1026
Szczegóły |
Tytuł |
1026 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
1026 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 1026 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
1026 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Teodorczyk Jerzy
Pogrom Kantymira 1624
Wydawnictwo MON
Warszawa 1972
Przepisa�: Franciszek Kwiatkowski
Na pocz�tku XVII wieku najwi�ksz� pot�g� �wczesnego �wiata by�a
Porta Ottoma�ska, jak w�wczas nazywano Turcj�. Ogromne granice
tego osma�skiego imperium obejmowa�y terytoria dzisiejszych
W�gier, Rumunii, Jugos�awii, Albanii, Grecji, Cypru, Bu�garii,
po�udniowych kra�c�w Zwi�zku Radzieckiego (dorzecze Kubania,
Gruzja, Krym), Iraku, wschodniego Iranu, Syrii, Jordanii, cz�ci
Arabii, Jemenu, Adenu (przej�ciowo), Libanu, Palestyny, Egiptu,
Libii, Tunezji i Algierii. Dziesi�tki narod�w musia�y znosi�
okrutne jarzmo niewoli. Opr�cz Turk�w - tylko wyznawcy islamu byli
uprzywilejowani, to jest Tatarzy i Arabowie.
Od 1529 roku, kiedy wojska tureckie obleg�y Wiede� po raz
pierwszy, a� do 1683 roku, kiedy uczyni�y to po raz ostatni i
zosta�y rozbite przez Jana III Sobieskiego - Turcja stanowi�a
�miertelne niebezpiecze�stwo r�wnie� dla ca�o�ci i niepodleg�o�ci
Rzeczypospolitej. Poczynaj�c od nieszcz�snej wyprawy Jana
Olbrachta w 1497 roku a� do pokoju w Kar�owicach - prowadzi�a z
Polsk� prawie bezustanne wojny. Rzadko kiedy jednak wojska
bezpo�rednio podleg�e su�tanowi wkracza�y lub usi�owa�y wkroczy� w
granice Polski.
Turcy woleli zazwyczaj pos�ugiwa� si� swoimi wasalami, Wo�ochami,
a przede wszystkim - Tatarami ordy krymskiej i budziackiej.
Krym dosta� si� pod w�adz� Turk�w w 1475 roku. Stopie� rozwoju
spo�ecznego zamieszkuj�cych go Tatar�w r�wny by� etapowi wczesnego
feudalizmu, z licznymi prze�ytkami ustroju rodowego.
Tatarzy, �yj�cy w wi�zi rodowej, stanowili szlacht� - wojownik�w.
Do s�u�by wojskowej w kawalerii zobowi�zani byli wszyscy m�czy�ni
(opr�cz duchownych). Na czele oddzia��w rodowych stali naczelnicy
rod�w - bejowie, kt�rym podlegali murzowie. Wojownicy szlacheccy
byli bardzo dobrze uzbrojeni; mieli szyszaki, tarcze i pancerze,
�uki, dzidy i dziryty, szable i koncerze.
Znacznie gorzej byli wyposa�eni karaczowie, czyli czer�. Dobry �uk
by� u nich rzadko�ci�. Czasami nawet szabl� musia�a zast�pi�
d�uga, spr�ysta r�zga z przywi�zanym na ko�cu kawa�kiem �elaza.
Dzi�ki tym swoistym stosunkom spo�ecznym m�g� Krym w ka�dej chwili
wystawi� dla su�tana co najmniej 20 000 doskona�ej, zawodowej,
lekkiej kawalerii, w�wczas mo�e najlepszej, a na pewno najszybszej
na �wiecie. Swoje sukcesy zawdzi�cza�a ona przede wszystkim
szybkim, silnym - cho� ma�ym - odpornym na g��d, zimno i s�oty,
koniom bojowym - bachmatom.
Poza dobrymi ko�mi do sukces�w tatarskich przyczynia� si�
specjalny system wychowywania ch�opc�w - przysz�ych wojownik�w,
przyzwyczajanych od najm�odszych lat do karno�ci i trud�w.
Opr�cz wojownik�w tatarskich przebywa�y zawsze na Krymie wojska
bezpo�rednio podleg�e su�tanowi. Stanowi�y one za�ogi twierdz i
podtrzymywa�y Tatar�w w wierno�ci dla Turcji. Byli to sejmeni
(semeni - strzelcy na koniach, uzbrojeni w d�ug� bro� paln� -
janczarki). Tatar�w w og�le nie przyjmowano do ich szereg�w,
chocia� zaci�gano do� Grek�w, Ormian i Czerkies�w. Natomiast w
licznej artylerii rozmieszczonej w twierdzach krymskich s�u�yli
wy��cznie Turcy.
Na prze�omie XVI i XVII wieku chanowie krymscy pocz�li zaci�ga�
w�asnych sejmen�w, nazywanych - w odr�nieniu od su�ta�skich -
kapy�ukami. Nie byli to r�wnie� Tatarzy, lecz Czerkiesi lub
Gruzini. Tatarzy bowiem stronili od broni palnej, uwa�ali j� za
niegodn� wojownika i bali si� jej.
Podobne stosunki jak na Krymie, panowa�y tak�e w ordzie
budziackiej, koczuj�cej na zachodnich wybrze�ach Morza Czarnego
oraz u Nogaj�w znad Morza Azowskiego.
Odk�d te trzy ordy wesz�y w sk�ad imperium ottoma�skiego, na
Polsk� zacz�y spada� rok w rok niszcz�ce najazdy. Cz�sto
podejmowane one by�y na rozkaz su�tana tureckiego, kt�ry w ten
spos�b stara� si� wywiera� presj� polityczn�, ale r�wnie� i cz�sto
- po prostu z g�odu, gdy posucha lub zaraza wyniszczy�a Tatarom
stada byd�a i koni.
Kres tym najazdom mog�o po�o�y� jedynie zdobycie Krymu.
Przewiduj�c jednak tak� ewentualno��, Turcy bardzo dobrze go
ufortyfikowali. Od l�du sta�ego oddziela� p�wysep Przesmyk
Perekopski (Przekop), po kt�rego obu brzegach zbudowano mury
obronne, strze�one dodatkowo przez twierdz� Fereh Kerman
(Perekop). Opr�cz tego wzniesiono twierdze wewn�trz p�wyspu m.
in. G�zlewe (Eupatori�), Ba�ak�aw�, Kercz i Kaff�.
Ponadto Krym by� dodatkowo jeszcze os�oni�ty przez gigantyczny pas
neutralny - bezludny step, Dzikie Pola. Ich szeroko�� - od
Brac�awia, przez Ba�t�, Tawa� do Perekopu - wynosi�a oko�o 530 km.
Tatarzy starali si� przeszkodzi� wszelkim pr�bom zagospodarowania
tego obszaru - pokrytego stepow� ro�linno�ci� i poprzecinanego
licznymi rzekami, jak Boh, Ingu�, Ingulec czy Dniepr.
Dzikie Pola by�y - praktycznie rzecz bior�c - nie do przebycia dla
armii, uzbrojonej w artyleri� i mas� piechoty. Natomiast ten sam
step mog�a �atwo przeby� lekka jazda tatarska. Potrafi�a ona
ca�ymi miesi�cami w nim �y� i koczowa�, parali�uj�c drobnymi
wypadami wszelk� dzia�alno�� gospodarcz� na zachodnich jego
kra�cach.
Od schy�ku XV wieku dla ich odparcia, Polska musia�a zorganizowa�
na swoich po�udniowo-wschodnich kresach specjalny system obronny.
Sk�ada� si� on z sieci zamk�w, pilnuj�cych g��wnych szlak�w
komunikacyjnych i przepraw na rzekach oraz z manewruj�cych mi�dzy
tymi umocnieniami zawodowych oddzia��w wojskowych, z�o�onych
przewa�nie z kawalerii.
W latach 1562-1563 kr�l Zygmunt August, na sejmie piotrkowskim,
zamieni� obron� potoczn� w tzw. wojsko kwarciane podnosz�c jego
liczb� do 4000. Nazwa wywodzi�a si� st�d, �e oddzia�y zawodowych
�o�nierzy mia�y by� utrzymywane z 1/4, czyli z kwarty dochod�w z
kr�lewszczyzn.
Wojsko kwarciane mia�o organizacj� "towarzysk�", podobn� do
cechowej. Towarzysz - jak gdyby majster - wynajmowany by� do
wojska wraz ze swoim pocztem, warsztatem, w sk�ad kt�rego wchodzi�
on sam, trzech pacho�k�w (czeladnik�w), co najmniej trzech ciur�w
(pacholik�w, pe�ni�cych rol� terminator�w), cztery konie bojowe,
dwa poci�gowe, w�z taborowy, bro�, namiot, kocio� itd. s�owem
wszystko, co do walki i obozowania by�o potrzebne. Konie i
ekwipunek by�y w�asno�ci� towarzysza. W zamian za to, tylko on
otrzymywa� pe�ny �o�d za ca�y poczet i wyp�aca� z kolei pacho�kom
bardziej lub mniej drobne sumy w zale�no�ci od prywatnej z nimi
umowy. W obozie ka�dy poczet gospodarowa� osobno, jego cz�onkowie
sami starali si� o �ywno�� i pasz�, sami gotowali na swojej kuchni
itd. Na jedn� chor�giew sk�ada�o si� oko�o 25 poczt�w. Na czele
jej sta� rotmistrz oraz jego zast�pca - porucznik. W czasie bitwy
towarzysze walczyli w pierwszym szeregu.
