11372

Szczegóły
Tytuł 11372
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

11372 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 11372 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

11372 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Fryderyk Chopin KORESPONDENCJA FRYDERYKA CHOPINA 1. OJCU W DNIU IMIENIN Gdy �wiat Imienin uroczysto�� g�osi Twoich, m�j Papo, wszak i mnie przynosi Rado��, z powodem uczuci�w z�o�enia, By� �y� szcz�liwie, nie zna� przykrych cios�w, By� zawsze sprzyja� B�g pomy�lnych los�w, Te Ci z pragnieniem og�aszam �yczenia. F. Chopin. Dnia 6 grudnia 1816 2. MATCE W DNIU IMIENIN Imienin Twoich, Mamo, Ci winszuj�! Niech ziszcz� nieba, co w mym sercu czuj�: Oby� zawsze zdrow� wraz szcz�liw� by�a, Jak najd�u�sze �ycie pomy�lnie sp�dzi�a. F. Chopin. Dnia 16 czerwca 1817 r. 3. OJCU W DNIU IMIENIN Jak wielk� rado�� w sercu moim czuj�! Gdy tak przyjemny, drogi i wspania�y Dzie� si� zaczyna, kt�rego winszuj� �ycz�c, by w szcz�ciu lata d�ugie trwa�y, W zdrowiu, czerstwo�ci, pomy�lnie, spokojnie: Niech niebios dary sp�yn� na Ci� hojnie! F. Chopin. Dnia 6 grudnia 1817 r. 4. OJCU W DNIU IMIENIN Kochany Papo! Lubo by mi �atwiej by�o wynurzy� uczucia moje, gdyby je muzycznymi tonami wyrazi� mo�na, gdy jednak i najlepszy koncert przywi�zania mego ku Tobie, Kochany Papo, obj�� nie potrafi, u�y� musz� prostych wyraz�w serca mego, aby Ci najczulej wdzi�czno�ci i przywi�zania synowskiego ho�d z�o�y�. F. Chopin. Dnia 6 grudnia 1818 r. 5. DO EUSTACHEGO MARYLSKIEGO W P�CICACH [Warszawa, wrzesie� 1823] Kochany Marylski! Sam by�em u pana Zabalewicza dla dowiedzenia si�, kiedy si� kursa dla zaczynaj�cych, a nie egzamina zaczynaj�; odpowiedzia� mi, �e kursa zaczn� si� albo szesnastego, albo siedemnastego tego miesi�ca, bo jeszcze Komisja nie ustanowi�a, czy pi�tnastego, czyli te� szesnastego publiczne posiedzenie Akademii ma si� odby�. Pr�cz tego powiedzia� mi, �e rano odbywa� si� b�d� prelekcje, po po�udniu za� egzamina i �e od pi�tnastego nikogo ju� wcale nie zapisze. Przepraszam Ci�, �e tak brzydko pisz�, bo si� �piesz�. Donie� wi�c Weltzowi to, com Ci napisa�, i k�aniaj si� bardzo ode mnie jemu i Tytusowi. Bia�ob�ocki przyjecha� do Warszawy w sobot�, ma si� we wtorek zapisa�, we �rod� dopiero wyjecha� i potem na kursa powr�ci�. Mama, Papa Pa�stwu Marylskim, Ludwika siostrze Twojej uk�ony zasy�aj�. Ja Ci� z bra�mi �ciskam serdecznie. P. Kulikowski, Karwowski, Wilczy�ski i Krzywicki dymisj� dostali, a na miejsce p. Kulikowskiego �w profesor z Kalisza profesorstwo przyj��. Pan Dobronoki uk�ony Ci zasy�a. Do widzenia. Nie pokazuj nikomu tego listu, boby ka�dy powiedzia�, �e pisa� wcale nie umiem ani si� na polityce nie znam. 6. DO RODZIC�W W WARSZAWIE [Szafarnia], wtorek 10 sierpnia 1824 Najukocha�si Rodzice. Jestem zdr�w z �aski Parna Boga i najprzyjemniej zawsze czas mi schodzi. Nie czytam, nie pisz�, ale gram, rysuj�, biegam, u�ywam �wie�ego powietrza, ju� to jad�c w poje�dzie na spacer, ju� te� na siwym participe du verbe connaitre tak jak w�a�nie wczoraj pola obje�d�aj�c. Jem z nadzwyczajnym apetytem, a nic mi nie potrzeba do zupe�nego zadowolenia chudego brzucha, kt�ry ju� ty� zaczyna, jak tylko na pozwolenia [!] i wolno�ci jedzenia chleba wiejskiego. Gerardot wprawdzie nie pozwoli� mi je�� chleba �ytniego, lecz to si� �ci�ga�o tylko do chleba warszawskiego, nie za� do wiejskiego. Nie pozwoli� mi go je��, bo kwa�ny, a szafarski bez najmniejszego kwasu. Ten czarny, a ten bia�y. Tamten z grubej m�ki, a ten z pi�knej, na koniec ten by lepiej Gerardemu smakowa� ni� tamten, i �eby go m�g� skosztowa�, pewnie by mi go je�� pozwoli�, bo zwyczajem doktorskim jest pozwala� pacjentom to, co sami lubi�. Lecz nie do�� na tym; Warszawa miasto, a Szafarnia wie�. Tam dla wszystkich bu�ki, a tu prawie tylko dla mnie jednego. Jak�e wi�c mo�na, �eby mi Mama pozwolenia nie da�a? Czyli� nie dosy� jasno wystawi�em, �e mog� je�� chleb wiejski? �eby tylko Gerardot by� w Warszawie, zaraz bym prosi� Pani Dziewanowski [!] o bochenek chleba i przez poczt� w pude�eczku przes�a�, a za pierwszym ugryzeniem kromeczki Gerardot da�by pozwolenie. W nadziei wi�c, i� uzyskam to, o co tak bardzo prosz� (za pozwoleniem Panny Ludwiki i Panny J�zefy, kt�re mi ju� raz pozwoli�y w nadziei maj�cego przyj�� pozwolenia), ko�cz� w tej materii moj� dyssertacj�. � W sobot� by�o wiele go�ci w Szafarni: Pan Podowski, Pan Sumi�ski, Pa�stwo Piwniccy, Pan Szambelan Piwnicki, Pani Borzewska, brat Pani Dziewanowski [!], Pan Wybraniecki z Bia�ob�ockim. � W niedziel� byli�my w Gulbinach u pa�stwa Piwnickich, dzi� jeste�my w Soko�owie u Wybranieckiego. � Bior� pigu�ki regularnie i tyzanny co dzie� po p� karafinki wypijam, nie przerywaj�c. Przy stole nic nie pijam, tylko troch� s�odkiego wina, frukta jem, ale jak najdojrzalsze i zaaprobowane przez Pann� Ludwik�. � Oczekujemy Papy z najwi�ksz� niecierpliwo�ci�, a ja Papy prosz�, �eby Papa by� �askaw i kupi� u Brzeziny Air Moore vari�e pour le pianoforte a quatres mains par Ries, i przywi�z�, poniewa� chc� je gra� z Pani� Dziewanowsk�; pr�cz tego, �eby Papa m�g� przywie�� albo recept�, albo s�ojek pigu�ek, bo te tylko, kt�re mam, pod�ug dzisiejszej rachuby na 27 dni wystarcz�. Zreszt� nie mam nic do pisania, jak tylko, �eby mi Ludwika donios�a o zdrowiu Mamy i Papy, o kt�rym nie w�tpi�, �e ju� zupe�nie zdr�w na sw�j krzy�. � Ludk�, Izabelk�, Emilk�, Zuzi�, Pani� Dekert, Pann� Leszczy�sk� �ciskam serdecznie. Konikowi Polnemu i Chomontowskiemu uk�ony zasy�am. Ca�uj� r�czki i n�ki Najukocha�szych Rodzic�w najprzywi�za�szy syn F. F. Chopin. Pani Dziewanowska, Panny Dziewanowskie, Pan Juliusz i Domu� uk�ony Mamie, Papie i dzieciom zasy�aj�. Panu �ywnemu, Panu Siebertowi, Panu Woycickiemu moje uszanowanie. Nb. Pan Szambelan Piwnicki k�ania si� Papie i cieszy si�, �e Pap� zobaczy. 