10229
Szczegóły |
Tytuł |
10229 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
10229 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 10229 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
10229 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Stephen King
Gra Gerarda
Gerald's Game
Prze�o�y�: Tomasz Wy�y�ski
Wydanie oryginalne: 1992
Wydanie polskie: 1995
Ksi��k� t� dedykuj� z wyrazami mi�o�ci i podziwu,
Sze�ciu dobrym kobietom:
Margaret Spruce Morehouse
Catherine Spruce Graves
Stephanie Spruce Leonard
Anne Spruce Lebree
Tabithie Spruce King
Marcelli Spruce
1
W szumie pa�dziernikowego wiatru Jessie s�ysza�a od czasu do czasu lekki stukot nie
domkni�tych drzwi na ty�ach domu. Jesieni� framugi p�cznia�y od wilgoci i drzwi trzeba by�o
zatrzaskiwa�. Tym razem o nich zapomnieli. Zastanawia�a si�, czy nie poprosi� Geralda, �eby
poszed� i je zamkn��, nim zaczn� na dobre, bo inaczej zwariuje od tego stukotu. Zaraz jednak
pomy�la�a, �e w tej sytuacji zabrzmia�oby to wyj�tkowo �miesznie. Zepsu�aby zupe�nie
nastr�j.
Jaki nastr�j?
Dobre pytanie. I w chwil� potem, gdy Gerald przekr�ci� kluczyk w drugim zamku i
us�ysza�a nad lewym uchem cichy szcz�k, zda�a sobie spraw�, �e wcale nie zale�y jej na
podtrzymywaniu nastroju. Oczywi�cie to w�a�nie dlatego w og�le zauwa�y�a, �e drzwi s� nie
domkni�te. Gry erotyczne z kajdankami ju� dawno przesta�y j� podnieca�.
Jednak�e nie mo�na by�o tego powiedzie� o Geraldzie. Mia� na sobie tylko szorty i Jessie
nie potrzebowa�a unosi� wzroku na jego twarz, by widzie�, i� owa gra cieszy si� jego nie
s�abn�cym zainteresowaniem.
Kompletny idiotyzm - pomy�la�a, cho� czu�a, �e to jeszcze nie wszystko. By�a tak�e
troch� przera�ona. Nie mia�a ochoty si� do tego przyzna�, lecz musia�a.
- Dajmy dzi� spok�j, dobrze?
Zawaha� si� na moment, marszcz�c lekko brwi, a nast�pnie przeszed� przez pok�j do
komody po lewej stronie drzwi do �azienki. Po drodze si� rozchmurzy�. Obserwowa�a go,
le��c na ��ku z rozpostartymi, uniesionymi ramionami; przywodzi�a na my�l pi�kn� Fay
Wray, skr�powan� i czekaj�c� na King Konga. Gerald przyku� j� dwiema parami kajdanek do
mahoniowych s�upk�w po obu stronach zag��wka. �a�cuszki kajdanek mia�y d�ugo�� oko�o
pi�tnastu centymetr�w. Niewiele.
Gerald po�o�y� kluczyki na blacie komody - dwa leciutkie stukni�cia; s�uch Jessie by�
wyj�tkowo wyostrzony jak na �rodowe popo�udnie - i odwr�ci� si� z powrotem ku �onie.
Wysoko nad jej g�ow� na bia�ym suficie sypialni ko�ysa�y si� i ta�czy�y refleksy s�o�ca w tafli
jeziora.
- Co ty na to? Jakby przesta�o mnie to ju� bawi�. (A zreszt� nigdy szczeg�lnie nie bawi�o
- doda�a w duchu.)
U�miechn�� si� szeroko. Mia� nalan� r�ow� twarz i kruczoczarne w�osy z g��bokimi
zakolami, a ten specyficzny u�miech zawsze wywo�ywa� w Jessie co�, co niezbyt jej si�
podoba�o. Nie potrafi�aby okre�li�, co to w�a�ciwie takiego, ale...
Oczywi�cie, �e potrafisz. Wygl�da jak idiota. Przecie� widzisz: im bardziej szczerzy z�by,
tym jest g�upszy, a ka�dy centymetr u�miechu to spadek ilorazu inteligencji o dziesi��
punkt�w. Kiedy tw�j genialny m��, b�yskotliwy prawnik pracuj�cy w renomowanej kancelarii
adwokackiej, u�miecha si� najszerzej, jak umie, przypomina debila zatrudnionego jako
szatniarz.
Spostrze�enie okrutne, ale niedalekie od prawdy. Dobrze - tylko jak powiedzie�
w�asnemu m�owi, prawie po dwudziestu latach ma��e�stwa, �e je�li szczerzy z�by za
szeroko, wygl�da, jakby cierpia� na lekki kretynizm?! Odpowied� jest prosta: nic si� nie
m�wi. Jego normalny u�miech, z zaci�ni�tymi wargami, to zupe�nie inna sprawa - �liczny,
ciep�y i poczciwy; Jessie przypuszcza�a, �e to w�a�nie on sk�oni� j� kiedy� do tego, by w og�le
zacz�� chodzi� z Geraldem. Kojarzy� si� z u�miechem jej ojca, gdy przed kolacj�, popijaj�c
d�in z tonikiem, opowiada� rodzinie �mieszne historyjki o swojej pracy.
Ale nie tym razem. Teraz Gerald bezwstydnie szczerzy� z�by w spos�b, kt�ry
najwyra�niej rezerwowa� na takie okazje. Pewnie mu si� wydaje, �e u�miecha si� jak dzika
bestia, a mo�e pirat. Jednak�e dla Jessie, le��cej z wykr�conymi do ty�u ramionami i ubranej
wy��cznie w sk�pe majteczki, by� to grymas zwyk�ego idioty. Nie... upo�ledzonego
umys�owo. Ale przecie� Gerald nie mia� w sobie nic z lekkomy�lnego don�uana z jednego z
magazyn�w pornograficznych, nad kt�rymi onanizowa� si� jako samotny, grubawy
niedorostek; by� adwokatem z t�g�, r�ow� twarz� i zakolami, kt�re wci�� posuwa�y si� do
ty�u - nieub�agana zapowied� ca�kowitego wy�ysienia... Po prostu prawnikiem z przedni�
cz�ci� szort�w wybrzuszaj�c� si� pod naporem czego� twardego. Wybrzuszaj�c� si� zreszt�
do�� lekko.
Wielko�� jego erekcji nie by�a jednak najwa�niejsza. Najwa�niejsze by�o to, �e szczerzy�
z�by. Wyraz jego twarzy nie zmieni� si� ani na jot�, co znaczy�o, i� nie wzi�� jej s��w
powa�nie. To jasne, �e powinna by�a protestowa�; w ko�cu na tym w�a�nie polega�a gra.
- Geraldzie? Ja naprawd� nie �artuj�.
Rozdziawi� usta jeszcze szerzej. Ukaza�y si� kolejne drobne z�bki rekina palestry, z�bki
ca�kowicie niegro�ne; jego iloraz inteligencji zn�w spad� o dwadzie�cia albo trzydzie�ci
punkt�w. I ci�gle nic do niego nie dociera�o.
Jeste� pewna?
By�a. Nie potrafi�a jeszcze czyta� w nim jak w ksi��ce - podejrzewa�a, �e aby doj�� do
tego stanu, potrzeba znacznie wi�cej ni� siedemnastu lat ma��e�stwa - ale zwykle mia�a
niez�e poj�cie o tym, co si� dzieje w jego g�owie. Gdyby okaza�o si� inaczej, bardzo by j� to
zdziwi�o.
Skoro to prawda, dziubdziuniu, to dlaczego on ciebie nie rozumie? Jak mo�e nie widzie�,
�e nie jest to po prostu nowa scenka w starej farsie erotycznej?
Jessie zmarszczy�a lekko brwi. W jej g�owie zawsze rozlega�y si� g�osy - domy�la�a si�,
�e wszyscy s�ysz� co� takiego, cho� zazwyczaj o tym nie m�wi�, podobnie jak o
czynno�ciach wydalniczych - a wi�kszo�� z nich wydawa�a si� starymi znajomymi,
bezpiecznymi niczym ranne pantofle. Ten jednak by� nowy - i nie mia� w sobie nic
bezpiecznego. By� mocny; brzmia�a w nim m�odo�� i energia. A tak�e niecierpliwo��. Zn�w
si� odezwa�, odpowiadaj�c na w�asne pytanie:
Nie chodzi o to, �e ci� nie rozumie; rzecz w tym, dziubdziuniu, �e czasami po prostu nie
chce rozumie�.
- Geraldzie, doprawdy, nie mam dzi� ochoty. Przynie� z powrotem kluczyki i uwolnij
mnie. Zrobimy to inaczej. Wejd� na ciebie, dobrze? Albo mo�esz le�e� spokojnie z r�kami
pod g�ow�, a ja si� wszystkim zajm�, no wiesz.