Wojska kwarciane pocz�tkowo na og� z powodzeniem zwalcza�y
najazdy tatarskie, chocia� zawsze by�y znacznie s�absze liczebnie
od najezdnik�w. Ale poczynaj�c od 1620 roku spada� zacz�y na
Polsk� najazdy niezwykle pot�ne, szczeg�lnie trudne do pokonania.
Wi�za�o si� to z og�ln� sytuacj� polityczn� �wczesnego �wiata.
W tym czasie trwa�a wojna trzydziestoletnia 1618-1648. Francja,
Holandia, Czechy, Dania i opozycyjni protestanccy ksi���ta
niemieccy walczyli z Habsburgami - rodem, kt�ry dzier�y� niemiecki
tron cesarski, panowa� w Austrii, w Hiszpanii, we W�oszech, w
Belgii, na W�grzech i posiada� bogate kolonie w Ameryce.
Przeciwnicy Habsburg�w pozyskali sobie Turcj� i Szwecj�. Zanim
jednak Gustaw Adolf, kr�l szwedzki, zdecydowa� si� uderzy� na
Niemcy, postanowi� za francuskie i holenderskie pieni�dze odebra�
Rzeczypospolitej jej ba�tyckie porty - Ryg� i Gda�sk. Z kolei
Turcja pr�bowa�a, jak mog�a, pom�c sojusznikowi. Gdy zatem pod
szwedzkimi ciosami pada�a Ryga, na przeciwnym kra�cu
Rzeczypospolitej, pod Chocimiem, wojska polskie odpiera�y z trudem
wielki najazd turecki. W ci�kich zmaganiach ze Szwecj� Polska
broni�a najpierw Inflant, a od 1626 roku - Gda�ska, Pomorza, Mazur
i Warmii. Grozi�o jej zupe�ne odci�cie od morza. W tym samym
czasie Tatarzy, inspirowani przez Turcj�, zorganizowali a� 23
najazdy na po�udniowo-wschodnie kresy Rzeczypospolitej, kt�ra tak
bardzo zaanga�owana na p�nocy, nie mog�a u�y� przeciwko
najezdnikom ca�ej swojej pot�gi. Najgro�niejszy z nich by�
dziesi�ty z kolei - latem 1624 roku.
Oczekiwanie
Noc d�u�y�a si� �ukaszowi niemi�osiernie. Od zwalczania senno�ci
rozbola�a go g�owa. By�o mu zimno. Nogi dr�twia�y. Wsta� wi�c z
krzes�a, oczy�ci� knot od �wiecy i zacz�� przechadza� si� po
komnacie, ogl�daj�c ju� po raz nie wiadomo kt�ry roz�o�one na
stole rzeczy hetma�skie; zegarek na �a�cuszku, perspektyw� z
trzech wysuwanych rur miedzianych, bu�aw�, szabl�, �adownic�, par�
pistolet�w i klucz do ich nakr�cania, misternej �lusarskiej
roboty, kt�ry jegomo�� nosi� na sznureczku jedwabnym na szyi.
Na drugim stole by�a roz�o�ona wielka karta papierowa, na kt�rej
krainy r�nymi farbami wymalowano - drogi i go�ci�ce, rzeki i
jeziora, miasta i wioski, lasy i g�ry. Pan Appelman, in�ynier
Kr�la Jegomo�ci, nazywa� j� "mappa". Hetman wczoraj cyrklem na
niej du�o odmierza� i grubym o��wkiem rysowa� miejsca, gdzie
wszystkie chor�gwie sta�y. Oto tutaj u do�u - Bar, gdzie jest zamek,
a w nim komnata, w kt�rej �ukasz w�a�nie ziewa, hetman polny
koronny Stanis�aw Koniecpolski chrapie opodal w alkowie, a wojsko
�pi w obozie pod wa�ami miasteczka.
Od Baru odchodzi�y w r�ne strony grube krechy, jakby promienie.
Pierwsza - do Kamie�ca i Chocimia, a potem dalej, a� za Dniepr, do
�niatynia nad Prutem. Ta strzeg�a szlaku wo�oskiego, kt�rym
chadzali Tatarowie budziaccy i nogajscy.
Druga przekre�la�a Mohyl�w, Jampol, Raszk�w i gin�a hen w Dzikich
Polach, gdzie� pod Jahorlikiem. Trzecia, obok niej, przechodzi�a
przez Brac�aw, dotykaj�c niebieskiej kreski, kt�ra udawa�a rzek�
Boh. Obie strzeg�y szlaku kuczma�skiego, nawiedzanego przez ord�
krymsk�.
Czwarta si�ga�a zrazu za Boh, do Niemirowa, a p�niej - do
Kalnika, Humania - i w step... Pi�ta krecha prowadzi�a do Winnicy,
potem przez Pohrebyszcze a� do Bia�ej Cerkwi, Korsunia, Kaniowa i
Czerkas nad Dnieprem. Te dwie ostatnie strzeg�y zn�w Szlaku
Czarnego, kt�rym te� czasami orda krymska napada�a.
A wszystko razem przypomina�o �ukaszowi jakby r�k� olbrzyma z
palcami rozcapierzonymi na mil wielkich siedemdziesi�t, od Prutu
po Dniepr. R�k�, kt�ra mia�a os�oni� Rzeczpospolit� od cios�w
tatarskich.
Ucieszy� si� tym podobie�stwem, teraz wydumanym, tak wielce, �e a�
palcem po karcie wodzi� zacz��, �eby zaraz sw�j dowcip sprawdzi�.
Wojska hetmana w Barze i pu�k pana Stefana Koniecpolskiego, brata
hetmanowego, w Winnicy - to nadgarstek. Chor�gwie husarskie
Ichmo�ci�w Jana Potockiego i Kazanowskiego w Kamie�cu,
�wie�y�skiego i Miko�aja Potockiego w Brac�awiu oraz
Kossakowskiego, ��kiewskiego i Szkli�skiego w Bia�ej Cerkwi - to
d�o�. A lekkie chor�gwie �aszcza i Bajbuzy w �niatyniu,
Odrzywolskiego i Lipnickiego w Mohylowie (z Bokim w Raszkowie),
Chmieleckiego, Ma�y�skiego i innych czterech w Batohu, Humaniu i
dalej w Dzikich Polach, nareszcie Annibala, Mieleszki,
Budziszewskiego, W�odka i jeszcze paru - w Kaniowie, Korsuniu,
Czerkasach i dalej, a� po ��te Wody - to palce, pogan w stepach
wymacuj�ce. Jedno si� tylko nie zgadza�o, �e palec ostatni, ten od
��tych W�d, by� za d�ugi, ale to podobie�stwa do r�ki prawie
wcale nie umniejsza�o.
�ukasz ziewn�� i przeszed� dalej. Ogl�da� teraz sekretarzyk
hetma�ski, skrzyni� pi�knie okut� i tak dowcipnie zrobion�, �e
otworzona - stolik czyni�a i ukazywa�a szufladki pe�ne papier�w.
Sta�a na stole d�ugim, suknem obitym, gdzie jegomo�� ordynanse
zwyk� podpisywa�. Obok te ordynanse jego, �ukaszow� r�k� do
wszystkich pan�w rotmistrz�w wypisane i w r�wne kupki z�o�one
le�a�y...
...Nagle od strony zamkowej bramy rozleg� si� t�tent konia. Za
chwil� komendant warty stan�� w drzwiach komnaty, prowadz�c ze
sob� jakiego� towarzysza kozackiego. �ukasz skoczy� budzi�
hetmana, ale ten ju� wychodzi� z alkowy, ubrany w sam� koszul� i
hajdawery.
- Co si� sta�o, mo�ci towarzyszu W�gli�ski? - zapyta�.
- Szpieg nam do Mohylowa doni�s�, �e Kantymir z ca�� si�� ruszy�
ju� spod Bia�ogrodu i wczoraj w stepie wo�oskim, pod Orhei, przy
uj�ciu Jahorlika przez Reut przeprawia� si� zacz��, wprost w
pa�stwa koronne zmierzaj�c!
- Dzi�kuj� Wam, mo�ci W�gli�ski, i zaraz na narad� prosz�.