7. DO RODZINY W WARSZAWIE KURYER SZAFARSKI Dnia 16 Sierpnia 1824 roku. Wspomnienie narodowe r. 1820: wyszlamowana sadzawka w podw�rzu. Wiadomo�ci Krajowe Dnia 11 Sierpnia r. b. odbywa� J. P. Fryderyk Chopin kursa na dzielnym koniu; ubiega� si� do mety; a lubo po kilkakro� pieszo id�c� Pani� Dziewanowsk� wy�cign�� nie m�g� (w czym nie jego, lecz konia wina by�a), otrzyma� jednak zwyci�stwo nad Pann� Ludwik�, kt�ra ju� do�� blisko mety piechot� dosz�a. � J. P. Franciszek Chopin wyje�d�a co dzie� na spacer, z takimi jednak honorami, i� zawsze na tyle siada. � J. P. Jakub Chopin wypija na dzie� sze�� fil�anek [!] kawy �o��dziowej, Miko�ajek za� co dzie� cztery bu�eczki zjada, notabene pr�cz pot�nego obiadu i trzypotrawnej kolacyjki. Dnia 13 m. i r. b. JPan Better da� si� s�ysze� na fortepianie z niepospolitym talentem. Wirtuosus ten, Berli�czyk, gra w gu�cie JPana Bergera(owego fortepianisty skolimowskiego), w sztrychu i uk�adzie palcy przechodzi Pani� �agowsk�, a z takim uczuciem gra, i� ka�da prawie nutka nie z serca, ale z pot�nego brzucha wychodzi� si� zdaje. Dnia 15 m. i r. b. dosz�a wa�na wiadomo��, jako si� przypadkiem Indyczka za spichlerzem w k�ciku wyl�g�a. Wa�ny ten wypadek nie tylko �e przyczyni� si� do pomno�enia familii Indyk�w, lecz nadto powi�kszy� dochody skarbowe i powi�kszanie si� onych zapewni�. � Wczoraj w nocy kot zakrad�szy si� do garderoby st�uk� Butelk� z sokiem; lecz jak z jednej strony wart szubienicy, tak z drugiej strony zas�uguje na powcha�� [!], bo sobie najmniejsz� wybra�. � Dnia 14 m. b. kura okulawia�a, a kaczor w pojedynku z g�si� nog� straci�. Krowa tak gwa�townie zachorowa�a, �e a� si� w ogrodzie pasie. � Dnia 14 m. b. wypad� wyrok, a�eby, pod kar� �mierci, �adne prosi� nie wa�y�o si� wchodzi� do ogrodu. Wiadomo�ci Zagraniczne Pewien obywatel w okolicy chcia� czyta� �Monitora". Wys�a� wi�c s�u��cego do ksi�y karmelit�w w Oborach, prosz�c o pismo periodyczne. S�u��cy, w �yciu o pi�mie periodycznym nie s�ysz�c, przekr�ci� wyraz i pyta� si� ksi�y o pismo hemoroidyczne. W Boche�cu lis zjad� dw�ch bezbronnych g�sior�w; kto by go z�apa�, niech raczy uwiadomi� s�d bocheniecki, kt�ry niezawodnie pod�ug praw i przepis�w zbrodniarza ukarze. Oddawcy za� lisa owe dwa g�siory jako godne wynagrodzenie ust�pione b�d�. Wolno pos�a� Cenzor L. D. 8. DO RODZINY W WARSZAWIE Dnia 19 Sierpnia 1824 roku. KURYER SZAFARSKI [Fragment] Wiadomo�ci Krajowe Dnia 15 Sierpnia r. b. na Zgromadzeniu muzycznym w Szafarni, z�o�onym z kilkunastu os�b i p�os�bek, popisywa� si� JP. P i c h o n i gra� koncert Kalkbrennera, kt�ry atoli nie tyle zrobi� wra�enia, szczeg�lniej na ma�ych figurkach, ile �ydek grany przez tego� Pana Pichona. Dnia 18 m. i r. b. JP. FF. M. I. C h o p i n wypi� siedem fili�anek kawy �o��dziowej. Spodziewa� si� trzeba, i� nied�ugo osiem wypije. 9. DO WILHELMA KOLBERGA Kochany Wilusiu! Dzi�kuj� Ci za Twoj� pami�� o mnie, ale z drugiej strony, gniewam, si� na Ciebie, �e� taki brzydki, niedobry, bla, na koniec, �e� taki et caeterai do mnie tylko p�pi�rkiem pisa�. Czy Ci papieru, czy pi�ra, czy atramentu szkoda by�o? Mo�e� czasu nie mia�? Czy te� na koniec nie chcia�o Ci si� jak si� nale�y napisa�, a nie przypomina� sobie na ko�cu o minie. Ej, bo, to to: na koniu je�dzi � bawi si� dobrze, o mnie nie my�li... Ale co tam � daj mi buzi, i zgoda. Ciesz� si�, �e� zdr�w i �e� wes�, bo tego na wsi potrzeba, a zarazem to mi jest przyjemne, �e do Ciebie pisa� mog�. Ja si� te� wcale nie�le bawi�, a nie tylko Ty je�dzisz na koniu, bo i ja umiem na nim siedzie�. Nie pytaj, czy dobrze, ale umiem; przynajmniej tak, �e ko� powoli, gdzie chce, idzie, a ja, jak ma�pa na nied�wiedziu, na nim ze strachem siedz�. Dot�d nie mia�em jeszcze przypadku zlecenia z konia, bo ko� mi� nie zruci�, ale... mo�e kiedy zlec�, je�eli mu si� spodoba. Nie b�d� Ci g�owy zawraca� moimi interesami, bo wiem, �e Ci si� to na nic nie przyda. Muchy mi cz�sto na wynios�ym siadaj� nosie, ale to mniejsza, bo to jest prawie zwyczajem tych natr�tnych zwie-rz�tek. Komary mi� gryz�, lecz to mniejsza, bo nie w nos. Bujam po ogrodzie, a czasem chodz�. Chodz� do lasu, a czasem je�d��, notabene nie na koniu, lecz w bryczce lub w koczu, lub w karecie, z takimi jednak chonorami [!], i� zawsze na tyle siadam, a nigdy na przodku. � Mo�em Ci� ju� znudzi�, ale c� robi�. Je�eli za� nie, napisz na najbli�sz� poczt�, a ja czym pr�dzej moje litera�y kontynuowa� b�d�. Bez �adnych tedy komplimeint�w ko�cz� m�j list, ale po przyjacielsku. B�d� zdr�w, Kochany Wilusiu, a prosz� Ci�, pisz do mnie, a nie tylko przypisuj. Za 4 tygodnie widzie� si� b�dziemy. �ciskam Ci� serdecznie, szczery Tw�j przyjaciel FFChopin. [Szafarnia], dnia 19 sierpnia 1824 Mamie i Papie moje uszanowanie przesy�am, a braci �ciskam. 10. DO RODZINY W WARSZAWIE KURYER SZAFARSKI [Fragment] Dnia 24 Sierpnia 1824 roku. Wiadomo�ci Zagraniczne Dnia 20 m. i r. b. w Obrowie by�o okr�ne. Ca�a wie�, zgromadzona przed dworem, szczerze si� weseli�a, szczeg�lniej po w�dce, dziewki piskliwym semitoniczno-fa�szywym g�osem znan� piosnk� wy�piewywa�y: Przede dworem kaczki w b�ocie: Nasza Pani w samym z�ocie. Przede dworem wisi sznurek: Nasz jegomo�� kieby nurek. Przede dworem wisi w��: Nasza panna Maryanna p�jdzie za m��. Przede dworem le�y czapa: Nasza pokoj�wka kieby gapa. 11. DO RODZINY W WARSZAWIE KURYER SZAFARSKI Pi�tek Dnia 27 Sierpnia 1824. Wspomnienie R. 1798. Ogier kasztanowaty wracaj�c do domu zdech� na samej granicy. Wiadomo�ci Krajowe Dnia 25 m. i r. b. JPanna Kosteria, owa dama, kt�ra niegdy� czaruj�cym g�osem wo�a�a na JPana Szymona, gay, gay, wychodz�c z kuchni z dzie�k� pe�n� wody, zagapi�a si�, brzd�k�a i dzie�k� st�uk�a. � Tak wielki przypadek natychmiast Redaktorowi �Kuryera" doniesionym zosta�, kt�ry uwa�aj�c go za igraszk� ekstraordynaryjnej zgrabno�ci, pierwsze mu miejsce mi�dzy narodowymi wiadomo�ciami przeznaczy�. � Dnia 26 m. i r. b. W Kurniku znalezionym zosta� potw�r kurcz�ci. Owe straszyd�o jest o dw�ch nogach, z jednym skrzyde�kiem, bez kupra i g�owy. Ochmistrzyni kurcz�cia stara si� ile mo�no�ci przes�a� go do Warszawy lub do innej stolicy, a�eby tam rozpoznane, miejsce zaj�� mog�o w rz�dzie szczeg�lniejszych zjawisk natury. JPan Pichon doznaje wielkich przykro�ci z powodu kuzyn�w, kt�rych w Szafarni bardzo wiele zasta�. Gryz� go, jak mog�, dobrze jednak, �e nie w nos, boby mia� jeszcze wi�kszy, ani�eli ma. Dnia 26 m. i r. b. Sudyna, suka, z�apa�a w zborzu [!] kuropatw�. JW Panna Kozaczka, spostrzeg�szy