10093
Szczegóły |
Tytuł |
10093 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
10093 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 10093 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
10093 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Pami�ci Basi
* * * * * * * * * * * * *
�My�lisz, �e wygrali�cie!? Je�li zostan�
zniszczony, moja kl�twa na zawsze zaci��y na
krwi Skywalker�w!�
(Imperator Palpatine, Empire�s End, nr.2, str.24)
..::PROLOG::..
Nadci�ga burza.
Po �mierci Witiyna Tera i jego mrocznych s�ug Nowa Republika musia�a stawi�
czo�a nowemu, znacznie gro�niejszemu przeciwnikowi. Niczym nawa�nica strachu i
terroru, przez galaktyk� przesz�a fala uderzeniowa ogromnej liczebnie floty Executor�s
Lair. Floty zdolnej stawi� zaciek�y op�r ka�demu wrogowi, jaki mia�by odwag� stan��
jej na drodze. Floty r�wnie destrukcyjnej i bezkompromisowej, jak jej w�a�ciciel i
najwy�szy przyw�dca.
Mroczny Lord Sith, Darth Vader.
Panika i �mier� rozszerzy�y si� niczym trawi�cy wszystko, nieokie�znany ogie�,
wci�gaj�c wiele planet i setki tysi�cy istnie�. Do walki rzuci�y si� wszystkie armie,
kt�rym los galaktyki nie by� oboj�tny. Krwawa kampania Lorda Vadera sprowadzi�a
�mier� na wielu rycerzy Jedi, a tak�e oficer�w Imperium i Nowej Republiki, przetaczaj�c
si� przez mn�stwo planet, a jednocze�nie zapewniaj�c Executor�s Lair zaplecze
niezb�dne do dalszego prowadzenia wojny. Ostatni� zdobycz� frakcji Vadera by� uk�ad
Corelli, rodzinny system wielu �o�nierzy Nowej Republiki, w tym kolejnego
G��wnodowodz�cego jej Si�ami Zbrojnymi, Garma Bel Iblisa.
Bezpardonowe bitwy o Yavin, Roon, Yaga Minor, Bilbringi, Duro czy wreszcie
wielki b�j o planet� Exaphi, przynios�y ci�kie straty zar�wno w�r�d cz�onk�w
Executor�s Lair, jak i rycerzy Jedi. �mier� poni�s� Jix, osobisty agent Dartha Vadera,
oraz Irek Ismaren, ucze� i adiutant Mrocznego Lorda Sith. Zgin�li r�wnie� niemal
wszyscy Reborni Rova Fireheada, a tak�e dow�dcy liniowi floty, mi�dzy innymi
Pilzbuck, Dorja czy Geervan. Nad Exaphi ponadto rozproszono i zniszczono jedn� z
dw�ch flot operacyjnych Executor�s Lair. Nowa Republika i Imperium te� ponios�y
wiele pora�ek, zar�wno w wojnie z bezlitosnym przeciwnikiem, jak i w kwestiach
wewn�trznej koordynacji i hierarchii dowodzenia. Prezydent Borsk Fey�lya dosta� si� do
niewoli, admira� Ackbar, okryty nies�aw�, zrzek� si� stopnia wojskowego, a �mier� w
boju ponie�li �o�nierze pokroju Tarranta Perma, Ethana A�Bahta, Hestiva, Sarina
Virgilio, Gegoto, czy wielu pilot�w Skrzyd�a My�liwskiego Pasha Crackena. Ofiar by�o
wiele r�wnie� po�r�d rycerzy Jedi, takich, jak Kyp Durron, Sarai-kaan, Shor Gin, Xyron
Narr czy Rinock. Wojna dosi�g�a tak�e, dot�d niezniszczalnego, Bob� Fetta. Wielu
m�odych uczni�w Jedi pad�o na Yavinie ofiar� serum Maareka Stele�a, pozbawiaj�cego
mo�liwo�ci w�adania Moc�. Co wi�cej, nadzieja zakonu Jedi, Anakin Solo, przeszed� na
ciemn� stron�, wyst�puj�c przeciwko swoim przyjacio�om. Przysz�o�� wydaje si� bardzo
niepewna.
