Zarys historii historiografii polskiej Andrzej F. Grabski Zarys historii historiografii polskiej - ., . . „ ob .....ii4..........isisu Biblioteka IHUW 1076009701 Wydawnictwo Poznańskie Poznań 2 000 jTEKA INSTYTUTU HISTORYCZNEGO .wersytetu Warszawskiego /vrf *. A a f/f flrt {J Ą f 3 ~ w/4 f 0V © Copyright by Andrzej F. Grabski 2000 © Copyright by Wydawnictwo Poznańskie sp. z o.o., Poznań 2000 Projekt okładki: Tomasz Siwiński Redakcja i korekta: Magdalena Owczarzak iii.' Wpisano do inwentarza Ł/*iU. ****%• & ISBN 83-7177-138-X Wydawnictwo Poznańskie sp. z o.o. 61-701 Poznań, ul. Fredry a__ Dział handlowy tel. (061) 852-38-44, fax (061) 852-66-05 Naświetlanie: „SCRIPTUS" sp. z o.o. 61-701 Poznań, ul. Fredry 8 Druk i oprawa: ABEDIK — Poznań '*•L ! •Af Spis treści Od autora.......................... 7 I. Wprowadzenie........................ 10 II. Dziejopisarstwo polskie wieków średnich............. 17 III. Historiografia polskiego Odrodzenia................ 27 IV. Dziejopisarstwo polskie czasów Baroku.............. 44 V. Oświeceniowa transformacja w historiografii europejskiej......................... 61 VI. Historiografia polskiego Oświecenia............... 69 VII. Przemiany historiografii europejskiej w XIX w........... 84 VIII. Historiografia polska w dobie zaborów. Czasy przedstyczniowe .................... 109 IX. Historiografia polska w dobie zaborów. Czasy postyczniowe...................... 122 X. Historiograficzne reorientacje na przełomie wieków......... 144 XI. Europejska nauka historyczna w dwudziestoleciu międzywojennym ...................... 155 XII. Historiografia II Rzeczypospolitej................ 166 XIII. Przemiany historiografii europejskiej po II wojnie światowej.......................... 186 XIV. Historiografia PRL...................... 199 XV. Kilka słów o historiografii emigracyjnej ............. 232 XVI. Najnowszy zwrot w historiografii polskiej............. 241 Literatura przedmiotu..................... 249 Indeks osobowy ....................... 268 t 'W *' ,'"' J , , tq . "tfK -> \ i ' ,? T. i.Ofc-.ł Od autora Szczęśliwie nie ma już dziś — na przełomie II i III tysiąclecia — żadnych podstaw po temu, aby nadal powtarzać za Jamesem T. Shotwellem (1939), że „Klio, jako najstarsza z Muz, zajęła się spisywaniem przeszłości innych, ale zlekceważyła to zadanie w stosunku do samej siebie". W ostatnim półwieczu XX stulecia historia historiografii rozwinęła się — w skali światowej — w wyspecjalizowana dziedzinę nauki historycznej, uprawianą na coraz większą skalę w ramach jej profesjonalnych struktur, zajęła też odpowiednie w stosunku do jej stanowiska w badaniach naukowych miejsce w akademickim nauczaniu historii. Pogląd, który swego czasu (1965) propagował czołowy w powojennej Polsce historyk historiografii Marian H. Serejski, jakoby wciąż jeszcze szukała ona „właściwych dróg" i „znajdowała się u progu swojego rozwoju", zdecydowanie stracił już swoją dawniejszą aktualność. Również w Polsce, gdzie jeszcze w okresie międzywojennym zajmowało się nią bardzo niewielu uczonych i praktycznie nie była ona jeszcze obecna na uniwersytetach, stała się dziedziną uprawianą przez coraz liczniejsze grono specjalistów, a równocześnie — zwykle w powiązaniu Od autora z metodologią historii — przedmiotem nauczania na kierunku historii na uniwersytetach i w innych szkołach wyższych, w których prowadzone są studia historyczne. Realizuje się go jednak na różne sposoby — na miarę istniejących w poszczególnych ośrodkach naukowych możliwości, a więc albo, stosunkowo rzadko, jako historię historiografii powszechnej, oczywiście z uwzględnieniem polskiej, albo też, najczęściej, jako historię historiografii polskiej w powiązaniu z powszechną, dobrze — bo i tak się zdarza — jeśli nie tylko jakiegoś jej wąskiego chronologicznego odcinka. Do takiego stanu rzeczy walnie przyczynia się niemal zupełny brak niezbędnych do nauczania tego przedmiotu w szkołach wyższych pomocy naukowych, a przede wszystkim syntetycznych opracowań zarówno historii historiografii powszechnej, jak i polskiej. Nieliczne dawniejsze prace tego rodzaju — dostępne dziś tylko w większych bibliotekach — bardzo się już zestarzały i w większości nie odpowiadają już dzisiejszym wymaganiom ani naukowym, ani dydaktycznym. Opublikowane niedawno dzieła Jerzego Serczyka (1994) i Jerzego Topolskiego (1998) — oba dotyczące powszechnej historii historiografii — są w naszym piśmiennictwie naukowym praktycznie jej jedynymi całościowymi opracowaniami! Jeszcze gorzej jest w przypadku historii historiografii polskiej. Podjęta w ostatnich latach przez grono specjalistów, skupione wokół Jerzego Maternickie-go, inicjatywa opracowania zbiorowymi siłami jej obszernej naukowej syntezy, pozostaje wciąż na etapie opracowywania koncepcji dzieła i poszukiwania środków na jego wykonanie. W tych okolicznościach zdecydowałem się na opublikowanie tej pracy, pomyślanej jako adresowane przede wszystkim do studentów ogólne wprowadzenie do historii historiografii polskiej, a jednocześnie zapowiedź przygotowywanych przeze mnie od dłuższego czasu dwóch większych prac syntetycznych, mianowicie będącej na ukończeniu jednotomowej historii histo- 8 Od autora riografii polskiej, oraz znacznie już zaawansowanego obszerniejszego opracowania historii historiografii powszechnej. W niniejszej pracy starałem się przedstawić najogólniejszy zarys historii historiografii polskiej od czasów najdawniejszych do współczesnych. Skoro przedmiotem zawartych w niej rozważań jest historiografia, a więc wytwór pracy historyków, nie zaś oni sami, ograniczyłem informacje o ich życiu i działalności tylko do takich, które były konieczne dla objaśnienia ich pracy historycznej. Mogłem tak postąpić w znacznej mierze dzięki istnieniu opracowanego pod redakcją Marii Prosińskiej-Jackl popularnonaukowego Słownika historyków polskich (1994), do którego też odsyłam zainteresowanych ich życiem czytelników. Starałem się też opracować niniejszą książkę w sposób możliwie jasny, tak, aby była ona zrozumiała dla osób nie dysponujących jeszcze poważniejszym przygotowaniem z zakresu historii historiografii czy metodologii historii. Zbudowałem więc swoją narrację w sposób — jak mi się wydaje — najprostszy z możliwych, przedstawiłem bowiem dzieje historiografii polskiej najpierw w układzie chronologicznym, wedle kolejnych jej okresów, a następnie w ich ramach także w porządku rzeczowym, według uprawianej w każdym z nich problematyki. Wreszcie w nadziei, że może się okazać pomocna w przypadku czyjegoś poważniejszego zainteresowania się omawianą w niej problematyką, na zakończenie książki podałem bibliografię, która obejmuje jednak tylko prace odnoszące się do historii historiografii polskiej oraz bardzo skromny wybór dzieł z zakresu teoretyczno-metodologicznych zagadnień historii, natomiast niemal zupełnie pomija, nawet powoływane w niniejszej książce, prace dotyczące czy to historii historiografii innych krajów, czy też historii historiografii powszechnej. Rozdział I Wprowadzenie Terminem historiografia posługuję się w niniejszej pracy w jego szerszym znaczeniu, a więc na określenie całokształtu pracy historyka razem z jej rezultatem, czyli produkqą dziejopisarską, nie zaś w węższym znaczeniu, kiedy słowem tym oznacza się „właściwie tylko jedną z czynności, składających się na historię: jej wykład, formę ekspozycji, czy konstrukcję opisową" (M. H. Serejski, 1965). Propozycja — za którą opowiadają się zwłaszcza uczeni rosyjscy — zastąpienia nazwy historia historiografii terminem historia nauki historycznej mnie nie przekonała, gdyż zdaje się sugerować ograniczenie przedmiotu naszego zainteresowania tylko do „naukowego" etapu rozwoju historiografii — tak jakby jego wcześniejsze fazy można było z góry zakwalifikować jako nienaukowe czy też pozanaukowe. Nie utraciły bowiem aktualności słowa, wypowiedziane niegdyś przez cytowanego przed chwilą uczonego, że: pojęcie historiografii obejmuje swym zakresem różne stopnie rozwoju i formy myślenia historycznego, od bardzo prymitywnych, aż do naj-dojrzalszych. Chociaż przy tym w ściślejszym sensie oznacza ono ostatni tylko etap czynności historyka, zawiera w sobie jednak efekt 10 Pojęcie historiografii wszystkich poprzednich: heurystycznych i techniczno-erudycyjnych, organizacyjnych i badawczych. Mało tego, na tym etapie właśnie historyk wyraża wynik swej refleksji nad przeszłością, czyniąc ją dopiero komunikatywną. Dzieła historiograficzne, w których zo- " biektywizowana została myśl historyczna, stanowią też główny materiał badawczy historyka historiografii. W dotychczasowej praktyce cele, jakie mu dziś przyświecają, wykraczają daleko poza ramy " badania uformowanej, nowoczesnej nauki historycznej (M. H. Se- 18 rejski, 1965). Zamierzając — jak już powiedziano — przedstawić w tej pracy w sposób syntetyczny dzieje naszej historiografii od początków, aż po próg dnia dzisiejszego, rezygnuję z wyjaśniania, dlaczego będę je prezentował w kategoriach rozwoju, wszelako z zastrzeżeniem, że nie zawsze one na nim polegały, gdyż także dzieje historiografii polskiej prócz okresów rozwoju znały także momenty stagnacji, a niekiedy nawet regresu. Nie mogę natomiast zrezygnować z odniesienia się do wielce dyskusyjnej wciąż kwestii ogólnego mechanizmu tego — ma się rozumieć, że nie tylko przecież historiografii polskiej — rozwoju. Nawet w poważnej literaturze historiograficznej funkcjonuje w tej sprawie ogromnie wiele uproszczeń. I tak, zwłaszcza w dawniejszych pracach z naszej dziedziny, rozwój historiografii sprowadzano do doskonalenia jej strony warsztatowo-erudy-cyjnej. U podstaw takiego poglądu legło — anachroniczne dziś, choć mające wciąż wielu zwolenników — charakterystyczne dla pozytywistycznej i postpozytywistycznej metodologii historii przekonanie, że o wartości dzieł historycznych przesądza to, czy i w jakim stopniu ich autorzy zdołali się zdystansować od otaczającego ich świata i potrafili się wykazać warsztatowym mistrzostwem w ustalaniu i empiryczno-indukcyjnym wyjaśnianiu historycznych faktów. Jego przeciwieństwem jest przekonanie, że o interesującym nas rozwoju bynajmniej nie decyduje historyczny warsztat, ale przede wszystkim polityczne, 11 Rozwój historiografii społeczne czy religijne — słowem ideologiczne — wartości, którym hołdują poszczególni historycy. W czasach tzw. realnego socjalizmu młodym adeptom historii uporczywie wtłaczano do głowy świętą zasadę „partyjności" historycznego poznania, według której adekwatne poznanie „obiektywnej rzeczywistości" mogli osiągnąć tylko tacy historycy, którzy reprezentowali „postępową" — faktycznie: zgodną z aktualną linią partii — postawę polityczno-ideologiczną. Na gruncie podobnej koncepcji rozwój historiografii nie mógł polegać na czym innym, jak na nasycaniu jej (jedynie) słuszną, bo „postępową" ideologią. Nie rna więc co się dziwić, że hołdujący jej poważny skądinąd uczony oświadczył, że „z marksistowskiego punktu widzenia historia historiografii jest jedną z gałęzi historii myśli społecznej". I wreszcie koncepcja zasadniczo różna od obu wymienionych — prócz autora niniejszych słów z mniejszymi bądź większymi zastrzeżeniami opowiada się dziś za nią wielu specjalistów — według której rozwój historiografii miałby się przedstawiać jako mający strukturę fazową dialektyczny proces powstawania dziejopisarskich standardów, ich trwania, a następnie kryzysu, z kolei kreowania nowych, które znów będą przez jakiś czas trwały, zanim z kolei nie znajdą się w sytuacji kryzysowej wtedy, kiedy zaczną się wyłaniać nowe standardy itd. Używamy tu liczby mnogiej dla podkreślenia, że — jak będziemy się mogli o tym przekonać — w różnych epokach dziejów historiografii nader często będziemy mieli do czynienia z funkcjonowaniem nie jednego, ale równocześnie kilku jej standardów (czy tylko konkurencyjnych względem siebie jej modeli). W długich dziejach historiografii proces ten kreowało jednak nie tyle „współzawodnictwo między poszczególnymi odłamami środowiska naukowego" (Thomas Kuhn), ile przede wszystkim konkurencja nowych kategorii rozumienia historyczności świata z dawnymi kategoriami, oraz nowe oczekiwania, adresowane do historiografii przez elity społeczne i intelektualne danych czasów. Struktura wiedzy historycznej W naszej relacji o dziejach historiografii polskiej będziemy stale pamiętali o tym, że w każdej epoce jej dziejów stanowiła ona jakąś — bardziej czy też mniej znaczną — część historiografii europejskiej, ściślej — co akcentujemy ze szczególną mocą — zachodnioeuropejskiej. Starając się więc przedstawić dzieje naszego rodzimego dziejopisarstwa na szerszym tle historiografii zachodniej, przy okazji charakteryzowania kolejnych okresów jego rozwoju, będziemy się zastanawiali nad kluczowym dla osiągnięcia ich adekwatnego obrazu zagadnieniem, mianowicie: czy i o ile przemiany, które w danym czasie stały się jego udziałem, przybliżały naszą historiografię do zachodnioeuropejskiej czy też, przeciwnie, oddalały ją od niej. Historiografia jako całość — zarówno powszechna, jak i poszczególnych krajów — odzwierciedla wyposażenie ludzkich umysłów w wiedzę historyczną. Zauważyłem już na innym miejscu (1998), że budowę tej ostatniej można sobie — w płaszczyźnie strukturalnej — wyobrazić jako składającą się z wielu poziomów strukturę wertykalną. Dla niniejszych rozważań proponuję wyróżnić w niej trzy takie poziomy: cywilizacyjny (czy kulturowy), strukturalny oraz wydarzeniowy; każdemu z nich odpowiadają odmienne treści oraz — co z tym związane — sposoby ich metaforyzacji, polegające — najogólniej mówiąc — na kreowaniu i destrukq'i odpowiadających im różnego rodzaju mitów, bez których żadna historiografia obyć się nie może. I tak najgłębszemu, cywilizacyjnemu (kulturowemu) poziomowi wiedzy historycznej odpowiadają zakodowane w cywilizacjach, rozumianych jako całościowe systemy, najogólniejsze wyobrażenia o charakterze świata i jego zmienności. Wytwarzając charakterystyczny dla siebie sposób postrzegania ludzkiego świata wyznaczają one przez to nieprzekraczalne granice możliwego i niemożliwego w rozumieniu jego charakteru i dynamiki. W wyznaczonych przez siebie ramach kreują też — by posłużyć się tu kategorią zaproponowaną przez Wojciecha 13 Rozwój historiografii Pole operacyjne historii historiografii Wrzoska (1995) — najogólniejsze historyczne (historiozoficzne) metafory, pretendujące do wyjaśnienia sensu i planu dziejów, które — niezależnie od tego, czy historycy to sobie uświadamiają, czy też nie — stanowią najbardziej podstawowy, a jednocześnie nieuchronny fundament wszelkiej uprawianej na gruncie tych cywilizacji historiografii. Owe najogólniejsze metafory określają z kolei — już na następnym, podporządkowanym cywilizacyjnemu, strukturalnym poziomie wiedzy historycznej — ramy możliwego i niemożliwego dla tworzenia różnych, ma się rozumieć w poszczególnych cywilizacjach i epokach dziejów, wyobrażeń o strukturach społecznej egzystencji człowieka. Od swego początku historiografia zajmując się dziejami najróżniejszych struktur społecznych, wyznaczających człowiekowi jego miejsce w społeczeństwie — takich jak wspólnota etniczna czy religijna, ród, naród, stan społeczny, państwo itd. — opisywała je w kategoriach historii nie w innym celu, jak po to, żeby je na rozmaite sposoby legitymizować. Chodziło bowiem o sprawę pierwszorzędnej wagi, mianowicie o zakorzenienie danych struktur — z biegiem czasu, ma się rozumieć, coraz to innych — w przyjmowanym na obszarze danej cywilizacji ogólnym poglądzie — historiozoficznej metaforze — na sens i plan dziejów. Wymagało to budowania odmiennych, niż na poziomie cywilizacyjnym, strukturalnych w tym przypadku metafor, które bardzo często były niczym innym, jak rozmaitymi strukturalnymi mitami historycznymi. Pozostaje nam wreszcie wydarzeniowy poziom wiedzy historycznej, który wypełniają — zakorzenione ma się rozumieć w obowiązującym w danym czasie i miejscu poglądzie na struktury społecznej egzystencji człowieka, a przez to także w głębokich, cywilizacyjnych metaforach o sensie i planie dziejów — wyobrażenia o konkretnych wydarzeniach historycznych, określanych zwykle, chociaż bardzo nieprecyzyjnie, mianem faktów. Także i on jest obszarem — choć innego od poprzednich — 14 zmetaforyzowania czy wprost mitologizacji. Informacja o jakimś wydarzeniu staje się bowiem metaforą czy mitem wydarzenio-wym wtedy, kiedy przy wiąże się do niej jakieś ponadprzestrzen-ne i ponadczasowe, przekraczające ramy swojego miejsca i czasu wartości. Nie biorą się one oczywiście z samych wydarzeń, nadają im je — a przez to ich znaczenie — ludzie, hołdujący jakimś ideologiom, wyznający jakieś religie, opowiadający się za jakimiś opcjami politycznymi itd., i czynią to opierając się na systemach wartości, zakodowanych w głębszych, aniżeli wydarzeniowy, poziomach wiedzy historycznej. Można powiedzieć, że tworzy je więc samo życie, którego aktorzy często skłonni są przypisywać jakieś wyjątkowe znaczenie pewnym, uważanym przez siebie za szczególnie ważne, wydarzeniom. W zależności też od tego, o jaki poziom wiedzy historycznej będzie chodziło, historiografie poszczególnych krajów czy narodów — w tym także będąca przedmiotem naszych rozważań historiografia polska — mogą w różny sposób uczestniczyć w powszechnodziejowym procesie rozwoju wiedzy historycznej. Na jej poziomie cywilizacyjnym ich dorobek zdaje się głównie polegać na adaptacji funkcjonujących w danej cywilizacji ogólnych metafor historiozoficznych do przedmiotu swoich zainteresowań. Większą samodzielność uzyskują one dopiero na jej poziomie strukturalnym, w związku z czym — taki też jest również przypadek historiografii polskiej — wykazują przebogatą inwencję w tworzeniu najróżniejszych strukturalnych metafor i mitów, najczęściej mających legitymować pretensje danych nacji czy państw do zajęcia szczególnie poczesnego miejsca w cywilizowanym świecie. Największą jednak samodzielność uzyskują one dopiero na jej poziomie wydarzeniowym, gdzie przedmiotem ich zainteresowania — i zmitologizowania — staje się wiedza o konkretnych dziejowych zaszłościach. Chociaż również na nim nie są one w pełni suwerenne, skoro tworzone przez nie wyobrażenia o danych zaszłościach są w sposób konieczny 15 Rozwój historiografii zakorzenione w głębszych jej poziomach, zdaje się nie ulegać wątpliwości, że właśnie on stwarza szczególnie dogodne warunki do kreowania najrozmaitszego rodzaju mitów, osnutych wokół wydarzeń i postaci. Nie jest przy tym wcale konieczne, aby takie zdarzenie faktycznie nastąpiło, a osoba rzeczywiście istniała. Nie ma chyba nic bardziej pod względem społecznym drażliwego, jak właśnie osnute wokół zdarzeń i ludzi mity wydarzeniowego poziomu wiedzy historycznej. Trudno byłoby bardziej adekwatnie określić pole operacyjne historii historiografii, niż uczynił to wielki francuski nowator historii Lucien Febvre, kiedy pisał (1942): każda epoka wytwarza swój własny mentalny Wszechświat. Tworzy go nie tylko przy pomocy wszelkich pozostających w jej dyspozycji środków, wszystkich prawdziwych lub fałszywych faktów, które o--' dziedziczyła po swych poprzednikach, albo uzyskała sama. Kreuje •; go także podług właściwych sobie uzdolnień — swej specyficznej j. przemyślności, swoich przymiotów i zainteresowań — a więc tego ,, wszystkiego, co ją odróżnia od epok poprzednich. Podobnie każda _ v epoka kreuje także swoje własne mentalne wyobrażenie o historycznej ,, przeszłości: Rzymu i Aten, Średniowiecza i Odrodzenia. W jaki spo-' sób? Przy pomocy materiałów, którymi dysponuje, I tutaj właśnie "" do pracy historyka może się wślizgnąć pewien moment postępu. Po-"; mnożenie bardziej niż dawniej zróżnicowanych i lepiej skontrolowanych faktów jest dla niej przecież korzyścią nie do pogardzenia. Niezależnie od swego talentu architekt nie zbuduje takiego samego domu ze starych kamieni oraz paru zużytych desek, co wtedy, kiedy będzie miał dostatek odpowiednio przykrojonych kamieni i gotowych do montażu, pięknie ociosanych belek. Rzecz nie polega jednak tylko J na użytych materiałach. Pozostają jeszcze zmienne uzdolnienia, wła-' ściwości umysłu i metody postępowania intelektualnego, są na koniec •' — przede wszystkim — zainteresowania, oraz jakże szybko gotowe '5 się zmieniać motywy interesów, które zwracają uwagę ludzi danych czasów na te aspekty przeszłości, które długo pozostawały w cieniu, a jutro znów zostaną pokryte mrokiem. Zapewne nie jest to humanitarne, ale jest przecież prawem ludzkiego poznania. 16 Rozdział II Dziejopisarstwo polskie wieków średnich Przystępując mniej więcej w tym samym czasie, co inne państwa środkowoeuropejskie, do chrześcijańskiej (łacińskiej) wspólnoty narodów, Polska dołączyła do wielkiego histo-riograficznego ruchu, który obejmował już wówczas całą Europę Zachodnią. Wprawdzie zapoczątkowana na przełomie starożytności i średniowiecza historiografia zachodnioeuropejska nie była jedynym dziejopisarstwem chrześcijańskim, wszelako rozwinęła się jako jego ogromnie wpływowa odmiana, która na okres całej epoki — od VI do XV w. — określiła ramy uprawianej na europejskim Zachodzie pracy historycznej. Rozwinęła się na podstawie chrześcijańskiej teologii dziejów, która implikowała ich rozumienie jako linearnego — wyznaczonego przez trzy wielkie wydarzenia, mianowicie Stworzenie, Odkupienie i Sąd Ostateczny — teleologicznego procesu, którego aktorem był wprawdzie człowiek, ale o którego biegu suwerennie decydowała Opatrzność. Jak bowiem napisał św. Augustyn (354-430), który usystematyzował rozwijający się od I w. chrześcijański pogląd na dzieje: 17 Wieki średnie Bóg [...] rozdaje królestwa ziemskie zarówno dobrym, jak i złym. Nie bezmyślnie i na chybił trafił, boć przecież Bogiem jest, nie fortuną, lecz wedle porządku rzeczy i czasów; wedle porządku niepojętego dla nas, ale przezeń doskonale rozumianego. Temu porządkowi czasów sam On nie podlega, lecz nim jako pan włada i jako kierownik rozrządza (tłum. W. Kornatowski). Dla rozwoju chrześcijańskiej historiografii sprawą absolutnie podstawową była kwestia sposobu rozumienia teologicznej tezy o boskim rządzie nad światem. Zawężony pogląd, według którego Opatrzność miała w każdym przypadku określać bezpośrednio wszystko, co się na nim działo — praktycznie uniemożliwiający rozpatrywanie przez historyków dziejowych wydarzeń jako spraw ludzkich — podważyli już przedstawiciele tzw. Renesansu XII w., którzy poczęli doszukiwać się w dziejach duchowego postępu. Dalej posunęli się ich następcy; zaczęli oni dowodzić, że Opatrzność określa ich bieg przede wszystkim pośrednio, rzadko kiedy interweniując bezpośrednio w sprawy ziemskie. Interpretację tę skodyfikował św. Tomasz z Akwinu (1224/5-1274), który, jak zauważył badacz jego myśli Martin Grabmann, określił stosunek Opatrzności do świata jako relację transcendencji: aczkolwiek Bóg uczestniczy w każdym działaniu ludzkim, przecież jego forma została pozostawiona samemu człowiekowi. W ten sposób znakomity ten myśliciel otworzył — co miało szczególnie istotne znaczenie dla historiografii—możliwość rozpatrywania dziejów ziemskich w perspektywie antropologicznej, jako kreowanych przez świadomą i celową działalność odpowiedzialnego za swe czyny przed Bogiem człowieka. Przyjmowane w Średniowieczu teoretyczne założenia z zakresu filozofii dziejów wyznaczały granice możliwego i niemożliwego w postrzeganiu zmienności świata człowieka, a co za tym idzie określały przedmiot uprawianej na ich podstawie historiografii. Konsekwencją rozumienia dziejów w kategoriach dialektyki „historii świętej" i „historii świeckiej" było więc uz- 18 Charakter polskiej średniowiecznej historiografii nanie przez nią za główne czynniki dziejotwórcze sił stojących na czele średniowiecznego społeczeństwa, mianowicie władzy duchownej — utożsamianej z Kościołem — oraz władzy świeckiej, identyfikowanej z władzą monarchów. Dziejopisarstwo wieków średnich przedstawiało więc „dzieje kapłanów i królów", średniowieczni historycy — jak w XII w. angielski dzie-jopis William z Malmesbury — będą bowiem sądzili, że „każde dzieło historyczne jest zwierciadłem władców". Dzięki temu mogli żywić głębokie przeświadczenie o szczególnym dostojeństwie swojej pracy, skoro — jak w pierwszej połowie XII w. stwierdził Normandczyk Orderyk Yitalis — pisali swoje utwory po to, aby ludzie nie powtarzali dawnych błędów. Oczywiście nie wszyscy ludzie, ale tylko ci, którzy mieli realną możliwość ich popełnienia. W nawiązaniu do tradycji antycznej średniowiecze łacińskie wypracowało też charakterystyczne dla całej epoki gatunki dziejopisarstwa, z których każdy doczekał się też wcale precyzyjnej kodyfikacji. Najstarszym z nich, uprawianym od VII-VIII w., były roczniki, które zasadniczo różniły się zarówno od historii — a później także dziejów (gęsta) — jak i od kroniki. Pierwsza uprzywilejowywała opowiadanie, druga chronologię. Historia była przede wszystkim „kompletną opowieścią" o opisywanych wydarzeniach, kronika zaś skrótem, który ujmował dzieje w układzie chronologicznym. Od historii wymagano potoczystego opisu, wprawdzie zgodnego z porządkiem omawianych spraw, ale bez dokładności w ich datowaniu. Liczył się w niej literacki, często retoryczny walor narracji. Inaczej było w przypadku kroniki, od której wymagano przede wszystkim skrupulatności, dokładności chronologicznej, ale już nie innych zalet. Nie znaczy to jednak, aby rozróżiienia te były przez średniowiecznych historyków zawsze ściśle obserwowane. Przystąpienie Polski do zachodnioeuropejskiej wspólnoty narodów przesądziło ostatecznie o charakterze historiografii 19 Wieki średnie Skromne początki polskiej nie tylko zresztą wieków średnich, lecz także i czasów późniejszych. Nasza średniowieczna historiografia będzie więc dziejopisarstwem, rozwijającym się z pnia zachodnioeuropejskiej tradycji historiograficznej, według wypracowanych na Zachodzie zasad uprawiania dziejopisarstwa, które polscy średniowieczni historycy sobie przyswoją i będą stosowali we własnej praktyce dziejopisarskiej. W ten sposób Polska wraz z Czechami i Węgrami stały się najdalej wysuniętymi na wschód i północ krajami, w których historiografia od samego początku miała charakter zachodnioeuropejski — łaciński. Dalej na wschód, na średniowiecznej Rusi, historiografia rozwijająca się na podstawie tradycji miejscowej złączonej z bizantyńską, uprawiana w języku narodowym, miała już zdecydowanie odmienny charakter. Natomiast na dalekiej Północy, mimo przyjęcia chrześcijaństwa w obrządku łacińskim, przez długi czas kultywowano własną oryginalną formę dziejopisarstwa w postaci sag skandynawskich, które były najpierw historiografią oralną, później zaś także pisaną, ale nie po łacinie, lecz po nordyjsku. Podobnie jak jej południowi sąsiedzi, którzy również przyjęli chrześcijaństwo w obrządku łacińskim, do zachodniego ruchu historiograficznego Polska dołączyła jednak z opóźnieniem. Nastąpiło to wtedy, kiedy zachodnioeuropejska średniowieczna historiografia miała już za sobą pierwszą fazę swojego rozwoju i właśnie — na przełomie X i XI w. — przeżywała czasowy zastój. Tak samo jak u wspomnianych sąsiadów, również w Polsce szybko ukształtowały się na wzór zachodni pierwsze struktury, w ramach których przystąpiono do uprawiania historiografii. Także i u nas najwcześniejszymi ośrodkami dziejopisarstwa stały się więc dwory biskupie. Stopniowo zaczęto też w Polsce przyswajać sobie zachodnioeuropejskie formy historiografii: najpierw najprostszą z nich, czyli rocznikarstwo. Tak więc, niebawem po przyjęciu chrześcijaństwa, przybyłe do Polski duchowieństwo przeniosło do niej praktykowany od dawna na Zachodzie zwyczaj spisywania bieżących wiadomości historycznych na marginesach tablic paschalnych. Przepisane na osobnych kartach, połączone z przywiezionymi z zagranicy zapiskami annalistycznymi, dały one początek polskiemu rocznikarstwu. Najdawniejsze roczniki polskie były kontynuacją zachodnich, niemieckich wzorów, mianowicie przywiezionych do Polski dwóch roczników niemieckich: pierwszego, określanego w nauce mianem kompilacji fuldajskiej, który już w 970 r. znalazł się w Gnieźnie, gdzie był następnie kontynuowany, oraz drugiego, składającego się z zapisek pochodzących z Reichenau i Kolonii, przywiezionego w 1013 r. przez żonę Mieszka II, Ry-chezę, do Gniezna, gdzie go następnie wzbogacono o zapiski dworu książęcego (G. Labuda). Najdawniejsze roczniki polskie zaczęły więc powstawać około 1000 r. w głównych kościelnych ośrodkach państwa i ukształtowały się w dwóch pniach: małopolskim i wielkopolskim, z których następnie wyrosła późniejsza bogata polska twórczość annalistyczna. Dopiero na przełomie XI i XII w. ośrodkiem historiograficznej aktywności stał się w Polsce dwór monarszy. Nieco później niż na Węgrzech, ale mniej więcej w tym samym czasie, co w sąsiednich Czechach, przyswojono też sobie w Polsce, bardziej rozwiniętą od annalistyki, kronikarską formę dziejopisarstwa. Nie na tyle jednak, by — jak na Węgrzech czy w Czechach, gdzie autorami pierwszych kronik byli już przedstawiciele miejscowych elit — zainicjował ją u nas ktoś spośród polskiego duchowieństwa. Anonim zwany Gallem z całą pewnością nie był Polakiem. Jego dzieło, które prawdopodobnie było opatrzone tytułem Kroniki i dzieje książąt czyli władców Polaków (Cronica et gęsta ducum sive principum Po-lonorum), było wprawdzie pierwszym powstałym w Polsce i poświęconym sprawom polskim utworem typu podobnego do kronikarskiego, jednakże kroniką w ścisłym znaczeniu tego słowa zdecydowanie nie było. Reprezentowało ono bardzo uczony i wykwintny zarazem gatunek dziejopisarski, określany jako 20 21 Wieki średnie „dzieje" (gęsta), który rządził się innymi niż kronika regułami. Utwory tego typu poświęcano przedstawieniu czynów znakomitych postaci nie tyle w sztywnym chronologicznym porządku, ile w porządku rzeczowym, rozpatrywano ich działania z punktu widzenia ich przyczyn oraz nie tylko bezpośrednich, ale i dalszych skutków. W swoim gatunku dzieło Anonima Galia okazało się utworem rzeczywiście znakomitym, napisanym kunsztowną rytmiczną i rymowaną prozą, wystawiającym jak najlepsze świadectwo nie tylko jego autorowi, lecz także kulturze środowiska, w którym powstało. Na pierwszą kronikę, napisaną przez Polaka i poświęconą dziejom polskim, wypadło nam poczekać jeszcze całe stulecie, bowiem dopiero w początku następnego wieku powstał znany jako Kronika Polaków (Cronica Polonorum, oryginalny tytuł nie jest znany) znakomity utwór pióra biskupa krakowskiego, mistrza Wincentego Kadłubka (ok. 1150-1223). Ale jakie to było dzieło! Opracowane na najwyższym poziomie ówczesnej europejskiej historiografii, świetny polski odpowiednik szczytowych dziejopisarskich osiągnięć Renesansu XII w., z którym też należy je wiązać. Kiedy na początku XX w. wybitny mediewista Tadeusz Wojciechowski określił swoich naukowych oponentów, którzy nie zgadzali się z jego kontrowersyjną skądinąd interpretacją tzw. sprawy św. Stanisława, mianem plemienia Kadłubka, nie im sprawił afront, ale wyrządził najzupełniej niezasłużoną krzywdę uczonemu biskupowi. Jego wyszukane w formie, ukazujące w najlepszym świetle wszechstronną uczoność autora, świetne dzieło nie powstało jednak ani na dworze książęcym, z którym autor był niegdyś związany, ani też na dworze biskupim, ale w zaciszu cysterskiego klasztoru w Jędrzejowie, gdzie znakomity historyk osiadł po rezygnacji z biskupstwa. Mistrz Wincenty był pierwszym i na długi czas jedynym polskim biskupem, który czynnie uprawiał historiografię. Niegdyś przypuszczano, że niewiele później poszedł w jego ślady biskup po- 22 Partykularyzacja historiografii znański Boguchwał (Bogufał) (zm. 1253), którego uważano za autora tzw. Kroniki Wielkopolskiej. Dziś sądzi się raczej, że był on co najwyżej inspiratorem dziejopisarskiej działalności kogo innego. Nie ulega wątpliwości, że w porównaniu z zachodnimi, przedstawiciele polskiego średniowiecznego episkopatu rzadziej parali się dziejopisarstwem. Częściej niż oni zajmowali się nim natomiast mniej eksponowani przedstawiciele hierarchii kościelnej oraz reprezentanci duchowieństwa zakonnego: najpierw benedyktyni, potem także cystersi, następnie również franciszkanie i dominikanie, by wymienić tylko zakony, które najbardziej zasłużyły się dla rozwoju historiografii polskiej w wiekach średnich. Podobnie jak na Zachodzie, gdzie wraz z politycznym rozdrobnieniem następował proces partykularyzacji ogólnopań-stwowej dawnej historiografii, również i w Polsce, w odróżnieniu od dotychczasowej, która miała charakter ogólnopaństwo-wy, od XIII w. historiografia zaczęła przybierać charakter dzielnicowy. Podzieliła się ona — co wiązało się z przemianami dawnych i powstaniem nowych ośrodków dziejopisarskich — na trzy główne nurty: małopolski, wielkopolski i śląski. Pomimo że najbujniej rozwinęła się annalistyka, uprawiano naonczas także inne rodzaje dziejopisarstwa, zarówno kronikarstwo, jak i hagiografię. Wielkopolski nurt historiografii tych czasów reprezentowała najświetniej tzw. Kronika Wielkopolska, małopolski — kronika krakowskiego franciszkanina Dzierzwy, być może także tzw. Kronika Węgiersko-Polska, śląski — Kronika Pol-sko-Śląska oraz późniejsza od niej Kronika Książąt Polskich. Proces partykularyzacji dziejopisarstwa wyraził się także w powstaniu w XIV w. zarówno w Małopolsce, jak i w Wielkopolsce annalistyczno-kronikarskich kompilacji, które uaktualniano dodając nowe partie, poświęcone wydarzeniom niedawno minionym. Taki właśnie charakter miała sporządzona u schyłku tego stulecia w Wielkopolsce Wielka Kronika, ogarniająca całość 23 Wieki średnie i dziejopisarskiego dorobku tej dzielnicy, który uzupełniła o nową kronikę pióra archidiakona poznańskiego Janka z Czarnkowa (ok. 1320-ok. 1387). Wprawdzie pisał on swoje dzieło jako dostojnik kapituły gnieźnieńskiej, jednak odzwierciedlił w nim polityczne poglądy innego środowiska, mianowicie przeciwnych wprowadzeniu Andegawenów na tron Polski panów wielkopolskich. W XV stuleciu głównym centrum rozwoju historiografii w Polsce stał się ośrodek krakowski. Historię uprawiano tutaj zarówno na dworze królewskim, jak i w ośrodkach kościelnych oraz — co było wówczas w Europie zjawiskiem wyjątkowym — także na uniwersytecie. Wprowadził ją bowiem do swoich wykładów wybitny profesor Uniwersytetu Krakowskiego, jego kilkakrotny rektor Jan z Dąbrówki (ok, 1395/1400-1472). W ramach zajęć z retoryki wykładał on bowiem także historię Polski, biorąc za podstawę kronikę Wincentego Kadłubka, do której opracował obszerny komentarz. Ku schyłkowi wieków średnich historiografia polska rozwijała się nadal w dotychczasowych strukturach, według wcześniej wypracowanych wzorów. Procesy modernizacyjne, które stały się wówczas udziałem historiografii zachodnioeuropejskiej, praktycznie ją ominęły. Nie wytworzyła ona — w odróżnieniu od Zachodu, gdzie takie dziejopisarstwo zaczęło się kształtować już od XIII w. — oficjalnej historiografii państwowo-narodowej. Nie stworzyła też poważniejszego dziejopisarstwa miejskiego, które w XIV-XV w. w historiografii zachodnioeuropejskiej wysunęło się na najważniejszą pozycję. Nie wydała też tak bujnie rozkwitającej w niektórych krajach zachodnich historiografii rycerskiej.-W odróżnieniu wreszcie nie tylko od przodujących pod względem kulturalnego rozwoju krajów Zachodu, lecz także i Czech, dziejopisarstwo nasze w najmniejszej nawet mierze nie stało się wówczas historiografią, uprawianą w języku narodowym. Pozostało tradycyjnym średniowiecznym łacińskim dziejopisarstwem, zajmującym się niemal wyłącznie dziejami rodzi- 24 Dzieło Długosza mymi. Było niezmiernie charakterystyczne, że tylko jeden z polskich średniowiecznych historyków, mianowicie dominikanin Marcin Polak (zm. 1279), przebywając przez dłuższy czas w Rzymie, pokusił się o opracowanie dzielą, poświęconego historii powszechnej. Mimo że napisana przezeń kompilacyjna Kronika papieży i cesarzy nie była szczytowym osiągnięciem europejskiej historiografii XIII w., odniosła przecież sukces, jaki nie stał się udziałem żadnego polskiego historyka nie tylko tej epoki! Nie tylko sama cieszyła się powodzeniem, ale u schyłku wieków średnich na jej podstawie opracowywano w Europie liczne „Marcinowe Kroniki", często pisane już w językach narodowych, które zdobyły znaczną popularność. Najznakomitszym polskim dziejopisem XV w., jeżeli nie naj-świetniejszym historykiem polskim Średniowiecza, był z całą pewnością Jan Długosz (1415-1480). Bylibyśmy w grubym błędzie, gdybyśmy sądzili, że opracowane przezeń, obejmujące bieg dziejów ojczystych od czasów najdawniejszych do 1480 r., największe dzieło polskiej średniowiecznej historiografii, mianowicie Roczniki, czyli kroniki sławnego Królestwa Polskiego (Annales seu Cronicae inclyti Regni Poloniae), było utworem reprezentującym dziejopisarstwo o charakterze narodowo-państwowym. Nic podobnego: było ono utworem zainspirowanym przez zmarłego kardynała Zbigniewa Oleśnickiego, w którym jego wierny zausznik godnie spłacił mu ideowy dług wdzięczności; było dziełem świetnie reprezentującym jego teokratyczny program i ogromne ambicje sprawowania rzeczywistej politycznej władzy w państwie. Przesądziło to o tendencji dzieła: jako historyk Długosz oceniał bowiem całokształt dziejów Polski z punktu widzenia politycznego programu swojego zmarłego protektora! Był zdecydowanym zwolennikiem rodzimej dynastii, nie krył, że wolałby widzieć na polskim tronie mazowieckich Piastów niż Jagiellonów, krytykował wszystkie przypadki, kiedy obcy sprawowali rządy w kraju. Zgodnie z programem Zbig- 25 Wieki średnie niewa Oleśnickiego hołdował teokratycznej koncepcji stosunków między państwem i Kościołem, dowodził, że państwo powinno zostać poddane pod jego władzę i starał się wykazać, że tak właśnie było w Polsce od czasów przyjęcia chrześcijaństwa. Był orędownikiem silnej teokratycznej monarchii, sprawującej rządy niezależne i sprawiedliwe, opowiadał się za zniesieniem dożywotności urzędów, osłabiała ona bowiem władzę królewską, uważał też, że głównym kryterium przy ich obsadzaniu powinny być zdolności i wiedza kandydatów. Krakowskiego dziejopisa można z pewnością zaliczyć do najwybitniejszych europejskich historyków jego czasów. Wolno jednak wątpić, czy istnieją podstawy po temu, aby sądzić — jak to niejednokrotnie czyniono w naszej literaturze naukowej — że dzieło Długosza górowało nad wszystkim, co powstało w ówczesnej europejskiej historiografii. Powstało przecież w czasie, kiedy średniowieczny świat od dawna odchodził już w przeszłość, kiedy na Zachodzie kwitły nowe, humanistyczne idee historyczne, rozwijało się nowe renesansowe dziejopisarstwo. Długosz ze swą ortodoksyjnie prowidencjalistyczną wizją świata i teokratycznym programem politycznym, chociaż utrzymywał kontakty z humanistami swoich czasów i po części nie było mu także obce humanistyczne piśmiennictwo, należał przecież nie do nowego, ale do starego, odchodzącego już świata, zaś jego dziejopisarstwo, pomimo swych wszystkich niewątpliwych zalet, w porównaniu z nową odrodzeniową historiografią, było dziejopisarstwem równie świetnym, co już wówczas anachronicznym. W takich jak on kategoriach uprawiali bowiem wówczas historię nie nowatorzy, lecz epigoni. Słusznie więc podkreśla się w literaturze naukowej, że praca krakowskiego historyka „jest ostatnim wielkim dziełem historycznym w Europie, pisanym w duchu kościelnym, a sam Długosz, choć nieobcy nowym prądom, stoi jak potężny słup na pograniczu dwu epok" (J. Dąbrowski). 26 Rozdział III Historiografia polskiego Odrodzenia Podobnie jak dorobkiem naszych średniowiecznych elit intelektualnych było stworzenie rodzimej historiografii według standardów zachodnich, a w konsekwencji także jej włączenie do ogólnoeuropejskiego ruchu historiograficznego, tak samo zasługą intelektualistów reprezentujących nową, odrodzeniową formację umysłową było z kolei umocnienie pozycji dziejopisarstwa polskiego w historiografii europejskiej. Tym razem nie może też być mowy o żadnym opóźnieniu: idee włoskiego humanizmu poczęły przenikać do Polski wcześniej, niż sugerowałoby to jej oddalenie od głównych ośrodków nowej myśli, zaś przedstawiciele polskich elit umysłowych i politycznych poczęli sięgać po odrodzeniowe wzory dziejopisarskie niemal tak samo wcześnie jak intelektualiści z bliżej w stosunku do nich położonych, przodujących pod względem rozwoju historiografii krajów zachodnich. Stosunkowo szybko przyswojono więc sobie w Polsce charakterystyczny dla renesansowej refleksji historycznej sposób rozumienia dziejów jako rezultatu świadomych i celowych działań władzy politycznej, rozpatrywanych z punktu widzenia ich motywacji oraz skuteczności w osiąganiu za- 27 Odrodzenie mierzonych celów. Rychło też podjęto starania, mające na celu zaszczepienie na rodzimym gruncie jakże wysoko cenionych w ówczesnej Europie wzorów nowej praktyki dziejopisarskiej. Nie tylko w przypadku Polski były to przede wszystkim wzory włoskie, mianowicie ukształtowane jeszcze we wczesnej fazie włoskiego Odrodzenia historiograficzne modele retoryczny i erudycyjno-krytyczny. Pierwszy z nich, którego twórcą był Leonardo Bruni (1369--1444), proponował uprawianie historii jako rodzaju literatury pięknej, z pieczołowitą dbałością o artystyczne wartości historycznej narracji. Odrodzeniowa historiografia retoryczna miała — zgodnie z tradycją cycerońską — uczyć swoich odbiorców, przekazując im doświadczenia, płynące jakoby z przeszłości, co sprowadzało się do moralizatorskiego serwowania im chwalebnych bądź odstraszających przykładów ludzkiego postępowania. Wzięła już ona rozbrat z tradycją prowidencjalistycznej interpretacji dziejów, więc opisywane przez siebie wydarzenia wyjaśniała w kategoriach zracjonalizowanych, z punktu widzenia ich ziemskich przyczyn i takich samych skutków. Jej przedstawiciele dbali przede wszystkim o retoryczny efekt swoich utworów, natomiast znacznie mniej o krytyczną weryfikację podawanych przez siebie informacji, rzadko kiedy podejmowali tez poważniejsze badania źródłowe. Inaczej reprezentująca zupełnie inny stosunek do uprawiania historii, zapoczątkowana jeszcze przez Flavia Bionda (1392-1643), historiografia erudy-cyjno-krytyczna, która przed historiografią stawiała przede wszystkim zadania poznawcze, w związku z czym na pierwszy plan wysunęła postulat przeprowadzenia przez historyka krytycznej weryfikacji podawanych informacji. Mniejsze od ich obu znaczenie miał dla renesansowej modernizacji historiografii polskiej późniejszy polityczny model historiografii, którego powstanie wiąże się z nazwiskiem Niccola Machiavellego (1469--1527). •»,•;'••'•.••,">. 28 Zapotrzebowanie na historię Antyjagiellońska wymowa dzieła Długosza przesądziła o tym, że nie mogło ono zostać uznane za oficjalną, państwową wykładnię dziejów narodowych, podobną do tych, którymi dysponowały już — bądź pragnęły je posiadać — inne państwa europejskie. Już jednak z końcem XV stulecia w gronie wybitnych przedstawicieli polskiej elity politycznej i intelektualnej powstała świadomość potrzeby stworzenia nowego, odpowiadającego politycznym potrzebom jagiellońskiej monarchii, całościowego opracowania historii ojczystej. Było też dla nich sprawą oczywistą, że jeżeli podobne dzieło miało spełnić pokładane w nim nadzieje upowszechnienia w Europie pożądanego z punktu widzenia interesów państwa obrazu dziejów polskich, powinno zostać opracowane nie według przestarzałych, średniowiecznych wzorów, ale powinno być ujęte nowocześnie, w duchu nowego, humanistycznego dziejopisarstwa. Zagorzałym orędownikiem tej idei był wpływowy na dworze Kazimierza Jagiellończyka i Jana Olbrachta Piotr z Bnina Moszyński, biskup włocławski, sam humanista i miłośnik historii. Aby zrealizować ten ambitny zamiar, biskup Piotr postąpił tak samo, jak w podobnych przypadkach czyniono na Zachodzie. Skoro humanistyczna historiografia włoska wydała tak wiele dziejopisarskich talentów, których dzieła podziwiała cała Europa, skoro autorzy włoscy zyskali reputację szczególnie doskonałych historyków, było zrozumiałe, że europejscy monarchowie, którzy odczuwali potrzebę dysponowania przez państwo własną wykładnią swoich dziejów, starali się pozyskać do tej pracy właśnie Włochów. Jeszcze w pierwszej połowie XV w. praktykę tę zapoczątkował cesarz Fryderyk III, który jako swojego sekretarza, mającego opisać dzieje jego panowania, zatrudnił sławnego humanistę Eneasza Sylwiusza Piccolominiego, późniejszego papieża Piusa II. Potem w jego ślad poszli inni monarchowie. Powracając z Włoch do Francji (1497) król Karol VIII zabrał ze sobą włoskiego humanistę z Werony Paulusa Aemi- 29 Odrodzenie liusa, któremu powierzył urząd historiografa. Jego następca Ludwik XII polecił Aemiliusowi napisanie po łacinie historii Francji. Dwaj uczeni Włosi zajmowali się historią na przełomie XV— XVI w. na dworze kastylijskim. Byli nimi Petrus Martyr Anghiera i Ludo Marineo (Marinaeus Siculus). W Anglii Henryk VII napisanie historii swego kraju zlecił mieszkającemu tam już od dłuższego czasu włoskiemu humaniście Polidoriu Vergilio (Polydore Vergil). Król węgierski Maciej Korwin ściągnął w 1484 r. z Włoch na swój dwór Antonia Bonfiniego i zlecił mu opracowanie dziejów Węgier. Z inspiracji Piotra z Bnina historią Polski zajął się więc włoski humanista Filip Kallimach (Buonaccorsi) (1437-1496), który schronił się w Polsce przed ścigającymi go agentami papieskimi. Nie podjął się jednak opracowania całości dziejów polskich, ale zajął się dziejami Władysława III Warneńczyka. Był to wówczas bardzo gorący temat: wprawdzie bitwa warneńska odbiła się szerokim echem w Europie, jednak opinie o królu nie zawsze były życzliwe, zaś wielu humanistów oceniało go zdecydowanie niechętnie. Jeszcze kardynał Zbigniew Oleśnicki — nie bez pewnego powodzenia — starał się wpłynąć na to, by Eneasz Sylwiusz złagodził swój krytyczny sąd o królu Władysławie. Nie zdołało to jednak zagłuszyć nieżyczliwych o nim opinii innych humanistów. Kallimach znakomicie wywiązał się z powierzonego mu zadania: w świetnej Historii o królu Władysławie (Historia de rege Yladislao), napisanej w konwencji humanistycznej retorycznej historiografii, nie tylko przeciwstawił się niechętnym opiniom o zmarłym władcy, lecz także starał się „na wszelkie sposoby rozsławić oraz, jeśli to możliwe, zaliczyć w poczet nieśmiertelnych i świetlanych postaci historii" aktualnie panującego monarchę Kazimierza Jagiellończyka. Wciąż jednak brakowało odpowiadającego interesom państwa całościowego opracowania dziejów Polski. Potrzebę stworzenia podobnego dzieła doskonale rozumiał kanclerz, a później 30 Wapowski prymas Jan Łaski, który nie szczędził zabiegów, aby znaleźć dla tej pracy odpowiedniego autora. On to zapewne był inspiratorem opracowania „dziejów narodu polskiego oraz historii dawnych w Polsce czasów", do czego w pierwszych latach XVI w. miał się zabrać związany z dworem dyplomata Mikołaj Rozem-berski. Inicjatywa ta spaliła jednak na panewce. Kolejnym kandydatem, którego Łaski sobie upatrzył na przyszłego autora historii Polski, był dalmatyński humanista Franciszek Andronik (Tranąuillus Andronicus Parthenius), który znalazł się w otoczeniu prymasa podczas jego pobytu w Rzymie na V Synodzie Lateraneńskim. Kiedy i on nie spełnił pokładanych w nim nadziei, Łaski zdecydował się na powierzenie tej odpowiedzialnej pracy wykształconemu we Włoszech humaniście — inni kandydaci nie wchodzili wówczas w rachubę — ale już nie cudzoziemcowi, lecz Polakowi, mianowicie bolońskiemu doktorowi prawa kanonicznego Bernardowi Wapowskiemu (ok. 1450--1535), który został też pierwszym — na podobieństwo działających wówczas na wielu dworach monarszych na Zachodzie — polskim urzędowym historiografem. Tylko po części zdołał on sprostać postawionemu przed nim trudnemu zadaniu. Jego ujęta w konwencji humanistycznej historiografii retorycznej, łacińska, obejmująca dzieje Polski od czasów najdawniejszych do 1535 r., Kronika nosiła silne piętno oficjalno-dworskie. Autor wychwalał w niej nie tylko politykę dynastii Jagiellonów, lecz także — nie zawsze oglądając się przy tym na historyczną prawdę — czyny jej poszczególnych przedstawicieli. Przedwczesna śmierć nie pozwoliła mu jednak doprowadzić swej pracy do końca i nadać jej ostatecznego szlifu. Mimo że sam Zygmunt Stary żywo interesował się opublikowaniem dzieła Wapowskiego, pojawiły się trudności. Jego pierwsza część zaginęła w zagadkowych okolicznościach jeszcze z końcem XVI w.; końcowe partie ukazały się w 1589 r. jako dodatek do opisu Polski pióra Kromera. 31 Odrodzenie Nie Wapowski, ale właśnie Marcin Kromer (1512-1589) stał się też w XVI w. w Polsce historykiem, który przedstawił czytelnikom w kraju i za granicą obraz całości dziejów polskich. Jego wydane po raz pierwszy w 1555 r. w Bazylei — ważne jest tu miejsce Wydania, miasto to było wówczas promieniującym na całą Europę ośrodkiem wydawniczym, w którym ukazywały się dzieła licznych sławnych autorów — łacińskie, ma się rozumieć, dzieło O pochodzeniu i dziejach Polaków ksiąg XXX (De origine et rebus gestis Polonorum libri XXX), aczkolwiek inspirowane przez króla i najwyższych dostojników państwa, nie miało jednak charakteru urzędowego, prezentowało się jako prywatne przedsięwzięcie polskiego historyka piszącego głównie z myślą o cudzoziemskim czytelniku. Marcin Kromer reprezentował w nim polityczny program pierwszego okresu rządów Zygmunta Augusta, był orędownikiem ogólnopaństwowych interesów, przeciwstawiał się zarówno regionalnym separatyzmem, jak i — był przecież nobilitowanym przez króla mieszczaninem — nadmiernemu uprzywilejowaniu szlachty, nie krył jednak swojego wrogiego stosunku do reformacji. Inaczej niż w wielu innych monarchiach europejskich, mimo podejmowanych prób, w państwie ostatnich Jagiellonów nie doszło więc do powstania prężnego ośrodka państwowego, oficjalnego dziejopisarstwa. Podobnie natomiast jak na Zachodzie — chociaż z opóźnieniem, gdyż niezależni intelektualiści od dawna zajmowali się tam już historią jako swoją sprawą prywatną — również w Polsce rozwinęła się historiografia, uprawiana jako nieurzędowe, prywatne zatrudnienie poszczególnych autorów. Również u nas podobne inicjatywy podejmowali wówczas już nie tylko duchowni, lecz także świeccy: przedstawiciele szlachty, niekiedy również mieszczanie, raczej jednak nobilitowani bądź tacy, którzy dostąpili do godności kościelnych. Paralelnie z historiograficznymi projektami J. Łaskiego właśnie prywatną inicjatywę dziejopisarską podjął więc w Kra- 32 Prywatne inicjatywy dziejopisarsłde kowie mieszczanin z pochodzenia, lekarz i profesor tamtejszego uniwersytetu, Maciej z Miechowa (ok. 1457-1523). Zawdzięczamy mu nie tylko pierwsze w europejskiej humanistycznej literaturze dzieło o krajach i narodach środkowowschodniej Europy, którym był Traktat o dwóch Sarmacjach (Tractatus de duabus Sarmatiis, 1517), lecz także opatrzone tradycyjnym tytułem Kroniki Polaków (Chronica Polonorum, 1519) nowe całościowe opracowanie dziejów Polski. Krytyczny stosunek historyka do niektórych przedstawicieli panującej dynastii, ujawnienie i krytyka pewnych wciąż jeszcze drażliwych spraw, nie mogły spotkać się z aplauzem w kołach dworskich. Za sprawą J. Łaskiego, który nie był tu całkiem bezinteresowny, kronika Miechowity padła więc ofiarą pierwszej w dziejach polskiej historiografii konfiskaty. Prymas doprowadził do zakazu jej rozpowszechnienia, a następnie do przeredagowania dzieła. „Przeróbki, dokonane prawdopodobnie przez samego prymasa, były tendencyjne, wykrętne i niezgodne z rzeczywistym stanem rzeczy; wprowadzały nowe oświetlenie wypadków, przy czym usunięciu względnie upiększeniu uległy ustępy, dotyczące osoby i działalności Jana Łaskiego jako kanclerza" (H. Barycz). Podobnie jak dzieło Macieja z Miechowa, prywatny charakter miała też kolejna inicjatywa dziejopisarską. Tym razem podjął ją osiadły w Krakowie przybysz z Alzacji, mieszczanin, który dopiero w dziesięć lat po opublikowaniu swej pracy poświęconej historii Polski uzyskał polski indygenat, królewski sekretarz Jo-dok Ludwik Decjusz (ok. 1485-1545). W swoim napisanym świetną, humanistyczną łaciną, liczącym trzy księgi utworze pt. O starożytności Polaków (De vetustatibus Polonorum) powiązał on najdawniejsze dzieje Polski z obrazem początkowych dziejów narodów Europy, który rozwinęła humanistyczna historiografia (głównie niemiecka). Czerpiąc pełną garścią z rzekomego Be-rossusa (ogłoszonego pod koniec ubiegłego stulecia, razem z innymi falsyfikatami, przez włoskiego humanistę Giovanniego 33 Odrodzenie Nanniego, znanego pod pseudonimem Anniusa z Yiterbo), oraz innych, podobnej wartości tekstów, które zażywały wówczas powagi wiarogodnych źródeł historycznych, Decjusz skomponował długą listę rzekomych królów sarmackich i dowodził, że przodkowie Polaków, dawni Sarmaci, którymi władał król Tui-sco (w humanistycznej historiografii niemieckiej uważany za protoplastę władców Niemiec), utworzyli wspólne państwo razem z Teutonami. Już w dyskusjach, jakie rozgorzały po ukazaniu się dzieła Kromera, zarysowały się początki zasadniczego konfliktu, który odtąd będzie coraz silniej oddziaływał na polskie dziejopisarstwo, mianowicie antagonizmu między tendencjami monarchicz-ną a szlachecką w interpretacji dziejów ojczystych. Zaznaczył się on wyraźnie już za rządów Stefana Batorego. Napisanie historii Węgier jako kontynuacji dzieła Antonia Bonfiniego monarcha ten powierzył Wenecjaninowi Gianmichele Bruto (Bru-tus), który sprawnie wywiązał się z postawionego mu zadania. Gorzej powiodło się w przypadku opracowania historii Polski. Zapewne za radą Jana Zamoyskiego napisanie historii Polski, która oczywiście miała zostać ujęta w duchu monarchicznym, król powierzył działaczowi kalwińskiemu Stanisławowi Sar-nickiemu (ok. 1532-1597). W młodości, zanim podczas pobytu w Genewie został zwolennikiem Jana Kalwina, słuchał on w Wittenberdze wykładów Filipa Melanchtona, tego samego, który właśnie wprowadzał historię jako samodzielny przedmiot do nauczania uniwersyteckiego. Pędząc żywot osiadłego na wsi szlachcica, Sarnicki wypełniał sobie czas komponowaniem utworów o tematyce wojskowej i historycznej. Jego wielcy patroni srodze się jednak na nim zawiedli: kiedy stało się jasne, jak będzie się przedstawiało jego dzieło historyczne, królowi i Zamoyskiemu nie pozostawało uczynić nic innego, jak wycofać swoją nad nim protekcję. Nie ma powodu po temu, by jak niegdyś zaliczać Sarnickiego 34 Sarnicki Roczniki czyli o pochodzeniu i sprawach Polaków i Litwinów ksiąg VIII (Annales, swe de origine et rebus gestis Polonorum et Lithuano-rum libri VIII) (1587) do „śmietnika naszej historiografii". Zasługują one na uwagę jako jaskrawy przykład wypływającego z narodowej dumy historycznego mitotwórstwa, żywiącego się legendarnymi wątkami, rozwijanymi zarówno przez dawniejszą, jak i współczesną autorowi, nie tylko zresztą humanistyczną, historiografię europejską. Folgując narodowej dumie nasz dziejopis uznał, że nie do przyjęcia jest wywodzenie dziejów polskich dopiero od Lecha i podjął trud wykazania, że Polacy pod względem starożytności dorównują innym narodom, które swoją historyczną egzystencję mogą wywieść już od biblijnego potopu. W jego ujęciu dzieje Polski rozpoczynały się więc od 2210 r. przed Chr., od biblijnych protoplastów ludzkości, mianowicie od syna Sema, praprzodka Sarmatów, Asarmota. Przodkowie Polaków mieli być spowinowaceni z samym Jezusem Chrystusem, który wywodził się z tego samego co oni pokolenia Sema! Szlachecki dziejopis bez najmniejszego krytycznego zastanowienia kładł więc w swe dzieło wszystko, cokolwiek tylko mogło się przysłużyć sarmackiej sławie. Stąd znalazł się w nim i wątek trojański: przodkowie Polaków, sarmaccy Heneci (We-neci), mieli jakoby przybyć do Europy pod wodzą trojańskiego Antenora. Niepowodzenie z Sarnickim nie zniechęciło jego niedawnych protektorów do dalszych zabiegów o znalezienie odpowiedniego autora dla stworzenia pożądanego przez nich obrazu polskiej przeszłości. Znaleźli go niebawem w osobie Niemca z Prus Książęcych, wykształconego humanisty — prawnika Reinholda Heidensteina (1535-1620), który najpierw napisał zatytułowaną O wojnie moskiewskiej ksiąg sześć (De Bello Moscovitico libri sex, 1585) historię zwycięskiej wojny króla Stefana z Iwanem Groźnym, potem zaś przystąpił do opracowania wszakże nie całości historii Polski, lecz tylko najważniejszego z punktu wi- 35 Odrodzenie dzenia jego patronów zarysu jej dziejów najnowszych. Ciężka choroba oczu, a następnie ślepota, nie pozwoliły mu jednak na doprowadzenie swych Dziejów polskich od zejścia Zygmunta Augusta ksiąg XII (Rerum Polonicarum ab excessu Sigismundi Augusti libri XII) do końca. Opiekę nad swoim utworem przekazał przed śmiercią sekretarzowi królewskiemu, niebawem biskupowi łuc-kiemu (później płockiemu) i podkanclerzemu koronnemu Stanisławowi Łubieńskiemu (1573-1640). Uporządkował on dzieło Heidensteina, nie zdołał jednak doprowadzić do jego opublikowania: ukazało się dopiero w pięćdziesiąt dwa lata po śmierci autora (1672). Prócz scharakteryzowanych przedsięwzięć historiograficz-nych, inspirowanych przez dwór królewski, rozwinęły się wówczas w Polsce także wcale liczne prywatne inicjatywy dziejo-pisarskie, które również zmierzały do opracowania całości dziejów polskich. Niewiele wiemy o takiej właśnie inicjatywie, którą podjął związany z obozem reformacyjnym wykształcony szlachcic Leonard Górecki (ok. 1525-po 1582); napisał on zaginione dziś Dekady (Decades...), obejmujące rys dziejów Polski do 1572 r., oraz również zagubioną kronikę panowania Stefana Batorego. Niewątpliwym sukcesem zakończyło się natomiast inne podobne prywatne przedsięwzięcie, mianowicie próba opracowania całokształtu dziejów powszechnych i polskich, podjęta przez człowieka świeckiego, pochodzącego z ziemi sieradzkiej szlachcica Marcina Bielskiego (ok. 1495-1575). Jego Kromka wszyt-kiego świata (1551) okazała się jednak niewielkiego lotu kompilacją, której najbardziej wartościową pod względem informacyjnym częścią była partia końcowa, obejmująca opis wydarzeń z drugiej połowy XVI stulecia. Po śmierci ojca część jego dzieła, poświęconą sprawom polskim, przerobił, uzupełnił i jako Kronikę polska Marcina Bielskiego nowo przez Joachima Bielskiego, syna jego wydana opublikował (1597) jego syn Joachim (ok. 1550-1599). W cieniu inicjatyw, zmierzających do opracowania całości 36 Dzieje najnowsze dziejów Polski, w historiografii polskiej doby Odrodzenia rozwinął się także inny nurt prac historiograficznych, którego przedstawiciele—podobnie jak to czyniło wielu renesansowych historyków na Zachodzie — zajmowali się dziejopisarskim upamiętnianiem ważnych wydarzeń z dziejów najnowszych. Również i w tej dziedzinie ówczesna historiografia polska miała znaczące osiągnięcia. Wspominaliśmy już o pracy Heidensteina o wojnie z Moskwą, praca ta jednak miała charakter oficjalny. Inne podobne inicjatywy miały już jednak charakter prywatny. Nie dochowały się pamiętniki o czasach współczesnych pióra jednego z najznakomitszych polskich humanistów tej epoki, sekretarza Zygmunta Augusta, Andrzeja Patrycego Nideckiego. Przetrwały jednak do naszych czasów obejmujące lata 1548-1552 Roczniki polskie od zejścia dostojnego Zygmunta I (Annales Polonici ab excessu dwi Sigismundi primi, 1554, wyd. 1611) pióra znakomitego pisarza politycznego i polemisty religijnego Stanisława Orzechowskiego (1513-1566). W świetnym, humanistycznym stylu opracował obejmujące okres od 1538 r. do 1572 r. Dzieje w Koronie Polskiej nobilitowany syn mieszczański, który w królewskiej służbie doszedł do godności starościńskiej, Łukasz Gór-nicki (1527-1603). Krótki komentarz o sprawach polskich od śmierci Zygmunta Augusta (Commentarius brevis rerum Polonicarum a morte Sigismundi Augusti, 1647), obejmujący opis dziejów Polski od śmierci Zygmunta Augusta do czasów sobie współczesnych, napisał nawrócony na katolicyzm niedawny różnowierca, wybitny publicysta polityczny, sekretarz królewski, a później arcybiskup lwowski, Jan Dymitr Solikowski (1539-1603). Pośród licznych utworów pisarza i dyplomaty Krzysztofa Warszewickiego (1543-1603) znalazły się także dwa zasługujące na wysoką ocenę dzieła historyczne, jedno — Trzy księgi dziejów polskich (Rerum polonicarum libri tres, 1589) — poświęcone dziejom pierwszego bezkrólewia oraz pierwszej wolnej elekcji oraz drugie, zatytułowane Dziejów polskich ksiąg XIII (Rerum polonicarum liber XIII, 37 A Odrodzenie 1589), w którym Warszewicki przedstawił dzieje trzeciego bezkrólewia. Dzieje dwóch bezkrólewi po śmierci Zygmunta Augusta znalazły wreszcie swojego dziejopisa (Akta bezkrólewia, mianowicie po zgonie Zygmunta Augusta — Acta interregni post obitum nimirum Sigismundi Augusti) w osobie pisarza, a następnie sędziego ziemskiego kaliskiego, później starosty radziejowskie-go, protestanckiego pisarza politycznego Świętosława Orzel-skiego (1549-1598). Wszystkie te prace, przedstawiające rozmaitą wartość oraz różne tendencje ideowe, powstały z prywatnej potrzeby ich autorów. Oprócz dwóch wymienionych nurtów dziejopisarskich: mającego za przedmiot swego zainteresowania całość dziejów Polski, oraz tylko ich część najnowszą, w dziejopisarstwie polskiego Odrodzenia rozwinął się także trzeci nurt dziejopisarski, mianowicie historiografii regionalnej. Pierwszoplanową pozycję zajęła w nim twórczość dziejopisarska poświęcona dziejom Litwy i Rusi. Było zrozumiałe, że sprawami litewskimi siłą rzeczy musieli zajmować się wszyscy historycy, piszący o dziejach Polski od czasów Jagiellonów, nie traktowali oni jednak dziejów Litwy i Rusi jako odrębnego przedmiotu swych dziejopisarskich zainteresowań. Znaleźli się jednak i tacy, którzy zajęli się specjalnie historią tych krajów. Nie znamy treści zaginionej kromki litewskiej (Kronika czyli historia Litwy — Cronica sive historia Lit-huaniae, po 1551), którą na polecenie Zygmunta Augusta opracował wykształcony w Niemczech i Włoszech humanista, zresztą człowiek świecki, nobilitowany mieszczanin, wójt wileński Augustyn Rotundus (Mieleski) (ok. 1520-1582). Szerokim echem odbiła się natomiast dziejopisarska działalność innego świeckiego autora, który wiele lat życia poświęcił służbie wojskowej, mianowicie Macieja Stryjkowskiego (ok. 1547-przed 1593). Pisał on po polsku, był między innymi autorem opatrzonego ogromnie długim tytułem dzieła: Która przed tym nigdy światła nie widziała kronika polska, litewska, żmodzka i wszystkiej Rusi [...], oraz Historiografia regionalna późniejszej pracy O początkach, wywodach, dzielnościach, sprawach rycerskich i domowych sławnego narodu litewskiego, żemojdzkiego i ruskiego... Macieja Stryjkowskiego—jak tego dowodzą nowsze badania — niesłusznie umieszczano „w drugim garniturze staropolskich kronikarzy", skoro poruszał się on „na gruncie nie tkniętym przez historiografię zachodnią" (Z. Wojtkowiak). Inna sprawa, że niewiele różnił się od Sarnickiego, kiedy snuł nieprawdopodobne dywagacje o rzekomej starożytności opisywanych przez siebie narodów. Wiele wskazuje na to, że wydany w 1578 r. przez nobilitowanego w Polsce Włocha Aleksandra Gwagnina (1534-1614) (notabene dowódcę, pod którym służył Stryjkowski), wielokrotnie przedrukowywany na Zachodzie i tłumaczony na obce języki Opis Sarmacji europejskiej (Sarmatiae Europae descriptio) był niczym innym, jak plagiatem z zaginionego utworu Stryjkowskiego. Ówczesna historiografia regionalna nie ograniczała się wszakże do dziejopisarstwa, zajmującego się dziejami Litwy i Rusi. Ważnym ośrodkiem regionalnej historiografii miejskiej był Gdańsk, gdzie jeszcze w pierwszej połowie XVI w. powstał szereg kronik, takich jak tzw. kronika Ferbera (jej nazwa pochodzi od nazwiska mieszczanina, Eberharda Ferbera (1463--1529), który nie był jednak jej autorem, ale zainicjował jej powstanie), czy późniejsze utwory Bartłomieja Wartzmanna (ok. 1525-przed 1578) i Jerzego Melmanna (1521-1557), których ho-ryaant zainteresowań ogarniał dzieje Prus, zakonu krzyżackiego i Polski. W przedstawieniu spraw polskich dziejopisarstwo gdańskie obficie korzystało z historiografii polskiej. Znaczenie dorobku dziejopisarstwa gdańskiego nie zmienia jednak faktu, że w Polsce w czasach Odrodzenia dziejopisarstwo miejskie odgrywało niepomiernie mniejszą rolę niż na Zachodzie, oraz, że nie zdołało się ono rozwinąć jako wyodrębniony, prężny nurt ówczesnej polskiej historiografii. Wprawdzie również w dobie Odrodzenia historia po- 39 Odrodzenie wszechna nie stała się w jakiejkolwiek mierze uprzywilejowanym przedmiotem zainteresowania historyków polskich, należy jednak zauważyć, że pierwszym obszernym dziełem historycznym, które zostało napisane w języku polskim, było wspomniane już przez nas dzieło M. Bielskiego. Aczkolwiek nie stało ono na wysokości wybitnych dzieł europejskiej humanistycznej historiografii, okazało się utworem poszukiwanym przez czytelników, którym interesowano się daleko poza ojczyzną autora. Oddziałało ono bowiem na dziejopisarstwo ruskie i rosyjskie oraz historiografię mołdawską, gdzie „przynosiła wiadomości z zachodniego świata i wpłynęła na rozwój miejscowej historiografii" (K. Tymieniecki). Charakter kompendium historii powszechnej miała wydana w Rzymie w 1596 r., doprowadzona do 1545 r., Chronografia (Chronographia), opracowana przez kanonika warmińskiego Aleksandra Scultetusa (Scultetiego, ok. 1485-1564). Historii powszechnej, mianowicie starożytnego Rzymu, dotyczyła także jedyna humanistyczna monografia historyczna, która wyszła w tej epoce spod pióra polskiego autora. Był nim nie byle kto, bo przyszły kanclerz Jan Zamoyski (1542--1605). Podczas studiów na uniwersytecie w Padwie był on słuchaczem wybitnego historyka Karola Sigoniusa. Wtedy też opracował Dwie księgi o rzymskim senacie (De senatu romano libń H1563). W cieniu głównych nurtów historiografii polskiego Odrodzenia rozwijała się historyczna biografistyka, a także szczególnie ważna dla społeczności szlacheckiej heraldyka (Bartosz Pa-procki (ok. 1543-1614), Herby rycerstwa polskiego, 1584). W histo-riograficznym dorobku polskiego Odrodzenia odosobnione, choć ważne miejsce zajmuje pierwszy polski humanistyczny traktat z zakresu metodologii historii, mianowicie wydana w 1557 r. w Bazylei Książeczka o umiejętności dziejopisarskiej (De historica facultate libellus) pióra wykształconego na Zachodzie humanisty Stanisława Iłowskiego (zm. 1589). Zagadnieniami tymi musiano się wówczas w Polsce interesować, skoro znany nam już Gian- 40 Acta Tomiciana michele Bruto właśnie w Krakowie opublikował swe dziełko 0 chwale historii czyli o niezawodnym i rozsądnym sposobie czytania pisarzy dziejów (De historiae laudibus sive de certa via et ratione, quae sunt rerum scriptores legendi, 1582). Nowe rozumienie historycznego źródła jako podstawy poznania historycznego legło u podstaw szczególnie ambitnej inicjatywy, jaką podjął u nas w dobie Odrodzenia wieloletni pracownik kancelarii Piotra Tomickiego (1464-1535), kanonik płocki 1 krakowski Stanisław Górski (ok. 1497-1572). Jej celem nie było napisanie jakiegoś konkretnego dzieła historycznego, ale zebranie źródeł historycznych dla przyszłych historyków. Niebawem po śmierci swego protektora Górski przystąpił do gromadzenia dokumentów, związanych z jego działalnością, następnie zaś rozszerzył zakres swojej kwerendy na całość czasów panowania Zygmunta Starego. Powstał w ten sposób (w kolejnych redakcjach) zbiór 24 tomów akt z lat 1506-1548, ułożonych w porządku chronologicznym, oraz kilka tomów dodatkowych, dotyczących wybranych zagadnień. W połowie XVIII w. Jan Daniel Janocki nadał mu nazwę Acta Tomiciana. Pracy Górskiego przyświecał klarowny program ideowy: jako gorący orędownik tych sił politycznych, które opowiadały się przeciwko reformacji, zwolennik umocnienia i centralizacji władzy królewskiej, przekazując swe dzieło do rąk monarchy miał nadzieję przekonania go do poparcia tego właśnie politycznego programu. Później, w roku 1567, inną wersję swojego zbioru przekazał senatorom koronnym, a prawdopodobnie także litewskim, zachęcając ich do działania przeciw dążeniom szlacheckich egzekucjonistów, przeciwko reformacji oraz na rzecz ściślejszej unii z Litwą. Górski żywił bowiem pragnienie, aby jego zbiór oddziałał „na sferę świadomości politycznej szlachty i magnaterii, dostarczając tej ostatniej jednego z podstawowych typów argumentacji, używanej wówczas powszechnie tak na forum sejmowym, jak w publicystyce" (R. Marciniak). 