10634

Szczegóły
Tytuł 10634
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

10634 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 10634 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

10634 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Jonasz Kofta wybór i układ: Jadwiga Kofta ML TORUŃ For Polish edition © copyright by „C & T", Toruń 1994 © Copyright by Jadwiga i Piotr Kofta, Warszawa 1994 Redaktor wydania: ¦*?¦ PAWEŁ MARSZAŁEK Opracowanie graficzne: ZBIGNIEW MORZYŃSKI Korekta: MAGDALENA MARSZAŁEK ISBN 83-85318-55-0 Wydawnictwo „C & T", ul. Św. Józefa 79, 87-100 Toruń Toruń 2003. Wydanie I (dodruk). Ark. wyd. 9, ark. druk. 10,5. Druk i oprawa: Zakłady Graficzne im. KEN SA, Bydgoszcz, ul. Jagiellońska 1 TRZEBA MARZYĆ Żeby coś się zdarzyło Żeby mogło się zdarzyć I zjawiła się miłość Trzeba marzyć Zamiast dmuchać na zimne Na gorącym się sparzyć Z deszczu pobiec pod rynnę Trzeba marzyć Gdy spadają jak liście Kartki dat z kalendarzy ; Kiedy szaro i mgliście Trzeba marzyć W chłodnej, pustej godzinie Na swój los się odważyć Nim twe szczęście cię minie Trzeba marzyć W rytmie wiecznej tęsknoty Wraca fala do plaży Ty pamiętaj wciąż o tym Trzeba marzyć Żeby coś się zdarzyło Żeby mogło się zdarzyć I zjawiła się miłość Trzeba marzyć \ : i',;-: PODRÓŻĄ KAŻDA MIŁOŚĆ JEST Podróżą każda miłość jest .•,.,..,, Za dużo każda miłość chce ^, Choć gubią nas bezdroża serc ¦¦•<.->¦•.., Nie zawahamy się i • Podróżą każda miłość jest • s : v Co różą wiatrów znaczy cel > J : Poniesie nas, gdzie, - nie wie nikt W jakie noce i dni . '¦ ¦ t ¦' Czasu coraz mniej do odjazdu '. Coraz większy lęk przed złą gwiazdy ¦, (. Została nam ostatnia już ^- . Szansa, by z serca zetrzeć kurz • >';<>•¦<"¦: .¦:.¦¦:•, Podróżą każda miłość jest... . Bez miłości czas policzony Los nam bilet dał w jedną stronę A na drogę w nieznane - nadzieję... •<¦ ¦ < Że znajdziemy ją, jeśli istnieje... i- Podróżą każda miłość jest... 8 ŹDZIEBEŁKO-CIEPEŁKO f Wiem, że miłość jest udręką Bo się wszystkiego od niej chce Ja pragnę mało, malusieńko A właściwie jeszcze mniej i Ździebełko ciepełka W codziennych piekiełkach W wyblakłym na szaro obłędzie Różowa perełka, ździebełko ciepełka Znów wiem, że jakoś to będzie Gdy serce ukłuje przykrości igiełka ' I biedne się czuje, niczyje Ciepełka ździebełko ' Ździebełko ciepełka Wystarczy i wszystko przemija Ździebełko ciepełka Diamencik ze szkiełka Czułości kropelka na listku Ciepełka ździebełko Tkliwości światełko W twych oczach, wystarczy za wszystko • Nie chcę wichrów, burz, nawałnic Uczuć, w których spalę się Jesteśmy przecież łatwopalni Dla mnie najważniejsze jest: Ździebełko ciepełka... AUTOBUSY ZAPŁAKANE DESZCZEM (Blues) v . 1 . ¦ ' ' '< .¦¦! ¦ ' ' ¦ ' . ¦ : " J. Łezka do łezki ( ,; ¦:!.'.. ; Aż będę niebieski ' ¦¦:< ¦ ¦¦ W smutnym kolorze blue Jak chłodny jedwab ' ' > Pustego nieba Ił1 ., i ** Zaśpiewa ¦ f Kolor blue i , '* > Autobusy zapłakane deszczem Wożą ludzi od siebie do siebie Po błyszczącym mokrym asfalcie Jak po czarnym gwiaździstym niebie > Od tygodnia leje w tym mieście . Ścieka wilgoć po sercu i palcie ¦ Z autobusu spłakanego deszczem Liczę gwiazdy na mokrym asfalcie ,, Łezka do łezki... ->; : Autobusy zapłakane deszczem Jak ogromne polarne foki Przepływają w hamulców piskach Wydmuchują spalin obłoki Po zmęczonych grzbietach ich dree Przelatują neonów błyski Autobusy zapłakane deszczem. Mają takie sympatyczne pyski Łezka, do łezki... 10 ¦ .V '¦ PARASOL NIE CHRONI OD ŁEZ Parasol nie chroni od łez Tak dobrze bez niego jest Bo lepiej nie wiedzieć Co spływa mi z rzęs Czy łzy Czy deszcz Czy łzy Czy deszcz Parasol nie chroni od łez Kiedy mówiłeś Żegnaj Byłam na pewno Blada Trochę zdziwiona Biedna Wtedy zaczęło padać Chciałeś pożyczyć Mi parasol Tak jak robiłeś Nie raz Nie dwa A ja nie wzięłam Nie wiesz dlaczego? Nie był potrzebny Mi tego dnia Parasol nie chroni od łez. Kiedy od ciebie Biegłam Chmura na miasto Spadła 11 Biegłam zmoknięta ;¦: > .*¦¦¦•: .'?¦¦•; Biedna W czystą ulewę nagłą , '. \ ¦ ¦ , ; ¦ ¦ I nie musiałam ' ¦ '....: ' ' ¦' . ¦ ' Unikać ludzi . \ ''¦ -. i ¦' ' ' A ' Pouciekali Wszyscy Do bram Biegłam przez miasto Bez parasola Nie był potrzebny Mi tego dnia Parasol nie chroni od łez... 12 SŁOŃCE Za długo milczę Pewnie chcesz Usłyszeć coś ode mnie ; Właściwie wszystko jedno co Byle słuchało się przyjemnie Po co wspominać Padał deszcz A ty wybiegłaś ku mnie Po co powtarzać Sama to wiesz A ja rozumiem Nie będę pytał cię o zdrowie •,. Ani czy drażni cię Ta plucha Bo to, co właśnie teraz powiem. To bardzo ważne Słuchaj: Małe jasne - to jest piwo Duże jasne - to jest słońce Mała czarna - to jest kawa Duża czarna - to jest noc Noc odchodzi, słońce wschodzi Chyba nam go nie ubyło Mała miłość - to nic nie jest Duża miłość - to jest miłość Łatwo się zgubić Wielki świat I tyle rzeczy na nim I nie jest wszystko jedno co Mówią do siebie zakochani 13 Co jest coś warte, a Co kłamie Bez tego