11267

Szczegóły
Tytuł 11267
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

11267 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 11267 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

11267 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Plik pobrany ze strony http://www.ksiazki4u.prv.pl lub http://wwvy.wszystko-co-najlepsze.prv.pl Autor K.S. Rutkowski �ӯKOWA GRA Wyszed�em od lekarza i prawie po omacku dotar�em do tej knajpy. Zna�em j�, ale nigdy w niej nie by�em. Mia�em kilka bli�ej domu, zawsze pe�nych znajomych i w kt�rych barmani witali mnie od progu. Ale teraz szybko potrzebowa�em jakiego� trunku. Wszed�em wi�c , docz�apa�em si� do kontuaru i zam�wi�em pot�nego stagana. - Ju� od po�udnia tak ostro Pan zaczyna? - zapyta� barman. By� m�ody i wybaczy�em mu ten brak taktu. - Jeszcze jeden - za��da�em, gdy wypi�em. M�odzian u�miechn�� si�. - Nikt tu nie wali nigdy w�dy szklankami - powiedzia� podaj�c mi druga porcj�. Ale nie by�o w tym sarkazmu, kpiny czy pogardy, wi�c nie przypierdoli�em mu w mord�. Wychyli�em druga porcj�, odetchn��em i dopiero wtedy poczu�em, �e powracam do �ycia. �mier� musia�a jeszcze troch� na mnie poczeka�. Od kwadransa wiedzia�em, �e jest blisko, ale z ca�� pewno�ci� nie mia�a mnie dopa�� tego dnia. Chocia� , akurat z ni�, nigdy nic nie wiadomo. - G�ra p� roku - powiedzia� do mnie lekarz, a potem b�kn�� co�, �e bardzo mu przykro. A wyrok �mierci na mnie le�a� przed nim na biurku,dopiero co przyby�y z laboratorium, w kt�rym wykryto to co ju� nied�ugo mia�o mnie wyko�czy�. Przyj��em to nadzwyczaj spokojnie. Sam si� sobie dziwi�em. Jedynie owion�o mnie jakie� dziwne zimno. Mo�e to sama kostucha przysz�a sobie obejrze� swoje przysz�e trofeum. W ka�dym razie prze�kn��em to, jak przysta�o na m�czyzn�. - C� mog� jeszcze powiedzie�...- westchn�� lekarz patrz�c na mnie ze wsp�czuciem - Chyba powinienem jeszcze poradzi�, �eby si� Pan oszcz�dza�, nie pi� i takie tam pierdo�y, ale sam na Pana miejscu robi�bym zupe�nie odwrotnie. Wyszed�em od niego i reszt� ju� znacie. A teraz siedzia�em w tej knajpie i pi�em. A ci�ko jest zapija� co�, czego nie mo�na si� pozby�, tego robaka, kt�ry ma ci ju� towarzyszy� a� do grobu. Ale pr�bowa�em, chocia� bezskutecznie. S�owa doktora ca�y czas d�wi�cza�y mi w uszach. P� roku wydawa�o si� tak kr�tkim dystansem. A mo�e tylko pi�� miesi�cy, albo nawet kr�cej. Lekarze zawsze troch� dok�adaj�, �eby pacjenci mieli czas na oswojenie si� z t� my�l�. Na poza�atwianie wszystkich spraw. �eby do samego ko�ca my�leli, �e ci�gle jeszcze maj� pod g�rk�, gdy nagle �mier� si� pojawia i spycha ich z urwiska. Nie wiedzia�em co robi� w oczekiwaniu na koniec. Nie mia�em do za�atwienia �adnych spraw. Nie mia�em nawet d�ug�w, kt�rymi m�g�bym si� martwi�. Ani nawet kobiety, kt�r� by�o by mi �al opu�ci�. Ani dzieci, kt�rym m�g�bym kiedy� wskaza� w�a�ciwa drog�, czy tez udzieli� paru dobrych rad. Nie mia�em �ycia, kt�re ci�ko by�o by zostawi�. Ale wci�� mia�em na nie apetyt. Mia�em w ko�cu dopiero 30 lat. A wi�c , kurwa, �mier� nie by�a jeszcze tym, czego oczekiwa�em od losu. Ale w�a�nie to dostawa�em od niego w prezencie. Jebanego raka, kt�ry mia� mnie