytrz�sn�� piasek z pantofli. - Powinni�my byli wzi�� taks�wk� - m�wi m�� Zoe, ale tutaj nie ma dr�g ani stoisk z napojami ani nawet sprzedawc�w pami�tek, na kt�rych uskar�a� si� autor przewodnika, tylko wszechobecna pustynia, bia�e niebo, a w oddali trzy ��te, stoj�ce w szeregu piramidy. - "Najwy�sza jest piramida Cheopsa, wzniesiona w 2690 roku p.n.e." - czyta na g�os Zoe, nie przerywaj�c marszu. - "Jej budowa trwa�a trzydzie�ci lat". - Do piramid doje�d�a si� taks�wk� - m�wi�. - Drogi s� zat�oczone. - "Postawiono j� na zachodnim brzegu Nilu, gdzie, wed�ug wierze� staro�ytnych Egipcjan, znajdowa�a si� kraina umar�ych". Daleko z przodu, mi�dzy piramidami, dostrzegam jaki� ruch. Zatrzymuj� si�, os�aniam oczy przed blaskiem i wyt�am wzrok w nadziei, �e to sprzedawca pami�tek, ale niczego nie widz�. Ponownie ruszamy w drog�. Co� znowu si� porusza; tym razem dostrzegam nisk� przygarbion� sylwetk�, prawie dotykaj�c� ziemi r�kami. Biegnie szybko i niknie za �rodkow� piramid�. - Widzia�am co� - m�wi�, doganiaj�c Zoe. - To by�o jakie� zwierz�, chyba pawian. Zoe przerzuca par� stron. - Ma�py... Zgadza si�. W okolicach Gizy �atwo je spotka�. Od�ywiaj� si� tym, co wy�ebrz� od turyst�w. - Tutaj nie ma �adnych turyst�w - zwracam jej uwag�. - Wiem - odpowiada Zoe z zadowoleniem. - M�wi�am wam, �e zd��ymy przed wszystkimi. - Nawet w Egipcie trzeba przej�� przez odpraw� celn� i paszportow�. Nie mo�na ot, tak sobie, wyj�� z lotniska. - "Budowla po lewej stronie to piramida Chefrena" - czyta Zoe. - "Zbudowano j� w 2650 roku p.n.e." - W tym filmie ludzie nie wierzyli, �e s� martwi, nawet kiedy kto� im o tym powiedzia� - m�wi�. - Giza le�y dziewi�� mil od Kairu. - O czym m�wisz? - pyta Neil. Lissa znowu opiera si� o niego, stoj�c na jednej nodze i wytrz�saj�c piasek z pantofla. - O "�mierci na Nilu"? - O filmie - odpowiadam. - Pasa�erowie p�yn�li statkiem. Wszyscy nie �yli. - Widzieli�my ten film, prawda, Zoe? - m�wi m�� Zoe. - Gra�a tam Mia Farrow. I Bette Davis. I ten detektyw, jak mu tam... - Hercules Poirot - w��cza si� Zoe. - Gra� go Peter Ustinov. "Piramidy s� udost�pnione do zwiedzania codziennie od �smej rano do pi�tej po po�udniu. Wieczoremi odbywa si� spektakl "�wiat�o i d�wi�k" z narracj� po angielsku i japo�sku". - By�o na to mn�stwo dowod�w, ale oni woleli ich nie dostrzega�. - Nie lubi� ksi��ek Agaty Christie - m�wi Lissa. - Najpierw kto� ginie, a potem wszyscy pr�buj� ustali�, kto go zabi�. Nigdy nie wiem, o co tam naprawd� chodzi. Tym poci�giem jedzie tylu ludzi... - Masz na my�li "Morderstwo w Orient Expressie" - m�wi Neil. - Ogl�da�em. - Czy to ten film, w kt�rym kolejno gin� wszyscy bohaterowie? - pyta m�� Lissy. - Widzia�em go - m�wi m�� Zoe. - Moim zdaniem sami si� o to prosili. Mogli si� trzyma� razem, a nie roz�azi� ka�dy w swoj� stron�. - Giza jest dziewi�� mil od Kairu - powtarzam. - Trzeba tam jecha� taks�wk�. Na drogach panuje du�y ruch. - Zdaje si�, �e tam te� gra� Peter Ustinov? - pyta Neil. - W tym filmie z poci�giem? - Nie - odpowiada m�� Zoe. - To by� ten drugi, jak mu tam... - Albert Finney - m�wi Zoe. Rozdzia� czwarty: Najwa�niejsze atrakcje Piramidy s� nieczynne. Pi��dziesi�t metr�w od podstawy piramidy Cheopsa natrafiamy na �a�cuch zagradzaj�cy nam drog�. Wisi na nim metalowa tabliczka z napisem ZAMKNI�TE po japo�sku i angielsku. - Przygotujcie si� na rozczarowanie - m�wi�. - M�wi�a� chyba, �e s� otwarte codziennie - mamrocze Lissa, wytrz�saj�c piasek z pantofla. - Widocznie dzisiaj jest jakie� �wi�to - odpowiada Zoe, wertuj�c