Na pewno chcesz to zrobi�? - spyta� nowy g�os. - Czy jeste� zupe�nie pewna, �e chcesz
si� kocha� z tym m�czyzn�?
Jessie zamkn�a oczy, jakby mog�a w ten spos�b uciszy� ten g�os. Gdy zn�w je
otworzy�a, Gerald sta� u st�p ��ka, a przednia cz�� jego szort�w przypomina�a stercz�cy
bukszpryt jachtu pe�nomorskiego. No, mo�e raczej dzi�b plastikowej ��deczki puszczonej
przez dziecko na stawie. Rozdziawi� usta jeszcze szerzej, a� ukaza�y si� z�by trzonowe, te ze
z�otymi plombami. Jessie zda�a sobie spraw�, �e ten krety�ski u�miech nie budzi w niej
zwyk�ej niech�ci, tylko pogard�.
- Uwolni� ci�... jak b�dziesz bardzo, ale to bardzo grzeczna. Potrafisz by� bardzo, ale to
bardzo grzeczna, Jessie?
Tandeta - zauwa�y� kolejny rzeczowy g�os. - Tandeta do kwadratu.
Gerald wetkn�� kciuki za gumk� szort�w, tak �e wygl�da� przez chwil� jak absurdalna
karykatura rewolwerowca. Gacie zjecha�y w d� bardzo szybko, gdy ju� si� przecisn�y poza
t�u�ciutkie po�ladki.
I - voila, wszystko na wierzchu! Nie by�a to przera�aj�ca machina erotyczna, z kt�r�
Jessie zetkn�a si� po raz pierwszy jako nastolatka na kartach "Fanny Hill", lecz co�
potulnego, r�owiutkiego i obrzezanego - ca�kiem zwyczajny kutasik, maj�cy niewiele
wi�cej ni� dziesi�� centymetr�w d�ugo�ci. Dwa albo trzy lata temu, w czasie jednego z
rzadkich wypad�w do Bostonu, Jessie widzia�a film pod tytu�em "Brzuch architekta". W
porz�dku - pomy�la�a - teraz ogl�dam "Penis adwokata". Musia�a przygry�� wewn�trzn�
stron� policzk�w, �eby nie parskn�� �miechem. Nie by�oby to w tym momencie roztropne.
I w�wczas przysz�a jej do g�owy pewna my�l, kt�ra odebra�a jej jak�kolwiek ochot� do
�miechu. Przecie� to proste! Gerald nie wiedzia�, �e ona m�wi powa�nie, bo Jessie
Burlingame, jego �ona, siostra Maddy i Willa, c�rka Toma i Sally Mahout�w, bezdzietna, tak
naprawd� w og�le dla� nie istnia�a.
Wraz z cichym metalicznym szcz�kni�ciem kluczyk�w w zamkach kajdanek Jessie
znikn�a. Magazyny przygodowe z okresu dojrzewania zosta�y zast�pione przez stos
czasopism pornograficznych w dolnej szufladzie biurka, czasopism, w kt�rych kobiety ubrane
tylko w sznury pere� kl�cza�y na nied�wiedzich sk�rach, a od ty�u brali je m�czy�ni o tak
pot�nych narz�dach seksualnych, �e te nale��ce do Geralda wydawa�y si� przy nich wr�cz
mikroskopijne. Na wewn�trznych stronach ok�adek owych czasopism opr�cz og�osze�
podaj�cych telefony, pod kt�rymi mo�na porozmawia� na �wi�skie tematy, znajdowa�y si�
tak�e reklamy nadymanych partnerek o szczeg�ach anatomicznych rzekomo zgodnych z
rzeczywisto�ci� - koncept, kt�ry budzi� w Jessie szczeg�lne zdziwienie. Wyobrazi�a sobie te
napompowywane lale z r�ow� sk�r�, komiksowymi cia�ami bez zmarszczek i pustymi
twarzami, i dozna�a czego� w rodzaju zdumionego ol�nienia. Nie by� to horror - niezupe�nie -
w g�owie Jessie b�ysn�o �wiat�o, a pejza�, kt�ry wydoby�o z mroku, wydawa� si� na pewno
bardziej przera�aj�cy ni� ta krety�ska gra czy to, �e tym razem zajmuj� si� ni� w domku
letniskowym nad jeziorem d�ugo po odej�ciu lata.
Wszystkie te my�li nie przyt�pi�y w najmniejszym stopniu s�uchu Jessie. Tym razem
us�ysza�a pi�� �a�cuchow� warcz�c� gdzie� daleko w lesie - mo�e nawet w odleg�o�ci
siedmiu, o�miu kilometr�w. Bli�ej, na jeziorze Kashwakamak, nur oci�gaj�cy si� z
corocznym odlotem na po�udnie wzni�s� sw�j ob��ka�czy krzyk ku b��kitnemu
pa�dziernikowemu niebu. Jeszcze bli�ej, na p�nocnym brzegu, zaszczeka� pies. By�o to
brzydkie, zgrzytliwe szczekanie, lecz wyda�o si� Jessie dziwnie uspokajaj�ce. Oznacza�o, �e
nie s� tu zupe�nie sami, nawet w po�owie pa�dziernika. Poza tym s�ycha� by�o tylko drzwi;
stukaj�ce o framug�, obluzowane niczym stary z�b w dzi��le prze�artym przez szkorbut.
Jessie czu�a, �e gdyby musia�a s�ucha� ich przez d�u�szy czas, postrada�aby zmys�y.
Gerald, nagi z wyj�tkiem okular�w na nosie, ukl�kn�� na ��ku i zacz�� si� czo�ga� w jej
stron�. Jego oczy wci�� b�yszcza�y.
Przysz�o jej do g�owy, �e to w�a�nie ten b�ysk kaza� jej dalej uczestniczy� w grze, d�ugo
po zaspokojeniu pocz�tkowej ciekawo�ci. Min�o wiele lat, odk�d Gerald spogl�da� na ni�
takim gor�czkowym wzrokiem. Nie by�a brzydka - nie przyty�a i mia�a ci�gle niez�� figur� -
lecz i tak coraz mniej si� ni� interesowa�. Uwa�a�a, i� cz�ciowo winny jest alkohol - pi� teraz
znacznie wi�cej ni� wtedy, gdy si� pobrali - ale wiedzia�a, �e to nie wszystko. "Za�y�o�� jest
matk� pogardy", tak to chyba brzmi, prawda? Rzekomo nie dotyczy to zakochanych,
przynajmniej wedle poet�w romantycznych czytanych na kursie literatury angielskiej, ale po
uko�czeniu studi�w Jessie odkry�a, �e istniej� pewne sfery �ycia, o kt�rych John Keats i
Percy Shelley nie napisali nigdy ani s�owa. Poza tym obaj zmarli oczywi�cie w znacznie
m�odszym wieku ni� ten, jaki osi�gn�li pa�stwo Burlingame.
Tu i teraz nie mia�o to zreszt� wi�kszego znaczenia. Wa�ne by�o mo�e to, �e Jessie
uczestniczy�a w grze d�u�ej, ni� naprawd� chcia�a, bo podoba� jej si� ten gor�cy b�ysk w
oczach Geralda. Czu�a si� dzi�ki niemu m�oda, �adna i kusz�ca. Ale...
...ale je�li my�la�a�, �e patrzy w ten spos�b w�a�nie na ciebie, to si� pomyli�a�,
dziubdziuniu. A mo�e oszukiwa�a� siebie sam�? I mo�e powinna� wreszcie zdecydowa� -
zdecydowa� raz na zawsze - czy chcesz dalej znosi� to upokorzenie. Bo czy nie czujesz si�
upokorzona?
Jessie westchn�a. Owszem. Troch� tak.
- Geraldzie, ja naprawd� m�wi� powa�nie.
Podnios�a g�os i po raz pierwszy b�ysk w jego oczach przygas� lekko. Dobrze. S�ysza�, co
si� do niego m�wi, przynajmniej z pozoru. Wi�c mo�e wszystko jest jeszcze w porz�dku. Nie
wspaniale, bo od chwili gdy mo�na by�o utrzymywa�, �e jest wspaniale, min�o du�o czasu,
ale - w porz�dku. Nagle b�ysk zn�w si� pojawi�, a zaraz potem ukaza� si� ten sam krety�ski
u�miech.
- Dam ci nauczk�, moja krn�brna pi�knotko! - powiedzia� Gerald. Naprawd� to
powiedzia�, wymawiaj�c s�owo "pi�knotko" tonem dziedzica z tandetnego wiktoria�skiego
melodramatu.
Wi�c niech to zrobi. Po prostu niech to zrobi i b�dzie po wszystkim.
Z tym akurat g�osem by�a znacznie bardziej oswojona, zamierza�a wi�c pos�ucha� jego
rady. Nie wiedzia�a, czy Gloria Steinem zaaprobowa�aby takie post�powanie i mia�a to w
nosie; rada wydawa�a si� atrakcyjna dzi�ki swojej absolutnej praktyczno�ci. Niech to zrobi, a
jak zrobi, to zrobi. Quod erat demonstrandum.
