Jonasz Kofta wybór i układ: Jadwiga Kofta ML TORUŃ For Polish edition © copyright by „C & T", Toruń 1994 © Copyright by Jadwiga i Piotr Kofta, Warszawa 1994 Redaktor wydania: ¦*?¦ PAWEŁ MARSZAŁEK Opracowanie graficzne: ZBIGNIEW MORZYŃSKI Korekta: MAGDALENA MARSZAŁEK ISBN 83-85318-55-0 Wydawnictwo „C & T", ul. Św. Józefa 79, 87-100 Toruń Toruń 2003. Wydanie I (dodruk). Ark. wyd. 9, ark. druk. 10,5. Druk i oprawa: Zakłady Graficzne im. KEN SA, Bydgoszcz, ul. Jagiellońska 1 TRZEBA MARZYĆ Żeby coś się zdarzyło Żeby mogło się zdarzyć I zjawiła się miłość Trzeba marzyć Zamiast dmuchać na zimne Na gorącym się sparzyć Z deszczu pobiec pod rynnę Trzeba marzyć Gdy spadają jak liście Kartki dat z kalendarzy ; Kiedy szaro i mgliście Trzeba marzyć W chłodnej, pustej godzinie Na swój los się odważyć Nim twe szczęście cię minie Trzeba marzyć W rytmie wiecznej tęsknoty Wraca fala do plaży Ty pamiętaj wciąż o tym Trzeba marzyć Żeby coś się zdarzyło Żeby mogło się zdarzyć I zjawiła się miłość Trzeba marzyć \ : i',;-: PODRÓŻĄ KAŻDA MIŁOŚĆ JEST Podróżą każda miłość jest .•,.,..,, Za dużo każda miłość chce ^, Choć gubią nas bezdroża serc ¦¦•<.->¦•.., Nie zawahamy się i • Podróżą każda miłość jest • s : v Co różą wiatrów znaczy cel > J : Poniesie nas, gdzie, - nie wie nikt W jakie noce i dni . '¦ ¦ t ¦' Czasu coraz mniej do odjazdu '. Coraz większy lęk przed złą gwiazdy ¦, (. Została nam ostatnia już ^- . Szansa, by z serca zetrzeć kurz • >';<>•¦<"¦: .¦:.¦¦:•, Podróżą każda miłość jest... . Bez miłości czas policzony Los nam bilet dał w jedną stronę A na drogę w nieznane - nadzieję... •<¦ ¦ < Że znajdziemy ją, jeśli istnieje... i- Podróżą każda miłość jest... 8 ŹDZIEBEŁKO-CIEPEŁKO f Wiem, że miłość jest udręką Bo się wszystkiego od niej chce Ja pragnę mało, malusieńko A właściwie jeszcze mniej i Ździebełko ciepełka W codziennych piekiełkach W wyblakłym na szaro obłędzie Różowa perełka, ździebełko ciepełka Znów wiem, że jakoś to będzie Gdy serce ukłuje przykrości igiełka ' I biedne się czuje, niczyje Ciepełka ździebełko ' Ździebełko ciepełka Wystarczy i wszystko przemija Ździebełko ciepełka Diamencik ze szkiełka Czułości kropelka na listku Ciepełka ździebełko Tkliwości światełko W twych oczach, wystarczy za wszystko • Nie chcę wichrów, burz, nawałnic Uczuć, w których spalę się Jesteśmy przecież łatwopalni Dla mnie najważniejsze jest: Ździebełko ciepełka... AUTOBUSY ZAPŁAKANE DESZCZEM (Blues) v . 1 . ¦ ' ' '< .¦¦! ¦ ' ' ¦ ' . ¦ : " J. Łezka do łezki ( ,; ¦:!.'.. ; Aż będę niebieski ' ¦¦:< ¦ ¦¦ W smutnym kolorze blue Jak chłodny jedwab ' ' > Pustego nieba Ił1 ., i ** Zaśpiewa ¦ f Kolor blue i , '* > Autobusy zapłakane deszczem Wożą ludzi od siebie do siebie Po błyszczącym mokrym asfalcie Jak po czarnym gwiaździstym niebie > Od tygodnia leje w tym mieście . Ścieka wilgoć po sercu i palcie ¦ Z autobusu spłakanego deszczem Liczę gwiazdy na mokrym asfalcie ,, Łezka do łezki... ->; : Autobusy zapłakane deszczem Jak ogromne polarne foki Przepływają w hamulców piskach Wydmuchują spalin obłoki Po zmęczonych grzbietach ich dree Przelatują neonów błyski Autobusy zapłakane deszczem. Mają takie sympatyczne pyski Łezka, do łezki... 10 ¦ .V '¦ PARASOL NIE CHRONI OD ŁEZ Parasol nie chroni od łez Tak dobrze bez niego jest Bo lepiej nie wiedzieć Co spływa mi z rzęs Czy łzy Czy deszcz Czy łzy Czy deszcz Parasol nie chroni od łez Kiedy mówiłeś Żegnaj Byłam na pewno Blada Trochę zdziwiona Biedna Wtedy zaczęło padać Chciałeś pożyczyć Mi parasol Tak jak robiłeś Nie raz Nie dwa A ja nie wzięłam Nie wiesz dlaczego? Nie był potrzebny Mi tego dnia Parasol nie chroni od łez. Kiedy od ciebie Biegłam Chmura na miasto Spadła 11 Biegłam zmoknięta ;¦: > .*¦¦¦•: .'?¦¦•; Biedna W czystą ulewę nagłą , '. \ ¦ ¦ , ; ¦ ¦ I nie musiałam ' ¦ '....: ' ' ¦' . ¦ ' Unikać ludzi . \ ''¦ -. i ¦' ' ' A ' Pouciekali Wszyscy Do bram Biegłam przez miasto Bez parasola Nie był potrzebny Mi tego dnia Parasol nie chroni od łez... 12 SŁOŃCE Za długo milczę Pewnie chcesz Usłyszeć coś ode mnie ; Właściwie wszystko jedno co Byle słuchało się przyjemnie Po co wspominać Padał deszcz A ty wybiegłaś ku mnie Po co powtarzać Sama to wiesz A ja rozumiem Nie będę pytał cię o zdrowie •,. Ani czy drażni cię Ta plucha Bo to, co właśnie teraz powiem. To bardzo ważne Słuchaj: Małe jasne - to jest piwo Duże jasne - to jest słońce Mała czarna - to jest kawa Duża czarna - to jest noc Noc odchodzi, słońce wschodzi Chyba nam go nie ubyło Mała miłość - to nic nie jest Duża miłość - to jest miłość Łatwo się zgubić Wielki świat I tyle rzeczy na nim I nie jest wszystko jedno co Mówią do siebie zakochani 13 Co jest coś warte, a Co kłamie Bez tego miłość Bywa krucha Więc proszę, naucz się na pamięć To takie proste ,.,, ;i Słuchaj: , ; i Małe jasne - to jest piwo... Duże jasne - to jest słońce Mała czarna - to jest kawa Duża czarna - to jest noc Noc odchodzi, słońce wschodzi Chyba nam go nie ubyło Mała miłość - to nic nie jest Duża miłość - to jest miłość 14 LUBIĘ WAS, SZCZENIAKI Lubię was, szczeniaki Niczego wam nie bronię Gdy ktoś wam depcze po łapach Pachniecie bezsennością Mlekiem, wódką, tytoniem A to jest miły zapach Lubię was, szczeniaki Gdy przełazicie parkany Ciekawi, co tam się kryje Ceruję wam portki Wasz świat porozrywany Utulani łebki niczyje Używaj mnie Używaj Wtedy jestem szczęśliwa Wtedy jestem szczęśliwa Jak biała piana z piwa Używaj mnie Używaj Zapomnij, jak się nazywasz Powiedz, co w sobie ukrywasz Wiem, że nic nie rozumiem Żyję najlepiej, jak umiem Zal mi was, szczeniaki Tak wyliniałe przedwcześnie Od rąk, co chcą was zagłaskać W odbicie własne warczycie A nos wam chłodzi boleśnie Powierzchnia jasna i płaska 15 Żal mi was, szczeniaki . s \» Przy każdej białej goliżnie Co się przed wami zamyka Jak mało jest potrzebne Do szczęścia krótkiego mężczyźnie Wiem o tym i nie pytam . ¦!¦..-, 16 NIEDOMÓWIENIE Pani mi jawi się sekretem " > Zwierzenia niesłyszalnym szepteiii • Kiedy z szelestu słów pojmuję ł To co oddechu Pani ciepłem ' f'• Jak skok płomyka, gdy rozjaśnia • Albo pomniejsza światła okrąg Tak Ty się stajesz - to zalotną To niemo prosisz o samotność Niedomówienie Niedomówienie Jest właśnie tym Co mi pozwala na istnienie W cienistej okolicy Pani rzęs Niedomówienie Niedomówienie Jest właśnie tym Co najboleśniej w Tobie cenię Gdy bardzo chcę Usłyszeć Tak A boję się Usłyszeć Nie Jakie to dawne sentymenta Odnaleźć można w wiatru śpiewie Domyślam się - Pani pamięta Pani pamięta to - czego nie wiem Może bezwiednie grę prowadzę Ty jej reguły znasz, o Pani Dlaczego nie chcesz mi ich zdradzić Bym mógł się ustrzec od przegranej 17 Niedomówienie... ' *"'/.' '<,,; Świt nas obudził obok siebie . Przez nie domknięte okiennice , Jesteśmy teraz dwojgiem ludzi ¦,;, Co mają wspólną tajemnicę Wiem już - jeżeli będziesz ze mną Wszystkiego mi nie powiesz o nas Bo sól miłości - to niepewność To prawda wciąż nie domówiona Niedomówienie... tfóij' i ¦•! 18 JEJPORTRET Naprawdę jaka jesteś ,< i Dobra w mych oczach zamkniętego1 Czas dla kobiety Nie jest kolegą Tylko odźwiernym ; ^ On: Nie trzeba : Ona: Przebacz ¦ On: Niejedno we mnie już umarło I nieraz głośno się zaparłem ¦ Twego istnienia Suchym gardłem Moja .n.-.< "'¦¦ Miłości w ; Ona: Nie trzeba On: Przebacz! • ..¦.'¦•¦¦ f. ;¦:¦¦}!'¦¦( 23 MOJA WOLNOŚĆ Moja wolności ¦ . Ja tak chroniłem cię Najdroższy swój talizman Moja wolności / Ty nauczyłaś mnie Odchodzić jak mężczyzna Byle stąd, byle gdzie Wciąż oddalał się kres Tej wędrówki przez czas i ¦ >:• Tej wędrówki po nic >¦ ' Jeszcze z tobą dzień być W oczy wiatr - to twój znak Moja wolności Ja byłem cały twój W moim samotnym gniewie Moja wolności .-..I Błazeński kładłem strój By się nie wyrzec ciebie Gonił mnie ludzki śmiech Głupców złość, że z nich kpię , > W tej wędrówce przez świat Ja wiedziałem, w czym rzecz Moja wolność mnie zna Moja wolność ma mnie , Moja wolności • •- Kochałem siostrę twą Na imię jej - samotność Moja wolności Rzucałem każdy ląd Gdy tylko ktoś cię dotknął Z głównych dróg zawsze w bok 24 i'! i ' ;' " Twoją ścieżką gdzieś w mrok Gdzie, już wiem, nie ma nic Tylko płonący krzew Tylko gorycz i gniew Ale byłaś tam ty Moja wolności Zdradziłem podle cię W wygodnej siedzę celi Jaki to wstyd Ty sama dobrze wiesz Ale już na mnie nie licz Teraz już będę tu Mam tu swój dach i stół Inna tu ze mną jest Kocham ją - ona mnie Mocne drzwi, gruby mur Sam oddałem jej klucz Moja wolności - żegnaj! Moja miłości - witaj! i '¦ 'i:1*1 :'•¦.«: 25 WOŁANIE EURYDYKI Orfeuszu Gdzie jesteś? Pomyliłeś Znów piętra Ja cię czekam Na ziemi Piętro niżej Od piekła Tutaj wszystko Jest czyjeś Tylko łzy są Niczyje Orfeuszu Na ziemi Się żyje Orfeuszu ; Mężczyźni Przybierali Twą postać Tyle rąk Tyle ust Tyle rozstań Orfeuszu Przebaczysz Przecież sam tak Śpiewałeś: Tylko drzewa Umieją Być same Orfeuszu Kłamali Skradzionymi Słowami Które tobie Ukradli Kochany Trzeba było Je chronić Teraz znają Je wszyscy Powtarzają Kiedy chcą Niszczyć Orfeuszu Gdzie błądzisz Piętro niżej Zjedź windą Orfeuszu Nie zdążysz , A za chwilę Znów przyjdą Orfeuszu Gdzie jesteś? Pomyliłeś Znów piętra Ja cię czekam Na ziemi Piętro niżej Od piekła Orfeuszu Za późno Patrzysz czemu Tak pusto Orfeuszu Zabiło Mnie lustro .. ''i: .' i i.*¦:):¦• '.; 28 GWÓŹDŹ i . Tak bałeś się miłości mej A ja kochałam cię mniej Wystarczył mi twój uśmiech i Obecność i więcej nic Lubiłeś z kimś nagle wyjść i pójść, Jak każe męski obyczaj wasz Wystarczył mi wbity w ścianę gwóźdź, Na którym wisiał twój płaszcz Poszedłeś sobie któregoś dnia W tę stronę, gdzie los cię niósł I chociaż wziąłeś ze sobą płaszcz To w ścianie był jeszcze gwóźdź Przez lata mgła i wiatr, i deszcz Ze sobą niosę swój chłód A w moim domu gorzej niż źle Ze ściany wyjęto gwóźdź Przez lata mgła i wiatr, i chłód Nie było jeszcze najgorzej tak Bo choć ze ściany wyjęto gwóźdź Pozostał mi po nim ślad Aż wreszcie ślad bezpowrotnie znikł, Gdy przykrył go nowy tynk Została pewność, że gwoździa ślad Przedwczoraj jeszcze tam był Tak bałeś się miłości mej A ja kochałam cię mniej Wystarczył mi twój uśmiech i Obecność i więcej nic Nastawić twarz na serdeczny wiatr 29 I słyszeć cichy gitary śpiew A co ja z tego wszystkiego mam Kochany, nie twoja rzecz .; (według Matwiejewej) 30 PO CO ŻONA POECIE i t Porzucona w pół strony modna powieść To poezja cię chwyta za gardło W cienie alej biegnie młody człowiek W oczach niesie zachwyt inną prawdą Słońca jasność w zenicie zobaczona Wyrok zapadł, choć dobrze żyć na świecie Po co żona Po co żona Po co żona Po co żona Poecie * • ;: Czarny śnieg oprósza dumną głowę A zagłada się jawi jako bzdura . , Damskie wstążki, fatałaszki nowe Między nimi twoje stare pióra Śmiechy, flirty i cisza uwięziona W eleganckim gwardyjskim pistolecie Po co żona Po co żona Po co żona Po co żona ' Poecie ' Chłód ściął błoto, stwardniało na kamień Już na drzewach dawno nie ma liści Patrzy smutno portret w ciężkiej ramie Jak ziewają dzieci i turyści Tylko zamieć śnieżysta, niestrudzona Grób otula, a każdy wie przecież Po co żona Po co żona ' ' Po co żona Po co żona Poecie (weókug Grodniańskiego) 31 ': '\'.K ' NIEPOTRZEBNY NAM TEN SMUTEK Niepotrzebny nam ten smutek Przecież wiemy To musiało przyjść Róży cierniem serca skłute '' Póki bolą Jeszcze warto żyć Ty odejdziesz, ja nie wrócę Z każdym dniem Jak echo cichnie żal Niepotrzebny nam ten smutek Kiedy tyle Pozostało nam Na rozstanie ci zanucę La la la la la Lala La . — .