przewodnik. - Mam: "Egipskie �wi�ta". - Zaczyna czyta�. - "Wszystkie zabytki s� zamkni�te podczas Ramadanu, czyli muzu�ma�skiego Wielkiego Postu, kt�ry przypada w marcu, a tak�e w pi�tki mi�dzy jedenast� a pierwsz�". Na pewno nie jest marzec ani pi�tek, a nawet gdyby by� pi�tek, to ju� dawno min�a pierwsza po po�udniu. Cie� piramidy Cheopsa k�adzie si� na piasku d�ug� smug�. Spogl�dam w g�r�, �eby sprawdzi�, gdzie jest s�o�ce i ponownie dostrzegam poruszenie, tym razem blisko wierzcho�ka piramidy. To nie ma�pa. Jest za du�e. - I co teraz zrobimy? - pyta m�� Zoe. - Mo�emy obejrze� Sfinksa - odpowiada Zoe, kartkuj�c przewodnik - albo zaczeka� na "�wiat�o i d�wi�k". - Nie - m�wi� stanowczo, bo u�wiadamiam sobie, �e musieliby�my zosta� tu po zmroku. - Sk�d wiesz, �e spektakl nie b�dzie odwo�any? - pyta Lissa. Zoe po raz kolejny zagl�da do ksi��ki. - Codziennie odbywaj� si� dwa spektakle, o wp� do �smej i dziewi�tej wieczorem. Lissa nie daje si� przekona�. - To samo m�wi�a� o piramidach. Moim zdaniem powinni�my wr�ci� na lotnisko po baga�e. Musz� zmieni� pantofle. - A ja najch�tniej pojecha�bym do hotelu i zrobi� sobie zimnego drinka - odzywa si� m�� Lissy. - Idziemy zwiedzi� grobowiec Tutanchamona - stwierdza stanowczo Zoe. - Jest otwarty codziennie, tak�e w �wi�ta. Spogl�da na nas z nadziej�. - Grobowiec Tutanchamona? - powtarzam. - Ten w Dolinie Kr�l�w? - Tak jest - odpowiada, po czym zaczyna czyta�: - "W roku 1922 zosta� odkryty w nienaruszonym stanie przez Howarda Cartera. Znajdowa�y si� w nim..." Wszystkie rzeczy niezb�dne zmar�emu do podr�y w za�wiaty, my�l�. Sanda�y, ubrania i "Egipt dla ka�dego". - Wola�bym si� napi� - m�wi m�� Lissy. - A ja ch�tnie si� zdrzemn� - wt�ruje mu m�� Zoe. - Spotkamy si� w hotelu. - Wydaje mi si�, �e nie powinni�my si� rozdziela� - m�wi�. - P�niej b�dzie t�ok - odpowiada Zoe. - P�jd� teraz. Idziesz ze mn�, Lisso? Lissa spogl�da b�agalnie na Neila. - Chyba nie dam rady. Boli mnie kostka. Neil bezradnie rozk�ada ramiona. - Musimy zrezygnowa� - m�wi do Zoe. - A ty? - pyta mnie m�� Zoe. - Idziesz z Zoe czy z nami? - W Atenach powiedzia�e�, �e �mier� wsz�dzie jest taka sama, a ja zapyta�am "To znaczy jaka?", ale nie dowiedzia�am si�, bo Zoe przerwa�a nam rozmow�. Co mia�e� wtedy na my�li? - Nie pami�tam - m�wi i patrzy na Zoe, jakby mia� nadziej�, �e znowu nam przerwie, ale ona jest zaj�ta swoj� ksi��k�. Nie daj� za wygran�. - "Wsz�dzie jest mniej wi�cej taka sama", powiedzia�e�. To znaczy jaka? Jak, twoim zdaniem, wygl�da �mier�? - Nie wiem... Chyba jest niespodziewana. I prawie na pewno cholernie nieprzyjemna. - �mieje si� nerwowo. - Chyba powinni�my ju� rusza�, je�li chcemy przed wieczorem dotrze� do hotelu. Kto idzie z nami? Kusi mnie, �eby do nich do��czy�, �eby zasi��� w zaciszu hotelowego baru pod obracaj�cymi si� bezg�o�nie wentylatorami i popija� zibib. I czeka�. Tak w�a�nie post�powali ludzie na statku. Opr�cz tego, mimo Lissy, chc� by� blisko Neila. Spogl�dam na wsch�d, na bezkres pustyni. Z miejsca, w kt�rym stoimy, nie wida� ani Kairu, ani dworca lotniczego. Tylko bardzo daleko, na samym horyzoncie, jakby co� bieg�o. Kr�c� g�ow�. - Chc� zobaczy� gr�b Tutanchamona. - Podchodz� do Neila. - My�l�, �e powinni�my p�j�� z Zoe. - K�ad� mu r�k� na ramieniu. - B�d� co b�d�, jest nasz� przewodniczk�. Neil patrzy bezradnie na Liss�, po czym przenosi wzrok na mnie. - Nie wiem, czy... - Wy wracajcie we tr�jk� do hotelu - m�wi� do Lissy, wskazuj�c j� i dw�ch m�czyzn - a Zoe, Neil i ja p�jdziemy zwiedzi� grobowiec. Neil odsuwa