10842

Szczegóły
Tytuł 10842
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

10842 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 10842 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

10842 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

JULIE GARWOOD\par \par NIMFA\par \par Prze\'b3o\'bfy\'b3\par Wojciech Usakiewicz\par \par Tytu\'b3 orygina\'b3u\par GENTLE WARRIOR\par \par Geny 'emu z \f1\bullet wyrazami mi\f0\'b3o\'9cci\par za wsparcie i zach\'eat\'ea,\par a przede wszystkim za to,\par \'bfe nigdy nie zw\'b9tpi\'b3.\par \par \par Szlachetni rycerze przychodz\'b9 na \'9cwiat by walczy\'e6, a wojna uszlachet-\par nia wszystkich, kt\'f3rzy przyjmuj\'b9 w niej udzia\'b3 bez l\'eaku i tch\'f3rzostwa.\par Jean Froissart, francuski kronikarz\par \par \par \par Prolog\par \par Anglia, 1086\par Rycerz w milczeniu gotowa\'b3 si\'ea do bitwy. Usiad\'b3 okra-\par kiem na drewnianym sto\'b3ku, wyci\'b9gn\'b9\'b3 przed siebie d\'b3ugie,\par umi\'ea\'9cnione nogi i poleci\'b3 s\'b3udze poda\'e6 chausses, nogawice\par ze stalowej siatki. Potem wsta\'b3 i pozwoli\'b3 drugiemu s\'b3udze\par na\'b3o\'bfy\'e6 ci\'ea\'bfk\'b9 kolczug\'ea na pikowan\'b9 p\'b3\'f3cienn\'b9 koszul\'ea,\par zwan\'b9 gambison. Wreszcie uni\'f3s\'b3 spalone s\'b3o\'f1cem ramio-\par na, by do pochwy, zwisaj\'b9cej u pasa na rapciach, wsuni\'eato\par mu miecz, \'b3askawie darowany przez samego Wilhelma.\par Nie my\'9cla\'b3 jednak o zbroi ani o tym, co dzieje si\'ea\par woko\'b3o, lecz o zbli\'bfaj\'b9cej si\'ea bitwie. Metodycznie anali-\par zowa\'b3 strategi\'ea, kt\'f3ra mia\'b3a mu przynie\'9c\'e6 zwyci\'eastwo.\par Jego skupienie zak\'b3\'f3ci\'b3 grzmot. Marszcz\'b9c czo\'b3o, wojow-\par nik odchyli\'b3 po\'b3\'ea namiotu i uni\'f3s\'b3 g\'b3ow\'ea ku niebu. Wbi\'b3\par wzrok w k\'b3\'eaby ci\'ea\'bfkich chmur, machinalnie odrzucaj\'b9c\par przy tym w\'b3osy z ko\'b3nierza.\par Dwaj s\'b3udzy za jego plecami nadal wype\'b3niali swoje\par obowi\'b9zki. Jeden wzi\'b9\'b3 do r\'eaki nat\'b3uszczon\'b9 szmat\'ea\par i ostatni raz j\'b9\'b3 polerowa\'e6 nieskaziteln\'b9 tarcz\'ea wojownika.\par Drugi wszed\'b3 na sto\'b3ek i czeka\'b3 na pana, trzymaj\'b9c he\'b3m\par z otwart\'b9 przy\'b3bic\'b9. Sta\'b3 tam kilka d\'b3ugich chwil, p\'f3ki\par rycerz, kt\'f3ry odwr\'f3ci\'b3 si\'ea i spostrzeg\'b3 podawany mu he\'b3m,\par nie pokr\'eaci\'b3 przecz\'b9co g\'b3ow\'b9. Wola\'b3 narazi\'e6 si\'ea na ci\'eacie,\par lecz zachowa\'e6 swobod\'ea ruch\'f3w. S\'b3uga zareagowa\'b3 na\par odmow\'ea ponurym grymasem, rozwa\'bfnie jednak postano-\par wi\'b3 nie zabiera\'e6 g\'b3osu, zauwa\'bfy\'b3 bowiem gniewn\'b9 min\'ea\par pana.\par Skoro tylko dope\'b3niono ceremonia\'b3u ubierania, rycerz\par wyszed\'b3 wielkimi krokami z namiotu i dosiad\'b3 \'9cwietnego\par wierzchowca. Nie ogl\'b9daj\'b9c si\'ea za siebie, wyjecha\'b3 z obo-\par zowiska.\par Przed bitw\'b9 szuka\'b3 samotno\'9cci, pogalopowa\'b3 wi\'eac do\par pobliskiego lasu, nie zwracaj\'b9c uwagi na nisko zwieszone\par ga\'b3\'eazie, kt\'f3re do krwi smaga\'b3y i jego, i wierzchowca.\par Dotar\'b3szy na wierzcho\'b3ek niewielkiego wzg\'f3rza, po-\par w\'9cci\'b9gn\'b9\'b3 parskaj\'b9ce zwierz\'ea i skupi\'b3 uwag\'ea na posiad\'b3o-\par \'9cci poni\'bfej.\par Zn\'f3w ogarn\'ea\'b3a go wielka z\'b3o\'9c\'e6 na my\'9cl o zdrajcach\par kryj\'b9cych si\'ea w warownym zamku. Opanowa\'b3 jednak to\par uczucie. Zem\'9cci si\'ea, gdy posiad\'b3o\'9c\'e6 z powrotem znajdzie\par si\'ea w jego r\'eakach. Dopiero wtedy przestanie powstrzymy-\par wa\'e6 z\'b3o\'9c\'e6. Dopiero wtedy.\par Rycerz przyjrza\'b3 si\'ea dok\'b3adnie umocnieniom w dole, jak\par zawsze zachwycony prostot\'b9 rysunku. Grube, postrz\'eapio-\par ne, wysokie na prawie sze\'9c\'e6 metr\'f3w mury zdawa\'b3y si\'ea\par wznosi\'e6 do nieba. Stanowi\'b3y szczeln\'b9 zas\'b3on\'ea dla licznych\par budowli, postawionych w ich obr\'eabie. Od trzech stron\par opasywa\'b3a je rzeka. Rycerz by\'b3 z tego powodu bardzo\par zadowolony, gdy\'bf dost\'eap od strony wody by\'b3 prawie\par niemo\'bfliwy. Zamek zbudowano z kamienia, gdzieniegdzie\par upstrzonego darni\'b9, a po obu jego stronach grupowa\'b3y si\'ea\par ma\'b3e chaty, wszystkie zwr\'f3cone wyj\'9cciem ku dziedzi\'f1co-\par wi. Wojownik przysi\'b9g\'b3 sobie, \'bfe gdy odzyska t\'ea posiad-\par \'b3o\'9c\'e6, uczyni z niej niezdobyt\'b9 twierdz\'ea. Historia nie mog\'b3a\par si\'ea powt\'f3rzy\'e6!\par \'a3a\'f1cuchy burzowych chmur pr\'f3bowa\'b3y pojma\'e6 wscho-\par dz\'b9ce s\'b3o\'f1ce, ich szare smugi ci\'b9gn\'ea\'b3y si\'ea przez ca\'b3e niebo.\par Temu z\'b3owieszczemu widokowi towarzyszy\'b3y odg\'b3osy\par wiatru. Gwa\'b3towne skowyty, przechodz\'b9ce w cichsze, bar-\par dziej \'9cwiszcz\'b9ce zawodzenie, sp\'b3oszy\'b3y czarnego wierz-\par chowca, kt\'f3ry zacz\'b9\'b3 stawa\'e6 d\'eaba. Wojownik szybko\par jednak uspokoi\'b3 zwierz\'ea, \'9cci\'9cni\'eaciem bok\'f3w przywo\'b3uj\'b9c\par je do porz\'b9dku.\par Znowu spojrza\'b3 w niebo i zobaczy\'b3, \'bfe tumany chmur\par nadp\'b3yn\'ea\'b3y dok\'b3adnie nad jego g\'b3ow\'ea. Mia\'b3 wra\'bfenie, \'bfe\par znowu zbli\'bfa si\'ea noc, cho\'e6 jeszcze nie nasta\'b3 \'9cwit.\par - Ale pogoda - mrukn\'b9\'b3. - Nie chce poprawi\'e6 mi\par humoru. - Zastanawia\'b3 si\'ea, czy nale\'bfy potraktowa\'e6 to jako\par z\'b3y omen. Nie potrafi\'b3 ca\'b3kiem wyzby\'e6 si\'ea przes\'b9d\'f3w, cho\'e6\par surowo odnosi\'b3 si\'ea do tych, kt\'f3rzy popadali w ich w\'b3adz\'ea\par bez reszty, czyni\'b9c z wyszukiwania znak\'f3w i przepowia-\par dania nadchodz\'b9cych zdarze\'f1 przedbitewny rytua\'b3.\par Ostatni raz zamy\'9cli\'b3 si\'ea nad ewentualnymi wadami\par bitewnego planu, kt\'f3re mog\'b3yby odebra\'e6 mu zwyci\'eastwo.\par Nie znalaz\'b3 \'bfadnej, a mimo to nie czu\'b3 pe\'b3nego zadowole-\par nia. Zirytowany \'9cci\'b9gn\'b9\'b3 wodze i zawr\'f3ci\'b3 wierzchowca,\par chc\'b9c dotrze\'e6 do obozowiska, nim na ziemi\'ea zst\'b9pi nie-\par przenikniony mrok. Wtedy w\'b3a\'9cnie niebo rozb\'b3ys\'b3o srebrn\'b9\par b\'b3yskawic\'b9, a on zobaczy\'b3 kobiet\'ea.