11343
Szczegóły |
Tytuł |
11343 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
11343 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 11343 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
11343 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Kim Stanley Robinson Przer�bka Historii
Wcale nie w tym rzecz, �eby wykona� dok�adn� kopi� budynku ambasady w
Teheranie. - Zirytowany Iwan Wenuczenko z�apa� si� za w�osy i poci�gn�� do
g�ry, co nada�o mu lekko orientalny wygl�d. - Chcemy tu odtworzy�
atmosfer� tamtego miejsca.
- Wed�ug mnie ta atmosfera przypomina magazyn cz�ci zamiennych.
- Bo to jest magazyn cz�ci zamiennych, John. Tutaj kr�cimy wszystkie
filmy.
- M�wi�e�, �e zamierzasz obali� wszystkie k�amstwa, jakie znalaz�y si�
w tym pierwszym filmie albo tak mi si� zdawa�o zaatakowa� re�ysera John
Rand. - M�wi�e�, �e "Ucieczka z Teheranu" by�a n�dznym telewizyjnym filmem
dokumentalnym, godnym uwagi jedynie ze wzgl�du na De Niro w roli
pu�kownika Jacksona, czy to te� mi si� tylko zdawa�o. M�wi�e�, �e dopiero
my poka�emy prawdziw� wersj� wydarze�.
Iwan westchn��.
- Zgadza si�, John. Masz zadziwiaj�c� pami��. Ale musisz zrozumie�, �e
przy kr�ceniu filmu "prawda" wcale nie oznacza absolutnej zgodno�ci z
rzeczywisto�ci�.
- Za�o�� si�, �e to samo m�wi� re�yser tamtego dokumentalnego kawa�ka.
Iwan zasycza�, co cz�sto mu si� zdarza�o podczas re�yserowania film�w.
Pokazywa� w ten spos�b, �e wypuszcza par� i powstrzymuje si� od wybuchu.
- Nie b�d� obstrukcjonist�, John. Nie produkujemy �adnych komercyjnych
kawa�k�w tego typu i dobrze o tym wiesz. Sama ksi�ycowa grawitacja
uniemo�liwia nam zrobienie ca�kowicie realistycznego filmu. Wszyscy
mieszkamy w krainie ze snu, gdzie ka�de rzeczywiste wydarzenie nabiera
nienaturalnej wyrazisto�ci. Poza tym robimy te filmy dla w�asnej rozrywki!
Przerabiamy nieudane dramaty historyczne! Bawimy si�!
- Jasne, Iwan. Jasne. Tylko �e re�yserowane przez ciebie kawa�ki
zdobywaj� wielkie uznanie na dole, krytycy m�wi�, �e jeste� nowym
Eisensteinem i �e te twoje remake'i to najwi�ksze osi�gni�cie sztuki
filmowej od czasu "Obywatela Kane". Wymagania wi�c rosn� i to ju�
przesta�a by� zabawa, mam racj�?
- Nie! - Iwan przeci�� powietrze ciosem karate. - Nigdy w to nie
uwierz�. Je�li zabawa ma si� sko�czy� - podni�s� g�os niemal do krzyku -
rezygnuj�!
- Jasne, Sergiuszu.
- Nie nazywaj mnie tak!
- Dobrze, Orsonie.
- JOHN!
- Ale to moje imi�. Je�li b�d� ci� tak nazywa�, wszystko si� nam
pomiesza.
Melina Gourtsianis, ich kierownik w sp�dnicy, przysz�a Iwanowi na
pomoc.
- Przesta�, John. Przyprawisz go o atak serca, a poza tym jest p�no.
Dajmy temu spok�j.
Iwan och�on�� i przeczesa� w�osy palcami. Jako re�yser uwielbia�
odgrywa� ataki w�ciek�o�ci, a John uwielbia� go dra�ni�. Poniewa� nie
zgadzali si� niemal pod �adnym wzgl�dem, tworzyli idealny zesp�.
- Dobra - powiedzia� Iwan. - W porz�dku. Mamy gotowe dekoracje i
chocia� nie s� mo�e dok�adn� kopi� wn�trza ambasady - spiorunowa� Johna
gniewnym spojrzeniem - ale w zupe�no�ci wystarcz�. Teraz przele�my
wszystko od pocz�tku. Jest noc w Teheranie. Ca�a dzielnica miasta zosta�a
u�piona za pomoc� gazu parali�uj�cego, ale nie ma pewno�ci, czy nagle nie
zjawi� si� Stra�nicy Rewolucji z karabinami i w maskach gazowych,
niewykluczone r�wnie�, �e niekt�rzy z nich nie zostali zagazowani,
poniewa� przebywali w szczelnie zamkni�tych pomieszczeniach. W ka�dej
chwili mog� sk�d� wyskoczy� i zacz�� strzela�. Wasze helikoptery unosz�
si� tu� nad g�owami, wi�c ha�as jest straszliwy. Teren ambasady jest
zaciemniony, ale gdzie� w mie�cie w��czono reflektory, kt�re o�wietli�y
maszyny. Od pocz�tku drogi helikoptery psu�y si� jak tandetne zabawki i
zosta�o ich tylko pi��, a dwa razy tyle uleg�o awarii, wcale wi�c nie ma
gwarancji, �e te pi�� te� nie wysi�dzie. Wszyscy macie na�o�one maski
gazowe i biegacie po terenie ambasady pr�buj�c odnale�� i wyprowadzi�
wszystkich pi��dziesi�ciu trzech zak�adnik�w... jest ciemno i wielu z nich
straci�o przytomno�� tak jak stra�nicy, ale niekt�re pokoje by�y dobrze
uszczelnione i naturalnie ci, kt�rzy w nich byli wzywaj� pomocy. Przez
jaki� czas - i to jest ten efekt, na wyeksponowaniu kt�rego najbardziej mi
zale�y - przez jaki� czas w �rodku panuje absolutny chaos. Nikt nie mo�e
znale�� pu�kownika Jacksona, nikt nie wie, ilu zak�adnik�w uwolniono, a
ilu nadal znajduje si� na terenie ambasady, jest ciemno, ha�as, w oddali
s�ycha� strza�y. Chc� uzyska� efekt podobny do ko�cowej sceny "Hrabiny z
Szanghaju", kiedy tamci strzelaj� do siebie w gabinecie luster. Wzmocniony
do dziesi�tej pot�gi. Totalny chaos.
