10727

Szczegóły
Tytuł 10727
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

10727 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 10727 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

10727 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Zarys historii historiografii polskiej Andrzej F. Grabski Zarys historii historiografii polskiej - ., . . „ ob .....ii4..........isisu Biblioteka IHUW 1076009701 Wydawnictwo Poznańskie Poznań 2 000 jTEKA INSTYTUTU HISTORYCZNEGO .wersytetu Warszawskiego /vrf *. A a f/f flrt {J Ą f 3 ~ w/4 f 0V © Copyright by Andrzej F. Grabski 2000 © Copyright by Wydawnictwo Poznańskie sp. z o.o., Poznań 2000 Projekt okładki: Tomasz Siwiński Redakcja i korekta: Magdalena Owczarzak iii.' Wpisano do inwentarza Ł/*iU. ****%• & ISBN 83-7177-138-X Wydawnictwo Poznańskie sp. z o.o. 61-701 Poznań, ul. Fredry a__ Dział handlowy tel. (061) 852-38-44, fax (061) 852-66-05 Naświetlanie: „SCRIPTUS" sp. z o.o. 61-701 Poznań, ul. Fredry 8 Druk i oprawa: ABEDIK — Poznań '*•L ! •Af Spis treści Od autora.......................... 7 I. Wprowadzenie........................ 10 II. Dziejopisarstwo polskie wieków średnich............. 17 III. Historiografia polskiego Odrodzenia................ 27 IV. Dziejopisarstwo polskie czasów Baroku.............. 44 V. Oświeceniowa transformacja w historiografii europejskiej......................... 61 VI. Historiografia polskiego Oświecenia............... 69 VII. Przemiany historiografii europejskiej w XIX w........... 84 VIII. Historiografia polska w dobie zaborów. Czasy przedstyczniowe .................... 109 IX. Historiografia polska w dobie zaborów. Czasy postyczniowe...................... 122 X. Historiograficzne reorientacje na przełomie wieków......... 144 XI. Europejska nauka historyczna w dwudziestoleciu międzywojennym ...................... 155 XII. Historiografia II Rzeczypospolitej................ 166 XIII. Przemiany historiografii europejskiej po II wojnie światowej.......................... 186 XIV. Historiografia PRL...................... 199 XV. Kilka słów o historiografii emigracyjnej ............. 232 XVI. Najnowszy zwrot w historiografii polskiej............. 241 Literatura przedmiotu..................... 249 Indeks osobowy ....................... 268 t 'W *' ,'"' J , , tq . "tfK -> \ i ' ,? T. i.Ofc-.ł Od autora Szczęśliwie nie ma już dziś — na przełomie II i III tysiąclecia — żadnych podstaw po temu, aby nadal powtarzać za Jamesem T. Shotwellem (1939), że „Klio, jako najstarsza z Muz, zajęła się spisywaniem przeszłości innych, ale zlekceważyła to zadanie w stosunku do samej siebie". W ostatnim półwieczu XX stulecia historia historiografii rozwinęła się — w skali światowej — w wyspecjalizowana dziedzinę nauki historycznej, uprawianą na coraz większą skalę w ramach jej profesjonalnych struktur, zajęła też odpowiednie w stosunku do jej stanowiska w badaniach naukowych miejsce w akademickim nauczaniu historii. Pogląd, który swego czasu (1965) propagował czołowy w powojennej Polsce historyk historiografii Marian H. Serejski, jakoby wciąż jeszcze szukała ona „właściwych dróg" i „znajdowała się u progu swojego rozwoju", zdecydowanie stracił już swoją dawniejszą aktualność. Również w Polsce, gdzie jeszcze w okresie międzywojennym zajmowało się nią bardzo niewielu uczonych i praktycznie nie była ona jeszcze obecna na uniwersytetach, stała się dziedziną uprawianą przez coraz liczniejsze grono specjalistów, a równocześnie — zwykle w powiązaniu Od autora z metodologią historii — przedmiotem nauczania na kierunku historii na uniwersytetach i w innych szkołach wyższych, w których prowadzone są studia historyczne. Realizuje się go jednak na różne sposoby — na miarę istniejących w poszczególnych ośrodkach naukowych możliwości, a więc albo, stosunkowo rzadko, jako historię historiografii powszechnej, oczywiście z uwzględnieniem polskiej, albo też, najczęściej, jako historię historiografii polskiej w powiązaniu z powszechną, dobrze — bo i tak się zdarza — jeśli nie tylko jakiegoś jej wąskiego chronologicznego odcinka. Do takiego stanu rzeczy walnie przyczynia się niemal zupełny brak niezbędnych do nauczania tego przedmiotu w szkołach wyższych pomocy naukowych, a przede wszystkim syntetycznych opracowań zarówno historii historiografii powszechnej, jak i polskiej. Nieliczne dawniejsze prace tego rodzaju — dostępne dziś tylko w większych bibliotekach — bardzo się już zestarzały i w większości nie odpowiadają już dzisiejszym wymaganiom ani naukowym, ani dydaktycznym. Opublikowane niedawno dzieła Jerzego Serczyka (1994) i Jerzego Topolskiego (1998) — oba dotyczące powszechnej historii historiografii — są w naszym piśmiennictwie naukowym praktycznie jej jedynymi całościowymi opracowaniami! Jeszcze gorzej jest w przypadku historii historiografii polskiej. Podjęta w ostatnich latach przez grono specjalistów, skupione wokół Jerzego Maternickie-go, inicjatywa opracowania zbiorowymi siłami jej obszernej naukowej syntezy, pozostaje wciąż na etapie opracowywania koncepcji dzieła i poszukiwania środków na jego wykonanie. W tych okolicznościach zdecydowałem się na opublikowanie tej pracy, pomyślanej jako adresowane przede wszystkim do studentów ogólne wprowadzenie do historii historiografii polskiej, a jednocześnie zapowiedź przygotowywanych przeze mnie od dłuższego czasu dwóch większych prac syntetycznych, mianowicie będącej na ukończeniu jednotomowej historii histo- 8 Od autora riografii polskiej, oraz znacznie już zaawansowanego obszerniejszego opracowania historii historiografii powszechnej. W niniejszej pracy starałem się przedstawić najogólniejszy zarys historii historiografii polskiej od czasów najdawniejszych do współczesnych. Skoro przedmiotem zawartych w niej rozważań jest historiografia, a więc wytwór pracy historyków, nie zaś oni sami, ograniczyłem informacje o ich życiu i działalności tylko do takich, które były