W tych mrocznych czasach nie brak jednak iskierki nadziei. Po wielu miesi�cach
�pi�czki do �wiata �ywych wr�ci�a Leia Organa Solo. Do walki przy��czy�o si�
Konsorcjum Hapa�skie, a rycerze Jedi zdo�ali utworzy� organ rz�dz�cy ich zakonem,
znany jako Rada Jedi. Zwyci�stwo nad Roon i Exaphi przerzedzi�o szeregi Executor�s
Lair, spowalniaj�c jego ekspansj�. Nawr�cony na stron� �wiat�a Brakiss i zeltronia�ska
Jedi, Wieiah, odnale�li Zabraka, Weraca Dominessa, maj�cego ogromny potencja� i
zdolnego stawi� czo�a zagro�eniom ze strony Vadera. Nowa Republika i Imperium
zawi�za�y �cis�y sojusz wojenny, kt�ry pozwoli im zgodnie i konsekwentnie oprze� si�
przeciwnikowi.
Nikt jednak nie zdaje sobie sprawy, �e Centrala Executor�s Lair nie powiedzia�a
jeszcze ostatniego s�owa. W stoczniach kompleksu spoczywa ledwie uko�czony
Pogromca S�o�c, a diaboliczny Maarek Stele powo�a� do �ycia istot�, kt�ra mo�e
doprowadzi� do ostatecznej dominacji frakcji Dartha Vadera w galaktyce.
Ta istota to Lugzan, ostateczny zab�jca Jedi. Groteskowy mutant, bezwarunkowo
pos�uszny swoim stw�rcom, zdeterminowany do unicestwienia ka�dego rycerza Jedi w
galaktyce.
Wiele zosta�o po�wi�cone, zar�wno po jednej, jak i po drugiej stronie. Wiele ofiar
trzeba b�dzie jeszcze ponie��, aby doprowadzi� ten konflikt do ko�ca. Wiele istot jest
zdeterminowanych, aby odda� wszystko w imi� swojego celu. Eskalacja zbli�a si�
nieuchronnie.
Mimo g�stego mroku, na ko�cu tego tunelu pali si� niewielkie �wiat�o. Cel mo�e by�
uchwytny. Zbyt du�o stracono, aby si� teraz wycofa�. Jedyna droga wiedzie naprz�d,
przez meandry i pu�apki ciemno�ci, prowadz�c do nieuchronnego rozstrzygni�cia.
Przedtem jednak trzeba przej�� przez pr�by, kt�re dla wielu mog� okaza� si� ponad si�y.
Terror jest nieunikniony.
Nadci�ga burza.
ROZDZIA�
1
�Drider�, niszczyciel klasy Imperial, sun�� bezg�o�nie przez pr�ni�, bezkresn�
pustk� kosmosu, oddzielaj�c� od siebie planety uk�adu Corelli. Z�owrogi, szary kszta�t
klina, wygl�daj�cy z daleka niczym drzazga wbita w nieprzeniknion� czer�
wszech�wiata, zaprojektowany by� w taki spos�b, aby wywo�ywa� irracjonalne uczucie
strachu u ka�dego, kto chcia�by przeciwstawi� si� sile, kt�r� uosabia�. Sile, kt�rej granice
by�y daleko poza zdolno�ci� pojmowania przeci�tnej istoty, a kt�ra przez bez ma�a
dwadzie�cia lat utrzymywa�a przy �yciu mit pot�gi, jak� w�ada�o Imperium. Pot�gi, kt�ra
znalaz�a teraz wyraz w jednej tylko osobie, kt�ra w swojej wszechmocnej przewrotno�ci
nie ba�a si� wykorzysta� ka�dej okazji, by szerzy� strach, terror, nienawi�� i �mier�.
Nawet przy ka�dym swoim oddechu.
T� osob� by� Darth Vader, Mroczny Lord Sith, a pot�g�, jak� dysponowa� � ciemna
strona Mocy.
W obecnej sytuacji nie mo�na by�o jednak m�wi� o tym, �e �Drider� stanowi�
uciele�nienie wszystkiego, co reprezentowa�a sob� doktryna wojenna Imperium. Po
pierwsze dlatego, �e po ostatniej Bitwie o Exaphi zosta� on mocno uszkodzony i nie robi�
ju� takiego wra�enia, jak powinien. G�rny mostek zosta� wr�cz zmieciony z kad�uba, a
wiele dziur i szram, ci�gn�cych si� nieraz przez ca�� d�ugo�� niszczyciela, odbiera�o mu
niemal ca�� godno��, dostojno��, i groz�. W takim stanie jedyne, co mog�o w nim
przera�a�, to duchy, kt�rych kto� m�g�by si� spodziewa� na ziej�cym dziurami i
bruzdami wraku.