miłość Bywa krucha Więc proszę, naucz się na pamięć To takie proste ,.,, ;i Słuchaj: , ; i Małe jasne - to jest piwo... Duże jasne - to jest słońce Mała czarna - to jest kawa Duża czarna - to jest noc Noc odchodzi, słońce wschodzi Chyba nam go nie ubyło Mała miłość - to nic nie jest Duża miłość - to jest miłość 14 LUBIĘ WAS, SZCZENIAKI Lubię was, szczeniaki Niczego wam nie bronię Gdy ktoś wam depcze po łapach Pachniecie bezsennością Mlekiem, wódką, tytoniem A to jest miły zapach Lubię was, szczeniaki Gdy przełazicie parkany Ciekawi, co tam się kryje Ceruję wam portki Wasz świat porozrywany Utulani łebki niczyje Używaj mnie Używaj Wtedy jestem szczęśliwa Wtedy jestem szczęśliwa Jak biała piana z piwa Używaj mnie Używaj Zapomnij, jak się nazywasz Powiedz, co w sobie ukrywasz Wiem, że nic nie rozumiem Żyję najlepiej, jak umiem Zal mi was, szczeniaki Tak wyliniałe przedwcześnie Od rąk, co chcą was zagłaskać W odbicie własne warczycie A nos wam chłodzi boleśnie Powierzchnia jasna i płaska 15 Żal mi was, szczeniaki . s \» Przy każdej białej goliżnie Co się przed wami zamyka Jak mało jest potrzebne Do szczęścia krótkiego mężczyźnie Wiem o tym i nie pytam . ¦!¦..-, 16 NIEDOMÓWIENIE Pani mi jawi się sekretem " > Zwierzenia niesłyszalnym szepteiii • Kiedy z szelestu słów pojmuję ł To co oddechu Pani ciepłem ' f'• Jak skok płomyka, gdy rozjaśnia • Albo pomniejsza światła okrąg Tak Ty się stajesz - to zalotną To niemo prosisz o samotność Niedomówienie Niedomówienie Jest właśnie tym Co mi pozwala na istnienie W cienistej okolicy Pani rzęs Niedomówienie Niedomówienie Jest właśnie tym Co najboleśniej w Tobie cenię Gdy bardzo chcę Usłyszeć Tak A boję się Usłyszeć Nie Jakie to dawne sentymenta Odnaleźć można w wiatru śpiewie Domyślam się - Pani pamięta Pani pamięta to - czego nie wiem Może bezwiednie grę prowadzę Ty jej reguły znasz, o Pani Dlaczego nie chcesz mi ich zdradzić Bym mógł się ustrzec od przegranej 17 Niedomówienie... ' *"'/.' '<,,; Świt nas obudził obok siebie . Przez nie domknięte okiennice , Jesteśmy teraz dwojgiem ludzi ¦,;, Co mają wspólną tajemnicę Wiem już - jeżeli będziesz ze mną Wszystkiego mi nie powiesz o nas Bo sól miłości - to niepewność To prawda wciąż nie domówiona Niedomówienie... tfóij' i ¦•! 18 JEJPORTRET Naprawdę jaka jesteś <A Nie wie nikt Bo tego nie wiesz Nawetsamaty ¦¦ '¦'¦¦ W tańczących wokół Ciemnych lustrach dni Rozbłyska twój Złoty śmiech Przerwany wpół Czuły gest ¦ • ¦ W pamięci składam wciąż Pasjans z samych serc Naprawdę jaka jesteś Nie wie nikt To prawda niepotrzebna Wcale mi Gdy nie po drodze Będzie razem iść Uniosę twój Zapach snu - Rysunek ust Barwę słów ; Nie dokończony Jasny portret twój Uniosę go Ocalę wszędzie Czy będziesz przy mnie Czy nie będziesz Talizman mój Z zamyśleń nagłych twych I rzęs 19 Obdarowany Tobą miła Gdy powiesz do mnie kiedyś - Wybacz Przez życie pójdę Spoglądając wciąż wstecz Naprawdę jaka jesteś Nie wie nikt To prawda niepotrzebna Wcale mi Gdy nie po drodze Będzie razem iść Uniosę twój Zapach snu Rysunek ust Barwę słów Niedokończony Jasny portret twój 80 KIEDY SERCE ŚPI Kiedy serce śpi, daj odpocząć Urśti1 Przecież czeka je nowy ból ^ - ¦-.¦¦• Na czas jakiś wejdź w codzienności tło Mniejsze dobro w niej, niniejsze zło Pośród zwykłych spraw niech mijają dni A ty żyj! Kiedy serce śpi, daj odpocząć mu By nabrało sił, przecież czeka, je nowy ból Kiedy serce śpi, jak zmęczony ptak Nie budź nigdy go, sił mu brak Jest zmęczone twych uczuć zmienną grą Niechaj sobie śpi, a ty z nim Pośród sennej mgły niech mijają dni Serce śpi Żeby wzlecieć znów, żeby znów się wzbić Musi nabrać sił, nim nadejdzie to, co ma być Kiedy serce śpi, daj odpocząć mu Przecież czeka je nowy ból Kiedy zbudzi się, wtedy da ci znak Zatrzepoce jak w sidłach ptak Jeszcze wyrwie się, jeszcze jeden raz Frunie w blask Kiedy serce śpi, miłość zbudzi je Znów tęsknota, lęk, gorycz, radość W nie, wejdzie w nie Kiedy serce śpi, daj odpocząć mu Przecież czeka je nowy ból Na czas jakiś wejdź w codzienności tło Mniejsze dobro w niej, mniejsze zło 21 Pośród zwykłych spraw niech mijają dni Atyżyj! Kiedy serce śpi, daj odpocząć mu Przecież czeka je nowy ból ' 1 .'». i PRZEBACZ! Ona: Przez moje noce zamieszkałe s Zawsze pragnącym czyimś ciałem Nie miałam czasu Nie wymyśliłam Ciebie < Kochany . On: Nie trzeba . , ; Ona: Przebacz On: Przez moje drogi kołowate , ; Gdzie szukam dobrej zgody z &ę. Nie byłem święty Niejeden kwiatek Wgniotłem W murawę '. Ona: Nie trzeba ' , On: Przebacz Ona: Sprzeniewierzyłam wiele twego >,< i Dobra w mych oczach zamkniętego1 Czas dla kobiety Nie jest kolegą Tylko odźwiernym ; ^ On: Nie trzeba : Ona: Przebacz ¦ On: Niejedno we mnie już umarło I nieraz głośno się zaparłem ¦ Twego istnienia Suchym gardłem Moja .n.-.< "'¦¦ Miłości w ; Ona: Nie trzeba On: Przebacz! • ..¦.'¦•¦¦ f. ;¦:¦¦}!'