konieczne dla objaśnienia ich pracy historycznej. Mogłem tak postąpić w znacznej mierze dzięki istnieniu opracowanego pod redakcją Marii Prosińskiej-Jackl popularnonaukowego Słownika historyków polskich (1994), do którego też odsyłam zainteresowanych ich życiem czytelników. Starałem się też opracować niniejszą książkę w sposób możliwie jasny, tak, aby była ona zrozumiała dla osób nie dysponujących jeszcze poważniejszym przygotowaniem z zakresu historii historiografii czy metodologii historii. Zbudowałem więc swoją narrację w sposób — jak mi się wydaje — najprostszy z możliwych, przedstawiłem bowiem dzieje historiografii polskiej najpierw w układzie chronologicznym, wedle kolejnych jej okresów, a następnie w ich ramach także w porządku rzeczowym, według uprawianej w każdym z nich problematyki. Wreszcie w nadziei, że może się okazać pomocna w przypadku czyjegoś poważniejszego zainteresowania się omawianą w niej problematyką, na zakończenie książki podałem bibliografię, która obejmuje jednak tylko prace odnoszące się do historii historiografii polskiej oraz bardzo skromny wybór dzieł z zakresu teoretyczno-metodologicznych zagadnień historii, natomiast niemal zupełnie pomija, nawet powoływane w niniejszej książce, prace dotyczące czy to historii historiografii innych krajów, czy też historii historiografii powszechnej. Rozdział I Wprowadzenie Terminem historiografia posługuję się w niniejszej pracy w jego szerszym znaczeniu, a więc na określenie całokształtu pracy historyka razem z jej rezultatem, czyli produkqą dziejopisarską, nie zaś w węższym znaczeniu, kiedy słowem tym oznacza się „właściwie tylko jedną z czynności, składających się na historię: jej wykład, formę ekspozycji, czy konstrukcję opisową" (M. H. Serejski, 1965). Propozycja — za którą opowiadają się zwłaszcza uczeni rosyjscy — zastąpienia nazwy historia historiografii terminem historia nauki historycznej mnie nie przekonała, gdyż zdaje się sugerować ograniczenie przedmiotu naszego zainteresowania tylko do „naukowego" etapu rozwoju historiografii — tak jakby jego wcześniejsze fazy można było z góry zakwalifikować jako nienaukowe czy też pozanaukowe. Nie utraciły bowiem aktualności słowa, wypowiedziane niegdyś przez cytowanego przed chwilą uczonego, że: pojęcie historiografii obejmuje swym zakresem różne stopnie rozwoju i formy myślenia historycznego, od bardzo prymitywnych, aż do naj-dojrzalszych. Chociaż przy tym w ściślejszym sensie oznacza ono ostatni tylko etap czynności historyka, zawiera w sobie jednak efekt 10 Pojęcie historiografii wszystkich poprzednich: heurystycznych i techniczno-erudycyjnych, organizacyjnych i badawczych. Mało tego, na tym etapie właśnie historyk wyraża wynik swej refleksji nad przeszłością, czyniąc ją dopiero komunikatywną. Dzieła historiograficzne, w których zo- " biektywizowana została myśl historyczna, stanowią też główny materiał badawczy historyka historiografii. W dotychczasowej praktyce cele, jakie mu dziś przyświecają, wykraczają daleko poza ramy " badania uformowanej, nowoczesnej nauki historycznej (M. H. Se- 18 rejski, 1965). Zamierzając — jak już powiedziano — przedstawić w tej pracy w sposób syntetyczny dzieje naszej historiografii od początków, aż po próg dnia dzisiejszego, rezygnuję z wyjaśniania, dlaczego będę je prezentował w kategoriach rozwoju, wszelako z zastrzeżeniem, że nie zawsze one na nim polegały, gdyż także dzieje historiografii polskiej prócz okresów rozwoju znały także momenty stagnacji, a niekiedy nawet regresu. Nie mogę natomiast zrezygnować z odniesienia się do wielce dyskusyjnej wciąż kwestii ogólnego mechanizmu tego — ma się rozumieć, że nie tylko przecież historiografii polskiej — rozwoju. Nawet w poważnej literaturze historiograficznej funkcjonuje w tej sprawie ogromnie wiele uproszczeń. I tak, zwłaszcza w dawniejszych pracach z naszej dziedziny, rozwój historiografii sprowadzano do doskonalenia jej strony warsztatowo-erudy-cyjnej. U podstaw takiego poglądu legło — anachroniczne dziś, choć mające wciąż wielu zwolenników — charakterystyczne dla pozytywistycznej i postpozytywistycznej metodologii historii przekonanie, że o wartości dzieł historycznych przesądza to, czy i w jakim stopniu ich autorzy zdołali się zdystansować od otaczającego ich świata i potrafili się wykazać warsztatowym mistrzostwem w ustalaniu i empiryczno-indukcyjnym wyjaśnianiu historycznych faktów. Jego przeciwieństwem jest przekonanie, że o interesującym nas rozwoju bynajmniej nie decyduje historyczny warsztat, ale przede wszystkim polityczne, 11 Rozwój historiografii społeczne czy religijne — słowem ideologiczne — wartości, którym hołdują poszczególni historycy. W czasach tzw. realnego socjalizmu młodym adeptom historii uporczywie wtłaczano do głowy świętą zasadę „partyjności" historycznego poznania, według której adekwatne poznanie „obiektywnej rzeczywistości" mogli osiągnąć tylko tacy historycy, którzy reprezentowali „postępową" — faktycznie: zgodną z aktualną linią partii — postawę polityczno-ideologiczną. Na gruncie podobnej koncepcji rozwój historiografii nie mógł polegać na czym innym, jak na nasycaniu jej (jedynie) słuszną, bo „postępową" ideologią. Nie rna więc co się dziwić, że hołdujący jej poważny skądinąd uczony oświadczył, że „z marksistowskiego punktu widzenia historia historiografii jest jedną z gałęzi historii myśli społecznej". I wreszcie koncepcja zasadniczo różna od obu wymienionych — prócz autora niniejszych słów z mniejszymi bądź większymi zastrzeżeniami opowiada się dziś za nią wielu specjalistów — według której rozwój historiografii miałby się przedstawiać jako mający strukturę fazową dialektyczny proces powstawania dziejopisarskich standardów, ich trwania, a następnie kryzysu, z kolei kreowania nowych, które znów będą przez jakiś czas trwały, zanim z kolei nie znajdą się w sytuacji kryzysowej wtedy, kiedy zaczną się wyłaniać nowe standardy itd. Używamy tu liczby