wyko�czy� lada dzie�. Siedzia�em tak, co rusz kaza�em sobie dolewa�, rozmy�la�em i nawet nie zauwa�y�em, �e kto� wszed� do lokalu i przysiad� si� tu� obok. Dopiero gdy poczu�em ostry zapach perfum, odwr�ci�em g�ow�. By�a w nieokre�lonym wieku. I wygl�da�a jak r�a w pe�nym rozkwicie. Zapragn��em jej od razu, mimo ,�e ju� nied�ugo mia�em umrze� i przynajmniej dzisiaj nie powinienem my�le� o takich rzeczach. - Napije si� jakiego� dobrego drinka - powiedzia�a ta kobieta i co dziwne, nie do barmana, ale do mnie. Kaza�em mu poda� tej Pani cos dobrego. - Ma pan sympatyczn� twarz - stwierdzi�a, kiedy ju� drink pojawi� si� przed ni�. - A Pani niezwykle pi�kn� - odwzajemni�em komplement, delektuj�c si� jej urod�. To dziwna, ale wystarczy odrobina pi�kna w polu widzenia, �eby zapomnia�o si� o troskach i smutkach. A je�li gdzie� w planach jest jeszcze seks, to ju� w og�le �ycie na powr�t nabiera rumie�c�w. I tak by�o w�a�nie w moim przypadku. W jednej chwili zapomnia�em, �e mam umrze�. Tak jak bym wcale nie by� u lekarza i nie dowiedzia� si� prawdy. Dzi�kowa�em w duchu tej kobiecie, �e si� pojawi�a w moim �yciu i wyrwa�a mnie ze szpon�w rozpaczy. I mia�em nadziej�, �e na tym nie poprzestanie. �e poprowadzi mnie dalej w zapomnienie. Na przyk�ad do swojego mieszkania. - Co� Pana gryzie, prawda?- zapyta�a, przygl�daj�c mi si� badawczo. - Ale� sk�d - odpar�em. - Niech Pan nie udaje. Ja widz� takie rzQC7y. Potrafi� odgadn�� stan ducha, ka�dej osoby. A Pana co� gryzie. To wida�. Pa�skie usta si� u�miechaj�, a dusza p�acz�. - Tak, ma Pani racj�. Jestem smutny. Kilka godzin temu, samoch�d przejecha� mojego ukochanego psa. - To przykre - odpowiedzia�a ona - Je�li, oczywi�cie , to prawda. - A dlaczego Pani w to w�tpi? - Nie wiem... Wygl�da Pan na kogo�, kogo opu�ci�a ukochana kobieta, komu zmar�a matka albo... kto sam ma nied�ugo umrze�. Spojrza�em na ni� zimno. Po plecach przeszed� mi dreszcz. - Sk�d Pani to przysz�o do g�owy? - zapyta�em sil�c si� na u�miech. -Co? - To... To ostatnie? -Nie wiem. Tak tylko powiedzia�am. Na pewno nie �ycz� Panu �le. - Mam nadziej�. Nie zni�s�bym, gdyby taka pi�kna kobieta pragn�a mojej �mierci. - Nie mog�abym. Przecie� nawet Pana nie znam. - Ale nic nie stoi na przeszkodzie, �eby mnie Pani pozna�a. - To prawda .Nic nie stoi. - A wi�c zacznijmy... Nazywam si� Krzysztof Rylski- przedstawi�em si� jej, wyci�gaj�c r�k�. Poda�a mi swoj�. - A ja jestem... Pani X - odpar�a, u�miechaj�c si�. - Pani X...? Brzmi bardzo tajemniczo. - Jest Pan na tyle du�y, aby wiedzie�, �e kobiety lubi� by� tajemnicze. - A wi�c , droga Pani X... Jakie ma Pani plany na reszt� dnia? - Przypuszczam, �e takie same jak Pan - odrzek�a. A m�j plan na reszt� dnia, nie by� skomplikowany. Zw�aszcza od kiedy ujrza�em t� kobiet�. Tak wi�c , ju� godzin� p�niej zaprosi�em j� do swojego mieszkania, na co zgodzi�a si� bez �adnego problemu. Czasami, acz bardzo rzadko, wszystko uk�ada si� tak, jak to sobie wymarzymy. Nie spieszy�em si�. Nie chcia�em niczego spieprzy�. By�oby ironi� losu, gdyby ta doskona�a kobieta, kt�r� tak �atwo uda�o mi si� poderwa�, uciek�a mi w ostatnim momencie. Ale ona wcale nie mia�a zamiaru ucieka�. Ani czeka� na