10634
Szczegóły |
Tytuł |
10634 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
10634 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 10634 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
10634 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Jonasz Kofta
wybór i układ: Jadwiga Kofta
ML
TORUŃ
For Polish edition © copyright by „C & T", Toruń 1994 © Copyright by Jadwiga i Piotr Kofta, Warszawa 1994
Redaktor wydania: ¦*?¦
PAWEŁ MARSZAŁEK
Opracowanie graficzne: ZBIGNIEW MORZYŃSKI
Korekta:
MAGDALENA MARSZAŁEK
ISBN 83-85318-55-0
Wydawnictwo „C & T", ul. Św. Józefa 79, 87-100 Toruń
Toruń 2003. Wydanie I (dodruk). Ark. wyd. 9, ark. druk. 10,5. Druk i oprawa: Zakłady Graficzne im. KEN SA, Bydgoszcz, ul. Jagiellońska 1
TRZEBA MARZYĆ
Żeby coś się zdarzyło Żeby mogło się zdarzyć I zjawiła się miłość Trzeba marzyć Zamiast dmuchać na zimne Na gorącym się sparzyć Z deszczu pobiec pod rynnę Trzeba marzyć
Gdy spadają jak liście Kartki dat z kalendarzy ; Kiedy szaro i mgliście Trzeba marzyć W chłodnej, pustej godzinie Na swój los się odważyć Nim twe szczęście cię minie Trzeba marzyć
W rytmie wiecznej tęsknoty Wraca fala do plaży Ty pamiętaj wciąż o tym Trzeba marzyć Żeby coś się zdarzyło Żeby mogło się zdarzyć I zjawiła się miłość Trzeba marzyć
\ : i',;-:
PODRÓŻĄ KAŻDA MIŁOŚĆ JEST
Podróżą każda miłość jest .•,.,..,,
Za dużo każda miłość chce ^,
Choć gubią nas bezdroża serc ¦¦•<.->¦•..,
Nie zawahamy się i •
Podróżą każda miłość jest • s : v
Co różą wiatrów znaczy cel > J :
Poniesie nas, gdzie, - nie wie nikt W jakie noce i dni
. '¦ ¦ t ¦'
Czasu coraz mniej do odjazdu '.
Coraz większy lęk przed złą gwiazdy ¦, (. Została nam ostatnia już ^- .
Szansa, by z serca zetrzeć kurz • >';<>•¦<"¦: .¦:.¦¦:•,
Podróżą każda miłość jest... .
Bez miłości czas policzony
Los nam bilet dał w jedną stronę
A na drogę w nieznane - nadzieję... •<¦ ¦ <
Że znajdziemy ją, jeśli istnieje... i-
Podróżą każda miłość jest...
8
ŹDZIEBEŁKO-CIEPEŁKO f
Wiem, że miłość jest udręką
Bo się wszystkiego od niej chce
Ja pragnę mało, malusieńko
A właściwie jeszcze mniej i
Ździebełko ciepełka
W codziennych piekiełkach
W wyblakłym na szaro obłędzie
Różowa perełka, ździebełko ciepełka
Znów wiem, że jakoś to będzie
Gdy serce ukłuje przykrości igiełka '
I biedne się czuje, niczyje
Ciepełka ździebełko '
Ździebełko ciepełka
Wystarczy i wszystko przemija
Ździebełko ciepełka
Diamencik ze szkiełka
Czułości kropelka na listku
Ciepełka ździebełko
Tkliwości światełko
W twych oczach, wystarczy za wszystko •
Nie chcę wichrów, burz, nawałnic Uczuć, w których spalę się Jesteśmy przecież łatwopalni Dla mnie najważniejsze jest:
Ździebełko ciepełka...
AUTOBUSY ZAPŁAKANE DESZCZEM
(Blues) v .
1 . ¦ ' ' '< .¦¦! ¦ ' ' ¦ ' . ¦ : " J.
Łezka do łezki ( ,; ¦:!.'.. ;
Aż będę niebieski ' ¦¦:< ¦ ¦¦
W smutnym kolorze blue
Jak chłodny jedwab ' ' >
Pustego nieba Ił1 ., i **
Zaśpiewa ¦ f
Kolor blue i , '* >
Autobusy zapłakane deszczem
Wożą ludzi od siebie do siebie
Po błyszczącym mokrym asfalcie
Jak po czarnym gwiaździstym niebie >
Od tygodnia leje w tym mieście .
Ścieka wilgoć po sercu i palcie ¦
Z autobusu spłakanego deszczem
Liczę gwiazdy na mokrym asfalcie ,,
Łezka do łezki... ->; :
Autobusy zapłakane deszczem Jak ogromne polarne foki Przepływają w hamulców piskach Wydmuchują spalin obłoki Po zmęczonych grzbietach ich dree Przelatują neonów błyski Autobusy zapłakane deszczem. Mają takie sympatyczne pyski
Łezka, do łezki...
10
¦ .V '¦
PARASOL NIE CHRONI OD ŁEZ
Parasol nie chroni od łez
Tak dobrze bez niego jest
Bo lepiej nie wiedzieć
Co spływa mi z rzęs
Czy łzy
Czy deszcz
Czy łzy
Czy deszcz
Parasol nie chroni od łez
Kiedy mówiłeś
Żegnaj
Byłam na pewno
Blada
Trochę zdziwiona
Biedna
Wtedy zaczęło padać
Chciałeś pożyczyć
Mi parasol
Tak jak robiłeś
Nie raz
Nie dwa
A ja nie wzięłam
Nie wiesz dlaczego?
Nie był potrzebny
Mi tego dnia
Parasol nie chroni od łez.
Kiedy od ciebie
Biegłam
Chmura na miasto
Spadła
11
Biegłam zmoknięta ;¦: > .*¦¦¦•: .'?¦¦•;
Biedna
W czystą ulewę nagłą , '. \ ¦ ¦ , ; ¦ ¦
I nie musiałam ' ¦ '....: ' ' ¦' . ¦ '
Unikać ludzi . \ ''¦ -. i ¦' ' ' A '
Pouciekali
Wszyscy
Do bram
Biegłam przez miasto
Bez parasola
Nie był potrzebny
Mi tego dnia
Parasol nie chroni od łez...
12
SŁOŃCE
Za długo milczę
Pewnie chcesz
Usłyszeć coś ode mnie ;
Właściwie wszystko jedno co
Byle słuchało się przyjemnie
Po co wspominać
Padał deszcz
A ty wybiegłaś ku mnie
Po co powtarzać
Sama to wiesz
A ja rozumiem
Nie będę pytał cię o zdrowie •,.
Ani czy drażni cię
Ta plucha
Bo to, co właśnie teraz powiem.