\par By\'b3a nieco wy\'bfej, na s\'b9siednim wzg\'f3rzu. Wygl\'b9da\'b3a\par tak, jakby patrzy\'b3a wprost na niego. Zorientowa\'b3 si\'ea\par jednak, \'bfe to tylko pozory, gdy\'bf jej wzrok biegnie znacznie\par dalej, ku zamkowi w dolinie.\par Siedzia\'b3a wyprostowana na srokaczu, w towarzystwie\par dw\'f3ch olbrzymich bestii, nieco przypominaj\'b9cych psy.\par Rycerz nie wiedzia\'b3 jednak, jakiej mog\'b3yby by\'e6 rasy, gdy\'bf\par sylwetk\'ea mia\'b3y bardziej wilcz\'b9 ni\'bf psi\'b9. Zacz\'b9\'b3 chciwie\par ch\'b3on\'b9\'e6 ten widok. Zauwa\'bfy\'b3, \'bfe kobieta jest drobnej\par budowy i ma d\'b3ugie, jasne w\'b3osy, swobodnie spadaj\'b9ce na\par ramiona. Nawet z oddali widzia\'b3 wyra\'9fne zaokr\'b9glenia\par piersi, odciskaj\'b9ce si\'ea na bia\'b3ej tkaninie sukni przy ka\'bfdym\par podmuchu wiatru.\par Nie bardzo rozumia\'b3, sk\'b9d ta zjawa, w ka\'bfdym razie tak\par pi\'eaknej kobiety nigdy dot\'b9d nie widzia\'b3. \'8cwiat\'b3o b\'b3yska-\par wicy szybko zgas\'b3o, lecz w par\'ea sekund potem uderzy\'b3\par jeszcze pot\'ea\'bfniejszy piorun. Wojownik, dot\'b9d zdziwiony,\par teraz wpad\'b3 w absolutne os\'b3upienie. Dojrza\'b3 soko\'b3a ko\'b3u-\par j\'b9cego coraz ni\'bfej ku dziewczynie. Zdawa\'b3a si\'ea w og\'f3le\par nie l\'eaka\'e6 kr\'b9\'bf\'b9cego jej nad g\'b3ow\'b9 drapie\'bfcy, nawet unios\'b3a\par rami\'ea, jakby wita\'b3a przyjaciela.\par Rycerz przymkn\'b9\'b3 oczy, a gdy zn\'f3w je otworzy\'b3, nikogo\par ju\'bf nie dostrzeg\'b3. Drgn\'b9\'b3 zaskoczony, spi\'b9\'b3 wierzchowca\par i pop\'eadzi\'b3 na s\'b9siednie wzg\'f3rze. Wprawnie i szybko omi-\par ja\'b3 staj\'b9ce mu na drodze drzewa, lecz gdy dotar\'b3 do celu,\par po dziewczynie nie by\'b3o \'9cladu.\par Wkr\'f3tce przerwa\'b3 poszukiwania. Rozum m\'f3wi\'b3 mu, \'bfe\par naprawd\'ea widzia\'b3 dziewczyn\'ea, serce jednak podsuwa\'b3o\par my\'9cl, \'bfe by\'b3a to tylko wizja, omen. Wr\'f3ci\'b3 galopem do\par obozowiska w znacznie lepszym nastroju. Ujrza\'b3 tam swo-\par ich ludzi na koniach, w bitewnej gotowo\'9cci. Z aprobat\'b9\par skin\'b9\'b3 g\'b3ow\'b9, po czym gestem nakaza\'b3 poda\'e6 sobie w\'b3\'f3cz-\par ni\'ea oraz tarcz\'ea z herbem.\par Dwaj s\'b3udzy po\'9cpieszyli ku niemu, d\'9fwigaj\'b9c mi\'eadzy\par sob\'b9 tarcz\'ea w kszta\'b3cie rombu. Dzielili jej ci\'ea\'bfar na\par dw\'f3ch. Wnet stan\'eali u boku pana, czekaj\'b9c, a\'bf odbierze\par sw\'b9 os\'b3on\'ea. Ku ich konsternacji rycerz si\'ea zawaha\'b3, jego\par wzrok przez d\'b3u\'bfsz\'b9 chwil\'ea zatrzyma\'b3 si\'ea na tarczy,\par a k\'b9ciki ust unios\'b3y w nik\'b3ym u\'9cmiechu. To, co sta\'b3o si\'ea\par potem, zdumia\'b3o nie tylko giermk\'f3w, lecz r\'f3wnie\'bf pozo-\par sta\'b3ych zbrojnych. Rycerz wychyli\'b3 si\'ea z siod\'b3a i palcem\par wskazuj\'b9cym wolno obwi\'f3d\'b3 zarys umieszczonego na\par tarczy soko\'b3a, a zrobiwszy to, odchyli\'b3 g\'b3ow\'ea i wybuchn\'b9\'b3\par gromkim \'9cmiechem. Dopiero wtedy bez wysi\'b3ku podni\'f3s\'b3\par tarcz\'ea lew\'b9 r\'eak\'b9 i wzi\'b9\'b3 w\'b3\'f3czni\'ea do prawej. Unosz\'b9c or\'ea\'bf\par wysoko w powietrze, wyda\'b3 okrzyk wzywaj\'b9cy do bitwy.\par D\'b3ugie, chude palce \'9cwiat\'b3a przyst\'b9pi\'b3y do rytualnego\par rozp\'eadzania mroku. Nie zagro\'bfone przez skupiska bladych,\par bezsilnych chmur mia\'b3y wkr\'f3tce przynie\'9c\'e6 \'9cwiatu kolejny\par \'9cwit. Elizabeth opar\'b3a si\'ea o pop\'eakan\'b9 framug\'ea drzwi do\par chaty i sta\'b3a tak przez kilka d\'b3ugich minut, przygl\'b9daj\'b9c si\'ea\par wst\'eapuj\'b9cemu nad horyzont s\'b3o\'f1cu. Wreszcie wyprostowa-\par \'b3a si\'ea i wysz\'b3a na zewn\'b9trz.\par Pot\'ea\'bfny sok\'f3\'b3, kr\'b9\'bf\'b9cy wysoko nad czubkami drzew,\par dostrzeg\'b3 wy\'b3aniaj\'b9c\'b9 si\'ea z chaty smuk\'b3\'b9 posta\'e6 i zacz\'b9\'b3\par opada\'e6 z nieba na du\'bfy, zachlapany b\'b3otem g\'b3az w pobli\'bfu\par dziewczyny. Swe przybycie anonsowa\'b3 przeci\'b9g\'b3ym,\par zgrzytliwym krzykiem i trzepotem szarobr\'b9zowych skrzy-\par de\'b3.\par - Jeste\'9c, m\'f3j dumny ptaku - powita\'b3a go Elizabeth. -\par Wcze\'9cnie dzi\'9c przylecia\'b3e\'9c. Czy tak\'bfe nie mog\'b3e\'9c spa\'e6? -\par spyta\'b3a cicho. Z czu\'b3ym u\'9cmiechem przyjrza\'b3a si\'ea ulubie\'f1-\par cowi, a potem powoli wyci\'b9gn\'ea\'b3a przed siebie rami\'ea. -\par No, chod\'9f - nakaza\'b3a \'b3agodnie.\par Sok\'f3\'b3 kilka razy przekrzywi\'b3 g\'b3ow\'ea na boki, ani na\par chwil\'ea nie odrywaj\'b9c od dziewczyny przenikliwego wzro-\par ku. Z gard\'b3a doby\'b3 mu si\'ea gulgotliwy d\'9fwi\'eak. Oczy ptaka\par mia\'b3y kolor nagietk\'f3w, a chocia\'bf by\'b3 w nich wyraz dra-\par pie\'bfnej dziko\'9cci, Elizabeth nie czu\'b3a l\'eaku. Odwzajemni\'b3a\par spojrzenie soko\'b3a z niezachwian\'b9 ufno\'9cci\'b9 i powt\'f3rnie go\par przyzwa\'b3a. W u\'b3amku sekundy wyl\'b9dowa\'b3 na jej nagim\par ramieniu, ale ani jego ci\'ea\'bfar, ani dotyk nie poruszy\'b3y\par dziewczyny. Szpony ptaka by\'b3y ostre jak brzytwa, mimo\par to nie nosi\'b3a r\'eakawicy. G\'b3adka, nieskazitelna sk\'f3ra na jej\par ramieniu dowodzi\'b3a, jak delikatnie obchodzi si\'ea ptak ze\par sw\'b9 pani\'b9.\par - I co ja mam z tob\'b9 zrobi\'e6? - spyta\'b3a Elizabeth.\par Popatrzy\'b3a na ulubie\'f1ca roze\'9cmianymi b\'b3\'eakitnymi oczami.\par - Rozleniwisz si\'ea, nabierzesz t\'b3uszczu, przyjacielu. Da\'b3am\par ci wolno\'9c\'e6, a ty nie chcesz z niej skorzysta\'e6. Och, m\'f3j\par wierny ptaku, gdyby m\'ea\'bfczy\'9fni byli tacy jak ty... -\par weso\'b3o\'9c\'e6 znik\'b3a z jej oczu.\par T\'eatent zbli\'bfaj\'b9cego si\'ea konia zaskoczy\'b3 Elizabeth.\par - Le\'e6 - powiedzia\'b3a do soko\'b3a i ptak natychmiast\par wystrzeli\'b3 w niebo. Lekko dr\'bf\'b9cym g\'b3osem Elizabeth\par przywo\'b3a\'b3a do siebie dwa wilczarze i biegiem rzuci\'b3a si\'ea\par szuka\'e6 bezpiecze\'f1stwa w pobliskim lesie. Gdy przywar\'b3a\par do pnia najbli\'bfszego drzewa, oba psy by\'b3y ju\'bf u jej boku.\par Gestem nakaza\'b3a im warowa\'e6. Serce bi\'b3o jej jak szalone.\par Czeka\'b3a, co si\'ea stanie, w milczeniu przeklinaj\'b9c swoj\'b9\par g\'b3upot\'ea, zostawi\'b3a bowiem sztylet w chacie.\par Po okolicy w\'b3\'f3czyli si\'ea maruderzy, ca\'b3e bandy obwie-\par si\'f3w. Dlatego ka\'bfdy, kto opu\'9cci\'b3 schronienie w czterech\par \'9ccianach, \'b3atwo m\'f3g\'b3 sta\'e6 si\'ea ofiar\'b9 tych brutalnych,\par zdeprawowanych typ\'f3w.