1063

Szczegóły
Tytuł 1063
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

1063 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 1063 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

1063 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Frederick Forsyth Czwarty protok� Tom Ca�o�� w tomach Polski Zwi�zek Niewidomych Zak�ad Wydawnictw i Nagra� Warszawa 1992 Prze�o�y� Robert Kruszy�ski T�oczono drukiem punktowym dla niewidomych w Drukarni P$z$n, Warszawa, ul. Konwiktorska 9 Przedruk z wydawnictwa "Amber", Pozna� 1990 Pisa� J. Podstawka Korekty dokonali: St. Makowski i K. Kruky Cz�� pierwsza 1 Ubrany na szaro m�czyzna spokojnie czeka� i obserwowa� dom naprzeciwko. Zgodnie ze starannie opracowanym wcze�niej planem, zamierza� zagarn�� kolekcj� brylant�w "Glen" dok�adnie o p�nocy. By� przekonany, �e mu si� to uda, je�eli brylanty b�d� w tym czasie nadal w sejfie obserwowanego mieszkania, a w�a�ciciele kolekcji pozostan� przez jaki� czas poza domem. Musia� jednak by� tego absolutnie pewny. Tote� nadal cierpliwie czeka� i obserwowa�. O wp� do �smej jego wytrwa�o�� zosta�a nagrodzona. Wielka, obszerna limuzyna wynurzy�a si� z podziemnego parkingu domu, sun�c z moc� i elegancj� r�wn� sile i zwinno�ci drapie�nego kota, kt�rego nazw� nosz� samochody tej marki. Zatrzyma�a si� na chwil� w ciemnym wylocie podziemia budynku, gdy kierowca sprawdza� czy droga jest wolna, potem skr�ci�a w ulic� i ruszy�a w kierunku Hyde Park Corner. Siedz�cy za kierownic� wynaj�tego volvo combi, zaparkowanego naprzeciw luksusowego domu mieszkalnego, Jim Rawlings, przebrany w wypo�yczony uniform szofera odetchn�� z ulg�. Obserwuj�c dyskretnie drug� stron� ulicy, po�o�onej w wytwornej dzielnicy Belgravia, zobaczy� wreszcie to, na co tak d�ugo i wytrwale czeka�. Interesuj�cy go m�czyzna prowadzi� sam swoj� limuzyn�. Jecha� ni� wraz ze sw� �on�, kt�ra siedzia�a obok niego. Rawlings mia� ju� w��czony silnik. By�o ch�odno i musia� ogrzewa� wn�trze d�ugo stoj�cego samochodu. Teraz, przesuwaj�c tylko d�wigni� automatycznej skrzyni bieg�w na pozycj� "drive", wydosta� si� bez trudu z szeregu zaparkowanych wzd�u� ulicy aut i ruszy� w �lad za daimlerem - jaguarem. By� jasny, rze�li poranek. Nad Green Park, na wschodzie, szarza�y ju� resztki rannego brzasku, ale latarnie uliczne jeszcze si� pali�y. Rawlings by� na swoim punkcie obserwacyjnym od pi�tej rano, ale cho� ulic� przesz�o od tego czasu par� os�b, nikt nie zwr�ci� na niego uwagi. �adnego z mieszka�c�w tej najbogatszej dzielnicy londy�skiego West Endu nie dziwi widok szofera czekaj�cego wcze�nie rano w du�ym samochodzie, w kt�rym le��, widoczne z ty�u cztery walizy i zamykany kosz, a szczeg�lnie je�li ma to miejsce 31 grudnia. W tym dniu bowiem liczni zamo�ni mieszka�cy stolicy przygotowuj� si� do wyjazdu poza miasto, �eby sp�dzi� sylwestrowy wiecz�r w swych wiejskich rezydencjach. Przy Hyde Park Corner by� ju� tylko o pi��dziesi�t jard�w za jaguarem, wpu�ci� wi�c przed siebie jak�� ci�ar�wk�, by rozdzieli�a oba samochody. Na Park Lane prze�y� chwil� zw�tpienia w powodzenie swego planu; mie�ci� si� tam oddzia� Coutts Bank, wi�c obawia� si�, �e jad�ca jaguarem para mo�e zatrzyma� si� przy nim, by zdeponowa� brylanty w nocnym sejfie. Przy Merble Arch, po raz drugi odetchn�� z ulg�. Jad�ca przed nim limuzyna nie zjecha�a na boczny pas, z kt�rego mog�aby jeszcze skr�ci� z powrotem w Park Lane i podjecha� pod bank. Jednak pojecha�a prosto dalej i przemkn�wszy przez Great Cumberland Place wjecha�a potem w Gloucester Place, pod��aj�c ca�y czas na p�noc. Tak wi�c, mieszka�cy luksusowego apartamentu na �smym pi�trze Fontenoy House, nie zamierzali tym razem zdeponowa� swych kosztowno�ci w Coutts Bank; albo mieli je w samochodzie i zabierali ze sob� na wie�, albo te� zostawiali je na okres Nowego Roku w swym mieszkaniu. Rawlings by� pewny, �e w gr� wchodzi ten drugi wariant. Jecha� za jaguarem a� do Hendon, i dopiero kiedy �ledzony przez niego w�z wjecha� na ostatni odcinek drogi przed wjazdem na autostrad� M�1, zawr�ci� w kierunku centrum Londynu. Wszystko wskazywa�o na to, �e w�a�ciciele kolekcji brylant�w, zgodnie z jego oczekiwaniami, wybierali si� do posiad�o�ci brata panny domu, Ksi�cia Sheffield, po�o�onej w p�nocnej cz�ci Yorkshire i oddalonej o dobre sze�� godzin jazdy od Londynu. Mia� wi�c do dyspozycji co najmniej dwadzie�cia cztery godziny. Znacznie wi�cej ni� potrzebowa�. Nie mia� najmniejszych w�tpliwo�ci, �e uda mu si� "obrobi�" mieszkanie w Fontenoy House, by� przecie� jednym z najlepszych w�amywaczy w Londynie. Przed dziesi�t� rano zd��y� odprowadzi� volvo do firmy, w kt�rej je wynaj��, zwr�ci� liberi� w wypo�yczalni stroj�w i odstawi� puste walizki do podr�cznego