41 Odrodzenie > Wprawdzie dzieło Górskiego nie przyniosło bezpośredniego politycznego pożytku, jednak poglądy autora były pod wieloma względami zbieżne z „dążeniami szerszych kręgów społecznych" i jako takie miały pewne szansę oddziałania na polityczną rzeczywistość. Całkiem inną sprawą jest to, że nadzieje autora spełniły się tylko w niewielkiej mierze. Praca S. Górskiego, stanowiąca „najznakomitszy pomnik nauki historycznej i polskich dążeń w zakresie poznania przeszłości w wieku XVI" (H. Ba-rycz), nie została przez współczesnych doceniona. Dzieło Stanisława Górskiego było z pewnością wówczas najwybitniejszym, nie jedynym wszakże u nas świadectwem upowszechniania się wśród przedstawicieli parających się historią elit intelektualnych charakterystycznego dla erudycyjno-krytycz-nego nurtu renesansowej historiografii europejskiej nowego rozumienia znaczenia źródła historycznego jako koniecznej podstawy naukowego poznania w historii. Podobnie jak na Zachodzie, również w Polsce niektórzy historycy starali się wykorzystywać dla swych prac źródła archiwalne, takie jak materiały przechowywane w Archiwum Skarbca Koronnego (M. Kromer, R. Heidenstein). W połowie XVI w. wartościowy zbiór źródeł do dziejów Litwy miał zebrać znany już nam Augustyn Rotun-dus. Wiadomo również o tym, że Stefan Batory — „wielbiciel muzy Klio, ale upaństwowionej" (H. Barycz) — w latach 1577--1578 podjął za pośrednictwem kardynała Stanisława Rozjusza uwieńczoną zresztą niepowodzeniem próbę uzyskania z Biblioteki Watykańskiej co ważniejszych źródeł do historii Polski i Węgier. Tego nowego stosunku do historycznego źródła nie podzielała jednak wówczas jeszcze większość historyków polskich. Podobnie jak inne historiografie tej części Europy, również dziejopisarstwo polskie czasów Odrodzenia wykorzystywało więc zachodnioeuropejskie inspiracje przede wszystkim dla opracowania historii ojczystej, którym się głównie zajmowało. Mocarstwowa pozycja polsko-litewskiej monarchii inspirowała 42 Teoria sarmacka do stworzenia nowej interpretacji dziejów polskiego państwa i narodu, legitymującej jej aktualne miejsce w Europie. Z tej właśnie potrzeby zrodziła się rozwinięta przez historyków doby Odrodzenia sarmacka teoria pochodzenia Polski i Polaków, która będzie odgrywała rolę historycznej ideologii ich państwa. Stanowiła ona projekcję wstecz, w najdawniejsze dzieje ludzkości, polskich współczesnych aspiracji politycznych. Inaugurowała nową historyczno-polityczną mitologię, która będzie oddziaływała na polską myśl historyczną w czasach późniejszych. Rozdział IV Dziejopisarstwo polskie czasów Baroku Siedemnaste stulecie wniosło do refleksji nad zmiennością świata społecznego moment o rewolucjonizującym znaczeniu: podważenie odrodzeniowego przekonania o wyższości osiągnięć starożytnych, co pociągało za sobą rewaloryzację współczesności. Dla historycznej refleksji zakwestionowanie autorytetu starożytnych miało znaczenie ambiwalentne. Z jednej strony jego konsekwencją było szerokie rozpowszechnienie się wśród zachodnich intelektualistów tzw. pirronizmu historycznego (nazywanego tak od imienia starożytnego filozofa Pyrrona z Elidy), wyrażającego radykalnie sceptyczny stosunek do poznawczego znaczenia czy też możliwości historii. Mimowolnie przyczyniła się do niego ta część ówczesnej historiografii, która hołdując tradycji retorycznej rozwijała kunsztownie udramaty-zowane, teatralne, ale bardzo dalekie od prawdy opisy wydarzeń. Jednakowoż — z drugiej strony — kryzys zaufania do historii nie mógł nie spowodować reakq'i ze strony tych myślicieli, którzy uważali ją za niezbędną dla współczesnego człowieka. Przystąpili oni jednak nie tyle do obrony walorów dotychczasowej historiografii, do której sami często odnosili się z kry- 44 Erudycja historyczna tycyzmem, ile do rewaloryzacji kategorii prawdy w historii, co na obszarze zróżnicowanych nurtów ówczesnej refleksji historycznej znalazło odmienne artykulacje. Skoro krytycy historii powiadali, że jest ona „zmyśleniem, uznanym za prawdę" (Bernard de Fontenelle), znakomita część jej obrońców uznała, że podawaną w wątpliwość prawdę można i należy zrewaloryzować przez weryfikację historycznych faktów, będących podstawą historycznej narracji. Konsekwencją takiego stanowiska było upowszechnienie się przekonania, że właściwym kierunkiem obrony statusu historii będzie jej oparcie na historycznej erudycji. Osiągnięcia zachodnioeuropejskiej historiografii XVII w. były pod tym względem przeogromne. Całe rzesze erudytów przykładały się pracowicie do niewdzięcznych zajęć: wydawania tekstów, odcyfrowywania dokumentów, oskroby-wania kamieni, czyszczenia monet. Całe odważne, zapalone rzesze: mrowisko, które miało swoich rzemieślników, a nawet wojowników. Ci gorliwi pracownicy, pasjonujący się swoją ciężką pracą, dążyli do ustalenia rzeczy pewnych — doniosłych lub drobnych, ale niewzruszonych. Pragnęli bez pochopnych interpretacji, bez uprzedzeń, bez zniekształcenia przez sztukę, wydobyć rzeczy solidne, ustalone raz na zawsze (P. Hazard). Niemal we wszystkich krajach europejskich historycy eru-dyci zajęli się historią wszelkich epok, zarówno świecką, jak i kościelną, bardzo często ojczystą historią jej autorów. Niezależnie od tego, jaka była ich społeczna kondycja, w jakich działali strukturach, musieli być teraz innymi historykami, niż dawniej. Coraz mniej liczyło się barwne opowiadanie o przeszłości, coraz więcej badanie źródeł i ustalanie faktów. W zachodniej Europie uprawianie historii stopniowo przestaje być zajęciem tylko literackim i poczyna się stawać pracą badawczą. Konsekwencją tej postawy było to, że erudycyjna historiografia tej epoki rozwinęła 45 Barok w sposób systematyczny nauki pomocnicze historii oraz, że szczególnie gorliwie zajęła się gromadzeniem, krytyką i publikowaniem źródeł historycznych. W tej dziedzinie szczególnie znakomite osiągnięcia uzyskały dwa katolickie zakony: benedyktyni z Kongregacji św. Maura (mauryni) oraz jezuici, tzw. bollandyści (od nazwiska jednego z inicjatorów akcji publikowania żywotów świętych, Jeana Bollanda), którzy znaleźli licznych naśladowców w wielu krajach Europy. Rzadko kto zadawał sobie wówczas pytanie, czy prawda krytycznie ustalonego faktu wystarczy za pełną historyczną prawdę. Postawił je jednak jeden z najznakomitszych umysłów epoki, niemiecki matematyk i filozof, a także — o czym nie zawsze się pamięta — historyk Gottfried Wilhelm Leibniz. Jemu to właśnie zawdzięczamy sformułowanie poglądu, że rejestracja faktów jeszcze nie jest historią, natomiast wybór faktów już nią nie może być — historyk więc ryzykuje albo brak obiektywizmu, albo utratę naukowego charakteru uprawianej przez siebie dyscypliny. Doniosłe przemiany, jakie dokonywały się w historiografii zachodnioeuropejskiej w XVII w., tylko częściowo odzwierciedliły się w dziejopisarstwie polskim, które będzie się teraz coraz wyraźniej oddalało od tego, co proponował Zachód. Rozwijająca się pod wpływem kultury Baroku historiografia polska bardziej kontynuowała dawne wzory dziejopisarstwa, aniżeli kusiła się o stworzenie nowych. Czasy Baroku przyniosły w Polsce ogromny, w porównaniu z poprzednimi, wzrost popularności historii. Znacznie rozszerzył się wówczas społeczny krąg środowisk i osób, które brały aktywny udział w uprawianiu dziejopisarstwa. „Gdy w wieku XVI uczestniczył w nim drobny zastęp ludzi, to w omawianym okresie zamiłowania historyczne pielęgnuje mieszczaństwo, niż- 46 Zainteresowanie historią szy kler, szlachta, członkowie senatu i najwyżsi urzędnicy państwowi. Tak liczny udział senatorów i wysokich dygnitarzy w uprawie historiografii [...] stanowi zjawisko nie występujące w żadnej epoce naszego życia umysłowego. Poparcia i opieki udzielają pisarzom historycznym w stopniu również nie spotykanym królowie: Władysław IV, Jan Kazimierz, Jan III Sobieski" (H. Barycz). Zainteresowanie historią objęło wówczas także środowiska żydowskie, jak o tym świadczy utwór, będący rodzajem kroniki rodzinnej, z dołączoną autobiografią autora, napisany przez rabina z Włodzimierza Wołyńskiego, Jomtoba Lipmana Hellera. Dla pobudzenia zainteresowań historycznych w społeczeństwie oraz podniesienia jego kultury historycznej doniosłe znaczenie miało wprowadzenie historii jako przedmiotu nauczania zarówno publicznego, jak prywatnego. Pod tym względem Polska XVII w. poczęła się przybliżać do zachodniej Europy. Również u nas historia wkroczyła teraz w mury uniwersyteckie: w Akademii Krakowskiej utworzono pierwsze katedry tego przedmiotu. Analogicznie działo się także w świetnie rozwijających się gimnazjach pruskich. Historia zajęła też ważne miejsce w domowej i publicznej edukacji przygotowującej się do udziału w życiu publicznym młodzieży magnackiej i szlacheckiej. Dla wzrostu prestiżu profesji historyka nie bez znaczenia było ustanowienie przez monarchów z dynastii Wazów urzędu królewskich historiografów. O tym, jakie przynosił on „fawory i wywyższenie", świadczy kariera pochodzącego ze Śląska mieszczańskiego syna Joachima Pastoriusa (1611-1681), „któremu opracowanie zwięzłego zarysu dziejów polskich [Florus poloni-cus seu polonicae historiae epitome nova, 1641 — A.F.G.] zapewniło nie tylko łaskę i poparcie magnatów, ale nobilitaq'ę polską i w cesarstwie rzymskim [...], stanowisko historiografa na dworze brandenburskim i króla polskiego oraz pozycję nieoficjalnego doradcy Jana Kazimierza" (H. Barycz). ...... ,,fc. 47 Barok O ile ustanowienie urzędu historiografa królewskiego było przeniesieniem na polski grunt instytucji, znanej od dawna na Zachodzie, o tyle oryginalną inicjatywą polską było utworzenie na Uniwersytecie Krakowskim przez profesora Sebastiana Pe-trycego z Pilzna (1554-1626) specjalnej fundacji historiografa. W ciągu XVII w. było nimi pięciu uniwersyteckich profesorów wymowy: Jan Innocenty Petrycy (1592-1641), Jan Rachtamowic Cynerski (1600-1654), Stanisław Temberski (zm. 1679), Jan Racki i Stanisław Józef Bieżanowski (1628-1693), którzy zgodnie z wolą fundatora zajmowali się systematycznym spisywaniem dziejów współczesnych. Ich prace przyniosły wartościowe rezultaty, nie wszystko jednak z tego, co opracowali, dochowało się do naszych czasów. Własnych historiografów powoływały także inne instytucje: w dziedzinie historii kościelnej zaowocowała działalność bernardyńskiego historiografa Hieronima Kakowskiego (15847—1653?). Zupełnie inaczej niż ich poprzednicy, historycy polscy XVII w. zaprzestali tworzenia historycznych syntez, obejmujących całość dziejów Polski. Zapotrzebowanie czytelników na całościowy obraz dziejów ojczystych zaspokajała teraz nie tj^o — dostępna również w polskim przekładzie Marcina BłażeVćkiego (zm. ok. 1628), oraz w przeróbce Ęawła Demitrowicza — datana praca Kromera, lecz także coraz lepiej znane i zdobywające sobie coraz większe poważanie dzieło Długosza. Powstałe wówczas nieliczne zarysy całości dziejów polskich były na ogół popularnymi kompendiami, pisanymi dla celów informacyjnych lub dydaktycznych. Taki właśnie charakter miała zarówno wspomniana już przez nas, wielokrotnie wznawiana praca Pastoriusa, jak i dwa dziełka (Historia rerum Polonicarum, 1611; Icones et Yitae Principum ac Regum Poloniae, 1620) pochodzącego z Prus różno-wiercy Salomona Neugebauera (zm. po 1620), który przez jakiś czas był nauczycielem w protestanckiej szkole w Kocku. Z całą pewnością do miana zarysu historii Polski nie mogło 48 Lubieniecki i — według słów własnych jego autora — nie miało pretendować jedno z najoryginalniejszych dzieł historiografii polskiej czasów Baroku, mianowicie Poloneutychia, albo polskiego królestwa szczęście pióra ariańskiego pisarza Andrzeja Lubienieckiego (ok. 1551--1623). Antycypując punkt widzenia, z którego będą później oceniali dzieje myśliciele Oświecenia, Lubieniecki poszukiwał w nich motywów, stanowiących o „szczęściu" czy nieszczęściu „królów i Rzeczypospolitej". Ocena powodów powodzenia bądź klęsk stała się w jego rozważaniach podstawą, na której zbudował on ogólny, historiozoficzny pogląd na całość dziejów polskich. Historiozofia A. Lubienieckiego miała charakter prowi-dencjalistyczny: był on zdania, że Bóg decyduje o losach państw i narodów, w zależności od ich moralnego postępowania w dziejach. Uważał więc pomyślność państwa za nagrodę niebios, zaś jego niepowodzenie za boską karę. Za nieszczęśliwe uznał czasy panowania Piastów, ze względu na absolutny, jego zdaniem, charakter ich rządów, który pociągnął za sobą niekorzystne skutki polityczne i społeczne. Tę nieszczęśliwą sytuację odwróciło wygaśnięcie dynastii i unia z Litwą: odtąd nowe szczęście Pan Bóg dać raczył tym krajom, którym sława dobra, wraz tym większe bogactwa, im dalej, tym obfitsze i wczas tak w duchownych jako i w ziemskich rzeczach, tym wdzięczniejsze i ucie-szniejsze pomnożenie brały, a łaska Boża ich kraje te oświeciła jako słońce oświeca nocne ciemności. Rozwój wolnościowych urządzeń społecznych i tolerancji dokonywał się jednak stopniowo, by osiągnąć swoje apogeum w okresie od 1506 do 1611 r. Po latach największej pomyślności, jako karę za rokosz Zebrzydowskiego oraz religijną nietolerancję, Opatrzność zesłała na Rzeczpospolitą dwa lata srogiej kary, po których dopiero miały powrócić czasy szczęśliwości. Znaczenie Poloneutychii nie sprowadza się tylko do podkreślenia, 49 Barok i -,v na podstawie materiału historycznego, niekorzystnych dla Rzeczypospolitej konsekwencji religijnej nietolerancji. Na tle dotychczasowej historiografii dzieło Lubienieckiego odróżniało się wyraźnym dążeniem do idealizacji polskiej narodowej przeszłości. Charakteryzowało się „uwielbieniem dla tej organizacji i działania życia zbiorowego, jaką zrodziła doba ostatnich Jagiellonów. Zdaniem Lubienieckiego stworzyło to wielką siłę mo-ralno-polityczną i dało Polsce prawo do przodownictwa w świecie" (H. Barycz). W ten sposób ariański historyk inaugurował apologetyczny nurt polskiej myśli historycznej, który jeszcze w tej samej epoce znajdzie fanatycznego orędownika w osobie ks. Wojciecha Dembołęckiego. W historiografii polskiej XVII w. tylko marginalnie zaznaczyło się zainteresowanie monograficznym opracowywaniem poszczególnych epok dziejów ojczystych. Spod pióra płodnego pisarza historycznego Szymona Starowolskiego (1588-1656) wyszły obejmujące zarys panowania Zygmunta Starego Dzieje Zyg-muntaPierwszego (De rebus Sigismundi Primigestis, 1616), a krótkie panowanie Henryka Walezego znalazło swego dziejopisa w osobie aktywnego zarówno na polu politycznym, jak i pisarskim Andrzeja Maksymiliana Fredry (ok. 1620-1679), autora Dziejów narodu polskiego za Henryka Walezego (Gestorum populi Poloni sub Henrico Yalesio [...], 1652). Historyków polskich doby Baroku — tak samo, jak ich poprzedników — interesowała przede wszystkim historia ojczysta, choć — inaczej niż nich — nie całych dziejów Polski, ale tylko ich jednej części, którą uważano widocznie za najważniejszą i najciekawszą: była to polityczna historia czasów najnowszych. Pod tym względem, choć zajmowała się inną od zachodnioeuropejskiej, bo polską dziejową rzeczywistością, ówczesna nasza historiografia niewiele odbiegała od zachodniej, która także bardziej niż kiedykolwiek wcześniej zwracała swoje zainteresowania ku sprawom współczesnym. Na tym też polu najsilniej za- 50 Historia najnowsza rysowały się zarówno polityczne, jak i religijne różnice pomiędzy rozwijającymi się wówczas w polskiej historiografii ideowymi nurtami. Zaznaczyły się one wyraźnie już w dziejopisarstwie, poświęconym panowaniu Zygmunta III Wazy. I tak świetny historyk biskup przemyski Paweł Piasecki (1579-1649), autor Kroniki spraw, które zdarzyły się w Europie (Chronica gestorum in Europa singularium, 1645) krytykował tego władcę za uległość obcym wpływom, związki z Habsburgami, oraz dążenie do władzy absolutnej. Przeciwstawną ocenę rozwinęli związani z osobą króla inni historycy, którzy jednocześnie byli wysokimi dostojnikami Rzeczypospolitej: kanclerz wielki koronny Andrzej Lipski (1572-1631) autor Krótkiej opowieści o dziejach Zygmunta III (De rebusgestis [...] SigismundiIII [...] brevis narmtio, 1605), pod-kanclerzy koronny Stanisław Łubieński, który pozostawił po sobie Krótka opowieść o wyprawie Zygmunta III do Szwecji (Brevis narratio profectionis in Sueciam Sigismundi III, 1593), oraz wielki kanclerz litewski Albrycht Stanisław Radziwiłł (1593-1656). Wszyscy trzej hołdowali ideom kontrreformacji, wszyscy też byli orędownikami polityki królewskiej. Nie brakło też historyków, którzy zajęli się przedstawieniem dziejów panowania Władysława IV. Dwa dziełka historyczne, ujęte w panegirycznym tonie, poświęcił mu oficjalny historiograf tego monarchy, Niemiec Eberhard Wassenberg (1610-ok. 1668?). Dzieje życia Władysława do objęcia przezeń tronu, czyli Historip Władysława, władcy Polski i Szwecji do zejścia Zygmunta III (Historia Yladislai, Poloniae et Sueciae principis [...] usąue ad exces-sum Sigismundi III, 1655) napisał dawny królewski sekretarz, później kasztelan gdański i wojewoda pomorski Stanisław Ko-bierzycki (ok. 1600-1665). Sympatyzował on z umiarkowanymi tendencjami republikańskimi i w związku z tym krytykował angażowanie się Rzeczypospolitej w sprawy moskiewskie. W tajemnicy przed okiem postronnych (zaginione) dzieło, poświę- 51 Barok cone historii współczesnej (Historia dziejów tak w Polszcze, jako i w cudzych krajach), napisał także inny dostojnik Rzeczypospolitej, Łukasz Opaliński (1612-1662). Najpewniej spod jego pióra wyszła wydana anonimowo w latach 1662-1665 Historia abo opisanie wielu poważniejszych rzeczy, które się działy podczas wojny szwedzkiej w Królestwie Polskim, niesłusznie przypisywana kanclerzowi wielkiemu koronnemu, a następnie prymasowi Janowi Stefanowi Wydżdze (zm. 1685) (H. Barycz). Przedstawieniem innych współczesnych wydarzeń zajęli się: dominikanin Szymon Okolski (1580-1653), który napisał dwa diariusze wojen polsko--kozackich, oraz burmistrz Elbląga Izrael Hoppe (1601-1679), który pozostawił wartościowe niemieckie opracowanie dziejów wojny ze Szwedami (1626-1635). Nie dochowało się do naszych czasów dzieło, jakie historii współczesnej miał poświęcić opat wąchocki i tyniecki, biskup nominat warmiński Jan Karol Konopacki. Szczególnie wielu historyków zajęło się opracowaniem burzliwych wydarzeń, które działy się w Rzeczypospolitej od połowy XVII stulecia. Czasom od śmierci Władysława IV do pokoju oliwskiego poświęcił swoje Dziewięć ksiąg historii Polski od śmierci Władysława IV do pokoju oliwskiego (Historiarum Poloniae ab excessu Vladislai IV ad pacem Oliviensem usque libri IX) syn nobilitowanego mieszczanina, kanonik warmiński Wawrzyniec Rudawski (1617—1674), który po niepowodzeniu zabiegów o uzyskanie kanonii krakowskiej przeniósł się do Austrii, gdzie został radcą cesarza Leopolda. Hołdował on zdecydowanej tendencji proaustriackiej, łączył krytykę roli możnowładztwa w Polsce z sympatią do silnej, dziedzicznej monarchii. Dalej w krytyce panujących w Rzeczypospolitej stosunków, zwłaszcza nietolerancji religijnej, poszedł w swej Historii wojny kozac-ko-polskiej (Historia belli cosacco-polonici, ok. 1672) dawny uczestnik zmagań z Kozakami, który przeszedł na służbę szwedzką, a następnie przystał do Rakoczego, arianin Samuel Grądzki (zm. ok. 1672). Dzieje tej wojny stały się także przedmiotem opartego 52 Historia najnowsza na szerokiej podstawie źródłowej łacińskiego opracowania J. Pa-storiusa, zatytułowanego Wojna scytyjsko-kozacka, czyli o sprzy-sieżeniu Tatarów, Kozaków i plebsu ruskiego przeciw Królestwu Polski (Bellum Scythico-Cosacicum, seu de coniuratione Tartarorum, Cosa-corum et plebis Russicae contra Regnum Poloniae, 1652). Poświęcone wydarzeniom z lat 1647-1672 roczniki (Annales) opracował wspomniany już uniwersytecki historiograf Stanisław Tember-ski. Głośny epizod oblężenia przez Szwedów klasztoru paulinów w Częstochowie stał się przedmiotem Nowej gigantomachii, która wyszła spod pióra jego przeora, Augustyna Kordeckiego (1603-1673). Ambitnego zadania opisania całości dziejów ojczystych w czasach Jana Kazimierza i Michała Korybuta podjął się pochodzący z Sandomierskiego szlachcic, który, zanim przyszło mu sprawować różne urzędy publiczne, spędził wiele lat w siodle, mianowicie Wespazjan Kochowski (1633-1700). Król Jan III zaliczy go w poczet dworzan i mianuje „uprzywilejowanym historiografem". Pomimo zebrania bogatego materiału źródłowego, opracował on cztery, jak je określił, Klimaktery roczników Polski od zgonu Władysława IV (Annalium Poloniae ab obitu Vladislai IVClimacterI, 1683; Climacterll, 1688; Climacterlll, 1698; Climacter IV nie wyd.). Był to najzupełniej bezkrytyczny utwór, przepojony uczuciami patriotycznymi, pełen umiłowania dla starodawnych instytucji Rzeczypospolitej (z wolną elekcją na czele), oraz jej katolickiej nieskazitelności, daleko odbiegający jednak od standardu ówczesnej naukowej historiografii. Nie okazał się też historykiem wysokiego lotu Kazimierz Zawadzki (1647--1691), dziejopis panowania Michała Korybuta, autor Siedmiu ksiąg historii sekretnej czyli roczników polskich (Historia arcana seu annalium polonicorum libri VII, 1699), powierzchowny morali-zator, który nie starał się wniknąć głębiej w przyczyny postrzeganych przez siebie niedomogów polskiego życia publicznego. - 53 Barok Pod koniec XVII w. zapał do opracowywania historii politycznej czasów współczesnych zaczął jednak wygasać. Było bardzo znamienne, że wojenne przewagi Jana III nie znalazły już godnego współczesnego dziejopisa. Nie powiodły się też starania króla, aby W. Kochowski zajął się opisaniem także i jego panowania: przeszkodziła temu śmierć historyka. Charakterystyczny dla czasów Baroku zapał do opracowywania historii współczesnej wyraził się także w nadzwyczajnej wręcz erupcji twórczości pamiętnikarskiej. Zajmowali się nią przedstawiciele bardzo różnych środowisk i zawodów, uprawiali ją w rozmaitych formach. Wiele z tego rodzaju utworów, na przykład diariusz wojny moskiewskiej pióra Jana Moskorzow-skiego (zm. po 1662), dziennik Stanisława Oświęcima (po 1605--przed 1657) czy świetny diariusz Kazimierza Sarneckiego (zm. po 1712), rzuciło sporo światła na wewnętrzne stosunki w Rzeczypospolitej. Spośród licznych pamiętnikarzy polskich XVII w. na pierwszy plan wysuwają się zwłaszcza trzy znakomite postaci. Należy do nich niewątpliwie hetman wielki koronny, a następnie kanclerz Stanisław Żółkiewski (1547-1620), który w swym Początku i progresie wojny moskiewskiej zaprezentował świetny, wzorowany na najlepszych przykładach antycznych i nowożytnych, opis przebiegu wojny Rzeczypospolitej z Moskwą (1609-1611). Zapamiętałym pamiętnikarzem, szczególnie dbającym o wiaro-godność podawanych przez siebie informacji, był również inny wysoki dostojnik Rzeczypospolitej, Jakub Sobieski (1588-1646); jego prace pamiętnikarskie tylko w niewielkiej części ukazały się jednak drukiem. I wreszcie Memoriale rerum gestarum in Polonia a morte Sigismundo III, czyli Pamiętnik o dziejach w Polsce pióra podkanclerzego, a następnie kanclerza wielkiego litewskiego, wspomnianego już przez nas A. S. Radziwiłła, obejmujący opis wydarzeń z lat 1632-1656. Przy okazji wydania jego polskiego tłumaczenia (1980) napisano, że „nie ma drugiego 54 Sarmatyzm źródła tego rodzaju, które by tak wszechstronnie oświetlało dzieje Polski za panowania Władysława IV i w pierwszych latach panowania Jana Kazimierza" (A. Przyboś, R. Żelewski). W miarę, jak przybliżał się koniec stulecia, zmieniał się ogólny ton ówczesnej historiografii dziejów Polski: ••-», im bliżej końca wieku, tym wyżej się wznosi wzrastający żal za cza-./ sami dawnymi, lepszymi. Im owoczesny „dzień dzisiejszy" więcej ..f rzucał goryczy, rozczarowań, świadectw rozstroju i upadku w życiu publicznym, im cięższe gromadził chmury na zacieśniającym się horyzoncie Rzeczypospolitej, tym piękniej, tym ponętniej mamił blask gwiazdy szczęścia i chwały na niebie wieków minionych, tym bardziej te wieki umysłom dziejopisów XVII w. ukazywały się ozdobione majestatem siły, powagą cnoty, liliami idealnego piękna, tym silniej potęgowała się w ich duszach tęsknota za nimi i wyrywała z ust ich . hasło powrotu do dawnych obyczajów i urządzeń państwowych ; (R. Mienicki). , Idee te rozwinęła zdobywająca sobie od drugiej połowy XVII stulecia szturmem umysły i serca szlacheckiej braci ideologia sarmatyzmu. Łączyła ona przekonanie o szczególnej szlachetności narodu polskiego z wiarą w wyjątkową doskonałość urządzeń ustrojowo-politycznych szlacheckiej Rzeczypospolitej. Ideologia ta obejmowała przeświadczenie, że jesteśmy czymś lepszym nie tylko od Wschodu, lecz także od Zachodu, że osiągnęliśmy w naszych dziejach niedostępne dla innych narodów szczyty doskonałości. Jeżeli zaś nie wszystko idzie u nas dobrze, dzieje się tak za sprawą obcych, którzy nie mogąc się pogodzić z naszą doskonałością, wszelkimi środkami starają się zepchnąć nas z niedostępnego dla siebie piedestału. Wizja kraju, cieszącego się szczególną protekcją Opatrzności, który stworzył najdoskonalszy ustrój, rozwinął najświetniejsze wolności, w powiązaniu z samouspokajającym przekonaniem o niewzruszalnej potędze Rzeczypospolitej, oto zdeformowany obraz rzeczywi- 55 Barok stości, który popularyzowało bujnie rozwijające się, gęsto szermujące argumentacją historyczną, sarmackie piśmiennictwo polityczne (Andrzej Maksymilian Fredro, Stanisław Orzechowski, Walenty Pęski i legion innych). Takie właśnie przekonania, przyjmowane ogromnie chętnie za własne przez samozadowo-loną szlachtę, złożyły się na specyficznie polską historiozofię sarmackiego mesjanizmu, która wywierała przemożny wpływ na wyposażenie umysłowe szerokich kręgów szlacheckich. W ukształtowaniu się i upowszechnieniu tej specyficznej histo-riozofii niekwestionowany udział miały poglądy rozwijane przez naszych historyków. Historia współczesna była z pewnością szczególnie preferowanym, jednakże nie jedynym przedmiotem zainteresowania zajmujących się dziejami ojczystymi historyków polskich doby Baroku. Znacznie rozwinęła się wówczas także zapoczątkowana już wcześniej historiografia regionalna, zarówno dziejów Litwy — jej czołowym przedstawicielem był rektor Akademii Wileńskiej Wojciech Wijuk Kojałowicz (1609-1677) — jak i Prus Zachodnich, których historią zajmowali się Grzegorz Hess i jego syn, burmistrz Elbląga, Tomasz, oraz wybitny profesor gimnazjum toruńskiego Jan Krzysztof Hartknoch (1644-1687). Dopiero w XVII stuleciu, z ogromnym opóźnieniem w stosunku do Zachodu, rozwinęła się polska historiografia mieszczańska, nie znana dotąd u nas poza miastami pruskimi, gdzie uprawiano ją już od bardzo dawna. Miała głównie charakter pamiętnikarski, zdarzało się jednak, że mieszczańscy historycy mieli większe ambicje i starali się ogarnąć całość dziejów ojczystych (jak to uczynił rajca kazimierski Marcin Goliński (1608-po 1673)). Na XVII stulecie przypadło u nas wreszcie ukształtowanie się nowej gałęzi dziejopisarstwa, mianowicie historiografii (na razie rodzimej tylko) nauki i oświaty (Szymon Halicius, Jan Rybkowic, Jan Brożek (1585-1652), Marcin Radymiński (1610-1664)). Inaczej niż historyków z bardziej oddalonych od nas krajów Histońa powszechna Zachodu, podobnie jednak jak historyków w Niemczech, dzie-jopisów polskich XVII w. w bardzo niewielkiej mierze pociągała historia powszechna. Pod tym względem rzadkim wyjątkiem było napisane i wydane za granicą Compendium historiae univer-salis pióra brata czeskiego, później przełożonego kościołów kalwińskich w Małopolsce, Jana Laetusa-Wesselskiego (1609-1656). Jeżeli interesowano się u nas historią powszechną, to co najwyżej jako „historia mixta", która polegała na przedstawianiu dziejów polskich w powiązaniu z dziejami obcymi, zwłaszcza krajów ościennych, „przy czym rzadko wykazywały one organiczną całość" (H. Barycz). Ze zrozumiałych względów interesowano się współczesnymi sprawami moskiewskimi: zajmowali się nimi kanclerz litewski Lew Sapieha i jego syn Krzysztof Mikołaj, nad dziejami Dymitrów Samozwańców pracował Sebastian Petrycy, polityczno-ustrojowym stosunkom Wielkiego Księstwa Moskiewskiego poświęcił swą pracę Paweł Potocki (zm. 1675). Najznacz-niejszym u nas wyrazem zainteresowania dziejami obcymi była historia Siedmiogrodu, opracowana na podstawie kroniki Wolf-ganga Bethlena przez wspomnianego już przez nas ariańskiego pisarza Samuela Grądzkiego. Na najdalszym marginesie zainteresowania naszych historyków wciąż pozostawała historia starożytna: na samym początku XVII w. ukazała się biografia Juliusza Cezara pióra różnowiercy Krzysztofa Colera, zaś w drugiej połowie stulecia historia Teodozjusza Wielkiego, napisana przez J. Pastoriusa. Na tym ubożuchnym tle jako pierwszoplanowa figura pojawiła się osobliwa cokolwiek postać żołnierza zawadiaki w zakonnym habicie, niegdyś kapelana lisowczyków, franciszkanina, ks. Wojciecha Dembołęckiego (1585-po 1645). Swą działalność w zawodzie dziejopisarskim rozpoczął on od napisania pamiętnika o czynach lisowczyków. Następnie, podczas pobytu w Rzymie, przystąpił do opracowywania ogromnego dzieła historiozoficznego, które miało nosić (zapożyczony chyba od 57 Barok średniowiecznego autora Wincentego z Beauvais) tytuł Zwierciadło historii uniwersalnej (Speculum universalis historiae) i ogarnąć całość dziejów ludzkości, od czasów biblijnych do współczesności. Pracy tej nie doprowadził do końca, napisał jednak i wydał drukiem jej część, poświęconą czasom najdawniejszym, zatytułowaną Wywód jedynowłasnego państwa świata (1633). Główną tezą tego fantastycznego utworu było twierdzenie, że Polacy są narodem wybranym, któremu przysługuje pierwsze miejsce wśród innych, mającym do spełnienia szczególną, uniwersalną misję dziejową. Aczkolwiek ówczesne polskie elity intelektualne fantazje te przyjęły ze zrozumiałym sceptycyzmem, jednak „podziałały one jak haszysz na niewyrobione umysłowo tłumy szlacheckie, rozbudzając wśród nich megalomanię narodową, swoisty mesjanizm, przekonanie o Polsce jako kraju wybranym przez Boga" (H. Barycz). Oprócz współczesnej historii politycznej i pamiętnikarstwa w historiografii polskiej doby Baroku bogato rozwinęło się także dziejopisarstwo kościelne, i to zarówno katolickie, jak różno-wiercze. Rozkwit katolickiej historiografii kościelnej wiązał się z zajęciem przez Kościół hegemonicznej pozycji w państwie. „Charakter tej historiografii był wybitnie apologetyczny i afirmatywny, jeśli chodzi o własne wyznanie, negatywny — w stosunku do innowierców" (H. Barycz). Znamienitymi jej reprezentantami byli: kontynuator powszechnych roczników Kościoła autorstwa Cezarego Baroniusa, polski dominikanin Abraham Bzowski (1567-1637), autorzy historycznych monografii klasztorów: miechowskiego Samuel Nakielski (1584-1652) i tynieckiego Stanisław Szczygielski (1616-1687), oraz dwaj historycy zakonu jezuitów, Jan Wielewicki (1566-1639) i wspomniany już przez nas W. Wijuk Kojałowicz. Inne motywy złożyły się wówczas na zaskakujący na pozór rozkwit polskiej kościelnej historiografii różnowierczej. Dla środowisk różnowierczych stanowił on „próbę przeprowadzenia, 58 Dziejopisarstwo kościelne w obliczu gwałtownie zanikającego w Polsce ruchu reformacyjnego, dowodu prawdziwości i pierwotności przyjętej wiary" (H. Barycz). Paradoksalnie więc czasy upadku reformacji stały się u nas okresem świetnego rozwoju reformacyjnego dziejopisarstwa. Zaświadcza o tym nie tylko poświęcone dziejom reformacji w Polsce i w krajach słowiańskich dzieło wyznawcy kal-winizmu Andrzeja Węgierskiego, które odbiło się szerokim echem w protestanckich krajach Europy. Najświetniejszym pomnikiem bogatej historiografii unitariańskiego odłamu braci polskich była praca, poświęcona historii polskiej reformacji, pióra wybitnego działacza unitariańskiego Stanisława Lubieniec-kiego (1623-1675). Poważnych historyków mieli wówczas także bracia czescy, by wymienić tylko Jana Łasickiego (1533/4-po 1599), Marcina Gracjana Gertich (1568-1629), czy Jana Rybiń-skiego (ok. 1560/65-po 1608). Historiografię luterańską reprezentowały pisane głównie po niemiecku, poświęcone historii pruskiej prace znakomitego toruńskiego historyka Krzysztofa Hartknocha. W XVII w. zaznaczył się też u nas rozwój zainteresowań teoretyczno-metodologicznymi zagadnieniami historii: w porównaniu z Odrodzeniem, które wydało tylko jedną polską pracę z tej dziedziny, czasy Baroku przyniosły ich co najmniej pięć. Były to: stojąca na niezłym poziomie praca heidelberskiego studenta Jana Firleja, świetny traktat (1610) Bartłomieja Kecker-manna (1572-1609), rozprawka (1620) Szymona Starowolskiego, zamieszczone w napisanym przezeń podręczniku metodologiczne rozważania rektora gimnazjum toruńskiego Konrada Gra-sera (1585-1630) i wreszcie najwybitniejsza praca z tej dziedziny, mowa O powadze historii (De dignitate historiae), wygłoszona przy objęciu katedry historii w gimnazjum elbląskim przez dobrze znanego nam J. Pastoriusa. Mimo wszakże utrzymywania stałych kontaktów z ośrodkami nauki historycznej na Zachodzie, w swej podstawowej ma- 59 J Barok się historiografia polska XVII w. nie stała się nowoczesnym dziejopisarstwem erudycyjnym. Nieliczne wyjątki nie czyniły pod tym względem wiosny. Nie dorównywała też europejskiej w dziedzinie gromadzenia, krytycznego opracowywania i publikowania źródeł. Nie znaczy to, by u nas zupełnie nie zabiegano o zbieranie i utrwalanie historycznej dokumentacji. Z inicjatywy bibliotekarzy króla Zygmunta III i pod jego protektoratem podjęto w Rzymie, nie bez powodzenia, poszukiwanie źródeł do dziejów polskich. Wiadomo o staraniach, jakie w celu gromadzenia i przechowania zabytków przeszłości podejmował J. Bro-żek, a zwłaszcza niestrudzony na tym polu Sz. Starowolski. Wśród licznych miłośników przeszłości — nie tylko z kręgów szlacheckich — stało się modą zbieranie różnych miscellaneów, czego rezultatem są zachowane nieraz do dzisiaj tzw. silvae re-rum. Niewielka mimo wszystko skala tych przedsięwzięć unaocznia, jak daleko było nam wówczas do tego, co w zakresie gromadzenia, opracowywania i publikowania źródeł działo się na Zachodzie. Rozdział V Oświeceniowa transformacja w historiografii europejskiej Historiozofia sarmackiego mesjanizmu rozkwitała u nas w najlepsze, kiedy na Zachodzie rozpoczęła się, obejmująca również historiografię, wielka intelektualna transformacja Oświecenia. Ów wielki nurt kulturowy, który określi całą epokę dziejów Europy, zainicjowany w ostatnim dwudziestoleciu XVII w. w Holandii, rozszerzył się najpierw na Anglię, później ogarnął Francję — od lat trzydziestych następnego stulecia wysunęła się ona na jego czoło — a następnie Niemcy. Około 1680 r. „koncentrycznymi kręgami Europa i reszta świata kołyszą się [... ] w strukturalnej już teraz modyfikacji myśli i rzeczy" (P. Ohaunu). Podbijająca stopniowo całą Europę, rozłożona w czasie intelektualna mutacja Oświecenia była dziełem nowych elit umysłowych, które znacznie różniły się od swych poprzedników zarówno pod względem statusu społecznego, jak i form swej działalności. Również uprawianie historiografii stawało się teraz w coraz większej mierze sprawą profesjonalnych intelektualistów, zawdzięczających swój status społeczny nie tyle pochodzeniu czy majątkowi, ale przede wszystkim wypracowanej przez siebie pozycji intelektualnej. Ona to właśnie, a nie miejsce 61 Oświecenie w hierarchii społecznej, umożliwiała spotkanie się na wspólnym polu pracy dziejopisarskiej przedstawicieli dawnych elit świeckich i duchownych z ludźmi, wywodzącymi się z innych grup społecznych, zwłaszcza z rosnącego w znaczenie mieszczaństwa. Podobne przemiany następowały wówczas także w Polsce: wprawdzie również wśród polskich elit nie brakowało osób, które uważały, że do pisania historii wystarczy sprawnie władać piórem — nie odosobnionym tego przykładem były dziejopi-sarskie zapędy Stanisława Trembeckiego — jednakże większość spośród tych, którzy poważnie zajęli się dziejopisarstwem, miała świadomość potrzeby przyswojenia sobie zasad naukowego postępowania w historii. Nie tylko kto inny był teraz historykiem, lecz także historią zajmowano się gdzie indziej, niż dawniej. Pod tym względem oświecona Europa zaproponowała dwa modele struktur, w których uprawiano historię. Pierwszy z nich najpełniej rozwinął się we Francji. Ośrodkami wymiany myśli, gdzie dyskutowano nad powstającymi w zaciszu prywatnych gabinetów dziełami historycznymi, stały się tam przede wszystkim salony literackie, teraz już nie tylko arystokratyczne, lecz także i mieszczańskie. Inny model uprawiania historii rozwinął się w Niemczech, gdzie dziejopisarstwo uprawiano przede wszystkim na uniwersytetach, na których funkcjonowały katedry historii i działali liczni zawodowi historycy. W Polsce było na ogół podobnie jak we Francji: czyż nie literackim salonem były obiady czwartkowe? Uniwersytet Krakowski nie odgrywał wówczas poważniejszej roli jako ośrodek historiografii. Inaczej było tylko na północno--zachodnich rubieżach państwa, gdzie, zwłaszcza w Gdańsku i Toruniu, świetne tamtejsze gimnazja stały się poważnymi ośrodkami pracy dziejopisarskiej. Oświecenie przyniosło zasadniczą zmianę kategorii historycznego myślenia, która stała się podstawą dla rozwoju nowego, oświeceniowego dziejopisarstwa. Podejmując i rozwijając 62 Nowe kategorie historycznego myślenia wypracowaną przez rewolucję naukową XVII w. wizję świata jako jedności przyrodniczo-społecznej, Oświecenie zaproponowało rozumienie rzeczywistości społecznej w kategoriach nomo-logicznych. Myśliciele Oświecenia hołdowali bowiem poglądowi, według którego działania ludzkie w tej mierze, w jakiej są określane przez niezmienną naturę człowieka, należało rozumieć jako rezultat oddziaływania na niego rozmaitych sił (namiętności), występujących w rozmaitych połączeniach. Rozumiano więc aktywność człowieka w dziejach jako wynik interakcji między nim (jego naturą) a oddziałującymi nań siłami. Dla myślicieli Oświecenia człowiek pierwotny czy antyczny był pod względem swojej natury zupełnie taki sam, jak człowiek współczesny, a jeżeli mimo wszystko się od niego różnił, zależało to — jak powiadał Wolter — głównie cd obyczaju, a więc ogólnie mówiąc od społecznego środowiska człowieka, czyli cywilizacji. Myśl historyczna Oświecenia rozpatrywała więc człowieka jako narzędzie zdeterminowanego, prawidłowego dziejowego procesu. Oświeceniowi myśliciele rozpatrywali człowieka w jego środowisku, czyli w społeczeństwie, które niezależnie od tego, czy postrzegali je jako zgodne z naturą ludzką i sprzyjające człowiekowi, czy przeciwnie — istniała w tej sprawie zasadnicza rozbieżność poglądów — rozumieli jako całościowy system, rządzący się stałymi, niezmiennymi prawami. Myśl społeczna Oświecenia wyruszyła tedy na poszukiwanie tego rodzaju praw, oferując pod tym względem ogromne bogactwo propozycji. Skoro szczegółowe prawa, rządzące światem natury, można było sprowadzić do jednego prawa powszechnego ciążenia, to czemu nie dałoby się owych zróżnicowanych sił — praw cząstkowych — które myśliciele Oświecenia postrzegali w świecie społecznym, sprowadzić również do jakiegoś jednego ogólnego prawa, mającego rządzić całością rzeczywistości społecznej? Wielu myślicieli Oświecenia żywiło przekonanie, że takim najogólniejszym prawem świata społecznego jest prawo postępu. Nawią- 63 Oświecenie żując do mającej dawną metrykę idei postępu, myśl historyczna Oświecenia stworzyła na jej podstawie ogólną teorię, mającą wyjaśnić mechanizm zmienności rzeczywistości społecznej. Prawda, że nie wszyscy wybitni oświeceniowi myśliciele skłonni byli się za nią opowiedzieć — odrzucali ją zwolennicy poglądu 0 postępującej degeneracji człowieka w miarę, jak oddalał się on od stanu natury — prawda też, że sami zwolennicy tej teorii proponowali rozmaite interpretacje kierunku postępu w dziejach, że wreszcie bardzo różnie zapatrywali się na to, na czym miałby on w istocie polegać, przecież dla refleksji historycznej miała ona zasadnicze znaczenie. i. Teoria postępu pozwalała akceptować i równocześnie osądzać historii rię. Można było odrzucać z dziejowych tradycji wszystko, co w świet-.;j le krytyki rozumu wydawało się przesądem i fanatyzmem, przemocą możnych i przywilejem bogaczy; można było atakować przeszłość za jej ciemnotę i barbarzyństwo; ale można było — równocześnie — akceptować ją jako całość rozwoju, który prowadził ku nowszym czasom, ku epoce «światła» (B. Suchodolski). Oparcie modelu nauki historycznej na wzorze nauk przyrodniczych stawiało przed historią wymaganie możliwie dokładnego dokumentowania przedstawianych przez nią opisów zdarzeń i formułowanych ocen. Oświecenie mogło szeroko spożytkować skumulowany dorobek historycznej erudycji poprzedniego stulecia. Dzięki niemu historycy Oświecenia mogli wykorzystać ogrom faktów, zebranych w monumentalnych wydawnictwach źródłowych i kolekcjonerskich publikacjach historycznych, a także znakomity dorobek z zakresu nauk pomocniczych historii. Sami pod względem erudycji często ustępowali swoim pracowitym poprzednikom, szybko zmierzali do syntezy 1 nie myśleli trawić lat nad odczytywaniem pożółkłych pergaminów. Nowym historykom nie wystarczała już bowiem prawda hi- 64 Krytyka historyczna storycznego faktu, choć wysoko ją sobie cenili i domagali się, aby historia przynosiła „dokładną i szczerą relację o wydarzeniach, opartą na świadectwie własnych oczu, na pewnych i niewątpliwych przekazach lub na sprawozdaniu osób godnych zaufania" (N. Lenglet de Fresnoy). Głośno deklarowany historyczny krytycyzm myśli historycznej Oświecenia łączył bowiem w sobie dwa momenty: epistemologiczny i moralny. Dla myślicieli oświeconego wieku krytyka historyczna nie mogła się bowiem ograniczać do określenia wiarogodności ustalanych przez historyków faktów, lecz także miała objąć ich moralną, krytyczną ocenę. Nazywany teraz „filozoficznym", moralizatorski cel oświeceniowej krytyki historycznej warunkował, że również myśliciele Oświecenia podzielali pogląd, że prawdziwym pożytkiem, jaki powinna przynieść ludziom historia, jest „lekcja", której władna jest ona udzielić swym czytelnikom. W tej sprawie różnica między stanowiskiem oświeceniowym, a stanowiskiem, którego bronili przeciwnicy Oświecenia, nie polegała bowiem na tym, czy historia miała dostarczać lekcji, czy też nie, ale na tym, jaka to miała być lekcja i jakiej historii. Odpowiadając na pytanie, jaka historia będzie naprawdę pożyteczna, Wolter odpowiadał, że taka, „która nauczy nas obowiązków i praw, nie ujawniając pretensji, aby je nam wykładać". Nowa historia pragnęła pouczać już nie — jak dawna — rządzących, ale wszystkich obywateli, nie powstrzymując się również przed uczeniem Kościoła. Racjonalistyczna krytyka Oświecenia stawiała sobie przede wszystkim na celu weryfikację tych wszystkich tradycji, na których opierała się dotychczasowa wizja świata. Nie powstrzymała się przed niczym: poddając krytyce Pismo Święte i tradycję kościelną podważała podstawy tradycyjnego chrześcijańskiego światopoglądu. Przede wszystkim jednak krytycznie weryfikowała historyczną legitymację, do której odwoływał się istniejący porządek społeczno-polityczny. Szczególnie dobitnym tego 65 Oświecenie przykładem była wielka dyskusja wokół pochodzenia narodu i państwa francuskiego, zainicjowana we Francji jeszcze u progu Oświecenia, kontynuowana aż do jego schyłku. Ukazała ona, jak pod sztandarami oświeceniowego historycznego krytycyzmu dokonywano zarówno demitologizacji dawnych tradycji, stanowiących ideologiczne narzędzie dotychczasowego porządku, jak i tworzono nowe, legitymujące sprzeczne ze sobą programy. Francuska debata ujawniła podstawową antynomię praktyki oświeceniowego krytycyzmu historycznego: będąc świetnym narzędziem destrukcji dawnej historycznej mitologii, sam okazywał się znakomitym instrumentem tworzenia nowej. Z nie mniejszą ostrością jak we Francji ta demitologizacyjna, a jednocześnie mitotwórcza funkcja oświeceniowej refleksji historycznej ujawni się w podobnych historyczno-politycznych sporach, które rozwiną się w XVIII w. zarówno w Rosji, jak i w Polsce. Oświeceniowa weryfikacja dziedzictwa, na którym opierała się dotychczasowa wizja świata, prowadziła do odrzucenia judeochrześcijańskiej tradycji rozpatrywania dziejów z uprzywilejowanego punktu widzenia, najpierw wybranego przez Boga narodu żydowskiego, a następnie religii chrześcijańskiej, co pociągało za sobą ograniczenie horyzontu historiografii do dziejów krajów basenu Morza Śródziemnego i Europy, oraz interesowania się innymi kontynentami o tyle, o ile były one przedmiotem ekspansji europejskiej. Programowy uniwersalizm myśli historycznej Oświecenia kierował uwagę historyków ku dziejom krajów i ludów, pozostających dotychczas na marginesie zainteresowania dziejopisarstwa, inspirował do zajęcia się dziejami mniej znanych krajów Europy, takimi jak skandynawskie czy słowiańskie, zainteresowania się dziejami dalekiego Wschodu, odległych krajów Afryki i obu Ameryk. Wymagało to od historyków nowych kwalifikacji naukowych, przede wszystkim zaś opanowania mało dotych- Rozumienie treści dziejów czas znanych języków dawnych i współczesnych, czemu nie wszyscy potrafili sprostać. Było zrozumiałe, że tworzona na podstawie teorii postępu nowa, oświeceniowa historiografia nie tylko przyjmowała różny od dotychczasowej czasowo-przestrzenny horyzont zainteresowań, lecz także odmiennie niż tradycyjne dziejopisarstwo musiała rozumieć swój przedmiot. Skoro dla tak wielu myślicieli Oświecenia treścią dziejów miał być postęp, wyzwalający niczym nie ograniczone możliwości twórcze człowieka, było zrozumiałe, że za podmiot procesu dziejowego, a co za tym idzie za przedmiot zainteresowania nowej historiografii, uznali oni nie polityczno-wojenną sferę dziejowej rzeczywistości, ale wszystko to, co miało decydować o postępowym biegu dziejów. W liście do jednego ze swoich korespondentów Wolter, prosząc go o dostarczenie mu anegdot z czasów panowania Ludwika XIV, podkreślał, że bardziej niż na informacjach o osobie monarchy zależy mu na wiadomościach o sztukach pięknych, które rozkwitły za jego panowania, że bardziej niż wiadomości o stoczonych bitwach obchodzą go informacje o artystach. O wynoszonych przez tradycyjne dziejopisarstwo bohaterach Wolter pisał: .; nic bowiem, po nich nie pozostaje prócz imion tych, którzy wiedli ,. bataliony i szwadrony do boju; nic nie przyjdzie rodzajowi ludzkiemu ze stu tworzonych bitew, natomiast wielcy ludzie, o których powiadam, zgotowali czystą i trwałą radość dla ludzi, którzy się jeszcze nie narodzili. Śluza kanału, który łączy dwa morza, obraz Poussina, v piękna tragedia, prawda odkryta, są to rzeczy tysiąckroć cenniejsze, -< niż wszystkie roczniki dworu i wszelkie relacje z wojennych kam-~i parni. Wie Pan, że dla mnie wielcy ludzie są zawsze pierwsi, zaś ; bohaterowie ostatni. Nazywam wielkimi ludźmi tych, którzy celowali n w tym, co pożyteczne, oraz w tym, co przyjemne. Niszczyciele prowincji są tylko bohaterami. W słowach tych Wolter — który był jednym z najznakomitszych w Europie historyków doby Oświecenia — dobitnie okre- 67 Oświecenie ślił, jak nowa oświeceniowa historiografia rozumiała przedmiot swoich zainteresowań. Przełamując ograniczoność horyzontu tradycyjnego dziejopisarstwa rozszerzała go na nie obejmowane dotychczas przez historię obszary problematyki: od geograficznych warunków ludzkiej społecznej egzystencji (Montesąuieu), przez problematykę gospodarczą i społeczną, po zagadnienia kultury i sztuki. Kładła w ten sposób podwaliny pod rozumienie świata społecznego jako całościowej struktury, obejmującej (w wymiarze synchronicznym) wzajemnie się warunkujące sfery rzeczywistości. Jednocześnie oświeceniowa refleksja historyczna proponowała rozumienie dynamiki dziejowej rzeczywistości (w płaszczyźnie diachronicznej) już nie w kategoriach wyda-rzeniowych — jako serii indywidualnych zdarzeń — ale proce-sualnych, jako mającego obiektywny charakter procesu, charakteryzującego się immanentnym rytmem, wyznaczanym czy to przez linearny postęp, czy przez regres, czy wreszcie cykl, a więc rozumianego jako proces tak czy inaczej ustrukturalizowany. Otwierało to przed nauką historyczną perspektywę poszukiwania prawidłowości dziejowego procesu. Europejskie Oświecenie wydało plejadę znakomitych historyków myślicieli, którzy w swych dziełach łączyli opisowe zadania historii z ogólniejszą historyczno-filozoficzną refleksją. Historiografia Oświecenia nie ograniczała się bowiem do stawiania sobie jedynie zadań opisowych, przywiązywała ona największą wagę do wyjaśniania w racjonalistycznych kategoriach przyczyn i skutków badanych przez siebie dziejowych procesów i zdarzeń. Bardziej niż kiedykolwiek wcześniej nowa historiografia przyjęła więc wówczas perspektywę wyjaśniającą, co w dziejopisarskiej praktyce najpełniej starała się przeprowadzić stawiająca sobie najambitniejsze zadania ówczesna tzw. historia filozoficzna. Rozdział VI Historiografia polskiego Oświecenia Jeszcze za panowania Sasów nowe idee historyczne Oświecenia poczęły zrazu nieśmiało przenikać do Rzeczypospolitej. Wprawdzie skarbnicą wszelkiej szlacheckiej mądrości były wówczas Nowe Ateny albo Akademia wszelkiej sciencyi pełna... pióra niesłusznie ośmieszonego w dawniejszej naukowej literaturze ks. Benedykta Chmielowskiego (1700-1763), w których znalazł się wcale rozsądny, nie pozbawiony akcentów krytycznych zarys dziejów polskich, zaś ogólny ton historiografii nadawały takie dzieła, jak Tron ojczysty, albo pałac wieczności szlacheckiego pisarza Augustyna Kołudzkiego (zm. 1720), przedstawiające historię Polski jako dzieje rozwoju wolności i prerogatyw szlachty, jednak już w czasach saskich przenikały do nas idee oświeceniowego historycznego krytycyzmu, każące podawać w wątpliwość niektóre ulubione tradycje, jakimi tak obficie pożywiała się sarmacka myśl historyczna. Na pierwszy ogień poszła krytyka legendy o rokoszu gliniańskim, który jakoby miał odbyć się za panowania Ludwika Węgierskiego; z krytyką tą w dedykowanej Stanisławowi Leszczyńskiemu pracy (Specimen historiae criticae, Gdańsk 1733) wystąpił kanonik krakowski, 69 Polskie Oświecenie później biskup kijowski i czernihowski, uczony Józef Andrzej Załuski (1702-1774). Do nowych idei nawiązywano już w kręgu Stanisława Leszczyńskiego. Jeżeli przejrzymy pochodzący z połowy stulecia zestaw historycznych lektur, wykorzystywanych w szkolnictwie pijarskim, przekonamy się, że znajdowały się wśród nich także prace reprezentujące nowe, oświeceniowe idee. Najwcześniej do Rzeczypospolitej poczęły docierać historyczne idee niemieckiego Oświecenia, dopiero później przyszły in-spiraq'e francuskie oraz, w niewielkiej tylko mierze, angielskie. Ryzykując nieuchronne w takim przypadku uproszczenie można powiedzieć, że w dobie Oświecenia najpierw uczyliśmy się od Niemców porządnej, krytycznej erudycji, a następnie historycznego rezonowania od Francuzów. Dzięki kontaktom z Niemcami, wcześniej aniżeli w centrum naszego kraju, bo już w pierwszej połowie XVIII stulecia, dalekie od wszelkiego radykalizmu, umiarkowane oświeceniowe idee historyczne poczęły inspirować środowiska intelektualne na północno-zachodnich rubieżach Rzeczypospolitej. Znalazło to między innymi wyraz w działalności badacza dziejów prawa polskiego, profesora gimnazjum toruńskiego Jerzego Piotra Schultza (1680-1748). Dorobek jednego z tamtejszych historyków miał znaczenie ogólnopolskie: mamy tu oczywiście na myśli profesora gdańskiego gimnazjum, historyka i prawnika Got-fryda Lengnicha (1689-1774). Z pewnością najważniejszym dziełem historycznym w jego dorobku nie był podręcznikowy, łaciński zarys dziejów Polski Od Lecha do śmierci Augusta II (Historia Polona a Lecho ad Augusta II mortem, 1740). Mimo tradycyjnego, kronikarskiego ujęcia, zasługuje on na uwagę ze względu na odrzucenie legend o początkach Polski i krytyczny stosunek do dotychczasowego dziejopisarstwa. Niepomiernie większe znaczenie naukowe miało jego dziewięciotomowe, stojące na poziomie ówczesnej profesjonalnej historiografii niemieckiej, dzie- 70 Czynniki dynamiki ło, poświęcone historii Prus Królewskich (Geschichte der preus-sischen Lande Koniglich-Polnischen Anteils, 1722-1755), obejmujące czasy od 1526 r. do współczesności, oparte na doskonałej znakomitej znajomości źródeł archiwalnych. Oprócz drobniejszych prac, w dorobku G. Lengnicha jako historyka znalazło się także wydanie dzieł Galia i Kadłubka. Na przyśpieszenie rozwoju nowej, oświeceniowej refleksji historycznej i historiografii w Polsce oddziałały wszakże okoliczności polityczne. Jeszcze przed wstąpieniem na tron Stanisława Augusta pojawiły się więc pierwsze próby podważenia sarmac-kich wyobrażeń historycznych i reinterpretacji dziejów Polski w umiarkowanym duchu monarchicznym. Podjął się tego zafascynowany reformatorskimi ideami Stanisława Konarskiego Francuz, Cezar Pyrrhys de Yarille (1707-ok. 1800), który w latach sześćdziesiątych XVIII w. bywał w Warszawie gościem jednego z arystokratycznych salonów, gdzie spotykali się przedstawiciele elity intelektualnej i politycznej. Wykorzystując pojęciowy aparat oświeceniowej refleksji historycznej, w opracowanym przez siebie łacińskim zarysie dziejów Polski sarmacko-repub-likańskiemu poglądowi na polskie dzieje narodowe przeciwstawił ich interpretację monarchiczną, antycypując w ten sposób koncepcję, którą już niebawem rozwinie reformatorskie środowisko, skupione wokół Stanisława Augusta. Nastąpił wreszcie pierwszy rozbiór Polski: wywołał on w całej Europie istną powódź piśmiennictwa politycznego, w którym głosy rzeczników polityki Berlina, Wiednia i Petersburga, szermujące najróżniejszymi historycznymi argumentami, ścierały się z odwołującymi się również do argumentów z historii wypowiedziami obrońców interesów Rzeczypospolitej. Dla polemiki z argumentami, wysuwanymi przez propagandę mocarstw zaborczych, z inicjatywy króla utworzono wówczas sztab publicystów, którzy wzięli na swe barki obronę polskich racji przed opinią Europy. Ogłosili oni szereg różnojęzycznych publikacji, 71 Polskie Oświecenie w których zwalczali propagandową tezę, jakoby rozbiór był zbawiennym lekarstwem na polską anarchię i wykazywali bezpodstawność „praw historycznych", do których odwoływali się zaborcy. Najwybitniejszym historykiem był w rym gronie znany już wcześniej z zamiłowania do badań historycznych Feliks Łoy-ko (1717-1779). W polemice z zaborcami wspomagali go ks. Józef Pokubiatto, Daniel Gralath (1739-1809), być może również Józef Aleksander Jabłonowski (1711-1777), a także inni, nieznani z imienia pisarze. Ich obfita historyczna publicystyka, która — jak w przypadku prac F. Łoyki — miała niekiedy charakter poważnych rozpraw naukowych, nie tylko unaoczniała współczesnym potrzebę uprawiania historii. Uświadamiała im także, że jeżeli polska argumentacja historyczna miała kogokolwiek przekonać w Europie, nie mogła opierać się na tradycyjnych, sarmackich wyobrażeniach o przeszłości, ale powinna odwoływać się do takiej historii, jakiej za granicą dawano wiarę. Dla środowiska literatów, uczestniczących w obiadach czwartkowych, historyczna polemika z zaborcami stała się więc bodźcem do podjęcia rewizji sarmacko-republikańskich wyobrażeń o dziejach Polski. Z początku nie myślano jeszcze o żadnym syntetycznym dziejopisarskim przedsięwzięciu: królowi zamarzyło się opracowanie, na wzór Plutarcha, zbiorowym wysiłkiem żywotów sławnych Polaków, których portrety miały zawisnąć na Zamku. Dopiero później, w 1775 r., w środowisku tym zrodził się projekt napisania nowego, całościowego opracowania historii Polski. Było wielką zasługą Stanisława Augusta, że nie tylko wysunął ten pomysł, lecz także, że znalazł do jego wykonania świetnego, jak się miało okazać, autora, w osobie zawdzięczającego mu wszystko, świeżo mianowanego biskupem koadiutorem smoleńskim Adama Naruszewicza (1733-1796). Napisana przezeń Historia narodu polskiego, której sześć tomów (od II do VII) ukazało się od 1780 r. do 1786 r., była nie tylko pierwszym w naszym dziejopisarstwie, ujętym w duchu 72 Naruszewicz Oświecenia, w pełni naukowym opracowaniem historii Polski. Dzieło to, aczkolwiek nie dokończor.e, doprowadzone zaledwie do wprowadzenia na tron Władysława Jagiełły, zawierało bowiem nowy całościowy pogląd na polskie dzieje narodowe. Wzorem myślicieli Oświecenia na Zachodzie polski historyk uznał za swe główne zadanie ukazanie mechanizmu wzrostu i upadku państwa, w tym przypadku polskiego. Rzutując wstecz, na całość przeszłości Polski, hasło „król z narodem, naród z królem", historyk wykazywał, że pomyślność i siłę zawdzięczała ona umiarkowanym rządom monarchicznym, zaś ograniczenie władzy królewskiej, wzrost potęgi możnowładztwa oraz szlacheckiej swawoli, były źródłem wszystkich krajowych nieszczęść. Wszystko to prowadziło go do konkluzji, którą Naruszewicz najdobitniej wyraził w poezji: Czegóż się błędny uskarżasz narodzie! Los twój zwalając na obce uciski? Szukaj nieszczęścia w twej własnej swobodzie I bolej na jej opłakane zyski: Żaden kraj cudzej potęgi nie zwabił, Który sam siebie pierwej, nie osłabił. Wówczas, kiedy powstał ten utwór (1778), działacze obozu reform wierzyli, że Polska o własnych siłach wydźwignie się z upadku. Zawarta w tych wierszach historiozofia narodowa miała więc wówczas zdecydowanie proreformatorską, optymistyczną wymowę polityczną. Zmieni się to jednak radykalnie po katastrofie Rzeczypospolitej. Dzieło Naruszewicza nie byłoby najznakomitszym osiągnięciem historiografii polskiego Oświecenia, gdyby ograniczyło się tylko do przedstawienia nowej, monarchicznej interpretacji dziejów Polski. Rzecz bowiem w tym, w jaki sposób autor je opracował. Uczynił to zaś pod wszelkimi względami znakomicie. Starał się oprzeć swoje dzieło na możliwie szerokiej pod- 73 Polskie Oświecenie stawie źródłowej. Uzyskał poparcie króla dla zaproponowanej przez siebie akcji zbierania potrzebnych do opracowania „historii narodowej" źródeł, stworzył w tym celu — na koszt królewski — specjalną „kancelarię". Owocem tej pracy był zbiór 231 tomów odpisów źródeł historycznych, nazwany Tekami Na-ruszewicza, monumentalna kolekcja, którą biskup smoleński w swej własnej pracy dziejopisarskiej wykorzystał jednak tylko w niewielkiej mierze — zawierała źródła głównie do czasów późniejszych niż te, opracowane przez Naruszewicza — która jednak służyć będzie następnym pokoleniom historyków, zajmujących się dziejami Polski. Naruszewicz wykorzystał w swym dziele wszystkie praktycznie znane wówczas źródła drukowane do dziejów Polski, odnoszące się do czasów, których historię napisał. Najwięcej kłopotów sprawiało mu opracowanie dziejów najdawniejszych: nie zdecydował się na opublikowanie poświęconego im pierwszego tomu swego dzieła (wydano go dopiero w 1824 r.). Aprobował w nim sarmacką teorię pochodzenia Słowian, jednakże krytycznie weryfikował tradycję legendarną, czyniąc prawdziwe spustoszenie w dotychczasowych wyobrażeniach swych rodaków o początkowych dziejach Polski. W swoim dziele przy ustalaniu faktów przyjmował jednak za podstawę nie tylko źródła im współczesne, lecz także — co było niedostatkiem jego metody krytycznej — polegał na autorytecie historyków. Jeżeli więc stulecie po stuleciu kronikarze przedstawiali jakieś wydarzenie jako autentyczne, było nim ono także dla naszego historyka. Jednak nie zawsze: tylko wtedy, kiedy dawało się zrozumieć w racjonalnych kategoriach. Konsekwentnym raqonalistą wszakże nie był, jednakże jako historyk radykalnie ograniczał możliwość interpretowania zdarzeń dziejowych w kategoriach cudowności lub przypadku, dążąc do ich wyjaśnienia w związkach przy-czynowo-skutkowych, przez odwołanie się do ziemskich motywacji działań ludzkich w dziejach, -r • ; F, -.r n 74 Naruszewicz Biskup smoleński przyjął w swym dziele nowy, oświeceniowy pogląd na przedmiot zainteresowania historiografii. Zgodnie z ideami oświeconego wieku jego historia nie ograniczała się do opisu wydarzeń wojenno-politycznych, starała się bowiem objąć także dzieje ustroju, stosunków społeczno-gospo-darczych i kultury. Prawda, że przyjęcie układu materiału według okresów panowania kolejnych władców utrudniało mu włączenie opisu tych zagadnień do dziejopisarskiej narracji. Naruszewicz starał się przezwyciężyć tę trudność w ten sposób, że na końcu każdej z ksiąg dzieła zamierzał umieścić ustęp, poświęcony „luźnym materiom", traktujący właśnie o ustroju, prawodawstwie, wojskowości, handlu, rzemiośle, nauce i innych zagadnieniach. Nie w pełni mu się to udało, skoro w końcu omówienie tych spraw historyk rozproszył w różnych miejscach swego dzieła, przede wszystkim zaś wtłoczył w nadmiernie rozbudowane przypisy. Na te niedostatki pracy Naruszewicza zwrócił już uwagę jej współczesny krytyk, Krystian Bogumił Steiner. W niczym nie zmienia to jednak faktu, że pisząc historię, której celem było wiązanie „spraw królów i narodu", za rzeczywisty podmiot procesu dziejowego historyk uważał „naród", rozumiany zgodnie z poglądami Oświecenia jako wspólnota obywateli, obejmująca aktywne stany Rzeczypospolitej, a więc jako naród posiadaczy, którego podstawowy trzon stanowiły szlachta, duchowieństwo i mieszczaństwo, w niewielkim zaś stopniu inne kręgi społeczne (chłopi). Koncepcja ta pozostawała w opozycji — z jednej strony — do dawnej koncepcji narodu szlacheckiego, z drugiej zaś do radykalnej oświeceniowej idei narodu-ludu, z wyłączeniem stanów uprzywilejowanych. Opowiadając „o narodzie do narodu", historyk pragnął uczyć go, „czego w cywilnym, duchownym i żołnierskim stanie ma się wystrzegać, co czynić i co naśladować". Adresatów swego dzieła widział więc bardzo wyraźnie. 