m�j pierwszy krok. Od kiedy przekroczy�a pr�g mojego mieszkania, sama przej�a inicjatyw�. - A wi�c to jest twoja sypialnia - powiedzia�a, otwieraj�c drzwi do pokoju - Bardzo �adna. ��ko wydaje si� bardzo wygodne. - Jest wygodne - odrzek�em, staj�c za ni� i obejmuj�c j� w pasie. - Nie uwierz�, dop�ki sama si� nie przekonam. - Nic nie stoi na przeszkodzie, �eby� to zrobi�a - szepn��em do jej cudownych w�os�w. Dzia�a�a na mnie jak �adna. Jak na kandydata na trupa, czu�em si� nadzwyczaj �ywy. Zw�aszcza w tym szczeg�lnym miejscu, trzy cale poni�ej p�pka. - Niestety, stoi na przeszkodzie - odrzek�a i delikatnie odsun�a si� ode mnie. Cholera, pomy�la�em, nie mog�c uwierzy�, �e tak blisko celu czeka mnie jaka� niespodzianka. Podesz�a do fotela, na kt�rym le�a�a jej torebka i podnios�a j�. Otworzy�a i wyj�a ze �rodka tali� kart. - Wiesz co to jest? - zapyta�a pokazuj�c mi je. - Karty - odrzek�em. - Owszem. Ale nie zwyczajne - powiedzia�a tajemniczo. - Nie bardzo rozumiem... Co w nich jest takiego nadzwyczajnego? A w og�le, co one maja wsp�lnego z tym, co mieli�my w�a�nie zamiar zrobi�. Czy�by� , skarbie, lubi�a sobie rozegra� partyjk� pokera przed numerkiem? - Co� w tym stylu - odrzek�a. Z wpraw� zawodowego pokerzysty roz�o�y�a karty w pi�kny wachlarz. Zrobi�a to b�yskawicznie, jak jaki� magik w cyrku. Nast�pnie zbli�y�a si� do mnie i pokaza�a mi ich awersy. Faktycznie by�y niezwyk�e. Nigdy takich nie widzia�em na w�asne oczy, ale domy�la�em si� do czego s�u�y�y. By�a to talia kart do tarota. - Czy�by� chcia�a mi powr�y�... Pani X ? Po��czenie tych kart z tym jak mi si� przedstawi�a, wyda�o mi si� teraz bardzo na miejscu. Pani X pasowa�o jak ula� na pseudonim jakiej� wr�ki. - Nie , nie b�d� ci wr�y�a. Bo nie da si� przewidzie� przysz�o�ci. A ci co uwa�aj�, �e potrafi� to robi� za pomoc� kart, zwyczajnie k�ami�- odpar�a z wielkim przekonaniem. - A wi�c, po co te karty? - To moja szcz�liwa talia .Tak jak dla kogo� innego szcz�liwa moneta, rozumiesz? - Szczerze m�wi�c, nie. - Zdaje si� na te karty kiedy chce si� przespa� z facetem, kt�ry mi si� podoba. I to one decyduj�, czy to zrobi�. - OooH A w jaki spos�b one o tym decyduj�? - W bardzo prosty. Wybierzesz trzy karty, a ja przetasuje je wraz z innymi. B�dziesz losowa� trzy razy. Je�li trafisz chocia� jedn�, b�d� twoja. - Czy nie ma innego sposobu, �eby� by�a moja? -Nie. - Nigdy nie mia�em szcz�cia w grach. Ani w �yciu. Czy jednak nie mogliby�my sobie darowa� tej farsy, wskoczy� do ��ka i przez chwil� zapomnie� o ca�ym �wiecie. Mia�em naprawd� ci�ki dzie�. Prosz�. - Nie. To moja ��kowa gra. Zawsze j� stosuje. Wskocz� z tob� pod ko�dr�, dopiero jak j� wygrasz. - A je�li nie wyci�gn� �adnej z tych kart? - P�jd� sobie . Te karty od zawsze ��dz� moim seksem i jeszcze nigdy mnie nie zawiod�y. Wybacz mi, ale ja naprawd� wierz� w ich os�d w tej kwestii. - No c�... Skoro tak m�wisz... Chyba nie mam wyj�cia... Raz kozie �mier�, pokazuj te karty! Ponownie roz�o�y�a je przede mn�. Kolejno wyj��em trzy i poda�em jej, nawet si� im nie przygl�daj�c. Nie wierzy�em, �e uda mi si� ponownie na kt�r�� z nich trafi�. Kto� ,kto dowiaduje si�, �e umiera na raka w wieku trzydziestu