1063
Szczegóły |
Tytuł |
1063 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
1063 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 1063 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
1063 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Frederick Forsyth
Czwarty protok�
Tom
Ca�o�� w tomach
Polski Zwi�zek Niewidomych
Zak�ad Wydawnictw i Nagra�
Warszawa 1992
Prze�o�y�
Robert Kruszy�ski
T�oczono drukiem punktowym
dla niewidomych
w Drukarni P$z$n,
Warszawa, ul. Konwiktorska 9
Przedruk z wydawnictwa
"Amber",
Pozna� 1990
Pisa� J. Podstawka
Korekty dokonali:
St. Makowski
i K. Kruky
Cz�� pierwsza
1
Ubrany na szaro m�czyzna
spokojnie czeka� i obserwowa�
dom naprzeciwko. Zgodnie ze
starannie opracowanym wcze�niej
planem, zamierza� zagarn��
kolekcj� brylant�w "Glen"
dok�adnie o p�nocy. By�
przekonany, �e mu si� to uda,
je�eli brylanty b�d� w tym
czasie nadal w sejfie
obserwowanego mieszkania, a
w�a�ciciele kolekcji pozostan�
przez jaki� czas poza domem.
Musia� jednak by� tego
absolutnie pewny. Tote� nadal
cierpliwie czeka� i obserwowa�.
O wp� do �smej jego wytrwa�o��
zosta�a nagrodzona.
Wielka, obszerna limuzyna
wynurzy�a si� z podziemnego
parkingu domu, sun�c z moc� i
elegancj� r�wn� sile i zwinno�ci
drapie�nego kota, kt�rego nazw�
nosz� samochody tej marki.
Zatrzyma�a si� na chwil� w
ciemnym wylocie podziemia
budynku, gdy kierowca sprawdza�
czy droga jest wolna, potem
skr�ci�a w ulic� i ruszy�a w
kierunku Hyde Park Corner.
Siedz�cy za kierownic�
wynaj�tego volvo combi,
zaparkowanego naprzeciw
luksusowego domu mieszkalnego,
Jim Rawlings, przebrany w
wypo�yczony uniform szofera
odetchn�� z ulg�. Obserwuj�c
dyskretnie drug� stron� ulicy,
po�o�onej w wytwornej dzielnicy
Belgravia, zobaczy� wreszcie to,
na co tak d�ugo i wytrwale
czeka�. Interesuj�cy go
m�czyzna prowadzi� sam swoj�
limuzyn�. Jecha� ni� wraz ze sw�
�on�, kt�ra siedzia�a obok
niego. Rawlings mia� ju�
w��czony silnik. By�o ch�odno i
musia� ogrzewa� wn�trze d�ugo
stoj�cego samochodu. Teraz,
przesuwaj�c tylko d�wigni�
automatycznej skrzyni bieg�w na
pozycj� "drive", wydosta� si�
bez trudu z szeregu
zaparkowanych wzd�u� ulicy aut i
ruszy� w �lad za daimlerem -
jaguarem.
By� jasny, rze�li poranek. Nad
Green Park, na wschodzie,
szarza�y ju� resztki rannego
brzasku, ale latarnie uliczne
jeszcze si� pali�y. Rawlings by�
na swoim punkcie obserwacyjnym
od pi�tej rano, ale cho� ulic�
przesz�o od tego czasu par�
os�b, nikt nie zwr�ci� na niego
uwagi. �adnego z mieszka�c�w tej
najbogatszej dzielnicy
londy�skiego West Endu nie dziwi
widok szofera czekaj�cego
wcze�nie rano w du�ym
samochodzie, w kt�rym le��,
widoczne z ty�u cztery walizy i
zamykany kosz, a szczeg�lnie
je�li ma to miejsce 31 grudnia.
W tym dniu bowiem liczni
zamo�ni mieszka�cy stolicy
przygotowuj� si� do wyjazdu poza
miasto, �eby sp�dzi� sylwestrowy
wiecz�r w swych wiejskich
rezydencjach.
Przy Hyde Park Corner by� ju�
tylko o pi��dziesi�t jard�w za
jaguarem, wpu�ci� wi�c przed
siebie jak�� ci�ar�wk�, by
rozdzieli�a oba samochody. Na
Park Lane prze�y� chwil�
zw�tpienia w powodzenie swego
planu; mie�ci� si� tam oddzia�
Coutts Bank, wi�c obawia� si�,
�e jad�ca jaguarem para mo�e
zatrzyma� si� przy nim, by
zdeponowa� brylanty w nocnym
sejfie.
Przy Merble Arch, po raz drugi
odetchn�� z ulg�. Jad�ca przed
nim limuzyna nie zjecha�a na
boczny pas, z kt�rego mog�aby
jeszcze skr�ci� z powrotem w
Park Lane i podjecha� pod bank.
Jednak pojecha�a prosto dalej i
przemkn�wszy przez Great
Cumberland Place wjecha�a potem
w Gloucester Place, pod��aj�c
ca�y czas na p�noc. Tak wi�c,
mieszka�cy luksusowego
apartamentu na �smym pi�trze
Fontenoy House, nie zamierzali
tym razem zdeponowa� swych
kosztowno�ci w Coutts Bank; albo
mieli je w samochodzie i
zabierali ze sob� na wie�, albo
te� zostawiali je na okres
Nowego Roku w swym mieszkaniu.
Rawlings by� pewny, �e w gr�
wchodzi ten drugi wariant.
Jecha� za jaguarem a� do
Hendon, i dopiero kiedy �ledzony
przez niego w�z wjecha� na
ostatni odcinek drogi przed
wjazdem na autostrad� M�1,
zawr�ci� w kierunku centrum
Londynu. Wszystko wskazywa�o na
to, �e w�a�ciciele kolekcji
brylant�w, zgodnie z jego
oczekiwaniami, wybierali si� do
posiad�o�ci brata panny domu, Ksi�cia
Sheffield, po�o�onej w p�nocnej
cz�ci Yorkshire i oddalonej o
dobre sze�� godzin jazdy od
Londynu. Mia� wi�c do dyspozycji
co najmniej dwadzie�cia cztery
godziny. Znacznie wi�cej ni�
potrzebowa�. Nie mia�
najmniejszych w�tpliwo�ci, �e uda
mu si� "obrobi�" mieszkanie w
Fontenoy House, by� przecie�
jednym z najlepszych w�amywaczy
w Londynie.