to, odebra�a jej ow� zdech�� biedaczk� i powiesi�a na gruszce. Suka przemy�lna dop�ty trz�s�a gruszk� i skaka�a, dop�ki kuropatwy nie dosta�a, kt�r�, z�apawszy, smacznie skonsumowa�a. � Potomkowie owych s�awnych Bohater�w, kt�rzy Kapitol od Gall�w obronili, cz�sto owies na pniu zakupuj�. Tandeta ta czasem pan�w kupc�w o �mier� przyprawia; wielu z nich bowiem kijem w �ep [!] dostaje, a wi�cej jeszcze na r�nie ginie. � Brat owego melankolicznego gulaka ze zgryzoty dosta� zgni�ej gor�czki i le�y bez nadziei �ycia. � Dnia 25 Kaczor, wyszed�szy po kryjomu bardzo z rana z kurnika, utopi� si�. Dot�d jeszcze nie mo�na doj�� przyczyny owego samob�jstwa; familia bowiem nic nie chce gada�. � Krowa daleko zdrowsza i nikt nie w�tpi o jej zupe�nym wyzdrowieniu. Wiadomo�ci Zagraniczne Dnia 26 m. i r. b. w Soko�owie Indyk wlaz� ukradkiem do ogrodu. Kania, chowana od m�odo�ci w ogrodzie, w �yciu nie widz�c indyka, krzywo na niego patrza�a, a zbli�ywszy si�, oczy mu wydrapa� chcia�a. Indyk si� napuszy�, a widz�c, �e min� nic nie wsk�ra, wzi�� si� do dzioba. Wszcz�a si� walka; zwyci�stwo �adnej stronie nie sprzyja, a� na koniec, po d�ugiej potyczce, Indyk-zwyci�zca, wydziobawszy kani oko prawe, smutnie pojedynek zako�czy�. JPan Pichon by� dnia 26 m. i r. b. w Golubiu. Mi�dzy innymi pi�kno�ciami i szczeg�ami zagranicznymi widzia� �wini� zagraniczn�, kt�ra szczeg�lniejsz� uwag� tego tak dystyngowanego woja�era zaj�a. Dnia 25 m. i r. b. w Bia�kowie kot zadusi� kur�, kt�rej nikt od�a�owa� nie mo�e. Pewien Jegomo�� z okolicy, pomimo naj�ci�lejszej rewizji stra�nik�w na pograniczu b�d�cych, zdefraudowa� trzy kije pod p�aszczem, bo je w Golubiu podczas jarmarku na surdut dnia 24 m. i r. b. dosta�. Wolno pos�a�. Cenzor L. D. 12. DO RODZINY W WARSZAWCE KURYER SZAFARSKI Wtorek Dnia 31 Sierpnia 1824 roku. Wspomnienie Mysz r. 1802 wygryz�a dziur� w trzewiku JPanny J�zefy Dziewanowskiej. Wiadomo�ci Krajowe Dnia 28 m. r. b., gdy JPan Pichon, zatrudniony tualet�, o �niadaniu rozprawia�, wlatuje z krzykiem do pokoju jaka� dama boso. Pichonek, zdziwiony, otworzywszy g�b� sta� z pocz�tku jak gapa, po chwilce jednak dowiedzia� si� przyczyny �ez i narzekania: JPan Stolnik Wiktor Sikorowski, pospolicie od Panny Mi-chuchnej Fichturem zwany, pok��ci� si� z Pann� Kozaczka; a po d�ugich sprzeczkach i korowodach tak �licznie zamalowa� pi�ci� w �ep [!] damul�, �e a� w wy�szej instancji satysfakcji szuka� przymuszon� by�a. Dnia 29 m. i r. b. jecha�a fura �yd�w. Die ganze Familie sk�ada�a si� aus eine Maciore, tsiech du�ich �ydziech, dw�ch malich i sie�� �tuk �ydzi�tek; wsiscy siedziali na kupie, kieby �ledzi�w holenderskich. Tymczasem zawadzili o kamie�, wywr�cili i nast�puj�cym porz�dkiem na piasku le�eli: naprz�d bachorki, ka�de w innej pozycji, wi�ksza cz�� z zadartymi do g�ry n�kami, a na nich Maciore, st�kaj�ca pod ci�arem �yd�w, kt�rym w locie z impetu krymki pozlatywa�y. Dnia 30 m. i r. b. w oborze trzy dziewki si� pobi�y. Dwie szczeg�lniej, uzbrojone w�borkiem i skopkiem, bi�y trzeci� bezbronn�, a lubo i ta ku ko�cowi dosta�a i skopek, i w�borek (notabene na pysku), oprze� si� jednak tamtym nie mog�a. Dnia 30 m. r. b. JPani Zakierska, obywatelka szafarska, pok��ciwszy si� z drug�, ze z�o�ci, �e jej nic zrobi� nie mog�a, utopi� si� chcia�a. Szcz�ciem, �e Pani Szrederowa, �ona pana Gartnera, owego starego obywatela, spostrzeg�szy to przybieg�a; a gdy ta ju� g�ow� w stawie by�a, zr�cznie j� za nogi wyci�gn�a i �ycie jej ocali�a. Sudyna, suka, id�c dnia wczorajszego za Pann� J�zefk� przez wie�, z�apa�a g�, zadusi�a i zjad�a. � Dnia 31 m. r. b. Cztery g�si z�apano w szkodzie. Dot�d s� w wolnym are�cie [!], nie wiedzie� jednak, na czym si� sko�czy. Krowa ma si� coraz lepiej, a na generalnym konsylium doktorowie os�dzili, �e ju� najmniejszego niebezpiecze�stwa nie ma. Wiadomo�ci Zagraniczne Dnia 29 m. r. b. JPan Pichon przeje�d�aj�c przez Nieszaw� us�ysza� na p�ocie siedz�c� Catalani, kt�ra co� ca�� g�b� �piewa�a. Zaj�o go to mocno, a lubo us�ysza� ari� i g�os, niekontent jednak z tego, stara� si� wiersze us�ysze�. Po dwakro� przechodzi� ko�o p�otu, ale na pr�no, bo nic nie zrozumia�; a� na koniec, zdj�ty ciekawo�ci�, doby� trzech groszy, obieca� je �piewaczce, byleby mu �piewk� powt�rzy�a. D�ugo si� kr�ci�a, krzywi�a i wymawia�a, lecz zach�cona trzema groszami, zdecydowa�a si� i zacz�a �piewa� mazureczka, z kt�rego Redaktor, za pozwoleniem zwierzchno�ci i Cenzury, na wz�r jedne tylko strof� przytacza: Patsajze tam za gulami, za gulami, jak to wilk ta�cuje, A wsakze� on nie ma �ony, bo si� tak frasuje, (bis) W Radominie dnia 29 m. r. b. kot si� w�ciek�. Szcz�ciem, nikogo nie ugryz�, ale biega� i skaka� po polu, i to tylko dop�ty, dop�ki go nie zabili; po zabiciu bowiem przesta� i wi�cej nie szala�. W Dulniku wilk zjad� na kolacj� owc�. Stroskani opiekunowie pozosta�ych jagni�t ofiaruj� temu ogonek i uszy, kto by wilka z�apa�, zwi�za� i przywi�z� na inkwizycj� radzie familijnej. Wolno pos�a�. Cenzor L. D. 13. DO RODZINY W WARSZAWIE KURYER SZAFARSKI Pi�tek Dnia 3 Wrze�nia 1824 roku. Wspomnienie. Za�o�enie Szafami r. 1740 przez Wawrzy�ca Szafarniaka. Wiadomo�ci Krajowe Dnia 1 m. r. b. w�a�nie JPan Pichon gra� �ydka, gdy Pan Dziewanowski, zawo�awszy pakciarza �yda, prosi� go o zdanie o �ydowskim wiertuozie [!]