75 Polskie Oświecenie Naruszewicz rozpatrywał wreszcie bieg dziejów w kategoriach postępu, który zgodnie z potocznymi wyobrażeniami oświeconego wieku rozumiał jako postęp umysłowo-moralny. Uważał, że miał on charakter powszechnodziejowy, uniwersalny, oraz że nie w równej mierze uczestniczyły w nim poszczególne narody. Podobna interpretacja teorii postępu umożliwiła Naruszewiczowi sformułowanie poglądu o rozwojowym zapóźnieniu Polski, nie tylko w czasach bardzo dawnych, lecz także nowożytnych. Nie interpretował wszakże biegu postępu jako wektorowego procesu, przebiegającego po wznoszącej się linii prostej. Uważał bowiem, że dokonywał się on przez powtarzające się co jakiś czas dziejowe cykle, po linii wznoszącej się spirali. Umożliwiło mu to dowodzenie, że skoro to, co już się raz zdarzyło, może się powtórzyć raz jeszcze, zatem siły, które już raz sprowadziły na kraj nieszczęście, uczynią to niechybnie ponownie, jeśli się temu nie położy tamy. Albowiem środki, które już raz uchroniły Polskę od katastrofy, mogą z powodzeniem zostać użyte po raz wtóry, kiedy zdarzy się analogiczna do dawnej sytuacja. Biskup smoleński wyprowadzał więc z biegu dziejów Polski polityczne posłanie, które w jego przekonaniu odnosiło się nie tylko do przeszłości, lecz także — przede wszystkim — do teraźniejszości i na przyszłość, wyjaśniające, jak Polska może, i powinna, przezwyciężyć stan kryzysu, w którym się znowu znalazła. Piórem biskupa smoleńskiego teoria postępu uzasadniała więc reformatorski program polityczny jego królewskiego protektora. Historia narodu polskiego dostarczała argumentacji, którą wykorzystywano w toczącej się w kraju walce politycznej. Przeciwnicy dążeń monarchicznych wypominali Naruszewiczowi, że pochwalił króla „kosztem narodu", a nawet zarzucali mu fałszowanie historii. Mimo znacznej objętości i małej przystęp-ności dla szerszego kręgu czytelników — która nieraz spotykała się z naganą — dzieło biskupa smoleńskiego oddziaływało na 76 Historia republikańska przemiany mentalności obywateli Rzeczypospolitej. Korzystano z niego w zreformowanym szkolnictwie Komisji Edukacji Narodowej, odwoływali się doń politycy i publicyści, powoływali się na nie senatorowie i posłowie, uczestniczący w debatach Sejmu Czteroletniego. Historia narodu polskiego odegrała ogromną rolę w toczącej się walce o wyposażenie umysłów współczesnego pokolenia Polaków w nowe kategorie myślenia o sprawach narodu i państwa. Skoro monarchiczny program reform otrzymał pod piórem Naruszewicza tak świetną historyczną legitymację, było zrozumiałe, że lepszego jeszcze — ich zdaniem — zakorzenienia swych poglądów w narodowej przeszłości jęli wówczas dowodzić także zwolennicy alternatywnego do królewskiego, republikańskiego programu naprawy stosunków krajowych. Nie stworzyli oni wprawdzie naukowych dzieł historycznych, które można by było porównać z pracą biskupa smoleńskiego, stworzyli wszakże adresowaną do szerokiej publiczności historyczną publicystykę. Rozwinęła się ona w dwóch wariantach: tradycjonalisty cznym i oświeceniowym. W szranki historycznej polemiki z dążeniami monarchicznymi wstąpił więc przywódca reakcji staroszlacheckiej, hetman polny koronny Seweryn Rzewuski (1743-1811), który w pisemku O tronie polskim zawsze obieralnym (1791) zaprezentował integralnie konserwatywną, trady-cjonalistyczną interpretację historii Polski. Znacznie poważniejszy charakter miała jednak praca jednego z czołowych działaczy konfederacji barskiej Michała Wielhorskiego (ok. 1730-1814). W traktacie O przywróceniu dawnego rządu według pierwiastkowych Rzeczypospolitej ustaw (1775) przedstawił on nawiązujący do republikańskich idei, rozwijanych przez myślicieli francuskiego Oświecenia, odmienny od tradycjonalistycznego i nie mniej niż on polemiczny w stosunku do koncepcji monarchicznej, republikański, pogląd na całość dziejów Polski. Jego sposób myślenia o biegu spraw polskich „wywrze istotny wpływ na poglądy 77 J Polskie Oświecenie i postawy wcale licznych pisarzy i działaczy, zwłaszcza młodej generacji, w czasach stanisławowskich. W niczym nie przeszkadzało temu, że Wielhorski nie znalazł bezpośrednich kontynuatorów" (J. Maciejewski). Opozycja między monarchizmem a republikanizmem nie wyczerpywała wszakże głównych kierunków ówczesnej polskiej myśli historycznej. W czasie burzliwych debat Sejmu Czteroletniego, w środowisku Kuźnicy Kołłątajowskiej zrodził się bowiem radykalny reformatorski program, zmierzający do wyzwolenia ludu i ustanowienia w Rzeczypospolitej nowoczesnego społeczeństwa obywatelskiego. Podobnie jak zwolennicy konkurencyjnych programów, również orędownicy tej koncepcji starali się wykorzystać historię jako oręż do walki o jej realizację. Wprawdzie również i oni nie stworzyli własnej historiografii w pełnym tego słowa znaczeniu, jednak piórami tak znakomitych autorów, jak Hugo Kołłątaj (1750-1812) i Franciszek Salezy Jezierski (1740-1791) rozwinęli świetną publicystykę, w której przedstawili własną, całościową interpretację naszych dziejów. Uznali oni, że od śmierci Zygmunta Augusta Polska zatrzymała się w marszu na szlaku postępu, jakim dotychczas kroczyła razem z Europą i wkroczyła na drogę regresu, która doprowadziła ją do sytuacji rozwojowego zacofania. Podczas gdy w Europie „narody poszły pod powagę tronu opisaną ustawą prawa" (F.S. Jezierski), w Polsce utrwaliły się stosunki feudalne, które następnie wyrodziły się w szlacheckim jedynowła-dztwie. Wtórował mu Stanisław Staszic (1775-1826) powiadając w Przestrogach dla Polski... (1790): „Polska dopiero w wieku piętnastym. Cała Europa już wiek osiemnasty kończy!" Uważali więc, że jeśli Rzeczpospolita ma ocalić swą egzystencję, powinna pilnie przystosować stosunki krajowe do „robót całej Europy" (H. Kołłątaj). Nie ma co do tego wątpliwości, że autor Dziejów narodu polskiego był najwybitniejszym polskim historykiem czasów stani- 78 Historia powszechna sławowskich, jedynym, który stworzył całościową interpretację dziejów Polski, a ta interpretacja zainicjuje ważny kierunek nowożytnej historiografii polskiej. Nie był przecież historykiem jedynym: oprócz niego działali inni, którzy także mieli udział w rozwoju polskiego oświeceniowego dziejopisarstwa. Kiedy powszechna uwaga skupiała się na sporach o interpretację narodowej przeszłości, ich prace poza kręgiem intelektualistów nie mogły spotkać się z większym zainteresowaniem. Taki los stał się nie tylko udziałem znanego nam już jako polemista F. Łoyki — który rezultatów swoich pionierskich badań nad dziejami gospodarczymi nie ogłosił — lecz także toruńskiego historyka i prawnika, przez szereg lat nauczyciela w Szkole Rycerskiej, autora kilku wartościowych rozpraw naukowych, wspomnianego już Krystiana Bogumiła Steinera (1746-1814). O dziejach Polski nie pisano też wówczas jedynie w nowym, oświeceniowym duchu. Mimo wszystkich sukcesów nowej historiografii i publicystyki historycznej, tradycyjne sarmackie dziejopisarstwo — jak świadczy o tym choćby twórczość Szymona Majchrowicza (1717-1783) — długo jeszcze trzymało się u nas całkiem dobrze. Aczkolwiek głównym obszarem, na którym toczyła się walka 0 nowy kształt myślenia Polaków, była historia Polski; objęła ona również także pole historii powszechnej. Oświeceniowy powrót Polski do Europy zaznaczył się w historiografii wyraźnym obudzeniem zainteresowania historią powszechną. Z inicjatywy środowiska, zbierającego się na obiadach czwartkowych, zbiorowymi siłami, w duchu umiarkowanych idei oświeconego wieku, opracowano Historie polityczna państw starożytnych (1772). Inne publikacje z historii powszechnej były jednak na ogół dziełami pojedynczych autorów, takich jak Kajetan (1743-1806) 1 Wincenty (1745-1791) Skrzetuscy, Karol Wyrwicz (1717-1793), Jacek Idzi Przybylski (1756-1819), Dominik Szybiński (1730--1799), Tadeusz Podlecki czy Franciszek Rzepnicki. Reprezen- 79 Polskie Oświecenie towały one różny poziom, nie wszyscy też ich autorzy byli otwarci na nowe idee epoki, w sumie stanowiły jednak poważny dorobek dziejopisarski. Prócz zarysów historii powszechnej znalazły się wśród tych prac także opracowania historii poszczególnych krajów, nie tylko starożytnej Grecji czy Rzymu, lecz także Francji, Szwecji, a nawet Indii i Chin. Brak rodzimych dzieł, poświęconych historii obcej, starano się nadrobić tłumaczeniem francuskiego Nowego dykcjonarza historycznego (Józef Ignacy Boelcke) oraz przekładami różnych dzieł cudzoziemskich. Większość wspomnianych prac autorów polskich, poświęconych historii powszechnej, miała charakter dydaktyczny i wraz z nowymi popularnymi opracowaniami dziejów ojczystych — wśród których wyróżnił się zwłaszcza podręcznik pióra Teodora Wagi (1739-1801) wydany po raz pierwszy w 1767 r. jako Krótkie zebranie historii i geografii polskiej, następnie, z pominięciem części geograficznej, wielokrotnie wznawiany w kolejnych przeróbkach (po raz ostatni w 1864 r.) pt. Historii książąt i królów polskich krótko zebranej — była szeroko wykorzystywana w zreformowanym szkolnictwie Komisji Edukacji Narodowej. W ten sposób prace te uczestniczyły w kształtowaniu nowych wyobrażeń Polaków o świecie. Wiek Oświecenia przyniósł wreszcie w Polsce znaczący wzrost zainteresowania teoretycznymi i metodologicznymi zagadnieniami historii. Teraz zajmowali się nimi nie tylko historycy (Naruszewicz), lecz także pisarze, którzy interesowali się historią (Ignacy Krasicki); wielokrotnie, w oświeceniowym duchu, pisano o nich na łamach ówczesnej prasy. Również pod tym względem poczęliśmy wówczas wracać do Europy. Od początków Oświecenia wreszcie przystąpiono u nas do nadrabiania zaległości w zakresie gromadzenia, opracowywania i publikowania źródeł historycznych. Jeszcze w latach 1732-1733 ukazały się opracowane staraniem Stanisława Konarskiego (1700--1773) dwa pierwsze tomy wydawnictwa, obejmującego prawa 80 Historia a katastrofa Rzeczypospolitej, opatrzonego tytułem Yolumina Legum. W drugiej połowie XVIII stulecia w Warszawie poczęły się ukazywać liczne wydawnictwa źródłowe, przygotowane przez oficjalnego historiografa Augusta III, Wawrzyńca Mitzlera de Kolof (1711--1778), zaś w Wilnie pierwsze tomy kodeksu dyplomatycznego Królestwa Polskiego (Codex Diplomaticus Regni Poloniae), opracowywanego przez Macieja Dogiela (1715-1760). Dorobek ten — bardziej jednak w zakresie porządkowania zasobów archiwalnych (m.in. H. Kołłątaj) i gromadzenia (A. Naruszewicz) źródeł, niż ich publikowania — zostanie pomnożony w czasach stanisławowskich. Dla polskiej refleksji historycznej i historiografii największym wstrząsem stała się likwidacja polskiej państwowości. W przekonaniu wielu działaczy polskiego Oświecenia nowa sytuaq'a stwarzała ogromne zagrożenie dla narodowego bytu Polaków, niełatwo bowiem przychodziło im wyobrazić sobie możliwość ich dalszej egzystencji jako narodu w warunkach braku własnego państwa. Zabiegając o jej przedłużenie na przyszłość, zaczęto się więc krzątać wokół pielęgnowania tego wszystkiego, co zgodnie uważano za dźwignie polskiej świadomości narodowej, mianowicie języka i literatury oraz pamięci o polskiej przeszłości. W ten sposób starano się uczynić zadość przestrodze Jana Jakuba Rousseau, aby Polacy, skoro nie mają dość siły, aby uratować własne państwo, przynajmniej nie dali się pochłonąć przez narody, które się nim podzieliły. „Niezdolni polityczną egzystencję upadłej ojczyzny naszej podźwignąć, chcielibyśmy przynajmniej pod pozorem nauk niejako jej zapewnić jestestwo", powiadał w cztery lata po zawiązaniu się Towarzystwa Warszawskiego Przyjaciół Nauk jego pierwszy prezes, historyk Jan Albertrandi (1731-1808). Porozbiorowa sytuacja wymagała od historyków odpowiedzi na nurtujące świadomych pod względem narodowym Polaków zasadnicze pytanie o przyczyny katastrofy Rzeczypo- 81 Polskie Oświecenie spolitej, odpowiedzi, która ułatwiłaby im rozwiązanie dylematu: czy katastrofa jest nieodwracalna, czy też los kiedyś się dla nich odwróci i będą mogli odzyskać polityczną egzystencję? Od jego rozwiązania zależało wówczas bardzo wiele: mianowicie to, jak Polacy odnajdą się w nowej politycznej rzeczywistości. W ówczesnej polskiej refleksji historycznej zarysowały się w tej sprawie dwa stanowiska, które uogólniała antyteza: upadek czy rozbiór? Skoro starania o naprawę stosunków krajowych skończyły się niepowodzeniem, niedawni orędownicy mo-narchicznej interpretacji dziejów Polski, zgodnie z przyjmowanymi przez siebie oświeceniowymi kategoriami rozumienia mechanizmu wzrostu i upadku państw, poczęli rozpatrywać katastrofę Rzeczypospolitej jako samozawiniony — ma się rozumieć — upadek. Teoria samozawinionego upadku, która pod piórem Naruszewicza miała być przestrogą, w nowych okolicznościach zdawała się potwierdzać nieodwołalność wydanego już na Polskę wyroku. Zanim wszakże katastrofa się dopełniła, w środowisku Kuźnicy Kołłątajowskiej i Stronnictwa Patriotycznego zrodziła się przeciwstawna koncepcja, mianowicie teoria rozbioru. Rozwinęli ją Hugo Kołłątaj i Ignacy Potocki (1750-1809) w opracowanym przy udziale Franciszka Ksawerego Dmochow-skiego (1762-1808) dziele O ustanowieniu i upadku Konstytucji polskiej 3 maja 1791 (1793). Dowodzili w nim, że Polska nie upadła z własnej winy, ale padła ofiarą chciwości sąsiednich mocarstw: bez żadnej winy ze swej strony, nie dawszy najmniejszego powodu sąsiadom do zemsty i nieprzyjacielstwa, przygotowawszy środki wszystkie do szczęścia własnego. Każda z tych teorii pociągała za sobą odmienne spojrzenie na polską przeszłość narodową. Teoria samozawinionego upadku implikowała rozpatrywanie przeszłości Polski z punktu widzenia narastania w niej czynników wewnętrznego rozkładu państwa, co prowadziło do krytycznej, uważanej nieraz za pesy- 82 Historia a katastrofa mistyczną, oceny dziejów narodowych. Przeciwnie teoria rozbioru: inspirowała ona do poszukiwania w dziejach Polski momentów, świadczących o żywotności narodu i państwa, co z kolei prowadziło do idealizacji narodowej przeszłości. Przemiany polskiej myśli historycznej, jakie nastąpiły bezpośrednio po rozbiorach, potwierdzają słuszność socjologicznej obserwacji, że kiedy stosunki teraźniejsze postrzega się jako niekorzystne, wówczas czasy wcześniejsze „powoli ulegają idealizacji: to są dobre czasy, o których się marzy" (S. Ossowski). Rozdział VII Przemiany historiografii europejskiej w XIX w. Nazwano dziewiętnaste stulecie wiekiem historii. Konsekwencją wielkich dziejowych wydarzeń, które od końca XVIII w. stały się udziałem tak wielu społeczeństw europejskich, był wzrost „świadomości realności historii, świadomości, że historia, która jest nieprzerwanym pasmem przeobrażeń, może wkroczyć w życie każdej jednostki" (G. Lukacs). Zbiorowe doświadczenie pociągnęło za sobą zasadniczą zmianę w świadomości społecznej: oświeceniowe nastawienie na powolny postęp ustępowało coraz bardziej miejsca orientowaniu się ludzi na szybką i zasadniczą zmianę, którą na najrozmaitsze sposoby pozwalały artykułować bujnie rozwijające się nowe idee wieku. To nowe uwrażliwienie świadomości zbiorowej na historyczną zmienność rzeczywistości społecznej przyniosło w Europie niespotykane wcześniej nasycenie historią wszelkich rodzajów twórczości: od filozofii, przez literaturę piękną, do najsubtelniejszych dzieł sztuki. Wiek XIX przyniósł też niebywały rozkwit dziejopisarstwa. Historiografia wysunęła się wówczas zdecydowanie na pierwsze miejsce wśród nauk społecznych. Szybko poczęła się stawać 84 Uzawodowienie historiografii nauką profesjonalną, której standardy określali zajmujący się nią zawodowo uczeni, działający zarówno na uniwersytetach, jak i w innych, rozwijających się wówczas organizacyjnych strukturach nauki historycznej. Ich bujny rozwój stał się możliwy dzięki mecenatowi państwowemu: władze państw europejskich coraz lepiej poczęły teraz zdawać sobie sprawę z tego, że popieranie rozwoju nauki historycznej we własnym kraju może im przynieść pożytek, którego w inny sposób nie mogłyby uzyskać. Przykład przyszedł z Prus, gdzie już w 1819 r. z inicjatywy barona Heinricha von Steina powołano do życia Towarzystwo do Badania Dawniejszej Historii Niemiec (Gesellschaft fur altere deutsche Geschichtskunde), które postawiło sobie za zadanie publikowanie źródeł do ich średniowiecznej historii. Rezultatem tego przedsięwzięcia było podjęcie edycji (1826) Monumentu Ger-maniae Historica, które stały się wzorem dla podobnych inicjatyw w innych krajach. We Francji dla kształcenia specjalistów z zakresu nauk pomocniczych historii w 1821 r. utworzono „Ecole des Chartes", później z inicjatywy Franc.ois Guizota powołano do życia Towarzystwo Historii Francji (Societe de l'Histoire de France), które od 1835 r. poczęło ogłaszać źródła do historii tego kraju. Nieco później (1857) podobną inicjatywę podjęto w Anglii (Rolls Series). Nie pozostawały w tyle także inne kraje. Zasadnicze znaczenie dla uzawodowienia historiografii miało rozpowszechnienie się w Europie stworzonej przez naukę niemiecką seminaryjnej metody przygotowywania przyszłych adeptów historii do samodzielnej pracy. W drugiej połowie XIX stulecia metoda ta rozpowszechniła się w całej Europie. Z prowadzonych przez znakomitych mistrzów seminariów historycznych wywodziła się odtąd większość uniwersyteckich profesorów historii, a także innych uczonych, uprawiających ją według profesjonalnych standardów. Powiedzieliśmy o miejscu, jakie wśród nauk społecznych zajęła wówczas historiografia: należałoby tu jednak rzec raczej 85 Wiek Histońi o historiografiach w liczbie mnogiej. W odróżnieniu bowiem od Oświecenia, nowe stulecie nie stworzyło jednego tylko histo-riograficznego standardu, ale zaproponowało kilka modeli historii jako nauki, z których niemal każdy w jakiejś mierze stał się standardem dla jakiejś części ówczesnego dziejopisarstwa, żaden jednak nie został powszechnie, w skali ogólnoeuropejskiej, zaakceptowany. Historiograficzna rzeczywistość XIX w. była bowiem ogromnie pluralistyczna, a wyznacznikiem jej zróżnicowania stał się stosunek do tradycji oświeceniowej myśli historycznej: opozycyjny bądź przeciwnie, afirmatywny. W związku z różnicami stanowisk w tej podstawowej sprawie, rozwinęły się wówczas na Zachodzie różne style historycznego myślenia (filozofie dziejów), które stały się podstawą do uformowania się i rozwoju różnych modeli dziejopisarstwa, a co za tym idzie także ukształtowania się rozmaitych historiograficznych standardów. Podczas gdy w dobie Oświecenia pierwszoplanową rolę odgrywała historiografia francuska, w wieku XIX na czołowe miejsce w Europie wysunęła się niemiecka nauka historyczna, której wzór będzie odtąd promieniował na historiografię innych krajów. Swoją czołową pozycję zawdzięczała ona nie tylko nowej filozo-ficzno-historycznej doktrynie, którą przyjęła za swoją podstawę, ale przede wszystkim budzącej powszechny podziw świetnej dziejopisarskiej praktyce znakomitych niemieckich historyków. Już w początkach XIX stulecia w reakcji na uniformistyczny uniwersalizm i racjonalizm myśli Oświecenia począł się kształtować w Niemczech nowy styl historycznego myślenia, którego orędownicy zakwestionowali oświeceniową wiarę w jedność rzeczywistości społecznej i przyrodniczej, w jej nomologiczny charakter, oraz w istnienie ponadczasowych zasad etycznych i politycznych. Rozwinęli oni indywidualistyczny pogląd na dzieje, według którego ich podmiotem nie był już — jak dla myślicieli Oświecenia — zuniformizowany „ród ludzki", ale poszczególne narody i państwa, rozumiane jako niepowtarzalne 86 Indywidualistyczny historyzm indywidualności, mające realizować w swych dziejach indywidualne misje. Chociaż zaproponowali spojrzenie na dzieje jako na „sumę indywidualności obdarzonych indywidualną wolą" (G. G. Iggers), nie poniechali ich rozpatrywania w perspektywie uniwersalistycznej. Czynili to jednak zasadniczo inaczej od swych oświeceniowych poprzedników, nie w kategoriach uni-formistycznych, ale w indywidualistycznych, proponowali bowiem rozpatrywanie stanowiącej zbiorowy podmiot dziejów „ludzkości" jako harmonicznej jedności—„symfonii", jak nieraz powiadano — wypełniających w swych dziejach swoje indywidualne powołania narodów. Jeżeli rzeczywistość, będącą przedmiotem zainteresowania historii, uznano teraz za zasadniczo różną od przyrodniczej, było zrozumiałe, iż musiano uznać, że odmienne powinny być też metody badania ich obu. O ile nauki przyrodnicze posługują się „racjonalną obserwacją", w historii ona nie wystarcza, bowiem dziejowa rzeczywistość jest — jak się wyraził Wilhelm Humboldt — „tylko po części dostępna zmysłom". Prawda postrzeganych przez badaczy faktów jest „konieczną podstawą historii", ale nie jest „samą historią". To bowiem, co „stawia szczegół w prawdziwym świetle" — mianowicie „wewnętrzny związek przyczynowy, na którym to przecież jedynie opiera się wewnętrzna prawda" — „wymyka się bezpośredniej obserwacji". W swej mowie „O zadaniach dziejopisarza" (1821) Humboldt dowodził: to, co się zdarzyło, jest tylko częściowo widoczne w świecie zmysłów, pozostała część musi zostać dodatkowo odczuta, wywnioskowana, odgadnięta. [...] Prawda każdych dziejów polega na dołączeniu się [...] niewidzialnej części każdego faktu i tę musi historiograf u-względnić. W ten sposób niemiecki filozof uzasadniał zasadniczy z punktu widzenia programowanego przez siebie nowego stylu historycznego myślenia — mianowicie doktryny indywiduali- 87 Wiek Historii stycznego historyzmu — pogląd o intuicyjnym charakterze historycznego poznania. Sformułowaną przez W. von Humboldta doktrynę indywidualistycznego historyzmu przyjął za podstawę naukowej historiografii najznakomitszy historyk niemiecki XIX w., wieloletni profesor Uniwersytetu w Berlinie Leopold Ranke. Również dla niego podmiotem dziejów były indywidualności: postacie, instytucje, narody, kultury. Także i on uważał, że rzeczywistość będąca przedmiotem badania historii różni się zasadniczo od przyrodniczej, gdzie rządzą ogólne prawa, których nie ma i być nie może w rzeczywistości historycznej. To bowiem, co indywidualne, jednostkowe, szczególne, niepowtarzalne, nie daje się podporządkować jakimkolwiek prawom rozumianym na wzór obowiązujących w przyrodzie. Podmiotem dziejów — a przedmiotem historii jako nauki — jest bowiem dla Rankego „ludzki duch, unikalny element osobowości, który nadaje indywidualnościom ich charakter". Zrozumienie indywidualności, unikalności, rzeczywistości dziejowej wymagało — zdaniem Rankego — odpowiedniej rekonstrukcji przeszłości. Już u początku swej naukowej działalności (1824) sformułował on słynną odtąd dyrektywę metodologiczną, pisząc: wyznaczono historii urząd sądzenia przeszłości, pouczania współczesnych ku pożytkowi przyszłych pokoleń; tak wysokich urzędów nie czuje się godna niniejsza próba; pragnie ona tylko powiedzieć, jak to właściwie było (er bloss will sagen, wie es eigentlich gewesen). Niemiecki historyk nie rozumiał jednak kategorii eigentlich tak jak sądzi wielu jego komentatorów, mianowicie w znaczeniu: „rzeczywiście", „faktycznie", co implikowałoby, że stawiał on przed historią minimalistyczne zadania opisowe. Znakomity historyk rozumiał tę kategorię jako „w istocie", „właściwie", a to oznacza, że opowiadał się nie za stanowiskiem minimalistycz- 88 Ranke nym, ale przeciwnie, domagał się, aby historia docierała do tego, co stanowiło indywidualną, niepowtarzalną „istotę" badanych przez nią zdarzeń. Podobnie jak dla W. von Humboldta, również dla Rankego krytyczne zestawienie faktów nie stanowiło jeszcze historii. Uważał on, że historyk nie może ograniczać się do powierzchniowej obserwacji zdarzeń, że powinien zgłębić ich „istotę" i dotrzeć do określających ją idei. Każdy bowiem fakt historyczny — zdaniem Rankego — wyraża „akt myśli ludzkiej lub ducha ludzkiego". „Każde życie zawiera w sobie swój ideał" — pisał Ranke — i wywodził, że: fi idea, która inspiruje i określa całość, przeważającą tendencję umysłów i ogólne warunki, jest tą, która określa powstanie i charakter każdej instytucji. Owe przysługujące poszczególnym dziejowym indywidualnościom idee stawały się w myśli Rankego swoistą energią witalną, właściwą każdej indywidualności zasadą, określającą jej rozwój, zmieniającą się w jego trakcie. Konsekwencją rankow-skiej teorii idei była dyrektywa, według której każda dziejowa indywidualność powinna być badana z punktu widzenia jej samej. Zdaniem berlińskiego historyka wszelkie próby podporządkowania badania historycznego jakimkolwiek ogólnym schematom bądź abstrakcyjnym pojęciom oznaczałyby zgwałcenie historycznej rzeczywistości. Rozwinięta przez berlińskiego historyka koncepcja etycznej autonomii każdej indywidualności oczywiście wykluczała możliwość przyjęcia przezeń poglądu o istnieniu w dziejach uniwersalnego postępu. „Każda epoka pochodzi bezpośrednio od Boga", powiadał Ranke, każda ma swoje indywidualne, niepowtarzalne cechy i w związku z tym nie można mówić o wyższości jednej z nich nad drugą. Inna sprawa, że historyk nie był jednak w tej sprawie zupełnie konsekwentny. ,,,, Za podstawową indywidualność, która miała być przedmio- 89 Wiek Historii tem badania historycznego, Ranke uważał państwo. Rozumiał je jako „skupienie władzy", oparte nie na umowie społecznej, ale na metafizycznej, duchowej podstawie; uważał, że jako indywidualność kieruje się ono w swoim postępowaniu własnymi duchowymi dążeniami. Dlatego też sądził, że nie może podlegać ocenie z punktu widzenia żadnego zewnętrznego kryterium. Prowadziło go to do wniosku, że opierająca się na duchowej podstawie władza państwowa, inaczej niż indywidualny człowiek, nie może podlegać moralnemu wartościowaniu. Wszystko, co państwo czyni, było więc dla niego ze swej istoty moralne, zaś to państwo, które zwyciężyło w konflikcie z innym, reprezentowało wyższą moralną energię od pokonanego. Nie trzeba wyjaśniać, jakie miało to konsekwencje dla historiografii: koncepcja Rankego uzasadniała bowiem apologię siły państwa w dziejach. Konsekwencją przyjętej przez historyka koncepcji państwa było ukierunkowanie jego dziejopisarstwa na badanie przede wszystkim dziejów stosunków państwowo-politycznych, w szczególności międzynarodowych. Leopold Ranke nie tylko sam znakomicie je badał, ale dzięki przemożnemu wpływowi, jaki wywierał na naukę historyczną, ukierunkował na nie także swoich licznych uczniów i naśladowców. Właśnie za sprawą Rankego, jego uczniów i naśladowców, uprawianie historii jako historii państwowo-politycznej stało się więc w XIX w. szeroko akceptowanym standardem naukowej historiografii. Odtąd dla ogromnej części europejskiej historiografii prawdziwie naukową, „umiejętną" —jak wówczas powiadano — historią była historia polityczna. Zdaniem Rankego wiedza historyczna możliwa jest dlatego, że obie strony — zarówno historyk, jak i jego przedmiot — stanowią część historycznego procesu i obie mają wspólną podstawę w woli Opatrzności. Umożliwia to historykowi zrozumienie badanego przez siebie przedmiotu. Ranke zbudował całą Ranke teorię rozumienia w historii, określając jako jej narzędzie intuicyjną kontemplację przedmiotu. Jego zdaniem poznanie w historii ma charakter aktywny i intuicyjny: jest to proces, w którym intelekt może uchwycić istotę przedmiotu. Kontemplacja indywidualności pozwala historykowi na rozpoznanie kierunku, w jakim toczy się świat, kierunku, który — jak sądzili zarówno Humboldt, jak i Ranke — można tylko przewidywać, ale nie można go z pewnością określić. Ranke stworzył nowy standard historii jako nauki, który przyjęła za własny przeważająca część hołdującej poglądom konserwatywnym akademickiej historiografii niemieckiej XIX w. Berliński mistrz stworzył ogromnie wpływową własną szkołę historyczną, która na kilkadziesiąt lat zmajoryzowała niemiecką akademicką historiografię. Wywarł też znaczny, choć nie tak przemożny jak w swojej ojczyźnie, wpływ na naukę historyczną w innych krajach. Historiografia indywidualistycznego historyzmu nie była wszakże jedynym dziejopisarskim standardem, który rozwinął się w pierwszej połowie XIX w. w opozycji w stosunku do tradycji myśli historycznej Oświecenia. Opozycja ta wyraziła się współcześnie także w inny sposób, mianowicie w koncepcjach historycznych i związanych z nimi propozycjach historiograficz-nych, które rozwinęły się na gruncie Romantyzmu. Romantyczny bunt przeciw istniejącemu porządkowi świata wyraził się w specyficznym historyzmie, polegającym na deprecjacji teraźniejszości i postrzeganiu jej jako tylko przejściowego momentu dziejącej się historii. Podstawą traktowania przez romantyków sprzężenia przeszłości — teraźniejszości — przyszłości jako integralnej całości było z jednej strony znane nam już z obszaru indywidualistycznego historyzmu przekonanie o auto-nomiczności rzeczywistości moralnej, czyli dziejowej, z drugiej zaś przeświadczenie, że dzieje są niczym innym, jak realizacją indywidualnych zasad moralnych. Dla romantyków dzieje nie 90 91 Wiek Historii były jednak dziejami w ogóle — pod tym względem zaprzeczali oni uniwersalizmowi myśli Oświecenia — ale były dziejami poszczególnych indywidualności: narodów, grup etnicznych (Germanie, Słowianie), wspólnot językowych czy duchowych. Ich indywidualność miała być określana przez właściwą im misję, powołanie, ideę, oczywiście o proweniencji prowidencjalnej, która miała wyznaczać bieg ich dziejów, indywidualny i im tylko właściwy przebieg historycznego procesu. W różnych krajach Romantyzm w poglądach swych reprezentantów legitymował bardzo zróżnicowane dążenia ideowe. Równie dobrze dostarczał argumentów dla ideologii zachowawczych — czego przykładem był konserwatywny romantyzm niemiecki, z jego mediewalizmem, czyli kultem feudalnego Średniowiecza — jak i postępowych, aż po rewolucyjne, z czym spotykamy się zarówno na gruncie polskim, jak i francuskim. Romantyczne dążenie do „ożywienia przeszłości" było bowiem pod względem ideowym ambiwalentne. Okazało się wszakże ogromnie płodne pod względem kulturowym. Mimo wspólnych (ontologicznych) założeń romantycznego historyzmu, nie mogło więc dojść w europejskiej historiografii pierwszej połowy XIX w. do ukształtowania się jakiegoś względnie jednolitego kierunku historiografii romantycznej, choć niemal w każdym kraju miała ona wówczas swoich przedstawicieli. Dlatego też trudno jest mówić o Romantyzmie jako dającym się wyodrębnić okresie rozwoju europejskiej historiografii XIX w. Historiografię romantyczną reprezentowała w Niemczech przede wszystkim tzw. historyczna szkoła prawa, rozpatrująca prawo jako wyraz indywidualnego charakteru narodowego (Friedrich Karl Savigny, Karl Friedrich Eichhorn), później zaś zafascynowana lokalnym kolorytem stosunków, panujących niegdyś w Niemczech, konserwatywna historiografia kultury (Wilhelm Heinrich Riehl, Gustav Freytag). Bodaj najbujniej dziejopisarstwo romantyczne rozkwitło we Francji, gdzie zaprezen- Nowe teorie społeczne towało też największą rozpiętość opcji ideowych: od zapatrzonego w ideały średniowiecznego chrześcijaństwa Franc.ois Renę Chateaubrianda po demokratę, szermierza wolności narodów Julesa Micheleta. Po drugiej stronie kanału La Manche wybitnymi przedstawicielami romantycznego historyzmu będą zagorzały orędownik heroistycznej interpretacji dziejów Thomas Carlyle oraz świetny historyk Thomas Babington Macaulay. Romantyczny historyzm tylko w niewielkiej części stał się podstawą dla rozwoju demokratycznej i liberalnej myśli historycznej w Europie. Silniejsze aniżeli w nim oparcie znalazła ona bowiem w nowych teoriach społecznych, które proponowały rozumienie dziejowej rzeczywistości zasadniczo w innych kategoriach niż te, do których odwoływał się zarówno indywidualistyczny historyzm, jak i refleksja Romantyzmu. Chodzi tu o teorie, które rozwinęły się nie w opozycji, ale w nawiązaniu do myśli historycznej Oświecenia stały na stanowisku jedności świata społecznego i przyrodniczego, rozumiały rzeczywistość społeczną w kategoriach nomologicznych i starały się określić prawa, mające wyznaczać jej dynamikę. Spośród nich największą popularnością cieszyła się na Zachodzie teoria, rozwinięta przez zwolennika idei socjalizmu Claude'a Henri Saint-Simona. Dowodząc, że „historia jako nauka nie wyszła jeszcze z powijaków", postulował on jej zasadniczą przebudowę po to, aby umożliwiła „wnioskowanie o tym, co będzie, na podstawie tego, co było". Rozpatrując społeczeństwo w kategoriach naturalistycznych, jako organizm, francuski myśliciel dowodził, że rozwija się ono „podług faz analogicznych do tych, wedle których rozwija się jednostka". Miały nimi być: dzieciństwo, młodość, wiek męski i starość, przy czym każda z tych faz miała mieć zindywidualizowany charakter, podobnie jak miały go fazy rozwoju jednostki. Francuski filozof rozwinął różne warianty swojej koncepcji rzeczywistości dziejowej. Nawiązując do idei Oświecenia 92 93 Wiek Historii Saint-Simon uważał, że źródłem jej dynamiki jest postęp myśli, polegający na bezustannym rozwoju ludzkiego poznania. W odróżnieniu od myślicieli Oświecenia nie rozumiał go jednak jako procesu linearnego i kumulatywnego, ale interpretował jako proces dialektyczny, w którym przyczyny zamieniały się miejscami ze skutkami, dokonujący się skokami, którymi były dla niego rewolucje. Nie deklarował się jako ich wielbiciel, uważał je wszakże za konieczny, a zarazem twórczy moment dynamiki dziejowej rzeczywistości. Wywodził bowiem: rewolucje są złem straszliwym, lecz jednocześnie złem nieuniknionym. Wielkie postępy ducha ludzkiego są rezultatem wielkich kryzysów; postępy te przygotowują nowe kryzysy. Lud zawsze się buntował i będzie się nadal zawsze buntować, ilekroć załamie się równowaga między oświeceniem i władzą rządzących, z jednej strony, a ciemnotą i zależnością rządzonych z drugiej. W swym dążeniu do unaukowienia historii Saint-Simon w nawiązaniu do idei Oświecenia rozwinął więc nowy ogólny pogląd na dzieje, w którym zaproponował ich rozumienie jako koniecznego, dialektycznego procesu, którego mechanizmem napędowym byłaby walka społeczna. Poglądy Saint-Simona weszły do szerokiego obiegu społecznego w zmodyfikowanej postaci, dzięki działalności jego uczniów, którzy utworzyli tzw. szkołę saintsimonistów. Rozwinęli oni filozofię historii swego mistrza, podkreślając szczególnie mocno konieczność zniesienia podziału społeczeństwa na antagonistyczne klasy. Wywodzili więc: ludzie [...] dzielą się [...] na dwie klasy, wyzyskujących i wyzyski-" wanych, można nawet powiedzieć [...], że przeszłość ukazuje nam dwa odrębne gatunki, gatunek panów i gatunek niewolników. Pierwszy gatunek ludzki uważa ten drugi za obcy sobie, stanowi on część M dobytku ruchomego, jest prawnie i faktycznie zrównany ze zwierzę- 94 Nowe teorie społeczne •••••>,. tami. Historia wskaże nam, jak ta najliczniejsza klasa, dzięki pracom pokojowym, do których była używana, stale polepszała swój ą względną pozycję w społeczeństwie. [...] Rodzaj ludzki skruszy w końcu wszelkie łańcuchy, jakimi skrępował go antagonizm, pewnego dnia człowiek [...], zorganizuje się dla pokoju. Z pewnością mniej, niż idee Saint-Simona, oddziałały na europejską myśl historyczną pierwszej połowy XIX w. koncepcje innych myślicieli społecznych. Odnosi się to do idei wybitnego francuskiego reformatora społecznego Frangois Marie Charlesa Fouriera. Również i on, w nawiązaniu do nomologicznej refleksji Oświecenia, stworzył własną filozofię historii. Także i on rozpatrywał rzeczywistość dziejową w kategoriach naturalistycz-nych, uważał bieg dziejów za konieczny proces ewolucyjny, który miał przechodzić przez analogiczne do etapów rozwoju jednostki cztery fazy rozwojowe: dzieciństwa, wzrastania, schyłku i zgrzybiałości. W każdej z wyodrębnionych przez siebie faz wyróżniał trzy sukcesywne etapy: wibracji wschodzącej (wznoszenia się), stanu harmonii, wreszcie wibracji zachodzącej (opadania). Dla uzasadnienia tego schematu myśliciel sformułował prawo nazwane przez siebie „prawem wibracji". Idee saintsimonizmu legły u podstaw poglądów, rozwiniętych przez co bardziej radykalnych przedstawicieli „nowej" francuskiej historiografii z pierwszej połowy XIX w. (Augustin Thierry, Francois Guizot). Czyż nie saintsimonistycznie brzmiały wywody A. Thierry'ego, kiedy pisał, że: układ społeczny prawie wszystkich narodów europejskich zdradza '. pochodzenie od średniowiecznych najazdów. [...] Wyższe i niższe warstwy społeczeństwa, które dzisiaj spoglądają na siebie z nieufnością, są to w istocie szczepy zdobywców i podbitych z doby przed-, historycznej. [...] Rasa zwycięzców została klasą uprzywilejowaną .[...], a lud spokojny i pracowity pozostał pod jarzmem tej klasy, . dopóki trwało jej panowanie, będące wynikiem najazdu. Rasa podbita, 95 Wiek Historii pozbawiona własności ziemskiej, bez udziału w rządzie i bez wolności osobistej, utrzymująca się nie z oręża, ale z pracy i zamieszkująca nie zamki, lecz miasta, tworzy osobny, stanowi rycerskiemu poddany naród. Nowa historiografia francuska była programowo historią społeczną: jej orędownicy pojmowali dzieje jako postępowy, dialektyczny proces, którego dynamikę miała wyznaczać walka klas, mianowicie klasy ujarzmionych, dążących do zaspokojenia naturalnej potrzeby wolności, z klasą ciemiężycieli. Sami byli czynnymi uczestnikami toczącej się we Francji walki o likwidację pozostałości feudalizmu, zniesienie przywilejów społecznych, 0 wolność i równość obywatelską. Nawet we Francji nie wszyscy przedstawiciele nowej historiografii pierwszej połowy XIX stulecia wyznawali idee saintsi-monizmu i hołdowali społecznemu radykalizmowi. Za czasów monarchii lipcowej wielu niedawnych jego zwolenników stanowczo się odeń zdystansowało. Bardziej umiarkowany profil ideowy od francuskiej miała też demokratyczna i liberalna historiografia, rozwijająca się wówczas w innych krajach: w Niemczech (Friedrich Christoph Schlosser, Georg Gottfried Gervinus), jak również w Anglii (Henry Hallam, George Grotę). Także i ona wciąż nawiązywała do tradycji refleksji historycznej Oświecenia 1 rozpatrywała dzieje z punktu widzenia mającego dokonywać się w nich postępu społecznego. Od połowy XIX stulecia na mapie głównych kierunków historiografii europejskiej poczęły następować dalsze istotne zmiany. Romantyczny historyzm coraz wyraźniej tracił już swą dotychczasową atrakcyjność i począł ustępować miejsca nowym stylom historycznego myślenia. Rozwój tendenq'i nacjonalistycznych, jaki wystąpił teraz w historiografii wielu krajów europejskich, zachęcał historyków do zdystansowania się od usiłowania czynienia zadość postulatowi historycznego obiektywizmu, poczęło zaś upowszechniać się przekonanie, że nauka historyczna ma 96 Upolitycznienie historii przede wszystkim charakter polityczny, bowiem „polityka jest historią teraźniejszości, zaś historia polityką w przeszłości" (J. G. Droysen). Było zrozumiałe, że tendencje te mogły się rozwijać na podstawie rozumienia dziejowej rzeczywistości w tak czy inaczej interpretowanych kategoriach indywidualistycznych, nie zaś dzięki jej pojmowaniu w kategoriach nomologicz-nych. Rozwinęły się one w wielu krajach nie tylko Europy Zachodniej, jednakże wyraziły się najpełniej w wyrastającej z tradycji indywidualistycznego historyzmu historiografii tzw. pruskiej szkoły historycznej, nowego historiograficznego kierunku (Jo-hann Gustav Droysen, Heinrich von Sybel), który w drugiej połowie XIX w. wysunął się na poczesne miejsce w historiografii niemieckiej. Z niego to właśnie wywodził się najbardziej skrajny herold niemieckiego wielkomocarstwowego nacjonalizmu w historiografii Heinrich von Treitschke. Przedstawiciele szkoły pruskiej programowo odrzucali rankowski postulat historycznego obiektywizmu, rozumieli historię jako rzutowaną wstecz współczesną politykę, apoteozowali w dziejach siłę i skuteczność działania państwa, kierowanego przez wielką jednostkę (Otto von Bismarck), dowodzili, że opatrznościową misją Prus było doprowadzenie do leżącego w ogólnoniemieckim interesie zjednoczenia przez siebie krajów niemieckich, później zaś uzasadniali prawo Niemiec do zajęcia pozycji pierwszego mocarstwa w świecie. Jak stwierdził amerykański historyk historiografii: wraz z powstaniem szkoły pruskiej nacjonalistyczna historia w Niemczech poczęła się stawać coraz bardziej szowinistyczna i dynastyczna (H. E. Barnes). Od połowy XIX w. obszarem istotnych przemian stała się również ta część historiografii europejskiej, której (ontologiczną) podstawą było rozumienie dziejowej rzeczywistości w kategoriach nomologicznych. Niewiele wcześniej nomologiczny po- 97 Wiek Historii gląd na dzieje doczekał się nowego sformułowania w teorii „ojca pozytywizmu", francuskiego myśliciela Augusta Comte'a. Nawiązując do tradycji Oświecenia i saintsimonizmu rozpatrywał on więc badaną przez historię rzeczywistość jako jedność przy-rodniczo-społeczną o charakterze (w planie synchronii) strukturalnym, a jednocześnie (w płaszczyźnie diachronicznej) dynamicznym. Rozpatrywał człowieka w dziejach z punktu widzenia jego uwikłania w obiektywne i subiektywne uwarunkowania swojego czasu, w pewien „współczesny stan rzeczy", który w jego przekonaniu wyznaczał nieprzekraczalne warunki, a także określał szansę jego własnej twórczej aktywności. Dowodził bowiem: * w dziedzinie myśli nie ma takiej władzy indywidualnej, która by ś mogła przenieść do pewnej epoki odkrycia, odpowiadające epoce późniejszej. Historia nauk wskazuje, że najwybitniejszy geniusz jest ••• podporządkowany współczesnemu sobie stanowi rzeczy. Podobnie F, dzieje się z umiejętnościami, zwłaszcza w tym zakresie, który zależy ,,- od mechanicznych środków, zastępujących działanie ludzkie. Rozwój 7; moralny, który w każdej epoce jest regulowany przez warunki odpowiadającej mu ewolucji, nie wzbudza więcej wątpliwości. Każda forma społecznego istnienia wyznacza odpowiednie obyczaje, których wspólna postać da się odszukać u wszystkich jednostek wśród różnic, charakterystycznych dla każdej z nich. Rozumiejąc rzeczywistość społeczną — jak świadczą przytoczone słowa — w kategoriach strukturalnych i akcentując tak mocno jej zindywidualizowanie w poszczególnych epokach dziejów, francuski myśliciel nie tylko opowiadał się za jej nomo-logicznym charakterem, lecz także — w czym czynił ukłon w stronę naturalizmu — był zdania, że rządzące nią prawa mają charakter przyrodniczy, dowodził „podporządkowania zjawisk społecznych prawom naturalnym". Sam pokusił się też o sformułowanie najogólniejszego prawa historycznego, którym w jego przekonaniu miało być „prawo ewolucji" głoszące, że ludz- 98 Pozytywizm kość w swych dziejach miałaby przejść przez trzy stadia rozwojowe: teologiczne, metafizyczne i pozytywne. Miało ono uzasadniać „koncepcję jednolitego i ciągłego szeregu, obejmującego całą kolejność czasów minionych od początku rozwoju inteligencji i poczucia społecznego aż do chwili obecnej". Podobnie jak dawniej myśliciele Oświecenia, później zaś Saint-Simon, również Comte nawoływał do zasadniczej przebudowy historiografii, ma się rozumieć na podstawie zaproponowanych przez siebie założeń. Uważał bowiem, że: nie istnieje jeszcze historia w prawdziwym znaczeniu tego słowa, pojęta w duchu naukowym, to znaczy mająca za cel poszukiwanie praw, które przewodniczą rozwojowi gatunku ludzkiego. Zarysowaną przez Comte'a koncepcję unaukowienia historii rozpropagowali później inni przedstawiciele pozytywistycznej filozofii, którym niewielkie rozeznanie w historiografii zupełnie nie przeszkadzało udzielać jej reprezentantom pouczeń, jak mają zreformować swoją dyscyplinę. Zastosowania wysuwanych przez nową filozofię pod adresem historii postulatów do praktyki historiograficznej podjął się dopiero nie będący akademickim historykiem angielski samouk Henry Thomas Buckle w Historii cywilizacji w Anglii, Francji, Hiszpanii i Szkocji, której dwa pierwsze (i jedyne) tomy ukazały się w latach 1857-1861, inaugurując w ten sposób kierunek pozytywistyczny w historiografii XIX w. Również i Buckle do dotychczasowego dorobku nauki historycznej odnosił się z lekceważeniem i uważał, że dla prawdziwie naukowej historii może on mieć co najwyżej wartość materiału, który można będzie wykorzystać przy wznoszeniu gmachu prawdziwej nauki. Dążąc do zreformowania historiografii pragnął „wielki ten dział wiedzy ludzkiej podnieść na równi z innymi działami naukowymi", chciał uczynić dla nauki 99 Wiek Histoni historii to samo, „co inni badacze zdziałali w rozmaitym zakresie nauk przyrodniczych", usiłował postawić historię „na równi z innymi działami naukowej wiedzy ludzkiej". Aby to uczynić, wystarczało, jego zdaniem, wykazać, że dzieje ludzkie „odbywają się całkiem prawidłowo i podobnie, jak każdy inny rozwój, zależą jedynie od tego, co je poprzedza". Kto nie potrafi tego dokonać, może zostać biografem lub kronikarzem: ale wyżej nie zdoła się wznieść, jeżeli nie przejmie się owym duchem -. umiejętności, uczącym jako artykuł wiary naukę o prawidłowym dzie-j jów rozwoju, czyli innymi słowy zasadę, że skoro zaszły pewne wy-•j, padki, muszą po nich nastąpić pewne inne, tamtym odpowiadające. W swej Historii cywilizacji w Anglii Buckle przedstawił w sposób wszechstronny i uargumentowany model historiografii pozytywistycznej, obejmujący zarówno sposób pojmowania dziejowej rzeczywistości (ontologię), jak związaną z nim koncepcję historycznego poznania (epistemologię). Podstawą historycznej ontologii angielskiego myśliciela było rozumienie dziejowej rzeczywistości w typowych dla Pozytywizmu kategoriach naturalistycznych. Buckle był zbyt dobrze obznajomiony z historią, aby odmawiać jej prawa do zajmowania się także indywidualnymi zdarzeniami — jak to czynili niektórzy pozytywistyczni filozofowie — ale przyznawał je historii tylko w odniesieniu do takich wydarzeń, które dały się zinterpretować jako rezultaty poprzedzających je przyczyn, a więc mogły zostać zinterpretowane jako ogniwa ogólniejszych ewolucyjnych procesów. Te ostatnie Buckle pojmował zaś według wzoru nauk przyrodniczych, jako łańcuch kauzalnych konieczności, zgodnie z zasadami kategorycznego łapiące'owskiego determinizmu. Przyjęcie przez naszego uczonego tej mechanistycznej interpretaqi determinizmu było przesłanką do rozumienia przezeń praw procesu dziejowego jako nieuchronnych i niezmiennych. Podobnie 100 Pozytywizm pojmował je Comte. Buckle'a koncepcja praw dziejowych zwracała się przeciw tradycyjnej, prowidencjalnej interpretacji dziejów — co angielski myśliciel akcentował szczególnie silnie — jak również przeciw wszystkim koncepcjom indywidualistycznym, niezależnie od tego, z jakiej tradycji one wyrastały. Wprawdzie w ontologicznej refleksji Buckle'a występowały elementy strukturalnego rozumienia badanej przezeń rzeczywistości, jednak nie zastanawiał się on tak bardzo, jak Comte, nad jej wymiarem synchronicznym. Inaczej niż w przypadku Comtek, bardziej od zagadnień synchronii zwracała jego uwagę problematyka diachronii. Stanowisko naszego uczonego w tej sprawie było dalekie od nowatorstwa, skoro opowiadał się on za koncepcją stałych czynników dynamiki dziejów i teorią postępu intelektualnego. Chociaż źródła dynamiki rzeczywistości społecznej Buckle związał z człowiekiem, jednak uniezależnił je od jego celowej i świadomej działalności, a więc zinterpretował w sposób fatalistyczny. W jego ujęciu postęp umysłowy, aczkolwiek kreowany przez człowieka, stawał się odczłowieczoną, immanent-ną, działającą na zasadzie kauzalnego determinizmu siłą napędową dziejów. Od innych, podobnie fatalistycznych koncepcji, rozwijanych przez innych pozytywistycznych myślicieli, rozwinięta przez angielskiego myśliciela teoria postępu różniła się jedynie doborem czynnika sprawczego, nie zaś rozumieniem jego funkcji. Swej historycznej ontologii podporządkował Buckle swoje poglądy epistemologiczne. Były one w gruncie rzeczy stosunkowo proste: pozostawał on na fenomenalistycznym poziomie postrzegania objawów zjawisk. Stawiając, zgodnie z przyjętymi przez siebie założeniami ogólnymi, w centrum uwagi badanie związków między zdarzeniami w celu wykrycia rządzących nimi immanentnych praw dziejowych, angielski myśliciel koncentrował się wreszcie na określonym rodzaju problematyki historycznej, pozostawiając poza zakresem swej refleksji zagadnienia, które z góry uznał za mało istotne (a zajmowanie się 101 Wiek Historii nimi ostro wytykał dotychczasowej historiografii) i które nie nadawały się do ich zorganizowania w kategoriach nomologicz-nych. Była to przede wszystkim preferowana —jak o tym wiemy — przez inne kierunki historiograficzne problematyka historii politycznej. Podobnie jak w poglądach innych pozytywistycznych myślicieli, również pod piórem Buckle'a naukowa historia, którą pragnął stworzyć, przekształcała się więc w mechanisty-czną socjologię dziejów. Wprawdzie dzieło Buckle'a w wielu krajach zostało przyjęte z żywym zainteresowaniem — co nie znaczy, że zawsze z aprobatą —jednak tylko w niektórych z nich pozytywistyczny model historiografii zdołał zyskać status alternatywnego w stosunku do innych standardu naukowego dziejopisarstwa. Nie zdobył tej pozycji w ojczyźnie autora Historii cywilizacji w Anglii, gdzie wśród historyków znalazł niewielu zwolenników (William Edward Hartpole Lecky, Leslie Stephen). Taką rolę odegrał jednak w Stanach Zjednoczonych, gdzie w ostatnich dziesięcioleciach XIX w. historiografia pozytywistyczna wybiła się na znaczącą pozycję w historiografii północnoamerykańskiej (Herbert B. Adams, James Ford Rhodes, John Fiske, John William Draper). Mimo że miała zwolenników wśród wybitnych historyków francuskich (Hipolit Taine), historiografia pozytywistyczna nie zajęła jednak wpływowego stanowiska w nauce francuskiej. Kategoryczny sprzeciw ze strony orędowników indywidualistycznego historyzmu nie dopuścił do zakorzenienia się pozytywistycznego modelu historii w Niemczech, gdzie uznano go za „głównego przeciwnika niemieckiego myślenia historycznego" i traktowano nie tylko jako „niebezpieczeństwo metodologiczne", lecz także i polityczne, jako liberalne zagrożenie dla „państwa zwierzch-nościowego i autorytarnego" (H. Schleier). Zgoła inaczej przedstawiała się sytuacja w historiografii rosyjskiej, gdzie historyczne idee pozytywizmu napotkały podatną glebę w środowiskach liberalnych i pozytywistyczny model nauki historycznej stał się 102 Kryzys historiografii standardem dla znacznej części profesjonalnej historiografii (Afanasij P. Szczapow, Michaił S. Korielin, Aleksandr S. Łap-po-Danilewskij). Pod koniec XIX w. zarysował się kryzys wielu dotąd dominujących standardów uprawiania historii, który zainspirował historyków do podjęcia starań o jego przezwyciężenie, bądź to na drodze poszukiwania dla nich nowych artykulacji, bądź stworzenia nowych wzorców historii jako nauki. W nauce niemieckiej, hołdującej doktrynie indywidualistycznego historyzmu, odpowiedzią na kierunek pruski stał się teraz przede wszystkim tzw. renesans Rankego. Reprezentowało go nowe pokolenie historyków, o zróżnicowanych postawach ideowych, którzy wprawdzie nie zerwali z tradycją uważania państwa za główną siłę dziejotwórczą ani też nie zrezygnowali ze stawiania w centrum swej uwagi jego polityki zagranicznej, nawiązywali jednak do odrzucanej przez historyków szkoły pruskiej rankow-skiej idei obiektywizmu historycznego. Równocześnie poczęto poszukiwać nowych interpretacji doktryny indywidualistycznego historyzmu, czego wyrazem było sformułowanie przez filozofów z neokantowskiej szkoły badeńskiej teorii idiografizmu historycznego (Wilhelm Windelband, Heinrich Rickert), następnie teorii specyficznego, subiektywnego charakteru poznania historycznego, jako procesu „rozumienia" (Wilhelm Dilthey), a później także próby nowego sformułowania samej doktryny (Ernst Troeltsch, Friedrich Meinecke). Podczas gdy zwolennicy indywidualistycznego historyzmu poszukiwali odnowy historiografii w reinterpretacji swej doktryny, inni uczeni zmierzali do podobnego celu odrzucając ją i starając się sformułować alternatywne w stosunku do niej modele uprawiania historii. Jeszcze w drugiej połowie XIX w. w krytycznym nawiązaniu do tradycji rankowskiej taki właśnie model, mianowicie historii jako historii kultury, zainaugurował blisko związany z nauką niemiecką (uczeń Rankego!) szwajcar- 103 Wiek Historii ski uczony Jacob Burckhardt, którego koncepcje bardziej, niż na jemu współczesną, oddziałały na naukę historyczną następnego stulecia. Zgodnie z tradycją rankowską podkreślał on, że historyk kultury stara się „mierzyć wartość wszystkich stanowisk i epok ich własnymi miernikami", ale — na przekór owej tradyq'i — za dziejotwórczą siłę, którą powinna badać historia, uważał bynajmniej nie państwo, ale „sposób myślenia i postrzegania rzeczy", niepowtarzalną duchową osobowość, charakterystyczną dla poszczególnych kultur i epok dziejów. Zdecydowanie więcej jednak, niż nawiązujących do idei ran-kowskich, zgłoszono pod koniec XIX w. nowych propozycji przebudowy nauki historycznej w nawiązaniu do tradycji rozumienia dziejów w kategoriach nomologicznych. Bodaj najważniejszą z nich zaproponowano historiografii z zewnątrz, mianowicie ze strony ekonomii politycznej. W opozycji w stosunku do ekonomii klasycznej, która poszukiwała ponadczasowych praw życia ekonomicznego, w nauce niemieckiej XIX w. rozwinął się bowiem kierunek historyczny, reprezentowany najpierw przez starszą (Wilhelm Roscher, Bruno Hildebrand), następnie przez młodszą (Gustav Schmoller, Lujo Brentano, Karl Biicher) szkołę historyczną. Jego przedstawiciele starali się wykrywać względne, historyczne prawidłowości gospodarczego rozwoju poszczególnych narodów, konstruowali też na tej podstawie pretendujące do wyjaśnienia całości biegu dziejów ludzkości teorie szczebli rozwoju gospodarczego. Niezależnie od tego, jak ocenia się dorobek kierunku historycznego na gruncie ekonomii politycznej, nie ulega wątpliwości, że miał on przeogromne znaczenie dla nauki historii. Polski historyk gospodarczy Witold Kula pisał: zdumienie ogarnia, gdy spojrzeć na dorobek młodszej szkoły historycznej. Przepracowano niezliczone archiwa, wydano niezliczone tomy edycji źródłowych, napisano monografie niezliczonych miast, cechów, wsi, skarbowości państwowej czy komunalnej, firm handlo- 104 Historia gospodarcza wych itd. Biblioteki nowo powstających seminariów historii gospodarczej zaczęły szybko uginać się od książek. Byłoby oczywiście uproszczeniem sprowadzać ukształtowanie się historii gospodarczej jako nowego modelu (a zarazem kierunku) nauki historycznej jedynie do wpływu, jaki na historiografię wywarł niemiecki kierunek historyczny w ekonomii. Mniej w Niemczech, bardziej w innych krajach, spotykał się on bowiem z innego rodzaju tradycjami zainteresowań historiografii problematyką gospodarczą, które rozwijały się zarówno na gruncie pozytywistycznego modelu historii, jak i na obszarze historiografii, podejmującej w innych niż pozytywistyczne kategoriach problematykę społeczną. Inspiracje płynące od historii gospodarczej wreszcie, w powiązaniu z nomologicznymi koncepcjami rozwijającymi się na obszarze nauk społecznych (także psychologii Wilhelma Wundta), legły u podstaw podjętej pod koniec XIX w. w nauce niemieckiej przez Karla Lamprechta ogromnie ambitnej próby stworzenia nowego, ogólnego modelu historii jako nauki. Wbrew tradycji indywidualistycznego histo-ryzmu zaproponował on rozumienie dziejowej rzeczywistości w kategoriach nomologicznych, wyróżniał w dziejach poszczególne „epoki kulturowe", które rozumiał jako strukturalne całości, każdorazowo zorganizowane przez zbiorowe psychiczne stany społeczeństwa i na tej podstawie starał się zbudować uniwersalny schemat faz rozwoju ludzkości. Zmasowany atak obrońców indywidualistycznego historyzmu sprawił, że propozycja Lamprechta nie stała się dla nauki niemieckiej alternatywnym w stosunku do dominującego w niej (rankowskiego) standardem naukowej historii. Odrzucona w Niemczech, została ona jednak przyjęta z zainteresowaniem poza ich granicami, oddziałując na procesy modernizacyjne, dokonujące się tam w nauce historycznej na przełomie XIX i XX w. Odnosi się to zarówno do propozycji przebudowy modelu historii jako nauki, rozwi- 105 WzeJc Historii niętej w początku nowego wieku w nauce północnoamerykańskiej przez twórców tzw. Nowej Historii (James Harvey Robinson, Charles A. Beard), jak i stworzonego w nauce francuskiej przez Henriego Berra programu „syntezy historycznej", do którego jako do swej intelektualnej tradycji nawiążą później twórcy kierunku „Annales" Lucien Febvre i Marc Bloch. Ukształtowana z końcem XIX w. jako nowy standard badań historycznych historia gospodarcza spotykała się na swym polu badawczym z jeszcze jednym kierunkiem, który w przyszłości miał odegrać istotną rolę w rozwoju nauki historycznej, mianowicie z kierunkiem marksistowskim. O propozycji przebudowy nauki historycznej na podstawie teorii materializmu historycznego nie da się powiedzieć tego, co mogliśmy rzec o pozytywistycznym modelu nauki historycznej, mianowicie, że w takiej czy innej mierze rzeczywiście oddziałała ona na europejską historiografię w drugiej połowie XIX w. Mimo że sama teoria była wówczas zaledwie naszkicowana, już w połowie XIX w. twórcy marksizmu poczęli się nią posługiwać przy badaniu konkretnej rzeczywistości historycznej. Jak to później podkreśli Fryderyk Engels, praca Karola Marksa Walki klasowe we Francji od 1848 do 1850 r. (1850) była: pierwszą próbą Marksa wyjaśnienia, z punktu widzenia jego mate-rialistycznego pojmowania dziejów, pewnego okresu historii na podstawie stanu ekonomicznego tegoż okresu. Twórcy marksizmu byli autorami także innych, powstałych w tym czasie prac historycznych. Im bardziej zbliżał się koniec XIX w., tym więcej teoria materializmu historycznego zyskiwała zwolenników w środowiskach socjalistycznej lewicy, gdzie (wprawdzie nie tak powszechnie, jak się często sądzi) uważano, że przynosi ona ostateczne, „naukowe" wyjaśnienie mechanizmu biegu dziejów i uzasadnia nieuchronność upadku kapita- 106 Marksizm a histona lizmu i powstania na jego gruzach „sprawiedliwego" ustroju społecznego. Selektywnie — mianowicie do rozwijanego przez nią wątku krytyki stosunków kapitalistycznych — do teorii tej odwoływali się także niektórzy, głównie niemieccy, przeciwnicy liberalizmu gospodarczego domagający się, aby państwo prowadziło aktywną politykę społeczną, w celu łagodzenia istniejących konfliktów (tzw. socjaliści z katedry). Poza nielicznymi wyjątkami, zarówno jedni, jak drudzy rozumieli jednak samą teorię materializmu historycznego w sposób niezmiernie uproszczony, mianowicie jako determinizm ekonomiczny, rzadziej technologiczny. O tym, jak ją naówczas pojmowano, wymownie świadczą pytania, jakie w 1890 r. skierował do Engelsa student matematyki z Królewca, Józef Bloch: według materialistycznego pojmowania dziejów, momentem określa-f jącym jest w historycznym procesie produkcja i wytwarzanie rzeczywistego życia. Jak należy rozumieć to stanowisko? Czy stosunki ekonomiczne są jedynym momentem określającym, czy też tworzą one w pewnym sensie tylko trwałą podstawę dla wszystkich innych stosunków, które zatem same mogą okazywać działanie? [...] Czy w biegu historii nie odgrywały często określonej roli interesy czysto polityczne, a także indywidualne? [...] Dlatego chciałbym Pana spytać, czy naprawdę podług materialistycznego pojmowania dziejów stosunki ekonomiczne działają wszędzie bezpośrednio, w sposób wyłączny i zupełnie niezależnie od ludzi, niezmiennie i w sposób nieunikniony, podobnie do praw przyrody, czy też inne stosunki, które w ostatecznym rachunku są w istocie określane przez stosunki ekonomiczne, mogą ze swej strony przyśpieszać lub hamować bieg historycznego rozwoju? Dla naszych rozważań nie jest najbardziej istotne, czy ówcześni marksiści, których nurtowały takie właśnie problemy, zdawali sobie sprawę z tego, jak dalece rozumienie materializmu historycznego jako determinizmu ekonomicznego czy technologicznego było sprzeczne z intencjami twórców tej teorii. Waż- 107 Wiek Historii niejsze jest, że tego rodzaju jej interpretacja przekształcała materializm historyczny w jeden z wariantów pozytywistycznej filozofii dziejów i nadawała tej teorii wymowę jednostronnie ekonomistyczną. W tych warunkach nie było niczym zaskakującym, że z jednej strony nieraz jak najdalszych od marksizmu historyków gospodarczych uważano za marksistów i socjalistów (za takiego właśnie Wilhelm II uważał G. Schmollera), z drugiej zaś sami zwolennicy teorii Marksa i Engelsa skłonni byli uważać wszelkich zwolenników ekonomicznej interpretacji dziejów za nieświadomych czy też potencjalnych zwolenników marksizmu! Marksistowska propozycja przebudowy nauki historycznej przez długi czas nie spotykała się jednak z poważniejszym zainteresowaniem ze strony ówczesnej profesjonalnej historiografii. Dopiero pod sam koniec XIX stulecia legła ona u podstaw kształtowania się poza nią, najpierw w Niemczech (Karl Kautsky, Franz Mehring, Eduard Bernstein), potem także w Rosji i w innych krajach, nieprofesjonalnego wciąż jeszcze kierunku historiografii marksistowskiej. Jego wpływ na profesjonalną naukę historyczną, jeżeli w ogóle gdzieś się zaznaczył, był wówczas jeszcze bardzo niewielki. Rozdział VIII Historiografia polska w dobie zaborów. Czasy przedstyczniowe Czy i w jakiej mierze wszystkie te doniosłe przemiany, jakie dokonywały się w nauce historycznej w Europie Zachodniej w XIX w., stały się wówczas także udziałem historiografii polskiej? W ogromnej mierze zdecydowały o tym warunki, w których musiała działać polska nauka historyczna po katastrofie Rzeczypospolitej. Odkąd zabrakło własnego państwa, warunki te stały się zdecydowanie mniej korzystne od tych, w których rozwijała się historiografia większości krajów europejskich. Nie były