\par - Milady - g\'b3os wiernego s\'b3ugi dotar\'b3 do Elizabeth\par przez gruby pok\'b3ad trwogi. Natychmiast poczu\'b3a ulg\'ea.\par Spu\'9cci\'b3a g\'b3ow\'ea i zwiesi\'b3a ramiona, \'b3api\'b9c dech. - Milady.\par Tu Joseph. Czy jeste\'9c tu, pani?\par S\'b3ysz\'b9c coraz wi\'eaksze zaniepokojenie w jego g\'b3osie,\par Elizabeth zdecydowa\'b3a si\'ea opu\'9cci\'e6 kryj\'f3wk\'ea. Bezszelest-\par nie okr\'b9\'bfy\'b3a pie\'f1 i zaszed\'b3szy Josepha od ty\'b3u, dotkn\'ea\'b3a\par dr\'bf\'b9c\'b9 r\'eak\'b9 jego przygarbionych plec\'f3w. Stary cz\'b3owiek\par drgn\'b9\'b3, wydaj\'b9c okrzyk zaskoczenia. Omal jej przy tym nie\par przewr\'f3ci\'b3.\par - Ale\'bf mnie przerazi\'b3a\'9c, pani - powiedzia\'b3 z \'b3agodnym\par wyrzutem. Na widok sp\'b3oszonej miny Elizabeth zmusi\'b3 si\'ea\par jednak do u\'9cmiechu, ods\'b3aniaj\'b9c dwa rz\'eady mocno prze-\par rzedzonych z\'eab\'f3w. - Twoja twarz jest tak pi\'eakna, \'bfe\par zawsze, nawet je\'9cli znaczy j\'b9 grymas, daje mi odczu\'e6, jak\par bardzo jestem niegodny.\par - A ty mi zawsze pochlebiasz, Joseph - odpar\'b3a Eli-\par zabeth. S\'b3ug\'ea zn\'f3w oczarowa\'b3a melodia jej lekko schry-\par pni\'eatego g\'b3osu. Patrzy\'b3, jak pani odwraca si\'ea i dochodzi\par do drzwi chaty. Troch\'ea si\'ea dziwi\'b3, \'bfe jej uroda niezmiennie\par go pora\'bfa. Przecie\'bf wychowywa\'b3 Elizabeth od dzieci\'f1-\par stwa.\par - Chod\'9f Joseph, napijesz si\'ea ze mn\'b9 czego\'9c zimnego.\par Wyjawisz mi, co ci\'ea sprowadza - powiedzia\'b3a Elizabeth.\par I nagle godno\'9c\'e6 j\'b9 opu\'9cci\'b3a. L\'eak zamgli\'b3 jej oczy. - Chyba\par nie omyli\'b3am si\'ea w rachubie? To nie jest tw\'f3j dzie\'f1\par przynoszenia mi strawy, prawda? A mo\'bfe ju\'bf ca\'b3kiem\par straci\'b3am poczucie czasu?\par Joseph zauwa\'bfy\'b3 nut\'ea rozpaczy w jej g\'b3osie. Mia\'b3 wiel-\par k\'b9 ochot\'ea wzi\'b9\'e6 j\'b9 w ramiona i pocieszy\'e6. U\'9cwiadomi\'b3\par sobie jednak, \'bfe to zupe\'b3nie niemo\'bfliwe, \'bfe on, uni\'bfony\par s\'b3uga, stoi przed swoj\'b9 pani\'b9.\par - Min\'b9\'b3 prawie miesi\'b9c, odk\'b9d moja rodzina...\par - Nie m\'f3w o tym, pani. I nie obawiaj si\'ea - uspokoi\'b3 j\'b9\par Joseph. - Umys\'b3 ci\'ea nie oszukuje, by\'b3em tu ledwie dwa\par dni temu. Dzi\'9c przynosz\'ea wa\'bfn\'b9 nowin\'ea i mam pewien\par plan, kt\'f3ry chcia\'b3bym podda\'e6 ci, pani, pod rozwag\'ea.\par - Je\'9cli znowu zamierzasz proponowa\'e6 mi podr\'f3\'bf do\par dziadka, to tracisz czas, Joseph. Dam t\'ea sam\'b9 odpowied\'9f.\par Nigdy! Zostan\'ea tu, blisko domu, dop\'f3ki nie sprowadz\'ea\par zemsty na morderc\'f3w mojej rodziny. Tak \'9clubowa\'b3am! -\par Sta\'b3a patrz\'b9c na niego gniewnie, wyzywaj\'b9co wysuni\'eaty\par podbr\'f3dek podkre\'9cla\'b3 jej zdecydowanie. Joseph u\'9cwiado-\par mi\'b3 sobie, \'bfe chc\'b9c unikn\'b9\'e6 przenikaj\'b9cego go do g\'b3\'eabi\par spojrzenia, musi spu\'9cci\'e6 wzrok a\'bf do jej st\'f3p.\par - I co ty na to? - spyta\'b3a Elizabeth, zak\'b3adaj\'b9c ramiona\par na piersi. Gdy s\'b3uga zwleka\'b3 z odpowiedzi\'b9, westchn\'ea\'b3a\par i odezwa\'b3a si\'ea nieco ciszej i \'b3agodniej: - Musisz si\'ea\par zadowoli\'e6 tym, \'bfe odes\'b3a\'b3am w bezpieczne miejsce ma\'b3e-\par go Thomasa.\par Pad\'b3a jednak odpowied\'9f zupe\'b3nie nie po jej my\'9cli.\par Elizabeth spostrzeg\'b3a, \'bfe ramiona starego cz\'b3owieka sku-\par li\'b3y si\'ea jeszcze bardziej ni\'bf zwykle. Joseph potar\'b3 \'b3ysin\'ea,\par odkaszln\'b9\'b3 i powiedzia\'b3:\par - \'8fli ludzie odeszli.\par - Odeszli? Co masz na my\'9cli? Jak to odeszli? - Ka\'bfde\par pytanie by\'b3o g\'b3o\'9cniejsze od nast\'eapnego. Elizabeth nie\par zdawa\'b3a sobie sprawy, \'bfe chwyci\'b3a wiernego s\'b3ug\'ea za szat\'ea\par i zacz\'ea\'b3a nim energicznie potrz\'b9sa\'e6.\par Joseph uni\'f3s\'b3 d\'b3onie i ostro\'bfnie wyswobodzi\'b3 si\'ea\par z chwytu.\par - Milady, uspok\'f3j si\'ea, prosz\'ea. Wejd\'9fmy do izby -\par zaproponowa\'b3. - Tam powiem wszystko, co wiem.\par Elizabeth wyrazi\'b3a zgod\'ea skinieniem g\'b3owy i po\'9cpieszy-\par \'b3a do chaty. Stara\'b3a si\'ea opanowa\'e6, jak przysta\'b3o osobie jej\par urodzenia, ale nie mog\'b3a zmusi\'e6 do pos\'b3usze\'f1stwa buntu-\par j\'b9cego si\'ea umys\'b3u. N\'eaka\'b3y j\'b9 wi\'eac liczne pytania i zam\'eat\par uczu\'e6.\par Umeblowanie jedynej izby w chacie by\'b3o bardzo sk\'b9pe.\par Elizabeth usiad\'b3a wyprostowana na brzegu jednego\par z dw\'f3ch sto\'b3k\'f3w, splot\'b3a d\'b3onie na podo\'b3ku i czeka\'b3a, a\'bf\par Jospeh rozpali ogie\'f1. By\'b3a wprawdzie p\'f3\'9fna wiosna, ale\par w chacie panowa\'b3y ch\'b3\'f3d i wilgo\'e6. Mia\'b3a wra\'bfenie, \'bfe\par min\'ea\'b3a wieczno\'9c\'e6, zanim s\'b3uga usiad\'b3 naprzeciwko.\par - To sta\'b3o si\'ea nied\'b3ugo po tym, jak tu ostatni raz by\'b3em,\par milady. W dzie\'f1 burzy - u\'9cci\'9cli\'b3. - Dotar\'b3em do drugiego\par z kolei wzniesienia, licz\'b9c od zamku, kiedy zobaczy\'b3em\par ich pierwszy raz. Podnie\'9cli chmur\'ea kurzu na tej kr\'eatej\par drodze w dolinie. By\'b3y ich ze dwie setki, nie wi\'eacej, ale\par wygl\'b9dali bardzo walecznie. Czu\'b3em, jak si\'ea pode mn\'b9\par trz\'easie ziemia, taki to by\'b3 widok. W\'f3dz jecha\'b3 do\'9c\'e6 daleko\par z przodu, przed swymi lud\'9fmi. On jeden nie os\'b3oni\'b3 g\'b3owy\par he\'b3mem. Kiedy grzmot si\'ea przetoczy\'b3, a konni wpadli\par w zamkowe bramy, zrozumia\'b3em, \'bfe nie dbaj\'b9 o zaskocze-\par nie. Podjecha\'b3em bli\'bfej. By\'b3em tak ciekaw, \'bfe zapomnia-\par \'b3em o przezorno\'9cci. Zanim jednak zd\'b9\'bfy\'b3em znale\'9f\'e6 le-\par psze miejsce do patrzenia, w\'f3dz ustawi\'b3 swych ludzi\par w p\'f3\'b3kole. Os\'b3oni\'eaci \'9ccian\'b9 tarcz parli naprz\'f3d. O, to by\'b3\par naprawd\'ea wspania\'b3y widok. Patrzy\'b3em, jak w\'f3dz ich\par prowadzi, co za olbrzym. G\'b3ow\'ea da\'b3bym, \'bfe tak wielki\par miecz ledwie unios\'b3oby dw\'f3ch ludzi mniejszej si\'b3y. A on\par wywija\'b3 nim niezliczon\'b9 ilo\'9c\'e6 razy i za ka\'bfdym razem\par k\'b3ad\'b3 jednego przeciwnika. Wtedy w\'b3a\'9cnie nadesz\'b3a bu-\par rza...