To bardzo ważne
Słuchaj:
Małe jasne - to jest piwo Duże jasne - to jest słońce Mała czarna - to jest kawa Duża czarna - to jest noc Noc odchodzi, słońce wschodzi Chyba nam go nie ubyło Mała miłość - to nic nie jest Duża miłość - to jest miłość
Łatwo się zgubić
Wielki świat
I tyle rzeczy na nim
I nie jest wszystko jedno co
Mówią do siebie zakochani
13
Co jest coś warte, a
Co kłamie
Bez tego miłość
Bywa krucha
Więc proszę, naucz się na pamięć
To takie proste ,.,, ;i
Słuchaj: , ; i
Małe jasne - to jest piwo... Duże jasne - to jest słońce Mała czarna - to jest kawa Duża czarna - to jest noc Noc odchodzi, słońce wschodzi Chyba nam go nie ubyło Mała miłość - to nic nie jest Duża miłość - to jest miłość
14
LUBIĘ WAS, SZCZENIAKI
Lubię was, szczeniaki Niczego wam nie bronię Gdy ktoś wam depcze po łapach Pachniecie bezsennością Mlekiem, wódką, tytoniem A to jest miły zapach
Lubię was, szczeniaki Gdy przełazicie parkany Ciekawi, co tam się kryje Ceruję wam portki Wasz świat porozrywany Utulani łebki niczyje
Używaj mnie
Używaj
Wtedy jestem szczęśliwa
Wtedy jestem szczęśliwa
Jak biała piana z piwa
Używaj mnie
Używaj
Zapomnij, jak się nazywasz
Powiedz, co w sobie ukrywasz
Wiem, że nic nie rozumiem
Żyję najlepiej, jak umiem
Zal mi was, szczeniaki Tak wyliniałe przedwcześnie Od rąk, co chcą was zagłaskać W odbicie własne warczycie A nos wam chłodzi boleśnie Powierzchnia jasna i płaska
15
Żal mi was, szczeniaki . s \»
Przy każdej białej goliżnie
Co się przed wami zamyka
Jak mało jest potrzebne
Do szczęścia krótkiego mężczyźnie
Wiem o tym i nie pytam
. ¦!¦..-,
16
NIEDOMÓWIENIE
Pani mi jawi się sekretem " >
Zwierzenia niesłyszalnym szepteiii • Kiedy z szelestu słów pojmuję ł To co oddechu Pani ciepłem ' f'•
Jak skok płomyka, gdy rozjaśnia • Albo pomniejsza światła okrąg Tak Ty się stajesz - to zalotną To niemo prosisz o samotność
Niedomówienie
Niedomówienie
Jest właśnie tym
Co mi pozwala na istnienie
W cienistej okolicy Pani rzęs
Niedomówienie
Niedomówienie
Jest właśnie tym
Co najboleśniej w Tobie cenię
Gdy bardzo chcę
Usłyszeć
Tak
A boję się
Usłyszeć
Nie
Jakie to dawne sentymenta Odnaleźć można w wiatru śpiewie Domyślam się - Pani pamięta Pani pamięta to - czego nie wiem Może bezwiednie grę prowadzę Ty jej reguły znasz, o Pani Dlaczego nie chcesz mi ich zdradzić Bym mógł się ustrzec od przegranej
17
Niedomówienie... ' *"'/.' '<,,;
Świt nas obudził obok siebie . Przez nie domknięte okiennice , Jesteśmy teraz dwojgiem ludzi ¦,;, Co mają wspólną tajemnicę Wiem już - jeżeli będziesz ze mną Wszystkiego mi nie powiesz o nas Bo sól miłości - to niepewność To prawda wciąż nie domówiona
Niedomówienie...
tfóij'
i ¦•!
18
JEJPORTRET
Naprawdę jaka jesteś <A Nie wie nikt Bo tego nie wiesz Nawetsamaty ¦¦ '¦'¦¦
W tańczących wokół Ciemnych lustrach dni Rozbłyska twój Złoty śmiech Przerwany wpół Czuły gest ¦ • ¦
W pamięci składam wciąż Pasjans z samych serc
Naprawdę jaka jesteś
Nie wie nikt
To prawda niepotrzebna
Wcale mi
Gdy nie po drodze
Będzie razem iść
Uniosę twój
Zapach snu -
Rysunek ust
Barwę słów ;
Nie dokończony
Jasny portret twój
Uniosę go
Ocalę wszędzie
Czy będziesz przy mnie
Czy nie będziesz
Talizman mój
Z zamyśleń nagłych twych
I rzęs
19
Obdarowany
Tobą miła
Gdy powiesz do mnie kiedyś
- Wybacz
Przez życie pójdę
Spoglądając wciąż wstecz
Naprawdę jaka jesteś
Nie wie nikt
To prawda niepotrzebna
Wcale mi
Gdy nie po drodze
Będzie razem iść
Uniosę twój
Zapach snu
Rysunek ust
Barwę słów
Niedokończony
Jasny portret twój
80
KIEDY SERCE ŚPI
Kiedy serce śpi, daj odpocząć Urśti1 Przecież czeka je nowy ból ^ - ¦-.¦¦•
Na czas jakiś wejdź w codzienności tło Mniejsze dobro w niej, niniejsze zło
Pośród zwykłych spraw niech mijają dni A ty żyj!
Kiedy serce śpi, daj odpocząć mu
By nabrało sił, przecież czeka, je nowy ból
Kiedy serce śpi, jak zmęczony ptak
Nie budź nigdy go, sił mu brak
Jest zmęczone twych uczuć zmienną grą
Niechaj sobie śpi, a ty z nim
Pośród sennej mgły niech mijają dni
Serce śpi
Żeby wzlecieć znów, żeby znów się wzbić
Musi nabrać sił, nim nadejdzie to, co ma być
Kiedy serce śpi, daj odpocząć mu
Przecież czeka je nowy ból
Kiedy zbudzi się, wtedy da ci znak
Zatrzepoce jak w sidłach ptak
Jeszcze wyrwie się, jeszcze jeden raz
Frunie w blask
Kiedy serce śpi, miłość zbudzi je
Znów tęsknota, lęk, gorycz, radość
W nie, wejdzie w nie
Kiedy serce śpi, daj odpocząć mu
Przecież czeka je nowy ból
Na czas jakiś wejdź w codzienności tło
Mniejsze dobro w niej, mniejsze zło
21
Pośród zwykłych spraw niech mijają dni
Atyżyj!
Kiedy serce śpi, daj odpocząć mu
Przecież czeka je nowy ból
' 1 .'». i
PRZEBACZ!
Ona: Przez moje noce zamieszkałe s
Zawsze pragnącym czyimś ciałem
Nie miałam czasu
Nie wymyśliłam
Ciebie <
Kochany .
On: Nie trzeba . , ;
Ona: Przebacz On: Przez moje drogi kołowate , ;
Gdzie szukam dobrej zgody z &ę.
Nie byłem święty
Niejeden kwiatek
Wgniotłem
W murawę '.
Ona: Nie trzeba ' ,
On: Przebacz Ona: Sprzeniewierzyłam wiele twego >,< i
Dobra w mych oczach zamkniętego1
Czas dla kobiety
Nie jest kolegą
Tylko odźwiernym ; ^
On: Nie trzeba :
Ona: Przebacz ¦
On: Niejedno we mnie już umarło
I nieraz głośno się zaparłem ¦
Twego istnienia
Suchym gardłem
Moja .n.-.< "'¦¦
Miłości w ;
Ona: Nie trzeba On: Przebacz! •
..¦.'¦•¦¦ f. ;¦:¦¦}!'¦¦(
23
MOJA WOLNOŚĆ
Moja wolności ¦ .