¦¦( 23 MOJA WOLNOŚĆ Moja wolności ¦ . Ja tak chroniłem cię Najdroższy swój talizman Moja wolności / Ty nauczyłaś mnie Odchodzić jak mężczyzna Byle stąd, byle gdzie Wciąż oddalał się kres Tej wędrówki przez czas i ¦ >:• Tej wędrówki po nic >¦ ' Jeszcze z tobą dzień być W oczy wiatr - to twój znak Moja wolności Ja byłem cały twój W moim samotnym gniewie Moja wolności .-..I Błazeński kładłem strój By się nie wyrzec ciebie Gonił mnie ludzki śmiech Głupców złość, że z nich kpię , > W tej wędrówce przez świat Ja wiedziałem, w czym rzecz Moja wolność mnie zna Moja wolność ma mnie , Moja wolności • •- Kochałem siostrę twą Na imię jej - samotność Moja wolności Rzucałem każdy ląd Gdy tylko ktoś cię dotknął Z głównych dróg zawsze w bok 24 i'! i ' ;' " Twoją ścieżką gdzieś w mrok Gdzie, już wiem, nie ma nic Tylko płonący krzew Tylko gorycz i gniew Ale byłaś tam ty Moja wolności Zdradziłem podle cię W wygodnej siedzę celi Jaki to wstyd Ty sama dobrze wiesz Ale już na mnie nie licz Teraz już będę tu Mam tu swój dach i stół Inna tu ze mną jest Kocham ją - ona mnie Mocne drzwi, gruby mur Sam oddałem jej klucz Moja wolności - żegnaj! Moja miłości - witaj! i '¦ 'i:1*1 :'•¦.«: 25 WOŁANIE EURYDYKI Orfeuszu Gdzie jesteś? Pomyliłeś Znów piętra Ja cię czekam Na ziemi Piętro niżej Od piekła Tutaj wszystko Jest czyjeś Tylko łzy są Niczyje Orfeuszu Na ziemi Się żyje Orfeuszu ; Mężczyźni Przybierali Twą postać Tyle rąk Tyle ust Tyle rozstań Orfeuszu Przebaczysz Przecież sam tak Śpiewałeś: Tylko drzewa Umieją Być same Orfeuszu Kłamali Skradzionymi Słowami Które tobie Ukradli Kochany Trzeba było Je chronić Teraz znają Je wszyscy Powtarzają Kiedy chcą Niszczyć Orfeuszu Gdzie błądzisz Piętro niżej Zjedź windą Orfeuszu Nie zdążysz , A za chwilę Znów przyjdą Orfeuszu Gdzie jesteś? Pomyliłeś Znów piętra Ja cię czekam Na ziemi Piętro niżej Od piekła Orfeuszu Za późno Patrzysz czemu Tak pusto Orfeuszu Zabiło Mnie lustro .. ''i: .' i i.*¦:):¦• '.; 28 GWÓŹDŹ i . Tak bałeś się miłości mej A ja kochałam cię mniej Wystarczył mi twój uśmiech i Obecność i więcej nic Lubiłeś z kimś nagle wyjść i pójść, Jak każe męski obyczaj wasz Wystarczył mi wbity w ścianę gwóźdź, Na którym wisiał twój płaszcz Poszedłeś sobie któregoś dnia W tę stronę, gdzie los cię niósł I chociaż wziąłeś ze sobą płaszcz To w ścianie był jeszcze gwóźdź Przez lata mgła i wiatr, i deszcz Ze sobą niosę swój chłód A w moim domu gorzej niż źle Ze ściany wyjęto gwóźdź Przez lata mgła i wiatr, i chłód Nie było jeszcze najgorzej tak Bo choć ze ściany wyjęto gwóźdź Pozostał mi po nim ślad Aż wreszcie ślad bezpowrotnie znikł, Gdy przykrył go nowy tynk Została pewność, że gwoździa ślad Przedwczoraj jeszcze tam był Tak bałeś się miłości mej A ja kochałam cię mniej Wystarczył mi twój uśmiech i Obecność i więcej nic Nastawić twarz na serdeczny wiatr 29 I słyszeć cichy gitary śpiew A co ja z tego wszystkiego mam Kochany, nie twoja rzecz .; (według Matwiejewej) 30 PO CO ŻONA POECIE i t Porzucona w pół strony modna powieść To poezja cię chwyta za gardło W cienie alej biegnie młody człowiek W oczach niesie zachwyt inną prawdą Słońca jasność w zenicie zobaczona Wyrok zapadł, choć dobrze żyć na świecie Po co żona Po co żona Po co żona Po co żona Poecie * • ;: Czarny śnieg oprósza dumną głowę A zagłada się jawi jako bzdura . , Damskie wstążki, fatałaszki nowe Między nimi twoje stare pióra Śmiechy, flirty i cisza uwięziona W eleganckim gwardyjskim pistolecie Po co żona Po co żona Po co żona Po co żona ' Poecie ' Chłód ściął błoto, stwardniało na kamień Już na drzewach dawno nie ma liści Patrzy smutno portret w ciężkiej ramie Jak ziewają dzieci i turyści Tylko zamieć śnieżysta, niestrudzona Grób otula, a każdy wie przecież Po co żona Po co żona ' ' Po co żona Po co żona Poecie (weókug Grodniańskiego) 31 ': '\'.K ' NIEPOTRZEBNY NAM TEN SMUTEK Niepotrzebny nam ten smutek Przecież wiemy To musiało przyjść Róży cierniem serca skłute '' Póki bolą Jeszcze warto żyć Ty odejdziesz, ja nie wrócę Z każdym dniem Jak echo cichnie żal Niepotrzebny nam ten smutek Kiedy tyle Pozostało nam Na rozstanie ci zanucę La la la la la Lala La . — .>¦,•¦¦¦, Niepotrzebny nam ten smutek Kiedy tyle Pozostało w nas Lata płowe, zimy lute Słońca kurz Rozmigotany sad Ty odejdziesz, ja nie wrócę Jest już tak Gdy się wypełnia czas Niepotrzebny nam ten smutek Kiedy tyle Pozostało w nas Na rozstanie ci zanucę La la la la la Lala La 32 JUŻ TYLKO SIĘ 3SNAMY To może przypadek, Że znów się widzimy Patrzymy na siebie > W spokojnej udręce Spojrzenia splowiały * Przez lata i zimy Dziś tylko się znamy Nic więcej Uśmiechasz się dziwnie Inaczej niż wtedy Gdy było do siebie <• Nam bliżej niż blisko To było niedawno A mówi się kiedyś Dziś tylko się znamy i To wszystko y ¦¦.•!'¦ Dzielimy złą ciszę Obcymi słowami Ty serce masz chłodne I chłodne masz ręce Za chwilę pójdziemy Innymi drogami Bo tylko się znamy, Nic więcej 33 JUŻ JESTEM SPOKOJNA. > Nadmorskich ogrodów Ściemniały już nieba V Latarnie się jarzą po świt < " Już jestem spokojna * I nie mów, nie trzeba • 0 naszej miłości Już nic Już jestem spokojna Zamieńmy na przyjaźń • Nieufność, namiętność i lęk A senne miesiące w nas będą przemijać Aż czas nas zasypie jak śnieg ! Nadmorskich ogrodów ,,- Ściemniały już nieba .