mnogiej dla podkreślenia, że — jak będziemy się mogli o tym przekonać — w różnych epokach dziejów historiografii nader często będziemy mieli do czynienia z funkcjonowaniem nie jednego, ale równocześnie kilku jej standardów (czy tylko konkurencyjnych względem siebie jej modeli). W długich dziejach historiografii proces ten kreowało jednak nie tyle „współzawodnictwo między poszczególnymi odłamami środowiska naukowego" (Thomas Kuhn), ile przede wszystkim konkurencja nowych kategorii rozumienia historyczności świata z dawnymi kategoriami, oraz nowe oczekiwania, adresowane do historiografii przez elity społeczne i intelektualne danych czasów. Struktura wiedzy historycznej W naszej relacji o dziejach historiografii polskiej będziemy stale pamiętali o tym, że w każdej epoce jej dziejów stanowiła ona jakąś — bardziej czy też mniej znaczną — część historiografii europejskiej, ściślej — co akcentujemy ze szczególną mocą — zachodnioeuropejskiej. Starając się więc przedstawić dzieje naszego rodzimego dziejopisarstwa na szerszym tle historiografii zachodniej, przy okazji charakteryzowania kolejnych okresów jego rozwoju, będziemy się zastanawiali nad kluczowym dla osiągnięcia ich adekwatnego obrazu zagadnieniem, mianowicie: czy i o ile przemiany, które w danym czasie stały się jego udziałem, przybliżały naszą historiografię do zachodnioeuropejskiej czy też, przeciwnie, oddalały ją od niej. Historiografia jako całość — zarówno powszechna, jak i poszczególnych krajów — odzwierciedla wyposażenie ludzkich umysłów w wiedzę historyczną. Zauważyłem już na innym miejscu (1998), że budowę tej ostatniej można sobie — w płaszczyźnie strukturalnej — wyobrazić jako składającą się z wielu poziomów strukturę wertykalną. Dla niniejszych rozważań proponuję wyróżnić w niej trzy takie poziomy: cywilizacyjny (czy kulturowy), strukturalny oraz wydarzeniowy; każdemu z nich odpowiadają odmienne treści oraz — co z tym związane — sposoby ich metaforyzacji, polegające — najogólniej mówiąc — na kreowaniu i destrukq'i odpowiadających im różnego rodzaju mitów, bez których żadna historiografia obyć się nie może. I tak najgłębszemu, cywilizacyjnemu (kulturowemu) poziomowi wiedzy historycznej odpowiadają zakodowane w cywilizacjach, rozumianych jako całościowe systemy, najogólniejsze wyobrażenia o charakterze świata i jego zmienności. Wytwarzając charakterystyczny dla siebie sposób postrzegania ludzkiego świata wyznaczają one przez to nieprzekraczalne granice możliwego i niemożliwego w rozumieniu jego charakteru i dynamiki. W wyznaczonych przez siebie ramach kreują też — by posłużyć się tu kategorią zaproponowaną przez Wojciecha 13 Rozwój historiografii Pole operacyjne historii historiografii Wrzoska (1995) — najogólniejsze historyczne (historiozoficzne) metafory, pretendujące do wyjaśnienia sensu i planu dziejów, które — niezależnie od tego, czy historycy to sobie uświadamiają, czy też nie — stanowią najbardziej podstawowy, a jednocześnie nieuchronny fundament wszelkiej uprawianej na gruncie tych cywilizacji historiografii. Owe najogólniejsze metafory określają z kolei — już na następnym, podporządkowanym cywilizacyjnemu, strukturalnym poziomie wiedzy historycznej — ramy możliwego i niemożliwego dla tworzenia różnych, ma się rozumieć w poszczególnych cywilizacjach i epokach dziejów, wyobrażeń o strukturach społecznej egzystencji człowieka. Od swego początku historiografia zajmując się dziejami najróżniejszych struktur społecznych, wyznaczających człowiekowi jego miejsce w społeczeństwie — takich jak wspólnota etniczna czy religijna, ród, naród, stan społeczny, państwo itd. — opisywała je w kategoriach historii nie w innym celu, jak po to, żeby je na rozmaite sposoby legitymizować. Chodziło bowiem o sprawę pierwszorzędnej wagi, mianowicie o zakorzenienie danych struktur — z biegiem czasu, ma się rozumieć, coraz to innych — w przyjmowanym na obszarze danej cywilizacji ogólnym poglądzie — historiozoficznej metaforze — na sens i plan dziejów. Wymagało to budowania odmiennych, niż na poziomie cywilizacyjnym, strukturalnych w tym przypadku metafor, które bardzo często były niczym innym, jak rozmaitymi strukturalnymi mitami historycznymi. Pozostaje nam wreszcie wydarzeniowy poziom wiedzy historycznej, który wypełniają — zakorzenione ma się rozumieć w obowiązującym w danym czasie i miejscu poglądzie na struktury społecznej egzystencji człowieka, a przez to także w głębokich, cywilizacyjnych metaforach o sensie i planie dziejów — wyobrażenia o konkretnych wydarzeniach historycznych, określanych zwykle, chociaż bardzo nieprecyzyjnie, mianem faktów. Także i on jest obszarem — choć innego od poprzednich — 14 zmetaforyzowania czy wprost mitologizacji. Informacja o jakimś wydarzeniu staje się bowiem metaforą czy mitem wydarzenio-wym wtedy, kiedy przy wiąże się do niej jakieś ponadprzestrzen-ne i ponadczasowe, przekraczające ramy swojego miejsca i czasu wartości. Nie biorą się one oczywiście z samych wydarzeń, nadają im je — a przez to ich znaczenie — ludzie, hołdujący jakimś ideologiom, wyznający jakieś religie, opowiadający się za jakimiś opcjami politycznymi itd., i czynią to opierając się na systemach wartości, zakodowanych w głębszych, aniżeli wydarzeniowy, poziomach wiedzy historycznej. Można powiedzieć, że tworzy je więc samo życie, którego aktorzy często skłonni są przypisywać jakieś wyjątkowe znaczenie pewnym, uważanym przez siebie za szczególnie ważne, wydarzeniom. W zależności też od tego, o jaki poziom wiedzy historycznej będzie chodziło, historiografie poszczególnych krajów czy narodów — w tym także będąca przedmiotem naszych rozważań historiografia polska — mogą w różny sposób uczestniczyć w powszechnodziejowym procesie rozwoju wiedzy historycznej. Na jej poziomie cywilizacyjnym ich dorobek zdaje się głównie polegać na adaptacji funkcjonujących w danej cywilizacji ogólnych metafor historiozoficznych do przedmiotu swoich