Ja tak chroniłem cię Najdroższy swój talizman Moja wolności /
Ty nauczyłaś mnie Odchodzić jak mężczyzna Byle stąd, byle gdzie Wciąż oddalał się kres Tej wędrówki przez czas i ¦ >:• Tej wędrówki po nic >¦ '
Jeszcze z tobą dzień być W oczy wiatr - to twój znak
Moja wolności Ja byłem cały twój W moim samotnym gniewie Moja wolności .-..I
Błazeński kładłem strój By się nie wyrzec ciebie Gonił mnie ludzki śmiech Głupców złość, że z nich kpię , > W tej wędrówce przez świat Ja wiedziałem, w czym rzecz Moja wolność mnie zna Moja wolność ma mnie ,
Moja wolności • •-
Kochałem siostrę twą
Na imię jej - samotność
Moja wolności
Rzucałem każdy ląd
Gdy tylko ktoś cię dotknął
Z głównych dróg zawsze w bok
24
i'! i ' ;' "
Twoją ścieżką gdzieś w mrok Gdzie, już wiem, nie ma nic Tylko płonący krzew Tylko gorycz i gniew Ale byłaś tam ty
Moja wolności Zdradziłem podle cię W wygodnej siedzę celi Jaki to wstyd Ty sama dobrze wiesz Ale już na mnie nie licz Teraz już będę tu Mam tu swój dach i stół Inna tu ze mną jest Kocham ją - ona mnie Mocne drzwi, gruby mur Sam oddałem jej klucz
Moja wolności - żegnaj! Moja miłości - witaj!
i '¦
'i:1*1 :'•¦.«:
25
WOŁANIE EURYDYKI
Orfeuszu Gdzie jesteś? Pomyliłeś Znów piętra Ja cię czekam Na ziemi Piętro niżej Od piekła
Tutaj wszystko Jest czyjeś Tylko łzy są Niczyje Orfeuszu Na ziemi Się żyje
Orfeuszu ;
Mężczyźni
Przybierali
Twą postać
Tyle rąk
Tyle ust
Tyle rozstań
Orfeuszu
Przebaczysz
Przecież sam tak
Śpiewałeś:
Tylko drzewa
Umieją
Być same
Orfeuszu
Kłamali
Skradzionymi
Słowami
Które tobie
Ukradli
Kochany
Trzeba było Je chronić Teraz znają Je wszyscy Powtarzają Kiedy chcą Niszczyć
Orfeuszu Gdzie błądzisz Piętro niżej Zjedź windą Orfeuszu Nie zdążysz , A za chwilę Znów przyjdą
Orfeuszu Gdzie jesteś? Pomyliłeś Znów piętra Ja cię czekam Na ziemi Piętro niżej Od piekła
Orfeuszu Za późno Patrzysz czemu Tak pusto Orfeuszu Zabiło Mnie lustro
.. ''i: .' i i.*¦:):¦• '.;
28
GWÓŹDŹ i .
Tak bałeś się miłości mej A ja kochałam cię mniej Wystarczył mi twój uśmiech i Obecność i więcej nic Lubiłeś z kimś nagle wyjść i pójść, Jak każe męski obyczaj wasz Wystarczył mi wbity w ścianę gwóźdź, Na którym wisiał twój płaszcz
Poszedłeś sobie któregoś dnia W tę stronę, gdzie los cię niósł I chociaż wziąłeś ze sobą płaszcz To w ścianie był jeszcze gwóźdź
Przez lata mgła i wiatr, i deszcz Ze sobą niosę swój chłód A w moim domu gorzej niż źle Ze ściany wyjęto gwóźdź
Przez lata mgła i wiatr, i chłód Nie było jeszcze najgorzej tak Bo choć ze ściany wyjęto gwóźdź Pozostał mi po nim ślad Aż wreszcie ślad bezpowrotnie znikł, Gdy przykrył go nowy tynk Została pewność, że gwoździa ślad Przedwczoraj jeszcze tam był
Tak bałeś się miłości mej
A ja kochałam cię mniej
Wystarczył mi twój uśmiech i
Obecność i więcej nic
Nastawić twarz na serdeczny wiatr
29
I słyszeć cichy gitary śpiew
A co ja z tego wszystkiego mam
Kochany, nie twoja rzecz .;
(według Matwiejewej)
30
PO CO ŻONA POECIE i t
Porzucona w pół strony modna powieść
To poezja cię chwyta za gardło
W cienie alej biegnie młody człowiek
W oczach niesie zachwyt inną prawdą
Słońca jasność w zenicie zobaczona
Wyrok zapadł, choć dobrze żyć na świecie
Po co żona
Po co żona
Po co żona
Po co żona
Poecie * • ;:
Czarny śnieg oprósza dumną głowę
A zagłada się jawi jako bzdura . ,
Damskie wstążki, fatałaszki nowe
Między nimi twoje stare pióra
Śmiechy, flirty i cisza uwięziona
W eleganckim gwardyjskim pistolecie
Po co żona
Po co żona
Po co żona
Po co żona '
Poecie '
Chłód ściął błoto, stwardniało na kamień
Już na drzewach dawno nie ma liści
Patrzy smutno portret w ciężkiej ramie
Jak ziewają dzieci i turyści
Tylko zamieć śnieżysta, niestrudzona
Grób otula, a każdy wie przecież
Po co żona
Po co żona ' '
Po co żona
Po co żona
Poecie
(weókug Grodniańskiego) 31
': '\'.K '
NIEPOTRZEBNY NAM TEN SMUTEK
Niepotrzebny nam ten smutek
Przecież wiemy
To musiało przyjść
Róży cierniem serca skłute ''
Póki bolą
Jeszcze warto żyć
Ty odejdziesz, ja nie wrócę
Z każdym dniem
Jak echo cichnie żal
Niepotrzebny nam ten smutek
Kiedy tyle
Pozostało nam
Na rozstanie ci zanucę
La la la la la
Lala
La . — .>¦,•¦¦¦,
Niepotrzebny nam ten smutek
Kiedy tyle
Pozostało w nas
Lata płowe, zimy lute
Słońca kurz
Rozmigotany sad
Ty odejdziesz, ja nie wrócę
Jest już tak
Gdy się wypełnia czas
Niepotrzebny nam ten smutek
Kiedy tyle
Pozostało w nas
Na rozstanie ci zanucę
La la la la la
Lala
La
32
JUŻ TYLKO SIĘ 3SNAMY
To może przypadek, Że znów się widzimy Patrzymy na siebie >
W spokojnej udręce Spojrzenia splowiały *
Przez lata i zimy Dziś tylko się znamy Nic więcej
Uśmiechasz się dziwnie
Inaczej niż wtedy
Gdy było do siebie <•
Nam bliżej niż blisko
To było niedawno
A mówi się kiedyś
Dziś tylko się znamy i
To wszystko y ¦¦.•!'¦
Dzielimy złą ciszę Obcymi słowami Ty serce masz chłodne I chłodne masz ręce Za chwilę pójdziemy Innymi drogami Bo tylko się znamy, Nic więcej
33
JUŻ JESTEM SPOKOJNA. >
Nadmorskich ogrodów
Ściemniały już nieba V
Latarnie się jarzą po świt < "
Już jestem spokojna *
I nie mów, nie trzeba •
0 naszej miłości Już nic
Już jestem spokojna
Zamieńmy na przyjaźń •
Nieufność, namiętność i lęk
A senne miesiące w nas będą przemijać
Aż czas nas zasypie jak śnieg !