- Zaraz, zaraz, nie tak pr�dko - wtr�ci� John przesadnie podkre�laj�c
sw�j teksaski akcent, kt�ry w jego ustach pojawia� si� i znika� na
zawo�anie. - Podoba mi si� ten obraz chaosu i aluzja do Wellesa, ale
wr��my do podstawowych fakt�w.
Przecie� pu�kownik Jackson by� bohaterem. To on postanowi� lecie�
dalej, kidy te helikoptery popsu�y si� na pustyni, i to on znalaz� w
ambasadzie Annette Bellows, kiedy potrzebowali przewodnika, i w og�le on
wszystkim kierowa� przez ca�y czas.
To dlatego dali mu te odznaczenia!
Iwan zmierzy� go gro�nym spojrzeniem.
- Jak� grasz rol�, John?
- No, pu�kownika Jacksona. - John wyprostowa� si�. Wiadomo.
- Ale - Iwan na znak zamy�lenia postuka� si� w g�ow� chyba nie chcesz
by� tylko kiepsk� imitacj� De Niro, prawda? Chcesz stworzy� now�
interpretacj�? Poza tym wydaje mi si�, �e na�ladowanie De Niro to g�upi
pomys�.
- Mnie si� ten pomys� podoba - o�wiadczy� John. - Poka�� mu, kto jest
lepszy.
Iwan zby� go machni�ciem r�ki.
- Znasz ca�� spraw� tylko z tego g�upiego telewizyjnego filmu, tak
samo jak wszyscy. Ale ja przeczyta�em zeznania zak�adnik�w i komandos�w z
za�ogi helikopter�w. Prawda jest taka, �e pu�kownik Jackson mia� swoj�
najlepsz� chwil� na pustyni, kiedy postanowi� kontynuowa� misj�, mimo �e
zosta�o mu tylko pi�� sprawnych helikopter�w. Wtedy wzni�s� si� na szczyty
heroizmu i prze�y� chwil� swojej chwa�y. A ty bardzo przekonuj�co to
odegra�e�, kiedy filmowali�my t� scen�. Prawie by�o wida�, jak ci si� tam
kr�c� r�ne ma�e k�eczka i trybiki. - Poklepa� si� po g�owie.
- De Niro by�by dumny - stwierdzi�a Melina. John zasznurowa� usta i
kiwn�� g�ow�.
- Potrzebujemy wielkich ludzi, takich jak on. Bez nich historia by�aby
martwa. Zosta�yby tylko szcz�tki rozbitych helikopter�w gdzie� na pustyni.
- Dowcipny obraz Historii - zauwa�y� Iwan. - Jaka szkoda, �e Shelley
wpad� na to pierwszy. Tymczasem prawda jest taka, �e podj�wszy decyzj� o
kontynuowaniu wyprawy pu�kownik Jackson by�, m�wi�c s�owami jego
podw�adnych, jakby p�przytomny. Kiedy wyl�dowali na dachu ambasady,
wprowadzi� pierwszy oddzia� do �rodka i kiedy si� zgubili, ca�a jednostka
by�a praktycznie pozbawiona dow�dztwa przez pierwsze krytyczne p�
godziny. Ze wszystkich zezna� wynika, �e pocz�tek akcji przebiega� w�r�d
ca�kowitego zamieszania; sytuacja wyklarowa�a si� dopiero w�wczas, kiedy
sier�ant Payton a nie pu�kownik Jackson, jak k�amliwie pokazano na filmie
kiedy Payton znalaz� pani� Bellows, ona za� zaprowadzi�a komandos�w do
tych zak�adnik�w, kt�rych dot�d nie znale�li.
- Dobra, dobra - John spochmurnia�. - Wi�c z tej sceny mam by� jakby
wy��czony.
- Nie zag��biaj si� w to za bardzo, John, bo mo�esz przeci�gn��
strun�. Ale zrozumia�e� najwa�niejsze. Posy�asz oddzia� do ataku, chocia�
masz o wiele za ma�o ludzi, poniewa� te cholerne helikoptery si� zepsu�y,
a potem jeste� troch� przera�ony rozmiarami ryzyka. Kapujesz?
- Tak. Ale nie wierz� w to. Jackson by� bohaterem.
- Jasne, by� bohaterem i mia� mn�stwo medali. Pe�ne szafy medali.
Gdyby je przypi��, wygl�da�by jak choinka w wiecz�r wigilijny. Za�ama�by
si� pod tym ci�arem. Ale teraz spr�bujmy pokaza�, co si� naprawd�
wydarzy�o.