zainteresowań. Większą samodzielność uzyskują one dopiero na jej poziomie strukturalnym, w związku z czym — taki też jest również przypadek historiografii polskiej — wykazują przebogatą inwencję w tworzeniu najróżniejszych strukturalnych metafor i mitów, najczęściej mających legitymować pretensje danych nacji czy państw do zajęcia szczególnie poczesnego miejsca w cywilizowanym świecie. Największą jednak samodzielność uzyskują one dopiero na jej poziomie wydarzeniowym, gdzie przedmiotem ich zainteresowania — i zmitologizowania — staje się wiedza o konkretnych dziejowych zaszłościach. Chociaż również na nim nie są one w pełni suwerenne, skoro tworzone przez nie wyobrażenia o danych zaszłościach są w sposób konieczny 15 Rozwój historiografii zakorzenione w głębszych jej poziomach, zdaje się nie ulegać wątpliwości, że właśnie on stwarza szczególnie dogodne warunki do kreowania najrozmaitszego rodzaju mitów, osnutych wokół wydarzeń i postaci. Nie jest przy tym wcale konieczne, aby takie zdarzenie faktycznie nastąpiło, a osoba rzeczywiście istniała. Nie ma chyba nic bardziej pod względem społecznym drażliwego, jak właśnie osnute wokół zdarzeń i ludzi mity wydarzeniowego poziomu wiedzy historycznej. Trudno byłoby bardziej adekwatnie określić pole operacyjne historii historiografii, niż uczynił to wielki francuski nowator historii Lucien Febvre, kiedy pisał (1942): każda epoka wytwarza swój własny mentalny Wszechświat. Tworzy go nie tylko przy pomocy wszelkich pozostających w jej dyspozycji środków, wszystkich prawdziwych lub fałszywych faktów, które o--' dziedziczyła po swych poprzednikach, albo uzyskała sama. Kreuje •; go także podług właściwych sobie uzdolnień — swej specyficznej j. przemyślności, swoich przymiotów i zainteresowań — a więc tego ,, wszystkiego, co ją odróżnia od epok poprzednich. Podobnie każda _ v epoka kreuje także swoje własne mentalne wyobrażenie o historycznej ,, przeszłości: Rzymu i Aten, Średniowiecza i Odrodzenia. W jaki spo-' sób? Przy pomocy materiałów, którymi dysponuje, I tutaj właśnie "" do pracy historyka może się wślizgnąć pewien moment postępu. Po-"; mnożenie bardziej niż dawniej zróżnicowanych i lepiej skontrolowanych faktów jest dla niej przecież korzyścią nie do pogardzenia. Niezależnie od swego talentu architekt nie zbuduje takiego samego domu ze starych kamieni oraz paru zużytych desek, co wtedy, kiedy będzie miał dostatek odpowiednio przykrojonych kamieni i gotowych do montażu, pięknie ociosanych belek. Rzecz nie polega jednak tylko J na użytych materiałach. Pozostają jeszcze zmienne uzdolnienia, wła-' ściwości umysłu i metody postępowania intelektualnego, są na koniec •' — przede wszystkim — zainteresowania, oraz jakże szybko gotowe '5 się zmieniać motywy interesów, które zwracają uwagę ludzi danych czasów na te aspekty przeszłości, które długo pozostawały w cieniu, a jutro znów zostaną pokryte mrokiem. Zapewne nie jest to humanitarne, ale jest przecież prawem ludzkiego poznania. 16 Rozdział II Dziejopisarstwo polskie wieków średnich Przystępując mniej więcej w tym samym czasie, co inne państwa środkowoeuropejskie, do chrześcijańskiej (łacińskiej) wspólnoty narodów, Polska dołączyła do wielkiego histo-riograficznego ruchu, który obejmował już wówczas całą Europę Zachodnią. Wprawdzie zapoczątkowana na przełomie starożytności i średniowiecza historiografia zachodnioeuropejska nie była jedynym dziejopisarstwem chrześcijańskim, wszelako rozwinęła się jako jego ogromnie wpływowa odmiana, która na okres całej epoki — od VI do XV w. — określiła ramy uprawianej na europejskim Zachodzie pracy historycznej. Rozwinęła się na podstawie chrześcijańskiej teologii dziejów, która implikowała ich rozumienie jako linearnego — wyznaczonego przez trzy wielkie wydarzenia, mianowicie Stworzenie, Odkupienie i Sąd Ostateczny — teleologicznego procesu, którego aktorem był wprawdzie człowiek, ale o którego biegu suwerennie decydowała Opatrzność. Jak bowiem napisał św. Augustyn (354-430), który usystematyzował rozwijający się od I w. chrześcijański pogląd na dzieje: 17 Wieki średnie Bóg [...] rozdaje królestwa ziemskie zarówno dobrym, jak i złym. Nie bezmyślnie i na chybił trafił, boć przecież Bogiem jest, nie fortuną, lecz wedle porządku rzeczy i czasów; wedle porządku niepojętego dla nas, ale przezeń doskonale rozumianego. Temu porządkowi czasów sam On nie podlega, lecz nim jako pan włada i jako kierownik rozrządza (tłum. W. Kornatowski). Dla rozwoju chrześcijańskiej historiografii sprawą absolutnie podstawową była kwestia sposobu rozumienia teologicznej tezy o boskim rządzie nad światem. Zawężony pogląd, według którego Opatrzność miała w każdym przypadku określać bezpośrednio wszystko, co się na nim działo — praktycznie uniemożliwiający rozpatrywanie przez historyków dziejowych wydarzeń jako spraw ludzkich — podważyli już przedstawiciele tzw. Renesansu XII w., którzy poczęli doszukiwać się w dziejach duchowego postępu. Dalej posunęli się ich następcy; zaczęli oni dowodzić, że Opatrzność określa ich bieg przede wszystkim pośrednio, rzadko kiedy interweniując bezpośrednio w sprawy ziemskie. Interpretację tę skodyfikował św. Tomasz z Akwinu (1224/5-1274), który, jak zauważył badacz jego myśli Martin Grabmann, określił stosunek Opatrzności do świata jako relację transcendencji: aczkolwiek Bóg uczestniczy w każdym działaniu ludzkim, przecież jego forma została pozostawiona samemu człowiekowi. W ten sposób znakomity ten myśliciel otworzył — co miało szczególnie istotne znaczenie dla historiografii—możliwość rozpatrywania dziejów ziemskich w perspektywie antropologicznej, jako kreowanych przez świadomą i celową działalność odpowiedzialnego za swe czyny przed Bogiem człowieka. Przyjmowane w Średniowieczu teoretyczne założenia z zakresu filozofii dziejów wyznaczały granice możliwego i niemożliwego w postrzeganiu zmienności świata człowieka, a co za tym idzie określały