Nadmorskich ogrodów ,,-
Ściemniały już nieba .¦¦¦¦< >;¦)!¦/,:
Tak długo nam czekać do zórz >;'
Już jestem spokojna
1 nie mów, nie trzeba • .., ¦ ; O naszej miłości • ., • -Nic już
PIOSENKA Z LEŚMIANA
„Bo to był głos i tylko głos i nic nie było oprócz głosu"
Bolesław Leśmian
Pamięć pamięta o pamięci
I pewnie nigdy nie przestanie
Więc muszę, ziemia wciąż się kręci,
Pożegnać tamto pożegnanie
Zrobiłaś dłonią mały ruch
I powiedziałaś: usiądź, nie stój
A to był gest
I tylko gest
I nic nie było oprócz gestu
Wiedziałem już, co mówić chcesz
I chciałem przerwać ci w pół słowa,
Bo ciebie więcej niźli mnie
Miała kosztować ta rozmowa
Nie znaleźliśmy swoich ról
Wśród powtarzanych słów zbyt wielu,
Bo to był ból,
I tylko ból
I nic nie było oprócz bólu
Gdy nagle rozległ się twój śmiech W nieznanym, urywanym rytmie To powiedziałem sobie: niech, Że wszystko jedno, byle szybciej Zmartwiałem i błagałem los Żeby zabrakło ci oddechu, Bo to był śmiech, I tylko śmiech I nic nie było oprócz śmiechu
35
Nagle urwałaś. Został chłód, Który już nie mógł nas zasmucić Bezgłośne znaki białych nut Melodii, której się nie nuci Już się nie było czego bać Baliśmy się każdego dźwięku Bo to był lęk, ,
I tylko lęk I nic nie było oprócz lęku
'.t,': i; i: s -
36
WINO SAMOTNYCH
Jeszcze krok i znów mrok, mała wieczność
Ta minuta trwać może sto lat
Obok już twoich póz niedorzeczność
Jest samotność jak lustro i walc ¦¦<<-
To twój cień objął cię chłodem szarym ' '
Szepce ci: jesteś nikt, nie ma cię
Nie ma prawd, nie ma kłamstw -
Jedno wiesz, jesteś sam >
I tak będzie, zostanie jak jest
Wypij do dna
Gorzkie wino samotnych
Wypij
I ty i ja
Potrafimy z tym żyć
Śmierć oczy ma
Z wypłowiałych afiszy
W ciszy
Gorzkie wino samotnych
Wypij do dna
Jeszcze masz jakąś twarz, jakieś ciało
Celę, w której uwięził cię byt
Jeszcze się dotąd nic nie udało
Jedno wiesz, było głupio i wstyd
W pustych dni gęstą sieć zaplątany
W węzłach żył słyszysz szum ciemnej krwi
Nie ma prawd, nie ma kłamstw
Jedno wiesz, jesteś sam
Pogodzony z swą klęską ktoś... nikt...
37
Wypij do dna
Gorzkie wino samotnych
Wypij
Niech czarny blask ><..,
Zamigoce we szkle , v.
W świecie ze ścian
Tylko siebie usłyszysz
W ciszy
Gorzkie wino samotnych
Wypij do dna
'>Oj
i ¦ i<K :•';¦!'i; -
'.; •'¦ ' --I'1, i ../ji: J .'.¦:'!•¦¦;-! ;, .. :. ¦ -¦•'V ..[ :, ¦•„¦.¦.• -r
38
SZKODA RÓŻ
Już chłód jesienne zwarzył kwiaty
I róż czerwony płomień nagle zgasł -
A ja nie potrafię westchnąć: cóż
Gdy mówisz mi z uśmiechem: szkód* tót
Szkoda róż, szkoda nas
Mówisz: jesień, a myślisz: to czas ¦•:>.-
Szkoda róż, szkoda nas • :-^n
Nie zaczniemy już nic jeszcze raz ' "¦¦>
Szkoda róż, szkoda nas
Spoza chmur nie dojrzymy już gwiazd
Tylko w ciemne oddalę patrzymy po kres ¦
Do łez, do łez, do łez ¦
Nie pierwszy raz przecież
Są chmury tak nisko
Choć nic się nie stało
To stało się wszystko
A może nam serca wiatrem owiało
Wyziębły do dna
Ale skąd taki żal
Taki żal, taki żal
Szkoda róż, szkoda nas Spoza chmur nie dojrzymy już gwiazd Tylko w ciemne oddalę patrzymy po kres Do łez, do łez, do łez
Czy z tym nie godzimy się zbyt łatwo Jak dym, świat przesłania szara mgła Spójrz, koniec naszych dobrych wróżb Już rozsypał wiatr Zwarzone płatki róż
39
Szkoda róż... »;*
Wiatr łzy nam osuszy ¦¦.>¦¦
I słowa uniesie > i ;
Już nie ma miłości
Już mieszka w nas jesień
A może to tylko
Smutek co mija < \ •, y
Niczyja jest dal ;
Ale skąd taki żal .¦¦¦;
Taki żal, taki żal s ... .y- . >
Szkoda róż, szkoda nas Spoza chmur nie dojrzymy już gwiazd Tylko w ciemne oddalę patrzymy po kres Do łez, do łez, do łez
¦< (, ,b .'U,
.-v :¦;.!• ;. i-
•¦!.¦¦.(
.¦¦.¦. f.J.'.:..:!V ' ¦;,'!:„¦:
ŚPIEW OCALENIA
Spojrzałam słońcu w oczy płowe Do bólu mnie olśniło Odjęła mi człowieczą mowę Okrutna życia miłość Milczenie - stukamiennym murem* Od światła dzieli ciemność... Podziel się ze mną swoim bólem Podziel się ze mną
Taka jest wieczna rzeczy kolej Od śmierci chroni pieśń Wszystko co piękne musi boleć Chociaż tak trudno to znieść Kwiat podeptany podnieść najczulej Pieszczotą nienadaremną... Podziel się ze mną swoim bólem Podziel się ze mną Dwie dłonie - dziesięcioro palcy Splecionych przeciw nienawiści Radości nie dla wszystkich starczy Bólu wystarczy dla wszystkich I będzie na tej ziemi święto I będzie wesele
Podziel się ze mną swoim bólem A ja się z tobą swoim podzielę
Taka jest wieczna rzeczy kolej Od śmierci chroni pieśń Wszystko co dobre musi boleć... Ale tak trudno to znieść Umarłej róży skrzepłą purpurę Podnieść, ocalić...
41
Podziel się z nami swoim bólem
Podziel się z nami
Gdy masz bezludnej ciszy ulec
Ona najbardziej rani
Podziel się z nami swoim bólem
Podziel się z nami
Przez oceanu ruchome płaszczyzny
Przez głodu czarne płomienie
Nieś dumnie współistnienia blizny
Nieś dumnie swoje cierpienie
Przez piękno, rozpacz świata, które
Zabija, gdy jesteśmy sami
Podziel się z nami swoim bólem
Podziel się z nami
j, -A:. - >' .•.•.•! ,; -¦'¦'
_,'L>>"• '. S '•¦ i
¦¦¦:¦ • ';•.(.¦¦¦<: f ' ii
SAMBANAROZSTANIE
Nie, nie możesz teraz odejść <
Kiedy cała jestem głodem : i /
Twoich oczu, dłoni twych
Mów, powiedz, że zostaniesz jeszcze
Nim odbierzesz mi powietrze
Zanim wejdę w wielkie nic > ¦
Nie, nie możesz teraz odejść
Jestem rozpalonym lodem
Zrobię wszystko, tylko bądź
Bądź, zostań jeszcze chwilę, moment
Płonę, płonę, płonę, płonę...