>¦,•¦¦¦, Niepotrzebny nam ten smutek Kiedy tyle Pozostało w nas Lata płowe, zimy lute Słońca kurz Rozmigotany sad Ty odejdziesz, ja nie wrócę Jest już tak Gdy się wypełnia czas Niepotrzebny nam ten smutek Kiedy tyle Pozostało w nas Na rozstanie ci zanucę La la la la la Lala La 32 JUŻ TYLKO SIĘ 3SNAMY To może przypadek, Że znów się widzimy Patrzymy na siebie > W spokojnej udręce Spojrzenia splowiały * Przez lata i zimy Dziś tylko się znamy Nic więcej Uśmiechasz się dziwnie Inaczej niż wtedy Gdy było do siebie <• Nam bliżej niż blisko To było niedawno A mówi się kiedyś Dziś tylko się znamy i To wszystko y ¦¦.•!'¦ Dzielimy złą ciszę Obcymi słowami Ty serce masz chłodne I chłodne masz ręce Za chwilę pójdziemy Innymi drogami Bo tylko się znamy, Nic więcej 33 JUŻ JESTEM SPOKOJNA. > Nadmorskich ogrodów Ściemniały już nieba V Latarnie się jarzą po świt < " Już jestem spokojna * I nie mów, nie trzeba • 0 naszej miłości Już nic Już jestem spokojna Zamieńmy na przyjaźń • Nieufność, namiętność i lęk A senne miesiące w nas będą przemijać Aż czas nas zasypie jak śnieg ! Nadmorskich ogrodów ,,- Ściemniały już nieba .¦¦¦¦< >;¦)!¦/,: Tak długo nam czekać do zórz >;' Już jestem spokojna 1 nie mów, nie trzeba • .., ¦ ; O naszej miłości • ., • -Nic już PIOSENKA Z LEŚMIANA „Bo to był głos i tylko głos i nic nie było oprócz głosu" Bolesław Leśmian Pamięć pamięta o pamięci I pewnie nigdy nie przestanie Więc muszę, ziemia wciąż się kręci, Pożegnać tamto pożegnanie Zrobiłaś dłonią mały ruch I powiedziałaś: usiądź, nie stój A to był gest I tylko gest I nic nie było oprócz gestu Wiedziałem już, co mówić chcesz I chciałem przerwać ci w pół słowa, Bo ciebie więcej niźli mnie Miała kosztować ta rozmowa Nie znaleźliśmy swoich ról Wśród powtarzanych słów zbyt wielu, Bo to był ból, I tylko ból I nic nie było oprócz bólu Gdy nagle rozległ się twój śmiech W nieznanym, urywanym rytmie To powiedziałem sobie: niech, Że wszystko jedno, byle szybciej Zmartwiałem i błagałem los Żeby zabrakło ci oddechu, Bo to był śmiech, I tylko śmiech I nic nie było oprócz śmiechu 35 Nagle urwałaś. Został chłód, Który już nie mógł nas zasmucić Bezgłośne znaki białych nut Melodii, której się nie nuci Już się nie było czego bać Baliśmy się każdego dźwięku Bo to był lęk, , I tylko lęk I nic nie było oprócz lęku '.t,': i; i: s - 36 WINO SAMOTNYCH Jeszcze krok i znów mrok, mała wieczność Ta minuta trwać może sto lat Obok już twoich póz niedorzeczność Jest samotność jak lustro i walc ¦¦<<- To twój cień objął cię chłodem szarym ' ' Szepce ci: jesteś nikt, nie ma cię Nie ma prawd, nie ma kłamstw - Jedno wiesz, jesteś sam > I tak będzie, zostanie jak jest Wypij do dna Gorzkie wino samotnych Wypij I ty i ja Potrafimy z tym żyć Śmierć oczy ma Z wypłowiałych afiszy W ciszy Gorzkie wino samotnych Wypij do dna Jeszcze masz jakąś twarz, jakieś ciało Celę, w której uwięził cię byt Jeszcze się dotąd nic nie udało Jedno wiesz, było głupio i wstyd W pustych dni gęstą sieć zaplątany W węzłach żył słyszysz szum ciemnej krwi Nie ma prawd, nie ma kłamstw Jedno wiesz, jesteś sam Pogodzony z swą klęską ktoś... nikt... 37 Wypij do dna Gorzkie wino samotnych Wypij Niech czarny blask ><.., Zamigoce we szkle , v. W świecie ze ścian Tylko siebie usłyszysz W ciszy Gorzkie wino samotnych Wypij do dna '>Oj i ¦ i.- Szkoda róż, szkoda nas • :-^n Nie zaczniemy już nic jeszcze raz ' "¦¦> Szkoda róż, szkoda nas Spoza chmur nie dojrzymy już gwiazd Tylko w ciemne oddalę patrzymy po kres ¦ Do łez, do łez, do łez ¦ Nie pierwszy raz przecież Są chmury tak nisko Choć nic się nie stało To stało się wszystko A może nam serca wiatrem owiało Wyziębły do dna Ale skąd taki żal Taki żal, taki żal Szkoda róż, szkoda nas Spoza chmur nie dojrzymy już gwiazd Tylko w ciemne oddalę patrzymy po kres Do łez, do łez, do łez Czy z tym nie godzimy się zbyt łatwo Jak dym, świat przesłania szara mgła Spójrz, koniec naszych dobrych wróżb Już rozsypał wiatr Zwarzone płatki róż 39 Szkoda róż... »;* Wiatr łzy nam osuszy ¦¦.>¦¦ I słowa uniesie > i ; Już nie ma miłości Już mieszka w nas jesień A może to tylko Smutek co mija < \ •, y Niczyja jest dal ; Ale skąd taki żal .¦¦¦; Taki żal, taki żal s ... .y- . > Szkoda róż, szkoda nas Spoza chmur nie dojrzymy już gwiazd Tylko w ciemne oddalę patrzymy po kres Do łez, do łez, do łez ¦< (, ,b .'U, .-v :¦;.!• ;. i- •¦!.¦¦.( .¦¦.¦. f.J.'.:..:!V ' ¦;,'!:„¦: ŚPIEW OCALENIA Spojrzałam słońcu w oczy płowe Do bólu mnie olśniło Odjęła mi człowieczą mowę Okrutna życia miłość Milczenie - stukamiennym murem* Od światła dzieli ciemność... Podziel się ze mną swoim bólem Podziel się ze mną Taka jest wieczna rzeczy kolej Od śmierci chroni pieśń Wszystko co piękne musi boleć Chociaż tak trudno to znieść Kwiat podeptany podnieść najczulej Pieszczotą nienadaremną... Podziel się ze mną swoim bólem Podziel się ze mną Dwie dłonie - dziesięcioro palcy Splecionych przeciw nienawiści Radości nie dla wszystkich starczy Bólu wystarczy dla wszystkich I będzie na tej ziemi święto I będzie wesele Podziel się ze mną swoim bólem A ja się z tobą swoim podzielę Taka jest wieczna rzeczy kolej Od śmierci chroni pieśń Wszystko co dobre musi boleć... Ale tak trudno to znieść Umarłej róży skrzepłą purpurę Podnieść, ocalić... 41 Podziel się z nami swoim bólem Podziel się z nami Gdy masz bezludnej ciszy ulec Ona najbardziej rani Podziel się z nami swoim bólem Podziel się z nami Przez oceanu ruchome płaszczyzny Przez głodu czarne płomienie Nieś dumnie współistnienia blizny Nieś dumnie swoje cierpienie Przez piękno, rozpacz świata, które Zabija, gdy jesteśmy sami Podziel się z nami swoim bólem Podziel się z nami j, -A:. - >' .•.•.•! ,; -¦'¦' _,'L>>"• '. S '•¦ i ¦¦¦:¦ • ';•.(.¦¦¦<: f ' ii SAMBANAROZSTANIE Nie, nie możesz teraz odejść < Kiedy cała jestem głodem : i / Twoich oczu, dłoni twych Mów, powiedz, że zostaniesz jeszcze Nim odbierzesz mi powietrze Zanim wejdę w wielkie nic > ¦ Nie, nie możesz teraz odejść Jestem rozpalonym lodem Zrobię wszystko, tylko bądź Bądź, zostań jeszcze chwilę, moment Płonę, płonę, płonę, płonę... Zimnym ogniem czarnych słońc Nie, nie możesz teraz odejść Popatrz listki takie młode .. .•- Nim jesieni rdza i śmierć >. Bądź - proszę cię, na rozstań moście Nie zabijaj tej miłości Daj spokojnie umrzeć jej u-:'T ¦' ¦¦;>¦¦•'...'.¦ ¦ -"!. ¦.¦•¦!¦¦ AMYJAKDZIECI .M/!N:ł;>i ¦ ¦¦ -W;'-.-1 Wiosennej burzy zielona grzywa . ; Horyzont smuży, bruki obmywa A my naprzeciw A my naprzeciw Jak dzieci Skaleczy serce bolesna drwina Świat się nie kończy i nie zaczyna ¦¦:•¦¦ A my naprzeciw A my naprzeciw Jak dzieci Oby nam dane było najwięcej ;. ;, Otwarte oczy i czułe serce > A my naprzeciw ¦¦<:.'¦ A my naprzeciw Jak dzieci < t ¦* "¦¦ Jest frasobliwa radość istnienia w-.--.:.; - Kto nie przeżywa świata nie zmienia '¦¦¦> ;. ' A my naprzeciw j I ? A my z nadzieją ii,, A my jak dzieci ¦•' >¦¦<¦¦< ;* Niech nas wyśmieją My pomachamy do nich z daleka Tak długa droga jeszcze nas czeka ,*!¦•{ ŚCIANY ŚWIATA WYSPA Kiedy się szumem, tłumem, gwarem Ludzkie skupiska ustokrotnią Najdroższym na świecie towarem . Będzie samotność Tęsknotą ciszy uciekamy W bezludność wyspy, słońce południa Lecz kiedy na niej zamieszkamy Wyspa przestanie być bezludna Przybędzie z nami trud i strach Niewola dnia, historii schemat Jak pięknie wiatr układa piach Tam gdzie nas nie ma 47 TO ZIEMIA Uśmiechów wiele ma Godzina szarego dnia Nie zginiesz w tłumie Póki jeszcze umiesz Przystanąć Gdy zaśpiewa ptak Daleka droga twa • Za dalą jest inna dal Choć nie ma kresu dobrze wiesz Ze droga ta prowadzi gdzieś Niewyśpiewany jeszcze świat Nie zapalone jeszcze światła Co ludzką twarz Jak dobry sen rozjaśnią Obłoków zamyślona biel Owoce, drzewa, barwy dnia To wszystko dzięki tobie trwa To wszystko w tobie trwa Wśród swoich ludzkich spraw Pamiętaj nie jesteś sam Ptak przelatuje Kwitnie kwiat To ONA To ziemia Ziemia ojczyzna ludzi f':'-: i TO NAJDALSZE Nasze drogi się nie kończą Wierni pulsującym słońcom Po najdalszy świt Wędrujemy, omijamy Świat bez okien, świat zastany Jednakowych dni To najdalsze bywa blisko Jak przydrożny kwiat r To najwyższe lata nisko Jak przed burzą ptak To najprostsze bywa trudne Kiedy serce śpi Gdy napotkasz wyschłą studnię Dalej, dalej idź Końca twoich dróg prawdziwych Nie zamyka cel Cygan, kiedy jest szczęśliwy />' Nie wie, czego chce To najdalsze bywa blisko Schyl się, zerwij je To najwyższe lata nisko ¦' ¦ Obok drogi twej Drzew przydrożnych rytmem cŁeni Odmienieni, naznaczeni Odchodzimy gdzieś Gdy się w sercach budzą cisze Nasze smutki wiatr kołysze Tak się rodzi pieśń To najdalsze... ROZMYŚLANIA NA DWORCU Na wszystkich dworcach świata , W poczekalniach, na peronach Każda rozmowa o życiu Zostaje niedokończona Podróżni różni Nic się nie różnią Na dworcach każdy ¦ Staje się próżnią ¦ ¦¦. :¦' Jest tak jak wszędzie Szczęście, nieszczęście Tylko, że w pędzie Tylko, że częściej Na wszystkich dworcach świata Daleką drogą olśnienie Toczysz się losu koleją -¦ Po swoje przeznaczenie Suma powrotów i pożegnań Daje w efekcie zero Niektórym życie jak pociąg Niektórym życie jak peron Wsiadają, wysiadają v < W bufetach piwem się raczą - • • 11 Przyjeżdżają, odjeżdżają ; ¦- ¦ Płaczą 50 Gubią się, odnajdują i •' ¦;' Walizy taszczą Zjadani, wypluwani ¦¦-.