\par - Czy to byli ludzie lorda Geoffreya? - Ledwie zdo\'b3a\'b3a\par wyszepta\'e6 to pytanie, ale Jospeh je us\'b3ysza\'b3.\par - O tak, pani, lorda Geoffreya. Ty wiedzia\'b3a\'9c, \'bfe on\par przy\'9cle zbrojnych.\par - Naturalnie, Joseph - westchn\'ea\'b3a. - M\'f3j ojciec by\'b3\par wasalem Geoffreya, wi\'eac senior musia\'b3 odzyska\'e6 to, co\par do niego nale\'bfy. Ale przecie\'bf nie pchn\'eali\'9cmy do niego\par umy\'9clnego. Sk\'b9d si\'ea tak szybko dowiedzia\'b3?\par - Nie wiem - wyzna\'b3 Joseph.\par - Belwain! - Wykrzykn\'ea\'b3a to imi\'ea z rozpacz\'b9. Po-\par tem zerwa\'b3a si\'ea ze sto\'b3ka i zacz\'ea\'b3a nerwowo chodzi\'e6 po\par izbie.\par - Tw\'f3j stryj, pani? - spyta\'b3 Joseph. - Czemu mia\'b3by...\par - To oczywiste - przerwa\'b3a mu Elizabeth. - Oboje\par wiemy, \'bfe to stryj odpowiada za wymordowanie mojej\par rodziny. Czy\'bfby osobi\'9ccie uda\'b3 si\'ea do Geoffreya?! Bo\'bfe,\par zdradzi\'b3 swoich w\'b3asnych ludzi, by zyska\'e6 przychylno\'9c\'e6\par milorda. Jakich k\'b3amstw musia\'b3 mu naopowiada\'e6.\par Joseph pokr\'eaci\'b3 g\'b3ow\'b9.\par - Zawsze wiedzia\'b3em, \'bfe jest z\'b3ym cz\'b3owiekiem, ale\par nie s\'b9dzi\'b3em, \'bfe posunie si\'ea a\'bf tak daleko.\par - Jeste\'9cmy zgubieni, Joseph - odrzek\'b3a Elizabeth zbo-\par la\'b3ym szeptem. - Lord Geoffrey wys\'b3ucha k\'b3amstw moje-\par go stryja. Thomasa i mnie wydadz\'b9 w r\'eace Belwaina.\par Wtedy Belwain zamorduje Thomasa, bo tylko w przypad-\par ku \'9cmierci mojego m\'b3odszego brata staje si\'ea panem nasze-\par go domostwa.\par - Mo\'bfe lord Geoffrey przejrzy plan Belwaina - podsu-\par n\'b9\'b3 z nadziej\'b9 Joseph.\par - Nigdy nie spotka\'b3am lorda Geoffreya osobi\'9ccie -\par powiedzia\'b3a Elizabeth - ale o ile wiem, ma bardzo poryw-\par cze usposobienie i bywa wyj\'b9tkowo trudnym cz\'b3owie-\par kiem. Nie, nie s\'b9dz\'ea, by chcia\'b3 wys\'b3ucha\'e6 prawdy.\par - Milady -j\'eakn\'b9\'b3 b\'b3agalnie Joseph. - Mo\'bfe...\par - Pos\'b3uchaj, Joseph. Gdyby chodzi\'b3o tylko o mnie,\par uda\'b3abym si\'ea do lorda Geoffreya i b\'b3aga\'b3a, by wys\'b3ucha\'b3\par moich s\'b3\'f3w, bo zdrad\'ea Belwaina trzeba g\'b3osi\'e6 ka\'bfdemu,\par kto zechce wys\'b3ucha\'e6. Ale musz\'ea chroni\'e6 Thomasa. Bel-\par wain s\'b9dzi, \'bfe oboje zgin\'eali\'9cmy.\par Elizabeth nerwowo przechadza\'b3a si\'ea przed paleniskiem.\par - Powzi\'ea\'b3am decyzj\'ea, Joseph. Jutro wyje\'bfd\'bfamy do\par Londynu, szuka\'e6 schronienia w domu mojego dziadka.\par - A Belwain? - spyta\'b3 Joseph z wahaniem w g\'b3osie.\par Przygotowa\'b3 si\'ea na budz\'b9c\'b9 w nim l\'eak, lecz nieuniknion\'b9\par odpowied\'9f. Dobrze zna\'b3 swoj\'b9 pani\'b9. Nie pozwoli, by\par Belwainowi usz\'b3y p\'b3azem jego niegodne czyny.\par - Belwaina zabij\'ea.\par W ciszy, kt\'f3ra zapad\'b3a po stwierdzeniu Elizabeth, za-\par skwiercza\'b3o polano, potem rozleg\'b3 si\'ea g\'b3o\'9cny trzask. Stary\par s\'b3uga poczu\'b3 zimny dreszcz. Nie w\'b9tpi\'b3, \'bfe milady nie\par rzuca s\'b3\'f3w na wiatr. Ale przecie\'bf nie przekaza\'b3 jej jeszcze\par wszystkich nowin. Opar\'b3szy wi\'eac pomarszczone d\'b3onie na\par dr\'bf\'b9cych kolanach, przeszed\'b3 do dalszej cz\'ea\'9cci swojego\par zadania.\par - Ludzie Geoffreya maj\'b9 Thomasa.\par Elizabeth w jednej chwili znieruchomia\'b3a.\par - Jak to mo\'bfliwe? Thomas jest teraz u dziadka. Sam\par widzia\'b3e\'9c, jak odje\'bfd\'bfa\'b3 z Rolandem. Musisz si\'ea myli\'e6.\par - Nie, milady. Na w\'b3asne oczy widzia\'b3em go w zamku.\par Spa\'b3 przy ogniu, to by\'b3 na pewno on. Wypyta\'b3em kogo si\'ea\par da\'b3o i wiem, \'bfe uwa\'bfaj\'b9 go tam za niemow\'ea. - Widz\'b9c, \'bfe\par pani zamierza mu przerwa\'e6, Joseph powstrzyma\'b3 j\'b9 unie-\par sieniem d\'b3oni i podj\'b9\'b3 opowie\'9c\'e6. - Sk\'b9d si\'ea tam wzi\'b9\'b3, tego\par nie wiem. Ludzie Geoffreya nic mi nie powiedz\'b9. Jedno\par jest pewne: nie znaj\'b9 imienia ch\'b3opca, ale bardzo o niego\par dbaj\'b9. Podobno le\'bfy tam umieraj\'b9cy wojownik, kt\'f3ry\par ma\'b3ego ocali\'b3.\par - M\'f3wisz zagadkami, Joseph. Jaki umieraj\'b9cy wojow-\par nik? - W poczuciu bezradno\'9cci Elizabeth odrzuci\'b3a na rami\'ea\par zb\'b3\'b9kany z\'b3oty lok, kt\'f3ry przes\'b3oni\'b3 jej oczy. Natomiast\par Joseph przeci\'b9gle westchn\'b9\'b3 i podrapa\'b3 si\'ea po g\'eastej brodzie.\par - Podczas bitwy ich wodza ci\'eato w g\'b3ow\'ea. M\'f3wi\'b9, \'bfe\par to on jest umieraj\'b9cy.\par - Dlaczego podj\'b9\'b3e\'9c takie ryzyko i poszed\'b3e\'9c do zamku,\par Joseph?\par - Stajenny Maynard przes\'b3a\'b3 mi wiadomo\'9c\'e6, \'bfe jest tam\par Thomas. Musia\'b3em sprawdzi\'e6 - wyja\'9cni\'b3 s\'b3uga. - A kiedy\par us\'b3ysza\'b3em, \'bfe w\'f3dz ludzi Geoffreya jest umieraj\'b9cy,\par odszuka\'b3em jego zast\'eapc\'ea. Wpad\'b3em na pewien pomys\'b3 i...\par - Joseph znowu odchrz\'b9kn\'b9\'b3. - No, powiedzia\'b3em im, \'bfe\par znam jedn\'b9 kobiet\'ea bieg\'b3\'b9 w sztuce uzdrawiania. Obieca-\par \'b3em przyprowadzi\'e6 j\'b9 do ich pana pod warunkiem, \'bfe je\'9cli\par pan wyzdrowieje, uzdrowicielka b\'eadzie mog\'b3a bez prze-\par szk\'f3d si\'ea oddali\'e6... Wasal lorda nie chcia\'b3 si\'ea zgodzi\'e6,\par powtarza\'b3, \'bfe nie musi dawa\'e6 \'bfadnych przyrzecze\'f1, ale nie\par poszed\'b3em na ust\'eapstwa, wi\'eac w ko\'f1cu przysta\'b3 na moje\par warunki.\par Elizabeth w napi\'eaciu wys\'b3ucha\'b3a planu Josepha, w ko\'f1-\par cu ze z\'b3o\'9cci\'b9 powiedzia\'b3a:\par - A je\'9cli on nie wyzdrowieje, Joseph? Co wtedy?\par - Nie potrafi\'b3em wymy\'9cli\'e6 nic innego, \'bfeby\'9c mog\'b3a by\'e6\par blisko Thomasa, pani. Mo\'bfe na zamku znajdziesz spos\'f3b,\par \'bfeby go uwolni\'e6. Prosz\'ea nie robi\'e6 takiej z\'b3ej miny -\par b\'b3agalnie doda\'b3 s\'b3uga. - Twoja matka, pani, piel\'eagnowa\'b3a\par chorych. Wiele razy widzia\'b3em, \'bfe jej pomagasz. Na\par pewno czego\'9c si\'ea od niej nauczy\'b3a\'9c.