Przed dziesi�t� rano zd��y�
odprowadzi� volvo do firmy, w
kt�rej je wynaj��, zwr�ci�
liberi� w wypo�yczalni stroj�w i
odstawi� puste walizki do
podr�cznego sk�adziku. By� teraz
z powrotem w swoim wygodnym i
kosztownie urz�dzonym
mieszkaniu, w niczym nie
przypominaj�cym przest�pczej
meliny i znajduj�cym si� w
Wandsworth, gdzie si� urodzi� i
wychowa�, na najwy�szym pi�trze,
zaadaptowanego na cele
mieszkalne, dawnego sk�adu
herbaty. Niezale�enie od tego jak
mu si� powodzi�o, pozosta�
po�udniowym londy�czykiem z krwi
i ko�ci. Chocia� w Wandsworth
nie by�o tak elegancko jak w
Mayfair, czy Belgravii, by�
tutaj "na swoich �mieciach". Jak
wszyscy ludzie jego pokroju nie
lubi� opuszcza� swej dzielnicy.
Tutaj czu� si� wzgl�dnie
bezpieczny, cho� w�r�d
miejscowych przedstawicieli
p�wiatka i policjant�w znany
by� jako "twarz", co w j�zyku
�wiata przest�pczego oznacza�o
kryminalist� lub niebieskiego
ptaka.
Jak wszyscy przest�pcy i
kombinatorzy, kt�rym udaje si�
bezkarnie prowadzi� nielegaln�
dzia�alno�� i osi�ga� z niej
du�e zyski, stara� si� nie
rzuca� nikomu w oczy na swoim
terenie. Je�dzi� niepozornym
samochodem, a jedynym
odst�pstwem od tej zasady, na
jakie sobie pozwoli�, by�o
w�a�nie to elegancko urz�dzone
mieszkanie. Wobec otaczaj�cych
go przedstawicieli ni�szych
warstw �wiata przest�pczego
stosowa� skuteczny kamufla�. Na
ich pytania, czym w�a�ciwie
naprawd� si� zajmuje, potrafi�
udziela� wymijaj�cych i
og�lnikowych odpowiedzi. A cho�
policja s�usznie domy�la�a si�
jego przest�pczej dzia�alno�ci,
mia� dot�d - je�li nie liczy�
kr�tkiej, rocznej odsiadki w
wieku kilkunastu lat - zupe�nie
czyst� kartotek�. Jego wyra�na
zamo�no�� i bli�ej nieokre�lone
�r�d�a jej pochodzenia, budzi�y
szacunek i podziw m�odych
adept�w przest�pczej roboty,
kt�rzy ch�tnie oddawali mu
drobne przys�ugi. Nawet
najgro�niejsi bandyci,
napadaj�cy w bia�y dzie�, z
broni� w r�ku, w celach
rabunkowych, trzymali si� od
niego z daleka.
Oczywi�cie musia� mie� jak��
"fasad�", czyli zaj�cie b�d�ce
pozornym �r�d�em dochod�w.
Wszystkie licz�ce si� "twarze"
prowadzi�y jakie� legalne
interesy. Do najlepszych
nale�a�o posiadanie taks�wki lub
sklepu owocowo_warzywnego, albo
firmy skupuj�cej z�om i odpady
metali lub prowadzenie
wielobran�owego biura
po�rednictwa handlowego.
Wszystkie tego typu "fasady"
zapewnia�y mo�liwo�� operowania
licznymi, ukrytymi dochodami i
obracania got�wk�; dysponowania
wolnym czasem oraz dost�p do
ca�ego szeregu melin i podstaw�
do zatrudniania od czasu do
czasu kilku osobistych "goryli",
czy "ochroniarzy" fasadowych
firm. S� to na og� twardzi
faceci o ograniczonych
umys�ach ale o znacznej sile
fizycznej, poszukuj�cy pozornie
uczciwej, sta�ej pracy, kt�ra
pozwoli�aby ukry� ich g��wne
dochody, kt�re uzyskuj�
wynajmuj�c si� dorywczo jako
p�atni bandyci.
Rawlings by� naprawd�
w�a�cicielem przedsi�biorstwa
zajmuj�cego si� skupem i
przetwarzaniem odpad�w metali
oraz z�omowaniem starych
samochod�w. Zapewnia�o mu to
niekontrolowany dost�p do dobrze
wyposa�onego warsztatu
mechanicznego, do wszelkiego
rodzaju metali, instalacji
elektrycznych, przewod�w i kwasu
akumulatorowego. M�g� te�
korzysta� z us�ug dw�ch pot�nie
zbudowanych osi�k�w, kt�rych
zatrudnia� w podw�jnym
charakterze: jako pracownik�w
warsztatu i jako goryli
osobistej obstawy, na wypadek
gdyby mia� kiedy� jakie�
powa�niejsze k�opoty z
miejscowymi przest�pcami.
Rawlings wzi�� prysznic,
ogoli� si�, i mieszaj�c br�zowy,
trzcinowy cukier w drugiej ju�
tego rana fili�ance kawy, zabra�
si� do ponownego studiowania
szkicu, kt�ry dostarczy� mu
Billy Rice.
Billy by� jego uczniem, m�odym
dwudziestotrzyletnim adeptem
przest�pczej roboty,
praktykuj�cym dopiero w fachu
w�amywacza, kt�ry z czasem m�g�
sta� si� dobrym, a nawet bardzo
dobrym fachowcem. Jako
pocz�tkuj�cy przest�pca ch�tnie
wykonywa� zadania na zlecenie
mistrza o ustalonej reputacji,
tym bardziej, �e dawa�o mu to
szans� zdobycia bezcennej wiedzy
i do�wiadcze�. Dwadzie�cia
cztery godziny wcze�niej, Billy
zapuka� do drzwi apartamentu na
�smym pi�trze Hontenoy House;
mia� na sobie liberi� jednej z
najdro�szych i najlepszych
kwiaciarni i trzyma� w r�kach
du�y bukiet. Dzi�ki tym
rekwizytom, nie wzbudzi�
podejrze� siedz�cego w hallu
szwajcara w liberii, sam
natomiast zanotowa� w pami�ci
dok�adnie rozk�ad pomieszcze�,
po�o�enie dy�urki portiera i
drog� prowadz�c� do schod�w.
Drzwi otworzy�a mu osobi�cie
jej lordowska wysoko��, na
kt�rej twarzy, na widok kwiat�w,
pojawi� si� wyraz przyjemnego
zaskoczenia. Z do��czonego do
bukietu bileciku wynika�o �e
zosta� on przys�any przez
komitet Spo�ecznego Funduszu
Pomocy dla Weteran�w; Lady Fiona
by�a nie tylko jedn� z patronek
tej charytatywnej instytucji,
lecz w�a�nie tego wieczora, 30
grudnia 1986, mia�a wzi�� udzia�
w organizowanym przez ni�
uroczystym balu. Rawlings
zak�ada�, �e nawet je�li na tym
balu wspomni ona o przys�anych
jej kwiatach kt�remu� z cz�onk�w
komitetu, uzna on po prostu, �e
to jeden z pozosta�ych koleg�w
poleci� je przes�a� w imieniu
ca�ego grona.