¦¦¦¦< >;¦)!¦/,: Tak długo nam czekać do zórz >;' Już jestem spokojna 1 nie mów, nie trzeba • .., ¦ ; O naszej miłości • ., • -Nic już PIOSENKA Z LEŚMIANA „Bo to był głos i tylko głos i nic nie było oprócz głosu" Bolesław Leśmian Pamięć pamięta o pamięci I pewnie nigdy nie przestanie Więc muszę, ziemia wciąż się kręci, Pożegnać tamto pożegnanie Zrobiłaś dłonią mały ruch I powiedziałaś: usiądź, nie stój A to był gest I tylko gest I nic nie było oprócz gestu Wiedziałem już, co mówić chcesz I chciałem przerwać ci w pół słowa, Bo ciebie więcej niźli mnie Miała kosztować ta rozmowa Nie znaleźliśmy swoich ról Wśród powtarzanych słów zbyt wielu, Bo to był ból, I tylko ból I nic nie było oprócz bólu Gdy nagle rozległ się twój śmiech W nieznanym, urywanym rytmie To powiedziałem sobie: niech, Że wszystko jedno, byle szybciej Zmartwiałem i błagałem los Żeby zabrakło ci oddechu, Bo to był śmiech, I tylko śmiech I nic nie było oprócz śmiechu 35 Nagle urwałaś. Został chłód, Który już nie mógł nas zasmucić Bezgłośne znaki białych nut Melodii, której się nie nuci Już się nie było czego bać Baliśmy się każdego dźwięku Bo to był lęk, , I tylko lęk I nic nie było oprócz lęku '.t,': i; i: s - 36 WINO SAMOTNYCH Jeszcze krok i znów mrok, mała wieczność Ta minuta trwać może sto lat Obok już twoich póz niedorzeczność Jest samotność jak lustro i walc ¦¦<<- To twój cień objął cię chłodem szarym ' ' Szepce ci: jesteś nikt, nie ma cię Nie ma prawd, nie ma kłamstw - Jedno wiesz, jesteś sam > I tak będzie, zostanie jak jest Wypij do dna Gorzkie wino samotnych Wypij I ty i ja Potrafimy z tym żyć Śmierć oczy ma Z wypłowiałych afiszy W ciszy Gorzkie wino samotnych Wypij do dna Jeszcze masz jakąś twarz, jakieś ciało Celę, w której uwięził cię byt Jeszcze się dotąd nic nie udało Jedno wiesz, było głupio i wstyd W pustych dni gęstą sieć zaplątany W węzłach żył słyszysz szum ciemnej krwi Nie ma prawd, nie ma kłamstw Jedno wiesz, jesteś sam Pogodzony z swą klęską ktoś... nikt... 37 Wypij do dna Gorzkie wino samotnych Wypij Niech czarny blask ><.., Zamigoce we szkle , v. W świecie ze ścian Tylko siebie usłyszysz W ciszy Gorzkie wino samotnych Wypij do dna '>Oj i ¦ i<K :•';¦!'i; - '.; •'¦ ' --I'1, i ../ji: J .'.¦:'!•¦¦;-! ;, .. :. ¦ -¦•'V ..[ :, ¦•„¦.¦.• -r 38 SZKODA RÓŻ Już chłód jesienne zwarzył kwiaty I róż czerwony płomień nagle zgasł - A ja nie potrafię westchnąć: cóż Gdy mówisz mi z uśmiechem: szkód* tót Szkoda róż, szkoda nas Mówisz: jesień, a myślisz: to czas ¦•:>.- Szkoda róż, szkoda nas • :-^n Nie zaczniemy już nic jeszcze raz ' "¦¦> Szkoda róż, szkoda nas Spoza chmur nie dojrzymy już gwiazd Tylko w ciemne oddalę patrzymy po kres ¦ Do łez, do łez, do łez ¦ Nie pierwszy raz przecież Są chmury tak nisko Choć nic się nie stało To stało się wszystko A może nam serca wiatrem owiało Wyziębły do dna Ale skąd taki żal Taki żal, taki żal Szkoda róż, szkoda nas Spoza chmur nie dojrzymy już gwiazd Tylko w ciemne oddalę patrzymy po kres Do łez, do łez, do łez Czy z tym nie godzimy się zbyt łatwo Jak dym, świat przesłania szara mgła Spójrz, koniec naszych dobrych wróżb Już rozsypał wiatr Zwarzone płatki róż 39 Szkoda róż... »;* Wiatr łzy nam osuszy ¦¦.>¦¦ I słowa uniesie > i ; Już nie ma miłości Już mieszka w nas jesień A może to tylko Smutek co mija < \ •, y Niczyja jest dal ; Ale skąd taki żal .¦¦¦; Taki żal, taki żal s ... .y- . > Szkoda róż, szkoda nas Spoza chmur nie dojrzymy już gwiazd Tylko w ciemne oddalę patrzymy po kres Do łez, do łez, do łez ¦< (, ,b .'U, .-v :¦;.!• ;. i- •¦!.¦¦.( .¦¦.¦. f.J.'.:..:!V ' ¦;,'!:„¦: ŚPIEW OCALENIA Spojrzałam słońcu w oczy płowe Do bólu mnie olśniło Odjęła mi człowieczą mowę Okrutna życia miłość Milczenie - stukamiennym murem* Od światła dzieli ciemność... Podziel się ze mną swoim bólem Podziel się ze mną Taka jest wieczna rzeczy kolej Od śmierci chroni pieśń Wszystko co piękne musi boleć Chociaż tak trudno to znieść Kwiat podeptany podnieść najczulej Pieszczotą nienadaremną... Podziel się ze mną swoim bólem Podziel się ze mną Dwie dłonie - dziesięcioro palcy Splecionych przeciw nienawiści Radości nie dla wszystkich starczy Bólu wystarczy dla wszystkich I będzie na tej ziemi święto I będzie wesele Podziel się ze mną swoim bólem A ja się z tobą swoim podzielę Taka jest wieczna rzeczy kolej Od śmierci chroni pieśń Wszystko co dobre musi boleć... Ale tak trudno to znieść Umarłej róży skrzepłą purpurę Podnieść, ocalić... 41 Podziel się z nami swoim bólem Podziel się z nami Gdy masz bezludnej ciszy ulec Ona najbardziej rani Podziel się z nami swoim bólem Podziel się z nami Przez oceanu ruchome płaszczyzny Przez głodu czarne płomienie Nieś dumnie współistnienia blizny Nieś dumnie swoje cierpienie Przez piękno, rozpacz świata, które Zabija, gdy jesteśmy sami Podziel się z nami swoim bólem Podziel się z nami j, -A:. - >' .