. Mosiek zbli�y� si� do okna, w�cibi� nos garbatowznios�y do pokoju i s�ucha�, m�wi�c, �e gdyby Pan Pichon chcia� gra� na �ydowskim weselu, zarobi�by sobie najmniej dziesi�� taler�w. Takie� o�wiadczenie zach�ci�o Pana Pichon do sztuderowania ile mo�no�ci tego rodzaju muzyki i kto wie, czy z czasem nie odda si� zupe�nie tak korzystnej harmonii. Dnia 2 m. r. b. Kot dopiero co przywieziony wymkn�� si� z pokoju. Dozorczyni wybieg�a za nim, a widz�c, �e ucieka, �ciga� go zacz�a. � Ju� go dogania�a, gdy w�a�nie kot, dawszy susa przez p�ot, z drugiej strony bezpiecznie odpoczywa�; lecz Dama, chc�c go koniecznie z�apa�, wlaz�a na p�ot celem przej�cia na drug� stron�, tymczasem noga jej si� psnie... equilibrum straci... i... brzd�ka jak placek na ziemi�. Dnia 3 m. r. b. JPan �ukasz, z urz�du Parobek, wlaz�szy na gru�k� [!] zacz�� trz��� ul�ga�ki damom, pod cieniem drzewa na spadaj�ce gru�eszki [!] chciwie oczekuj�cym; a trzasn�wszy kilka razy, gdy �adna spa�� nie chcia�a, sam, notabene przypadkiem, zamiast ul�ga�ki zlecia� na ziemi�. Dnia 2 m. r. b. JPanna Brygida, kucharka, r�ne z chlebem w dzie�y robi�c obroty, przez zbytni� zgrabno�� i zr�czno�� wszystki chleb na ziemi� wywali�a. Dnia 1 m. r. b. Murzyn wyszed�szy ku wieczorowi z Panem na pole zabi� kuropatw�, notabene bez fuzji i bez prochu. Krowa ma si� bez por�wnania lepiej, ju� przyjmuje wizyty, a nied�ugo to mo�e i sama oddawa� b�dzie. Wiadomo�ci Zagraniczne Dnia 1 m. r. b. Kania za�ar�a kuropatw� w Borze bochenieckim. Dnia 5 m. r. b. W Boche�cu odb�dzie si� wesele JPana Jana Lewandowskiego, stolnika, z pann� Katarzyn� Ci�ewsk�, c�rk� Gubernatora Ziemi Bochenieckiej. � Pani Gubernatorowa wielkie czyni przygotowania, a Pan m�ody ju� zaprasza go�ci na gody weselne. Mi�dzy innymi Pan Pichon dosta� inwitacj�, z czego si� niewymownie cieszy, wraz z Redaktorem �Kuryera", kt�ry w przysz�ym numerze niezawodnie wa�niejsze sceny i wypadki owego wesela doniesie. Dnia 2 m. r. b. w Bia�kowie wszcz�a si� mi�dzy psem a kotem o kawa�ek na drodze le��cego mi�sa zaci�ta bitwa. Obydwaj m�e z nieustraszonym walczyli umys�em; zapach mi�sa wzbudza� m�stwo, a apetyt zazdro�� wzajemn�; d�ugo m�nie si� �cierali; d�ugo los nierozstrzygni�ty strachem przejmowa� widz�w; a� nareszcie kot, wydrapawszy ostrymi pazury oczy ju� zmordowanemu walk� i os�abionemu licznymi ranami Szpicowi, po dwakro� jeszcze odepchni�ty, dusi go... a gdy wszyscy, zdziwieni, ubolewaj� nad losem biednego psiny, zwyci�zca kawa� mi�sa w triumfie podnosi; nied�ugo jednak, ci�kimi okryty bliznami, mdleje, pada... przewraca si�... i... zdycha. Dnia 31 w R�twinach wilki zjad�y dwana�cie owiec. Kto by m�g� uj�� cherzta [!], niech go dostawi Gubernatorowi Ziemi R�twi�skiej, a otrzyma w nagrodzie po�ow� jednej z owiec dopiero wspomnianych. Wolno pos�a�. Cenzor L. D. 14. DO JANA BIA�OB�OCKIEGO W SOKO�OWIE [Soko�owo, pod koniec lata 1824 lub 1825] Drogi, Kochany Jalku! Jutro bardzo rano wyje�d�amy. Jeszcze wczoraj obieca�em by� u Ciebie, ale dzi� dopiero mog�em by� w Soko�owie. Przykro mi bardzo, �e Ci� ju� wi�cej tych wakacji widzie� nie b�d�; cho� wi�c na tym papierku musz� si� po�egna� z Tob� i odda� Ci list do Panny Konstancji, kt�ry tej poczty w moim li�cie Ludwika przys�a�a. �ycz� Ci jak najlepszego zdrowia. �ycz� Ci, aby� na nog� zupe�nie wyzdrowia�. Pap� Twego te� uca�uj ode mnie i podzi�kuj za wywar, za ten wywar, kt�remu bardzo wielem winien. O�wiadcz, i� nigdy tego nie zapomn�. Tak wi�c, Kochany Jasiu, musimy si� rozsta� bez prawdziwego po�egnania. Ca�uj� Ci� serdecznie. Pami�taj o mnie, jak ja pami�tam o Tobie. FF. Chopin. Pannie Florentynie uk�ony. Chcia�bym jecha� do Radomina za Wami, ale nie mo�na. Chcia�bym czeka� � nie mo�na. Bo Panna Ludwika, oj ta panna Ludwika! czeka na mnie, rych�o powr�c�, bo chce zaraz pakowa� rzeczy. Daj buzi! Nie uwierzysz, jak mi przykro, jak mi przykro!... A� mi si� nie chce wyje�d�a�. Po c�em si� t�uk� a� dot�d bryczk�, kiedym nikogo nie zasta�, ale przynajmniej b�dziesz wiedzia�, �em tu by�. �em tu by�, aby Ciebie i Twego Pap� serdecznie po�egna�. Nie wiem sam, com popisa�, jestem w takim po�o�eniu, w jakim jeszcze nigdy nie by�[em 15. DO JANA BIA�OB�OCKIEGO W SOKO�OWIE [Warszawa], pi�tek, d. 8 lipca 1825 r. Kochany Jasiu! Dobrze, �e si� zdarzy�a tak pomy�lna okazja pasania do Ciebie. Primo, co Ci donosz�, jest, �e�my wszyscy do�� zdrowi; sekundo, �e examen blisko, �e ju� pod nosem (za pasem, dawniej Polacy m�wili, �e za� ja pasa nie nosz�, tylko nos du�y, przeto masz jasn� przyczyn�, dla kt�re(j) Ci pisz�, �e examen pod nosem). Nie spodziewaj si�, �ebym Ci wiele napisa�, albowiem jestem bardzo zatrudniony, a Pan oddawca bileciku od Panny Konstancji dzi� na wiecz�r da� si� nam widzie�, a jutro rano odje�d�a. � Kressner z Pani� Bianchi daj� w poniedzia�ek koncert, ale nie na teatrze, lecz w sali u Elerta, w Hotelu Niemieckim. Jest to koncert a la Krog�lski, za biletami prywatnymi; da� mi Kressner 12, alem dopiero 3 sprzeda�, bo s� po 6 z�. Przykro mi, �e Ciebie nie ma, bo tak czasem to bardzo dobrze by�o z Wasanem Dobrodz. pogaw�dzi�, po�artowa�, po�piewa�, pop�aka�, po�mia� si�, pobi� itd. Napisz� Ci w przysz�ym li�cie troch� obszerniejszym, przez poczt�, kiedy si� zobaczymy, bo u nas s�ycha�, �e egzamin jest 26-go tego miesi�ca. Pisz� ju� po ciemku. Jutro rano wsta� musz�, dzisiaj d�ugo siedzie� i siedzie�, siedzie�, jeszcze siedzie�, a jeszcze mo�e ca�� noc siedzie�. Amice! vale! a nie mam Ci nic powiedzie�, jak tylko to, �em jeszcze od Ciebie z Sochaczewa listu nie odebra�. Je�eli� nie napisa�, to Ci� t�ga bura w przysz�ym czeka li�cie. Jeszcze Ci tu, na tej stronie, co� napisa� musz�, a to to, �eby� pisa�, czy� zdrowszy na nog�; a zarazem, czy� szcz�liwie zajecha�. Ten list jest jak pole, w kt�rym groch z kapust� pomieszany. Nie ma loiczno�ci, �e se kil mank de lo�yk, me ke fer, � se chat, kar � na pa de tan, pur ekrir onetman. Si se kom sa, daruj mi, na poczt� Ci wi�cej i lepiej napisz�, teraz za� �ciskam Ci� serdecznie. FF. Chopin. �ywny, Pani Dekert zdrowi, nie wiedz�, �e do Ciebie pisz�, boby si� k�aniali. Moje uszanowanie Twemu Papie. 