Zimnym ogniem czarnych słońc
Nie, nie możesz teraz odejść Popatrz listki takie młode .. .•-
Nim jesieni rdza i śmierć >.
Bądź - proszę cię, na rozstań moście Nie zabijaj tej miłości Daj spokojnie umrzeć jej
u-:'T ¦' ¦¦;>¦¦•'...'.¦ ¦
-"!. ¦.¦•¦!¦¦
AMYJAKDZIECI .M/!N:ł;>i ¦ ¦¦ -W;'-.-1
Wiosennej burzy zielona grzywa . ;
Horyzont smuży, bruki obmywa
A my naprzeciw A my naprzeciw Jak dzieci
Skaleczy serce bolesna drwina
Świat się nie kończy i nie zaczyna
¦¦:•¦¦ A my naprzeciw A my naprzeciw Jak dzieci
Oby nam dane było najwięcej ;. ;,
Otwarte oczy i czułe serce >
A my naprzeciw ¦¦<:.'¦ A my naprzeciw Jak dzieci < t ¦* "¦¦
Jest frasobliwa radość istnienia w-.--.:.; -
Kto nie przeżywa świata nie zmienia '¦¦¦> ;. '
A my naprzeciw j I ? A my z nadzieją ii,, A my jak dzieci ¦•' >¦¦<¦¦< ;* Niech nas wyśmieją My pomachamy do nich
z daleka
Tak długa droga jeszcze nas
czeka
,*!¦•{
ŚCIANY ŚWIATA
WYSPA
Kiedy się szumem, tłumem, gwarem Ludzkie skupiska ustokrotnią Najdroższym na świecie towarem . Będzie samotność
Tęsknotą ciszy uciekamy W bezludność wyspy, słońce południa Lecz kiedy na niej zamieszkamy Wyspa przestanie być bezludna Przybędzie z nami trud i strach Niewola dnia, historii schemat
Jak pięknie wiatr układa piach Tam gdzie nas nie ma
47
TO ZIEMIA
Uśmiechów wiele ma
Godzina szarego dnia
Nie zginiesz w tłumie
Póki jeszcze umiesz
Przystanąć
Gdy zaśpiewa ptak
Daleka droga twa •
Za dalą jest inna dal Choć nie ma kresu dobrze wiesz Ze droga ta prowadzi gdzieś
Niewyśpiewany jeszcze świat Nie zapalone jeszcze światła Co ludzką twarz Jak dobry sen rozjaśnią
Obłoków zamyślona biel Owoce, drzewa, barwy dnia To wszystko dzięki tobie trwa To wszystko w tobie trwa
Wśród swoich ludzkich spraw
Pamiętaj nie jesteś sam
Ptak przelatuje
Kwitnie kwiat
To ONA
To ziemia
Ziemia ojczyzna ludzi
f':'-: i
TO NAJDALSZE
Nasze drogi się nie kończą Wierni pulsującym słońcom Po najdalszy świt Wędrujemy, omijamy Świat bez okien, świat zastany Jednakowych dni
To najdalsze bywa blisko
Jak przydrożny kwiat r
To najwyższe lata nisko
Jak przed burzą ptak
To najprostsze bywa trudne
Kiedy serce śpi
Gdy napotkasz wyschłą studnię
Dalej, dalej idź
Końca twoich dróg prawdziwych
Nie zamyka cel
Cygan, kiedy jest szczęśliwy />'
Nie wie, czego chce
To najdalsze bywa blisko
Schyl się, zerwij je
To najwyższe lata nisko ¦' ¦
Obok drogi twej
Drzew przydrożnych rytmem cŁeni Odmienieni, naznaczeni Odchodzimy gdzieś Gdy się w sercach budzą cisze Nasze smutki wiatr kołysze Tak się rodzi pieśń
To najdalsze...
ROZMYŚLANIA NA DWORCU
Na wszystkich dworcach świata , W poczekalniach, na peronach Każda rozmowa o życiu Zostaje niedokończona
Podróżni różni
Nic się nie różnią
Na dworcach każdy ¦
Staje się próżnią ¦ ¦¦. :¦'
Jest tak jak wszędzie Szczęście, nieszczęście Tylko, że w pędzie Tylko, że częściej
Na wszystkich dworcach świata Daleką drogą olśnienie Toczysz się losu koleją -¦ Po swoje przeznaczenie
Suma powrotów i pożegnań Daje w efekcie zero Niektórym życie jak pociąg Niektórym życie jak peron
Wsiadają, wysiadają v <
W bufetach piwem się raczą - • • 11
Przyjeżdżają, odjeżdżają ; ¦- ¦ Płaczą
50
Gubią się, odnajdują i •' ¦;'
Walizy taszczą
Zjadani, wypluwani ¦¦-.>
Dworców studrzwiową paszczą
Niech wszystko działa Zgodnie z rozkładem Pociąg odchodzi *,.
Ja, nie pojadę
(*¦' ,¦»''•' ¦
.; . . t .,
51
PRZYDROŻNY RÓW
Wzdłuż wielkich dróg Zwykle biegnie rów Gdy zmylisz szlak Podziękujesz mu
Wokół nas miejsca coraz mniej Ale zawsze przygarnie cię Przydrożny rów
Zatrzymaj się Zamień kilka słów Skąd idziesz, gdzie? Usiądź tu i mów
Pachną zielska, miękka jest darń Dużo ciepła dla ciebie ma Przydrożny rów
Noc przyszła już Księżyc wchodzi w nów Użyczy snu Obok drogi rów
Kiedy znuży przestrzeń i pęd Będziesz wiedział, jaki ma sens Przydrożny rów
Siedzimy tak Obok wielkich dróg Na drogach ruch Nieśmiertelny kurz
52
Słońce pada prosto na twarz Dobre miejsce na ziemi masz Przydrożny rów
PAMIĘTAJCIE O OGRODACH
Bluszczem ku oknom Kwiatem w samotność Poszumem traw Drzewem co stoi Uspokojeniem Wśród tylu spraw
Pamiętajcie o ogrodach Przecież stamtąd przyszliście W żar epoki użyczą wam chłodu Tylko drzewa, tylko liście Pamiętajcie o ogrodach Czy tak trudno być poetą W żar epoki nie użyczy wam chłodu Żaden schron, żaden beton
Kroplą pamięci Nicią pajęczą Zapachem bzu Wiesz już na pewno Świeżością rzewną To właśnie tu
Pamiętajcie o ogrodach...
I dokąd uciec W za ciasnym bucie Gdy twardy bruk Są gdzieś daleko Przejrzyste rzeki I mamy XX wiek
Pamiętajcie o ogrodach...
