11019
Szczegóły |
Tytuł |
11019 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
11019 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 11019 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
11019 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Powie�ci Philipa Shelby'ego
w Wydawnictwie Amber
Cena przyja�ni
Czas werbli
PHILIP SHELBY
CENA PRZYJA�NI
Przek�ad Marek Rudnik
ANBER
Tytu� orygina�u LAST RIGHTS
Ilustracja na ok�adce KLAUDIUSZ MAJKOWSKI
Redakcja merytoryczna WIES�AWA PARTYKA
Redakcja techniczna ANNA BONIS�AWSKA
Korekta RENATA RYBAKIEWICZ
Informacje o nowo�ciach i pozosta�ych ksi��kach Wydawnictwa AMBER oraz mo�liwo�� zam�wienia mo�ecie Pa�stwo znale�� na stronie Internetu http://www.amber.supermedia.pl
Copyright (c) 1997 by Philip Shelby
All rights reserved, including the right
of reproduction in whole or in part in any form.
For the Polish edition Copyright (c) 1998 by Wydawnictwo Amber Sp. z o.o.
ISBN 83-7169-758-9
WYDAWNICTWO AMBER Sp. z o.o. 00-108 Warszawa, ul. Zielna 39, tel. 620 40 13,620 81 62
Warszawa 1998. Wydanie I Druk: Zak�ady Graficzne "ATEXT" S.A. w Gda�sku
CZʌ� PIERWSZA
ROZDZIA� 1
Rachel Collins - oficer operacyjny drugiego stopnia - poruszy�a si� czuj�c ogarniaj�ce jej cia�o odr�twienie. Podeszwa buta zazgrzyta�a na rozgrzanym dachu z falistej blachy. Wrze�niowe huragany, docieraj�ce a� do Karoliny P�nocnej, zazwyczaj przynosi�y deszcz. Ale dzisiejszej nocy metalowe poszycie magazyn�w otaczaj�cych baltimorskie doki a� bucha�o gor�cem, temperatura bowiem wynosi�a prawie trzydzie�ci stopni.
Operacja nie przebiega�a zgodnie z planem. Rachel wyczuwa�a to, s�ysz�c pe�ne napi�cia szepty m�czyzn rozproszonych wok�, ubranych w czarne stroje, przykrywaj�ce kamizelki kuloodporne. Opr�cz szum�w radiostacji, wywo�ywanych kryptonim�w i ��da�, do jej uszu dociera�y przewa�nie pytania. By�o ich zbyt wiele, przerywa�y wyd�u�aj�ce si� oczekiwanie na odpowied�, kt�ra cz�sto w og�le nie nadchodzi�a.
- Hej, gapa, u ciebie wszystko w porz�dku? - S�owom dow�dcy oddzia�u specjalnego policji Roberta Burnsa towarzyszy� zapach mi�tus�w z jego ust.
-Tak.
- Radio ju� naprawione. Poplotkujemy sobie chwil�, a p�niej do roboty.
Uszkodzony nadajnik nie powinien sprawi� k�opotu, bo oddzia� zawsze mia� zapasowy. Ale dzi� i ten zawi�d�, wi�c spec od ��czno�ci z dw�ch musia� zmontowa� jeden sprawny. Same przeciwno�ci losu...
Rachel doskonale wiedzia�a, od czego zacz�y si� wszystkie problemy: policja z Baltimore uj�a si� honorem i postanowi�a pokaza�, co potrafi.
Przed po�udniem oficer dy�urny odebra� anonimow� wiadomo��. Informator donosi�, �e sier�ant oddzia��w kwatermistrzowskich, Charlie Dunn, kt�ry mia� dost�p do portowego magazynu dzier�awionego przez wojsko, zdecydowa� si� robi� interesy na w�asn� r�k�. W�a�nie dzi� wieczorem zamierza� sprzeda� kilka skrzy� M-16, tuzin r�cznych wyrzutni rakiet i miny przeciwpiechotne. Nabywc�mia� by� jaki� bogaty facet z Zachodniego Wybrze�a - podobno dow�dca Bia�ej Stra�y. Nie pad�o �adne nazwisko, ale najwidoczniej Dunn ju� wcze�niej robi� lewe interesy. Gdy do
kompletu anonimowy rozm�wca wspomnia� o Oklahoma City i Rubym Ridge'u, policja uzna�a, �e nie nale�y lekcewa�y� tych informacji.
Nie podzieli�a si� jednak uzyskan� wiadomo�ci� z �adn� z agencji dzia�aj�cych na szczeblu lokalnym ani te� federalnym. Zast�pca prokuratora okr�gowego orzek�, �e tak b�dzie lepiej. Kompleks magazyn�w nale�a� przecie� do miasta. Wojsko by�o tylko dzier�awc�. Nic nie wskazywa�o na to, i� anonimowy telefon pochodzi� spoza granic stanu Maryland, wi�c nie przekazano sprawy wy�ej. Jej ujawnienie wi�za�o si� jednak z konieczno�ci� potwierdzenia istnienia i ustalenia miejsca pe�nienia s�u�by sier�anta Charliego Dunna. Policja zwr�ci�a si� wi�c z tym do centralnego rejestru Departamentu Obrony w Alexandrii, stan Wirginia, ale zosta�a odes�ana do wojskowego Wydzia�u Dochodze� Kryminalnych w Fort Belvoir.
Rachel zosta�a wezwana do oficera dy�urnego - Jessupa - kt�ry powiedzia�:
- Policja z Baltimore wzi�a w obroty niejakiego Dunna. Z naszych danych wynika, �e jest czysty. Wed�ug mnie informator robi ich w konia albo wystawi� niew�a�ciwego faceta. Jed� do Baltimore, Collins, i sprawd�, co naprawd� maj�. Gdyby� uzna�a, �e zagro�ony jest interes armii, jak najszybciej si� ze mn� skontaktuj.
- W jakiej roli mam wyst�pi�?
- B�dziesz obserwatork�, Collins. Tylko gap�.
- A gdyby sytuacja... si� skomplikowa�a?
- Wtedy b�d� si� wszystkiego wypiera�.
- Tak jest.
Policja nie by�a zachwycona jej przybyciem. Zapewne spodziewali si� ha�a�liwego, pot�nie zbudowanego komandosa, a nie blondynki o b��kitnych oczach i piegowatym nosie, jakby nagle wezwanej z kalifornijskiej pla�y. Rachel poczu�a na sobie taksuj�cy wzrok m�czyzn, kiedy tylko wysiad�a ze s�u�bowego wozu na parkingu przed siedzib� oddzia�u specjalnego. Dociera�y do niej z�o�liwe chichoty i dowcipy, czy samodzielnie potrafi ud�wign�� pot�n� spluw� wisz�c� u pasa.
Jeden z policjant�w zast�pi� jej drog� i zmierzy� wzrokiem od st�p do g��w. Doskonale wiedzia�a, co my�la�, ale uzna�a, �e nie warto demonstrowa� umiej�tno�ci, jakie zdoby�a na szkoleniach i zgrupowaniach treningowych w Santa Barbara.
- To ty masz by� tym gap�?
Rachel st�umi�a wzbieraj�c� w niej w�ciek�o��.
- Zgadza si�... Jestem tym zapowiedzianym obserwatorem.
- Uwa�aj wi�c, �eby nie wej�� mi pod luf�, kochanie.
W tym w�a�nie momencie zjawi� si� dow�dca oddzia�u. Z pewno�ci� us�ysza� ostatni� uwag� podw�adnego, ale powiedzia� tylko:
- Panno Collins, nazywam si� Burns. Mo�emy wyrusza�?
Teraz, zaledwie dwie godziny p�niej, Rachel le�a�a na gor�cym dachu niczym na patelni. Niebo by�o zasnute chmurami, a powietrze niezwykle parne. Jej panterka kompletnie przesi�k�a potem.
Obiekt by� oddalony o trzydzie�ci metr�w, po drugiej stronie brukowanej ulicy, na kt�rej b�yszcza�y plamy rozlanego oleju. Metalowy magazyn zbudowano jeszcze za czas�w wojny wietnamskiej, nic wi�c dziwnego, �e z jego wysokich na cztery pi�tra �cian p�atami ob�azi�y farba i rdza. Wielkie, opuszczane wrota by�y zamkni�te.
Obok znajdowa�y si� mniejsze drzwi gara�owe, tak�e zamkni�te na k��dk�. Wy�ej wida� by�o rz�d brudnych okienek zabezpieczonych drucianymi siatkami, za kt�rymi panowa�a absolutna ciemno��.
- Kiedy Dunn ma si� tu zjawi�?
Wyci�gni�ty obok Rachel Burns g�o�no sapn��. Do oczu przyciska� lornetk� z noktowizorem.
- Jako� przed p�noc�. Takie rzeczy nie nast�puj� wed�ug zegara. Zazwyczaj trzeba si� naczeka�.