16. DO JANA BIA�OB�OCKIEGO W SOKO�OWIE [Warszawa, �roda, 27 lipca 1825] M� szer! La letr, ke wu ma we zekryt, ucieszy�a mnie, chocia� smutnych, kom �e w � a, dowiedzia�em si� nuwel�w. W o t r �amb wu fe mai, to jest, co mnie affli�owa�o, nie k e w u, zet ase ge, jak wida� w letrze, sa ma done dla sos i w lepszym zostaj� humorze. � Dem� nu finis� nasz egzamin; �e ne prandre pa de pry, kar le lawman le pren. � Jak b�d� u Ciebie, to Ci wyt�umacz� ow� zagadk�; ...es posibl, k� don � pry a � lawman?... D�ugo by mi si� trzeba eksplikowa�, nimbym Ci m�g� w li�cie to odgadn��, przeciwnie, jedno s��wko ustne da Ci pozna� fines� tego wyra�enia. W poniedzia�ek, jak ju� Panna Ludwika udecydowa�a, wyje�d�amy, zatem tam ju� we �rod� w Szafami b�dziemy, si wu wule me wuar, wene le premie, kar otrman dobra moja Opiekunka nie pozwoli mi wprz�dy do Ciebie jecha�. Jutro o tym czasie, kel boner! kie plezy! jak si� po�o��, nie wstan� tak pr�dko w pi�tek. Mam nowe kiulotki z kortu rojalnego... dobrze zrobione (cho� to ostatnie nieprawda), now� chustk� na szyj�, czyli inszym terminem, boby� mo�e tego nie rozumia�, krawat�, za z�otych, �e ne me suwi� pliu k�bi�, �e le peie awek lar�an e la m� de ma szer ser Luis Ekute, ekute mamsel Dorote Adolf Szyd�owski w roli s�u��cego. Ekute, tak Ci zaczynam dom�wienie, czyli koniec listu; zobaczymy si� nied�ugo; wiesz, �e ja wiele bazgra� nie lubi�, chyba na 4 r�ce, przeto daruj, �e ju� konkluduj�. � Wszyscy�my zdrowi; odebra�em ju� 3 listy od Ciebie; jutro egzamin; Panna Leszczy�ska Ci si� k�ania; Pan Domowicz by� w Warszawie; �ywny zawsze w starej peruce; Pani Dekert Ci� �ciska; Barci�ski ca�uje; ksi��k� Ci przywioz� dla Okunia; wszyscy, ca�y nasz dom k�ania si� Tobie; jako ter i Twemu Papie to samo o�wiadcz. Daj buzi; kocham Ci�. Ach, Soko�owo mi zapachnia�o! FF. Chopin. 17. DO RODZINY W WARSZAWIE Kowalewo, pi�tek, [lato 1825] Najukocha�si Rodzice i wy, lube siostrylle. Gdy mi zdrowie s�u�y jak jaki pies dressowany, a pana Zboi�skiego ��te opuszczaj� oczki, gdy wyje�d�amy do P�ocka, szale�stwem by by�o, gdybym z mej strony nie mia� o tym donie��. � Dzi� wi�c w P�ocku, jutro w Ro�ciszewie, po pojutrze w Kikole, par� dni w Turznie, par� dni w Koz�owie i w moment w Gda�sku, i na powr�t! Mo�e mi kto powie: �wida�, �e si� spieszy do domu, kiedy o nim wspomina". Nie, nie, wcale nie, bardzo si� Wasi�dziej albo Wa�ka mylisz, bo ja to tylko napisa�em dla wzbudzenia przyjemnego uczucia, jakiego zwykle przy przywitaniu doznajemy. � Kto by te� t�skni�!... Ja wcale nie. To mo�e jaki tam inny t�skni, ale nie ja!... � Z tym wszystkim nie ma listu z Warszawy; dzi� w P�ocku ca�� poczt� przewr�c�, byle tam co� do mnie si� znalaz�o. Jak te� to tam w tej nowej stancji? Jak to tam ju� sma�� si� ku eksamenowi? Tytus wzdycha na wie�?... Pruszak to� samo?... Jak to tam pan Skarbek zjad� obiad, tego 3-go, co to ja mia�em w projekcie, �eby z nim na wie� wyjecha�?... Wszystkiego ciekawym jak Baba. Ale� c� robi�, nie dadz� psu mi�sa, pies po�ci i c� mo�e wi�cej zrobi�, jak p�j�� to tu, to tam i poszuka� sobie �ywno�ci? Ja te� po mi�so jad� do P�ocka, bo domy�lam si�, �e�cie Pa�stwo nie wiedzieli, �e ostatnia poczta w Lecie czeka. Teraz si� zn�w zabierze na d�ugie niepisanie! wi�c ja si� turbowa� nie b�d�, bo trudno wiedzie�, gdzie mi� szuka� trzeba, ale co ja, regularnie, co krok nieledwie pisa� b�d� i dam zna�, dok�d adresowa�, �eby mi si� dosta�o. � Ale ile pan Zboi�ski twierdzi, mo�na pisa� przez Toru�, Schwetz do Koz�owa, �eby�my przyjechawszy ju� li�cik zastali. Niez�a my�l: spodziewam si�, �e zostanie adoptowana (dla Izabelki). � Chcia�em Warn, siostrylle, walczyka mego pos�a�, ale nie mam czasu pisa�, bo ju� wsiadamy; jest teraz rano, godzina 8-ma (bo my nigdy przed 7 nie wstajem). Powietrze �wie�e, s�onko �licznie �wieci, ptaszki �wiergoc�, strumyka nie ma, boby mrucza�, ale za to jest staw i �aby prze�licznie �piewaj�! � Ale� najzabawniejszy jest kos, co przed oknami awantury wy�piewywa, a po kosie najm�odsza Kamilka Pana Zboi�skiego, co jeszcze dw�ch lat nie ma, polubi�a mi� i paplocze, �e �Ka-gila pana kote�". Jak ona mnie, tak ja bilion razy Pap� i Mam�, Mam� i Pap� kote� i szanowa�, i w n�ki, r�czki ca�owa�. Najprzywi�za�szy F Chopin. Siostrylle buzi, buzi, buzi. Wszystkim, Tytusowi, Prus[zakowi], Bartoch., J�d[rzejewiczowi] wszystko. 18. DO JANA MATUSZYNSKIEGO W WARSZAWIE [Szafarnia, pocz�tek sierpnia 1825] Kochany, Drogi Jasiu! Ach! Pani S�vign� nie by�aby w stanie opisa� Ci moj� rado�� z odebranego od Ciebie tak niespodzianie listu, pr�dzej bowiem �mierci ni� takowej siurpryzy spodziewa� si� mog�em; nigdy mi na my�l nawet do g�owy nie przysz�o, a�eby ten zabity szpargalista, �w filolog, co tylko w Szyllerze siedzi, pi�ro wzi�� do r�ki w zamiarze pisania listu do rozpuszczonego nieledwie jak bicz dziadowski cymbalisty; do tego, co dotychczas jeszcze jednej po �acinie nie przeczyta� kartki; do owego prosiaka, kt�ry, tyj�c na wywarze, cho� o dziesi�t� cz�� twego sad�a zgrubie� zamy�la. Prawdziwie jest to �aska wielka, a raczej wielka �aska mego Ja�ka; a je�eli kto, to ja, je�eli kiedy, to teraz umiem j� ceni� nazbyt wysoko; i nie przeni�s�bym na sobie, gdybym, sad�o JWPana obra�aj�c, nie pofatygowa� si� pi�ra wzi�� do r�ki. Wszystko, com dot�d pisa�, by�o exordium, teraz przyst�puj� w�a�ciwie do rzeczy i teraz, je�eli� Ty mi Twymi Pu�awami i zaj�cem strachu chcia� narobi�, moim Toruniem i zaj�cem, ale pewno wi�kszym od Twego, i czterema kuropatwami, kt�rem onegdaj z pola przyni�s�, upokorzy� owego niedo�wiadczonego strzelca zamy�lam. C�e� widzia� w Pu�awach? C�? Widzia�e� cz�� tylko ma�� tego, na co moje oczy w ca�o�ci spogl�da�y. Wszak�e� widzia� w Sybilli cegie�k� wyj�t� z domu Kopernika, z miejsca jego urodzenia? a ja widzia�em ca�y ten dom, ca�e to miejsce, lubo teraz nieco sprofanowane. Wystaw sobie, Kochany Jasiu, w owym k�cie, w tym pokoju, gdzie ten s�awny astronom �yciem udarowany zosta�, stoi ��ko jakiego� Niemca, kt�ry pewno, objad�szy si� kartofli, nieraz do�� cz�ste puszcza zefiry, a po owych ceg�ach, z kt�rych jedn� z wielkimi ceremoniami do Pu�aw pos�ano, niejedna �azi pluskiewka. Tak to, m�j Bracie! Niemiec nic nie zwa�a, kto w tym domu mieszka�; dopuszcza si� tego na ca�� �cian�, czego by Xi�na Czartoryska na jedn� nie zrobi�a cegie�k�. Ale porzuciwszy Kopernika, zaczn� o pierniku toru�skim. Nie bez tego, �eby� ich dobrze, a mo�e lepiej ni� Kopernika, nie zna�, z tym wszystkim donios� Ci o nich wa�n� wiadomo��, kt�ra si� mo�e zda� do jakiego szparga�a; wiadomo�� ta jest nast�puj�ca. Pod�ug zwyczaju tutejszego piernikarzy, sklepy do piernik�w s� to sienie obstawione skrzyniami na klucz dobrze zamykanymi, w kt�rych rozgatunkowane, w tuziny u�o�one pierniki spoczywaj�. Zapewne tego w Adogiorum Hiliades nie znajdziesz, ja jednak, znaj�c Twoj� ciekawo�� w tak wa�nych rzeczach, donosz� Ci, a�eby�, t�omacz�c Horacego, w sensach w�tpliwych, zawi�ych umia� sobie poradzi�. To jest wszystko, co Ci o Toruniu napisa� jestem w stanie, mo�e wi�cej opowiem, ale to tylko Ci