11374
Szczegóły |
Tytuł |
11374 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
11374 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 11374 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
11374 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Tytu� orygina�u KNIGHT�S CROSS
Copyright � Fr�ser Publications Ltd, 1993
Copyright � For the Polish edition by EM
Redakcja
Ewa Mironkin
Opracowanie graficzne
Lech Gabor
Wydanie I
ISBN 83-86396-33-4
Wydawnictwo EM 00-170 Warszawa Al. Jana Paw�a II 68
tel. 635-25-20, fax 34-31-18 Dzia� handlowy tel. 631-31-78
�elazny Krzy�
Biografia Rommla
David Fraser
PODZI�KOWANIA
Wiele prac po�wi�conych Erwinowi Rommlowi (opublikowanych w Stanach Zjednoczonych, Wielkiej
Brytanii, Francji i Niemczech) umo�liwi�o mi zabranie si� do pisania niniejszej biografii. By�y to �r�d�a,
kt�re wp�yn�y zasadniczo na kszta�t tej ksi��ki. Sk�adam wyrazy wdzi�czno�ci wszystkim autorom, dzi�ki
kt�rym szczeg�owo mog�em pozna� losy cz�owieka, b�d�cego bohaterem tego� opracowania. Cz�� prac
zosta�a wyszczeg�lniona w bibliografii umieszczonej na ko�cu tomu. Godzi si� jednak�e doda�, i� wiele
informacji, dotycz�cych Rommla oraz prowadzonych przez niego kampanii, zaczerpn��em z szeregu
specjalistycznych publikacji - przede wszystkim z Journal of the Royal United Services Institution, Armor,
Kommando, Oase (magazyn po�wi�cony losom Afrika Korps), Deutsche Soldatenzeitung, Frontsoldat
erzahlt, An Cosantoir oraz Vierteljahrshafte f�r Zeitgeschichte.
Istnieje mnogo�� dokument�w odnosz�cych si� do osoby Rommla. Sam Rommel opisa� swe losy w czasie
pierwszej wojny �wiatowej, co zosta�o opublikowane w roku 1937 pt. Infanterie greift an; dost�pny jest
r�wnie� maszynopis tej�e pracy. Rommel sporz�dzi� tak�e interesuj�ce analizy kampanii, kt�re prowadzi� w
randze genera�a we Francji i Afryce P�nocnej, spisane na podstawie jego dziennik�w. Cz�� dotycz�ca
Afryki zosta�a wydana drukiem w roku 1955 jako Krieg ohne Hass i po przet�umaczeniu na angielski
znalaz�a si� w opracowanej przez sir Basila Liddella Harta ksi��ce pt. The Rommel Papers, razem z
fragmentami korespondencji Rommla oraz jego refleksjami odnosz�cymi si� do innych kampanii. W
niniejszej publikacji s�owa Rommla cytowane s� g��wnie z oryginalnego tekstu Krieg ohne Hass.
Wiele materia��w, dotycz�cych Rommla oraz historii Niemiec w latach trzydziestych i czterdziestych,
przechowywanych jest w National Archives w Waszyngtonie (w przypisach pos�ugiwa�em si� skr�tem
NAW). Sk�adam podzi�kowania za pomoc panu Robinowi Cooksonowi oraz p�k. Jamesowi Hamiltonowi-
Russellowi, w swoim czasie pracownikowi brytyjskiej ambasady w Waszyngtonie. Pot�ne archiwum
(zawieraj�ce m.in. wi�kszo�� znanych dziennik�w wojennych) znajduje si� w posiadaniu War Museum w
Londynie (okre�lanego w niniejszej ksi��ce skr�tem IWM). Sk�adam serdeczne wyrazy wdzi�czno�ci
dyrektorowi tego muzeum, dr. Alanowi Borgowi, a tak�e innym pracownikom tej instytucji, w szczeg�lno�ci
Robertowi Suddaby�emu i Philipowi Readowi za pomoc w wyszukiwaniu setek potrzebnych dokument�w,
jak r�wnie� za udzielone mi bezcenne porady. Dzi�kuj� te� pani Hilary Roberts z dzia�u fotografii
wspomnianego muzeum oraz pani Rosamund Thornton za u�yczenie mi zdj�� z jej prywatnego archiwum.
Frapuj�ce notatki i listy posiada Bundesarchiv-Militararchiv we Freiburgu (BAMA). W tym miejscu
pragn��bym wyrazi� swoj� wdzi�czno�� za pomoc otrzyman� od p�k. dr. A. D. Kehriga (dyrektora Leitender
Archiv) oraz pana Mayera. Dzi�kuj� te� serdecznie panu Crispo z Amminstrazione Centrale Archivistica w
Rzymie, nast�pnie doktorowi Hermannowi Weissowi, dyrektorowi Institut f�r Zeitgeshichte w Monachium
(IZM) oraz jego pracownikom, kt�rzy u�atwili mi dost�p do dokumentacji.
Wyrazy wdzi�czno�ci nale�� si� ponadto zarz�dowi Imperial War Museum w Londynie oraz kierownictwu
Budnesarchiv we Freiburgu za udost�pnienie posiadanych fotografii.
Szereg dokument�w, utrwalonych na mikrofilmach, znajduje si� w zbiorach EP Microfilm Ltd., w
Wakefield, hrabstwo Yorkshire (EPM) - m.in. zapisy licznych rozm�w, przeprowadzonych przez Davida
Irvinga w trakcie pracy nad jego w�asn� ksi��k� po�wi�con� Rommlowi, sk�d zaczerpn��em szereg cennych
informacji.
Jestem ponadto d�u�nikiem cierpliwej, uprzejmej i pogodnej obs�ugi London Library, instytucji, bez kt�rej
nie wyobra�am sobie powstania tej ksi��ki.
Musz� r�wnie� podzi�kowa� wielu innym osobom - za pomoc, rady, wiadomo�ci i zach�t�. Przede
wszystkim panu Manfredowi Rommlowi, za po�wi�cony mi czas, podzielenie si� ze mn� osobistymi
bezcennymi refleksjami oraz za udzielenie zgody na publikacj� niekt�rych fotografii. Wdzi�czno�� nale�y
si� to Robinowi Edmondsowi, gen. mjr. Johnowi Strawsonowi, �wi�tej pami�ci Axelowi von dem Bussche-
Streithorstowi, dr. Georgowi Meyerowi oraz dr. Stumpfowi, kt�rzy przeczytali fragmenty lub ca�o��
maszynopisu niniejszej biografii, udzielaj�c mi przy tym cennych i pomocnych uwag. Wreszcie winien
jestem z�o�y� najgor�tsze podzi�kowania �onie, kt�ra po cz�ci zajmowa�a si� selekej� zgromadzonych
materia��w i nie szcz�dzi�a mi swoich interesuj�cych opinii, odnosz�cych si� do tej ksi��ki.
David Fr�ser
Isington, 1993
CZʌ� I
1891-1918
ROZDZIA� 1
�NIECH PRAWA FLANKA B�DZIE MOCNA�
Erwin Rommel to jeden z najwi�kszych mistrz�w wojny manewrowej, dow�dca z tego elitarnego grona
ludzi, kt�rych osobowo�� i energia odcisn�y swe pi�tno na historii konflikt�w zbrojnych. Zwyci�stwa,
odnoszone przez te postacie, by�y skutkiem ich zdolno�ci wcielania w �ycie w�asnych zamiar�w, silnej woli
oraz talentu b�yskawicznego dzia�ania w skomplikowanych warunkach p�l bitewnych. Osobowo�ci te
pozostawi�y g��boki �lad na scenie historii; �lad gro�ny, lecz i fascynuj�cy. To �ywe legendy, uosabiaj�ce,
ka�da na sw�j spos�b, wizerunek wojownika: odwa�nego, energicznego, o bystrym spojrzeniu i lotnej my�li,
szybko podejmuj�cego decyzje, czujnego, �mielszego w walce od nieprzyjaci�. Rommel zalicza si� do
grona okre�lanego niegdy� mianem heros�w; Rommel - umys� praktyczny i nowoczesny, m�czyzna o
przeci�tnej fizjonomii - znalaz� si� w jednym szeregu z bohaterami opiewanymi w staro�ytnych mitach.
Nastawienie do wojen zmienia�o si� przez lata i wieki; reputacja bohater�w wojennych prze�ywa�a wzloty i
upadki - w zale�no�ci od panuj�cych m�d. W dzisiejszych czasach ludzie podchodz� raczej z odraz� ni� z
uwielbieniem do tak energicznych postaci jak kr�l Szwecji Karol XII, inny mistrz p�l bitewnych - monarcha
bezlito�nie zmagaj�cy si� ze swymi nieprzyjaci�mi przez osiemna�cie lat. Karol, b�d�c w 1714 roku w
niewoli tureckiej, igra� ze �mierci�, wznieciwszy z pozoru beznadziejny bunt wi�ni�w przeciw oprawcom.