54
RIMBAUD, ANIELE STRÓŻU MÓJ
Mlaska zawiści grząskie błoto
Rimbaud - Aniele Stróżu mój - r'
Gdy pospolitość najwyższą cnotą
Normalność ma munduru krój - >;
Ty cieniem złotym przy mnie stój
Ty cieniem złotym przy mnie stój
Dane nam do inności prawo Rimbaud - Aniele Stróżu mój -Strach głupców zdeptał bredni wrzawą Współczucia roniąc łzę kaprawą Bo tylko garb możesz mieć swój Bo tylko garb możesz mieć swój
Dlatego nie ma w nas Arturze Poezji co powinna być Co się jak wino pnie po murze Roślina, która pragnie żyć A może tylko nie umiemy Zapłacić takiej wielkiej ceny?
Zgoniona nasza muza, trwożna Rimbaud - Aniele Stróżu mój -A nasza prawda tak ostrożna Za dobrze wiemy, ile można Więc nas przedrzeźnia byle gnój Więc nas przedrzeźnia byle gnój
Dlatego nie ma w nas Arturze Wiary, że wzbogacimy świat Nie przez łatanie dziury w rurze Ale przez wyobraźni ład
55
Za dobrze wierny co nas czeku > Kanalizacja to nie rzeka
Mlaska zawiści grząskie błoto Runbaud - Aniele Stróżu mój Gdy pospolitość najwyższą cnotą Normalność ma munduru krój Ty cieniem złotym przy mnie stój Ty cieniem złotym przy mnie stój
86
PTAKI-PYTAKI
Poznacie ich po dobrych chęciach Dużo tych stworów w naszym kraju Co mają cienki głos pisklęcia I nim pytania wciąż zadają Tą działalnością wywierciły W niejednym całokształcie dziurę Potem szalenie się dziwiły Zbierając opieprz, czyli burę
Ptaki-
Pytaki
Głupie pingwiny
Z dziobem otwartym na oścież
Takich rzucają
Mądre dziewczyny
Jak Cezar rzucił kości
Ptaki -
Pytaki
Sensu szukają '
Dziobami w liter ziarnic
Im więcej znoszą
Kolumba jajek
Tym rozmnażają się marniej
Poluje na nie się z przynętą Trochę problemów podsypawszy Czekamy, aż się zlecą zewsząd I dziób wysunie co ciekawszy I wtedy cap go! Cap za słówko I załatwiamy w ustnym zwarciu Już nie zagrozi łamigłówką Ptaszek - pytaszek na wymarciu
57
Ptaki-Pytaki
Nie śpią nocami ,
Przez wyobraźni erupcję : » Jak zaczną trzaskać , Swymi dziobami Zepsują każdą dyskusję ! Tak były ładnie ¦ J. . Zaplanowane
Wydźwięk i oddźwięk, i skala A taki wstanie Zada pytanie I brzydko gniazdo własne pokala
Mają dziecinne wątpliwości Wiele zastrzeżeń do jakości Z każdej, tak zwanej, szczerej troski: Na siłę wyciągają wnioski Poznacie ich po dobrych chęciach Serio podejściu do tematu Po tym, że mają głos pisklęcia Że uciekają z rezerwatów
Ptaki -
Pytaki
Brzydkie kaczątka
Którym łatwizna obrzydła . i
Kiedyś się pewnie ;,:,,¦,.
Dodziobią wątku • , t.,;, <
Wtedy urosną im skrzydłu ', ; ,. .,, ';
Potem .
Się wzbiją
Ponad głowami
Innych, pożółkłych z zazdrości
58
Tych, którzy pytań
Nie zadawali
I skrzydła im nie uroeły
W MOIM DOMU
Tyle lat jesteśmy razem, miła, wybacz Ale wszystko tak jak trzeba chyba nie jest Gdy musimy się codziennie przekonywać Że ty dla mnie, ja dla ciebie, istniejemy
Przecież nie mam żadnej innej poza tobą I mieć nie chcę, tyś jest wieczna i jedyna Naszym sercom zagroziła, tak jak słowom Niedokrwistość, zniechęcenie i rutyna
To normalne, te chcesz mieć nareszcie spokój A na wiosnę grządki zasiać i zagrabić Ale wiesz, bywają różne pory roku A tak życia jak tapczana nie ustawisz
Kiedy niebo nad głowami ciąży chmurnie Twoje oczy wciąż mnie śledzą niespokojnie Ja dla ciebie chyba zawsze byłem durniem Co nic nie wie, nic nie czuje, nic nie pojmie
Nie ma takiej gorzkiej prawdy, moja miła Która dla mnie byłaby nie do zniesienia Jeśli rzecz nam jaka serca podzieliła To naiwne i tchórzliwe przemilczenia
Póki czas, lepiej otwarcie ze mną pomów Zanim w złości lepszy numer ci wykręcę Chyba prawo mam, by w moim własnym domu Więcej w oczy mi patrzono, mniej na ręce
60
Wiem na pewno, że ze sobą zostaniemy Chociaż życie nam układa się nieprosto Nie możemy rozstać się trzasnąwszy drzwiami Moja miła, moja droga : ;
Moja Polsko i... -
61
DOPÓKI WIERZYSZ WE MNIE, MIŁA
Dopóki wierzysz we mnie, miła < ¦•¦
I w tym jest moja wielka siła
Wszystko byś mi wybaczyła
Tylko jednej rzeczy nie
Mogę wściec się i utytłać
Paść na mordę, byłem wytrwał
Byle małych świństw gonitwa
Nie wciągnęła mnie
Dopóki wierzysz we mnie, miła W tym jest moja wielka siła Choćbyś nic mi nie mówiła Ja to najserdeczniej wiem Kiedy czasem, ot tak, stwierdzam Taki pejzaż, trzeba pełzać Widzę twoje oczy we łzach Mam znów nogi dwie
Dopóki wierzysz we mnie, miła W tym jest moja wielka siła Co mi serce uskrzydliła Nauczyła mówić - nie! Wiem, upadnę nieraz jeszcze Nieraz głową mur popieszczę Ale w nasze życie zmieszczę Prawdę, której chcę
Dopóki wierzysz we mnie, miła W tym jest moja wielka siła Z życiem mnie nie pogodziłaś Ale z samym sobą - tak
Mam przy sobie gorzką pamięć Mam twój uśmiech, co nie kłamie Wiem, że już mnie nic nie złamie W nadchodzących dniach
,•¦¦., ,'¦¦!'¦;.-« -y ! ....
SZARY POEMAT
Gorzały siny płomień ¦ ; '<¦'¦
Przepala źródła płuc ¦' ¦¦''¦
Butelkowany gromie
Uderzaj
Chcieć to móc
Na zgniłej włosów słomie
Gdzie czaszki tępy chrzęst
Załóżmy wieńce skromne
Głóg, jaśmin, krwawnik, rdest
Pragnienie jest bezdomne
Codzienność jest bez gwiazd
Zapomnieć, cóż, zapomnę
Nalejcie jeszcze raz
A nasze czyny wielkie
Zagarnie ciemny czas
Jak fali dłoń muszelkę
Nalejcie jeszcze raz
Utopmy swe utopie
Zabijmy drzwi na krzyż
I pijmy
I wypijmy
To wszystko lepsze niż
Kłamać
Psia mać
Macać
Wracać
Próbować
Od nowa
Bo za drzwiami jest ta ludowa
I tak nic się nie stanie przy świadkach
Jeśli przyszło nam życie odsiedzieć
Przy wódzie, lżejsza odsiadka
Poszły konie po betonie
Radiowóz przejechał
Łatwo siedzieć w swoim gronie < .. ¦ i
Kapuś się uśmiecha ,,-.