wszakże przez cały ten czas jednakowe: zmieniały się w zależności od politycznych przemian, determinujących zbiorowe losy Polaków w czasach porozbiorowych. W okresie do powstania listopadowego warunki te nie były jeszcze bynajmniej najgorsze: to przecież za czasów pruskich powstało w Warszawie Towarzystwo Przyjaciół Nauk (1800), oraz Liceum Warszawskie (1804). Pierwsze stanie się później istotnym ośrodkiem polskiego życia naukowego — i historiografii — w Królestwie Polskim, drugie będzie zalążkiem innej ważnej polskiej placówki naukowej: Uniwersytetu Warszawskiego (1817). Mniej więcej w tym samym czasie (1803) w zaborze ro- 109 Czasy przedstyczniowe syjskim powstał Uniwersytet Wileński, który rychło stał się bodaj najważniejszym ośrodkiem polskiej nauki historycznej, dystansując pod tym względem uniwersytety: Warszawski, Krakowski i austriacki we Lwowie, oraz zasłużone Liceum Krzemienieckie. Już wówczas w zaborach austriackim (Ossolineum) i pruskim (Edward Raczyński (1786-1845), Adam Tytus Dzia-łyński (1796-1861)) polską pracę na polu historii wspierał arystokratyczny mecenat. Warunki polskiej pracy historycznej pogorszyły się dramatycznie po klęsce powstania listopadowego. Najgorzej ułożyły się one w zaborze rosyjskim, gdzie zlikwidowano wszystkie dotychczasowe instytucje nauki historycznej, a dla większości historyków — z wyjątkiem nielicznych jednostek, które okazywały postawę lojalistyczną — zajmowanie się historią mogło być tylko ich prywatnym, podejrzanym przez władze zajęciem. Dopiero z upływem lat powstała możliwość skupienia się historyków i amatorów historii wokół nowo powstałych pism, najpierw „Biblioteki Warszawskiej" (1840), potem także wileńskiego „Atheneum" (1842). Niewiele lepsze warunki do pracy historycznej panowały wówczas w Krakowie, nieco korzystniejsze zaś we Lwowie, dzięki działalności Ossolineum, a potem (1851) także „Dziennika Literackiego". Polska praca historyczna trwała natomiast nieprzerwanie w zaborze pruskim, gdzie cieszyła się poparciem nie władz oczywiście, ale zainteresowanych nią mecenasów i zaowocowała cennymi inicjatywami, zarówno organizacyjnymi, jak wydawniczymi, oraz indywidualnymi przedsięwzięciami dziejopisarskimi. Mimo trudnych warunków emigracyjnej egzystencji, do pracy nad historią Polski przystąpiono również na wychodźstwie. Z patriotycznych — ale także i politycznych — pobudek zrodziła się inicjatywa utworzenia w Paryżu (1836), w ramach Towarzystwa Literackiego, pod pre-zydencją Juliana Ursyna Niemcewicza (1758-1841), Wydziału Historycznego (przekształconego później (1851) w Towarzy- 110 Warunki pracy historycznej stwo Historyczne, połączone w 1854 r. z Towarzystwem Literackim w jedno Towarzystwo Historyczno-Literackie). Placówka ta zajęła się zbieraniem w zbiorach europejskich, przy pomocy licznych współpracowników, źródeł do dziejów Polski. Od przełomu lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych ta ogólnie niekorzystna dla uprawiania historii sytuacja w kraju zaczęła się jednak częściowo zmieniać na lepsze. W zaborze rosyjskim, w atmosferze „posewastopolskiej odwilży" stało się możliwe utworzenie w Warszawie polskiej wyższej uczelni, mianowicie Szkoły Głównej (1862). Chociaż nie wszystkie plany udało się zrealizować, mimo jej krótkiego istnienia, trwałym rezultatem działalności Szkoły Głównej było odtworzenie w Warszawie ośrodka profesjonalnej nauki historycznej oraz przygotowanie wychowanków, którzy rozwiną później działalność naukową i dydaktyczną w zakresie historii. Prywatną inicjatywą było utworzenie (1859) przy Bibliotece Warszawskiej Wydziału Historycznego, który pod przewodnictwem Juliana Bartoszewicza (1821-1870) stał się swego rodzaju nieformalnym towarzystwem naukowym, skupiającym zajmujących się historią współpracowników tego pisma. Iniq'atywy, mające na celu ożywienie pracy historycznej, podejmowano wówczas także w Wilnie (Komisja Archeograficzna), jak również w środowisku polskim w Petersburgu (Słowo, 1857). Korzystne zmiany warunków uprawiania pracy historycznej rozpoczęły się także w zaborze austriackim, w związku z zapoczątkowaniem procesu poloni-zacji Uniwersytetu Krakowskiego oraz reaktywowaniem (1861) działalności Towarzystwa Naukowego. Nie ominęły one również zaboru pruskiego, gdzie w 1857 r. w Poznaniu stało się możliwe utworzenie Towarzystwa Przyjaciół Nauk i zorganizowanie w nim Wydziału Nauk Historycznych i Moralnych, który rozpoczął owocną działalność organizacyjną i wydawniczą. W Paryżu dzięki energicznym zabiegom animatorów utworzonego w 1856 r. Komitetu Wydawniczego Towarzystwo Hi- 111 Czasy przedstyczniowe storyczno-Literackie mogło przystąpić do ogłaszania drukiem poważnych wydawnictw źródłowych, a następnie własnego „Rocznika" (1859). Warunki, w których przyszło rozwijać się historiografii polskiej w czasach porozbiorowych nie tylko ogromnie utrudniały, a nieraz — jak po powstaniu listopadowym — wręcz uniemożliwiały powoływanie do życia podobnych do tych, jakie rozwijały się na Zachodzie, organizacyjnych struktur, mogących stanowić oparcie dla rozwoju badań historycznych. Warunki te w ogromnej mierze wpływały również na to, kto z Polaków mógł zajmować się historią, określały, kim byli ówcześni polscy historycy. Wystarczy przejrzeć biografie naszych XIX-wiecz-nych historyków, aby przekonać się, że przynajmniej do drugiej połowy stulecia przeważali wśród nich „prywatni" uczeni, zbieracze i amatorzy historii, nie zaś profesjonalnie, w sposób akademicki przygotowani do pracy naukowej badacze. Wprawdzie w XVIII w. w Europie — poza Niemcami — wykształcenie uniwersyteckie nie było jeszcze powszechnie przyjętym standardem przygotowania historyków, jednakże w związku z profesjonalizacją pracy historycznej zaczęło nim być już od początku następnego stulecia. Nie było więc opóźnieniem w stosunku do Zachodu, że ukształtowani w czasach stanisławowskich historycy nie byli uczonymi o uniwersyteckim wykształceniu. Opóźnieniem w stosunku do Europy było jednak to, że w Polsce owych amatorów szybko nie zastąpili historycy o profesjonalnym przygotowaniu. Powstanie listopadowe, emigracja, represje zaborców, wszystko to uwarunkowało, że choć może zupełnie nie zabrakło w naszym międzypowstaniowym dziejopisarstwie młodego, profesjonalnie przygotowanego pokolenia historyków, takiego, jakie zajmowało wówczas czołowe miejsce w nauce historycznej na Zachodzie, było ono u nas znacznie słabsze, mniej liczne i w związku z tym — także wobec braku nowoczesnych struk- 112 Zmiana pokoleniowa tur nauki historycznej—nie mogło decydować o kształcie naszej ówczesnej historiografii. Zaledwie część historyków, którzy zaznaczyli się na polu ojczystego dziejopisarstwa w okresie międzypowstaniowym, kształciła się przedtem w Wilnie czy Warszawie, niewielu po „rewolucji" na zgermanizowanych uniwersytetach galicyjskich, w państwach zaborczych, jeszcze mniej dalej na Zachodzie. Poza pracującym w swej brukselskiej samotni Lelewelem, na ogólny profil ówczesnej historiografii polskiej decydujący wpływ mieli wówczas wciąż historycy amatorzy, którzy mogli uprawiać dziejopisarstwo dzięki niezależnej pozycji społecznej i materialnej. Sytuacja ta zaczęła się zmieniać dopiero pod koniec okresu międzypowstaniowego, kiedy w zaborach pruskim i rosyjskim pojawiło się nowe pokolenie historyków, wykształconych na uniwersytetach niemieckich, rzadziej rosyjskich, którego przedstawiciele zasilą najpierw warszawską Szkołę Główną, a następnie także galicyjskie ośrodki naukowe. Ale nawet po powstaniu styczniowym tylko po części doszła do europejskiej normy. Sytuacja bowiem, w której historycy o profesjonalnym przygotowaniu naukowym, znajdujący oparcie dla swej pracy w nowoczesnych strukturach nauki, zajęli dominującą pozycję w historiografii, od czasu uzyskania przez Galicję autonomii powstała bowiem jedynie w zaborze austriackim. Wprawdzie także w zaborach rosyjskim i pruskim wysunęli się na czoło nowi historycy, którzy także mieli już profesjonalne, niekiedy nawet świetne przygotowanie do pracy naukowej, jednak wobec braku akademickich struktur nauki polskiej mogli oni zajmować się historią jedynie jako prywatni uczeni, na marginesie innej pracy, która zapewniała im egzystencję. Mimo coraz liczniejszych inicjatyw społecznych, mających na celu stworzenie instytucjonalnego oparcia także dla rozwoju ojczystej historiografii, sytuacja ta nie zmieniła się aż do odrodzenia się niepodległej Polski. Anormalne warunki rozwoju historiografii polskiej w cza- 113 Czasy przedstyczniowe sach porozbiorowych nie pozostawały bez wpływu na to, czym i w jaki sposób się ona zajmowała. Trudno nie zgodzić się ze zdaniem znakomitego badacza naszej historiografii, że w związku z nimi: nastąpiła pod wieloma względami dewiacja w rozwoju myśli i warsztatu historycznego. Podczas gdy w krajach niepodległych dzieje własnego państwa stanęły w centrum uwagi historyków, sięgano tam jednak ł do dziejów powszechnych, w Polsce natomiast historia, pomimo kontaktów z nauką obcą, zwłaszcza niemiecką i rosyjską, przybierała charakter wybitnie regionalny, a nawet zaściankowy (M. H. Serejski). Rozumiemy doskonale, dlaczego nasi historycy czasów porozbiorowych zajmowali się niemal wyłącznie dziejami Polski: w dobie bezpaństwowej była to niewątpliwie forma obrony polskiej egzystencji narodowej. Ale — jeżeli spojrzymy na nasze dziejopisarstwo z punktu widzenia tego, co działo się wówczas w nauce europejskiej — wówczas okaże się, że w porównaniu z nią horyzont zainteresowań naszej historiografii był ogromnie zawężony. Nie ogarniał on dawnych czasów, kiedy nie można było jeszcze mówić o Polsce. Któż po Joachimie Lelewelu, który uprawiał ją w sposób jak najbardziej profesjonalny, zajmował się u nas w czasach porozbiorowych poważnie historią starożytną? Do końca XIX w. tylko bardzo nieliczne jednostki. Na długie dziesięciolecia poza horyzontem zainteresowań naszej historiografii pozostały też wielkie przestworza dziejów powszechnych. Trudno nie zgodzić się ze sformułowaną niegdyś oceną, że: wyjątkowe warunki bytu porozbiorowego sprawiły, że zainteresowania historiografii polskiej zwracały się przede wszystkim ku przeszłości własnego narodu, sprawy obce pozostawiając na uboczu. Lelewel ze swym szerokim tchnieniem powszechnodziejowym pozostał zjawiskiem odosobnionym (J. Feldman). ,..,,, 114 Wyznaczniki rozwoju historiografii W zakresie historii powszechnej (łącznie ze starożytną) więcej zrobiono u nas w czasach stanisławowskich i — dzięki J. Lelewelowi — w dobie Królestwa Polskiego, aniżeli potem przez dobre kilkadziesiąt lat! Prawda, że jest to zrozumiałe, co jednak nie zmienia faktu, iż w porównaniu z tym, co działo się wówczas w historiografii europejskiej, była to niewątpliwa dewiacja. Nie mówimy już o innych dziedzinach nauki historycznej, takich jak zainaugurowane u nas przez J. Lelewela nowoczesne nauki pomocnicze czy metodologia historii. Prawda, że, podobnie jak u nas, w Europie także zajmowano się historią ojczystą. Jednakże nie wyłącznie nią. Również więc pod tym względem nasza historiografia czasów porozbiorowych była w stosunku do europejskiej opóźniona. Opóźnienie to zaczęła nadrabiać dopiero z końcem XIX w. Kolejne etapy rozwoju historiografii polskiej w czasach porozbiorowych w znacznie większej mierze zostały też wyznaczone przez stosunek Polaków do przemian warunków ich narodowego bytu i zróżnicowane dążenia do ich odmiany, aniżeli przez wewnętrzny, immanentny rozwój historycznego poznania. Dla pokolenia, które doświadczyło katastrofy Rzeczypospolitej, likwidaq'a państwowości polskiej stanowiła poważną groźbę zatraty narodowego bytu Polaków. Mając tedy na względzie przedłużenie polskiej egzystencji narodowej na przyszłość, działacze i myśliciele oświeconego wieku poczęli się więc krzątać wokół pielęgnowania wszystkiego, co zgodnie z ich przekonaniami stanowiło dźwignię polskiej świadomości narodowej, a więc wokół języka i literatury polskiej, a nade wszystko utrwalania pamięci o polskiej przeszłości. Nie można jednak było na tym poprzestać: kiedy katastrofa Rzeczypospolitej stała się faktem, zaś propaganda mocarstw zaborczych przekonywała, iż rozbiory były zbawiennym lekarstwem na nieuleczalną chorobę polskiego organizmu państwowego, trzeba było teraz udzielić zarówno samym Polakom, jak i obcym odpowiedzi na najbardziej aktualne pod względem po- 115 Czasy przedstyczniowe litycznym, a przecież także historyczne pytanie: dlaczego Polska upadła? Właśnie wokół odpowiedzi na to pytanie ukształtowały się główne nurty ówczesnej polskiej myśli historycznej, które określiły kierunki naszej historiografii w okresie do powstania listopadowego. Skoro katastrofa się dopełniła, nie mogły już wystarczyć dotychczasowe kategorie interpretacji dziejów Polski. Tylko część spadkobierców monarchicznego poglądu na nasze dzieje skłonna była teraz uważać upadek państwa za w pełni samo-zawiniony i ostateczny. Większość, nie negując własnych win Polaków, opowiadała się za poglądem, że gdyby Polska w odpowiedniej chwili wkroczyła na drogę, prowadzącą do umocnienia monarchii, wówczas nie doszłoby do upadku Rzeczypospolitej. Koncepcji tej zdecydowanie przeciwstawili się zwolennicy demokratycznej interpretacji dziejów Polski. Nawiązując do idei działaczy Kuźnicy Kołłątajowskiej wiązali oni krytyczny stosunek do szlacheckiej przeszłości Polski (S. Staszic) z wysoką oceną dokonań Sejmu Wielkiego i oceniali katastrofę Rzeczypospolitej podobnie, jak niedawno autorzy dzieła O ustanowieniu i upadku Konstytucji Polskiej 3 Maja 1791, a więc nie jako samo-zawiniony upadek, ale jako rozbiór dokonany przez zaborców na odradzającym się organizmie polskiej państwowości. Monarchiczny pogląd na dzieje Polski rozwinęli przede wszystkim historycy, skupieni wokół Towarzystwa Warszawskiego Przyjaciół Nauk, którzy podjęli się realizowania projektu opracowania zbiorowym wysiłkiem syntezy historii polskiej, która objęłaby całokształt dziejów narodowych. Udało się to zrealizować tylko częściowo, wielu bowiem historyków amatorów, mających wziąć udział w tym dziele, nie wywiązało się z powierzonego im zadania. Nie napisali prac, których się podjęli, także tak wybitni przedstawiciele oświeceniowej nauki historycznej, mogący się pochwalić poważnym dorobkiem badawczym z zakresu historii Polski, jak Tadeusz Czacki (1765-1813) czy 116 Epigoni i nowatorzy Józef Maksymilian Ossoliński (1748-1826). Niemniej jednak powstała seria wartościowych, choć różnych pod względem swego poziomu, dzieł, pióra Michała Dymitra Krajewskiego (1746--1817), Kajetana Kwiatkowskiego (1769-1852) oraz wspomnianego już przez nas J.U. Niemcewicza. Jeżeli mimo wszystko sukces okazał się niepełny, zaważył ia tym epigoński charakter przedsięwzięcia: jego animatorom wydawało się, że czas stanął w miejscu i że można bez większegc trudu powielić ten sposób pisania historii, którego przykład da] Naruszewicz. Chciano jednak mnożyć owoce, nie pomnażając uprawy, puszczano mimo uszu przestrogi, wskazujące na koneczność pogłębienia badań źródłowych. Było niezmiernie charakterystyczne, że do udziału w tym przedsięwzięciu nie zaproszono historyków, których z całą pewnością można uznać za jedynych wówczas w historiografii polskiej przedstawicieli profesjonalnej nauki historycznej: ani bliskiego działaczom Towafzystwa poglądami Jerzego Samuela Bandtkiego (1768-1835), ani zdecydowanie przeciwstawiającego się im Joachima Lelewela Lelewel sposób, w jaki Towarzystwo realizowało swój projekt, uznał później wprost za „niedorzeczny". Albowiem mimo wszystkich za?ług, jakie historycy ci niewątpliwie położyli na polu historii ojczystej, nie epigoni dziejopisarstwa Oświecenia ani nawet me poszukujący ogólnosło-wiańskich korzeni dawnej Polski słowianofile (Wawrzyniec Su-rowiecki (1769-1827), Zorian DołęgaChodakowski (Adam Czar-nocki, 1784-1825), Ignacy Benedykt Rakowiecki (1783-1839)) otwierali teraz nowe horyzonty historiografii polskiej. Tylko w ograniczonym—ze względu na zakres swoich zainteresowań — zakresie czynili to historycy prawa, którzy z powodzeniem przenosili na grunt nauki polskiej wzorzec badań, wypracowany przez niemiecką tzw. historyczną szkołę prawa (Wacław Aleksander Maciejowski (1792-1883), Romuald Hubę (1803-1890)). Największy udział w torowaniu nowych horyzontów historio- 117 i Czasy przedstyczniowe Epigoni i nowatorzy grafii polskiej miał wówczas tylko jeden uczony, mający równie wielu niechętnych wśród starszych, co entuzjastów pośród młodych, mianowicie Joachim Lelewel (1786-1861). Czynił on to w świadomej opozycji w stosunku do monarchicznej interpretacji dziejów Polski. W swym pamiętniku przyzna później (1857), że jego badaniom nad dziejami Polski przyświecał określony „cel polityczny". Swoją koncepcję historii Polski Lelewel wyjaśniał pod koniec życia w sposób następujący: naród który stracił byt i swego odrodzenia szuka przez przypomnienie przeszłości, którą wskrzesić pragnie, nabywa sił. Przypomnienie to przeszłości jest — li dla niego korzystne czy szkodliwe w jego odrodzeniu — była kwestia, która miała siłę narodu przeszłością obudzoną albo źle, albo dobrze kierować. Było powiedziane przy nieszczęśliwym upadku, że ta przeszłość jest szkodliwa. Wszakże L(ele-wel) rozpatrując tę przeszłość narodową, uważał ją z innego stanowiska, cieszył się, że ją znalazł przez tych, co na nią sarkali, źle ' widzianą, źle zrozumianą. Był szczęśliwy, że w niej zacny i poży-- teczny dla odrodzenia się wzór odkrywał; dlatego wydobywając prawdę we właściwym jej świetle rozpoczął walkę z wykrzywionymi o przeszłości wyobrażeniami. Nie obawiając się ostatnich celów ani spodziewanych owoców z trudów swoich, wiele lat z różnych stanowisk, różnymi drogami do tego dążył i stopniami pomysł dobywał, rozwijał i rozgłaszał starodawną sławę i wielkość, starodawną swobodę i republikanizm, republikan Polski i Sławian; bo sam z usposobienia i wychowania republikanin. Patrząc na postęp ludzkości w Europie przekonany był, że odradzający się naród polski swoją pomyślność i swój byt zapewniony w republikanizmie tylko znaleźć może. W słowach tych zawiera się wszystko, co najważniejsze, o le-lewelowskiej koncepcji dziejów Polski. Poczynając od przeróbek podręcznika Teodora Wagi, przez kolejne ujęcia historii Polski i badania monograficzne, wielki historyk tworzył republikańską syntezę dziejów Polski. Proces jej kształtowania dobiegł końca dopiero na emigraq'i, gdzie J. Lelewel zetknął się z francuską 118 demokratyczną nową historiografią i opracował najważniejsze koncepcyjnie ze swych dzieł, poświęconych historii ojczystej, mianowicie Uwagi nad dziejami Polski i Ludu jej (1836). Ukształtowany w wileńskim środowisku naukowym, w kręgu oddziaływania — za pośrednictwem Gotfryda Ernesta Groddecka (1762-1825) — getyńskiej szkoły historycznej, J. Lelewel dopracował się ujętego w kategoriach historii społecznej własnego, syntetycznego poglądu na dzieje Polski, dzięki czemu stanął w jednym szeregu z czołowymi przedstawicielami propagującej analogiczną optykę badawczą nowej historiografii francuskiej, jako jej odpowiednik na gruncie polskim. Nie tyle jednak nowe koncepcje, rozwijane w nauce europejskiej, co własna tradycja dziejopisarska zdecydowała o kształcie naszej historiografii w okresie międzypowstaniowym. Określała go — z jednej strony — postawa, reprezentowana przez znaczną część ówczesnego dziejopisarstwa, wyrażająca się w mi-łośnictwie narodowej przeszłości, której hołdowało coraz więcej polskich twórców zarówno w kraju, jak i na emigracji. Autorzy hołdujący tej wyrastającej ze szlachetnych pobudek patriotycznych — pobudzanej teraz przez idee Romantyzmu — postawie uprawiali historię na różne sposoby. Było wśród nich grono poważnych historyków—by wymienić tu (niedocenianego jako historyka) Józefa Ignacego Kraszewskiego (1812-1887), wspomnianego już wyżej J. Bartoszewicza, ogromnie popularnego wśród czytającej publiczności Karola Szajnochę (1818-1868), czy działającego na emigracji Leonarda Chodźkę (1800-1871) — więcej było jednak osób, zajmujących się historią po amatorsku, bezkrytycznie, co sprzyjało krzewieniu się tendencji apologetycznych w spojrzeniu na dzieje Polski. Ich nasilanie się było zresztą zgodne ze zrozumiałą reakcją polskiego społeczeństwa na politykę zaborców: im bardziej aktualny porządek postrzegano jako nie do zniesienia, tym silniej narodową przeszłość otaczano świetlaną aureolą. 119 Czasy przedstyczniowe Kształt historiografii polskiej w okresie międzypowstanio-wym określała wciąż — z drugiej strony — stale aktualizowana ze względów politycznych dawna opozycja między monarchicz-ną a republikańską interpretaqą dziejów Polski. Skoro do mo-narchicznej koncepcji naszych dziejów narodowych odwoływało się w swym programie politycznym wpływowe stronnictwo ks. Adama Czartoryskiego, było zrozumiałe, że jej orędownikami byli na emigracji historycy, związani z Hotelem Lambert, tacy jak Karol Sienkiewicz (1793-1860), Teodor Morawski (1797--1879), czy najnowocześniejszy z nich, badacz dziejów reform politycznych w dawnej Polsce, Karol Boromeusz Hoffman (1798--1875). Kierunek ten miał także swoich, co prawda mniej wybitnych, reprezentantów w kraju. Opozyq'ę w stosunku do niego stanowił przede wszystkim wciąż niezmiernie aktywny na polu dziejopisarskim Lelewel, którego dzieła zbiorowe, poświęcone dziejom Polski, poczęły się ukazywać od 1853 r. w Poznaniu. Wywarł on przemożny wpływ nie tylko na poglądy ówczesnego polskiego obozu demokratycznego — którego przedstawiciele równie gęsto go krytykowali, jak zapożyczali jego koncepcje — lecz także na poglądy niektórych znaczących historyków krajowych, z Jędrzejem Moraczewskim (1802-1855) i Henrykiem Schmittem (1817-1883) na czele. Wprawdzie—jak można sądzić na podstawie sondaży, przeprowadzonych w czasopismach — ówczesne polskie środowiska kulturalne były na ogół poinformowane o tym, co działo się w nauce historycznej na Zachodzie, zwłaszcza we Francji, mimo to w okresie międzypowstaniowym nasze dziejopisarstwo, poza nielicznymi wyjątkami, rozwijało się w izolacji od historiografii zachodnioeuropejskiej. Chociaż niektórzy nasi historycy jeszcze w latach czterdziestych sięgali do dzieł Rankego (niektórych posądzono nawet później o to, że z nich ściągali), Polacy późno poczęli dostrzegać jego znaczenie w nauce historycznej, bo dopiero od lat pięćdziesiątych, kiedy do berlińskiego 120 Zapóźnienie rozwojowe mistrza zaczęli ściągać polscy uczniowie. Jednakże z wyjątkiem jednego tylko spośród nich — Józefa Kazimierza Plebańskiego ((1831-1897) — właściwie żaden z polskich historyków, którzy tak czy inaczej otarli się o wielkiego niemieckiego historyka, nie przyjął za własną jego doktryny indywidualistycznego history-zmu, która tak podbiła historiografię niemiecką. Zupełnie też przeciwstawnie do tej ostatniej już w latach pięćdziesiątych — a więc bardzo wcześnie — niektórzy polscy historycy nie kryli swego, nie do pomyślenia w nauce niemieckiej, życzliwego zainteresowania dla przenikających z Zachodu pozytywistycznych nowinek historiograficznych. Izolacja historiografii polskiej od głównych nurtów zachodnioeuropejskiej nauki historycznej zostanie przełamana dopiero od lat sześćdziesiątych XIX w., odkąd o kształcie naszej historiografii — tak samo, jak w Europie — będą decydowali historycy, dysponujący profesjonalnym przygotowaniem naukowym. Odnosi się to w całej rozciągłości do dziejopisarstwa głównych tzw. szkół historycznych, które w okresie po powstaniu styczniowym będą decydowały o profilu historiografii polskiej. Mówimy tu o „tak zwanych szkołach", ze względu na wieloznaczność tego pojęcia, którego w historii historiografii używa się zarówno na określenie cechujących się taką czy inną jednolitością poglądów kierunków historiograficznych, jak i na oznaczenie konkretnych historycznych środowisk. Dwie z owych tzw. szkół, o których będzie mowa — krakowskiej i warszawskiej — były jednocześnie jednym i drugim. Warunki pracy historycznej Rozdział IX Historiografia polska w dobie zaborów. Czasy postyczniowe W zaborze rosyjskim proces stopniowego polepszania się warunków polskiej pracy naukowej na polu historii został gwałtownie zahamowany „w okresie odwetu rosyjskiego za powstanie styczniowe" (W. Smoleński). Likwidacja Szkoły Głównej (1869) oznaczała zniesienie jedynego w zaborze rosyjskim, dopiero niedawno odtworzonego polskiego ośrodka polskiej profesjonalnej historiografii. Na utworzonym na jej miejsce (1870) rosyjskim Cesarskim Uniwersytecie Warszawskim powstał ośrodek rosyjskiej nauki historycznej, w skład którego wszedł tylko jeden z wybitnych historyków polskich. Po likwidacji Szkoły Głównej: polscy uczeni, którymi można by obsadzić katedry kilku uniwersytetów, rozbiegli się po świecie, zostali dziennikarzami lub urzędnikami w bankach i przy kolejach. Najszczęśliwszym udało się otrzymać ciężkie, a niepewne posady przy gimnazjach, skąd ostatecznie wpływu nie wywierają na społeczeństwo (B. Prus, 1882). Ocena znakomitego pisarza—w każdym razie w odniesieniu do historyków—była przesadnie pesymistyczna nie co się tyczy 122 warunków ich działalności, ale wpływu uczonych polskich na społeczeństwo. Pozbawione oparcia w państwowych strukturach nauki, mimo wszelkich represji środowisko polskich historyków nie dało się zlikwidować i na przekór nie sprzyjającym okolicznościom szybko otrząsnęło się z marazmu i przygnębienia i nie tylko kontynuowało, ale nawet rozwijało swą działalność, publikując swe prace zarówno na łamach dawnych czasopism, takich jak „Biblioteka Warszawska", jak i nowych — „Ateneum" (1876), a także, coraz częściej, w mających ambicję popierania nauki polskiej domach wydawniczych. Dopiero później ich uprawiana wciąż jako prywatne zajęcie praca naukowa znajdzie (1881) oparcie w mecenacie Kasy im. Józefa Mia-nowskiego. Po wydarzeniach 1905 r., które wymusiły złagodzenie kursu władz w stosunku do polskich inicjatyw naukowych, dotychczas nielegalna dydaktyczna działalność historyków, prowadzona w ramach Uniwersytetu Latającego, mogła znaleźć częściowe oparcie w Towarzystwie Kursów Naukowych (1907). Najwymowniejszym wreszcie dowodem profesjonalnego poziomu i badawczych możliwości polskiego środowiska historycznego w zaborze rosyjskim było powołanie do życia (1905) pierwszego w Królestwie Polskim naukowego czasopisma historycznego, mianowicie „Przeglądu Historycznego", a następnie (1906) utworzenie Towarzystwa Miłośników Historii. Wcale nie łatwiejsze, niż pod panowaniem rosyjskim, warunki dla polskiej pracy historycznej panowały wówczas także w zaborze pruskim, gdzie władze popierały działalność niemieckich regionalnych organizacji naukowych, zajmujących się między innymi historią, starając się jednocześnie ograniczyć wszelkie polskie inicjatywy kulturalne i naukowe. W warunkach kul-turkampfu i nasilającej się polityki germanizacyjnej jedynym oparciem dla polskiej pracy historycznej było wciąż Poznańskie Towarzystwo Przyjaciół Nauk, później także (1875) Towarzy- 123 Czasy postyczniowe stwo Naukowe w Toruniu, które od 1908 r. poczęło publikować swoje „Zapiski", oraz mecenat prywatny. Inaczej, aniżeli w zaborach rosyjskim i pruskim, ułożyły się natomiast warunki polskiej pracy historycznej w zaborze austriackim. W związku z przekształceniem, po klęskach we Włoszech (1859) i pod Sadową (1866), struktury państwa dotychczas unitarnego w dualistyczną monarchię austro-węgierską i przyznaniem autonomii poszczególnym krajom koronnym, która objęła także Galicję, władze musiały odstąpić od prowadzonej do tej pory antypolskiej polityki i — za cenę ugody przynajmniej z częścią wpływowych polskich sił politycznych — wyrazić zgodę na oddanie im władzy w kraju. Mimo więc, że Galicja nie uzyskała pełnej samodzielności i nadal pozostawała w austriackiej części monarchii, usunięto w niej austriackich urzędników i nauczycieli, dopuszczono Polaków do pracy w administracji i szkolnictwie, co „spowodowało napływ na wyższe studia, z czasem ponad potrzeby dzielnicy, lecz nadprodukcja przydała się znakomicie w formowaniu polskiej państwowości po 1918 r. i Galicja odegrała dobrze rolę polskiego Piemontu" (S. Brzozowski). W ślad za polonizacją obu działających w Galicji uniwersytetów — najpierw w Krakowie, potem także we Lwowie — nastąpił rozkwit działających w ich ramach polskich naukowych środowisk historycznych. Nie tylko doszło do pomnożenia liczby katedr ściśle historycznych, oraz częściowo zajmujących się problematyką historyczną, lecz także znacznie wzrosła ich obsada: oprócz profesorów coraz częściej poczęli się w nich pojawiać młodsi, świetnie wykształceni docenci, pracowały coraz liczniejsze Seminaria Historyczne. Epokowe znaczenie dla rozwoju polskiej nauki historycznej miało powołanie w 1869 r. do życia na Uniwersytecie w Krakowie pierwszej w dziejach naszej historiografii Katedry Historii Polskiej i, jak się miało później okazać, nader szczęśliwe obsadzenie jej — mimo, że swoje kan- 124 Warunki pracy historycznej dydatury do jej objęcia zgłosili historycy o ustalonej już pozycji naukowej, dysponujący też znaczniejszym od niego dorobkiem dziejopisarskim: Iwowianin H. Schmitt i warszawiak J. Barto-szewicz — znacznie od nich młodszym, świetnie zapowiadającym się miejscowym kandydatem w osobie J. Szujskiego. W ciągu zaledwie kilku lat obydwa galicyjskie uniwersytety z prowincjonalnych w gruncie rzeczy uczelni przekształciły się w stojące na europejskim poziomie ośrodki polskiej nowoczesnej nauki historycznej, coraz bardziej liczące się w Europie i promieniujące na cały podzielony kraj. Nieocenione wreszcie znaczenie dla rozwoju polskiej nauki historycznej miała nowo utworzona (1872) Akademia Umiejętności w Krakowie, placówka skutecznie realizująca swoją ambicję stania się ogólnonarodową reprezentacją nauki polskiej zarówno wobec kraju, jak i zagranicy; w jej ogromnie żywej działalności historia zajmowała zdecydowanie pierwsze miejsce. Mniej akademicki charakter miało założone w 1901 r. we Lwowie Towarzystwo do Popierania Nauki Polskiej, które także — obok innych placówek — stało się ważnym ośrodkiem polskiej pracy historycznej. Wyrazem czołowej roli, jaką zajęły Kraków i Lwów w polskiej nauce historycznej, stały się pierwsze zjazdy historyków polskich: w Krakowie w 1880, we Lwowie w 1890 i ponownie w Krakowie w 1900 r. W czasach po powstaniu styczniowym szczególnie znamiennym świadectwem pasji aktywnego uprawiania historii ojczystej były wreszcie inicjatywy, które rodziły się wówczas na wychodźstwie. Było polskim paradoksem, że kończąca wówczas swoją polityczną misję emigracja wydała nie tylko tak ważne inicjatywy, jak „Rocznik Towarzystwa Historyczno-Literackie-go" w Paryżu (1866-1878) czy Album Muzeum Narodowego w Raperswilu (1872-1894), lecz także adresowany do ogółu historyków polskich Konkurs im. Juliana Ursyna Niemcewicza (1867), przejęty następnie przez Akademię Umiejętności, który 325 Czasy postyczniowe budował ponadpokoleniowy pomost między historiografią polską we wszystkich częściach kraju i na emigracji. Kiedy historiografia na emigracji dochodziła swego naturalnego kresu, jedynym obszarem, na którym polska nauka historyczna mogła rozwijać się we względnie normalnych warunkach, dysponując strukturami podobnymi do tych, w których działała nauka historyczna na Zachodzie, była autonomiczna Galicja. Niepowodzenie kolejnego zrywu niepodległościowego i represje, jakie po nim nastąpiły, zainspirowały polskie elity polityczne i intelektualne do ponownego przemyślenia poglądu na narodową przeszłość. Jak gdyby powtórzyła się sytuacja z czasów po upadku Rzeczypospolitej: jeżeli znów ponieśliśmy klęskę, to znów trzeba było spytać, czy naprawdę jesteśmy tak doskonali, jak mówiła o nas romantyczna literatura i opiewająca blaski narodowej przeszłości historiografia, czy więc nie trzeba szukać wad i po naszej stronie, a nie składać przyczyny naszych niepowodzeń jedynie na barki zaborców? Na to podstawowe pytanie starała się dać odpowiedź najpierw tzw. krakowska szkoła historyczna, która uformowała się w drugiej połowie lat sześćdziesiątych wokół spolonizowanego Uniwersytetu Krakowskiego i Akademii Umiejętności. Zaproponowała ona ogólny pogląd na dzieje Polski; najdobitniej sformułował go jej ojciec duchowy, ks. Walerian Kalinka (1826-1886), który na wstępie do swych Ostatnich lat panowania Stanisława Augusta... wyrokował: ostatnim słowem świadectw historycznych, które z tej epoki były lub będą jeszcze ogłoszone jest: że upadku swego Polacy sami są sprawcami i że nieszczęścia, które na nas spadły wówczas lub później, zasłużoną są przez naród pokutą. Ta prawda aczkolwiek bolesna i wobec nieprzyjaciół naszych tak upokarzająca, była już nieraz powiedzianą, ale powtórzona dzisiaj w chwili największego ucisku, jakiego naród doznał od dziesięciu wieków, nie na rozumowaniu pisarza oparta, ale nasuwająca się sama z dokumentów niewątpliwych i swą jas- Szkoła krakowska nością aż rażących, nabiera większego nierównie znaczenia i głośniejszym staje się wyznaniem. • Oskarżano autora przytoczonych słów, że zatruwa dusze Polaków jadem pesymizmu, pomawiano go o to, że każe Polakom porzucić wszelką nadzieję i zdać się na łaskę zaborców. Ludziom, którzy mieli w pamięci niedawne zmagania, niełatwo przychodziło spokojnie czytać jego wywody. Zarzuty te były niesprawiedliwe. Wytykając Polakom ich grzechy ksiądz-histo-ryk starał się wstrząsnąć ich sumieniem po to, aby przez pokutę je odkupili, co uważał za konieczny warunek tego, by w przyszłości ich nie popełniali. Rzekomy pesymizm W. Kalinki uzasadniał więc optymistyczną wiarę w lepszą przyszłość. Przypominając słowa Pisma Świętego: „poznacie prawdę, a prawda was wyswobodzi", Kalinka krytykował „szkołę historyczną, której mistrzami byli [...] poeci, słuchaczami dusze rozdarte boleścią", która usprawiedliwiała wszelkie narodowe grzechy i powołując się na przykład Włoch i Niemiec dowodził, iż: zdrowych to organizmów jest cechą, że łakną prawdy, i te tylko odrodziły się i podniosły narody, które prawdę sobie mówić pozwalały. Zręby swej narodowej historiozofii — bo tak chyba można nazwać jego pogląd na dzieje Polski — zbudował W. Kalinka już wcześniej, przed powstaniem, w kręgu Hotelu Lambert. Już wtedy nawoływał (1857) do zerwania z bezkrytycznym uwielbieniem przeszłości i upominał się o pogłębienie źródłowych badań historycznych. Spodziewał się po nich dwojakiego pożytku: moralnego i politycznego, wskazywał, że: znajomość przeszłości krzepi i prostuje uczucia narodowe, bo przeświadczenie klęsk dawniej z triumfem minionych, dodaje otuchy do przetrwania dzisiejszych. 127 Czasy postyczniowe -•• Wtedy te jego myśli przeszły bez echa; powtórzone w jedenaście lat później zainicjowały doniosły zwrot w historiografii polskiej. Za główne autorytety tzw. krakowskiej szkoły historycznej jako kierunku, który od końca lat sześćdziesiątych XIX w. wysunął się na czoło w historiografii polskiej, uważa się zwykle dwóch historyków starszej generacji, którzy rozpoczęli swą dzisłalrtość jeszcze w okresie międzypowstaniowym, mianowicie Kalinkę i Szujskiego, oraz dwóch reprezentantów młodszego pokolenia: Bobrzyńskiego i Smółkę. Pierwszy z nich należał do podwawelskiego kierunku historiograficznego tylko moralnie: rezydował we Lwowie i nigdy nie związał się z krakowskim środowiskiem naukowym. Jego studia historyczne, nie tylko wspomniana już praca o ostatnich latach panowania Stanisława Augusta, lecz także nie dokończony Sejm Czteroletni (1880, 1884-1886), miały dla historiografii polskiej znaczenie przełomowe. Oparte na bogatym materiale źródłowym nie tylko ukazywały nieznane dotąd karty z dyplomatyczno-politycznych dziejów czasów stanisławowskich, lecz także rozwijały znany nanrt już, ogólny moralizatorski pogląd na przyczyny upadku Rzeczypospolitej, a pośrednio także na całość dziejów Polski. Najbardziej reprezentatywną postacią krakowskiego środowiska naukowego był z pewnością Józef Szujski (1835-1883), niegdyś romantyk i uczestnik powstania styczniowego, później krytyk romantyzmu i współtwórca ugodowego stronnictwa stańczyków, współautor słynnej Teki Stańczyka, przede wszystkim jednak ogromnie utalentowany historyk i organizator pracy naukowej na polu historii, profesor Katedry Historii Polski na uniwersytecie, sekretarz generalny Akademii Umiejętności, autor syntez dziejów Polski oraz wielu innych prac historycznych. Szujski pozostawił po sobie dwie syntezy dziejów Polski: czterotomowe Dzieje Polski (1862-1866) zawierające jeszcze pew- 128 Szkoła krakowska ne poglądy, od których historyk później odstąpił, oraz jednotomowe Historii polskiej treściwie opowiedzianej ksiąg dwanaście (1880), w których zawarł swój ostateczny pogląd na dzieje Polski. Proponowaną przez siebie interpretację dziejów ojczystych historyk budował w krytycznym odniesieniu do polskiej tradycji historiograficznej, w opozycji do koncepcji J. Lelewela i jego kontynuatorów. Prezentując swoją dojrzałą syntezę dziejów Polski jako podsumowanie „zdobyczy ostatnich" badań historycznych, ma się rozumieć, reprezentowanego przez siebie kierunku, Szujski sformułował swego rodzaju jego dziejopisarskie credo. Stwierdzał więc, że historiografia polska wkracza w nową epokę „w traktowaniu dziejów", różną zarówno od tej, która trwała do 1861 r., odmienną także — „acz bardziej pokrewną tej, którą reprezentował Naruszewicz i jego epigonowie". Tym ostatnim trzeba bowiem oddać sprawiedliwość: że sam fakt zapamiętania lub czynnego przebycia ostatnich zapasów upadającego państwa wpłynął korzystnie na ich sposób pojmowania dziejów, na sąd, który o nich wydali, a który był zarazem ugruntowanym sądem poważniejszej i dojrzalszej części narodu. Nawiązując w ten sposób do tradycji naruszewiczowskiej krakowski historyk przeszedł zaraz do krytyki tradycji lelewe-lowskiej. Pisał więc: nie miała tej korzyści epoka historiograficzna następna, ojcem swoim 1 Joachima Lelewela słusznie uznająca, epoka zakończona mistycyzmem politycznym Koronowicza i doktrynerią republikańską Henryka Schmitta. W badaniu dziejów dawniejszych niespożytej zasługi, Joachim Lelewel traktował późniejsze bez podstawy badawczej, z apodyktycznością polityczną wszakże, która wypływała z osobistych przekonań i roli historycznej, jaką odegrał w tegowiecznych wypadkach. Na kredyt badań właściwych, uwierzono jego sądowi o reszcie; Ignacy [sic! — A.F.G.] Moraczewski rozprowadził go w dziewięciotomowym dziele swoim, wyobrażenia lelewelowskie 129 Czasy postyczniowe dostały się do przeważnej liczby podręczników i zapanowały stanowczo w pojmowaniu historii. Na czym, zdaniem krakowskiego historyka, polegały błędy J. Lelewela i jego kontynuatorów? Uczony wytykał, że dzięki nim właśnie: dzieje przybrały formę apologii naszego historycznego społeczeństwa, zwróconą przede wszystkim przeciw zewnętrznemu złemu. Stworzono dla nas wyjątkowe warunki istnienia w historii, zawieszono dla nas prawa nieuchronne, którym każde podlega społeczeństwo. Wytrącono najistotniejszy czynnik badania, czynnik porównawczy. W ten sposób z jednego z najmłodszych narodów, występujących na arenie cywilizacji europejskiego Zachodu, staliśmy się w własnych oczach narodem prześcigającym cały Zachód rozwojem form konstytucyjnych i republikańskich; z błędów i zboczeń myśli politycznej utworzyliśmy sobie szkodliwe laury idealne, w wolnej elekcji, w konfederacjach, ba nawet w liberum veto upatrywaliśmy dodatnie, chlubne objawy. Walkę z ideą rządu przenosiliśmy w czasy, w których ten rząd znajdował się w najtrudniejszych warunkach, a przecież sam jeden reprezentował interesy samodzielności państwa. Nawiązanie do biskupa smoleńskiego, odcięcie się od samotnika brukselskiego nie oznaczało, że rozwijany przez krakowskiego historyka pogląd na dzieje ojczyste był prostym nawrotem do oświeceniowej, monarchicznej koncepcji dziejów Polski. Szujski wychodził z tkwiącej korzeniami w ideach Romantyzmu religijnej filozofii dziejów, według której poszczególnym narodom miały przyświecać określone opatrznościowe idee, a każdy z nich był powołany do zrealizowania określonego celu w opatrznościowym planie świata. Podobnie jak przed nim Szajnocha, uważał, że dla Polski taką ideą była misja, by Polska była „przedmurzem chrześcijaństwa", zaś celem zadanie krzewienia chrześcijaństwa (katolicyzmu) na Wschodzie. Założenia te legły u podstaw sformułowanej przezeń teorii młodszości cywilizacyjnej Polski, tłumaczącej się jej oddaleniem od głównych ośrod- 130 Szkoła krakowska ków cywilizacji zachodniej. Chociaż Szujski polską ekspansję na Wschodzie rozumiał jako spełnienie misji cywilizacyjnej i religijnej, prócz blasków (unia) dostrzegał także jej cienie. Za jej niekorzystne konsekwencje uważał „roztapianie się" sił narodu na olbrzymich, niemożliwych do zasymilowania obszarach, warcholstwo kresowych „królewiąt", których ambicje podważały jedność państwa. Uczony gloryfikował zarówno tendencje monarchiczne w dziejach Polski, jak dziejową rolę Kościoła, jednakże mimo całego sentymentu, jaki żywił do szlachty, piętnował przecież wady (szlacheckiego) narodu, wytykając mu skłonność do anarchii, „właściwy krwi słowiańskiej brak zmysłu organizacji politycznej", „fałszywe i niemożliwe instytucje", wreszcie „rozbujały parlamentaryzm". W jednym ze swych wystąpień publicystycznych (1867) Szujski dowodził, że niezbędnym warunkiem pomyślności wszelkich społeczeństw jest zachowanie „harmonii w społeczeństwie narodowym", polegającej na równowadze między władzą a ładem i sprawiedliwością. Jeżeli przestają one pozostawać w zgodzie, znaczy to, że „coś w układzie społecznym lub w rządzie jest słabego i zepsutego, że jest grzech przeciw prawom bożym w jednym i drugim". Stan taki pociąga za sobą wewnętrzne wstrząsy, „które opatrzna ręka wiedzie do katastrofy sprawiedliwości wymierzającej". Taki był właśnie, jego zdaniem, przypadek Polski. Krakowski historyk dowodził: otóż grzechem tym narodu, wedle proroctwa świętego kaznodziei naszego, było pogardzanie rządem, nierząd i pogardzanie bliźnim, uciemiężenie ludu. Grzechem tym było odstępstwo od wiary ojców, od Boga i Kościoła. Grzechy te wywołały ową szaloną dysharmonię w społeczeństwie narodowym, która się skończyła podziałem Polski. Uprawniały one tron do ratowania rządu za pomocą dążeń monar-chicznych [...]. Uprawniały one Kościół do chwycenia się środków radykalnych, jakim był jezuityzm. Lud spał jeszcze, więc się nie objawił, a szlachta, która była podówczas sama narodem, poddawszy 131 Czasy postyczniowe się zaciemniającemu radykalizmowi jezuickiemu, nie poddała się radykalizmowi monarchizmu, wynalazła na niego środek gwałtowny, szalony, liberum veto! Tym środkiem broniła się od wszelkiej zmiany, od wszelkich nakazanych okolicznościami i sumieniem reform społecznych i politycznych. Zdaniem Szujskiego nieprzeprowadzenie tych reform na czas było główną przyczyną samozawinionego upadku Polski. Rozwiniętą przez Kalinkę i Szujskiego teorię samozawinionego upadku przeartykułował i sformułował na nowo wybitny przedstawiciel młodszego pokolenia historyków podwawelskiego kierunku Michał Bobrzyński (1849-1935). Prawnik z wykształcenia, który hołdował programowi przekształcenia historii w naukę, zajmującą się „zbieraniem faktów dziejowych i zastosowaniem do nich wyników nauk społecznych i politycznych" (1879), odrzucił wszystkie prowidencjalne i moralizatorskie momenty interpretaq'i swych poprzedników i w swoich Dziejach Polski w zarysie (1879), w których za oś syntezy przyjął dzieje państwa, dokonał konsekwentnego, nieubłaganego w swej logice, przewartościowania dotychczasowych poglądów na polską przeszłość. Na zakończenie tej książki pisał: jakiekolwiek byśmy też dzisiaj naszego upadku wydobywali przyczyny, czy to ucisk ludu przez szlachtę, czy poniżenie miast, czy rozstrój moralny i przyćmienie inteligencji, wszystko to będą tylko podrzędne zjawiska, które gdzie indziej w gorszym nieraz występowały świetle, ale żadnego narodu nie przyprawiły o utratę politycz-I nego bytu. Wszędzie bowiem gdzie indziej istniał rząd, który dostrzegłszy zło prędzej lub później je naprawiał lub zmniejszał. U nas tylko jednych brakło tego uzdrawiającego czynnika, brakło rządu, który by w chwili stanowczej chociażby stargane siły około siebie skupił i jednolity kierunek im nadał. Nie mieliśmy rządu i ta jest jedna, jedyna upadku naszego przyczyna. Samozawinione niewykończenie budowy państwa prawnego było dla Bobrzyńskiego główną przyczyną upadku Polski. 132 Szkoła krakowska Gdyby na podstawie naszkicowanych tu poglądów trzech koryfeuszy podwawelskiego kierunku sądzić o koncepcjach czwartego z nich, czyli Stanisława Smółki (1854-1924), należałoby się spodziewać, że również on był historykiem, który zmierzał do zbudowania jakiegoś nowego, całościowego obrazu dziejów Polski. Było wszakże zupełnie inaczej. Podkreśliliśmy już, że o krakowskiej szkole historycznej można mówić równocześnie jako o kierunku historiograficznym, który rozwinął własną interpretację dziejów Polski, oraz jako o środowisku naukowym. Nie wszyscy jego przedstawiciele podzielali teorię samozawinionego upadku, niektórzy nawet nie zgadzali się, by ich środowisko określać mianem szkoły krakowskiej i woleli mówić, że reprezentują szkołę krytyczną, która ma swoich przedstawicieli nie tylko w Krakowie. Narodową historiozofią w rodzaju tej, którą snuli trzej omówieni historycy, Smółka się nie zajmował. Uczeń Georga Waitza w Getyndze, profesor najpierw historii austriackiej, potem następca Szujskiego w katedrze historii Polski, był natomiast wybitnym przedstawicielem nowoczesnej — na wzór niemiecki — historii krytycznej, który osiągnął świetne rezultaty najpierw w badaniach mediewistycznych, a potem także z zakresu historii XIX w. W odróżnieniu od Bobrzyńskiego nie zgadzał się z nomo-logicznym poglądem na dzieje, przypisywał natomiast istotną w nich rolę wielkim jednostkom oraz przypadkowi. Zarówno Szujski, jak Smółka wychowali spore grono uczniów, głównie mediewistów; wielu prowadziło później samodzielne badania naukowe, których rezultaty ogłaszali na łamach czasopism naukowych bądź w formie książkowej. Oprócz Smółki do czołowych mediewistów krakowskich należeli wówczas: historyk i prawnik, wydawca źródeł średniowiecznych Franciszek Piekosiński (1844-1906), badacz czasów wczesnopiastow-skich i jagiellońskich Anatol Lewicki (1841-1899), specjalista w zakresie nauk pomocniczych historii Stanisław Krzyżanowski 133 Czasy postyczniowe Środowisko lwowskie (1865-1917). Na przełomie stuleci z nowatorskimi koncepcjami wystąpił badacz najdawniejszych dziejów Polski Karol Potkań-ski (1861-1907). Choć przeważali w nim mediewiści, krakowskie środowisko historyczne nie składało się tylko z nich: poczesną pozycję zajmował w nim badacz głównie dziejów XVI w. Wincenty Zakrzewski (1844-1918), pod koniec stulecia na poważne miejsce wysunął się badacz XVII w. Wiktor Czermak (1863--1913). W Krakowie badaniami historycznymi zajmowali się wówczas — niejednokrotnie z wielkim powodzeniem — także przedstawiciele innych niż historia dyscyplin naukowych. Z prawników oprócz Piekosińskiego parali się nimi poświęcający się jednak głównie polityce Antoni Zygmunt Helcel (1808--1870), następnie Udalryk Heyzmann (1835-1918) i Lotar Dargun (1853-1893), a zwłaszcza znakomity badacz prawa polskiego w wiekach średnich Bolesław Ulanowski (1860-1919). Z filologów klasycznych znakomitym historykiem — mianowicie badaczem polskiego Odrodzenia i dziejów Uniwersytetu Jagiellońskiego — był Kazimierz Morawski (1852-1925), do najwybitniejszych historyków krakowskich zaliczał się wreszcie najznakomitszy wówczas polski historyk Kościoła w Polsce, zajmujący się głównie Średniowieczem, ks. Jan Fijałek (1864-1936). Trudno wyważyć, czy w upowszechnieniu w polskiej nauce historycznej profesjonalnego standardu historii krytycznej większy udział miał krakowski czy lwowski ośrodek naukowy, mianowicie tzw. lwowska szkoła historyczna. Jej przedstawiciele nie tworzyli żadnej narodowej historiozofii, znakomicie natomiast rozwijali krytyczne badania historyczne i przygotowywali wydawnictwa źródłowe. W środowisku lwowskim czołową postacią był Ksawery Liske (1838-1891), wychowanek uniwersytetów niemieckich, badacz głównie XVI w., wydawca źródeł, twórca (1886) Towarzystwa Historycznego, założyciel i pierwszy redaktor „Kwartalnika Historycznego", przede wszystkim jednak profesor uniwersytecki i kierownik semina- rium, na którym wprowadzał swych uczniów w arkana krytycznych badań źródłowych. Pod koniec stulecia dwóch z nich zajęło już poważne miejsce w nauce: od 1887 r. profesor prawa polskiego na uniwersytecie, nie ograniczający wszakże swych zainteresowań jedynie do zagadnień historyczno-prawnych Oswald Balzer (1838-1933), oraz docent, następnie (1892) profesor na katedrze historii Austrii Ludwik Finkel (1858-1930), badacz głównie XVII w., twórca Bibliografii Historii Polskiej (od 1891 r.). Najznakomitszym we Lwowie mediewistą był Tadeusz Woj-ciechowski (1838-1919), pionier w stosowaniu metody retrogre-sywnej w badaniach historycznych, mistrz subtelnej źródłowej analizy, interesujący się także zagadnieniami metodologicznymi historii. Prócz niego wybitnymi przedstawicielami mediewisty-ki lwowskiej byli: wieloletni kustosz, a następnie dyrektor Ossolineum Wojciech Kętrzyński (1838-1918), profesor historii literatury polskiej Antoni Małecki (1821-1913), docent, a następnie profesor historii powszechnej Aleksander Semkowicz (1850-1923), historyk archiwista, badacz czasów jagiellońskich Antoni Pro-chaska (1852-1930), dopiero zaczynający naukową karierę badacz tej samej epoki Fryderyk Papee (1856-1940). Historią Kościoła w średniowiecznej Polsce i na Rusi zajmował się we Lwowie znakomity historyk prawa Władysław Abraham (1860-1941), natomiast historią dawnego prawa polskiego, oprócz Balzera także jego uczniowie, jak Przemysław Dąbkowski (1877-1950), oraz przedwcześnie zmarły Alojzy Winiarz (1868-1912). Od lat sześćdziesiątych w badaniach nad dziejami XVII w., W których do niedawna zdecydowany prym dzierżył Szajnocha, pierwsze skrzypce grali: nie związany z Uniwersytetem, sympatyzujący z demokratami Ludwik Kubala (1838-1918), oraz docent, potem (1903) profesor Uniwersytetu, zajmujący się także XVI stuleciem, związany z Ligą Polską Aleksander Hirschberg (1847-1907). Wreszcie dziejami XVIII w., oprócz spędzającego większość czasu we Lwowie Kalinki, wciąż zajmował się Schmitt. Dopiero 134 135 Czasy postyczniowe pod sam koniec XIX stulecia pojawią się na lwowskiej wszechnicy dwaj młodzi specjaliści od historii XVIII i XIX w.: najpierw Bronisław Dembiński (1858-1939), potem Szymon Askenazy (1865-1935). Poza Uniwersytetem historią XIX w. zajmowali się we Lwowie lekarz Jan Sawicki-Stella (1831-1911) oraz dziennikarz Stanisław Schniir-Pepłowski (1859-1900). We lwowskim środowisku historycznym szanowaną postacią był też zajmujący się dziejami mieszczaństwa i obyczajów powieściopisarz Władysław Łoziński (1843-1913). Dawno temu (1908) jeden z najaktywniejszych aktorów przemian, które stały się udziałem polskiej nauki historycznej na przełomie wieków, Wacław Sobieski, napisał, że kiedy „krakowskie teorie" zaczęły być wykorzystywane przez propagandę rosyjską: 4 >; wówczas musiała ostatecznie wybuchnąć reakcja przeciw tzw. kra-,. kowskiej szkole, jako źródłu tych wszystkich poglądów i to wybu-i chnąć nie gdzie indziej, tylko w Warszawie. Rzeczywistość była jednak znacznie bardziej złożona. Podobnie jak to było w przypadku szkoły krakowskiej, również i o tzw. warszawskiej szkole historycznej można mówić w dwojakim znaczeniu: jako o historiograficznym kierunku, oraz jako o określonym środowisku historycznym. Rzeczywiście, jako kierunek historiograficzny uformowała się ona w opozyqi do szkoły krakowskiej, jednakże ukształtowała się później od niej, bo dopiero na przełomie lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych. Było zrozumiałe, że u podstaw warszawskiego kierunku historiograficznego legła odmienna, niż w przypadku krakowskiego, opcja polityczna. W zaborze rosyjskim, w dobie rosyjskiego odwetu za powstanie styczniowe, podobny do stańczykowskiego program ugody oznaczałby coś zgoła innego, aniżeli w autonomicznej Galicji. Dlatego też opowiedziano się tam za 136 Szkoła warszawska programem organicznej pracy iu podstaw, sformułowanym przez ideologów nurtu kulturowego, określanego mianem pozytywizmu warszawskiego. On też legnie u podstaw warszawskiego kierunku historiograficznego. Nie ulega też wątpliwości, że warszawska szkoła historyczn.a odwoływała się do odmiennych, niż Kalinka czy Szujski, teoretycznych założeń historii, nie były one jednak już tak bardzo różne od tych, które przyjął Bobrzyński. Przedstawiciele warszawskiego kierunku byli w większości pozytywistami także w innym znaczeniu, mianowicie co się tyczy przyjmowanej przez siebie koncepcji historii jako nauki nomologicznej, stawiającej sobie za zadanie badanie praw dziejowych. Mimo że był uczniem między innymi Rankego i Waitza, hołdował jej także Adolf Pawińslki (1840-1896). Jak wspomnieliśmy, zwolennikiem doktryny indywidualistycznego history-zmu pozostał w Warszawie po likwidacji Szkoły Głównej jedynie coraz mniej aktywny na polu dziejopisarskim Plebański. Wielu historyków warszawskich podzielało pogląd, który Władysław Smoleński sformułował w sposób następujący (1892): zadaniem nauki jest odkrycie praw' rządzących zjawiskami. Uczonym jest ten, który praw swoich poszukuje lub też do ich odkrycia gromadzi materiał. Ideologowie warszawskiego pozytywizmu poddawali ostrej krytyce polskie społeczeństwo uważając, że może ono zapewnić sobie lepszą przyszłość dopiero) wtedy, kiedy przezwycięży swoje zacofanie i wkroczy na drogę modernizacji i postępu. „Zasada determinizmu, implikująca poszukiwanie w przeszłości korzeni i czynników współczesności, imperatyw krytycyzmu, domagający się piętnowania niedostatków nie tylko tego, co jest, ale i tego, co było, wreszcie tak (charakterystyczne dla pozyty-wistów pojmowanie społeczeństwa jako (strukturalnej) całości, 137 Czasy postyczniowe w dalszej zaś konsekwencji jego dziejów jako immanentnego, «wewnętrznego» rozwoju, wszystko to wiodło nieuchronnie do kształtowania się w tym nurcie zdecydowanie krytycznego spojrzenia na przeszłość narodową". Niektórzy pozytywiści w swym krytycyzmie w stosunku do przeszłości szli też bardzo daleko, aż do uznania, że „wszystkich nieszczęść naszych my jesteśmy przyczyną" (B. Prus). W tych okolicznościach było zrozumiałe, że warszawscy pozytywiści, w tym także historycy, skłonni byli zrazu upatrywać w krakowskim kierunku historio-graficznym nie tyle przeciwnika, co sojusznika swoich obrachunków z narodową przeszłością i teraźniejszością. W opozycji w stosunku do narodowej historiozofii szkoły krakowskiej spośród przedstawicieli kierunku warszawskiego staną nie wszyscy i nie od razu: zasadniczą polemikę podejmą z nią właściwie tylko Aleksander Rembowski (1847-1906), w większej zaś odeń mierze Tadeusz Korzon (1839-1918) i wspomniany już przez nas W. Smoleński (1851-1926). Tak znakomity uczony warszawski jak Pawiński był w swych poglądach na dzieje Polski ogromnie bliski zapatrywaniom Szujskiego. Nie cała więc dziejopisar-ska Warszawa i nie od razu zareagowała krytycznie na poglądy, rozwijane przez podwawelskich dziejopisów. Co w krakowskich koncepcjach spotkało się z warszawskim sprzeciwem? Nic innego, jak teoria samozawinionego upadku, która w przekonaniu tak samo zresztą jej warszawskich krytyków miała implikować pesymistyczny pogląd zarówno na przeszłość, jak i na przyszłość Polski. Teorii tej warszawscy historycy — mianowicie Korzon i Smoleński — przeciwstawili, każdy na inny sposób, teorię odrodzenia w upadku, głoszącą, że u schyłku istnienia dawnej Rzeczypospolitej dokonały się w społeczeństwie polskim we wszystkich niemal dziedzinach życia społecznego: w gospodarce, w stosunkach społecznych i politycznych, w mentalności społecznej i kulturze, głębokie przemiany modernizacyjne, które świadczyły o skutecznym przezwyciężeniu 138 Szkoła warszawska przez samych Polaków ich zadawnionych wad i zapewniłyby im dalszy pomyślny byt, gdyby nie brutalna interwencja mocarstw ościennych, które zlikwidowały polską państwowość. Zainicjowany wszakże wraz z Oświeceniem proces narodowego odrodzenia nie mógł zostać całkowicie obrócony wniwecz przez zaborców: rozwijany dziś na wszystkich dostępnych polach (praca organiczna) daje podstawę do optymistycznego spojrzenia w przyszłość, ta bowiem zdaniem pozytywistów należy do tych, którzy znajdą się w czołówce powszechnego postępu ludzkości. Sformułowana przez przedstawicieli warszawskiej szkoły historycznej teoria odrodzenia w upadku miała więc optymistyczną wymowę polityczną, chociaż ze względów cenzural-nych jej autorom trudno ją było zbyt wyraźnie podkreślać. Uważając, zgodnie z przyjmowanymi przez siebie założeniami metodologicznymi, że właściwym przedmiotem badań historii powinny być dzieje społeczeństwa, przedstawiciele warszawskiego kierunku zarzucali historykom krakowskim, że zawężając horyzont swej refleksji do dziejów państwa, z jego katastrofy uczynili klucz, mający wyjaśnić całokształt dziejów polskich. Najdobitniej tezę tę sformułował Smoleński dowodząc (1886): branie katastrofy upadku za punkt wyjścia w poglądzie na przeszłość jest z gruntu rzeczą fałszywą, dla nauki historycznej szkodliwą. Fakt upadku państwa, ważny dla historii czasów następnych, bezzasadnie został wzięty za motyw zasadniczy przy badaniu dziejów przedrozbiorowych. Fakt upadku musi być punktem wyjścia dla historii po-rozbiorowej, zmienił bowiem warunki dalszego rozwoju [...]; nie widzimy jednak racji naukowej do przyjmowania go za główny wątek przy zgłębianiu całej przeszłości. Czyż przeszłość gromadziła jedynie materiał dla sprowadzenia upadku? Czyż obok wadliwej organizacji państwowej nie rozwijała motywów innych? Upadek państwa nie doprowadził bytu naszego do kresu, lecz stworzył jedynie przełom: nie unicestwił narodu, lecz tylko zmienił warunki jego rozwoju. Te zasoby, nagromadzone w przeszłości, którym naród zawdzięcza cią- 139 Czasy postyczniowe glość życia moralnego, pomimo upadku państwa, stanowią fakt zna-mienniejszy niż zanik bytu politycznego. Racjonalniej by było przyjąć za punkt wyjścia do dziejów genezę i proces gromadzenia tego dorobku moralnego, który zagwarantował byt narodu i jego kulturę, niż ogrywanie wszystkich strun przeszłości na temat upadku. Historycy warszawscy zajmowali się więc przede wszystkim nie historią polityczną, ale dziejami „wewnętrznymi": stosunków społeczno-gospodarczych, ustrojowych i kultury. Różne od szkoły krakowskiej ukierunkowanie przedmiotowe zainteresowań historyków warszawskiego kierunku uwarunkowało też, że w przeważającej mierze zajmowali się oni innymi, niż historycy krakowscy czy lwowscy, okresami dziejów Polski. Przedmiotem ich zainteresowań była bowiem przede wszystkim historia nowożytna, którą parali się nie tylko Korzon i Smoleński, lecz także wkraczający również w czasy dawniejsze Rembowski. Było niezmiernie charakterystyczne, że Pawiński, mimo że był z wykształcenia mediewistą, zajmował się przede wszystkim XVI w. Głównie dziejami XVI-XVIII w. zajmował się także współwydawca — razem z Pawińskim — „Źródeł Dziejowych", Aleksander Jabłonowski. Inaczej niż to było w Krakowie czy we Lwowie, w Warszawie badania nad Sredniowieczemnie były tak popularne: najświetniejszym mediewistą był tu Stosław Laguna (1833-1900), nierównie mniej wybitnym Ernest Sulimczyk--Świeżawski (1843-1919). Karol Dunin (1850-1917), który świetnie zadebiutował pracą o dawnym prawie mazowieckim (1880), rychło porzucił zainteresowania mediewistyczne. Wprawdzie trudno by było powiedzieć, że warszawscy historycy reprezentowali jednolitą formację intelektualną, jednakże poza nielicznymi wyjątkami byli oni uczonymi o profesjonalnym przygotowaniu naukowym. Było przy tym niezmiernie charakterystyczne, że bardzo wielu z nich miało za sobą studia prawnicze: jedynie Pawiński uzyskał wykształcenie ściśle historyczne. Studia prawnicze bowiem, a nie historyczne, zapewniały 140 Inne ośrodki pracy historycznej wówczas kawałek chleba. Podobnie jak to było w ośrodkach krakowskim i lwowskim, prócz dzieł wymienionych koryfeuszy, na dorobek warszawskiego środowiska składały się także prace historyków mniejszego lotu, nieraz o znacznej wartości naukowej. Aczkolwiek w okresie po powstaniu styczniowym Kraków, Lwów i Warszawa były głównymi ośrodkami rozwoju historiografii polskiej, nie tylko w nich zajmowano się wówczas poważnymi badaniami historycznymi. Uprawiano je wszędzie tam, gdzie znaleźli się chętni do pracy historycy, oraz istniały możliwe do tego warunki, nie tylko na obszarze dawnej Rzeczypospolitej, lecz także w głębi państw zaborczych. Kiedy w jednej części kraju nie można było publikować prac na drażliwe ze względów cenzuralnych tematy, ogłaszano je — często pod pseudonimem — w innym zaborze. Czynili tak nie tylko historycy warszawscy, którzy często publikowali w Galicji. Podobnie postępowali historycy poznańscy, którzy wprawdzie mogli ogłaszać u siebie niewygodne dla władz rosyjskich prace o dziejach unii kościelnej (abp Edward Likowski, 1836-1915), nie mogli jednak krytykować nasilania się tendencji nacjonalistycznych w historiografii niemieckiej, które kompetentnie i wytrwale tropił Kazimierz Jarochowski (1828-1888): ich krytykę publikował więc w Warszawie. Sytuacja układała się bowiem tak, że krytycznie o sprawach rosyjskich można było pisać w Galicji, rzadziej w Poznańskiem, o niemieckich — w Warszawie, mniej w Galicji, o austriackich — w Królestwie, o wszystkich zaś bez skrępowania, choć nie bez groźby represji, na emigracji. Choć nie odgrywała ona już takiej roli, jak dawniej, wciąż nie przestała być ośrodkiem historiografii polskiej. W Paryżu działali przecież badacz dziejów emigracji polskiej XIX w. Lubomir Gadon (1831-1908), a także historyk XVII-XVIII w. Kazimierz Waliszewski (1849-1934), w Dreźnie niestrudzony Kraszewski, w Raperswilu — weteran i historyk powstania styczniowego 141 Czasy postyczniowe Agaton Giller (1831-1887). W Paryżu jeszcze w latach osiemdziesiątych, za sprawą dziejopisarskiej działalności Bolesława Limanowskiego (1835-1935), począł się kształtować socjalistyczny nurt historiografii polskiej, który za przedmiot zainteresowań obrał dzieje społeczne; pod sam koniec XIX w. dołączą do niego pierwsi polscy zwolennicy marksizmu. Tak więc w ostatnim trzydziestoleciu XIX w. historiografia polska, którą koleje polskiego losu oddaliły na jakiś czas od Europy, nie tylko stała się dziejopisarstwem, w którym decydującą rolę odgrywali profesjonalnie przygotowani do pracy naukowej uczeni, lecz także znów — po długiej przerwie — stała się historiografią, uprawianą według europejskich standardów naukowej historii. Nie znaczy to, by nie okazywała swoistych, indywidualnych cech. Wyraziły się one w szczególności w wysoce selektywnym przyswajaniu sobie tych standardów przez nasze dziejopisarstwo. I tak w pierwszej połowie stulecia historiografia polska zaadaptowała dla swoich celów zarówno wzorzec badań, zaproponowany przez tzw. historyczną szkołę prawa, jak i po części także romantyczny model historii społecznej, zaś w drugiej zarówno standard historii krytycznej (G. Waitza i jego szkoły), jak i — odrzucany w nauce niemieckiej — pozytywistyczny model historii, który przyjął się u nas bardziej, niż w wielu krajach zachodnich. W stosunku do innych — przede wszystkim dominującego w nauce niemieckiej standardu historiografii, opartej na doktrynie indywidualistycznego historyzmu — nasza historiografia odniosła się jednak ze zdecydowaną rezerwą. Charakterystyczną cechą zainteresowań ówczesnej historiografii polskiej było natomiast zrozumiałe w warunkach bezpaństwowej egzystencji narodu, co nie znaczy, że korzystne dla niej jako nauki, ograniczenie zainteresowań niemal wyłącznie do