si� od Lissy. - Dlaczego chcesz p�j�� z Zoe? - pyta szeptem. - Bo wydaje mi si�, �e powinni�my trzyma� si� razem - odpowiadam. - A w og�le, to od kiedy trzymasz si� Zoe? Tyle razy powtarza�a�, �e nie znosisz, kiedy kto� prowadzi ci� jak dziecko. Zamierzam odpowiedzie�, �e to dlatego, �e ona ma ksi��k�, ale w�a�nie wtedy Lissa podchodzi do nas i przygl�da nam si� przez swoje ciemne okulary. - Zawsze marzy�am o tym, �eby wej�� do czyjego� grobu. - M�wicie o Tutanchamonie? - upewnia si� Lissa. - O tym, w kt�rego grobowcu znaleziono naszyjniki, z�oty sarkofag i mn�stwo innych skarb�w? - K�adzie obie r�ce na ramieniu Neila. - Ja te� chcia�abym to zobaczy�. - W porz�dku - m�wi Neil z ulg�. - W takim razie idziemy z tob�, Zoe. Zoe spogl�da pytaj�co na m�a. - Beze mnie - m�wi jej m��. - Zaczekamy na was w barze. - Zam�wimy wam drinki - dodaje m�� Lissy. Macha nam na po�egnanie, po czym obaj ruszaj� tak pewnym krokiem, jakby doskonale wiedzieli, dok�d id�, chocia� Zoe nie poda�a im nawet nazwy hotelu. - "Dolina Kr�l�w le�y w�r�d wzg�rz na zach�d od Luksoru" - oznajmia Zoe. Chwil� potem maszeruje ju� po piasku z tak� sam� min� jak na lotnisku. Pod��amy za ni�. Czekam, a� Lissie nasypie si� piasku do pantofli. Zostaje z ty�u, �eby go wysypa�, a wtedy m�wi� cicho do Zoe: - Zoe, co� jest nie w porz�dku. - Aha - mruczy oboj�tnie, szukaj�c czego� w indeksie. - Dolina Kr�l�w le�y czterysta mil na po�udnie od Kairu. Nie da si� doj�� tam na piechot�. Odszukuje w�a�ciw� stron�. - Oczywi�cie, �e nie. Pop�yniemy �odzi�. Wskazuje przed siebie. Widz�, �e dotarli�my do �anu trzciny, za kt�rym zaczyna si� rzeka. Z trzcin wy�ania si� ��d�. Obawiam si�, �e jest ze z�ota, ale na szcz�cie to tylko jedna z licznych turystycznych �odzi, jakie kursuj� po Nilu. Czuj� wielk� ulg�, poniewa� okaza�o si� jednak, �e nie mo�na dotrze� na piechot� z Gizy do Doliny Kr�l�w, w zwi�zku z czym dopiero kiedy stoj� na pok�adzie pod p��ciennym baldachimem, obok drewnianego ko�a nap�dowego, u�wiadamiam sobie, �e to nie ��d�, tylko parostatek ze "�mierci na Nilu". Rozdzia� pi�ty: Imprezy fakultatywne i zwiedzanie z przewodnikiem Lissie nie s�u�y ko�ysanie statku. Neil proponuje, �e zaprowadzi j� do kabiny, ale ona, ku mojemu zdziwieniu, kr�ci g�ow�. - Boli mnie kostka - m�wi i siada na krzese�ku. Neil kl�ka przy niej i troskliwie ogl�da siniak wielko�ci ma�ej monety. - Spuch�a? - pyta z niepokojem Lissy. Nie ma ani �ladu opuchlizny, niemniej jednak Neil �ci�ga Lissie pantofel i delikatnie, pieszczotliwie, ujmuje obur�cz jej stop�. Lissa z westchnieniem odchyla si� do ty�u na krze�le. Przez g�ow� przemyka mi my�l, �e m�� Lissy nie m�g� ju� tego wytrzyma�, pozabija� nas wszystkich, a na koniec pope�ni� samob�jstwo. - Jeste�my teraz na statku zupe�nie jak ci ludzie z filmu - m�wi�. - To nie zwyk�y statek, tylko parowiec - stwierdza Zoe. - "Po Egipcie najprzyjemniej i najtaniej podr�uje si� parowcem. Czterodniowa wycieczka kosztuje od 180 do 360 dolar�w od osoby". A mo�e zrobi� to m�� Zoe, kt�ry wreszcie postanowi� z ni� sko�czy�, poniewa� w przeciwnym razie nigdy nie pozwoli�aby mu doko�czy� zdania? Potem musia� za�atwi� pozosta�ych, �eby sprawa si� nie wyda�a. - Opr�cz nas nikogo tu nie ma - m�wi�. - Zupe�nie jak w tym filmie. - Jak daleko st�d do Doliny Kr�l�w? - pyta Lissa. - "Dolina Kr�l�w znajduje si� trzy i p� mili (5 km) na zach�d od Luksoru" - czyta na g�os Zoe. - "Luksor le�y czterysta mil na po�udnie od Kairu". - Skoro to a� tak daleko, to chyba mog� poczyta� ksi��k� - m�wi Lissa, zsuwaj�c