•.•.•! ,; -¦'¦' _,'L>>"• '. S '•¦ i ¦¦¦:¦ • ';•.(.¦¦¦<: f ' ii SAMBANAROZSTANIE Nie, nie możesz teraz odejść < Kiedy cała jestem głodem : i / Twoich oczu, dłoni twych Mów, powiedz, że zostaniesz jeszcze Nim odbierzesz mi powietrze Zanim wejdę w wielkie nic > ¦ Nie, nie możesz teraz odejść Jestem rozpalonym lodem Zrobię wszystko, tylko bądź Bądź, zostań jeszcze chwilę, moment Płonę, płonę, płonę, płonę... Zimnym ogniem czarnych słońc Nie, nie możesz teraz odejść Popatrz listki takie młode .. .•- Nim jesieni rdza i śmierć >. Bądź - proszę cię, na rozstań moście Nie zabijaj tej miłości Daj spokojnie umrzeć jej u-:'T ¦' ¦¦;>¦¦•'...'.¦ ¦ -"!. ¦.¦•¦!¦¦ AMYJAKDZIECI .M/!N:ł;>i ¦ ¦¦ -W;'-.-1 Wiosennej burzy zielona grzywa . ; Horyzont smuży, bruki obmywa A my naprzeciw A my naprzeciw Jak dzieci Skaleczy serce bolesna drwina Świat się nie kończy i nie zaczyna ¦¦:•¦¦ A my naprzeciw A my naprzeciw Jak dzieci Oby nam dane było najwięcej ;. ;, Otwarte oczy i czułe serce > A my naprzeciw ¦¦<:.'¦ A my naprzeciw Jak dzieci < t ¦* "¦¦ Jest frasobliwa radość istnienia w-.--.:.; - Kto nie przeżywa świata nie zmienia '¦¦¦> ;. ' A my naprzeciw j I ? A my z nadzieją ii,, A my jak dzieci ¦•' >¦¦<¦¦< ;* Niech nas wyśmieją My pomachamy do nich z daleka Tak długa droga jeszcze nas czeka ,*!¦•{ ŚCIANY ŚWIATA WYSPA Kiedy się szumem, tłumem, gwarem Ludzkie skupiska ustokrotnią Najdroższym na świecie towarem . Będzie samotność Tęsknotą ciszy uciekamy W bezludność wyspy, słońce południa Lecz kiedy na niej zamieszkamy Wyspa przestanie być bezludna Przybędzie z nami trud i strach Niewola dnia, historii schemat Jak pięknie wiatr układa piach Tam gdzie nas nie ma 47 TO ZIEMIA Uśmiechów wiele ma Godzina szarego dnia Nie zginiesz w tłumie Póki jeszcze umiesz Przystanąć Gdy zaśpiewa ptak Daleka droga twa • Za dalą jest inna dal Choć nie ma kresu dobrze wiesz Ze droga ta prowadzi gdzieś Niewyśpiewany jeszcze świat Nie zapalone jeszcze światła Co ludzką twarz Jak dobry sen rozjaśnią Obłoków zamyślona biel Owoce, drzewa, barwy dnia To wszystko dzięki tobie trwa To wszystko w tobie trwa Wśród swoich ludzkich spraw Pamiętaj nie jesteś sam Ptak przelatuje Kwitnie kwiat To ONA To ziemia Ziemia ojczyzna ludzi f':'-: i TO NAJDALSZE Nasze drogi się nie kończą Wierni pulsującym słońcom Po najdalszy świt Wędrujemy, omijamy Świat bez okien, świat zastany Jednakowych dni To najdalsze bywa blisko Jak przydrożny kwiat r To najwyższe lata nisko Jak przed burzą ptak To najprostsze bywa trudne Kiedy serce śpi Gdy napotkasz wyschłą studnię Dalej, dalej idź Końca twoich dróg prawdziwych Nie zamyka cel Cygan, kiedy jest szczęśliwy />' Nie wie, czego chce To najdalsze bywa blisko Schyl się, zerwij je To najwyższe lata nisko ¦' ¦ Obok drogi twej Drzew przydrożnych rytmem cŁeni Odmienieni, naznaczeni Odchodzimy gdzieś Gdy się w sercach budzą cisze Nasze smutki wiatr kołysze Tak się rodzi pieśń To najdalsze... ROZMYŚLANIA NA DWORCU Na wszystkich dworcach świata , W poczekalniach, na peronach Każda rozmowa o życiu Zostaje niedokończona Podróżni różni Nic się nie różnią Na dworcach każdy ¦ Staje się próżnią ¦ ¦¦. :¦' Jest tak jak wszędzie Szczęście, nieszczęście Tylko, że w pędzie Tylko, że częściej Na wszystkich dworcach świata Daleką drogą olśnienie Toczysz się losu koleją -¦ Po swoje przeznaczenie Suma powrotów i pożegnań Daje w efekcie zero Niektórym życie jak pociąg Niektórym życie jak peron Wsiadają, wysiadają v < W bufetach piwem się raczą - • • 11 Przyjeżdżają, odjeżdżają ; ¦- ¦ Płaczą 50 Gubią się, odnajdują i •' ¦;' Walizy taszczą Zjadani, wypluwani ¦¦-.> Dworców studrzwiową paszczą Niech wszystko działa Zgodnie z rozkładem Pociąg odchodzi *,. Ja, nie pojadę (*¦' ,¦»''•' ¦ .; . . t ., 51 PRZYDROŻNY RÓW Wzdłuż wielkich dróg Zwykle biegnie rów Gdy zmylisz szlak Podziękujesz mu Wokół nas miejsca coraz mniej Ale zawsze przygarnie cię Przydrożny rów Zatrzymaj się Zamień kilka słów Skąd idziesz, gdzie? Usiądź tu i mów Pachną zielska, miękka jest darń Dużo ciepła dla ciebie ma Przydrożny rów Noc przyszła już Księżyc wchodzi w nów Użyczy snu Obok drogi rów Kiedy znuży przestrzeń i pęd Będziesz wiedział, jaki ma sens Przydrożny rów Siedzimy tak Obok wielkich dróg Na drogach ruch Nieśmiertelny kurz 52 Słońce pada prosto na twarz Dobre miejsce na ziemi masz Przydrożny rów PAMIĘTAJCIE O OGRODACH Bluszczem ku oknom Kwiatem w samotność Poszumem traw Drzewem co stoi Uspokojeniem Wśród tylu spraw Pamiętajcie o ogrodach Przecież stamtąd przyszliście W żar epoki użyczą wam chłodu Tylko drzewa, tylko liście Pamiętajcie o ogrodach Czy tak trudno być poetą W żar epoki nie użyczy wam chłodu Żaden schron, żaden beton Kroplą pamięci Nicią pajęczą Zapachem bzu Wiesz już na pewno Świeżością rzewną To właśnie tu Pamiętajcie o ogrodach... I dokąd uciec W za ciasnym bucie Gdy twardy bruk Są gdzieś daleko Przejrzyste rzeki I mamy XX wiek Pamiętajcie o ogrodach... 