- W porz�dku. - John wyprostowa� si�. - Jestem gotowy.
Kr�cenie scen na planie by�o dla wszystkich najprzyjemniejsz� cz�ci�
pracy, ukoronowaniem wysi�k�w, i to dlatego po�wi�cali sw�j wolny czas w
bazie Luna Trzy na robienie film�w. Iwan, John, Melina i Pierre - Paul,
teoretycy wymieniaj�cy si� na kierowniczych stanowiskach od projektu do
projektu, zawsze szkicowali sceny tylko w og�lnych zarysach, zostawiaj�c
du�o miejsca na improwizacj�. Tote� sceny maj�ce przedstawia� chaos by�y
odgrywane z maniackim zapa�em. Byli mistrzami w tworzeniu chaosu.
Tak wi�c przez prawie p� godziny biegali po korytarzach swojej
tehera�skiej ambasady - nale��cego do bazy magazynu cz�ci zamiennych,
gdzie niezliczone rz�dy pojemnik�w zas�oni�to bia�ymi arkuszami dykty,
�eby bardziej przypomina�y wn�trze budynku. Nagrany warkot helikopter�w
niemal zag�usza� ich krzyki, w ciemno�ciach sporadycznie rozb�yskiwa�y
�wiat�a. Wyci�te sylwetki helikopter�w, przyklejone do przezroczystej
kopu�y, odcina�y si� wyra�nie na tle nieziemsko jasnych gwiazd - kt�re
sta�y si� ju� znakiem firmowym Wytw�rni Luna Trzy, poniewa� wiele scen
nocnych mia�o w tle owe niewiarygodnie jaskrawe gwiazdy, pot�guj�ce
niesamowity efekt filmowy.
Aktorzy graj�cy komandos�w skakali po planie w maskach gazowych i
wygl�dali jak obcy spadaj�cy z kosmosu, �eby spl�drowa� jak�� planet�;
aktorzy graj�cy zak�adnik�w oraz Stra�nik�w Rewolucji le�eli pokotem na
pod�odze z wyj�tkiem kilku, kt�rzy byli zamkni�ci w szczelnych
pomieszczeniach i walczyli albo wzywali pomocy. John, Pierre - Paul i
reszta przeczesywali teren w poszukiwaniu Meliny, graj�cej rol� Annette
Bellows, kt�ra tak przyczyni�a si� do odnalezienia zak�adnik�w. Przez
chwil� wygl�da�o na to, �e John dotrze do niej pierwszy, powtarzaj�c w ten
spos�b fa�szerstwo dokonane w filmie z De Niro. Wreszcie jednak Pierre -
Paul graj�cy sier�anta Paytona znalaz� jej pok�j i wraz ze swym ma�ym
oddzia�kiem ruszy� za �ebsk� pani� Bellows, kt�ra - jak to sama p�niej
napisa�a - przez wi�kszo�� czasu sp�dzonego w niewoli planowa�a sobie, co
zrobi, je�li kiedy� nadejdzie ratunek. Odnale�li reszt� u�pionych
zak�adnik�w i pospiesznie zawlekli ich do stoj�cego na dachu ambasady
helikoptera z dykty. Odg�osy strza��w punktowa�y monotonny ryk silnik�w, a
kiedy wskakiwali do w�azu, snopy bia�ego �wiat�a przeszywa�y ciemno�� jak
miecze islamu.
To by�o to; odlot zostanie sfilmowany we wn�trzu helikoptera. Iwan
zatrzyma� warkot silnika, krzykn��: "Stop!" do mikrofonu, po czym
powy��cza� wszystkie strategicznie rozmieszczone minikamery, .kt�re
filmowa�y ka�d� minut� akcji.
- Co mnie denerwuje w twoich filmach, Iwan - powiedzia� John - to, �e
zawsze wykre�lasz bohatera. Zawsze!
Stali w p�ytkim ko�cu basenu i odpoczywali ogl�daj�c nakr�cony tego
dnia materia� na ekranie zajmuj�cym �cian� p�ywalni. Wiele uj�� pokazywa�o
ten sam rezultat: ciemno��, migocz�ce �wiat�a, dziwaczne sylwetki
poruszaj�ce si� jakby w spowolnionym ta�cu, kt�ry ziemska publiczno��
uwa�a�a za tak surrealistyczny i hipnotyzuj�cy. Niewiele jeszcze w tym
by�o pulsuj�cego rytmu i szokuj�cego suspensu, kt�re mia�a wydoby� dopiero
re�yseria Iwana. Ale aktorzy byli uszcz�liwieni ogl�daj�c zapieraj�ce
dech sceny rozpaczy, odwagi i bohaterstwa na tle zamieszania, kt�remu
towarzyszy� og�uszaj�cy ha�as.
Iwan nie by� tak zachwycony.
- G�wno! - zawo�a�. - B�dziemy musieli zrobi� to jeszcze raz.
- Dla mnie wygl�da okay - zauwa�y� John. - Zmartwychwstanie czarno -
bia�ego fiL:m. Ale naprawd�, Iwanie, nie mo�esz by� tak uprzedzony do
bohater�w. Widzia�em "Ucieczk� z Teheranu", kiedy by�em dzieckiem, i to
mnie zainspirowa�o. W�a�nie dlatego zosta�em in�ynierem.
- Ale� John - sprzeciwi� si� Pierre - Paul - jakim cudem film o
komandosach m�g� ci� zainteresowa� in�ynieri�?