Drug� rzecz�, kt�ra znacznie ogranicza�a robione przez niszczyciel wra�enie, by�a
bezpo�rednia blisko�� czego� wywo�uj�cego znacznie wi�kszy l�k. W uk�adzie Corelli
znajdowa�o si� bowiem znacznie wi�cej drzazg, powbijanych w us�ane gwiazdami
poszycie. Jedne by�y mniejsze, inne wi�ksze, jeszcze inne osi�ga�y wr�cz
niewyobra�alne kszta�ty i rozmiary. Ich ilo�� i rodzaj z ca�� pewno�ci� budzi�y
niepor�wnywalnie wi�kszy l�k, ni� pojedynczy i pokiereszowany �Drider�, aspiruj�cy na
tym tle do roli statku widmo. Je�li doliczy� do tego g�sto orbituj�ce w okolicach Talusa i
Tralusa orbitalne stocznie, to pojedynczy, uszkodzony niszczyciel klasy Imperial
wygl�da� naprawd� �a�o�nie.
Jak to jednak zwykle bywa, wygl�d nie do ko�ca pokrywa� si� ze stanem
faktycznym. Co prawda �Drider� by� pokiereszowany i uszkodzony, ale wci�� mia�
sprawny rezerwowy mostek i wi�kszo�� system�w uzbrojenia, za� os�ony, z trudem, bo z
trudem, ale te� jako� funkcjonowa�y. Co wi�cej, okr�t t�tni� �yciem.
- Pami�taj, �e musisz atakowa� Jedi pojedynczo.- m�wi� Maarek Stele, krocz�c
powoli g��wnym korytarzem niszczyciela. Gdzieniegdzie uwijali si� jeszcze mechanicy,
usi�uj�cy nada� przej�ciu wygl�d sprzed niefortunnej kanonady, jaka spotka�a okr�t
dzi�ki Eskadrze �otr�w. Gdzie� w oddali majaczy�o kilka stoczni remontowych, kt�re
teoretycznie mog�yby we wzgl�dnie kr�tkim czasie doprowadzi� niszczyciel do stanu
pe�nej u�ywalno�ci, niemniej ka�da z nich by�a obecnie skoncentrowana na sk�adaniu
komponent�w do innego, nowego niszczyciela. Po Bitwie o Exaphi stan liczebno�ci floty
Executor�s Lair by� alarmuj�co niski.
- Czy to konieczne?- spyta�, krocz�cy krok w krok za Stele�m, uskrzydlony olbrzym,
na widok kt�rego wi�kszo�� przechodz�cych korytarzem szturmowc�w i robotnik�w
mimowolnie i z l�kiem usuwa�a si� pod �ciany. Stele musia� przyzna�, �e czuje cich�
satysfakcj� ze swojego stwora. Lugzan by� dok�adnie tym, czym mia� by�: zakutym w
czarn�, na po�y organiczn� zbroj�, groteskowym monstrum, istniej�cym tylko w jednym
celu i nie maj�cego �adnych innych prerogatyw poza jedn�.
Jak najlepiej i najefektywniej zabija� Jedi.
- Konieczne.- powiedzia� Stele, mijaj�c kolejn� par� przestraszonych mechanik�w.-
Pami�taj, �e jeszcze �adnego nie pokona�e�. Na miecze walczy�e� tylko podczas
szkolenia, a z Moc� nie jeste� jeszcze wystarczaj�co oswojony.- obaj weszli do
turbowindy i zjechali na poziom hangar�w. Lugzan ledwo si� zmie�ci�, ale skuli� si� i
zgi�� skrzyd�a, wi�c zdo�a� si� jako� wcisn��.- Poza tym pami�taj, �e ka�dy Jedi ma za
sob� co najmniej kilka lat szkolenia i naturalne predyspozycje do w�adania Moc�.