Lady Fiona, stoj�c w drzwiach,
starannie przeczyta�a do��czony
do kwiat�w bilet i wykrzykn�a
"Ach, jakie idealnie pi�kne!",
pos�uguj�c si� przy tym
charakterystycznym dla ludzi jej
sfery, nieco przesadnym tonem i
akcentem, i odebra�a bukiet.
Wtedy Billy wyj�� d�ugopis i
bloczek z pokwitowaniami. Pani
domu, nie mog�c poradzi� sobie
r�wnocze�nie z trzema
przedmiotami, ruszy�a w kierunku
salonu, by od�o�y� bukiet i
zostawi�a Billy'ego na
kilkana�cie sekund bez dozoru w
niewielkim przedpokoju.
Jego doskona�a aparycja by�a
istnym darem losu. Dzi�ki niej
stanowi� idealnego wykonawc�
takich zada�. Sprawia� to
ch�opi�cy wygl�d, k�dzierzawe,
jasne w�osy, niebieskie oczy i
nie�mia�y u�miech. Sam skromnie
przyznawa�, �e jest w stanie
oczarowa� ka�d� londy�sk� pani�
domu w �rednim wieku i wyci�gn��
z niej wszelkie niezb�dne
informacje. Przed uwa�nym
spojrzeniem jego b��kitnych, jak
u dziecka, oczu trudno by�o
cokolwiek ukry�.
Jeszcze zanim nacisn��
dzwonek, przez ca�� minut�
lustrowa� dok�adnie wzrokiem
drzwi wej�ciowe i ich futryn�,
oraz przylegaj�ce do nich
fragmenty �cian korytarza.
Szuka� ma�ego, nie wi�kszego ni�
orzech brz�czyka, albo czarnego
guzika, czy prze��cznika, przy
pomocy kt�rego mo�na by�o taki
brz�czyk w��czy�. Dopiero
stwierdziwszy z zadowoleniem, �e
nic takiego przy drzwiach nie
ma, nacisn�� dzwonek.
Teraz, gdy pozostawiono go
samego w przedpokoju, powt�rzy�
poprzednie czynno�ci, szukaj�c
brz�czyka lub prze��cznika na
wewn�trznej futrynie i
s�siednich powierzchniach �cian.
Ale i tu ich nie by�o. Zanim
pani domu wr�ci�a, �eby podpisa�
pokwitowanie, Billy wiedzia�
ju�, �e drzwi zabezpiecza
wmontowany w boczn� kraw�d�
zamek i stwierdzi� z rado�ci� �e
jest to zamek typu Chubb, nie
za� typu Bramah, kt�ry ma opini�
konstrukcji niepokonanej dot�d
przez najlepszych w�amywaczy.
Lady Fiona wzi�a od niego
bloczek oraz d�ugopis i
pr�bowa�a potwierdzi� odbi�r
kwiat�w. Nie mog�o jej si� to
jednak w �adnym razie uda�. Z
d�ugopisu dawno usuni�to ca�y
zapas tuszu i starannie wytarto
najdrobniejsze jego resztki,
sprawdzaj�c wielokrotnie, �e nie
pozostawia �lad�w na czystej
kartce papieru. Billy zacz��
gor�czkowo przeprasza�. Lady
Fiona oznajmi�a, �e nie ma to
�adnego znaczenia, bo z
pewno�ci� ma inny d�ugopis w
torebce, po czym ponownie
wr�ci�a w g��b mieszkania,
przechodz�c przez drzwi
prowadz�ce do salonu. Billy
tymczasem znalaz� wreszcie to,
czego szuka�. Drzwi wej�ciowe
by�y jednak rzeczywi�cie
pod��czone do systemu
alarmowego.
Z bocznej, wewn�trznej
kraw�dzi otwartych drzwi,
wysoko, po stronie zawias�w,
wystawa� ma�e�ki stycznik.
Dok�adnie naprzeciw niego,
wmontowane by�o we framug�
niewielkie gniazdko stykowe.
Billy wiedzia�, �e musi si� w
nim mie�ci� mikroprze��cznik
firmy Pye. Kiedy drzwi by�y
zamkni�te, dociskowy stycznik
wype�nia� ca�kowicie otw�r
gniazdka i zamyka� obw�d.
Je�li system przeciww�amaniowy
jest odpowiednio nastawiony i
w��czony, mikroprze��cznik
samoczynnie uruchamia alarm,
kiedy obw�d zostanie przerwany,
to znaczy, gdy kto� otworzy
drzwi. W ci�gu niespe�na trzech
sekund, Billy zd��y� wyj�� z
kieszeni tubk� szybko schn�cego
kleju, wcisn�� spor� jego porcj�
do otworu gniazdka z
mikroprze��cznikiem, a potem
zalepi� otw�r ma�� kulk�
zmieszanej z klejem plasteliny.
Po czterech dalszych sekundach,
ta mieszanka sta�a si� twarda
jak kamie�, izoluj�c
mikroprze��cznik od dociskowego
styku, wystaj�cego z kraw�dzi
drzwi.
Kiedy Lady Fiona wr�ci�a z
podpisanym pokwitowaniem,
sympatyczny m�ody cz�owiek sta�
oparty o framug� drzwi;
wyprostowa� si� z
przepraszaj�cym u�miechem,
�cieraj�c r�wnocze�nie z opuszka
kciuka resztki zaschni�tej
mieszanki. Po wykonaniu swego
zadania, Billy przekaza� Jimowi
Rawlingsowi dok�adny opis hallu,
dy�urki portier�w, usytuowania
schod�w i wind, drogi wiod�cej
do drzwi wej�ciowych do
mieszkania, ma�ego przedpokoju
za nimi i tej cz�ci salonu,
kt�r� uda�o mu si� zobaczy�.
Popijaj�c kaw�, Rawlings by�
ju� pewny, �e przed czterema
godzinami w�a�ciciel mieszkania
wyni�s� walizki na korytarz, a
nast�pnie wr�ci� do przedpokoju,
�eby w��czy� system alarmowy.
Jak zwykle, urz�dzenie alarmowe
nie wyda�o �adnego d�wi�ku.
Zamkn�wszy za sob� drzwi,
przekr�ci� do ko�ca klucz w
specjalnym, zapadkowym zamku i
by� pewien, �e system alarmowy
zosta� prawid�owo nastawiony i
dzia�a. W normalnych warunkach,
dociskowy stycznik kontaktowa�by
z mikroprze��cznikiem firmy Pye.