okulary na czo�o. - Neil, podaj mi torebk�. Neil wyjmuje z torebki "�mier� na Nilu" i podaje Lissie, kt�ra przez chwil� przewraca kartki, niczym Zoe szukaj�ca tabeli kurs�w wymiany walut, a potem zag��bia si� w lekturze. - Morderc� jest �ona - m�wi�. - Dowiedzia�a si�, �e m�� j� zdradza. Lissa piorunuje mnie spojrzeniem. - Wiem - odpowiada z udawan� oboj�tno�ci�. - Widzia�am film. Jednak chwil� potem k�adzie ksi��k� grzbietem do g�ry na s�siednim krze�le. - Nie mog� czyta� - skar�y si� Neilowi. - S�o�ce mnie o�lepia. Marszczy nos i spogl�da w g�r�, na niebo przes�oni�te mlecznobia�� mgie�k�. - "W Dolinie Kr�l�w znajduj� si� groby sze��dziesi�ciu czterech faraon�w" - informuje nas Zoe. - "Najs�ynniejszy jest grobowiec Tutanchamona". Podchodz� do relingu i obserwuj� piramidy nikn�ce z wolna za porastaj�cymi brzeg trzcinami. Wydaj� si� zupe�nie p�askie, jak ��te tr�jk�ty wetkni�te w piasek; nagle przypominam sobie, �e w Pary�u m�� Zoe nie chcia� uwierzy�, �e widzi prawdziw� Mon� Liz�. - To kopia - zd��y� powiedzie�, zanim mu przerwa�a. - Prawdziwa jest znacznie wi�ksza. W przewodniku napisano przecie�, �eby przygotowa� si� na rozczarowanie, Dolina Kr�l�w le�y czterysta mil od piramid, tak jak powinna, a porty lotnicze na Bliskim Wschodzie s�yn� z niedba�ej kontroli. Dzi�ki temu terrory�ci nie maj� �adnych k�opot�w z umieszczaniem bomb na pok�adzie. Chyba nie powinnam ogl�da� tylu film�w. - "W�r�d skarb�w ukrytych w grobowcu Tutanchamona znajdowa�a si� z�ota ��d�, w kt�rej dusza kr�la mia�a odby� podr� do krainy zmar�ych". Opieram si� o por�cz i spogl�dam w wod�. Spodziewa�am si�, �e b�dzie m�tna i ��ta, ale ona jest doskonale przejrzysta i b��kitna. W g��bi �wieci jasno s�o�ce. - "Na �odzi wyryto cytaty z Ksi�gi Umar�ych - czyta dalej Zoe - chroni�ce dusz� przed potworami i p�bogami, kt�rzy chcieliby zniszczy� j�, zanim dotrze do Sali S�du". W wodzie co� jest. Przez powierzchni� nie przebiega ani jedna zmarszczka, nic si� nie porusza, odbicie s�o�ca nawet nie drgnie, ale ja wiem, �e co� tam jest. - "Zakl�cia spisano tak�e na papirusach, kt�re w�o�ono do sarkofagu". To co� jest d�ugie i ciemne jak krokodyl. Zaciskam r�ce na por�czy i wychylam si� bardziej, usi�uj�c si�gn�� wzrokiem jeszcze g�ebiej. Dostrzegam migni�cie �usek. P�ynie prosto na statek. - "Zakl�cia mia�y form� rozkaz�w" - czyta Zoe. - "Odejd�, potworze! Zostaw mnie! Przeklinam ci� w imieniu Anubisa i Ozyrysa". Woda migoce, waha si�. - "Nie zbli�aj si� do mnie. Chroni� mnie zakl�cia. Znam drog�". Stw�r zawraca. Statek powoli pod��a za nim, zbli�a si� do brzegu. - To tam - m�wi Zoe, wskazuj�c wierzcho�ki wzg�rz widoczne nad trzcinami. - Dolina Kr�l�w. - Za�o�� si�, �e te� b�dzie zamkni�ta - mamrocze Lissa, przy pomocy Neila schodz�c z pok�adu. - Grobowce s� zawsze otwarte - m�wi� i patrz� na p�noc, na majacz�ce w oddali piramidy. Rozdzia� sz�sty: Zakwaterowanie Dolina Kr�l�w nie jest zamkni�ta. Czarne otwory grob�w ci�gn� si� u jej dna przez ca�� d�ugo�� zbocza; przy wykutych w ��tej skale stopniach nie ma por�czy ani �a�cuch�w. U po�udniowego wylotu doliny grupa japo�skich turyst�w w�a�nie niknie w jednym z grobowc�w. - Dlaczego nie s� jako� oznaczone? - dziwi si� Lissa. - W kt�rym z nich pochowano Tutanchamona? Zoe prowadzi nas na p�nocny koniec doliny, gdzie strome zbocze maleje do rozmiar�w niskiej �ciany. Daleko, za pustyni�, na tle nieba ostro rysuj� si� tr�jk�ty piramid. Zoe staje przy wylocie szybu zag��biaj�cego si� uko�nie w ska�y. W d� prowadz� schody. - Grobowiec odkryto