Nagle d�o� Geralda - pulchna d�o� o kr�tkich palcach, r�wnie r�owa jak fa�da na
czubku jego kutasika - wysun�a si� do przodu i chwyci�a j� za pier�, a� w Jessie co� p�k�o
niczym zanadto napr�one �ci�gno. Gwa�townie szarpn�a biodrami i tu�owiem, strz�saj�c t�
r�k�.
- Daj spok�j, Geraldzie! Otw�rz te krety�skie kajdanki i uwolnij mnie. Przesta�o mnie to
bawi� ju� w marcu, gdy jeszcze le�a� �nieg. Nie jestem podniecona, czuj� si� �mieszna.
Tym razem na pewno us�ysza�. Przekona�o j� o tym to, �e b�ysk w jego oczach
natychmiast zgas�, niczym p�omyk �wiecy zdmuchni�ty przez wiatr. Domy�li�a si�, �e w
ko�cu dotar�y do niego dwa s�owa: "krety�ski" i "�mieszny". By� oty�ym wyrostkiem w
grubych okularach, kt�ry pierwszy raz w �yciu um�wi� si� na randk� w wieku osiemnastu lat
- rok po przej�ciu na �cis�� diet� i rozpocz�ciu �wicze� gimnastycznych w celu zrzucenia
nieapetycznych zwa��w sad�a. Gdzie� na drugim roku studi�w Gerald uzna� swoje �ycie za
"mniej wi�cej opanowane" (jakby �ycie - a przynajmniej jego �ycie - by�o wierzgaj�cym
koniem, kt�rego nale�y uje�dzi�), ale Jessie wiedzia�a, �e koszmarne lata sp�dzone w
gimnazjum pozostawi�y w nim pok�ady g��bokiej pogardy dla samego siebie i podejrzliwo�ci
wzgl�dem innych.
Sukces w roli adwokata (i ma��e�stwo z ni�; ono tak�e odegra�o swoj� rol�, mo�e nawet
decyduj�c�) jeszcze bardziej przywr�ci�y mu wiar� i szacunek do samego siebie, lecz Jessie
przypuszcza�a, i� niekt�re koszmary nigdy nie znikn�y. Gdzie� w pod�wiadomo�ci Geralda
starsi ch�opcy ci�gle nabijali si� z niego w czytelni internatu, kpi�c, �e potrafi si� tylko
onanizowa� na my�l o dziewcz�tach, a niekt�re s�owa - na przyk�ad "krety�ski" i "�mieszny"
- przypomina�y mu okres pobytu w gimnazjum, jakby to by�o wczoraj... Tak przynajmniej
podejrzewa�a. Psycholodzy bywaj� cz�sto niewiarygodnymi, wprost celowymi g�upcami,
jednak�e maj� absolutn� racj�, podkre�laj�c straszliw� trwa�o�� pewnych wspomnie�. �eruj�
one na umy�le cz�owieka niczym ohydne pijawki, a w�a�ciwe s�owa - na przyk�ad "krety�ski"
i "�mieszny" s� w stanie momentalnie je o�ywi�, zmieni� w wij�c� si� gor�czkowo mas�
robactwa.
Jessie czeka�a na uk�ucie wstydu, �e zada�a Geraldowi cios poni�ej pasa, i poczu�a
zadowolenie - a mo�e po prostu ulg� - gdy uk�ucie si� pojawi�o. Chyba mam ju� do�� tej
komedii - pomy�la�a i zaraz przysz�a jej do g�owy nast�pna refleksja: mo�e ona te� ma w�asne
preferencje erotyczne, a skoro tak, to gra z kajdankami na pewno do nich nie nale�y. Czu�a si�
poni�ona. Poni�a�a j� ca�a ta sytuacja. Owszem, kilku pierwszym pr�bom - z jedwabnymi
chustkami - towarzyszy�o pewne za�enowane podniecenie i ze dwa razy mia�a wi�cej ni�
jeden orgazm, co zdarza�o jej si� wyj�tkowo rzadko. Tak czy owak, istnia�y przykre efekty
uboczne i nie ko�czy�o si� wy��cznie na upokorzeniu. Po ka�dej z owych wczesnych odmian
gry Geralda dr�czy�y j� koszmary. Budzi�a si� z krzykiem, zlana potem, z mocno
zaci�ni�tymi pi�ciami wepchni�tymi g��boko mi�dzy nogi. Pami�ta�a jeden taki sen, cho�
wspomnienie by�o odleg�e, zamazane: gra�a nago w krokieta i raptem zgas�o S�o�ce.
Niewa�ne, Jessie, to mo�e poczeka� do jutra. Teraz musisz go przekona�, by ci� uwolni�.
Tak. Bo nie by�a to ich gra, lecz wy��cznie jego gra. Uczestniczy�a w niej tylko dlatego,
�e jemu na tym zale�a�o. A to nie przemawia�o ju� do Jessie.
Nad jeziorem zn�w zabrzmia� samotny krzyk nura. Krety�ski, wyczekuj�cy u�miech
Geralda ust�pi� miejsca wyrazowi ponurego niezadowolenia. Zepsu�a� mi zabawk�, dziwko! -
m�wi�a jego mina.
Jessie przy�apa�a si� na tym, �e wspomina ostatni raz, gdy mia�a okazj� dobrze si�
przyjrze� temu wyrazowi na jego twarzy. W sierpniu Gerald przyni�s� sk�d� broszurk� na
kredowym papierze i pokaza�, co sobie wymarzy�, a ona powiedzia�a, �e owszem, skoro chce
kupi� porsche, to naturalnie nic nie stoi na przeszkodzie, z pewno�ci� sta� ich przecie� na
porsche, jednak�e ona uwa�a, �e powinien raczej op�aci� ubezpieczenie zdrowotne w Forest
Avenue Health Club, co i tak planuje zrobi� ju� od dw�ch lat.
- Nie pasujesz w tej chwili do porsche. - M�wi�c to, zdawa�a sobie spraw�, �e nie jest to
uwaga zbyt delikatna, ale te� czu�a, �e doprawdy nie pora na delikatno��. A zreszt� wytr�ci�
j� do tego stopnia z r�wnowagi, �e mia�a w nosie to, czy go urazi. Zdarza�o si� to ostatnio
coraz cz�ciej i przera�a�o j�, ale nie wiedzia�a, co z tym pocz��.
- O co ci w�a�ciwie chodzi? - spyta� ozi�ble. Zwykle nawet nie pr�bowa�a odpowiada�
na takie pytania, bo dawno ju� si� przekona�a, �e s� prawie zawsze retoryczne. Sprowadza�y
si� do prostego podtekstu: Denerwujesz mnie, Jessie. Nie uczestniczysz w grze.
Ale w�wczas - mo�e by�o to mimowolne preludium do obecnej sytuacji - postanowi�a
zignorowa� podtekst i jednak odpowiedzie�:
- Chodzi o to, Geraldzie, �e tej zimy, czy kupisz porsche czy nie, sko�czysz czterdzie�ci
sze�� lat... no i nie zrzucisz tych pi�tnastu kilo nadwagi.
Okrutne, owszem, ale mog�a si� przecie� zachowa� brutalniej: opisa� obraz, jaki stan�� jej
przed oczami, gdy spojrza�a na fotografi� sportowego samochodu na ok�adce po�yskliwej
broszury wr�czonej przez Geralda. W okamgnieniu ujrza�a grubiutkiego ch�opczyka z r�ow�
buzi� i rzedn�cymi w�osami wt�oczonego w nadmuchiwany basen ogrodowy.
Gerald wyrwa� jej broszur� z d�oni i wymaszerowa� bez s�owa z pokoju. Nie poruszali
odt�d tematu porsche, ale Jessie cz�sto wyczuwa�a, �e m�� ci�gle o nim my�li, gdy spogl�da
na ni� tym swoim ura�onym, powa�nym wzrokiem.
W tej chwili widzia�a w jego oczach jeszcze wi�kszy wyrzut.
- M�wi�a�, �e to fajne. To twoje w�asne s�owa: "Fajny pomys�".
Czy rzeczywi�cie to powiedzia�a? Chyba tak. C�, by� to b��d. Drobne przej�zyczenie,
nic wi�cej, po�lizgni�cie si� na sk�rce od banana. Jasne. Tylko jak wyt�umaczy� to m�owi,
kt�ry wygl�da jak Baby Huey, z pyskiem ociekaj�cym �lin�, szykuj�cy si� do awantury?
Nie mia�a poj�cia, wi�c spu�ci�a oczy - i zobaczy�a co�, co bardzo jej si� nie spodoba�o.