Z chwil� przekr�cenia klucza,
obw�d zosta�by zamkni�ty, co z
kolei uruchomi�oby prac� ca�ego
systemu alarmowego. Poniewa�
jednak stycznik zosta�
odizolowany od
mikroprze��cznika, przynajmniej
ta cz�� systemu alaromwego,
kt�ra mia�a chroni� drzwi
wej�ciowe, nie dzia�a�a.
Rawlings by� pewny, �e potrafi
si� upora� z zamkiem w ci�gu
najwy�ej trzydziestu minut.
Wewn�trz mieszkania
zainstalowane b�d� z pewno�ci�
inne pu�apki. Zak�ada� jednak,
�e gdy na nie natrafi, da sobie
z nimi rad�.
Poci�gaj�c ostatni �yk kawy,
si�gn�� po sw� teczk� z
wycinkami prasowymi. Jak wszyscy
z�odzieje klejnot�w bacznie
�ledzi� kolumny i rubryki z
plotkami i kronik� towarzysk�.
Teczka, kt�r� wzi�� do r�ki,
zawiera�a wy��cznie wycinki na
temat imprez, na kt�rych
pojawia�a si� Lady Fiona i
kompletu jej wspania�ych
brylantowych klejnot�w, kt�ry
mia�a na sobie r�wnie�
poprzedniego wieczora. Je�li
b�dzie to zale�a�o tylko od Jima
Rawlingsa - ju� po raz ostatni.
O ponad p�tora tysi�ca
kilometr�w na wsch�d od Londynu,
stary cz�owiek, stoj�cy w oknie
najwi�kszego pokoju frontowego
mieszkania na trzecim pi�trze
domu przy ulicy Prospekt Mira
111, r�wnie� rozmy�la� o
nadchodz�cej p�nocy.
Mia�a ona zwiastowa� dzie� 1
stycznia 1987. Jego
siedemdziesi�te pi�te urodziny.
Min�o ju� dawno po�udnie,
lecz on by� nadal w szlafroku;
teraz ju� bardzo rzadko zdarza�o
si�, by musia� wstawa� wcze�nie,
robi� szybko porann� toalet� i
ubiera� si� starannie przed
wyj�ciem do biura. Jego �ona,
Erita, o trzydzie�ci lat m�odsza
od niego Rosjanka, wybra�a si�
do Parku Gorkiego na �y�wy, wraz
z ich dwoma synami. Pozosta�
wi�c w mieszkaniu zupe�nie sam.
Dostrzeg� przez chwil� swoje
odbicie w �ciennym lustrze lecz
to, co w nim zobaczy�, nie
sprawi�o mu wi�kszej
przyjemno�ci ni� rozmy�lania nad
w�asnym �yciem, a raczej nad
tym, co z niego zosta�o. Twarz,
zawsze pokryta zmarszczkami,
by�a teraz g��boko nimi
pobru�d�ona. W�osy, niegdy�
g�ste i ciemne, by�y ju�
�nie�nobia�e, rzadkie i wiotkie.
Jego sk�r�, sk�r� cz�owieka,
kt�ry przez ca�e �ycie pi�
ogromnie du�o alkoholu i pali�
jednego papierosa za drugim,
pokrywa�y plamy i wykwity.
Patrz�ce na niego z lustra oczy
jego w�asnego odbicia, tak�e
wygl�da�y beznadziejnie. Wr�ci�
do okna i spojrza� w d�, na
za�nie�on� ulic�. Kilka
opatulonych, skulonych z zimna
starych kobiet odgarnia�o �nieg,
cho� wiadomo by�o, �e jeszcze
tej nocy spadnie nowy.
My�la� teraz z zadum�, �e
min�� ju� bardzo d�ugi czas -
dwadzie�cia cztery lata, prawie
co do jednego dnia - odk�d
zrezygnowa� ze swego
bezcelowego, bezczynnego
wygnania w Bejrucie, �eby
przyjecha� tutaj. Nie by�o
w�wczas sensu zostawa� tam
d�u�ej, Nick Elliot i inni
ludzie z Firmy posk�adali ju�
razem wszystkie fakty i odkryli
prawd�; a on w ko�cu sam si� im
przyzna�. Przyjecha� wi�c wtedy
tu, zostawiaj�c �on� i dzieci,
kt�re mog�y, gdyby zechcia�y,
do��czy� do niego p�niej.
Pocz�tkowo my�la� �e przybywa
do nowego, prawdziwego domu, do
swego wymarzonego, duchowego i
moralnego domu. Rzuci� si� w wir
nowego �ycia, gdy� szczerze
wierzy� w t� filozofi� i jej
ostateczne zwyci�stwo. Dlaczego
nie mia� wierzy�? S�u�y�
przecie� w ko�cu tym ideom przez
dwadzie�cia siedem lat swego
�ycia. W tym pierwszym okresie
swego pobytu tutaj, w po�owie
lat sze��dziesi�tych, czu� si�
szcz�liwy i potrzebny.
Oczywi�cie musia� przej��
d�ugotrwa�e przes�uchania, ale
czu� �e jest cz�owiekiem
ciesz�cym si� szacunkiem
Komitetu Bezpiecze�stwa
Pa�stwowego. By� w ko�cu jedn� z
pi�ciu gwiazd radzieckiego
wywiadu, najwi�ksz� z nich
wszystkich, wi�ksz� ni� Burgess,
Maclean, Blunt czy Blake, kt�rzy
tak samo jak on przenikn�li w
g��b najtajniejszego rdzenia
brytyjskiego establishmentu, by
go nast�pnie zdradzi�.
Burgess, kt�rego pija�stwa i
ekscesy erotyczne przedwcze�nie
wp�dzi�y do grobu, nie �y� ju� w
chwili jego przybycia. Maclean
pierwszy straci� wszelkie
z�udzenia, ale wtedy przebywa�
ju� na sta�e w Moskwie, zreszt�
najd�u�ej z nich, bo od roku
1951. W 1963 roku by�, zupe�nie
zgorzknia�y i rozgoryczony,
odbijaj�c to sobie na Melindzie,
kt�ra porzuci�a go w ko�cu, �eby
przenie�� si� tu, do tego
w�a�nie mieszkania. Maclean,
sfrustrowany i pe�en niech�ci do
�wiata, �y� od tego czasu
samotnie, dop�ki nie zachorowa�
na raka; w tym okresie otwarcie
nienawidzi� ju� swoich
gospodarzy, a oni jego. Blunt
zosta� zdemaskowany i okryty
nies�aw� w Anglii. - Zosta�o nas
wi�c tylko dw�ch, Blake i ja,
pomy�la� stary cz�owiek. W jaki�
spos�b zazdro�ci� swemu koledze,
do kt�rego by� zreszt�
zaproszony wraz z �on� na
Sylwestra. Blake wydawa� si�
ca�kowicie zasymilowany i
szczerze zadowolony ze swego
losu. Oczywi�cie u�atwia�o mu to
kosmopolityczne pochodzenie;
jego ojciec by� Holendrem, a
matka �yd�wk�.