54 RIMBAUD, ANIELE STRÓŻU MÓJ Mlaska zawiści grząskie błoto Rimbaud - Aniele Stróżu mój - r' Gdy pospolitość najwyższą cnotą Normalność ma munduru krój - >; Ty cieniem złotym przy mnie stój Ty cieniem złotym przy mnie stój Dane nam do inności prawo Rimbaud - Aniele Stróżu mój -Strach głupców zdeptał bredni wrzawą Współczucia roniąc łzę kaprawą Bo tylko garb możesz mieć swój Bo tylko garb możesz mieć swój Dlatego nie ma w nas Arturze Poezji co powinna być Co się jak wino pnie po murze Roślina, która pragnie żyć A może tylko nie umiemy Zapłacić takiej wielkiej ceny? Zgoniona nasza muza, trwożna Rimbaud - Aniele Stróżu mój -A nasza prawda tak ostrożna Za dobrze wiemy, ile można Więc nas przedrzeźnia byle gnój Więc nas przedrzeźnia byle gnój Dlatego nie ma w nas Arturze Wiary, że wzbogacimy świat Nie przez łatanie dziury w rurze Ale przez wyobraźni ład 55 Za dobrze wierny co nas czeku > Kanalizacja to nie rzeka Mlaska zawiści grząskie błoto Runbaud - Aniele Stróżu mój Gdy pospolitość najwyższą cnotą Normalność ma munduru krój Ty cieniem złotym przy mnie stój Ty cieniem złotym przy mnie stój 86 PTAKI-PYTAKI Poznacie ich po dobrych chęciach Dużo tych stworów w naszym kraju Co mają cienki głos pisklęcia I nim pytania wciąż zadają Tą działalnością wywierciły W niejednym całokształcie dziurę Potem szalenie się dziwiły Zbierając opieprz, czyli burę Ptaki- Pytaki Głupie pingwiny Z dziobem otwartym na oścież Takich rzucają Mądre dziewczyny Jak Cezar rzucił kości Ptaki - Pytaki Sensu szukają ' Dziobami w liter ziarnic Im więcej znoszą Kolumba jajek Tym rozmnażają się marniej Poluje na nie się z przynętą Trochę problemów podsypawszy Czekamy, aż się zlecą zewsząd I dziób wysunie co ciekawszy I wtedy cap go! Cap za słówko I załatwiamy w ustnym zwarciu Już nie zagrozi łamigłówką Ptaszek - pytaszek na wymarciu 57 Ptaki-Pytaki Nie śpią nocami , Przez wyobraźni erupcję : » Jak zaczną trzaskać , Swymi dziobami Zepsują każdą dyskusję ! Tak były ładnie ¦ J. . Zaplanowane Wydźwięk i oddźwięk, i skala A taki wstanie Zada pytanie I brzydko gniazdo własne pokala Mają dziecinne wątpliwości Wiele zastrzeżeń do jakości Z każdej, tak zwanej, szczerej troski: Na siłę wyciągają wnioski Poznacie ich po dobrych chęciach Serio podejściu do tematu Po tym, że mają głos pisklęcia Że uciekają z rezerwatów Ptaki - Pytaki Brzydkie kaczątka Którym łatwizna obrzydła . i Kiedyś się pewnie ;,:,,¦,. Dodziobią wątku • , t.,;, < Wtedy urosną im skrzydłu ', ; ,. .,, '; Potem . Się wzbiją Ponad głowami Innych, pożółkłych z zazdrości 58 Tych, którzy pytań Nie zadawali I skrzydła im nie uroeły W MOIM DOMU Tyle lat jesteśmy razem, miła, wybacz Ale wszystko tak jak trzeba chyba nie jest Gdy musimy się codziennie przekonywać Że ty dla mnie, ja dla ciebie, istniejemy Przecież nie mam żadnej innej poza tobą I mieć nie chcę, tyś jest wieczna i jedyna Naszym sercom zagroziła, tak jak słowom Niedokrwistość, zniechęcenie i rutyna To normalne, te chcesz mieć nareszcie spokój A na wiosnę grządki zasiać i zagrabić Ale wiesz, bywają różne pory roku A tak życia jak tapczana nie ustawisz Kiedy niebo nad głowami ciąży chmurnie Twoje oczy wciąż mnie śledzą niespokojnie Ja dla ciebie chyba zawsze byłem durniem Co nic nie wie, nic nie czuje, nic nie pojmie Nie ma takiej gorzkiej prawdy, moja miła Która dla mnie byłaby nie do zniesienia Jeśli rzecz nam jaka serca podzieliła To naiwne i tchórzliwe przemilczenia Póki czas, lepiej otwarcie ze mną pomów Zanim w złości lepszy numer ci wykręcę Chyba prawo mam, by w moim własnym domu Więcej w oczy mi patrzono, mniej na ręce 60 Wiem na pewno, że ze sobą zostaniemy Chociaż życie nam układa się nieprosto Nie możemy rozstać się trzasnąwszy drzwiami Moja miła, moja droga : ; Moja Polsko i... - 61 DOPÓKI WIERZYSZ WE MNIE, MIŁA Dopóki wierzysz we mnie, miła < ¦•¦ I w tym jest moja wielka siła Wszystko byś mi wybaczyła Tylko jednej rzeczy nie Mogę wściec się i utytłać Paść na mordę, byłem wytrwał Byle małych świństw gonitwa Nie wciągnęła mnie Dopóki wierzysz we mnie, miła W tym jest moja wielka siła Choćbyś nic mi nie mówiła Ja to najserdeczniej wiem Kiedy czasem, ot tak, stwierdzam Taki pejzaż, trzeba pełzać Widzę twoje oczy we łzach Mam znów nogi dwie Dopóki wierzysz we mnie, miła W tym jest moja wielka siła Co mi serce uskrzydliła Nauczyła mówić - nie! Wiem, upadnę nieraz jeszcze Nieraz głową mur popieszczę Ale w nasze życie zmieszczę Prawdę, której chcę Dopóki wierzysz we mnie, miła W tym jest moja wielka siła Z życiem mnie nie pogodziłaś Ale z samym sobą - tak Mam przy sobie gorzką pamięć Mam twój uśmiech, co nie kłamie Wiem, że już mnie nic nie złamie W nadchodzących dniach ,•¦¦., ,'¦¦!'¦;.