Rachel wiedzia�a znacznie wi�cej na temat inwigilacji, ni� im si� zdawa�o. W lipcu, w temperaturze ponad czterdziestu stopni, wykonywa�a podobne zadanie bez przerwy przez dwadzie�cia dwie godziny.
Jak dot�d policjanci dzia�ali wzorcowo. Spec od forsowania zamk�w otworzy� drzwi gara�owe i dosta� si� do �rodka. W nieca�e dwie minuty unieszkodliwi� alarm, zainstalowa� mikrofony i przeka�nik. Wracaj�c, ponownie zamkn�� k��dk�. Reszta o�mioosobowego oddzia�u zaj�a tymczasem pozycje obserwacyjne. Dw�ch snajper�w rozlokowa�o si� na innych dachach, sk�d widzieli wn�trze przez okna. Pozostali ukryli si� za kontenerami i paletami. Rachel towarzyszy�a Burnsowi - niskiemu, �ylastemu facetowi z tikiem prawego k�cika ust, nie rozstaj�cemu si� z mi�t�wkami. Wybra� ten w�a�nie dach na stanowisko dowodzenia. Zdecydowanym ruchem �cisn�� jej rami�, daj�c do zrozumienia, �e ma pozosta� na miejscu.
Le��ca obok Rachel radiostacja wydawa�a cichy d�wi�k przypominaj�cy syk w�a. Z niewielkich g�o�nik�w dochodzi� wyra�nie plusk kapi�cej wody. Ciekawe, gdzie zosta�y ukryte mikrofony. By�y bardzo czu�e albo znajdowa�y si� w okolicach umywalki lub sedesu.
- Tu czw�rka.
Burns nacisn�� przycisk mikrofal�wki.
- Melduj.
- W�z zbli�a si� od zachodu. Chevy suburban, wielkie bydl�, wzmacniana wersja. M�czyzna za kierownic�... Pasa�er... to kobieta. Powtarzam, kobieta.
- Zrozumia�em, czw�rka. Wszyscy na stanowiska. Zobaczymy, czego tu szuka.
Rachel prowadzi�a wzrokiem samoch�d ko�ysz�cy si� na nier�wnej drodze, a�
stan�� przed wjazdem do magazynu. Portowe o�wietlenie pozwala�o zobaczy� twarz przybysza.
- Wed�ug mnie to Dunn - mrukn�� Burns.
Twarz, kt�ra z powodzeniem mog�a nale�e� do zawodowego boksera, niew�tpliwie przypomina�a t� na zdj�ciu z teczki personalnej Dunna. Sier�ant mia� na sobie buty robocze, d�insy i poplamiony podkoszulek.
Otworzy�y si� drzwi od strony pasa�era i wychyli�a przez nie g�ow� kobieta. Mia�a Poci�g��, wychudzon� twarz.
Do uszu Rachel dotar�o gro�ne warkni�cie Dunna:
- M�wi�em, cholera, �eby� siedzia�a w wozie!
Kobieta wycofa�a si�, ostro�nie zamykaj�c drzwi. Sier�ant otwiera� w tym czasie k��dk�. Kilka sekund p�niej uni�s� wrota i wy��czy� alarm.
Wjecha� samochodem do �rodka. Zamkn�� za sob� drzwi i zapali� �wiat�o.
- Ten w�z nie pomie�ci towaru, kt�ry ma podobno ukra�� - zauwa�y�a Rachel. - A kobieta...
- Nie on b�dzie odbiera� towar - przerwa� Burns. - Kupiec jeszcze si� nie pojawi�.
- Ale po co zabra� ze sob� �on� albo dziewczyn�?
- Co w tym dziwnego? Robi� to pewnie ju� setki razy. Ona zostanie w wozie, on ubije interes i za dwadzie�cia minut wszyscy znikn�.
Rachel nie przekona�o takie wyt�umaczenie. Obecno�� kobiety wyra�nie tu nie pasowa�a. Ws�ucha�a si� w g�osy docieraj�ce z magazynu.
"Przecie� m�wi�em, �eby� nie wy�azi�a!"
Po chwili rozleg� si� charakterystyczny odg�os uderzenia otwart� d�oni�. Kobieta j�kn�a i zn�w cios...
Nagle da� si� s�ysze� dzieci�cy p�acz...
Rachel a� podskoczy�a.
-Tam jest dziecko!
Burns pos�a� jej karc�ce spojrzenie, po czym powoli podni�s� do oczu lornetk�. Agentka s�ysza�a pytania zadawane przez radio.
- Wszystko w porz�dku - uspokaja� dow�dca. - Przemoc w rodzinie to nie nasza dzia�ka. Pozosta� w pogotowiu. Kupiec powinien zjawi� si� lada chwila...
Zwr�ci� si� do Rachel:
- Kiedy przyskrzynimy Dunna, b�dziesz mog�a nauczy� go dobrych manier.
Krzyki ucich�y i s�ycha� by�o tylko p�acz. Kobieta oddycha�a ci�ko, walcz�c
z b�lem. Rachel wyobrazi�a j� sobie czo�gaj�c� si� w g��b wozu, tul�c� do piersi dziecko lub dzieci.
"Zostaw bachora i chod� tutaj!"
Zazgrzyta� metal, gdy Dunn otwiera� tyln� klap� wozu. A p�niej sapa� g�o�no, zmagaj�c si� najwidoczniej z jakim� ci�kim pakunkiem. Wreszcie drewniana paleta zachrz�ci�a na metalu.
Rachel popatrzy�a na Burnsa, kt�ry nawet nie stara� si� opanowa� tiku. Zn�w otworzy�y si� boczne drzwi i kobieta j�kn�a, tym razem �a�o�nie, z rezygnacj�. Opuszczone przez matk� dziecko zacz�o ponownie g�o�no p�aka�. Zapewne Dunn ci�gn�� j� teraz w stron� ty�u pot�nego samochodu. Rozleg�o si� bulgotanie - Dunn pi�. Spieszy� si�. Chcia�, �eby �ona pomog�a mu przy za�adunku.
- Nie ma �adnego kupca - szepn�a Rachel. - Sam kradnie towar...
-Collins...
- Zapewne �eby p�niej go komu� upchn��. Nie wiem. Ale na razie nie obchodzi mnie to. Okrada armi� i w�a�nie dlatego jest m�j.
- Collins, nie spieprz mi tego!
Burns uni�s� si�, by chwyci� j� za r�k�, ale nie zd��y�. Dziewczyna przetoczy�a si� po dachu i by�a ju� na jego skraju.
- Zamierzasz poskar�y� si� mojemu zwierzchnikowi, Burns? Dobra, ale najpierw ja przedstawi� zdj�cia tej kobiety i dziecka. B�dziesz musia� si� t�umaczy�, dlaczego patrzy�e� na ich maltretowanie z za�o�onymi r�kami.
Rachel zeskoczy�a na ziemi�, z trudem �api�c r�wnowag� na plamie oleju. Przy war�a do �ciany, oddychaj�c ci�ko. W d�oni mia�a ju� pistolet.
Czu�a, jak je�� si� jej w�oski na karku. Wiedzia�a, �e prowadzi j� osiem luf, a palce spoczywaj� na spustach. Kto� w Fort Beilvoir twierdzi�, �e oddzia� specjalny z Baltimore to profesjonali�ci. Mia�a tak� nadziej�.
Otwarcie drzwi do magazynu zaj�oby zbyt du�o czasu i nie oby�oby si� bez ha�asu. Dunn dysponowa� ogromnym arsena�em, kt�rego m�g� przecie� u�y� przeciwko niej.
Pozostawa�y wi�c okna.
Rachel pu�ci�a si� biegiem w stron� magazynu i zacz�a wspina� po drabince przytwierdzonej do �ciany. Dotar�a do gzymsu, znajduj�cego si� pod oknami dziesi�� metr�w nad ziemi�.
Przez brudn�, umazan� sadzami szyb� widzia�a jak na d�oni, co si� dzieje w �rodku.
Suburban sta� pomi�dzy dwoma rz�dami pi�trz�cych si� wysoko palet. Drzwi pasa�era i kierowcy by�y otwarte, a tylna klapa opuszczona.
Ma�y ch�opiec, skulony na siedzeniu pasa�era, mia� najwy�ej siedem lat. By� ubrany w niebieskie wdzianko, a w r�kach �ciska� czapk�. Rachel zauwa�y�a, �e jego usta poruszaj� si� bezg�o�nie. M�wi� co� do siebie lub �piewa�, jak zwyk�y to robi� dzieci uciekaj�c przed otaczaj�c� je agresj� we w�asny �wiat.
Zobaczy�a tak�e Charliego Dunna, wlok�cego po g�adkiej betonowej pod�odze kolejn� skrzyni�. Pot la� si� z niego strumieniami, a mi�nie napina�y do granic mo�liwo�ci. Wygl�da� na pot�nego i silnego faceta. Wiedzia�a, �e b�dzie musia�a jak najszybciej go unieszkodliwi�.