Wcze�niej, w trakcie prowadzonej kampanii, kr�l wzburzy� swych doradc�w, o�wiadczaj�c, �e ich
obowi�zki ograniczaj� si� do gromadzenia funduszy na wojny, kt�re on wiedzie na chwa�� monarszego rodu
Waz�w, i �e powinni cieszy� si�, je�li spadnie na nich cho� drobna cz�� zaszczyt�w. Obecnie tego rodzaju
stwierdzenie mo�e zosta� uznane za przejaw niepoj�tej arogancji i niemoralno�ci. Jednak�e gdy czytamy o
b�yskawicznych podbojach dokonywanych przez Karola w czasie wojny p�nocnej, o jego zwyci�stwach nad
Polakami, Rosjanami, Prusakami, o niszczeniu starego porz�dku i zaprowadzaniu nowego, kiedy
dowiadujemy si�, �e rozpocz�� sw� kr�tk� i zdumiewaj�c� karier� (Karol XII po�egna� si� z tym �wiatem w
wieku trzydziestu sze�ciu lat) jako kr�lewi�tko, czternastoletnie dziecko, gdy odkrywamy, �e ten wysoki,
szczup�y m�odzik o bladym obliczu najecha� Europ� z pa�aszem w r�ku jako (cytuj�c s�owa Winstona
Churchilla) �najgwa�towniejszy wojownik wsp�czesnej historii... nieustraszony i nieugi�ty, obdarzony
talentem ch�odnej kalkulacji, a mimo to... czasem nawet uroczy�1 - to Karol, bohater, mo�e wyda� si�,
przynajmniej dla niekt�rych z nas, godny szczerego podziwu.
Ludzie tego rodzaju przechodz� do historii dzi�ki swej olbrzymiej energii; po �mierci trwaj� w legendach i
mitach. We�my cho�by Jeba Stuarta, s�ynnego kawalerzyst�, konfederata z czas�w wojny secesyjnej, kt�ry
samym swym pojawieniem si� potrafi� poderwa� �o�nierzy do walki, a pojawia� si� w cz�stokro� odleg�ych
od siebie, lecz zawsze kluczowych miejscach na polu bitwy, jak gdyby wiedziony nadzwyczajnym
instynktem, �zawsze w siodle... obecny wsz�dzie, o ka�dej porze dnia i nocy... bez wyj�tku weso�y i pe�en
wigoru�2, galopuj�c wzd�u� wzniesie� Chancellorsville przed wielkim zwyci�stwem gen. Lee nad Armi�
Potomacu. Lub te� Bedford Forrest, posta� z tej samej wojny, b�yskotliwy cz�owiek i nieuchwytny pos�aniec.
Tacy ludzie, wodzowie lub podw�adni, byli bez w�tpienia bohaterami, mistrzami sztuki wojennej. Ich
spojrzenie na wsp�czesne im kwestie polityczne mog�o wydawa� si� nieco ograniczone lub wr�cz b��dne,
ale nale�y wzi�� pod uwag� okoliczno�ci, w jakich przysz�o im dzia�a�. Badaj�c �yciorysy wspomnianych
os�b, nale�y wystrzega� si� urobionych w rozmaitych latach, krajach i kulturach opinii o nich, pami�taj�c
przy tym o jednym: byli oni dzie�mi swoich czas�w i na te czasy trzeba spojrze� ich oczami.
Obecnie nasta�a epoka powszechnej mechanizacji, gwa�townego rozwoju lotnictwa i broni wszelkiego
rodzaju, o sile niszczenia niewyobra�alnej dla minionych pokole�. Ewentualna wojna w dzisiejszych latach
si�� rzeczy musia�aby sta� si� konfliktem bezosobowych mas, operuj�cych na rozleg�ych obszarach; dawni
bohaterscy wodzowie straciliby racj� bytu, a ich osobiste walory, takie jak odwaga, nie by�yby potrzebne.
Zacytujmy znowu s�owa Churchilla, kre�l�cego po pierwszej wojnie �wiatowej sylwetk� ksi�cia
Marlborough:
�W czasach, o kt�rych mowa, wybitny dow�dca musia� udowodni� w dniu bitwy, �e posiada ten jedyny w
swoim rodzaju zestaw zalet: umys�owych, moralnych i fizycznych, dzi�ki kt�rym niczym istota
nadprzyrodzona jest w stanie odwr�ci� nieuchronny bieg zdarze�. Jego wygl�d, jego spok�j, ostre spojrze-
nie, gesty, ton g�osu - nawet bicie jego serca - rozprasza�y pozorny �ad wok�. Ka�de s�owo, kt�re
wypowiada�, by�o na wag� z�ota... Tamte czasy odesz�y na sawsze�3.
Dziewi�� lat po opublikowaniu powy�szej sentencji jej autor przechadza� si� po pomieszczeniach
tymczasowej kwatery w Kairze, powtarzaj�c w k�ko nazwisko pewnego niemieckiego genera�a i m�wi�c:
�Liczy si� tylko pokonane go�. Mia� na my�li cz�owieka, kt�ry jakby wypad� z kart historii, a przy tym
absolutnie realn� posta�, doskonale znaj�c� si� na wsp�czesnej technice, oficera pe�nego inwencji,
post�powego w swych ideach, znakomicie przystosowanego do prowadzenia dwudziestowiecznej kampanii,
kt�rego jednak mistrzowskie opanowanie sztuki wojennej przywo�ywa�o na pami�� dawne czasy,
zdominowane przez bohater�w. Mistrzostwu temu zmuszony by� da� wyraz sam Churchill, przemawiaj�c w
Izbie Gmin: �To bardzo �mia�y i zr�czny przeciwnik... I, o ile wolno mi si� tak wyrazi�, wielki genera��.
Erwin JoLannes Eugen Rommel.
Wojownikom, do kt�rych z pewno�ci� nale�y zaliczy� Erwina Rommla, na nic zda�aby si� charyzma, gdyby
nie byli mistrzami w swym fachu. Ludzie ci, jakkolwiek mo�na by si� sprzecza�, kogo umie�ci� w spisie,
znali si� na wojennym rzemio�le. Kr�lowie czy �o�nierze, spadkobiercy militarnych tradycji rodzinnych czy
te� osobnicy, kt�rzy wyp�yn�li na falach powik�anej historii - wszyscy oni przejawili we w�a�ciwym dla
siebie czasie cechy i zdolno�ci niezb�dne na polu walki. Wywodzili si� z przer�nych grup spo�ecznych,
jednak nabyli, dziedzicz�c lub pod wp�ywem wychowania, owe walory, kt�re uczyni�y z nich wybitnych
dow�dc�w. Na pierwszym miejscu nale�y wymieni� tak zwany temperament.
Mistrzowie wojennego rzemios�a zawsze przejawiali uwielbienie dla walki. Sam Rommel (a tak�e wi�kszo��
jego biograf�w) wypiera� si� tej cechy. Owszem, wojna jest czym� strasznym. Przynosi rany, �mier� i
zniszczenie; jej atmosfera to atmosfera b�lu i przemocy, pok�osie za� to cierpienie i �a�oba. Wojna niesie za
sob� zwyk�� brutalno�� w najlepszym wypadku czy te� dzikie okrucie�stwo w najgorszym, cho� tu
zaznaczy� nale�y, i� walcz�cy �o�nierze stosunkowo rzadko winni s� zbrodni. Obecnie cywilizowane
spo�eczno�ci pot�piaj� tych, kt�rzy staraj� si� doprowadzi� do wojen b�d� je gloryfikuj�, a poniewa�
�o�nierskie bohaterstwo jest nieod��cznym elementem wojny, nasz stosunek do niego sta� si� ambiwalentny.
Za rzecz normaln� uwa�a si� jednak�e podporz�dkowywanie si� rozkazom, wype�nianie nawet najbardziej
odra�aj�cych z nich, je�li fakt ten zostanie usprawiedliwiony si�� wy�sz�, sporem, kt�ry doprowadzi� do
wybuchu konfliktu. W naszych czasach nadal �yj� dyktatorzy i bezwzgl�dni w�adcy, rzadko mo�na ich
jednak ujrze� na linii frontu lub w samym centrum bitewnego zgie�ku. Tak wi�c na przeci�tnym dow�dcy
liniowym nie ci��y, przynajmniej w poj�ciu historyk�w, odpowiedzialno�� za wywo�anie sytuacji, w kt�rej
przychodzi mu si� wykaza�.