On sam nie mia� szans na
asymilacj�; wiedzia� o tym ju�
po pierwszych pi�ciu latach.
Opanowa� w tym czasie biegle
j�zyk rosyjski, tak w mowie, jak
i w pi�mie, ale nadal zachowa�
wyra�ny angielski akcent. Poza
tym dosz�o do tego, �e
znienawidzi� spo�ecze�stwo w�r�d
kt�rego przysz�o mu �y�. By�o
ono mu ca�kowicie,
nieodwracalnie i niezmiennie
obce.
Nie to zreszt� uwa�a� za
najgorsze; w ci�gu siedmiu lat
od chwili swego przybycia tutaj
straci� wszelkie z�udzenia
polityczne. Wszystko wok�
stanowi�o jedno wielkie
k�amstwo, a on by� wystarczaj�co
inteligentny, �eby to dostrzec.
Prze�y� m�odo�� i wiek m�ski
s�u��c k�amstwu; dla niego
k�ama�, dla niego zdradza�, dla
niego wreszcie porzuci� tamten
"zielony i przyjazny kraj". I
wszystko to robi� dla u�udy.
Przez ca�e lata, otrzymuj�c z
tytu�u swego stanowiska
wszystkie angielskie czasopisma
i gazety, �ledzi� w nich wyniki
mecz�w krykieta, doradzaj�c
r�wnocze�nie jak prowokowa�
strajki, ogl�da� w ilustrowanych
magazynach wszystkie tak dobrze
znane sobie miejsca,
przygotowuj�c r�wnocze�nie
kampanie dezinformacyjne, kt�re
mia�y doprowadzi� je do ruiny.
Siedz�c na sto�ku barowym w
hotelu National, s�ucha�
Anglik�w, �miej�cych si� i
dowcipkuj�cych w jego w�asnym
j�zyku, a r�wnocze�nie doradza�
czo�owym funkcjonariuszom K$g$b,
nawet samemu przewodnicz�cemu, w
jaki spos�b mo�na najbardziej
zaszkodzi� tej ma�ej wyspie. I
przez ca�y czas w ci�gu tych
minionych pi�tnastu lat
ogarnia�a go gdzie� w g��bi
duszy ogromna rozpacz, kt�rej
nawet alkohol, ani liczne
kobiety nie by�y w stanie
zag�uszy�. - Jest ju� za p�no -
t�umaczy� sam sobie. - Nie
m�g�bym ju� tam nigdy wr�ci�. A
jednak, a jednak...
Rozleg� si� dzwonek przy
drzwiach. Zaskoczy�o go to.
Lokatorami bloku pod numerem 111
przy spokojnej, bocznej, cho�
po�o�onej w centrum Moskwy
uliczce Prospekt Mira, s�
g��wnie wysocy funkcjonariusze
K$g$b i nieliczni pracownicy
Ministerstwa Spraw
Zagranicznych. Nikogo z nich nie
oczekiwa�. Ka�dy go�� z
zewn�trz, przybywaj�cy do niego
w odwiedziny, musia�by zg�osi�
si� najpierw w portierni. Nie
mog�a to tak�e by� Erita, mia�a
przecie� swoje w�asne klucze.
Kiedy otworzy� drzwi,
zobaczy�, �e stoi za nimi jaki�
nieznany mu m�czyzna. By� m�ody
i starannie ubrany; mia� na
sobie dobrze skrojony, zimowy
p�aszcz i ciep��, futrzan�
czapk� bez �adnych dystynkcji.
Na jego twarzy malowa�a si�
zimna oboj�tno��, nie b�d�ca
jednak wynikiem dzia�ania
lodowatego, wiej�cego za oknem
wiatru, bowiem wygl�d jego
but�w dowodzi�, �e nie brn�� po
ulicy przez zwa�y zlodowacia�ego
�niegu, lecz wysiad� tylko z
ciep�ego samochodu i przeszed�
kilka krok�w do ogrzanego
wn�trza budynku. Jasne,
niebieskie oczy nieznajomego
spogl�da�y na starego cz�owieka
ca�kowicie beznami�tnie, nie
wyra�aj�c ani sympatii, ani
wrogo�ci.
- Towarzysz pu�kownik Kim
Philby? - zapyta� przyby�y.
Philby by� zaskoczony. Jedynie
bliscy przyjaciele, do kt�rych
opr�cz pa�stwa Blake nale�a�o
mo�e z p� tuzina innych os�b,
nazywali go Kim. Pozostali znali
od wielu, wielu lat wy��cznie
jego pseudonim. Tylko nieliczni
cz�onkowie �cis�ego kierownictwa
wiedzieli, �e nazywa si� Philby
i jest pu�kownikiem K$g$b w
stanie spoczynku.
- Owszem.
- Jestem major Paw�ow z
Dziewi�tego Zarz�du,
oddelegowany do pracy w zespole
osobistych doradc�w Sekretarza
Generalnego K$p$z$r.
Philby zna� Dziewi�ty Zarz�d
K$g$b. Zapewnia� on ochron�
osobist� wszystkim cz�onkom
kierownictwa partii i budynkom w
kt�rych mieszkali i pracowali.
Jego funkcjonariusze, znani
tak�e jako Gwardia Kremlowska,
mieli charakterystyczne mundury:
czapki z jaskrawo_niebieskimi
otokami, szerokie epolety i
wy�ogi ko�nierzy w tym samym
kolorze - nosili je teraz ju�
tylko pe�ni�c s�u�b� wartownicz�
wewn�trz budynk�w partyjnych i
podczas oficjalnych
uroczysto�ci. A gdy wyst�powali
jako cz�onkowie osobistej
ochrony, nosili znakomicie
skrojone ubrania cywilne;
wszyscy byli bardzo sprawni
fizycznie, doskonale wyszkoleni,
ca�kowicie lojalni i uzbrojeni.
- Bardzo mi mi�o - powiedzia�
Philby.
- To dla was, towarzyszu
pu�kowniku.
Major wyci�gn�� ku niemu
d�ug�, eleganck� kopert�. Philby
wzi�� j� do r�ki.
- To r�wnie� - doda� major,
wr�czaj�c mu ma�y prostok�tny
kartonik, na kt�rym widnia�
jaki� numer telefonu.
- Dzi�kuj� - odrzek� Philby.