przedmiot uprawianej na ich podstawie historiografii. Konsekwencją rozumienia dziejów w kategoriach dialektyki „historii świętej" i „historii świeckiej" było więc uz- 18 Charakter polskiej średniowiecznej historiografii nanie przez nią za główne czynniki dziejotwórcze sił stojących na czele średniowiecznego społeczeństwa, mianowicie władzy duchownej — utożsamianej z Kościołem — oraz władzy świeckiej, identyfikowanej z władzą monarchów. Dziejopisarstwo wieków średnich przedstawiało więc „dzieje kapłanów i królów", średniowieczni historycy — jak w XII w. angielski dzie-jopis William z Malmesbury — będą bowiem sądzili, że „każde dzieło historyczne jest zwierciadłem władców". Dzięki temu mogli żywić głębokie przeświadczenie o szczególnym dostojeństwie swojej pracy, skoro — jak w pierwszej połowie XII w. stwierdził Normandczyk Orderyk Yitalis — pisali swoje utwory po to, aby ludzie nie powtarzali dawnych błędów. Oczywiście nie wszyscy ludzie, ale tylko ci, którzy mieli realną możliwość ich popełnienia. W nawiązaniu do tradycji antycznej średniowiecze łacińskie wypracowało też charakterystyczne dla całej epoki gatunki dziejopisarstwa, z których każdy doczekał się też wcale precyzyjnej kodyfikacji. Najstarszym z nich, uprawianym od VII-VIII w., były roczniki, które zasadniczo różniły się zarówno od historii — a później także dziejów (gęsta) — jak i od kroniki. Pierwsza uprzywilejowywała opowiadanie, druga chronologię. Historia była przede wszystkim „kompletną opowieścią" o opisywanych wydarzeniach, kronika zaś skrótem, który ujmował dzieje w układzie chronologicznym. Od historii wymagano potoczystego opisu, wprawdzie zgodnego z porządkiem omawianych spraw, ale bez dokładności w ich datowaniu. Liczył się w niej literacki, często retoryczny walor narracji. Inaczej było w przypadku kroniki, od której wymagano przede wszystkim skrupulatności, dokładności chronologicznej, ale już nie innych zalet. Nie znaczy to jednak, aby rozróżiienia te były przez średniowiecznych historyków zawsze ściśle obserwowane. Przystąpienie Polski do zachodnioeuropejskiej wspólnoty narodów przesądziło ostatecznie o charakterze historiografii 19 Wieki średnie Skromne początki polskiej nie tylko zresztą wieków średnich, lecz także i czasów późniejszych. Nasza średniowieczna historiografia będzie więc dziejopisarstwem, rozwijającym się z pnia zachodnioeuropejskiej tradycji historiograficznej, według wypracowanych na Zachodzie zasad uprawiania dziejopisarstwa, które polscy średniowieczni historycy sobie przyswoją i będą stosowali we własnej praktyce dziejopisarskiej. W ten sposób Polska wraz z Czechami i Węgrami stały się najdalej wysuniętymi na wschód i północ krajami, w których historiografia od samego początku miała charakter zachodnioeuropejski — łaciński. Dalej na wschód, na średniowiecznej Rusi, historiografia rozwijająca się na podstawie tradycji miejscowej złączonej z bizantyńską, uprawiana w języku narodowym, miała już zdecydowanie odmienny charakter. Natomiast na dalekiej Północy, mimo przyjęcia chrześcijaństwa w obrządku łacińskim, przez długi czas kultywowano własną oryginalną formę dziejopisarstwa w postaci sag skandynawskich, które były najpierw historiografią oralną, później zaś także pisaną, ale nie po łacinie, lecz po nordyjsku. Podobnie jak jej południowi sąsiedzi, którzy również przyjęli chrześcijaństwo w obrządku łacińskim, do zachodniego ruchu historiograficznego Polska dołączyła jednak z opóźnieniem. Nastąpiło to wtedy, kiedy zachodnioeuropejska średniowieczna historiografia miała już za sobą pierwszą fazę swojego rozwoju i właśnie — na przełomie X i XI w. — przeżywała czasowy zastój. Tak samo jak u wspomnianych sąsiadów, również w Polsce szybko ukształtowały się na wzór zachodni pierwsze struktury, w ramach których przystąpiono do uprawiania historiografii. Także i u nas najwcześniejszymi ośrodkami dziejopisarstwa stały się więc dwory biskupie. Stopniowo zaczęto też w Polsce przyswajać sobie zachodnioeuropejskie formy historiografii: najpierw najprostszą z nich, czyli rocznikarstwo. Tak więc, niebawem po przyjęciu chrześcijaństwa, przybyłe do Polski duchowieństwo przeniosło do niej praktykowany od dawna na Zachodzie zwyczaj spisywania bieżących wiadomości historycznych na marginesach tablic paschalnych. Przepisane na osobnych kartach, połączone z przywiezionymi z zagranicy zapiskami annalistycznymi, dały one początek polskiemu rocznikarstwu. Najdawniejsze roczniki polskie były kontynuacją zachodnich, niemieckich wzorów, mianowicie przywiezionych do Polski dwóch roczników niemieckich: pierwszego, określanego w nauce mianem kompilacji fuldajskiej, który już w 970 r. znalazł się w Gnieźnie, gdzie był następnie kontynuowany, oraz drugiego, składającego się z zapisek pochodzących z Reichenau i Kolonii, przywiezionego w 1013 r. przez żonę Mieszka II, Ry-chezę, do Gniezna, gdzie go następnie wzbogacono o zapiski dworu książęcego (G. Labuda). Najdawniejsze roczniki polskie zaczęły więc powstawać około 1000 r. w głównych kościelnych ośrodkach państwa i ukształtowały się w dwóch pniach: małopolskim i wielkopolskim, z których następnie wyrosła późniejsza bogata polska twórczość annalistyczna. Dopiero na przełomie XI i XII w. ośrodkiem historiograficznej aktywności stał się w Polsce dwór monarszy. Nieco później niż na Węgrzech, ale mniej więcej w tym samym czasie, co w sąsiednich Czechach, przyswojono też sobie w Polsce, bardziej rozwiniętą od annalistyki, kronikarską formę dziejopisarstwa. Nie na tyle jednak, by — jak na Węgrzech czy w Czechach, gdzie autorami pierwszych kronik byli już przedstawiciele miejscowych elit — zainicjował ją u nas ktoś spośród polskiego duchowieństwa. Anonim zwany Gallem z całą pewnością nie był Polakiem. Jego dzieło, które prawdopodobnie było opatrzone tytułem Kroniki i dzieje książąt czyli władców Polaków (Cronica et gęsta ducum sive principum Po-lonorum), było wprawdzie