Nie powinno nam si� jednak zdawa� w zwi�zku z tym, �e wojskowi nie lubi� i nie lubili swego zaj�cia.
Trudno uwierzy�, i� cz�owiek jest w stanie robi� co� z niezwyk�� zr�czno�ci�, nie czerpi�c z tego satysfakcji.
Zwyci�scy dow�dcy z przesz�o�ci - mniejsza, czy walczyli o s�uszn�, czy nies�uszn� spraw� - wyra�nie
radowali si� z odnoszonych triumf�w. Nie nale�y jednak myli� owej rado�ci z brakiem ludzkich uczu�.
�mier� bliskich, cierpienia podw�adnych (a nawet nieprzyjaci�) cz�sto wzbudza�y szczere wsp�czucie
wybitnych wodz�w - w tej liczbie Erwina Rommla. Stwierdzenie jednak, jakoby zwyci�stwa nie przynosi�y
mu rado�ci, mija�oby si� z prawd�. Temperament wybitnych wojownik�w, pocz�wszy od Aleksandra
Macedo�skiego, to temperament ludzi stworzonych do walki. Wi�cej, ochota do walki stanowi element ich
temperamentu. Chocia� zdarza�o si�, �e Erwin Rommel wyra�a� si� o wojnie w najgorszych s�owach, to
zaznaczy� nale�y, i� pragnienie walki by�o sk�adnikiem jego usposobienia.
Je�li czyje� usposobienie nie pozwala na zr�czne prowadzenie boju, to wyklucza r�wnie� poj�cie zasad
rz�dz�cych wojn�. Ka�dy wybitny dow�dca dysponuje owym swoistym wyczuciem - tym zmys�em
podpowiadaj�cym, co okazuje si� skuteczne, a co nieskuteczne w trudnych do przewidzenia warunkach pola
bitwy. Takie zrozumienie jest najcz�ciej efektem solidnej pracy nad sob� (s�owo �studia� implikowa�oby
bowiem przyswajanie g��wnie cudzej wiedzy).
Musi wynika� z do�wiadczenia, z analizy tego, co wydarzy�o si� wcze�niej - mowa tu zar�wno o osobistym
do�wiadczeniu �yciowym, jak i o do�wiadczeniu og�lnym, czyli o historii. Wspomniany zbi�r do�wiadcze�
winien nast�pnie zosta� poddany praktycznej obr�bce; zdolny dow�dca musi bra� pod uwag� szereg
element�w dotycz�cych wad i zalet broni i sprz�tu, a przede wszystkim wad i zalet ludzi - jego �o�nierzy.
Zrozumienie regu� wojny w wypadku wybitnych wodz�w zostaje jakby zakodowane w ich umys�ach. Staje
si� sz�stym zmys�em, instynktem umo�liwiaj�cym b�yskawiczn� orientacj� w trudnych do przewidzenia
sytuacjach oraz natychmiastowe wykorzystywanie sprzyjaj�cych okoliczno�ci. Jako przyk�ad przywo�a� tu
mo�na Wellingtona pod Salamank�, gdzie odni�s� jedno z najb�yskotliwszych zwyci�stw w swej karierze.
Erwin Rommel mia� ten w�a�nie zwierz�cy niemal instynkt, pozwalaj�cy mu bezb��dnie reagowa� w obliczu
niebezpiecze�stw, szans, roszad na polach bitewnych. A wi�c wiedza, zrozumienie problem�w wojny
przechodzi w instynkt nakazuj�cy mu podj�� b�yskawiczne dzia�anie, co charakteryzowa�o wszystkich wiel-
kich strateg�w przesz�o�ci.
�Nakazuj�cy podj�� b�yskawiczne dzia�anie...� Trzeci� cech�, wyr�niaj�c� wybitnych dow�dc�w, jest
zdolno�� jasnego my�lenia i szybkiego podejmowania w�a�ciwych decyzji. Temperament gwarantuje
niezb�dny entuzjazm, wiedza zapewnia wgl�d w istot� rzeczy - niepoj�t� dla przeciwnika umiej�tno��
przewidywania biegu wypadk�w, natomiast energiczne dzia�anie pozwala przechwyci� inicjatyw� i narzuci�
charakter starcia. Rupert (wbrew mitom o jego impulsywno�ci - bardzo do�wiadczony i zdolny w�dz) zdo�a�
zmobilizowa� swych ludzi wcze�niej, ni� by� to w stanie uczyni� nieprzyjaciel i pierwszy natar� pod Powiek
w pocz�tkach angielskiej wojny domowej; uderzy� na przewa�aj�ce liczebnie wojska i rozbi� je
b�yskawicznie, nim zd��y�y si� rozwin��. �w atak sprawi�, �e �bano si� odt�d samego imienia ksi�cia
Ruperta4. Podobnie trzy stulecia p�niej obawiano si� te� Rommla.
Erwin Rommel przyszed� na �wiat w Szwabii. Ksi�stwo szwabskie zosta�o znacznie wcze�niej wch�oni�te
przez Kr�lestwo Wirtembergii i Szwabia by�a pod koniec XIX wieku raczej krain� ni� organizacj�
pa�stwow�. Szwabi wyr�niali si� jednak pewnymi charakterystycznymi cechami spo�r�d reszty Niemc�w.
Byli uparci, niech�tnie zmieniali pogl�dy, nie lubili okazywa� uczu�; niby �wiadomie starali si� odr�nia� od
s�siad�w - porywczych Bawarczyk�w. Typowy Szwab by� roztropnym i oszcz�dnym cz�owiekiem. Lojalny
wobec w�adcy, uwa�a� si� jednak za kogo� lepszego od przedstawicieli innych germa�skich narod�w. Przede
wszystkim jednak potrafi� ch�odno kalkulowa�, rozumowa� bardzo przebiegle. Rommel, pomimo swej
bu�czuczno�ci i pewnej sk�onno�ci do gwiazdorstwa, pozosta� w gruncie rzeczy Szwabem z krwi i ko�ci.
Jego ojciec, tak�e Erwin, by� dyrektorem szko�y w Heidenheim, po�o�onym oko�o osiemdziesi�ciu
kilometr�w na wsch�d od Stuttgartu i oko�o trzydziestu na p�noc od Ulm. Jego matka, Helene von Luz
(zmar�a w roku 1940), by�a c�rk� miejscowego wysokiego urz�dnika. Sam Erwin Rommel urodzi� si� 15
listopada 1891 roku. Dorasta� jako drobny niebieskooki ch�opiec, o bladej twarzy i p�owych w�osach.
Czasami sprawia� wra�enie zamy�lonego, lecz zawsze by� spokojnym, ��atwym� dzieckiem. W nauce,
podobnie jak w sporcie, nie przejawia� za m�odu nadzwyczajnych zdolno�ci, cho� ju� jako doros�y
m�czyzna odkry� w sobie pewne zami�owanie do nauk �cis�ych (zar�wno jego ojciec, jak i dziadek byli
znakomitymi matematykami), kt�re kultywowa� do ko�ca �ycia. M�odego Rommla nie charakteryzowa�a
odporno�� fizyczna i energia; tymi cechami wyr�ni� si� dopiero jako �o�nierz. Jego rodzina (Rommel mia�
starsz� siostr� i dw�ch m�odszych braci) zapami�ta�a jednak pewn� rzecz: Erwin sprawia� wra�enie, �e nie
obawia si� nikogo. Jako m�odzieniec dorasta� szybko. Zdolno�ci matematyczne po��czy� z fenomenalnymi
umiej�tno�ciami narciarskimi. Lubi� te� podr�owa� i je�dzi� na rowerze. Przedk�ada� podr�czniki nad
ksi��ki b�d�ce wytworami ludzkiej fantazji.
Erwin senior s�u�y� w wojsku jako oficer artylerii, zanim zacz�� karier� nauczycielsk�, lecz poza tym w
rodzinie nie by�o militarnych tradycji. M�ody Erwin po zdaniu egzamin�w dojrza�o�ci zainteresowa� si�
lotnictwem i mia� nawet pomys�, by podj�� prac� w wytw�rni sterowc�w w Friederichshafen. Ojciec
jednak�e sprzeciwi� si�, radz�c mu wst�pi� do wojska.