sk�adziku. By� teraz z powrotem w swoim wygodnym i kosztownie urz�dzonym mieszkaniu, w niczym nie przypominaj�cym przest�pczej meliny i znajduj�cym si� w Wandsworth, gdzie si� urodzi� i wychowa�, na najwy�szym pi�trze, zaadaptowanego na cele mieszkalne, dawnego sk�adu herbaty. Niezale�enie od tego jak mu si� powodzi�o, pozosta� po�udniowym londy�czykiem z krwi i ko�ci. Chocia� w Wandsworth nie by�o tak elegancko jak w Mayfair, czy Belgravii, by� tutaj "na swoich �mieciach". Jak wszyscy ludzie jego pokroju nie lubi� opuszcza� swej dzielnicy. Tutaj czu� si� wzgl�dnie bezpieczny, cho� w�r�d miejscowych przedstawicieli p�wiatka i policjant�w znany by� jako "twarz", co w j�zyku �wiata przest�pczego oznacza�o kryminalist� lub niebieskiego ptaka. Jak wszyscy przest�pcy i kombinatorzy, kt�rym udaje si� bezkarnie prowadzi� nielegaln� dzia�alno�� i osi�ga� z niej du�e zyski, stara� si� nie rzuca� nikomu w oczy na swoim terenie. Je�dzi� niepozornym samochodem, a jedynym odst�pstwem od tej zasady, na jakie sobie pozwoli�, by�o w�a�nie to elegancko urz�dzone mieszkanie. Wobec otaczaj�cych go przedstawicieli ni�szych warstw �wiata przest�pczego stosowa� skuteczny kamufla�. Na ich pytania, czym w�a�ciwie naprawd� si� zajmuje, potrafi� udziela� wymijaj�cych i og�lnikowych odpowiedzi. A cho� policja s�usznie domy�la�a si� jego przest�pczej dzia�alno�ci, mia� dot�d - je�li nie liczy� kr�tkiej, rocznej odsiadki w wieku kilkunastu lat - zupe�nie czyst� kartotek�. Jego wyra�na zamo�no�� i bli�ej nieokre�lone �r�d�a jej pochodzenia, budzi�y szacunek i podziw m�odych adept�w przest�pczej roboty, kt�rzy ch�tnie oddawali mu drobne przys�ugi. Nawet najgro�niejsi bandyci, napadaj�cy w bia�y dzie�, z broni� w r�ku, w celach rabunkowych, trzymali si� od niego z daleka. Oczywi�cie musia� mie� jak�� "fasad�", czyli zaj�cie b�d�ce pozornym �r�d�em dochod�w. Wszystkie licz�ce si� "twarze" prowadzi�y jakie� legalne interesy. Do najlepszych nale�a�o posiadanie taks�wki lub sklepu owocowo_warzywnego, albo firmy skupuj�cej z�om i odpady metali lub prowadzenie wielobran�owego biura po�rednictwa handlowego. Wszystkie tego typu "fasady" zapewnia�y mo�liwo�� operowania licznymi, ukrytymi dochodami i obracania got�wk�; dysponowania wolnym czasem oraz dost�p do ca�ego szeregu melin i podstaw� do zatrudniania od czasu do czasu kilku osobistych "goryli", czy "ochroniarzy" fasadowych firm. S� to na og� twardzi faceci o ograniczonych umys�ach ale o znacznej sile fizycznej, poszukuj�cy pozornie uczciwej, sta�ej pracy, kt�ra pozwoli�aby ukry� ich g��wne dochody, kt�re uzyskuj� wynajmuj�c si� dorywczo jako p�atni bandyci. Rawlings by� naprawd� w�a�cicielem przedsi�biorstwa zajmuj�cego si� skupem i przetwarzaniem odpad�w metali oraz z�omowaniem starych samochod�w. Zapewnia�o mu to niekontrolowany dost�p do dobrze wyposa�onego warsztatu mechanicznego, do wszelkiego rodzaju metali, instalacji elektrycznych, przewod�w i kwasu akumulatorowego. M�g� te� korzysta� z us�ug dw�ch pot�nie zbudowanych osi�k�w, kt�rych zatrudnia� w podw�jnym charakterze: jako pracownik�w warsztatu i jako goryli osobistej obstawy, na wypadek gdyby mia� kiedy� jakie� powa�niejsze k�opoty z miejscowymi przest�pcami. Rawlings wzi�� prysznic, ogoli� si�, i mieszaj�c br�zowy, trzcinowy cukier w drugiej ju� tego rana fili�ance kawy, zabra� si� do ponownego studiowania szkicu, kt�ry dostarczy� mu Billy Rice. Billy by� jego uczniem, m�odym dwudziestotrzyletnim adeptem przest�pczej roboty, praktykuj�cym dopiero w fachu w�amywacza, kt�ry z czasem m�g� sta� si� dobrym, a nawet bardzo dobrym fachowcem. Jako pocz�tkuj�cy przest�pca ch�tnie wykonywa� zadania na zlecenie mistrza o ustalonej reputacji, tym bardziej, �e dawa�o mu to szans� zdobycia bezcennej wiedzy i do�wiadcze�. Dwadzie�cia cztery godziny wcze�niej, Billy zapuka� do drzwi apartamentu na �smym pi�trze Hontenoy House; mia� na sobie liberi� jednej z najdro�szych i najlepszych kwiaciarni i trzyma� w r�kach du�y bukiet. Dzi�ki tym rekwizytom, nie wzbudzi� podejrze� siedz�cego w hallu szwajcara w liberii, sam natomiast zanotowa� w pami�ci dok�adnie rozk�ad pomieszcze�, po�o�enie dy�urki portiera i drog� prowadz�c� do schod�w. Drzwi otworzy�a mu osobi�cie jej lordowska wysoko��, na kt�rej twarzy, na widok kwiat�w, pojawi� si� wyraz przyjemnego zaskoczenia. Z do��czonego do bukietu bileciku wynika�o �e zosta� on przys�any przez komitet Spo�ecznego Funduszu Pomocy dla Weteran�w; Lady Fiona by�a nie tylko jedn� z patronek tej charytatywnej instytucji, lecz w�a�nie tego wieczora, 30 grudnia 1986, mia�a wzi�� udzia� w organizowanym przez ni� uroczystym balu. Rawlings zak�ada�, �e nawet je�li na tym balu wspomni ona o przys�anych jej kwiatach kt�remu� z