> Dworców studrzwiową paszczą Niech wszystko działa Zgodnie z rozkładem Pociąg odchodzi *,. Ja, nie pojadę (*¦' ,¦»''•' ¦ .; . . t ., 51 PRZYDROŻNY RÓW Wzdłuż wielkich dróg Zwykle biegnie rów Gdy zmylisz szlak Podziękujesz mu Wokół nas miejsca coraz mniej Ale zawsze przygarnie cię Przydrożny rów Zatrzymaj się Zamień kilka słów Skąd idziesz, gdzie? Usiądź tu i mów Pachną zielska, miękka jest darń Dużo ciepła dla ciebie ma Przydrożny rów Noc przyszła już Księżyc wchodzi w nów Użyczy snu Obok drogi rów Kiedy znuży przestrzeń i pęd Będziesz wiedział, jaki ma sens Przydrożny rów Siedzimy tak Obok wielkich dróg Na drogach ruch Nieśmiertelny kurz 52 Słońce pada prosto na twarz Dobre miejsce na ziemi masz Przydrożny rów PAMIĘTAJCIE O OGRODACH Bluszczem ku oknom Kwiatem w samotność Poszumem traw Drzewem co stoi Uspokojeniem Wśród tylu spraw Pamiętajcie o ogrodach Przecież stamtąd przyszliście W żar epoki użyczą wam chłodu Tylko drzewa, tylko liście Pamiętajcie o ogrodach Czy tak trudno być poetą W żar epoki nie użyczy wam chłodu Żaden schron, żaden beton Kroplą pamięci Nicią pajęczą Zapachem bzu Wiesz już na pewno Świeżością rzewną To właśnie tu Pamiętajcie o ogrodach... I dokąd uciec W za ciasnym bucie Gdy twardy bruk Są gdzieś daleko Przejrzyste rzeki I mamy XX wiek Pamiętajcie o ogrodach... 54 RIMBAUD, ANIELE STRÓŻU MÓJ Mlaska zawiści grząskie błoto Rimbaud - Aniele Stróżu mój - r' Gdy pospolitość najwyższą cnotą Normalność ma munduru krój - >; Ty cieniem złotym przy mnie stój Ty cieniem złotym przy mnie stój Dane nam do inności prawo Rimbaud - Aniele Stróżu mój -Strach głupców zdeptał bredni wrzawą Współczucia roniąc łzę kaprawą Bo tylko garb możesz mieć swój Bo tylko garb możesz mieć swój Dlatego nie ma w nas Arturze Poezji co powinna być Co się jak wino pnie po murze Roślina, która pragnie żyć A może tylko nie umiemy Zapłacić takiej wielkiej ceny? Zgoniona nasza muza, trwożna Rimbaud - Aniele Stróżu mój -A nasza prawda tak ostrożna Za dobrze wiemy, ile można Więc nas przedrzeźnia byle gnój Więc nas przedrzeźnia byle gnój Dlatego nie ma w nas Arturze Wiary, że wzbogacimy świat Nie przez łatanie dziury w rurze Ale przez wyobraźni ład 55 Za dobrze wierny co nas czeku > Kanalizacja to nie rzeka Mlaska zawiści grząskie błoto Runbaud - Aniele Stróżu mój Gdy pospolitość najwyższą cnotą Normalność ma munduru krój Ty cieniem złotym przy mnie stój Ty cieniem złotym przy mnie stój 86 PTAKI-PYTAKI Poznacie ich po dobrych chęciach Dużo tych stworów w naszym kraju Co mają cienki głos pisklęcia I nim pytania wciąż zadają Tą działalnością wywierciły W niejednym całokształcie dziurę Potem szalenie się dziwiły Zbierając opieprz, czyli burę Ptaki- Pytaki Głupie pingwiny Z dziobem otwartym na oścież Takich rzucają Mądre dziewczyny Jak Cezar rzucił kości Ptaki - Pytaki Sensu szukają ' Dziobami w liter ziarnic Im więcej znoszą Kolumba jajek Tym rozmnażają się marniej Poluje na nie się z przynętą Trochę problemów podsypawszy Czekamy, aż się zlecą zewsząd I dziób wysunie co ciekawszy I wtedy cap go! Cap za słówko I załatwiamy w ustnym zwarciu Już nie zagrozi łamigłówką Ptaszek - pytaszek na wymarciu 57 Ptaki-Pytaki Nie śpią nocami , Przez wyobraźni erupcję : » Jak zaczną trzaskać , Swymi dziobami Zepsują każdą dyskusję ! Tak były ładnie ¦ J. . Zaplanowane Wydźwięk i oddźwięk, i skala A taki wstanie Zada pytanie I brzydko gniazdo własne pokala Mają dziecinne wątpliwości Wiele zastrzeżeń do jakości Z każdej, tak zwanej, szczerej troski: Na siłę wyciągają wnioski Poznacie ich po dobrych chęciach Serio podejściu do tematu Po tym, że mają głos pisklęcia Że uciekają z rezerwatów Ptaki - Pytaki Brzydkie kaczątka Którym łatwizna obrzydła . i Kiedyś się pewnie ;,:,,¦,. Dodziobią wątku • , t.,;, < Wtedy urosną im skrzydłu ', ; ,. .,, '; Potem . Się wzbiją Ponad głowami Innych, pożółkłych z zazdrości 58 Tych, którzy pytań Nie zadawali I skrzydła im nie uroeły W MOIM DOMU Tyle lat jesteśmy razem, miła, wybacz Ale wszystko tak jak trzeba chyba nie jest Gdy musimy się codziennie przekonywać Że ty dla mnie, ja dla ciebie, istniejemy Przecież nie mam żadnej innej poza tobą I mieć nie chcę, tyś jest wieczna i jedyna Naszym sercom zagroziła, tak jak słowom Niedokrwistość, zniechęcenie i rutyna To normalne, te chcesz mieć nareszcie spokój A na wiosnę grządki zasiać i zagrabić Ale wiesz, bywają różne pory roku A tak życia jak tapczana nie ustawisz Kiedy niebo nad głowami ciąży chmurnie Twoje oczy wciąż mnie śledzą niespokojnie Ja dla ciebie chyba zawsze byłem durniem Co nic nie wie, nic nie czuje, nic nie pojmie Nie ma takiej gorzkiej prawdy, moja miła Która dla mnie byłaby nie do zniesienia Jeśli rzecz nam jaka serca podzieliła To naiwne i tchórzliwe przemilczenia Póki czas, lepiej otwarcie ze mną pomów Zanim w złości lepszy numer ci wykręcę Chyba prawo mam, by w moim własnym domu Więcej w oczy mi patrzono, mniej na ręce 60 Wiem na pewno, że ze sobą zostaniemy Chociaż życie nam układa się nieprosto Nie możemy rozstać się trzasnąwszy drzwiami Moja miła, moja droga : ; Moja Polsko i... - 61 DOPÓKI WIERZYSZ WE MNIE, MIŁA Dopóki wierzysz we mnie, miła < ¦•¦ I w tym jest moja wielka siła Wszystko byś mi wybaczyła Tylko jednej rzeczy nie Mogę wściec się i utytłać Paść na mordę, byłem wytrwał Byle małych świństw gonitwa Nie wciągnęła mnie Dopóki wierzysz we mnie, miła W tym jest moja wielka siła Choćbyś nic mi nie mówiła Ja to najserdeczniej wiem Kiedy czasem, ot tak, stwierdzam Taki pejzaż, trzeba pełzać Widzę twoje oczy we łzach Mam znów nogi dwie Dopóki wierzysz we mnie, miła W tym jest moja wielka siła Co mi serce uskrzydliła Nauczyła mówić - nie! Wiem, upadnę nieraz jeszcze Nieraz głową mur popieszczę Ale w nasze życie zmieszczę Prawdę, której chcę Dopóki wierzysz we mnie, miła W tym jest moja wielka siła Z życiem mnie nie pogodziłaś Ale z samym sobą - tak Mam przy sobie gorzką pamięć Mam twój uśmiech, co nie kłamie Wiem, że już mnie nic nie złamie W nadchodzących dniach ,•¦¦., ,'¦¦!'¦;.-« -y ! .... SZARY POEMAT Gorzały siny płomień ¦ ; '<¦'¦ Przepala źródła płuc ¦' ¦¦''¦ Butelkowany gromie Uderzaj Chcieć to móc Na zgniłej włosów słomie Gdzie czaszki tępy chrzęst Załóżmy wieńce skromne Głóg, jaśmin, krwawnik, rdest Pragnienie jest bezdomne Codzienność jest bez gwiazd Zapomnieć, cóż, zapomnę Nalejcie jeszcze raz A nasze czyny wielkie Zagarnie ciemny czas Jak fali dłoń muszelkę Nalejcie jeszcze raz Utopmy swe utopie Zabijmy drzwi na krzyż I pijmy I wypijmy To wszystko lepsze niż Kłamać Psia mać Macać Wracać Próbować Od nowa Bo za drzwiami jest ta ludowa I tak nic się nie stanie przy świadkach Jeśli przyszło nam życie odsiedzieć Przy wódzie, lżejsza odsiadka Poszły konie po betonie Radiowóz przejechał Łatwo siedzieć w swoim gronie < .. ¦ i Kapuś się uśmiecha ,,-. Niucha, czy się coś zaczyna • ¦. Upijemy skurwysyna Seta, seta, jeszcze klina Przymusimy pić To nie wina skurwysyna On chce żyć Zapierdala siódma fala A może dziewiąta Zmyje, zryje, porozwala Kto po nas posprząta v . ¦ ¦ < ¦ ¦ Kto położy obrus świeży Miłosierną chustę Kiedy nam nie dane wierzyć Nasze miejsce - puste Hula wiatr koło torów : Idzie dwóch zakapiorów Niosą pół jak monstrancję Jeden wyszedł z pudła Żona mu mocno schudła Drugi gliną jest w stopniu kaprala No i obaj idą na stację Razem byli kiedyś w szkole Przyjaciele, druhowie Teraz jeden drugiemu nic nie powie W krzakach flaszkę rozpiją Jak się dobrze ukryją Bo jeden jest człowiek I drugi jest człowiek Potem w oczy sobie spojrzą t , -. - ¦ - '.'i;1 s '- ''¦ 65 Kto tam wie •; Co tam dojrzą ¦; Długo tak nie może. trwać Jeden powie, kurwa mać Wsiądą w pociąg Nie będą się znać Długi korytarz Pusty korytarz Czyś pan zwariował 0 drogę pytasz Tu cię poproszą Jak będzie trzeba Na razie cicho siedź Jakbyś tu nie był To byś się nie bał Jak jesteś ' W zaparte leć Która godzina Masz pan robaki Co się tak wiercisz Wiesz pan, widziałem śmierć Jak wyglądała > ¦ Jak sekretarka Przy kości, duży cyc W ścianie się otworzyła szparka 1 weszła i nic Długi korytarz Pusty korytarz .;¦,•• Możesz tu zdechnąć Nikt nie zapyta To w nas dobre Co w nas mokre • • 66 Krew • • •¦ v-:4Vvf ¦.-> .¦¦ '-^h, -. r-. Pot V..-.-. *U: ;.,' ¦ .i;..- Mocz ' ¦ ¦ ¦¦, ¦ ¦;' ¦• ' f< '.¦' ¦¦¦- Iłży • -;'< ¦ ¦ ¦¦¦ ; - *'¦¦¦¦': I wódka ' ¦"¦¦.¦¦••*¦' : ¦ •'¦ ;.-¦¦''• ; ¦-¦¦'¦ Prawdziwie czysta > .,' - ,- Bez niej byś gnoju żył jak glista ¦'<•' ¦- •! Ja nic nie muszę !i ,;(» 'O' Ja duszę mam nieśmiertelną ' V' Jak się przygłuszę, to wiem ¦¦.¦¦¦.•¦¦«.; Ona ze mną ¦" '; "' ''. Jestem jak dziura na wylot w ogrodowym nMcg Jabłonie wypaliło co po dziurze ' i i - W tym miejscu jest teraz podw^órze •-' ^ ; Beton, trzepaki, wysokie bloki • ¦ < ¦ ^ ¦¦'j ¦' Niebo - T1.. ;¦ iv ur: Jest tak cholernie w górze • i s;;' A człowiek nie jest taki wysoki ,'"' ł Jak patrzę za tym, co mam f v - Chcę ¦.'¦•¦¦ I nie widzę nic swojego Zamówmy jeszcze po sto gram, kolego > Wypijmy teraz za socjalizm On się od tego nie zawali ¦¦ " Jak już złapali, nie popuszczą ifl My dla nich gównem, błotem, tłuszczą '¦' •' Człowiek jest słaby i •' ' A my raby ¦¦¦><; Okrutne Niskopokłonne ' • ' Nie zapamiętaj tego aby Ja, towarzyszu, też zapomnę W pancerny waciak zbrojny goleni Nadciąga kartoflanym polem 67 Krwawy i pusty, bo bez Boga W gumiak obuta jego noga A w ręku jego ciężka laga Którą mu dała władza naga By odwet ¦wziął i bił, jak umie Tych wszystkich, których nie rozumie Tych wszystkich, których nienawidzi Bo to bezjaje, gnoje, Żydzi , .... Za swoją nędzę, za swój strach > . Tych, których każą, wbije w piach Dla niego Polska to jest mać Co przykazuje krótko - lać , ; W uznaniu rzetelnego trudu . ;, ¦ .., .¦ ,., * Dadzą mu etat gniewu ludu •.> ¦ • * « Może mu zabrać ten, co dał , Wziąć mu deputat, czapkę, premię Więc murem przy nich będzie stał . . ; Nie po to go walono w ciemię ..¦ , ¦..;, ¦,-.¦• Pije jak wszyscy i: ,; ..¦¦. i Mocny chłop ,;¦.,.., ; ¦. ... < v , To może wypić więcej ¦;,¦<..,:.. / i .<; \ >.. ¦. , Podstemplowany czaszki strop ,.-s... , . Od pracy ¦, 'i • Wohie ręce Pije, na umór Aż mu się świat, jak otwór judasza zatrzaśnie Czyjś ojciec Syn I brat .¦¦¦,..;:. k A to jest Polska właśnie <,/ , ', ¦ v '¦/' 68 Dla jednych gwiazda spada smugą Dla drugich wolno, godnie, długo In > Już się nie zrośnie nigdy noc na pół pi Tak ogromnieje co ogromne Niektórzy piją, by zapomnieć Ja piję, żeby zapamiętać Karleje przeciw sumieniu zbrodnia Do wiadomości sprzed tygodnia A droga naszych prawd Kurewsko kręta Choć już złamana, to niezłomna Niektórzy piją, by zapomnieć Ja piję, żeby zapamiętać Gorzale chwała Ona z nas czyni dumne anioły upadłe Pióra w skrzydłach stroszymy A każde Zardzewiały bagnet Zblakły wypełzłym amarantem Łuny legendy Dumy gwaranty Została krew Czerwona istnie Gdy na bandażu białym błyśnie Ojczyzno Matko Przebacz Nam Ociemniały byt Tak nam niewiele trzeba Tak nam za mało wstyd ta Butelka świeci jakby siwizną Być może dnieje ...,*, Przysięgam ci ,;.¦.., Moja ..;:¦ . Ojczyzno v».r Nigdy Nie wytrzeźwieję:ut- ,o v;$r. ,¦.