lat, przestaje ju� wierzy� w cokolwiek. Pani X przyjrza�a si� wylosowanym przeze mnie kart� i wsadzi�a je z powrotem do tali. Nast�pnie przetasowa�a je. Umia�a to robi�. Karty wprost fruwa�y jej w r�kach. Patrz�c na ten profesjonalizm, jeszcze bardziej sta�em si� pewny mojej rych�ej przegranej. W ko�cu ponownie roz�o�y�a mi przed oczami wachlarz z kart, tyle �e tym razem rewersami do mnie. - Losuj - powiedzia�a. Z rezygnacj� si�gn��em po pierwsz� z brzegu kart�. Wyci�gn��em, spojrza�em na ni�, ale i tak nie pami�ta�em czy to jedna z tych w�a�ciwych. Ale Pani X pami�ta�a... U�miechn�a si� i powiedzia�a: - Gratuluj�. Jestem ju� twoja. Nie mog�em uwierzy� w to co us�ysza�em. I nie wiedzia�em, czy �mia� si� czy p�aka�. Dzisiaj otrzyma�em od losu swoj� �mier�, ale tak�e seks z naj�adniejsz� kobiet� jak� spotka�em w �yciu. Najwyra�niej kpi� sobie ze mnie. Ale jeszcze przez kilka godzin mog�em mu to wybaczy�. - No to chod�my ju� do ��eczka - poprosi�em. - Jeszcze nie - odrzek�a jednak. - Przecie� wygra�em... - Zaraz p�jdziemy. Ale chc� ci� jeszcze o co� poprosi�. Wylosuj jeszcze dwie. - Umowa m�wi�a o jednej. - Wiem. Ale to tak z ciekawo�ci. Jeszcze nigdy, ani m�czy�nie, ani kobiecie nie uda�o si� wylosowa� trzech. Nie uda�o si� nikomu nawet dw�ch. - Z kobitkami te� sypiasz? - zapyta�em p� �artem p� serio. - Owszem - odpar�a - Czy masz co� przeciwko? - Ale� sk�d... Ja jestem nowoczesny facet... - No, losuj. Jestem ciekawa jak ci p�jdzie. - Fatalnie. I tak mia�em szcz�cie , za pierwszym razem. W totka nie trafi�em nigdy nawet tr�jki. A tak w og�le... Jaka b�dzie nagroda, je�li uda mi si� wyci�gn�� jeszcze jak��? Zadzwonisz po r�wnie pi�kn� kole�ank�? - Wzbudzisz m�j podziw - odrzek�a Pani X, takim tonem, jakby jej podziw by� najwi�ksz� nagrod�, jak� mog�a komukolwiek ofiarowa�. Mnie nigdy kobiety nie podziwia�y, wi�c mog�em go przyj��. Oczywi�cie je�li wygram. I oczywi�cie w drugiej kolejno�ci po jej ciele. Ale na taki nadmiar szcz�cia nie liczy�em. Znowu si�gn��em po karty. I wyci�gn��em pierwsze dwie na jakie natrafi�a moja r�ka. I nie spogl�daj�c na nie, pokaza�em je tej babce. Nie musia�a nic m�wi� , w jej oczach zobaczy�em, �e wygra�em. By�y zdumione. Szczerze zdumione. - Jest w�r�d nich kt�ra� z tych wybranych? - zapyta�em. - Obie s� nimi - odpar�a i zaraz doda�a : - Jeszcze nikt nie wylosowa� trzech kart. Nikt nigdy tego nie dokona�. - No to jestem pierwszy. Bardzo si� z tego powodu ciesz�. A teraz czas na nagrod�. Mam zamiar ci� schrupa�, jak s�odziutkiego ptysia. - Dostaniesz nagrod�, jakiej jeszcze nikt nigdy ode mnie nie dosta� - wyrzek�a uroczy�cie, rozrzuci�a karty po ca�ym pokoju i przywar�a nami�tnie swoimi wargami do moich. Bo�e , co to by� za poca�unek! Jej j�zyk by� jak �wider, wkr�caj�cy si� w g��b mojego gard�a. Wi� si� w mych ustach, jak jadowity w��. To by�o co�! To naprawd� by�o co�! A potem by�o jeszcze wi�cej i jeszcze wspanialej. Jej cia�o uwolnione z wi�z�w ubrania, zacz�o ta�czy� w mojej sypialni taki taniec mi�o�ci, jakiego nigdy jeszcze nie ogl�da�y moje oczy. I jakiego nigdy jeszcze nie dozna�o moje cia�o. To r�wnie� by� kopniak od losu. Dawa� mi na koniec taki seks, o jakim przez