cz�onk�w komitetu, uzna on po prostu, �e to jeden z pozosta�ych koleg�w poleci� je przes�a� w imieniu ca�ego grona. Lady Fiona, stoj�c w drzwiach, starannie przeczyta�a do��czony do kwiat�w bilet i wykrzykn�a "Ach, jakie idealnie pi�kne!", pos�uguj�c si� przy tym charakterystycznym dla ludzi jej sfery, nieco przesadnym tonem i akcentem, i odebra�a bukiet. Wtedy Billy wyj�� d�ugopis i bloczek z pokwitowaniami. Pani domu, nie mog�c poradzi� sobie r�wnocze�nie z trzema przedmiotami, ruszy�a w kierunku salonu, by od�o�y� bukiet i zostawi�a Billy'ego na kilkana�cie sekund bez dozoru w niewielkim przedpokoju. Jego doskona�a aparycja by�a istnym darem losu. Dzi�ki niej stanowi� idealnego wykonawc� takich zada�. Sprawia� to ch�opi�cy wygl�d, k�dzierzawe, jasne w�osy, niebieskie oczy i nie�mia�y u�miech. Sam skromnie przyznawa�, �e jest w stanie oczarowa� ka�d� londy�sk� pani� domu w �rednim wieku i wyci�gn�� z niej wszelkie niezb�dne informacje. Przed uwa�nym spojrzeniem jego b��kitnych, jak u dziecka, oczu trudno by�o cokolwiek ukry�. Jeszcze zanim nacisn�� dzwonek, przez ca�� minut� lustrowa� dok�adnie wzrokiem drzwi wej�ciowe i ich futryn�, oraz przylegaj�ce do nich fragmenty �cian korytarza. Szuka� ma�ego, nie wi�kszego ni� orzech brz�czyka, albo czarnego guzika, czy prze��cznika, przy pomocy kt�rego mo�na by�o taki brz�czyk w��czy�. Dopiero stwierdziwszy z zadowoleniem, �e nic takiego przy drzwiach nie ma, nacisn�� dzwonek. Teraz, gdy pozostawiono go samego w przedpokoju, powt�rzy� poprzednie czynno�ci, szukaj�c brz�czyka lub prze��cznika na wewn�trznej futrynie i s�siednich powierzchniach �cian. Ale i tu ich nie by�o. Zanim pani domu wr�ci�a, �eby podpisa� pokwitowanie, Billy wiedzia� ju�, �e drzwi zabezpiecza wmontowany w boczn� kraw�d� zamek i stwierdzi� z rado�ci� �e jest to zamek typu Chubb, nie za� typu Bramah, kt�ry ma opini� konstrukcji niepokonanej dot�d przez najlepszych w�amywaczy. Lady Fiona wzi�a od niego bloczek oraz d�ugopis i pr�bowa�a potwierdzi� odbi�r kwiat�w. Nie mog�o jej si� to jednak w �adnym razie uda�. Z d�ugopisu dawno usuni�to ca�y zapas tuszu i starannie wytarto najdrobniejsze jego resztki, sprawdzaj�c wielokrotnie, �e nie pozostawia �lad�w na czystej kartce papieru. Billy zacz�� gor�czkowo przeprasza�. Lady Fiona oznajmi�a, �e nie ma to �adnego znaczenia, bo z pewno�ci� ma inny d�ugopis w torebce, po czym ponownie wr�ci�a w g��b mieszkania, przechodz�c przez drzwi prowadz�ce do salonu. Billy tymczasem znalaz� wreszcie to, czego szuka�. Drzwi wej�ciowe by�y jednak rzeczywi�cie pod��czone do systemu alarmowego. Z bocznej, wewn�trznej kraw�dzi otwartych drzwi, wysoko, po stronie zawias�w, wystawa� ma�e�ki stycznik. Dok�adnie naprzeciw niego, wmontowane by�o we framug� niewielkie gniazdko stykowe. Billy wiedzia�, �e musi si� w nim mie�ci� mikroprze��cznik firmy Pye. Kiedy drzwi by�y zamkni�te, dociskowy stycznik wype�nia� ca�kowicie otw�r gniazdka i zamyka� obw�d. Je�li system przeciww�amaniowy jest odpowiednio nastawiony i w��czony, mikroprze��cznik samoczynnie uruchamia alarm, kiedy obw�d zostanie przerwany, to znaczy, gdy kto� otworzy drzwi. W ci�gu niespe�na trzech sekund, Billy zd��y� wyj�� z kieszeni tubk� szybko schn�cego kleju, wcisn�� spor� jego porcj� do otworu gniazdka z mikroprze��cznikiem, a potem zalepi� otw�r ma�� kulk� zmieszanej z klejem plasteliny. Po czterech dalszych sekundach, ta mieszanka sta�a si� twarda jak kamie�, izoluj�c mikroprze��cznik od dociskowego styku, wystaj�cego z kraw�dzi drzwi. Kiedy Lady Fiona wr�ci�a z podpisanym pokwitowaniem, sympatyczny m�ody cz�owiek sta� oparty o framug� drzwi; wyprostowa� si� z przepraszaj�cym u�miechem, �cieraj�c r�wnocze�nie z opuszka kciuka resztki zaschni�tej mieszanki. Po wykonaniu swego zadania, Billy przekaza� Jimowi Rawlingsowi dok�adny opis hallu, dy�urki portier�w, usytuowania schod�w i wind, drogi wiod�cej do drzwi wej�ciowych do mieszkania, ma�ego przedpokoju za nimi i tej cz�ci salonu, kt�r� uda�o mu si� zobaczy�. Popijaj�c kaw�, Rawlings by� ju� pewny, �e przed czterema godzinami w�a�ciciel mieszkania wyni�s� walizki na korytarz, a nast�pnie wr�ci� do przedpokoju, �eby w��czy� system alarmowy. Jak zwykle, urz�dzenie alarmowe nie wyda�o �adnego d�wi�ku. Zamkn�wszy za sob� drzwi, przekr�ci� do ko�ca klucz w specjalnym, zapadkowym zamku i by� pewien, �e system alarmowy zosta� prawid�owo nastawiony i dzia�a. W normalnych warunkach, dociskowy stycznik kontaktowa�by z mikroprze��cznikiem firmy Pye. Z chwil� przekr�cenia klucza, obw�d zosta�by zamkni�ty, co z kolei uruchomi�oby prac� ca�ego systemu alarmowego. Poniewa� jednak stycznik zosta� odizolowany od mikroprze��cznika, przynajmniej ta cz�� systemu alaromwego, kt�ra