Malutki Geralda - w jego przypadku malutki dos�ownie i w przeno�ni - nie wykazywa�
�adnych oznak wi�dni�cia. Do malutkiego najwyra�niej nie dotar�o, �e dzi� nic z tego nie
b�dzie.
- Geraldzie, ja po prostu...
- ...nie mam na to ochoty? No c�, to zupe�nie nowa �piewka, co? Zwolni�em si� dzi� z
pracy. A jak sp�dzimy tu noc, jutro rano te� b�d� nieobecny. - Przez chwil� namy�la� si� z
pos�pn� min�, po czym powt�rzy�: - Sama m�wi�a�, �e to fajny pomys�.
Jessie, niczym stary pokerowy wyga, zacz�a przegl�da� ze znu�eniem sw�j arsena�
wym�wek: Tak, ale rozbola�a mnie g�owa; Tak, ale mam te cholerne nieprzyjemne skurcze
przedmiesi�czkowe; Tak, ale jestem kobiet�, wi�c wolno mi zmieni� zdanie; Tak, ale teraz,
gdy jeste�my zupe�nie sami w tej g�uszy, boj� si� ciebie, ty brutalu, ty dzika bestio - k�amstw
odwo�uj�cych si� do z�udze� Geralda albo do jego pr�no�ci (cz�sto jedno miesza�o si� z
drugim), lecz nim zd��y�a wybra� kart�, jak�kolwiek kart�, odezwa� si� nowy g�os. Pierwszy
raz przem�wi� tak g�o�no i Jessie zda�a sobie z fascynacj� spraw�, �e w �wiecie realnym jest
on taki sam jak w jej g�owie: mocny, suchy, energiczny, opanowany.
Wydawa� si� r�wnie� dziwnie znajomy.
- Racja, chyba rzeczywi�cie to powiedzia�am, ale przysz�o mi do g�owy, �e fajnie b�dzie
wyrwa� si� tu z tob� tak jak kiedy�, nim zrobi�e� si� sztywny jak reszta twoich wa�nych
koleg�w. Mogliby�my troch� si� pokocha�, a potem posiedzie� razem na werandzie i
pos�ucha� ciszy. Albo pogra� troch� w scrabble po zachodzie s�o�ca. Czy to �le, �e zmieni�am
zdanie, Geraldzie? Jak my�lisz? Powiedz, bo naprawd� mnie to interesuje.
- Ale przecie� sama m�wi�a�...
W ci�gu ostatnich pi�ciu minut usi�owa�a da� mu na r�ne sposoby do zrozumienia, �e
chce si� uwolni� od tych przekl�tych kajdanek, a on wci�� jeszcze ich nie zdj��. Jej
zniecierpliwienie ust�pi�o miejsca furii.
- M�j Bo�e, przesta�o mnie to bawi� prawie natychmiast po tym, jak si� zacz�o, i
wyczu�by� to, gdyby� nie by� taki cholernie t�py!
- Tw�j j�zyczek... Tw�j ci�ty, sarkastyczny j�zyczek... Czasami mam go ju� po dziurki w
nosie...
- Geraldzie, je�li si� przy czym� uprzesz, to nie znaczy, �e musisz to natychmiast dosta�.
Czy to moja wina?
- Nie lubi�, jak tak m�wisz, Jessie. Kiedy m�wisz takie rzeczy, przestaj� ci� zupe�nie
lubi�.
Sytuacja stawa�a si� coraz koszmarniejsza, ale Jessie najbardziej przera�a�o, �e dzieje si�
to tak szybko. Nagle poczu�a si� bardzo zm�czona i przypomnia� jej si� fragment piosenki
Paula Simona: "Nie chc� tej zwariowanej mi�o�ci". Brawo, Paul. Mo�e jeste� niski, ale nie
g�upi.
- Wiem, �e mnie nie lubisz. I dobrze, �e nie lubisz, tylko �e w tej chwili m�wimy o
kajdankach, a nie o tym, jak bardzo mnie lubisz albo nie lubisz, gdy zmieniam zdanie. Masz
mi je natychmiast zdj��, s�yszysz?!
Nie s�ysza�, zda�a sobie spraw� z narastaj�cym l�kiem. Naprawd� nie s�ysza�. Zupe�nie za
ni� nie nad��a�.
- Jeste� po prostu taka piekielnie niekonsekwentna, taka piekielnie sarkastyczna! Kocham
ci�, Jess, ale nie znosz� tych twoich przekl�tych foch�w. Zawsze ich nienawidzi�em.
Otar� z nad�san� min� p�sowe wargi i popatrzy� na ni� ze smutkiem - biedny, oszukany
Gerald, maj�cy na karku kobiet�, co wyci�gn�a go do pierwotnego lasu, a p�niej uchyli�a
si� od wype�nienia swoich powinno�ci seksualnych. Biedny, oszukany Gerald, kt�ry wyra�nie
nie mia� najmniejszego zamiaru i�� do komody przy drzwiach �azienki po kluczyki od
kajdanek.
Niepok�j Jessie przemieni� si� w co� nowego - w pewnym sensie niezale�nie od jej woli.
Sta� si� mieszanin� w�ciek�o�ci i strachu, jak� odczu�a tylko raz w �yciu. Gdy mia�a mniej
wi�cej dwana�cie lat, jej brat Will po�askota� j� podczas przyj�cia urodzinowego. Widzia�y to
wszystkie jej przyjaci�ki i wszystkie si� roze�mia�y. Cha, cha, cha, jakie to zabawne, nie
mog�! Jessie jednak nie by�o do �miechu.
Will �mia� si� najg�o�niej, wprost p�ka� ze �miechu - zgi�ty wp�, z d�o�mi opartymi na
kolanach i w�osami opadaj�cymi na twarz. Dzia�o si� to w jaki� rok po pojawieniu si�
"Beatles�w", tote� nosi� oczywi�cie d�ugie w�osy. Najwyra�niej zas�oni�y mu Jessie i nie mia�
poj�cia, jaka jest w�ciek�a - a zwykle bardzo dobrze wyczuwa� nawet najdrobniejsze zmiany
jej nastroju i humoru. �mia� si� do rozpuku, a� w Jessie wezbra�a taka spieniona z�o��, i�
musia�a co� zrobi�, bo czu�a, �e inaczej po prostu p�knie. Zacisn�a ma�� pi�stk� i uderzy�a
swojego ukochanego braciszka prosto w usta, gdy uni�s� w ko�cu g�ow�, by na ni� popatrze�.
Po ciosie przewr�ci� si� do ty�u jak kr�giel i krzykn�� przera�liwie.
P�niej Jessie usi�owa�a sobie wm�wi�, �e Will krzykn�� bardziej ze zdumienia ni� z
b�lu, ale dobrze wiedzia�a, nawet w wieku dwunastu lat, �e to nieprawda. Zrobi�a mu
krzywd�, wielk� krzywd�. Rozci�a mu obie wargi, doln� w jednym miejscu, a g�rn� w
dw�ch, i zrobi�a mu wielk� krzywd�. Dlaczego? Bo post�pi� g�upio? Ale mia� wtedy tylko
dziewi�� lat - by�y to jego dziewi�te urodziny - a w tym wieku wszyscy ch�opcy s� g�upi.
Nie, nie chodzi�o o jego g�upot�. Ba�a si� po prostu, ba�a si�, �e je�li nie zrobi czego� z t�
ohydn� zielon� pian� w�ciek�o�ci i wstydu, to w�wczas - tak, zgasi ona S�o�ce - zwyczajnie
eksploduje. Prawda, z kt�r� zetkn�a si� tego dnia po raz pierwszy, przedstawia�a si�
nast�puj�co: w Jessie znajdowa�a si� studnia, woda w studni by�a zatruta i �askocz�c siostr�,
William spu�ci� do studni wiadro, a nast�pnie wyci�gn�� je pe�ne szlamu i wij�cych si�
robak�w. Nienawidzi�a go za to i chyba w�a�nie dlatego go uderzy�a. Przerazi�a si� tego, co
wydoby� z g��bin. Teraz, po tylu latach, odkrywa�a, �e ci�gle j� to przera�a. - lecz tak�e
ci�gle doprowadza do furii.
Nie zgasisz S�o�ca! - pomy�la�a, nie maj�c zielonego poj�cia, co to ma znaczy�. -
Pr�dzej zdechn�, ni� ci pozwol�!
- Nie zamierzam z tob� dyskutowa�, Geraldzie. Przynie� po prostu kluczyki od tych
zasranych kajdanek i uwolnij mnie!
I w�wczas powiedzia� co�, co tak j� zdumia�o, �e z pocz�tku w og�le nie zrozumia�a, o co
chodzi:
- A jak tego nie zrobi�?