Dunn podci�gn�� skrzyni� pod ty� wozu i warkn�� na �on�. Ta pochyli�a si� i obiema r�kami chwyci�a r�czk� z grubej liny. On zrobi� to samo z drugiej strony i uni�s� �adunek bez wi�kszego wysi�ku.
Wspar� sw�j koniec o brzeg klapy i pu�ci� skrzyni�. To by� wyra�ny b��d. Kobieta nie zdo�a�a unie�� skrzyni na tyle, by przesun�� j� w g��b wozu. Przez chwil� sama d�wiga�a ca�y ci�ar, ale zabrak�o jej si�. Pu�ci�a uchwyt i z krzykiem odskoczy�a do ty�u. Skrzynia z g�o�nym hukiem spad�a na betonow� posadzk�. Wieko odskoczy�o i ze �rodka wysypa�y si� l�ni�ce smarem, nowiutkie M-16.
Dunn rzuci� si� na ni� rozw�cieczony, na o�lep zadaj�c ciosy. Nie mog�c trafi� w os�oni�t� r�kami twarz, wymierzy� kilka mocnych uderze� w �ebra. Kobieta tylko j�kn�a, nie mog�c z�apa� oddechu...
Wci�� miota� si� rozw�cieczony, kiedy wysoko w g�rze rozleg� si� brz�k rozbijanego szk�a.
Szyba w oknie by�a tak stara i cienka, �e rozprys�a si� na kawa�ki nie wi�ksze od p�atk�w �niegu. Rachel skoczy�a przed siebie, r�kami os�aniaj�c twarz, i wyl�dowa�a na paletach dobrych osiem metr�w ni�ej. Ostry b�l przebieg� jej nogi, ale b�yskawicznie przekozio�kowa�a szukaj�c os�ony. Zakrwawion� r�k� odruchowo si�gn�a po pistolet.
Charlie Dunn w jednej chwili otrz�sn�� si� z zaskoczenia i rzuci� w stron� rozsypanej po pod�odze broni. By� na tyle dobrze wy�wiczony, �e sk�adaj�c l�ni�ce od smaru cz�ci, ani na chwil� nie oderwa� wzroku od napastniczki.
Rachel zeskoczy�a z palet, rozpryskuj�c wko�o od�amki szk�a. Wyl�dowa�a na siedzeniu w�zka wid�owego. Natychmiast zsun�a si� na pod�og� i skry�a za pot�nym silnikiem.
- Wydzia� Dochodze� Kryminalnych, Dunn! Poddaj si�! Ja nie �artuj�!
Do jej uszu dobieg� charakterystyczny szcz�k odci�ganego zamka, a u�amek sekundy p�niej rozleg� si� terkot serii oddanej z automatu. Od�amki twardej gumy odrywanej z ko�a w�zka bole�nie uderza�y j� w plecy i barki.
- Ty suko! Jeszcze nie zauwa�y�a�, �e nie jestem sam!
G�os Dunna odbi� si� echem w magazynie. Rachel wychyli�a si� nieco zza os�ony i ujrza�a sier�anta z ramieniem zaci�ni�tym na szyi kobiety, kt�r� trzyma� przed sob� jak �yw� tarcz�.
- Tak?! - odkrzykn�a. - Na zewn�trz czeka policyjny oddzia� specjalny. To fachowcy, Dunn.
Do b�lu przygryz�a warg�, staraj�c si� powstrzyma� dr�enie ogarniaj�ce jej cia�o. Gdyby zorientowa� si�, jak bardzo jest przera�ona, zar�n��by j�jak jagni�.
- Mo�e tak, a mo�e tylko k�amiesz, siostrzyczko. Gdyby naprawd� tam byli, nigdy nie pozwoliliby takiej laseczce wej�� tu pierwszej.
S�ysza�a skrzypienie gumowych podeszew jego but�w na betonie.
- Zamierzam wi�c odstrzeli� ci twoj� pieprzon� g��wk�. Chyba �e twoi koledzy rzeczywi�cie spr�buj� mnie uprzedzi�.
Kolejna seria pocisk�w zab�bni�a po betonie, wzbijaj�c kurz i ostre od�amki. Dunn b�yskawicznie zmieni� magazynek i kontynuowa� ostrza�. Rachel unieruchomiona za w�zkiem nie mog�a odpowiedzie� na ogie�. A on mia� zamiar strzela� dop�ty, dop�ki ofiara nie znajdzie si� w polu ra�enia.
Nie us�ysza�a strza�u snajpera. Z takiej odleg�o�ci nie m�g� by� g�o�niejszy ni� kaszlni�cie. Ale zorientowa�a si�, �e co� si� zmieni�o, gdy kule zacz�y dzwoni� o metalowy dach. Natychmiast wyskoczy�a zza os�ony i przetoczy�a si� po pod�odze. Zobaczy�a, �e Dunn osuwa si� na kolana, a jego M-16 jest wymierzony gdzie� w g�r�. Bez wahania odda�a dwa strza�y ze swego sig-sauera wprost w jego pier�. Trzeci pocisk trafi� w automat, wyrywaj�c go z r�ki sier�anta.
Rachel le�a�a, trzymaj�c bro� w wyci�gni�tych przed siebie r�kach, mierz�c w nieruchomego ju� Dunna. Czeka�a, a� w uszach ust�pi dzwonienie.
Dosta�, ale jeszcze �yje, pomy�la�a.
Podnios�a si� ostro�nie, sprawdzaj�c, czy sama nie oberwa�a, i najpierw zajrza�a do wozu. Ch�opczyk ko�ysa� si� w prz�d i w ty�, wci�� bezg�o�nie poruszaj�c ustami. Kobieta le�a�a obok rozbitej skrzyni za m�em. Na jej ciele nie wida� by�o �ladu krwi. Rachel dosz�a do wniosku, �e musia�a po prostu straci� przytomno��.
Gdy ostro�nie zbli�a�a si� do sier�anta, us�ysza�a zgrzyt otwieranych drzwi. Do magazynu wpadli cz�onkowie policyjnego oddzia�u.
Nie zwraca�a na nich uwagi. Przykl�k�a przy Dunnie, unios�a mu g�ow� i ws�ucha�a si� w �wiszcz�cy oddech. W oczach rannego by�a tylko w�ciek�o��.
- Pieprzony kryminalny - wyrz�zi�, a z jego ust wyp�yn�a przy tym krwawa piana. - Dowiedzieli�cie si� o Norcie, co?...
Dziewczyna zesztywnia�a. Chyba wiedzia�a, o kogo chodzi Dunnowi, lecz na poz�r by�o to pozbawione sensu. Cia�em sier�anta wstrz�sn�� dreszcz. On bredzi... Ale nie by�a w stanie powstrzyma� si� przed zadaniem pytania:
- Co z Northem? O czym m�wisz?
Dunn zakaszla�, rozbryzguj�c krew. Odchyli� g�ow� i wykrzywi� usta w triumfalnym u�miechu.
- Hej, siostrzyczko - szepn��. - Masz przed sob� szcz�ciarza... kt�ry za�atwi� tego czarnego skurwiela!
Policjanci co� na ni� wykrzykiwali, ale nie zwraca�a na nich uwagi. Otrz�sn�a si� z zaskoczenia, jakie wywar�y na niej s�owa umieraj�cego, i wyt�y�a s�uch, oczekuj�c, �e mo�e dowie si� czego� jeszcze.
Ranny oddycha� coraz bardziej �wiszcz�co. Jego cia�em wstrz�sn�y drgawki i da�o si� s�ysze� westchnienie, jakby ulgi. Serce przesta�o bi�, szeroko rozwarte oczy patrzy�y gdzie� w dal.
Rachel jeszcze przez chwil� tkwi�a w niewygodnej pozycji. Wreszcie popatrzy�a na buty Burnsa, gdy ich w�a�ciciel m�wi� do niej jakby zza �ciany:
- Collins, nie masz poj�cia, jakiej biedy sobie napyta�a�.
M�czyzna, znany w pewnych kr�gach pod pseudonimem In�ynier, z bezpiecznej odleg�o�ci �ledzi� przebieg ca�ej operacji.
Ulokowa� si� na dachu najwy�szego z magazyn�w, sze��dziesi�t metr�w od najbli�szego policyjnego snajpera. St�d obserwowa� to, przez lunet� celownicz�, co dzieje si� w �rodku.
In�ynier liczy� na to, �e oddzia� specjalny wtargnie do magazynu, u�ywaj�c granat�w akustycznych. Oczywi�cie w ten spos�b nie obezw�adniliby Dunna, kt�ry mia� ogromne do�wiadczenie i by� zbyt sprytny aby da� si� w ten spos�b zaskoczy�. Poza tym dysponowa� ca�ym arsena�em broni, kt�r� �wietnie potrafi� si� pos�ugiwa�. Ale tylko kwesti� czasu by�oby zmuszenie go do zaj�cia pozycji, w kt�rej dosi�gnie go kt�ry� ze snajper�w.