mia�a chroni� drzwi wej�ciowe, nie dzia�a�a. Rawlings by� pewny, �e potrafi si� upora� z zamkiem w ci�gu najwy�ej trzydziestu minut. Wewn�trz mieszkania zainstalowane b�d� z pewno�ci� inne pu�apki. Zak�ada� jednak, �e gdy na nie natrafi, da sobie z nimi rad�. Poci�gaj�c ostatni �yk kawy, si�gn�� po sw� teczk� z wycinkami prasowymi. Jak wszyscy z�odzieje klejnot�w bacznie �ledzi� kolumny i rubryki z plotkami i kronik� towarzysk�. Teczka, kt�r� wzi�� do r�ki, zawiera�a wy��cznie wycinki na temat imprez, na kt�rych pojawia�a si� Lady Fiona i kompletu jej wspania�ych brylantowych klejnot�w, kt�ry mia�a na sobie r�wnie� poprzedniego wieczora. Je�li b�dzie to zale�a�o tylko od Jima Rawlingsa - ju� po raz ostatni. O ponad p�tora tysi�ca kilometr�w na wsch�d od Londynu, stary cz�owiek, stoj�cy w oknie najwi�kszego pokoju frontowego mieszkania na trzecim pi�trze domu przy ulicy Prospekt Mira 111, r�wnie� rozmy�la� o nadchodz�cej p�nocy. Mia�a ona zwiastowa� dzie� 1 stycznia 1987. Jego siedemdziesi�te pi�te urodziny. Min�o ju� dawno po�udnie, lecz on by� nadal w szlafroku; teraz ju� bardzo rzadko zdarza�o si�, by musia� wstawa� wcze�nie, robi� szybko porann� toalet� i ubiera� si� starannie przed wyj�ciem do biura. Jego �ona, Erita, o trzydzie�ci lat m�odsza od niego Rosjanka, wybra�a si� do Parku Gorkiego na �y�wy, wraz z ich dwoma synami. Pozosta� wi�c w mieszkaniu zupe�nie sam. Dostrzeg� przez chwil� swoje odbicie w �ciennym lustrze lecz to, co w nim zobaczy�, nie sprawi�o mu wi�kszej przyjemno�ci ni� rozmy�lania nad w�asnym �yciem, a raczej nad tym, co z niego zosta�o. Twarz, zawsze pokryta zmarszczkami, by�a teraz g��boko nimi pobru�d�ona. W�osy, niegdy� g�ste i ciemne, by�y ju� �nie�nobia�e, rzadkie i wiotkie. Jego sk�r�, sk�r� cz�owieka, kt�ry przez ca�e �ycie pi� ogromnie du�o alkoholu i pali� jednego papierosa za drugim, pokrywa�y plamy i wykwity. Patrz�ce na niego z lustra oczy jego w�asnego odbicia, tak�e wygl�da�y beznadziejnie. Wr�ci� do okna i spojrza� w d�, na za�nie�on� ulic�. Kilka opatulonych, skulonych z zimna starych kobiet odgarnia�o �nieg, cho� wiadomo by�o, �e jeszcze tej nocy spadnie nowy. My�la� teraz z zadum�, �e min�� ju� bardzo d�ugi czas - dwadzie�cia cztery lata, prawie co do jednego dnia - odk�d zrezygnowa� ze swego bezcelowego, bezczynnego wygnania w Bejrucie, �eby przyjecha� tutaj. Nie by�o w�wczas sensu zostawa� tam d�u�ej, Nick Elliot i inni ludzie z Firmy posk�adali ju� razem wszystkie fakty i odkryli prawd�; a on w ko�cu sam si� im przyzna�. Przyjecha� wi�c wtedy tu, zostawiaj�c �on� i dzieci, kt�re mog�y, gdyby zechcia�y, do��czy� do niego p�niej. Pocz�tkowo my�la� �e przybywa do nowego, prawdziwego domu, do swego wymarzonego, duchowego i moralnego domu. Rzuci� si� w wir nowego �ycia, gdy� szczerze wierzy� w t� filozofi� i jej ostateczne zwyci�stwo. Dlaczego nie mia� wierzy�? S�u�y� przecie� w ko�cu tym ideom przez dwadzie�cia siedem lat swego �ycia. W tym pierwszym okresie swego pobytu tutaj, w po�owie lat sze��dziesi�tych, czu� si� szcz�liwy i potrzebny. Oczywi�cie musia� przej�� d�ugotrwa�e przes�uchania, ale czu� �e jest cz�owiekiem ciesz�cym si� szacunkiem Komitetu Bezpiecze�stwa Pa�stwowego. By� w ko�cu jedn� z pi�ciu gwiazd radzieckiego wywiadu, najwi�ksz� z nich wszystkich, wi�ksz� ni� Burgess, Maclean, Blunt czy Blake, kt�rzy tak samo jak on przenikn�li w g��b najtajniejszego rdzenia brytyjskiego establishmentu, by go nast�pnie zdradzi�. Burgess, kt�rego pija�stwa i ekscesy erotyczne przedwcze�nie wp�dzi�y do grobu, nie �y� ju� w chwili jego przybycia. Maclean pierwszy straci� wszelkie z�udzenia, ale wtedy przebywa� ju� na sta�e w Moskwie, zreszt� najd�u�ej z nich, bo od roku 1951. W 1963 roku by�, zupe�nie zgorzknia�y i rozgoryczony, odbijaj�c to sobie na Melindzie, kt�ra porzuci�a go w ko�cu, �eby przenie�� si� tu, do tego w�a�nie mieszkania. Maclean, sfrustrowany i pe�en niech�ci do �wiata, �y� od tego czasu samotnie, dop�ki nie zachorowa� na raka; w tym okresie otwarcie nienawidzi� ju� swoich gospodarzy, a oni jego. Blunt zosta� zdemaskowany i okryty nies�aw� w Anglii. - Zosta�o nas wi�c tylko dw�ch, Blake i ja, pomy�la� stary cz�owiek. W jaki� spos�b zazdro�ci� swemu koledze, do kt�rego by� zreszt� zaproszony wraz z �on� na Sylwestra. Blake wydawa� si� ca�kowicie zasymilowany i szczerze zadowolony ze swego losu. Oczywi�cie u�atwia�o mu to kosmopolityczne pochodzenie; jego ojciec by� Holendrem, a matka �yd�wk�. On sam nie mia� szans na asymilacj�; wiedzia� o tym ju� po pierwszych pi�ciu latach. Opanowa� w tym czasie biegle j�zyk rosyjski, tak w mowie, jak i w pi�mie, ale nadal zachowa� wyra�ny angielski akcent. Poza tym dosz�o do tego, �e znienawidzi� spo�ecze�stwo