Cesarstwo Niemieckie zjednoczy�o si� po wojnie francusko-pruskiej w 1871 roku. Teoretycznie niezale�ni
dot�d w�adcy, kr�lowie i ksi���ta niemieckich pa�stewek obwo�ali imperatorem kr�la Prus, skutkiem tego
wy�oni�y si� liczne kwestie sporne: ludno�� poszczeg�lnych region�w Niemiec r�ni�a si� znacznie od
siebie. Bawarczycy czy mieszka�cy Wirtembergii niewiele mieli wsp�lnego z Prusakami i �l�zakami.
Zjednoczenie podyktowane zosta�o konieczno�ci� o�ywienia rozwoju gospodarczego w Niemczech i
wymogami bezpiecze�stwa militarnego.
Owymi problemami - trudnymi do zrozumienia w naszej dobie - zaj�a si� konstytucja z 1871 roku,
reguluj�ca stosunki wewn�trz cesarstwa. Na podstawie ustale� si� zbrojnych Wirtembergii utworzono 13.
Korpus armii cesarskiej. Niemieckim wojskiem faktycznie dowodzi� sztab generalny, kt�rego cz�onkowie
zapatrzeni byli w dawnych pruskich wodz�w, Schranhorsta i Gneisenau. Szef sztabu, starszy Moltke,
kierowa� kampani� przeciw Francji. Armia by�a liczna, po mobilizacji stanowi�a jednolit� si�� - na jej czele
formalnie sta� cesarz jako naczelny w�dz. By�a to pot�ga, z kt�r� wszystkie s�siednie kraje musia�y si�
powa�nie liczy�, jednocze�nie zachowuj�ca struktur� narodowo�ciow�. Przynajmniej w teorii mieszka�cy
poszczeg�lnych ziem s�u�yli w oddzia�ach razem ze swymi ziomkami, a oficerowie, w ka�dym razie ci
ni�szych rang, w jakim� stopniu podporz�dkowani byli lokalnym w�adcom.
Obserwatorzy - g��wnie ci z kraj�w s�siaduj�cych z Niemcami - uznali to rozwi�zanie za znakomite. Bez
w�tpienia wykorzystana zosta�a tradycja �narodowych si� zbrojnych�, w kt�rych poborowi s�u�yli w
oddzia�ach liniowych (Landwehr) lub pozostawali w rezerwie do czterdziestego pi�tego roku �ycia - tradycja
ciesz�ca si� uznaniem w ca�ych Niemczech. Tak wi�c niemiecki �o�nierz, oboj�tnie z jakiego kraju si�
wywodzi�, dzieli� trudy s�u�by i korzysta� z przywilej�w na r�wni z innymi. Lokalny patriotyzm by� nadal
silny, obecnie jednak jego si�a zosta�a wykorzystana do stworzenia pot�gi zjednoczonej ojczyzny -
przedmiotu powszechnej dumy.
Erwin Rommel przez ca�e �ycie okazywa� pewien sceptycyzm, a nawet dra�liwo�� w stosunku do kwestii
spo�ecznych. Panuje og�lne przekonanie, �e oficerowie wojska cesarskiego w zdecydowanej wi�kszo�ci
wywodzili si� ze stanu szlacheckiego, jednak nie odpowiada to prawdzie. Dawna pruska koncepcja pa�stwa
kierowanego przez elitarn� kast� skupion� wok� tronu, to znaczy przez zakon rycerzy, zosta�a
zdecydowanie zmodernizowana pod wp�ywem zmian historycznych, rozwoju spo�ecznego oraz zwyczajnych
potrzeb rosn�cej w si�� armii. W samych Prusach, pocz�wszy od roku 1845, szeregi korpusu oficerskiego
zasili�a spora rzesza przedstawicieli klas �rednich i tendencja ta zosta�a sformalizowana dekretem cesarskim
z 1890 roku.
W po�udniowych Niemczech procentowy udzia� bur�uazji w�r�d oficer�w by� jeszcze poka�niejszy.
Og�lnie, w cesarskiej armii w roku 1912 (rok, w kt�rym Rommel po opuszczeniu szko�y kadet�w podj��
s�u�b� w pu�ku liniowym) jedynie nieco ponad jedn� czwart� stanowili m�odzi oficerowie pochodz�cy ze
�szlachty�, wliczaj�c w to potomk�w zubo�a�ych rod�w arystokratycznych oraz rodzin nobilitowanych
(przez dodanie do nazwiska cz�onu �von�) za wybitn� s�u�b�, zas�ugi dla kraju itd. W Wirtembergii udzia�
szlachty w wojsku by� wr�cz minimalny. Tak wi�c Rommel, przedstawiciel bur�uazji po ojcu (matka by�a
szlachciank�), znalaz� si� w�r�d ludzi ze swojej klasy spo�ecznej, w zwi�zku z czym nad pocz�tkiem jego
wojskowej kariery nie zaci��y�y socjalne resentymenty. Udzia� szlachty w sztabie generalnym - w�wczas i
p�niej - stanowi� odr�bn� kwesti�; na pocz�tku XX wieku przekracza� pi��dziesi�t procent5. Jednak�e
gor�czkowe spory Rommla ze sztabem generalnym by�y w owym czasie jeszcze spraw� odleg�ej przysz�o�ci.
Wcze�niej musia� stawi� czo�o wyra�nym zmianom w szkoleniu oficer�w i doborze kandydat�w na
dow�dcze stanowiska w wojsku � ewolucja taka zachodzi�a zreszt� u progu wojny �wiatowej w niemal
wszystkich krajach. Dawna pruska tradycja k�ad�a nacisk, opr�cz pochodzenia, na �charakter�; wy-
kszta�conymi lud�mi pogardzano. Zmian� owego starego podej�cia zapocz�tkowa�y wojny napoleo�skie.
Wojskowe reformy wprowadzono i w Prusach, reorganizuj�c armi� w sprawn� machin�, kierowan� przez
sztab generalny. Zwolennikiem tych radykalnych zmian jawi� si� Schranhorst , kt�ry by� zdania, i� podczas
wojny decyduj�c� rol� musi odegra� wyszkolenie i intelekt kadry dow�dczej. Uwa�a�, �e oficerami powinni
by� ludzie wykszta�ceni, co po latach przyj�to jako imperatyw.
Nie od razu jednak, rzecz jasna. Przez niemal ca�y wiek XIX istnia� konflikt pomi�dzy tymi we w�adzach
pruskich (a nast�pnie cesarskich), kt�rzy twierdzili, �e dobrym oficerem mo�e zosta� tylko cz�owiek z
�dobrego domu� i odznaczaj�cy si� �charakterem�, czyli konserwatystami, a tymi, kt�rzy uznawali, �e licz�
si� g��wnie wykszta�cenie i zdolno�ci umys�owe kandydata, czyli tzw. post�powcami. Sp�r ci�gn�� si�
latami, od czasu do czasu wyciszany kompromisowymi zarz�dzeniami i p�rodkami. Jeszcze w roku 1897
wydane zosta�o rozporz�dzenie, w kt�rym po�o�ono wyra�ny nacisk na �pochodzenie�, �wol� oraz
�rozs�dek� (a nie wykszta�cenie) kandydat�w na oficer�w. Prze�omowa zmiana nast�pi�a w pierwszych
latach XX wieku. W czasie gdy Rommel wst�powa� do s�u�by, tylko mniej ni� cztery procent kandydat�w
zwolnionych by�o od konieczno�ci wykazania si� �wiadectwem odpowiedniego wykszta�cenia, na mocy
przepisu, na kt�ry wcze�niej nagminnie powo�ywali si� szlachetnie urodzeni m�odzi ludzie z �charakterem�.
Rommel nie przejmowa� si� tym zanadto. Pewny by� swego, skoro konserwaty�ci zwracali uwag� na
charakter, typ osobowo�ci, a post�powcy na intelekt. W czasach m�odo�ci Erwina Rommla za g��wn�
uczelni� wojskow� uwa�ano akademi� w Gda�sku nad Ba�tykiem, starym pruskim porcie na wschodnim
kra�cu Niemiec. Owa Kriegsschule, o kt�rej my�la� Rommel, by�a instytucj� cesarsk�. Aby do niej wst�pi�,
musia� najpierw znale�� si� w szeregach armii wirtemberskiej. Poniewa� posiada� odpowiednie
wykszta�cenie, zosta� zarejestrowany jako Avantageur - kandydat na stopie� oficerski. Gdyby go nawet
odrzucono, to czeka�a go w takim wypadku roczna (a nie dwuletnia) s�u�ba.