- No - odpar� John marszcz�c brwi - chyba chcia�em projektowa� lepsze
helikoptery. - Zignorowa� �miech przyjaci�. By�em porz�dnie wstrz��ni�ty,
kiedy zobaczy�em, jak zawodne s� te maszyny. A jednak stary De Niro
doprowadzi� wypraw� do samego Teheranu! A potem uwolni� wszystkich
zak�adnik�w i odstawi� ich bezpiecznie do kraju, chocia� helikoptery
pada�y jak muchy! To by�o wspania�e! Potrzeba nam bohater�w, a w historii
jest par� przyk�ad�w ludzi, kt�rzy byli do tego stworzeni. Ale ty zawsze
ich pomniejszasz.
- Historyczna teoria Wielkiego Cz�owieka - wtr�ci� szyderczo Pierre -
Paul.
- W�a�nie! - przyzna� John. - To wielcy przyw�dcy zmieniaj� histori�.
Nie s� zwyk�ymi lud�mi i jest ich niewielu. Ale gdyby wierzy� filmom
Iwana, to nie by�o ich wcale.
Iwan oderwa� wzrok od ekranu i prychn�� z niesmakiem.
- Cholera, b�dziemy musieli nakr�ci� t� scen� od nowa. Co do moich
historycznych teorii, John, cz�ciowo masz racj�, cz�ciowo nie. O ile ci�
dobrze zrozumia�em. - Przechyli� g�ow� na rami� i spojrza� uwa�nie na
przyjaciela. Na planie obaj odgrywali z zapa�em swoje role: Iwan -
dr�czony re�yser o wybuchowym temperamencie, zgrzytaj�cy z�bami i
rozstawiaj�cy ludzi po k�tach; i John - uparty aktor o wybuchowym
temperamencie, kwestionuj�cy wszystko i domagaj�cy si� wyj�tkowych
przywilej�w. Na og� by�a to zwyk�a zgrywa, a zgrywanie si� wchodzi�o w
zakres zabawy i uprzyjemnia�o im uprawianie filmowego hobby. Po zej�ciu z
planu zwykle porzucali swe role, chyba �e chcieli si� powyg�upia� albo
o�ywi� dyskusj�. Iwan kierowa� prac� komputer�w w bazie, John natomiast
pe�ni� funkcj� in�yniera przygotowuj�cego wypraw� na Marsa; byli dobrymi
przyjaci�mi, za� ich k��tnie podsun�y Iwanowi wiele pomys��w do jego
rewizjonistycznych film�w historycznych, kt�re spo�r�d wszystkich dokona�
ich ma�ego zespo�u niew�tpliwie wywo�ywa�y najwi�ksz� sensacj� na dole -
chocia� John twierdzi�, �e sprawi�a to intryguj�ca fabu�a oraz niesamowita
ksi�ycowa sceneria, a nie historyczna wymowa tych film�w.
- Czy ja ci� dobrze zrozumia�em? - zapyta� Iwan z zaciekawieniem.
- No - powiedzia� John - we�my tw�j ostatni film, o kobiecie, kt�ra
uratowa�a �ycie Johna Lennona. Masz tu pi�kny przyk�ad bohaterstwa, co
wyra�nie wida� na filmie z 1982 roku. Sta�a tu� obok faceta, kt�ry
wyci�gn�� cholernie wielki rewolwer, i zanim zd��y� nacisn�� spust,
wpakowa�a mu stop� w krocze i waln�a go pi�ci� w ucho. Ale w twoim
remake'u pokazujesz tylko, jak zacz�a chodzi� na kurs karate, gdzie
nauczy�a si� porusza�, jak jej m�� zach�ca� j� do trening�w, jak ten
taks�wkarz zabra� j�, chocia� jecha� w przeciwnym kierunku, i jak ten
drugi taksiarz powiedzia� jej, �e Lennon w�a�nie wszed� do budynku, i tak
dalej. Przedstawi�e� wszystko tak, jak gdyby to by� tylko zbieg
okoliczno�ci!
Iwan nabra� pe�ne usta wody z basenu i wypu�ci� strumyczek w kierunku
gwia�dzistej kopu�y, niczym pos�g ustawiony w fontannie.
- Potrzebny by� niejeden zbieg okoliczno�ci, �eby Margaret Arvis
znalaz�a si� we w�a�ciwym czasie przy wej�ciu do budynku Dakoty -
o�wiadczy� Johnowi. - Ale nie tylko zbieg okoliczno�ci zaprowadzi� j� w to
miejsce i umo�liwi� dokonanie tego czynu - pomog�y jej r�wnie� napotkane
przejawy wielkoduszno�ci, uprzejmo�ci i rozs�dku. Ja nie odrzucam
bohaterstwa. Ja tylko rozdzielam je pomi�dzy wszystkich, kt�rym si� ono
nale�y.
John skrzywi� si� wchodz�c z powrotem w rol� gwiazdora. - Moim zdaniem
to jakie� cholernie komunistyczne podej�cie, takie naginanie historii,
�eby osi�gn�� powszechn� jednomy�lno��.
- Ale� nie - zaprzeczy� Iwan. - Zawsze podkre�lam znaczenie jednostki.