w�r�d kt�rego przysz�o mu �y�. By�o ono mu ca�kowicie, nieodwracalnie i niezmiennie obce. Nie to zreszt� uwa�a� za najgorsze; w ci�gu siedmiu lat od chwili swego przybycia tutaj straci� wszelkie z�udzenia polityczne. Wszystko wok� stanowi�o jedno wielkie k�amstwo, a on by� wystarczaj�co inteligentny, �eby to dostrzec. Prze�y� m�odo�� i wiek m�ski s�u��c k�amstwu; dla niego k�ama�, dla niego zdradza�, dla niego wreszcie porzuci� tamten "zielony i przyjazny kraj". I wszystko to robi� dla u�udy. Przez ca�e lata, otrzymuj�c z tytu�u swego stanowiska wszystkie angielskie czasopisma i gazety, �ledzi� w nich wyniki mecz�w krykieta, doradzaj�c r�wnocze�nie jak prowokowa� strajki, ogl�da� w ilustrowanych magazynach wszystkie tak dobrze znane sobie miejsca, przygotowuj�c r�wnocze�nie kampanie dezinformacyjne, kt�re mia�y doprowadzi� je do ruiny. Siedz�c na sto�ku barowym w hotelu National, s�ucha� Anglik�w, �miej�cych si� i dowcipkuj�cych w jego w�asnym j�zyku, a r�wnocze�nie doradza� czo�owym funkcjonariuszom K$g$b, nawet samemu przewodnicz�cemu, w jaki spos�b mo�na najbardziej zaszkodzi� tej ma�ej wyspie. I przez ca�y czas w ci�gu tych minionych pi�tnastu lat ogarnia�a go gdzie� w g��bi duszy ogromna rozpacz, kt�rej nawet alkohol, ani liczne kobiety nie by�y w stanie zag�uszy�. - Jest ju� za p�no - t�umaczy� sam sobie. - Nie m�g�bym ju� tam nigdy wr�ci�. A jednak, a jednak... Rozleg� si� dzwonek przy drzwiach. Zaskoczy�o go to. Lokatorami bloku pod numerem 111 przy spokojnej, bocznej, cho� po�o�onej w centrum Moskwy uliczce Prospekt Mira, s� g��wnie wysocy funkcjonariusze K$g$b i nieliczni pracownicy Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Nikogo z nich nie oczekiwa�. Ka�dy go�� z zewn�trz, przybywaj�cy do niego w odwiedziny, musia�by zg�osi� si� najpierw w portierni. Nie mog�a to tak�e by� Erita, mia�a przecie� swoje w�asne klucze. Kiedy otworzy� drzwi, zobaczy�, �e stoi za nimi jaki� nieznany mu m�czyzna. By� m�ody i starannie ubrany; mia� na sobie dobrze skrojony, zimowy p�aszcz i ciep��, futrzan� czapk� bez �adnych dystynkcji. Na jego twarzy malowa�a si� zimna oboj�tno��, nie b�d�ca jednak wynikiem dzia�ania lodowatego, wiej�cego za oknem wiatru, bowiem wygl�d jego but�w dowodzi�, �e nie brn�� po ulicy przez zwa�y zlodowacia�ego �niegu, lecz wysiad� tylko z ciep�ego samochodu i przeszed� kilka krok�w do ogrzanego wn�trza budynku. Jasne, niebieskie oczy nieznajomego spogl�da�y na starego cz�owieka ca�kowicie beznami�tnie, nie wyra�aj�c ani sympatii, ani wrogo�ci. - Towarzysz pu�kownik Kim Philby? - zapyta� przyby�y. Philby by� zaskoczony. Jedynie bliscy przyjaciele, do kt�rych opr�cz pa�stwa Blake nale�a�o mo�e z p� tuzina innych os�b, nazywali go Kim. Pozostali znali od wielu, wielu lat wy��cznie jego pseudonim. Tylko nieliczni cz�onkowie �cis�ego kierownictwa wiedzieli, �e nazywa si� Philby i jest pu�kownikiem K$g$b w stanie spoczynku. - Owszem. - Jestem major Paw�ow z Dziewi�tego Zarz�du, oddelegowany do pracy w zespole osobistych doradc�w Sekretarza Generalnego K$p$z$r. Philby zna� Dziewi�ty Zarz�d K$g$b. Zapewnia� on ochron� osobist� wszystkim cz�onkom kierownictwa partii i budynkom w kt�rych mieszkali i pracowali. Jego funkcjonariusze, znani tak�e jako Gwardia Kremlowska, mieli charakterystyczne mundury: czapki z jaskrawo_niebieskimi otokami, szerokie epolety i wy�ogi ko�nierzy w tym samym kolorze - nosili je teraz ju� tylko pe�ni�c s�u�b� wartownicz� wewn�trz budynk�w partyjnych i podczas oficjalnych uroczysto�ci. A gdy wyst�powali jako cz�onkowie osobistej ochrony, nosili znakomicie skrojone ubrania cywilne; wszyscy byli bardzo sprawni fizycznie, doskonale wyszkoleni, ca�kowicie lojalni i uzbrojeni. - Bardzo mi mi�o - powiedzia� Philby. - To dla was, towarzyszu pu�kowniku. Major wyci�gn�� ku niemu d�ug�, eleganck� kopert�. Philby wzi�� j� do r�ki. - To r�wnie� - doda� major, wr�czaj�c mu ma�y prostok�tny kartonik, na kt�rym widnia� jaki� numer telefonu. - Dzi�kuj� - odrzek� Philby. Major bez s�owa wykona� lekki sk�on g�ow�, odwr�ci� si� w miejscu i ruszy� w g��b korytarza. W kilka sekund p�niej, Philby obserwowa� przez okno ruszaj�c� sprzed frontowego wej�cia do budynku l�ni�c�, czarn� limuzyn� marki czajka; kt�rej charakterystyczne numery rejestracyjne, zaczynaj�ce si� od liter M$o$c, wskazywa�y, �e jest to samoch�d nale��cy do Komitetu Centralnego. Jim Rawlings ogl�da� przez szk�o powi�kszaj�ce fotografi� zamieszczon� w jakim� snobistycznym czasopi�mie. Zdj�cie, wykonane mniej wi�cej przed rokiem, przedstawia�o t� sam� kobiet�, kt�r� widzia� tego rana wraz z m�em w samochodzie wyje�d�aj�cym z centrum Londynu. Sta�a w szeregu os�b uczestnicz�cych w uroczysto�ci prezentacji obecnych na