Najpierw zauwa�y�a, �e m�wi zmienionym g�osem. Zwykle przemawia� szorstko,
opryskliwie i w�adczo, jakby chcia� powiedzie�: "Ja tu rz�dz�, i mamy wszyscy piekielne
szcz�cie, �e tak jest, co?", tym razem odezwa� si� g�ucho, mrucz�cym tonem, jakiego jeszcze
nie s�ysza�a. W jego oczach zn�w zapali� si� b�ysk - ten ukradkowy gor�cy b�ysk, kt�ry
niegdy� doprowadza� j� do takiego podniecenia, jakby mia� si�� stu jupiter�w. Nie widzia�a
dobrze oczu Geralda - by�y tylko szparkami w fa�dach powiek i zas�ania�y je okulary w z�otej
oprawce - ale b�ysk pojawi� si� znowu. O tak, znowu.
I jeszcze to dziwne zachowanie Pana Malutkiego. Pan Malutki wcale si� nie zmniejszy�.
W istocie rzeczy wydawa� si� wi�kszy ni� kiedykolwiek, cho� prawdopodobnie nale�a�o to
przypisa� wyobra�ni Jessie.
Tak s�dzisz, dziubdziuniu? Ja nie.
Przetrawia�a owe spostrze�enia, a� wreszcie wr�ci�a do ostatniego zdumiewaj�cego
pytania Geralda: "A jak tego nie zrobi�?" Tym razem opr�cz tonu g�osu dotar�o do niej
znaczenie s��w, a gdy wreszcie w pe�ni je zrozumia�a, poczu�a, �e w�ciek�o�� i strach jeszcze
si� wzmog�y. Gdzie� w g��bi wiadro zn�w zje�d�a�o w d�, po kolejn� porcj� szlamu - po
b�otnist� wod� zanieczyszczon� mikrobami r�wnie zab�jczymi jak jadowite �mije.
Kuchenne drzwi uderzy�y we framug�, a w lesie zn�w odezwa� si� pies, jakby jeszcze si�
przybli�y�. Jego szczekanie mia�o w sobie co� rozdzieraj�cego, rozpaczliwego. Gdyby Jessie
s�ucha�a go zbyt d�ugo, na pewno dosta�aby migreny.
- Pos�uchaj mnie, Geraldzie - us�ysza�a sw�j nowy, mocny g�os i jednocze�nie zda�a
sobie spraw�, �e m�g� on wybra� lepszy moment, by przerwa� milczenie (by�a przecie� sam
na sam z m�em na odludnym p�nocnym brzegu jeziora Kashwakamak, przykuta
kajdankami do ��ka i odziana tylko w sk�pe nylonowe majteczki), lecz mimo to prawie
wbrew w�asnej woli przy�apa�a si� na tym, �e go podziwia. - S�uchasz mnie jeszcze? Wiem,
�e w ostatnich czasach rzadko zwracasz uwag� na to, co mam do powiedzenia, ale tym razem
naprawd� musisz mnie wys�ucha�. No wi�c... s�uchasz mnie w ko�cu?!
Kl�cza� na ��ku, spogl�daj�c na ni� w taki spos�b, jakby by�a nieznanym dot�d
gatunkiem owada. Jego policzki, pokryte sieci� drobnych czerwonych �y�ek (nazywa�a je
pi�tnem alkoholowym), by�y prawie fioletowe. Na czole mia� podobn� ciemn� plam� o tak
wyra�nym zarysie, �e wygl�da�a jak znami�.
- Tak - odpowiedzia� swoim dziwnym, mrucz�cym g�osem, a brzmia�o to jak przeci�g�e
"Ta-a-a-k". - S�ucham ci�, Jessie. O tak, s�ucham z najwy�sz� uwag�.
- Dobrze. Wobec tego id� do komody i przynie� kluczyki. Najpierw uwolnij mi praw�
r�k�, a p�niej lew�. - Zagrzechota�a �a�cuszkami. - Je�li natychmiast to zrobisz,
odb�dziemy ma�y, normalny, bezbolesny stosunek p�ciowy, po czym wr�cimy do naszego
normalnego, bezbolesnego �ycia w Portland.
Bezsensownego �ycia - pomy�la�a. - Opu�ci�a� jeden przymiotnik. Normalnego,
bezbolesnego, bezsensownego �ycia w Portland. Mo�e by�a to prawda, a mo�e Jessie po
prostu przesadza�a (okaza�o si�, �e przykucie kajdankami do ��ka czyni cz�owieka sk�onnym
do teatralnych zachowa�), lecz zapewne dobrze, �e pomin�a to s�owo - ot, tak na wszelki
wypadek. Ten nowy, rzeczowy g�os by� jednak w miar� dyskretny. I zaraz, jakby chcia�a
sama sobie zaprzeczy�, us�ysza�a pulsuj�c� w nim w�ciek�o��.
- Ale jak b�dziesz dalej mnie denerwowa�, pojad� st�d prosto do swojej siostry, dowiem
si� nazwiska adwokatki, kt�ra reprezentowa�a j� podczas rozwodu, i zadzwoni� do niej! Nie
�artuj�! Nie chc� d�u�ej uczestniczy� w tej farsie!
I nagle zdarzy�o si� co� niewiarygodnego, zupe�nie nieoczekiwanego: Gerald zn�w zacz��
szczerzy� z�by! Jego u�miech, wype�zaj�cy powoli na twarz, kojarzy� si� troch� z �odzi�
podwodn�, kt�ra po d�ugiej, niebezpiecznej podr�y wp�yn�a wreszcie na znajome wody i
wynurza si� na powierzchni�. Jednak�e nie to by�o najbardziej niewiarygodne. Najbardziej
niewiarygodne by�o to, �e tym razem nie wygl�da� ju� jak nieszkodliwy p�g��wek.
Przypomina� raczej gro�nego maniaka seksualnego.
Zn�w wyci�gn�� r�k�, pog�aska� Jessie po lewej piersi, a p�niej �cisn�� j� bole�nie.
Zako�czy� te karesy uszczypni�ciem w brodawk�, czego nigdy dot�d nie robi�.
- Przesta�! To boli!
Skin�� g�ow� z namaszczeniem i uznaniem, kt�re dziwnie kontrastowa�y z jego
przera�aj�cym u�miechem.
- To cudowne, Jessie. Ta twoja gra. Mog�aby� by� aktork�. Albo zawodow� prostytutk�. I
to wysokiej klasy! - Zawaha� si�, po czym doda�: - Uwa�am to oczywi�cie za komplement.
- O czym ty, do licha, gadasz? - Dobrze wiedzia�a. W tej chwili ba�a si� ju� naprawd�. W
sypialni pojawi�o si� z�o; wirowa�o wok� niczym czarny dziecinny b�k.
Ale by�a te� w dalszym ci�gu w�ciek�a - r�wnie w�ciek�a jak w dniu, gdy Will j�
po�askota�. Gerald si� roze�mia�.
- O czym m�wi�?! Przez chwil� da�em si� na to wszystko nabra�. W�a�nie o tym m�wi�.
- Po�o�y� d�o� na jej prawym udzie. Kiedy zn�w si� odezwa�, przemawia� energicznym i
zdumiewaj�co rzeczowym tonem. - A teraz, czy sama rozsuniesz dla mnie nogi, czy mam to
zrobi� na si��? A mo�e to tak�e cz�� gry?
- Wypu�� mnie!
- Tak... jak b�dzie po wszystkim. - Wysun�� gwa�townie do przodu drug� r�k�. Tym
razem uszczypn�� Jessie w praw� pier�, i to tak mocno, �e poczu�a ma�e bia�e igie�ki b�lu
biegn�ce wzd�u� boku do prawego biodra. - No, roz�� te swoje �liczne n�ki, krn�brna
pi�knotko!
Przyjrza�a, mu si� uwa�niej i odkry�a co� strasznego: wiedzia�. Zdawa� sobie spraw�, �e
Jessie naprawd� nie ma ju� na to ochoty. Wiedzia�, ale postanowi� nie wiedzie�. Czy cz�owiek
ma prawo tak post�powa�?!
No pewnie - odpar� rzeczowy g�os. - Jak si� jest genialnym specem od prawa
handlowego w najwi�kszej kancelarii adwokackiej mi�dzy Bostonem a Montrealem, wie si�
to, co si� chce wiedzie�, i nie wie si� tego, czego si� nie chce wiedzie�. My�l�, �e popad�a� w
powa�ne tarapaty, kochana. Takie tarapaty, kt�re mog� doprowadzi� do rozpadu ma��e�stwa.
Lepiej zaci�nij z�by i zamknij oczy, bo my�l�, �e czeka ci� cholernie przykre prze�ycie.
Ten u�miech. Ten wstr�tny, pod�y u�miech.
Udaje, �e nic nie wie. I to tak dobrze, �e p�niej zgodzi si� nawet na badanie
wykrywaczem k�amstwa. "My�la�em, �e to cz�� gry - stwierdzi, obra�ony i zdziwiony. -
Naprawd� tak my�la�em". A je�li Jessie zacznie si� upiera� i gniewa�, Gerald skorzysta w
ko�cu z najstarszego argumentu, chowaj�c si� za nim niczym jaszczurka w szczelinie w
skale: "By�o ci przyjemnie. Sama wiesz, �e to prawda. Czemu si� do tego nie przyznasz?"