A gdyby policjanci mieli z tym k�opoty, In�ynier by� przygotowany, by w�asnor�cznie wyko�czy� Dunna. Celny strza� ze stu dziesi�ciu metr�w nie by� dla niego �adnym wyczynem, nawet w nocy.
Pojawi� si� jednak nieoczekiwany problem - ta dziewczyna.
In�ynier nie przewidzia�, �e b�dzie towarzyszy� policjantom, i nie mia� poj�cia, kim jest. Nie nale�a�a przecie� do oddzia�u. A wi�c kto to? Doskonale wytrenowana, co wida� by�o na pierwszy rzut oka, gdy dostawa�a si� do magazynu przez okno. Ale jednocze�nie straszny musia� by� z niej narwaniec. Szef oddzia�u zapewne mocno si� wkurzy�, kiedy mu uciek�a.
Najwi�kszym zmartwieniem by� jednak fakt, i� znalaz�a si� przy Dunnie, gdy ten jeszcze �y�. In�ynier obserwowa�, jak pochyla�a si� nad nim, jakby ws�uchuj�c si� w ostatnie s�owa umieraj�cego.
Co� jej powiedzia�, Charlie? Czy�by chwali� si� tym, co zrobi�? Powinien od razu skona�.
In�ynier widzia� przybycie policyjnych posi�k�w i karetek pogotowia. W magazynie raz po raz rozb�yskiwa�y flesze, gdy fotografowano miejsce zaj�cia. Burns kaza� Rachel schowa� si� do wozu Dunna. Siedzia�a tam ju� �ona sier�anta, staraj�c si� uspokoi� dziecko.
Obserwator na powr�t przytwierdzi� lunet� do sztucera i przymierzy� si� do strza�u. Krzy�yk celownika przesun�� si� po blond w�osach i zatrzyma� na czole dziewczyny. Wystarczy�o nacisn�� spust. M�g� j� bez trudu zlikwidowa�. Nie obawia� si� naziemnych oddzia��w, lecz niepokoi� go wisz�cy w powietrzu helikopter ze szperaczem.
Jak d�ugo Charlie do niej m�wi�? Sze��, siedem sekund? Zrozumia�a, o czym bredzi�?
In�ynier postanowi�, �e dziewczyna przez jaki� czas jeszcze po�yje. Wymy�li� ju� spos�b na sprawdzenie, czy Dunn rzeczywi�cie cokolwiek jej zdradzi�. Poza tym musia� ustali�, kim by�a i dla kogo pracowa�a. Dopiero gdyby okaza�o si� to niezb�dne, z�o�y jej wizyt�.
Spakowa� sprz�t i ostro�nie, wykorzystuj�c jako os�on� kominki wentylacji, przeczo�ga� si� po dachu. Ogarn�o go zniecierpliwienie profesjonalisty, kt�ry nie by� z siebie zadowolony. Co prawda pozby� si� k�opotu w osobie Dunna, ale jego miejsce zaj�� kto� inny.
ROZDZIA� 2
To by�o morderstwo i �wietnie o tym wiedzia�a. Ale kwalifikacja b�dzie inna. Major Mollie Smith, kieruj�ca plac�wk� Wydzia�u Dochodze� Kryminalnych w Fort Belvoir, siedzia�a w ostatnim rz�dzie sali przes�ucha� w budynku biurowym Senatu. Arena, na kt�rej mia�a zapa�� decyzja, emanowa�a ch�odem marmuru sprowadzonego z Tennessee, k��c�cego si� z ognist�, sekwojow� boazeri�. Pod kryszta�owymi �yrandolami mie�ci�o si� podium dla kojarz�cych si� z czasami inkwizycji senator�w oraz d�ugi st� z orzecha dla �wiadk�w. Zazwyczaj sala ta s�u�y�a przes�uchaniom kandydat�w proponowanych przez prezydenta, na r�ne stanowiska. Dzisiejsze zgromadzenie mia�o jednak zupe�nie inny cel. A wybrano t� sal� tylko po to, by nada� mu odpowiedni� rang�.
C� za przewrotno��...
Mollie zaj�a miejsce w cieniu jednej z kolumn, sk�d doskonale mog�a obserwowa� centraln� cz�� sali. Przedstawiciele medi�w rozlokowali si� tu� obok podium, niemal zupe�nie pokrywaj�c zielony dywan wi�zkami kabli i stojakami kamer. Widownia sk�ada�a si� z niespe�na dwudziestu os�b: przedstawicieli Departamentu Obrony i Komisji do spraw Bezpiecze�stwa Transportu, zast�pcy doradcy do spraw bezpiecze�stwa, kt�ry reprezentowa� Bia�y Dom, oraz trzech oficer�w JAG - Wojskowego Biura �ledczego.
Smith przed przybyciem dok�adnie sprawdzi�a nazwiska uczestnik�w. Musia�a mie� pewno��, �e nikt z JAG-u jej nie rozpozna. Skoro zamierzano orzec, i� nie zosta�o pope�nione przest�pstwo, obecno�� wysokiej funkcjonariuszki wojskowego Wydzia�u Dochodze� Kryminalnych mog�aby wzbudzi� w�tpliwo�ci, a co najmniej wywo�a� zdziwienie.
Drzwi za podium otworzy�y si� i pojawi�o si� w nich pi�ciu cz�onk�w komisji. Obudzone kamery zacz�y wydawa� szum podobny do cykania �wierszczy o zmierzchu.
Agentka z zainteresowaniem przygl�da�a si� m�czy�nie, kt�ry zaj�� miejsce Po�rodku. Simon Esterhaus, s�dzia Federalnego S�du Apelacyjnego, przewodnicz�cy komisji, przypomina� jej nieco genera�a Schwarzkopfa: ta sama pot�na budowa i twarz o grubo ciosanych rysach, z kt�rych emanowa�y pewno�� siebie i uczciwo��.
W ci�gu kilku ostatnich tygodni Mollie dowiedzia�a si� wszystkiego co tylko si� da�o o Esterhausie. S�dzia podobnie jak Lincoln pochodzi� z Ohio i by� jasn� gwiazd� na firmamencie wymiaru sprawiedliwo�ci. Z wyr�nieniem sko�czy� studia, odby� praktyk� w S�dzie Najwy�szym i zosta� najm�odszym partnerem Bella i Robertsona - znanej waszyngto�skiej firmy. P�niej kolejne stopnie kariery zawiod�y go na stanowisko s�dziego generalnego stanu Maryland i do administracji federalnej. Zasiada� w wielu rz�dowych i prezydenckich komisjach. Za tydzie� Simon Esterhaus mia� osi�gn�� najwy�szy szczebel kariery zawodowej - zosta� prezydenckim kandydatem na stanowisko s�dziego S�du Najwy�szego. Dobrze poinformowane �r�d�a twierdzi�y, �e przes�uchanie przed Senatem w tym przypadku to czysta formalno��.
Formalno��...
Esterhaus zastuka� m�otkiem, zarz�dzaj�c cisz� na sali, i rozejrza� si� po zgromadzonych. Jego g�os przypomina� Mollie szum rw�cego potoku.
- Komisja zapozna�a si� ze zgromadzonymi dowodami oraz zeznaniami �wiadk�w i jest gotowa do wydania werdyktu. Najpierw jednak poprosz� o odtworzenie nagrania.
�wiat�o �yrandoli powoli blad�o, a� zupe�nie zgas�o. Na �cian� po lewej stronie sp�yn�� du�y ekran. Smith zamkn�a oczy. Widzia�a te sceny ju� chyba z tysi�c razy. We w�asnym biurze, ale i w dr�cz�cych j� koszmarach. By�a przekonana, �e nie znajdzie ju� w nich niczego nowego. Przytuli�a si� do zimnej marmurowej kolumny, a po policzkach pop�yn�y jej �zy.
Na ekranie pojawi� si� samolot. By�a to wojskowa wersja odrzutowca Lear, stoj�cego na pasie startowym bazy si� powietrznych w Andrews. Zbli�a� si� do niego wysoki i pot�nie zbudowany genera� Griffin North. Maszerowa� spr�ystym, wojskowym krokiem i zdecydowanym ruchem uni�s� d�o� salutuj�c. Zatrzyma� si�, by zamieni� kilka s��w z adiutantami, lecz na widok kamer si� zawaha�. Wyraz jego twarzy z�agodnia�, jakby zobaczy� blisk� sobie osob�. Promienie s�o�ca odbija�y si� w jego przeciws�onecznych okularach i ciemnej sk�rze. Chwil� sta�, nast�pnie odwr�ci� si� w stron� schod�w, wspi�� po nich i schyli�, przeciskaj�c si� przez niewielkie drzwiczki samolotu.