Major bez s�owa wykona� lekki
sk�on g�ow�, odwr�ci� si� w
miejscu i ruszy� w g��b
korytarza. W kilka sekund
p�niej, Philby obserwowa� przez
okno ruszaj�c� sprzed frontowego
wej�cia do budynku l�ni�c�,
czarn� limuzyn� marki czajka;
kt�rej charakterystyczne numery
rejestracyjne, zaczynaj�ce si�
od liter M$o$c, wskazywa�y, �e
jest to samoch�d nale��cy do
Komitetu Centralnego.
Jim Rawlings ogl�da� przez
szk�o powi�kszaj�ce fotografi�
zamieszczon� w jakim�
snobistycznym czasopi�mie.
Zdj�cie, wykonane mniej wi�cej
przed rokiem, przedstawia�o t�
sam� kobiet�, kt�r� widzia� tego
rana wraz z m�em w samochodzie
wyje�d�aj�cym z centrum Londynu.
Sta�a w szeregu os�b
uczestnicz�cych w uroczysto�ci
prezentacji obecnych na jakim�
przyj�ciu, odbywaj�cym si�
zgodnie z dworskim ceremonia�em,
patrz�c jak jej s�siadka wita
si� z ksi�niczk� Aleksandr�. I
mia�a na sobie w�a�nie te
klejnoty, o kt�re mu chodzi�o.
Rawlings, kt�ry ka�de w�amanie
poprzedza� wielomiesi�cznymi
przygotowaniami, zna� ich
pochodzenie i histori� lepiej,
ni� w�asn� dat� urodzenia.
W roku 1905, m�ody hrabia
Margate powr�ci� z Afryki
Po�udniowej, przywo��c ze sob�
cztery wspania�e, ale
nieoszlifowane diamenty. Kiedy w
roku 1912 bra� �lub, poleci�
londy�skiej firmie Cartier
oszlifowa� je i oprawi�, chcia�
bowiem da� je w prezencie swej
m�odej �onie. Cartier zleci� ich
oszlifowanie firmie Aascher z
Amsterdamu, kt�rej pracownicy
cieszyli si� opini� najlepszych
szlifierzy w �wiecie, zw�aszcza
odk�d uda�o im si� tak wspaniale
poci�� ogromny diament
"Cullinan". Owym czterem
kamieniom nadano po oszlifowaniu
kszta�t i form� dw�ch,
tworz�cych komplet par owalnych,
pi��dziesi�cioo�mio_fasetowych
brylant�w. Przy czym, brylanty
tworz�ce par� mniejszych kamieni
wa�y�y po dziesi�� karat�w, a
tworz�ce par� wi�kszych - po
dwadzie�cia karat�w.
Przes�ane z powrotem do
Londynu, oszlifowane kamienie,
firma Cartier oprawi�a w bia�e
z�oto, dodaj�c ornament z�o�ony
z czterdziestu o wiele
mniejszych brylant�w. Tak
powsta� komplet klejnot�w
sk�adaj�cy si� z tiary, w kt�rej
�rodek wprawiono pierwszy z
wi�kszych kamieni, wisiorka,
kt�rego g��wn� ozdob� by� drugi
du�y brylant, oraz dw�ch
kolczyk�w, ozdobionych obydwoma
mniejszymi brylantami. Zanim
zako�czono prac� nad kompletem,
zmar� ojciec hrabiego, ksi���
Sheffield, a syn odziedziczy�
jego tytu�. Brylanty otrzyma�y
nazw� "Glen", od rodzinnego
zawo�ania domu ksi���t
Sheffield.
�smy ksi��� Sheffield zmar� w
1936 roku, przekazuj�c brylanty
swemu synowi, kt�ry z kolei mia�
dwoje dzieci, urodzon� w roku
1944 c�rk� i o pi�� lat
m�odszego syna. W�a�nie ta
c�rka, licz�ca obecnie
czterdzie�ci dwa lata, by�a
osob� kt�rej zdj�cie ogl�da�
teraz przez szk�o powi�kszaj�ce
Jim Rawlings.
- Nie w�o�ysz ich ju� wi�cej,
kochana - powiedzia� g�o�no do
siebie Rawlings. Potem zacz��
jeszcze raz sprawdza� sprz�t,
kt�ry przygotowa� sobie na
wiecz�r.
Harold Philby rozci�� kopert�
kuchennym no�em, wyci�gn�� z
niej list, i roz�o�y� go na
stole w saloniku. Zawarto��
koperty zrobi�a na nim wra�enie:
by� to odr�czny list od
sekretarza generalnego K$p$z$r,
napisany - oczywi�cie po
rosyjsku - jego schludnym, nieco
pedantycznym charakterem pisma.
Papier, podobnie jak koperta,
by� bia�y i l�ni�cy i nie
posiada� �adnego nag��wka.
Sekretarz musia� wi�c napisa�
ten list w swoim prywatnym
mieszkaniu przy Prospekcie
Kutuzowa 26. Sta� tam ogromny
blok mieszkalny, kt�ry od czas�w
Stalina mie�ci� w swym
przestrzennym wn�trzu
moskiewskie apartamenty
najwy�szych dostojnik�w
partyjnych.
W prawym rogu wpisano: "�roda
przed po�udniem, 31 grudnia
1986". Poni�ej widnia�
nast�puj�cy tekst:
Drogi Philby,
Dotar�a do mojej wiadomo�ci
uwaga, jak� uczynili�cie na
pewnym przyj�ciu, wydanym
niedawno w Moskwie.
Powiedzieli�cie mianowicie, �e
"stabilno�� polityczna Wielkiej
Brytanii zawsze by�a w Moskwie
przeceniana, a ju� chyba nigdy
bardziej ni� obecnie".
Chcia�bym otrzyma� od Was
obszerniejsze rozwini�cie i
wyja�nienie tego stwierdzenia.
Prosz� nada� mu form� pisemn� i
skierowa� je osobi�cie do mnie,
w jednym egzemplarzu, bez
�adnych kopii i nie korzystaj�c
z pomocy sekretarek.
Kiedy Wasz materia� b�dzie
gotowy, prosz� zatelefonowa� pod
numer kt�ry przekaza� Wam major
Paw�ow i poprosi� go do aparatu.
We wskazanym terminie przyjedzie
do Waszego mieszkania i odbierze
Wasz raport.
Najlepsze �yczenia z okazji
Waszych jutrzejszych urodzin.
Szczerze oddany...
List ko�czy� si� podpisem.