-« -y ! .... SZARY POEMAT Gorzały siny płomień ¦ ; '<¦'¦ Przepala źródła płuc ¦' ¦¦''¦ Butelkowany gromie Uderzaj Chcieć to móc Na zgniłej włosów słomie Gdzie czaszki tępy chrzęst Załóżmy wieńce skromne Głóg, jaśmin, krwawnik, rdest Pragnienie jest bezdomne Codzienność jest bez gwiazd Zapomnieć, cóż, zapomnę Nalejcie jeszcze raz A nasze czyny wielkie Zagarnie ciemny czas Jak fali dłoń muszelkę Nalejcie jeszcze raz Utopmy swe utopie Zabijmy drzwi na krzyż I pijmy I wypijmy To wszystko lepsze niż Kłamać Psia mać Macać Wracać Próbować Od nowa Bo za drzwiami jest ta ludowa I tak nic się nie stanie przy świadkach Jeśli przyszło nam życie odsiedzieć Przy wódzie, lżejsza odsiadka Poszły konie po betonie Radiowóz przejechał Łatwo siedzieć w swoim gronie < .. ¦ i Kapuś się uśmiecha ,,-. Niucha, czy się coś zaczyna • ¦. Upijemy skurwysyna Seta, seta, jeszcze klina Przymusimy pić To nie wina skurwysyna On chce żyć Zapierdala siódma fala A może dziewiąta Zmyje, zryje, porozwala Kto po nas posprząta v . ¦ ¦ < ¦ ¦ Kto położy obrus świeży Miłosierną chustę Kiedy nam nie dane wierzyć Nasze miejsce - puste Hula wiatr koło torów : Idzie dwóch zakapiorów Niosą pół jak monstrancję Jeden wyszedł z pudła Żona mu mocno schudła Drugi gliną jest w stopniu kaprala No i obaj idą na stację Razem byli kiedyś w szkole Przyjaciele, druhowie Teraz jeden drugiemu nic nie powie W krzakach flaszkę rozpiją Jak się dobrze ukryją Bo jeden jest człowiek I drugi jest człowiek Potem w oczy sobie spojrzą t , -. - ¦ - '.'i;1 s '- ''¦ 65 Kto tam wie •; Co tam dojrzą ¦; Długo tak nie może. trwać Jeden powie, kurwa mać Wsiądą w pociąg Nie będą się znać Długi korytarz Pusty korytarz Czyś pan zwariował 0 drogę pytasz Tu cię poproszą Jak będzie trzeba Na razie cicho siedź Jakbyś tu nie był To byś się nie bał Jak jesteś ' W zaparte leć Która godzina Masz pan robaki Co się tak wiercisz Wiesz pan, widziałem śmierć Jak wyglądała > ¦ Jak sekretarka Przy kości, duży cyc W ścianie się otworzyła szparka 1 weszła i nic Długi korytarz Pusty korytarz .;¦,•• Możesz tu zdechnąć Nikt nie zapyta To w nas dobre Co w nas mokre • • 66 Krew • • •¦ v-:4Vvf ¦.-> .¦¦ '-^h, -. r-. Pot V..-.-. *U: ;.,' ¦ .i;..- Mocz ' ¦ ¦ ¦¦, ¦ ¦;' ¦• ' f< '.¦' ¦¦¦- Iłży • -;'< ¦ ¦ ¦¦¦ ; - *'¦¦¦¦': I wódka ' ¦"¦¦.¦¦••*¦' : ¦ •'¦ ;.-¦¦''• ; ¦-¦¦'¦ Prawdziwie czysta > .,' - ,- Bez niej byś gnoju żył jak glista ¦'<•' ¦- •! Ja nic nie muszę !i ,;(» 'O' Ja duszę mam nieśmiertelną ' V' Jak się przygłuszę, to wiem ¦¦.¦¦¦.•¦¦«.; Ona ze mną ¦" '; "' ''. Jestem jak dziura na wylot w ogrodowym nMcg Jabłonie wypaliło co po dziurze ' i i - W tym miejscu jest teraz podw^órze •-' ^ ; Beton, trzepaki, wysokie bloki • ¦ < ¦ ^ ¦¦'j ¦' Niebo - T1.. ;¦ iv ur: Jest tak cholernie w górze • i s;;' A człowiek nie jest taki wysoki ,'"' ł Jak patrzę za tym, co mam f v - Chcę ¦.'¦•¦¦ I nie widzę nic swojego Zamówmy jeszcze po sto gram, kolego > Wypijmy teraz za socjalizm On się od tego nie zawali ¦¦ " Jak już złapali, nie popuszczą ifl My dla nich gównem, błotem, tłuszczą '¦' •' Człowiek jest słaby i •' ' A my raby ¦¦¦><; Okrutne Niskopokłonne ' • ' Nie zapamiętaj tego aby Ja, towarzyszu, też zapomnę W pancerny waciak zbrojny goleni Nadciąga kartoflanym polem 67 Krwawy i pusty, bo bez Boga W gumiak obuta jego noga A w ręku jego ciężka laga Którą mu dała władza naga By odwet ¦wziął i bił, jak umie Tych wszystkich, których nie rozumie Tych wszystkich, których nienawidzi Bo to bezjaje, gnoje, Żydzi , .... Za swoją nędzę, za swój strach > . Tych, których każą, wbije w piach Dla niego Polska to jest mać Co przykazuje krótko - lać , ; W uznaniu rzetelnego trudu . ;, ¦ .., .¦ ,., * Dadzą mu etat gniewu ludu •.> ¦ • * « Może mu zabrać ten, co dał , Wziąć mu deputat, czapkę, premię Więc murem przy nich będzie stał . . ; Nie po to go walono w ciemię .</¦ ¦.,,.¦¦. Będzie świadomość swoją miał ; ., Będzie się bał Będzie kamiennym kałem srał Bo strach ma moc wiązania skał >.¦ , ¦..;, ¦,-.¦• Pije jak wszyscy i: ,; ..¦¦. i Mocny chłop ,;¦.,.., ; ¦. ... < v , To może wypić więcej ¦;,¦<..,:.. / i .<; \ >.. ¦. , Podstemplowany czaszki strop ,.-s... , . Od pracy ¦, 'i • Wohie ręce Pije, na umór Aż mu się świat, jak otwór judasza zatrzaśnie Czyjś ojciec Syn I brat .¦¦¦,..;:. k A to jest Polska właśnie <,/ , ', ¦ v '¦/' 68 Dla jednych gwiazda spada smugą Dla drugich wolno, godnie, długo In > Już się nie zrośnie nigdy noc na pół pi Tak ogromnieje co ogromne Niektórzy piją, by zapomnieć Ja piję, żeby zapamiętać Karleje przeciw sumieniu zbrodnia Do wiadomości sprzed tygodnia A droga naszych prawd Kurewsko kręta Choć już złamana, to niezłomna Niektórzy piją, by zapomnieć Ja piję, żeby zapamiętać Gorzale chwała Ona z nas czyni dumne anioły upadłe Pióra w skrzydłach stroszymy A każde Zardzewiały bagnet Zblakły wypełzłym amarantem Łuny legendy Dumy gwaranty Została krew Czerwona istnie Gdy na bandażu białym błyśnie Ojczyzno Matko Przebacz Nam Ociemniały byt Tak nam niewiele trzeba Tak nam za mało wstyd ta Butelka świeci jakby siwizną Być może dnieje ...,*, Przysięgam ci ,;.