Udaje Greka! Wie, ale i tak chce zrobi� swoje. Przyku� j� do ��ka, ona za� sama mu w tym
pomaga�a, a teraz, o kurwa, nie owijajmy tego w bawe�n�, zamierza j� zgwa�ci�, naprawd�
zgwa�ci�, gdy tymczasem drzwi uderzaj� o framug�, szczeka pies, warczy pi�a �a�cuchowa i
s�ycha� krzyki nura nad jeziorem. Naprawd� chce to zrobi�. Tak, ch�opcy - heja-heja-ho! -
nie mieli�cie jeszcze pod sob� �adnej cipki, dop�ki nie skaka�a jak kokoszka na gor�cym
ruszcie! A je�li Jessie rzeczywi�cie pojedzie do Maddy po zako�czeniu tego upokarzaj�cego
epizodu, Gerald wszystkiemu zaprzeczy, stwierdzi, �e wcale jej nie zgwa�ci�.
Po�o�y� na udach Jessie swoje r�owe d�onie i zacz�� rozsuwa� jej nogi. Nie opiera�a si�
zanadto, na razie by�a jeszcze zbyt przera�ona i zdumiona tym, co si� dzieje.
I to jest odpowiednie podej�cie - odezwa� si� inny, bardziej znajomy g�os. - Po prostu le�
spokojnie i pozw�l mu si� wyprztyka�. C� to w ko�cu takiego? Robi� to ju� tysi�ce razy i
jako� od tego nie umar�a�. Nie zapominaj, �e min�o dobrych kilka lat, odk�d przesta�a� by�
wstydliw� panienk�.
A co by si� sta�o, gdyby nie pos�ucha�a rady tego g�osu? Jaki mia�a wyb�r?
Jakby w odpowiedzi, stan�� jej przed oczami przera�aj�cy obraz. Wyobrazi�a sobie, �e
sk�ada zeznania przed trybuna�em rozwodowym. Nie wiedzia�a, czy w stanie Maine istniej� w
dalszym ci�gu takie trybuna�y, jednak�e nie wp�yn�o to w najmniejszym stopniu na
wyrazisto�� wizji. Ujrza�a sam� siebie ubran� w elegancki kostium od Donny Karan i
jedwabn� brzoskwiniow� bluzk�. Kolana mia�a skromnie z��czone, le�a�a na nich jej ma�a
bia�a torebka. Wyobrazi�a sobie, jak m�wi s�dziemu, wygl�daj�cemu niczym �wi�tej pami�ci
Harry Reasoner, �e owszem, to prawda, z w�asnej woli pojecha�a z Geraldem do domku
letniskowego, �e owszem, pozwoli�a przyku� si� do ��ka dwiema parami kajdanek marki
"Kreig", r�wnie� z w�asnej woli, �e owszem, uprawiali ju� takie gry mi�osne, cho� nigdy w
domku nad jeziorem.
Tak, Wysoki S�dzie. Tak.
Tak, tak, tak.
Gerald w dalszym ci�gu rozsuwa� jej nogi, a Jessie us�ysza�a sam� siebie zeznaj�c� przed
s�dzi� kojarz�cym si� z Harrym Reasonerem. Opowiada�a, jak zacz�li od jedwabnych
apaszek, jak nie mia�a nic przeciwko temu, jak przeszli przez etapy chustek, sznur�w i
kajdanek, cho� pr�dko znudzi�a j� ta gra. Budzi�a jej niesmak. Taki niesmak, �e pewnej
niedzieli w pa�dzierniku przejecha�a z Geraldem sto trzydzie�ci pi�� kilometr�w dziel�ce
Portland od jeziora Kashwakamak, taki wstr�t, �e zn�w pozwoli�a si� przyku� jak pies do
��ka, takie obrzydzenie, �e nosi�a tylko par� nylonowych majteczek, tak cienkich, �e mo�na
by przez nie czyta� og�oszenia w "New York Timesie". S�dzia uwierzy w to wszystko i
b�dzie g��boko wsp�czu�. Oczywi�cie, �e tak. Kto by jej nie wsp�czu�? Wyobrazi�a sobie,
jak siedzi na miejscu dla �wiadk�w i m�wi: "Tak, by�am przykuta kajdankami do ��ka i nie
mia�am na sobie nic opr�cz sk�pej bielizny z seks-shopu, ale zmieni�am w ostatniej chwili
zdanie, a Gerald wiedzia� o tym, wi�c to gwa�t".
O tak, s�dzia na pewno uwierzy. Mo�na si� za�o�y�.
Ockn�a si� z tego przera�aj�cego snu na jawie, zorientowawszy si�, �e Gerald �ci�ga
majteczki. Kl�cza� mi�dzy jej nogami, z twarz� tak pe�n� namys�u, jakby w�a�nie zamierza�
przyst�pi� do egzaminu do izby adwokackiej, a nie posi��� �on� wbrew jej woli. Ze �rodka
mi�sistej dolnej wargi �cieka�a mu na podbr�dek stru�ka bia�ej �liny.
Pozw�l mu to zrobi�, Jessie. Pozw�l mu si� wyprztyka�. Sperma pad�a mu na m�zg,
podobnie jak im wszystkim. Kiedy si� wyprztyka, zn�w b�dziesz mog�a si� z nim dogada�.
Dasz sobie z nim rad�. Wi�c nie r�b chryi - po prostu le� spokojnie i czekaj, a� wyrzuci j� ze
swojego organizmu.
Rada by�a dobra i Jessie chybaby jej pos�ucha�a, gdyby nie poczu�a w sobie obecno�ci
kogo� nowego. Ten bezimienny go�� uwa�a� najwidoczniej, �e zwyk�a doradczyni Jessie -
g�os, kt�ry Jessie nazwa�a po latach Dobr� �on� Burlingame - jest kompletn� idiotk�. Jessie
wci�� jeszcze mog�a pozwoli�, by wszystko potoczy�o si� swoj� kolej�, gdy nagle zdarzy�y
si� dwie rzeczy naraz: zda�a sobie spraw�, �e cho� jest przykuta kajdankami do ��ka, ma
wolne nogi, i w tej samej chwili spostrzeg�a, �e z brody Geralda spad�a kropelka �liny.
Dynda�a mu przez chwil� na podbr�dku, wyd�u�aj�c si�, po czym spad�a Jessie na brzuch, tu�
nad p�pkiem. Doznanie to mia�o w sobie co� znajomego i ogarn�o j� przera�aj�co silne
poczucie deja vu. Wyda�o jej si�, �e pok�j nagle pociemnia�, jakby okna i �wietlik zast�piono
okopconymi szybkami.
To jego sperma! - pomy�la�a, cho� doskonale wiedzia�a, �e to nieprawda. - To jego
przekl�ta sperma!
Zareagowa�a nie tyle na zachowanie Geralda, ile na nienawistne uczucie, jakie
eksplodowa�o w g��bi jej umys�u. Nie towarzyszy�a temu absolutnie �adna refleksja -
ogarn�a j� po prostu instynktowna, paniczna odraza kobiety, kt�ra zda�a sobie spraw�, �e w
jej w�osy zapl�ta� si� nietoperz.
Podkurczy�a nogi, a� jej unosz�ce si� kolano przelecia�o tu� ko�o wysuni�tego podbr�dka
Geralda, po czym rozprostowa�a je niczym t�oki maszyny. Podeszwa i palce prawej stopy
trafi�y w jego podbrzusze, pi�ta lewej za� w sztywno stercz�cy penis i j�dra, wisz�ce pod nim
niczym bia�y, dojrza�y owoc.
Gerald odchyli� si� do ty�u, a jego po�ladki opad�y na t�uste, bezw�ose �ydki. Uni�s�
g�ow� w stron� �wietlika i bia�ego sufitu, na kt�rym podrygiwa�y odb�yski s�o�ca, i wyda� z
siebie piskliwy, charcz�cy okrzyk. W tej�e chwili na jeziorze zn�w odezwa� si� nur, co
stworzy�o diaboliczny kontrapunkt; Jessie mia�a wra�enie, �e to jeden samiec lituje si� nad
drugim.
Oczy Geralda nie by�y ju� zw�one ani l�ni�ce, lecz szeroko otwarte, b��kitne jak
przejrzyste niebo (pragnienie ujrzenia tego nieba nad pustym, jesiennym jeziorem sk�oni�o
Jessie do przyj�cia propozycji Geralda, gdy zadzwoni� z kancelarii i powiedzia�, �e rozpraw�
odroczono, tak �e mogliby sp�dzi� popo�udnie w domku letniskowym, a mo�e nawet
przenocowa�), i malowa� si� w nich wyraz takiej m�ki, �e Jessie prawie nie mog�a na to
patrze�. Na szyi stercza�y po bokach straszliwie napi�te �ci�gna. Ostatni raz widzia�am co�
takiego owego deszczowego lata, gdy przesta� uprawia� ogr�d i przerzuci� si� na szkock� -
pomy�la�a Jessie.