ca�e �ycie wy��cznie marzy�em. Nawet nie wiem kiedy sko�czy�o si� to wszystko. Ta wycieczka poprzez raj. Zasn��em. Nawet nie wiem kiedy, jak i dlaczego zmorzy� mnie sen , gdy u mojego boku le�a�a TAKA kobieta. Musia�em by� naprawd� zm�czony ca�ym tym dniem, �e pozwoli�em sobie na to... �ni� mi si� m�j gr�b. Le�a�em w trumnie, p�aka�em i pr�bowa�em si� z niej wydosta�. W ko�cu uda�o mi si� podwa�y� wieko i zacz��em rozgrzebywa� ziemi�. Spada�a mi na twarz, zasypywa�a oczy, wpada�a do gard�a, ale ja usilnie par�em w g�r�. Czu�em, �e jestem ju� blisko, bardzo blisko powierzchni i �e zaraz si� na ni� wydostan�... gdy zadzwoni� telefon. Otworzy�em oczy i instynktownie spojrza�em obok. Nie by�o jej. Ale po�ciel wci�� pachnia�a jej perfumami. Rozejrza�em si� po pokoju, ale tez nigdzie jej nie ujrza�em. A na pod�odze nie wala�y si� ju� jej rzeczy. Nie by�o nawet rozrzuconych wsz�dzie karty. Mieszkanie wygl�da�o jakby ten demon seksu , nigdy go nie odwiedzi�. Telefon ci�gle dzwoni�. Wrzyna� si� ha�asem w m�j m�zg, ale nie odbiera�em go przez d�ugi czas. My�la�em o tej kobiecie. Da�a mi co�, czego nigdy jeszcze nie mia�em i wiedzia�em, �e dosta�em to nie tylko pierwszy raz, ale i ostatni. Dzwonek telefonu zacz�� mnie w ko�cu irytowa�. Mia�em zamiar wy��czy� aparat z gniazdka, ale w nag�ym odruchu nadziei �e to mo�e dzwoni Ona, si�gn��em po s�uchawk�. - Pan Rylski? - us�ysza�em jaki� znajomy g�os, niestety nie kobiecy. - Tak - odrzek�em. - Tu doktor G�rski. Rozmawiali�my wczoraj rano. - Witam doktorze. Czy�bym mia� wykitowa� wcze�niej, ni� za sze�� miesi�cy? - Nie! Nie! - wykrzykn�� doktor G�rski - Dzwoni�, �eby powiedzie� �e nie umrze Pan wcale! To znaczy , nie teraz! Kiedy�, za trzydzie�ci, czterdzie�ci lat umrze Pan na pewno, ale nie teraz! - Nic nie rozumiem, doktorze - wyduka�em cicho. - Nie jest Pan wcale chory. Dzisiaj jeszcze raz przejrza�em Pa�skie wyniki i... No c�.... Naprawd� nie wiem jak to si� sta�o. W jaki spos�b mog�em si� pomyli�? Dlaczego odczyta�em je na Pa�sk� niekorzy��? Nigdy wcze�niej to mi si� nie zdarzy�o. Przepraszam. Nie wiem, to mo�e wina rutyny. - Chce mi Pan powiedzie�, �e... - �e jest Pan zupe�nie zdrowy. Nie ma Pan raka. Ca�e �ycie przed Panem. Doktor G�rski co� jeszcze m�wi�, ale ja od�o�y�em s�uchawk�. Usiad�em na brzegu ��ka, ukry�em twarz w d�oniach i zacz��em p�aka�. A potem si� �mia�. I tak na przemian, przez d�ugi czas... Nie co dzie� umarli zmartwychwstaj�... Gdy troch� doszed�em do siebie, pocz�apa�em do kuchni, wyci�gn��em z lod�wki butelk� w�dki i wr�ci�em z ni� do pokoju.. Waln��em si� na ��ko i goln��em sobie porz�dnie. Taaak... To by� dobry spos�b, aby uczci� powr�t do �ywych. Gdzie� w po�owie butelki zachcia�o mi si� pali�. Unios�em ty�ek, podszed�em do przewieszonej przez oparcie krzes�a marynarki i si�gn��em do kieszeni. Zawsze nosi�em w niej papierosy, ale tym razem zamiast Sobieskich, znalaz�em w niej co� innego. Wydoby�em t� rzecz i spojrza�em na ni�. By�a to jedna z tych kart do tarota. Spod mnisiego kaptura spogl�da�a na mnie kostucha, z kos� na ramieniu. Ale to wcale nie na jej widok, poczu�em nagle wielkie zimno. Ca�a jej posta� przekre�lona by�a czarnym X.