Wnet pod oknami ozwa� si� b�ben hetma�ski zwo�uj�c rotmistrz�w na
rad�. Zaraz te� pacholik wni�s� do izby mis� i r�cznik. Nim na
schodach pierwszego nadchodz�cego oficera kroki zadudni�y, hetman
ju� sko�czy� porann� toalet�.
�ukasz przyni�s� jeszcze dwa �wieczniki i panowie oficerowie
zacz�li zajmowa� miejsca wok� sto�u, na kt�rym le�a�a mapa.
Najpierw Pawe� Czarniecki i Jachym ��cki, porucznicy hetma�skiej
chor�gwi husarskiej, p�niej Aleksander Mikuli�ski, Stanis�aw
�ahodowski i Stanis�aw Suliszowski - rotmistrzowie kozaccy. Samuel
Nadolski setnik, albo, jak inni m�wili, kapitan nad piechot�,
wreszcie W�gli�ski.
Zacz�� hetman powtarzaj�c niedawne s�owa W�gli�skiego, wskazuj�c
Orhei na mapie. Przypomnia� nast�pnie niedawne wie�ci przywiezione
z Humania, �e orda koczuje r�wnie� nad Sin� Wod�. Niemo�liwe
jednak jest, �eby z dw�ch tak odleg�ych miejsc, jak Orhei na
Wo�oskim Szlaku i Sina Woda na Czarnym Szlaku, jednakie grozi�o
niebezpiecze�stwo. Jedno z tych dw�ch wojsk tatarskich ma stworzy�
poz�r napa�ci, rozproszy� uwag�, rozci�gn�� niepomiernie nieliczne
chor�gwie kwarciane, �eby p�niej tym �atwiej je rozbi�, obron�
przerwa� i kresy Rzeczypospolitej z�upi�. Ale kt�re z tych wojsk
poga�skich oznacza prawdziwe niebezpiecze�stwo?
Wojska skupione przy hetmanie, kt�re obozuj� w Barze, w samym
�rodku mi�dzy trzema szlakami tatarskimi siedz�. Prawie jednako
st�d daleko - do Bia�ej Cerkwi, do Humania i do Kamie�ca. Ale gdy
Tatarzy u granic - to siedzie� nie wolno, bo zanim si� do Baru, do
Humania lub do Kamie�ca przyci�gnie, Tatarzy ju� g��boko w krajach
Rzeczypospolitej �upi� b�d�. Dok�d wi�c p�j��?
Oficerowie kolejno p�niej g�os zabierali, to na Sin� Wod�, to na
Orhei wskazuj�c i przytaczaj�c r�ne racje. Im� W�gli�ski a� si�
zaperzy� dowodz�c, �e tylko od Orhei trwoga, bo tam Kantymir,
zwyci�zca spod Cecory i pewne, �e r�wnie� w�dz tej wyprawy, kt�r�
teraz odpiera� b�dzie trzeba.
Koniecpolski przerwa� te ja�owe spory i kaza� �ukaszowi przynie��
kaset� z tajnymi pismami. Wydoby� z niej wszystkie listy,
przynosz�ce wie�ci o Tatarach i zag��bi� si� w ich czytaniu, co�
notuj�c obok na karteluszku. Oficerowie wstali z miejsc i wok�
niego si� skupili.
Podni�s� si� wreszcie i wznowi� narad� m�wi�c, �e g��wne
niebezpiecze�stwo w�a�nie od Orhei zagra�a. Bo jak z list�w wida�
na Wo�oszczy�nie Tatarowie ju� od marca si� kupi�. Widziano ich w
Bia�ogrodzie, w Ga�aczu, w Buseu, w Tekuczu i nad Putn�. Bardzo
szeroko koczowali wida�, bo od Bia�ogrodu do Buseu prawie p�
setki mil! Z r�nych te� miejsc ch�opi i mieszczanie wo�oscy na
rabunki si� skar��. A tymczasem od Humania, od Sinych W�d, chocia�
ha�asu co niemiara, nikt Tatar�w gdzie indziej, cho�by opodal
koczuj�cych, nie widzia�. A przecie� podjazdy wysy�ane by�y w step
z Czechrynia, Czerkas, z Sawrania i �aden wie�ci o ordy�cach nie
przyni�s�, pr�cz jednego Chmieleckiego, co nad Sin� Wod� z nimi
si� uciera.
Wida� z tego, �e czambu�y znad Sinej Wody umy�lnie w oczy nam
lez�, �eby Kantymirowi, kt�ry pod Orhei stoi, u�atwi� napad.
Wszyscy przyznali hetmanowi racj� i dalej zacz�li si� naradza�,
jak i gdzie Tatarom drog� zagrodzi�. Ale przedtem trzeba by�o
odgadn��, kt�r�dy Kantymir p�jdzie - na Sorok�? czy Chocim? na
Stanis�aw�w i Halicz? Hetman zamy�li� si�, a� oficerowie g�osy
�ciszyli. Ale wnet zn�w m�wi� zacz��, �e spr�buje Kantymirowi pod
Chocimiem drog� przejmowa�, bowiem czambu�, je�li znaczniejszy,
wcze�niej, pod Sorok�, przez Dniepr przeprawi� si� nie zdo�a. Ani
rydwany, ani armatki tamt�dy nie przejd�, jeno sama jazda. Tych
ordy�c�w spod Sinej Wody ca�kiem negowa� si� nie b�dzie, bo tylko
nasz odw�d pod Kamieniec Podolski prosto teraz p�jdzie, a reszta
chor�gwi, co w stepie Szlaku Czarnego i Kuczma�skiego pilnuj�, do
Kamie�ca id�c wielki szeroki �uk zatoczy - spod Czerkas na
Ochmat�w, Huma�, Batoh, Brac�aw - i ca�y czas step przegl�daj�c
b�dzie ci�gn��. Zanim wi�c wszyscy si� zbior�, to ju� pewne
b�dzie, gdzie wr�g prawdziwy. Na tym hetman sko�czy�, zaraz wojsko
do drogi szykowa� rozkazuj�c.
Wszyscy wyszli; tylko �ukasz mapie si� przygl�da� jak urzeczony.
Zdawa�o mu si�, �e rozkazaniem hetma�skim poruszona d�o�, co drogi
w g��b Rzeczypospolitej zas�ania�a, zaczyna powoli swoje d�ugie
palce zwija� w pi��. Ale czy zd��y zwin��?
Za oknami szarza�o. Na majdanie zagra�y tr�bki. Zaczyna� si� dzie�
- 28 maja 1624 roku.
*
�ukasz skoczy� prosto do stajni. Po pierwszym tr�bieniu
najwa�niejszy to by� obowi�zek �o�nierski dawa� koniom obroki.
Nasypa� wi�c pospiesznie siwkowi do ��obu i migiem go co nieco
och�do�y� zgrzeb�em. Ale zaraz biegiem wr�ci� do kancelarii.
Czeka� go jeszcze huk roboty. Tymczasem, w obozie, zacz�� si�
rwetes, jak to zwyczajnie przed wymarszem. Z ka�dej stancji
towarzyskiej dymi�o. Pacholikowie gotowali wod� na �niadanie i
dawali koniom obroki. Inni zwijali namioty i pakowali na wozy. A
wszyscy ledwie w lada co ubrani, przewa�nie w same portki i
koszule, przy koniach chodzili - bo wiadomo, �e w wojsku konie
pierwsze. Cz�owiek ubiera� si� mo�e nawet siedz�c ju� w siodle.
W kancelarii u�o�yli szybko, razem z Wojciechem, w zamczystym
sekretarzyku hetma�skim map�, uniwersa�y i inne papiery, inkaust,
piasek, pi�ra i �wiece, zamkn�li wszystko na klucz i wynie�li na
w�z.
Wypad�o akurat drugie tr�bienie, pobiegli wi�c do stajni siod�a�
konie. Wyprowadzili je zaraz na skraj drogi, gdzie ju� ca�e wojsko
sta�o. Konie osiod�ane, wozy zaprz�one, a ludzie, ka�dy w swojej
chor�gwi i poczcie, posilali si� po�piesznie, czym kto mia�.
Pacholikowie tylko z wiadrami sk�rzanymi biegali poj�c konie.
�ukasz i Wojciech r�wnie� konie napoili, p�niej wydobyli z sakwy
w�dzonk�, chleb i wzi�li si� do jedzenia. Pacholik z pocztu pana
Tyburcego (do kt�rego nale�eli) roznosi� gor�ce piwo w wielkiej,
osmalonej na ognisku butli miedzianej; dostali wi�c po kubku, a
p�niej po drugim, a� �wiat wyda� si� - mimo nieprzespanej nocy -
ca�kiem weso�y. S�o�ce tymczasem sta�o ju� do�� wysoko, by�o chyba
ko�o pi�tej. Pogoda zapowiada�a si� pi�kna.