Przeszli w milczeniu przez kolejny korytarz, mijaj�c nast�pnych przera�onych
szturmowc�w i robotnik�w. Stele z satysfakcj� wyczu�, �e u niekt�rych poziom strachu
przed Lugzanem jest nawet wi�kszy, ni� przed gniewem Lorda Vadera. Wynika�o to
zapewne z faktu, �e l�k przed Czarnym Lordem niejako spowszednia� i sta� si�
nieod��cznym towarzyszem �o�nierzy Executor�s Lair, podczas, gdy Lugzan stanowi� dla
nich co� nowego, niepoj�tego, strasznego w swej potworno�ci. Kiedy Maarek sobie to
u�wiadomi�, na jego twarzy ponownie zago�ci� charakterystyczny, kpi�cy, ale i z�owrogi,
u�miech.
- Jeszcze jedno.- rzuci� Stele, odwracaj�c si� do swojego stwora, kiedy obaj weszli do
hangaru.- Z biegiem czasu nabierzesz wprawy i b�dziesz coraz lepiej i skuteczniej
unicestwia� swoje ofiary. Nie w�tpi�, �e poci�gniesz za sob� krwawy szlak ps�w Jedi!
Jednak musisz wiedzie�, �e twoja prawdziwa pot�ga wyp�ywa z ciemnej strony Mocy.
Im ona jest silniejsza, tym wi�ksza jest twoja w�asna si�a!
- Jak mam si� do tego przyczyni�, panie?- spyta� Lugzan, rozprostowuj�c skrzyd�a.
Stele spojrza� na niego ze z�owrogim grymasem na twarzy.
- Nic nigdy tak nie karmi�o ciemnej strony, jak strach.- rzek� cicho, po czym odwr�ci�
si� i ruszy� w stron� wylotu z hangaru.- Nie miej z�udze�. Jedi nie dadz� ci wiele
swobody. Jak tylko dowiedz� si�, �e na nich polujesz, rusz� za tob�. A Jedi nie
odczuwaj� strachu, b�d� kierowa� si� determinacj� i wol� przetrwania. Dlatego im
wi�cej ich wyeliminujesz, tym wi�ksza szansa, �e nie b�d� oni w stanie stawi� ci czo�a.-
odwr�ci� g�ow� w jego stron�.- Pami�taj jednak o swoich ograniczeniach. Je�li rzucisz
si� z marszu na Luke�a Skywalkera albo Kama Solusara, poniesiesz kl�sk�. Skup si� na
innych Jedi, wielu jest jeszcze m�odych i niedo�wiadczonych, i na pewno nie
spodziewaj� si� twoich atut�w.
Lugzan powoli kiwn�� g�ow�, przyswajaj�c sobie wszystko, co m�wi� jego stw�rca.
W mi�dzyczasie obaj dotarli do stoj�cego nieopodal �luzy promu klasy Sentinel. Przed
otwartym w�azem sta�o w postawie zasadniczej dwunastu szturmowc�w w pe�nym
uzbrojeniu. Stele zwr�ci� si� do Lugzana z ironicznym u�mieszkiem.
- To s� szturmowcy z elitarnego Pi��set Pierwszego Batalionu, �Pi�ci Vadera�.-
powiedzia� z niek�aman� dezaprobat�.- W wi�kszo�ci klony. Admira� Morck nalega�,
�eby� mia� odpowiedni� obstaw� podczas polowania. Nie wiem, po co, ale mniejsza z
tym. Natomiast tu�- wyj�� komputerowy notes z wsadzon� do niego datakart�.-�masz
nazwiska i kr�tkie charakterystyki wi�kszo�ci Jedi, kt�rzy penetrowali nasze dzia�ania w
ci�gu ostatnich trzech miesi�cy. S� tu te� wskaz�wki co do ich rodzin i przewidywanych
miejsc pobytu.
Lugzan wzi�� notes i przekaza� swojej prawej, kr�tszej r�ce, zwisaj�cej jak dot�d
bezczynnie obok przypi�tego do pasa miecza Mareeka Stele. Pilot da� mu go,
argumentuj�c, �e sam rzadko go u�ywa�, a nie ma czasu na budow� nowej broni,
zw�aszcza, �e wystarczaj�co d�ugo budowa� �wietln� tarcz�, kt�rej r�koje�� zwisa�a po
drugiej stronie. Ostateczny Zab�jca Jedi sk�oni� si� z szacunkiem swojemu
przewrotnemu tw�rcy i da� znak pozosta�ym szturmowcom, �eby weszli ju� na pok�ad
Sentinela. Sam ruszy� ich �ladem, ale zatrzyma� si� w p� drogi, wyczuwaj�c, �e jego pan
chce mu jeszcze co� powiedzie�.