Philby wolno wypu�ci�
powietrze. A wi�c podczas
wieczornego przyj�cia, wydanego
26_ego przez Kriuczkowa dla
wy�szych oficer�w K$g$b, czynna
by�a jednak aparatura
pods�uchowa. Po cz�ci domy�la�
si� tego wcze�niej. W�adimir
Aleksandrowicz Kriuczkow,
pierwszy zast�pca
przewodnicz�cego K$g$b i szef
jego Pierwszego G��wnego
Zarz�du, by� cz�owiekiem
sekretarza generalnego, oddanym
mu ca�kowicie i bez reszty. Cho�
nadano mu stopie� genera�a -
pu�kownika, nie rozpoczyna� swej
kariery w wojsku i nie by� nawet
kadrowym oficerem wywiadu. By�
typowym partyjnym aparatczykiem,
jednym z ludzi zatrudnionych
przez obecnego radzieckiego
przyw�dc� w okresie, gdy pe�ni�
on jeszcze funkcj�
przewodnicz�cego K$g$b.
Philby raz jeszcze przeczyta�
list i od�o�y� go na st�. Stary
nie zmieni� stylu - pomy�la�.
List by� kr�tki, wr�cz
lakoniczny, jasny i zwi�z�y; nie
zawiera� zawi�ych
grzeczno�ciowych zwrot�w i nie
zach�ca� do wymiany zda�. Nawet
wzmianka o urodzinach Philby'ego
brzmia�a niezwykle lakonicznie i
mia�a dowie�� zapewne tylko, �e
autor listu kaza� sobie
przynie�� jego akta dla
przypomnienia i niewiele wi�cej.
Mimo to Philby by� poruszony.
Osobisty list od tego lodowato
ch�odnego i zamkni�tego w sobie
cz�owieka stanowi� co�
niezwyk�ego i wielu ludzi
trz�s�oby si� z wra�enia, gdyby
spotka� ich taki zaszczyt.
Kiedy�, przed laty, by�o
inaczej. Gdy obecny szef pa�stwa
radzieckiego zosta�
przewodnicz�cym K$g$b, Philby
pracowa� tam ju� od lat i by�
uwa�any za co� w rodzaju
gwiazdora w swym zawodzie.
Wyg�asza� odczyty na temat
zachodnich agencji
wywiadowczych, koncentruj�c sw�
uwag� szczeg�lnie na brytyjskiej
Secret Intelligence Service
(S$i$s).
Jak wszyscy obejmuj�cy nowe
stanowiska dzia�ecze partyjni,
kt�rym powierzono kierowanie
specjalistami z jakiej�
dziedziny, nowy przewodnicz�cy
stara� si� obsadzi� czo�owe
stanowiska oddanymi sobie
bezwzgl�dnie lud�mi. Philby,
cho� szanowany i podziwiany jako
jedna z pi�ciu gwiazd, zda�
sobie spraw�, �e patron na
bardzo wysokim stanowisku mo�e
by� w tym najbardziej
zakonspirowanym �wiatku
niezwykle cenny. Przewodnicz�cy
za�, cz�owiek wysoce
inteligentny i kulturalny,
okazywa� niezwyk�e, granicz�ce
wr�cz z fascynacj�,
zainteresowanie Wielk� Brytani�.
W ci�gu wielu wsp�lnie
przepracowanych lat, szereg razy
prosi� Philby'ego o
interpretacj� lub analiz�
pewnych wydarze�, kt�re mia�y
miejsce w Wielkiej Brytanii.
Wypytywa� go te� o r�ne
osobisto�ci i ich prawdopodobne
reakcje wobec tych wydarze�.
Philby ch�tnie wykonywa� jego
polecenia. Mia� wra�enie �e
przewodnicz�cy K$g$b chce
por�wna� z jego niezale�n�
opini� docieraj�ce na jego
biurko raporty "ekspert�w od
spraw brytyjskich",
przygotowywane przez oficer�w
K$g$b i przez specjalist�w
zatrudnionych w jego dawnym
miejscu pracy, w Wydziale
Mi�dzynarodowym Komitetu
Centralnego, kierowanym w�wczas
przez Borisa Ponomariowa.
Wielokrotnie tak�e, w dyskretny
spos�b prosi� Philby'ego o
bezpo�redni� rad� w r�nych
sprawach, dotycz�cych Wielkiej
Brytanii.
Up�yn�o jednak sporo czasu,
odk�d Philby mia� okazj� spotka�
si� w cztery oczy z nowym carem
Wszechrosji. Ich ostatnie
spotkanie mia�o miejsce na
po�egnalnym przyj�ciu, kt�re
wyda� przewodnicz�cy odchodz�c z
K$g$b. Wraca� do pracy w
Komitecie Centralnym, rzekomo po
to, by obj�� stanowisko jednego
z sekretarzy, w istocie za� po
to, by w obliczu nieuchronnie
zbli�aj�cej si� �mierci
�wczesnego sekretarza
generalnego przygotowa� si� do
zaj�cia jego miejsca i za pomoc�
bardzo z�o�onej i przemy�lanej
gry zapewni� sobie sukcesj�.
Jego rozmy�lania przerwa�
powr�t Erity i ch�opc�w, kt�rzy
mieli twarze zaczerwienione od
jazdy na �y�wach i jak zwykle
robili du�o ha�asu. W roku 1975,
czyli w wiele lat po odej�ciu od niego
Melindy Maclean, szefowie K$g$b
uznali, �e jego cz�ste
pija�stwa i przypadkowe przygody
z prostytutkami przesta�y ju�
by� zabawne, przynajmniej w
oczach decyduj�cego o jego
losach aparatu. Erita otrzyma�a
rozkaz wprowadzenia si� do jego
mieszkania. By�a pracownic�
K$g$b, do�� nietypow� z uwagi na
swe �ydowskie pochodzenie, mia�a
trzydzie�ci cztery lata, ciemne
w�osy i zr�wnowa�ony charakter.
Pobrali si� jeszcze w tym samym
roku.
Dopiero po �lubie Erita
odczu�a dzia�anie jego du�ego
uroku osobistego. Zakocha�a si�
w nim naprawd� i wr�cz odm�wi�a
dalszego informowania K$g$b o
jego poczynaniach. Oficer
operacyjny, odpowiedzialny za
kontakt z ni� i przekazywanie
informacji wzruszy� ramionami,
zameldowa� o tym swoim
prze�o�onym i us�ysza� od nich,
�e ma zapomnie� o ca�ej sprawie.
Ch�opcy przyszli na �wiat w dwa
i trzy lata p�niej.
- Co� wa�nego, Kim? - spyta�a,
dostrzeg�szy jak stoj�c przy
stole, wsuwa list do kieszeni.
Przecz�co potrz�sn�� g�ow�.
Erita zaj�a si� wi�c na nowo
zdejmowaniem z ch�opc�w grubych,
pikowanych kurtek. Ona jednak
widzia�a wyra�nie, �e jest czym�
zaabsorbowany. By�a zbyt m�dra,
�eby nalega�, ale podesz�a
bli�ej i poca�owa�a go w
policzek.