Jedli pospiesznie i du�o, bo nast�pny popas mia� wypa�� dopiero w
po�udnie. Zaraz jednak tr�bacz zn�w wyjecha� na majdan i zacz��
trzecie tr�bienie. Skoczyli wi�c na siod�a i wyjechali do chor�gwi
Suliszowskiego, gdzie mieli przydzielone miejsca.
Ob�z wygl�da� jak pustynia. Namiot�w nie by�o, wozy z plac�w
pocztowych wyjecha�y ju� na majdan, kuchnie - kocio�ki z nich
powyrywawszy - zamieniono w kupki gruzu i ziemi. Tylko z chrustu
sklecone budy dla koni pozosta�y, a poranny wietrzyk rozmiata�
s�om� z pod�ci�ki.
Tymczasem rotmistrze i porucznicy robili przegl�d. Bro� kazali
sobie pokazywa�, osobliwie ognist� - pistolety i bandolety - czy
nie popsute; �adownice i ro�ki z podsypk�, czy pe�ne. Ogl�dali
tak�e konie, macaj�c po grzbietach i pod pachami, a szczeg�lnie
podkowy, czy ca�e.
Wtem przelecia� przez majdan Stanis�aw Suliszowski wyznaczony na
porucznika hetma�skiego. B�benica hetma�skiej chor�gwi husarskiej
uderzy� w kot�y. Zacz�o si� ruszanie z obozu. Chor�gwie
wychodzi�y kolejno, w porz�dku, ka�da z osobna przez pana
Suliszowskiego wyprowadzana, w du�ych odst�pach, �eby w ci�gnieniu
jedna na drug� nie wpada�y.
�ukasz z ciekawo�ci� przypatrywa� si� temu widowisku, pilnie
nads�uchuj�c tr�bienia i b�bnienia. Bo gdy muzyka chor�gwi, kt�ra
wysz�a, zdawa�a si� ju� gdzie� daleko zamiera�, wpada� pan
Stanis�aw z powrotem na majdan, odzywa�y si� tr�bka i b�ben i nowa
rota wychodzi�a.
�ukasz i Wojciech jeszcze przez p� godziny zostali razem z
hetmanem i jego pocztem na zamku. Trzeba by�o rozes�a� uniwersa�y
do pu�kownik�w z wypisaniem drogi, kt�r� jegomo�� b�dzie szed�
oraz dr�g, kt�rymi oni ci�gn�� powinni. Kozacy, co pe�nili s�u�b�
go�c�w, zaraz je zabrali, wskok je unosz�c do Chocimia i Kamie�ca,
Winnicy, Brac�awia i Bia�ej Cerkwii.
P�niej, ledwie z obozu wyszed�szy, pu�cili si� k�usem, bo hetman
chcia� raz jeszcze zobaczy� ca�e wojsko w ci�gnieniu.
Wkr�tce dogonili ogon kolumny. Krzywob�ocki, towarzysz pocztu
hetma�skiego, zdj�wszy proporzec od swojej kopii, czapk� pana
hetmanow� z wynios�ym, bia�ym, czaplim pi�rem na grot na�o�y� i
uczyniwszy w ten spos�b znak hetma�ski, tu� za wodzem jecha�, �eby
wojsko wiedzia�o, przed kim ma si� prezentowa�.
�ukasz pierwszy raz w �yciu mia� okazj� takowe ci�gnienie ogl�da�.
Jecha�y wi�c praw� stron� drogi wozy z piechot� jegomo�ci. Jeden
za drugim, skarbne, mocno okowane, kryte, ze wszystkich stron
obite grub� czerwon� sk�r�, �eby poga�stwo siarkowymi strza�ami
nie mog�o ich podpali�. A ka�dy z nich przez trzy ci�kie frezy, w
rzemiennych szorach, by� ci�gniony, a� ziemia st�ka�a pod wielkimi
kopytami. Sk�ry na pa��kach by�y podwini�te, a hajducy siedzieli
wyprostowani, trzymaj�c muszkiety mi�dzy nogami. Opr�cz tego
wygl�da�y zza burt ci�kie hakownice.
Przed tymi dziesi�cioma skarbczykami sz�y cztery wozy, na kt�rych
wieziono dzia�ka: dwana�cie �migownic, po sze�� na jednym pow�zku,
i dwa falkoneciki, czyli sokoliki na �rubach, �e je mo�na by�o
wsz�dzie obr�ci�.
Dalej ci�gn�y ju� chor�gwie jezdne dw�jkami, bo droga by�a w�ska,
a lew� stron� trzeba zostawi� woln�. Przed ka�d� rot� jecha�
rotmistrz lub porucznik, za nim towarzysze z chor�gwi� rozwini�t�,
muzyka (to jest jeden b�benica i jeden tr�bacz), a dopiero za
nimi - pocztowi. Chor�gwie husarskie bez kopii, ale w zbrojach,
szyszakach i z muszkietami, przytroczonymi z prawej strony siod�a
kolb� do g�ry, obyczajem drago�skim. Z plec�w ka�dego barwny
kobierczyk albo sk�ra lamparcia zwisa�a. Koncerze stercza�y spod
kolan. D�ugie czapraki si�ga�y prawie p�cin przy tylnych nogach
ko�skich. Roty kozackie w misiurki, kolczugi i zar�kawia zbrojne,
zamiast kobierczyk�w i futer mia�y na plecach karabiny albo
bandolety i sajdaki. Opr�cz tego ka�dy trzyma� po dwa pistolety w
olstrach.
Za chor�gwi� ci�gn�y wozy towarzyskie z czeladzi�, namiotami i
innymi statkami obozowymi; skarbczyki grzeczne, jak u hetma�skiej
piechoty, tylko troch� l�ejsze, dwukonne, wszystkie przez
wyznaczonego towarzysza w porz�dku prowadzone.
Przyjrzawszy si� �o�nierzom, hetman wyszed� na czo�o i przodem
pu�ci� podjazd ma�y, z Suliszowskim, dla szukania miejsca na
biwak.
Pogoda by�a pi�kna. Ludziom w zbrojach i kolczugach zrobi�o si�
gor�co. Konie te� spotnia�y srodze, wi�c gdy oko�o po�udnia wojsko
dotar�o do wsi du�ej nad jeziorami po�o�onej, hetman zarz�dzi�
popas.
Tr�bacz hetma�ski zagra�, a porucznicy, co przy jegomo�ci byli,
pocwa�owali wzd�u� kolumny do chor�gwi, aby ka�d� z nich pchn��
b�d� na prawo, b�d� na lewo, dr�kami polnymi nad jezioro. Skoro
tylko wojsko stan�o, pacholikowie skoczyli z woz�w z torbami
pe�nymi obroku mi�dzy konie. Towarzystwo i pocztowi zeszli na
ziemi�, zdejmuj�c or�, szyszaki, zbroje i kolczugi. Odsapn�wszy
nieco, ka�dy wzi�� si� do jedzenia popijaj�c zimnym piwskiem; bo
hetman nie dozwoli� pali� ognisk.
Zielone b�onia od krasnych delii i �upan�w niby od kwiecia
polnego, wszystkimi kolorami t�czy zaja�nia�y. Do tego dzieci i
innego ludu moc z wioski si� zesz�a, ogl�daj�c �o�nierzy i
wypytuj�c, dok�d ci�gn� i po co.
Tak nie wiadomo kiedy min�a godzina, na siod�anie zatr�biono, i
wojsko ruszy�o dalej. Droga prowadzi�a przez bory i g�ry przykre,
�ukasz nigdy jeszcze nie widzia� tak wielkich las�w. Mi�dzy
�cianami sosen jakby wielkim jarem jad�c, z powodu g�r nic przed
sob� i za sob� nie widz�c, raz konia przynaglaj�c, to zn�w
hamuj�c, bardzo si� znu�y�. Wszystkie ko�ci go bola�y. Ko� te� si�
niecierpliwi�, zapadaj�c si� w czarnym pyle po p�ciny. Kurz gryz�
w oczy i w gardle dusi�, �e wojsko b�otem plu�o.
S�o�ce ju� zachodzi�o, gdy wreszcie wynurzono si� z las�w na
przestronne wonnikowieckie b�onia, kt�re ludno�� tutejsza Majdanem
nazywa�a. Porucznicy, od hetmana przys�ani, ju� przy chor�gwiach
jechali, zaraz je rozprowadzaj�c na biwak.
Miejsce by�o cudne, jakby do postoju stworzone. Przestronne polany
z niewielkimi laskami nad kr�t� rzeczk� o bystrym nurcie. Ale
�ukasz niczego ju� nie widzia� ze zm�czenia. Bola�y go wszystkie
ko�ci. G�owa p�ka�a. Je�� nawet si� nie chcia�o z tego
wszystkiego. A tu natychmiast siwkowi trzeba by�o da� obroku i
rozsiod�a� go - zwyczajnie, jak na popasie.