- Otwierasz si� na Moc. To dobrze.- Stele u�miechn�� si� chytrze widz�c, �e stw�r
zareagowa� na jego my�lowy apel.- Pami�taj, �e �r�d�o twojej si�y p�ynie ze strachu.
Najlepszy strach to strach Jedi; najskuteczniej wzbogaca aur� ciemnej strony. Niech
choroba galaktyki, jak� s� Jedi, zginie od ostrza twojego miecza! Powodzenia!
Nie maj�c nic ju� wi�cej do dodania, Stele zawr�ci� i skierowa� si� ku wyj�ciu z
hangaru. Lugzan jeszcze przez moment sta� na rampie Sentinela, zastanawiaj�c si� nad
tym, co us�ysza�. Odnosi� bowiem nieodparte wra�enie, �e jego stw�rca i mistrz poda�
mu kilka sprzecznych informacji.
- Panie!- zawo�a� w ko�cu chropowatym g�osem.- Powiedzia�e�, �e Jedi nie b�d� si�
mnie ba�. Jak dorwa� kogo�, kto nie zna strachu!?
- To proste, Lugzanie!- odkrzykn�� Maarek Stele, odwracaj�c si� w stron� promu i
u�miechaj�c si� z�owrogo.- Trzeba go w nim zaszczepi�!
�Hyperspace Marauder�, zmodyfikowany frachtowiec klasy Xiytiar, spoczywa�
spokojnie na platformie l�dowiskowej przed Wielk� �wi�tyni� na Yavinie IV. S�o�ce
mia�o si� ju� ku zachodowi i wi�ksza cz�� kad�uba statku ukry�a si� w cieniu masywnej
budowli Massassich, a w miar� up�ywu czasu cienie stawa�y si� coraz d�u�sze i wkr�tce
mia�y zakry� ca�y frachtowiec. Na razie jednak jego przednia cz�� wci�� majaczy�a w
�wietle odleg�ego s�o�ca systemu Yavina, a poszycie zar�owi�o si� lekko pod wp�ywem
promieni odbitych od krwistoczerwonej tarczy planety. W innej sytuacji Lo Khan
powiedzia�by, �e okoliczno�ci s� bardzo romantyczne.
Ale nie by�y. Wr�cz przeciwnie. O �adnych estetycznych uniesieniach czy
zachwytach nad pi�knem przyrody nie mog�o by� mowy, kiedy na ka�dym kroku
nast�puje zderzenie z okrutn� i tward� rzeczywisto�ci�. Wojenn� rzeczywisto�ci�.
W tej chwili jednak Lo musia� przyzna�, �e dostrzega w �yciu wi�cej pozytywnych,
ni� negatywnych aspekt�w. Nagroda za g�ow� jego i Yaka Luwingo zosta�a wycofana i
po raz pierwszy od trzech miesi�cy mogli si� czu� wzgl�dnie bezpieczni. Ich zaufany,
nieoceniony przyjaciel, Han Solo, tak�e odzyska� ch�� do �ycia, od kiedy jego �ona,
Leia, odzyska�a przytomno�� po trwaj�cej bardzo d�ugo �pi�czce. Oboje teraz stali wraz
z Wookiem Chewbacc� oraz Jacenem i Jain� Solo na l�dowisku, obok �Hyperspace
Maraudera�, i �egnali Lo Khana i Luwingo.
- Dzi�ki za wszystko, Han.- powiedzia� Lo, �ciskaj�c serdecznie d�o� przyjaciela.-
Chyba nigdy ci si� z Wingo nie odwdzi�czymy. Gdyby� kiedy� czego� potrzebowa��
- Trzymam za s�owo.- u�miechn�� si� Han.� Jeste�cie pewni, �e nie chcecie pom�c
Nowej Republice w kontrataku na wojska Vadera?
- Chyba �artujesz!- obruszy� si� Khan.- W co ty chcesz nas wpakowa�? W kolejne
Duro!? Wiesz, jak si� tam z Wingo najedli�my strachu!?
Yaka zabulgota� dono�nie, zgadzaj�c si� z przyjacielem.