\par Elizabeth rozwa\'bfy\'b3a s\'b3owa Josepha. Czu\'b3a w sobie roz-\par darcie. Waha\'b3a si\'ea, jak post\'b9pi\'e6. Ale zapewnienie bezpie-\par cze\'f1stwa Thomasowi by\'b3o absolutnie najwa\'bfniejsze. Je\'9cli\par ludzie lorda Geoffreya rozpoznaj \'b9 ch\'b3opca, zaprowadz\'b9 go\par do wodza. Zgodnie z prawem, Thomas jest nast\'eapc\'b9 zabi-\par tego pana zamku, do czasu uzyskania pe\'b3noletno\'9cci zosta\'b3-\par by jednak oddany pod kuratel\'ea stryja. A Belwain, jako jego\par opiekun, postara\'b3by si\'ea usun\'b9\'e6 jedyn\'b9 przeszkod\'ea na dro-\par dze do osi\'b9gni\'eacia wymarzonej pozycji. Prawo jest pra-\par wem. Nie, zaiste nie mia\'b3a wyboru.\par - Plan jest dobry, Joseph. Niech B\'f3g ma nas w swej\par opiece, by ich w\'f3dz odzyska\'b3 si\'b3y. A je\'9cli nie odzyska,\par b\'eadziemy wiedzie\'e6, \'bfe zrobili\'9cmy wszystko, co w naszej\par mocy.\par Elizabeth prze\'bfegna\'b3a si\'ea uroczy\'9ccie, Joseph poszed\'b3 za\par jej przyk\'b3adem.\par - Niech B\'f3g ma nas w swej opiece - powt\'f3rzy\'b3 mod-\par litewnym tonem. - Niech B\'f3g ma nas w swej opiece.\par - Przygotuj\'ea si\'ea do podr\'f3\'bfy, a ty tymczasem osiod\'b3aj\par mi klacz - powiedzia\'b3a Elizabeth. U\'9cmiech z\'b3agodzi\'b3\par stanowczo\'9c\'e6 rozkazu. Joseph natychmiast wyszed\'b3 na\par dw\'f3r, zamykaj\'b9c za sob\'b9 drzwi. Okr\'b9\'bfy\'b3 chat\'ea i szyb-\par ko sprawi\'b3 si\'ea z wierzchowcem pani. Wr\'f3ciwszy po kil-\par ku minutach do izby stwierdzi\'b3, \'bfe Elizabeth przebra\'b3a\par si\'ea w niebiesk\'b9 sukni\'ea, prost\'b9 w kroju, cho\'e6 z dobrego\par materia\'b3u. Tkanina by\'b3a dok\'b3adnie dobrana do odcienia jej\par oczu.\par Wzi\'b9\'b3 od pani wi\'b9zk\'ea zi\'f3\'b3 i pom\'f3g\'b3 jej dosi\'b9\'9c\'e6 konia.\par Teraz \'bfa\'b3owa\'b3, \'bfe nie pomy\'9cla\'b3 d\'b3u\'bfej. Jego troska nie\par usz\'b3a uwagi Elizabeth, kt\'f3ra pochyli\'b3a si\'ea i poklepa\'b3a\par starego cz\'b3owieka po pomarszczonej d\'b3oni.\par - Nie martw si\'ea, Joseph. Najwy\'bfszy czas co\'9c zrobi\'e6.\par Wszystko b\'eadzie dobrze.\par Jakby chc\'b9c si\'ea upewni\'e6, \'bfe pani si\'ea nie myli, Joseph\par powt\'f3rnie wykona\'b3 znak krzy\'bfa. Potem dosiad\'b3 wa\'b3acha,\par po\'bfyczonego od \'a3ysego Hermana, pomocnika stajennego,\par i pierwszy ruszy\'b3 przez las, maj\'b9c na podor\'eadziu sztylet,\par w razie gdyby na drodze czyha\'b3o niebezpiecze\'f1stwo.\par Po nieca\'b3ej godzinie Elizabeth i Joseph osi\'b9gn\'eali nad-\par wer\'ea\'bfone w bitwie bramy zamku, do kt\'f3rych prowadzi\'b3a\par kr\'eata droga. Dw\'f3ch krzepkich wartownik\'f3w odsun\'ea\'b3o si\'ea\par na bok, by umo\'bfliwi\'e6 im przejazd. Starali si\'ea trzyma\'e6\par z dala od wilczarzy Elizabeth, kt\'f3re bieg\'b3y po obu stronach\par jej klaczy. Na ich twarzach malowa\'b3o si\'ea zaskoczenie, nie\par okazali go jednak ani s\'b3owem. Tylko wymienili mi\'eadzy\par sob\'b9 znacz\'b9ce spojrzenia, rado\'9cnie szczerz\'b9c z\'eaby i mar-\par szcz\'b9c brwi, gdy niezwyk\'b3a grupka bezpiecznie znalaz\'b3a\par si\'ea na zamku.\par Joseph pierwszy dotar\'b3 do wewn\'eatrznego muru, zsun\'b9\'b3\par si\'ea z konia i szybko po\'9cpieszy\'b3 pani na pomoc. Gdy\par zsiada\'b3a, czu\'b3 dr\'bfenie jej d\'b3oni. Wiedzia\'b3, \'bfe to z l\'eaku.\par Z dum\'b9 spojrza\'b3 jej w oczy, gdy\'bf na zewn\'b9trz wida\'e6 by\'b3o\par po niej tylko spok\'f3j i opanowanie.\par - Tw\'f3j ojciec by\'b3by dumny, pani - szepn\'b9\'b3, stawiaj\'b9c\par j\'b9 na ziemi. O tak, milady ma dzielno\'9c\'e6 po ojcu. Joseph\par dobrze to wiedzia\'b3 i \'bfa\'b3owa\'b3, \'bfe ma\'b3y Thomas nie mo\'bfe\par teraz zobaczy\'e6 siostry. W gruncie rzeczy bowiem to on,\par Joseph, ba\'b3 si\'ea tego, co mia\'b3o nast\'b9pi\'e6, a milady dodawa\'b3a\par mu otuchy.\par Pocz\'b9tkowo w murach zamku wyra\'9fnie by\'b3o s\'b3ycha\'e6\par pracuj\'b9cych ludzi, wnet jednak zapad\'b3a z\'b3owroga, przej-\par muj\'b9ca dreszczem cisza. Morze obcych twarzy wpatrywa-\par \'b3o si\'ea w skupieniu w Elizabeth, kt\'f3ra przez chwil\'ea sta\'b3a\par przy klaczy, a potem z wysoko uniesion\'b9 g\'b3ow\'b9 wesz\'b3a\par w ci\'bfb\'ea gapi\'f3w.\par Czy Joseph nie m\'f3wi\'b3 przypadkiem, \'bfe zbrojnych jest\par najwy\'bfej dwustu? - dziwi\'b3a si\'ea. Uzna\'b3a, \'bfe musia\'b3 b\'b3\'eadnie\par oceni\'e6 si\'b3y, bo ludzi by\'b3o przynajmniej dwakro\'e6 tyle.\par I wszyscy co do jednego wytrzeszczali na ni\'b9 oczy. Ich\par grubia\'f1skie zachowanie nie zastraszy\'b3o Elizabeth. Duma\par prostowa\'b3a jej ramiona, budzi\'b3a w niej niemal kr\'f3lewsk\'b9\par godno\'9c\'e6. Wiatr zerwa\'b3 jej z g\'b3owy kaptur i swobodnie\par rozsypa\'b3 po ramionach g\'east\'b9 mas\'ea roz\'9cwietlonych s\'b3o\'f1cem\par lok\'f3w.\par Elizabeth wesz\'b3a niespiesznie do wielkiej sali, przysta-\par j\'b9c tylko na chwil\'ea, by zdj\'b9\'e6 okrycie i poda\'e6 je id\'b9cemu\par krok w krok za ni\'b9 Josephowi. Zauwa\'bfy\'b3a, jak kurczowo\par s\'b3uga \'9cciska wi\'b9zk\'ea leczniczych zi\'f3\'b3, kt\'f3r\'b9 mu da\'b3a. A\'bf\par nabrzmia\'b3y mu \'bfy\'b3y d\'b3oni. Pos\'b3a\'b3a Josephowi przelotny\par u\'9cmiech, usi\'b3uj\'b9c cho\'e6 troch\'ea z\'b3agodzi\'e6 jego niepok\'f3j.\par Pozornie oboj\'eatna na aprobuj\'b9ce spojrzenia m\'ea\'bfczyzn,\par Elizabeth kroczy\'b3a w towarzystwie wilczarzy ku kominko-\par wi w g\'b3\'eabi wielkiej sali. Obecni milczeli, gdy ogrzewa\'b3a\par sobie d\'b3onie przy hucz\'b9cym ogniu. Tak naprawd\'ea nie by\'b3o\par jej zimno, ale potrzebowa\'b3a czasu, by przygotowa\'e6 si\'ea na\par konfrontacj\'ea z obecnymi w zamku lud\'9fmi. Gdy nie mog\'b3a\par ju\'bf d\'b3u\'bfej odwleka\'e6 tej chwili, odwr\'f3ci\'b3a si\'ea i przesun\'ea\'b3a\par wzrokiem po gapiach. Psy siad\'b3y u obu jej bok\'f3w.\par Wolno rozgl\'b9da\'b3a si\'ea dooko\'b3a. Wra\'bfenie domu ulecia\'b3o.\par Na wilgotnych kamiennych \'9ccianach wisia\'b3y strz\'eapy sztan-\par daru i tkanin, przypomnienie \'9cmierci, kt\'f3ra z\'b3o\'bfy\'b3a wizyt\'ea\par w Montwright. W pami\'eaci Elizabeth nie pozosta\'b3 najdrob-\par niejszy okruch \'9cmiechu, kt\'f3ry kiedy\'9c odbija\'b3 si\'ea echem\par w tych \'9ccianach, tylko krzyki trwogi. Teraz pomieszczenie\par by\'b3o jak nagie. Nawet nie bardzo mog\'b3a sobie wyobrazi\'e6\par matk\'ea, siedz\'b9c\'b9 obok ojca przy d\'b3ugim d\'eabowym stole...\par za to raz po raz powraca\'b3 obraz miecza, spadaj\'b9cego\par z wysoko\'9cci na szyj\'ea matki...