Tymczasem pacholikowie rozpalali pospiesznie ogniska warz�c krupy
w kocio�kach. Przynajmniej na noc nale�a�a si� wojsku gotowana
strawa. Inni z ga��zek i mchu pos�ania szykowali. Czelad� nawet
s�omy ze wsi przywlok�a. �ukaszowi i Wojtkowi snopek si� dosta�.
Ale sam tylko Wojtek s�aniem si� zaj��, lituj�c si� nad �ukaszem.
U�o�y� najpierw s�om� i przykry� j� czaprakami.
Teraz dopiero �ukasz zrozumia�, dlaczego w Polsce czapraki takie
d�ugie. Bo �o�nierzowi s�u�y�y za pos�anie! P�niej Wojtek w
g�owach tego pos�ania siod�a poustawia�, na wierzch derki
przyniesione z wozu i opo�cze (bo noc majowa by�a jeszcze troch�
ch�odna) zarzuci� i �o�nierskie �o�a by�y gotowe.
Tylko zanim si� po�o�y�, musia� jeszcze dobrze, jako starszy brat,
�ukasza zburcze�. Najpierw za to, �e nie chcia� je��. P�niej, �e
w rzece nie chcia� si� umy� i do spania rozebra�; przez co by nic
nie wypocz��.
Ksi�yc wytoczy� si� ju� na niebo wysoko. Wojtek chrapa� a �ukasz
wci�� jeszcze nie spa�, ze zm�czenia chyba. Ale wkr�tce i on
zasn��, upojony zapachami wiosennej nocy.
*
Kiedy obudzi� �ukasza sygna� tr�bki, zdawa�o mu si�, �e dopiero
przed chwil� zmru�y� oczy. S�o�ce ju� jednak wzesz�o, wok�
b�yszcza�a rosa, a dotkliwe zimno nie pozwoli�o ch�opcu ani chwili
d�u�ej le�e� pod derk�. Zerwa� si� wi�c gwa�townie i ledwie portki
wci�gn�wszy skoczy� do wozu po obrok i zgrzeb�o dla konia.
Zaczyna� si� �o�nierski dzie� zwyczajny, zupe�nie do innych
podobny.
Wojsko ci�gn�o zn�w przez lasy, ale dosy� kr�tko, bo tylko do
Zinkowa, �eby po��czy� si� z oddzia�ami prywatnymi Prokopa
Sieniawskiego, chor��ego koronnego, kt�ry ofiarowa� si� hetmanowi
z lud�mi swymi do kompanii. Drogi do tego Zinkowa by�o wszystkiego
dwie mile z ok�adem (15 km), tote� ju� oko�o dziewi�tej rano
hetman dotar� do miasteczka.
Wojsku kaza� stan�� na rozleg�ych wzg�rzach, a sam uda� si� z
ma�ym tylko orszakiem do jegomo�ci pana chor��ego.
Ju� tego dnia wojsko nie wysz�o spod Zinkowa, �o�nierze mieli po
po�udniu czas wolny. O �witaniu miano ruszy� dalej.
Nazajutrz, 30 maja, poci�gni�to wraz z lud�mi woluntariusz�w przez
So�odkowce na Tatarzyska. A gdy wojsko do Tatarzysk przyby�o,
hetman kaza� sypa� wa�. Sarkano troch� (po cichu oczywi�cie), bo
nie spos�b by�o przypu�ci�, �eby na to miejsce, dosy� przecie�
g��boko w krajach Rzeczypospolitej po�o�one, Tatarzy
niespodziewanie napadli. Do tego wa� ogromnie by� rozleg�y, jako
�e ob�z �ci�gaj�ce zewsz�d chor�gwie mia� pomie�ci�. Towarzystwo
rozumia�o jednak, �e to dla wyrobienia w ludziach sprawno�ci
wojennej hetman czyni� kaza�. Tote� wkr�tce okop zwyczajny dla
czasu kr�tkiego, czyli na 6 st�p wysoki (�eby si� cz�owiek stoj�cy
zas�oni� m�g�) usypano i na zewn�trz r�w wykopano g��boki.
Wszystko to razem tyle jednak czasu zaj�o, �e dopiero p�no w
noc, �o�nierz zmordowany, nie maj�c od samego �witu nic prawie w
ustach, nieco gor�cej strawy po�kn��.
Pi�tek, 31 maja, zacz�� si� dokuczliwym deszczykiem -
kapu�niaczkiem i b�bnieniem przed namiotem hetma�skim. Rotmistrz�w
na ko�o zwyczajne zwo�ywano. �ukasz i Wojtek, zzi�bni�ci, te�
pobiegli i pisarczyk�w miejsca pod kotark� (to jest namiocikiem
ma�ym) zaj�li. Ale nie by�o potrzeby, bo tylko spraw� ze stanu
ka�dej chor�gwi zdawano, o tym, co si� w drodze zepsu�o, melduj�c.
Hetman, stelmach�w, kowali, cie�li porozdziela� i oficer�w
odprawi�. Przywo�a� potem do siebie obu sekretarzy i da� im
ksi��eczk� d�ug� a w�sk� (kt�r� kanceli�ci dutk� nazywali)
polecaj�c:
- odt�d diariusz ca�ej ekspedycji prowadzi� b�d�, codziennie
wszystkie wypadki sumiennie wpisuj�c, jak to zwyczajnie na ka�dej
wyprawie si� robi, �eby p�niej snadniej by�o Kr�lowi Jegomo�ci
spraw� zda�, nowiny do Dworu wys�a� dla powiadomienia ca�ej
Rzeczypospolitej, a nade wszystko w�asne b��dy ju� w czasie
pokoju, gdy b�dzie po wszystkim, odgadn��. Dw�ch ich do tej roboty
wyznacza, bo na wojnie o nieszcz�cie nietrudno.
Zarzuciwszy opo�cz� - zaraz potem wyszed� na obch�d obozu. A
ch�opcy, �e pogoda by�a psia i strawa jeszcze nie uwarzona, zaraz
do pisania si� wzi�li, w te s�owa zaczynaj�c: - Diariusz o post�pku
wojny przeciwko inkursji tatarskiej w roku 1624. Die 28 Mai.
Wyjecha� Im� Pan Hetman z Baru z chor�gwi� swoj� usarsk�, z
piechot� w�asn� i z innymi lud�mi swymi. Nocowa� w Wonnikowcach.
Die 29 Mai. W Zinkowie, u JMPana Chor��ego Koronnego, kt�ry
ofiarowa� si� do kompaniej. Die 30 Mai. Na Tatarzyskach.
Po po�udniu, w czasie wolnym, poszli na wino do namiotu Im�
Tyburcego Z�otnickiego, swojego opiekuna a towarzysza kozackiej
chor�gwi Stanis�awa Suliszowskiego. �ukasz dowcipkowa�, �e snad�
wojna z Tatarem niestraszna, skoro tyle dni ju� wojuj�, piwo i
wino g�sto pij�c, a o poha�cu nawet nie s�ycha�.
Dwaj pocztowi, w�sy w kubkach chowaj�c, chichotali cicho z tych
�ukaszowych prze�miewek i na pryncypa�a swego spozierali. Za to
trzej pacholikowie, co dopiero w rzemio�le wojennym terminowali (i
ci�kiej r�ki pana Tyburcego jeszcze nie poznali) a� po kolanach
bili si� z uciechy. Ale towarzysz jeno westchn�� cicho: - Oby B�g
da�, �eby ta wojna do ko�ca tak lekk� by�a, bo widzi mi si�
zupe�nie co innego.
Pierwsze b�yskawice
Nast�pne dni p�yn�y nudnie, na wartach, pods�uchach przy koniach
i innej zwyczajnej s�u�bie. Chor�gwie tylko, co po ca�ej Ukrainie
rozrzucone by�y, �ci�ga�y do obozu. Jan Odrzywolski i Stanis�aw
Lipnicki z chor�gwiami swymi kozackimi spod Chocimia przyszli.
Nast�pnie Stefan Koniecpolski, wojewodzic sieradzki, brat hetmana,
Stanis�aw Potocki, podkomorzy podolski, z rotami husarskimi oraz
kozackimi Jana Go�lickiego, stra�nika koronnego i Jana Bogusza, do
obozu wkroczyli wielce zdro�eni, bo dzie� i noc ci�gn�li a� spod
Winnicy.
Dopiero w �rod�, 5 czerwca, zacz�� si� rwetes. Oto oko�o
dziewi�tej z rana Iwaszkowic, towarzysz spod chor�gwi �aszczowej,
z paroma pocztowymi do obozu wkroczy�, prowadz�c kilkana�cie
zdobytych bachmat�w tatarskich. Jak tylko w g��wn� ulic� obozu
wjechali, mrowie ludzi ich opad�o wypytuj�c o wie�ci. Ale
powiedzieli tylko, �e szcz�liw� utarczk� z poha�cem w stepach pod
Stepanowcami mieli. Tak byli znu�eni, �e z koni ich niemal�e
zdejmowa� trzeba by�o. Zaraz te� Jachym ��cki, porucznik husarski,
kt�ry obozem w on dzie� zawiadywa�, kres ciekawo�ci po�o�y� i
ludzi odp�dzi�. Bachmaty i konie kozackie odprowadzono do szop, a
�o�nierze, z senno�ci padaj�c, wnet legli w pierwszym,
wyporz�dzonym dla nich namiocie, nic nie wzi�wszy nawet do ust.