Erwin Rommel nie mia� jednak�e najmniejszego zamiaru zej�� z wytyczonej przez siebie �cie�ki i
rezygnowa� z kariery w wojsku. Pocz�tkowo podj�� pr�b� wst�pienia do artylerii - kt�ra na prze�omie stuleci
wyra�nie zyska�a na znaczeniu, lokuj�c si� teraz tu� za kawaleri� - ale dow�dca miejscowej jednostki
artyleryjskiej ustosunkowa� si� do tego nieprzychylnie. Pan dyrektor Rommel, ojciec Erwina, zosta�
powiadomiony, �e w przewidywalnej przysz�o�ci nie zwolni si� stanowisko dla jego syna (�In absehbare
Zeit keiner Stelle frei wird�). Nast�pnie wyb�r pad� na saper�w, lecz odpowied� nadesz�a podobna. Tak wi�c
m�ody Erwin zosta� skierowany do 124. Wirtemberskiego Pu�ku Piechoty, wchodz�cego w sk�ad 26. Dywizji
Piechoty. Po czteromiesi�cznym op�nieniu, spowodowanym k�opotami zdrowotnymi (Rommel mia�
przepuklin� i przeszed� operacj�), wst�pi� do pu�ku jako kadet w lipcu roku 1910.
A� do niedawna w niemieckim wojsku panowa� zwyczaj nakazuj�cy kadetowi, nim otrzyma stopie�
oficerski, znale�� si� w szeregach wybranej przez siebie jednostki, gdzie m�g�by si� wykaza� znajomo�ci�
rzemios�a �o�nierskiego . Podobna procedura, cz�sto nieformalnie, funkcjonuje tak�e w innych armiach,
prowadz�c do nadu�y�, tworzenia si� klik i hierarchii, istniej�cych poza oficjalnymi strukturami. Jednak,
taka trudna i niewdzi�czna pr�ba cz�stokro� wyrabia w przysz�ych oficerach cechy tak po��dane w
krytycznych sytuacjach, jak gotowo�� do po�wi�ce�, poczucie jedno�ci z w�asnym oddzia�em itd.
S�u�ba Rommla kadeta trwa�a od lipca 1910 roku do marca 1911. M�ody Rommel wype�ni� oczekiwania
dow�dztwa pu�ku, czego dowodem by� awans na kaprala w pa�dzierniku i na sier�anta pod koniec roku.
Kadet, kt�remu nominalnie przys�ugiwa�y pewne przywileje oficerskie, najcz�ciej wype�nia� musia� wi�cej
obowi�zk�w od zawodowych �o�nierzy. W marcu Rommel zosta� wys�any do K�nigliche Kriegsschule w
Gda�sku.
Rommel pracowa� ci�ko. Nigdy nie podchodzi� beztrosko do nauki, szczeg�lnie sumiennie wykazywa� si�
jednak na zaj�ciach praktycznych. Kurs trwa� osiem miesi�cy, do listopada 1911 roku. �wiadectwo
informuje lakonicznie, �e Erwin Rommel pomy�lnie przeszed� wszelkie sprawdziany, ��cznie z
umiej�tno�ci� dowodzenia, i w styczniu 1912 roku ju� jako m�ody porucznik, w monoklu i nowym
mundurze, znalaz� si� w koszarach 124. Pu�ku w Weingarten.
Armia cesarska stanowi�a ogromn�, pot�n� machin�. �o�nierzy musztrowano, szkolono dok�adnie i
systematycznie, dbaj�c przy tym, by �wietnie prezentowali si� na paradach. Jedna z fotografii przedstawia
Rommla w p�aszczu z wysokim ko�nierzem, w szpiczastym he�mie na g�owie - oficera piechoty, ele-
ganckiego i schludnego. Zapewne m�g�by podpisa� si� pod s�owami pewnego wsp�czesnego sobie
Saksoriczyka, opisuj�cego z perspektywy tamte czasy:
�Kiedy po dw�ch latach wreszcie wyznaczono mi zadanie sprawdzenia posterunk�w i kiedy tak kroczy�em
opustosza�ymi korytarzami z ryngrafem zawieszonym na srebrnym �a�cuchu na szyi, to poczu�em, co
wyr�nia wojskowych z grona innych. Je�eli to militaryzm, to tak, uleg�em jego czarowi! Odczuwa si� dum�
z munduru i s�owa esprit de corps nabieraj� pe�nego znaczenia�6.
W ca�ych Niemczech m�odzi oficerowie nadal szczycili si� tym, �e nale�eli do najsilniejszej armii �wiata,
armii zwyci�zc�w z 1870 roku; cieszyli si� te� uprzywilejowan� pozycj� w spo�ecze�stwie. W licznych
niemieckich miastach panowa� obyczaj ust�powania drogi na chodnikach oficerom w mundurach, generalicja
za� mia�a znaczny wp�yw na kajzera, przyw�dc�, kt�ry wedle pruskiej tradycji by� przede wszystkim
naczelnym wodzem, a dopiero potem konstytucyjnym monarch�. Kazjer cz�ciej udziela� audiencji swojemu
szefowi sztabu generalnego ni� kt�remukolwiek z ministr�w - temu� szefowi sztabu, kt�rego poprzednik
domaga� si� dla siebie decyduj�cego s�owa w ustalaniu niemieckiej polityki zagranicznej7. Tak wi�c
najpot�niejszym pa�stwem w �wczesnej Europie - krajem nowoczesnym i rozwijaj�cym si� dynamicznie,
�wietnie zorganizowanym, z regulacjami prawnymi spisanymi wed�ug �o�wieconych� wzor�w, wiod�cym,
je�li chodzi o handel, sztuk� i nauk� - rz�dzi�a w�ska, rozumuj�ca cokolwiek atawistycznie grupa ludzi,
zapatrzona w dawne pruskie wzorce. Zapatrzona w te same Prusy, kt�re nie by�y pa�stwem z armi�, lecz
armi� z pa�stwem. I to w�a�nie Prusy - surowe, obowi�zkowe, bogobojne - nadawa�y ton w cesarskiej armii
(mo�e z wy��czeniem pewnych jednostek bawarskich) i to w stopniu zasadniczym. Rommel, by� mo�e na
po�y nie�wiadomie, wrasta� w zmilitaryzowan� spo�eczno��. W Prusach szlachcie i korpusowi oficerskiemu
przeznaczone by�y g��wne zaszczyty, a na pocz�tku obecnego wieku tendencja ta rozszerzy�a si� na ca�e
Niemcy. Wojsko sta�o si� uprzywilejowan� kast�, narzuca�o mody. Cywile niejednokrotnie ma�powali
obyczaje oficer�w, tworz�c groteskowe nieraz, �ci�le zhierarchizowane organizacje.
Proces ten nie jest trudny do wyja�nienia. Armia niemiecka mog�a by� pot�na, w ka�dym razie stawa�a si�
pot�na po mobilizacji, jednak liczebno�ci� ust�powa�a si�om francuskim i rosyjskim - armiom
s�siaduj�cych kraj�w. Francja zawar�a w�a�nie uk�ad sojuszniczy z Rosj�, zagra�aj�cy aliansowi pa�stw
centralnych � Niemiec i Austro-W�gier, do kt�rych do��czy�y cokolwiek niepewne W�ochy. W 1912 roku,
realizuj�c wcze�niejsze porozumienia, rosyjski sztab generalny skoncentrowa�, na wypadek wybuchu wojny,
osiemset tysi�cy ludzi przeciw Niemcom i szykowa� si� do rozpocz�cia ofensywy w dwa tygodnie po
og�oszeniu mobilizacji. Agresywne plany Francuz�w, kt�re mia�y wej�� w �ycie po wypowiedzeniu wojny,
tak�e nie stanowi�y tajemnicy dla niemieckiego sztabu generalnego.
Dla Niemc�w wojsko by�o gwarantem ich bezpiecze�stwa w Europie, gdzie po obu flankach mieli
nieprzyjaci�. W przesz�o�ci kraje niemieckie cz�stokro� stanowi�y bitewne pola dla pot�nych s�siad�w;
obce armie wyniszcza�y te ziemie. Na czterdzie�ci lat przed wybuchem wojny �wiatowej Prusy w�a�nie, a nie
Austria, uzyska�y hegemoni� w Rzeszy. Francja ponios�a zdecydowan� kl�sk�, trac�c na rzecz Niemc�w
bogate prowincje - Alzacj� i Lotaryngi�. Powsta�o cesarstwo, kt�rego g��wnym obro�c� sta�a si�
kajzerowska armia.