\par W rozmy\'9claniach przeszkodzi\'b3 jej odg\'b3os kaszlu. Kto\'9c\par przerwa\'b3 napi\'eat\'b9 cisz\'ea. Elizabeth zdo\'b3a\'b3a odwr\'f3ci\'e6 wzrok\par od zniszczonego sztandaru i skupi\'b3a si\'ea na ludziach. Szyb-\par ki w ruchach, rudow\'b3osy m\'b3odzieniec z u\'9cmieszkiem na\par ustach zerwa\'b3 si\'ea od sto\'b3u i stan\'b9\'b3 tu\'bf przed ni\'b9, zas\'b3aniaj\'b9c\par pozosta\'b3ych m\'ea\'bfczyzn. Uzna\'b3a go za giermka, bo by\'b3 zbyt\par dojrza\'b3y na pazia, lecz za m\'b3ody, by ju\'bf go pasowano na\par rycerza. G\'b3upkowat\'b9 min\'b9 omal nie sk\'b3oni\'b3 jej do u\'9cmie-\par chu.\par Giermek spojrza\'b3 w b\'b3\'eakitne oczy Elizabeth i powie-\par dzia\'b3 g\'b3o\'9cno:\par - Pi\'eakna jeste\'9c. Jak si\'ea zajmiesz naszym panem? -\par Kiedy nie odpowiedzia\'b3a na t\'ea aluzyjn\'b9 zaczepk\'ea, bo\par nawet nie wiedzia\'b3a, co mog\'b3aby odpowiedzie\'e6, rudy\par giermek zawo\'b3a\'b3 do innego m\'ea\'bfczyzny: - Ona ma na\par g\'b3owie promienie s\'b3o\'f1ca. Musz\'b9 by\'e6 w dotyku jak najde-\par likatniejszy jedwab. - Potem uni\'f3s\'b3 d\'b3o\'f1 do jej lok\'f3w, ale\par znieruchomia\'b3 w p\'f3\'b3 gestu, s\'b3ysz\'b9c g\'b3os Elizabeth, cichy,\par lecz ostry jak n\'f3\'bf.\par - Znudzi\'b3o ci si\'ea \'bfycie?\par Giermek przesta\'b3 si\'ea u\'9cmiecha\'e6, jego uwagi nie usz\'b3o\par bowiem ostrzegawcze warczenie. Spojrza\'b3 na jednego psa,\par potem na drugiego i stwierdzi\'b3, \'bfe sier\'9c\'e6 na karku maj\'b9\par zje\'bfon\'b9, a z\'eaby im b\'b3yszcz\'b9, obna\'bfone do ataku. Gdy\par z powrotem zwr\'f3ci\'b3 wzrok ku Elizabeth, twarz mia\'b3 nieco\par poblad\'b3\'b9, a poza tym przyby\'b3 na niej gniewny grymas.\par - Nie zrobi\'b3bym ci krzywdy, jeste\'9c przecie\'bf pod\par skrzyd\'b3ami Soko\'b3a - szepn\'b9\'b3. - Nie musisz si\'ea mnie\par obawia\'e6.\par - Wobec tego i ty nie obawiaj si\'ea mnie - odszepn\'ea\'b3a\par cicho Elizabeth, tak by nikt inny tego nie us\'b3ysza\'b3. U\'9cmie-\par chn\'ea\'b3a si\'ea i gniew giermka natychmiast ulecia\'b3. Wiedzia\'b3,\par \'bfe do \'bfadnego z jego towarzyszy nie dolecia\'b3a tre\'9c\'e6 tej\par wymiany zda\'f1. Kobieta uratowa\'b3a jego dum\'ea i za to by\'b3\par jej wdzi\'eaczny. Zn\'f3w si\'ea u\'9cmiechn\'b9\'b3. Elizabeth da\'b3a znak\par psom, kt\'f3re natychmiast nabra\'b3y bardziej przyjaznych\par manier i zacz\'ea\'b3y uderza\'e6 ogonami w pokryt\'b9 sitowiem\par posadzk\'ea.\par - Gdzie jest wasz w\'f3dz? - spyta\'b3a.\par - P\'f3jd\'9f za mn\'b9, zaprowadz\'ea ci\'ea do niego - zapropono-\par wa\'b3 giermek, teraz ca\'b3kiem ochoczo.\par Elizabeth skin\'ea\'b3a g\'b3ow\'b9 i ruszy\'b3a za m\'b3odym cz\'b3owie-\par kiem. Joseph czeka\'b3 u podn\'f3\'bfa schod\'f3w, wi\'eac z u\'9cmie-\par chem wzi\'ea\'b3a od niego wi\'b9zk\'ea zi\'f3\'b3. Potem szybko zacz\'ea\'b3a\par pokonywa\'e6 kr\'eate schody. By\'b3o to dla niej trudne, zmusi\'b3a\par si\'ea jednak, by nie my\'9cle\'e6 o dawnych dniach, kiedy biega\'b3a\par tu z siostrami i ma\'b3ym braciszkiem. Czas na \'b3zy przyjdzie\par p\'f3\'9fniej, pomy\'9cla\'b3a. Teraz od niej tylko zale\'bfa\'b3a przysz\'b3o\'9c\'e6\par Thomasa.\par Na pierwszym pode\'9ccie pojawi\'b3 si\'ea inny m\'ea\'bfczyzna,\par starszy od giermka. Twarz mia\'b3 wykrzywion\'b9 gro\'9fnym\par grymasem, Elizabeth przygotowa\'b3a si\'ea wi\'eac na kolejne\par starcie.\par - Jeste\'9c kobiet\'b9! Je\'9cli to jaka\'9c sztuczka...\par - To nie jest sztuczka - odpar\'b3a Elizabeth. - Znam\par r\'f3\'bfne \'9crodki, kt\'f3re mog\'b9 pom\'f3c waszemu wodzowi. Ocal\'ea\par go, je\'9cli tylko b\'eadzie to w mojej mocy.\par - Czemu chcesz przyj\'9c\'e6 mu z pomoc\'b9? - spyta\'b3 z na-\par ciskiem.\par - Nic nie b\'ead\'ea t\'b3umaczy\'e6 - odpar\'b3a Elizabeth. By\'b3a\par zirytowana i znu\'bfona, pilnowa\'b3a si\'ea jednak, by nie ujawni\'e6\par tych uczu\'e6. - Chcecie mojej pomocy czy nie?\par M\'ea\'bfczyzna jeszcze przez chwil\'ea patrzy\'b3 na ni\'b9 wrogo.\par Dla Elizabeth by\'b3o oczywiste, \'bfe podejrzliwie odnosi si\'ea\par do jej motyw\'f3w, nie mia\'b3a jednak zamiaru uspokaja\'e6 jego\par l\'eak\'f3w. Uporczywie milcza\'b3a, wytrzymuj\'b9c nieprzyjazne\par spojrzenie.\par - Zostaw tu psy i chod\'9f ze mn\'b9. - M\'ea\'bfczyzna wyda\'b3\par to polecenie przez zaci\'9cni\'eate z\'eaby.\par - Nie - sprzeciwi\'b3a si\'ea Elizabeth. - Psy p\'f3jd\'b9 ze mn\'b9.\par Nikogo nie skrzywdz\'b9, chyba \'bfe kto\'9c b\'eadzie pr\'f3bowa\'b3\par skrzywdzi\'e6 mnie.\par Ku jej zdziwieniu m\'ea\'bfczyzna nie pr\'f3bowa\'b3 si\'ea spiera\'e6,\par chocia\'bf d\'b3oni\'b9 przeczesa\'b3 szpakowate w\'b3osy w ge\'9ccie,\par kt\'f3ry niew\'b9tpliwie wyra\'bfa\'b3 silne rozdra\'bfnienie.\par Nie powi\'f3d\'b3 jej do trzech par drzwi prowadz\'b9cych do\par du\'bfych sypialni po lewej stronie, lecz skr\'eaci\'b3 w prawo\par i wzi\'b9wszy ze \'9cciany p\'b3on\'b9ce \'b3uczywo ruszy\'b3 d\'b3ugim\par korytarzem, by w ko\'f1cu stan\'b9\'e6 przed jej w\'b3asn\'b9 sypialni\'b9.\par Przy drzwiach sta\'b3o dw\'f3ch wartownik\'f3w. Obaj spojrzeli\par na Elizabeth z wielkim zdziwieniem.\par Elizabeth przekroczy\'b3a pr\'f3g za rycerzem, cho\'e6 nieco\par dr\'bfa\'b3y pod ni\'b9 nogi. Omiot\'b3a komnat\'ea spojrzeniem i prze-\par \'bfy\'b3a wielkie zdziwienie, gdy\'bf pomieszczenie znajdowa\'b3o\par si\'ea w dok\'b3adnie takim stanie, w jakim je zostawi\'b3a. Ta\par sypialnia by\'b3a mniejsza od pozosta\'b3ych, ale szczeg\'f3lnie\par przypad\'b3a jej do gustu zar\'f3wno ze wzgl\'eadu na oddalenie\par od reszty, jak i zapieraj\'b9cy dech w piersiach widok na las,\par kt\'f3ry roztacza\'b3 si\'ea z ma\'b3ego okienka.\par Wi\'eaksz\'b9 cz\'ea\'9c\'e6 \'9cciany w g\'b3\'eabi komnaty zajmowa\'b3 komi-\par nek. Sta\'b3y przy nim dwa drewniane krzes\'b3a z fioletowo-\par niebieskimi poduchami, kt\'f3re uszy\'b3a dla niej jej siostra\par Margaret.\par Przenios\'b3a wzrok na sztandar wisz\'b9cy nad kominkiem.\par Niebieskie t\'b3o pasowa\'b3o do poduszek, natomiast blado\'bf\'f3\'b3te\par nici uk\'b3ada\'b3y si\'ea w rysunek dw\'f3ch wilczarzy Elizabeth.