przypadkowo, kiedy jeden z robotnik�w zatrudnionych przy wykopaliskach natrafi� na pierwszy stopie�. Lissa zagl�da w wype�niony mrokiem otw�r. Wida� tylko dwa stopnie, reszta niknie w ciemno�ci. - Czy tam s� w�e? - Nie - m�wi Zoe, kt�ra wie wszystko. - Grobowiec Tutanchamona jest najmniejszy w Dolinie. - Grzebie w torebce w poszukiwaniu latarki. - Sk�ada si� z trzech pomieszcze�: przedsionka, komory grobowej z sarkofagiem oraz Sali S�du. W ciemno�ci pod naszymi stopami co� si� porusza z szelestem. Lissa cofa si� o krok. - A gdzie jest towar? - Towar? - dziwi si� Zoe, wci�� szukaj�c latarki. Przerywa poszukiwania, otwiera przewodnik i zaczyna kartkowa� indeks, jakby mia�a nadziej� znale�� tam to dziwnie brzmi�ce s�owo. - Jaki towar? - No, rzeczy - odpowiada Lissa lekko dr��cym g�osem. - Meble, naczynia i ca�a reszta. M�wi�a�, �e Egipcjanie wk�adali to do grob�w. - Skarb Tutanchamona - podpowiada Neil. - Ach, skarb! - Zoe nie kryje ulgi. - Chodzi ci o przedmioty, kt�re dano kr�lowi na drog� w za�wiaty. Nie ma ich tutaj. S� w muzeum w Kairze. Lissa nie wierzy w�asnym uszom. - W Kairze? S� w Kairze? W takim razie co my tutaj robimy? - Jeste�my martwi - m�wi�. - Arabscy terrory�ci wysadzili samolot w powietrze i zabili nas wszystkich. - Przyjecha�am tu tylko po to, �eby zobaczy� skarby! - Zosta� sarkofag, a w przedsionku s� interesuj�ce malowid�a �cienne - pr�buje j� uspokoi� Zoe, ale Lissa ju� odci�gn�a Neila na bok i co� t�umaczy mu szeptem. - "Malowid�a przedstawiaj� kolejne etapy s�du nad dusz�, jej wa�enie oraz spowied� zmar�ego" - czyta Zoe z przewodnika. Spowied� zmar�ego. Nie krad�em. Nie zadawa�em b�lu. Nie cudzo�o�y�em. Wracaj� Lissa i Neil; Lissa opiera si� na jego ramieniu. - Chyba odpu�cimy sobie zwiedzanie grobowca - m�wi Neil przepraszaj�cym tonem. - Chcemy jeszcze zd��y� do muzeum. Lissie bardzo zale�y na tym skarbie. - "Muzeum Narodowe jest czynne codziennie od dziewi�tej rano do czwartej po po�udniu, a w pi�tki od dziewi�tej do jedenastej pi�tna�cie i od pierwszej trzydzie�ci do czwartej" - informuje ich Zoe. - "Op�ata za wst�p wynosi trzy funty egipskie". - Ju� czwarta - m�wi�, patrz�c na zegarek. - Nie macie szans. Oni jednak ju� id�, nie z powrotem na statek, ale na prze�aj przez pustyni�, w kierunku piramid. �wiat�o za piramidami poma�u przygasa, niebo z mlecznobia�ego robi si� szaroniebieskie. - Zaczekajcie! - wo�am i biegn� za nimi. - Mo�e poczekacie troch� i potem wszyscy wr�cimy? Zwiedzanie na pewno nie zajmie nam du�o czasu. S�yszeli�cie, co m�wi�a Zoe: w �rodku prawie nic nie ma. Patrz� na mnie w milczeniu. - Powinni�my zosta� razem - ko�cz� niezr�cznie. Lissa otwiera szerzej oczy. Zapewne my�li, �e m�wi� o rozwodzie, �e wreszcie powiedzia�am to, na co czeka�a. - To znaczy, nie powinni�my si� rozdziela� - dodaj� pospiesznie. - B�d� co b�d�, to Egipt. S� tu w�e, krokodyle i... Szybko obejrzymy grobowiec. S�yszeli�cie Zoe: jest prawie pusty. - To chyba nie jest dobry pomys� - m�wi Neil, patrz�c mi prosto w oczy. - Kostka Lissy zaczyna puchn��. Przyda�oby si� ob�o�y� j� lodem. Przygl�dam si� kostce Lissy. Tam, gdzie przedtem widzia�am niewielki siniak, teraz s� dwa male�kie punkciki przypominaj�ce �lad po uk�szeniu w�a. Miejsce jest mocno spuchni�te. - Nie wydaje mi si�, �eby Lissa mog�a w takim stanie doj�� do Sali S�du - dodaje Neil. - Mogliby�cie zaczeka� przy schodach - m�wi�. - Nie musicie tam wchodzi�. Lissa ujmuje go za rami�, ale on si� waha. - Co si� sta�o z tymi lud�mi na statku? - pyta. - Chcia�am was tylko