Ledwie dwa lata po uzyskaniu przez Rommla szlif�w oficerskich sta�o si� powszechnie jasne, �e si�a tej�e
armii mo�e by� wkr�tce poddana pr�bie. Niemcy zawsze - wtedy i p�niej - zdecydowanie odrzucali
oskar�enia o agresywne zamiary, wskazuj�c, i nie bez racji, �e od roku 1871 nie prowadzili wojny, a na
przyk�ad Anglia a� cztery, Rosja za� dwie. Utrzymywali, i� sami musz� broni� si� przed zagro�eniem z
zewn�trz. Za wschodni� granic� Rosjanie zwykle pr�bowali uciszy� niepokoje spo�eczne, odwo�uj�c si� do
patriotyzmu i panslawizmu. Niekt�re z pa�stewek na Ba�kanach by�y klientami Rosji, udzielaj�cej im
pomocy w procesie wyzwalania spod jarzma tureckiego. Z �wczesnego niemieckiego punktu widzenia
g��wny o�rodek niepokoj�w stanowi�a Serbia.
Serbia by�a niewielkim pa�stwem, niepodleg�ym od 1878 roku, sami Serbowie za� d��yli do wzmocnienia
swych wp�yw�w. Na p�nocy i zachodzie graniczyli z prowincjami Cesarstwa Austro-W�gierskiego, w
znacznej cz�ci zamieszkanymi przez S�owian. Serbowie uwa�ali, �e S�owianie s� im bardziej bliscy ni�
Germanom czy Madziarom, sprawuj�cym w�adz� w Wiedniu. Ponadto Bo�nia i Hercegowina zosta�y w roku
1908 formalnie zaanektowane przez Austri�. Dla Austro-W�gier Serbia by�a siedliskiem niepokoj�w, kt�re
rozprzestrzenia�y si� na obszarach cesarstwa zamieszkanych przez mniejszo�ci narodowe. Postrzegano j�,
jakby�my to powiedzieli dzisiaj, jako gniazdo terroryzmu i dzia�alno�ci wywrotowej. Tyle �e ma�a Serbia
czu�a za sob� poparcie pot�nej Rosji. Wzbudza�o to niepokoje w Wiedniu (oraz w Berlinie). Niejedno-
krotnie kajzer bardzo zdecydowanie popiera� swego austriackiego sojusznika (oba mocarstwa zawar�y sojusz
jeszcze w roku 1879). M�odszy Moltke, szef niemieckiego sztabu generalnego, zapewni� w 1909 roku
Wiede�, �e w wypadku gdyby Rosja og�osi�a mobilizacj�, Niemcy uczyni� to samo. By�o to oznak� odej�cia
od polityki Bismarcka, kt�ry swego czasu o�wiadczy�: �Dla nas kwestia ba�ka�ska nie b�dzie powodem do
zaanga�owania si� w wojn�.
Armia rosyjska by�a ogromna, chocia� niezbyt sprawna, i mobilizuj�ca si� (z uwagi na konieczno��
przebycia przez jednostki wielkich obszar�w) dosy� wolno. Jednak�e na zachodzie Francuzi, uwa�ani
(przynajmniej do 1870 roku) za najwi�ksz� si�� l�dow� w Europie, wci�� kultywowali napoleo�skiego ducha
bojowego. Niemcy nie bez przyczyny s�dzi�y, �e Francj� kieruje ch�� rewan�u: za rok 1870, za Sedan, za
�utracone prowincje� - Alzacj� z Lotaryngi� (cho� Alzacja zamieszkana by�a g��wnie przez Niemc�w).
Niemcy - ludzie porywczy pod mask� flegmatyzmu - uwa�ali, �e grozi im niebezpiecze�stwo ze wszystkich
stron. Do Rommla dochodzi�y ju� wtedy niepokoj�ce s�uchy o niepewno�ci sojusznika austriackiego, o
zniech�ceniu panuj�cym w Wiedniu i ujawniaj�cych si� tam tendencjach separatystycznych.
Mi�dzynarodowa pozycja Niemiec mog�a okaza� si� bardzo krucha.
To jeszcze nie wszystko. Na prze�omie stuleci rozpocz�� si� tak zwany �wy�cig po Afryk� - europejskie
mocarstwa zacz�y przyw�aszcza� sobie zacofane terytoria na kontynencie afryka�skim. Rywalizuj�ce pot�gi
wzajemnie patrzy�y sobie przy tym na r�ce, z rzadka wsp�dzia�aj�c, cz�ciej wywo�uj�c zatargi. Niemcy
wesz�y do tej gry cokolwiek p�no, a ich pojawienie si� na afryka�skiej scenie wywo�a�o otwart� niech��
Francuz�w oraz Brytyjczyk�w. Dla Niemc�w ta reakcja by�a nacechowana hipokryzj� i wrogo�ci� -
Francuzi demonstrowali antyniemieckie uprzedzenia, Brytyjczycy natomiast krytykowali Niemc�w za to,
czego dopuszczali si� sami. Poniewa� terytoria afryka�skie by�y odleg�e i liczy�y si� g��wnie z uwagi na
handel i zasoby naturalne, ostro stan�a kwestia panowania na morzach.
Przez ca�y wiek XIX dominacj� t� sprawowa�a flota brytyjska, wci�� opromieniona triumfem spod
Trafalgaru. Jednak z ko�cem stulecia jej hegemonia zacz�a by� podwa�ana, zw�aszcza przez Niemc�w.
Cesarz Wilhelm II wierzy� w pot�g� planowania strategicznego i kluczow� rol� marynarki wojennej. By�
przekonany, �e je�li Niemcy maj� zaj�� w Europie i w �wiecie nale�n� im pozycj� (zadba� o bezpiecze�stwo
w�asnych granic i zamorskich posiad�o�ci, zagwarantowa� sobie ci�g�� dostaw� niezb�dnych surowc�w,
stworzy� pot�g�, gotow� unieszkodliwi� ka�dego potencjalnego napastnika), to musz� wybudowa� bardzo
siln� flot�. Ten punkt widzenia, co zrozumia�e, podziela�y nadba�tyckie i p�nocne landy. W�adze niemieckie
zdecydowa�y si� na ambitny program zwodowania floty, kt�ra dor�wna� mia�a przynajmniej brytyjskiej;
floty, kt�ra zdo�a�aby odwie�� Anglik�w od strategii blokady morskiej, niegdy� zastosowanej przez Pitta
przeciw Napoleonowi. Mniej wi�cej na pocz�tku XX wieku m�wi� mo�emy w�a�nie o wyra�nym nag�ym
wzro�cie nastroj�w antybrytyjskich w Niemczech.
Naturalnie, morskie ambicje kajzera wzbudzi�y tak�e w Anglii powa�ne obawy. Niemiecki sztab generalny
wiedzia� o rozmowach pomi�dzy angielskimi i francuskimi wojskowymi, rozpocz�tych w roku 1906, ju� po
zawarciu, w roku 1904, Entente Cordiale. By� to pocz�tek d�ugiego procesu, kt�ry ostatecznie, lecz
nieuchronnie mia� wci�gn�� Brytani� do wojny na kontynencie europejskim. Nast�pi�o wi�c tak zwane
odwr�cenie sojuszy: Anglia, sojuszniczka Prus w wielu konfliktach w przesz�o�ci, mia�a teraz znale�� si� w
gronie wrog�w Niemiec. Zdawszy sobie z tego spraw�, Niemcy poczuli si� osaczeni i bardzo powa�nie
zagro�eni: Rosja stara�a si� doprowadzi� do wzniecenia rewolty przez prymitywne spo�eczno�ci ba�ka�skie,
Francja pa�a�a ch�ci� odwetu, ciesz�c si� teraz poparciem Brytyjczyk�w.
Rzecz jasna, sytuacja w �wczesnej Europie ca�kiem odmiennie postrzegana by�a we Francji, w Rosji czy za
kana�em La Manche. Z tamtejszej perspektywy niemieck� polityk� zagraniczn� uwa�ano powszechnie za
agresywn� i ekspansywn�. Wielko�� i pot�ga Niemiec, porywczo�� kanclerza oraz, co brano za pewnik,
otwarcie militarystyczna ideologia - wszystko to uznawano za elementy zagra�aj�ce pokojowi
europejskiemu. Tak czy owak sytuacja w Europie grozi�a rych�ym wybuchem konfliktu. Kiedy Rommel by�
kadetem w Gda�sku, Francja zaj�a Maroko. Niemcy ju� od kilku lat niech�tnie spogl�dali na
ekspansjonistyczne posuni�cia Francuz�w w Afryce P�nocnej.