Jego krzyk cich�. Wygl�da�o to troch� tak, jakby kto� dysponuj�cy specjalnym pilotem do
zdalnego sterowania Geraldem zmniejsza� powoli nat�enie d�wi�ku. Oczywi�cie nie istnia�
�aden pilot. Gerald krzycza� niezwykle d�ugo, mo�e nawet p� minuty, i po prostu traci�
oddech. Musia�o go strasznie zabole� - pomy�la�a Jessie. Czerwone plamy na policzkach i
czole Geralda stawa�y si� powoli fioletowe.
Zrobi�a� to! - zawo�a�a wstrz��ni�ta Dobra �ona Burlingame. - Naprawd�, naprawd� to
zrobi�a�!...
Cholernie celny strza�, nie? - rzek� z namys�em nowy g�os.
Kopn�a� w�asnego m�a w jaja! - wrzasn�a Dobra �ona. - Czy mia�a� do tego prawo,
na Boga?! Czy wolno ci nawet �artowa� na ten temat?!
Jessie zna�a odpowied� na to pytanie, a przynajmniej tak jej si� zdawa�o. Kopn�a m�a,
bo zamierza� j� zgwa�ci� i twierdzi� p�niej, �e nic si� nie sta�o, �e uprawiali nieszkodliw�
gr� mi�osn� i dosz�o do drobnego nieporozumienia. "Winna jest gra - powiedzia�by,
wzruszaj�c ramionami. - Gra, nie ja. Je�li chcesz, mo�emy przesta� w ni� gra�". Wiedzia�by
oczywi�cie, �e Jessie za �adn� cen� nie zgodzi�aby si� wi�cej na przykucie do ��ka. Nie, tym
razem postanowi� wreszcie jej pokaza�, kto tu jest panem. Zdawa� sobie spraw� z sytuacji i
zamierza� j� wykorzysta� do ostatecznych granic.
Czarny b�k, kt�rego Jessie wyczu�a w pokoju, wymkn�� si� spod kontroli, jak si� tego
obawia�a. Gerald wci�� wygl�da�, jakby krzycza�, cho� z jego wykrzywionych,
rozci�gni�tych warg nie wydobywa� si� �aden d�wi�k (przynajmniej taki, jaki Jessie mog�aby
us�ysze�). Jego twarz tak nabrzmia�a od krwi, �e gdzieniegdzie sta�a si� prawie czarna, a pod
starannie wygolon� sk�r� na szyi pulsowa�a w�ciekle �y�a - a mo�e t�tnica? Wygl�da�a, jakby
mia�a za chwil� p�kn��, i Jessie poczu�a uk�ucie straszliwej trwogi.
- Geraldzie? - spyta�a cichym, nie�mia�ym g�osem dziewczynki, kt�ra st�uk�a cenny
wazon na przyj�ciu urodzinowym przyjaci�ki. - Nic ci nie jest?
Pytanie g�upie, niewiarygodnie g�upie, lecz znacznie �atwiejsze ni� to, kt�re rzeczywi�cie
chcia�aby zada�: "Bardzo ci� boli, Geraldzie? My�lisz, �e mo�esz umrze�?"
Oczywi�cie, �e nie umrze - odezwa�a si� nerwowo Dobra �ona Burlingame. - Sprawi�a�
mu straszny b�l i powinno by� ci przykro, ale nie umrze. Nikt nie umrze.
Wykrzywione wargi Geralda w dalszym ci�gu dr�a�y bezg�o�nie, lecz nie odpowiedzia�
na pytanie Jessie. Praw� r�k� po�o�y� na brzuchu, lew� za� podtrzymywa� zmia�d�one j�dra.
Nagle obie d�onie unios�y si� i spocz�y tu� nad brodawk� jego lewej piersi. Spocz�y niczym
para t�ustych r�owych ptak�w, zbyt zm�czonych, by kontynuowa� lot. Jessie widzia�a zarys
nagiej stopy - swojej w�asnej nagiej stopy - ukazuj�cy si� na kr�g�ym brzuchu m�a.
Czerwona plama na r�owym ciele mia�a w sobie co� oskar�ycielskiego.
Wydycha� powietrze, albo pr�bowa� to zrobi�, roztaczaj�c wok� siebie kwa�ny od�r
zgni�ej cebuli. Ostatnie tchnienie - pomy�la�a Jessie. - Dolne dziesi�� procent p�uc to domena
ostatniego tchnienia, czy nie tak nas uczyli w szkole na biologii? Tak, chyba tak. Wydawszy je,
cz�owiek albo mdleje, albo...
- Geraldzie! - zawo�a�a ostrym, karc�cym tonem. - Oddychaj, Geraldzie!
Oczy wysz�y mu z orbit niczym b��kitne szklane kulki i zdo�a� wci�gn�� niewielki haust
powietrza. Wykorzysta� je, by wypowiedzie� ostatnie s�owo - tylko jedno, cho� przecie�
wydawa� si� niekiedy wr�cz stworzony ze s��w.
- ...serce...
To wszystko.
- Geraldzie! - Tym razem Jessie m�wi�a zaszokowanym tonem zrz�dliwej nauczycielki,
starej panny, kt�ra przy�apa�a jednego z m�odszych uczni�w na podkasywaniu jej sp�dnicy,
by pokaza� kolegom majtki z zaj�czkami. - Geraldzie, przesta� si� wyg�upia� i oddychaj, do
cholery!
Nie odetchn��. Zamiast tego oczy stan�y mu w s�up, a� ukaza�y si� ��tawe bia�ka.
Wystawi� j�zyk i zacharcza�. Z jego zwiotcza�ego penisa trysn�� strumie� paruj�cego
ciemnego moczu, opryskuj�c uda Jessie niezno�nie gor�cymi kropelkami. Jessie wyda�a z
siebie przeci�g�y, przeszywaj�cy okrzyk. Tym razem nie zdawa�a sobie sprawy, �e szarpie za
kajdanki, podkulaj�c niezgrabnie nogi i usi�uj�c si� odsun�� jak najdalej od m�a.
- Przesta�! Przesta�, bo spadniesz z...
Za p�no. By�o za p�no, nawet je�li j� s�ysza�, w co zreszt� pow�tpiewa�a. Przechyli� si�
do ty�u poza skraj ��ka i zadzia�a�y prawa grawitacji. Gerald Burlingame, z kt�rym Jessie
jad�a ongi� ciastka w ��ku, run�� na plecy z podkurczonymi kolanami i g�ow� opuszczon� na
piersi, niczym dziesi�cioletni niezgrabiasz pr�buj�cy zaimponowa� kolegom na basenie. Jego
czaszka uderzy�a z trzaskiem w tward� drewnian� pod�og� i Jessie znowu krzykn�a.
Kojarzy�o si� to troch� z olbrzymim jajkiem rozbijanym o kraw�d� kamiennego naczynia.
Odda�aby wszystko, by tego nie s�ysze�.
P�niej zapad�a cisza, przerywana tylko odleg�ym warkotem pi�y �a�cuchowej. Przed
wyba�uszonymi oczyma Jessie otwiera�a si� wielka bezbarwna r�a. P�atki rozk�ada�y si�
powoli, a gdy otoczy�y j� niczym pokryte py�em skrzyd�a ogromnej szarej �my, zas�aniaj�c na
pewien czas �wiat, jednym wyra�nym uczuciem by�a ulga.
2
Wydawa�o jej si�, �e jest w d�ugim, ch�odnym korytarzu pe�nym bia�ej mg�y, pochylonym
pod ostrym k�tem, podobnie jak korytarze, kt�rymi zawsze chodzili bohaterowie film�w
takich jak "Koszmar z Elm Street" albo seriali telewizyjnych w rodzaju "Strefy mroku". By�a
naga i dokucza�o jej zimno, a ponadto bola�y j� mi�nie - zw�aszcza mi�nie plec�w, szyi i
bark�w.
Musz� si� st�d wydosta� albo marny m�j los - pomy�la�a. - Bol� mnie ju� mi�nie od
mg�y i wilgoci. (Chocia� wiedzia�a, �e to nie mg�a ani wilgo�.) Poza tym z Geraldem dzieje si�
co� z�ego. Niezbyt dobrze pami�tam, co mu si� sta�o, ale my�l�, �e m�g� zachorowa�.
(Chocia� wiedzia�a, �e s�owo "zachorowa�" nie jest dok�adnie tym, o kt�re chodzi.)
Jednak�e, co najdziwniejsze, jaka� inna cz�� Jessie tak naprawd� nie chcia�a uciec z tego
zamglonego korytarza wy�o�onego bia�ymi kafelkami. Ta w�a�nie cz�� przekona�a j�, �e je�li
tu pozostanie, b�dzie si� czu�a znacznie lepiej. A jak wyjdzie, to po�a�uje. Wobec tego
postanowi�a na razie zosta�.