Tylko Iwaszkowic nie spocz��, a do hetmana si� uda�. B�ben zaraz
potem zacz�� wzywa� rotmistrz�w na ko�o. �ukasz i Wojciech te�
natychmiast tam pobiegli.
W namiocie hetma�skim na stole map� roz�o�ono, a Iwaszkowic,
wodz�c po niej palcem, opowiada�, �e pod Orhei nad Reutem Tatar�w
ju� nie ma. Na krymskie wojska, kt�re do nich przybywa�y, jeno
czekali tam. Teraz ci�gn� wzd�u� Prutu, jakby na �niaty�
zmierzaj�c. Stepanowce mijali w poniedzia�ek, 3 czerwca. Id�
wolno, szeroko, bo g�ry po drodze okrutne i rzeki bystre. �aszcz
ze swymi lud�mi, przez Prut si� do ordy�c�w przeprawiwszy, skrycie
z g�ry dalekiej, ca�e ich wojsko ogl�da�, co by�o �atwe, bo wok�
Stepanowiec na nocleg si� rozk�adali. W nocy zrobi� wycieczk�, dla
z�apania j�zyka, na koniuch�w, kt�rzy bachmaty pas�c, znacznie od
kosza odeszli i spali na ��kach. Ale wataha komunika wybornego,
snad� na podjazd dla ubezpiecze� wys�ana, niespodzianie si�
nawin�a i w gor�cej bitwie j�zyk�w odgromi�a. Jeno te bachmaty
�aszczowi zosta�y. Gonili go przez step zapami�tale, ale dzi�ki
Bogu i koniom wszyscy z tej opresji g�owy wynie�li ca�e. Potem
�aszcz, kt�ry zosta� po tamtej stronie Prutu, poci�gn�� za
Tatarami, a Iwaszkowica do hetmana wys�a�, kt�ry na
Lipkany-Chocim-Kamieniec ci�gn��, mil 25 (ok. 175 km) przez dzie�
jeden i noc w skok prawie przeby�.
Ci�ko z tym nieprzyjacielem b�dzie, bo to nie czambulik lada
jaki, a wyprawa walna podj�ta z rozkazania su�ta�skiego i za
pieni�dze Hassana Kulawego, najwi�kszego handlarza niewolnik�w.
wiadomo to wszystko od �yczliwych nam Wo�och�w, kt�rych nazwiska
Iwaszkowic zamilcza�. Donie�li oni tak�e �aszczowi, �e Kantymir
wypraw� prowadzi. Chce si� podobno m�ci� za �mier� synk�w swoich,
D�antymira i Mehmeda, kt�rzy w szcz�liwej dla nas potrzebie pod
Szma�kowcami g�owy po�o�yli. Su�tan go przy tym pcha do napa�ci.
Bejler-bejem pogranicznym bia�ogrodzkim, sprawc� Tehini i Kiliej
go mianowa�, a z rozkazem najazdu - chor�giew su�ta�sk�, konia,
bu�aw� i szabl� mu przys�a�. Tote� podobno Kantymir ci�gnie, jak
basza, z muzyk� i z pomp� wielk�. Samego wybornego komunika, 15
000 prowadzi w pancerzach, misiurkach i z rohatynami. Do tego
karacz�w drugie tyle, w�r�d kt�rych wiele Cygan�w, Wo�och�w i
wszelkiego hultajstwa mrowie. Bachmat�w lu�nych niezliczone morze
prowadz�. Janczar�w na koniach, czyli semen�w su�ta�skich znaczny
oddzia� maj�, przy nich armatek kilka i rydwan�w kilkana�cie.
Na tym Iwaszkowic sko�czy� swoje opowiadanie i wr�czy� hetmanowi
listy od �aszcza. Koniecpolski za wszystko serdecznie mu
podzi�kowa� i odprawi� do kwatery. Zacz�a si� narada. Najpierw o
drodze Tatar�w rozprawiano, podnosz�c, �e skoro ju� Stepanowce
min�li, to nie spadn� ani na Brac�awskie, ani na Kijowskie, mo�na
wi�c �mia�o reszt� si� tutaj �ci�gn�� - to jest Kalinowskiego,
Miko�aja Potockiego i Stefana Chmieleckiego. Spod Stepanowiec
obr�ci� si� Tatarzy mog� na Chocim, albo dalej - na Zaleszczyki.
Ale to ma�o do prawdy podobne, bo gdzie�by si� z tak wielkim
wojskiem, rydwanami i armatkami przez g�ry przykre, lasy, rzeczki
bystre i mokrad�a przebiera� mieli? Wi�c tutaj si� tych go�ci
spodziewa� trzeba, nie wcze�niej wszak�e ni� za dwa dni. Wystarczy
teraz dobr� czat� pod nich pos�a�, �eby od p�nocy, od Dniestru
(gdy �aszcz od ty�u) na nich oko mie� i w razie potrzeby przepraw
broni�. Poza tym uniwersa�y po grodach, miastach i zamkach
rozes�a� rzecz najpilniejsza i to nie tylko na Wo�yniu, lecz i na
Pokuciu, w Be�skiem i Ruskiem, bo najgorsze przewidywa� nale�y i
wszystkich ostrzec - nawet Jaros�aw, Przemy�l, Rzesz�w i Biecz, nie
m�wi�c o bli�szych. Na koniec hetman odprawi� rotmistrz�w do
chor�gwi, aby po dw�ch go�c�w przysposobili do drogi natychmiast,
ka�dy na dw�ch koniach, a sam, z Odrzywolskim i Lipnickim tylko
zostawszy, ich zadanie zacz�� im wyja�nia�. Odrzywolski wyruszy
wi�c z Lipnickim natychmiast w drog� na Chocim. Za�og� Kamie�ca
postawi na nogi, przed jego komendantem nic nie ukrywaj�c, co tu
s�ysza�. To samo zrobi w Chocimiu. Kazanowskiemu i Janowi
Potockiemu wr�czy ordynans, �eby poszli na �niaty�. W zamku
chocimskim zostawi go�ca z dwoma ko�mi i p�jdzie w skok w stepy.
Gdy nikogo nie spotka, to nad sam Prut, a� znajdzie
nieprzyjaciela. Wiesza� si� ma nad poga�stwem ustawicznie, czucia
z nimi nie trac�c ani na chwil�. Je�li Kantymir p�jdzie na
Czerniowce, to Odrzywolski - wci�� po�udniow� stron� Dniestru id�c
- nast�pnego go�ca po�le do Uj�cia Biskupiego, nast�pnego do
Zaleszczyk, do �uki i dalej wedle potrzeby, �eby ka�da przeprawa
przez Dniestr by�a pilnowana. I codziennie, albo nawet dwa razy
przy wa�nych wypadkach, przez tych go�c�w ma s�a� nowiny o
wszystkim co zauwa�y. Hazardowa�, ludzi nara�a� niepotrzebnie, nie
wolno, bo jak Tatarom ogarn�� si� pozwoli, to i ca��
Rzeczpospolit�, wie�ci pozbawion�, narazi, a szczeg�lnie
towarzysz�w swoich, co tu zostan�, na sztos wystawi.
Odprawiwszy Odrzywolskiego, hetman za pisarczyk�w si� wzi��,
dyktuj�c im uniwersa�y do szlachty, mieszczan i ludu: -
Nieprzyjaciel krzy�a �wi�tego nieomylnie idzie wo�osk� ziemi� do
Rzeczypospolitej, kt�rego co godzina wygl�damy...
...Aby wiedz�c o tak bliskim nieprzyjacielu, �aden ju� doma nie
siedzia�, do fortecy i gdzie kto mo�e co pr�dzej uchodz�c, a nie
spodziewaj�c si� inszej �adnej przestrogi.
Spisa� sobie p�niej musieli wszystkie miejsca, do kt�rych te
uniwersa�y wychodzi�y. Ale nie by� to jeszcze koniec roboty, bo
hetman dyktowa� potem zacz�� listy do pan�w, kt�rzy lud�mi swoimi
szczup�e szeregi �o�nierzy kwarcianych mogli wspom�c, to jest do
JMPana Tomasza Zamoyskiego, wojewody kijowskiego oraz jego
oficer�w - Stefana Chmieleckiego i Jana Bieleckiego; do JMPana
Jarosza Tyszkiewicza, starosty �ytomierskiego, Jakuba Sobieskiego,
starosty t�umackiego i paru innych. Dalej przysz�o pisa�
uniwersa�y do wszystkich rotmistrz�w, co jeszcze do obozu nie
nadeszli, aby ci�gnienie swoje przyspieszyli jak tylko mog�.