jakim� przyj�ciu, odbywaj�cym si� zgodnie z dworskim ceremonia�em, patrz�c jak jej s�siadka wita si� z ksi�niczk� Aleksandr�. I mia�a na sobie w�a�nie te klejnoty, o kt�re mu chodzi�o. Rawlings, kt�ry ka�de w�amanie poprzedza� wielomiesi�cznymi przygotowaniami, zna� ich pochodzenie i histori� lepiej, ni� w�asn� dat� urodzenia. W roku 1905, m�ody hrabia Margate powr�ci� z Afryki Po�udniowej, przywo��c ze sob� cztery wspania�e, ale nieoszlifowane diamenty. Kiedy w roku 1912 bra� �lub, poleci� londy�skiej firmie Cartier oszlifowa� je i oprawi�, chcia� bowiem da� je w prezencie swej m�odej �onie. Cartier zleci� ich oszlifowanie firmie Aascher z Amsterdamu, kt�rej pracownicy cieszyli si� opini� najlepszych szlifierzy w �wiecie, zw�aszcza odk�d uda�o im si� tak wspaniale poci�� ogromny diament "Cullinan". Owym czterem kamieniom nadano po oszlifowaniu kszta�t i form� dw�ch, tworz�cych komplet par owalnych, pi��dziesi�cioo�mio_fasetowych brylant�w. Przy czym, brylanty tworz�ce par� mniejszych kamieni wa�y�y po dziesi�� karat�w, a tworz�ce par� wi�kszych - po dwadzie�cia karat�w. Przes�ane z powrotem do Londynu, oszlifowane kamienie, firma Cartier oprawi�a w bia�e z�oto, dodaj�c ornament z�o�ony z czterdziestu o wiele mniejszych brylant�w. Tak powsta� komplet klejnot�w sk�adaj�cy si� z tiary, w kt�rej �rodek wprawiono pierwszy z wi�kszych kamieni, wisiorka, kt�rego g��wn� ozdob� by� drugi du�y brylant, oraz dw�ch kolczyk�w, ozdobionych obydwoma mniejszymi brylantami. Zanim zako�czono prac� nad kompletem, zmar� ojciec hrabiego, ksi��� Sheffield, a syn odziedziczy� jego tytu�. Brylanty otrzyma�y nazw� "Glen", od rodzinnego zawo�ania domu ksi���t Sheffield. �smy ksi��� Sheffield zmar� w 1936 roku, przekazuj�c brylanty swemu synowi, kt�ry z kolei mia� dwoje dzieci, urodzon� w roku 1944 c�rk� i o pi�� lat m�odszego syna. W�a�nie ta c�rka, licz�ca obecnie czterdzie�ci dwa lata, by�a osob� kt�rej zdj�cie ogl�da� teraz przez szk�o powi�kszaj�ce Jim Rawlings. - Nie w�o�ysz ich ju� wi�cej, kochana - powiedzia� g�o�no do siebie Rawlings. Potem zacz�� jeszcze raz sprawdza� sprz�t, kt�ry przygotowa� sobie na wiecz�r. Harold Philby rozci�� kopert� kuchennym no�em, wyci�gn�� z niej list, i roz�o�y� go na stole w saloniku. Zawarto�� koperty zrobi�a na nim wra�enie: by� to odr�czny list od sekretarza generalnego K$p$z$r, napisany - oczywi�cie po rosyjsku - jego schludnym, nieco pedantycznym charakterem pisma. Papier, podobnie jak koperta, by� bia�y i l�ni�cy i nie posiada� �adnego nag��wka. Sekretarz musia� wi�c napisa� ten list w swoim prywatnym mieszkaniu przy Prospekcie Kutuzowa 26. Sta� tam ogromny blok mieszkalny, kt�ry od czas�w Stalina mie�ci� w swym przestrzennym wn�trzu moskiewskie apartamenty najwy�szych dostojnik�w partyjnych. W prawym rogu wpisano: "�roda przed po�udniem, 31 grudnia 1986". Poni�ej widnia� nast�puj�cy tekst: Drogi Philby, Dotar�a do mojej wiadomo�ci uwaga, jak� uczynili�cie na pewnym przyj�ciu, wydanym niedawno w Moskwie. Powiedzieli�cie mianowicie, �e "stabilno�� polityczna Wielkiej Brytanii zawsze by�a w Moskwie przeceniana, a ju� chyba nigdy bardziej ni� obecnie". Chcia�bym otrzyma� od Was obszerniejsze rozwini�cie i wyja�nienie tego stwierdzenia. Prosz� nada� mu form� pisemn� i skierowa� je osobi�cie do mnie, w jednym egzemplarzu, bez �adnych kopii i nie korzystaj�c z pomocy sekretarek. Kiedy Wasz materia� b�dzie gotowy, prosz� zatelefonowa� pod numer kt�ry przekaza� Wam major Paw�ow i poprosi� go do aparatu. We wskazanym terminie przyjedzie do Waszego mieszkania i odbierze Wasz raport. Najlepsze �yczenia z okazji Waszych jutrzejszych urodzin. Szczerze oddany... List ko�czy� si� podpisem. Philby wolno wypu�ci� powietrze. A wi�c podczas wieczornego przyj�cia, wydanego 26_ego przez Kriuczkowa dla wy�szych oficer�w K$g$b, czynna by�a jednak aparatura pods�uchowa. Po cz�ci domy�la� si� tego wcze�niej. W�adimir Aleksandrowicz Kriuczkow, pierwszy zast�pca przewodnicz�cego K$g$b i szef jego Pierwszego G��wnego Zarz�du, by� cz�owiekiem sekretarza generalnego, oddanym mu ca�kowicie i bez reszty. Cho� nadano mu stopie� genera�a - pu�kownika, nie rozpoczyna� swej kariery w wojsku i nie by� nawet kadrowym oficerem wywiadu. By� typowym partyjnym aparatczykiem, jednym z ludzi zatrudnionych przez obecnego radzieckiego przyw�dc� w okresie, gdy pe�ni� on jeszcze funkcj� przewodnicz�cego K$g$b. Philby raz jeszcze przeczyta� list i od�o�y� go na st�. Stary nie zmieni� stylu - pomy�la�. List by� kr�tki, wr�cz lakoniczny, jasny i zwi�z�y; nie zawiera� zawi�ych grzeczno�ciowych zwrot�w i nie zach�ca� do wymiany zda�. Nawet wzmianka o urodzinach Philby'ego brzmia�a niezwykle lakonicznie i mia�a dowie�� zapewne tylko, �e autor