Niucha, czy się coś zaczyna • ¦.
Upijemy skurwysyna
Seta, seta, jeszcze klina
Przymusimy pić
To nie wina skurwysyna
On chce żyć
Zapierdala siódma fala
A może dziewiąta
Zmyje, zryje, porozwala
Kto po nas posprząta v . ¦ ¦ < ¦ ¦
Kto położy obrus świeży
Miłosierną chustę
Kiedy nam nie dane wierzyć
Nasze miejsce - puste
Hula wiatr koło torów :
Idzie dwóch zakapiorów
Niosą pół jak monstrancję
Jeden wyszedł z pudła
Żona mu mocno schudła
Drugi gliną jest w stopniu kaprala
No i obaj idą na stację
Razem byli kiedyś w szkole
Przyjaciele, druhowie
Teraz jeden drugiemu nic nie powie
W krzakach flaszkę rozpiją
Jak się dobrze ukryją
Bo jeden jest człowiek
I drugi jest człowiek
Potem w oczy sobie spojrzą t
, -. - ¦ - '.'i;1 s '- ''¦
65
Kto tam wie •;
Co tam dojrzą ¦;
Długo tak nie może. trwać Jeden powie, kurwa mać Wsiądą w pociąg Nie będą się znać
Długi korytarz Pusty korytarz Czyś pan zwariował
0 drogę pytasz Tu cię poproszą Jak będzie trzeba Na razie cicho siedź Jakbyś tu nie był To byś się nie bał
Jak jesteś '
W zaparte leć
Która godzina
Masz pan robaki
Co się tak wiercisz
Wiesz pan, widziałem śmierć
Jak wyglądała > ¦
Jak sekretarka
Przy kości, duży cyc
W ścianie się otworzyła szparka
1 weszła i nic Długi korytarz
Pusty korytarz .;¦,••
Możesz tu zdechnąć Nikt nie zapyta
To w nas dobre
Co w nas mokre • •
66
Krew • • •¦ v-:4Vvf ¦.-> .¦¦ '-^h, -. r-.
Pot V..-.-. *U: ;.,' ¦ .i;..-
Mocz ' ¦ ¦ ¦¦, ¦ ¦;' ¦• ' f< '.¦' ¦¦¦-
Iłży • -;'< ¦ ¦ ¦¦¦ ; - *'¦¦¦¦':
I wódka ' ¦"¦¦.¦¦••*¦' : ¦ •'¦ ;.-¦¦''• ; ¦-¦¦'¦
Prawdziwie czysta > .,' - ,-
Bez niej byś gnoju żył jak glista ¦'<•' ¦- •!
Ja nic nie muszę !i ,;(» 'O'
Ja duszę mam nieśmiertelną ' V'
Jak się przygłuszę, to wiem ¦¦.¦¦¦.•¦¦«.;
Ona ze mną ¦" '; "' ''.
Jestem jak dziura na wylot w ogrodowym nMcg Jabłonie wypaliło co po dziurze ' i i -
W tym miejscu jest teraz podw^órze •-' ^ ; Beton, trzepaki, wysokie bloki • ¦ < ¦ ^ ¦¦'j ¦'
Niebo - T1.. ;¦ iv ur:
Jest tak cholernie w górze • i s;;'
A człowiek nie jest taki wysoki ,'"' ł
Jak patrzę za tym, co mam f v -
Chcę ¦.'¦•¦¦
I nie widzę nic swojego
Zamówmy jeszcze po sto gram, kolego > Wypijmy teraz za socjalizm On się od tego nie zawali ¦¦ "
Jak już złapali, nie popuszczą ifl
My dla nich gównem, błotem, tłuszczą '¦' •' Człowiek jest słaby i •' '
A my raby ¦¦¦><;
Okrutne
Niskopokłonne ' • '
Nie zapamiętaj tego aby Ja, towarzyszu, też zapomnę
W pancerny waciak zbrojny goleni Nadciąga kartoflanym polem
67
Krwawy i pusty, bo bez Boga
W gumiak obuta jego noga
A w ręku jego ciężka laga
Którą mu dała władza naga
By odwet ¦wziął i bił, jak umie
Tych wszystkich, których nie rozumie
Tych wszystkich, których nienawidzi
Bo to bezjaje, gnoje, Żydzi , ....
Za swoją nędzę, za swój strach > .
Tych, których każą, wbije w piach
Dla niego Polska to jest mać
Co przykazuje krótko - lać , ;
W uznaniu rzetelnego trudu . ;, ¦ .., .¦ ,., *
Dadzą mu etat gniewu ludu •.> ¦ • * «
Może mu zabrać ten, co dał ,
Wziąć mu deputat, czapkę, premię
Więc murem przy nich będzie stał . . ;
Nie po to go walono w ciemię .</¦ ¦.,,.¦¦.
Będzie świadomość swoją miał ; .,
Będzie się bał
Będzie kamiennym kałem srał
Bo strach ma moc wiązania skał >.¦ , ¦..;, ¦,-.¦•
Pije jak wszyscy i: ,; ..¦¦. i
Mocny chłop ,;¦.,.., ; ¦. ... < v ,
To może wypić więcej ¦;,¦<..,:.. / i .<; \ >.. ¦. ,
Podstemplowany czaszki strop ,.-s... , .
Od pracy ¦, 'i •
Wohie ręce
Pije, na umór
Aż mu się świat, jak otwór judasza zatrzaśnie
Czyjś ojciec
Syn
I brat .¦¦¦,..;:. k
A to jest Polska właśnie <,/ ,
', ¦ v '¦/'
68
Dla jednych gwiazda spada smugą
Dla drugich wolno, godnie, długo In >
Już się nie zrośnie nigdy noc na pół pi
Tak ogromnieje co ogromne
Niektórzy piją, by zapomnieć
Ja piję, żeby zapamiętać
Karleje przeciw sumieniu zbrodnia
Do wiadomości sprzed tygodnia
A droga naszych prawd
Kurewsko kręta
Choć już złamana, to niezłomna
Niektórzy piją, by zapomnieć
Ja piję, żeby zapamiętać
Gorzale chwała
Ona z nas czyni dumne anioły upadłe
Pióra w skrzydłach stroszymy
A każde
Zardzewiały bagnet
Zblakły wypełzłym amarantem
Łuny legendy
Dumy gwaranty
Została krew
Czerwona istnie
Gdy na bandażu białym błyśnie
Ojczyzno
Matko
Przebacz
Nam
Ociemniały byt
Tak nam niewiele trzeba
Tak nam za mało wstyd
ta
Butelka świeci jakby siwizną
Być może dnieje ...,*,
Przysięgam ci ,;.¦..,
Moja ..;:¦ .
Ojczyzno v».r
Nigdy
Nie wytrzeźwieję:ut- ,o v;$r. ,¦.> ,*;:
marzec 1977
j; .. i ' ¦<-.<
.¦¦).-; ;<"¦¦;.¦.•¦••.•¦¦ .'