problematyki dziejów Polski. Rozdział X Historiograficzne reorientacje na przełomie wieków Owa uprawiana już wówczas według europejskich standardów historiografia polska nie pozostała też obojętna na przemiany, jakie od przełomu XIX i XX w. dokonywały się w europejskiej nauce historycznej. Odbiły się one u nas silnym echem: historycy polscy z uwagą śledzili rozwijające się na Zachodzie nowe idee, inspirujące do przebudowy podstaw teoretycznych i horyzontów problemowych nauki historycznej. Również i u nas doszło do załamania się dotychczasowych, konkurencyjnych względem siebie standardów uprawiania historii jako nauki: zarówno indywidualistycznego, jak i pozytywistycznego, oraz podjęto wysiłki, zmierzające do ich przewartościowania. Z jednej strony obok kontynuacji tradycji historii krytycznej będziemy więc teraz mieli do czynienia z przewartościowaniem tradycji indywidualistycznego dziejopisarstwa opierając się na kategoriach neorankizmu, podjętym przez nowych zwolenników uprawiania dziejopisarstwa jako przede wszystkim historii politycznej (Szymon Askenazy i jego szkoła, ale także jego przeciwnicy z Bronisławem Dembińskim na czele). Z drugiej strony, po załamaniu się pozytywistycznej wiary w możliwość odkry- 143 Na przełomie wieków wania przez historię niezmiennych, immanentnych praw dynamiki dziejów, zwolennicy nomologicznego poglądu na dzieje będą z kolei szukali oparcia dla swych poglądów teoretycznych w popularnej również u nas na przełomie stuleci wśród młodych historyków metodzie kulturowo-historycznej Lamprech-ta, w osiągnięciach (głównie niemieckiej) historii gospodarczej, w socjologii historycznej Juliusa Lipperta, w sozologicznych koncepq'ach Ludwika Gumplowicza (1838-1909), rzadziej w ideach marksizmu. Tradycyjnej fascynacji niemieckimi ideami metodologicznymi będzie się teraz przeciwstawiać intuicjoni-styczne inspiracje francuskie. Cały ten ferment teoretyczny wiązał się z dokonującą się na przełomie stuleci w naszej historiografii zmianą generacyjną. Stopniowo miejsce seniorów, hołdujących dawnym wzorom badań historycznych, poczęli zajmować historycy średniego pokolenia, „bez porównania lepiej przygotowani do pracy naukowej pod względem warsztatowym" (J. Matemicki), coraz wyraźniej jęli też zaznaczać swoją obecność najmłodsi adepci historii, odnajdujący w nowych ideach, rozwijających się na Zachodzie, inspirację dla podejmowanych przez siebie zróżnicowanych prób rewizji polskiej tradycji historiograficznej. Na wzór europejski, od początków XX w. historiografia polska szybko rozszerzała horyzonty swoich zainteresowań zarówno pod względem chronologicznym, jak i problemowym. Coraz intensywniej poczęła obejmować swymi zainteresowaniami obszary, którymi do niedawna nie interesowała się w ogóle bądź w niewielkim stopniu. Coraz więcej historyków zaczęło więc zajmować się dziejami starożytnymi (Stefan Waszyński (zm. 1908) habilitował się w 1905 r. w Krakowie jako pierwszy w Polsce docent historii starożytnej), mediewiści oraz specjaliści od historii nowożytnej — w tym także historycy prawa — coraz częściej wkraczali na szerokie pole historii powszechnej. Od wystąpienia Szymona Askenazego na III Zjeździe Historyków Polskich (1900) 144 Przemiany modernizacyjne szybko i zdecydowanie w głąb XIX stulecia przesuwał się zakres chronologiczny zainteresowań polskiej historiografii nowożytnej, obejmując przede wszystkim czasy przedlistopadowe, niebawem także okres międzypowstaniowy i dzieje powstania styczniowego. Mediewistyka stopniowo traciła swoją dotychczasową dominującą pozycję na rzecz historii nowożytnej, ta ostatnia zaś nie kończyła się już jak dawniej na schyłku XVIII w., skoro w centrum jej zainteresowań stał teraz wiek XIX. W porównaniu z sytuacją, istniejącą w nauce historycznej na Zachodzie, specyficzną cechą ówczesnej historiografii polskiej było szczególnie poczesne miejsce, na jakie wysunęła się historia prawa. Stało się to głównie dzięki aktywności dwóch wybitnych uczonych: Oswalda Balzera we Lwowie i Stanisława Kutrzeby (1876-1946) w Krakowie. Mimo wszystkich różnic między nimi, zarówno jeden, jak i drugi uprawiali badania nad ustrojem społeczno-politycznym z punktu widzenia jego związków z całokształtem życia społecznego, wykraczając w ten sposób poza ścisłe ramy problematyki prawno-historycznej, obejmując swymi badaniami także inne strony dziejowej rzeczywistości. Słusznie podkreśla się w nauce (J. Maternicki), że stworzona przez Balzera szkoła naukowa „sprawy ustroju ujmowała na szerokim tle i w powiązaniu z innymi dziedzinami życia społecznego". Kutrzeba, zanim poświęcił się badaniom praw-no-historycznym, ze szczególną pasją zajmował się historią gospodarczą, osiągając w tej dziedzinie badań ważne rezultaty. W 1905 r. wystąpił on z własną syntezą historii ustroju Polski, która stała się „ważnym wydarzeniem naukowym i w ogóle społeczno-kulturalnym". Rozwijane od przełomu wieków także poza Lwowem i Krakowem badania historyczno-prawne stały się u nas „poważnym impulsem do rozwoju innych dyscyplin historycznych, nie tylko historii politycznej, ale także społecz-no-gospodarczej, wojskowej i in." (J. Maternicki). • Ze scharakteryzowanym już przeorientowaniem chronolo- 145 Na przełomie wieków gicznego horyzontu zainteresowań naszej ówczesnej historiografii wiązało się bowiem także jej otwarcie na nowe — pod względem problemowym — dziedziny nauki historycznej. Pod tym względem na pierwszy plan wysunęła się u nas historia gospodarcza. Wprawdzie miała ona w nauce polskiej bogate tradycje, dotychczas uprawiano ją jednak niejako na marginesie zainteresowań innymi dziedzinami dziejowej rzeczywistości. Dopiero w początku XX w. historia gospodarcza ukształtowała się u nas — z pewnym opóźnieniem w stosunku do Zachodu i na wzór zachodni (niemiecki) — jako wyspecjalizowany kierunek badań historycznych. Pierwszy spośród historyków polskich habilitował się z historii gospodarczej w 1905 r. w Krakowie Franciszek Bujak (1875-1953), który w 1909 r. uzyskał tam też nadzwyczajną profesurę tego przedmiotu. W swym wykładzie habilitacyjnym Bujak podkreślał, że: powinien u nas powstać cały kierunek ekonomiczno-historyczny, na wzór narodów zachodnich, nie dla ślepego ich naśladownictwa, ale z istotnej potrzeby. [...] Uwzględnienie strony gospodarczej naszej przeszłości wpłynie z pewnością bardzo silnie i korzystnie nie tylko na pełność jej obrazu, lecz także i na główne tego obrazu linie. Dzięki działalności nie tylko autora przytoczonych słów, lecz także innych uczonych, którzy rozwinęli zróżnicowane zarówno pod względem metodologicznym, jak i problemowym badania nad dziejami gospodarczymi (Jan Rutkowski (1886-1949), Ignacy Tadeusz Baranowski (1879-1917), Władysław Grabski (1874-1938), Zofia Daszyńska-Golińska (1866-1934) i in.), polska nauka historyczna jeszcze przed I wojną światową zdołała spełnić ten postulat. Inną nową dziedziną dochodzącą wówczas do głosu w historiografii była historia kultury. Powodem, dla którego stała się ona u nas wyodrębnioną dziedziną nauki historycznej później niż historia gospodarcza, był nie niedostatek zainteresowania uczonych problematyką historyczno-kulturalną, ale 146 Przemiany modernizacyjne brak ogólnej koncepcji historii kultury jako dziedziny badań historycznych. Uprawiano ją bowiem na bardzo różne sposoby: w powiązaniu z historią obyczajów, literatury, nauki i oświaty, „w kształcie nie zespolonym", jednakże bez świadomości zarówno pokrewieństwa tych badań, jak i ich wspólnego znaczenia dla „przyszłego wielkiego obszaru badawczego" (S. Łempicki, K. Hartleb). Choć rozmaicie rozumiana i uprawiana na różne sposoby, od końca XIX w. problematyka historii kultury poczęła interesować coraz więcej badaczy zarówno starszego (oprócz wspomnianego już K. Morawskiego należy wymienić takich uczonych, jak Aleksander Kraushar (1843-1931), Teodor Wierz-bowski (1853-1923), Antoni Karbowiak (1856-1919), Leonard Lepszy (1856-1937) i in.), jak młodszego pokolenia. Jeszcze przed I wojną światową świetnie zadebiutowali uczeni (Aleksander Briickner (1856-1939), Jan Ptaśnik (1876-1930), Stanisław Kot (1885-1975), Stanisław Łempicki (1886-1947), Zygmunt Kukulski (1890-1944) i in.), którym później będziemy zawdzięczali ukształtowanie się w polskiej nauce historycznej „historii kultury jako odrębnej, ważnej, a coraz dokładniej określającej się dyscypliny" (S. Łempicki, K. Hartleb). Głębokie i wielostronne przewartościowania, jakie stały się udziałem historiografii polskiej na przełomie XIX i XX w., nie mogły nie objąć także sprawy z punktu widzenia jej funkcji społecznej najistotniejszej, mianowicie poglądu na dzieje Polski. „Dawne szkoły historyczne przestały faktycznie istnieć, stopniowo zaczynały powstawać nowe, grupujące historyków o zbliżonych postawach społeczno-politycznych i podobnych zapatrywaniach na dzieje narodowe. Proces ten właściwie nigdy nie został zakończony. Wartki nurt wydarzeń politycznych powodował liczne łamańce ideologiczne i częste zmiany orientacji politycznej. Nie sprzyjało to oczywiście stabilizacji ówczesnej myśli historycznej, która znajdowała się w ciągłym ruchu, w fazie nieustających przewartościowań. Pomimo jednak tej płyn- 147 Na przełomie wieków < \ ności, będącej wynikiem szybko po sobie następujących zmian w położeniu narodu i jego życiu wewnętrznym, można mówić 0 pewnych tendencjach względnie stałych charakteryzujących niektóre grupy historyków" (J. Maternicki). Nie przestał oczywiście istnieć konserwatywny nurt naszej historiografii, który kontynuował poglądy krakowskiej szkoły historycznej, gloryfikował politykę pracy organicznej (Smółka) 1 poddawał ostrej krytyce narodową konspirację i powstania (Bronisław Łoziński (1848-1911). Nie on jednak nadawał teraz ogólny ton historiografii polskiej. Teraz decydowały o nim dwie nowe „szkoły", które — ze względu na ich heterogeniczność — lepiej chyba byłoby określić mianem orientacji: niepodległościowej i narodowej. Pierwszą z nich reprezentowali historycy, hołdujący rozwijającemu się po 1908 r. w Galicji polskiemu ruchowi niepodległościowemu. Jej czołowym przedstawicielem był niewątpliwie Askenazy, który zyskał sobie wysoki autorytet jako uczony, a przy tym był świetnym stylistą; jego prace cieszyły się popularnością wśród szerokich kół czytelników. Miał się kiedyś wyrazić, że swoją twórczością dziejopisarską starał się polską młodzież „przygotować moralnie do nowej walki o niepodległość" (S. Stempowski). Jeżeli taki był jego cel, to spełnił go znakomicie. W swym ostatnim wielkim, nieukończonym dziele o stosunku Napoleona do Polski Askenazy powiadał: < o znaczeniu faktów dokonanych w dziele odbudowy państwa, o zna-,< czeniu zwłaszcza reprezentacji jego wojskowej na międzynarodowej i widowni, o wadze miecza rzuconego na szalę wydarzeń. Czyny Dąbrowskiego i Poniatowskiego, wydarte romantycznej legendzie, przestawały być szlachetną pomyłką, stawały się nauką i przykładem (M. Kukieł). Lwowski mistrz „uczył «niepodległościowców» nie tylko pa-i triotyzmu, w jego pracach znajdowali oni moralne, historyczne 148 Orientacje historiografii i polityczne uzasadnienie podejmowanych przez siebie poczynań natury wojskowej" (J. Maternicki). Jego też twórczość dziejopisarska legła u podstaw koncepcji historycznych, rozwijanych przez działaczy obozu niepodległościowego z Józefem Piłsudskim na czele, w którym znaleźli się też niektórzy bezpośredni uczniowie Askenazego (Michał So-kolnicki (1880-1967), Marian Kukieł (1885-1973) i in.). Nie znaczy to jednak, by bezkrytycznie powielali oni idee lwowskiego mistrza: starali się wyprowadzać z nich praktyczne wnioski dla przyszłej walki o niepodległość. Podnosili zwłaszcza moralną wartość „czynu zbrojnego" i ofiary krwi, złożonej na narodowym ołtarzu dowodząc (M. Kukieł), że „sztuką umierania zmartwychwstał naród w dobie napoleońskiej", co dało mu siłę nie tylko przetrwania, lecz także daje rękojmię politycznego odrodzenia. Jeszcze inaczej rozkładali akcenty historycy związani z lewicą społeczną. Ich patronem był nie tylko Askenazy, lecz także — jeśli nie przede wszystkim — Bolesław Limanowski, który w swej twórczości historycznej wiązał perspektywę niepodległości Polski z wyzwoleniem społecznym. Do jego to właśnie poglądów będzie nawiązywał w swoim dziejopisarstwie JOT zef Dąbrowski-Grabiec (1876-1926). W opozycji w stosunku do koncepcji krakowskiej szkoły historycznej kształtowały się również poglądy na dzieje Polski zwolenników orientacji narodowej w ówczesnej publicystyce i historiografii polskiej. Prawda, że początkowo ich poglądy nie były jeszcze ustabilizowane i wahały się między dezaprobatą a aprobatą krakowskich koncepcji, jednakże po roku 1905 przyjęły już postać zdecydowanie „optymistyczną". Uważano, że optymistyczny, niekiedy wprost apologetyczny pogląd na dzieje Polski będzie sprzyjał integracji społeczeństwa wokół solidary-stycznego i narodowego programu politycznego. Narodo-wodemokratyczni publicyści i historycy (Józef Siemieński (1882--1941), Wacław Sobieski (1872-1935), Adam Szelągowski (1873- 149 Na przełomie wieków -1961), Władysław Konopczyński (1880-1952) i in.) nawiązywali przy tym do poglądów warszawskiej szkoły historycznej, której żyjący przedstawiciele (Korzon, Smoleński) wyraźnie skłaniali się teraz ku narodowej demokracji, choć nie wiązali się z nią pod względem organizacyjnym. W swym historycznym „optymizmie" posunęli się znacznie dalej, aniżeli przedstawiciele warszawskiego historiograficznego kierunku, którzy przecież nie ukrywali wad dawnej Rzeczypospolitej, ale dowodzili, że zostały one przezwyciężone dzięki przeprowadzeniu światłych reform. „Myśl historyczna Narodowej Demokracji nastrojona była bez porównania bardziej apologetycznie, «rehabilitowała» ona [...] nawet dawną anarchię". Należy też, za badaczem omawianych tu przemian (J. Maternickim) podkreślić, że rozwijana przez zwolenników orientacji narodowej w historiografii polskiej „optymistyczna" interpretacja dziejów Polski polegała głównie na krytyce poglądów szkoły krakowskiej i nawoływaniu do stworzenia nowej syntezy dziejów Polski. Ta jednak nie powstała, zabrakło bowiem dla niej podstawy w postaci nowych dzieł monograficznych, jak również niezbędnego poziomu refleksji syntetycznej. Początkowo orędownikami tendencji „optymistycznej" byli historycy średniej i młodszej generacji, którzy wyrabiali sobie dopiero naukową pozycję, zaś starsi uczeni, cieszący się autorytetem, do niej się nie przyłączali. Pod tym względem sytuacja zmieniła się diametralnie podczas I wojny światowej, wraz z kolejnym pojawieniem się sprawy polskiej na arenie międzynarodowej. Skoro na politycznym horyzoncie zarysowała się perspektywa odzyskania przez Polskę niepodległości, uznano za pilną potrzebę wyplenienie zarówno z głów swoich rodaków, jak i cudzoziemców zakorzenionego w nich, tradycyjnego poglądu, jakoby dawna Polska upadła była z własnych win. Odium winy należało więc teraz zdjąć z Polaków i nałożyć je na barki samych, wówczas zjednoczonych, teraz zaś szczęśliwie dla nas skłóconych ze sobą, 150 Ofensywa historycznego optymizmu zaborców. Od początku 1915 r. rozwinęła się więc wielka publicystyczna ofensywa, rozpościerająca na wszelkie możliwe sposoby „optymistyczny" pogląd na całokształt dziejów Polski, w której aktywny udział wzięli nie tylko pisarze i publicyści (Stanisław Baczyński, Stanisław Przyby szewski, Artur Górski, Antoni Chołoniewski (1872-1924), lecz także profesjonalni historycy, zarówno dotychczasowi rzecznicy tendencji „optymistycznej" (J. Siemieński, Jan Karol Korwin-Kochanowski (1869--1949), W. Sobieski), jak i uczeni, którzy dotąd jej nie hołdowali. Jeżeli Polska w jakiejś, dla wielu współczesnych rysującej się wciąż jeszcze niejasno, perspektywie miała znów stanąć w szeregu państw europejskich, nie wystarczało wykazywanie, że utraciła swój niezależny byt nie z własnej, ale z cudzej winy. Trzeba było również wykazywać, że w Europie nie była ona — i nie będzie — intruzem, że pragnie tylko wrócić na miejsce, które w niej dawniej trwale zajmowała. Oba te wątki: europejskiego charakteru społeczno-politycznego ustroju dawnej Polski oraz jej katastrofy nie z własnych win najpełniej rozwinął Balzer w opublikowanej w 1915 r. pracy Z zagadnień ustrojowych Polski, która wywołała „prawdziwe wrzenie i nową fazę dyskusji na temat optymizmu i pesymizmu w polskiej historiografii" (A. Wierzbicki). Znakomity historyk zdecydowanie odrzucił w niej, mile łechcącą naszą dumę, tradycyjną tezę o wyjątkowości naszego dziejowego rozwoju. Dowodził: nie była Polska «Chrystusem narodów», ale nie była też naczyniem . szczególnej nieprawości, wstecznictwa czy upadku; i tak samo jej ustrój z trzech ostatnich stuleci o ile ani nie był rzeczą doskonałą, J ani formacją wznoszącą się szczególnie ponad ustroje tamoczesnych państw, o tyle znowuż nie opierał się na zasadach, w których, na tle stosunków współczesnych, można by się dopatrzyć znamion jakiejś osobliwej niedoskonałości, jakiejś znacznej niższości wobec tamtych ustrojów. Był — na ogół — przeciętnym ustrojem ówczesnego państwa zachodnioeuropejskiego. Główne podstawy, na których się oparł, 151 Na przełomie wieków ; ogólne ramy, w które był ujęty, były takie same, czy podobne, jak gdzie indziej. Zdaniem Balzera owa tylekroć uważana za coś zupełnie wyjątkowego dawna Rzeczpospolita była po prostu typowym, choć nie pozbawionym swoistych cech, państwem europejskim. W rozważaniach lwowskiego historyka teza ta uzasadniała kolejne ważne twierdzenie, mianowicie odrzucenie obiegowego nie tylko w piśmiennictwie polskim, lecz także — co ważniejsze — europejskim poglądu o samozawinionym upadku dawnej Polski. „Pogląd, jakoby w niedostatkach naszego ustroju tkwiła istotna przyczyna upadku Polski — dowodził Balzer — okazał się błędnym". Swoją książkę kończył zaś słowami: trzeba będzie przecież starą, wypróbowaną metodą Kolumba sięgnąć po odpowiedź, która była i jest tu zawsze pierwszą z brzegu — i najprostszą: że właściwą, rozstrzygającą przyczyną upadku naszej państwowości, istotną «causa efficiens» tego zdarzenia jest: pożądliwość złączonych, więc przemożnych, na zgubę Polski sprzysiężonych sąsiadów. I to nie tylko w tym znaczeniu, że upadek ten spowodowany został bezpośrednio rozbiorami, jakich dokonali sąsiedzi; ale i w tym, że gdyby nie rozbiory, nie istniała ani konieczność dziejowa upadku, ani też nie brakło warunków po temu, żeby Polska przetworzywszy w stosownym czasie urządzenia swoje na równi z innymi państwami, przetrwała razem z nimi, przez dalsze stulecia, jako organizm żyjący i — żywotny. Prawda, że aczkolwiek poglądy znakomitego lwowskiego historyka odbiły się współcześnie szerokim echem, nie wszyscy, również wybitni nasi historycy, się za nimi opowiedzieli. Nie ulega wszakże wątpliwości, że publikacje, ogłaszane przez polskich historyków i publicystów podczas I wojny światowej: w niemałym stopniu przyczyniły się do podniesienia nastrojów patriotycznych i spotęgowania dążeń niepodległościowych w społeczeń- 152 Ofensywa historycznego optymizmu stwie polskim. Duże były również zasługi historyków na polu propagandy sprawy polskiej za granicą (J. Maternicki). Stanowiąca odpowiedź na wyzwanie szczególnej historycznej chwili ofensywa historycznego optymizmu miała jednak i drugą stronę. Powszechne rozgrzeszenie dziejów polskich z wszelkich grzechów osłabiało ostrze krytycznej refleksji nad narodową przeszłością, inspirowało bezkrytyczny samoza-chwyt nad polską doskonałością, sprzyjało krzewieniu się narodowej megalomanii. Nie było to jednak wówczas zjawisko jedynie polskie. Nie bez powodu wielki historyk belgijski Henri Pirenne na pierwszym po wojnie Międzynarodowym Kongresie Nauk Historycznych (1923) oskarży ówczesną historiografię o to, że podczas wojny sprzeniewierzyła się swemu naukowemu powołaniu, skoro nie oglądając się na rygory naukowego postępowania dostarczała wątpliwych argumentów na polityczną korzyść własnych rządów, rzucając oskarżenia na obcych. Rozdział XI Europejska nauka historyczna w dwudziestoleciu międzywojennym Czy międzywojenne dwudziestolecie przyniosło zasadniczy zwrot w dziejach nauki historycznej? W tej zasadniczej sprawie zdanie uczonych jest podzielone. Za poglądem, że rok 1918 stanowi zasadniczą cezurę w rozwoju historiografii, a co za tym idzie okres międzywojenny stanowi w jej dziejach nową jakość, opowiadają się zazwyczaj marksistowscy historycy historiografii. Uważają oni, że przełomowe pod tym względem znaczenie miało przyjęcie w porewolucyjnej Rosji marksizmu--leninizmu za teoretyczną podstawę nauki historycznej, co miało inicjować nowy pod względem jakościowym etap jej rozwoju. Interpretacja ta zdaje się jednak nie brać pod uwagę co najmniej dwóch zasadniczych momentów, a mianowicie, że — po pierwsze — owo przyjęcie nowej podstawy teoretycznej nie dokonało się od razu, oraz — po drugie — że dotyczyło historiografii jednego tylko kraju. Inni badacze historiografii mają w sprawie cezury 1918 r. odmienne zdanie i uważają, że w skali europejskiej, a tym bardziej światowej nauki historycznej, rok ten nie stanowił zasadniczego przełomu, zaś międzywojenne dwudziestolecie nie było jakościowo odmiennym etapem jej rozwoju. 154 Kryzys zaufania do historii Takie właśnie stanowisko zajął między innymi znakomity amerykański uczony Georg G. Iggers, który wyraził pogląd, że I wojna światowa i klęska Niemiec nie stały się zasadniczą cezurą nawet w historiografii niemieckiej. Przed laty (1966) wybitny polski historyk historiografii pisał zaś w tej sprawie: d dwudziestolecie międzywojenne nie oznaczało w dziejach nauki historycznej jakiegoś zasadniczego zwrotu. Wojna powszechna i wielka rewolucja, kryzys ekonomiczny czy zwycięstwo hitleryzmu wpłynęły L jedynie na umocnienie tych tendencji rozwojowych oraz tych fermentów, które występowały już od kilkudziesięciu lat. Po przerwie ' spowodowanej działaniami wojennymi szybko następowała odbudo- '' wa i rozbudowa warsztatów. Powstawały nowe ośrodki badawcze, '"•< rosła liczba katedr i kadra wyszkolonych w różnych działach historii specjalistów; rozwijały się badania i nowe metody w kierunkach daw- f; niej mniej uprawianych: nad dziejami gospodarczo-społecznymi i kulturalnymi oraz nad dziejami najdawniejszymi (Wschód starożytny) (M. H. Serejski). Aczkolwiek brak podstaw, by mówić o dokonaniu się w niej jakiegoś zasadniczego zwrotu, nie ma co do tego wątpliwości, że w okresie międzywojennym nastąpiły jednak w historiografii istotne zmiany. Pod tym względem na plan pierwszy wysunęło się zjawisko, określane przez współczesnych za pomocą wieloznacznego pojęcia „kryzysu historyzmu". Wiązał się on z ogólniejszym kryzysem światopoglądowym, który wyrażał się w załamaniu się wiary w tradycyjne wartości obywatelskiego społeczeństwa, w idee postępu moralnego i społecznego, wreszcie w zasadność racjonalnego przewidywania. „Rzeczywistość zadawała kłam wielu pewnikom, rozwiewała złudzenia, podważała wiarę w trafność rozeznania tkwiących w niej tendencji, w słuszność przewidywań opartych na racjonalnych przesłankach. Wojna powszechna i wielka rewolucja społeczna zaskoczyły związaną z panującym systemem inteligencję, ale i powojenna sytuacja nie wróżyła spełnienia marzeń o stabilizacji, po- 255 Czasy międzywojenne koju, porządku opartym na racjonalnych, sprawiedliwych, zapewniających prawdziwy postęp i pomyślne perspektywy dla ludzkości" (M. H. Serejski). Mianem „kryzysu historyzmu" określano więc załamanie się wiary w zasadność dotychczasowych sposobów wyjaśniania zmienności świata społecznego, niezależnie od tego, na jakich ogólnych kategoriach — indywidualistycznych czy nomologicznych — się one opierały. Był to więc raczej nie kryzys historyzmu, ile załamanie się zaufania do historii. Coraz częściej począł on przybierać postać otwarcie deklarowanej antyhistoryczności. Polityczne uwikłanie historiografii podczas wojny warunkowało, że tendencjom antyhistorycznym poczęli teraz hołdować niektórzy wybitni twórcy, którzy w nadmiernym nasyceniu historią ludzkiej świadomości dostrzegali zagrożenie dla ogólnoludzkich wartości. Szczególnie głośno zabrzmiały wówczas (1931) słowa świetnego francuskiego pisarza Paula Yalery, że: historia jest najniebezpieczniejszym wytworem, jaki wyprodukowała chemia intelektu. Jej właściwości są dobrze znane. Rozsnuwa ona marzenia, odurza ludy, tworzy im fałszywe wspomnienia, wyolbrzymia ich odruchy, zachowuje ich stare rany, dręczy w ich snach, prowadzi do obłędu wielkości lub do szału prześladowania, czyni narody dokuczliwymi, pysznymi, nieznośnymi i zarozumiałymi. Historia usprawiedliwia wszystko, czego się pragnie. Nie uczy absolutnie niczego, bowiem zawiera wszystko i daje przykłady wszystkiego. [...] W aktualnym stanie świata niebezpieczeństwo, aby się dać uwieść Historii, większe jest, niż było kiedykolwiek. Wtórował mu Andre Gide powiadając, że „najlepszą nauką", jaką można wynieść z historii: jest właśnie to, że przeszłość nie może oświecać przyszłości i że aby stawić czoła nowym wydarzeniom, lepiej jest mieć umysł nie troszczący się o tradycję, niż zaślepiony przez jej fałszywe nauki. Wielką nauką Historii jest nigdy nie zdawać się na jej nauki. 256 Nowe idee historiozoficzne Ówczesna antyhistoryczność wyrażała co najmniej dwie — nie tylko nie tożsame, ale wręcz ze sobą sprzeczne — tendencje ideowe. Z jednej strony, w imię wyższych, ogólnoludzkich ideałów, zwracała się przeciw nadużyciom tradycyjnej, upolitycznionej historiografii. Równocześnie jednak — po drugie — podważając zaufanie do wartości poznawczej wszelkiej historiografii, paradoksalnie sprzyjała nasilaniu się tendencji, domagających się od niej porzucenia postulatu poszukiwania prawdy i zastąpienia go żądaniem wprzęgnięcia historii w służbę ideologii. Nie było przypadkiem, że taki właśnie postulat kierował pod adresem historii na Zachodzie nazizm, zaś na Wschodzie stalinizm. Karl Alexander von Muller, który z rekomendacji nazi-stów przejął po Friedrichu Meinecke redakcję „Historische Zei-tschrift", wywodził więc (1936), że „jest ona dziś zobowiązana — przed innymi naukami—wydźwigać nowego ducha pełnego życia w naszym narodzie, współdziałać w kształtowaniu oblicza niemieckości dla nadchodzących czasów [...], które wykuwa wola twórcza wielkiego wodza". Z kolei w 1931 r. Józef Stalin w liście do redakcji czasopisma „Proletarskaja Rewolucija" krytykując „metodę grzebania się w przypadkowo zebranych papierach" dezawuował zasadę opierania historycznych sądów na podstawie źródeł i narzucał programowo prezentystyczny, ahi-storyczny stosunek do historii, wykluczający możliwość stawiania pytań badawczych w odniesieniu do spraw rozstrzygniętych już przez jej oficjalną wykładnię. Jedynym kryterium historycznej prawdy miała być odtąd zgodność z aktualną linią partii. Już w 1930 r. wybitny włoski filozof Benedetto Croce celnie zwrócił uwagę na niebezpieczne pod względem społecznym konsekwencje szerzenia się postaw antyhistorycznych. Podkreślał, że: zwolennicy tego kierunku marzą o przyszłości bez przeszłości, o posuwaniu się naprzód skokami, o woli, która jest raczej samowolą, o odwadze, która by nie stracić nic ze swego rozpędu, zawiązuje sobie oczy. Uwielbiają siłę dla siły, czyn dla czynu, nowość dla no- 157 Czasy międzywojenne wości, życie dla życia, które nie potrzebuje żadnego związku z przeszłością, ani ciągłości w twórczości. , Tendencje, przed którymi przestrzegał, znalazły swój najpełniejszy wyraz w niezbyt co prawda koherentnym, za to podbijającym wówczas serca i umysły szerokich mas konglomeracie idei, którymi żywiły się rozmaite skrajne nurty polityczne, przede wszystkim zaś faszyzm. Załamanie się wiary w wartość dotychczasowych wzorów rozumienia dziejów i uprawiania historii wpłynęło na ożywienie zainteresowań problematyką historiozoficzną, która przyciągała teraz uwagę licznych myślicieli; wielu z nich nie było zresztą profesjonalnymi historykami. Zapotrzebowanie szerokich kół inteligencji na nowe wyjaśnienie sensu dziejów w znacznej mierze zaspokajały nowe, wyrastające na gruncie pesymistycznej oceny perspektyw cywilizacji współczesnej, koncepcje historiozoficzne, w rodzaju idei, rozwijanych w Niemczech przez Oswalda Spenglera, w Anglii Arnolda Toynbeego, czy wreszcie w Polsce przez Feliksa Konecznego (1862-1949). Niezależnie od wszystkich zachodzących między nimi — oraz innymi jeszcze koncepcjami, których tu nie wymieniamy — istotnych różnic, ich wspólną cechą było odrzucenie rozumienia dziejów jako jednolitego linearnego procesu, zmierzającego do zrealizowania jakichś celów, oraz zastąpienie go poglądem, według którego rzeczywistym podmiotem dziejów miałyby być niesprowadzalne jeden do drugiego, indywidualne aglomeraty społeczne — kultury czy cywilizacje — wyposażone w jedynie sobie właściwy, niesprowadzalny do żadnego innego indywidualny rytm i kierunek zmienności. Większość z nich — znów niezależnie od tego, jak dalece były od siebie różne, oraz jaką cieszyły się popularnością (pod tym względem wszelkie rekordy pobił Spen-gler) — kwestionowała więc podstawowy dogmat, na jakim opierały się te wszystkie filozofie historii — zarówno chrześci- 258 Nowe propozycje historiogmficzne jańska filozofia dziejów, jak oświeceniowa teoria postępu, he-glizm, historiozofia indywidualistycznego historyzmu, pozytywizm czy wreszcie marksizm — które rozumiejąc proces dziejowy w jakkolwiek interpretowanych kategoriach linearnych, poszukiwały sensu dziejów w spełnieniu się jakiegoś ogólnoludzkiego ideału, w takiej bądź innej teleologii. Koncepcje te antycypowały rozumienie biegu dziejów w zindywidualizowanych kategoriach polilinearnych, co nauka historyczna podejmie jednak znacznie później. Jednocześnie podważenie wiary w wartość dotychczasowych wzorców rozumienia dziejów i uprawiania historii inspirowało będących także filozofami historyków do podjęcia wysiłków w celu nowego określenia teoretycznych podstaw swej dyscypliny. Uczeni ci (Emst Troeltsch, B, Croce, Robin G. Collingwood i in.) „nie negując roli czynnika subiektywnego w rekonstruowaniu przeszłości, sądzili przecież, że ich wyniki badawcze, przetworzone w konstrukcję historyczną, odpowiadają temu co rzeczywiście, obiektywnie kiedyś istniało, że nie jest ona fikcją, wytworem naszej fantazji, naszego umysłu" (M. H. Serejski). Było zrozumiałe, że na powojenny chaos światopoglądowy oraz szerzenie się tendencji antyhistorycznych ówczesna historiografia, która nie dysponowała przecież — jak o tym pamiętamy — jakimś jednym jedynym standardem uprawiania naukowej historii i była pod względem teoretyczno-metodologicz-nym wysoce pluralistyczna, nie mogła udzielić jednej jedynej odpowiedzi. Mimo że przeważająca część historyków nadal uprawiała swoją dyscyplinę według dawnych standardów, w reakcji na panującą wówczas sytuację ideową zrodziły się w ówczesnej europejskiej historiografii nowe koncepcje, zmierzające do rewaloryzacji historii jako nauki bądź to na drodze modernizacji jej dotychczasowych modeli, bądź przez ich przezwyciężenie i zaproponowanie na ich miejsce nowych. Tak więc — po pierwsze — odpowiedzią na wyzwanie nowych czasów, sformułowaną na gruncie tradycji dziejopisarstwa, nawiązują- 159 Czasy międzywojenne cego do teorii indywidualistycznego historyzmu były w nauce niemieckiej z jednej strony podejmowane wówczas próby, zmierzające do rewaloryzacji samej tej doktryny, z drugiej zaś rysujące się od lat dwudziestych wśród części (głównie liberalnych) historyków niemieckich dążenie do ściślejszego powiązania swej dyscypliny z socjologią — niemiecką, ma się rozumieć, przede wszystkim z jej kierunkiem, reprezentowanym przez Maksa Webera (Otto Hintze, Kurt Breysig, Siegmund Hellmann, Eckart Kehr i in.). Na gruncie tradycji nomologicznej podobną odpowiedzią — po drugie — był we Francji zarówno sformułowany i realizowany przez filozofa Henriego Berra program „syntezy historycznej", jak i, od przełomu lat dwudziestych i trzydziestych, koncepcja „odnowy" nauki historycznej, sformułowana przez twórców kierunku „Annales" (nazwa pochodzi od jego organu: Annales d'Histoire Ćconomiąue et Sociale) Febvre'a i Blocha. Tradycyjnemu wydarzeniowemu dziejopisarstwu, określanemu przez siebie pogardliwym mianem historii „historyzującej", przeciwstawili oni koncepq'ę historii jako nauki integralnej, ogarniającej — w planie synchronicznym — całokształt struktury dziejowej rzeczywistości, stawiającej sobie na celu śledzenie — w planie diachronicznym — strukturalnego zróżnicowania rytmów jej dziejowej zmienności. Koncepcja historii, zaproponowana przez twórców kierunku „Annales", miała swój odpowiednik w soq'ologizującym nurcie ówczesnej historiografii północnoamerykańskiej. Zasadniczo odmienną od wyżej zasygnalizowanych propozycję odpowiedzi na wyzwanie nowych czasów rozwinęła — po trzecie — historiografia, odwołująca się jako do swej podstawy teoretycznej do doktryny materializmu historycznego. Wprawdzie doktryna ta miała za sobą kilkadziesiąt lat rozwoju i od dawna oddziaływała na nauki społeczne, w tym także na historiografię, jednak, jak pisał (1978) wybitny brytyjski uczony, który sam bynajmniej nie był marksistą, Geoffrey Barradough: 160 Nowe propozycje historiograficzne trzeba było dopiero rewolucji rosyjskiej 1917 r., aby poza Rosją marksistowska interpretacja historii została potraktowana poważnie. Ale także i teraz pierwsza reakcja była zasadniczo wroga, na czym zaważyły bardziej racje ideologiczne, aniżeli naukowe i krytyczne. Wydarzeniem, które zasadniczo przeważyło szalę na korzyść marksizmu, była światowa depresja 1929-1930 r. i pogłębiający się kryzys społeczeństwa kapitalistycznego, który zdawał się potwierdzać historyczną diagnozę Marksa. Wielki kryzys 1929 r. położył kres długiemu okresowi lekceważącej pogardy, z jaką odnoszono się do marksizmu. Poczynając od 1930 r. jego wpływ rozszerzał się coraz bardziej i także ci, którzy odrzucali marksistowską interpretację dziejów (stanowiący, poza Związkiem Radzieckim, ogromną większość), byli zmuszeni do zrewidowania swego stanowiska. Jak napisał Sur Charles Webster, historycy nie mogli uchylić się od podjęcia wyzwania, któremu nie mogło już poprzestać na «zaprzeczaniu wkładu Marksa do myśli historycznej*, a które wymagało teraz poddania jego interpretacji dziejów «nowej analizie, biorąc pod uwagę masę narastających źródeł, o których nie mógł on nawet wiedzieć*. Mimo wszystkich wcześniejszych antecedencji, dopiero w okresie międzywojennym marksistowska koncepcja historii poczęła rzeczywiście poważnie oddziaływać na historiografię, nie tylko zresztą europejską. Wszelako marksistowska alternatywa historiograficzna — nie tylko zresztą wówczas — bynajmniej nie stanowiła jedności i obejmowała zróżnicowane, konkurencyjne względem siebie propozycje przebudowy nauki historycznej. Jedną z bardziej wpływowych była koncepcja, która rozwinęła się w Rosji w pierwszych latach porewolucyjnych, a której głównym przedstawicielem był czołowy naówczas historyk radziecki Michaił N. Pokrowski. Rozpatrywał on bieg dziejów jako proces, określany z jednej strony przez kolejne formy gospodarowania, z drugiej przez walkę klas. Jego jednotomowe opracowanie dziejów Rosji przyjęto w świecie ze znacznym zainteresowaniem, skoro ukazało się ono w tłumaczeniach w Niem- 161 Czasy międzywojenne czech, Anglii i Stanach Zjednoczonych, Holandii, Hiszpanii, Czechosłowacji i Japonii. Od lat trzydziestych koncepcja ta została jednak w ZSRR zastąpiona interpretaq'ą stalinowską, która zredukowała przedmiot nauki historii do przedmiotu ekonomii politycznej i wtłaczała całokształt procesu dziejowego w aprioryczny, teleologiczny schemat koniecznego następstwa pięciu kolejnych społeczno-ekonomicznych formacji (wspólnota pierwotna, niewolnictwo, feudalizm, kapitalizm, komunizm). Kreowany na „czwartego klasyka marksizmu" Józef W. Stalin głosił bowiem, że historia rozwoju społeczeństwa „jest historią rozwoju sił wytwórczych i stosunków produkcji między ludźmi", i dowodził, że „naczelnym zadaniem nauki historycznej jest zbadanie i wykrycie praw rządzących produkcją, praw rozwoju sił wytwórczych i stosunków produkcji, praw ekonomicznego rozwoju społeczeństwa". Dyskontując wyniki radzieckich dyskusji nad formacjami społeczno-ekonomicznymi, podniósł on do rangi niepodważalnego dogmatu engelsowski schemat, według którego bieg dziejów ludzkich miał polegać na przechodzeniu od jednej formacji do drugiej, w nieuchronnym dążeniu ludzkości do soq'alizmu i komunizmu. W ten „naukowy" sposób uzasadniał obowiązującą teraz w światowym ruchu komunistycznym tezę, że ustrój społeczno-polityczny, zaprowadzony w ZSRR, powinien być postrzegany jako uniwersalny wzór i cel dla całej ludzkości. W okresie międzywojennym poza ZSRR wpływ stalinowskiej wykładni materializmu historycznego ograniczał się jednak tylko do środowisk komunistycznych. Oprócz stalinizmu, przyznające się do marksistowskiej inspiracji środowiska miały bowiem do wyboru czy to tzw. ortodoksyjny marksizm II Międzynarodówki, czy austromarksizm, trockizm bądź otwarcie zrywające z tradycją deterministyczną zgłoszone jeszcze w latach dwudziestych teoretyczne propozycje Gyórga Lukacsa i Karla Korscha. Skoro więc sama marksistowska inspiracja teoretyczna była 162 Załamanie się prestiżu nauki niemieckiej tak dalece zróżnicowana, było zrozumiałe, że także przyjmująca ją za swą podstawę historiografia nie mogła stanowić żadnej teoretyczno-metodologicznej jedności. Niezależnie zresztą od tego, jak rozumiano marksizm, w praktyce historiograficznej opowiedzenie się za nim wcale nie oznaczało przyjęcia w całości jego filozofii dziejów. Najczęściej polegało na selektywnym przyswojeniu sobie przez historyków tylko niektórych jej wątków, przy odrzuceniu innych. W związku z tym w okresie międzywojennym w europejskiej nauce historycznej będziemy mieli do czynienia zarówno z różnymi, mniej lub bardziej wpływowymi odmianami określającej się jako marksistowska historiografii, jak i z oddziaływaniem rozmaicie rozumianej marksistowskiej inspiracji teoretycznej na historiografię niemarksistowską, zwłaszcza społeczno-gospodarczą. Ogromnie istotną zmianą, jaka dokonała się wówczas w historiografii europejskiej, była utrata prymatu sprawowanego w niej do niedawna przez naukę niemiecką. Stało się to nie tyle w związku z coraz bardziej liczącymi się w skali międzynarodowej osiągnięciami nauki historycznej innych krajów, zwłaszcza francuskiej i anglosaskiej, ile za sprawą samej historiografii niemieckiej. Dominującą rolę odgrywali w niej wciąż historycy 0 orientacji konserwatywnej, których wpływu nie mogli zrównoważyć ani skłaniający się ku liberalizmowi „republikanie z rozsądku", ani tym bardziej nieliczni, pozostający na marginesie „historycznego cechu" radykałowie. W czasach republiki weimarskiej konserwatywna historiografia niemiecka, odrzucając potrzebę jakiejkolwiek rewizji swoich dotychczasowych koncepcji, okopała się na zajmowanych dotychczas pozycjach. Nie kryła swej wrogości do nowego porządku, odrzucała republikę 1 konstytucję weimarską, za swój główny cel przyjęła walkę z „dyktatem wersalskim" i obronę polityki cesarskich Niemiec. Jej głęboki konserwatyzm, wrogość do republikańskiego porządku, uwielbienie dla imperialnej tradycji, wreszcie trwająca 163 Czasy międzywojenne od dziesięciu lat „tendencja do «uzgadniania» naukowych obowiązków uczonego z wartościami wysuwanymi na plan pierwszy przez hitlerowski reżim" (H. Olszewski), ogromnie ułatwiły podporządkowanie sobie niemieckiej nauki historycznej przez system hitlerowski i uwarunkowały, że wielu nawet wybitnych jej przedstawicieli udzieliło mu swojego poparcia. W Niemczech po dojściu Adolfa Hitlera do władzy „liczni nacjonalistyczni historycy nie tylko chętnie poddali się «zglajchszałtowaniu» (Gleichshaltung), lecz również aktywnie popierali faszyzm ideologicznie, niektórzy tylko przez pierwsze lata, inni aż do ostatniej godziny" (H. Schleier). Jak dalece historiografia niemiecka poparła nazizm, jakie też poniosła straty w konsekwencji usunięcia z życia naukowego niepożądanych przez system uczonych, jest dziś przedmiotem sporów i poważnych badań naukowych. Nie ulega jednak wątpliwości, że mimo intensywnej propagandy, prowadzonej przez ówczesną historiografię niemiecką za granicą, stosunek międzynarodowej społeczności historyków do głoszonych przez tę historiografię treści przesądził o upadku jej prestiżu, a co za tym idzie także utracie przez nią prymatu w nauce historycznej w skali międzynarodowej. W mniejszej mierze dotyczyło to historiografii włoskiej, która okazała się mniej uległa wobec panującego systemu, ale też i miała o wiele mniejsze od niemieckiej międzynarodowe znaczenie. i Rozdział XII Historiografia II Rzeczypospolitej O ile przełomowe znaczenie roku 1918 w dziejach europejskiej nauki historycznej można uznać za wątpliwe, nie ulega ono jednak wątpliwości w odniesieniu do historiografii polskiej. Odbudowanie niepodległego bytu państwowego zmieniło bowiem zasadniczo warunki uprawiania nauki historycznej w Polsce. Były one odtąd podobne, jak w innych państwach, w których nauka historyczna cieszyła się opieką władz, zdecydowanie korzystniejsze, niż kiedykolwiek pod zaborami, choć nie zawsze tak dobre, jak tego oczekiwało od odrodzonego państwa środowisko historyków polskich. Zasadnicze znaczenie dla rozwoju nauki historycznej miał rozwój wyższych uczelni, na których była ona uprawiana. Obok działających dotąd uniwersytetów w Krakowie i Lwowie, powstały uniwersytety w Warszawie, Poznaniu, Wilnie i Uniwersytet Katolicki w Lublinie, powołano do życia Wolną Wszechnicę Polską w Warszawie (z filią w Łodzi) i inne uczelnie. Dorobkiem międzywojennego dwudziestolecia był: 265 Druga Rzeczpospolita poważny rozwój ośrodków działalności historycznej, badawczo-na-ukowej i dydaktycznej, które też, bardziej równomiernie rozmieszczone po całym kraju, specjalizowały się często w określonych kierunkach, związanych z ich regionami. Oddziaływały one w swych środowiskach na powstanie bibliotek naukowych, archiwów, muzeów, szkoliły niezbędnych specjalistów, niezależnie odprowadzonych prac badawczych i kształcenia nowych kadr naukowych (M. H. Serejski). Wiązał się z tym rozwój naukowego czasopiśmiennictwa historycznego, zarówno ogólnego, jak poświęconego wyspecjalizowanym dziedzinom historii, oraz regionalnego. Pomyślnie udało się dokonać zjednoczenia organizacyjnego historyków: w 1925 r. na miejsce lokalnych organizacji powołano do życia ogólnokrajowe Polskie Towarzystwo Historyczne, które z czasem objęło swymi oddziałami cały kraj. W pierwszych latach po odzyskaniu niepodległości wybitni przedstawiciele polskiej nauki historycznej nawoływali do zasadniczej reorientacji historiografii polskiej, oraz stworzenia — opierając się na programowanym przez siebie, odmiennym spojrzeniu na polską przeszłość — nowej, odpowiadającej potrzebom obecnej rzeczywistości Polski, syntezy jej dziejów. Przewartościowania te — a co za tym idzie także i ową syntezę — wyobrażano sobie w bardzo różny sposób. Jedyny z koryfeuszy dawnej warszawskiej szkoły historycznej, który doczekał się uniwersyteckiej katedry w niepodległej Polsce, W. Smoleński, dowodził więc (1919), że: warunki bytu niepodległego niweczą główny powód, dla którego naukę historii poczytywano za jedno z narzędzi ratunkowych. Upadek Rzeczypospolitej traci tę aktualność, jaką posiadał dla szeregu pokoleń, dręczonych niewolą. Znika potrzeba udzielania narodowi lekcji politycznych dla ratowania sprawy ocalonej i dla zabarwiania ich motywami, zaczerpniętymi z katastrofy upadku. [...] Przyszli badacze przeszłości polskiej, wolni od pokusy udzielania narodowi wskazań ratunkowych, zabezpieczeni będą od jednego z najważniejszych szko- 166 W poszukiwaniu nowej syntezy pułów, utrudniających poprzednikom znalezienie prawdy. Poszukiwaniom ich towarzyszyć będzie najlepsza przewodniczka umiejętności — obca tamtym bezinteresowność. [...] Cel zaś nauki historycznej, tak samo jak innych umiejętności, polega na poszukiwaniu prawdy dla samej prawdy, bez względu na jej stosowalność praktyczną w chwili bieżącej i w przyszłości. Wprawdzie również wielu innych historyków podkreślało, że w nowej rzeczywistości historiografia polska powinna bardziej niż kiedykolwiek wcześniej czynić zadość postulatom historycznego obiektywizmu, jednak nie wszyscy pragnęli zrezygnować z wyznaczania jej oprócz poznawczych, także społecznych zadań wychowawczych. Inny z seniorów polskiej nauki historycznej M. Bobrzyński podkreślał więc (1920), że „nowe państwo polskie potrzebuje tak samo historycznej prawdy, jak potrzebowało jej pokolenie dobijające się tego państwa", ale jednocześnie dowodził, że: wobec wskrzeszenia państwa polskiego uzasadniona jest niewątpliwie rewizja poglądów naszych historycznych, na szerszym badaniu źródeł oparta, ale rewizja ta powinna szerzyć w społeczeństwie nie rozmarzonego ducha wolności, lecz twardego ducha pracy, obowiązku i poświęcenia. Postulując stworzenie nowej syntezy historii Polski, weteran podwawelskiego kierunku historiograficznego wyrażał pogląd, że: '' dziś z naszych dziejów i z naszych urządzeń i doświadczeń nauka powinna wydobyć i oświetlić to, co nowemu państwu posłużyć może za podstawę. [...] Nowa synteza naszych dziejów obracać się musi nie około pytania, jak i dlaczego upadliśmy, lecz około pytania, jak dźwigaliśmy się z upadku i z jakim zasobem sił, moralnych i fizycznych, z jakimi urządzeniami i stosunkami stanęliśmy do budowy państwa, które pokój światowy przed nami otwarł. 167 Druga Rzeczpospolita Podobnie jak W. Smoleński, również wybitny przedstawiciel średniej generacji ówczesnych historyków Stanisław Zakrzew-ski (1873-1936) uważał (1923), że po odzyskaniu niepodległości pogląd historiografii na narodową przeszłość „straci uczucio-wo-polityczne zabarwienie". Inaczej jednak niż sędziwy konserwatysta Bobrzyński, bo z perspektywy obozu rządzącego, widział jej perspektywę na przyszłość. Nawiązując pod tym względem — czego ostrożnie nie zaznaczył — do tradycji koncentrującej swoją uwagę na politycznej sferze dziejowej rzeczywistości historiografii niemieckiej, historyk ten uznał, że zasadniczym przedmiotem nauki historycznej powinna być „właściwa polityczna historia". Następnie wywodził: wskrzeszenie państwa restytuuje tak dobrze konkretną pracę politycz-no-państwową dla Polski, jak również przywraca prawo pełnego obywatelstwa historii politycznej w obrębie naszej historiografii. Stoimy, a przynajmniej powinniśmy stanąć u progu renesansu historii politycznej, i to zarówno w literaturze naukowej, jak i pedagogicznej. Swoje rozważania o zadaniach historiografii wobec wskrzeszenia państwa Zakrzewski zamykał następującą konkluzją: ogniskiem jednak wszystkich usiłowań musi pozostać myśl, że wskrzeszone państwo domaga się od ogółu swych obywateli starannego przygotowania historyczno-politycznego, uzdolniającego do spełniania zadań narodu uzbrojonego w potężną broń, jaką stanowi państwo. Naród polski był i będzie narodem państwowym, co tworzy szczególną cechę naszej kultury w czasach nawet niewoli. W pracy naukowej i w wychowaniu społeczeństwa historiografia nasza musi zapewnić w dziejach narodu należyte miejsce państwu, jego realnym sprawom i troskom o jego przyszłość, o czym myśleć odzwyczailiśmy się przez ostatnie półtora wieku. Było zrozumiałe, że w innym tonie skłonni byli wypowiadać się historycy, którzy sympatyzowali nie z obozem rządzącym, 168 W poszukiwaniu nowej syntezy ale z pozostającym w stosunku do niego w opozycji ruchem narodowo-demokratycznym. Czynili to na bardzo różne sposoby. Zgadzając się z poglądem, że odzyskanie niepodległości każe porzucić spoglądanie na całość dziejów Polski z punktu widzenia upadku, W. Sobieski — mając na myśli ruch narodowy__ podkreślał (1923), że „na miejsce pokoleń męczenników wkracza teraz pokolenie młode, rwące się ku nowym celom, ku nowym szlakom", i wyrażał pogląd o potrzebie ukazania jego „zwiastunów" w dawnych czasach Rzeczypospolitej szlacheckiej. „Nie tyle w kazamatach epoki porozbiorowej — dowodził__ ile raczej wśród bujnego życia czasów złotej wolności Rzeczpospolitej szukać nam pora nawiązania teraźniejszości z przeszłością". Innym poglądom hołdował następca Szujskiego i Smółki na krakowskiej uniwersyteckiej katedrze, W. Konopczyński. Zgadzając się ze zdaniem, że „wskrzeszenie państwa powinno zmodyfikować nasz punkt widzenia w poglądach na przeszłość", wyrażał on pogląd (1925), że „demokratyzacja społeczeństwa każe pytać tym pilniej o przeszłość warstw ludowych, a nie tylko szlachty". Podobnych głosów było znacznie więcej. Na zakończenie listy wypowiedzi wybitnych przedstawicieli polskiej nauki historycznej, postulujących reorientację poglądów na polską przeszłość oraz stworzenie nowej syntezy historii Polski, dodajmy jeszcze głos jednego z najwybitniejszych wówczas historyków polskich, Marcelego Handelsmana (1882-1945). Starając się pogodzić stanowiska różnych stron powiadał On (1930): j, każdemu pokoleniu rzeczywistość współczesna narzuciła inny stosu-,,.. nek do przeszłości i podsunęła podstawy do odmiennej syntezy. [.. ] Obecnie, po optymizmie nadszedł czas na realizm. Wymaga tego światowy stosunek do zadań historii. Nakazuje odważny, nie liczący się z obciążeniem przeszłością obowiązek uczonego. Żąda tego potrzeba własnego narodu. Bo jednego tylko żąda od nas, nauczycieli swoich, naród polski: prawdy, choćby najbardziej gorzkiej, najbar- 169 Druga Rzeczpospolita dziej brutalnej, lecz prawdy szczerej, bez osłonek i bez frazesu, prawdy «prawdziwej». Bo tylko w znajomości surowej rzeczywistości, takiej, jaka istnieje, i rzeczywistości takiej, jaka istniała, obywatel wielkiego, wolnego narodu może wychować siebie na twórcę świadomego losu swego, losu narodu i państwa. Czy i w jakiej mierze nadzieje na przewartościowanie historycznych sądów oraz stworzenie nowej syntezy historii Polski się ziściły? Co się tyczy sprawy syntezy, to mimo opublikowania obejmującej czasy przedrozbiorowe zbiorowej Historii politycznej Polski (1920-1923), akademickich podręczników średniowiecznej (R. Gródecki, S. Zachorowski, J. Dąbrowski, 1926) i nowożytnej (do rozbiorów) historii Polski (W. Konopczyński, 1936), zbiorowego dzieła Polska, jej dzieje i kultura (3 t., od 1927 r.), jedyną właściwie syntezą, obejmującą całość dziejów Polski, opracowaną według jednolitej — tyle, że wielce dyskusyjnej — koncepcji okazały się dwutomowe Dzieje Polski W. Sobieskiego (1923--1925). Niedostatek jednolitej syntetycznej koncepcji charakteryzował także opracowaną zbiorowymi siłami historyków polskich Wielką, historie powszechną (101., od 1935 r.). Braku syntezy całościowej dziejów Polski na miarę dawnych dzieł Szujskie-go, Bobrzyńskiego czy Smoleńskiego nie zastąpiły opracowania poszczególnych dziedzin naszych dziejów: historii kultury (A. Briickner), gospodarczej (J. Rutkowski), czy wreszcie wojskowości (M. Kukieł). Z całą pewnością stworzenie nowej syntezy dziejów Polski utrudniała okoliczność, że pogłębiona refleksja teoretyczno--metodologiczna nie należała do mocnych stron ówczesnej historiografii polskiej. Poza nielicznymi wyjątkami — takimi, jak zajmujący się metodologią historii w sposób profesjonalny M. Handelsman (Historyka. Zasady metodologii historii, 1921; II wyd. zmienione pt. Historyka. Zasady metodologii i teorii poznania historycznego, 1928; Zagadnienia teoretyczne historii, 1919), który nawiązywał do nowych koncepcji metodologicznych, rozwija- 170 Wizje polskiej przeszłości nych zarówno w nauce niemieckiej, jak francuskiej, a także szczególnie uwrażliwieni na nowe (w szczególności nawiązujące do tradycji nomologicznej) zachodnioeuropejskie idee metodologiczne twórcy polskiej szkoły historii gospodarczej F. Bujak i J. Rutkowski, i niewielu innymi — ówcześni nasi historycy bardzo mało interesowali się teoretyczno-metodologiczną problematyką historii. W niewielkim stopniu na pobudzenie wśród nich zainteresowań metodologicznych oddziaływał uprawiający także badania historyczne znakomity socjolog, uczeń Emila Durkheima, Stefan Czarnowski (1879-1937). Bardziej też zniechęcały, niż inspirowały do zainteresowania się nią pomysły historiozoficzne, z którymi występowali rodzimi historycy, tacy jak poszukujący klucza do zrozumienia dziejów polskich w niepowtarzalnej psychice narodu polskiego, nie rozumiany jednak przez współczesnych, wspomniany już J. K. Korwin-Kochanow-ski, oraz także współcześnie nie doceniany, dziś jednak budzący coraz większe zainteresowanie autor uprzedzającej pod pewnymi względami późniejsze propozycje Toynbeego cywilizacyjnej koncepcji historii, Feliks Koneczny. W niewielkim także stopniu spełniły się oczekiwania dotyczące przewartościowania poglądów na dzieje Polski. Słusznie podkreślono w literaturze przedmiotu, że: jakkolwiek odbudowa państwa stwarzała warunki bardziej pomyślne dla odmitologizowania obrazu przeszłości narodowej, wezwanie do przewartościowania wartości, do nowego spojrzenia na własne dzieje, pozostawało w gruncie rzeczy bez większego echa. W ogólnych poglądach na dawną Rzeczpospolitą i jej upadek nadal ścierały się ze sobą dawne stanowiska, chociaż zmieniała się ich wymowa polityczna (M. H. Serejski). Nie mogło być inaczej, skoro historycy tkwili głęboko w otaczającej ich rzeczywistości, zaś najbardziej wpływowe, zwalczające się obozy polityczne odwoływały się do zasadniczo różnych 171 Druga Rzeczpospolita wizji polskiej przeszłości narodowej. Gdy piłsudczycy nawiązywali do tradycji insurekcyjnych, narodowi demokraci wzywali do ich rewizji, sami zaś nawiązywali do tradycji pracy organicznej i „polityki realnej". Mające głębokie polityczne korzenie zróżnicowanie stosunku do narodowej tradycji wycisnęło wyraziste piętno na ówczesnym polskim „rewizjonizmie historycznym". Odnosi się to zarówno do wywołanej wystąpieniem Adama Skałkowskiego (1877-1951) (1924)—który zakwestionował demokratyzm Tadeusza Kościuszki — kontrowersji wokół postaci Naczelnika, a następnie do angażującego w latach trzydziestych nie tylko profesjonalnych historyków głośnego sporu o Stanisława Augusta, jak i do „rewizjonistycznych" wystąpień Olgierda Górki (1887-1955). Wystąpił on najpierw (1934) z rewizją sienkiewiczowskiego obrazu Potopu, strącając z piedestału narodowych bohaterów, zarówno Jeremiego Wiśniowieckiego, jak i powieściowego imć pana Jana Skrzetuskiego. Następnie (1935) Górka zaproponował sensacyjne „odwrócenie pojęć": uważane za „pesymistyczne" poglądy szkoły krakowskiej ocenił jako w gruncie rzeczy optymistyczne, zaś dotychczasowy historyczny „optymizm" zakwalifikował jako rzeczywisty pesymizm. W ten sposób dokonał rehabilitacji i rewaloryzacji tradycji krakowskiej szkoły historycznej. Dowodził bowiem, że koncepcja, według której causa effidens upadku dawnej Rzeczypospolitej była zaborczość mocarstw, implikuje interpretowanie odzyskania przez Polskę niepodległości (zgodnie z tezą narodowej demokracji) jako daru obcych, zaś dawna teza szkoły krakowskiej, według której Polska upadła niegdyś z własnych win, uzasadnia pogląd, że (tak właśnie, jak tego dowodzili piłsudczycy) odrodziła się dzięki własnemu wysiłkowi samych Polaków. Nie poprzestał wszakże na tym, bowiem za główny czynnik dziejotwórczy uznał nie tyle naród jako zbiorowość, ile aktywne polityczne elity, kierowane przez wielką, opatrznościową jednostkę. Nie pozostawiając żadnych wątpliwości, kogo miał na myśli, powiadał więc: 172 Główne nurty historiografii powstaliśmy z własnej zasługi, znalazłszy człowieka, który potrafił zarówno przygotować, jak i zwycięsko rozegrać grę o Polskę. Ostatecznym wnioskiem, który miał wypływać z tej całej konstrukcji było to, że nie tradycja insurekcyjna (szkoły Sz. Aske-nazego), ale właśnie przeciwstawna jej, zrewaloryzowana tradycja szkoły krakowskiej powinna była stać się teraz historycznym fundamentem obozu sanacji. Głos Górki „wyrażał nie tylko indywidualne poglądy autora, lecz szedł po linii tendencji obozu rządzącego i to podwójnie: 1) przez podkreślenie tezy, że Polska odzyskała niepodległość własnym, tzn. legionowym wysiłkiem, 2) że rehabilitował poglądy szkoły głoszącej potrzebę silnej władzy" 0. Dutkiewicz, K. Śreniowska). Polemika z koncepcją O. Górki, którą podjęło wielu uczonych (W. Konopczyński, S. Zakrzewski, M. Kukieł i in.), w sposób dobitny ujawniła: jak daleki był ogół historyków od nowego spojrzenia na proces dziejowy, jak trudno było odstępować od spetryfikowanych poglądów i rozważać problem dawnej Rzeczpospolitej i jej upadku, choć dawno się już przebrzmiały, w kategoriach wyłącznie naukowych (M. H. Se-rejski). Pomimo wszakże okoliczności, że właściwie wszystkie rywalizujące ze sobą w okresie międzywojennym kierunki polityczne — nie tylko piłsudczycy i narodowi demokraci — odwoływały się do własnych, ogólnych wizji dziejów Polski oraz, że wielu historyków było z tymi kierunkami związanych, nie można z pełnym uzasadnieniem stwierdzić, że zdeterminowały one w zupełności ogólny kształt historiografii polskiej w okresie międzywojennym. Trzeba z całym naciskiem stwierdzić, że pomimo wszystkich jej związków z bieżącym życiem politycznym, jako całość historiografia polska w okresie międzywojennym nie została pod względem politycznym zuniformizowana. Przedstawiała się ona pod tym względem podobnie jak nauka 173 Druga Rzeczpospolita historyczna demokratycznych krajów Europy, zaś zasadniczo różnie — a nie podobnie, jak niekiedy sądzono — od historiografii państw totalitarnych. Nie znaczy to jednak, by władze nie wywierały na nią politycznych nacisków: przykład dał sam J. Piłsudski, który w Poprawkach historycznych (1931) zdezawuował działalność naukową szefa Wojskowego Biura Historycznego (M. Kukiela). Pobicie, za niechętną wypowiedź o Marszałku, przez „nieznanych sprawców" związanego z lewicą socjalistyczną historyka Jana Cynarskiego (1882-1943) nie było przypadkiem odosobnionym. Ze względów politycznych rząd sanacyjny pozbawił jednak katedr na Uniwersytecie Jagiellońskim dwóch wybitnych historyków: S. Kota i W. Sobieskiego, pierwszego za krytykę panującego systemu i jego wystąpienia przeciw ograniczeniu autonomii Uniwersytetów, drugiego z powodu oceny wydarzeń 1920 r., zawartej we francuskim wydaniu jego syntezy historii Polski, która sprowokowała piłsudczyków do zorganizowania na niego bezprzykładnej nagonki. Znakomity ten historyk zmarł w dwa dni po przymusowym przeniesieniu na emeryturę. Jeżeli mówimy, że historiografia polska w okresie międzywojennym nie została zuniformizowana pod względem politycznym, nie chcemy przez to powiedzieć, że nie uformowały się w niej nurty, związane z konkurencyjnymi względem siebie ruchami politycznymi. Trzeba jednak wyraźnie powiedzieć, że poza marginalnymi wyjątkami w okresie międzywojennym polska nauka historyczna nie była historiografią „partyjną" w takim sensie, w jakim będziemy z nią mieli do czynienia w PRL, i w swoim podstawowym zrębie była uprawianym według obowiązujących w nauce europejskiej wzorów profesjonalnym dziejopisarstwem, co oczywiście nie znaczy, by była całkowicie wolna od uwarunkowań i implikacji politycznych. Odnosi się to do nawiązującego do tradycji insurekcyjnej pił-sudczykowskiego nurtu ówczesnej historiografii, a przedstawi- 174 Główne nurty historiografii ciele tego nurtu (prócz samego Marszałka, który nie tylko przed I wojną światową, lecz także i po niej — choć w ograniczonym zakresie — zajmował się badaniami historycznymi (mianowicie nad powstaniem styczniowym, dziejami polskiego czynu zbrojnego podczas I wojny światowej oraz dziejami wojny polsko--bolszewickiej) Wacław Lipiński (1896-1949), Julian Stachiewicz (1890-1934), Władysław Pobóg-Malinowski (1899-1962), Stefan Pomarański (1893-1944) i in.) zajmowali się najnowszymi dziejami Polski, akcentując w szczególności znaczenie polskiego czynu zbrojnego w odzyskaniu niepodległości i umocnieniu (wojna 1920 r.) podstaw odrodzonej państwowości. Trudno jednak byłoby zaliczyć do tego nurtu wybitnych historyków, którzy chociaż z piłsudczyzną bardziej czy mniej sympatyzowali, jeżeli zabierali głos jako historycy, czynili to z reguły w sposób profesjonalny, zgodnie z wymaganiami nauki. Taki właśnie był przypadek wspomnianego już przez nas Handelsmana, który przy całej sympatii do Piłsudskiego krytycznie oceniał narastanie w Polsce autorytarnych tendencji politycznych, także S. Za-krzewskiego, który po rozstaniu się z endecją związał się z obozem sanacyjnym, wreszcie Wacława Tokarza (1873-1937), dawnego legionisty, którego krytyczny stosunek do Piłsudskiego zbliżył pod koniec życia do Frontu Morges. Po zwolnieniu z wojska wrócił on do nauki, by kontynuować i znakomicie rozwinąć badania nad dziejami polskich zrywów wyzwoleńczych XVIII--XIX w. Podobnie należałoby rzec także o konkurencyjnym w stosunku do piłsudczykowskiego, narodowo-demokratycznym nurcie naszej ówczesnej historiografii. Za największe jego osiągnięcie należy poczytać to, że był jedynym jej kierunkiem, który zdobył się — w postaci wspomnianego już przez nas dzieła Sobieskiego—na stworzenie swojej własnej syntezy historii Polski. Mimo że endecja liczyła w swoich szeregach bodaj więcej, niż piłsudczycy, znakomitych historyków, wyraził się on jednak 175 Druga Rzeczpospolita chyba bardziej w twórczości publicystycznej, niż naukowej, aczkolwiek uprawianej nieraz przez wybitnych uczonych, takich jak między innymi najwybitniejszy wówczas badacz nowożytnych dziejów przedrozbiorowej Rzeczypospolitej, wielokrotnie przez nas wspomniany W. Konopczyński, czy ogromnie aktywny na polu publicystycznym Zygmunt Wojciechowski (1900--1955). Również związani z endecją uczeni — oprócz wymienionych, znakomity ekonomista i historyk gospodarczy Roman Rybarski (1887-1942), niegdyś mediewista, później wybitny badacz nowożytnych dziejów Polski i powszechnych (który zresztą później zdystansował się od endecji), Adam Szelągow-ski i inni — w swojej dziejopisarskiej praktyce uprawiali nie historiografię partyjną, ale świetne, profesjonalne dziejopisarstwo. W okresie międzywojennym poczęły się także profesjonali-zować, reprezentowane dotychczas głównie przez twórczość amatorską, inne oprócz wymienionych nurty historiograficzne, przede wszystkim socjalistyczny — którego przedstawicielami oprócz wciąż aktywnego B. Limanowskiego byli J. Cynarski i zwłaszcza Adam Próchnik (1892-1942) — oraz programowo dystansujący się od niego nurt komunistyczny, marksistowski (Józef Rotstadt (Krasny) (1877-1932), Eugeniusz Przybyszewski (1889-1940), Hipolit Grynwaser (1895-1944), Maksymilian Me-loch (1905-po 1941). Było niezmiernie charakterystyczne, że mimo iż wśród działających wtedy historyków nie brakło zwolenników ruchu ludowego (F. Bujak, S. Kot, Michał Janik i in.), w naszej ówczesnej historiografii nie doszło do ukształtowania się nurtu ludowego. Zróżnicowanie ideowe historiografii polskiej bardziej, niż w podziałach na „partyjne" nurty dziejopisarskie, uzewnętrzniło się bowiem w okresie międzywojennym w różnicach ukierunkowania jej naukowych zainteresowań. 