napisz�, i� najwi�ksz� impresj�, czyli alias wra�enie, pierniki na mnie uczyni�y. Widzia�em ja, prawda, i ca�� fortyfikacj� ze wszystkich stron miasta, ze wszelkimi szczeg�ami, widzia�em s�awn� machin� do przenoszenia piasku z jednego miejsca na drugie, machin� sk�adu jak najprostszego, nader interesuj�c�, kt�r� tam Niemcy zowi� Sandmaschine, pr�cz tego ko�cio�y gotyckiej budowy, od Krzy�ak�w fundowane, z kt�rych jeden 1231 roku zbudowany. Widzia�em wie�� pochy��, ratusz s�awny, tak zewn�trz, jako i wewn�trz, kt�rego najwi�ksz� osobliwo�ci� jest to, i� ma tyle okien, ile dni w roku, tyle sal, ile miesi�cy, tyle pokoi, ile tygodni, i �e ca�a budowa onego jest jak najwspanialsz�, w gu�cie gotyckim. To wszystko jednak nie przechodzi piernik�w, oj, piernik�w, z kt�rych jeden pos�a�em do Warszawy. Lecz c� ja widz�? Dopierom zasiad�, a ju� ostatnia karta przede mn�! Zdaje mi si�, �em dopiero wzi�� si� do pisania, �em dopiero co z Tob� zacz�� rozmawia�, a tu ju� ko�czy� przychodzi! Drogi, Kochany Jasiu, nie jestem ju� w stanie, jak tylko Ci� serdecznie u�ciska�. Ju� 10-ta, wszyscy spa� id� i na mnie kolej nadchodzi. W Warszawie 22-go (gdy� pr�dzej nie b�d�) ustnie Ci doko�cz� i serdecznie Ci� u�cisn�, Drogi Jasiu. Teraz o dwadzie�cia mil przyciskam Ci� do ust moich i serdecznie �egnam, do widzenia. Tw�j najszczerszy, najprzywi�za�szy przyjaciel F. Chopin. Jak�e pragn� Ci� widzie�, ofiarowa�bym si� ju� 2 tygodnie nie gra�, aby Ci� teraz zobaczy� realnie, bo idealnie co dzie� Ci� widz�. Nie pokazuj tego listu. Bo mi� wstyd. Sam nie wiem, czy sens jest, bom nie odczyta�. 19. DO RODZINY W WARSZAWIE [Szafarnia], dn. 26 Sierpnia 1825 Najukocha�si Rodzice! Zdr�w jestem, pigu�ki za�ywam, ale ju� ich niewiele mam, my�l� o domu i przykro mi, �e b�d� musia� ca�e te wakacje obej�� si� bez widzenia najdro�szych mi os�b, cz�sto jednak zastanawiaj�c si�, i� p�niej nie na miesi�c, lecz d�u�szy z domu wyjecha� mi przyjdzie, uwa�am ten czas za preludium do przysz�ego. Jest to preludium umys�owe, albowiem muzyczne na samym odje�dzie od�piewa� musz�. Podobno i tu, w Szafami, kuranta za�piewam, gdy j� opuszcza� b�d�, mo�e ju� jej tak pr�dko wi�cej nie zobacz�, bo nie mam tej nadziei [...] co przesz�ego roku. Ale porzuciwszy owe sentymenta, kt�rymi jestem w stanie ca�� zapisa� stron�, wr��my do onegdaj, wczoraj i dzisiaj. Najzabawniejsze onegdaj, mo�e nawet ze wszystkich dni pobytu mego w Szafami, dwa wa�ne obejmuje zdarzenia. Primo: �e panna Ludwika wr�ci�a zdrowo z Obrowa w assystencji samej pani Bo�ewskiej z pann� Tekl� Bo�ewsk�, po wt�re, i� tego samego dnia okr�ne dw�ch wsi si� odby�o. Siedzieli�my przy kolacji, ostatni� dojadali potraw�, gdy z daleka da�y si� us�ysze� ch�ry fa�szywych dyskant�w, ju� to z bab przez nosy [...] g�gaj�cych, ju� te� z dziewczyn o p� tonu wy�ej wi�ksz� po�ow� g�by niemi�osiernie piszcz�cych z�o�one, z akompaniamentem jednych skrzypk�w, i to o trzech stronach, kt�re za ka�d� prze�piewan� strof� altowym, z ty�u, odzywa�y si� g�osem. Porzuciwszy kompani� wstali�my z Domusiem od sto�u; wybiegli�my na podw�rze, gdzie ca�y t�um wolnym post�puj�c krokiem, coraz bardziej do domu si� zbli�a�. JPanna Agnieszka Guzowska i JPanna Agnieszka Turowska-B�kiewna (sic) pompatycznie z wie�cami na g�owach przewodniczy�y �niwiarkom, prowadzone od dw�ch m�atek, JPani Ja�kowej i Ma�kowej, z p�czkami w r�kach. Stan�wszy w takiej kolumnie przed samym dworem od�piewali wszystkie strofy, w kt�rych to ka�demu �atk� przypinaj�, a mi�dzy innymi dwie nast�puj�ce strofy na mnie: Przede dworem [...] zielony kierz, Nasz warszawiak chudy kieby pies. Na stodole stoj� j�tki, Nasz warszawiak bardzo pr�dki. Z pocz�tku nie wiedzia�em, czy to na mnie, p�niej jednak, gdy mi Ja�kowa ca�� dyktowa�a piosneczk�, m�wi�a, gdy przysz�o do tych dw�ch strof, �e �teraz na pana". Domy�li�em si�, �e owa druga strofa jest konceptem dziewki, kt�r� na kilka godzin przedtem na polu z powr�s�em goni�em, [...] Od�piewawszy wi�c ow� kantat�, id� z wie�cami dwie panny wy�ej wymienione do dworu do pana, tymczasem dw�ch parobk�w z kub�ami wody nieczystej, przy drzwiach w sieni na nie czatuj�cych, tak �licznie obiedwie panny Agnieszki [...] przywitali, i� ka�dej z nosa kapa�o, a w sieni struga si� zrobi�a; z�o�ono wie�ce i p�czki, a Fryc jak utnie dobrzy�skiego na skrzypkach, tak wszyscy na dziedzi�cu w taniec. Pi�kna noc by�a, ksi�yc i gwiazdy �wiecia�y, jednak�e musiano wynie�� dwie �wiece, ju� to dla traktuj�cego w�dk� ekonoma, ju� te� dla Fryca, kt�ry cho� o 3-ch stronach, tak rz�poli�, jakby drugi o 4-ch nie potrafi�. Zacz�y si� skoki, walec i obertas, aby jednak zach�ci� stoj�cych cicho i tylko na miejscu podryguj�cych parobk�w, poszed�em w pierwsz� par� walca z pann� Tekl�, na koniec z pani� Dziewanowsk�. P�niej tak si� wszyscy rozochocili, �e do upad�ego na dziedzi�cu wywijali; s�usznie m�wi�, �e do upad�ego, bo kilka par upad�o, gdy pierwsza bos� nog� o kamyk zawadzi�a. Ju� by�a prawie 11-nasta, gdy Frycowa basetl� przynosi, gorsz� od skrzypcy, o jednej tylko stronie. Dorwawszy si� zakurzonego smyka jak zaczn� bassowa�, takiem t�go dudli�, �e si� wszyscy zlecieli patrze� na dw�ch Fryc�w, jednego �pi�cy na skrzypkach, drugiego na jednostronnej, monokordycznej, zakurzonej [...] rz�pol�cego basetli, gdy wtem panna Ludwika �raus" zawo�a�a; trzeba by�o wi�c wr�ci�, dobranoc powiedzie� i p�j�� spa�. Ca�a wi�c kompania si� rozesz�a i do karczmy z podw�rza na zabaw�; gdzie czyli d�ugo si� bawiono, czyli �le, czy dobrze, nie wiem, bom si� o to jeszcze nie pyta�. Bardzom by� wes� tego wieczora, a kontent niezmiernie z dw�ch wydarzonych okoliczno�ci. Strony 4-tej nie by�o; c� wi�c robi�? sk�d jej wzi���?... Id� ja na podw�rze, a tu pan Leon i Wojtek, z niskimi, o wystaranie si� strony prosz�; dosta�em wi�c 9 nitek od pani Dziew.; da�em im, ukr�cili sobie stron�, lecz na nieszcz�cie los chcia�, aby o trzech stronach ta�cowali, bo co tylko now� ukr�cili, ju�ci kwinta p�ka, kt�rej miejsce �wie�o ukr�cona zast�pi� musia�a. Po wt�re, panna Tekla Borzewska dwa razy ze mn� ta�cowa�a; wie�em z ni� rozmawia� pod�ug zwyczaju, nazwano mnie wi�c jej kochankiem i narzeczonym, dopiero kt�ry� tam