> ,*;: marzec 1977 j; .. i ' ¦<-.< .¦¦).-; ;<"¦¦;.¦.•¦••.•¦¦ .' 70 JESTEM ZMĘCZONY Czuję, usycha we mnie wiara : Instynkt ludzkości nieomylny Tyle słów niepotrzebnych naraz Złości i trwogi zgiełk bezsilny Chcę uciec, wiem to brzmi naiwnie ,\ i, Chcę uciec choćby na pustynię ,.5; - Jesteś zmęczony? .. Tak To minie '; . ;, Czy ktoś zatrzyma młyny słowa Nim w proch ostatnią prawdę zmięły' Bełkot i zbrodnia, król, królowa . ^ Władzą nad nami się podzielą Pogodzi nas niepogodzonych Słońce gdy pierwszy raz nie wzejdzie - Jesteś zmęczony? Tak »,. To przejdzie r ;•'; < Czasu już nie ma, nie ma na nic •:- »; Myśl ginie oghiszona gwarem 7 - :• Ghipota tuczy się słowami :. Wystarczy: mane, tekel, fares Czy świat jest łodzią dla szalonych , Rozbitków^, co ratunkiem gardzą , - Jesteś zmęczony? Tak :. :.. .. ..,:•: Bardzo .>, '•'¦ > .i-: '* 71 SONGOCISZY ' jT,#io; A--rw Wy mnie słuchacie, a ja ' Śpiewam tekst z muzyką : ; Taka konwencja, taki moment » Więc tak jest Zaufaliśmy obyczajom i nawykom ' '¦¦¦ Już nie pytamy > Czy w tym wszystkim jakiś sens ' A ja zaśpiewać dzisiaj chcę w obronie ciszy Choć wiem nie pora, nie miejsce i nie czas Bo gdy się milczy, milczy, milczy < To apetyt rośnie wilczy ;' * I Na poezję ¦' ¦¦¦ ¦ ¦¦'¦ •'¦* '' ¦¦¦ ¦' '•¦'•¦¦ ¦ ¦¦; Co być może drzemie w nas ,. ¦ ;"' ;!? Vi Przecież już dosyć mamy ;.-••. Huku i jazgotu ¦ : Ale gdy cicho to źle I głupio nam Jakby się zepsuł życia niezawodny motor vi: Coś nie wporządku ; y ;?¦ > Jakbyś był już nie ten sam ' ,'¦ /. ..;¦:¦ Cisza zagłusza, sam już nie wiesz jaki jesteś Więc szybko włączasz wszystko co pod ręką masz A gdy się milczy, milczy, milczy To apetyt rośnie wilczy Na poezję Co być może drzemie w nas 72 Gdy kiedyś łomot nagle umrze w dyskotekach Do siebie nam dalej będzie niż do gwiazd Zanim coś powiesz tak jak człowiek do człowieka Cisza zgruchocze i wykrwawi wszystkich nas Dlatego uczmy się ciszy i milczenia To siostry myśli, świadomości przednia straż Bo gdy się milczy, milczy, milczy - i^-To apetyt rośnie wilczy > ;¦ ; -ii ,: Na poezję , ' 'l ' ' Co być może drzemie w nas r ,¦¦.>¦. • , EPITAFIUM DLA LOUISA AMSTRONGA Ubyło nam > • •....¦¦ Ubyło ¦ : -•¦¦•. ¦ :¦ ' . . >:\:-i Choć każdy przewidzieć mógł Śmiertelna do życia miłość ; ¦ ;.; h Zwaliła i ciebie z nóg ,f •' ¦ ; Śmierć się ludziom przytrafia potocznie i :i Umiemy uśmiechem ją zbyć : { ¦¦'"" Teraz Louis po prostu odpoczniesz ; : - Tylko nam f.ii ¦¦¦ ¦• ¦ /'•,¦;:<'¦.;;. .'.¦¦¦-.¦ ¦ v; ¦ Będzie trudniej żyć Trochę prawdy ze świata ubyło Żałoba po Tobie ma kolor jarmarcznych tęcz Małe piwo Dziesięć sportów Wiara Nadzieja Miłość Śpiewaj, kochaj, smuć się i męcz Nas na to, Satschmo, już nie stać Być człowiekiem I na tym poprzestać EPITAFIUM DLA MAHALH JACKSON Błogosławieni ubodzy duchem Bogaci w byt Warn samotności wnętrza głuche Otwiera rytm To niewolnicy serc, obuchem Kruszą niebo bez gwiazd Czarnego bazaltu okruchy Spadają między nas ¦, c Omija głowy ,,; ¦ , Nut ciężkich obryw > Rytm serca ¦ ; Parodiuje podryg Wykrętny znak Czyżbyśmy byli ; r< ; ¦ Tak bezcieleśni I nie nosili , : W sobie tych pieśni ; ' ¦ Czyżbyśmy wolni byli tak. :•»; Módlcie się wolni i biali , ¦, Do świętej, czarnej Mahałit Módlcie się póki czas i ¦>:>; ¦ ::\ ,'¦,!:¦ ¦•.!•¦ ;..'';ton f\l • ¦¦" f • 'i .'; ¦-} " * ''' 75 ¦' ••'•¦• . :' ¦¦•''¦/" STARY REMBRANDT ¦< \-W---S\f Wiatrak skrzydłami słońce grodzi A ojcu nieźle się powodzi W tym starym młynie Van Rijn O, pracowity jest ten młyn Stękają żarna Trąc jęczmienie < Między światłem a cieniem ¦¦",'¦: Między światłem a cieniem < Ja, Rembrandt rude wąsy miałem I malowałem cały świat I Wenus holenderskiej zad I piersi białe mej Danae Wrzawę jarmarku i milczenie Między światłem a cieniem Między światłem a cieniem I kontrefekty mord dostatnich Malował Rembrandt, aż do chwili Gdy namalował Nocny Ront I sekwestr na mnie nałożyli Tego cię uczy każdy dzień ; Że raz jest światło, a raz cień • Że raz jest światło, a raz cień ; • Widać współcześni mają rację Ja, stary bałwan i stuknięty Z łbem w prześcieradło owiniętym Śledzia spożyję na kolację Śledzia, co drogim lśni kamieniem Między światłem a cieniem Między światłem a cieniem Między światłem a cieniem Zwyczajna rzecz 76 RENOIR Na imię mi Gabriela Jestem troszeczkę za duża Pan mówi, gdy mnie rozbiera Że jestem jesienna róża Pan jest zepsuty Pan jest artysta Pana nic we mnie . , ¦ Nie onieśmieli . • Lecz Gabriela Na tym skorzysta :, , . Wejdzie do grona anielic Będę dla pana dobra Kochany monsieur Renoir . ; Podoba się panu Unia Moich dolinek i wzgórków Pan mówi, że jestem brzoskwinia A pan ma oczy jak turkus Gdyby nie tyle ciepła Co każe być pana bliżej Pewnie bym i uciekła Bo odrobinę się wstydzę A pan ma taki czar Kochany monsieur Renoir Milczę i patrzę na pana A pan mnie nie zauważa Zamienił się pan w tyrana Albo w wielkiego malarza Cień jest błękitny A dzień jest złoty Kolor mi pana Znowu zabiera 77 i , ¦ /¦¦ ¦ i ; .>m Czy pan w tej chwili Pamięta o tym Na imię mi Gabriela To będzie piękny obraz Kochany monsieur Renoir Pan lubi moje biodra Kochany monsieur Renoir Musiał pan kiedyś przeżyć Chłodne, samotne piekła Więc teraz pana cieszy Że jestem duża i ciepła I taka już pozostanę W tych pana słynnych półtonach Na wieki trochę zaspana Na wieki trochę znudzona 78 WIERSZ DLA MALARZA DUDY GRACZA Starych komód rzęzi próchno • Stare baby śmiercią cuchną Kaca ma garbaty anioł , ' ' •' ¦•" Że się sprzedał był za tanio .^ ' • ¦¦'>¦ ¦ ¦¦'¦ Obszczywąją ruń pod murem . ¦ , Ludzie różne szarobure : :'¦¦<¦ ¦¦¦;¦¦. Nie tłumaczą się przed nikitn -• - • Smarczą w chustę Weroniki * ; No bo co im ma zależeć {<" Pili wódkę w dobrej wierze • ' W dobrej wierze pili wódkę Bo to życie takie krótkie ¦¦' : ' Ciężko żyć na ziemi matce Kiedy w podrobowej jatce •' •! - ¦ •' Przy wołowej siwej nerce w Leży Jezusowe serce ' ' ¦' ' Leży sobie leży leży Towar tani bo nieświeży ¦ Znowu Duda nas ubędzie Upodlonych w miłosierdzie • Ja tam robię za poetę Ty szpagatem łatasz sweter Nieboszmate. z mokrej wełny . Cahin ślepy ¦ •' : ' Byt zupełny ' 79 GDZIE TA BOHEMA >, Nie sprowadzam nikogo na złą drogę Nie ulegam schyłkowym miazmatom Już nie mogę Już nie mogę Kazać latać wypchanym ptakom Bo się stało naprawdę coś dziwnego Czy dlatego, że chcemy mieć wszystko Start do kas Brawa mas . , Własną twarz iv; Miłość władz I do tego być nonkonformistą - ¦ , Jakaś bajka mi się marzy .; Nie na temat , Gdzie ta bohema? , . Gdzie ta bohema? /¦:'¦¦,. Gdzie ta bohema? : Szaleństwa nocy, rozpacze, dnia Płomień geniuszu, wieczności trema I epater les bourgeois ,; , ' ¦,, Gdzie ta bohema? ,; , Gdzie ta bohema? Najwyższe nieba, najniższe dna Serca niesione dłońmi obiema O swoją prawdę stawka va banque Gdzie ta bohema? Gdzie ta bohema? Papuga zdechła i marmur pękł Dzieła w muzeach, a śmieci w „Desie" My w kabarecie 80 To ma swój wdzięk s ?.;l ',. h ! }<*"¦ Gdzie ten zapiekły, gorzki poeta? Umarł i poszedł na etat -. ,. f .-. ¦..- ; 1. - Nie mam prawa namawiać nikogo By swe życie przeżył z jedną walizką W taką drogę Ciemną drogę Długą drogę Kto nie musi, nie wyrusza - to wszystko I podziwiam szczerze kilku facetów Co nie dosyć, że mają nazwiska Mają twarz n i Start do kas Brawa mas • ,¦¦...;. , Miłość władz Oraz każdy z nich to ... moralista Mimo to mi się marzy Coś jak pierwsza miłość Coś, czego chyba nie było , ¦..¦.„. Gdzie ta bohema... ,¦¦¦¦ :¦¦.!.4'k 81 SONG O ŚCIĘTEJ GŁOWIE Rozmyślania odciętych głów Gdy katowski topór już spadł Są jak lawa krwawa od słów «r ^ ¦ Spiekła żarem jutrzejszych prtntfd Rozmyślania odciętych głów Pozostają na zawsze w nich Nie odczytasz z ruchów ich ust Jak świadomość przerasta byt Wolna, wolna jest myśl Wielki, wielki jest strach Gdy świadomość Rośnie nad byt Głowa z dupą ' ¦ ¦ ¦ Zrywają pakt Gdy katowski topór już spadł "' Wraca burzą posiany wiatr Głowa wraca wtedy do łask Łbem zakutym w relikwii blask Rozmyślania odciętych głów Pozostają na zawsze w nich Zdobią ołtarz, czy wbite w bruk Powtarzają defilad rytm Gdy cię dojdzie ich szept Z heretyckich pobladłych warg Uszy zatkaj Ty swoje wiesz Oprócz głowy Masz jeszcze kark ii BIEDNY YORICK - «*'".¦ Biedny Yorick... ¦• i r . ;, Z pustego czerepu Yoricka "' "¦'' '' • ¦ " Jedno niezbicie wynika - v W dwuznacznej roli rekwizytu ! '; ' La comedia e finita *r To wszystko? - Ktoś zapyta ' '• Więc z jakich pozycji się pan drze ' k Chleb kradnąc dostojnej Kasandrze . ¦ ¦ < W jasną przyszłość podkładając swoje iksy W smudze spalin wietrząc smród Apokalipsy? Odpowiadam na to refrenem Który śpiewał mi dziś biedny Yorick: Czaszki błaznów przestają być nieme Kiedy wiatr je na przestrzał nastroi Taki jest rzeczy porządek Pamiętaj o tym błaźnie Zachorujesz na zdrowy rozsądek Ozdrowiejesz na chorą wyobraźnię Twoja wyspa się zmieni w przylądek Swoją rolę odegrasz odważnie Umierając na zdrowy rozsądek Zmartwychwstaniesz na chorą wyobraźnię 83 Więc mówię - zanim nas dopadną W sekwencjach pędu rozjazdy dróg - nożyc Nim wyobraźnię ci rozkradną Przedmioty - możesz dobrze pożyć Dopóki jeszcze umiesz pragnąć Tęsknotę kochaj, łapczywość gnieć Bo zejdziesz przyjacielu na dno Jeżeli tylko umiesz chcieć v w > Zza szyby gładkiej oka trasą . Źrenicę jątrzy suchy głód Przy szosie znak drogowy czasu ; Na bieli znikający punkt Tald jest rzeczy porządek Pamiętaj o tym błaźnie Zachorujesz na zdrowy rozsądek Ozdrowiejesz na chorą wyobraźnię > Twoja wyspa się zmieni w przylądek Swoją rolę odegrasz odważnie Umierając na zdrowy rozsądek Zmartwychwstaniesz na chorą wyobraźnię, 84 SONG O SZCZĘŚCIU WIECZNYM Ostatni Ikar wczoraj spadł Tam za przylądkiem opadł na dno * Spokojnie słońce grzeje świat '•'¦ ' Nie ma już takich, którzy pragną ''¦ * ' Na białym dnie spoczywa tam Trąca go ryba czarne^ płetwą v . A on otwarte oczy ma I jakby się uśmiechał lekko Szalony, innym spokój kradł Nie wierzył w szczęście płowych zwierząt Pod okiem słońca zastygł kwiat Nastała błogość - martwy sezon Ostatnia plaża, wieczny sezon Wszyscy istnieją, wszyscy leżą Już nic nie grozi z nieba Na ziemi nic nie trzeba Najmniejszej skazy na błękicie Wieczna pogoda Wieczna błogość Wieczna zabawa Wieczne życie Ostatni Ikar wczoraj spadł Nakryła go powieka fali Ulgę mu przyniósł wody chłód Bo kiedy spadał, to się palił Podniósł się srebrny pary kłąb Kiedy uderzył w wodę, krzycząc 85 Potem się wygładziła toń , j ",V Nieobecności płaską ciszą Wygładził się ostatni ślad " ¦ ¦ ¦ -, W mózgach wspaniałych płowych zwiertąt Pod okiem słońca zastygł świat Nastało szczęście - martwy sezon I tylko ci są wyklęci . ; »,.•,.. .