276 Orientacje historiograficzne Położenie geopolityczne państwajego struktura narodowościowa, jak i ścierające się orientacje i koncepcje polityczne (tzw. piastowców i jagiellończyków historycznych) determinowały w pewnym sensie dwukierunkowość zainteresowań zarówno tych placówek, jaki ośrodków regionalnych uniwersyteckich: kierunek zachodni i wschodni (M. H. Serejski). W związku z tym w historiografii okresu międzywojennego rozwinęły się dwie konkurencyjne w stosunku do siebie orientacje: zachodnia i wschodnia. Każdą z nich inspirowały odmienne poglądy polityczne: zachodnią — idee narodowej demokracji, która główne zagrożenie dla Polski upatrywała w Niemczech i uważała, że odrodzona Polska powinna nawiązywać do tradycji państwa Piastów; zaś wschodnią — federalistyczne koncepcje obozu piłsudczykowskiego, który nawiązywał do tradycji wielkości Polski w czasach Jagiellonów. Jednakże zarówno w przypadku jednej, jak i drugiej orientacji polityczna inspiracja wpływała przede wszystkim na wybór problematyki, w znacznie zaś mniejszym stopniu na sposób jej opracowania. Wysoki profesjonalny poziom badań historyków uwarunkował, że nie okazały się one prostym rzutowaniem wstecz aktualnych poglądów politycznych. Przedstawiciele zachodniej orientacji w historiografii polskiej — archeologowie (Józef Kostrzewski (1885-1969), badacze wcześniejszego Średniowiecza (Kazimierz Tymieniecki (1887--1968), Teodor Tyć (1896-1927), Józef Widajewicz (1889-1954), Karol Maleczyński (1897-1968), Marian Zygmunt Jedlicki (1899--1954), Z. Wojciechowski i in.) i późniejszego Średniowiecza (Karol Górski (1903-1988), Bronisław Włodarski (1895-1974), Stanisław Zajączkowski (1890-1977) i in.), oraz dziejów nowożytnych (W. Sobieski, A. Szelągowski, Józef Feldman (1899-1946) i in.) — polemizując z poglądami historiografii niemieckiej podkreślali, że państwo polskie powstało na rodzimym korzeniu, roz- 177 Druga Rzeczpospolita winęło się jako organizm niezależny od Niemiec, które wciąż mu zagrażały, że żywioł rodzimy, nie zaś niemiecki, zdecydował 0 ukształtowaniu się struktury dawnego polskiego społeczeństwa i minimalizowali — niejednokrotnie przesadnie — znaczenie oddziaływania żywiołu niemieckiego i wpływów niemieckich w dziejach Polski. Przede wszystkim jednak przeciwstawili się rozwijanemu zarówno przez dawniejszą, jak i współczesną historiografię niemiecką poglądowi na niemiecką ekspansję wschodnią w dziejach jako na misję cywilizacyjną, ukazując ją jako wynikający z imperialisty cznych dążeń narodowo--państwowych, prowadzony wszelkimi możliwymi środkami, brutalny podbój. Przedstawiciele omawianej orientacji nie tylko podkreślali przy tym odwieczną polskość zachodnich terytoriów, które znalazły się w granicach odrodzonej Polski, lecz także wskazywali na polski i słowiański charakter obszarów, pozostających pod panowaniem niemieckim, zarówno Śląska, jak 1 całego Pomorza. Historiografia polska udzieliła też zbiorowej odpowiedzi na propagandowe tezy wydanej w związku z Międzynarodowym Kongresem Nauk Historycznych w Warszawie (1933), inspirowanej przez Ministerstwo Propagandy Trzeciej Rzeszy, niemieckiej publikacji pod redakcją Alberta Brackmanna pt. Deutschland und Polen. jeszcze w okresie międzywojennym, po raz pierwszy w 1924 r., jeden z czołowych przedstawicieli omawianego kierunku, związany z endecją Z. Wojciechowski sformułował teorię macierzystych ziem Polski, uzasadniając pogląd, „że właściwym miejscem Polski w Europie" są obszary państwa polskiego z pierwszego okresu jego istnienia, zaś ową tak chwaloną przez innych ekspansję na wschodzie oceniał nad wyraz krytycznie, powiadając, że zaciążyła ona „fatalnie" na dalszym biegu naszych dziejów. Od samego początku niepodległości z orientacją zachodnią rywalizowała w naszej historiografii orientacja wschodnia. O ile pierwszy po wojnie Powszechny Zjazd Historyków Polskich 178 Szkoły naukowe (1925) odbył się pod znakiem dzie^^ćsetlecia koronacji Bolesława Chrobrego, ostatni - w Wilnie (1935) - zorganizowano w pięćsetlecie układu w Krewię. Czasy jagiellońskie, jako epoka największej potęgi Rzeczypospolitej' przyciągały uwagę wielu historyków polskich (Oskar Kaleck* (1891-1973), Ludwik Ko-lankowski (1882-1956), Henryk PaszJdewicz (1897-1979), Witold Kamieniecki (1883-1964) i in.), którzY w tzw-idei jagiellońskiej poszukiwali tradycji, mającej uzasadmać mocarstwowe ambicje współczesnego państwa polskiego. Ponieważ jednak były one reprezentowane nie przez jedną, ale dwie rozne od siebie Poll~ tyczne koncepcje polskiej obecności1 na Wschodzie, to znaczy unitarystyczną i federalistyczną, byłP zrozumiałe, ze mimo jednoznacznie pozytywnej oceny unii polsko-litewskiej, zgodnie uważanej za zwrotny moment w naszych dziejach, powstały różnice zdań co do jej istoty, mianowicie w sprawie, czy polegała ona na inkorporacji, czy też na federacji, w związku z czym rozwinęła się poważna, naukowa dtyskusJa- Zdaniem historyków, którzy eksponowali tzw. ideę jjagiellońską, unia miała polegać na dobrowolnym związku nairodów' miała b?Ł świadectwem pokojowej ekspansji cywilizaicyJneJ' przeciwstawnej zarówno w stosunku do wąskiego „nacjonalizmu", jak i polityki podboju („doktrynie moskiewskiej"/ Jak sie wyraził W" Kamie" niecki). Kiedy jednak zwolennicy te;'zy ^korporacyjnej podkreślali zasługi Jagiellonów w dążeniu L° umocnienia silnej władzy monarchicznej (L. Kolankowski), orędownicy tezy federahstycz-nej (O. Halecki) w unii z Litwą dopaatrywali si« realizacji szczególnego religijno-kulturalnego powvołania Polski' mianowicie spełnienia przez nią misji przedmurza chrześcijaństwa, strzegącego Zachodu przed napierającym rnań Wschodem. Obie te interpretacje budziły łatwe do rozszyf:frowania aktualne skojarzenia polityczne. Słusznie zauważono,:że rozwijając koncepcję polskiej misji cywilizacyjnej na Wschodźnas/a historiografia odwoływała się w gruncie rzeczy „dd° podobnych pojęć i argu- 179 Druga Rzeczpospolita mentacji, jak naq'onalistyczna historiografia niemiecka w stosunku do Polski" (M. H. Serejski). Szczególnie znamiennym świadectwem rozwoju historiografii polskiej w latach międzywojennych było uformowanie się i rozwój szeregu szkół naukowych. Były to szkoły historyczne nie w tym sensie, że grupowały historyków, opowiadających się za jakimś jednolitym poglądem, czy to teoretyczno-meto-dologicznym, czy na jakiś konkretny proces dziejowy, ale w znaczeniu grona uczonych, skupionych wokół jednego bądź (rzadziej) kilku naukowych mistrzów. Dawna szkoła Sz. Askena-zego przestała już wówczas istnieć: jej mistrz pozostawał na marginesie życia naukowego, uczniowie rozproszyli się i kontynuowali działalność naukową na własny rachunek. Natomiast znakomicie rozwijała się zainicjowana jeszcze przed wojną szkoła historyczno-prawna, której patronami byli nadal O. Balzer i S. Kutrzeba, zaś przedstawicielami działający już wówczas we wszystkich liczących się ośrodkach naukowych kraju historycy ustroju (P. Dąbkowski, Z. Wojciechowski, Wojciech Hejnosz (1895-1976), Jan Adamus (1896-1962), Karol Koranyi (1897-1964), Adam Yetulani (1901-1976) i in.). W latach trzydziestych nowe odgałęzienie tej szkoły poczęło się kształtować wokół Z. Woj-ciechowskiego w Poznaniu (Zdzisław Kaczmarczyk (1911-1980), Michał Sczaniecki (1910-1977), Józef Matuszewski i in.). Na okres międzywojenny przypada też uformowanie się i rozkwit polskiej szkoły historii gospodarczej, związanej z nazwiskami F. Bujaka i J. Rutkowskiego, z których każdy skupił wokół siebie grono wybitnych uczniów (uczniami F. Bujaka byli m.in. Stefan Inglot, Stanisław Hoszowski (1904-1987), Jan Warężak (1896--1967), Janina Berger-Mayerowa (1900-1971), Antoni Walawen-der (1903-1960); uczniami J. Rutkowskiego: Władysław Rusiński (1911-1986), Janusz Deresiewicz, Marian Kniat (1899-1944) i in.). W Uniwersytecie Warszawskim własną szkołę naukową stworzył M. Handelsman: wyróżniającą jej cechą było, że podobnie 180 Horyzont zainteresowań historiografii jak sam mistrz jej przedstawiciele zajmowali się zarówno historią powszechną zachodnioeuropejskiego Średniowiecza (Tadeusz Manteuffel (1902-1970), Marian Henryk Serejski (1897-1975), Stanisław Arnold (1895-1973), Marian Małowist (1909-1988), Wanda Moszczeńska (1896-1974), Aleksander Gieysztor (1916--1999) i in.), jak historią powszechną i Polski czasów nowożytnych, przede wszystkim XIX w. (Helena Więckowska (1897--1984), Stanisław Płoski (1899-1966), ks. Mieczysław Żywczyński (1901-1978), Ryszard Przelaskowski (1903-1971), Lucjan Rusjan (1904-1945), Ludwik Widerszal (1909-1944) i in.)- Szkoła historyczna, zajmująca się głównie dziejami powstań narodowych i polskiej wojskowości, powstała także wokół działającego teraz w Warszawie Wacława Tokarza (Adam Moraczewski (1907--1941), Edmund Oppman (1903-1951), Henryk Jabłoński (ur. 1909) i in.). Mianem tzw. nowej krakowskiej szkoły historycznej określa się też niekiedy grono historyków związanych z Uniwersytetem Jagiellońskim, z W. Sobieskim i W. Konopczyńskim na czele. Mimo podobnych sympatii politycznych, obaj byli tak wybitnymi naukowymi indywidualnościami, że trudno ich wtłoczyć w ramy jednej szkoły historycznej. W okresie międzywojennym polska nauka historyczna znacznie rozszerzyła horyzont swoich zainteresowań, zarówno pod względem chronologicznym, jak i problemowym. Co się tyczy głównego obszaru jej zainteresowań, którym byty — ze zrozumiałych względów — dzieje Polski, chronologiczny zakres swoich zainteresowań rozszerzyła zarówno wstecz, nawiązując współpracę z dyscyplinami, zajmującymi się tzw. czasami przedhistorycznymi, jak przede wszystkim ku czasom bliższym współczesności. Szczególnie intensywnie zajęła się dziejami czasów porozbiorowych, podjęła badania nad genezą odzyskania niepodległości, a także dziejami najzupełniej współczesnymi, w szczególności nad wojną 1920 r. Powrót niepodległej Polski na polityczną mapę Europy zainspirował historyków, zajmują- 181 Druga Rzeczpospolita cych się dziejami Polski, do istotnej zmiany optyki ich badania. Także mediewiści, nie mówiąc już o historykach czasów nowożytnych, poczęli uprawiać badania nad niegdysiejszą rolą Polski na arenie międzynarodowej, zajmując się coraz intensywniej jej międzynarodowymi stosunkami — nie tylko politycznymi, lecz także gospodarczymi, kościelnymi, kulturalnymi czy artystycznymi — zarówno w średniowieczu, w czasach nowożytnych, jak w epoce porozbiorowej. Mimo że — podobnie, jak to było w nauce historycznej większości krajów europejskich—również w ówczesnej polskiej nauce historycznej dominowały, wciąż uważane za najważniejsze, tradycyjne badania nad dziejami politycznymi, jednak otworzyła się ona wówczas na nową problematykę. W historiografii naszej na poczesne miejsce wysunęła się więc teraz przede wszystkim historia gospodarcza, uprawiana nie tylko w jej głównych ówczesnych ośrodkach — mianowicie we Lwowie (F. Bujak) i w Poznaniu 0. Rutkowski) — lecz także w innych, zwłaszcza w Krakowie (Roman Gródecki (1889--1964)) i w Warszawie (Natalia Gąsiorowska-Grabowska (1881--1964), S. Arnold). Znaczącą, pozycję w nauce zyskała sobie wówczas także historia kultury, uprawiana jako historia kultury umysłowej, która rozwijała się głównie w Krakowie (S. Kot), we Lwowie (S. Łempicki, J. Ptaśnik), w Warszawie (S. Czarno-wski), a także — dzięki niezmordowanej aktywności A. Briicknera — w Berlinie. Bardzo często zajmowanie się nią wiązano z uprawianiem także historii nauki i oświaty, czego przykładem była zarówno twórczość S. Kota i S. Łempickiego, jak zwłaszcza uczniów pierwszego z nich Henryka Barycza (1901-1994). Nie można wreszcie nie wspomnieć, że w okresie międzywojennym rozwinęły się także poważne badania nad dziejami Kościoła katolickiego oraz innych wyznań religijnych w Polsce. Bardziej poza strukturami akademickiej nauki historycznej, aniżeli w ich ramach, prowadzono także wówczas badania nad dziejami wielkich klas społecznych (robotnicy, chłopi) i ruchów społecznych. 182 Europejski charakter historiografii polskiej Oprócz badań nad dziejami Polski, w historiografii naszej w czasach międzywojennych zaznaczył się nie spotykany kiedykolwiek wcześniej rozwój profesjonalnych badań z historii powszechnej: mającej już u nas swoją tradycję historii starożytnej (K. Morawski, Tadeusz Zieliński (1859-1944), Ludwik Pio-trowicz (1886-1957), Tadeusz Wałek-Czernecki (1889-1949), Zdzisław Zmigryder-Konopka (1897-1939), Jerzy Manteuffel (1900--1954) i in.), także nowej na gruncie polskim historii Bizancjum (Kazimierz Zakrzewski (1900-1941), O. Halecki), rzadko dotąd uprawianej historii powszechnej Średniowiecza (prócz reprezentantów szkoły M. Handelsmana wymienić tu należy J. Ptaś-nika, oraz historyków stosunków Polski z sąsiadami: J. Dąbrowskiego, S. Zajączkowskiego, B. Włodarskiego, Stefana M. Ku-czyńskiego (1904-1985), Leona Koczego (1900-1981) i in. Mniej intensywnie niż historią średniowieczną, głównie z punktu widzenia spraw polskich, zajmowano się u nas wówczas historią powszechną nowożytną i najnowszą (B. Dembiński, W. Konop-czyński, A. Szelągowski, A. Skałkowski, J. Feldman i in.). Dodajmy na koniec, że w międzywojennej Polsce działało także środowisko historyków żydowskich, którego niektórzy przedstawiciele (Mojżesz Schorr (1874-1941), Majer Bałaban (1877--1942/3?) pracowali w ramach akademickich struktur nauki polskiej, a także pozostające na jej uboczu środowiska historyków ukraińskich i mniejszości niemieckiej. Tuż ten pobieżny siłą rzeczy rzut oka na historiografię polską okresu międzywojennego potwierdza wyrażone przez nas na wstępie przekonanie, że odzyskanie przez Polskę niepodległości miało trudne do przecenienia, zasadnicze znaczenie dla rozwoju polskiej nauki historycznej. Stworzyło dla niej normalne, podobne do istniejących w innych krajach europejskich, warunki rozwoju, umożliwiło rozwój naukowej kadry, sprzyjało rozszerzeniu zarówno chronologicznych, jak problemowych horyzontów nauki historycznej, nadrobieniu pozostałych w tym zakresie po 183 Druga Rzeczpospolita czasach zaborów zaległości, pobudziło rozwój nowych historycznych koncepcji. Nie ulega wątpliwości, że zarówno pod względem swych horyzontów, jak i metod badawczych, ówczesna polska twórczość historyczna — która w przeważającej większości była dobrym, fachowo uprawianym, tradycyjnym dziejopisarstwem i nie okazywała większej skłonności do nowatorstwa — była w pełnym tego słowa znaczeniu historiografią europejską, uprawianą według obowiązujących w nauce europejskiej standardów. W dobie międzywojennej przeżywała ona niewątpliwie okres swojego rozwoju, choć panująca wówczas sytuacja polityczna z pewnością nie była idylliczna i wyraźnie pogorszyła się zwłaszcza od początku lat trzydziestych, kiedy po procesie brzeskim zapanowała — jak pisał M. Kukieł do S. Zakrzewskie-go — „duszna atmosfera", która nie pozostała bez wpływu na warunki i możliwości pracy historycznej. Dzięki udziałowi przedstawicieli Polskiej Akademii Umiejętności w pracach Związku Akademii, uczestnictwu coraz liczniejszych delegacji historyków polskich w Międzynarodowych Kongresach Nauk Historycznych (w Brukseli, 1925; w Oslo, 1928; i Zurychu, 1938), wejściu przedstawicieli nauki polskiej do Międzynarodowego Komitetu Nauk Historycznych, oraz polskiemu uczestnictwu w innych międzynarodowych inicjatywach naukowych historiografia polska wyrobiła sobie uznanie na arenie międzynarodowej. Jego miarą stało się powierzenie Polsce organizacji VII Międzynarodowego Kongresu, który odbył się w 1933 r. w Warszawie i stał się, jak podkreślił w poświęconym pięćdziesięcioleciu Polskiego Towarzystwa Historycznego tomie „Kwartalnika Historycznego" (1937) Kazimierz Tyszkowski, „prawdziwym naszym zwycięstwem na forum międzynarodowym". Rozdział XIII Przemiany historiografii europejskiej po II wojnie światowej Z im dalszej perspektywy spoglądamy na przemiany, jakie dokonały się w ostatnim półwieczu w historiografii światowej, tym wyraźniej uświadamiamy sobie, że koniec II wojny światowej zapoczątkował w dziejach nauki historycznej nową epokę, zarówno pod względem warunków jej uprawiania, jak i sposobu pojmowania przez samych historyków „charakteru i roli historii, oraz ich stosunku do własnej dyscypliny" (G. Barraclough). Nowy układ sił, w szczególności zaś pojałtań-ski porządek w Europie, na długi czas określił warunki uprawiania nauki historycznej nie tylko na Wschodzie, lecz także na Zachodzie, oraz wywarł doniosły wpływ na nią samą w skali globalnej. Jednakże przemian, jakie w niej nastąpiły, nie można zrozumieć jako uwarunkowanych li tylko zmianami, które się dokonywały w sferze obiektywnych warunków rozwoju historiografii. Jeszcze podczas II wojny światowej, a jeszcze wyraźniej po jej zakończeniu, coraz liczniejsi głównie europejscy intelektualiści poczęli dawać wyraz swemu przekonaniu, że historiografia taka, jaką dotychczas uprawiano, nie odpowiada wyzwaniu nowych czasów. Narastało przekonanie, że historia ludzi 185 Po II wojnie światowej „zawiodła" czy wręcz „zdradziła", skoro nie potrafiła wyjaśnić tego, co nastąpiło; rozwijał się sceptyczny stosunek do jej wartości poznawczych, skoro z taką łatwością podczas wojny dostarczała niejednokrotnie sprzecznych ze sobą argumentów mających legitymować najróżniejsze, nie zawsze bynajmniej szlachetne cele polityczne. Jeszcze podczas wojny baczny obserwator i krytyk bezpośredniego angażowania się historii w służbie polityki Marc Bloch przestrzegał, że jeżeli pozostanie ona taką, jaką była, to historiografii — nie tylko tej, którą kwalifikował jako „niewłaściwie pojmowaną", lecz także historii „w dobrym znaczeniu tego słowa" — grozi utrata społecznego zaufania, co — jak podkreślał — stałoby się „kosztem zupełnego zerwania z naszymi najtrwalszymi tradycjami intelektualnymi". Uświadomienie sobie faktu, że historiografia, uprawiana według dotychczasowych wzorów, nie potrafiła sprostać wyzwaniom nowych czasów, inspirowało też do postulowania przeprowadzenia zasadniczej rewizji jej podstaw teoretyczno-metodologicznych. Sir Maurice Powiekę, Regius Professor na uniwersytecie w Oksfordzie, w swym adresie do brytyjskiej Historical Association na Nowy Rok 1944 r. stwierdzał: gdy oglądamy się wstecz na ostatnie pięćdziesięciolecie, wszyscy musimy być świadomi złego samopoczucia i niepokoju, jakie prześladują dziś refleksyjne studium historii. Badacz historii, szczególnie jeżeli jest także jej nauczycielem, nigdy tak bardzo jak dzisiaj nie był świadomy znaczenia swojego przedmiotu. Słusznie jest on przekonany o jego doniosłości, ale jest osaczony przez publiczność, gorąco pragnącą wiedzieć, jak to wszystko było, na co on nie może udzielić jasnej odpowiedzi. Uświadomienie sobie tego faktu doprowadziło brytyjskiego historyka do zakwestionowania świętej zasady tradycyjnej historiografii głoszącej, że historię tworzy się na drodze indukcyjnej, na podstawie naukowo stwierdzonych faktów, oraz sfor- 186 Krytyka dotychczasowego dziejopisarstwa mułowania tezy, że poznaniem historycznym steruje sfera (nazwanej tak później) wiedzy pozaźródłowej, której zasadniczą treścią jest przyjmowany przez historyków system ocen. Powiekę dowodził więc, że: ustalenie faktu jest wynikiem dedukcji i każdy z nas czerpie swoją całościową wiedzę o historii z drugiej, trzeciej, czwartej czy którejś tam ręki. Ponadto historia, którą' czytamy spodziewając się, że jest oparta na faktach, opiera się mówiąc ściśle nie na nich, ale na seriach przyjętych sądów, a to co zwiemy historycznymi uogólnieniami, jest sądami o sądach. Uświadomienie sobie niewystarczalności takiej historii, jaką dotychczas uprawiano, prowadziło więc brytyjskiego historyka do sformułowania relatywistycznej koncepcji poznania historycznego, wychodzącej naprzeciw poglądom, rozwijanym jeszcze w okresie międzywojennym przez francuskich twórców kierunku „Annales". Powojenna krytyka dotychczasowych sposobów uprawiania historiografii dotyczyła przede wszystkim jej dwóch modeli, w nierównym stopniu określających praktykę dawniejszej i współczesnej nauki historycznej. Szczególnie gorąca polemika rozwinęła się wokół cieszącego się do niedawna szczególnie wysokim prestiżem modelu historiografii, opartego na doktrynie indywidualistycznego historyzmu. Rozwinęła się ona nie tylko w nauce niemieckiej, gdzie po katastrofie Trzeciej Rzeszy ścierały się ze sobą (w Niemczech Zachodnich) dwie sprzeczne tendencje: zmierzająca do rewaloryzacji tej historiograficznej tradycji, reprezentowana przez konserwatywne skrzydło niemieckiej nauki historycznej (G. Ritter i in.), oraz opozycyjne w stosunku do niej, długo jednak słabsze, dążenie zmierzające do zasadniczej rewizji tradycji indywidualistycznego historyzmu i oparcia niemieckiej nauki historycznej na nowych podstawach teoretyczno-metodologicznych. Chyba jednak ostrzejszą formę polemika 387 Po II wojnie światowej z tą historiograficzną tradycją przybrała w nauce historycznej poza granicami Niemiec. Znany już nam Barraclough w wydanej w 1955 r. książce Historia w zmieniającym się świecie (History in a Changing World), na którą złożyły się teksty, w większości drukowane już wcześniej, zarzucił temu wzorcowi historiografii, że prowadzi on do, sprzecznego z moralnym poczuciem człowieka, niebezpiecznego relatywizmu. Brytyjski historyk wypominał więc, że wychowanego na tej tradycji historyka: nauczono ukazywać nie to, czy Karol I — lub Hitler — był prawy, czy też nie, ale „jak jego działalność była historycznie uwarunkowana", nauczono go rozszczepiać „strukturalne rysy konfliktu, który tkwił w dialektyce wydarzeń". Jeśli naprawdę jest to jego zajęcie, jedyna czynność, na której podjęcie pozwala mu jego materiał, wypada nam tylko stwierdzić, że jego pogląd jest do tego stopnia ograniczony i zawężony, że wyklucza rzeczywiste problemy, które nas jako ludzi obchodzą właśnie najbardziej. Nie może on bowiem znieść (abolish) zagadnienia o charakterze moralnym, mianowicie, że jeżeli przyjmiemy, iż nasza wiedza jest niewystarczająca do tego, aby potępiać, to w takiej samej mierze nie może ona wystarczać dla usprawiedliwiania. [...] Któż nie będzie winił zwykłego człowieka, kiedy przejąwszy się do głębi ślepymi regułami, wypływającymi z założeń historyzmu, będzie on myślał i postępował tak właśnie, jak gdyby historyczne sądy mogły być ostateczne i wszechwystarczające, zaś kryteria, na których je oparto, możliwe do odniesienia do wszystkich spraw ludzkich? Któż będzie miał prawo go winić, jeśli pod wpływem zbyt dużej dawki historii, która wpadła mu w rękę, powstrzyma się on od wydawania jakichkolwiek sądów, ze względu na (zaistniałe) okoliczności, albo gdy użyje on historii za wygodny pretekst dla (uzasadnienia swego) cynizmu, bądź wreszcie — co byłoby już najlepsze — odrzuci ją z obrzydzeniem? Na innym miejscu ten sam uczony później podkreślił, że takie wydarzenia z lat II wojny światowej, jak eksterminacja Żydów, zbrodnie hitlerowskie w Europie Wschodniej, gigantyczne przemieszczenia ludności, „atomowy holocaust Hiroszimy i Naga- 188 Alternatywa marksistowska i jej krytyka saki" sprawiły, że „żadna wrażliwa jednostka nie może się już z niezmąconą pogodą przypatrywać biegowi historii" i wołał: nadszedł czas, aby przystąpić do zrewidowania podstaw i zasadniczych postulatów historycznego myślenia. Ze względu na to, że uniemożliwia ona nauce historycznej dokonywanie moralnej oceny rozpatrywanych procesów i zdarzeń, brytyjski historyk postulował więc odrzucenie modelu historii, opartego na doktrynie indywidualistycznego historyzmu. Z innego względu — mianowicie z powodu, że implikując te-leologiczny pogląd na dzieje w gruncie rzeczy legitymuje on wszystko, co się kiedykolwiek gdziekolwiek zdarzyło — został on wówczas poddany krytyce także przez niektórych wybitnych filozofów. W szczególności niepokoiło ich pytanie o sens dziejów, które nabierało teraz szczególnie aktualnego znaczenia. Chodziło mianowicie o odpowiedź na odwieczne pytania o to, czy historia może dostarczać podstawy do racjonalnego przewidywania historycznego, a w związku z tym o to, czy jest uzasadnione rozumienie procesu dziejowego w jakichkolwiek kategoriach ideologicznych. Karl Jaspers wyrażał nie tylko swoje indywidualne przekonanie, kiedy zakwestionował pojęcie sensu historii. Przestrzegał, że: ten kto wierzy, że historia zmierza do jakiegoś celu, z pewnością nie poprzestanie na medytacji nad tym celem, ale zacznie obmyślać, jak go zrealizować. [...] Jeśli sens historii ma być dla nas ziemską realizacją stanu ostatecznej szczęśliwości, nie potrafimy znaleźć w naszym umyśle żadnego o niej wyobrażenia ani odszukać w minionej historii żadnego znaku zapowiadającego jej przyjście. Ba, przeciwnie, cała historia ludzkości świadczy przeciw tej idei: idzie ona po wyboistej drodze, pełnej lichych osiągnięć i całkowitych ruin. Na pytanie, jaki jest sens historii, nie sposób odpowiedzieć wskazaniem jakiegoś celu. 189 Po II wojnie światowej Krytyka znakomitego myśliciela z całą pewnością zwracała się przeciw poglądom, które w nawiązaniu do doktryny indywidualistycznego historyzmu rozwijała historiografia hitlerowska, przedstawiająca Trzecią Rzeszę jako cel całego niemieckiego procesu dziejowego. Kierowała się ona także w inną stronę, mianowicie przeciwko koncepcjom, rozwijanym przez historiografię marksistowską, która po II wojnie światowej stała się rzeczywistą alternatywą dla nauki historycznej w wielu krajach, nie tylko uzależnionych od ZSRR i nie tylko europejskich. Z jednej strony, jeszcze podczas wojny wielu historyków poczęło się zwracać ku marksistowskiej koncepcji historii, która po wojnie w licznych środowiskach intelektualnych na Zachodzie została uznana za atrakcyjną propozycję przezwyciężenia niedostatków tradycyjnych kategorii historycznego myślenia i uprawiania historii. Z drugiej strony marksistowski model nauki historycznej, a ściślej jego stalinowski wariant, został pod koniec lat czterdziestych przyjęty za podstawę historiografii we wszystkich krajach satelickich radzieckiego imperium. Niezależnie od tego, w jakiej mierze „przełom metodologiczny", który stał się udziałem historiografii tych krajów, był wymuszony, a w jakiej spontaniczny, konsekwencją przyjęcia nowego historiograficznego standardu było przyjęcie nowych kategorii (ontologicznych) rozumienia dziejowej rzeczywistości oraz jej badania (epistemologia), a co za tym idzie ukierunkowanie badań historycznych na nową problematykę. Było zrozumiałe, że ta gwałtowna aktualizacja marksistowskiego modelu historiografii pociągała część historyków, opowiadających się za rewizją dotychczasowych sposobów rozumienia i uprawiania historii, skłaniała do krytyki innych, niekoniecznie tylko obrońców tradycji, lecz także uczonych, którzy modernizaq'ę historiografii wiązali z odmiennymi od marksistowskiej propozycjami. Spośród wszystkich głosów krytycznych, które sprowokowała aktualizacja marksistowskiego modelu historii, zasługują 190 Alternatywa marksistowska i jej krytyka na uwagę zwłaszcza te, które poddawały krytyce teleologiczne implikacje stanowiącej jego podstawę teorii. Wielką polemikę w tej sprawie podjął Karl Popper w pracach: Nędza, historycyzmu (The Poverty of Historicism, 1944-1945) oraz Społeczeństwo otwarte i jego wrogowie (The Open Society and Its Enemies, 1945), w których przeprowadził zasadniczą krytykę tak nazwanego przez siebie historycyzmu. Przez to pojęcie — nie należy mylić go z histo-ryzmem — filozof ten rozumiał takie filozofie dziejów, które upatrują w nich realizacji jakiegoś koniecznego celu, niezależnie od tego kto i kiedy je formułował; tego rodzaju poglądy myśliciel odnalazł już w myśli antycznej. Wskazując na to, że prowadzą one do totalitarystycznych konsekwencji, myśliciel ten dowodził, że „wiara w historyczne przeznaczenie jest czystym przesądem, oraz że nie można przewidzieć biegu ludzkiej historii przy pomocy żadnych naukowych, bądź jakichkolwiek innych racjonalnych metod". Popper tłumaczył: przyszłość zależy od nas samych, my zaś nie zależymy od żadnej konieczności historycznej. Istnieją jednak bardzo wpływowe filozofie społeczne, wyznające pogląd przeciwny. [...] Twierdzą one, że wygłaszanie przewidywań jest celem nauki lub raczej, że celem tym jest udoskonalanie naszych codziennych przewidywań i oparcie ich na pewniejszej podstawie; oraz że celem nauk społecznych jest uzbrojenie ludzi w dalekosiężne przepowiednie historyczne. Co więcej, wierzą, że odkryły prawa historii, które pozwalają im przewidywać bieg wydarzeń historycznych. Różne filozofie społeczne wysuwające takie roszczenia zgrupowałem pod wspólnym mianem historycyzmu. Skonstruowane przez Poppera pojęcie historycyzmu obejmowało więc (co wydaje się nam niedostatkiem tej konstrukcji) opozycyjne w stosunku do siebie pod względem ontologicznym koncepcje, zarówno tworzone na gruncie tradycji nomologicz-nej, jak indywidualistycznej, takie, które pretendowały do adekwatnego przewidywania (a więc i kreowania) przyszłości, na podstawie rozumienia biegu dziejów jako teleologii. 191 Po II wojnie światowej Swoją krytykę historycyzmu Popper skierował przede wszystkim przeciwko — jak je określił — „dwóm najważniejszym nowożytnym wersjom historycyzmu", mianowicie historycznej filozofii faszyzmu oraz marksistowskiej filozofii dziejów. Pisząc swe Społeczeństwo otwarte podczas II wojny światowej w Nowej Zelandii żywił on przeczucie, że już w niedalekiej przyszłości „marksizm stanie się problemem naczelnym", co zdecydowało, że poświęcił mu „więcej miejsca". W1950 r. uznał, że „z punktu widzenia dzisiejszej zagmatwanej sytuacji światowej można uznać moją krytykę Marksa za główny przedmiot książki". O ile w krytycznej warstwie swych rozważań Popper zwrócił uwagę na istotne zagrożenia, związane z proponowaną przez marksizm historyczną teleologią, to pozytywna warstwa jego refleksji wydaje się banalna: myśliciel opowiedział się bowiem za tradycyjną, powszechnie już wówczas kwestionowaną tezą historiograficznego idiografizmu, głoszącą, że historia powinna się zajmować ustalaniem indywidualnych faktów. W podobnym do Poppera kierunku szły też rozważania — podjęte już w okresie zimnej wojny — przez filozofa sir Isaiaha Berlina, który w wykładzie z 1953 r. rozprawiał się ze wszystkimi możliwymi postaciami „doktryny konieczności historycznej". Podobnie jak Barraclough, nie godził się on na taką neutralność historii, która powstrzymywałaby ją od „osądzania Karola Wielkiego czy Napoleona, Dżyngis-chana, Hitlera lub Stalina za ich rzezie", i akcentował, że neutrałistyczne stanowisko dziejopisarstwa pozostaje w sprzeczności z naszymi własnymi kategoriami myślenia jako zwykłych ludzi. Zaaprobowanie „doktryny konieczności historycznej" — pisał — zadaje bowiem gwałt: podstawowym kategoriom naszej moralności, mylnie przedstawiając sens naszej przeszłości oraz ignoruje najbardziej podstawowe pojęcia i kategorie naszego normalnego myślenia. Winien nadejść taki czas, kiedy ludzie zdumieją się, jak ów pogląd, łączący niezrozumienie 192 Histotriograficzna rewolucja? metod empirycznych z wyolbrzymionym do dziwactwa cynizmem, mógł zyskać tak wielką sławę i powalanie. Aczkolwiek do podjętej przez filozofów krytyki rozumienia biegu dziejów jako teleologii historycy odnieśli się na ogół sceptycznie, nie ulega wątpliwości, że zwróciła ona uwagę na niebezpieczne konsekwencje, jakie pociągały za sobą zarówno marksistowska (przede wszystkim stalinowska) interpretacja biegu dziejów, jak i inne „historycystyczne'"—w znaczeniu, jakie temu terminowi nadał Popper — konstrukcje historiozoficzne, co nie było bez znaczenia również dla historiografii. Załamanie się wiary w walory poznawcze historiografii takiej, jaka była dotychczas uprawiana, wielostronna krytyka założeń, na jakich opierały się jej główne modele, w połączeniu ze zmianą generacyjną, która dokonała się wówczas w nauce historycznej wielu krajów, złożyły się na gwałtowne przyśpieszenie przemian, jakie w połowie lat pięćdziesiątych nastąpiło w nauce historycznej w skali globalnej, i które niekiedy określa się dziś mianem historiograficznej rewolucji. Od 1955 r. — podkreślał Barraclough — nauka historyczna wkroczyła w „nową fazę przyśpieszonych przemian", bmy wybitny znawca historiografii współczesnej Georg G. Iggers pisał (1984): w ciągu kilku minionych dziesięcioleci, ale szczególnie w ciągu dzie-sięciu-piętnastu lat, uwidoczniła się wyraźna reorientacja badań historycznych, zarówno tu (w Ameryce), jak i w Europie. Pod wpływem nowoczesnych nauk społecznych i zmieniającej się społecznej i politycznej rzeczywistości, metodologiczne procedury, które [...] były przewodnikami hla większej części profesjonalnych badań historycznych od dziewiętnastego wieku, okiizaty się coraz bardziej nieadekwatne dla młodszej generacji historyków. Na czym więc, najogólniej mówiąc, polega owa przemiana, którą niektórzy nazywają rewolucją, a która w ostatnich dzie- 193 Po II wojnie światowej sięcioleciach dokonuje się w nauce historycznej w skali globalnej? Krytyka dotychczasowych sposobów uprawiania historii nie doprowadziła — wbrew oczekiwaniom wielu spośród tych, którzy ją podejmowali — do uzgodnienia stanowisk i przyjęcia jako obowiązującego historiograficznego standardu jakiegoś jednego jej modelu. Uświadomiła ona jednak historykom, że tym, co uniemożliwia podobne uzgodnienie stanowisk, jest nie tyle różna wiedza o faktach (procesach, wydarzeniach), ile głębsze rozbieżności, warunkujące sposoby postrzegania badanej rzeczywistości, o charakterze teoretyczno-metodologicznym. Uświadomienie sobie doniosłego znaczenia tego związku pobudziło jednak historyków nie tyle — jak niejednokrotnie dawniej — do poszukiwania ogólnego sensu dziejów (Barraclough celnie podkreślił, że rozważania te chętnie przekazali oni filozofom i teologom) — ile do poddania ściślejszym niż kiedykolwiek dotąd rygorom metodologicznym swej własnej praktyki badawczej, zainspirowało ich do przywiązywania coraz większego znaczenia w pracy historycznej do konceptualizacji. Trzeba się zgodzić ze zdaniem Jerzego Topolskiego, który podkreślił, że: w historiografii nowoczesnej istnieje tendencja, by [...] system sterujący, w którym dominuje potoczna wizja świata oraz przeświadczenia ideologiczne, wpływające bezpośrednio, na ogół przy tym de-formująco, na wyniki badań, zastąpić weryfikowalną naukowo teorią, czyli by strukturze konceptualizacyjnej nadać walorów naukowych, podobnie jak to stało się wcześniej z innymi dziedzinami badania, szczególnie z ustalaniem faktów. Charakterystyczne dla dokonującej się we współczesnej nauce historycznej uteoretycznienie historiografii nie polega jednak na jej wiązaniu z każdą dowolną teorią, ale tylko z teoriami określonego rodzaju. Pod tym względem szczególnie istotną zmianą, jaka dokonała się w historiografii współczesnej, było radykalne załamanie się doktryny indywidualistycznego histo- 194 Histonograficzna rewolucja? ryzmu. Od czasów głośnej kontrowersji wokół tez Fritza Fische-ra, jaka w latach sześćdziesiątych rozgorzała w historiografii niemieckiej, doktryna ta nie znajduje już nowych zwolenników nawet w swej własnej ojczyźnie, w Niemczech. Barraclough dowcipnie wyraził się, że nowi historycy uznali wywodzący się od Immanuela Kanta pogląd o istnieniu zasadniczej dychotomii między światem człowieka a naturą za „kuriozalnie przestarzały", zaś „traktowanie dziejów gatunku ludzkiego jako czegoś pod względem jakościowym odmiennego od np. dziejów ryb, jest dla nich wyrazem podejrzanego antropomorfizmu". Jak celnie podkreślił Jerzy Topolski, „proces uteoretycznienia historii oznacza zarówno wprowadzanie na jej grunt teorii z innych nauk (np. socjologii), jak i budowanie teorii własnych, odpowiadających potrzebom badań nad różnymi epokami". Podczas gdy dawne dziejopisarstwo, które ograniczało swój horyzont badawczy do tego, co w dziejach indywidualne i niepowtarzalne, chętnie akcentowało swoją autonomiczność w stosunku do innych dziedzin nauki, współczesna nauka historyczna czyni przeciwnie, otwiera się bowiem coraz szerzej na współpracę z coraz to innymi naukami, przede wszystkim — chociaż z pewnością nie tylko — społecznymi: z socjologią, antropologią, ekonomią, demografią, psychologią i innymi. Przyjęcie perspektywy nomologicznej otworzyło jej horyzonty na ilościowe wymiary dziejowej rzeczywistości; erupcja historycznych badań kwantytatywnych jest dziś chyba najbardziej spektakularnym wyznacznikiem dokonujących się w historiografii zmian. W nierównej mierze — a także w rozmaity sposób — uczestniczą w nich historiografie poszczególnych krajów. W dokonujących się w ostatnich dziesięcioleciach przemianach historiografii ogromnie doniosłą rolę odegrało francuskie środowisko „Annales". Szczególnie przyczynił się do tego czołowy przedstawiciel drugiej generacji tego historiograficznego kierunku, Fernand Brau-del, nie tylko sam będący twórcą ogromnie nowatorskiej kon- 195 Po II wojnie światowej cepcji historii globalnej, którą rozwijał do końca swego życia, lecz także stworzył on prężny, promieniujący na cały świat ośrodek nowej myśli naukowej, wokół którego oprócz historyków skupił także wybitnych przedstawicieli innych nauk, oraz wychował liczne grono — nie tylko francuskich — młodszych historyków, którzy będą później rozwijali i — ma się rozumieć — także rewidowali koncepcje swojego mistrza. W nauce niemieckiej, która przez długi czas nie zwracała uwagi na propozycje, zgłaszane przez francuskich reformatorów historii, nową historiografię reprezentuje przede wszystkim ukształtowany pod koniec lat sześćdziesiątych kierunek „Sozialgeschichtć' (H. U. Wehler, J. Kocka i in.), który rozwija badania nad historią „całego społeczeństwa". Wśród nowych kierunków historiografii amerykańskiej na szczególną uwagę — ze względu na najbardziej uteoretycznioną konceptualizację przedmiotu badań oraz zastosowanie szczególnie precyzyjnych metod — zasługuje rozwijająca się od drugiej połowy lat pięćdziesiątych „Nowa Historia Ekonomiczna" (New Economic History), mająca jak dotąd jednak niewielki wpływ na historiografię europejską. W dokonujących się w ciągu ostatnich dziesięcioleci głębokich przemianach w nauce historycznej ma także pewien udział część historiografii marksistowskiej, ta mianowicie, która zdołała przezwyciężyć schematyczne rozumienie stanowiącej jej podstawę teorii oraz zerwać z tradycją jej instrumentalnego traktowania. Pluralistyczna pod względem swych założeń teoretycznych, modernizująca się historiografia współczesna z dumą podkreśla swoją nowość, określając się mianem „Nowej Historii" w ogóle czy jakiejś bardziej szczegółowej „nowej" historii. Przekonanie o ogromnych możliwościach, jakie się przed nią otwarły, zrodziło wśród jej entuzjastów atmosferę optymizmu, jakże kontrastującego ze zwątpieniem, jakie po II wojnie światowej ogarniało historyków, snujących refleksję nad stanem swej dyscypliny. Nie trwało to jednak długo, skoro nie trzeba było długo cze- 196 Historiograficzna rewolucja? kac, aby tej nadmiernie optymistycznej ocenie aktualnego stanu historiografii stanowczo zaprzeczyli orędownicy postmodernizmu. Jak niedawno (1994) celnie podkreśliła tropiąca z ogromnym powodzeniem jego meandry w filozofii historii i historiografii Ewa Domańska: od blisko dwudziestu lat obserwuje się zasadniczą zmianę w sposobie myślenia o historii, historiografii, możliwościach poznania historycznego i samym historyku, którą można określić jako «kryzys tradycyjnego widzenia historii*. Kryzys ten ujawnił się wraz z «narra-tywistycznym» czy «retorycznym» zwrotem, który rozpoczął się w teorii historii w połowie lat siedemdziesiątych, a dokonał w latach osiemdziesiątych. W konsekwencji owego zwrotu — jak pięknie napisała ta sama autorka w tym samym 1994 r., ale już w innym miejscu: obecnie historyk uważany jest za interesującego wówczas, gdy nie •>"»' jest on zimnym scjentystą, ale wrażliwym „artystą", który odkrywając przeszłość próbuje dotknąć prawdy o świecie. Od „nowego historyka" wymaga się, aby był nie tylko historykiem w tradycyjnym tego słowa znaczeniu, lecz także filozofem, pisarzem, poetą, krytykiem, a przede wszystkim indywidualnością, żeby nie powiedzieć mędrcem, który niosąc na swoich barkach nie tylko doświadczenia swojego własnego życia, ale doświadczenia ludzi badanych przez niego epok, potrafił udzielić odpowiedzi na najbardziej podstawowe pytania, pytania o wartości ludzkie. Rozdział XIV Historiografia PRL W tych wielkich przemianach, jakie dokonywały się w światowej nauce historycznej po II wojnie światowej, historiografia polska nie zawsze mogła uczestniczyć, co jednak nie oznaczało, aby wtedy, kiedy stało się to możliwe, nie zaznaczyła w nich swojego udziału. Jeżeli zwróciliśmy uwagę na znaczenie, jakie dla rozwoju nauki historycznej miała zmiana warunków jej uprawiania, która dokonała się po wojnie, powinniśmy podkreślić, że w dwójnasób odnosiło się to właśnie do historiografii polskiej. Po pierwsze: żadna z historiografii państw, które tak czy inaczej zostały dotknięte przez wojnę, nie wkraczała w okres powojenny z tak wielkimi stratami, jak właśnie polska nauka historyczna. Objęły one zarówno — wskutek zniszczenia licznych archiwów i bibliotek — podstawę warsztatową nauki historycznej, jak i — w związku z likwidacją podczas okupacji wyższych uczelni oraz wszystkich instytucji i organizacji naukowych, które podczas okupacji mogły działać tylko nielegalnie — jej struktury organizacyjne, a zwłaszcza kadrę naukową. 198 Pierwsze* przewartościowania Oblicza się, że podczas wojny zginęło lub zmarło aż 53% czynnych dotychczas historyków (H. Winnicka, 1987). Po drugie: żadnej z zachodnioeuropejskich — jeśli nie liczyć nauki historycznej w okupowanych, a następnie podzielonych Niemczech — i tylko niektórych z historiografii krajów środkowoeuropejskich po II wojnie światowej nie dotyczyła tak bardzo, jak polskiej nauki historycznej, zmiana ogólnych warunków jej egzystencji. Przemiany polityczne: przesunięcie granic i nowy status Polski w ramach pojałtańskiego porządku politycznego, jako państwa satelickiego radzieckiego imperium, oraz przeprowadzone w kraju zmiany ustrojowe określiły, że warunki spo-łeczno-polityczne, w jakich przyszło j«j funkcjonować, okazały się pod bardzo wieloma względami zasadniczo odmienne od tych, w których rozwijała się ona w okresie międzywojennym. Ze względów politycznych część historyków, którzy podczas wojny znaleźli się na Zachodzie - ą były wśród nich osoby znaczące w polskiej nauce historycznej — zdecydowała się nie wracać do kraju i kontynuowała działalność za granicą. W tych okolicznościach doszło do podziału historiografii polskiej na krajową i emigracyjną, który utrzymał się przez cały okres istnienia PRL. Rozwój historiografii PRL bynajmniej nie przebiegał w sposób harmonijny i można w nim wyróżnić, związane zarówno ze zmianami uwarunkowań pracy historycznej, jak i z wewnętrznymi przemianami samej nauki historycznej, kolejne okresy. Pierwszy z nich trwał od zakończenia działań wojennych mniej więcej do przełomu lat 1948/49. Integracji środowiska historyków, które w przytłaczającej większości składało się z przedstawicieli przedwojennej nauki historycznej, z nowym państwem sprzyjało ich — podobnie zresztą, jak całego polskiego świata naukowego — w znacznej mierze spontaniczne, niezależne od politycznych podziałów, włą- 199 U|4|l PH PRL czenie się do pracy nad odbudową dawnych i tworzeniem nowych struktur nauki historycznej w dążeniu, aby objęły one całość nowego terytorium państwa. Ogromnie szybko uruchomiono więc studia historyczne na dawnych i nowo utworzonych uniwersytetach, podjęły działalność dawniejsze i nowo powstałe inne instytucje oraz organizacje naukowe, przystąpiono do porządkowania i udostępniania ocalałych z pożogi wojennej bibliotek i archiwów. Władze udzielały tej pracy pełnego poparcia, widząc w niej nie bez racji ważne także pod względem politycznym świadectwo związania się świata nauki — w którym przedstawiciele nauki historycznej zajmowali poczesne miejsce — z potrzebami nowego państwa. Jednakże co się tyczy ogromnie istotnej sprawy rozumienia powiązania nauki w ogóle, zaś nauki historycznej w szczególności, z potrzebami państwa, już wówczas zarysowały się poważne różnice zdań zarówno między władzą państwową a środowiskami naukowymi, jak i wewnątrz tych ostatnich. Środowiska związane z nową władzą z niechęcią odnosiły się do często przypominanej wówczas przez przedstawicieli nauki tezy, że może ona rzeczywiście służyć potrzebom kraju, kiedy zachowa swoją autonomię, i głosiły, że warunkiem rzeczywiście efektywnego wykorzystania potencjału nauki dla kraju jest jej ściślejsze niż dotąd powiązanie z polityką państwa. Wprawdzie pełne poddanie badań naukowych pod jego kontrolę nie było jeszcze wówczas możliwe, jednak od samego początku publikowanie ich wyników podlegało cenzurze politycznej, co było szczególnie dojmujące dla środowiska historyków. Podobnie jak w nauce historycznej innych krajów, jeszcze podczas II wojny światowej, a szczególnie intensywnie po jej zakończeniu, również wśród historyków polskich narastała świadomość potrzeby rewizji dotychczasowej polskiej historiografii. Odnosiła się ona w szczególności do dwóch obszarów problemowych. Przemiany społeczno-polityczne, jakie dokona- 200 Pierwsze przewartościowania ły się podczas wojny i okupacji oraz bezpośrednio po jej zakończeniu, również w nauce polskiej inspirowały — po pierwsze — do krytyki tradycji rozumienia dziejów w kategoriach indywidualistycznych, które uprzywilejowywały polityczną sferę procesu dziejowego, oraz do jej zastąpienia pojmowaniem ich w kategoriach nomologicznych, jako otwierających przed nauką historyczną możliwość badania procesów masowych i powtarzalnych. Proponowano więc teoretyczno-metodologiczną reorientację podstaw historiografii, nawiązując pod tym względem do różnych inspiracji, zarówno nie mających wiele wspólnego z marksizmem, jak i marksistowskich, rozumianych jeszcze wówczas w sposób dalece niejednoznaczny, skoro początkowo odwoływano się nie tylko do stalinowskiej wykładni teorii materializmu historycznego, lecz także do nieortodoksyjnych z jej punktu widzenia poglądów marksistów zachodnich. Rezultatem tych teoretyczno-metodologicznych przewartościowań był zaznaczający się bardzo wyraźnie od pierwszych lat powojennych wzrost zainteresowania historyków polskich problematyką dziejów społeczno-gospodarczych, co wiązało się z równoczesnym zahamowaniem badań nad, siłą rzeczy bardziej drażliwą z oczywistych względów, historią polityczną. Większość znaczących prac z tej ostatniej dziedziny, jakie się wówczas ukazały, było dziełami powstałymi wcześniej, które dopiero teraz mogły się ukazać drukiem. Niedawne doświadczenia oraz dokonujące się wówczas przemiany warunków narodowego bytu Polaków inspirowały również — po drugie — do przewartościowania obrazu dziejów Polski. Jak celnie podkreślił badacz przemian ówczesnej historiografii polskiej: nowa rzeczywistość wymagała od historiografii odpowiedzi na następujące pytania: 1. jakie elementy z obrazu dziejów narodowych wymagają krytycznej oceny i dlaczego?; 2. do jakich tradycji z dzie- 201 PRL jów Polski należy nawiązać, szukając korzeni współczesności? W obliczu kataklizmu wojennego, zerwania dosłownie rozumianej ciągłości państwowej, pytania te miały swój rzeczywiście niezwykle aktualny kontekst. W ten sposób historycy wpisywali si? w ogólnonarodową dyskusję, dotyczącą kształtu terytorialnego, ustrojowego tej Polski, która powstała w wyniku II Wojny Światowej (R. Stobiecki). Szeroka dyskusja, jaka w pierwszych latach powojennych rozgorzała wokół koncepcji dziejów Polski, nawiązywała do przewartościowań, które zainicjowano jeszcze podczas wojny i okupacji. Skoncentrowała się ona na ocenie kilku węzłowych zagadnień, mających rzeczywiście zasadnicze dla niej znaczenie. Z całą pewnością pierwszym z nich była sprawa historycznych korzeni Polski współczesnej. Zdecydowana większość historyków — niezależnie od dzielących ich różnic politycznych — poczęła teraz doszukiwać się ich w Polsce piastowskiej, poddając jednocześnie krytyce tradycję jagiellońską. Za nawiązaniem do Polski piastowskiej przemawiał zarówno argument natury geopolitycznej — potrzeba dostarczenia historycznej legitymacji dla aktualnego terytorialnego kształtu państwa, pokrywającego się z pradawnym obszarem „macierzystych ziem Polski", z którego została ona wyparta przez germański ekspansjonizm — jak i argument natury wewnętrznej: potrzeba uzasadnienia jego jednona-rodowego, jak wówczas głoszono, charakteru. Odwołując się do koncepcji Polski piastowskiej, nowe państwo nawiązywało bynajmniej nie do poglądów lewicy, ale adaptowało dla swych celów koncepcję historyczną, rozwijaną od lat międzywojennych w myśli historycznej Narodowej Demokracji. Nie było sprawą przypadku, że chociaż w pierwszych latach powojennych ukazały się liczne prace, poświęcone czasom piastowskim, autorstwa historyków reprezentujących jeszcze przedwojenną formację naukową — takich jak K. Tymieniecki, Z. Wojciechowski (1900-1955), K. Maleczyński, J. Widajewicz, Z. Kaczmarczyk i inni — jednak nie mogła się pojawić niemal żadna, poświęcona 202 Stalinizacja historiografii polskiej czasom jagiellońskim. Symptomatyczne było pod tym względem, że napisana w latach 1942-1948, przez tak znakomitego ich znawcę, jakim był Henryk Łowmiański, Polityka Jagiellonów ukazała się dopiero w 1999 r.! Kolejnym węzłowym zagadnieniem, wokół którego w pierwszych latach powojennych rozwinęła się szeroka dyskusja, był stosunek do tradycji powstańczej. Aktualnym punktem odniesienia była oczywiście ocena powstania warszawskiego, w którym doszukiwano się — jak się wyraził jeden z ówczesnych publicystów — „sensu historii ostatnich dwóch wieków". Nowa władza nie dopuszczała do głosu obrońców decyzji o rozpoczęciu powstania, umiejętnie dyskontowała nasilający się od jego klęski krytyczny stosunek do kierownictwa AK, starała się przeciwstawić jego „antynarodową politykę" dramatowi szerokich mas polskiego społeczeństwa. Polityczny spór wokół powstania warszawskiego stał się przesłanką do podjęcia rewizji tradycji powstańczej, w której ścierały się ze sobą dwa stanowiska. Przedstawiciele pierwszego z nich — nawiązując do tradycji myśli konserwatywnej — proponowali jej odrzucenie w imię politycznego realizmu (nie przypadkiem przywoływano wówczas na pamięć Aleksandra Wielopolskiego). Reprezentanci drugiego stanowiska — którzy odwoływali się tutaj do inspiracji marksistowskich — opowiadali się nie za odrzuceniem tradycji powstańczej, ale za jej gruntowną reinterpretacją. Domagali się zakwestionowania poglądu, do jakiego odwoływał się przedwojenny obóz rządzący, według którego tradycja powstańcza miałaby stanowić istotę polskiego procesu dziejowego w czasach porozbiorowych. Żądali jego zastąpienia nową interpretacją, zgodnie z którą powstania miały być rozumiane przede wszystkim jako przejawy walki społecznej, stanowiącej ogniwa prawidłowego procesu kształtowania się kapitalistycznego społeczeństwa i burżuazyj-nego narodu. W ten sposób tradycja powstańcza miała dostarczać genealogii nowej polskiej rzeczywistości. 203 PRL Podsumowania przemian, jakie przyniósł pierwszy okres dziejów powojennej historiografii polskiej, dokonał VII Powszechny Zjazd Historyków Polskich, który odbył się w 1948 r. we Wrocławiu. Ukazał on skalę zmian, jakie następowały w poglądach na dzieje Polski, jednakże, mimo energicznych wystąpień historyków, opowiadających się za przebudową historiografii opierając się na teorii materializmu historycznego — jak ironicznie napisał polski emigracyjny obserwator — „cud nawrócenia jednak nie nastąpił". Jak znacznie później (1987) podkreślił Tadeusz Łepkowski, „zjazd wrocławski nie był jeszcze administracyjno-przymusowym nakłanianiem, lecz zaledwie «muśnięciem» marksizmem". Przyniósł jednak zapowiedź działań, mających na celu zapewnienie mu dominującej pozycji w polskiej nauce historycznej. Początek 1949 r. zainaugurował drugi okres dziejów naszej powojennej historiografii, który będzie trwał do 1956 r. Na wiosnę 1949 r. władze podjęły ofensywę „na froncie naukowym", mającą na celu przebudowę historiografii na wzór radziecki i zapewnienie we wszystkich jej dziedzinach monopolu marksi-zmu-leninizmu. Politykę stalinizacji nauki proklamowano na I Kongresie Nauki Polskiej (1951), na którym dokonano też krytycznej oceny stanu historiografii. Przystąpiono do przebudowy struktur nauki historycznej, zlikwidowano bądź drastycznie ograniczono działalność dotychczasowych instytucji i organizacji historycznych, utworzono na wzór radziecki nowe struktury historiografii partyjnej, zmieniono profil uniwersyteckiego nauczania historii, odsunięto od wpływów — a niekiedy w ogóle wyeliminowano z życia naukowego — niektórych najbardziej niewygodnych dla władz historyków (m.in. W. Konopczyńskie-go). Stalinizacja nauki polskiej w ogóle, zaś nauki historycznej w szczególności, wiązała się z ujednolicaniem, na wzór radziecki, systemu nauki we wszystkich krajach komunistycznych. W Polsce nie była ona jednak aż tak głęboka, jak gdzie in- 204 Stalinizacja historiografii polskiej dziej: nie doszło u nas do całkowitego — jak na przykład w Czechosłowacji — usunięcia z życia naukowego przedstawicieli dawnej nauki historycznej, na czele nowych struktur nauki (m.in. Instytutu Historii PAN) stanęli bynajmniej nie partyjni propagandyści, ale uczeni o poważnej pozycji naukowej, instytucje historiografii partyjnej nie tylko nie zdominowały nauki historycznej, ale nie uzyskały w niej poważniejszej pozycji. Stalinizacja polskiej nauki historycznej nie ograniczyła się tylko do reorganizacji jej struktur: pociągnęła za sobą także przebudowę treści historiografii. Taki właśnie cel przyświecał zapoczątkowanej w 1950 r. dyskusji nad periodyzacją dziejów Polski, będącej polskim odpowiednikiem analogicznych debat, które odbywały się także w innych krajach komunistycznych, a w szczególności I Metodologicznej Konferencji Historyków Polskich, która odbyła się na przełomie 1951 /1952 r. w Otwocku. Nie ma co do tego wątpliwości, że w zamiarach organizatorów miała ona przynieść pełne zwycięstwo nowej, marksistowskiej (faktycznie stalinowskiej) nauki historycznej oraz personalnie jej przedstawicieli, nad historiografią kwalifikowaną jako „bur-żuazyjna" i jej reprezentantami. Jeżeli takie były intencje organizatorów konferencji otwockiej, to w znacznej mierze skończyły się one fiaskiem, zarówno dlatego, że większość (odpowiednio dobranych) uczestników obrad przynajmniej deklarowała — mniejsza o to, czy szczerze, mniejsza też o to, jak ją wówczas rozumieli — swój aprobatywny stosunek do metodologii marksistowskiej, jak i z innego względu, który w ówczesnych warunkach ważył szczególnie wiele. Okazało się bowiem, że zaproszeni na konferencję historycy radzieccy nie udzielili poparcia rodzimym radykałom stalinizmu. Według relacji kompetentnego uczestnika konferencji, w opinii o sytuacji w historiografii polskiej, którą przedstawili ówczesnemu politycznemu kierownictwu kraju, podkreślili, że: 205 PRL Podsumowania przemian, jakie przyniósł pierwszy okres dziejów powojennej historiografii polskiej, dokonał VII Powszechny Zjazd Historyków Polskich, który odbył się w 1948 r. we Wrocławiu. Ukazał on skalę zmian, jakie następowały w poglądach na dzieje Polski, jednakże, mimo energicznych wystąpień historyków, opowiadających się za przebudową historiografii opierając się na teorii materializmu historycznego — jak ironicznie napisał polski emigracyjny obserwator — „cud nawrócenia jednak nie nastąpił". Jak znacznie później (1987) podkreślił Tadeusz Łepkowski, „zjazd wrocławski nie był jeszcze administracyjno-przymusowym nakłanianiem, lecz zaledwie «muśnięciem» marksizmem". Przyniósł jednak zapowiedź działań, mających na celu zapewnienie mu dominującej pozycji w polskiej nauce historycznej. Początek 1949 r. zainaugurował drugi okres dziejów naszej powojennej historiografii, który będzie trwał do 1956 r. Na wiosnę 1949 r. władze podjęły ofensywę „na froncie naukowym", mającą na celu przebudowę historiografii na wzór radziecki i zapewnienie we wszystkich jej dziedzinach monopolu marksi-zmu-leninizmu. Politykę stalinizacji nauki proklamowano na I Kongresie Nauki Polskiej (1951), na którym dokonano też krytycznej oceny stanu historiografii. Przystąpiono do przebudowy struktur nauki historycznej, zlikwidowano bądź drastycznie ograniczono działalność dotychczasowych instytucji i organizacji historycznych, utworzono na wzór radziecki nowe struktury historiografii partyjnej, zmieniono profil uniwersyteckiego nauczania historii, odsunięto od wpływów — a niekiedy w ogóle wyeliminowano z życia naukowego — niektórych najbardziej niewygodnych dla władz historyków (m.in. W. Konopczyńskie-go). Stalinizacja nauki polskiej w ogóle, zaś nauki historycznej w szczególności, wiązała się z ujednolicaniem, na wzór radziecki, systemu nauki we wszystkich krajach komunistycznych. W Polsce nie była ona jednak aż tak głęboka, jak gdzie in- 204 Stalinizać1 historiografii polskiej dziej: nie doszło u nas do całkowitegc—jak na przykład w Czechosłowacji — usunięcia z życia Bukowego przedstawicieli dawnej nauki historycznej, na czef nowych struktur nauki (m.in. Instytutu Historii PAN) stamli bynajmniej nie partyjni propagandyści, ale uczeni o poważrfj pozycji naukowej, instytucje historiografii partyjnej nie tylP nie zdominowały nauki historycznej, ale nie uzyskały w nieiP°waznieJszeJ pozycji. Stalinizacja polskiej nauki histoi^znej nie ograniczyła się tylko do reorganizacji jej struktur: pociągnęła za sobą także przebudowę treści historiografii. Taki wlanie cel przyświecał zapoczątkowanej w 1950 r. dyskusji nad periodyzacją dziejów Polski, będącej polskim odpowiednikiem Analogicznych debat, które odbywały się także w innych Bajach komunistycznych, a w szczególności I Metodologiczni Konferencji Historyków Polskich, która odbyła się na przełonie 1951 /1952 r. w Otwocku. Nie ma co do tego wątpliwości, że V zamiarach organizatorów miała ona przynieść pełne zwycięsko nowej, marksistowskiej (faktycznie stalinowskiej) nauki historycznej oraz personalnie jej przedstawicieli, nad historiograf kwalifikowaną jako „bur-żuazyjna" i jej reprezentantami. Jeżeli takie były intencje organizatorów konferencji otwockiej, to \* znacznej mierze skończyły się one fiaskiem, zarówno dlatego, że większość (odpowiednio dobranych) uczestników obrad przynajmniej deklarowała — mniejsza o to, czy szczerze, mniejsza tez ° to' Jak J3- wówczas rozumieli — swój aprobatywny stćsunek do metodologii marksistowskiej, jak i z innego względu' którY w ówczesnych warunkach ważył szczególnie wiele. Okazało się bowiem, że zaproszeni na konferencję historycy radzieccy nie udzielili poparcia rodzimym radykałom stalinizm"- Według relacji kompetentnego uczestnika konferencji, w opinii o sytuacji w historiografii polskiej, którą przedstawili ówczesnemu politycznemu kierownictwu kraju, podkreślili, że: 205 PRL rozporządza ona wartościową kadrą historyków starszego i średniego pokolenia, stojącą na wysokim poziomie wiedzy fachowej i adaptującą twórczo nowe założenia metodologiczne. W ich przekonaniu przyszły rozwój nauki historycznej w Polsce powinien polegać na pełnym wykorzystaniu wiedzy, kwalifikacji i chęci do pracy tych badaczy (J. Bardach, 1987). Stalinizacja nauki historycznej oznaczała przede wszystkim narzucenie jej jako podstawy teoretycznej materializmu historycznego w jego obligatoryjnej, stalinowskiej interpretacji. Nie chodziło przy tym tylko o to, aby narzucić historiografii określony model teoretyczny, bowiem — co było szczególnie znamienne dla stalinizmu — teorię identyfikował on z ideologią; jej zaaprobowanie — bądź nie — stawało się wyborem o charakterze ideologicznym, a więc i politycznym, ze wszystkimi tego — niejednokrotnie bardzo przykrymi dla nie zgadzających się z nią nie tylko historyków — konsekwencjami. Na tej podstawie historycy, którzy opowiadali się przeciw owej teorii, stawali się w oczach władzy przeciwnikami ideologicznymi i politycznymi. Skoro obowiązująca wykładnia materializmu historycznego implikowała rozumienie świata społecznego w kategoriach nomologicznych i deterministycznych, ówcześni marksiści za podstawowe zadanie nauki historycznej uznali badanie przez nią — by nawiązać tu do tytułu opublikowanej w tamtym czasie książki, zawierającej oparty właśnie na stalinowskiej wykładni materializmu historycznego program zasadniczej przebudowy nauki historycznej w ogóle, a historiografii polskiej w szczególności — „obiektywnego charakteru praw w historii". Skoro jednak te zostały już przez teorię określone, było zrozumiałe, że zadaniem historii nie mogło być nic więcej, jak ich potwierdzanie na podstawie historycznego materiału, a więc ich faktograficzna konkretyzacja. W tekście, pisanym wówczas do szuflady, Witold Kula powiadał: 206 Stalinizacjci historiografii polskiej historia dowodzić ma dziś prawdy znanej skądinąd, objawionej już , dawniej, ma tę prawdę potwierdzać, wysławiać, ma jej uczyć poglą-( dowo, ma «rozbijać» prawdy, których fałszywość już wcześniej została zdecydowana. ś* W stalinowskiej wykładni materializmu historycznego ów „obiektywny charakter praw w historii" miał jednak bardzo określone znaczenie, uzasadniał bowiem schemat koniecznego następstwa w dziejach pięciu formacji społeczno-ekonomicz-nych. W tych okolicznościach badanie przez historię wspomnianych „praw" w praktyce sprowadzało się do wypełniania go konkretną treścią, w danym przypadku czerpaną z dziejów polskich. Formacyjny schemat — jak wiadomo — nie ograniczał się jednak do typologicznego uporządkowania przeszłości, ale obejmował także określoną wizję przyszłości. Ukazując socjalizm i komunizm jako cel, do którego zmierza cała ludzkość, nadawał rozumieniu biegu dziejów charakter teleologiczny, zarazem ideologiczny i polityczny. Schemat ten, zastosowany do dziejów Polski, legitymował więc nowy ustrój, przedstawiając go jako bezalternatywny, prawidłowy wynik całokształtu polskiego procesu dziejowego. Badanie praw historii miało stanowić podstawę do przewidywania — czytaj: kreowania — przyszłości, miało być — jak wówczas pisano — „przede wszystkim sprawą praktyki życiowej". Aby nie było żadnej wątpliwości co do tego, jak rozumiano wówczas ową praktykę, przywołajmy raz jeszcze słowa tego samego polskiego autora, który powiadał, że: najwyższy typ przewidywania historycznego reprezentuje działalność ludzi, którzy łączą kwalifikacje teoretyka i działacza-praktyka. Ten typ przewidywania występuje najczęściej w działalności przywódców współczesnego ruchu robotniczego, którzy łącząc w sposób doskonały teorię z praktyką, dają nam wzory przewidywania historycznego (A. Schaff, 1955). 207 PRL Przyjęcie stalinowskiej interpretacji teorii materializmu historycznego za podstawę nauki historycznej pociągnęło za sobą istotną zmianę preferencji, zarówno co się tyczy poszczególnych dziedzin badań historycznych, jak i ich ukierunkowania chronologicznego. Skoro według obowiązującej wykładni doktryny podstawą zmienności dziejowej rzeczywistości (ruchu formacyjnego) miał być immanentny rozwój sił wytwórczych, określający stosunki produkcji, było zrozumiałe, że w centrum uwagi nowej historiografii znalazła się wówczas historia gospodarcza, która — niezależnie od tego, w jakich kategoriach ją badano — zaczęła teraz uchodzić za szczególnie „marksistowską". Sprzyjało to rozwojowi na nieznaną dotychczas skalę badań historyczno-gospodarczych, do których — jako ideologicznie nie podejrzanych — zwrócili się także historycy, zupełnie nie interesujący się teoretyczno-metodologicznymi sporami, natomiast w spokoju pragnący zajmować się poważną pracą naukową. Znacznie gorzej było już jednak na obszarze historii społecznej. Wprawdzie marksistowska perspektywa teoretyczna kierowała uwagę historiografii na problematykę konfliktów społecznych w dziejach, jednak w praktyce rozpatrywano ją wówczas w sposób szczególnie silnie zmitologizowany. Poszukując we wszystkich okresach dziejów Polski — często na siłę — walki klasowej zawsze postępowych mas ludowych z nieodmiennie reakcyjnymi klasami posiadającymi, przedstawiano ją jako bezpośrednią genealogię walki klasy robotniczej, prowadzonej pod przewodem jej partii (ma się rozumieć tylko partii „konsekwentnej lewicy", bo żadnej z socjalistycznych), o wyzwolenie społeczne, której ukoronowaniem miała być nowa Polska. Ofiq'alna propaganda tych czasów głosiła bowiem, że: klasa robotnicza i lud polski jest dziedzicem wszystkiego, co w naszej historii było postępowe [...]