70
JESTEM ZMĘCZONY
Czuję, usycha we mnie wiara :
Instynkt ludzkości nieomylny
Tyle słów niepotrzebnych naraz
Złości i trwogi zgiełk bezsilny
Chcę uciec, wiem to brzmi naiwnie ,\ i,
Chcę uciec choćby na pustynię ,.5;
- Jesteś zmęczony? .. Tak
To minie '; . ;,
Czy ktoś zatrzyma młyny słowa Nim w proch ostatnią prawdę zmięły' Bełkot i zbrodnia, król, królowa . ^ Władzą nad nami się podzielą Pogodzi nas niepogodzonych Słońce gdy pierwszy raz nie wzejdzie
- Jesteś zmęczony?
Tak »,.
To przejdzie r ;•';
<
Czasu już nie ma, nie ma na nic •:- »; Myśl ginie oghiszona gwarem 7 - :•
Ghipota tuczy się słowami :.
Wystarczy: mane, tekel, fares Czy świat jest łodzią dla szalonych , Rozbitków^, co ratunkiem gardzą ,
- Jesteś zmęczony?
Tak :. :.. .. ..,:•:
Bardzo .>, '•'¦ > .i-: '*
71
SONGOCISZY ' jT,#io; A--rw
Wy mnie słuchacie, a ja '
Śpiewam tekst z muzyką : ;
Taka konwencja, taki moment »
Więc tak jest
Zaufaliśmy obyczajom i nawykom ' '¦¦¦
Już nie pytamy >
Czy w tym wszystkim jakiś sens '
A ja zaśpiewać dzisiaj chcę w obronie ciszy Choć wiem nie pora, nie miejsce i nie czas
Bo gdy się milczy, milczy, milczy <
To apetyt rośnie wilczy ;' * I
Na poezję ¦' ¦¦¦ ¦ ¦¦'¦ •'¦* '' ¦¦¦ ¦' '•¦'•¦¦ ¦ ¦¦;
Co być może drzemie w nas ,. ¦ ;"' ;!? Vi
Przecież już dosyć mamy ;.-••.
Huku i jazgotu ¦ :
Ale gdy cicho to źle
I głupio nam
Jakby się zepsuł życia niezawodny motor vi:
Coś nie wporządku ; y ;?¦ >
Jakbyś był już nie ten sam ' ,'¦ /. ..;¦:¦
Cisza zagłusza, sam już nie wiesz jaki jesteś Więc szybko włączasz wszystko co pod ręką masz
A gdy się milczy, milczy, milczy
To apetyt rośnie wilczy
Na poezję
Co być może drzemie w nas
72
Gdy kiedyś łomot nagle umrze w dyskotekach Do siebie nam dalej będzie niż do gwiazd Zanim coś powiesz tak jak człowiek do człowieka Cisza zgruchocze i wykrwawi wszystkich nas
Dlatego uczmy się ciszy i milczenia
To siostry myśli, świadomości przednia straż
Bo gdy się milczy, milczy, milczy - i^-To apetyt rośnie wilczy > ;¦ ; -ii ,: Na poezję , ' 'l ' ' Co być może drzemie w nas r ,¦¦.>¦. • ,
EPITAFIUM DLA LOUISA AMSTRONGA
Ubyło nam > • •....¦¦
Ubyło ¦ : -•¦¦•. ¦ :¦ ' . . >:\:-i
Choć każdy przewidzieć mógł
Śmiertelna do życia miłość ; ¦ ;.; h
Zwaliła i ciebie z nóg ,f •' ¦ ;
Śmierć się ludziom przytrafia potocznie i :i
Umiemy uśmiechem ją zbyć : { ¦¦'""
Teraz Louis po prostu odpoczniesz ; : -
Tylko nam f.ii ¦¦¦ ¦• ¦ /'•,¦;:<'¦.;;. .'.¦¦¦-.¦ ¦ v; ¦
Będzie trudniej żyć
Trochę prawdy ze świata ubyło
Żałoba po Tobie ma kolor jarmarcznych tęcz
Małe piwo
Dziesięć sportów Wiara
Nadzieja
Miłość Śpiewaj, kochaj, smuć się i męcz
Nas na to, Satschmo, już nie stać Być człowiekiem I na tym poprzestać
EPITAFIUM DLA MAHALH JACKSON
Błogosławieni ubodzy duchem
Bogaci w byt
Warn samotności wnętrza głuche
Otwiera rytm
To niewolnicy serc, obuchem
Kruszą niebo bez gwiazd
Czarnego bazaltu okruchy
Spadają między nas ¦, c
Omija głowy ,,; ¦ ,
Nut ciężkich obryw >
Rytm serca ¦ ;
Parodiuje podryg Wykrętny znak
Czyżbyśmy byli ; r< ; ¦
Tak bezcieleśni I nie nosili , :
W sobie tych pieśni ; ' ¦ Czyżbyśmy wolni byli tak. :•»;
Módlcie się wolni i biali , ¦, Do świętej, czarnej Mahałit Módlcie się póki czas i
¦>:>; ¦ ::\
,'¦,!:¦ ¦•.!•¦
;..'';ton f\l •
¦¦" f • 'i .'; ¦-} " * '''
75
¦' ••'•¦• .
:' ¦¦•''¦/"
STARY REMBRANDT
¦< \-W---S\f
Wiatrak skrzydłami słońce grodzi
A ojcu nieźle się powodzi
W tym starym młynie Van Rijn
O, pracowity jest ten młyn
Stękają żarna
Trąc jęczmienie <
Między światłem a cieniem ¦¦",'¦:
Między światłem a cieniem <
Ja, Rembrandt rude wąsy miałem I malowałem cały świat I Wenus holenderskiej zad I piersi białe mej Danae Wrzawę jarmarku i milczenie Między światłem a cieniem Między światłem a cieniem
I kontrefekty mord dostatnich Malował Rembrandt, aż do chwili Gdy namalował Nocny Ront I sekwestr na mnie nałożyli Tego cię uczy każdy dzień ;
Że raz jest światło, a raz cień • Że raz jest światło, a raz cień ; •
Widać współcześni mają rację Ja, stary bałwan i stuknięty Z łbem w prześcieradło owiniętym Śledzia spożyję na kolację Śledzia, co drogim lśni kamieniem Między światłem a cieniem Między światłem a cieniem Między światłem a cieniem Zwyczajna rzecz
76
RENOIR
Na imię mi Gabriela
Jestem troszeczkę za duża
Pan mówi, gdy mnie rozbiera
Że jestem jesienna róża
Pan jest zepsuty
Pan jest artysta
Pana nic we mnie . , ¦
Nie onieśmieli . •
Lecz Gabriela
Na tym skorzysta :, , .
Wejdzie do grona anielic
Będę dla pana dobra Kochany monsieur Renoir . ; Podoba się panu Unia Moich dolinek i wzgórków Pan mówi, że jestem brzoskwinia A pan ma oczy jak turkus Gdyby nie tyle ciepła Co każe być pana bliżej Pewnie bym i uciekła Bo odrobinę się wstydzę A pan ma taki czar Kochany monsieur Renoir
Milczę i patrzę na pana A pan mnie nie zauważa Zamienił się pan w tyrana Albo w wielkiego malarza Cień jest błękitny A dzień jest złoty Kolor