-.,• ¦., ¦ Co nie stracili pamięci > .( , ,' .;."',¦.¦,. 86 MIĘDZYCZAS... Zatoki ramę fala gładzi Przesiewa piasek słony wiatr Obecnych nie ma. Coraz rzadziej; i Natrafia się na ludzki ślad Ja chodzę tędy, zbieram śmieci Prawdziwe ślady innych lat Śmieją się ze mnie słońca dzieci Gdy mówię o istnieniu dat ¦ Historia się przestała dziać W ponaświetlanych mózgownicach Czas teraźniejszy poszedł spać A królem czasów jest - międzyczas Na peryferiach trzech żywiołów Ocalał arkadyjski mit Chyba nie umiem być wesoły Kiedy tu jestem - jest mi wstyd Lepiej poszukam opakowań Dla mnie coś znaczy byle śmieć Odpadków po ideach, słowach Tu przysypano wiele strat •. Historia się przestała dziać W ponaświetlanych mózgownicach Czas teraźniejszy poszedł spać A królem czasów jest - międzyczas 87 VOLO Tak jak jest szczere ' Szczere pole Niewypłacalny prawdy dłużnik Chcę By mnie nie przestało boleć To Że jesteśmy ludźmi ' Codziennej krzątaniny przybór Sekundy puchną w lata Odwleka naszych sumień wybór Ad mortem defacatam Nim krzywdy głodnych Ciężka chmura , i •¦ •; Runie na sytych Krwawym deszczem t. • Ty mnie nadziejo nie znieczulaj Starczy mi to Żejesteś Czy koniec świata ktoś przyspieszy Czy koniec świata coś opóźni Chcę By mnie nie przestało cieszyć To Że jesteśmy różni Tak jak jest szczere Szczere pole Jest jeszcze przeciw czemu bluźnić 88 Gdy chcemy przetrwać Musi boleć To Że jesteśmy ludźmi 80 ECH, WY LUDZIE, CO ŻYĆ POTRAFICIE. Żyją tacy faceci ' Że my przy nich jak dzieci <, • Znają życie I mają swój plan Ech, wy ludzie, co żyć potraficie Jak boleśnie zazdroszczę ja wam Wy pijecie bez kaca Do was przeszłość nie wraca Nie spełnionych nadziei goryczą Ech, wy ludzie, co żyć potraficie Jestem jednym z tych, co wam źle życzą Przenikliwi jak kornik Trudne lekcje historii Odrabiacie na parę lat naprzód Dawno już na tym świecie Byłoby tak, jak chcecie Tylko tacy, jak ja, wszystko spaprzą Każdy z was jest sam w sobie Podmiot, przedmiot i obiekt Wszystko skute solidną obręczą Mocni ludzie, co żyć potraficie Za was inni się pocą i męczą Żyją tacy faceci Że my przy nich jak dzieci Wątpliwości nas żre gorzka rdza Ech, wy ludzie, co żyć potraficie Jak boleśnie zazdroszczę wam ja 90 Wszyscy wy jak te bogi | ^*j/"',ii '¦[ Macie ręce i nogi Kopem bronisz, co łapą zachapieog , ; Magia szklanych ekranów Zmienia ich rację stanu .,,¦¦.- W rację siadu na własnej kanapie ; ¦/, By wam przyznać co wasze Nie napluję wam w kaszę Zawiść swoją na chwilę ukrócę Ech, wy ludzie, co żyć potraficie Gówno wiecie, co to jest życie Ale za to się znacie na sztuce , ¦.!'<*' 91 KIEDY SIĘ DZIWIĆ PRZESTANĘ Kiedy się dziwić przestanę Gdy w mym sercu wygaśnie czerwie* Swe ostatnie, niemądre pytanie ' : Nie zadane, w połowie przerwę Będę znała na wszystko odpowiedź Ubożuchna rozsądkiem maleńkim Czasem tylko popłaczę sobie ' ¦: Łzami tldiwej i głupiej piosenki By za chwilę wszystko zapomnieć Kiedy się dziwić przestanę Kiedy się dziwić przestanę Będzie po mnie Kiedy się dziwić przestanę Zgubię śpiewy podziemnych strumieni Umrze we mnie co nienazwane Co mi oczy jak róże płomieni Dni jednakim rytmem pobiegną Znieczulone, rozsądne, żałosne Tylko życia straszliwe piękno Mnie ominie nieśmiałą wiosną Za daleko jej będzie do mnie Kiedy się dziwić przestanę Kiedy się dziwić przestanę Będzie po mnie Kiedy się dziwić przestanę Lżej mi będzie i łatwiej bez tego Scichną szczęścia i bóle wyśmiane Bo nie spytam już nigdy - dlaczego? 92 Błogi spokój wyrówna mi tętno Gdy się życia nauczę na pamięć Wiosny czułej bolesne piękno Pożyczoną poezją zakłamię I nic we mnie i nic koło mnie Kiedy się dziwić przestanę Kiedy się dziwić przestanę Będzie po mnie 98 M EPITAFIUM DLA FRAJERA .¦. i. •¦> -1' ,. ¦ Żył raz frajer <-¦' <; Wierzył w bajer ..... \>; ;¦ Potem umarł '•'¦•'¦ ; Nad grobem cztery ' Inne frajery Wbite w gąjery Wytarte, stare W cholernym słońca Stali bez końca Jakby po piwo Albo ćwiarę Aż wreszcie jeden Niemłody frajer Łzę łyknął gorzką Jak ząjzajer I w taki gorąc O suchym gardle Na siebie biorąc Żałobne parle Powiedział: Przyjacielu Trochę serca nam ubyło Ile naprawdę Jeszcze nie wiemy Pamięć o Tobie Poniesiemy Zrobimy z nią Ile umiemy 94 Ci co z urzędu Wieńce kładli Musieli odejść Do swych spraw Nas tak jak Ciebie Czas nie nagli Frajerzy zawsze Mają czas Bracie spod jednej anatemy Żegnamy Cię i dziękujemy Że Ci się chciało Być zakałą Gdy wystarczało Głośno klaskać Że Ci się chciało Widzieć całość Gdy wystarczała Biała laska Że Ci się chciało Być tylko sobą Zwyczajnie dobro od zła Odróżniać Kiedy nikogo Nie było obok Tylko służalcza Szepcąca próżnia Że Ci się chciało Myśleć tak mało O swoich własnych Nielekkich losach Że Ci godności Wystarczało 95 By nie dorzucać Drewna do stosów Że Ci się chciało... Że Ci się chciało Ciężki frajerze Przeżyć po ludzku Swe ludzkie życie Choć w zmartwychwstanie ; Nikt z nas nie wierzył Ni w wieczną rzeczy pamięć W granicie Bracie spod jednej anatemy Żegnamy Cię I dziękujemy Cztery frajery Wbite w gajery Jeszcze postały Chwilkę na słońcu Ptaszki ćwierkali A oni stali Po dobrej chwili > Poleźli w końcu I zapomnieli dać po czerwońcu Ja bym takiego klienta W życiu nie wpuścił na cmentarz 96 CZTERY ŚCIANY ŚWIATA Przed ścianą dźwięku stoją głusi Modlą się do muzyki Kiedy nie pragniesz, kiedy musisz Lepiej być nikim Przed ścianą płaczu stoją błazny Śmieszą ich cieni ¦własnych podrygi A śmiech ich pusty, śmiech ich s Lepiej być nikim Przed ścianą światła stoją ślepi I patrzą bez zmrużenia powiek 0 tym co świeci wiedzą lepiej Niż zwykły człowiek Pod ścianą straceń stoi heros ¦ m ¦ Patrzy oprawcom w oczy Pali ostatni swój papieros Na skraju nocy Jest świat ze ścian > • r Rosnących w górę . > W nim traci wartość słowo Ja stoję przed zwyczajnym murem 1 walę w niego głową ... i' ii\ * '¦" i',i' > '". 97 STOP KLATKA Jedyna z klatek ; Dla wolnych ludzi Która nie więzi, ale budzi Przygważdża tylko czas i fakt Stop! Widzisz strzępy prawd Spada migawka Jak gilotyna I oto wieczność się zaczyna Grymas kamerę miał za świadka Stop klatka! Spójrzcie Spójrzcie współcześni Jacy jesteście śmieszni Gdy was kamera przyszpili W najmniej odpowiedniej chwili Gdy dostojnika wymaca Prywatnie: boso i w gaciach Gdy siada na nosie mucha Kiedy dzieweczka nie słucha Świat jest o wiele bogatszy Gdy nam się zdaje Że nikt nie patrzy Tego nie wiemy Nigdy o sobie Jak nas zobaczył obcy człowiek Niech nas przekona do ostatka Stop klatka! Czas odważony ( '"{ i > i W miligramach W tej mikroskali makrodramat Każdy przechodzień - to zagadka -..: Stop klatka! , ,; Lustro co sprawdza .•-..,,..., ,., ¦ » Twe oblicze ,., , Nie mówi prawdy ci o niczym ¦...-,.¦. ..;..•¦, A prawda - to satyry matka .,.: , ,, - .... Stop klatka! Życie chwytane Na gorąco Nieraz sparzyło chwytających Lecz chwycić moment wielka gratka Stop klatka! Spójrzcie Wielcy, maluczcy Jesteście po prostu ludzcy Coś każdy wie na swój temat Na całość - sposobu nie ma! Przy naszych najlepszych chęciach Możemy źle wyjść na zdjęciach Gdy twarz wam migawka przyskrzyiii Powiecie: fotograf zawinił Staniecie dostojni i schludni I tylko nudni Koszmarnie nudni! 99 NIEBO Gdy niebo staje się podłogą Traci przejrzystość i błękit Niebo bezkarnie deptać mogą Ludzie wyzbyci istnienia męki Tyle już nieudanych prób By witać przyszłość, żegnać przeszłość Zostawmy ziemi ciężar stóp * A niebu jego niebieskość ZRAJU ŹRÓDŁO Źródłem byłam W którym się przejrwłeś Źródłem . Źródełkiem Twe spojrzenie obdarzyło mnie ciałem I twoje zdziwienie wielkie Zapłakałam nad tym co się stało A ty zdjąłeś mi z czoła koronę Źródłem byłam, Które już wiedziało Pozostanie na zawsze zmącone 108 WYGNANIE Z RAJU Ziemio, do której nie wrócę Ziemio pierwszej miłości Pewnie cię bardzo zasmucę Swoją nieobecnością Będziesz samotny ogrodzie • Bez niej, beze mnie ; Oślepły o wieczornym chłodzie ' Bo w moich oknach ciemno, ciemnie) Wesoły, złotooki chwast Zatańczy sam na twoich ścieżkach Ogrodzie, zapamiętaj nas Już w moim domu nikt nie mieszka Tyle to lat, tyle to lat Gałąź pamięci szarpie wiatr Kto spłoszył te zielone ptaki Uderzył skrzydła mokrym liściem Twarz, gdy przedzieram się przez krzaki Agresty wiszą uroczyście Kto wolność dał dzikiemu winu By oszalało w gestów gęstwę Dzieciństwa namiot porozpinał By przypomniał za czym tęsknię Tu zostaniemy już na zawsze Zamiast Ikara spadnie jabłko I do wieczności się potoczy 104 Będziemy sobie patrzeć w oczy " •. *¦¦; '' Jesieni przysłonięte grzywą A kiedy nam ta chwila tunknie Wtedy oparzę cię pokrzywą W usta, chłopięcym pocałunkiem W tym mieście ja się zwę - przechodzień Ona odeszła dawno temu . ¦. . Będziesz samotny mój ogrodzie Bo tam nie wraca się samemu Ziemio, do której nie wrócę Pozostań ziemią, niczyją » i Ogrodzie moich zasmuceń , Niech obcy gdzie indziej żyją Niech drzewa twoje dziczeją Niech cierpną twoje owoce Trawa zarasta nadzieje Świty, wieczory i noce 105 CO TO JEST MIŁOŚĆ Co to jest miłość Nie wiem Ale to miłe Że chcę go mieć Dla siebie Na nie wiem Hę Gdzie mieszka miłość Nie wiem Może w uśmiechu Czasem ją słychać W śpiewie A czasem W echu Co to jest miłość Powiedz Albo nic nie mów Ja chcę cię mieć Przy sobie I nie wiem Czemu 106 TAKĄ CIĘ WYMYŚLIŁEM Jesteś tu przy mnie Noc się chyli Nad ranem bywa nieprawdziwie ; Jesteś tu przy mnie Trochę cię dziwi, Że ja niczemu się nie dziwię ¦ A znamy się od godzin pięciu Nieprawda! ' Czy się nie domyślasz, Że zagarnąłem cię pamięcią Na długo przed tym zanim przyszłaś? Taką cię wymyśliłem Gdy okno bielało nad ranem Wszystkie w tobie zmieściłem Wiersze nie napisane Najlepiej jak umiałem Z każdym uśmiechem, gestem Tylko nie przewidziałem Że jesteś Taką cię wymyśliłem Nad stołem zalanym winem Gdy twoje zdrowie piłem W niejedną szarą godzinę Za chwilę noc upadnie Spojrzyj kochanie - dnieje To chwila gdy najładniej Istniejesz 107 Taką cię wymyśliłem ? i: Wśród tylu słów bezimienną Kiedy ciszy motywem Niebo szarzało nade mną Kiedy za dużo chciałem W swoim łagodnym obłędzie Wtedy nie przewidziałem, Że będziesz Los dobrze się ze mną obszedł Przy tobie wszystkiemu sprostam Tylko o jedno cię proszę - POZOSTAŃ! 108 świt Miliard piosenek o miłości Nudzi, dosładza, ziewa A ja wyśpiewać chcę najprościej Tych kilka lirycznych zniewag : Każdy z nas miewał poranne mdłości Nie mamy po co się łudzić Nieważne z kim się kładziesz w pościel Ważne jest z kim się budzisz Kiedy kochanków oczy uśpione Otworzy tani budzik Czy się rozejdą w swoje strony, Czy razem będą się nudzić, Czy, Kiedy ruszą za czasem w pościg, Zechcą do siebie powrócić? ¦<¦.