listu kaza� sobie przynie�� jego akta dla przypomnienia i niewiele wi�cej. Mimo to Philby by� poruszony. Osobisty list od tego lodowato ch�odnego i zamkni�tego w sobie cz�owieka stanowi� co� niezwyk�ego i wielu ludzi trz�s�oby si� z wra�enia, gdyby spotka� ich taki zaszczyt. Kiedy�, przed laty, by�o inaczej. Gdy obecny szef pa�stwa radzieckiego zosta� przewodnicz�cym K$g$b, Philby pracowa� tam ju� od lat i by� uwa�any za co� w rodzaju gwiazdora w swym zawodzie. Wyg�asza� odczyty na temat zachodnich agencji wywiadowczych, koncentruj�c sw� uwag� szczeg�lnie na brytyjskiej Secret Intelligence Service (S$i$s). Jak wszyscy obejmuj�cy nowe stanowiska dzia�ecze partyjni, kt�rym powierzono kierowanie specjalistami z jakiej� dziedziny, nowy przewodnicz�cy stara� si� obsadzi� czo�owe stanowiska oddanymi sobie bezwzgl�dnie lud�mi. Philby, cho� szanowany i podziwiany jako jedna z pi�ciu gwiazd, zda� sobie spraw�, �e patron na bardzo wysokim stanowisku mo�e by� w tym najbardziej zakonspirowanym �wiatku niezwykle cenny. Przewodnicz�cy za�, cz�owiek wysoce inteligentny i kulturalny, okazywa� niezwyk�e, granicz�ce wr�cz z fascynacj�, zainteresowanie Wielk� Brytani�. W ci�gu wielu wsp�lnie przepracowanych lat, szereg razy prosi� Philby'ego o interpretacj� lub analiz� pewnych wydarze�, kt�re mia�y miejsce w Wielkiej Brytanii. Wypytywa� go te� o r�ne osobisto�ci i ich prawdopodobne reakcje wobec tych wydarze�. Philby ch�tnie wykonywa� jego polecenia. Mia� wra�enie �e przewodnicz�cy K$g$b chce por�wna� z jego niezale�n� opini� docieraj�ce na jego biurko raporty "ekspert�w od spraw brytyjskich", przygotowywane przez oficer�w K$g$b i przez specjalist�w zatrudnionych w jego dawnym miejscu pracy, w Wydziale Mi�dzynarodowym Komitetu Centralnego, kierowanym w�wczas przez Borisa Ponomariowa. Wielokrotnie tak�e, w dyskretny spos�b prosi� Philby'ego o bezpo�redni� rad� w r�nych sprawach, dotycz�cych Wielkiej Brytanii. Up�yn�o jednak sporo czasu, odk�d Philby mia� okazj� spotka� si� w cztery oczy z nowym carem Wszechrosji. Ich ostatnie spotkanie mia�o miejsce na po�egnalnym przyj�ciu, kt�re wyda� przewodnicz�cy odchodz�c z K$g$b. Wraca� do pracy w Komitecie Centralnym, rzekomo po to, by obj�� stanowisko jednego z sekretarzy, w istocie za� po to, by w obliczu nieuchronnie zbli�aj�cej si� �mierci �wczesnego sekretarza generalnego przygotowa� si� do zaj�cia jego miejsca i za pomoc� bardzo z�o�onej i przemy�lanej gry zapewni� sobie sukcesj�. Jego rozmy�lania przerwa� powr�t Erity i ch�opc�w, kt�rzy mieli twarze zaczerwienione od jazdy na �y�wach i jak zwykle robili du�o ha�asu. W roku 1975, czyli w wiele lat po odej�ciu od niego Melindy Maclean, szefowie K$g$b uznali, �e jego cz�ste pija�stwa i przypadkowe przygody z prostytutkami przesta�y ju� by� zabawne, przynajmniej w oczach decyduj�cego o jego losach aparatu. Erita otrzyma�a rozkaz wprowadzenia si� do jego mieszkania. By�a pracownic� K$g$b, do�� nietypow� z uwagi na swe �ydowskie pochodzenie, mia�a trzydzie�ci cztery lata, ciemne w�osy i zr�wnowa�ony charakter. Pobrali si� jeszcze w tym samym roku. Dopiero po �lubie Erita odczu�a dzia�anie jego du�ego uroku osobistego. Zakocha�a si� w nim naprawd� i wr�cz odm�wi�a dalszego informowania K$g$b o jego poczynaniach. Oficer operacyjny, odpowiedzialny za kontakt z ni� i przekazywanie informacji wzruszy� ramionami, zameldowa� o tym swoim prze�o�onym i us�ysza� od nich, �e ma zapomnie� o ca�ej sprawie. Ch�opcy przyszli na �wiat w dwa i trzy lata p�niej. - Co� wa�nego, Kim? - spyta�a, dostrzeg�szy jak stoj�c przy stole, wsuwa list do kieszeni. Przecz�co potrz�sn�� g�ow�. Erita zaj�a si� wi�c na nowo zdejmowaniem z ch�opc�w grubych, pikowanych kurtek. Ona jednak widzia�a wyra�nie, �e jest czym� zaabsorbowany. By�a zbyt m�dra, �eby nalega�, ale podesz�a bli�ej i poca�owa�a go w policzek. - Prosz� ci� Kim, nie pij za du�o dzi� wieczorem u Blake'�w - powiedzia�a. - Spr�buj� - odpar� z u�miechem. W gruncie rzeczy, zamierza� pozwoli� sobie na ostatnie wielkie pija�stwo. Jako cz�owiek, kt�ry przez ca�e �ycie du�o pi�, gdy zaczyna� ju� pi� na jakim� przyj�ciu robi� to zazwyczaj tak d�ugo, jak d�ugo by� w stanie utrzyma� si� na nogach. Ca�kowicie ignorowa� wielokrotne ostrze�enia lekarzy, namawiaj�cych go do abstynencji. Pod wp�ywem ich perswazji przesta� pali� i to by�o ju� wystarczaj�co przykre. Ale nie zamierza� rezygnowa� dobrowolnie z alkoholu - wiedzia�, �e potrafi nadal przesta� pi�, gdy tylko zechce i �e po przyj�ciu, na kt�re wybiera si� tego wieczora b�dzie musia� na jaki� czas zrobi� przerw�. Pami�ta� dobrze, co powiedzia� przy stole podczas przyj�cia u Kriuczkowa i nie zapomnia� przemy�le� kt�re sk�oni�y go do wyg�oszenia takiej opinii. Wiedzia� na