Nagranie urwa�o si� i przez moment ekran by� bia�y.
Znowu samolot, obni�aj�cy wysoko�� przed l�dowaniem, widoczny na tle G�r Santa Rosa na wsch�d od Palm Springs, w stanie Kalifornia. Jego smuk�a sylwetka szybko zbli�a�a si� do pasa startowego.
Za ka�dym razem, gdy Mollie ogl�da�a te uj�cia, my�la�a o tym samym: wojskowy kamerzysta dokumentuj�cy przylot Northa by� profesjonalist�. R�ka nie drgn�a mu nawet o milimetr, kiedy nos maszyny uderzy� w betonow� nawierzchni� pasa i samolot przemieni� si� w ogromn� kul� ognia.
Druga kamera zaprezentowa�a wi�ksze zbli�enie. Zdj�cia odtwarzano teraz w zwolnionym tempie. Napotykaj�c op�r, przednie podwozie z�o�y�o si�, a oderwane ko�o znikn�o pod samolotem.
Na szcz�cie widzom oszcz�dzono d�wi�k�w towarzysz�cych katastrofie. Smith dysponowa�a kopi� ze �cie�k� d�wi�kow�. Czasami, gdy ogl�da�a ten film, sama
krzycza�a ile si� w p�ucach, by powstrzyma� si� przed wyobra�aniem sobie wrzask�w i j�k�w, kt�re musia�y rozbrzmiewa� w p�on�cym samolocie.
Ponownie w��czono �wiat�a. Esterhaus nie musia� si�ga� po m�otek. Mollie rozejrza�a si� po pogr��onej w g��bokiej ciszy sali i zwr�ci�a uwag� na stert� dokument�w le��cych przed przewodnicz�cym. Raport komisji.
Co teraz?
Mollie wyda�o si�, �e Esterhaus pr�y mi�nie. Co ciekawe, nie towarzyszy�o temu napi�cie w jego g�osie. By� �agodny jak ojciec szepcz�cy do ucha �pi�cego dziecka.
- Wed�ug kolegialnie sformu�owanej opinii komisji, �mier� genera�a Griffina Northa drugiego sierpnia bie��cego roku by�a tragicznym wypadkiem. Zapoznali�my si� ze wszystkimi przedstawionymi dowodami...
Nie wszystkimi, panie s�dzio.
- ...i zgodzili�my si� z wnioskami wysnutymi przez Komisj� do spraw Bezpiecze�stwa Transportu oraz zesp� prowadz�cy dochodzenie z ramienia wojska. Katastrofa samolotu, na pok�adzie kt�rego znajdowa� si� genera� North, nast�pi�a wy��cznie na skutek awarii przedniego podwozia. Fakt, i� pilot nie dysponowa� informacj� o uszkodzeniu, t�umaczy kontynuowanie normalnej procedury l�dowania. Po wykluczeniu b��du ludzkiego i stwierdzeniu w�a�ciwego stanu technicznego maszyny, nie mo�liwe wydaje si� ustalenie faktycznej przyczyny katastrofy. Pragniemy przy okazji wyrazi� ogromny �al, i� odszed� tak wspania�y, zas�u�ony cz�owiek, kt�remu wida� nie by�o pisane s�u�y� ojczy�nie w roli wiceprezydenta.
Na pewno by nim zosta�, pomy�la�a Mollie. By�by nim pomimo niech�ci do polityki i rozstawania si� z mundurem...
System polityczny na pewno nie uleg�by zmianie, a wi�c genera� musia�by si� zmieni�. Ale Smith wierzy�a, �e North tak �atwo by si� nie podda�. By� naprawd� siln� osobowo�ci�. Jego odporno�� bra�a si� nie tylko z wieku, do�wiadczenia i m�dro�ci. Jedynie czarnosk�ry, kt�ry przeszed� ca�� drog� kariery wojskowej, m�g� by� tak silny jak on. Za cztery lata rasowi politycy, kt�rzy postrzegali tego bohatera wojny w Zatoce Perskiej jako swoj�jedyn� szans� na reelekcj�, mogliby poczu� si� bardzo zawiedzeni. Ale w ci�gu tego czasu Griffin North zapewne do perfekcji opanowa�by umiej�tno�� walki na politycznym polu bitwy. Pozostawa�o jednak pytanie, czy Ameryka na pocz�tku nowego tysi�clecia zaakceptowa�aby czarnego prezydenta.
- Og�aszam posiedzenie komisji za zako�czone.
Mollie zrobi�o si� niedobrze. Wsta�a i pospiesznie skierowa�a si� do wyj�cia. Otworzy�a drzwi tak energicznie, �e odbi�y si� od gumowych ogranicznik�w, a ludzie id�cy korytarzem obejrzeli si� za ni� z zaciekawieniem.
Skr�ci�a za r�g i podesz�a do niszy mieszcz�cej �r�de�ko. W duchu przykazywa�a sobie nigdy zanadto nie wybiega� my�lami w przysz�o��. Ka�d� z nich skutecznie neutralizowa�a wspomnieniem widoku trumny z cia�em Griffina Northa, opuszczanej do grobu. Pochyli�a si� nad �r�de�kiem i pozwoli�a ch�odnej wodzie obmywa� usta. P�niej si�gn�a po chusteczk�, zwil�y�a j� i przetar�a twarz.
Gdy sko�czy�a, wyprostowa�a si� i odwr�ci�a w stron� korytarza. Mijali j� ludzie: urz�dnicy, pos�a�cy, asystenci senator�w i wp�ywowe osobisto�ci. Reporterzy
wci�� wychodzili z sali. Wmiesza�a si� mi�dzy nich. Mia�a mn�stwo spraw do za�atwienia.
By�a wyj�tkowo spostrzegawcza. Trening rozszerzy� tylko i pog��bi� jej wrodzone umiej�tno�ci. Ale tym razem jej zmys�y nie zareagowa�y na to, na co powinny. By� mo�e dlatego, �e zdarzenie to trwa�o dos�ownie u�amek sekundy.
Niczego nie podejrzewaj�c, min�a m�czyzn�, kt�ry j� obserwowa�. By� ubrany jak wszyscy kamerzy�ci i fotografowie wok�: wysokie buty, d�insy, wiatr�wka Redskins narzucona na podkoszulk�, identyfikator przy pasku, a przez rami� przewieszony aparat fotograficzny Yashica.
Facet o ch�opi�cych rysach twarzy i ciele niczym z �elaza ruszy� za Mollie, trzymaj�c si� nieco z ty�u, by nie mog�a go widzie� nawet k�tem oka.
Przygl�da� si� jej, staraj�c si� ukry� zainteresowanie. W�osy mia�a koloru jesiennych li�ci klonu, a mi�nie �ydek rysowa�y si� wyra�nie pod po�czochami. Przypomnia� sobie oczy, w kt�re spojrza�, gdy go mija�a. By�y zielone i cechowa�a je ogromna g��bia. Zwil�one �zami przypomnia�y szmaragdy obmywane �r�dlan� wod�.
In�ynier zna� prawd� kryj�c� si� za smutkiem Mollie. Ukrywa�a pewn� tajemnic�. Powinna bardziej si� z tym maskowa�. Chocia� w�a�ciwie nie mia�o to znaczenia. Doskonale wiedzia�, co le�y jej na sercu, jak d�ugo tam pozostanie i w jaki spos�b wyrwie to stamt�d.
Ju� wkr�tce...
Teraz jednak pozostawi jej pami�tk� przed nast�pnym spotkaniem, cho� oczywi�cie na razie ona nie b�dzie o nim wiedzia�a. Rozwa�a�, czy niespodzianka przyniesie jej b�l, czy te� ukojenie. Zapyta o to przy najbli�szej sposobno�ci.
Mollie skr�ci�a i nagle stan�a jak wryta. Otar� si� o ni� przechodz�cy obok wysoki m�czyzna w futbolowej kurtce.
Patrzy�a za nim i nie by�a w stanie si� ruszy�. Wok� rozszed� si� zapach wody kolo�skiej. Natychmiast go rozpozna�a. Zapach ten czu�a, gdy ukochany pie�ci� jej cia�o i szepta� do ucha w ciemno�ciach. Zapach ten sama dla niego wybra�a, by odr�nia� go od wszystkich innych.
- Mollie? Mollie Smith?
G�os by� znajomy, ale nie od razu zorientowa�a si�, kto j� wo�a. Nie by�a w stanie oderwa� wzroku od oddalaj�cej si� postaci, dop�ki kto� nie dotkn�� jej ramienia. Czule, jak stary, dobry znajomy.
- Mollie, to naprawd� ty?