M�wi�em tylko, �e wszystkie nasze czyny stanowi� cz�� historii, tak samo
jak wielkie czyny tak zwanych przyw�dc�w. Wiesz, co mam na my�li; ci�gle
si� s�yszy, �e to John Lennon spowodowa� popraw�, bo prowadzi� tak�
krucjat� moraln�, podr�owa� wsz�dzie, dosta� Pokojow� Nagrod� Nobla, by�
�wieckim papie�em, sumieniem �wiata i co tam jeszcze.
- Przecie� by� sumieniem �wiata!
- Pewnie, pewnie, napisa� wspania�e piosenki. I mia� wielu
antagonist�w. Ale gdyby nie Margaret Arvis, zosta�by zabity w wieku
czterdziestu lat. A ona nie mog�aby uratowa� mu �ycia, gdyby nie jej m��,
jej instruktor karate, paru nowojorskich taks�wkarzy i tak dalej. Wi�c
wszyscy mamy w tym udzia�, rozumiesz? Je�li ludzie m�wi�, �e wszystko by�o
zas�ug� Lennona albo Cartera, albo Gorbaczowa... przypisuj� pojedynczym
osobom to, co dokonali�my razem.
John potrz�sn�� g�ow�, rozpryskuj�c naoko�o wod�.
- Bardzo sprytnie, bez w�tpienia! Ale w rzeczywisto�ci w�a�nie Lennon,
Carter i Gorbaczow dokonali wielkich zmian, ca�kiem samodzielnie. Carter
zapocz�tkowa� wielki prze�om w kwestii obrony praw cz�owieka. Palestyna,
nowa Ameryka �aci�ska, narody Indian ameryka�skich istniej� tylko dzi�ki
niemu.
- Prawd� m�wi�c - doda�a Melina zerkaj�c z�o�liwie na Pierre - Paula -
je�li dobrze zrozumia�am tamten film, gdyby Margaret Arvis nie posz�a
popatrze�, jak Carter dzi�kuje swoim nowojorskim wsp�pracownikom za
zwyci�stwo w kampanii 1980 roku, nie trafi�aby do budynku Dakota i nie
mia�aby okazji ocali� �ycia Lennonowi.
John poderwa� si� jak wyskakuj�cy z wody wieloryb.
- Wi�c Carterowi te� musimy za to podzi�kowa�! Co do Gorbaczowa, nie
musz� wam przypomina�, czego on dokona�. Dla was, Ruskich, to by� zwrot o
sto osiemdziesi�t stopni i ka�dy musi przyzna�, �e to by�a jego zas�uga.
- No... zgadzam si�, �e by� wielkim przyw�dc�.
- Ja my�l�! A Carter by� tak samo wa�ny. Okres ich rz�d�w by� punktem
zwrotnym. Wtedy �wiat zacz�� wydobywa� si� z mrok�w drugiej wojny
�wiatowej. I to by�a ich zas�uga. Nie wielu ludzi potrafi�oby tego
dokona�. Wi�kszo�� z nas nie ma wystarczaj�cych zdolno�ci.
Iwan potrz�sn�� g�ow�.
- Carter nie m�g�by niczego dokona�, gdyby pu�kownik Jackson nie
uratowa� tej tehera�skiej misji postanawiaj�c lecie� dalej, chocia� mieli
za ma�o helikopter�w.
- Wi�c Jackson te� jest bohaterem!
- Ale Jackson nie by�by bohaterem, gdyby pewien oficer w pentagonie
nie postanowi� w ostatniej chwili wys�a� szesnastu helikopter�w zamiast
o�miu.
- A takie - wtr�ci�a szybko Melina - gdyby Annette Bellows nie
sp�dzi�a prawie ca�ego roku wyobra�aj�c sobie, co zrobi, kiedy nadejdzie
pomoc... dzi�ki czemu potrafi�a z zawi�zanymi oczami trafi� do ka�dego z
zak�adnik�w. Bez niej zostawiliby po�ow� z nich i Carter wygl�da�by
znacznie gorzej.
- I jeszcze potrzebowali sier�anta Paytona, �eby znalaz� pani� Bellows
i wzi�� j� jako przewodniczk� - dorzuci� Iwan.
- A g�wno! - wrzasn�� John, co by�o jego sta�� odzywk� w sytuacjach
podbramkowych. Zmieni� taktyk�. - Nie jestem wcale pewien, czy ponowny
wyb�r Cartera zale�a� od losu tych zak�adnik�w. Jego przeciwnik by� do
niczego, nie pami�tam nazwiska tego faceta, ale to by� jaki� kretyn.
- I co z tego? - odpar�a Melina. - Odk�d to robi jak�� r�nic�?
John rykn�� i z wielkim pluskiem skoczy� w jej kierunku. Melina by�a
jednak szybsza i z �atwo�ci� umyka�a przed nim, a on �ciga� j� dooko�a
basenu; wygl�da� jak wieloryb goni�cy delfina. Ale m�g� tylko z daleka
chlapa� na ni� wod�: W rezultacie dyskusja szybko przerodzi�a si� w
zwyczajn� chlapanin�, jak to si� cz�sto zdarza�o.
- No dobrze - powiedzia� wreszcie John, przerwa� atak i wyci�gn�� si�
w p�ytszym ko�cu basenu. - Uwielbiam patrze�, jak Melina p�ywa motylkiem.
Przy naszej grawitacji to wygl�da wr�cz bosko. Te muskularne ramiona, te
faluj�ce ruchy jak u delfina...
Pierre - Paul prychn��.
- Po prostu przy motylku Melina cz�sto wynurza biust z wody i to ci
si� podoba.