. Lud polski, polska klasa robotnicza [...] jest jedynym dziedzicem tych wszystkich, którzy rozumieli, że 208 Stalinizacja historiografii polskiej bez walki o postęp społeczny niemożliwa jest walka o szczęście i pomyślność narodu (A. Korta, 1951). Stosunkowo neutralnym obszarem badawczym, do którego władza — jeżeli tylko uprawiano ją z jedynie słusznej, klasowej perspektywy — zdawała się nie przywiązywać większego znaczenia, pozostała historia kultury; stała się też ona wówczas swoistym refugium dla tych historyków, którzy, często z pozanaukowych względów, musieli zmienić swoje dotychczasowe zainteresowania badawcze. Bardzo charakterystyczny był pod tym względem przykład Władysława Tomkiewicza (1899-1982), przed wojną świetnego badacza nader drażliwych teraz pod względem politycznym stosunków społeczno-politycznych na wschodnich kresach Rzeczypospolitej w XVII w., który po wojnie zajął się historią kultury i sztuki. Żadna jednak z dziedzin badań historycznych nie była — nie tylko zresztą w czasach stalinizmu, bo nieraz także i później — tak bardzo narażona na presję ideologiczno-polityczną, jak... historia polityczna. Co się jej tyczy, to sytuacja stała się paradoksalna. Z jednej bowiem strony, implikując traktowanie sfery polityki jako funkcji gry interesów klasowych, stalinizm niejako programowo deprecjonował historię polityczną jako w gruncie rzeczy drugorzędną dziedzinę zainteresowania nauki historycznej, z drugiej zaś — wprost przeciwnie — w praktyce był na nią szczególnie uwrażliwiony. Sądzę, że podobne „rozdwojenie jaźni" stanowiło konsekwencję immanentnej dla niego jako systemu sprzeczności wymagań stawianych historii: oczekiwaniem od niej z jednej strony legitymowania proponowanej przezeń wizji świata, z drugiej zaś wymaganiem od niej legitymacji jego aktualnej polityki. Co się zaś tyczy ukierunkowania przez stalinizm chronologicznych preferencji nauki historycznej, to określał je obowiązek ukazywania przez nią tzw. postępowych tradycji. Miało to dla 209 PRL praktyki historiograficznej znaczenie wysoce ambiwalentne. Z jednej strony pociągnęło ono za sobą kolejną przebudowę koncepcji dziejów Polski, jednakże z drugiej, wyznaczając w nowy sposób węzłowe momenty polskiego procesu dziejowego, umożliwiało historykom prowadzenie badań nad ważnymi z punktu widzenia ogólnej koncepcji obszarami problemowymi. Nieistotne z punktu widzenia „postępowych tradycji" — poza pracami nad początkami państwa polskiego oraz konfliktami polsko-nie-mieckimi w tej epoce — okazały się więc teraz badania nad Średniowieczem. Zrewaloryzowano natomiast Odrodzenie jako epokę, którą—jak mówił ówczesny wicepremier — charakteryzowała: żywiołowa odwaga myśli i czynów, śmiałość burzenia przesądów, śmiałość walki z krępującymi myśl ludzką i czyny ludzkie okowami Średniowiecza, feudalnymi okowami teologii panującej nad wszystkimi dziedzinami życia i krępującej ich rozwój (J. Cyrankiewicz, 1954). Odwołanie się do Odrodzenia, uznanego teraz za ogniwo tradycji socjalistycznego państwa, wiązało się z jego znamiennym przemodelowaniem. Nie ulega wątpliwości, że przedstawianie Odrodzenia jako epoki o charakterze jednoznacznie postępowym, w której zatriumfował racjonalizm i materializm, zawierało wiele momentów mitologizacji. Niemniej jednak jego włączenie do kanonu uznawanej tradycji umożliwiło historykom podjęcie poważnych badań nie tylko nad jego preferowanymi wówczas wątkami. Podobnie było też z włączonym również do kanonu aprobowanej tradycji Oświeceniem. Na otwarcie sesji naukowej, poświęconej polskiemu Oświeceniu, przedstawiciel ówczesnych władz oświadczył: w historycznym łańcuchu walki o postęp, o wyzwolenie społeczne i narodowe okres Oświecenia polskiego otwiera czasy najbardziej dramatyczne, rozstrzygające dla samego bytu narodu, okres dwu wie- 210 Stalinizacja historiografii polskiej ków Polski najbardziej brzemiennych w walki społeczne i w rozstrzygnięcia w rozwoju narodowym (A. Rapacki, 1951). Chociaż również i w tym przypadku ocena tej epoki z aktualnego punktu widzenia musiała być w sposób nieuchronny iednostronna, jednak wysunięcie Oświecenia jako węzłowego momentu dziejów Polski otwierało historykom możliwość pod-iecia nad nim poważnych badań, które - podobnie jak to było w przypadku prac nad Odrodzeniem - przyniosły później wartościowe rezultaty naukowe. Z przytoczonej wypowiedzi, w której przedstawiciel władz mówił o miejscu Oświecenia w dziejach Polski, wynikało, ze nie proponowano wówczas jakiejś zasadniczej—w porównaniu ze znaną nam jej wcześniejszą marksistowską interpretaqą — rewaloryzacji tradycji powstańczej w dziejach Polski. Nadano iednak tej tradycji ostrzejszą wymowę klasową, rozwijając graniczący z ahistoryzmem - pogląd, że niezależnie od wsze -kich okoliczności, jedynym warunkiem sukcesu wszystkich polskich powstań miało być radykalne rozwiązanie kwestii chłopskiej Znacznie większemu zaostrzeniu uległa natomiast ocena czasów międzywojennych, które były wówczas domeną głownie publicystyki. Poważniejsze nad nimi historyczne badania bvłv w warunkach stalinizmu niemożliwe. Natomiast publicystyka rozwijała ich czarną legendę, określając politykę międzywojennych rządów jako „zdradę narodową". To samo odnosiło się do rządu polskiego na emigracji. Rolę klamry, spajającej poszczególne komponenty stalinowskiej wykładni historii Polski w jedną całość i nadającej jej koherencję, odgrywał historiozoficzny schemat, określający przyczyny powodzenia i niepowodzenia „narodu" w całości dziejów polskich, który implikował rozumienie każdego polskiego sukcesu jako rezultatu działań, podjętych w interesie zawsze postępowych mas ludowych, zaś każdej klęski - jako konsekwenqi 211 PRL egoistycznej polityki klas posiadających, pozostającej z tym interesem w diametralnej sprzeczności. Schemat ten nie tylko implikował interpretację katastrofy dawnej Rzeczypospolitej jako samozawinionego upadku, lecz także narzucał rozumienie w tych samych kategoriach także innych klęsk, takich jak niepowodzenie kolejnych powstań z warszawskim włącznie, oraz — co w tym przypadku było z pewnością najważniejsze — katastrofy Drugiej Rzeczypospolitej. Podobnie jak ideę ziem odzyskanych nowe państwo wzięło z myśli narodowo-demokraty-cznej, tak samo polski stalinizm zapożyczył ideę samozawinionego upadku z innej obcej marksizmowi tradyq'i, mianowicie z myśli krakowskiej szkoły historycznej, przerabiając na modłę klasową i rozciągając na całość dziejów polskich Dobrzyńskiego interpretację przyczyny upadku dawnej Rzeczypospolitej. Wprawdzie stalinowska wykładnia historii Polski nie doczekała się prezentacji w żadnym dziele, które mogłoby pretendować do miana naukowej pracy historycznej, została jednak klarownie wyłożona w, zatwierdzonej przez Ministerstwo Oświaty jako „materiały pomocnicze na rok szkolny 1951 /1952", będącej nie tylko szkolnym podręcznikiem do nauczania historii, lecz także całościową syntezą historii ojczystej, Historii Polski pióra Gryzeldy Missalowej i Janiny Schoenbrenner (1951) (której redaktorem była Żanna Kormanowa). Najpierw można się było z niej dowiedzieć, że wszystkie polskie starania o umocnienie i ocalenie dawnej Rzeczypospolitej nie zakończyły się powodzeniem z powodu klasowego egoizmu przedstawicieli szlachty i burżuazji, którzy — jak to stwierdzono przy okazji omawiania powstania kościuszkowskiego — „bali się rewolucji chłopskiej", a następnie, że podobnie przestała istnieć także „imperialistycz-na Rzeczpospolita Polska", a za jej klęskę ponoszą winę „klasy rządzące, obszarnicy i burżuazja, zdradzająca co krok interes narodu dla swoich egoistycznych interesów klasowych". Ogólna wymowa stalinowskiej interpretacji dziejów Polski 212 Przezwyciężanie dziedzictwa stalinizmu była więc zdecydowanie pesymistyczna. Od poglądów głoszonych wcześniej przez marksistów różniła się ona — jak trafnie podkreślono—„swoistą realizacją generalnych dyrektyw", czyli rozumianego w sposób dogmatyczny historycznego materializmu, a polegało to na tym, że wszystkie zagadnienia zredukowane zostały [...] do ich elementarnej wymowy. [...] W rezultacie cała interpretacja naszych dziejów była niezwykle uproszczona i — co ważniejsze — dokonywała się bez kontaktu z tradycyjnie narodową problematyką, utrwaloną silnie w świadomości społecznej (S. T. Bębenek, 1981). Najdłuższy ze wszystkich, trzeci i ostatni okres dziejów historiografii PRL rozpoczął się w 1956 r., kiedy w nowej sytuacji politycznej historycy podjęli otwarty obrachunek ze stalinizacją polskiej nauki historycznej. Rozpoczęli go — jeszcze ostrożnie — na Walnym Zgromadzeniu Polskiego Towarzystwa Historycznego w 1956 r., potem — już bez osłonek — rozwinęli podczas obrad VIII Powszechnego Zjazdu Historyków Polskich w Krakowie w 1958 r. Zjazdowym wystąpieniem, które odbiło się wówczas szczególnie szerokim echem wśród uczestników, był referat Tadeusza Manteuffla który poddał druzgocącej krytyce niedostatki historiografii polskiej w minionym dziesięcioleciu, demaskując przy tej okazji praktyki falsyfikatorskie, uprawiane na Wydziale Historii Partii przy KC PZPR, kierowanym przez działacza partyjnego i oficjalnego historyka polskiego ruchu robotniczego, Tadeusza Daniszewskiego (1904-1969). Wprawdzie cenzura nie dopuściła do opublikowania tego referatu ani w materiałach zjazdowych, ani gdziekolwiek indziej — ukazał się dopiero w ogłoszonym w 1976 r. przez Stanisława Trawkow-, skiego zbiorze rozproszonych pism autora — odtąd nie można już było udawać, że nic się nie stało, więc można zapomnieć o niemiłym dla władzy incydencie i wrócić do stalinowskiego 213 PRL schematu. Nawiązując do wydarzeń października 1956 r. i przemian, jakie później nastąpiły w nauce historycznej, w uchwale krakowskiego Zjazdu stwierdzano więc: w ogniu ostrej krytyki błędnych ujęć, a czasami i zafałszowań naszej przeszłości, dokonywało się zrywanie ze schematyzmem i dogmaty-zmem cechującym część prac, zwłaszcza z historii najnowszej, podejmowanie badań opartych na zasadach ścisłego stosowania rygorów naukowych, łączących się z pełnym wykorzystaniem racjonalnej i twórczej metodologii materializmu dziejowego. Zjazd krakowski zainaugurował w dziejach powojennej historiografii polskiej okres przezwyciężania stalinowskiego schematu i trudnych zmagań o jej uwolnienie spod presji politycznej, o zobiektywizowanie historycznego sądu i „przywrócenie pamięci" (określenie francuskiego historyka Daniela Beauvois, 1991), który to okres rozciągnie się aż do przełomu lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych. Wprawdzie również po przełomie październikowym 1956 r. władza nie zamierzała zrezygnować z domagania się od historii legitymowania panującego systemu, jednak poczęła sobie coraz lepiej zdawać sprawę z tego, że może ona zostać w tym celu wykorzystana pod warunkiem, że stanie się historią bardziej niż dotychczas wiarogodną dla społeczeństwa. Wymagało to rozluźnienia krępującego naukę historyczną ideologicznego gorsetu, odrzucenia niedawnego schematycznego poglądu na polską przeszłość, dopuszczenia do dyskusji nad sprawami, które dotychczas przemilczano bądź dezinterpretowano, co było warunkiem wypracowania przez naukę historyczną nowego, bardziej zobiektywizowanego poglądu na dzieje Polski. Nie można jednak powiedzieć, by dokonywało się to bez przeszkód. Odmiennie niż w pozostałych krajach komunistycznych, w Polsce stosunkowo najmniej opornie przebiegały zmiany w zakresie teoretyczno-metodologicznych podstaw nauki hi- 214 Przemiany teoretyczno-metodologiczne storycznej. W latach 1956-1958 dokonał się w historiografii polskiej zasadniczy zwrot, który — jak podniósł Tadeusz Łepkow-ski — „określił typ rozwoju teoretycznego i rodzaj metodologii badań [...] aż do początku lat osiemdziesiątych". Zjazd krakowski zapoczątkował w niej bowiem: «epokę rewizjonistyczną*, czyli czas dość daleko posuniętego pluralizmu metodo-logicznego, z oficjalną dominacją (masowo w środowisku akceptowaną) nie stalinowskiego, lecz ułagodzonego, nie propagandowego marksizmu (T. Łepkowski, 1987). Wycofanie się z traktowania teorii jako ideologii w krótkim czasie doprowadziło do załamania się monopolu marksizmu jako teoretycznej podstawy historiografii: w praktyce dziejopi-sarskiej odwoływanie się do niego przestało być obowiązkowe, chociaż jego krytyka nadal była źle widziana. Równocześnie rezygnacja z identyfikowania teorii z ideologią ułatwiła otwarcie się polskiej nauki historycznej z jednej strony na opozycyjne w stosunku do stalinowskiego marksizmu nieortodoksyjne inspiracje teoretyczne o proweniencji marksistowskiej, z drugiej zaś na nie mające wiele wspólnego z marksizmem nowe koncepcje, rozwijane w nauce zachodniej. Pod tym względem szczególnie doniosłe znaczenie miało nawiązanie przez polską naukę historyczną bliskich kontaktów z francuskim środowiskiem „Annales". Zainspirowały one wielu historyków polskich do rozszerzenia horyzontu zainteresowań na nową problematykę oraz coraz odważniejszego poszukiwania nowych kategorii kon-ceptualizacji swych badań. Dla rozwoju teoretyczno-metodolo-gicznej refleksji w historiografii polskiej istotne znaczenie miało również jej otwarcie się na nowe idee, rozwijane w nauce historycznej innych krajów, zwłaszcza anglosaskich. Wynikiem, a zarazem wyrazem tych przemian, były coraz liczniejsze od drugiej połowy lat sześćdziesiątych własne, oryginalne prace 215 PRL historyków polskich, poświęcone metodologii historii, w których inspiracje marksistowskie coraz wyraźniej łączyły się z nie-marksistowskimi. Mamy tu na myśli przede wszystkim prace metodologiczne Jerzego Topolskiego (1928-1999) i Witolda Kuli (1916-1988). Jak dowcipnie wyraził się (1987) T. Łepkowski, „taki marksizm — niemarksizm był aprobowany jako nieszkodliwy" chyba także dlatego, że wyspecjalizowany pojęciowy aparat współczesnej metodologii był dla ówczesnych ideologów i polityków po prostu niedostępny. Należy tu powiedzieć jeszcze więcej i podkreślić, że w tych okolicznościach nie trzeba było długo czekać, kiedy jakże istotna w czasach stalinizmu kwestia oceny, czy dana praca historyczna jest marksistowska, czy też nie, przestała mieć jakiekolwiek praktyczne znaczenie. Charakteryzując pod koniec istnienia PRL stosunek współczesnej historiografii polskiej do marksizmu S. Kieniewicz w pełni zasadnie stwierdził (1980), że: rodzą się u nas i koegzystują: monografie i rozprawy otwarcie powołujące się na metodologię marksistowską, dzieła, które stosują też metodologię bardziej lub mniej udolnie, bez powoływania się na nią — i wreszcie prace beztrosko ignorujące doktrynę marksizmu, nawet jeśli otwarcie z nią nie polemizują. Było charakterystyczną cechą trzeciego okresu dziejów historiografii PRL, że coraz liczniejsi historycy — w tym także deklarujący się jako zwolennicy zarówno systemu, jak i marksizmu — coraz usilniej domagali się najpierw rozluźnienia krępującego ich pracę ideologiczno-politycznego gorsetu, a kiedy już wymusili na władzy jakieś ustępstwa, w ogóle jego zrzucenia. Można zaryzykować twierdzenie, że powodzenie tych zabiegów zależało z jednej strony od tego, czy i o ile naruszały one obowiązującą aktualnie oficjalną wykładnię historii Polski, z drugiej zaś od stopnia ideologiczno-politycznej drażliwości zarówno dziedziny historii, jak i okresu, których starania te dotyczyły. 216 W poszukiwaniu syntezy Ze zrozumiałych względów z bodaj największymi oporami ówczesna historiografia musiała się borykać na poziomie historycznej syntezy. Właściwie każda podejmowana wówczas inicjatywa, zmierzająca do opracowania syntezy historii Polski, musiała nie tylko weryfikować obiegowe sądy o procesach i wydarzeniach dziejowych — co nie wszystkim było przecież w smak, lecz także odnieść się do ideologicznego dogmatu, który implikował rozumienie dziejów Polski jako monolinearnego, bezalternatywnego i koniecznego procesu, którego ukoronowaniem miał być panujący aktualnie system. Wychodząca od 1957 r., opracowywana pod auspicjami Instytutu Historii PAN pod ogólną redakcją Tadeusza Manteuffla, od tomu trzeciego także Stanisława Arnolda, Historia Polski nigdy nie została ukończona (w 1984 r. ukazał się jej doprowadzony do 1939 r. tom czwarty). Nie tylko z powodu gigantycznych rozmiarów tego dzieła oraz przyjętego w nim sposobu narracji, lecz także ze względu na jego koncepcję nie mogło ono zaspokoić społecznego zapotrzebowania na syntezę historii ojczystej. Nie chcąc powtarzać wszystkich zarzutów, jakie pod adresem tego dzieła skierowano, ograniczymy się tu do podania tylko tych, które stosunkowo niedawno (1997) sformułował Edward A. Mierzwa. Oskarżył on Historię Polski o odpersonifikowanie obrazu dziejów polskich, zarzucił jej, że w konsekwencji „zdominowania polskiej ideologii i badań historycznych przez to, co wówczas nazywano marksizmem", zapanował w niej ekonomizm; obwinił o nadmierną powściągliwość przy omawianiu spornych zagadnień z dziejów stosunków polsko-rosyjskich i polsko-radzieckich — „bo ich wówczas eksponować nie było można" — wreszcie zaakcentował, że z powodu zdominowania jej narracji przez „problematykę gospodarczo-społeczno-ideologiczną, w której eksponowano czynnik walki klas nawet tam, gdzie gonie było", zmargina-lizowano w niej wiele dziedzin życia społecznego. Niedostatek pełnej syntezy tylko po części rekompensowały 217 PRL opracowane przez autorów, reprezentujących już powojenną formację naukową: Jerzego Dowiata (1920-1982), Andrzeja Wy-czańskiego (ur. 1924), oraz wielokrotnie wspominanego tu Tadeusza Łepkowskiego (1927-1989), ujęte w konwencji nowoczesnej historii społecznej syntetyczne opracowania dziejów Polski w Średniowieczu (J. Dowiat, Polska — państwem średniowiecznej Europy, 1968), w czasach Rzeczypospolitej szlacheckiej (A. Wy-czański, Polska Rzeczą Pospolity Szlachecka, 1965) i wreszcie w okresie zaborów (T. Łepkowski, Polska — narodziny nowoczesnego narodu, 1967). Charakterystyczne, że zapowiedziany czwarty tom tej serii, który miał dotyczyć czasów najnowszych, w ogóle się nie ukazał. Dopiero od drugiej połowy lat siedemdziesiątych poczęły się ukazywać zwięźlejsze od PAN-owskiej, znacznie różniące się zresztą między sobą sposobem ujęcia, nowe syntezy historii Polski: jednotomowe — poznańska, czyli Dzieje Polski, opracowane pod redakcją Jerzego Topolskiego (1975), i warszawska, mianowicie Zarys historii Polski napisany pod redakcją Janusza Tazbira (1979), oraz trzytomowa (w 4 woluminach) krakowska, czyli Historia Polski (1979), pióra Jerzego Wy-rozumskiego, Józefa Andrzeja Gierowskiego i Józefa Buszki. Niezależnie od tego, że wszystkim można zarzucić, że w większej lub mniejszej mierze były „obciążone pewnymi dziedzicznymi wadami systemowymi" (E. A. Mierzwa), już sam fakt ich ukazania się wskazuje, że jeszcze przed załamaniem się systemu, w naszej historiografii począł się już załamywać monopol jednej opcji na syntezę historii Polski. Tylko potwierdza tę opinię fakt opublikowania przez katolickie Wydawnictwo „Znak" nie dokończonej — miała być ona doprowadzona do 1939 r. — syntezy pióra Władysława Czaplińskiego (1905-1981) (Zarys dziejów Polski do r. 1864, 1985), w której autor położył akcent na dzieje społeczne w powiązaniu z gospodarką i kulturą, wyeksponował znaczenie chrześcijaństwa i Kościoła w dziejach Polski oraz dowartościował epokę jagiellońską. Już po transformacji ustrojowej 218 Selektywne uwalnianie się z politycznego gorsetu ukazały się stanowiące jej kontynuację: poświęcona okresowi 1864-1939 praca Jana M. Małeckiego (1991) oraz obejmująca lata 1939-1984 rzecz francuskiego autora Henriego Rolleta (1994). Myślę, że rozwijające się w okresie popaździernikowym społeczne zapotrzebowanie na wiarogodną syntezę historii ojczystej, przy narastającej dezaprobacie w stosunku do jej propa-gandowo-podręcznikowej, oficjalnej wykładni, w znacznej mierze uwarunkowały spektakularny sukces, jaki mimo słów krytyki, kierowanych pod adresem autora przez polityków oraz — najczęściej z innych jednak powodów — przez historyków, odniosło w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych programowo niezgodne z nią, znakomite pod względem literackim, przepojone głęboką refleksją syntetyczną, nie akademickie dziejopisarstwo Pawła Jasienicy (Leona Lecha Beynara (1909-1970) (Polska Piastów, 1960; Polska Jagiellonów, 1963; Rzeczpospolita Obojga Narodów. Srebrny wiek, 1967; Rzeczpospolita Obojga Narodów. Ca-lamitatis Regnum, 1967; Rzeczpospolita Obojga Narodów. Dzieje agonii, 1972). Do końca istnienia PRL funkcjonował też specyficzny mechanizm nadzoru, polegający na tym, że im historyczne syntezy były ogólniejsze, tym mocniej zaciskał się wokół niej ideologicz-no-polityczny gorset, który stopniowo się rozluźniał, im niższy stawał się poziom ich ogólności. W konsekwencji mniejsze, niż syntezy ogarniające całokształt historii Polski, pozanaukowe opory budziły prace syntetyczne, poświęcone zarówno jej poszczególnym okresom — na ogół jednak nie szczególnie kontrowersyjnemu najnowszemu — jak i dziedzinom. Co się tyczy tych ostatnich, sądzę, że szczególnie wartościowy dorobek syntetyczny uzyskała historiografia PRL w zakresie historii gospodarczej Polski (W. Kula, 1947; B. Zientara i in., 1965; J. Kostro-wicki, Z. Landau, J. Tomaszewski, 1966; Z. Landau, J. Tomaszew-ski, 1960,1971), w dziedzinie historii państwa i prawa — mam tu przede wszystkim na myśli wydaną w latach 1964-1966 dwu- 219 PRL tomową syntezę historii państwa i prawa Polski, opracowaną pod ogólną redakcją Juliusza Bardacha (ur. 1914), oraz opublikowane w latach 1962-1968 analogiczne, również dwutomowe, poświęcone czasom międzywojennym dzieło, przygotowane pod redakcją Franciszka Ryszki (1962-1968), oraz w zakresie historii nauki — by wspomnieć tu tylko o wydawanej od 1970 r. wielotomowej Historii nauki polskiej, przygotowanej pod redakcją Bogdana Suchodolskiego (1903-1992). Jak już powiedziano, skuteczność starań, zmierzających do rozluźnienia, a następnie zrzucenia krępującego pracę historyczną ideologiczno-politycznego gorsetu, zależała także od stopnia drażliwości dziedziny historii, których te starania dotyczyły. Nieznany w innych krajach komunistycznych pluralizm naszej ówczesnej historiografii wyraził się zarówno w pracach z zakresu metodologii historii — oprócz wymienionych już dzieł Topolskiego i Kuli należy tu także wymienić, bardzo różne zresztą od siebie, prace Wandy Moszczeńskiej, Stanisława Piekar-czyka (1924-1993) i Celiny Bobińskiej (1913-1997) —jak i w rozwoju uprawianych teraz na coraz szerszą skalę badań nad historią historiografii, reprezentowanych przez twórczość ich niestrudzonego orędownika, wspomnianego już przez nas Mariana H. Serejskiego, a także prace Henryka Barycza, Jana Adamusa, z młodszych między innymi Krystynę Śreniowską (ur. 1917), Jerzego Serczyka (ur. 1921), Lecha Mokrzeckiego (ur. 1935), Jerzego Maternickiego (ur. 1936), Andrzeja F. Grabskiego (ur. 1934), zaś z najmłodszych Andrzeja Wierzbickiego (ur. 1942). Ów pluralizm — przy wyraźnej dominacji postrzegania dziejów w, nie tylko zresztą marksistowskich, kategoriach nomolo-gicznych — umożliwił też włączenie się polskiej historiografii społeczno-gospodarczej do nauki światowej, w której z czasem zdobyła ona znaczące miejsce. Dla jej rozwoju istotne znaczenie miało zapoczątkowanie jeszcze w latach pięćdziesiątych badań nad dziejami kultury materialnej, które później rozwinęły się 220 Selektywne uwalnianie się z politycznego gorsetu w stanowiącą niejako jej naturalne zaplecze, cieszącą się międzynarodowym uznaniem, wyspecjalizowaną gałąź polskiej nauki historycznej. Rozwój historiografii społeczno-gospodarczej polegał w czasach PRL z jednej strony na stopniowym rozszerzaniu horyzontu jej zainteresowań, z drugiej zaś na coraz to dalszym odchodzeniu od opisowości i stopniowej — w nawiązaniu do teorii ekonomii — modernizacji jej aparatury pojęciowej. Jeśli chodzi o uprawianą problematykę, to najpierw zajmowano się u nas głównie badaniami nad agrarną historią Polski od czasów najdawniejszych po wiek XIX, oraz nad zagadnieniami dziejów produkcji, w odniesieriu do epok dawniejszych rzemieślniczej, od początków czasów nowożytnych najpierw manufakturowej, potem przemysłowej. Zaniedbywano natomiast, mające świetną, jeszcze przedwojenną tradycję, badania nad dziejami handlu, którymi na szerszą skalę poczęto się zajmować dopiero od lat sześćdziesiątych. Od tego też czasu polska powojenna historiografia społeczno-gospodarcza mogła — choć nie bez oporów natury pozanaukowej — stopniowo rozszerzać zakres swoich zainteresowań na okres międzywojenny oraz czasy wojny i okupacji (Zbigniew Landau (ur. 1931), Jerzy Toma-szewski (ur. 1930)). Co się natomiast tyczy modernizacji jej kategorii badawczych, to przyczynił się do niej przede wszystkim wspomniany już przez nas W. Kula, który nie oglądając się na marksistowską ortodoksję nawiązał do idei francuskiego kierunku „Annales" i najpierw pokusił się o usystematyzowanie jej instrumentarium badawczego (Problemy i metody historii gospodarczej, 1963), a następnie (Teoria ekonomiczna ustroju feudalnego. Próba modelu, 1962) postulował zastosowanie w badaniach historyczno-gospodar-czych metody analizy modelowej. Zwłaszcza drugie z wymienionych dzieł, rychło przetłumaczone na główne, poza rosyjskim, języki europejskie, sprowokowało zarówno w nauce polskiej, jak i w światowej żywą dyskusję nad korzyściami, wyni- 221 PRL kającymi z jej stosowania w praktyce badawczej historyków. Niemal w tym samym czasie (1963) ekonomista Stefan Kurowski podjął jeszcze inną inicjatywę, mającą na celu modernizację kategorii badawczych historii gospodarczej. Postulując przeniesienie na obszar nauki polskiej wzoru uprawianych z powodzeniem w ówczesnej nauce światowej badań nad długookresowymi cyklami ekonomicznymi, uczony ten zaproponował — co w warunkach polskich stanowiło istotne metodologiczne novum — przyjęcie za wskaźnik rozwoju gospodarczego społeczeństwa kapitalistycznego cykli sekularnych produkcji żelaza i stali. Pożytkując te i inne jeszcze inspiracje modernizacyjne, polska historiografia społeczno-gospodarcza — jak o tym świadczą dzieła jej czołowych przedstawicieli: oprócz W. Kuli i J. Topol-skiego, także wspomnianej już N. Gąsiorowskiej-Grabowskiej, Stanisława Hoszowskiego, Witolda Jakóbczyka (1909-1986), Władysława Rusińskiego (1911-1986), Gryzeldy Missalowej (1901--1978), Bohdana Baranowskiego (1915-1993), Czesława Łuczaka (ur. 1924), A. Wyczańskiego, Antoniego Mączaka (ur. 1928), Marii Boguckiej (ur. 1929) i in. — od lat sześćdziesiątych poczęła się stawać w coraz większej mierze integralną historią społeczną. Konsekwencją, a zarazem świadectwem tej jej mutacji, było podjęcie przez naszych historyków kompleksowych — przy wykorzystaniu metod socjologicznych i statystycznych — badań nad stratyfikacją społeczną i strukturami społecznymi: chłopstwem (Juliusz Łukasiewicz (ur. 1923)), klasą robotniczą (Stanisław Kalabiń-ski (1923-1980), Feliks Tych (ur. 1929), Marian M. Drozdowski (ur. 1932)), burżuazją (Ryszard Kołodziejczyk), ziemiaństwem (Janina Leskiewiczowa (ur. 1917), Irena Rychlikowa, Jerzy Jed-licki (ur. 1930)), inteligencją (Janina Leskiewiczowa, Janusz Zarnowski, Ryszarda Czepulis-Rastenis (1928-1994)), czy wreszcie ludnością żydowską (Artur Eisenbach (1906-1992)). Co najmniej od lat siedemdziesiątych, uprawiane we wszystkich głównych 222 Selektywne uwalnianie się z politycznego gorsetu ośrodkach naukowych kraju, prace nad strukturami społeczeństwa polskiego od Średniowiecza po czasy nowożytne i najnowsze złożyły się na jeden z głównych kierunków badawczych współczesnej historiografii polskiej. Nie ulega wątpliwości, że szczególnie preferowana przez system była historia ruchów społecznych oraz programowanej przez nie myśli społeczno-politycznej, w szczególności tych ruchów, z których wywodził się panujący w kraju system. Odnosiło się to zwłaszcza do historii stanowiącego jego genealogię ruchu robotniczego. Z początku traktowano ją w sposób czysto propagandowy, co — jak pamiętamy — spotkało się z ostrą krytyką na zjeździe krakowskim w 1958 r. Zgodnie z rygorami nauki poczęto się tą historią zajmować dopiero od przełomu lat pięćdziesiątych na sześćdziesiąte, kiedy złamano monopol partyjnych struktur nauki historycznej na prowadzenie badań nad dziejami ruchu robotniczego i dopuszczono do nich profesjonalnie wykształconych historyków, takich jak Stanisław Kala-biński, Paweł Korzec, Feliks Tych, Marian Żychowski (1922--1972), Józef Buszko (ur. 1925), Jan Tomicki (1932-1988), Jan Sob-czak (ur. 1932), Anna Zarnowska (ur. 1935), Janusz Zarnowski (ur. 1932), Marian M. Drozdowski, Artur Leinwand (1923-1995), Jan Kancewicz i wielu innych. Również jednak i wtedy nie były one wolne od pozanaukowych ograniczeń i ideologiczno-poli-tycznego zmitologizowania, skoro preferowały „słuszny" z politycznego punktu widzenia radykalny i komunistyczny nurt tego ruchu, a deprecjonowały — choć z biegiem czasu w coraz mniejszej mierze — socjalistyczny. Jest swoistym paradoksem, że najpełniejszym opracowaniem dziejów polskiego socjalizmu, szkoda tylko, że ograniczonym do jego początków, jest wydany w dwóch tomach w latach 1966-1972 w Londynie Zarys dziejów socjalizmu polskiego pióra Lidii i Adama Ciołkoszów! Tak jak historia ruchu robotniczego była i pozostała w warunkach PRL „partyjną" historiografią PZPR, podobnie uprawiana od lat 223 PRL sześćdziesiątych we wszystkich głównych ośrodkach nauki historycznej w kraju historia ruchu ludowego (Krzysztof Dunin--Wąsowicz (ur. 1923), Helena Brodowska (ur. 1914), Jan Molen-da, Jan Borkowski, Witold Stankiewicz, Józef Ryszard Szaflik (ur. 1930), Andrzej Zakrzewski 1941-2000) stanowiła w mniejszej lub większej mierze partyjną historiografię ZSL. Zainteresowanie historiografii PRL problematyką historii ruchów społecznych objęło także dzieje innych niż wymienione ruchów, w szczególności narodowo-demokratycznego (Roman Wapiński (ur. 1931), Jerzy J. Terej (1934-1979), Marian Orzechowski (ur. 1931), Jerzy Marczewski(1928-1989)). Od lat sześćdziesiątych paralelnie z badaniami nad historią społeczno-gospodarczą i historią ruchów społecznych rozwinęły się w naszej historiografii mające u nas bogatą tradycję, uprawiane teraz coraz częściej w socjologicznej perspektywie, prace z zakresu szeroko rozumianej historii kultury, na której polu oprócz badaczy reprezentujących jeszcze przedwojenną formację naukową (H. Barycz) zaznaczyli się także historycy, ukształtowani już w czasach powojennych, by wskazać tu na bogatą twórczość znakomitego badacza kultury staropolskiej Janusza Tazbira (ur. 1927), na prace Bronisława Geremka (ur. 1932) i jego współpracowników o kulturze polskiej wieków średnich, zaś spośród historyków czasów najnowszych na studia Czesława Madajczyka (ur. 1921) nad stosunkiem systemów totalitarnych do kultury i jej przedstawicieli. Na szczególną uwagę zasługuje też dorobek ukształtowanej w tym samym czasie, nazwanej tak już w naukowej literaturze, polskiej szkoły historii idei, reprezentowanej przez coraz bardziej dystansujących się od oficjalnego marksizmu historyków filozofii i myśli społecznej: Leszka Kołakowskiego, Andrzeja Walickiego, Bronisława Baczkę, Jerzego Szackiego (ur. 1929) i innych, którzy w swych badaniach łączyli mistrzostwo heurystyczne z szerokością socjologicznej interpretacji rozpatrywanych przez siebie poglądów. 224 Selektywne uwalnianie się z politycznego gorsetu Zostało już także powiedziane, że powodzenie starań o wyzwolenie badań historycznych spod pozanaukowej presji zależało także od tego, jakiego dotyczyły okresu dziejów. Najogólniej można powiedzieć, że stało się regułą, że im dalej wstecz, tym krępujący naszą historiografię gorset stawał się luźniejszy, i przeciwnie: zacieśniał się w miarę przybliżania się jej do czasów współczesnych. Od drugiej połowy lat pięćdziesiątych i początku sześćdziesiątych powoli, choć nie bez przeszkód, proces uwalniania się badań nad dawniejszymi epokami naszych dziejów od politycznej kontroli pogłębił się do tego stopnia, że u progu zamykającej dzieje PRL transformacji ustrojowej (1980) czołowy naówczas autorytet naukowy Stefan Kieniewicz (1907--1992) mógł z pełnym uzasadnieniem skonstatować, że dorobek naszej historiografii w badaniach nad dziejami Polski dawniejszych stuleci jest w zasadzie „zadowalający". Nie było też sprawą przypadku, że ówczesna historiografia polska mogła się pochwalić znakomitymi osiągnięciami w badaniach nad średniowiecznymi dziejami Polski. Złożył się na nie wspólny dorobek dawnych mistrzów — by wymienić tu tylko Kazimierza Tymie-nieckiego (1887-1968), Romana Gródeckiego, Jana Dąbrowskiego (1890-1965), Stanisława Zajączkowskiego, Bronisława Wło-darskiego, Henryka Łowmiańskiego (1898-1984), Ewę (1900--1972) i Karola Maleczyńskich, Tadeusza Manteuffla, Karola Górskiego, Stefana M. Kuczyńskiego oraz ich licznych następców z Aleksandrem Gieysztorem (1916-1999), Gerardem La-budą (ur. 1916), Marianem Biskupem (ur. 1922) i Jerzym Wyro-zumskim (ur. 1930) na czele. Znaczące osiągnięcia zapisali na swoim autorskim koncie także badacze XVI-XVH w., oprócz znanych nam już H. Barycza i J. Tazbira tacy uczeni, jak spośród starszych Kazimierz Lepszy (1904-1964), wspomniany już W. Czapliński, Stanisław Herbst (1907-1973), Adam Przyboś (1906-1990), zaś z młodszych wspomniany już J. A. Gierowski (ur. 1922), Zbigniew Wójcik (ur. 1922), Adam Kersten (1930- 225 PRL -1983), Stanisław Grzybowski (ur. 1933) i Jarema Maciszewski (ur. 1930) i in. Rzadko kto interesował się wówczas czasami saskimi, natomiast włączonym do kanonu tradycji systemu wiekiem Oświecenia zajęło się bardzo wielu uczonych, by wymienić tylko najznamienitszych: Bogusława Leśnodorskiego (1914--1985), Jana Lubicz-Pachońskiego (1907-1985), Emanuela Ro-stworowskiego (1923-1989), Andrzeja Zahorskiego (1923-1992), Jerzego Łojka (1932-1986) i Jerzego Michalskiego (ur. 1924). Mimo silniejszej niż w odniesieniu do czasów wcześniejszych presji ideologiczno-politycznej, wcale nieźle prezentowały się także badania nad wiekiem XIX, co również było zasługą zarówno starych mistrzów — by oprócz wielokrotnie powoływanego tu S. Kieniewicza wymienić także znanego nam już H. Wereszyc-kiego, Andrzeja Wojtkowskiego (1891-1975), Mariana Tyrowicza (1901-1989), Józefa Dutkiewicza (1903-1968), Janusza Pajewskie-go (ur. 1907), Tadeusza Mencla (1912-1987) — jak i historyków ukształtowanych już po wojnie, wymienić tu trzeba przedwcześnie zmarłych T. Lepkowskiego i Jerzego Skowronka (1937--1996), a także Alinę Barszczewską-Krupę, Sławomira Kalembkę (ur. 1936), Lecha Trzeciakowskiego (ur. 1931), Wiesława Ślad-kowskiego, Bogusława Cyglera, Władysława Zajewskiego i Jerzego Zdradę. Zdecydowanie największe opory napotykało dążenie do uwolnienia spod presji systemu, nie bez racji uważanych za szczególnie drażliwe pod względem ideologiczno-politycznym, badań nad najnowszymi dziejami Polski. Wielokrotnie powoływany przez nas S. Kieniewicz trafnie podkreślił, że „gdy wchodzą w grę badania i publikacje" z ich zakresu, z przeszkodami spotykały się w szczególności trzy rodzaje problematyki, mianowicie: po pierwsze „historia antecedensów obozu dziś rządzącego", po drugie polityczna, częściowo także i gospodarcza historia PRL, oraz — po trzecie — historia stosunków między 226 Selektywne uwalnianie się z politycznego gorsetu Polską a ZSRR, „a niekiedy też, sięgając wstecz, polsko-rosyj- skich". Co się tyczy pierwszego spośród nich, to ograniczenia dotyczyły nie tylko badań nad genezą panującego systemu, lecz także jego ideologicznych korzeni. Jak zwróciliśmy już na to uwagę, silnemu zmitologizowaniu była bowiem poddana historia polskiego ruchu robotniczego, i próby krytycznego zweryfikowania jej oficjalnej partyjnej wykładni spotykały się ze szczególnie stanowczym oporem. W okresie popaździernikowym następowała jednak stopniowa poprawa dotycząca badań nad dwudziestoleciem międzywojennym; stało się ono wówczas nie tylko przedmiotem gorących sporów, w których ścierały się ze sobą różne stanowiska polityczne, lecz także coraz częściej poważnych, zobiektywizowanych badań historycznych (Tadeusz Jędruszczak (1924-1993), Henryk Zieliński (1920-1981), Antoni Czubiński (ur. 1928), Andrzej Garlicki (ur. 1935), Jerzy Janusz Terej (1934-1979), Piotr Łossowski (ur. 1925), J. Buszko, R. Wa-piński, Jerzy Holzer, Andrzej Ajnenkiel, J. Żarnowski, M. M. Droz-dowski). W mniejszej mierze odnosiło się to do prac nad dziejami wojny i okupacji (Jerzy Kirchmayer (1895-1959), Cz. Madajczyk, Cz. Łuczak, Eugeniusz Duraczyński (ur. 1931) i in.), które napotykały trudności nie do pokonania, kiedy dotykały delikatnych pod względem politycznym zagadnień, zwłaszcza oceny polityki ZSRR. Dopiero od przełomu lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych mogły się zacząć ukazywać prace otwarcie destruujące dotychczasową oficjalną wykładnię dziejów Polski tych czasów, ukazujące w nowym świetle zarówno polski czyn zbrojny podczas II wojny światowej, jak i dzieje polskiego państwa podziemnego. Mam tu w szczególności na myśli dzieła Tomasza Strzembosza (Oddziały szturmowe konspiracyjnej Warszawy, 1939-1944, 1979, II wyd. 1983), Piotra Stachiewicza (Pa-rasol, 1981), Cezarego Chlebowskiego (Wachlarz, 1983), Jędrzeja 227 PRL Tucholskiego (Cichociemni, 1984), Romana Korab-Żebryka (Operacja wileńska AK, 1985) oraz Grzegorza Mazura (Biuro Informacji i Propagandy. Służba Zwycięstwu Polski - ZWZ - AK, 1939-1945, 1987). Fakt ukazania się ich w obiegu oficjalnym w niczym nie podważa jednak poglądu, wyrażonego w 1987 r. przez czołowego badacza tej epoki, że również w okresie popaździerni-kowym II wojna światowa nadal stanowiła u nas „w pewnym stopniu, wyraźnie malejącym, [...] rodzaj historia sacra, ze względu na tragiczne doświadczenia Polaków i ideologiczne korzenie dnia dzisiejszego" (Cz. Madajczyk, 1987). Natomiast zdecydowanie najgorzej było w zakresie badań nad czasami powojennymi, albowiem przez cały czas PRL „obowiązywało traktowanie dziejów Polski Ludowej jako stale wznoszącej się linii, z której eliminowano wszystkie kryzysy i regresy" (J. Topolski, 1987). Wreszcie polityczna optyka, wynikająca ze „statusu zależności Polski" (T. Łepkowski, 1987), obowiązywała w całej rozciągłości w ocenie dziejów stosunków polsko-radzieckich w ogóle, zaś objętej aż do lat osiemdziesiątych bezwzględnym tabu kwestii katyńskiej w szczególności, dziejów polskiej obecności na Wschodzie, a często także w ogóle dziejów stosunków z Rosją. Krytykując trudności, jakie władze stawiały historykom, którzy starali się zajmować tymi drażliwymi z politycznego punktu widzenia sprawami, S. Kieniewicz perswadował (1980), że przed ich podejmowaniem nie powinna była ich powstrzymywać ani „niemożliwość udostępnienia najważniejszych źródeł", ani nawet obawa przed przyniesieniem uszczerbku „polskiej racji stanu" i konkludował: zgoda i na to, że z racją stanu powinniśmy się liczyć, wszakże wydaje mi się (a jest to chyba nie tylko mój sąd osobisty), że owa racja stanu bywa pojmowana nadmiernie rozciągli wie; że zbyt liczne i zbyt daleko idące prohibita szkodzą nie tylko nauce historycznej, ale i dobremu imieniu naszego kraju, i nawet jego spokojowi wewnętrznemu. 228 Enklawy względnej wolności Znakomity historyk uczynił tu czytelną aluzję do nasilającego się od dłuższego już czasu w Polsce fundamentalnego konfliktu między oficjalną, propagandową wykładnią jej historii — zwłaszcza najnowszej — a historyczną świadomością społeczeństwa. Zaakcentował, że polityczne skrępowanie historiografii dziejów najnowszych „rzuca cień na całą naszą twórczość naukową" i przestrzegał, że gdy odnoszące się do tej epoki treści, upowszechniane przez prasę i telewizję (dodajmy także: przez szkolne podręczniki historii), rzadko kiedy „pasują do własnego zdania (mniejsza o to, czy zawsze ścisłego i słusznego)" odbiorców, wtedy: sprzeciw wobec głoszonej wykładni historii najnowszej bardzo łatwo rozciąga się na całość twórczości historycznej. Sądzę, że wyżej przedstawiona — siłą rzeczy bardzo skrótowa — charakterystyka historiografii PRL w wystarczająco dobitny sposób ukazała, że koncentrując swoją uwagę na rozumianej coraz szerzej problematyce dziejów polskich i odnosząc się do spraw obcych głównie z punktu widzenia ich związków z polskimi, była ona w gruncie rzeczy dziejopisarstwem polo-nocentrycznym. Nie oznacza to jednak, by nie interesowała się historią powszechną. Nie mogąc omawiać na tym miejscu jej dorobku w tej dziedzinie, pozwalam sobie jedynie zauważyć, że systematycznie wzbogacał się on w miarę otwierania się panującego w Polsce systemu na kontakty z Zachodem oraz, że w odróżnieniu od tej, którą uprawiano w innych krajach komunistycznych, nasza historiografia dziejów powszechnych nie była kalką sowieckiej i zarówno w odniesieniu do syntez, jak i opracowań monograficznych utrzymywała przynajmniej dobry, a niekiedy nawet znakomity poziom europejski. Na zakończenie trzeba uczynić jeszcze jedną uwagę. Wprawdzie historiografia PRL była i pozostała do końca systemu historią pod — wprawdzie coraz bardziej malejącym, ale przecież 229 PHL nigdy nie zniesionym — nadzorem, nie wolno zapominać, że od dziejopisarstwa innych krajów komunistycznych odróżniało ją funkcjonowanie pewnych enklaw, w których nadzór systemu nie sięgał samych badań historycznych i faktycznie sprowadzał się tylko do zgody cenzury na ogłaszanie ich rezultatów. Mam tu oczywiście na myśli dziejopisarstwo kręgów intelektualnych, związanych z Kościołem katolickim, przede wszystkim twórczość historiograficzną środowiska Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, które oprócz historyków Kościoła liczyło i liczy w swoim gronie także uczonych, zajmujących się problematyką nie kościelną zarówno z zakresu historii Polski, jak i powszechnej, by wymienić tu spośród zmarłych Aleksandra Kossowskie-go (1886-1965), wspomnianego już ks. M. Żywczyńskiego, bp. Mariana Rechowicza (1910-1983), zaś spośród uczonych wciąż aktywnych na polu naukowym zwłaszcza Jerzego Kłoczowskie-go, ks. Zygmunta Zielińskiego, ks. Bolesława Kumora, Ryszarda Bendera. Należałoby tu także wspomnieć o uczonych, związanych z Akademią Teologii Katolickiej, takich jak zwłaszcza bp Wincenty Urban (1911-1983), zaś spośród innych — historyków z kręgu wydawanego przez ks. Alfonsa Schletza (1911--1981) historyczno-kościelnego periodyku „Nasza Przeszłość". W 1992 r. śledzący z uwagą przemiany nauki historycznej w Polsce profesor Uniwersytetu Yale, Piotr S. Wandycz, napisał o historiografii PRL: polska historiografia przez ostatnie 45 lat funkcjonowała w cieniu na wpół totalitarnego reżimu. Jak na takie warunki dokonano wiele, choć często za cenę kompromisów lub polityczno-ideowych koncesji. Historycy i instytucje ich zatrudniające, wraz z całym społeczeństwem, stoją obecnie przed wielkim wyzwaniem. Dwusetletnie zasługi historiografii, nawet jeśli znane jedynie specjalistom, pozwalają na ostrożny optymizm. Jedno jest pewne: nauka historyczna, o której tu była mowa, wróciła razem z Polską do Europy. W swej istocie nigdy jej zresztą nie opuściła. 230 Rozdział XV Kilka słów o historiografii emigracyjnej Podział historiografii pc^kiej na krajową i emigracyjną, jaki nastąpił po II wojnie światowej/ był konsekwencją sytuacji, w jakiej znaleźli się Polacy podczas wojny oraz po jej zakończeniu. Wprawdzie pierwsze struktury polskiego szkolnictwa wyższego i nauki na wycho^stwie _ obejmujące także naukę historii — poczęły powstaw-^ bezpośrednio po klęsce wrześniowej, jak o tym świadczy krótkotrwała, od grudnia 1939 r. do czerwca roku następnego, działalność Polskiego Uniwersytetu w Paryżu — którego rektorem został jeden z najznakomitszych ówczesnych historyków polskich, profesor Uniwersytetu Warszawskiego Oskar Halecki (189i_i973) _ zaś rozmaite inicjatywy ich tworzenia, z różnym pc)wodzeniem, podejmowano także w wielu skupiskach polskiego wychodźstwa podczas wojny; ukształtowały się one na dobre dopiero po jej zakończeniu, kiedy okazało się, jak wielu polskich wychodźców wolało wybrać niepewny los emigrantów n«j Zachodzie, niż wrócić do pozostającego pod sowiecką kuratelą kraju. Najsilniejsze polskie środowis^ historyczne na wychodźstwie ukształtowało się w kraju, w którym znalazło się najwięcej 231 Emigracja polskich ludzi pióra, mianowicie w Wielkiej Brytanii. Jako pierwsza polska wyższa uczelnia w Londynie, na której uprawiano również historię, powstała Szkoła Nauk Politycznych i Społecznych (SNPS). Wykładano w niej między innymi historię Polski i historię powszechną. Największy jej rozkwit przypadł na lata 1947-1967; w połowie lat osiemdziesiątych jeszcze istniała, ale nie przejawiała już żadnej działalności. Bardziej niż ona do rozwoju emigracyjnej historiografii przyczynił się Polski Uniwersytet na Obczyźnie (PUNO), który rozpoczął pracę w Londynie w 1949 r. Pierwszym jego rektorem był zajmujący się także historią prawnik i ekonomista, były rektor Uniwersytetu Warszawskiego, Tadeusz Brzeski (1884-1958). Wydział Humanistyczny tej uczelni liczył w swoim składzie tak znakomitych uczonych, jak dawny profesor Uniwersytetu Stefana Batorego, wybitny badacz dziejów gospodarczych XVIII w. (Antoni Tyzenhauz, podskarbi nadworny litewski, 2 tomy, 1970-1971), Stanisław Kościał-kowski (1881-1960), historyk dziejów nowożytnych i najnowszych, najwybitniejszy w ówczesnej polskiej nauce historycznej historyk wojen i wojskowości, minister obrony narodowej w rządzie RP (1942-1949), gen. Marian Kukieł, przedwojenny profesor Uniwersytetu Warszawskiego, badacz dziejów Europy Wschodniej, Henryk Paszkiewicz, dawny docent Uniwersytetu Poznańskiego, mediewista Leon Koczy, wreszcie przedwojenny profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego, archeolog Tadeusz Su-limirski (1898-1983). Polski Uniwersytet na Obczyźnie działał do 1989 r. Z pewnością w nie mniejszej, niż szkół wyższych, jeśli nawet nie większej mierze, do rozwoju naszej emigracyjnej historiografii przyczyniła się działalność polskich organizacji i towarzystw naukowych. Mamy tu na myśli nie tylko i nie tyle powołane do życia w 1950 r. w Londynie na wzór PAU Polskie Towarzystwo Naukowe na Obczyźnie, w ramach którego utworzono Wydział Historyczno-Filozoficzny (przemianowany później 232 Polskie emigracyjne środowiska historyczne na Humanistyczny), lecz przede wszystkim utworzony w 1945 r. w Londynie Instytut Historyczny im. Generała Sikorskiego. Chociaż początkowo miał on odgrywać rolę muzeum Wojska Polskiego i archiwum Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie, z upływem czasu rozszerzył zakres swoich zainteresowań. Jego archiwum stało się „jednym z najpoważniejszych centrów dokumentacyjnych najnowszych dziejów Polski na obczyźnie" (R. Ha-bielski), a jednocześnie wyspecjalizowanym wydawcą odnoszących się do nich zbiorów źródeł oraz periodyków historycznych. Od połączenia w 1964 r. z funkcjonującym od 1940 r. Polskim Ośrodkiem Naukowym działa on pod nazwą Instytutu Polskiego i Muzeum gen. Sikorskiego. W 1988 r, w jego skład, zachowując jednak swoją odrębność, weszło utworzone w 1947 r. przez reprezentantów środowiska Armii Krajowej, ogromnie zasłużone w pracy nad dokumentowariem dziejów podziemnego państwa polskiego, Studium Polski Podziemnej. Polskie emigracyjne organizacje i towarzystwa naukowe działały w czasach powojennych nie tylko w Wielkiej Brytanii. Analogiczny do Instytutu im. gen. Sikorskiego profil zainteresowań, chociaż inne od niego — bo wyraźnie piłsudczykowskie — oblicze ideowe, przybrał nawiązujący do tradycji przedwojennego Instytutu Badania Najnowszej Historii Polski (któremu w 1936 r. nadano imię pierwszego marszałka Polski), utworzony jeszcze w 1943 r. w Nowym Jorku, hstytut Józefa Piłsudskiego. Również i on publikował ważne prace, dotyczące najnowszych dziejów Polski (m.in. wydał opracowaną przez swojego pierwszego dyrektora Wacława Jędrzejewicza (1893-1993) Kronikę życia Józefa Piłsudskiego (1977)). Na wzór placówki nowojorskiej mieszkający w Wielkiej Brytanii piłsudczycy utworzyli w 1947 r. Instytut Józefa Piłsudskiego w Londynie. Dopiero w 1979 r. powołano tam także do życia Instytut Romana Dmowskiego, który postawił sobie za cel utrwalanie pamięci o jego dokonaniach i propagowanie jego idei. 233 Emigracja i Wprawdzie historia nie była priorytetem w programie założonego w 1942 r. w Nowym Jorku jako oddział PAU Polskiego Instytutu Naukowego, faktycznie — między innymi dlatego, że prezesami jego Rady byli kolejno dwaj wybitni historycy: Jan Kucharzewski (1876-1952) i znany nam już O. Halecki — odgrywała ona i odgrywa nadal poczesną rolę w jego działalności. Wiele uwagi — nie tylko zresztą najnowszej — poświęca jej też wydawany od 1956 r. przez Instytut kwartalnik „The Polish Review". Tradycyjnie ośrodkiem polskiej pracy historycznej były odnowione po II wojnie światowej Towarzystwo Historycz-no-Literackie w Paryżu oraz — po uniezależnieniu się jej, po likwidacji PAU, od instytucji krajowych — ściśle związana z nią Biblioteka Polska w Paryżu, kierowana przez historyków: przedwojennego delegata rządu RP i PAU przy tej placówce, Franciszka Pułaskiego (1875-1956), a po jego śmierci jej przedwojennego kustosza Czesława Chowańca (1899-1968). O ile wymienione Instytuty, które obrały sobie za patronów Piłsudskiego czy Dmowskiego, zajęły się najnowszymi dziejami Polski, o tyle utworzony w 1945 r. w Rzymie przez ks. Waleriana Meyszto-wicza i przedwojennego docenta historii sztuki Uniwersytetu Lwowskiego, Karolinę Lanckorońską (ur. 1898), Polski Instytut Historyczny postawił sobie za cel szersze zadanie „prowadzenia badań nad historią i historią kultury Polski pojmowanej jako przedmurze chrześcijaństwa". Jego wieloletnia działalność zaowocowała między innymi publikowaniem w latach 1954-1985 periodyku historycznego „Antemurale", oraz wydawnictwem źródeł do dziejów Polski, zebranych ze zbiorów zagranicznych, pt. Elementu ad Fontium Editiones (w latach 1960-1992 ukazało się 76 tomów). Należy też wspomnieć, że sama Lanckorońską ogłosiła poważną rozprawę o przenikaniu obrządku cyrylo-me-todiańskiego do Polski (Studies on the Roman Slavonic Rite in Poland, 1961). Oprócz wymienionych instytucji, których naczelnym lub jednym z głównych celów była praca historyczna, 234 Polskie emigracyjne środowiska historyczne w różnym zakresie zajmowały się nią także inne polskie instytucje emigracyjne. Spośród emigracyjnych towarzystw naukowych dla rozwoju polskiej historiografii na wychodźstwie pierwszorzędne znaczenie miała działalność założonego w 1946 r. w Londynie Polskiego Towarzystwa Historycznego w Wielkiej Brytanii (PTH). W miarę poddawania nauki historycznej w kraju naciskowi ideologicznemu i ograniczeniom cenzuralnym Towarzystwo przyjęło za swoje główne zadanie krytykę tendencyjności krajowej historiografii, związanej z przyjęciem przez nią za podstawę teorii materializmu historycznego. W 1954 r. londyńskie PTH razem z Instytutami w Nowym Jorku i Rzymie oraz Komisją Historyczną paryskiego Towarzystwa utworzyło — z zachowaniem odrębności tworzących je podmiotów — Polskie Towarzystwo Historyczne na Obczyźnie. Od 1947 r. londyńskie PTH wydaje — przez dłuższy czas razem z Instytutem im. gen. Sikorskiego — kwartalnik „Teki Historyczne", od 1948 r. także pismo nieperiodyczne „Broń i Barwa". Naukowy profil PTH w Wielkiej Brytanii został wyznaczony przez jego inicjatora i wieloletniego prezesa, wspomnianego już przez nas Kukiela. Podkreślono w naukowej literaturze, że: sposób, w jaki pojmował [on] powinności badacza, był znamienny dla emigracji niezłomnej i wynikał z jej stosunku do przeszłości. Za emigracyjne opus magnum Kukiela uznać można wydane w 1961 r. „Dzieje Polski porozbiorowe 1795-1921", pracę, która stanowi zarazem wykład jego koncepcji historiograficznych. Dla Kukiela historia pisana musiała pozostawać w związku z rzeczywistością. Musiała zatem, w każdym razie powinna, wiązać przeszłość z przyszłością, a naukę z bieżącym życiem politycznym. Taki sposób postrzegania roli historyka, który rekonstrukcjami wybranych fragmentów przeszłości stara się wpływać na postawy społeczne, wywodził Kukieł od swego nauczyciela, Szymona Askenazego. Był przy tym przekonany, że obowiązkiem historyka jest docieranie do współczesnych 235 Emigracja poprzez szczególne zainteresowanie procesami nie zamkniętymi i nadal aktualnymi (R. Habielski, 1999). W drażliwej kwestii powinności emigracyjnej historiografii polskiej zasadniczo odmienne od reprezentowanego przez Ku-kiela stanowisko zajmował związany przed wojną nie — jak on — z Frontem Morges, ale z obozem sanacyjnym — niegdyś apo-logetyczny biograf Piłsudskiego i sekretarz redakcji wydania jego pism, zamieszkały w Paryżu W. Pobóg-Malinowski, którego monumentalna Najnowsza historia polityczna Polski (3 t., 1953-1960) była, jak ją później określono, „ostatnim wielkim pamfletem w naszej literaturze" (A. Garlicki). Jej autor hołdował bowiem poglądowi, że historyk powinien nie tyle dbać o obiektywizm swojej narracji, ile powinien się przede wszystkim starać obiektywnie przedstawić swój własny — subiektywny, ma się rozumieć — pogląd na przedstawiany przez siebie bieg wydarzeń. Chociaż jego dzieło poraziło czytelnika bogactwem podanych w nim informacji i pozostaje do dziś „najwnikliwszą syntezą popowstaniowego [tj. postyczniowego A.F. G.] osiem-dziesięciolecia", uderza przecież „niemal publicystycznym niekiedy tonem i ostrością nader subiektywnych sądów, co naraża ją na zarzut stronniczości, wykraczającej poza normy, obowiązujące historyka" (R. Habielski). W konsekwencji takiej postawy Pobóg-Malinowski znalazł się w konflikcie ze środowiskiem pił-sudczykowskim, a Instytut Józefa Piłsudskiego zdystansował się w 1961 r. od jego dziejopisarstwa i — co trudno ocenić inaczej, jak świadectwo kuriozalnego zacietrzewienia politycznego — zakazał mu dostępu do swoich zbiorów archiwalnych. Od 1962 r. historiografia emigracyjna uzyskała szerszą niż dotąd możliwość wypowiedzi na łamach wydawanych przez Jerzego Gie-droycia (ur. 1908) w Paryżu „Zeszytów Historycznych", które później stały się forum, na którym mogli się wreszcie spotkać 236 Powinności emigracyjnej histońografii historycy emigracyjni z nastawionymi opozycyjnie w stosunku do panującego w Polsce systemu historykami krajowymi. Jak podkreślono w naukowej literaturze, popularność dzieł zarówno Kukiela, jak i Pobóg-Malinowskiego potwierdza pogląd, według którego: chętnie widzianą funkcją pisarstwa historycznego poza krajem było traktowanie przeszłości jako pola odniesień do współczesności, a prace historyczne, podobnie do beletrystyki, stanowić miały świadectwo swego czasu oraz kondycji, w jakiej znajdowali się jego potencjalni odbiorcy, zarówno w kraju, jak i poza Polską (R. Habielski). Pogląd ten w pełni konweniował z powszechnie podzielanym na wychodźstwie przekonaniem o szczególnym obowiązku emigracji pielęgnowania i obrony zagrożonych przez panujący w kraju system historycznych wartości Polski. Emigracyjne elity intelektualne i polityczne dały mu szczególnie dobitny wyraz w zorganizowanych na wychodźstwie obchodach millenial-nych, które wykorzystano do propagowania koncepcji, według której Polska zawdzięczała swój rozwój zapoczątkowanej przez przyjęcie chrztu przynależności do Zachodu, a w szczególności stojącemu na jej straży związkowi z Kościołem i katolicyzmem, który zapewnił jej siłę, zdolną skutecznie przeciwstawić się agresywnym sąsiadom, zwłaszcza zagrażającym jej ze wschodu. Dzięki niemu potrafiła też sprostać swojemu dziejowemu powołaniu, mającemu polegać na odgrywaniu przez nią roli przedmurza chrześcijaństwa. Z naszych emigracyjnych historyków koncepcję tę szczególnie gorąco rozwijał i propagował znany nam już O. Halecki, który po przejściu na emeryturę w Fordham University w Nowym Jorku (1961) wykładał w jezuickim Uniwersytecie św. Ignacego Loyoli w Rzymie (Pierwsze tysiąclecie katolickiej Polski, 1966). Trudno nie zgodzić się ze zdaniem współczesnego nam historyka, że koncepcja ta „była wyraźnie związana z wymaganiami chwili" oraz, że stanowiła: 237 Emigracja •(/ świadome zakwestionowanie, powszechnie uważanej za fałszywą, wersji historii Polski kreowanej w kraju. Polska utrwaliła swój byt U dlatego, że przyj eła chrześcij aństwo, oraz dlatego, że pozostała wierna ^ Kościołowi (R. Habielski). Wprawdzie przyjęta przez elitę polskich emigracyjnych historyków postawa obrony przedwojennego status quo polskiej nauki historycznej przed narzucanymi jej przez panujący w kraju system zmianami znakomicie utrudniała jej przebudowę na wzór sowiecki, miała przecież także i to znaczenie, że uczyniła naszą emigracyjną historiografię jeśli nie całkiem niewrażliwą, to w każdym razie mało uczuloną na nowe inspiracje teoretycz-no-metodologiczne, do których wtedy, kiedy—po Październiku — gorset krępujących naukę historyczną w kraju ograniczeń ideologicznych i politycznych pocznie się rozluźniać, będzie mogła nawiązywać historiografia krajowa. Sytuacja ta uwarunkowała, że — z wyjątkiem Haleckiego, który poważnie zainteresował się historiozofią Arnolda Toynbeego — nasza emigracyjna historiografia okazała się niewrażliwa, a w każdym razie bardzo mało uczulona na nowe kierunki zarówno europejskiej, jak i północnoamerykańskiej historiografii, i w swej zdecydowanej większości prezentowała się jako dziejopisarstwo wprawdzie na dobrym, niekiedy wręcz znakomitym poziomie naukowym, ale pod każdym względem tradycyjne. Nie zmienia tego obrazu fakt, że reprezentujący ścisłą czołówkę naszej emigracyjnej historiografii uczeni, tacy jak między innymi Halecki, Kukieł, Kot (który znalazł się na emigracji w 1949 r.), Lanckorońska czy Paszkiewicz przynajmniej część swoich najważniejszych dzieł publikowali w językach obcych, co miało trudne do przecenienia znaczenie dla zaznaczenia jej obecności na forum międzynarodowym. Pod tym względem nie było też bez znaczenia, że na miarę coraz bardziej kurczących się możliwości polscy emigracyjni historycy starali się uczestniczyć w międzynarodowym życiu naukowym (m.in. w Międzynarodowych Kongre- 238 Powinności eaa»ligfacyjnej historiografii sach Nauk Historycznych). Jednakże d< dQ szerszego otwarcia sie naszej emigracyjnej historiografii na novQwe propozycje światowej nauki historycznej doszło jednak dopie .^ ^^ kiedy poczęło w niej dochodzić do głosu wykształcor^ ^ ^ Zachodzie albo w Stanach Zjednoczonych młodsze P°jokolenie historyków w. Rozdział XVI „h Najnowszy zwrot w historiografii polskiej Kiedy w 1980 r. nestor naszych historyków przestrzegał przed niebezpieczeństwem rozszerzenia się dezaprobaty w stosunku do oficjalnej wykładni historii najnowszej na całość historiografii, trzeci i ostami okres dziejów historiografii PRL dobiegał już końca i w polskiej nauce historycznej rozpoczynał się czas nie mających precedensu w całym okresie powojennym gruntownych przemian. W warunkach pogłębiającego się kryzysu panującego systemu co najmniej od drugiej połowy lat siedemdziesiątych wystąpiło w Polsce charakterystyczne dla podobnych kryzysowych sytuaq'i — niezależnie od tego, w jakim ustroju i w jakim kraju by występowały — społeczne zjawisko odrzucania historii oficjalnej (instytucjonalnej) jako — niezależnie od jej treści — niewiarygodnej, a więc ex definitione „fałszywej", i zastępowania jej historią alternatywną, która choćby tylko dlatego, że stanowiła zaprzeczenie tamtej, jawiła się w społecznym odbiorze jako wiarogodna, a więc „prawdziwa". Nie trzeba przypominać, jak wiele powodów do uruchomienia tego mechanizmu dostarczała ofiq'alna wykładnia najnowszych dziejów Polski. 