W 1911 roku niemiecki okr�t wojenny zosta� ostentacyjnie wys�any do Agadiru. �w gest, nota bene typowy
akurat dla Brytyjczyk�w, wywo�a� oburzenie. Londyn zareagowa� ostrym protestem (wykazuj�c si� przy tym
niekonsekwencj�, gdy� Anglia kilka lat wcze�niej sama zach�ca�a Berlin do okazania wi�kszego
zdecydowania w Afryce, aby zastopowa� Francuz�w; od tamtej pory jednak wiatry si� zmieni�y). W roku
1912, czyli w pierwszym roku s�u�by Rommla w pu�ku, Francja zapewni�a Rosj�, i� udzieli jej wsparcia �w
ka�dych okoliczno�ciach�, gdyby dosz�o do wojny. Serbowie burzyli kruchy spok�j na Ba�kanach. Wojna
wydawa�a si� rzecz� nieuchronn�.
Moltke wy�o�y� punkt widzenia Berlina w memorandum z grudnia 1912 roku. Stwierdzi�, �e przymierze z
Austro-W�grami i W�ochami nosi charakter obronny. Rosja chce zapanowa� nad wszystkimi europejskimi
S�owianami oraz, po podbiciu Austrii, zapewni� sobie dost�p do Adriatyku. Francja pragnie rewan�u i
odzyskania utraconych prowincji. Anglia zamierza unicestwi� �koszmar morskiej pot�gi Niemiec�. Niemcy
chc� si� jedynie broni�, jednak�e obrona strategiczna wymaga te� posuni�� ofensywnych, co wynika z
warunk�w geograficznych oraz wzajemnego uk�adu si�8.
W tej napi�tej mi�dzynarodowej atmosferze niemiecki sztab generalny niestrudzenie opracowywa� plany
przysz�ego starcia. W wypadku wojny z Francj� i Rosj�, wojny na dwa fronty, zak�adano zadanie pot�nego
decyduj�cego ciosu jednemu z przeciwnik�w przed skierowaniem wi�kszo�ci si� przeciw pozosta�emu.
Zamierzano najpierw uderzy� na Francj�, gdzie mobilizacja przebieg�aby znacznie szybciej ni� w Rosji.
Zrodzi� si� plan pot�nej ofensywy na zachodzie si�ami trzydziestu pi�ciu korpus�w - koncepcj� t� narzuci�
jeszcze poprzedni szef sztabu generalnego, baron von Schlieffen. Prawe skrzyd�o niemieckich si�
uderzeniowych mia�o przetoczy� si� przez Belgi�, ocieraj�c si� nawet o brzegi kana�u La Manche9. W
sk�adzie tego� skrzyd�a przewidziano tak�e udzia� 13. (Wirtemberskiego) Korpusu. Sam Schlieffen opu�ci�
stanowisko szefa sztabu w roku 1906. Jego idea obowi�zywa�a jednak i w p�niejszych latach. Kiedy
umiera�, w roku 1912, jego ostatnie s�owa brzmia�y: �Niech prawa flanka b�dzie mocna�.
ROZDZIA� 2
NAPA�� SOKO�A
Pobyt Rommla na uczelni wojskowej w Gda�sku wywo�a� pewien troch� niespodziewany skutek. Ot�
Erwin zakocha� si�. Niby nic dziwnego, lecz Rommel pokocha� dziewczyn�, kt�ra pozosta�a jego wybrank�
a� do ko�ca jego dni. Lucy Mollin by�a urocz� ciemnow�os� dziewczyn�, wywodz�c� si� z rodziny pruskich
ziemian. W jej �y�ach p�yn�o nieco krwi polskiej, a tak�e w�oskiej. Studiowa�a w Gda�sku j�zyki obce. By�a
katoliczk�; po�lubienie protestanta katolicy uznawali za rzecz godn� pot�pienia, a Rommel by� w�a�nie
Evangelisch. Mimo to nie odrzuci�a jego zalot�w.
Rommel tak w sprawach osobistych, jak zawodowych zasadniczo zachowywa� wierno��. Ceni� lojalno��
chyba najbardziej, nie cierpia� wiaro�omstwa, zmienno�ci, chwiejno�ci. Lucy nie tylko zosta�a jego �on�
(cho� wzi�li �lub podczas wojny, w listopadzie roku 1916, mniej lub bardziej formalnie byli zar�czeni ju� od
czas�w gda�skich), lecz tak�e zaufan� powierniczk� i oddan� przyjaci�k� na najbli�sze trzydzie�ci lat.
Mia�a spore poczucie humoru. Rommel pisa� do niej prawie codziennie, a jego listy z frontu, adresowane do
�Meine liebste Lu� (�Najukocha�szej Lu�) od �Dein Erwin� (�Twego Erwina�), uderzaj� szczero�ci�. Poza
wojskiem Rommel nie interesowa� si� zbyt wieloma rzeczami. Lubi� sport, jazd� na nartach; lubi� �wiczy�
mi�nie i umys�. Przede wszystkim jednak zaprz�ta�a go �o�nierka oraz sprawy rodzinne. Na bliskich nigdy
si� nie zawi�d�, m�g� liczy� na ich mi�o�� i lojalno��. Sam tak�e pozostawa� bardzo wierny.
Latem 1914 roku Rommla przydzielono do pu�ku artylerii w Ulm (49. Pu�ku Artylerii Polowej), gdzie
dowodzi� dzia�onem jednej z baterii. Tak si� z�o�y�o, �e by�a to ta sama jednostka, kt�rej dow�dca niegdy�
odrzuci� podanie z�o�one przez ojca Erwina w imieniu syna. Nim Rommel powr�ci� do macierzystej
jednostki, 124. Pu�ku Piechoty z Weingarten, zajmowa� si� szkoleniem nap�ywaj�cych do wojska rzesz
rekrut�w, maj�cych odej�� do rezerwy, lecz wr�ci� pod bro� w wypadku oczekiwanej mobilizacji. Pobyt
Rommla w pu�ku artyleryjskim sta� si� dla� pouczaj�cym do�wiadczeniem, lecz w�wczas wypadki w
Europie toczy�y si� ju� lawinowo. Dla Niemc�w sojusz zawarty z Austriakami wydawa� si� rzecz�
zrozumia��. Ka�dy Niemiec pojmowa�, �e w interesie jego kraju le�y niedopuszczenie do rozcz�onkowania
lub kl�ski Austro-W�gier. Ka�dy Niemiec rozumia�, �e po wyparciu z Europy imperium tureckiego nad
Austro-W�grami zawis�a gro�ba inwazji rosyjskiej. Wi�kszo�� Niemc�w wiedzia�a, �e to Rosja steruje
swym ba�ka�skim sojusznikiem - Serbi�.
Serbowie nigdy nie pogodzili si� z zagarni�ciem przez Austri� Bo�ni i Hercegowiny. Kiedy nast�pca
austriackiego tronu, arcyksi��� Franciszek Ferdynand, zosta� zamordowany wraz z �on� 28 czerwca 1914
roku w Sarajewie, stolicy Bo�ni (jakoby przez nacjonalist�w, kt�rzy pragn�li utworzenia jugos�owia�skiego
pa�stwa, niezawis�ego od Wiednia), Austriacy bez wahania przypisali zbrodni� Belgradowi. W zwi�zku z
tym Austro-W�gry wystosowa�y do Serbii ultimatum z list� ��da�, kt�rych spe�nienie oznacza�oby w
praktyce utrat� przez Serbi� niepodleg�o�ci. W ten spos�b chciano w Wiedniu raz na zawsze rozwi�za�
problem serbski. Zab�jstwo arcyksi�cia by�o ow� iskr�, kt�ra podpali�a lont. Wiede�scy politycy
rozumowali nast�puj�co: wojna z Serbi� zjednoczy pod ber�em cesarza German�w i Madziar�w.
Ultimatum austriackie nosi�o dat� 23 lipca. ��dano odpowiedzi w ci�gu czterdziestu o�miu godzin.
Nast�pnego dnia Niemcy powiadomi�y oficjalnie Rosj�, Francj� i Angli�, �e w Berlinie uznaje si� austriackie
roszczenia za ca�kowicie s�uszne i uzasadnione. W zwi�zku z tym Niemcy udzielaj� poparcia Austro-
W�grom.