\par Jedynym akcentem w innym kolorze by\'b3 ciemnowi\'9cniowy\par zarys soko\'b3a, umieszczony w g\'f3rnej cz\'ea\'9cci tkaniny. Eliza-\par beth poczu\'b3a uk\'b3ucie w sercu, kiedy pomy\'9cla\'b3a, ile razy\par siedzia\'b3y razem z matk\'b9, pracuj\'b9c nad tym sztandarem.\par Nie! - us\'b3ysza\'b3a sw\'f3j g\'b3os rozs\'b9dku. Nie czas na to.\par Pokr\'eaci\'b3a g\'b3ow\'b9, co nie usz\'b3o uwagi rycerza. On r\'f3wnie\'bf\par przyjrza\'b3 si\'ea sztandarowi, po czym przeni\'f3s\'b3 wzrok z po-\par wrotem na jej twarz. Odnalaz\'b3 tam cierpienie, kt\'f3re Eliza-\par beth skrz\'eatnie stara\'b3a si\'ea ukry\'e6. Ciekawo\'9c\'e6 zago\'9cci\'b3a\par w jego oczach. Dziewczyna ca\'b3kowicie go jednak zigno-\par rowa\'b3a. Spogl\'b9da\'b3a na \'b3o\'bfe. \'af\'f3\'b3to-niebieskie draperie po\par obu stronach by\'b3y odsuni\'eate i przytrzymane sznurem, wi\'eac\par mog\'b3a dok\'b3adnie przyjrze\'e6 si\'ea wodzowi. Rzuca\'b3a si\'ea\par w oczy jego ros\'b3o\'9c\'e6. By\'b3 chyba jeszcze wy\'bfszy ni\'bf jej\par dziadek.\par W\'b3osy mia\'b3 kruczoczarne. Od strony wezg\'b3owia prawie\par opiera\'b3 si\'ea o draperie, podczas gdy jego stopom niewiele\par brakowa\'b3o, by zwisn\'b9\'e6 z \'b3o\'bfa. Mimo swego stanu m\'ea\'bfczy-\par zna wzbudzi\'b3 w niej przera\'bfenie. Stan\'ea\'b3a jak wryta i za-\par cz\'ea\'b3a studiowa\'e6 jego surowe rysy. Musia\'b3a przyzna\'e6, \'bfe\par by\'b3 przystojny... przystojny i niew\'b9tpliwie twardy.\par Wojownik zacz\'b9\'b3 si\'ea rzuca\'e6, poj\'eakuj\'b9c do\'9c\'e6 s\'b3abym,\par aczkolwiek d\'9fwi\'eacznym g\'b3osem. Wyrwa\'b3 j\'b9 tym z oszo\'b3o-\par mienia i sk\'b3oni\'b3 do dzia\'b3ania. Szybko po\'b3o\'bfy\'b3a mu d\'b3o\'f1 na\par wilgotnym, \'9cniadym czole, odsuwaj\'b9c przy tym do ty\'b3u\par zwil\'bfone potem w\'b3osy. Jej mlecznobia\'b3a d\'b3o\'f1 stanowi\'b3a\par wyra\'9fny kontrast dla opalonej, zniszczonej wiatrem i s\'b3o\'f1-\par cem sk\'f3ry. Dotkni\'eacie uspokoi\'b3o rycerza.\par - Ma gor\'b9czk\'ea - stwierdzi\'b3a Elizabeth. - Jak d\'b3ugo jest\par w takim stanie? - Jednocze\'9cnie dostrzeg\'b3a opuchlizn\'ea nad\par praw\'b9 skroni\'b9 i ostro\'bfnie zacz\'ea\'b3a ogl\'eadziny. Rycerz, kt\'f3ry\par z ni\'b9 przyszed\'b3, bacznie j\'b9 obserwowa\'b3, stoj\'b9c w nogach\par \'b3o\'bfa. Twarz wykrzywia\'b3 mu gniewny grymas.\par - Widzia\'b3em, jak go uderzono. Upad\'b3 na ziemi\'ea i od tej\par pory tak le\'bfy.\par Elizabeth w skupieniu zmarszczy\'b3a brwi. Nie bardzo\par wiedzia\'b3a, co dalej robi\'e6.\par - Nie widz\'ea w tym sensu - zaoponowa\'b3a. - Od samego\par uderzenia nie mia\'b3by gor\'b9czki. - Wyprostowa\'b3a si\'ea i z de-\par terminacj\'b9 w g\'b3osie powiedzia\'b3a: - Pom\'f3\'bf mi go rozebra\'e6,\par panie.\par Nie da\'b3a m\'ea\'bfczy\'9fnie czasu na sp\'f3r o sensowno\'9c\'e6 takiej\par decyzji, natychmiast zacz\'ea\'b3a bowiem rozwi\'b9zywa\'e6 sznu-\par rowanie na plecach rycerza. Tamten po chwili przyszed\'b3\par jej z pomoc\'b9, \'9cci\'b9gaj\'b9c \'9cpi\'b9cemu wodzowi nogawice ze\par stalowej siatki.\par Mimo usilnych pr\'f3b Elizabeth nie by\'b3a w stanie \'9cci\'b9g-\par n\'b9\'e6 z szerokich ramion grubej p\'b3\'f3ciennej koszuli, nasi\'b9k-\par ni\'eatej potem. W ko\'f1cu musia\'b3a uzna\'e6 sw\'b9 pora\'bfk\'ea. Ma-\par chinalnie si\'eagn\'ea\'b3a po sztylet, zamierzaj\'b9c rozci\'b9\'e6 tkanin\'ea\par i zwil\'bfon\'b9 szmat\'b9 wyci\'b9gn\'b9\'e6 gor\'b9czk\'ea z piersi rycerza.\par Stra\'bfnik zobaczy\'b3 b\'b3ysk metalu i nie rozumiej\'b9c\par w czym rzecz, wybi\'b3 jej sztylet z d\'b3oni. Psy zacz\'ea\'b3y\par warcze\'e6, Elizabeth szybko je uciszy\'b3a i zwr\'f3ci\'b3a si\'ea do\par m\'ea\'bfczyzny. W jej g\'b3osie nie by\'b3o ani \'9cladu gniewu.\par - Wprawdzie nie masz powodu, by mi ufa\'e6, panie, ale\par nie masz tak\'bfe powodu, by si\'ea mnie l\'eaka\'e6. Chcia\'b3am tylko\par rozci\'b9\'e6 mu odzienie.\par - Po co? - burkn\'b9\'b3 m\'ea\'bfczyzna.\par Elizabeth zignorowa\'b3a pytanie i schyli\'b3a si\'ea po sztylet.\par Nadci\'ea\'b3a koszul\'ea przy karku i dalej rozerwa\'b3a j\'b9 d\'b3o\'f1mi.\par Nie patrz\'b9c na rozw\'9ccieczonego m\'ea\'bfczyzn\'ea, kaza\'b3a przy-\par nie\'9c\'e6 zimnej wody, \'bfeby sp\'b3uka\'e6 pot i wyci\'b9gn\'b9\'e6 gor\'b9cz-\par k\'ea.\par Podczas gdy m\'ea\'bfczyzna przekazywa\'b3 polecenie war-\par townikom za drzwiami, zbada\'b3a ramiona i szyj\'ea pacjenta,\par szukaj\'b9c ewentualnych ran. Zmusi\'b3a si\'ea, by spojrze\'e6 ni\'bfej\par i poczu\'b3a, jak jej policzki oblewaj\'b9 si\'ea czerwieni\'b9. \'8cwia-\par domo\'9c\'e6 tego, \'bfe zarumieni\'b3a si\'ea na widok nago\'9cci, bardzo\par j\'b9 zirytowa\'b3a, chocia\'bf nigdy przedtem nie widzia\'b3a nagie-\par go m\'ea\'bfczyzny. Wprawdzie zgodnie z powszechnie panu-\par j\'b9cym zwyczajem c\'f3rki pana domu towarzyszy\'b3y go\'9cciom\par podczas k\'b9pieli, jej ojciec jednak przejawia\'b3 zbyt wielk\'b9\par nieufno\'9c\'e6 wobec swoich przyjaci\'f3\'b3 i zarz\'b9dzi\'b3, by towa-\par rzystwa w k\'b9pieli dotrzymywa\'b3a go\'9cciom s\'b3u\'bfba.\par Ciekawo\'9c\'e6 okaza\'b3a si\'ea silniejsza ni\'bf zak\'b3opotanie i Eli-\par zabeth omiot\'b3a szybkim spojrzeniem doln\'b9 po\'b3ow\'ea cia\'b3a.\par By\'b3a nieco zaskoczona, nie ujrzawszy gro\'9fnego or\'ea\'bfa,\par o kt\'f3rym s\'b3ysza\'b3a, \'bfe maj\'b9 go wszyscy m\'ea\'bfczy\'9fni. Zasta-\par nawia\'b3a si\'ea nawet, czy s\'b3u\'bf\'b9ce, kt\'f3re pods\'b3ucha\'b3a, nie\par przesadza\'b3y. A mo\'bfe nie wszyscy m\'ea\'bfczy\'9fni s\'b9jednakowo\par zbudowani? Mo\'bfe temu czego\'9c brak?\par Skupi\'b3a si\'ea na swojej misji. Wzi\'ea\'b3a czyste p\'b3\'f3tno i po-\par dar\'b3a je na d\'b3ugie pasy. Kiedy przyniesiono wod\'ea, zacz\'ea\'b3a\par obmywa\'e6 twarz wodza.\par Wyda\'b3 jej si\'ea tak nieruchomy, jakby by\'b3 u wr\'f3t \'9cmierci,\par tym bardziej \'bfe oddech mia\'b3 urywany i bardzo p\'b3ytki. Pod\par lewym okiem zaczyna\'b3a mu si\'ea jaskrawa, czerwona szra-\par ma, p\'f3\'b3ksi\'ea\'bfycem biegn\'b9ca za ucho, gdzie jej dalszy ci\'b9g\par skrywa\'b3y czarne, lekko kr\'eacone w\'b3osy. Wilgotn\'b9 szmat\'b9\par Elizabeth przesun\'ea\'b3a po nier\'f3wnej bli\'9fnie z my\'9cl\'b9, \'bfe ta\par skaza bynajmniej nic wojownikowi nie ujmuje. Obmy\'b3a\par mu szyj\'ea i pier\'9c, odnajduj\'b9c nast\'eapne blizny.