Wielki stos kartek z tego dyktowania powsta�. A� w g�owie si�
kr�ci�o na my�l, ile z przepisywaniem i wyg�adzaniem tego
wszystkiego, b�dzie roboty. Ch�opcom r�ce mdla�y i oczy bola�y, a
u�ali� si� nawet nie mogli, bo jegomo�� ca�y czas siedzia� w
namiocie z rotmistrzem Suliszowskim, wszystko sprawdza� i
piecz�towa�. Jeno przez kr�tk� chwil�, gdy hetman chor�gwie
Odrzywolskiego i Lipnickiego odprawi� poszed�, wytchn�li, a
Suliszowski, zlitowawszy si� nad nimi, bardzo pom�g�, jeszcze paru
bieg�ych w pisaniu pacho�k�w przyprowadziwszy, �eby uniwersa�y do
ludno�ci, co wszystkie jednakowo brzmia�y, kopiowali. On te�
odprawia� go�c�w z listami, �e jeno co chwila dochodzi� t�tent
koni z majdanu.
Dobrze po po�udniu dopiero sko�czyli ca�� t� pisanin� i hetman
kaza� podawa� obiad. Ale nie by�o im s�dzone zje�� tego dnia
spokojnie. Po ma�ej chwili zn�w ozwa� si� t�tent na majdanie i
zab�ocony kozak wpad� do namiotu zdyszany wo�aj�c: Mo�ci hetmanie,
�niaty� wzi�ty!
Bo�e wielki, przefrun�li tam chyba, cho� nie ptaki - zakrzykn��
Koniecpolski i natychmiast w b�ben kaza� bi�, zn�w rotmistrz�w i
pan�w wolontariuszy na ko�o wzywaj�c.
Istny s�dny dzie� to by�, a nie ko�o. Zrazu wszyscy zgodnie
podziwiali szybko�� Tatar�w, podnosz�c s�usznie, �e ze Stepanowiec
do �niatynia b�dzie z dwadzie�cia siedem mil z ok�adem, kt�re
zaledwie w dwa dni i dwie noce musieli przeby�. Potockiego i
Kazanowskiego te� chwalili, �e nawa�no�� niespodziewan� wroga
zrazu m�nie wspar�szy (jak kozak m�wi�) do T�umacza w porz�dku
si� cofn�li. Potem hetman jegomo�� swoje plany wy�o�y�, �eby
natychmiast rusza� wzd�u� Dniestru - na Dunajgr�d, Czortk�w,
Buczacz, Monasterzyska. B�d�c z Odrzywolskim i �aszczem w sta�ej
zmowie, Kantymirowi w ten spos�b drog� przejmowa� i przepraw przez
Dniestr w g��b Rzeczypospolitej broni� w miar� potrzeby b�d� pod
�uk� (gdyby na Obertyn si� obr�ci�) b�d� pod Ni�niowem (gdyby na
T�umacz chcia� si� przebiera�). Na to obaj Sieniawscy powiedzieli,
�e si� nie rusz�, chyba pod mury Kamie�ca. Drugiej ha�by
cecorskiej nie chc�. Ludzi swoich w paszcz� lwu na pewn� �mier�
nie b�d� pcha�. Jak�esz mo�na bowiem w p�tora tysi�ca, na
pi�tna�cie tysi�cy samego komunika si� porywa� i z dobrej woli
g�ow� w arkan wk�ada�? Ludzi swych z obozu mog� zatem wyprowadzi�
ale do domu. Hetman strasznie na to si� roze�li�.
- Tu nie sejmik, tylko rada wojenna - wo�a�. - Ha�ba, mo�ci
panowie, ha�ba uzbrojonym by� i spokojnie patrze�, jak
nieprzyjaciel tak srogi do ojczyzny, w najbogatsze jej ziemie, pod
Lw�w bez �adnego wstr�tu wchodzi.
Panowie Sieniawscy ju� do wyj�cia si� porwali, ale im rotmistrz
Suliszowski drog� zastawi� wzywaj�c do opami�tania. Z drugiej
strony Stefan Koniecpolski mitygowa� hetmana, przek�adaj�c, �e
przecie� zapewne nie ca�e Kantymirowe wojsko ju� w �niatyniu,
tylko najwy�ej awangarda. W Czerniowcach przeprawa z�a. Tak
wielkie si�y przez trzy, cztery dni przez Prut musia�y si�
przebiera�, je�li jeszcze tam nie siedz�, zw�aszcza, �e dzia�ka i
rydwany prowadz� ze sob�. Pod �niaty� wi�ksz� czat� mogli tylko
pos�a� dla zbadania, gdzie wojska Kr�la Jegomo�ci. Snad�
Odrzywolski jak�� potyczk� z nimi mia�, co po Stepanowcach by�oby
ju� drugim spr�bowaniem si� z Kantymirem. To mog�o ich zatrwo�y� i
tak �wawo skacz�. Najpierw wi�c wiadomo�ci od Odrzywolskiego
czeka� trzeba. Do tego Stanis�aw Potocki i Kazanowski, kt�rzy w
T�umaczu stoj�, jeszcze raz musz� si� odezwa�. Oni od czo�a dalej
powinni Tatarom drog� zagradza� i przynajmniej ich przyhamowa�. A
tymczasem pod Gorczyczany wi�cej rotmistrz�w, do kt�rych dzisiaj
ponowne ordynanse wysz�y, �ci�gnie. Hetman uspokoi� si� nieco i
cierpliwie zacz�� t�umaczy�, �e przecie� nikomu przeniesienie
obozu tego bli�ej Lwowa nie zawadzi, dzi�ki Bogu te pi�� mil od
Dniestru nas dzieli i dalej dzieli� b�dzie. Na to Stanis�aw
Potocki zauwa�y�, �e trudno b�dzie w marszu o miejsca tak obronne,
jak ten ob�z. Trzeba by si�y na dwa pu�ki rozdzieli�, z kt�rych
jeden miejsca obronne na przeprawach przez Smotrycz, �waniec,
Zbrucz powinien obsadza�, a drugi, od po�udnia, czyli Dniestru,
tamtego ubezpiecza�. A tu dzieli� nie ma czego, gdy �o�nierz�w
JKMo�ci zaledwie tysi�c si� doliczysz. Bez takiego ubezpieczenia
ludzi na pewny sztos si� wystawia, a ich konie i rynsztunki na
zatracenie. Rzeczpospolita na fortunki ubogich �o�nierzy nastawa�
nie mo�e. Trzeba by ko�o generalne zwo�a� z wszystkich towarzyszy
i o ich zgod� pyta� przy takim hazardowaniu. Albo czeka� na
przybycie dalszych chor�gwi.
Wszyscy zdawali si� do tego zdania przychyla�. Wtedy Pawe�
Czarniecki, porucznik hetma�skiej chor�gwi husarskiej, racji
hetma�skich zacz�� broni� i proponowa� g�osowanie nad nimi. Ale
nikt nie podni�s� r�ki. Rotmistrzowie pospuszczali g�owy, wstydz�c
si� na wodza spojrze�, i milczeli.
Sam hetman dopiero przerwa� d�ugie milczenie, kt�re po tej gor�cej
dyspucie zapad�o. Wstawszy uwiadomi� rotmistrz�w, �e nie zwo�a
ko�a generalnego i towarzysz�w prostych o zdanie pyta� nie b�dzie.
Prawda, �e konie, wozy i wszelkie rynsztunki z ich poczt�w do nich
nale��, ale jednakowo� obywatelami Rzeczypospolitej i �o�nierzami
s�, kt�rzy nie tylko mienia swego, ale i �ycia na obron� ojczyzny
mi�ej nie powinni �a�owa�. Zatem ob�z ruszy, skoro tylko par�
chor�gwi nadci�gnie, a osobliwie piechota, bo taborek z tych paru
wozisk�w, co je ma w r�ku, rzeczywi�cie na tak� nawa�no�� i pot�g�
poga�sk� troch� za ma�y. Na tym narad� zako�czy�.
Na szcz�cie jegomo�ci ju� wieczorem �ci�gn�y chor�gwie kozackie
Jana Herburta, starosty sokalskiego, oraz Piotra �ab�ckiego i
Balgn�y chor�gwie kozackie Jana Herburta, stacera M�czy�skiego.
Rozk�ada� si� im obecnie samym ranem piechota Bobiaty�skiego i
U�anowskiego z Winnicy i Husiatynia na wozach skarbnych, bardzo
grzecznych, przyjecha�a. Cho� byli zdro�eni bardzo, nawet si� nie
rozbierali, bo razem z nimi co� ju� ze 2000 ludzi si� zebra�o i
hetman postanowi� rusza�.