Serbia przyj�a wi�kszo�� ��da�, z wyj�tkiem dw�ch, ale wypadki nabra�y ju� w�asnego biegu. Drobiazgowe
rozpatrywanie bezpo�rednich przyczyn wielkiego konfliktu mija si� z celem w biografii porucznika Erwina
Rommla. Istotne jest to, �e jemu samemu, tak jak i milionom m�odych Niemc�w (a tak�e Rosjan, Francuz�w
i Brytyjczyk�w), wojna wyda�a si� rzecz� nieuniknion�. G��wni uczestnicy tej gry - stary cesarz Franciszek
J�zef, car, kajzer, nawet niemiecki sztab generalny � wydawali pokojowe o�wiadczenia, jednak nieub�agane
prawa wojennej strategii podpowiada�y: przewag� uzyska ten, kto uderzy szybciej. Op�nienie o dzie�, dwa
w stosunku do wroga mog�o przynie�� katastrofalne skutki.
Tak wi�c (przy entuzjastycznym poparciu spo�ecze�stw Niemiec, Austro-W�gier, Rosji, Francji, Anglii i
Serbii, z kt�rych ka�de uznawa�o swoj� spraw� za s�uszn�) piekielna machina zacz�a si� obraca�. Serbska
odpowied�, kt�ra przysz�a wieczorem 25 lipca, wyda�a si� Austriakom niewystarczaj�ca. Austro-W�gry
wypowiedzia�y wojn� rano 28 lipca. Jeszcze wcze�niej mobilizacj� zarz�dzili Rosjanie, ale - g��wnie za
spraw� interwencji cara - powszechna mobilizacja zosta�a og�oszona dopiero popo�udniem 30 lipca.
Od tej chwili sta�o si� jasne, �e wojna b�dzie mia�a wielki zasi�g. W Niemczech, gdzie utrzymywano, i�
austriacko-serbski konflikt nie godzi bezpo�rednio w Rosj�, na powszechn� mobilizacj� carskiej armii
musiano tak�e odpowiedzie� postawieniem wojska na nogi. Mobilizacja faktycznie zosta�a og�oszona o
trzynastej czterdzie�ci pi�� nast�pnego dnia, 31 lipca. Tego� w�a�nie ranka Rommel razem ze swoj� bateri�
znajdowa� si� w Ulm. Oddzia�y, poprzedzone pu�kow� orkiestr�, przemierzy�y miasto. Przed wieczorem
nadesz�y rozkazy mobilizacyjne i jeszcze tego samego dnia Rommel wr�ci� do 124. Pu�ku Piechoty w
Weingarten.
1 sierpnia, w obliczu rosyjskiej mobilizacji, Niemcy wypowiedzia�y wojn� carskiemu imperium. Tak�e 1
sierpnia, zgodnie z ustaleniami traktatu francusko-rosyjskiego i na wie�� o mobilizacji w Niemczech,
powo�ano do broni rezerwist�w we Francji. 3 sierpnia Niemcy wypowiedzia�y wojn� Francji.
Nale�a�o rozwi�za� jeszcze jedn� kwesti�. Ot� plan Schlieffena zak�ada� przej�cie prawego skrzyd�a wojsk
niemieckich przez Belgi� (we wcze�niejszej wersji przez Holandi�) i wieczorem 2 sierpnia, czyli na dzie�
przed wypowiedzeniem wojny Francji, Niemcy przedstawi�y swe ��dania Belgom. Neutralno�� Belgii
zosta�a zagwarantowana przez mocarstwa europejskie, w tym Angli�, na mocy traktatu z 1839 roku.
Belgowie odrzucili niemieckie ��dania, lecz armie kajzera rozpocz�y 4 sierpnia marsz w kierunkach tak
skrupulatnie wytyczonych w ci�gu ostatnich dziesi�ciu lat przez niemieckich sztabowc�w. Belgijski op�r
szybko zosta� z�amany.
Brytyjczycy pocz�tkowo mieli w�tpliwo�ci, czy w��czy� si� do konfliktu. Ministrowie podzielili si�: jedni
chcieli przyst�pienia Anglii do wojny, inni nie. Kt�ra� z gazet umie�ci�a nawet tytu�: �Do diab�a z Serbi��.
Przewa�y�a jednak niemiecka inwazja na Belgi�. Anglia usi�owa�a wcze�niej uzyska� od Niemc�w
zapewnienie, �e nie pogwa�c� neutralno�ci Belgii. Plan Schlieffena, logiczny z militarnego punktu widzenia,
poci�gn�� jednak za sob� fatalne reperkusje polityczne. Wahaj�cy si� zrazu Brytyjczycy wypowiedzieli
wojn� Niemcom o jedenastej wieczorem 4 sierpnia - o p�nocy wed�ug czasu obowi�zuj�cego w Niemczech.
Nast�pnego dnia Rommel wyruszy� poci�giem na front zachodni. Pierwsze transporty 124. Pu�ku wyjecha�y
ju� wcze�niej. �o�nierze nosili nowiutkie mundury w kolorze feldgrau, kt�re mieszka�cy Europy mieli
okazje widzie� w ci�gu nadchodz�cych trzydziestu lat.
Schlie�en zaproponowa�, aby w celu unikni�cia pot�pienia Niemiec przez opini� �wiatow� za inwazj� na
Niderlandy, sprowokowa� wkroczenie Francuz�w do Belgii. Mia� nadziej�, �e koncentracja niemieckich si�
w okolicach Arden�w zmusi dow�dztwo francuskie do wej�cia do po�udniowej Belgii, �eby zaj�� dogodne
pozycje obronne. Stanowi�oby to pretekst dla Niemc�w, a nadto sprzyja�oby realizacji niemieckich plan�w
operacyjnych. Schlieffen zawsze uwa�a�, �e decyduj�cy cios powinno zada� prawe skrzyd�o armii kajzera i
�e �w cios b�dzie tym skuteczniejszy, im bardziej wysunie si� centralne zgrupowanie wojsk francuskich. Na
wschodzie sugerowa� zaj�cie pozycji defensywnych.
Francuski plan XVII zak�ada� ofensyw� w kierunku Saary i Lotaryngii oraz zgrupowanie zasadniczych si� na
granicy francusko-niemieckiej, znacznie bardziej na po�udnie od niemieckiego Schwerpunkt. Francuzi, w
pe�ni �wiadomi niemieckich zamierze�, istotnie rozwa�ali prewencyjne wkroczenie do Belgii, gdy sta�o si�
jasne, �e Niemcy gromadz� swe g��wne wojska w okolicach Maastricht ,ale zarzucili pomys�, przede
wszystkim obawiaj�c si� nieprzychylnej reakcji Brytyjczyk�w. Nadzieje Schlieffena wi�c si� nie spe�ni�y.
Plany niemieckiej ofensywy, w zarysach zgodne z koncepcjami Schlieffena, zak�ada�y jednak zgubne w
skutkach rozproszenie si� na prawym skrzydle1, co w ko�cu doprowadzi�o do zbytniego wysuni�cia si� 1.
Armii von Klucka, bitwy nad Marn� i skutecznej kontrofensywy francusko-brytyjskiej.
Rommel szed� na wojn� ze szczerym, patriotycznym zapa�em. Jego pu�k wchodzi� w sk�ad XII Korpusu gen.
von Fabecka, �w za� korpus stanowi� cz�� niemieckiej 5. Armii. Tej�e armii przypad� odcinek na p�noc od
Metzu i na po�udnie od Luksemburga: po�udniowe Ardeny. Tam w�a�nie Niemcy mieli zatrzyma� i zwi�za�
walk� oddzia�y francuskie, podczas gdy s�siednia 6. Armia pod dow�dztwem ksi�cia Rupprechta
Bawarskiego winna (wed�ug idei Schlieffena) wycofa� si� po spodziewanym francuskim uderzeniu, by
wci�gn�� nieprzyjaciela w �worek�. Zamkn�� Francuz�w w tym kotle mia�y za�, w wyniku forsownego
marszu, si�y pot�nego prawego skrzyd�a ugrupowania niemieckiego.
Zgodnie z oczekiwaniami i w zgodzie z francuskim planem, francuska 1. i 2. Armia wkroczy�y do
Lotaryngii. Ofensywa ta jednak�e za�ama�a si� na obronie niemieckiej 6. Armii, na wsch�d od Nancy i
Metzu. Francuzi ponie�li du�e straty i fakt ten sk�oni� ksi�cia Rupprechta do sugestii, by wprowadzi� korekt�
do planu strategicznego - miast pozornego odwrotu i wci�gni�cia wroga w pu�apk�, Niemcy na tym odcinku
winni ruszy� naprz�d i przekroczy� Mozel�. Moltke nie zaoponowa� i w zwi�zku z tym kolejnym odej�ciem
od idei Schlieffena (prawe skrzyd�o bowiem ju� zosta�o os�abione, a obecnie nie mog�o si� spodziewa�
rych�ego wzmocnienia) zanosi�o si� na to, �e niemieckie natarcie w