\par - Jak dla mnie, ma stanowczo za du\'bfo szram - wyrazi\'b3a\par g\'b3o\'9cno sw\'b9 my\'9cl. Przesta\'b3a obmywa\'e6 cia\'b3o i si\'eagn\'ea\'b3a do\par pasa wodza. - Pom\'f3\'bf mi go obr\'f3ci\'e6, panie - nakaza\'b3a\par m\'ea\'bfczy\'9fnie.\par Cierpliwo\'9c\'e6 wyra\'9fnie mu si\'ea ko\'f1czy\'b3a. Rozczarowanie\par jej prac\'b9 wyrazi\'b3 dzikim rykiem:\par - Na mi\'b3o\'9c\'e6 bosk\'b9, kobieto! On potrzebuje leczenia, nie\par k\'b9pieli.\par - Musz\'ea si\'ea przekona\'e6, czy opr\'f3cz rany na g\'b3owie nie\par ma jeszcze innej - odpowiedzia\'b3a Elizabeth, wcale nie\par ciszej. - Nawet nie zadali\'9ccie sobie trudu, \'bfeby zdj\'b9\'e6 mu\par bitewny str\'f3j.\par W odpowiedzi m\'ea\'bfczyzna za\'b3o\'bfy\'b3 r\'eace na piersi\par i gniewnie wykrzywi\'b3 twarz. Elizabeth uzna\'b3a, \'bfe nie ma\par co liczy\'e6 na jego pomoc. Obdarzywszy go spojrzeniem,\par kt\'f3re w zamierzeniu mia\'b3o by\'e6 mia\'bfd\'bf\'b9ce, zwr\'f3ci\'b3a si\'ea\par z powrotem ku wodzowi. Si\'eagn\'ea\'b3a w poprzek \'b3o\'bfa i obu-\par r\'b9cz chwyci\'b3a za przeciwleg\'b3e rami\'ea wojownika. Ci\'b9gn\'ea\'b3a\par z ca\'b3ej si\'b3y, ale bez najmniejszego skutku. Nie ust\'eapowa\'b3a,\par z wysi\'b3ku przygryza\'b3a warg\'ea. Ju\'bf jej si\'ea wyda\'b3o, \'bfe zaczy-\par na robi\'e6 drobne post\'eapy, gdy niespodziewanie rami\'ea wo-\par dza wr\'f3ci\'b3o do pocz\'b9tkowej pozycji. Elizabeth pozwoli\'b3a\par si\'ea poci\'b9gn\'b9\'e6 i wyl\'b9dowa\'b3a na szerokiej m\'easkiej piersi.\par Gor\'b9czkowo usi\'b3owa\'b3a si\'ea wyswobodzi\'e6, ale jej r\'eace\par znalaz\'b3y si\'ea w mocnym u\'9ccisku. Wygl\'b9da\'b3o na to, \'bfe nawet\par przez sen wojownik nie przejawia ch\'eaci wsp\'f3\'b3pracy.\par Wasal przygl\'b9da\'b3 si\'ea przez chwil\'ea beznadziejnym usi\'b3o-\par waniom Elizabeth, chc\'b9cej odzyska\'e6 wolno\'9c\'e6, po czym\par rykn\'b9\'b3:\par - Z drogi, kobieto!\par Uwolni\'b3 jej r\'eak\'ea i bezceremonialnie postawi\'b3 j\'b9 na\par ziemi. Jednym pewnym ruchem przetoczy\'b3 opornego dot\'b9d\par pacjenta na brzuch. Jego irytacja zamieni\'b3a si\'ea w trwog\'ea,\par gdy ujrza\'b3 zakrwawion\'b9 koszul\'ea, przyklejon\'b9 do plec\'f3w\par pana. Wstrz\'b9\'9cni\'eaty cofn\'b9\'b3 si\'ea o krok.\par Elizabeth odetchn\'ea\'b3a z ulg\'b9. Z tym umia\'b3a sobie pora-\par dzi\'e6. Usiad\'b3a na kraw\'eadzi \'b3o\'bfa i delikatnie zacz\'ea\'b3a oddzie-\par la\'e6 brzegi materia\'b3u od ropiej\'b9cej rany. Gdy wasal zoba-\par czy\'b3 d\'b3ugo\'9c\'e6 uko\'9cnego ci\'eacia przez plecy, chwyci\'b3 si\'ea za\par g\'b3ow\'ea. Nie zwa\'bfaj\'b9c na \'b3zy, cisn\'b9ce mu si\'ea do oczu,\par wyszepta\'b3 strwo\'bfony:\par - Nie przysz\'b3o mi do g\'b3owy, \'bfeby sprawdzi\'e6...\par - Nie czy\'f1 sobie wyrzut\'f3w, panie - pocieszy\'b3a go\par Elizabeth. U\'9cmiechn\'ea\'b3a si\'ea do niego wsp\'f3\'b3czuj\'b9co i pod-\par j\'ea\'b3a: - Teraz rozumiem, sk\'b9d si\'ea wzi\'ea\'b3a gor\'b9czka. Potrzeba\par du\'bfo wi\'eacej wody, ale tym razem musi by\'e6 gor\'b9ca, prawie\par war.\par M\'ea\'bfczyzna skin\'b9\'b3 g\'b3ow\'b9 i szybko opu\'9cci\'b3 komnat\'ea. Za\par jaki\'9c czas postawiono na pod\'b3odze paruj\'b9cy kocio\'b3. Eliza-\par beth czu\'b3a l\'eak przed tym, co musia\'b3a zrobi\'e6. Wielokrotnie\par przygl\'b9da\'b3a si\'ea matce, kt\'f3ra post\'eapowa\'b3a tak z rannymi.\par Powtarzaj\'b9c s\'b3owa modlitwy o opiek\'ea i przewodnictwo\par bo\'bfe, zanurzy\'b3a w kotle czysty pasek p\'b3\'f3tna. Skrzywi\'b3a si\'ea\par bole\'9cnie, gdy\'bf gor\'b9ca woda dotkliwie oparzy\'b3a jej d\'b3onie.\par Mimo to wy\'bf\'ea\'b3a szmat\'ea z nadmiaru wody. By\'b3a gotowa,\par lecz jeszcze si\'ea waha\'b3a.\par - Obawiam si\'ea, \'bfe musisz go przytrzyma\'e6, panie -\par szepn\'ea\'b3a. - To b\'eadzie bardzo bolesne.\par M\'ea\'bfczyzna skin\'b9\'b3 g\'b3ow\'b9 na znak, \'bfe rozumie, i po\'b3o\'bfy\'b3\par r\'eace na ramionach wodza.\par - Musz\'ea wyci\'b9gn\'b9\'e6 z niego trucizn\'ea, bo inaczej nie\par prze\'bfyje - powiedzia\'b3a Elizabeth, wci\'b9\'bf si\'ea wahaj\'b9c. Nie\par bardzo wiedzia\'b3a, czy chce przekona\'e6 wasala, czy siebie\par sam\'b9, \'bfe bolesny zabieg jest konieczny.\par - Mhm - potwierdzi\'b3 m\'ea\'bfczyzna. Gdyby Elizabeth\par s\'b3ucha\'b3a bardziej uwa\'bfnie, us\'b3ysza\'b3aby w jego g\'b3osie zro-\par zumienie, by\'b3a jednak za bardzo przej\'eata cierpieniem,\par kt\'f3re musi zada\'e6.\par Zaczerpn\'ea\'b3a g\'b3\'eaboki oddech i przy\'b3o\'bfy\'b3a paruj\'b9c\'b9 szma-\par t\'ea do otwartej rany. W\'f3dz zareagowa\'b3 b\'b3yskawicznie\par i gwa\'b3townie. Pr\'f3bowa\'b3 strz\'b9sn\'b9\'e6 parz\'b9c\'b9 szmat\'ea z ple-\par c\'f3w raptownym skr\'eatem cia\'b3a, wasal jednak\'bfe trzyma\'b3 go\par mocno i nie pozwoli\'b3 przerwa\'e6 tortury. Elizabeth czu\'b3a, \'bfe\par krzyk, dobywaj\'b9cy si\'ea z rannego, rozdziera j\'b9 na dwoje.\par Zamkn\'ea\'b3a oczy, nie mog\'b9c tego znie\'9c\'e6.\par Drzwi sypialni gwa\'b3townie otwarto, do \'9crodka wpadli\par dwaj wartownicy z obna\'bfonymi mieczami. Na ich twa-\par rzach l\'eak miesza\'b3 si\'ea z niezrozumieniem. Wasal pokr\'eaci\'b3\par g\'b3ow\'b9 i kaza\'b3 im schowa\'e6 bro\'f1.\par - To trzeba zrobi\'e6. - S\'b3owa Elizabeth uspokoi\'b3y war-\par townik\'f3w, wr\'f3cili wi\'eac na posterunek przed drzwiami.\par - On nigdy by nie krzykn\'b9\'b3, gdyby by\'b3 przytomny -\par powiedzia\'b3 m\'ea\'bfczyzna do Elizabeth. - Nie wie, co robi -\par wyja\'9cni\'b3.\par - Czy s\'b9dzisz, panie, \'bfe kto\'9c, kto wyrazi\'b3 swe cierpie-\par nie, jest przez to mniej m\'ea\'bfczyzn\'b9? - spyta\'b3a Elizabeth,\par k\'b3ad\'b9c na ran\'ea drug\'b9 szmat\'ea.\par - On nie zna strachu - odpar\'b3 wasal.\par - Teraz w\'b3ada nim gor\'b9czka.\par Widz\'b9c, jak wasal jej przytakuje, mia\'b3a ochot\'ea si\'ea\par u\'9cmiechn\'b9\'e6. Zwr\'f3ci\'b3a si\'ea z powrotem ku pacjentowi\par i zdj\'ea\'b3a z rany oba kawa\'b3ki p\'b3\'f3tna, zabarwione na czerwo-\par no i \'bf\'f3\'b3to. Powtarza\'b3a t\'ea operacj\'ea bez ko\'f1ca, p\'f3ki z g\'b3\'eabo-\par kiej rany nie p\'b3yn\'ea\'b3a ju\'bf tylko \'9cwie\'bfa, jaskrawoczerwona\par krew. Kiedy ko\'f1czy\'b3a, d\'b3onie mia\'b3a czerwone, jakby by\'b3y\par cz\'ea\'9cci\'b9 rany. Pokrywa