<¦:¦ ¦.!.' Ufajmy tylko rannej miłości ¦. < ¦. Miłości dorosłych ludzi ; Na całej ziemi Noc nas łączy A Świt '¦ .'¦:¦?¦ A świt Oddala 109 ŚWIATŁO W OCZY Światło w oczy Bliżej mojej twarzy Nie widzę Otwierają się białe tunele Światło w oczy ¦ Południe pogodne Otwierają się studnie bezwodne I milczenie Milczenie Milczenie Światło w oczy Za jasne Światło w oczy Bolesne Powiedz miła, gdzie jestem Gdzie jestem Niech twe dłonie mnie dotkną Niech mi skronie ostudzą Patrzeć w słońce Tak trudno jest ludziom Światło w oczy Za jasne Światło w oczy Nie zasnę Osłoń mi oczy dłonią Osłoń mi oczy dłonią I powiedz, kim jestem Światło w oczy Spokój I już nic nie ma wokół 110 Opadają przejrzyste kurtyny Światło w oczy Białe metale Rozcinają nam tętna fale I milczymy Milczymy Milczymy ; Światło w oczy ; ¦ Za blisko Światło w oczy To wszystko Lzy jak deszcze powiekom Jak listkom Niech twe dłonie obejmą Mnie obręczą ciemności Niech osłonią Przed złą opatrznością Światło w oczy Za jasne Światło w oczy Bolesne Osłoń mi oczy dłonią Osłoń mi oczy dłonią Osłoń oczy I powiedz, kim jestem 111 GDZIE JESTEŚ? Gdybym mógł to przeżyć jeszcze raz, od nowa Nie mogłam zostać, to zbyt szybko przyszło Nie powiedziała ani słowa Tak mało było czasu do namysłu Miała rację, ale tak się nie odchodzi Nie mogłam, nie mogłam inaczej Widać nigdy mnie naprawdę nie kochała Nic nie zrobił, żebym mogła wybaczyć Gdzie jesteś? Gdzie jesteś? Czy spotkam cię kiedyś? " Czy droga ma przetnie się z ttOTf^? Idziemy ku sobie '¦* ' ' Idziemy od siebie ' * Tęsknoty się dwoją i troją ! Gdzie jesteś? •¦¦...¦. Gdzie jesteś? Daleko odeszłaś Daleko odszedłeś ode mnie Idziemy ku sobie ¦•>¦/. Idziemy od siebie Nie wiemy, czy nie nadaremnie Powinienem pobiec za nią w dół po schodach Dlaczego nie zostałam mimo wszystko Jak mogła odejść tak bez słowa Tak mało było czasu do namysłu Przecież wie, że jest jedyną, którą kocham Czy mogłam, czy mogłam inaczej Gdyby można zacząć jeszcze raz, od nowa Gdyby można było wszystko wytłumaczyć 112 RONDO I A ból to przecież czwarty wymiar Nieśmiertehiików nieśmiertelność Jak rozmazuje, jak rozpłynnia Sekundę kwiatu niepodzielną Czekać u zbiegu równoległych Patrzeć przez szary deszcz ukośny W alejach topól rzęs bezsennych Liczyć umierające wiosny Wszystkich miłości niespełnionych Niewładni zdrowi są podziwiać A ból jest przecież nieskończony A ból to przecież czwarty wymiar 113 RONDO II Owoce płonki płonne gorzko Są jak radości i gorycze Dzikie jabłonie swą beztroską Kołyszą niespełnienie życzeń Dziczeją sokiem życia słonym Cieszą istnieniem na manowcu Owoc kołyszą w swej beztrosce Snem nad wędrowcem pochylonym Spoglądam w sklepień ich podbicia I sławią nieudolną piosnką Zerwane prosto z drzewa życia Owoce płonki płonne gorzko 114 rondo m Wielodrzewie iglaste twych źrenic Osty srebrne szarpiące dna światło W najpiękniejsze klejnoty odmienić Bursztyn ciemny a w środku ptak z Uśmiechając się niezmienieni Utrwaleni swoją miłością Urośniemy w kolor jesieni Pogodzeni z taką wolnością Znikąd stało się to największe Księżyc, słońce w nagły stają zenit Przeświecając kędy najgęstsze Wielodrzewie iglaste twych źrenic 115 RONDO IV Moja pustynna inna Anno Jesteś miłością lotnych piasków Drogi przede mną, drogi za mną Są snem, który z pragnienia zasnął :: Boją się, tylko bestii smagłej Czarnego cienia czerwonych słone I śmierci z przesilenia nagłej Bo w miejscu trwam jednako chcąc Nie boję się błękitnych burz Bo z mą miłością piorunem ranną Idę wśród twych piaszczystych wzgórz Moja pustynna inna Anno ' ¦, ¦ 116 ŚPIEW ABELAKDAI Ja rozłączony ¦ : Jestem częścią tylko • ,= Tego, co pierwej pełnią jasną Okruch znikomy tej wielkiej jasności Płomiennie paląc nie daje mi zasnąć *, Ni dnia, ni nocy, ni zmierzchu, ni świtu Jeno myśl ślepa nie wie, gdzie się zacząć Wspomnienie nawet nie ma we mnie bytu Wraz z bezpamięcią wspomnienia się tracą Ja rozłączony Jestem częścią tylko Nic moje słowa i czyny nie znaczą Ja rozłączony Jestem częścią tylko Tego, co pierwej pełnią było świetną Zagasło słonce a łzy, choć nie płaczę Chłody przepastne na lód słony zetną Nauki się moje rozpierzchły, rozbiegły Skłócone z sobą i w niezgodzie ze mną Jak już nie człowiek, tylko cień odległy Coraz mnie ciemność wypluwa, wypija Ja rozłączony Jestem częścią tylko, ' S Którą jej własna znikomość zabija 117 ŚPIEW ABELARDAII Jeżeli nicość jest tylko nicością • ' W którą strąceni są ci, co przeklęci Dla potępionych na dnie głębokości Nie ma istnienia nic, oprócz pamięci Na tym polega wieczności tortura Nie w ogniach, smołach, diabelskim teatrom Najtęższy batog zniesie ludzka skóra Umierasz, kiedy w dali błyśnie światło Błagam nadziei Opatrzności Święta Że choć przeklęty • , ¦ Nie będę pamiętał Jeżeli nicość jest tylko nicością Cóż mogą znaczyć ciała krwawe męki ¦ ; Kto mnie doświadczy, ten może z łatwością Toporem rąbać nocy twardy błękit Nie w tym przewina, że kochałem grzesznic Ale w mym strachu, żem dał się upodlić Dzisiaj spokojny, zbudziłem się wcześnie Już siebie godzien mogę się pomodlić Błagam nadziei Wszyscy Pańscy Święci • • i S .. , Że choć przeklęty < ; Nie stracę pamięci! 118 ABELARDI HELOIZA Poeto, ty, który nas wspominasz Tak jak my będziesz gniewny i nietUy ' Jaka była miłość między nami Tego nawet my sami nie wiemy Cóż, że mrowie ust wielomównych Szepce, śpiewa, opluwa nam twarze Zaginęła, umarła na zawsze Tajemnica wśród spisu zdarzeń Los imiona nasze nanizał Obok siebie. Danaid to dar Abelard i Heloiza Heloiza i Abelard Nieśmiertelni umierają codziennie W labiryntach ludzkiej myśli i mowy Kamień w echo rzucony studzienne Klątwa spada na nasze głowy Ciała nasze lasem porosły Lecz imionom nie dane jest spocząć Sosna czarna - jesion wyniosły Gałęziami ku sobie trzepocą Los imiona nasze nanizał Obok siebie. Danaid to dar Abelard i Heloiza Heloiza i Abelard Poeto, ty, który nas wspomnisz Przydaj wagi naszych imion brzmieniu, Aby usta raniły jak osty, By nikt nie był samotny w cierpieniu ,«. ¦¦¦ i 119 W narodzinach każdej bladej wiosny W słońcu lata, w zmierzchu jesieni Ty to sprawiasz słowem, wszechmocny Istniejemy nierozdzielenl ., . . Los imiona nasze nanizał Obok siebie. Danaid to dar ,..;.¦.,¦.;, Abelard i Heloiza , > Heloiza i Abelard ,, 120 VALSETRISTE „BIAŁE NOCE" Czy to świt nazbyt wczesny Czy to zmierzch tak się dłuży Zatrzymani jesteśmy W naszej długiej podróży Nie ma słońca, księżyca Tylko zorza srebrzysta Gdzie nasz port, Gdzie nasz dom Zapomnienie i przystań W białe noce W sen Nie uciekniesz W białe noce Oczu Nie zmrużysz W białej nocy Bezsennym piekle Czas się dłuży, Dłuży, Dłuży Nikt nie przyjdzie Do ciebie w gości Pośród chłodnej Mglistej szarości Białą nocą Jeśliś samotny Nie oczekuj od niej litości 121 Przecież świtu nie będzie Tak jak zmierzchu nie było I już stąd nie odejdziesz Przecież czekasz na miłość Stoisz w oknie samotnie W szarej, zimnej godzinie Wiesz, że noc Biała noc Zna jej twarz Zna jej imię 122 EOMANSI „BIAŁE NOCE" Iskrą szronu płoną pomniki ¦ ¦:• ; Zórz goreją splątane tęcze Byłeś nikim, zostaniesz nikim Świat jest większy niż serca wnętrłfe Ukojenie nie dla bezsennych < • Dla nich życia wesoły czyściec Znów zamilkli, a wiatr jesienny Z ust ich strąca słowa jak liście Szron to popiół, a świat to klęska Zorza zwija krwawy proporzec Tylko biała noc jest zwycięska Bez narodzin nikt umrzeć nie może ,'>¦¦> \. ¦¦". 123 DOCZEKAĆ - PRZECZEKAĆ „BIAŁE NOCE" Hula zamieć ulicą na przestrzał Zamróz kłuje igłami powietrza Zostaliśmy jak ptaki Sił nam miła zabrakło By odlecieć gdzie błękit i światło Będzie tak jak ma być Nauczymy się żyć Trochę pić • Nic tłumaczyć mi nie każ Teraz trzeba doczekać Teraz trzeba przeczekać Teraz trzeba Doczekać - , Przeczekać ; Już na odlot za późno, już wiemy Wicher zwieje nas tu, gdzie żyjemy Zostaliśmy jak ptaki Zawadzają nam skrzydła Czy ta miłość nam wreszcie obrzydła Trzeba śnić, trzeba spać Co w nas jest, będzie trwać Będzie płynąć Pod lodem jak rzeka. Teraz trzeba doczekać, Teraz trzeba przeczekać, Teraz trzeba Doczekać - Przeczekać 134 ROMANS n „BIAŁE NOCE" Wydłuża się świecący płomyk ¦; Postukuje zegar ochronny Świat jest dobry i znajomy Na ulicach mgła Z dachu sopel się urywa A ja chciałam być szczęśliwa Czy to śmieszne, czy to straszne >f ¦ Może to nie ja Szczęście jest skrzydlatą różą Już mi się minuty dłużą Jak przed świtem, przed podróżą Po co mi te łzy '¦¦ Mgła napływa coraz gęściej A ja schowam moje szczęście, Bo zobaczą i wyśmieją Przecież świat jest zły ¦¦< ' 125 ROMANS IH „BIAŁE NOCE" .:i v Czuję, że znów jestem żywy Mówię, choć wiem, słowa ranią Może przyjdzie ta chwila, W której będę szczęśliwy W ciszy przyjdzie milczenie jak anioł Anioł czujnie nasłuchujący, Bo jak my jest tylko przybłędą Dłonią chłodną ukoi nasze czoła gorące Już nam słowa potrzebne nie będą Taki jestem, nie umiem żyć prościej Taki jestem, nie umiem żyć śmielej r ' Przyjdź, uwolnij me myśli Od słów zbędnej mnogości Wszechwiedzący milczenia aniele Dzięki tobie wszystko zrozumiem Będę drzewem, chmurą i skałą Skoro żyć nie potrafię, Skoro umrzeć nie umiem Pragnę, żeby nic się nie stało 126 PIASEK Przesypię piasek w twoją dłoń Ty go przesypiesz w moje ręce Na długo nam nie starczy to Będzie ubywać coraz więcej Nie podzielimy czasu nigdy W miłości to najmniejsze zło Niedoskonałe są klepsydry Z naszych gorących, suchych rąk Chcieć więcej Niż się wie, Że można chcieć To codzienna klęska Tych, którzy kochają Iść dalej Niż się wie, Że można iść To jedyna radość Tych, co przegrywają Wiedzieć więcej Niż się wie, Że można wiedzieć Jest jak uśmiech Na spotkanie z klęską Jakże trudną rzeczą jest Oddychanie Jakże trudno się wyrzec Jasnych tęsknot Przeliczę piasek w dłoniach twych Aż z niego wielość dni wywróżę Może cierpliwa jestem zbyt 127 Chcę, by to trwało jak najdłużej Zagarnij piasku jak najwięcej Hę się da na jeden raz Może za małe mamy ręce Żeby zagarnąć nimi czas .,¦; 128 CZUŁOŚĆ K Nie chcę cię dotknąć Boję się Boję się twego bólu ,«:;. Chcę ci zostawić twą samotność A swą obecność zamienić w czułość Jesteśmy inni Każde z nas Ma swoje tajemnice ciemne i ( Kolczasty Dziki Suchy chwast Nadzieje nadaremne Spotkali się Któryś tam raz ; Śpiąca królewna ze Ślepym królem Chcę dać ci to Co mogę dać Czule irt;, ,•¦':¦ Czulej Najczulej ¦ , / .ii: 129 ZATRZYMAJ MNIE Dla siebie samej bezwiedna • i Dla samej siebie niejedna Jak łopocąca firanka * ! W żałobną pustkę poranka Poruszani sobą powietrze Odchodzę chora na przestrzeń Niepewna niczego, nikogo Nie mogę pozostać z tobą > Za chwilę przekroczę bramę Wspomnienie po sobie samej Zatrzymaj mnie Jeszcze pora Jeszcze jest dzisiaj - nie wczoraj ; ¦¦). , t,, Zatrzymaj mnie Jeszcze pora Przeczuj, że cały mój chłód grą Jest jeszcze dzisiaj - nie wczoraj I może będzie jutro Dla siebie samej bezwiedna Dla samej siebie niejedna Chcę się zatrzymać przez moment W drodze przez piaski ruchome Pozwól przy sobie odpocząć Odciągnij od okien oczu Zasłoń mi słońce - niech zgaśnie Mnie w twoim cieniu najjaśniej Inaczej na zawsze zostanę Wspomnieniem po sobie samej ; '^ I1' 130 Zatrzymaj mnie Jeszcze pora Jeszcze jest dzisiaj - nie wczoraj Zatrzymaj mnie Jeszcze pora Przeczuj, źe cały mój chłód grą Jest jeszcze dzisiaj - nie wczoraj I może będzie jutro .