pierwszym powstałym w Polsce i poświęconym sprawom polskim utworem typu podobnego do kronikarskiego, jednakże kroniką w ścisłym znaczeniu tego słowa zdecydowanie nie było. Reprezentowało ono bardzo uczony i wykwintny zarazem gatunek dziejopisarski, określany jako 20 21 Wieki średnie „dzieje" (gęsta), który rządził się innymi niż kronika regułami. Utwory tego typu poświęcano przedstawieniu czynów znakomitych postaci nie tyle w sztywnym chronologicznym porządku, ile w porządku rzeczowym, rozpatrywano ich działania z punktu widzenia ich przyczyn oraz nie tylko bezpośrednich, ale i dalszych skutków. W swoim gatunku dzieło Anonima Galia okazało się utworem rzeczywiście znakomitym, napisanym kunsztowną rytmiczną i rymowaną prozą, wystawiającym jak najlepsze świadectwo nie tylko jego autorowi, lecz także kulturze środowiska, w którym powstało. Na pierwszą kronikę, napisaną przez Polaka i poświęconą dziejom polskim, wypadło nam poczekać jeszcze całe stulecie, bowiem dopiero w początku następnego wieku powstał znany jako Kronika Polaków (Cronica Polonorum, oryginalny tytuł nie jest znany) znakomity utwór pióra biskupa krakowskiego, mistrza Wincentego Kadłubka (ok. 1150-1223). Ale jakie to było dzieło! Opracowane na najwyższym poziomie ówczesnej europejskiej historiografii, świetny polski odpowiednik szczytowych dziejopisarskich osiągnięć Renesansu XII w., z którym też należy je wiązać. Kiedy na początku XX w. wybitny mediewista Tadeusz Wojciechowski określił swoich naukowych oponentów, którzy nie zgadzali się z jego kontrowersyjną skądinąd interpretacją tzw. sprawy św. Stanisława, mianem plemienia Kadłubka, nie im sprawił afront, ale wyrządził najzupełniej niezasłużoną krzywdę uczonemu biskupowi. Jego wyszukane w formie, ukazujące w najlepszym świetle wszechstronną uczoność autora, świetne dzieło nie powstało jednak ani na dworze książęcym, z którym autor był niegdyś związany, ani też na dworze biskupim, ale w zaciszu cysterskiego klasztoru w Jędrzejowie, gdzie znakomity historyk osiadł po rezygnacji z biskupstwa. Mistrz Wincenty był pierwszym i na długi czas jedynym polskim biskupem, który czynnie uprawiał historiografię. Niegdyś przypuszczano, że niewiele później poszedł w jego ślady biskup po- 22 Partykularyzacja historiografii znański Boguchwał (Bogufał) (zm. 1253), którego uważano za autora tzw. Kroniki Wielkopolskiej. Dziś sądzi się raczej, że był on co najwyżej inspiratorem dziejopisarskiej działalności kogo innego. Nie ulega wątpliwości, że w porównaniu z zachodnimi, przedstawiciele polskiego średniowiecznego episkopatu rzadziej parali się dziejopisarstwem. Częściej niż oni zajmowali się nim natomiast mniej eksponowani przedstawiciele hierarchii kościelnej oraz reprezentanci duchowieństwa zakonnego: najpierw benedyktyni, potem także cystersi, następnie również franciszkanie i dominikanie, by wymienić tylko zakony, które najbardziej zasłużyły się dla rozwoju historiografii polskiej w wiekach średnich. Podobnie jak na Zachodzie, gdzie wraz z politycznym rozdrobnieniem następował proces partykularyzacji ogólnopań-stwowej dawnej historiografii, również i w Polsce, w odróżnieniu od dotychczasowej, która miała charakter ogólnopaństwo-wy, od XIII w. historiografia zaczęła przybierać charakter dzielnicowy. Podzieliła się ona — co wiązało się z przemianami dawnych i powstaniem nowych ośrodków dziejopisarskich — na trzy główne nurty: małopolski, wielkopolski i śląski. Pomimo że najbujniej rozwinęła się annalistyka, uprawiano naonczas także inne rodzaje dziejopisarstwa, zarówno kronikarstwo, jak i hagiografię. Wielkopolski nurt historiografii tych czasów reprezentowała najświetniej tzw. Kronika Wielkopolska, małopolski — kronika krakowskiego franciszkanina Dzierzwy, być może także tzw. Kronika Węgiersko-Polska, śląski — Kronika Pol-sko-Śląska oraz późniejsza od niej Kronika Książąt Polskich. Proces partykularyzacji dziejopisarstwa wyraził się także w powstaniu w XIV w. zarówno w Małopolsce, jak i w Wielkopolsce annalistyczno-kronikarskich kompilacji, które uaktualniano dodając nowe partie, poświęcone wydarzeniom niedawno minionym. Taki właśnie charakter miała sporządzona u schyłku tego stulecia w Wielkopolsce Wielka Kronika, ogarniająca całość 23 Wieki średnie i dziejopisarskiego dorobku tej dzielnicy, który uzupełniła o nową kronikę pióra archidiakona poznańskiego Janka z Czarnkowa (ok. 1320-ok. 1387). Wprawdzie pisał on swoje dzieło jako dostojnik kapituły gnieźnieńskiej, jednak odzwierciedlił w nim polityczne poglądy innego środowiska, mianowicie przeciwnych wprowadzeniu Andegawenów na tron Polski panów wielkopolskich. W XV stuleciu głównym centrum rozwoju historiografii w Polsce stał się ośrodek krakowski. Historię uprawiano tutaj zarówno na dworze królewskim, jak i w ośrodkach kościelnych oraz — co było wówczas w Europie zjawiskiem wyjątkowym — także na uniwersytecie. Wprowadził ją bowiem do swoich wykładów wybitny profesor Uniwersytetu Krakowskiego, jego kilkakrotny rektor Jan z Dąbrówki (ok, 1395/1400-1472). W ramach zajęć z retoryki wykładał on bowiem także historię Polski, biorąc za podstawę kronikę Wincentego Kadłubka, do której opracował obszerny komentarz. Ku schyłkowi wieków średnich historiografia polska rozwijała się nadal w dotychczasowych strukturach, według wcześniej wypracowanych wzorów. Procesy modernizacyjne, które stały się wówczas udziałem historiografii zachodnioeuropejskiej, praktycznie ją ominęły. Nie wytworzyła ona — w odróżnieniu od Zachodu, gdzie takie dziejopisarstwo zaczęło się kształtować już od XIII w. — oficjalnej historiografii państwowo-narodowej. Nie stworzyła też poważniejszego dziejopisarstwa miejskiego, które w XIV-XV w. w historiografii zachodnioeuropejskiej wysunęło się na najważniejszą pozycję. Nie wydała też tak bujnie rozkwitającej w niektórych krajach zachodnich historiografii rycerskiej.