drugi ch�op wyprowadzi� z b��du i ju� p�niej znano nawet moje imi�, a krawczyk, gdym z pani� Dziewanowsk� w pierwsz� chcia� ta�czy� par�, odezwa� si�: teraz pan Szop� z Imo�ci�. Obieca�em przys�a�, w dzisiejszym li�cie, JPann� Mariann� Kuropatwiank�, siostr� s�awnej Werony Kuropatwianki, kt�ra wielk� bitw� wczoraj z pani� Kaszubin� grabiami, po �bie i po pucu�owatej buzi, stoczy�a; szcz�ciem niewiele ta batalia szkody narobi�a, albowiem tylko Mme Cachubina cierpia�a troch� na g�ow�, a Mile Pedrix � mai de ne [...] kt�ry zni�s� mimowolnie � ku drato. Posy�am wi�c �w estamp trafiony jak rzadko. Mechanika dzisiaj si� popsu�a, ale podobie�stwo zosta�o. Nie przypisuj� ja to sobie tego podobie�stwa, jako malarz za�lepiony w wielko�ci dzie�a swego, i owszem, zdawa�o mi si� z pocz�tku, �em jej nie trafi�, gdy wtem Ja� przechodz�c przez pok�j, spojrzawszy na obraz, kt�rym malowa�, �a dy� to dycht a dycht Kuropatwionka", wykrzykn��. Na zdanie takiego konessera, na potwierdzenie pani Franeckiej, jako te� i dziewek kuchennych, musia�em uwierzy�, �e zupe�nie podobna. Jutro rano jedziemy do Turzna i nie mamy wr�ci� a� dopiero w �rod�, w�tpi� wi�c, abym na �rodow� poczt� list napisa�, za tydzie� dopiero listu niech si� Ludwika spodziewa. Walca �adnego nie posy�am, ale za to list �ydowski pana Hyrza z Go�ubia do pana J�zefata pisany, kt�ry znaj�c moj� g��bok� �ydowsk� erudycj�, ten manuskrypt w podarunku przys�a�. Jest on lepiej napisany ni� ten, com panu Woycickiemu przesz�� raz� pos�a�, ale te� jest i niezrozumialszy. Dla u�atwienia zrozumienia podscriptum manuskryptu donosz�, i� Nakazye ma znaczy� okazja. D�ugom si� m�czy�, co by to za nakazye by�a, a� nareszcie zajrzawszy do mego dykcjonarza, wyprowadziwszy etymologi� doszed�em, �e to ma by� okazja. Prosz� o zachowanie i nienaruszenie tak drogiego skarbu. � Bia�ob�ockiegom nie widzia� ani te� Wybran. Zosta�em od wczoraj tutejszym Krystyanim i ju� most stawia� zacz��em. Je�d�� prawie co dzie� na wozie. Ksi��ki �pi�, bo pi�kna pogoda. Moschel w robocie. O�m k�pieli wzi��em, ostatnio ju� prawie z samego wywaru. Wszystkie dzieci �ciskam serdecznie. Mamie i Papie n�ki i r�czki serdecznie ca�uj� najprzywi�za�szy syn F. Chopin. Panu Woycickiemu posy�am kilka s��w du�skich, np. Kobler [...] obraz, axbil dinger opisanie, Kiobenhavn Kopenhaga. Panu �ywn., panu Ba... Lub... Ju... Colb., Matusz., Now., C... itd., itd. moje ca�usy, pani Dibert [Dekert?], pannie Leszczy�skiej itd. wszystkim. 20. DO JANA BIA�OB�OCKIEGO W SOKO�OWTE [Warszawa], czwartek, [8] wrze�nia [1825}Drogi i luby Jasiu! Extro, extra, exrissime ucieszy� mi� Tw�j list; zaraz bowiem po jego przeczytaniu przypomnia�em sobie Soko�owo, ow� niedziel�, pantaliony, jab�uszka i tym podobne przyjemnie zesz�e chwilki. Ale extro, extra, extrissime mi przykro, gdy sobie pomy�l�, jak Ci� zdziwi�o tak d�ugie moje milczenie, �e� listu z powracaj�cym do Szafami koczem nie odebra�. � Nie dziw si�, przypomnij sobie, kiedy ja to listy pisa� zaczynam! a opr�cz tego, ile p�ek, szafek, szuflad, ile set egzemplarzy nut w nieporz�dku na fortepianie, jak groch z kapust� (nawet ze zniewag� Huml�w, Ries�w, Kalkbrenner�w, kt�rym los -zapewne miejsce w tak wielkiej rzeczypospolitej przy Pleielu, He-merleynie, Hoffmaystrze naznaczy�) le��cych, na mnie czeka! � A c� dopiero m�wi Maciejewski, Jasi�ski, Matuszewski, Koncewicz, Dzieko�ski, owa przysz�a Maturitas! Spodziewam si�, �em Ci ju� spraw� zda� z przep�dzonego czasu dwutygodniowego, czyni�c Ci niekt�re tylko przypomnienia; spodziewam si�, i� mi� �adna bura w li�cie z Soko�owa czeka� nie b�dzie! Zrzuciwszy wi�c najwi�kszy ci�ar z siebie, i to ci�ar podw�jny, nie tylko bowiem ekskuza sko�czona, ale nadto i wst�p, czyli zacz�cie listu, co mi� zawsze wprawia w ambaras (daruj, �em w�cibi� makaronu troch�), przyst�puj� do realnej, litteralnej, alias listowej korespondencji, donosz�c Ci, I-mo, �e�my wszyscy zdrowi. � Po wt�re, i� mamy nowego skubenta, brata Tekli Czachowskiej syna, a naszego siostrze�ca � Juliusza Czachowskiego, kt�ry, nieustannie na siostry Ciocia Zuzia, Ciocia Ludwisia, Ciocia Izabelka, Ciocia Emilka, a na mnie Wujo Frycio wo�aj�c, �miechem ca�y dom nape�nia. Tercjo, �e ekspozycje w Warszawie si� zaczynaj�, tak w Ratuszu, jako i w salach Uniwersytetu. � Nie pisz� Ci, co gdzie jest, bo jeszcze nie ma co widzie� i jeszcze nie widzia�em; skoro jednak moje �lepie ujrz� jakie zoli tablo, zoli portre, zoli maszyn, b� piano, b� dr a, w og�le kekszos dexelan r�czka Ci moja nakre�li, a pos�aniec z Dobrzynia przyniesie. � Co si� tycz� wiadomo�ci muzycznych to tylko s�ycha�, �e ma do Warszawy przyby� niejaki JPan Gordon, syn tej kupcowej, co to ma szklep [!] w Warszawie w�d mineralnych, ucze� konserwatorium praskiego, kt�rego grania takim ciekawy jak Ewa jab�ka; i o tym. Ci p�niej donios�; oto ju� koniec nowin, a razem z nim musi by� koniec listu, gdy� inaczej by�by koniec czwartkowej korespondencji, bo ju� 4-ta. Zatem polecam si� �askom JWPana Dobr. i �askawcy mego i zostaj� tym, czym by�em, a nawet jeszcze lepszym, ni� by�em, bo d�u�ej FF. Chopin. Twemu Papie od nas uszanowanie i o�wiadcz, i� Pani Wi�ucka ju� dawno sama mia�a odpisa�! � Pannie Konstancji od si�str ca�usy i Pannie Florentynie, a ode mnie w r�czk�. Szafami moje uszanowanie, jako te� P�onnemu, Gulbinom, Ugoszcz itd. Mama i Papa, i dzieci Ci si� k�aniaj� bardzo, a pisz. Pani Dekert i Bardzi�ski, �ywny �adnie ci si� k�aniaj�. Koperty nawet nie robi�, tylko t�, co na placu, �wie�o od listu Opitza zdj�t�, sobie przyw�aszczam, tak si� �piesz�! Chcia�em wzi�� ow� kopert�; ale na nieszcz�cie za kr�tka; list obrzyna�em i nic nie pomog�o. 21. DO JANA BIA�OB�OCKIEGO W BISKUPCU Warszawa, dnia 30 pa�dz. 1825 r. Kochany Jasiu! Kochany Jalku!... jeszcze raz, Kochany Ja�ku! Zapewno Ci dziwno, �em do Ciebie tak dawno nie pisa�; nie dziw si�; najprz�d przeczytaj list przesz�y, a potem to, co nast�puje: Zaonegdaj, siedz�c przy stoliku z pi�rem w r�ku, ju� napisa�em �Kochany Jasiu" i pierwszy period listu, kt�ry, poniewa� brzmia� muzycznie, �ywnemu, siedz�cemu nad zasyp[i]aj�cym przy fortepianie G�rskim, z najwi�ksz� czytam pomp�. �ywny, klasn�wszy, utar�szy