bie��co, co si� dzieje i na co si� zanosi wewn�trz brytyjskiej Partii Pracy. Inni r�wnie� otrzymywali stosy nieopracowanych informacji wywiadowczych, kt�re on studiowa� przez ca�e lata i kt�re nadal mu dostarczano, co stanowi�o wyj�tkowe wyr�nienie, a mo�e wyraz uznania dawnych zas�ug. Ale tylko on by� naprawd� w stanie z�o�y� z poszczeg�lnych element�w tych informacji logiczn� ca�o��, nanie�� j� na kanw� swojej wiedzy o brytyjskiej psychologii spo�ecznej i otrzyma� w ten spos�b prawdziwy obraz sytuacji. Je�li zechce sformu�owa� przekonywuj�co rodz�c� si� stopniowo w jego umy�le wizj� tej sytuacji, b�dzie musia� nada� swemu wewn�trznemu obrazowi odpowiedni� form� s�own�, �eby przygotowa� dla radzieckiego przyw�dcy jeden z najlepszych memoria��w, jakie kiedykolwiek wysz�y spod jego pi�ra. Na czas weekendu mo�e wys�a� Erit� z ch�opcami na dacz�. Zostanie sam w mieszkaniu i zacznie pisa� w sobot�. Przedtem jednak pozwoli sobie na jeszcze jedno, ostatnie pija�stwo. Jim Rawlings siedzia� tego wieczora od dziewi�tej do dziesi�tej za kierownic� innego ju�, mniejszego, tak�e wynaj�tego samochodu, zaparkowanego pod Fontenoy House. Mia� na sobie znakomicie skrojony smoking i znowu nie zwraca� niczyjej uwagi. Obserwowa� bacznie �wiat�a w oknach mieszka� po�o�onych na wy�szych pi�trach tego luksusowego domu. Mieszkanie, do kt�rego zamierza� si� dosta�, ton�o oczywi�cie w ciemno�ciach, z zadowoleniem jednak stwierdzi�, �e apartamenty znajduj�ce si� bezpo�rednio pod nim i nad nim, s� rz�si�cie o�wietlone. Widz�c wystrojonych go�ci, pojawiaj�cych si� od czasu do czasu w oknach obydwu mieszka�, doszed� do wniosku, �e w obu odbywaj� si� noworoczne przyj�cia. O dziesi�tej, dyskretnie zaparkowawszy samoch�d w bocznej uliczce, oddalonej o dwie przecznice, wkroczy� niespiesznie przez g��wne wej�cie do Fontenoy House. Przez ca�y czas wchodzi�o tam i wychodzi�o tyle os�b, �e drzwi by�y przymkni�te tylko ale nie zamkni�te na zamek. W hallu, po lewej stronie, dok�adnie jak powiedzia� mu Billy Rice, mie�ci�a si� portiernia. Jeden z portier�w, pe�ni�cy nocny dy�ur, wpatrzony by� w sw�j przeno�ny japo�ski telewizor. Wsta� i podszed� do otwartych drzwi dy�urki, jakby chcia� co� powiedzie�. Rawlings ni�s� butelk� szampana przewi�zan� wst��k� zako�czon� wielk� kokard�. Pomacha� przyja�nie r�k�, udaj�c lekko podchmielonego. - Dobry... wiecz�r! - zawo�a� do portiera. - No... i szcz�liwego Nowego Roku! Je�li stary portier zamierza� go nawet przedtem spyta� kim jest, lub dok�d si� wybiera, najwyra�niej zmieni� zdanie. W budynku odbywa�o si� tej nocy co najmniej sze�� przyj��. Przynajmniej po�owa z nich mia�a charakter otwarty, wi�c jak m�g� sprawdza� listy zaproszonych go�ci? - Och, dzi�kuj�, sir. Szcz�liwego Nowego Roku, sir. - Odpowiedzia� grzecznie, ale m�czyzna w smokingu znikn�� ju� w g��bi korytarza. Powr�ci� wi�c do swego telewizora. Rawlings wszed� po schodach na pierwsze pi�tro, potem wjecha� wind� na �sme. Pi�� minut po dziesi�tej sta� ju� pod drzwiami apartamentu kt�rego szuka�. Zgodnie z meldunkiem Billy'ego nie by�o na nich brz�czyka, tylko zamek zapadkowy firmy Chubb. O jakie� p� metra nad nim zamontowany by�, u�ywany na co dzie� zwyk�y zamek samozatrzaskuj�cy, typu Yale. Zamek firmy Chubb ma w sumie 17.000 wariant�w i permutacji. Jest to zamek pi�ciozapadkowy, ale dla dobrego fachowca nie stanowi to problemu nie do pokonania, poniewa� �eby go otworzy� trzeba rozpracowa� tylko dwie i p� zapadki - druga po�owa mechanizmu jest identyczna, tylko ustawiona odwrotnie, aby klucz w�a�ciciela funkcjonowa� zawsze sprawnie, bez wzgl�du na to z kt�rej strony drzwi zostanie w�o�ony w otw�r zamka. Porzuciwszy szko�� jako szesnastolatek, Rawlings przez dziesi�� lat pracowa� pod kierunkiem swego wuja Alberta w jego sklepie z narz�dziami. Sklep ten stanowi� dobr� "fasad�" dla przest�pczej dzia�alno�ci w�a�ciciela, kt�ry za m�odych lat by� znanym i sprawnym w�amywaczem. M�ody Rawlings mia� wi�c dost�p do wszystkich zamk�w jakie znajdowa�y si� na rynku i do wi�kszo�ci mniejszych sejf�w. A poniewa� by� ch�tny do nauki i pracowity, po dziesi�ciu latach nieustannych �wicze� pod fachowym okiem wuja Alberta, by� w stanie otworzy� chyba prawie ka�dy z aktualnie produkowanych zamk�w. Wyj�� z kieszeni spodni p�k dwunastu wytrych�w. Wszystkie wykonane by�y w jego w�asnym warsztacie. Kolejno wybra� i wypr�bowa� trzy spo�r�d nich, a wreszcie zdecydowa� si� na u�ycie sz�stego z rz�du. W�o�y� go w otw�r zamka i zacz�� nim delikatnie porusza�, aby wyczu� punkty oporu. Potem wyj�� z kieszeni smokinga paczk� p�askich stalowych pilnik�w i zacz�� nimi obrabia� wykonane z nieco bardziej mi�kkiego metalu cz�ci wytrycha. Po dziesi�ciu minutach rozpracowa� ju� pi