-'I: 131 ODDECH Miłość To oddech W świecie z grubych szyb Widmo ciepłej mgły Obecności ślad Ulotny Miłość To oddech Głęboki Mocny To westchnienie feli o piach Miłość To tylko oddech Powietrzem żywi się I dobrem I umiera w nas Gorycz słów Braknie tchu Twój oddech Kiedy śpisz Ja go słucham Wtedy wszystko już wiem 132 ZMIEŃMY TEMAT Nie ma co zwalać na klimat Na deszcze, szarugi, słoty To nas przy sobie nie zatrzyma Wiesz o tym, Wiem o tym To minie, to chwila, moment Na wielkie słowa zła pora Miłość - to święto ruchome Pojutrze, Przedwczoraj Nie mówmy o tym, czego nie ma Namiętność opuściła nas W potrzebie Zmieńmy temat Kochanie, Zmieńmy temat Skoro nie umiemy Zmienić siebie Nie mówmy o tym, czego nie ma Co niknie pośród sprzecznych Przepowiedni Zmieńmy temat Kochanie, Zmieńmy temat Na jakiś bliższy prawdzie Bardziej średni Nie ma co zwalać na klimat Na deszcze, szarugi , słoty 133 Co nas przy sobie ma zatrzymać Jeśli nie słowa Pełne smutnej prostoty ,a Nie mówmy o tym, czego nie ma Może być tak, a może inaczej Kochanie, Zmieńmy temat Albo po prostu . : Chodźmy na spacer Albo przynajmniej Chodźmy na spacer SPACER W WIELKIM MIEŚCIE Jest godzina w wielkim mieście ; > Nocy zmięta bibułka ' Wala się po krawężnikach ¦ ! W zapyziałych zasiłkach < Jest godzina w wielkim mieście Rozcieńczona światłem : », Kiedy żyje się niechętnie ,;? Gdy turdera się najłatwiej . i Mój stary upiór o tej porze Szczecinę ma na pysku siną Nikotynowy, żółty bożek =<... Schowany w fiolce z antygrypiną Miła, zabrano nam horyzont I wyleczono nas z błękitu ; ¦¦ Pójdziemy, skąd powiało bryzą Po wąskim, szarym moście świtu Na drugi brzeg, gdzie serce stanie Gdzie nie ma przedrzeźniania znaczeń Miła nie pytaj mnie jak żyć Bo tylko świt Bo tylko spacer ą 1.1 135 GUIDE ' ¦ -\ i'1'^ ! Do twoich oczu przykładani uliczkę Co w bok uciekła tunelem kasztanów Jesteś przyjezdna, ja jestem tubylcem Pamięcią w płyty chodnika wpisanym Oto i zakręt Tutaj lato zwalnia Labirynt wiatrów tężeje na udach Błogosławiona zapachów kopalnia Błogosławiona nuda Do twoich kroków przykładam ziarenka Osypujące czas zwietrzałych tynków Żegnaj na zawsze ' Stąd prosto dojdzie pani do rynku • ; [>¦•'! 136 ZAPATRZONY *Kn(r:- . :¦ -\>:r:«> Hjv]. Zapatrzony, zapomniałeś, że tujeatam. .< ;. Nieobecny, oniemiały i daleki << t k j Zostawiłeś mnie w pół słowa *•¦ •¦. W pół uśmiechu ;. .•! '.•¦ Tak wysoko uniesione masz powieki ' W twoich oczach okno, stół, za oknem drzewo Ja w nich jestem, ale o tym nawet nie wiesz Z odchyloną nagle w stronę światła głową Zapatrzony gdzieś daleko, poza siebie Pozwalasz mi się domyślać wszystkiego • W bezruchu już tylko papieros się tli .;*¦•¦¦ I mgłą melancholii przesłania twój profil • \ • ¦'• To boli, :• Bo nie wiem gdzie ja, a gdzie ty Zapatrzony, zapomniałeś, że tu jestem • j Smutek przyszedł i tak nagle nas rozłączył ; Zostawiłeś mnie w sekundzie Takiej długiej, Gdy przeglądani się w twych oczach niewidzących A ja płaczę, łezka kap, a potem druga Zdaje mi się, że na zawsze ciebie tracę « Bez powodu nagle stanął czas i jesteś Zapatrzony gdzieś daleko, poza siebie , . • 137 NIE WIERZĘ W POWROTY Nie mówmy więcej o tym ;. ¦; u >; Nie wierzę już w powroty '':> Że słowa, uśmiech, dotyk ¦;,¦ Odzyskają smak To już zagrany dramat Ja jestem nie ta sama Nie mogę dłużej kłamać Na nic to się zda Zbyt wiele dotąd nas łączyło By został tylko popiół, sól ¦* Ale to dawno nie jest miłość Wyzwólmy się z fałszywych ról ;' Wyzwólmy się z fałszywych ról Nie mówmy więcej o tym Nie wierzę już w powroty . ¦ Że słowa, uśmiech, dotyk Odzyskają smak ;?.¦¦;>• To tylko słowa, słowa Że można znów od nowa, Że można znów próbować ; Z sobą razem być : '? Jak ty beze mnie, ja bez ciebie Dziś o tym nie wie żadne z nas Dziś najważniejsze znaleźć siebie Każde do swoich pójdzie gwiazd, Każde do swoich pójdzie gwiazd 138 TAK BĘDZIE LEPIEJ WA Nie na długo nam starczyło . . Kwiatów w naszym małym sklepie si Na odchodnym, moja miła < ' >•' Mówię ci )..• '„•¦ Tak będzie lepiej , Twoich oczu płową sepię / ;¦:» Zanim nasze żagle zwinę . . .<¦.¦ Mówię ci , Tak będzie lepiej , -r ,.<; * - -¦ ¦ l ¦¦' Pewnie większość dobrych ludzi Miłość swą, jak biedę, klepie A ja pragnę cię obudzić i Mówiąc ci Tak będzie lepiej i;, . Ja nie mogę, ty nie możesz Szukać trawki, w suchym stepie i Chociaż wiem, że będzie gorzej ,; Mówię ci ••.-.•; Tak będzie lepiej , 't! 1.: 139 1 POPOŁUDNIE (story) ; ' , ^ Dobry wieczór - pewnie dziwisz się kochanie Że mnie widzisz tu samego w takim stanie Co ma znaczyć ten jarzębiak ' Ten popiół na dywanie? • ¦> Usiłuję się pogłębiać • A w ten sposób jest najtaniej Nie jesteśmy przecież tacy Jacy w lustrze się widzimy Ja wyszedłem wcześniej z pracy I zabrakło mi rutyny Bo spotkało mnie zdarzenie < Bardzo niecodzienne i To był fatalny dzień n '¦ ¦¦ • -¦ To był fatalny dzień ' < Nie chcę więcej takich dni ¦ . .< - Więc wyszedłem wcześniej z biura - jak mówiłem Od lat tylu miałem pierwszą pustą chwilę Tej dzielnicy gdzie pracuję Prawie nie znam - zabłądziłem Zwykle to się denerwuję ... A to było nawet miłe ¦•¦!»'" I ulicą pierwszą z brzegu Szedłem w przypadkowy spacer Ten brak czasu tak dolega Chciałem chociaż raz inaczej Nie zdawałem sobie sprawy (Nie kochanie, nie chcę kawy) Nie zdawałem sobie sprawy Że to jest ryzyko i To był fatalny dzień 140 To był fatalny dzień V. Nie chcę więcej takich dni Tą ulicą szedłem aż do baru Było pusto poza jedną ładną parą On coś mówił głupawego Niewidzialny siadłem obok Ona tak wpatrzona w niego Że już być przestała sobą I poczułem żal do losu >.; Że ta miłość niezawiła Żal niemądry, że w ten sposób: Nigdy na mnie nie patrzyłaś > •;, ,¦ By im nie przeszkadzać, cicho ¦¦ . Zamykałem baru drzwi To był fatalny dzień To był fatalny dzień Tą kobietą byłaś ty iv w c: ¦'>"'. v.,n 141 NIEOBECNOŚCI Tak długa twoja nieobecność Na jednej strunie grany temat « ' Usypia wymyślona wieczność I zapominam, że cię nie ma ; I tak długo trwa Tak długo trwa Blednąca twoja nieobecność Tak długa twoja nieobecność Gładka kamieniem z dna potoku A mnie, kochana, wciąż niespieszno Pamięci poddać się wyrokom Tak długo trwa Tak długo trwa Ginie ślad Ginie ślad Tak długa twoja nieobecność Dialogu z ciszą nie zaczyna I jest milczenie całą resztą I boję się, że zapominani Tak długo trwa Tak długo trwa Ginie ślad Blednie ślad Stygnie ślad... 142 MILCZENIE ; ¦• ¦?¦; "mK- '/dii Więcej :- •. ¦¦¦ ¦„¦ <"¦¦¦... ¦ . .:•> y, .:,,-: Milczenia ' ¦, '¦ • -.¦¦¦,!¦. .,,:.> i;,..*y!v.>. Milczenia • i ¦¦ .:,.:'¦•>¦•: .;:»;¦. ¦¦•¦¦ >',-:> »: ..¦ .•¦.•• .-rc. Milczenia ¦¦ ;¦¦ !¦¦'¦¦ ...¦¦¦'..'¦;:•. ::-.f ..., Odejdźcie wszyscy Mnie potrzeba ciszy »; •; :¦¦¦";:¦ ¦.r ,> i ¦; Nie pragnę słońca / • . ¦! Nienawidzę cienia - , •¦ '; A on z uporem wciąż mi towarzyszy ;< .> i r Gdzie mam się schronić <¦:•,;. . W jakiej osobności W tym świecie bujnym w błahe zachwycenia Więcej ; Milczenia Milczenia ¦"<¦ '; >!¦¦ ••¦•?¦ .. .¦,. '¦¦: - Milczenia . Us^ ¦' .•¦*.!¦ .. ¦ : ¦¦¦•¦¦'.¦• co ta mowa przystoi miłoćci 143 NIEOBECNOŚĆ n Hi Świt i zmierzch, i znowu świt Noc świetlista, ciemne dni Oswoiłem wieczność, swoją nieobecność Że mnie nie ma nie wie nikt Wreszcie się przestałem bać Żyć nie muszę, mogę trwać Tydzień, miesiąc, rok i wiek Słyszę szum podziemnych rzek Czasem tylko nagły lęk Czy to popiół, czy to śnieg Nie ma mnie i nie ma łez ? ; Cierpi tylko ten, kto jest Że mnie nie ma, nie wie nikt Jest powietrze z grubych szyb Czas wyrokiem nie jest Lustro się starzeje A ja się nie zmieniam w nim Trwam jak kamień, nie jak dym. 144 OSTINATIO DETERMINARE Wiatr Jaki wiatr W kurtynę nocy dmie Na pustej scenie Ciemne przestrzenie Zaraz pochłoną mnie Dal Jaką dal Skrywa szkarłatny zmierzch By ją odnaleźć Muszę oszaleć Pobiegnę tam gdzie, kres Nagły zachód słońca Słońca wschód Odmierzę, tańczącą Parą nóg Po to tańczę, tańczą Poprzez mrok By ukoić istnienia głód Wiatr Jaki wiatr Niesie świetlisty pył Słońca, księżyce Domy, ulice Pędzą kontury brył 145 Dal ; ; ... 7K: ¦ :::- Jaką dal Kryje kulisa mgły Na wielkiej scenie Jedno istnienie I dekoracji zgrzyt Uwięziona w czasie Wyrwę się Przez kolczasty zasiek Będę biec Zgubię, zgubię pogoń Zmylę ślad I nie znajdzie mnie Moja śmierć 146 OSUNATIO DETERMINARE n To się stało samo Rozmazaną plamą ł ¦."7...'¦¦¦¦¦-'«' Stał się czas i przestrzeń - O „'¦¦;. rt'< >¦'. Ciało jak powietrze • ' ¦¦''¦; !¦„ Walc . '.; y .¦' ¦ ¦ i: Jakiś walc Słyszę '<:,. .*'¦;: ¦*!, :..¦ Ku płomiennym słońcom Jestem ćmą lecącą Coraz bliżej ognia Coraz dalej od dnia Walc W środku Ja Czy to co w nas dobre Musi uciec w obłęd Czy powrócić zdążę Krążę, krążę, krążę Walc Jakiś walc Grają ¦ •. ¦ "'.. '¦'''; Ciemność jak aksamit ;.,;¦•¦!, -i Czuję pod stopami " '.