240 „Białe plamy" Alternatywną w stosunku do oficjalnej polską historiografię dziejów najnowszych wykreowali związani z opozycją demokratyczną krajowi historycy i publicyści, przy poparciu życzliwych jej środowisk emigracyjnych. Koncentrowała się ona — jak podkreśliła w swojej pionierskiej pracy, poświęconej funkcjonowaniu historii w publikacjach drugiego obiegu w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych Magdalena Mikołajczyk (1998) — niemal wyłącznie „na konkretnych wydarzeniach z historii Polski XX wieku traktowanych j ako ważne, procesach społecznych, postaciach oraz reprezentowanych przez nie nurtach myśli ideowej i politycznej". Lansowana przez nią zdecydowanie negatywna ocena „całokształtu powojennej polityki i zachodzących zmian społecznych" prowadziła — z jednej strony — do wyeliminowania z obrazu powojennych dziejów Polski wszelkich pozytywów, z drugiej zaś do idealizowania polskiej przeszłości „sprzed nastania władzy komunistycznej". Mówiąc słowami powołanej przed chwilą autorki: historiografii oficjalnej zarzucano fałsz i w konsekwencji kształtowanie postaw bezrefleksyjnej dyspozycyjności. Przeciwstawiano temu szereg alternatywnych interpretacji i uzupełnień, rewaloryzowano i przypominano postacie, wydarzenia, nurty polityczne nie mieszczące [się] w okrojonym obrazie przeszłości lub kolidujące z nim, jednocześnie motywując do własnych poszukiwań i niekoniecznie z samą wiedzą związanych działań. Chociaż ze zrozumiałych względów w drugoobiegowym piśmiennictwie historycznym przeważały publikacje o charakterze popularnym i publicystycznym, znalazły się wśród nich także znaczące dzieła o charakterze naukowym, które w trudnej do przecenienia mierze przyczyniły się do zdyskredytowania partyjno-państwowej wykładni najnowszej historii Polski. Oprócz utworów uczonych emigracyjnych — Kukiela, Pobóg--Malinowskiego i innych — były to przede wszystkim dzieła 241 Najnowszy zwrot historyków krajowych, zwłaszcza prace Krystyny Kersten (Hi-storiapolityczna Polski 1944-1956 (1986), Narodziny systemu władzy. Polska 1943-1948 (1988); Jałta w polskiej perspektywie (1989)), Marii Turlejskiej (ur. 1918, ps. Łukasz Socha) (Te pokolenia żałobami czarne... Skazani na śmierci ich sędziowie 1944-1954 (1986)), Jerzego Holzera (Solidarność 1980-1981. Geneza i historia (1983)), czy Wojciecha Roszkowskiego (ps. Andrzej Albert) (Najnowsza historia Polski 1918-1980 (4 części, 1983-1987). Podczas dokonującej się w Polsce transformacji ustrojowej za najpilniejsze zadanie historiografii dziejów najnowszych powszechnie uznano konieczność zlikwidowania deformujących ich obraz „białych plam". Każda ze stron, uczestniczących w kampanii na rzecz ich wypełnienia, spodziewała się po niej jednak czego innego: kręgi związane z władzą przynajmniej częściowego załagodzenia sprzeczności między drugoobiegową a oficjalną wykładniami najnowszej historii Polski, zaś koła opozycyjne —potwierdzenia głoszonej przez siebie jej alternatywnej interpretacji. Francuski historyk Daniel Beauvois, który uważnie śledził przemiany dokonujące się wówczas w Polsce, trafnie zauważył (1991), że „białe plamy", których usunięcia domagano się najgłośniej, odnosiły się niemal wyłącznie do dziejów XX w. Zdecydowanie na pierwsze miejsce wysunęła się wśród nich sprawa Katynia, na drugim znalazły się stosunki z ZSRR podczas II wojny światowej, ze szczególnym akcentem położonym na sprawę deportacji Polaków ze wschodnich obszarów przedwojennej Polski oraz ich zagarnięcia przez Związek Radziecki, wreszcie na trzecim — dzieje „wielowiekowej obecności Polski na Litwie, Białorusi i Ukrainie". Lista „białych plam" uważanych za najbardziej dojmujące niemal pokrywała się więc z zagadnieniami, preferowanymi przez ówczesną historię alternatywną. Naiwnością byłoby mniemać, że wymazanie „białych plam" oraz otwarcie tajnych archiwów same przez się, niejako auto- 242 Konfrontacja teoretyczna matycznie, pozwolą nauce historycznej na w pełni adekwatne poznanie minionej rzeczywistości. Od czasów Leibniza wszak wiadomo, że prawda poszczególnych faktów nie stanowi jeszcze pełnej historycznej prawdy. Wbrew temu, co tak usilnie kładą nam dziś do głowy sfrustrowani politycy i niedouczeni żurnaliści, zobiektywizowanie historycznego poznania nie polega bowiem tylko na ustalaniu coraz to nowych, nieznanych dotychczas faktów, ale w ogromnie istotnej mierze zależy także od tego, co historyk potrafi z nimi zrobić, a więc — czego dowodziliśmy w całej niniejszej pracy — od przyjętej przez niego teorii, sterującej ich wyborem i interpretacją. Jest tedy zrozumiałe, że poszukiwanie nowej, bardziej zobiektywizowanej niż dotychczasowa, interpretacji dziejów nie tylko zresztą samej Polski, nie może polegać jedynie na przebudowie faktograficznej warstwy historii — do czego w gruncie rzeczy sprowadza się postulat likwidacji „białych plam" — ale musi sięgnąć znacznie głębiej, do przyjmowanych przez historyków założeń teoretycznych. Dlatego też sądzę, że dla ówczesnej historiografii znacznie ważniejsza od batalii o zlikwidowanie „białych plam", choć o znacznie mniejszym od niej rozgłosie, była konfrontacja, do której doszło na płaszczyźnie teoretycznej refleksji historycznej. Skoro intelektualiści, związani z demokratyczną opozycją, przeciwstawiali się uznawaniu systemu PRL za konsekwencję jakiejkolwiek dziejowej prawidłowości, uważając ją za indywidualny _ a nie prawidłowy — twór jałtańskiego porządku, obrońcy świętego ognia „realnego socjalizmu" zachowali się jak w oblężonej twierdzy: okopali się na zajętych wcześniej pozycjach. Wyrazem takiej właśnie postawy był jeden z referatów, wygłoszonych podczas obrad XII Powszechnego Zjazdu Historyków Polskich w Katowicach (1979) — pomińmy nazwisko jego autora — opatrzony wszystko mówiącym tytułem: „Polska Ludowa — urzeczywistnienie celów społecznych i narodo- 243 Najnowszy zwrot wych". Nie ma wątpliwości, że w tym przypadku chodziło 0 znacznie głębszą od faktograficznej mitologizację ideologiczną, której podstawą była ortodoksyjna, teleologiczna interpretacja marksistowskiej teorii formacji. Rzecz jednak w tym, że w tamtym czasie podobne rozumienie tej teorii było już głębokim anachronizmem nie tylko dla przeciwników marksizmu, lecz także dla wielu marksistów. Ci ostatni — również co wybitniejsi marksiści polscy — od dawna bowiem uważali, że materializm historyczny nie upoważnia do budowania na jego podstawie jakiegokolwiek monolinearnego schematu biegu dziejów, 1 rozwijali zupełnie nie ortodoksyjną na gruncie marksizmu koncepcję multilinearnego charakteru procesu dziejowego. Zatrzymywali się jednak jak gdyby w pół drogi, powstrzymując się przed jednoznacznym stwierdzeniem, że — jak napisał coraz bardziej dystansujący się wówczas od marksizmu Jerzy Topolski (1990) — w dzieje nie jest „wbudowany żaden mechanizm, niosący sam przez się człowiekowi szczęście i powodzenie, tzn. że dzieje leżą całkowicie w jego ręku". Dalej szli intelektualiści, związani z kołami demokratycznej opozycji, którzy podkreślali — podobnie do wielu myślicieli zachodnich — że wszelkie te-leologiczne teorie biegu dziejów prowadzą do totalitarystycz-nych konsekwenq'i. Powszechnie znany reprezentant tego środowiska, sam zresztą historyk z wykształcenia, powiadał więc: sens historii nadają ludzie. Mówiąc ściślej: różni ludzie nadają różne sensy. Także łobuzy od Historii, którzy swe poczynania wyposażają w sankcje Postępu i Dziejowych Konieczności. Jednak ich wizja dziejów, której zwieńczeniem jest Przodujący Ustrój, to nic innego, jak sposób na okłamywanie siebie i szantażowanie innych (A. Michnik, 1985). Historiografia polska znajduje się dziś pod przemożnym ciśnieniem dziejącej się Historii. Zgoda, że — jak napisał (1992) P. S. Wandycz — „pluralizmowi politycznemu w Polsce odpowiada obecnie wielość koncepcji historycznych, a historiografia Szansę i zagrożenia może znów, podobnie jak kiedyś, zająć się profesjonalnymi problemami i dyskusjami metodologicznymi". Transformacja ustrojowa, jaka się u nas dokonała, nie tylko jednak otworzyła przed nią nowe szansę, lecz także przyniosła jej nowe zagrożenia. Co się tyczy owych szans, na pierwszym miejscu wymieniłbym wcale nie likwidację pozostających jeszcze tu i ówdzie „białych plam", gdyż to stanie się siłą rzeczy faktem dokonanym w trybie „normalnej" — jaką mogą dziś uprawiać historycy polscy — pracy historycznej, a zaistniałą dziś większą niż kiedykolwiek po II wojnie światowej możliwość uniwersalizacji horyzontu badawczego naszej historiografii, a w związku z tym także większego, niż to było dotąd możliwe, dowartościowania przez nią problematyki historii powszechnej. Dopiero na drugim miejscu wymieniłbym szansę — o ile polska nauka historyczna zdoła uzyskać na to konieczne środki — jej warsztatowej modernizacji, mianowicie przez szerokie wprowadzenie do praktyki badawczej naszych historyków nowoczesnych metod badawczych, w szczególności metod historii kwantytatywnej, pod którym to względem opóźnienie naszej historiografii w porównaniu ze światem — nie tylko nauką zachodnią, lecz także rosyjską, a nawet estońską — sięga całych dziesięcioleci. Najwyższy czas uświadomić naszym decydentom od nauki, że bez pieniędzy nowoczesnych badań historycznych uprawiać się po prostu nie da. Co się natomiast tyczy wspomnianych zagrożeń, zwróciłbym uwagę przede wszystkim na widoczne dziś — piszę te słowa w grudniu 1999 r. — gołym okiem niebezpieczeństwo nowego upolitycznienia historiografii. Krytyczny obserwator przemian, dokonujących się w polskiej historiografii współczesnej, miał wszelkie podstawy po temu, aby stwierdzić, że po 1989 r. część twórców opozycyjnych dotychczas w stosunku do oficjalnej wykładni historii ojczystej „kontrhistorii" postawiło sobie za cel stworzenie „nowego, tym razem posiadającego demokratyczną legitymację obrazu historii «oficjalnej»", co wskazuje, że: 244 245 Najnowszy zwrot ulegli oni tym samym złudzeniu, że jeżeli w przeszłości próbowano redukować rolę historii do propagandy za, to w nowej sytuacji wystarczy rzecz odwrócić i sprowadzić jej funkcje do propagandy przeciw. Ryzykując pewne uproszczenie można powiedzieć, że tworzenie nowego obrazu dziejów, przede wszystkim XX-wiecznych, polegało w niektórych pracach jedynie na zwykłym przestawieniu znaków. To co kiedyś — przed 1989 r. — wartościowane było pozytywnie, postrzegane jako synonim patriotyzmu, obecnie interpretowane jest jako symbol zdrady, zaprzedania narodowych interesów obcemu mo- TJ carstwu. W ten sposób dyskurs historyczny nabrał charakteru czysto , aksjologicznego, stał się konfrontacją „dobra" ze „złem". Krytyczna r_ ocena historii zastąpiona została przez dążenie do różnego rodzaju rozrachunków, często o charakterze personalnym (R. Stobiecki, 1999). W warunkach demokratycznej swobody historiograficznej wypowiedzi, przy braku profesjonalnej krytyki naukowej, pojawiają się bowiem jak grzyby po deszczu lśniące barwami aktywnych na scenie politycznej ruchów i partii coraz liczniejsze okazy nowej historii „jedynie słusznej", pretendującej do monopolu na Prawdę, Rację i Wartości. Aby się o tym przekonać, wystarczy wpaść do pierwszej lepszej większej księgarni. Jak w gospodarce rynkowej zły pieniądz wypiera dobry, tak samo na rynku historiograficznym nowa historia „jedynie słuszna" coraz skuteczniej wypiera poważną historię naukową. Konsekwencją nowego upolitycznienia historiografii — a zarazem ogromnie niebezpiecznym dla niej zagrożeniem — jest bowiem dające się na każdym kroku zauważyć, także w publikacjach poważnych domów wydawniczych i na łamach liczących się periodyków, ogromnie niepokojące zjawisko, które można określić mianem deprofesjonalizacji polskiego dziejopisarstwa. Nie ulega wątpliwości, że najważniejszym zadaniem naszej współczesnej historiografii jest potrzeba wypracowania nowego, oczyszczonego z obrastających go mitów, całościowego obrazu dziejów Polski. Trudno nie zgodzić się ze zdaniem życzliwego nam historyka brytyjskiego, że: Szansę i zagrożenia jeśli Polacy mają zdjąć z siebie umysłowy kaftan bezpieczeństwa, tak mocno zawiązany przez władze polityczne, muszą oni zacząć, jak kiedyś ich przodkowie, od ponownej analizy swojej przeszłości (N. Davies, 1981). Już teraz można z całą pewnością powiedzieć, że ta wielka praca, którą podejmuje dziś polska nauka historyczna, nie może poprzestać na uwolnieniu od mitów tylko faktograficznej warstwy naszej historii i nie obędzie się bez zasadniczej przebudowy podstaw teoretycznych historiografii. Wobec panującego we współczesnej światowej nauce historycznej teoretycznego pluralizmu, trudno jest dziś przewidywać, w jakim kierunku może się ona rozwinąć. Zarówno jednak w polskiej, jak i zachodniej refleksji teoretyczno-metodologicznej można wszakże znaleźć pożyteczne pod tym względem sugestie. Wolno poszukiwać ich przede wszystkim w występującej na obszarze bardzo różnych od siebie koncepcji teoretycznych wspólnej tendencji, zmierzającej do odrzucenia rozumienia biegu dziejów w jakkolwiek interpretowanych kategoriach Ideologicznych. Zakończmy więc nasze rozważania słowami wybitnego historyka francuskiego Marca Ferro, który napisał (1985): historia prowidencjalna, historia laicka i pozytywna, wreszcie marksistowska — każda z tych wizji świata uważała się za bardziej zasadną od innych i — jak sądzono — Historia miała to kiedyś potwierdzić. Z wiary, że jakaś interpretacja historii dokładnie — z wykluczeniem innych — się sprawdzi, wynikał także inny pewnik, mianowicie, że istnieje jeden jedyny, wyłączny sposób wyjaśniania rozwoju społeczeństw. Jego zróżnicowana podług wyznawanych ideologii wizja została zdominowana przez koncepcje ujednolicające i te-leologiczne, których znak mógł się wprawdzie zmieniać, ale nie sens. [...] Otóż w drugiej połowie XX wieku cała ta perspektywa się zachwiała. Do podania w wątpliwość unilinearnego postrzegania historii doprowadziło przede wszystkim bankructwo ideologii, a w szczególności marksizmu, tym bardziej, że dyskredytacja systemu sowieckiego objęła także doktrynę, której miał on być wyrazem. 246 Literatura przedmiotu Abramowicz Av Dalecy i bliscy. Szkice z dziejów archeologii, Łódź 1974 —, Dzieje zainteresowań starożytniczych w Polsce, cz. 1-2, Wrocław-War- szawa 1983-1987 —, Urny i ceraunie, Łódź 1979 —, Wiek archeologii. Problemy polskiej archeologii dziewiętnastowiecznej, Łódź 1967 Adamus J., Monarchizm i republikanizm w syntezie dziejów Polski, Łódź 1961 —, O kierunkach polskiej myśli historycznej, Łódź 1964 —, O monarchii Gallowej, Warszawa 1952 —, Polska teoria rodowa, Łódź 1958 Balzer O., Studium o Kadłubku. Pisma pośmiertne, 1.1-2, Lwów 1934-1935 —, Kronika Dzierzwy, XIV-wieczne kompendium historii ojczystej, Wroc- ław-Warszawa 1979 Banaszkiewicz J., Polskie dzieje bajeczne mistrza Wincentego Kadłubka, Wrocław 1998 — (red.), Parlamentaryzm w Polsce we współczesnej historiografii, Warszawa 1995 Bardach J., Wacław Aleksander Maciejowski i jego współcześni, Wrocław- -Warszawa 1971 Barszczewska-Krupa A. (red.), Historia — mity — interpretacje, Łódź 1996 248 Literatura przedmiotu Bartkiewicz K. (red.), Adam Naruszewicz i historiografia Oświecenia, Zielona Góra 1998 — (red.), Joachim Lelewel, człowiek i dzieło. W 200-lecie urodzin. Materiały z ogólnopolskiej sesji naukowej, Zielona Góra 1988 —, Obraz dziejów ojczystych w świadomości historycznej w Polsce doby Oświecenia, Zielona Góra 1979 —, Ziemie nadodrzańskie w myśli historyczw-politycznej polskiego Oświecenia, Warszawa-Poznań 1987 Bartnik Cz.S., Franciszek Sawicki jako histońozof, Lublin 1992 —, Historia ludzka i Chrystus. Szkice z chrześcijańskiej wizji dziejów, Katowice 1987 Barycz H., Dzieje nauk humanistycznych. Historiografia, w: B. Suchodolski - (red.), Historia Nauki Polskiej, t. II, Wrocław-Warszawa 1970 —, Dzieje nauki polskiej w epoce Odrodzenu, Warszawa 1957 —, Historyk gniewny i niepokorny. Rzecz o Wacławie Sobieskim, Kraków 1978 — (red.), Maciej z Miechowa 1457-1523. Historyk, geograf, lekarz, organizator nauki, Wrocław 1960 —, Stanisław Kot — życie i dzieło, w: S. Kot, Polska Złotego Wieku a Europa. Studia i szkice, Warszawa 1987 —, Stanisław Smolka w życiu i w nauce, Kraków 1975 —, Szlakami dziejopisarstwa staropolskiego. Studia nad historiografia w. XVI--XVIII, Wrocław-Warszawa 1981 —, Wśród gawędziarzy, pamietnikarzy i uczonych galicyjskich. Studia i sylwety z życia umysłowego Galicji XIX w., t. l, 2, Kraków 1963 Baryczowa M., Augustyn Rotundus Mieleski, wójt wileński, pierwszy historyk i apologeta Litwy, „Ateneum Wileńskie" t. X, 1935; t. XI, 1936 Beavois D., Etre historien en Pologne: les mythes, amnesie et la „verite", „Revue d'Histoire Modernę et Contemporaine" t. XXXVII, 1991 Bębenek S. T., Myślenie o przeszłości, Warszawa 1981 Bieńkowska B., Nad kronikę Bernarda Wapoivskiego, „Studia Źródłoznaw-cze" t. XI, 1966 Biliński P., Władysław Konopczyński - historyk i polityk II Rzeczpospolitej (1880-1952), Warszawa 1999 Bittner L, Brodziński — historiozof, Wrocław-Warszawa 1981 Bobińska C., Wyrozumski J. (red.), Spór O historyczna szkołę krakowska. W stulecie Katedry Historii Polski UJ 1869-1969, Kraków 1972 249 Literatura przedmiotu Borzemski A., Kronika Miechowity. Rozbiór krytyczny, Rozprawy Akademii Umiejętności, Wydział Historyczno-Filozoficzny, t. X, 1879; t. XII, 1880 i odb., Kraków 1883 Bronowski F., Idea gminowładztwa w polskiej historiografii. (Geneza i formowanie się syntezy republikańskiej J. Lelewela), Łódź 1969 Buksiński T., Postmodernistyczna historia, czyli koniec rozumu, w: tenże (red.), Wolność a racjonalność, Poznań 1993 Cesarz E., Chłopi w polskiej myśli historycznej doby porozbiorowej 1795--1864. Syntezy, parasyntezy i podręczniki dziejów ojczystych, Rzeszów 1999 Cetwiński M., Ideologia i poznanie. Społeczne funkcje mediewistyki śląskiej po 1945 r., Częstochowa 1993 Chmielewski Z., Historiografia zachodniopomorska 1945-1985, Szczecin 1989 Chodynicki K., Poglądy na zadania historii w Polsce w epoce Stanisława Augusta, Warszawa 1915 Chrzanowski L, Marcin Bielski. Studium literackie, wyd. 2, Lwów 1926 Chwalba A., Józef Piłsudski jako historyk wojskowości, Kraków 1993 Cygler B., Działalność polityczno-społeczna Joachima Lelewela na emigracji w latach 1831-1861, Gdańsk 1969 —, Z wolnością mego sumienia. Poglądy Joachima Lelewela na religie i role Kościoła katolickiego w dziejach, Gdańsk 1992 Czubiński A., Spory o II Rzeczpospolita. Ewolucja poglądów publicystyki i historiografii polskiej na temat przyczyn odbudowy i znaczenia niepodległego państwa dla narodu polskiego, Poznań 1983 Danek W., Matejko i Kraszewski. Dwie koncepcje dziejów Polski, Wrocław--Warszawa 1969 Daszyk K. K., Osobliwy Podolak. W kręgu myśli historiozoficznej i społecz-no-politycznej Wojciecha hr. Dzieduszyckiego, Kraków 1993 Dąbrowski J., Dawne dziejopisarstwo polskie (do roku 1480), Wrocław-Warszawa 1964 Dembiński B., Halecki O., Handelsman M., L'historiographie polonaise du XIX-me et du XX-me siecle, Varsovie 1933 Deptuła Cz., Galia Anonima mit genezy Polski. Studium z historiozofii i her-meneutyki symboli dziejopisarstwa średniowiecznego, Lublin 1990 Dobrosielski M., W poszukiwaniu lepszego świata. Filozofia historii i polityki Karla R. Poppera, Olsztyn-Warszawa 1991 250 Literatura przedmiotu Domańska E., Historiografia czasu postmodernizmu po postmodernizmie. Retrospekcja, w: E. Karpińska (red.), Wobec kultury. Poblemy antropologa, Łódź 1996 —, Kryzys tradycyjnego rozumienia historii w filozofii anglosaskiej, „Historyka. Studia Metodologiczne" t. XXIV, 1994 —, Topolski J., Wrzosek W., Miedzy modernizmem a postmodernizmem. Historiografia wobec zmian w filozofii histońi, Poznań 1994 —, Mikrohistorie. Spotkania w miedzyświatach, Poznań 1999 Drozdowicz Z., Topolski J., Wrzosek W., Swoistości poznania historycznego, Poznań 1990 Dunajski A., Chrześcijańska interpretacja dziejów w pismach Cypriana Norwida, Lublin 1985 Dutkiewicz J., Szymon Askenazy i jego szkoła, Warszawa 1958 —, Sreniowska K., Zarys historii historiografii polskiej, cz. III: (1900-1939), Łódź 1959 Dworzaczkowa J., Dziejopisarstwo gdańskie do połowy XVI w., Gdańsk 1962 Dyba M., Kształtowanie się polskiego środowiska historycznego na Śląsku w latach 1918-1939, Katowice 1993 Dziedzictwo Witolda Kuli, Warszawa 1990 Ergetowski R., August Mosbach (1817-1884), Wrocław-Warszawa 1968 —, Studia J. K. Plebańskiego i pierwsze lata jego nauczycielskiej pracy, „Studia i Materiały z Dziejów Nauki Polskiej", seria A, Historia Nauk Społecznych, z. 14, 1977 Falińska M., Przeszłość a teraźniejszość. Studium z dziejów świadomości historycznej społeczeństwa staropolskiego, Warszawa 1986 Feliksiak J. S., Animatorzy przeszłości, Łódź 1999 Filipowicz S., Ujarzmienie rozumu politycznego. Polityczne horyzonty krakowskiej szkoły historycznej, Warszawa 1984 Finkel L., Marcin Kromer, historyk polski XVI w. Rozbiór krytyczny. Rozprawy Akademii Umiejętności, Wydział Historyczno-Filozoficzny, t. XVI, 1883 i odb., Kraków 1883 Garlicki A., Władysława Poboga-Malinowskiego przygody z historia, w: W. Pobóg-Malinowski, Najnowsza historia polityczna Polski, 1.1, Warszawa 1990 Gieysztor A., Maternicki J., Samsonowicz H. (red.), Historycy warszawscy ostatnich dwóch stuleci, Warszawa 1986 FopHSOHTOB JI. E., MemodojiozmecKUu nepeeopom 0 nojibCKou 251 Literatura przedmiotu ucmopuozpacpuu py6exa 40-50-x z. u coeemcKaa. ucmopimecKa.fi HayKa, w: W kręgu historii historiografii i polityki, Łódź 1997 Górczyński W., Historia, polityka, wychowanie. Nauczanie dziejów ojczystych w szkolach średnich Królestwa Polskiego 1815-1872, Warszawa 1988 Grabski A. F., Adam Naruszewiczjako historyk, „Wiek Oświecenia" t. XIII, 1998 —, Czy historiografie można uwolnić od mitów?, „Przegląd Humanistyczny" 1996, nr l —, The Concept ofthe Poland ofthe Piasts in Polish Historiography. Zygmunt Wojciechowski's Interpretation of Poland's History, „Polish Western Affairs" t. XXXIII, 1992, nr 2 —, Geschichtsdenken und sozial-politischeKontroversen in Polen in der Epoche der Aufklarung, „Jahrbuch fur Geschichte" t. XIX, 1979 —, Historia kwantytatywna: nowa historia, czy nowa metoda? Szkic histo-riograficzny, w: W. Wrzosek (red.), Świat historii. Prace z metodologii historii i historii historiografii dedykowane J. Topolskiemu, Poznań 1998 —, Historiografia i polityka. Dzieje konkursu historycznego im. J. U. Niemcewicza. 1867-1922, Warszawa 1979 —, Joachim Lelewel (1786-1861). Działacz i uczony, w: Lelewel. W dwuset-letnia rocznice urodzin. Katalog wystawy Zamku Królewskiego w Warszawie, Warszawa 1986 —, Kształty historii, Łódź 1985 —, Myśl historyczna polskiego Oświecenia, Warszawa 1976 —, Perspektywy przeszłości. Studia i szkice historiograficzne, Lublin 1983 —, Poland, w: G. G. Iggers, H. T, Parker (ed.), International Handbook of Histońcal Studies. Contemporary Research and Theory, Westport, Con-necticut 1979 —, Stalinowski model historiografii, „Dzieje Najnowsze" 1992, nr 3 —, Święta księga stalinizmu, w: Pochwała historii powszechnej. Studia ofiarowane prof. A. Bartnickiemu, Warszawa 1996 —, Troski i nadzieje. Z dziejów polskiej myśli społecznej i politycznej XIX w., Łódź 1981 —, W kręgu kultu Naczelnika. Rapperswilskie inicjatywy kościuszkowskie (1894-1897), Warszawa 1981 —, W sprawie skoordynowania syntezy historii historiografii jednego kraju z historia historiografii powszechnej, w: J. Maternicki (red.), Metodologiczne problemy syntezy historii historiografii polskiej, Rzeszów 1998 252 Literatura przedmiotu Grabski A. F., Warszawska szkoła historyczna. Próba charakterystyki, w: B. Skarga (red.)., Polska myśl filozoficzna i społeczna, t. II, Warszawa 1975 —, II Wojna Światowa a przemiany myślenia historycznego w Europie, w: L. Zyblikiewicz (red.), Zwycięstwo nad faszyzmem i jego skutki, Kraków 1988 —, Związek polskiej tradycji dziejowej z uniwersalna w historiografii polskiej do końca XIII w., Zeszyty Naukowe Uniwersytetu Łódzkiego. Nauki Humanistyczno-Społeczne, 1961, z. 21 —, Zygmunt Wojciechowski i historia macierzystych ziem Polski, w: Z. Woj-ciechowski, Zygmunt Stary (1506-1548), Warszawa 1979 Grodziski S., Poglądy Stanisława Konarskiego na rozwój prawa w świetle wstępu do „Volumina Legum", „Czasopismo Prawno-Historyczne" t. V, 1953 Grygiel S., Próba rekonstrukcji zaginionej części „Kroniki" Bernarda Wapow-skiego, „Studia Źródłoznawcze" t. IX, 1964 Grzybowski K., Krakowska szkoła historyczna, w: B. Skarga (red.), Polska myśl filozoficzna i społeczna, t. II, Warszawa 1975 Grzybowski S., Stanisław Łempicki: historyk — wychowawca, w: S. Łem-picki, Mecenat wielkiego kanclerza. Studia o Janie Zamoyskim, Warszawa 1980 —, Teki Naruszewicza — „Ada Regum et Populi Poloni", Wrocław 1960 —, Wacława Sobieskiego życie i dzieło, w: W. Sobieski, Trybun ludu szlacheckiego, Warszawa 1978 —, Z dziejów popularyzacji nauki w czasach saskich, „Studia i Materiały z Dziejów Nauki Polskiej", seria A, Historia Nauk Społecznych, z. 7, 1965 Habielski R., W służbie teraźniejszości. Glosa do twórczości Mariana Kukiela, w: M. Kukieł, Historia w służbie teraźniejszości, Warszawa 1994 —, Życie społeczne i kulturalne Emigracji, Warszawa 1999 Handelsman M., Historycy. Portrety i profile, Warszawa 1937 Heck R. (red.), Dawna świadomość historyczna w Polsce, Czechach i Słowacji, Wrocław-Warszawa 1978 — (red.), Polska, czeska i słowacka świadomość historyczna XIX wieku, Wrocław-Warszawa 1979 HejI F., Kapitoly z dejin polske historiografie. I. Dii. Od poćdtku dejepisne tradice do Osmcenstvi (X-XVIII stoleti), Brno 1982 253 Literatura przedmiotu Herbst S., Początki historycznego widzenia rzeczywistości w nauce i sztuce polskiego Odrodzenia, w: Odrodzenie w Polsce, t. II, cz. l, Warszawa 1956 Historiografia polska 1886-1936, „Kwartalnik Historyczny" t. LI, 1937 IggersG. G., Parker H. T. (ed.), International HandbookofHistorical Studies. Contemporary Research and Theory, Westport, Connecticut 1979 Ilnicka-Miduchowa R., Historia jako przedmiot nauczania w reformie szkolnej Stanisława Konarskiego, „Rocznik Naukowo-Dydaktyczny WSP w Krakowie" nr 26, 1967 —, Nauczanie historii w szkołach wydziałowych i podwydziałowych w Koronie w dobie Komisji Edukacji Narodowej, Kraków 1973 Inglot M., Myśl historyczna w „Kordianie", Wrocław 1973 Jaskólski M, Kaduceus polski. Myśl polityczna konserwatystów krakowskich 1866-1934, Warszawa-Kraków 1990 Julkowska V., Retoryka w narracji historycznej Joachima Lelewela, Poznań 1998 Kaczyński J., Studia z historii idei w Polsce. (Edward Abramowski i Jan Karol Kochanowski), Olsztyn 1989 Kalabiński S. (red.), Metody i wyniki. Z warsztatu historyka dziejów społeczeństwa polskiego, Warszawa 1980 Kamieniecki W., Historycy i politycy warszawscy 1900-1950, Wrocław 1992 Kariejew N., Upadek Polski w literaturze historycznej, Kraków 1891 Kaute W., Synteza dziejów Polski Michała Bobrzyńskiego, Katowice 1993 Kersten A., Sienkiewicz — „Potop" — historia, Warszawa 1966 —, Wstęp, w: W. Czermak, Ostatnie lata Jana Kazimierza, Warszawa 1972 Kieniewicz S., Historyk a świadomość narodowa, Warszawa 1982 —, Joachim Lelewel, Warszawa 1990 —, Samotnik brukselski. Opowieść o Joachimie Lelewelu, Warszawa 1960 Kijas A., Pietkiewicz K. (red.), Profesor Henryk Łowmiariski — życie i dzido. Materiały sesji naukowej, Poznań 1995 Kłoczowski J., Oskar Halecki i jego walka o miejsce Polski w Europie, w: Z dziejów polityki i dyplomacji polskiej. Studia poświecone pamięci E. hr. Raczyńskiego, Warszawa 1994 Kmieciński J., Nacjonalizm w germanoznawstwie niemieckim w XIX i początkach XX w., Łódź 1991 Kodrebski }., Oswald Balzer i jego szkoła w historii prawa polskiego, 254 Literatura przedmiotu w: M. Zgórzak (red.), Z dziejów humanistycznych i matematycznych szkół naukowych, Warszawa 1993 Kolendo J., Les recherches sur l'Antiquite menćes par les Polonais en France au XIXe siecle, Warszawa 1997 Komorowski P., Historia powszechna w polskim czasopiśmiennictwie naukowym czasów stanisławowskich i jej rola w edukacji narodowej, Warszawa 1992 Korcz W., Ziemie Zachodnie w badaniach historyków polskich, Zielona Góra 1989 Korta W., Średniowieczna annalistyka śląska, Wrocław 1966 Korzec P., Materiały do studiów nad historiografią Polski Ludowej, „Zeszyty Historyczne Kultury" nr 20, 1971 Kosman M., Henryka Sienkiewicza wizja Polski wspaniałej. Studia i szkice, Poznań 1999 —, Szkic do portretu uczonego, w: H. Łowrniański, Prusy — Litwa — Krzyżacy, Warszawa 1989 Kościałkowski S., Historiografia polska w dobie Naruszewicza i jego szkoły. Skrypt według wykładów (...), Wilno 1937 Krakowski S., Problematyka miejska w historiografii polskiej. Informacje bibliograficzne, metodologia, zagadnienia (ze szczególnym uwzględnieniem okresu 1929-1949), Łódź 1950 Krasuski J., Obraz Zachodu w twórczości romantyków polskich, Poznań 1980 —, Labuda G., Walczak A. W. (red.), Stosunki polsko-niemieckie w historiografii, cz. 1-3, Poznań 1974-1984-1991 Krawczyk A., Bartholomdus Keckermann's Concept ofHistory, „Organon" nr 24, 1988 —, Historiografia krytyczna. Formowanie się nowożytnej postawy naukowej w polskim piśmiennictwie historycznym XVII w., Lublin 1994 —, Warsztat historyczny Pawła Piaseckiego, „Folia Societatis Scientiarum Lublinensis" t. XXIX, 1981 —, Wpływ Opatrzności na zdarzenia dziejowe w polskiej myśli historiozoficznej XVII-XVIII wieku, w: A. Drabarek, S. Symotiuk (red.), Hominem Quaero. [...]. Księga jubileuszowa ofiarowana S. Jedynakowi, Lublin 1999 Krawczyk J., Matejko i Historia, Warszawa 1990 Królikowska M., Szkoła naruszewiczowska i jej miejsce w historiografii polskiej XIX w., Warszawa 1989 Kubik K., Joachim Pastorius, gdański pedagog XVII wieku, Gdańsk 1970 255 Literatura przedmiotu Kuczyński S. K. (red.), Instytut Historii Polskiej Akademii Nauk 1953-1993, Warszawa 1993 Kuczyński S. M., „Jadwiga i Jagiełło" Karola Szajnochy na tle jego życia i twórczości naukowej, w: K. Szajnocha, Jadwiga i Jagiełło 1374-1413. Opowiadanie historyczne, 2 t., Warszawa 1974 Kudelka M., Spór Gelasia Dobnera o Hdjkovu kraniku, Praha 1964 Kuderowicz Z., Artyści i historia. Koncepcje historiozoficzne polskiego modernizmu, Wrocław-Warszawa 1980 —, Filozofia dziejów. Rozwój problemów i stanowisk, Warszawa 1973 Kula W., Historia, zacofanie, rozwój, Warszawa 1983 —, Problemy i metody historii gospodarczej, Warszawa 1963; (wyd. 2, tamże 1983) —, Rozdziałki, Warszawa 1996 —, Rozważania o historii, Warszawa 1958 —, Teoria ekonomiczna ustroju feudalnego, Warszawa 1962; (wyd. 2, tamże 1983) —, Wokół historii, Warszawa 1988 Kiirbis B., Dziejopisarstwo wielkopolskie XIII i XIV wieku, Warszawa 1959 —, L'historiographie medieuale en Pologne, „Acta Poloniae Historica" t. VI, 1962 —, Wstęp, w: Kronika Wielkopolska, Warszawa 1965 —, Wstęp, w: Mistrza Wincentego Kronika Polska, tłum. K. Abgarowicz i B. Kiirbis, Warszawa 1974 Labuda G., Główne linie rozwoju rocznikarstwa polskiego w wiekach średnich, „Kwartalnik Historyczny" 1971, nr 4 —> Zaginiona kronika z pierwszej połowy XIII wieku w „Rocznikach Królestwa Polskiego" Jana Długosza. Próba rekonstrukcji, Poznań 1983 Leczyk M. (red.), La science historique polonaise dans l'historiographie mon-diale, Wrocław-Warszawa 1990 Leinwand A., Bolesław Limanowski — historyk demokracji polskiej, w: B. Limanowski, Historia demokracji polskiej w epoce porozbiorowej, Warszawa 1983 Leskiewiczowa J., Kowalska-Glikman S. (red.), Historia i nowoczesność. Problemy unowocześnienia metodologii i warsztatu badawczego historyka, Wrocław-Warszawa 1974 Lewandowski L, Początki teoretycznych rozważań nad historia w Polsce. (Stanisław Iławski, zm. 1589), Historyka, t. VI, 1976 ' Literatura przedmiotu Lewandowski I. (wyd.), Traktat Polaka Iławskiego o historii jako nauce, Historyka, t. VI, 1976 Ludwik Kolankowski 1882-1982. Materiały sesji w stulecie urodzin, Toruń 1983 Lukas S., Rozbiór podługoszowej części kroniki Bernarda Wapowskiego, Rozprawy Akademii Umiejętności, Wydział Historyczno-Filozoficzny, t. X-XIII, 1879-1880 i odb., Kraków 1880 Łagowski B. (red.), Czy historia może się cofnąć?, Kraków 1993 Łazuga W., Michał Bobrzyński. Myśl historyczna a działalność polityczna, Warszawa 1982 Łepkowski T., Wstęp, w: M. Handelsman, Rozwój narodowości nowoczesnej. Warszawa 1973 —, Uparte trwanie polskości. Nostalgie. Spory. Nadzieje. Wartości, Londyn 1989 Maciejewski J., Literatura barska, w: Przemiany tradycji barskiej. Studia, Kraków 1972 Macurek J., Dejepisectui emopskeho zrychodu, Praha 1946 Madurowicz-Urbańska H., Badania i prace naukowe Feliksa Łoyki. (Spuścizna rękopiśmienna), „Roczniki Dziejów Społecznych i Gospodarczych" t. XXXIV, 1973 —, Franciszek Bujak — o nowy kształt historii, Warszawa 1976 —, Historia gospodarcza w Polsce jako dyscyplina uniwersytecka. (Okres organizacyjny 1905/6-1921/22, koncepcja i program, „Studia Historyczne" t. XVII, 1974, z. 4 —, Prace Feliksa Łoyki nad historia gospodarcza i ekonomika Polski, cz. I: Pieniądz, Wrocław-Warszawa 1976 Majorek Cz., Historia utylitarna i erudycyjna. Szkolna edukacja historyczna w Galicji (1772-1918), Warszawa 1990 —, Książki szkolne Komisji Edukacji Narodowej, Warszawa 1975 Malewski A., Topolski J., Metoda materializmu historycznego w pracach historyków polskich, w: A. Malewski, O nowy kształt nauk społecznych, Warszawa 1975 —, —, Studia z metodologii historii, Warszawa 1960 Malicki J., Mity narodowe. Lechiada, Wrocław-Warszawa 1982 ,r/* Małecki A., Lechici w świetle historycznej krytyki, Lwów 1907 Marciniak R., Acta Tomiciana w kulturze politycznej Polski okresu Odrodzenia, Warszawa-Poznań 1983 256 257 Literatura przedmiotu Marmon W., Krakowskie środowisko historyczne w latach 1918-1939, Kraków 1995 Maślanka J., Literatura a dzieje bajeczne, Warszawa 1984 —, Słowiańskie mity historyczne w literaturze polskiego Oświecenia, Wrocław 1968 Maternicki J. (wyd.), Dydaktyka historii w Polsce 1773-1918, Warszawa 1974 — (red.), Edukacja historyczna społeczeństwa polskiego w XIX w. Zbiór studiów, Warszawa 1981 —, Historia jako dialog. Studia i szkice historiograficzne, Rzeszów 1996 —, Historiografia polska XX wieku. Cz. 1: lata 1900-1918, Wrocław-Warszawa 1982 —, Historiografia polska w latach 1900-1918, w: B. Suchodolski (red.), Historia nauki polskiej, t. IV, 1863-1918, Wrocław-Warszawa 1987 —, Idee i postawy. Historia i historycy polscy 1914-1918. Studium historiograficzne, Warszawa 1975 —, Kultura historyczna dawna i współczesna. Studia i szkice, Warszawa 1979 — (red.), Metodologiczne problemy syntezy historii historiografii polskiej, Rzeszów 1998 — (wyd.), Polska dydaktyka historii 1918-1939. Materiały i komentarze, War- szawa 1978 — (red.), Środowiska historyczne II Rzeczypospolitej, cz. 1-5, Warszawa 1986-1987-1989-1990 —, Warszawskie środowisko historyczne 1832-1869, Warszawa 1970 —, Warszawskie środowisko historyczne w okresie II Rzeczypospolitej, Rzeszów 1999 —, Wielokształtność historii. Rozważania o kulturze historycznej i badaniach historiograficznych, Warszawa 1990 Michalak H. S., Józef Szujski 1835-1883. Światopogląd i działanie, Łódź 1987 —, Wstęp, w: J. Szujski, O fałszywej historii jako mistrzyni fałszywej polityki. Rozprawy i artykuły, Warszawa 1991 Michalski J., Sarmacki republikanizm w oczach Francuza. Mably i konfederaci barscy, Wrocław 1995 —, Rousseau i sarmacki republikanizm, Warszawa 1977 Michnik A., Z dziejów honoru w Polsce (wypisy więzienne), Warszawa 1991 Literatura przedmiotu Mienicki R., Poglądy polityczne w dziejopisarstwie polskim XVII w., „Przegląd Historyczny" t. XVI, 1913 Mierzwa E. A., Historyka, Kielce 1997 Mikołajczyk M., Jak się pisało o historii... Problemy polityczne powojennej Polski w publikacjach drugiego obiegu lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych, Kraków 1998 Mikucki S. (red.), Studia z dziejów Wydziału Filozoficzno-Historycznego Uniwersytetu Jagiellońskiego, Kraków 1967 Miśkiewicz B., Polska historiografia wojskowa. Próba analizy i syntezy, Poznań 1996 — (red.), Studia z dziejów polskiej historiografii wojskowej, t. 1-3, Poznań 1975-1999 Mokrzecki L., Studium z dziejów nauczania historii. Rozwój dydaktyki przedmiotu w Gdańskim Gimnazjum Akademickim do schyłku XVII w., Gdańsk 1973 —, Tradycje nauczania historii do końca XVI w., Gdańsk 1992 —, W kręgu prac historyków gdańskich XVII w., Gdańsk 1977 —, Zainteresowania historyczne Jerzego Wendego rektora gimnazjum akademickiego w Toruniu (1696-1706), Księga pamiątkowa 400-lecia Toruńskiego Gimnazjum Akademickiego, t.1, Toruń 1972 Moniot H., Serwański M. (red.), L'explication en histoire. Problemes histo-riographiąues et didactiques, Poznań 1996 Mrówczyński J., Ks. Walerian Kalinka. Życie i działalność, Poznań-War-szawa 1972 Nadolski B., Kierunki rozwojowe dziejopisarstwa staropolskiego, Lwów 1938 —, Życie i działalność naukowa uczonego gdańskiego Bartłomieja Keckerman-na, Toruń 1961 Nazar R., Koncepcja materializmu historycznego w poglądach Ludwika Krzy-wickiego. Politechnika Poznańska. Rozprawy, nr 105, Poznań 1979 —, Z dziejów recepcji marksizmu w Polsce. Koncepcja materializmu historycznego w ujęciu Ludwika Krzywickiego, Warszawa-Poznań 1987 Nowacki R., Oswald Balzer (1858-1933), Opole 1998 Olszewski H., AdolfPawiński i jego dzieło, w: A. Pawiński, Rządy sejmikowe w Polsce 1572-1795 na tle stosunków województw kujawskich, Warszawa 1978 Pajewski J. (red.), Z badań nad pracami historycznymi Joachima Lelewela. Referaty i głosy dyskusyjne z sesji naukowej UAM, Poznań 1962 258 259 l Literatura przedmiotu Pawelec T., Myśl metodologiczna Marcelego Handelsmana, Lublin 1994 Piotrowski W., Horyzonty światopoglądowe „Rękopisu znalezionego w Sa- ragossie" Jana Potockiego, Słupsk 1993 Plezia M., Kronika Galia na tle historiografii XII wieku, Kraków 1947 —, Wincenty z Kielc, historyk polski z pierwszej połowy XIII wieku, „Studia Źródłoznawcze" t. VII, 1962 —, „Wstęp", w: Anonim tzw. Gali, Kronika polska, tłum. R. Gródecki, Wrocław-Warszawa 1965 Polanowska J., Historiografia sztuki polskiej w latach 1832-1863, Warszawa 1995 Polska Akademia Umiejętności 1872-1952. Nauki humanistyczne i społeczne. Materiały z sesji jubileuszowej, Wrocław-Warszawa 1974 Pomian K., Przeszłość jako przedmiot wiary. Historia i filozofia w myśli średniowiecza, Warszawa 1968 —, Przeszłość jako przedmiot wiedzy, Warszawa 1992 Pomorski J., Historyk i metodologia, Lublin 1991 IIoiiKOB B. C., IIojtbCKUu yieHbiu u peeojnoąuoHep HOOJCUM JIejieeeju>. PyccKdsi ripoÓMMamuKO. u KOHmaKmbi, MocKBa 1974 Prosińska-Jackl M. (red.), Słownik historyków polskich, Warszawa 1994 Przelaskowski R. (red.), Historiografia polska w dobie pozytywizmu (1865- -1900). Kompendium dokumentacyjne, Warszawa 1968 Puchowski K., Edukacja historyczna w jezuickich kolegiach Rzeczypospolitej 1565-1773, Gdańsk 1999 Radzik T., Polskie Towarzystwo Historyczne w Wielkiej Brytanii, w: Nauka polska wobec totalitaryzmów. W55 rocznice wybuchu II Wojny Światowej, Warszawa 1994 Radziszewska J., Maciej Stryjkowski, historyk-poeta z epoki Odrodzenia, Katowice 1978 Rederowa D., Polski emigracyjny ośrodek naukowy we Francji w latach 1831- -1872, Wrocław-Warszawa 1972 Rogów A.I. (PoroB A. H.), Stryjkowski i historiografia ukraińska XVII w., „Slavia Orientalis" 1963, nr 3 —, PyccKO-nojibCKue KyjibmypHbie cesisu e anoxy Bo3poxdeH,usi. CmpbiuKoecKuu u ezo XpoHUKa, MocKBa 1966 —, CmpbiuKoecKuu u pyccicasi ucmopuoepcupa. CJIOBUHCKOZO cpedmeeKoebfi, w: McmoHHUKU u ucmopuozpa(frufi cjiaeoHCKoeo cpedneeeKoebsi, MocKBa 1967 Literatura przedmiotu Romek Z., Olgierd Górka, historyk w służbie myśli propaństwowej (1908--1955), Warszawa 1977 Rutkowska N., Bishop Adam Naruszewicz and his History of the Polish Nation, a Critical Study, Washington 1941 Rybicka-Nowacka H., „Nowe Ateny" Benedykta Chmielowskiego. Metoda, styl, jeżyk, Warszawa 1974 Salmonowicz S., Gotfryd Lengnich — historyk i prawnik. Szkic do portretu uczonego, „Czasopismo Prawno-Historyczne" t. XLII, 1990, nr 1-2 —, Krystian Bogumił Steiner (1746-1814), toruński prawnik i historyk. Studium z dziejów nauki prawa doby Oświecenia w Polsce, Toruń 1962 —, Toruńskie Gimnazjum Akademickie w latach 1681-1817, Toruń 1973 —, U progu Oświecenia w Toruniu. Jerzy Piotr Schultz (1690-1748), historyk i politolog, Wiek Oświecenia, t. I, 1978 —, W kręgu erudytów toruńskich osiemnastego wieku, w: Księga pamiątkowa 400-lecia Toruńskiego Gimnazjum Akademickiego, t.1, Toruń 1972 Samsonowicz H., O „historii prawdziwej". Mity, legendy i podania jako źródło historyczne, Gdańsk 1997 Sawczyński A., Władysław Pobóg-Malinowski i jego dzieło (1899-1962), „Teki Historyczne" t. XIII, 1962/1963 Schaff A., Obiektywny charakter praw historii. Z zagadnień marksistowskiej metodologii historiografii. Warszawa 1955 Serczyk J., Tomczak A. (red.), Dzieje historiografii Prus Wschodnich i Zachodnich do roku 1920, Toruń 1989 —, 25 wieków historii. Historycy i ich dzieła, Toruń 1994 —, Warsztat historyczny Jana Krzysztofa Hartknocha (1644-1687), Księga pamiątkowa 400-lecia Toruńskiego Gimnazjum Akademickiego, 1.1, Toruń 1972 Serejski M. H., Europa a rozbiory Polski. Studium historiograficzne, Warszawa 1970 —, Historiografia, w: B. Suchodolski (red.), Historia Nauki Polskiej, t. III: 1795-1862, Wrocław-Warszawa 1977 —, Grabski A. F., Historiografia polska w latach 1863-1899, w: B. Suchodolski (red.), Historia Nauki Polskiej, t. IV: 1863-1918, Wrocław-Warszawa 1987 — (wyd.), Historycy o historii [cz. 1] Od Adama Naruszewicza do Stanisława Kętrzyńskiego 1775-1918; [cz. 2] 1918-1939, Warszawa 1963-1966 260 261 Literatura przedmiotu Serejski M. H., Joachim Lelewel i jego szkoła, w: A. Walicki (red.), Polska myśl filozoficzna i społeczna, t. I, Warszawa 1973 —, Joachim Lelewel 1786-1861. Są vie et son oeuvre, Warszawa-Wrocław 1961 —, Joachim Lelewel. Z dziejów postępowej myśli historycznej w Polsce, Warszawa 1953 —, Koncepcja historii powszechnej Joachima Lelewela, Warszawa 1958 —, Grabski A. Fv Michał Bobrzyński i jego „Dzieje Polski w zarysie", w: M. Bobrzyński, Dzieje Polski w zarysie, Warszawa 1974 —, Naród a państwo w polskiej myśli historycznej, Warszawa 1973 —, A. Wierzbicki, „Naukowy obiektywizm" a patriotyczne zaangażowanie w życiu i działalności naukowej Władysława Smoleńskiego, w: W. Smoleński, Mieszczaństwo warszawskie w końcu wieku XVIII, Warszawa 1976 —, Przeszłość a teraźniejszość. Szkice i studia historiograficzne, Wrocław--Warszawa 1965 —, Grabski A. F., Tadeusz Korzon a idea odrodzenia narodowego w dobie stanisławowskiej, w: T. Korzon, Odrodzenie w upadku. Warszawa 1975 —, Zarys historii historiografii polskiej, cz. l (od połowy XVIII w. do roku ok. 1860), cz. 2 (1860-1900), Łódź 1954-1956 Sesja naukowa poświecona działalności naukowej profesora Franciszka Bujaka, Sprawozdania Wrocławskiego Towarzystwa Naukowego, nr 29 (1974), Seria A, Dodatek, Wrocław 1975 Shelton A. K., The Democratic Idea in Polish History and Historiography. Franciszek Bujak (1875-1953), New York 1989 Sitek R., Warszawska szkoła historii idei. Miedzy historia a teraźniejszością. Warszawa 2000 Skoczyński J., Idee historiozoficzne Feliksa Konecznego, Kraków 1991 Skurnowicz J. S., Romantic Nationalism and Liberalism: Joachim Lelewel and the Polish National Idea, New York 1981 Słowikowski T., Pijarskie podręczniki do nauczania historii w Polsce w XVIII w., „Nasza Przeszłość" t. LJV, 1980 —, Poglądy na nauczanie historii w Polsce w wieku XVIII oraz dydaktyczna koncepcja Joachima Lelewela, Kraków 1960 Smoleński W., Szkoły historyczne w Polsce. (Główne kierunki poglądów na przeszłość), wyd. M. H. Serejski, Wrocław 1952 Sobczak A., Nauczanie historii w Polsce w szkołach Komisji Edukacji Narodowej, „Rozprawy z Dziejów Oświaty" t. XVI, 1973 262 Literatura przedmiotu Starnawski J., „Wstęp", w: M. Kromer, Mowa na pogrzebie Zygmunta I oraz O pochodzeniu i o dziejach Polaków księgi XXIX i XXX, Olsztyn 1982 Stasiewicz-Jasiukowa L, Encyklopedia uniwersalna Księcia Biskupa Warmińskiego i jej rola w edukacji obywatelskiej czasów stanisławowskich, Warszawa 1994 —, Człowiek i obywatel w piśmiennictwie naukowym i podręcznikach polskiego Oświecenia, Wrocław 1970 Stępnik A., Historia regionalna i lokalna w Polsce 1918-1939. Badania i popularyzacja, Warszawa 1990 —, Ukraina i stosunki polsko-ukraińskie w syntezach i podręcznikach dziejów ojczystych okresu porozbiorowego 1795-1918, Lublin 1998 Stobiecki R., Bolszewizm a historia. Próba rekonstrukcji bolszewickiej filozofii dziejów, Łódź 1998 —, Historia pod nadzorem. Spory o nowy model historii w Polsce (II połowa lat czterdziestych — początek pięćdziesiątych), Łódź 1993 —, Miedzy kontynuację a dyskontynuacja. Kilka uwag na temat powojennych dziejów polskiej nauki historycznej, w: J. Maternicki (red.), Metodologiczne problemy syntezy. —, Najnowsze dzieje Polski w syntezach historycznych okresu PRL, „Przegląd Zachodni" 1994, nr 4 —, Pierwsza Konferencja Metodologiczna Historyków Polskich, w: R. Backer, P. Hiibner (red.), Skryte oblicze systemu komunistycznego. U źródeł zła, Warszawa 1997 —, Reaktualizacja mitu historii „prawdziwej". Kilka uwag na temat historiografii polskiej końca XX wieku, referat, wygłoszony na Powszechnym Zjeździe Historyków Polskich we Wrocławiu, 1999, w druku —, Stalinowska unifikacja nauki historycznej. Przykład Polski, „Acta Uni-yersitatis Lodziensis, Folia Historica" t. 55, 1996 —, Stalinowska wizja dziejów Polski — próba rekonstrukcji modelu, „Dzieje Najnowsze" 1993, nr 3 Strzelczyk J. (red.), Kazimierz Tymieniecki (1887-1968). Dorobek i miejsce w mediewistyce polskiej, Poznań 1990 — (red.), Wybitni historycy wielkopolscy, Poznań 1989 Suchodolski B., Studia z dziejów polskiej myśli flozoficznej i naukowej, Wrocław 1959 Szacka B., Teoria i utopia Stanisława Staszica, Warszawa 1965 263 Literatura przedmiotu Śreniowska K., Kościuszko — bohater narodowy. Opinie współczesnych i potomnych 1794-1946, Warszawa 1973 —, Kościuszko. Kształtowanie poglądów na bohatera narodowego 1794-1894, Warszawa 1964 —, Stanisław Zakrzewski. Przyczynek do charakterystyki prądów ideologicznych w historiografii polskiej (1893-1936), Łódź 1956 Tarnowski S., Ks. Walerian Kalinka, Kraków 1887 Tomczak A. (red.), Dzieje historiografii Pomorza Gdańskiego i Prus Wschodnich 1920-1939 (1944), Toruń 1992 Topolski}., Le developpement des recherches d'histoire economique en Pologne, „Studia Historiae Oeconomicae" 1.1, 1966 —, Historia i życie, Lublin 1988 —, Jak się pisze i rozumie historie. Tajemnice narracji historycznej, Warszawa 1996 —, Jana Rutkowskiego życie i rola w rozwoju nauki historycznej, w: J. Rutkowsld, Wokół teorii ustroju feudalnego. Prace historyczne, Warszawa 1982 —, Marksizm i historia, Warszawa 1977 —, Metodologia historii, Warszawa 1968 (wyd. 2, tamże 1973; wyd. 3, tamże 1984) —, Nowe idee współczesnej historiografii, Poznań 1980 —, O nowy model historii: Jan Rutkowski (1886-1949), Warszawa 1986 —, Od Achillesa do Beatrice de Planisolles. Zarys historii historiografii, Warszawa 1998 —, Prawda i model w historiografii, Łódź 1982 — (red.), Studia nad świadomością historyczna Polaków, Poznań 1994 — (red.), Świadomość historyczna Polaków. Problemy i metody badawcze, Łódź 1981 —, Teoria wiedzy historycznej, Poznań 1983 —, Wolność i przymus w tworzeniu historii, Warszawa 1990 —, Wprowadzenie do historii, Poznań 1998 Trybusiewicz J., Zagadnienie historyzmu w twórczości Jana Pawła Woronicza, „Archiwum Historii Filozofii i Myśli Społecznej" t. TV, 1959 Trzeciakowski L., JózefFeldman i jego „Bismarck a Polska", w: J. Feldman, Bismarck a Polska, Warszawa 1980 Tymieniecki K., Zarys dziejów historiografii polskiej, Kraków 1948 Ujejski J., Dzieje polskiego mesjanizmu do powstania listopadowego włącznie, Lwów 1931 ..': :t 264 Literatura przedmiotu Ulewicz T., Sarmacja. Studium z problematyki słowiańskiej XV i XVI w., Kraków 1950 Yalkenier E., Sovietization and Liberalization in Polish Postwar Historio- graphy, „Journal of Central European Affairs" t. XIX, 1959/60 —, Polish Post War — Historiography 1945-1950, „Journal of Central European Affairs" t. XI, 1951/52 W kręgu historii historiografii i polityki, Łódź 1997 Wachowiak B. (red.), Dzieje Brandenburgii i Prus w historiografii, War- szawa-Poznań 1989 Walicki A., Filozofia a mesjanizm. Studia z dziejów filozofii i myśli społecz- no-religijnej romantyzmu polskiego, Warszawa 1970 Wandycz P. S., Polska, w: J. Kłoczowski, P. Kras (red.), Historiografia krajów Europy środkowo-wschodniej, Lublin 1997 Warszawskie środowisko historyczne w XX wieku. Dziewiećdziesieciokcie Towarzystwa Miłośników Historii, Warszawa 1997 Wichrowski M., Spór o naturę procesu historycznego (od Hebrajczyków do śmierci Fryderyka Nietzschego), Warszawa 1995 Wierzbicka M., Dawne syntezy dziejów Polski. Rozwój i przemiany koncepcji metodologicznych, Wrocław-Warszawa 1974 —, Władysław Smoleński, Warszawa 1980 Wierzbicki A,, Czarnowidztwo czy apologia? W poszukiwaniu prawdy historycznej, w: W. Smoleński, Przewrót umysłowy w Polsce wieku XVIII. Studia historyczne, Warszawa 1979 —, Historiografia polska doby Romantyzmu, Wrocław 1999 —, Karol Boromeusz Hoffman. Przyczynek do genezy szkół historycznych w Polsce drugiej połowy XIX wieku, w: K. B. Hoffman, Historia reform politycznych w dawnej Polsce, Warszawa 1988 —, Konstytucja 3 Maja w historiografii polskiej, Warszawa 1993 —, Naród — państwo w polskiej myśli historycznej dwudziestolecia międzywojennego, Wrocław-Warszawa 1978 —, Spory o polska dusze. Z zagadnień charakterologii narodowej w historiografii polskiej XIX i XX w., Warszawa 1993 —, Wschód-Zachód w koncepcjach dziejów Polski. Z dziejów polskiej myśli historycznej w dobie porozbiorowej, Warszawa 1984 Wiesiołowski J., Kolekcje historyczne w Polsce średniowiecznej XIV-XV wieku, Wrocław-Warszawa 1967 Więckowska H, Joachim Lelewel. Uczony — polityk — człowiek, Warszawa 1980 265 Literatura przedmiotu Willaume }., Epoka nowożytna w dziejopisarstwie polskim i powszechnym, Lublin 1979 Winnicka H., Środowisko historyków w latach wojny i okupacji (próba charakterystyki), „Przegląd Humanistyczny" 1975, nr 8 Witkowski M, W kręgu „Śpiewów Historycznych" Niemcewicza, Poznań 1979 Włodarczyk J., Tadeusz Korzon. Główne koncepcje historyczne i historiozoficzne, Łódź 1958 Wodzyńska M., Adam Mickiewicz i romantyczna filozofia historii w College de France, Warszawa 1976 Wojnar-Sujecka J., Franciszek Salezy Jezierski. Zarys poglądów, Warszawa 1956 Wojtkowiak Z., Maciej Stryjkowski — dziejopis Wielkiego Księstwa Litewskiego. Kalendarium życia i działalności, Poznań 1990 Wojtkowski A., Zagadnienie przyczyn wielkości i upadku państw w podręcznikach pijarskich w XVIII w., w: Kultura dawnej Polski. Studia, Warszawa 1968 Wrońska J., Archeolodzy warszawscy na początku XX w., Wrocław-War-szawa 1986 Wrzosek S., Świat historii Stanisława Wyspiańskiego, Warszawa 1999 Wrzosek W., Destrukcja tradycyjnejwizjipoznaniahistorycznego, w: W kręgu historii historiografii i polityki, Łódź 1997 —, Historia — kultura — metafora. Powstanie nieklasycznej historiografii, Wrocław 1995 —, Metamorfozy metafor. Historiografia nieklasyczna w kręgu epistemologii historii, „Historyka. Studia Metodologiczne" t. XXTV, 1994 — (red.), Świat historii. Prace z metodologii historii i historii historiografii dedykowane J. Topolskiemu, Poznań 1998 —, Tezy o historii w końcu XX wieku, Przegląd Bydgoski, t. VII, 1996 Wyczański A., The Annals of Polish Social and Economic History, „The Journal of European Economic History" t. VI, 1977, nr l Wyrwa T., Historyk na obczyźnie a najnowsze dzieje Polski, w: J. Jasnowski (red.), Prace Kongresu Kultury Polskiej na Obczyźnie, t. ffl, Londyn 1987 Wysokińska T. (red.), Joachim Lelewel a Brwcelles de 1833 a 1861, Bruxelles 1987 Z badań nad pracami historycznymi Joachima Lelewela, Poznań 1962 Zahorski A., Spór o Napoleona we Francji i w Polsce, Warszawa 1974 —, Spór o Stanisława Augusta, Warszawa 1988 266 Literatura przedmiotu Zahorski A., Szymon Askenazy i jego dzieło, w: Sz. Askenazy, Książe Józef Poniatowski 1763-1813, Warszawa 1974 —, Wacław Tokarz - historyk i żołnierz, w: W. Tokarz, Sprzysieżenie Wy- sockiego i noc listopadowa, Warszawa 1980 —, Z dziejów legendy napoleońskiej w Polsce, Warszawa 1971 Zakrzewski W., Adolf Pawiński 1840-1896. Zarys dziejów żywota i pracy, Petersburg 1897 Zarzycki W., Biskup Adam Naruszewicz, luminarz polskiego Oświecenia, Lublin 1999 SaniKHJibHSK JI. A., roprooHTOB JI. E., UoMiua, w: B. A. flsncoB (red.), MapKCU3M u ucmopimecKoa HayKa 0 cmpanax IJeHmpaJibHOU u JOzo--eocmotnou Eeponu (1870-1965), MocKBa 1993 Ziejka F, W kręgu mitów polskich, Kraków 1977 Zuziak J., Generał Marian Kukiel (1885-1973), Pruszków 1997 Zwiercan M., Komentarz Jana z Dąbrówki do Kroniki Mistrza Wincentego zwanego Kadłubkiem, Wrocław-Warszawa 1963 Zybertowicz A., Miedzy dogmatem a programem badawczym. Problemy stosowania materializmu historycznego we współczesnej historiografii polskiej, Warszawa-Poznań 1990 Indeks osobowy Abraham Władysław 135 Adams Herbert B. 102 Adamus Jan 180, 220 Aemilius Paulus 29, 30 Ajnenkiel Andrzej 227 Albertrandi Jan 81 Andronik Franciszek (Tranquillus Andronicus Parthenius) 31 Anghiera Petrus Martyr 30 Annius z Yiterbo 34 Anonim Gali 21, 71 Antenor 35 Arnold Stanisław 181, 182, 217 Askenazy Szymon 136, 143, 144, 148, 149, 173, 180, 235 August III Sas 81 Augustyn św. 17 Baczka Bronisław 224 Baczyński Stanisław 151 Balzer Oswald 135,145,151,152,180 268 Bałban Majer 183 Bandtkie Jerzy Samuel 117 Baranowski Bohdan 222 Baranowski Ignacy Tadeusz 146 Bardach Juliusz 206, 220 Barnes H.E. 97 Barradough Geoffrey 160,185, 188, 192-195 Barszczewska-Krupa Alina 226 Bartoszewicz J. 119, 125 Barycz Henryk 33, 42, 47, 50, 52, 57-59, 182, 220, 224, 225 Beard Charles A. 106 Beauvois Daniel 214, 242 Bender Ryszard 230 Berger-Mayerowa Janina 180 Bernstein Eduard 108 Berossus 33 Berr Henri 106, 160 Bethlen Wolfgang 57 Beynar Leon Lech 219 Bębenek Stanisław T. 213 Bielski Joachim 36 Bielski Marcin 36, 40 Bieżanowski Stanisław Józef 48 Bionda Flavio 28 Biskup Marian 225 Bismarck Otto von 97 Bloch Józef 107 Bloch Marc 106, 160, 186 Błażewski Marcin 48 Bobińska Celina 220 Bobrzyński Michał 128,132,133,167, 168,170, 212 Boelcke Józef Ignacy 80 Boguchwał (Bogufał) 22 Bogucka Maria 222 Bolesław Chrobry 179 Bollanda Jean 46 Bonaparte Napoleon 148,192 Bonfini Antonio 34 Borkowski Jan 224 Brackmann Albert 178 Braudel Fernand 195 Brentano Lujo 104 Breysig Kurt 160 Brodowska Helena 224 Brożek Jan 56, 60 Briickner Aleksander 147, 170 Brani Leonardo 28 Bruto Gianmichele (Brutus) 34, 41 Brzozowski S. 124 Biicher Karl 104 Buckle Henry Thomas 99-102 Bujak Franciszek 146,171,176,180,182 Burckhardt Jacob 104 Buszko Józef 218, 223, 227 Bzowski Abraham 58 Indeks osobowy Carlyle Thomas 93 Chateaubriand Renę Francpis 93 Chaunu P. 61 Chlebowski Cezary 227 Chmielowski Benedykt 69 Chodakowski Zorian Dołęga 117 Chodźką Leonard 119 Chołoniewski Antoni 151 Ciołkosz Adam 223 Ciołkosz Lidia 223 Coler Krzysztof 57 Collingwood Robin G. 159 Comte August 98, 99, 101 Croce Benedetto 157, 159 Cygler Bogusław 226 Cynarski Jan 174, 176 Cynerski Jan Rachtamowic 48 Cyrankiewicz Józef 210 Czacki Tadeusz 116 Czapliński Władysław 218, 225 Czarnocki Adam 117 Czarnowski Stefan 171, 182 Czartoryski Adam 120 Czepulis-Rastenis Ryszarda 222 Czerniak Wiktor 134 Czubiński Antoni 227 Daniszewski Tadeusz 213 Dargun Lotar 134 Daszyńska-Golińska Zofia 146 Davies Norman 247 Dąbkowski Przemysław 135, 180 Dąbrowski Jan 26, 170, 183, 225 Dąbrowski Jan Henryk 148 Dąbrowski-Grabiec Józef 149 Decjusz Jodok Ludwik 33 Dembiński Bronisław 136,143,183 269 i Indeks osobowy Dembołęcki Wojciech 50, 57 Deresiewicz Janusz 180 Dilthey Wilhelm 103 Długosz Jan 25, 26, 29, 48 Dmochowski Franciszek Ksawery 82 Dogiel Maciej 81 Domańska Ewa 197 Dowiat Jerzy 218 Draper John William 102 Droysem Johann Gustav 97 Drozdowski Marian M. 222,223,227 Dunin-Wąsowicz Krzysztof 224 Duraczyński Eugeniusz 227 Durkheim Emil 171 Dutkiewicz Józef 173, 226 Działyński Adam Tytus 110 Dzierzwa 23 Dżyngis-chan 192 Eichhorn Karl Friedrich 92 Eisenbach Artur 222 Engels Fryderyk 106, 107 Febvre Lucien 16, 106, 160 Feldman Józef 114, 177, 183 Ferber Eberhard 39 Ferro Marc 247 Fijałek Jan 134 Finkel Ludwik 135 Firlej Jan 59 Fischer Fritz 195 Fiske John 102 Fontenelle Bernard de 45 Fourier Francpis Marie Charles 95 Fredro Andrzej Maksymilian 50,56 Freytag Gustav 92 Fryderyk III 29 270 Gadon Lubomir 141 Garlicki Andrzej 227, 236 Gąsiorowska-Grabowska Natalia 182, 222 Geremek Bronisław 224 Gertich Marcin Gracjan 59 Gervinus Georg Gottfried 96 Gide Andre 156 Gierowski Józef Andrzej 218, 225 Gieysztor Aleksander 181, 225 Giller Agaton 142 Goliński Marcin 56 Górecki Leonard 36 Górka Olgierd 172, 173 Górnicki Łukasz 37 Górski Artur 151 Górski Karol 177, 225 Górski Stanisław 41, 42 Grabmann Martin 18 Grabowski Andrzej F. 220 Grabski Władysław 146 Gralath Daniel 72 Graser Konrad 59 Grądzki Samuel 52, 57 Groddeck Gotfryd Ernest 119 Gródecki Roman 170, 182, 225 Grotę George 96 Grynwaser Hipolit 176 Grzybowski Stanisław 226 Guizot Francois 85, 95 Gumplowicz Ludwik 144 Gwagnin Aleksander 39 Habielski R. 233, 236-238 Halecki Oskar 179, 183, 231, 234, 237, 238 Halicius Szymon 56 Indeks osobowy Hallam Henry 96 Handelsman Marceli 169,170,175, 180, 183 Hartknoch Jan Krzysztof 56, 59 Hartleb K. 147 Hazard P. 45 Heidenstein Reinhold 35-37, 42 Heintze OttolóO Hejnosz Wojciech 180 Helcel Antoni Zygmunt 134 Heller Jomtob Lipman 47 Hellmann Siegmund 160 Henryk Walezy 50 Herbst Stanisław 225 Hess Grzegorz 56 Heyzmann Udalryk 134 Hildebrand Bruno 104 Hirschberg Aleksander 135 Hitler Adolf 164, 188, 192 Hoffman Karol Boromeusz 120 Holzer Jerzy 227, 242 Hoppe Izrael 52 Hoszowski Stanisław 180, 222 Hubę Romuald 117 Humboldt Wilhelm von 87-89, 91 Iggers Georg G. 87, 155, 193 Iłowski Stanisław 40 Inglot Stefan 180 Iwan Groźny 35 Jabłonowski Aleksander 72, 140 Jabłoński Henryk 181 Jakóbczyk Witold 222 Jan III Sobieski 47, 53, 54 Jan Kazimierz 47, 53, 55 Jan Olbracht 29 Jan z Dąbrówki 24 Janik Michał 176 Janko z Czarnkowa 24 Janocki Jan Daniel 41 Jarochowski Kazimierz 141 Jasienica Paweł 219 Jaspers Karl 189 Jedlicki Marian Zygmunt 177 Jezierski Franciszek Salezy 78 Jędruszczak Tadeusz 227 Jędrzejewicz Wacław 233 Juliusz Cezar 57 Kaczmarczyk Zdzisław 180, 202 Kakowski Hieronim 48 Kalabiński Stanisław 222, 223 Kalembka Sławomir 226 Kalinka W. 127, 132, 135, 137 Kallimach Filip (Buonaccorsi) 30 Kalwin Jan 34 Kamieniecki Witold 179 Kancewicz Jan 223 Kant Immanuel 195 Karbowiak Antoni 147 Karol VIII 29 Karol Wielki 188, 192 Kautsky Karl 108 Kazimierz Jagiellończyk 29, 30 'A Keckermann Bartłomiej 59 , Kehr Eckart 160 Kersten Adam 225 Kersten Krystyna 242 Kętrzyński Wojciech 135 Kieniewicz Stefan 216, 225, 226, 228 Kirchmayer Jerzy 227 Kłoczowski Jerzy 230 271 Indeks osobowy Kniat Marian 180 Kobierzycki Stanisław 51 Kochowski Wespazjan 53, 54 Kocka Jiirgen 196 Koczy Leon 183, 232 Kojałowicz Wojciech Wijuk 56, 58 Kolanowski Ludwik 179 Kolumb Krzysztof 152 Kołakowski Leszek 224 Kołłątaj Hugo 78, 81, 82 Kołodziejczyk Ryszard 222 Kołudzki Augustyn 69 Konarski Stanisław 71, 80 Koneczny Feliks 158, 171 Konopacki Jan Karol 52 Konopczyński Władysław 150,169, 170, 173, 181, 183, 204 Korab-Żebryk Roman 227 Kordecki Augustyn 53 Korielin Michaił S. 103 Kormanowa Żanna 212 Kornatowski W. 18 ' : Kornayi Karol 180 Korsch Karl 162 i Korta A. 209 Korwin-Kochanowski Jan Karol 151, 171 Korzec Paweł 223 Korzon Tadeusz 138, 140, 150 Kossowski Aleksander 230 Kostrowicki J. 219 Kostrzewski Józef 177 Kościałkowski Stanisław 232 Kot Stanisław 147,174,176,182,238 Krajewski Michał Dymitr 117 Krasicki Ignacy 80 Kraszewski Józef Ignacy 119, 141 Kraushar Aleksander 147 Kromer Marcin 32, 34, 42 Krzyżanowski Stanisław 133 Kubala Ludwik 135 Kuczyński Stefan M. 183, 225 Kuhn Thomas 12 Kukieł Marian 148, 149, 170, 173, 174, 184, 232, 235-237, 238, 241 Kukulski Zygmunt 147 Kula Witold 104, 206, 216, 219, 220 Kumor Bolesław 230 Kurowski Stefan 222 Kutrzeba Stanisław 145, 180 Kwiatkowski Kajetan 117 Labuda Gerard 21, 225 Laetus-Wesselski Jan 57 Lamprecht Karl 105, 144 Lanckorońska Karolina 234, 238 Landau Zbigniew 219, 221 Lecky William Edward Hartpole 102 Leibniz Gottfried Wilhelm 46, 243 Leinwand Artur 223 Lelewel Joachim 113-115,117,118, 120, 129, 130 Lenglet de Fresnoy N. 65 Lengnich Gotfryd 70, 71 Leopold 52 Lepszy Kazimierz 225 Lepszy Leonard 147 Leskiewiczowa Janina 222 Leśnodorski Bogusław 226 Lewicki Anatol 133 Limanowski Bolesław 142,149,176 Lipiński Wacław 175 Lippert Julius 144 Lipski Andrzej 51 272 Indeks osobowy Liske Ksawery 134 Lisowski Edward 141 '- Lubicz-Pachoński Jan 226 '.'l Lubieniecki Andrzej 49, 50 ' "'I Lubieniecki Stanisław 59 ''' Ludwik Węgierski 69 Ludwik XII 30 <' Ludwik XIV 67 Lukacs Gyórgy 84, 162 •'•'.'• p"1. Laguna Stosław 140 Łappo-Danilewski Aleksandr S. 103 Łasicki Jan 59 Łaski Jan 31, 33 Łempicki Stanisław 147 Łepkowski Tadeusz 204, 215, 216, 218, 226, 228 •"-, Łojko Jerzy 226 Łossowski Piotr 227 Łowmiański Henryk 203, 225 Łoyko Feliks 72, 79 Łoziński Bronisław 148 Łoziński Władysław 136 Łubieński Stanisław 36, 51 Łuczak Czesław 222, 227 Łukasiewicz Juliusz 222 Macaulay Thomas Babington 93 Machiavelli Niccoló 28 Maciej z Miechowa 33 Maciejewski J. 78 Maciejowski Wacław Aleksander 117 Maciszewski Jarema 226 Madajczyk Czesław 224, 227, 228 Majchrowicz Szymon 79 Maleczyńska Ewa 225 Maleczyński Karol 177, 202, 225 Małecki Jan M. 219 Małowist Marian 181 Manteuffel Jerzy 183 Manteuffel Tadeusz 181,213,217,225 Marcin Polak 25 Marciniak Ryszard 41 Marczewski Jerzy 224 Marineo Lucio (Marineus Siculus) 30 Marks Karol 106, 161, 192 Maternicki Jerzy 8, 144, 145, 148- -150, 153, 220 Matuszewski Józef 180 Mazur Grzegorz 228 Mączka Antoni 222 Mehring Franz 108 Meinecke Friedrich 103, 157 Melanchton Filip 34 Melmann Jerzy 39 Meloch Maksymilian 176 Mencel Tadeusz 226 Meysztowicz Walerian 234 Michalski Jerzy 226 Michał Korybut Wiśniowiecki 53 Michelet Jules 93 Michnik Adam 244 Mierzwa Edward A. 217, 218 Mieszko II 21 Mikołajczyk Magdalena 241 Missalowa Gryzelda 212 Mitzler de Kolof Wawrzyniec 81 Mokrzecki Lech 220 Molenda Jan 224 Montesąuieu 68 Moraczewski Adam 181 Moraczewski Ignacy (?) 129 Moraczewski Jędrzej 120 273 Indeks osobowy Morawski Kazimierz 134, 147 Morawski Teodor 120, 183 Moskorzowski Jan 54 Moszczeńska Wanda 181, 220 Miiller Karl Alexander von 157 Nakielski Samuel 58 Nanni Giovanni 34 Naruszewicz Adam 72, 73-76, 80- 82, 129 Neugebauer Salomon 48 Nidecki Andrzej Patrycy 37 Niemcewicz Julian Ursyn 110,117 Okolski Szymon 52 Oleśnicki Zbigniew 25, 30 Olszewski Henryk 164 Opaliński Łukasz 52 Oppman Edmund 181 Orderyk Yitalis 19 Orzechowski Marian 224 Orzechowski Stanisław 37, 56 Orzelski Świętosław 38 Ossoliński Józef Maksymilian 117 Ossowski S. 83 Oświęcim Stanisław 54 Pajewski Janusz 226 Papee Fryderyk 135 Paprocki Bartosz 40 Pastorius Joachim 47, 53, 57, 59 Paszkiewicz Henryk 179, 232, 238 Pawiński Adolf 137, 140 Petrycy Jan Innocenty 48 Petrycy Sebastian z Pilzna 48, 57 Pęski Walenty 56 »f,: Piasecki Paweł 51 ••'••»', Piccolomini Eneasz Sylwiusz 29 Piekarczyk Stanisław 220 Piekosiński Franciszek 133 Piłsudski Józef 149, 175 Piotr z Bnina Moszyński 29, 30 Piotrowicz Ludwik 183 Pirenne Henri 153 Pius U 29 Plebański Józef Kazimierz 121,137 Plutarch 72 Płoski Stanisław 181 Pobóg-Malinowski Władysław 175, 236, 237, 241 Podlecki Tadeusz 79 Pokrowski Michaił N. 161 Pokubiatto Józef 72 Pomarański Stefan 175 Popper Karl 191-193 Potkański Karol 134 Potocki Ignacy 82 Potocki Paweł 57 Powiekę Maurice 186, 187 Prochaska Antoni 135 Prosińska-Jackl Maria 9 Próchnik Adam 176 Prus Bolesław 122, 138 Przelaskowski Ryszard 181 Przyboś Adam 55, 225 Przybylski Jacek Idzi 79 Przybyszewski Eugeniusz 176 Przybyszewski Stanisław 151 Ptaśnik Jan 147, 182, 183 Pyrrhys de Yerille Cezar 71 Pyrron z Elidy 44 Racki Jan 48 ,;>' Raczyński Edward 110 274 Indeks osobowy Radymiński Marcin 56 Radziwiłł Albrycht Stanisław 51, 54 Rakoczy 52 Rakowiecki Ignacy Benedykt 117 Ranke Leopold 88, 89-91,103,120, 137 Rapacki Adam 211 Rechowicz Marian 230 Rembowski Aleksander 138 Rhodes James Ford 102 Rickert Heinrich 103 Riehl Wilhelm Heinrich 92 Ritter G. 187 Robinson James Harvey 106 Roscher Wilhelm 104 Rostworowski Emanuel 226 Roszkowski Wojciech (ps. Albert Andrzej) 424 Rotstadt Józef (Krasny) 176 Rotundus Augustyn (Mieleski) 38,42 Rousseau Jan Jakub 81 Rozemberski Mikołaj 31 Rollet Henri 219 Rudawski Wawrzyniec 52 Rusiński Władysław 180 Rusjan Łucjan 181 Rutkowski Jan 146,170,171,180,182 Rybarski Roman 176 Rybiński Jan 59 Rybkowic Jan 56 Rycheza 21 Rychlikowa Irena 222 Ryszko Franciszek 220 Rzepecki Franciszek 79 Rzewuski Seweryn 77 Saint-Simon Claude Henri 93-95, 99 Sapieha Krzysztof Mikołaj 57 Sapieha Lew 57 Sarnicki Stanisław 34, 35 Savigny Friedrich Karl 92 Sawicki-Stella Jan 136 Schaff Adam 207 Schleier H. 102, 164 Schletz Alfons 230 Schlosser Friedrich Christoph 96 Schmitt Henryk 120, 125, 129, 135 Schmoller Gustav 104, 108 Schniir-Pepłowski Stanisław 136 Schoenbrenner Janina 212 Schorr Mojżesz 183 Schultz Jerzy Piotr 70 Scultetus Aleksander (Sculteti) 40 Sczaniecki Michał 180 Semkowicz Aleksander 135 Serczyk Jerzy 8, 220 Serejski Marian Henryk 7, 10, 11, 114,155,156,159,166,171,173, 177, 180, 181, 220 Shotwell James T. 7 Siemieński Józef 149, 151 Sienkiewicz Karol 120 Sigonius Karol 40 Skałkowski Adam 172, 183 Skowronek Jerzy 226 Skrzetuski Jan 172 Skrzetuski Kajetan 79 Skrzetuski Wincenty 79 Smoleński Władysław 122,137,138, 140, 150, 166, 168, 170 Smółka Stanisław 128, 133, 148, 169 275 Indeks osobowy Sobczak Jan 223 Sobieski Jakub 54 Sobieski Wacław 136,149,151,169, 174, 175, 177, 181 Sokolnicki Michał 149 Solikowski Jan Dymitr 37 Spengler Oswald 158 Stachiewicz Julian 175 Stachowicz Piotr 227 Stalin Józef W. 162, 192 Stanisław August Poniatowski 71, 72, 128, 148, 172 Stanisław Leszczyński 69, 70 Stanisław św. 22 Stankiewicz Witold 224 Starowolski Szymon 50, 59, 60 x; Staszic Stanisław 78, 116 >S Stefan Batory 34-36, 42 >' Tomicki Jan 223 Tomicki Piotr 41 Tomkiewicz Władysław 209 Topolski Jerzy 8,194,195,216,218, 220, 222, 228, 244 Toynbee Arnold 158, 171, 238 Trawkowski Stanisław 213 Treitschke Heinrich von 97 Trembecki Stanisław 62 Troeltsch Ernst 103, 159 Trzeciakowski Lech 226 Tuisco 34 Turlejska Maria (ps. Socha Łukasz) 242 Tyć Teodor 177 Tych Feliks 222, 223 Tymieniecki Kazimierz 40,177,202 Tyrowicz Marian 226 276 Indeks osobowy Tyszkowski Kazimierz 184 Ulanowski Bolesław 134 Yalery Paul 156 Yergelio Polidorio (Polydore Ver- gil) 30 Vetulani Adam 180 «v jj > Waga Teodor 80, 118 Waitz Georg 133, 137, 142 Walawender Antoni 180 Walicki Andrzej 224 Waliszewski Kazimierz 141 Wałek-Czernecki Tadeusz 183 Wandycz Piotr S. 230, 244 Wapiński Roman 224, 227 Wapowski Bernard 31 Warężak Jan 180 Warszewicki Krzysztof 37, 38 Wartzmann Bartłomiej 39 Wassenberg Eberhard 51 Waszyński Stefan 144 Weber Maks 160 Webster Charles 161 Wehler Hans Ulrich 196 Wereszycki H. 226 Widajewicz Józef 177, 202 Widerszal Ludwik 181 Wielewicki Jan 58 Wielhorski Michał 77, 78 Wielopolski Aleksander 203 Wierzbicki Andrzej 151, 220 Wierzbowski Teodor 147 Więckowska Helena 181 Wilhelm II108 William z Malmesbury 19 Wincenty z Bouvais 58 Wincenty zwany Kadłubkiem 22, 24,71 Windelband Wilhelm 103 Winiarz Alojzy 135 Winnicka H. 199 Wiśniowiecki Jarema 172 Władysław Warneńczyk 30, Władysław IV 47, 51, 52 Władysław Jagiełło 73 Włodarski Bronisław 177, 183, 225 Wojciechowski Tadeusz 22, 135 Wojciechowski Zygmunt 177,178,'Kl 180,202 ••••<*• ł Wojtkowiak Zbysław 39 Wojtkowski Andrzej 226 Wolter 63, 67 Wójcik Zbigniew 225 Wrzosek Wojciech 14 Wyczański Andrzej 218, 222 Wydżga Jan Stefan 52 Wyrozumski Jerzy 218, 225 Wyrwicz Karol 79 Zachorowski S. 170 Zahorski Andrzej 226 Zajączkowski Stanisław 177, 183, 225 Zajewski Władysław 226 Zakrzewski Andrzej 224 Zakrzewski Kazimierz 183 Zakrzewski Stanisław 168,173,175, 184 Zakrzewski Wincenty 134, Załuski Józef Andrzej 70 277 Indeks osobowy Zamoyski Jan 34, 40 Zawadzki Kazimierz 53 Zdrada Jerzy 226 Zieliński Henryk 227 Zieliński Tadeusz 183 Zieliński Zygmunt 230 Zientara Benedykt 219 Zmigryder-Konopka Zdzisław 183 Zygmunt I Stary 31, 41, 50 Zygmunt II August 32, 37, 38, 78 Zygmunt III Waza 51, 60 Żarnowska Anna 223 Żarnowski Janusz 222, 223, 227 Żelewski R. 55 Żółkiewski Stanisław 54 Żychowski Marian 223 Żywczyński Mieczysław 181, 230 BIBLIOTEKA INSTYTUTU HISTORYJKO Uniwersytetu WarszawsWeao Biblioteka IHUW 1076009701 ••f}