nastraszy� - odpowiadam. - Na pewno istnieje jakie� logiczne wyt�umaczenie. Szkoda, �e nie ma w�r�d nas Herculesa Poirot, bo on z pewno�ci� szybko by je znalaz�. Piramidy przypuszczalnie zamkni�to z okazji jakiego� muzu�ma�skiego �wi�ta i z tego samego powodu nie poddano nas kontroli na lotnisku. - Co sta�o si� z lud�mi na statku? - powtarza Neil. - Zostali os�dzeni, ale to wcale nie by�o tak straszne, jak si� spodziewali. Wszyscy bardzo bali si� tego, co mia�o nast�pi�, nawet duchowny, kt�ry nie mia� na sumieniu �adnych grzech�w, ale okaza�o si�, �e s�dzi� jest kto�, kogo zna�. Biskup. By� ubrany w bia�y garnitur, traktowa� ich bardzo �agodnie i wi�kszo�ci nie sta�o si� nic z�ego. - Wi�kszo�ci? - Chod�my ju� - m�wi Lissa, szarpi�c go za rami�, ale Neil nie zwraca na ni� uwagi. - Czy kto� z nich pope�ni� jaki� okropny grzech? - Boli mnie kostka - j�czy Lissa. - Chod�my! - Musz� i�� - m�wi Neil prawie z �alem. - Mo�e p�jdziesz z nami? Spogl�dam na Liss�, my�l�c, �e zobacz�, jak przeszywa Neila morderczym spojrzeniem, ale ona spokojnie obserwuje mnie szeroko otwartymi oczami. - Tak, chod� z nami - m�wi. Oboje czekaj� na moj� odpowied�. Ok�ama�am Liss�, je�li chodzi o zako�czenie "�mierci na Nilu". �ona nie by�a morderczyni�, tylko ofiar�. Wyobra�am sobie, �e wsp�lnie pope�nili okropny grzech, �e le�� w hotelowym pokoju w Atenach ze skroni� roztrzaskan� pociskiem i ziarenkami prochu wbitymi pod sk�r�. Je�li tak jest w istocie, to jestem tu sama, a Lissa i Neil to p�bogowie przebrani za ludzi. Albo potwory. - Lepiej nie - odpowiadam i cofam si� powoli. - W takim razie idziemy. Brn� przez piasek. Lissa mocno utyka. Zaledwie po kilku krokach Neil zatrzymuje si�, pochyla i zdejmuje buty. Niebo za piramidami jest fioletowob��kitne, a piramidy p�askie i czarne. - Wracaj! - wo�a Zoe. Stoi u wej�cia do grobowca z latark� w jednej r�ce i przewodnikiem w drugiej. - Chc� zobaczy� wa�enie duszy. Rozdzia� si�dmy: Z dala od wydeptanych �cie�ek Kiedy docieram do szczytu schod�w, Zoe jest ju� w po�owie tunelu i o�wietla latark� jakie� drzwi. - Kiedy odkrywcy dotarli do grobu, zastali drzwi zamurowane i opiecz�towane kr�lewsk� piecz�ci� Tutanchamona - m�wi. - Wkr�tce si� �ciemni! - wo�am. - Mo�e jednak powinni�my wr�ci� do hotelu z Liss� i Neilem? Ogl�dam si� na pustyni�, ale nigdzie ich nie widz�. Zoe te� znika. Kiedy ponownie kieruj� wzrok do stromego tunelu, jest tam tylko ciemno��. - Zoe! - wykrzykuj�, po czym zbiegam po stopniach cz�ciowo przysypanych piaskiem. - Zaczekaj! Drzwi grobowca stoj� otworem. Wewn�trz, w w�skim korytarzu, dostrzegam kr�g �wiat�a ta�cz�cy po �cianach, pod�odze i suficie. - Zoe! - wo�am ponownie i biegn� ku niej. Pod�oga jest nier�wna, wi�c natychmiast zwalniam kroku, ale mimo to potykam si�; gdyby nie blisko�� �ciany, na pewno bym upad�a. - Wracaj! Przecie� masz ksi��k�! Daleko z przodu snop �wiat�a latarki na chwil� wydobywa z ciemno�ci fragment �ciennej wn�ki, po czym niknie, jakby rozdzieli� nas zakr�t korytarza. - Zaczekaj na mnie! - krzycz�, po czym zatrzymuj� si�, poniewa� nie widz� nawet r�ki, kt�r� trzymam tu� przed twarz�. Odpowiadaj� mi ciemno�� i cisza. Stoj� nieruchomo, oparta jedn� r�k� o �cian�, nas�uchuj�c krok�w, ale niczego nie s�ysz�. Nawet bicia w�asnego serca. - Zaczekam na zewn�trz! - wo�am, po czym odwracam si� i ruszam w kierunku, z kt�rego przysz�am. Odnosz� wra�enie, �e korytarz jest znacznie d�u�szy ni� przed chwil�. Wyobra�am sobie, �e b�d� tak sz�a w niesko�czono��, albo �e drzwi oka�� si� zamkni�te, albo �e kto� zamurowa� wyj�cie