Obejrza�a si�. Za ni� sta�a szczup�a, wysoka kobieta. By�a po czterdziestce. Blond w�osy mia�a uczesane we francuski warkocz. Jej opalona twarz mia�a zdrow�, m�odzie�cz� karnacj�. Str�j - kremowa bluzka i �akiet oraz przerzucony przez rami� szal -by� szykowny i umiej�tnie stonowany. Pamela Esterhaus mia�a gust, a poza tym sta� j� by�o na kreowanie w�asnego image.
- Pamelo... przepraszam. Nie spodziewa�am si�, �e mog� ci� tu spotka�.
- C�, przez chwil� wydawa�o mi si�, �e pomyli�am ci� z kim� innym. - �ona przewodnicz�cego komisji popatrzy�a w stron�, w kt�r� zwr�cona by�a Mollie. - Czekasz na kogo�?
- Nie. W�a�nie wysz�am z sali przes�ucha�.
- Sprawa Northa?
- JAG zwr�ci�o si� do mnie z pro�b�, bym wyst�pi�a w roli obserwatora.
- Nie m�w, �e nadal prowadzisz dochodzenie.
- Nie. To czysta formalno��.
Mollie sama w�a�ciwie nie wiedzia�a, dlaczego nie m�wi prawdy.
- Osobi�cie ciesz� si�, �e sprawa dobieg�a wreszcie ko�ca - powiedzia�a Pamela. -Nie wyobra�asz sobie, pod jak� presj� by� Simon. - Urwa�a na moment. -Przepraszam, �e ci to powiem, ale i ty wygl�dasz na przygn�bion�.
- North by� jednym z nas. Najlepszym z nas - odpar�a cicho.
Pani Esterhaus spu�ci�a g�ow� i westchn�a.
- Przepraszam, �e poruszy�am ten temat. Wiem, kim North by� dla armii. Dla was wszystkich. Zna�a� go osobi�cie?
- Nie, niestety.
Pamela Esterhaus wyj�a wizyt�wk�. Jej oczy wyra�a�y dobro� i trosk� jednocze�nie.
- Chcia�am zaprosi� ci� na kaw� i porozmawia�, ale widz�, �e to chyba nie najlepsza pora, prawda?
Mollie pokiwa�a g�ow� i wzi�a kartonik. Pamela pracowa�a w Departamencie Sprawiedliwo�ci. Na wizyt�wce nie umieszczono jej stanowiska, tylko wydzia� -Human Resourses.
- Mam nadziej�, �e si� spotkamy - powiedzia�a szczerze.
Sze�� lat temu pozna�y si� w Rijadzie, podczas wojny w Zatoce Perskiej. Zaprzyja�ni�y si� popijaj�c jacka danielsa na dachu Rijad Intercontinental Hotel i obserwuj�c rakiety Patriot niszcz�ce w powietrzu scudy Irakijczyk�w. Nast�pnego ranka, zanim si� rozsta�y, wymieni�y adresy, numery telefon�w i obietnice utrzymania kontakt�w. Jak wielu plan�w bitewnych, i tych nie uda�o si� wprowadzi� w �ycie.
- Stacjonuj� w Belvoir - rzek�a Mollie.
- Razem z Simonem mieszkamy w Georgetown, na Cooke's Row. Teraz �adna
z nas nie ma przekonuj�cej wym�wki, by unikn�� spotkania, prawda?
- Oczywi�cie.
Mollie energicznie ruszy�a przed siebie. Naprawd� lubi�a Pamel� Esterhaus, ale za kilka dni ta kobieta b�dzie marzy�a, by m�c wydrapa� jej oczy. Przyjaci�ka znienawidzi j� za to, co zrobi jej m�owi.
Pamela pomacha�a jeszcze na po�egnanie i skierowa�a si� w stron� drzwi sali przes�ucha�. Budzi�a podziw u mijanych m�czyzn i zawi�� u kobiet. Przywyk�a ju� do tego. Od lat wiedzia�a, �e jej uroda spotyka si� z zazdro�ci� i wrogo�ci�. Ale dzisiaj sprawia�o jej przyjemno��, �e jest obiektem takiego zainteresowania.
Przesz�a przez pust� sal� i otworzy�a drzwi za podium. W pokoju obrad cz�onk�w komisji znajdowa� si� tylko jeden m�czyzna, siedz�cy u szczytu d�ugiego sto�u z orzecha.
- Witaj, kochanie.
Simon Esterhaus podni�s� wzrok na �on�.
- Pamela... nie spodziewa�em si� tu ciebie.
- To znaczy, �e w og�le nie zauwa�y�e� mnie podczas og�aszania werdyktu? Simon, czuj� si� ura�ona.
Kiedy nie odpowiedzia�, wiedzia�a, �e ma racj�. Nie by� w stanie niczego przed ni� ukry�.
S�dzia z satysfakcj� patrzy� na u�miechni�t� �on� i jej ko�ysz�ce si� biodra, na widok kt�rych serce szybciej mu bi�o. Zawsze taka by�a - drapie�ca, kt�rego apetyt napawa� go odraz� i podnieca� jednocze�nie. Jedynie w �yciu zawodowym potrafi�a ukry� sw�j prawdziwy erotyzm niczym czarodziejka. Ujawnia�a go za� wtedy, gdy tego chcia�a.
Esterhaus zdawa� sobie spraw� z jej pot�gi. Nosi� po niej blizny. Pomimo b�lu i przykro�ci, jakich do�wiadcza�, nie m�g� odwr�ci� si� od niej i rozpocz�� nowego �ycia. Przeci�gn�a palcami po jego policzku, na co skrzywi� si� cofaj�c g�ow�.
- Ci�gle boli?
- Za kilka dni jestem um�wiony z dentyst�. Nowe protezy b�d� ju� gotowe.
Pamela usiad�a na skraju sto�u i leniwym gestem za�o�y�a nog� na nog�. Przyjrza�a si� m�owi jak jubiler ogl�daj�cy drogi kamie� i szukaj�cy w nim jakich� skaz. By�a zaskoczona, �e Simon tak dobrze zni�s� posiedzenie komisji. Ale wystarczy�o nieco wi�cej uwagi, by dopatrzy� si� owych skaz: rozpi�ty guzik pod szyj�, nerwowy tik lewej powieki...
- To ju� koniec, prawda? - odezwa�a si� cicho. - Wszystko posz�o jak nale�y.
Esterhaus nie odrywa� wzroku od swych d�oni opartych na blacie sto�u.
- Prezydent jutro otrzyma raport opatrzony moim podpisem.
Pamela odchyli�a do ty�u g�ow� i g�o�no si� roze�mia�a.
- Widzisz? M�wi�am ci, �e wszystko b�dzie dobrze. Przecie� fakty m�wi� same za siebie.
Nie m�g� si� powstrzyma� i spojrza� na ni� karc�co, jakby wypowiedzia�a jakie� blu�nierstwo.
Ze�lizgn�a si� z blatu i stan�a za nim. Obiema r�kami g�aska�a ramiona i piersi m�a.
- Czas wraca� do domu - szepn�a. - I zostawi� ju� to wszystko za sob�.
ROZDZIA� 3
Siedziba oddzia�u specjalnego znajdowa�a si� w budynku komendy policji w Baltimore, przy 601 East Fayette.
Rusztowania i materia�y budowlane �wiadczy�y o w�a�nie przeprowadzanym tu remoncie. Rachel Collins ze zdziwieniem stwierdzi�a, �e brakuje co najmniej po�owy �ciany mi�dzy holem a pomieszczeniami operacyjnymi. Tylko w czasie jej pobytu trzech bezdomnych, kobieta lekkich obyczaj�w i pos�aniec zab��kali si� tutaj, l�duj�c przed biurkiem pe�ni�cego s�u�b� sier�anta.
Pomy�la�a, �e facet musia� ju� do tego przywykn��. Uprzejmie instruowa� zagubionych, odprowadzaj�c ich drog�, kt�r� przyszli.
Wszystko to widzia�a przez ogromne lustro fenickie. Pomieszczenie, w kt�rym si� znajdowa�a, by�o pomalowane ��t� farb�, kt�rej jaskrawo�� a� gryz�a w oczy. Zapewne wybrano j� z rozmys�em, jako �e by� to pok�j przes�ucha�.
Na przytwierdzonym do pod�ogi biurku le�a� notatnik, pi�ro i sze�� kartek zape�nionych r�wnym, g�stym pismem. Dow�dca Burns za��da�, by dziewczyna natychmiast sporz�dzi�a raport. Parskn�� �miechem, gdy poprosi�a o przeno�ny komputer lub dyktafon.
- Mo�e wi�c przynajmniej prysznic?
- Nie mamy oddzielnej �azienki dla kobiet. W og�le s� tylko dwa prysznice. Zaj�te.
P� godziny p�niej sytuacja nadal nie uleg�a zmianie. Rachel skorzysta�a wi�c
z umywalki obok recepcji i jako� zmy�a brud z twarzy i r�k, nie zwracaj�c uwagi na chrz�st szk�a we w�osach.