Nie spa� ca�� noc. Ogromny, ponury, z czarn� rozwichrzon� brod�,
milcz�co mi�dzy chor�gwiami si� przechadza�, ogl�daj�c konie,
wozy, rynsztunek i zapasy na wozach. �ukasz i Wojciech r�wnie� nie
spali, w ka�dej chwili do pos�ugi gotowi. Tym bardziej �e ob�z
ca�y ogniskami i pochodniami b�yska�, tupotem koni, szcz�kiem
or�a, nawo�ywaniem i komendami hucza�.
Rano jeszcze jedna narada si� zebra�a. Ale hetman powiadomi� tylko
pan�w oficer�w o swoich zamiarach. P�jd� wi�c - jak ju� by�o
powiedziane - na Dunajgr�d, Poczapince i dalej, przeprawy na
Dniestrze zagradza�. Je�li Potocki i Kazanowski, co po tamtej
stronie Dniestru pilnuj�, Tatar�w przyhamuj�, to bitw� zwiedzie
si� z nieprzyjacielem po tamtej stronie rzeki, gdzie lasy wielkie
i g�ry przykre nie dozwol� mu u�y� ca�ej swojej pot�gi w jednym
czasie. A je�li Kantymirowi drogi przej�� si� nie zdo�a, to po tej
stronie Dniestru szcz�cia z nim szuka� b�dziemy, najlepiej mi�dzy
Stryp� a Koropcem albo mi�dzy Lipami, rzekami bagiennymi, bo z
powodu ciasno�ci miejsca i tam nie b�dzie m�g� si� rozwin��.
M�g�by jeszcze Kantymir na wprost, na Stryj si� przebiera�, ale
dla przeszkodzenia temu hetman ju� uniwersa�y do Kazanowskiego i
Potockiego pos�a�, �eby szlak, co poza Stanis�awowem przez lasy
bednarowskie prowadzi, kazali ch�opom zasiec.
Zaraz potem rozleg�o si� pierwsze tr�bienie do szykowania w drog�.
A za godzin� ca�y ob�z, w kolejno�ci chor�gwi, ruszy� w kierunku
Dunajgrodu.
*
Dzie� zaczyna� si� pochmurnie. Zwijanie obozu sz�o marudnie, bo
te� wojska si� zebra�o wiele, co� ze dwa tysi�ce, nie licz�c rot
wolontarskich przez Sieniawskich i Herburta przyprowadzonych.
Samych woz�w skarbnych dla takiego hufu by�o prawie pi�� i p�
setki, a ca�e wojsko, ciasno maszeruj�c, zajmowa�o drog� na ponad
mil� d�ug�.
Co chwila przystawano. A� hetman, zniecierpliwiony, z pocztem
Tyburcego (co przy jegomo�ci s�u�b� mia�), pocwa�owa� do przodu.
�ukasz i Wojtek te� poci�gn�li za nimi.
Wyjechawszy po chwili na pag�rek, od razu przyczyn� marudzenia
zobaczono. Oto obie drogi do Dunajgrodu, ta od Balina i ta od
Zieleniec, zawalone by�y ch�opskimi p�koszkami, krowami, owcami,
psami i wszelkim dobytkiem. Gwar, ryk byd�a, p�acz dzieci
dochodzi�y a� do wzg�rza, gdzie sta� hetman. T�um k��bi� si� przy
drewnianych bramach miasteczka i ws�cza� za palisad� tak wolno, �e
p� dnia czeka� by�oby trzeba na otwarcie drogi. A wszystko to by�
skutek wczorajszych uniwersa��w. Trzeba by�o bowiem od razu ob�z
ruszy�, a nie dopiero teraz, gdy ludno�� do zamk�w i miasteczek
ju� uchodzi�a.
Ale hetman rad� na to znalaz�, nakazawszy wojsku skr�ca� na
prze�aj przez pola na prawo, na zach�d w stron� Zieleniec.
Szcz�ciem ��ki tam by�y rozleg�e, wi�c zb� tratowa� nie by�o
potrzeby.
Wkr�tce kolumna zn�w na drog� wyjecha�a, rzadko ju� teraz stoj�ce
ch�opskie wozy mijaj�c. Dzieci na widok wojska o p�aczu
zapomnia�y. Kobiety, w�r�d tobo��w i klatek z drobiem, z nimi
siedz�ce, weso�o (cho� przez �zy) �o�nierzy pozdrawia�y. Ch�opi
stali za to milcz�co przy wozach, czapki tylko w r�kach trzymaj�c.
Wszyscy ko�uchy, serdaki, jakby to zima by�a, mieli. Wszyscy te�
uzbrojeni w siekiery, w kosy na sztorc osadzone, wid�y i cepy, w
szable, w �uki wielkie i ko�czany ze strza�ami. A wielu mia�o
nawet muszkiety, albo insz� strzelb� l�ejsz�. Taki ju� by� w tych
stronach obyczaj, �e ka�dy, kto chcia� �y�, z broni� musia�
sypia�.
Dalej ci�gnienie sz�o ju� sprawnie, bo droga by�a niez�a, z
widokiem rozleg�ym. Ale kraj czyni� wra�enie wymar�ego. Wszystkie
cha�upy w Ziele�cach na g�ucho zabite by�y, ani jeden dym z komina
nie wychodzi�. Jakby zaraza przez wie� przesz�a. Na odg�os muzyki,
kt�ra gra� w chor�gwiach wolontarskich zacz�a, jeden tylko ch�op
si� pokaza� na skraju lasku w�a�nie mijanego. Jaki� towarzysz
zruga� go nawet za to, dlaczego do Dunajgrodu nie uszed�, skoro
czas jest jeszcze, bo Tatarzy daleko. Wiadomo bowiem, �e pohaniec,
kt�ry ze �lad�w, jak z ksi�gi czyta� umie, takich m�drali �acno
znajdzie i w �yki we�mie.
Gdy ju� by�o wida� Smotrycz wij�c� si� w�r�d pag�rk�w i lask�w, na
drodze od Kamie�ca pojawi� si� w kurzawie Kozak na spienionym
koniu. Drugi ko�, lu�ny, cwa�owa�, tu� za nim. �ukasz domy�li�
si�, �e to nareszcie od Odrzywolskiego nadchodz� wie�ci. Na widok
wojska kozak chwil� przyhamowa� i czapki hetma�skiej, na drzewcu
wyniesionej, oczami przez chwil� poszukawszy, natychmiast do
Koniecpolskiego poskoczy�. Ten, pismo dor�czone przeczytawszy,
zaraz dwie chor�gwie w skok do przodu pos�a�. Reszta jazdy z drogi
na pola zjecha�a. Tylko wozy zosta�y, kt�rych wo�nice ruszyli
k�usem, jeden do drugiego ��cz�c. Kurzawa a� po korony drzew si�
wzbi�a.
Jazda, grupkami szukaj�c brod�w, gdzie kto m�g�, przez Smotrycz
si� przeprawia�a. A wozy po mostku. Skoro tylko �ukasz i Wojtek na
drugim brzegu si� znale�li, na pag�rek do�� wynios�y podjechali,
�eby zataczanie taboru ogl�da�, a by�o na co patrze�!
Wozy jecha�y szybko, jeden za drugim, ka�dy kurz za sob� ci�gn�c,
niby warkocz. Na wielkie p�askie wzg�rze, za wiosk� Bia�a, wnet
wyjechawszy, zakre�la�y ogromne, regularne ko�o, kt�rego brzeg,
gdy do Bia�ej zn�w dojecha�, zatrzyma� si� nagle i potem g�stnia�
stopniowo. W�z przy wozie na ukos stawa� tak, �e tylne i przednie
ko�a do siebie dotyka�y, tworz�c niby pi��, z�bami do
nieprzyjaciela zwr�con�. Wszystkie konie do �rodka obr�cone,
stan�y. A gdy wreszcie ca�e kolisko r�wno zg�stnia�o i
znieruchomia�o, istna powsta�a fortalicja. Czerwone, sk�rzane
opony na pa��kach woz�w i czerwono malowane burty jeszcze to
wra�enie powi�ksza�y. W dw�ch miejscach tylko wozy do siebie nie
dotyka�y, tworz�c dwie bramy. Jedna z nich na Bia��, druga na
Czarnoko�ce by�a zwr�cona.
Skoro tylko kurz opad�, wyroi�a si� z woz�w piechota i czelad� z
�opatami i �ywo do kopania rowu si� wzi�li, ziemi� pod ko�a
wysypuj�c.
Widowisko si� sko�czy�o. Ch�opcy do��czyli do swojego pocztu, bo
w�a�nie jazda do obozu zacz�a wje�d�a� i place, teraz przez Pana
Go�lickiego, stra�nika koronnego, wskazywane zajmowa�.
By�o dopiero ko�o drugiej z po�udnia. Pacholikowie Tyburcego
zd��yli wi�c jeszcze przed wieczorem obiad w