- Wcale nie! Po prostu kobiety s� bardziej hydrodynamiczne od
m�czyzn, nie uwa�asz?
- Nie w tych miejscach, kt�re tak lubisz. - S� boskie. Bogowie i
boginie.
- Ty sam wygl�dasz troch� jak b�g - powiedzia�a mu Melina. - Na
przyk�ad Bachus.
- Hej. - John machn�� na ni� r�k� i wycelowa� palec w ekrany. - Widz�,
�e ca�e to wymy�lne europejskie teoretyzowanie bierze w �eb. Potrzebna
jest szczypta teksaskiej logiki, ot co.
- Tylko teksaska logika mog�a doprowadzi� do takiego wniosku.
- W�a�nie. Przyzna�e� mi racj�. Ostatecznie to wielcy przyw�dcy, ci
nieliczni, musz� dzia�a�, nawet je�li to my, zwykli obywatele, wynie�li�my
ich do w�adzy.
- Je�li stawiasz spraw� w ten spos�b - zauwa�y� Iwan - to potwierdzasz
moje zdanie. Przyw�dcy s� wa�ni, ale s� przyw�dcami dlatego, �e to my
zrobili�my z nich przyw�dc�w. S� zjawiskiem spo�ecznym, wyrazem naszej
woli.
- Czekaj no, zaraz! Znowu posuwasz si� za daleko! M�wisz tak, jakby
bohaterskich przyw�dc�w mo�na by�o kupowa� na p�czki, ale wtedy nie
mia�oby �adnego znaczenia, czy Carter wygra� wybory w 1980 roku albo czy
Lennon zosta� zabity przez tego faceta. Ale popatrz na histori�,
cz�owieku! Popatrz, co si� dzia�o, kiedy tracili�my wielkich przyw�dc�w!
Zastrzelono Lincolna i czy znalaz� si� nast�pny przyw�dca, kt�ry mu
dor�wnywa�? Sk�d! To samo z Gandhim, Kennedymi, Kingiem, Sadatem i Olofem
Palme. Kiedy zostali zabici, ich kraje ponios�y dotkliw� strat�, poniewa�
oni byli wyj�tkowymi lud�mi.
- Byli wyj�tkowymi lud�mi - zgodzi� si� Iwan - i oczywi�cie �le si�
sta�o, �e zgin�li. Niew�tpliwie nast�pi�o przej�ciowe pogorszenie
sytuacji. Ale �aden z nich nie by� niezast�piony, poniewa� byli ludzkimi
istotami jak my wszyscy. �aden z nich, opr�cz mo�e Lincolna i Gandhiego,
nie by� geniuszem ani �wi�tym. Dopiero teraz my�limy o nich w ten spos�b,
poniewa� tak bardzo potrzebujemy bohater�w. Ale to my jeste�my bohaterami.
To my wsp�lnym wysi�kiem postawili�my ich na piedesta�. I mamy mn�stwo
zdolnych, inteligentnych ludzi, kt�rzy mog� ich zast�pi�, wi�c pr�dzej czy
p�nej to si� wyr�wnuje.
- Du�o, du�o p�niej - o�wiadczy� ponuro John. - Sto lat albo i
wi�cej, je�li we�miemy za przyk�ad Po�udnie bez Lincolna. To po prostu nie
s� zwykli ludzie. Czas pokaza�, �e mam racj�.
- Skoro mowa o czasie - wtr�ci� Pierre - Paul - czy nikt nie jest
g�odny?
Wszyscy byli g�odni; przegl�d si� sko�czy� i Iwan odrzuci� materia�
jako nie nadaj�cy si� do u�ytku. Wyszli z basenu i ruszyli w stron�
przebieralni dyskutuj�c o restauracjach. Na stacji by�o ich sporo i co
tydzie� otwierano nowe.
- Niedawno wypr�bowa�am now� w�giersk� restauracj� oznajmi�a Melina. -
Jedzenie by�o dobre, tylko p�niej nie mogli�my znale�� nikogo, kto by nam
da� rachunek!
Kiedy po raz drugi kr�cili scen� ocalenia we wn�trzu ambasady, Iwan
przesun�� wi�kszo�� minikamer i zmieni� wiele �wiate�; instrukcje dla
aktor�w pozosta�y te same. Ale kiedy John Rand znalaz� si� na planie, mimo
woli po�pieszy� w kierunku pokoju Annette Bellows.
No dobrze, pomy�la�. Mo�e pu�kownik Jackson troch� si� pospieszy�,
kiedy wszed� na teren ambasady w poszukiwaniu zak�adnik�w i zostawi� grup�
bez dow�dcy. Ale mia� serce we w�a�ciwym miejscu i faktem jest, �e
odnalaz� wielu zak�adnik�w bez pomocy pani Bellows. To by�o �atwe;
zak�adnicy, umieszczeni pojedynczo i dw�jkami, znajdowali si� prawie we
wszystkich pokojach, do kt�rych wchodzi� ze swoimi komandosami, albo
le�eli na korytarzach obok stra�nik�w, sparali�owani przez gaz. Cholernie
dobry pomys� z tym gazem. Stra�nicy i zak�adnicy mieli niew�tpliwie trudne
role, poniewa� a� nazbyt cz�sto obrywali kopniaki od wbiegaj�cych w
po�piechu komandos�w. John pogania� swoich �o�nierzy prowadz�c ich od
pokoju do pokoju, potem odsy�a� ich z zak�adnikami uwieszonymi u ramion,
udaj�cymi, �e si� zataczaj�, obijaj�cymi si� o �ciany - role zak�adnik�w
by�y naprawd� trudne - i kurczowo �ciskaj�cymi maski gazowe; wspania�e
sceny dla minikamer, nie ma co.