-W odróżnieniu wreszcie nie tylko od przodujących pod względem kulturalnego rozwoju krajów Zachodu, lecz także i Czech, dziejopisarstwo nasze w najmniejszej nawet mierze nie stało się wówczas historiografią, uprawianą w języku narodowym. Pozostało tradycyjnym średniowiecznym łacińskim dziejopisarstwem, zajmującym się niemal wyłącznie dziejami rodzi- 24 Dzieło Długosza mymi. Było niezmiernie charakterystyczne, że tylko jeden z polskich średniowiecznych historyków, mianowicie dominikanin Marcin Polak (zm. 1279), przebywając przez dłuższy czas w Rzymie, pokusił się o opracowanie dzielą, poświęconego historii powszechnej. Mimo że napisana przezeń kompilacyjna Kronika papieży i cesarzy nie była szczytowym osiągnięciem europejskiej historiografii XIII w., odniosła przecież sukces, jaki nie stał się udziałem żadnego polskiego historyka nie tylko tej epoki! Nie tylko sama cieszyła się powodzeniem, ale u schyłku wieków średnich na jej podstawie opracowywano w Europie liczne „Marcinowe Kroniki", często pisane już w językach narodowych, które zdobyły znaczną popularność. Najznakomitszym polskim dziejopisem XV w., jeżeli nie naj-świetniejszym historykiem polskim Średniowiecza, był z całą pewnością Jan Długosz (1415-1480). Bylibyśmy w grubym błędzie, gdybyśmy sądzili, że opracowane przezeń, obejmujące bieg dziejów ojczystych od czasów najdawniejszych do 1480 r., największe dzieło polskiej średniowiecznej historiografii, mianowicie Roczniki, czyli kroniki sławnego Królestwa Polskiego (Annales seu Cronicae inclyti Regni Poloniae), było utworem reprezentującym dziejopisarstwo o charakterze narodowo-państwowym. Nic podobnego: było ono utworem zainspirowanym przez zmarłego kardynała Zbigniewa Oleśnickiego, w którym jego wierny zausznik godnie spłacił mu ideowy dług wdzięczności; było dziełem świetnie reprezentującym jego teokratyczny program i ogromne ambicje sprawowania rzeczywistej politycznej władzy w państwie. Przesądziło to o tendencji dzieła: jako historyk Długosz oceniał bowiem całokształt dziejów Polski z punktu widzenia politycznego programu swojego zmarłego protektora! Był zdecydowanym zwolennikiem rodzimej dynastii, nie krył, że wolałby widzieć na polskim tronie mazowieckich Piastów niż Jagiellonów, krytykował wszystkie przypadki, kiedy obcy sprawowali rządy w kraju. Zgodnie z programem Zbig- 25 Wieki średnie niewa Oleśnickiego hołdował teokratycznej koncepcji stosunków między państwem i Kościołem, dowodził, że państwo powinno zostać poddane pod jego władzę i starał się wykazać, że tak właśnie było w Polsce od czasów przyjęcia chrześcijaństwa. Był orędownikiem silnej teokratycznej monarchii, sprawującej rządy niezależne i sprawiedliwe, opowiadał się za zniesieniem dożywotności urzędów, osłabiała ona bowiem władzę królewską, uważał też, że głównym kryterium przy ich obsadzaniu powinny być zdolności i wiedza kandydatów. Krakowskiego dziejopisa można z pewnością zaliczyć do najwybitniejszych europejskich historyków jego czasów. Wolno jednak wątpić, czy istnieją podstawy po temu, aby sądzić — jak to niejednokrotnie czyniono w naszej literaturze naukowej — że dzieło Długosza górowało nad wszystkim, co powstało w ówczesnej europejskiej historiografii. Powstało przecież w czasie, kiedy średniowieczny świat od dawna odchodził już w przeszłość, kiedy na Zachodzie kwitły nowe, humanistyczne idee historyczne, rozwijało się nowe renesansowe dziejopisarstwo. Długosz ze swą ortodoksyjnie prowidencjalistyczną wizją świata i teokratycznym programem politycznym, chociaż utrzymywał kontakty z humanistami swoich czasów i po części nie było mu także obce humanistyczne piśmiennictwo, należał przecież nie do nowego, ale do starego, odchodzącego już świata, zaś jego dziejopisarstwo, pomimo swych wszystkich niewątpliwych zalet, w porównaniu z nową odrodzeniową historiografią, było dziejopisarstwem równie świetnym, co już wówczas anachronicznym. W takich jak on kategoriach uprawiali bowiem wówczas historię nie nowatorzy, lecz epigoni. Słusznie więc podkreśla się w literaturze naukowej, że praca krakowskiego historyka „jest ostatnim wielkim dziełem historycznym w Europie, pisanym w duchu kościelnym, a sam Długosz, choć nieobcy nowym prądom, stoi jak potężny słup na pograniczu dwu epok" (J. Dąbrowski). 26 Rozdział III Historiografia polskiego Odrodzenia Podobnie jak dorobkiem naszych średniowiecznych elit intelektualnych było stworzenie rodzimej historiografii według standardów zachodnich, a w konsekwencji także jej włączenie do ogólnoeuropejskiego ruchu historiograficznego, tak samo zasługą intelektualistów reprezentujących nową, odrodzeniową formację umysłową było z kolei umocnienie pozycji dziejopisarstwa polskiego w historiografii europejskiej. Tym razem nie może też być mowy o żadnym opóźnieniu: idee włoskiego humanizmu poczęły przenikać do Polski wcześniej, niż sugerowałoby to jej oddalenie od głównych ośrodków nowej myśli, zaś przedstawiciele polskich elit umysłowych i politycznych poczęli sięgać po odrodzeniowe wzory dziejopisarskie niemal tak samo wcześnie jak intelektualiści z bliżej w stosunku do nich położonych, przodujących pod względem rozwoju historiografii krajów zachodnich. Stosunkowo szybko przyswojono więc sobie w Polsce charakterystyczny dla renesansowej refleksji historycznej sposób rozumienia dziejów jako rezultatu świadomych i celowych działań władzy politycznej, rozpatrywanych z punktu widzenia ich motywacji oraz skuteczności w osiąganiu za- 27 Odrodzenie mierzonych celów. Rychło też podjęto starania, mające na celu zaszczepienie na rodzimym gruncie jakże wysoko cenionych w ówczesnej Europie wzorów nowej praktyki dziejopisarskiej. Nie tylko w przypadku Polski były to przede wszystkim wzory włoskie, mianowicie ukształtowane jeszcze we wczesnej fazie włoskiego Odrodzenia historiograficzne modele retoryczny i erudycyjno-krytyczny. Pierwszy z nich, którego twórcą był Leonardo Bruni (1369--1444), proponował uprawianie historii jako rodzaju literatury