- Prosz� ci� Kim, nie pij za
du�o dzi� wieczorem u Blake'�w -
powiedzia�a.
- Spr�buj� - odpar� z
u�miechem.
W gruncie rzeczy, zamierza�
pozwoli� sobie na ostatnie
wielkie pija�stwo. Jako
cz�owiek, kt�ry przez ca�e �ycie
du�o pi�, gdy zaczyna� ju� pi�
na jakim� przyj�ciu robi� to
zazwyczaj tak d�ugo, jak d�ugo
by� w stanie utrzyma� si� na
nogach. Ca�kowicie ignorowa�
wielokrotne ostrze�enia lekarzy,
namawiaj�cych go do abstynencji.
Pod wp�ywem ich perswazji
przesta� pali� i to by�o ju�
wystarczaj�co przykre. Ale nie
zamierza� rezygnowa� dobrowolnie
z alkoholu - wiedzia�, �e
potrafi nadal przesta� pi�, gdy
tylko zechce i �e po przyj�ciu,
na kt�re wybiera si� tego
wieczora b�dzie musia� na jaki�
czas zrobi� przerw�.
Pami�ta� dobrze, co powiedzia�
przy stole podczas przyj�cia u
Kriuczkowa i nie zapomnia�
przemy�le� kt�re sk�oni�y go do
wyg�oszenia takiej opinii.
Wiedzia� na bie��co, co si�
dzieje i na co si� zanosi
wewn�trz brytyjskiej Partii
Pracy. Inni r�wnie� otrzymywali
stosy nieopracowanych informacji
wywiadowczych, kt�re on
studiowa� przez ca�e lata i
kt�re nadal mu dostarczano, co
stanowi�o wyj�tkowe wyr�nienie,
a mo�e wyraz uznania dawnych
zas�ug. Ale tylko on by�
naprawd� w stanie z�o�y� z
poszczeg�lnych element�w tych
informacji logiczn� ca�o��,
nanie�� j� na kanw� swojej
wiedzy o brytyjskiej psychologii
spo�ecznej i otrzyma� w ten
spos�b prawdziwy obraz sytuacji.
Je�li zechce sformu�owa�
przekonywuj�co rodz�c� si�
stopniowo w jego umy�le wizj�
tej sytuacji, b�dzie musia�
nada� swemu wewn�trznemu
obrazowi odpowiedni� form�
s�own�, �eby przygotowa� dla
radzieckiego przyw�dcy jeden z
najlepszych memoria��w, jakie
kiedykolwiek wysz�y spod jego
pi�ra. Na czas weekendu mo�e
wys�a� Erit� z ch�opcami na
dacz�. Zostanie sam w mieszkaniu
i zacznie pisa� w sobot�.
Przedtem jednak pozwoli sobie na
jeszcze jedno, ostatnie
pija�stwo.
Jim Rawlings siedzia� tego
wieczora od dziewi�tej do
dziesi�tej za kierownic� innego
ju�, mniejszego, tak�e
wynaj�tego samochodu,
zaparkowanego pod Fontenoy
House. Mia� na sobie znakomicie
skrojony smoking i znowu nie
zwraca� niczyjej uwagi.
Obserwowa� bacznie �wiat�a w
oknach mieszka� po�o�onych na
wy�szych pi�trach tego
luksusowego domu. Mieszkanie, do
kt�rego zamierza� si� dosta�,
ton�o oczywi�cie w
ciemno�ciach, z zadowoleniem
jednak stwierdzi�, �e
apartamenty znajduj�ce si�
bezpo�rednio pod nim i nad nim,
s� rz�si�cie o�wietlone. Widz�c
wystrojonych go�ci,
pojawiaj�cych si� od czasu do
czasu w oknach obydwu mieszka�,
doszed� do wniosku, �e w obu
odbywaj� si� noworoczne
przyj�cia.
O dziesi�tej, dyskretnie
zaparkowawszy samoch�d w bocznej
uliczce, oddalonej o dwie
przecznice, wkroczy�
niespiesznie przez g��wne
wej�cie do Fontenoy House. Przez
ca�y czas wchodzi�o tam i
wychodzi�o tyle os�b, �e drzwi
by�y przymkni�te tylko ale nie
zamkni�te na zamek. W hallu, po
lewej stronie, dok�adnie jak
powiedzia� mu Billy Rice,
mie�ci�a si� portiernia. Jeden z
portier�w, pe�ni�cy nocny dy�ur,
wpatrzony by� w sw�j przeno�ny
japo�ski telewizor. Wsta� i
podszed� do otwartych drzwi
dy�urki, jakby chcia� co�
powiedzie�.
Rawlings ni�s� butelk�
szampana przewi�zan� wst��k�
zako�czon� wielk� kokard�.
Pomacha� przyja�nie r�k�, udaj�c
lekko podchmielonego.
- Dobry... wiecz�r! - zawo�a�
do portiera. - No... i
szcz�liwego Nowego Roku!
Je�li stary portier zamierza�
go nawet przedtem spyta� kim
jest, lub dok�d si� wybiera,
najwyra�niej zmieni� zdanie. W
budynku odbywa�o si� tej nocy co
najmniej sze�� przyj��.
Przynajmniej po�owa z nich mia�a
charakter otwarty, wi�c jak m�g�
sprawdza� listy zaproszonych
go�ci?
- Och, dzi�kuj�, sir.
Szcz�liwego Nowego Roku, sir. -
Odpowiedzia� grzecznie, ale
m�czyzna w smokingu znikn�� ju�
w g��bi korytarza. Powr�ci� wi�c
do swego telewizora.
Rawlings wszed� po schodach
na pierwsze pi�tro, potem
wjecha� wind� na �sme. Pi��
minut po dziesi�tej sta� ju� pod
drzwiami apartamentu kt�rego
szuka�. Zgodnie z meldunkiem
Billy'ego nie by�o na nich
brz�czyka, tylko zamek zapadkowy
firmy Chubb. O jakie� p� metra
nad nim zamontowany by�, u�ywany
na co dzie� zwyk�y zamek
samozatrzaskuj�cy, typu Yale.
Zamek firmy Chubb ma w sumie
17.000 wariant�w i permutacji.
Jest to zamek pi�ciozapadkowy,
ale dla dobrego fachowca nie
stanowi to problemu nie do
pokonania, poniewa� �eby go
otworzy� trzeba rozpracowa�
tylko dwie i p� zapadki - druga
po�owa mechanizmu jest
identyczna, tylko ustawiona
odwrotnie, aby klucz w�a�ciciela
funkcjonowa� zawsze sprawnie,
bez wzgl�du na to z kt�rej