i opiecz�towa� je staro�ytnymi znakami, ale pod drzwiami dostrzegam szczelin� �wiat�a i bez trudu otwieram je lekkim pchni�ciem. Stoj� u szczytu stromych schod�w prowadz�cych do obszernej d�ugiej sali. Po obu stronach pomieszczenia ci�gn� si� rz�dy kamiennych kolumn; �ciany za kolumnami s� pokryte malowid�ami w r�nych odcieniach sjeny, ��ci i �ywego b��kitu. Najprawdopodobniej jestem w przedsionku, poniewa� Zoe m�wi�a, �e jego �ciany zdobi� malowid�a przedstawiaj�ce sceny z podr�y duszy w za�wiaty: oto Anubis wa�y dusz�, nieco dalej pawian po�era jaki� przedmiot, a dok�adnie naprzeciwko miejsca, w kt�rym teraz stoj�, z�ota ��d� �egluje po b��kitnym Nilu. W �odzi stoj� rz�dem cztery dusze, wpatrzone szeroko otwartymi oczami w przeciwleg�y brzeg. Obok �odzi p�ynie Sebek, p�b�g ukryty pod postaci� krokodyla. Ruszam w d� po schodach. W drugim ko�cu sali widz� drzwi, wi�c je�li istotnie trafi�am do przedsionka, to za nimi powinna znajdowa� si� komora grobowa. Zoe twierdzi�a, �e grobowiec sk�ada si� tylko z trzech pomieszcze�. W samolocie na w�asne oczy widzia�am plan: schody, d�ugi prosty korytarz, a potem trzy po��czone ze sob� pomieszczenia - przedsionek, komora grobowa i wreszcie Sala S�du. Tak, to na pewno przedsionek, chocia� znacznie wi�kszy ni� wynika�oby z planu. Zoe z pewno�ci� pobieg�a do komory grobowej i teraz stoi przy sarkofagu Tutanchamona, i czyta na g�os z przewodnika. Kiedy tam dotr�, oderwie wzrok od ksi��ki i powie: "W kwarcytowym sarkofagu wykuto obszerne ust�py �Ksi�gi Umar�ych�". Zesz�am ju� do po�owy schod�w, dzi�ki czemu lepiej widz� malowid�o przedstawiaj�ce wa�enie duszy. Anubis, z g�ow� szakala, stoi po jednej stronie wagi o ��tych szalach, po drugiej za� zmar�y, kt�ry odczytuje tekst spowiedzi ze zwoju papirusa. Dwa stopnie ni�ej, na r�wni z szalami, zatrzymuj� si� i siadam. Zoe z pewno�ci� nied�ugo wr�ci - w komorze grobowej jest tylko pusty sarkofag - a nawet je�li posz�a od razu do Sali S�du, to i tak b�dzie musia�a t�dy wraca�. Do grobowca prowadzi tylko jedno wej�cie. Z pewno�ci� nie zgubi�a drogi, bo przecie� ma latark�. I przewodnik. Podci�gam kolana pod brod�, obejmuj� je ramionami i my�l� o ludziach ze statku, kt�rzy czekali na os�dzenie. "To wcale nie by�o takie straszne", powiedzia�am Neilowi, ale teraz, siedz�c na schodach, przypominam sobie, �e �agodnie u�miechni�ty biskup w bia�ym garniturze rozdziela� kary proporcjonalne do grzech�w. Jedna z kobiet zosta�a skazana na wieczn� samotno��. Zmar�y ze �ciennego malowid�a wygl�da na mocno wystraszonego. Ciekawe, jakie grzechy pope�ni� i jak� kar� otrzyma od Anubisa. A mo�e nie ma na sumieniu �adnych z�ych uczynk�w, jak tamten duchowny, wi�c niepotrzebnie si� martwi albo po prostu czuje si� niepewnie w nieznanym otoczeniu? Czy spodziewa� si� �mierci? "�mier� wsz�dzie jest taka sama" - powiedzia� m�� Zoe. "Nieoczekiwana". I nic nie jest takie, jak my�la�e�. We�cie na przyk�ad Mon� Liz� albo Neila. Ludzie ze statku czekali na co� zupe�nie innego: niebia�skie wrota, anio�y, ob�oki i tak dalej. Przygotujcie si� na rozczarowanie. A co z Egipcjanami, zabieraj�cymi w ostatni� podr� ubranie, wino i sanda�y? Czy �mier� na Nilu odpowiada�a ich oczekiwaniom? A mo�e autor przewodnika napisa� nieprawd�? Mo�e, na przek�r wszystkiemu, uparcie wierzyli, �e jeszcze �yj�? Patrz�c na zmar�ego, �ciskaj�cego w r�ku papirus, zastanawiam si�, czy pope�ni� jaki� straszliwy grzech, na przyk�ad cudzo��stwo. Albo morderstwo. Zastanawiam si�, jak umar�. Ludzie na statku zgin�li od