Na koniec zbudzi�o j� szczekanie psa. By�o ono wyj�tkowo brzydkie, g�uche i dudni�ce,
chwilami jednak przechodzi�o w zgrzytliwy pisk. Kiedy zwierz� zaczyna�o piszcze�, mia�o si�
wra�enie, �e wymiotuje ostrymi szczapami drewna. Jessie s�ysza�a je ju�, cho� czu�aby si�
lepiej - znacznie, znacznie lepiej - gdyby mog�a nie pami�ta� kiedy, gdzie ani co si�
w�wczas dzia�o.
W ka�dym razie szczekanie psa sk�oni�o Jessie do poruszenia si� - lewa noga, prawa
noga, s�oma, siano - i nagle przysz�o jej do g�owy, �e widzia�aby przez mg�� wyra�niej,
gdyby otworzy�a oczy. Nie zobaczy�a �adnego upiornego korytarza z filmu "Strefa mroku",
lecz sypialni� domku letniskowego na p�nocnym kra�cu jeziora Kashwakamak - obszar
znany jako Notch Bay. Domy�li�a si�, sk�d pochodzi uczucie zimna: mia�a na sobie tylko
cieniutkie majteczki; szyja i barki bola�y j� za� dlatego, �e by�a przykuta kajdankami do
��ka, a jej pupa obsun�a si�, gdy straci�a przytomno��. �adnych korytarzy wy�o�onych
kafelkami, �adnej wilgotnej mg�y. Rzeczywisty okaza� si� tylko pies, ci�gle szczekaj�cy jak
szalony. Wydawa�o si�, �e jest ca�kiem blisko domu. Gdyby us�ysza� go Gerald...
Wzdrygn�a si� na my�l o Geraldzie, a przez jej skurczone bicepsy i mi�nie bark�w
przebieg�y iskierki b�lu. Ciarki rozp�yn�y si� w okolicy �okci i Jessie, cho� ledwo
rozbudzona, zda�a sobie z przera�eniem spraw�, �e nie czuje zupe�nie przedramion i d�oni;
r�wnie dobrze mog�y by� drewnianymi protezami.
To b�dzie bola�o - pomy�la�a i nagle wszystko stan�o jej zn�w przed oczyma, zw�aszcza
Gerald spadaj�cy na g�ow� z ��ka. Jej m�� le�a� na pod�odze, martwy albo nieprzytomny, a
ona zastanawia�a si� nad tym, jakie to przykre, �e ma zdr�twia�e r�ce. Gdzie s� granice
ludzkiego egoizmu?
Je�li nie �yje, to tylko jego wina - odezwa� si� rzeczowy g�os. Usi�owa� doda� jeszcze
kilka innych bana��w, ale Jessie go uciszy�a. W swoim obecnym stanie, ci�gle p�przytomna,
mia�a ja�niejszy wgl�d w g��bsze pok�ady w�asnej pami�ci i nagle przypomnia�a sobie, czyj to
g�os - nieco nosowy, ostry, stale oscyluj�cy na granicy sarkazmu. Nale�a� do jej kole�anki z
akademika w czasach studenckich - Ruth Neary. Teraz, gdy Jessie to odkry�a, sta�o si� to
zupe�nie zrozumia�e. Ruth nigdy nie owija�a niczego w bawe�n�, a jej rady cz�sto szokowa�y
naiwn� dziewi�tnastoletni� wsp�lokatork� z pokoju w Falmouth Foreside... co niew�tpliwie
by�o celem kole�anki, mo�e nawet w pe�ni u�wiadomionym. Ale Ruth mia�a dobre serce;
Jessie nigdy nie w�tpi�a, �e wierzy w sze��dziesi�t procent tego, co m�wi, i �e robi�a ze
czterdzie�ci procent rzeczy, do kt�rych si� przyznaje. A mo�e nawet wi�cej, gdy w gr�
wchodzi�y sprawy zwi�zane z seksem. Ruth Neary, pierwsza poznana przez Jessie kobieta,
kt�ra za nic w �wiecie nie chcia�a goli� sobie n�g ani pach, kt�ra dla kawa�u nape�ni�a raz
truskawkow� piank� odwaniaj�c� sanitariaty poszewk� od poduszki nale��c� do pewnej
nieprzyjemnej kole�anki z pi�tra, kt�ra z zasady uczestniczy�a we wszystkich mityngach
studenckich i chodzi�a na ka�d� eksperymentaln� sztuk� teatraln�. "Jak nic im nie wychodzi,
dziubdziuniu, jaki� przystojny facet zwykle zdejmuje z siebie ubranie - oznajmi�a zdumionej,
lecz zafascynowanej Jessie po powrocie z przedstawienia zatytu�owanego �Syn papugi
Noego�. - Oczywi�cie nie zawsze, ale bardzo cz�sto. Mam wra�enie, �e w�a�nie po to
studenci pisz� i graj� sztuki; �eby m�c si� rozbiera� publicznie".
Jessie nie my�la�a o Ruth od wielu lat, a teraz odezwa�a si� ona w jej g�owie, udzielaj�c
bezcennych rad, podobnie jak za dawnych czas�w. C�, czemu nie? Kt� mia�by lepiej si�
nadawa� na doradc� ludzi cierpi�cych na stany nerwicowe i zaburzenia emocjonalne ni� Ruth
Neary, kt�ra po uko�czeniu uniwersytetu stanowego New Hampshire prze�y�a trzy lata
ma��e�stwa, dwie pr�by samob�jcze i cztery kuracje odwykowe, wywo�ane uzale�nieniem od
alkoholu i narkotyk�w? Dobra stara Ruth, kolejny modelowy okaz, skupiaj�cy w sobie
problemy, z jakimi boryka si� niegdysiejsze Pokolenie Mi�o�ci w trakcie trudnej adaptacji do
wieku �redniego.
- Jezu, tylko tego mi trzeba, piekielny Abaddonie! - rzek�a Jessie i w�asny g�uchy,
zachrypni�ty g�os przerazi� j� bardziej ni� brak czucia w d�oniach i przedramionach.
Usi�owa�a si� podci�gn�� i przyj�� z powrotem pozycj� siedz�c�, jak� zajmowa�a przed
upadkiem Geralda (czy ten potworny trzask przypominaj�cy odg�os rozbijanego jajka
stanowi� cz�� snu? - modli�a si�, �eby tak by�o), a gdy w og�le si� nie poruszy�a, zapomnia�a
o Ruth w nag�ym przyp�ywie paniki. Zn�w poczu�a w mi�niach �askocz�ce ciarki, ale na tym
si� sko�czy�o. Jej ramiona wisia�y ci�gle nieco z ty�u, nieruchome, pozbawione czucia,
kojarz�ce si� z workami kartofli. Lekkie oszo�omienie min�o - panika okaza�a si� znacznie
skuteczniejsza od soli trze�wi�cych - a serce Jessie uderzy�o mocniej, lecz to wszystko. Na
chwil� stan�� jej przed oczyma wyrazisty obraz z jakiej� ksi��ki historycznej czytanej dawno
temu: kr�g �miej�cych si� ludzi, kt�rzy naigrawali si� z kobiety stoj�cej pod pr�gierzem, z
g�ow� i r�kami w dybach. Zgarbi�a si� jak wied�ma w bajce, a w�osy opadaj�ce jej na twarz
przywodzi�y na my�l ca�un pokutny.
Nazywa si� Dobra �ona Burlingame i ukarali j� za zrobienie krzywdy m�owi -
pomy�la�a Jessie. - Ukarali Dobr� �on�, bo nie mog� dosta� w swoje r�ce kobiety, kt�ra
naprawd� ponosi win� za zrobienie mu krzywdy... Kobiety, kt�rej g�os brzmi jak g�os mojej
dawnej kole�anki z akademika.
Ale czy krzywda to w�a�ciwe s�owo? Czy� nie jest mo�liwe, �e Jessie przebywa w
sypialni z trupem? Czy nie jest r�wnie� mo�liwe, i� z wyj�tkiem jakiego� psa ten kraniec
jeziora Kashwakamak jest ca�kowicie pusty? �e je�li Jessie zacznie krzycze�, to odpowie jej
tylko nur? Tylko on i nikt wi�cej?
My�l ta skojarzy�a jej si� z "Krukiem" Poego i spowodowa�a, �e Jessie zda�a sobie jasno
spraw� z tego, co si� dzieje, w co si� wpakowa�a, i nagle ogarn�a j� straszliwa, bezrozumna
trwoga. Przez mniej wi�cej dwadzie�cia sekund (gdyby j� spyta�, jak d�ugo trwa� �w atak
paniki, powiedzia�aby, �e co najmniej trzy minuty, a prawdopodobnie racz