nos, zwin�wszy chustk� w tr�bk�, wetkawszy w kiesze� od swego grubo fatofanego sielonego surtute, zaczyna, poprawiaj�c peruki, pyta� si�: �A do kogo ten list pisze?" Odpowiadam: Do Bia�ob�ockiego. � �Hun, Hun, do Pana Bia�ob�ockiego?" � Tak jest, do Bia�ob�ockiego. � �No, a gdzie adresuje?" � Gdzie�? do Soko�owa, tam gdzie zawsze. � �A jak si� ma pan Bia�ob�ocki, czy nie wi?" � Dosy� dobrze, ju� lepiej na nog�. � �Co! lepiej, hun, hun, a to dobrze; a czy on pisa� do Pan Fridrich?" � Pisa�, ale ju� dawno, odpowiedzia�em. �A jak dawno?" � Dlaczego Pan si� tak wypytuje? � �H�, h�, h�, h�, h�, h�" (�mieje si� �ywny). Zdziwiony, pytam si�: Czy Pan co wie o nim? � �H�h�h�h�h�" (jeszcze bardziej si� �mieje kiwaj�c g��wk�). Czy on do Pana pisa�, pytam si�. �A pisa�", odpowiada �ywny i zasmuca nas niepomy�ln� nowin�, �e� na nog� nie lepiej i �e� do Starych Prus wyjecha� na kuracj�. A gdzie, a dok�d? �Do Bischoffswerther"; pierwszy raz to miasto w ustach ludzkich s�ysza�em, a lubo w innym razie by�bym z owego Biszofswertera parskn��, teraz mi si� przykro zrobi�o, tym bardziej, �e� mi o tym nic nie doni�s�, zw�aszcza �e to na Ciebie kolej by�a pisa� do mnie. Sko�czy�em wi�c moj� korespondencj� na�wczas, a nie wiedz�c, co pisa�, jak pisa�, gdzie pisa�, takem si� sp�ni� z listem, �e wcale na poczt� nie poszed�. Uwa�asz wi�c, jak to od s��wka do s��wka przysz�o do tak wa�nej dla mnie wiadomo�ci. Spodziewam si�, �e mi wybaczysz, �em Ci na przesz�� nie napisa� poczt�. Chcia�bym Ci co� nowego donie�� wiedz�c, �e by Ci� to zabawi� mog�o, ale pr�cz nast�puj�cych nowin nic nie wiem. Cyrulik Serwilski [!] (Le barbier de Seville) by� grany w sobot� na teatrze, zostaj�cym teraz pod dyrekcj� Dmuszewskiego, Kudlicza i Zdanowicza, podoba� mi si� bardzo. Zdanowicz, Szczurowski, Polkowski dobrze grali; jako te� Aszpergerowa i jeszcze dwie osoby: jedna ci�gle zasmarkana, kichaj�ca; druga zap�akana, chuda, w pantoflach, w szlafroku, ci�gle w takt ziewaj�ca. Pr�cz tego przyjecha� z Pary�a do Warszawy niejaki Pan Rembieli�ski, siostrzeniec Prezesa, kt�ry siedzia� 6 lat w Pary�u i gra na fortepianie tak, jakem jeszcze nikogo nie s�ysza�. Mo�esz sobie wystawi�, co to za uciecha dla nas, co�my tu nic doskona�ego nie s�yszeli. Nie jest on jako artysta, ale jako amator. Nie b�d� si� rozszerza� nad opisywaniem jego szybkiej, g�adkiej, okr�g�ej gry, ale Ci to tylko powiem, �e lewa r�ka tak mocna jak prawa, co jest nadzwyczajn� rzecz� w jednej osobie. Albowiem nie sta�oby mi ca�ego arkusza, gdybym chcia� opisa� prze�liczny jego talent. Pani Dekert troch� s�aba; lecz my wszyscy zdrowi. Adieu, moje �ycie, musz� ko�czy�, bo okupacja dla Ma�ka czeka na mnie. Pisz do minie, moje �ycie, albowiem �yczy�bym sobie, �eby nasze listy, jak synkopy, laty�y [!]. Daj mi buzi. �ciskam Ci� serdecznie FFChopin serd. przyjaciel. Buniamin mnie si� pyta� o Ciebie i dziwi� si�, �e� mu nic nie pisa�. Twemu Papie od nas wszystkich uszanowanie. Ca�y nasz dom Ci� �ciska, a dzieci Ci polepszenia zdrwowi [!] �ycz�. Mama i Papa czekaj� listu, w kt�rym si� co� o Twoim zdrowiu dowiedzie� my�l�, i �ciskaj� Ci� serdecznie. [Dopisek na marginesie stronicy, gdzie mowa o �ywnym] Nb. Gdy�my si� �ywnego pytali, dlaczego wprz�dy o Tobie nic nie m�wi�, a on nam powiedzia�, �e dlatego nic nie m�wi�, �e� mu w li�cie nic nie pisa�, �e nam si� ma k�ania�, wzi�� t�g� bur� od Mamy. Pani Dekert i Cerzy�ska k�aniaj� si�. 22. DO JANA BIA�OB�OCKIEGO W BISKUPCU Warszawa. Dn. [listopad 1825] Kochany Jasiu! Kostusia w Warszawie, nie podobna wi�c, abym si� wstrzyma� i Tobie cho� kilka wierszy nie nabazgra�. Pomimo bardzo ma�ej liczby nowin, kt�rych przez ten czas dla Ciebie nazbiera�[em], przymuszony jednak�e jestem one Ci wyrecytowa�, zaczynaj�c jednak�e wprz�dy od tego, co nast�puje: Bardzom si� zmartwi�, gdym si� dowiedzia�, �e� gorzej, alem ju� zupe�nie kontent, albowiem zupe�nie zdrowym nied�ugo Ci� ujrz�. Nie zazdroszcz� Ci bardzo Twojej ciep�ej kuracji, jednak�e gdybym wiedzia�, �e pr�dzej zdr�w b�dziesz, sam by�, sam bym ju� si�, tak jak Ty, prawie przez dwa miesi�ce nie goli�. Zapewne� tamtego listu nie odebra�, mniejsza; ale go odbierzesz; nie mog�em Ci go do Twego Bischoffswerther pisa�, Lom nie wiedzia�, jak adresowa�. Ale Kostusia tak dobra, �e sama ten list razem z tamtym, je�li nie przes�any, prze�le. W takim stanie rzeczy, jak ju� wiesz z przesz�ego listu, w Warszawie Cyrulik zewsz�d na teatrze chwalony, s�ycha�, �e Frejszyca, na kt�rego si� ju� tak dawno zbieraj�, dawa� b�d�. Ja te� zrobi�em nowego poloneza z Cyrulika, co si� dosy� podoba; my�l� go jutro da� do litografii. Ludwika zrobi�a mazura doskona�ego, jakiego Warszawa dawno nie ta�czy�a. Jest to jej non plus ultra, ale te� w istocie jeden z non plus ultr�w swego rodzaju. Skoczny, �adny, s�owem, do ta�ca, nie chwal�c, rzadkiej dobroci. Jak przyjedziesz, to Ci go zagram. Zosta�em organist� Licejskim. Moja �ona zatem, jako te� i wszystkie dzieci, z dw�ch przyczyn szanowa� mi� musz�. Ha, Mo�ci Panie Dobrodzieju, co to ze mnie za g�owa! Pierwsza osoba w ca�ym Liceum po Ks. Proboszczu! Gram co tydzie�, w niedziele, u Wizytek na organach, a reszta �piewa. Trudno, moje �ycie, abym Ci t� raz� co� wi�cej pisa�, musz� lecie� do Czetwerty�skich, a opr�cz tego Kostusia odchodzi. Na poczt� wi�cej Ci napisz�, a teraz, �e�my zdrowi i Ciebie �ciskamy, a szczeg�lniej ja, Tw�j najsz. prz. FF. Chopin. Pani Dekert, �ywny, Bardz., Leszczyn., wszyscy Ci� ca�uj�. [Dopisek �ywnego � T�umaczenie] Wielce Szanowny Panie. W my�l przyrzeczenia oczekuj� Pana w tydzie� po Nowym Roku. Pozostaje z powa�aniem � Jego przyjaciel i s�uga Wojciech �ywny. 13. DO JANA BIA�OB�OCKIEGO W BISKUPCU [�elazowa Wola, 24 grudnia 1825] Kochany Jasiu! Nigdy by� nie zgad�, sk�d ten list wychodzi!... Pomy�lisz, �e z drugich drzwi pawilonu pa�acu Kazimirowskiego?... Nie. No, to mo�e, mo�e z, z... Nie my�l sk�d, bo nadaremnie, oto z �elazowej Woli. Ju� jedna kwestia rozwi�zana, ale� domy�l si�, kiedy pisz�, kiedy?... I tego by� nie zgad�, dlatego to musz� Ci powiedzie�, i� pisz� wysiad�szy z bryczki, siadaj�c do Wilii. Los chcia�, a chocia� Mama bardzo nie chcia�a pozwol