P�niej zatelefonowa�a do Fort Belvoir. Jessup - oficer dy�urny - o�wiadczy�, i� jej zwierzchniczka jest nieobecna, a Burns nie omieszka� skontaktowa� si� z nimi ju� wcze�niej. I nie stara� si� nawet u�ywa� parlamentarnego s�ownictwa.
- Co� narozrabia�a, �e tak go wkurzy�a�, Collins?
Rachel stre�ci�a przebieg wydarze� w porcie.
- Jezu, co za burdel! - Przez chwil� w s�uchawce s�ycha� by�o tylko ci�ki oddech. - Chyba da si� to jako� za�atwi�. A teraz b�d� grzeczna. Napisz mu ten raport.
Rachel mia�a ochot� napomkn�� o uniemo�liwieniu jej dost�pu do prysznica, ale wreszcie zrezygnowa�a. Naskrobie ten cholerny raport, a p�niej z�amie wszystkie ograniczenia pr�dko�ci obowi�zuj�ce w stanie Maryland. Ju� sama my�l o mieszkaniu i �azience by�a wystarczaj�cym ku temu powodem.
Sko�czy�a pisa�, ale Burnsa nigdzie nie by�o wida�. By� rzeczywi�cie zaj�ty, czy te� postanowi� w ten spos�b dodatkowo si� na niej zem�ci�?
Si�gn�a po kartki i u�o�y�a je, idealnie wyr�wnuj�c brzegi. Nie zamierza�a nawet jeszcze raz przeczyta� tego, co napisa�a. Nie by�o do dodania nic, co zmieni�oby w jakim� stopniu los wdowy lub jej dziecka. Na szcz�cie kobiecie nic powa�nego si� nie sta�o. Podesz�a do niej w ambulansie, kiedy zbadano obra�enia i wst�pnie je opatrzono. Gdy powiedzia�a Candy - bo tak mia�a na imi� - �e Dunn nie �yje, ta unios�a g�ow�. W jej oczach pojawi� si� �ywszy b�ysk, a na ustach blady u�miech. Wolno�� by�a dla niej s�odkim, ale jak�e obco smakuj�cym owocem.
Rachel u�ciska�a kobiet� i szepn�a do ucha "powodzenia". Odchodz�c zastanawia�a si�, czy Candy Dunn nie jest pisany kolejny psychopata, jak �w nie�yj�cy m��.
Przypomnia�a sobie o tym teraz, wyr�wnuj�c kartki. Wyjrza�a przez okno. By� ju� ranek. W recepcji zacz�li kr�ci� si� jacy� ludzie. Wysoki m�czyzna w kurtce Redskins nie wyr�nia� si� po�r�d nich. Jej uwag� przyci�gn�a jednak barwna podobizna india�skiego wojownika na plecach. Patrzy�a na ni�, gdy rozmawia� z dy�urnym, kt�ry si�gn�� po telefon i powiedzia� kilka s��w do s�uchawki. Po chwili pojawi� si� funkcjonariusz z niewielk� paczk� w d�oni. Sier�ant podsun�� formularz m�czy�nie w kurtce, kt�ry co� na nim napisa�.
Zapewne si� podpisa�. To goniec.
Rachel popatrzy�a na du�y, staro�wiecki zegar nad biurkiem policjanta. Dziesi�ta trzydzie�ci. By�a g�odna, zm�czona i brudna. Kiedy ponownie wyjrza�a przez okno, pos�a�ca ju� nie by�o wida�.
Z przerzuconego nad Potomakiem mostu Arlington Memorial roztacza si� jedna z najpi�kniejszych panoram Waszyngtonu. Jednocze�nie to najbardziej ucz�szczany most, ��cz�cy George Washington Memorial Parkway z centrum. W godzinach szczytu przeje�d�a przeze� w ci�gu minuty ponad trzysta samochod�w. Wi�kszo�� kierowc�w jest wyposa�ona w telefony kom�rkowe, spo�r�d kt�rych mniej wi�cej czterdzie�ci procent znajduje si� akurat w u�yciu.
Kwadratowa skrzynka o boku trzydziestu centymetr�w mieszcz�ca przeka�nik by�a schowana poni�ej pas�w ruchu, w najwy�szym punkcie �uku. Dzi�ki piaskowej barwie niemal zlewa�a si� z kamienn� elewacj�, do kt�rej zosta�a przytwierdzona u�ywanym wy��cznie przez wojsko klejem wodoodpornym. Dwa niewielkie otwory w obudowie wielko�ci monet umo�liwia�y dzia�anie skanerom.
Te, zasilane najnowszej generacji bateriami litowymi, uruchamia�y si� na sze��dziesi�t minut w godzinach szczytu rano i po po�udniu. W tym czasie przechwytywa�y �rednio dwie�cie dwadzie�cia numer�w telefon�w kom�rkowych i ich numer�w seryjnych, nie zdradzaj�c jednocze�nie swojej obecno�ci. Numery te by�y zapisywane w pami�ci i na komend� przesy�ane do g��wnego komputera.
In�ynier zainstalowa� to urz�dzenie tydzie� po podj�ciu si� obecnego zadania. Od tego czasu funkcjonowa�o bez zarzutu i zapewne mia�o nie nawali� jeszcze d�ugo po tym, kiedy przestanie by� ju� potrzebne. Ale i tak wcze�niej, podobnie jak wszystkie narz�dzia u�ywane przez niego - mechaniczne, elektryczne, a tak�e ludzkie - zostanie usuni�te i zutylizowane.
Wolnym krokiem opu�ci� budynek komendy policji i skierowa� si� ku rz�dowi automat�w telefonicznych. Wrze�niowe s�o�ce przypieka�o mocno, ale niemal go nie odczuwa�.
Po��czy� si� z g��wnym komputerem, odczeka� chwil� i wystuka� kod uaktywniaj�cy jedn� z procedur. W odpowiedzi zdygitalizowany g�os przekaza� mu numer telefoniczny. Zapami�ta� go. Roz��czy� si� i ponownie wybra� numer. Wprowadzi� kombinacj� wychwycon� przez skaner i czeka� na skonfrontowanie jej z danymi Bell Atlantic.
Si�gn�� do kurtki po magazyn "Smithsonian" i czyta� ju� drug� stron� artyku�u traktuj�cego o kana�ach na Marsie, gdy w s�uchawce odezwa� si� g�os. Numer nale�a� do doktora Stanleya Weisberga, 3672 Meadow Hill Lane, Chevy Chase, Maryland. Szcz�liwie doktor korzysta� z karty AT&T.
In�ynier wybra� numer Bell Atlantic, po czym wstuka� numer karty Weisberga. W odleg�o�ci kilku kilometr�w rozbrzmia� sygna� dzwonka. Raz.
- Porz�dki przebiegaj� zgodnie z planem - zameldowa� In�ynier.
Rachel dotar�a do domu dopiero o dwunastej trzydzie�ci. W mieszkaniu by�o duszno, bo przed wyj�ciem pozamyka�a wszystkie okna. Pootwiera�a je teraz na ca�� szeroko��, po czym skierowa�a kroki do �azienki, ju� po drodze zrzucaj�c z siebie ubranie.
Prysznic przyni�s� ulg�. Pozwoli� zmy� frustracj� i upokorzenie. Po opracowaniu raportu czeka�a ponad godzin� na pojawienie si� Burnsa. Dow�dca rzuci� okiem na kartki i bez s�owa odprawi� j� niecierpliwym ruchem r�ki. Czu�a si� jak uczennica, kt�rej za kar� kazano zosta� w szkole po lekcjach.
W drodze do domu stara�a si� przekona� sam� siebie, �e zapewne nigdy ju� los nie zetknie jej z Burnsem. Ale w g��bi ducha wiedzia�a, �e to ma�o prawdopodobne. Raporty na temat zachowania obserwatorki b�d� j� n�ka�, dop�ki sprawa Dunna nie zostanie zamkni�ta ostatecznie.
Wysz�a z �azienki okr�cona w gruby zielony szlafrok - prezent, kt�ry sama sobie sprawi�a na urodziny. Salon by� zalany �wiat�em s�onecznym, a klonowa pod�oga przyjemnie grza�a stopy. W rogu, obok wie�y stereo, sta�a automatyczna sekretarka. Regularnie migota�a jej czerwona kontrolka.
Rachel ods�ucha�a wiadomo��, po czym pobieg�a do szafy ubraniowej w sypialni.
Pojecha�a U.S. 1, mijaj�c sklep Denny'ego, salon samochodowy oraz mn�stwo budek z przek�skami i pras�. Skr�ci�a w Belvoir Road, potem Pence Gate i min�a pole golfowe Belvoir South 9. Wjecha�a w Dziewi�t� Ulic�, p�niej w Sz�st�.