wybuchu bomby, jak my. Pr�buj� przypomnie� sobie, kiedy nast�pi�a eksplozja: Zoe czyta na g�os z przewodnika, nag�y b�ysk �wiat�a, gwa�towna dekompresja, ksi��ka wypada Zoe z r�k, Lissa spada, kozio�kuj�c, ku b��kitnemu morzu... Nie potrafi�. By� mo�e to wcale nie zdarzy�o si� w samolocie. By� mo�e terrory�ci zdetonowali �adunek na lotnisku w Atenach, kiedy przechodzili�my przez odpraw�. �wita mi podejrzenie, �e to wcale nie by�a bomba, �e zamordowa�am Liss�, a potem pope�ni�am samob�jstwo, jak w "�mierci na Nilu". Mo�e si�gn�am do torebki nie po ksi��k�, tylko po pistolet, kt�ry kupi�am w Atenach, i zastrzeli�em Liss� w chwili, kiedy patrzy�a w okno. Neil pochyli� si� nad ni�, zaniepokojony i wsp�czuj�cy, wi�c jego te� zabi�am, a wtedy m�� Zoe rzuci� si� na mnie, �eby wyrwa� mi bro� z r�ki, zacz�li�my si� szarpa�, pad� strza� i pocisk trafi� w zbiornik paliwa w skrzydle. Moje pomys�y coraz bardziej mnie niepokoj�. Gdybym zamordowa�a Liss�, z pewno�ci� bym to pami�ta�a, a przecie� nawet w Atenach, gdzie nie przywi�zuje si� zbyt wiele wagi do bezpiecze�stwa, nie wpuszczono by mnie na pok�ad samolotu z pistoletem w torebce. Poza tym chyba nie spos�b pope�ni� tak strasznego czynu i zaraz o tym zapomnie�, prawda? Pasa�erowie statku nie byli w stanie przypomnie� sobie swojej �mierci, nawet kiedy kto� powiedzia� im, �e s� martwi, ale mia�o to zwi�zek z faktem, �e wok� nich wszystko wygl�da�o jak prawdziwe: pok�ad, relingi, woda... W dodatku to by�a bomba. Ludzie nie pami�taj�, �e zostali wysadzeni w powietrze. Szok jest tak wielki, �e wymazuje wspomnienia. Pami�ta�abym jednak, �e kogo� zamordowa�am albo �e sama zosta�am zamordowana. D�ugo siedz� na schodach, czekaj�c na b�ysk latarki Zoe. Na zewn�trz z pewno�ci� zapad� ju� zmrok; pora na spektakl "�wiat�o i d�wi�k". Tutaj, w grobowcu, te� jakby robi�o si� ciemniej. Musz� wyt�y� wzrok, �eby zobaczy� Anubisa, ��te szale i zmar�ego czekaj�cego na wyrok. Papirus trzymany w r�ku przez nieboszczyka jest pokryty d�ugimi kolumnami hieroglif�w; mam nadziej�, �e to zakl�cia, kt�re maj� zapewni� mu bezpiecze�stwo, a nie lista grzech�w. Nikogo nie zabi�am, my�l�. Nie cudzo�o�y�am. S� jednak inne grzechy. Wkr�tce zrobi si� zupe�nie ciemno, a ja nie mam latarki. Podnosz� si� ze stopnia. - Zoe! - wo�am, po czym schodz� na d� i zbli�am si� do kolumn. Wyrze�biono na nich rozmaite zwierz�ta, g��wnie kobry, pawiany i krokodyle. - Robi si� ciemno - m�wi�. M�j g�os odbija si� echem mi�dzy kolumnami. - B�d� si� o nas martwi�. Na ostatniej kolumnie znajduje si� rze�ba przedstawiaj�ca ptaka z rozpostartymi skrzyd�ami. �wi�ty ptak. Albo samolot. - Zoe? - Schylam si�, by przej�� przez niski otw�r drzwiowy wiod�cy do s�siedniego pomieszczenia. - Zoe, jeste� tam? Rozdzia� �smy: Specjalne atrakcje Nie ma jej w komorze grobowej. Komora jest znacznie mniejsza od przedsionka, pozbawiona �ciennych malowide� i tak niska, �e musz� pochyli� g�ow�, �eby nie zawadzi� o sklepienie. Jest tu r�wnie� du�o ciemniej ni� w przedsionku, ale i tak bez trudu mog� stwierdzi�, �e nie ma tu ani Zoe ani sarkofagu Tutanchamona z wykutymi w kamieniu cytatami z Ksi�gi Umar�ych. Pomieszczenie jest zupe�nie puste, je�li nie liczy� stosu baga�y pi�trz�cych si� na posadzce w k�cie przy drzwiach prowadz�cych do Sali S�du. To nasze baga�e. Rozpoznaj� mojego poobijanego samsonite'a i podr�czne torby Japo�czyk�w. S� tu r�wnie� granatowe torby stewardes, przywi�zane jak je�cy do metalowych w�zk�w. Na mojej walizce le�y jaka� ksi��ka. To na pewno przewodnik, przemyka m