Kiedy John odes�a� wszystkich swoich komandos�w, skr�ci� za r�g i
pobieg� w kierunku, gdzie - jak przypuszcza� - znajdowa� si� pok�j Annette
Bellows. Zdawa�o mu si�, �e poprzez warkot helikopter�w i sporadyczne
serie z automat�w dos�ysza� ochryp�y krzyk Meliny. Wi�c Pierre - Paul
jeszcze do niej nie dotar�. Dobrze. Teraz sam j� znajdzie i sam pod jej
przewodem uwolni pozosta�ych zak�adnik�w, ca�kiem jak De Niro w
dokumentalnym filmie. Iwan si� w�cieknie, ale mog� to p�niej
przedyskutowa�. Ostatecznie i tak nie wiadomo, co si� naprawd� wydarzy�o w
Teheranie przed trzydziestu laty, a w jego wersji fabu�a by�a bardziej
interesuj�ca,
Dekoracja sk�ada�a si� tylko z jednego pi�tra, co stanowi�o kolejny
pow�d protest�w Johna: ambasada w Teheranie mia�a trzy pi�tra i bieganina
po schodach by�a istotn� cz�ci� zamieszania. Ale Iwan zamierza� p�niej
dokr�ci� par� scen na schodach i wmontowa� je do filmu, �eby uzyska� efekt
wielopi�trowej budowli. �wietnie, to znaczy, �e John musi tylko przepycha�
si� przez w�skie, kr�te korytarze, przeskakiwa� przez nieprzytomnych
Stra�nik�w Rewolucji i robi� gro�ne miny na u�ytek ukrytych minikamer.
Tutaj by�o naprawd� g�o�no; naprawd� bardzo g�o�no.
Nagle zwali�a si� na niego �ciana, arkusze dykty przygniot�y go do
pod�ogi, a ustawione za nimi pud�a przewr�ci�y si� i zatarasowa�y
korytarz.
- Hej! - krzykn�� z przestrachem. Tego nie by�o w scenariuszu. Co si�
sta�o? Warkot helikopter�w urwa� si� nagle, zast�piony przez seri�
trzask�w i przenikliwe wycie. Ten d�wi�k sprawi�, �e elektryzuj�cy pr�d
przebieg� mu wzd�u� kr�gos�upa; s�ysza� to ju� przedtem, na kursie
szkoleniowym. Powietrze uciekaj�ce z kabiny. Co� musia�o przebi� kopu��.
Spr�bowa� d�wign�� stos dykty. Nie da rady. Przywar� mo�liwie p�asko
do pod�ogi i podpe�zn�� naprz�d. Wyczo�ga� si� spod arkuszy na niewielk�
woln� przestrze� pomi�dzy przewr�conymi pud�ami. Nie m�g� si� zorientowa�,
gdzie przedtem by� korytarz. Ciemno jak w grobie. Chyba zosta�o niewiele
czasu. Pomy�la� o swojej ma�ej masce gazowej i zakl��: maska nie by�a
pod��czona do zbiornika z tlenem. Oto skutki u�ywania nieprawdziwych
rekwizyt�w! - pomy�la� ze z�o�ci�. Bezu�yteczna maska gazowa.
Przepuszczaj�ca powietrze, kt�rego szybko ubywa�o. Mia� ma�o czasu.
Znalaz� mi�dzy pud�ami do�� miejsca, �eby si� wyprostowa�, i ju� mia�
pop�dzi� do wyj�cia z magazynu - zak�ada�, �e nie ca�a stacja zosta�a
zdehermetyzowana - kiedy przypomnia� sobie Melin�. Uwi�ziona w pokoju
ambasady na ko�cu korytarza. Czy ci�gle jeszcze tam siedzi? Cholera. Po
omacku ruszy� przed siebie w ciemno�ciach, s�ysz�c w oddali krzyki. S� te�
�wiat�a. Dobrze. Stara� si� jak najd�u�ej wstrzymywa� oddech, zdawa�o mu
si�, �e przez ca�e minuty, chocia� w rzeczywisto�ci wytrzymywa� pewnie
najwy�ej trzydzie�ci sekund. Za ka�dym kolejnym oddechem spodziewa� si�,
�e wci�gnie w p�uca lodowat� pr�ni�, ale wci�� jeszcze wdycha� zimne -
bardzo zimne - powietrze. Awaryjna dostawa do zdehermetyzowanego
pomieszczenia, technika, kt�r� sam pomaga� udoskonala�. Chyba dzia�a,
przynajmniej na razie.
Us�ysza� zd�awiony okrzyk gdzie� z boku i zacz�� odci�ga� zagradzaj�ce
mu drog� pud�a. J�k w ciemno�ci, aha, tutaj. Nie ca�kiem przytomna. Nogi
wilgotne, pewnie krew. Mocno szarpn�� pud�a, podni�s� j�. Dzia�anie
adrenaliny i ksi�ycowej grawitacji sprawi�y, �e poczu� si� jak Superman,
ale wsz�dzie jako� zrobi�o si� strasznie ma�o powietrza, a to, co zosta�o,
by�o naprawd� cholernie zimne. Bola�o przy oddychaniu. I cholernie trudno
by�o utrzyma� r�wnowag�, kiedy przeskakiwa� przez r�ne przeszkody z
Melin� w ramionach. Czuj�c, �e zaraz zemdleje, przelaz� przez rz�d
pojemnik�w i poku�tyka� w kierunku odleg�ych �wiate�. Zawadzi� nog� o
kawa� dykty, krzykn�� i upad�. Powietrze uciek�o.