Wprawnie zatrzyma�a s�u�bowy w�z na parkingu przed masywnym budynkiem, b�d�cym siedzib� Wydzia�u Dochodze� Kryminalnych. W holu okaza�a stra�nikowi odznak� i identyfikator. Czekaj�c na wind�, przejrza�a si� w lustrze z polerowanego metalu. Dobrze wygl�da�a w niebieskiej bluzce i szarych spodniach. Nie by�a umalowana ani nie mia�a bi�uterii, z wyj�tkiem wodoszczelnego zegarka. Odpocz�a ju� nieco, ale przyspieszony puls �wiadczy� o zdenerwowaniu.
Po wyj�ciu z windy przemierzy�a korytarz i znalaz�a si� przy pustej recepcji. By�a pora lunchu. Ciekawe, czy uwzgl�dniono to w rozkazie natychmiastowego zameldowania si�. Podesz�a do drzwi biura i zdecydowanie zastuka�a dwukrotnie.
- Prosz�.
Pomieszczenie by�o niewielkie i zagracone. Nowoczesne biurko ze wszystkich stron otacza�y staromodne szafy na akta. Na parapecie sta�a zakurzona begonia resztk� si� walcz�ca o �ycie.
Przed biurkiem znajdowa�y si� dwa plastikowe krzes�a. Major Mollie Smith siedzia�a przy komputerze. Rachel dostrzeg�a w jej d�oni niebieskie pude�ko na lekarstwa, kt�re b�yskawicznie znikn�o w kieszeni.
- Co, do diab�a, zdarzy�o si� w Baltimore? - zapyta�a prze�o�ona zamiast powitania.
- Przefaksowa�am raport - odpowiedzia�a Rachel. - Napisany odr�cznie, jak �yczy� sobie tego Burns.
Mollie odchyli�a si� i w palcach obraca�a o��wek. Wygl�da�a na zm�czon�. Nawet wi�cej. Jakby wszystkie si�y witalne zosta�y z niej wyssane.
- Odpu��, Rachel. I opowiedz mi dok�adnie, co sta�o si� w Baltimore.
Dziewczyna odetchn�a g��boko i zacz�a m�wi�, trzymaj�c si� suchych fakt�w,
nawet gdy opowiada�a, jak Dunn katowa� �on�.
- Nie da�o si� go zdj�� �ywego?
- Gdyby policyjny snajper go nie wyprzedzi�, Dunn zapewne by mnie zabi�.
Rachel urwa�a i zamy�li�a si� nad w�asnymi s�owami. Dopiero teraz tak naprawd� u�wiadomi�a sobie, jak bliska by�a �mierci.
- Nadal sta� po trafieniu przez policjanta - ci�gn�a. - Dopiero wtedy ja strzeli�am.
- A wi�c by�o to uzasadnione u�ycie broni?
- Jak najbardziej.
- Dunn �y� jeszcze po tej strzelaninie?
- Tak, cho� kr�tko.
Mollie si�gn�a po jakie� kartki. Rachel rozpozna�a swoje pismo.
- Burns jest mocno wkurzony twoim kowbojskim zachowaniem, ale nie powinno wynikn�� z tego nic powa�nego. Naprawd� grozi�a� mu zdj�ciami?
- Oddzia� dokonywa� nagrania. Nie mogli przeoczy� �ony Dunna. Przy takim sprz�cie dok�adnie by�o wida�, co z ni� wyprawia�.
- Nie wytrzyma�a�, co?
Rachel wyczu�a nagan� w tym pytaniu.
- Tak, nie wytrzyma�am.
- Narazi�a� policjant�w na niebezpiecze�stwo, a ponadto nie pos�ucha�a� rozkazu kogo�, komu w tym momencie podlega�a�.
- Je�li ktokolwiek znalaz� si� w niebezpiecze�stwie, to tylko ja!
- To nie takie oczywiste. Facet ma racj� twierdz�c, �e przez ciebie jego ludzie mogli tak�e ucierpie�. Da�a� Dunnowi wystarczaj�co du�o czasu, by przygotowa� si� do obrony. Ich oddzia� nagle znalaz� si� przed znacznie silniejszym przeciwnikiem, ni� pierwotnie przypuszcza�.
- Dziwi mnie twierdzenie Burnsa. Je�li by�by rzeczywi�cie przewiduj�cy, zabezpieczy�by si� na wypadek u�ycia broni zgromadzonej w magazynie. - Urwa�a na moment. - Tam by�o te� dziecko, Mollie.
- Wiem. Ale gdybym to ja dowodzi�a akcj�, a ty wywin�aby� podobny numer, �ywcem dar�abym z ciebie pasy. Tym razem mia�a� ogromne szcz�cie, Rachel. Ty i ca�y oddzia�. Ale przede wszystkim ta kobieta i jej dziecko. Dotychczas nie przysz�o ci do g�owy, �e Dunn m�g� zwr�ci� bro� w ich stron�, cho�by tylko po to, by odwr�ci� od siebie uwag�...?
Dziewczyna spu�ci�a wzrok.
- Nie.
- Warto, �eby� na przysz�o�� o tym pami�ta�a.
Szefowa z�o�y�a kartki.
- Czekam na maszynopis. Nie pomin�a� tu czego�, co na przyk�ad nie by�oby przeznaczone dla policji?
Chyba lepiej powiedzie� to ju� teraz, pomy�la�a Rachel.
- Owszem, pomin�am.
Nie zwracaj�c uwagi na uniesione brwi Mollie i jej zaci�ni�te usta, si�gn�a po kartki i przejrza�a je.
- W tym miejscu, gdy podesz�am do Dunna tu� przed jego �mierci�. On co� mi powiedzia�. Pomin�am to, bo nie by�am pewna, co mia� na my�li... a poza tym nie chcia�am, �eby Burns dowiedzia� si� o czym�, co nie powinno go obchodzi�.
- A mianowicie o czym? - Mollie uwa�nie obserwowa�a podw�adn�.
- Dunn nazwa� mnie "siostrzyczk�". Powiedzia�, �e umrze jako szcz�liwy cz�owiek wiedz�c, �e pom�g� pos�a� tego czarnego drania Northa do piachu.
Rachel zawaha�a si�.
- Facet by� ci�ko ranny. M�g� po prostu bredzi�. Ale �eby w ten spos�b m�wi� o generale Norcie... Zupe�nie nie wiem, jak to rozumie�.
Mollie wyprostowa�a si� w fotelu, jakby po�kn�a kij od szczotki.
- Powt�rz jeszcze raz dok�adnie, s�owo po s�owie.
Dziewczyna odtworzy�a wypowied� umieraj�cego, widz�c jednocze�nie, jak krew odp�ywa z twarzy Mollie.
- Co si� sta�o?
Prze�o�ona zignorowa�a pytanie.
- Jeste� zupe�nie pewna, �e te w�a�nie s�owa pad�y z jego ust? Nic nie przekr�ci�a�?
- Na pewno nie.
- Czy s�ysza� je kto� jeszcze?
- Nie. Policjanci dopiero forsowali drzwi. Dunn nie �y� ju�, gdy do niego dopadli.
Rachel po�o�y�a r�k� na ramieniu szefowej.
- Co tu si� dzieje?
Mollie str�ci�a jej d�o� niecierpliwym ruchem. Odezwa�a si� g�osem dziwnie niskim i ochryp�ym.
- Pos�uchaj mnie uwa�nie, Rachel. Na pewno by�a� sama przy Dunnie?
- Na pewno.
- A gdzie by�a jego �ona i dziecko?
- Ch�opiec siedzia� w wozie. Okna by�y zamkni�te. Nie m�g� nic s�ysze�. Poza tym nie reagowa� w og�le na to, co dzia�o si� wok� niego. - Urwa�a, przypominaj�c sobie tamt� scen�. - �ona za� le�a�a nieprzytomna jakie� pi�� metr�w dalej na pod�odze. Bi� j� mocno, zanim mu to uniemo�liwi�am. Ona te� na pewno nie by�a w stanie go us�ysze�.
- M�wi�a�, �e policja nagrywa�a ca�� akcj�.
- Tak, ale kamera znajdowa�a si� zbyt daleko, by zarejestrowa� jakie� d�wi�ki z wn�trza magazynu.
Mollie poderwa�a si� na nogi, podesz�a do okna i przez chwil� sta�a ty�em do Rachel, oparta o parapet.
- Ale przecie� zamontowali w �rodku mikrofony. - Jej oddech skrapla� si� na szybie.
- Tak. Pami�tam, �e z g�o�nika dobiega� d�wi�k kapi�cej wody.
Szefowa odwr�ci�a si� do niej.
- A wi�c mo�liwe, �e mikrofony zarejestrowa�y s�owa Dunna.
- Ja ledwie go s�ysza�am!
- Ale nie mo�emy tego wykluczy�.
-Nie.
- Musimy zdoby� to nagranie!
Gdy Mollie si�ga�a po telefon, podw�adna chwyci�a j� za r�k�.
- Najpierw musisz mi powiedzie�, o co chodzi.