¦.., Moja ..;:¦ . Ojczyzno v».r Nigdy Nie wytrzeźwieję:ut- ,o v;$r. ,¦.> ,*;: marzec 1977 j; .. i ' ¦<-.< .¦¦).-; ;<"¦¦;.¦.•¦••.•¦¦ .' 70 JESTEM ZMĘCZONY Czuję, usycha we mnie wiara : Instynkt ludzkości nieomylny Tyle słów niepotrzebnych naraz Złości i trwogi zgiełk bezsilny Chcę uciec, wiem to brzmi naiwnie ,\ i, Chcę uciec choćby na pustynię ,.5; - Jesteś zmęczony? .. Tak To minie '; . ;, Czy ktoś zatrzyma młyny słowa Nim w proch ostatnią prawdę zmięły' Bełkot i zbrodnia, król, królowa . ^ Władzą nad nami się podzielą Pogodzi nas niepogodzonych Słońce gdy pierwszy raz nie wzejdzie - Jesteś zmęczony? Tak »,. To przejdzie r ;•'; < Czasu już nie ma, nie ma na nic •:- »; Myśl ginie oghiszona gwarem 7 - :• Ghipota tuczy się słowami :. Wystarczy: mane, tekel, fares Czy świat jest łodzią dla szalonych , Rozbitków^, co ratunkiem gardzą , - Jesteś zmęczony? Tak :. :.. .. ..,:•: Bardzo .>, '•'¦ > .i-: '* 71 SONGOCISZY ' jT,#io; A--rw Wy mnie słuchacie, a ja ' Śpiewam tekst z muzyką : ; Taka konwencja, taki moment » Więc tak jest Zaufaliśmy obyczajom i nawykom ' '¦¦¦ Już nie pytamy > Czy w tym wszystkim jakiś sens ' A ja zaśpiewać dzisiaj chcę w obronie ciszy Choć wiem nie pora, nie miejsce i nie czas Bo gdy się milczy, milczy, milczy < To apetyt rośnie wilczy ;' * I Na poezję ¦' ¦¦¦ ¦ ¦¦'¦ •'¦* '' ¦¦¦ ¦' '•¦'•¦¦ ¦ ¦¦; Co być może drzemie w nas ,. ¦ ;"' ;!? Vi Przecież już dosyć mamy ;.-••. Huku i jazgotu ¦ : Ale gdy cicho to źle I głupio nam Jakby się zepsuł życia niezawodny motor vi: Coś nie wporządku ; y ;?¦ > Jakbyś był już nie ten sam ' ,'¦ /. ..;¦:¦ Cisza zagłusza, sam już nie wiesz jaki jesteś Więc szybko włączasz wszystko co pod ręką masz A gdy się milczy, milczy, milczy To apetyt rośnie wilczy Na poezję Co być może drzemie w nas 72 Gdy kiedyś łomot nagle umrze w dyskotekach Do siebie nam dalej będzie niż do gwiazd Zanim coś powiesz tak jak człowiek do człowieka Cisza zgruchocze i wykrwawi wszystkich nas Dlatego uczmy się ciszy i milczenia To siostry myśli, świadomości przednia straż Bo gdy się milczy, milczy, milczy - i^-To apetyt rośnie wilczy > ;¦ ; -ii ,: Na poezję , ' 'l ' ' Co być może drzemie w nas r ,¦¦.>¦. • , EPITAFIUM DLA LOUISA AMSTRONGA Ubyło nam > • •....¦¦ Ubyło ¦ : -•¦¦•. ¦ :¦ ' . . >:\:-i Choć każdy przewidzieć mógł Śmiertelna do życia miłość ; ¦ ;.; h Zwaliła i ciebie z nóg ,f •' ¦ ; Śmierć się ludziom przytrafia potocznie i :i Umiemy uśmiechem ją zbyć : { ¦¦'"" Teraz Louis po prostu odpoczniesz ; : - Tylko nam f.ii ¦¦¦ ¦• ¦ /'•,¦;:<'¦.;;. .'.¦¦¦-.¦ ¦ v; ¦ Będzie trudniej żyć Trochę prawdy ze świata ubyło Żałoba po Tobie ma kolor jarmarcznych tęcz Małe piwo Dziesięć sportów Wiara Nadzieja Miłość Śpiewaj, kochaj, smuć się i męcz Nas na to, Satschmo, już nie stać Być człowiekiem I na tym poprzestać EPITAFIUM DLA MAHALH JACKSON Błogosławieni ubodzy duchem Bogaci w byt Warn samotności wnętrza głuche Otwiera rytm To niewolnicy serc, obuchem Kruszą niebo bez gwiazd Czarnego bazaltu okruchy Spadają między nas ¦, c Omija głowy ,,; ¦ , Nut ciężkich obryw > Rytm serca ¦ ; Parodiuje podryg Wykrętny znak Czyżbyśmy byli ; r< ; ¦ Tak bezcieleśni I nie nosili , : W sobie tych pieśni ; ' ¦ Czyżbyśmy wolni byli tak. :•»; Módlcie się wolni i biali , ¦, Do świętej, czarnej Mahałit Módlcie się póki czas i ¦>:>; ¦ ::\ ,'¦,!:¦ ¦•.!•¦ ;..'';ton f\l • ¦¦" f • 'i .'; ¦-} " * ''' 75 ¦' ••'•¦• . :' ¦¦•''¦/" STARY REMBRANDT ¦< \-W---S\f Wiatrak skrzydłami słońce grodzi A ojcu nieźle się powodzi W tym starym młynie Van Rijn O, pracowity jest ten młyn Stękają żarna Trąc jęczmienie < Między światłem a cieniem ¦¦",'¦: Między światłem a cieniem < Ja, Rembrandt rude wąsy miałem I malowałem cały świat I Wenus holenderskiej zad I piersi białe mej Danae Wrzawę jarmarku i milczenie Między światłem a cieniem Między światłem a cieniem I kontrefekty mord dostatnich Malował Rembrandt, aż do chwili Gdy namalował Nocny Ront I sekwestr na mnie nałożyli Tego cię uczy każdy dzień ; Że raz jest światło, a raz cień • Że raz jest światło, a raz cień ; • Widać współcześni mają rację Ja, stary bałwan i stuknięty Z łbem w prześcieradło owiniętym Śledzia spożyję na kolację Śledzia, co drogim lśni kamieniem Między światłem a cieniem Między światłem a cieniem Między światłem a cieniem Zwyczajna rzecz 76 RENOIR Na imię mi Gabriela Jestem troszeczkę za duża Pan mówi, gdy mnie rozbiera Że jestem jesienna róża Pan jest zepsuty Pan jest artysta Pana nic we mnie . , ¦ Nie onieśmieli . • Lecz Gabriela Na tym skorzysta :, , . Wejdzie do grona anielic Będę dla pana dobra Kochany monsieur Renoir . ; Podoba się panu Unia Moich dolinek i wzgórków Pan mówi, że jestem brzoskwinia A pan ma oczy jak turkus Gdyby nie tyle ciepła Co każe być pana bliżej Pewnie bym i uciekła Bo odrobinę się wstydzę A pan ma taki czar Kochany monsieur Renoir Milczę i patrzę na pana A pan mnie nie zauważa Zamienił się pan w tyrana Albo w wielkiego malarza Cień jest błękitny A dzień jest złoty Kolor