pięknej, z pieczołowitą dbałością o artystyczne wartości historycznej narracji. Odrodzeniowa historiografia retoryczna miała — zgodnie z tradycją cycerońską — uczyć swoich odbiorców, przekazując im doświadczenia, płynące jakoby z przeszłości, co sprowadzało się do moralizatorskiego serwowania im chwalebnych bądź odstraszających przykładów ludzkiego postępowania. Wzięła już ona rozbrat z tradycją prowidencjalistycznej interpretacji dziejów, więc opisywane przez siebie wydarzenia wyjaśniała w kategoriach zracjonalizowanych, z punktu widzenia ich ziemskich przyczyn i takich samych skutków. Jej przedstawiciele dbali przede wszystkim o retoryczny efekt swoich utworów, natomiast znacznie mniej o krytyczną weryfikację podawanych przez siebie informacji, rzadko kiedy podejmowali tez poważniejsze badania źródłowe. Inaczej reprezentująca zupełnie inny stosunek do uprawiania historii, zapoczątkowana jeszcze przez Flavia Bionda (1392-1643), historiografia erudy-cyjno-krytyczna, która przed historiografią stawiała przede wszystkim zadania poznawcze, w związku z czym na pierwszy plan wysunęła postulat przeprowadzenia przez historyka krytycznej weryfikacji podawanych informacji. Mniejsze od ich obu znaczenie miał dla renesansowej modernizacji historiografii polskiej późniejszy polityczny model historiografii, którego powstanie wiąże się z nazwiskiem Niccola Machiavellego (1469--1527). •»,•;'••'•.••,">. 28 Zapotrzebowanie na historię Antyjagiellońska wymowa dzieła Długosza przesądziła o tym, że nie mogło ono zostać uznane za oficjalną, państwową wykładnię dziejów narodowych, podobną do tych, którymi dysponowały już — bądź pragnęły je posiadać — inne państwa europejskie. Już jednak z końcem XV stulecia w gronie wybitnych przedstawicieli polskiej elity politycznej i intelektualnej powstała świadomość potrzeby stworzenia nowego, odpowiadającego politycznym potrzebom jagiellońskiej monarchii, całościowego opracowania historii ojczystej. Było też dla nich sprawą oczywistą, że jeżeli podobne dzieło miało spełnić pokładane w nim nadzieje upowszechnienia w Europie pożądanego z punktu widzenia interesów państwa obrazu dziejów polskich, powinno zostać opracowane nie według przestarzałych, średniowiecznych wzorów, ale powinno być ujęte nowocześnie, w duchu nowego, humanistycznego dziejopisarstwa. Zagorzałym orędownikiem tej idei był wpływowy na dworze Kazimierza Jagiellończyka i Jana Olbrachta Piotr z Bnina Moszyński, biskup włocławski, sam humanista i miłośnik historii. Aby zrealizować ten ambitny zamiar, biskup Piotr postąpił tak samo, jak w podobnych przypadkach czyniono na Zachodzie. Skoro humanistyczna historiografia włoska wydała tak wiele dziejopisarskich talentów, których dzieła podziwiała cała Europa, skoro autorzy włoscy zyskali reputację szczególnie doskonałych historyków, było zrozumiałe, że europejscy monarchowie, którzy odczuwali potrzebę dysponowania przez państwo własną wykładnią swoich dziejów, starali się pozyskać do tej pracy właśnie Włochów. Jeszcze w pierwszej połowie XV w. praktykę tę zapoczątkował cesarz Fryderyk III, który jako swojego sekretarza, mającego opisać dzieje jego panowania, zatrudnił sławnego humanistę Eneasza Sylwiusza Piccolominiego, późniejszego papieża Piusa II. Potem w jego ślad poszli inni monarchowie. Powracając z Włoch do Francji (1497) król Karol VIII zabrał ze sobą włoskiego humanistę z Werony Paulusa Aemi- 29 Odrodzenie liusa, któremu powierzył urząd historiografa. Jego następca Ludwik XII polecił Aemiliusowi napisanie po łacinie historii Francji. Dwaj uczeni Włosi zajmowali się historią na przełomie XV— XVI w. na dworze kastylijskim. Byli nimi Petrus Martyr Anghiera i Ludo Marineo (Marinaeus Siculus). W Anglii Henryk VII napisanie historii swego kraju zlecił mieszkającemu tam już od dłuższego czasu włoskiemu humaniście Polidoriu Vergilio (Polydore Vergil). Król węgierski Maciej Korwin ściągnął w 1484 r. z Włoch na swój dwór Antonia Bonfiniego i zlecił mu opracowanie dziejów Węgier. Z inspiracji Piotra z Bnina historią Polski zajął się więc włoski humanista Filip Kallimach (Buonaccorsi) (1437-1496), który schronił się w Polsce przed ścigającymi go agentami papieskimi. Nie podjął się jednak opracowania całości dziejów polskich, ale zajął się dziejami Władysława III Warneńczyka. Był to wówczas bardzo gorący temat: wprawdzie bitwa warneńska odbiła się szerokim echem w Europie, jednak opinie o królu nie zawsze były życzliwe, zaś wielu humanistów oceniało go zdecydowanie niechętnie. Jeszcze kardynał Zbigniew Oleśnicki — nie bez pewnego powodzenia — starał się wpłynąć na to, by Eneasz Sylwiusz złagodził swój krytyczny sąd o królu Władysławie. Nie zdołało to jednak zagłuszyć nieżyczliwych o nim opinii innych humanistów. Kallimach znakomicie wywiązał się z powierzonego mu zadania: w świetnej Historii o królu Władysławie (Historia de rege Yladislao), napisanej w konwencji humanistycznej retorycznej historiografii, nie tylko przeciwstawił się niechętnym opiniom o zmarłym władcy, lecz także starał się „na wszelkie sposoby rozsławić oraz, jeśli to możliwe, zaliczyć w poczet nieśmiertelnych i świetlanych postaci historii" aktualnie panującego monarchę Kazimierza Jagiellończyka. Wciąż jednak brakowało odpowiadającego interesom państwa całościowego opracowania dziejów Polski. Potrzebę stworzenia podobnego dzieła doskonale rozumiał kanclerz, a później 30 Wapowski prymas Jan Łaski, który nie szczędził zabiegów, aby znaleźć dla tej pracy odpowiedniego autora. On to zapewne był inspiratorem opracowania „dziejów narodu polskiego oraz historii dawnych w Polsce czasów", do czego w pierwszych latach XVI w. miał się zabrać związany z dworem dyplomata Mikołaj Rozem-berski. Inicjatywa ta spaliła jednak na panewce. Kolejnym kandydatem, którego Łaski sobie upatrzył na przyszłego autora historii Polski, był dalmatyński humanista Franciszek Andronik (Tranąuillus Andronicus Parthen