Kiedy si� ockn��, le�a� w ��ku w szpitalu bazy.
- Wspaniale - mrukn��. - Nie ca�a stacja wylecia�a w powietrze.
Jego przyjaciele roze�mieli si� z ulg� s�ysz�c, �e przem�wi�. Mia�
wra�enie, �e zebra�a si� tu ca�a ekipa filmowa. Iwan stoj�cy obok ��ka
powiedzia�:
- Wszystko w porz�dku.
- Co si� sta�o, do cholery?
- Widocznie jaki� ma�y meteoryt. Trafi� w nasz sektor, jak na ironi�
uderzy� w �luz� cumownicz� promu. Ale zniszczy� r�wnie� pomieszczenie
magazynu, co niew�tpliwie zauwa�y�e�.
John z wysi�kiem kiwn�� g�ow�.
- Wi�c jednak do tego dosz�o.
- Tak. - To by�o jedno z nie daj�cych si� przewidzie�
niebezpiecze�stw, jakie zagra�a�y stacjom ksi�ycowym; co roku tysi�ce
ma�ych i du�ych meteoryt�w bombardowa�y powierzchni� pozbawionego
atmosfery Ksi�yca. Niewielkie by�y szanse, �e trafi� w tak drobny cel,
jaki stanowi� dach stacji, ale sama ich liczba... na d�u�sz� met�
przebywanie na stacji by�o r�wnie niebezpieczne, jak uprawianie g�rskich
wspinaczek: zawsze mog�a si� zdarzy� lawina.
- Melina? - zawo�a� John zrywaj�c si� z ��ka.
- Tutaj - odpowiedzia�a Melina. Le�a�a kilka ��ek dalej i mia�a nog�
w gipsie. - Nic mi nie jest, John. - Wsta�a, �eby to udowodni�, podesz�a i
poca�owa�a go w policzek.
- Dzi�kuj� za ratunek! John parskn��.
- Jaki znowu ratunek?
Znowu si� roze�mieli. Pierre - Paul wycelowa� w niego palcem.
- Wsz�dzie s� bohaterzy, nawet w�r�d najskromniejszych z nas. Teraz
musisz przyzna� racj� Iwanowi.
- Jeszcze czego.
- Jeste� bohaterem - poinformowa� go Iwan szczerz�c z�by. - Po prostu
zwyczajnym cz�owiekiem. �aden z ciebie wielki przyw�dca. Ale ratuj�c �ycie
Meliny zmieni�e� histori�.
- Pod warunkiem, �e Melina zostanie prezydentem - odpar� John i
parskn�� �miechem. - Hej, Melina! Zacznij si� ubiega� o fotel prezydencki!
Albo uratuj jakiego� obiecuj�cego piosenkarza czy co� w tym gu�cie.
Iwan tylko potrz�sn�� g�ow�.
- Dlaczego jeste� taki uparty? Nie jest tak �le, je�li mam racj�,
John. Pomy�l o tym. Je�li mam racj�, to znaczy, �e wcale nie siedzimy
bezczynnie czekaj�c, a� nasi przyw�dcy podejm� za nas decyzje. - Szeroki
u�miech rozja�ni� jego twarz. - Jeste�my kowalami w�asnego losu, sami
podejmujemy decyzje i wprowadzamy je w �ycie... Sami wybieramy naszych
przyw�dc�w i ka�emy im post�powa� w my�l dyrektyw og�u, sami mo�emy
pokierowa� histori�! Tak jak ty to zrobi�e� w magazynie.
John opad� na poduszki i milcza�. Przyjaciele zebrani wok� u�miechali
si�; kto� wyj�� wielki medal z papier - mache, troch� podobny do tego,
kt�rym Czarnoksi�nik z krainy Oz udekorowa� Tch�rzliwego Lwa.
- A, cholera - mrukn�� John.
- Kiedy ekspedycja dotrze na Marsa, b�d� musieli nazwa� jakie� miejsce
twoim imieniem - odezwa�a si� Melina.
John my�la� nad tym przez chwil�. Niepos�usznymi palcami obj�� wielki
medal. Przyjaciele patrzyli na niego czekaj�c, co powie.
- No, nadal uwa�am, �e to bzdura - zwr�ci� si� John do Iwana. - Ale
je�li w twoich s�owach jest cho� cz�� prawdy, to i tak unosi si� nad tym
stary, dobry duch Alamo. My w Teksasie post�pujemy tak od lat.
Zacz�li si� z niego �mia�.
John ponownie uni�s� si� na ��ku i z furi� cisn�� w nich medalem.
- Przysi�gam, �e to prawda! Poza tym i tak to wszystko przez Roberta
De Niro! Ja na�ladowa�em prawdziwych bohater�w, nie rozumiecie? Czo�ga�em
si� tam i nic nie widzia�em przed sob�, a potem zobaczy�em twarz De Niro,
kiedy gra� pu�kownika Jacksona w tehera�skiej ambasadzie, i powiedzia�em
sobie, niech to szlag, co on by zrobi� na moim miejscu? I w�a�nie to
zrobi�em.
Prze�o�y�a Danuta G�rska
powr�t