• -..'1 1- \ ¦ ¦ Czy to co w nas dobre Musi uciec w obłęd Walc W środku Ja 147 Dokąd tak uciekam ; ¦ ¦¦ • Od siebie, do siebie Nie wiem, nie wiem, nie wiem Nie wiem, nie wiem, nie wiem Czy nie wszystko jedno Byle nie powszedniość Jak powietrze ciało Nie wiem co się stało To się samo stało Jak powietrze ciało Cisza zaszumiała Jak płonący pałac Walc Jakiś walc Słyszę Czy to co w nas dobre Musi uciec w obłęd Biegnie dzika ścieżka Tam, gdzie nikt nie mieszka Walc W środku Ja Wędrujący płomień Przyszedł dzisiaj po mnie Palą oczy, usta Wabi chłodna pustka Walc Jakiś walc Grają 148 Znowu walca motyw Srebrny od tęsknoty Czy to co w nas dobre Musi uciec w obłęd Walc W środku Ja Dokąd mnie prowadzi Ten okrutny motyw Nawet jeśli wiem to Zapominałam o tym Dokąd tak uciekam Od siebie, do siebie Nie wiem, nie wiem, nie wiem Nie wiem, nie wiem, nie wiem 149 OSTINATIO DETERMINARE m Ach Gdyby tak Być jak mały anioł Lalką ze szmat Brudną, potarganą Czy tego brak Żeby świat był prosty Lalka ze szmat W rękach młodszej siostry Ach ; Gdyby tak Być jak mały anioł Lalką ze szmat Wiecznie cerowaną Patrzą na świat Z koralików oczy Lalka ze szmat Nie boi się nocy To na wznak Upadnie To ją kot Ukradnie To na szwie Popęka Zawsze jest Przepiękna 150 Ach ¦'•> ¦¦¦ ', ;];:,* Gdyby tak Zrzucić ciężar bytu Lalka to ja Z tanich kretoników Ach, gdyby tak Świat był znowu prosty Lalka ze szmat W rękach młodszej siostry Ach Gdyby tak Uciec w przedmiot żywy Lalka ze szmat Czy to przedmiot żywy A może czas To jest także lalka Lalka ze szmat Cierpi, że jest lalką Trocin Kurz Ze środka Uśmiech Jak idiotka W ciemny kąt Rzucona Długie lata Kona 151 OSTTNATIO DETERMINARE IV Raz, dwa, trzy Niech patrzy Kto chce i Kto nie chce Jak biegnę Uciekam Wiruję Na ścieżce To ścieżka Donikąd Przez półmrok Do mroku W bezdroża Umyka Zdyszany Niepokój To ścieżka Zarosła Tymiankiem I ostem Tu wszystko Cierniste Bezwiedne I proste To ścieżka Pachnąca Piołunem I rdestem 152 Umykam Uciekam I czuję Że jestem Od drogi Od tłumu Od gwaru Od traktu W bezdroża Rozumu Wirując Do taktu Raz, dwa, trzy Niech patrzy Kto zdoła To dostrzec Jak biegnę Uciekam Ku gwieździe Ku siostrze Uciekam Umykam Gdzie chaszczy Muzyka Gdzie dzikie Jabłonie W ustroniu Się schronię Tam płonne Są grusze 153 Od ziół się Uduszę I w trawy Stuletnie Upadnę Bezwiednie Na ścieżce Donikąd Dziewanny Iglice Przez półmrok Do mroku Po swą Tajemnicę Eaz, dwa, trzy Niech patrzy Tutejszy I przybysz Jak śmiercią Się bawię Na serio Na niby Od drogi W bezdroża Ku gwieździe Ku siostrze Gdzie serce Promienne Przebija Mi ostrze 164 Raz, dwa, trzy Niech patrzy Kto chce i Kto nie chce Jak biegnę Wiruję Umykam Po ścieżce 'i. ¦-.' '¦'"; i.-.. 155 OSTINATIO DETERMINARE Gubię Wszystkie ślady Lubię Smak zagłady Smugi Gwiazdy spadającej W ostateczny sierpień Niedorzecznych cierpień Walc, zachodzące słońce Gubię Swą doczesność Lubię Ostateczność Spada Żyda. meteoryt W umęczony sierpień Zakurzonych cierpień Walc Dobroczynnie chory Schodami stromymi Bo nie wie co czyni W ogrody cierniste Egzyste Egzyste Wiążą mnie oplotem Smugi czarno złote 166 Walca wirujące lustra Wreszcie mam tę przestrzeń Wszystko w niej pomieszczę Walc Wokół scena pusta Dławi blask księżyca Zbawi tajemnica Furkot Furkot ćmy zielonej W umęczony sierpień Zakurzonych cierpień Walc Płonę, czarno płonę Schodami stromymi Bo nie wie co czyni W płonącym baroku Niepokój, niepokój ¦ .'. i: :¦;; ¦ 157 OSTINATIO DETERMINARE Zobaczyć Dostrzec Znaczenia Najprostsze Na nowo Skojarzyć Bez ciała Bez twarzy Tu jestem I wszędzie Co będzie To będzie Ten walc I ten temat Już nie ma Mnie nie ma Zdziczałe Ogrody Zetlałe Zachody I mnożą się Słońca Bez końca Bez końca 158 Księżyce Zbyt jasne Oddalę Przepastne ¦¦J.', ;r .>i i >¦"' -.'i' Bez ciała Bez twarzy Skojarzyć Skojarzyć .i1 .'¦¦¦. ¦¦.t;:i!\"!>:<¦¦:'< Raz, dwa, trzy Niech patrzy Kto chce I kto nie chce Jak tańczę Umykam Wiruję Na ścieżce .' '.* vi1" ¦>'¦ ' ' ¦ To ścieżka Donikąd W jałowe Pustkowie Tam prawdy Jedynej O sobie Się dowiem 159 *** Czy chciałbym wyryć swoje imię Na gładkich lustrach wód leniwych W przejrzystym, głębinowym zimnie Nieczuły istnieć i szczęśliwy Szczęśliwy, bo płynący wiecznie Szczęśliwy, bo bez granic Od źródła aż do ujścia przestrzeń Objęły czasu ramionami Nie dla mnie kryształowa trumna Życia od siebie nie oddzielę Bym w jasne słońce patrzeć umiał Okiem rozwartym jak topielec Ja jestem ciekaw swojej śmierci I jednym tylko się trwożę Gdy serce pęknie mi na ćwierci Już wiersza o tym nie ułożę 100 OCALENIE To moja ostatnia nadzieja I brzeg ocalenia W kosmicznych szaleństwa zawiejach Wiem, że jest Ta ziemia Tam rośnie głóg , Wzdłuż polnych dróg Sekunda się zmienia w godzinę >; I jestem, czym byłam, i staję się znów Kwitnącym jaśminem To mój ostatni zryw W krąg ściany, ściany, pusto Zostaje mi tylko byt Biel sufitu, szpitalne łóżko v, ¦.¦..v<..-m V. -n\ :-. ¦ ¦'¦ .vrr;i) • j;--'?* , > ¦¦<'-',-i,rl -.f.'.J'' .-ii ;'i" ¦.'.¦ S.K- ;.<; . ,-fł- j\. >.(¦'«'• ¦•¦...¦ SPIS TREŚCI WOŁANIE EURYDYKI Trzeba marzyć (muz. Janusz Strobel).................. 7 Podróżą każda miłość jest (muz. Włodzimierz Korcz)..... 8 Żdziebełko-ciepełko (muz. Janusz Strobel).............. 9 Autobusy zapłakane deszczem (muz. Andrzej Korzyński).... 10 Parasol nie chroni od łez (muz. Jerzy Derfel)........... 11 Słońce (muz. Jerzy Satanowski)........................ 13 Lubię was, szczeniaki (muz. Maciej Małecki).................. 15 Niedomówienie (muz. Jerzy Woy)..................................... 17 Jej portret (muz. Włodzimierz Nahorny)...................... 19 Kiedy serce śpi (muz. Zbigniew Hołdys).................... 21 Przebacz (muz. Jerzy Derfel).............................. 23 Moja wolność (muz. George Moustaki)...................... 24 Wołanie Eurydyki (muz. Jerzy Satanowski)......... 26 Gwóźdź (muz. N. Matwiejewa).............................. 29 Po co żona poecie................................... 31 Niepotrzebny nam ten smutek (muz. ludowa)............. 32 Już tylko się znamy (muz. Aleksander Wertydski)........ 33 Już jestem spokojna (muz. Aleksander Wertyński)........ 34 Piosenka z Leśmiana (muz. Andrzej Sart)................ 35 Wino samotnych............................................ 37 Szkoda róż (muz. Juliusz Loranc)........................ 39 Śpiew ocalenia (muz. Czesław Niemen)........................ 41 Samba na rozstanie (muz. Baden Powell)...................... 43 A my jak dzieci (muz. Janusz Bogacki)....................... 44 162 CZTERY ŚCIANY ŚWIATA Wyspa.......................................................... 47 To ziemia (muz. Juliusz Loranc)................................ 48 To najdalsze................................................... 49 Rozmyślania na dworcu.......................................... 50 Przydrożny rów (muz. Maciej Malecki)............................ 52 Pamiętajcie o ogrodach (muz. Jan Pietrzak)..................... 54 Rimbaud, Aniele Stróżu mój (muz. Juliusz Loranc)................ 88 Ptaki - pytald (muz. Jerzy Woy)................................ 57 Wmoim domu.................................................... 60 Dopóki wierzysz we mnie miła................................... 62 Szary poemat.................................................. 64 Jestem zmęczony (muz. Jarosław Kukulski)..................... 71 ' Song o ciszy (muz. Andrzej Zarycki)............................. 72 Epitafium dla Louisa Armstronga................................ 74 Epitafium dla Mahalii Jackson (muz. Stanisław Sojka)........ 78" Stary Rembrandt............................................... 76 > Renoir....................................................... 77 Wiersz dla malarza Dudy Gracza................................. 79 Gdzie ta bohema (muz. Juliusz Loranc).......................... 80 Song o ściętej głowie (muz. Roman Ziemiański).................. 82 Biedny Yorick (muz. Roman Ziemiański).......................... 83 Song o szczęściu wiecznym (muz. Maciej Małecki)................ 85 Międzyczas (muz. Maciej Małecki)............................... 87 Volo (muz. Tomasz Ochalski).................................... 88 Ech, wy ludzie, co żyć potraficie.............................. 90 ; Kiedy się dziwić przestanę (muz. Czesław Niemen)............... 92 Epitafium dla frajera (muz. Krzysztof Paszek).................. 94 Cztery ściany świata (muz. Czesław Niemen)..................... 97 Stop klatka (muz. Włodzimierz Korcz)........................... 98 Niebo.......................................................... 100 -¦ 163 WYGNANIE Z RAJU Źródło.......................................................... 103 Wygnanie z raju (muz. Roman Ziemiański)......................... 104 Co tojestmiłość............................................... 106 Taką cię wymyśliłem( muz. Jerzy Derfel)......................... 107 świt (muz. Włodzimierz Nahorny)................................ 109 Światło w oczy (muz. Maciej Małecki)........................... 110 Gdzie jesteś?.................................................. 112 Rondo I (muz. Juliusz Loranc)........................................ 113 Rondo II (muz. Juliusz Loranc)........................ 114 Rondo III (muz. Juliusz Loranc)........................................... 115 Rondo IV (muz. Juliusz Loranc)...................... 116 Śpiew Abelarda I (muz. Jerzy Maksymiuk)........................ 117 Śpiew Abelarda II (muz. Jerzy Maksymiuk)....................... 118 Abelard i Heloiza (muz. Jerzy Maksymiuk)....................... 119 Valse Triste „Białe noce" (muz. Jerzy Maksymiuk).............. 121 Romans I „Białe noce" (muz. Jerzy Maksymiuk).................. 123 Doczekać - Przeczekać „Białe noce" (muz. Jerzy Maksyniiuk) .... 124 Romana II „Białe noce" (muz. Jerzy Maksymiuk)................. 125 Romans III „Białe noce" (muz. Jerzy Maksymiuk)................ 126 Piasek (muz. Juliusz Loranc).................................. 127 Czułość....................................................... 129 Zatrzyma) mnie (muz. Roman Ziemiański)........................ 130 Oddech........................................................ 132 Zmieńmy temat................................................. 133 Spacer w wielkim mieście...................................... 135 >'¦- ' Guide......................................................... 136 Zapatrzony.................................................... 137 Nie wierzę w powroty (muz. Seweryn KrajewslcL)................. 138 Tak będzie lepiej (muz. Włodzimierz Nahorny).................. 139 Popołudnie (story) (muz. Włodzimierz Korcz)................. 140 164 Nieobecności................................................. 142 Milczenie..................................................... 1*3 Nieobecność II (muz. Jerzy Satanowski)........................ 144 Ostinatio determinare I (muz. Jerzy Satanowski)................ 145 Ostinatio determinare II (muz. Jerzy Satanowski).............. 147 Ostinatio determinare III (muz. Jerzy Satanowski)............. 150 Ostinatio determinare IV (muz. Jerzy Satanowski)............... 152 Ostinatio determinare V (muz. Jerzy Satanowski)................ 156 Ostinatio determinare VI (muz. Jerzy Satanowski).............. 158 *** Czy chciałbym wyryć swoje imię............................. 160 Ocalenie....................................................... 161 Nakładem C&T Krzysztof Kamil Baczyński „Wiersze" Edward Stachura „Wiersze" Edward Stachura „Wiersze pozostałe" Maria Pawlikowska-Jasnorzewska „Wiersze" Leopold Staff „Wiersze" Krzysztof Pieczyński „Wiersze z aniołem" Agnieszka Osiecka „Sentymenty" Leopold Sprzedaż wysyłkową książek wydawnictwa COLI prowadzi: merlin.com.pl KSIĘGARNIA INTERNETOWA www.merlin.com.pl e-mail: sklep@merlin.com.pl