- W�a�ciwie to mogliby�cie polecie� na Duro, zbada� sytuacj�- zacz�� beztrosko
Han.
- Ani s�owa wi�cej, Solo!- rzuci� ostrzegawczo Lo; wiedzia�, �e Corellianin �artuje,
ale nie chcia� kusi� losu. I tak robi� to ostatnio zbyt cz�sto, jak na sw�j gust.- Zrobi� dla
ciebie wszystko, ale dopiero, kiedy sko�czy si� ta ca�a wojenna zawierucha.
- Co teraz zamierzacie?- spyta�a Leia. Ci�gle jeszcze by�a s�aba, rany po rozrywaczu
jeszcze nie do ko�ca si� zagoi�y i ca�y czas wspiera�a si� na ramieniu swojego m�a, ale
ju� odzyska�a wigor i by�a gotowa do dzia�ania.
- Na Zewn�trznych Odleg�ych Rubie�ach jest kilka ca�kiem przyjemnych planet.-
o�wiadczy� Khan � Udamy si� na jedn� z nich i tam przeczekamy t� wojn�. Przyda nam
si� odpoczynek, nie, Wingo?
Yaka zacharcza� i zabulgota�, energicznie zgadzaj�c si� z Lo.
- A mo�e jednak by�cie�- zacz�� Han z szelmowskim b�yskiem w oku, nie daj�c za
wygran�.
- W �adnym razie, Solo!- rzuci� Khan, po czym spojrza� na chronometr.- Ju� czas na
nas. Do zobaczenia i powodzenia w tej wojnie. Przyda wam si�!
Luwingo doda� kilka bulgot�w i wszyscy zacz�li si� �egna� ze wszystkimi. Ca�a
ceremonia po�egnalna trwa�a jeszcze oko�o dw�ch minut, po czym dwaj przemytnicy
weszli po rampie na pok�ad �Hyperspace Maraudera�.
- Niech Moc b�dzie z wami!- zawo�a�a za nimi Leia, na co oni jej pomachali i
znikn�li w czelu�ciach okr�tu. Po chwili w�az si� zamkn��, a wys�u�ony frachtowiec
poderwa� si� leniwie w przestworza. Rodzina Solo i Chewbacca patrzyli jeszcze przez
chwil�, jak odlatuje, a� nie schowali si� ca�kowicie w cieniu Wielkiej �wi�tyni.
Chewbacca wyda� z siebie seri� kr�tkich j�k�w i pomruk�w, zapytuj�c si� tym
samym, co teraz b�d� robi�.
- Jak to co?- powiedzia�a Leia, pochmurniej�c.- Mamy teraz tylko jeden priorytet.-
spojrza�a na Hana i bli�niaki.- Za wszelk� cen� musimy znale�� Anakina.
W sali konferencyjnej panowa� p�mrok, przerywany od czasu do czasu piorunami,
trzaskaj�cymi na zewn�trz. Starszy m�czyzna sta� w�a�nie przed najwi�kszym oknem i
obserwowa� szalej�c� burz�, ws�uchuj�c si� jednocze�nie w dudnienie kropel deszczu o
parapet. Na tej planecie pora deszczowa by�a naprawd� paskudna.
M�czyzna jednak zdawa� si� nie zwraca� uwagi na to, co dzia�o si� dooko�a. Po jego
zm�czonej i zamy�lonej twarzy oraz zamglonych i nieobecnych oczach mo�na by�o
pozna�, �e jego uwaga skupia si� na czym� innym, odleg�ym. W istocie b��dzi� on
my�lami po wielu zakamarkach galaktyki, staraj�c si� u�o�y� fragmenty informacji, jakie
do niego dociera�y, w jaki� wzgl�dnie jasny i przejrzysty plan, odnale�� i za�ata�
wszystkie dziury i niedoci�gni�cia, kt�re nie pozwalaj� na osi�gni�cie odpowiedniej
perspektywy.
A mia� si� nad czym zastanawia�. Co prawda jego siatka informacyjna by�a wci��
bardzo niesp�jna, a strz�py wiadomo�ci, jakie przekazywa�a, cz�sto niepotwierdzone
albo niejasne, ale tym razem zbyt wiele doniesie� si� pokrywa�o, �eby m�g� je otwarcie
zignorowa�. Informacje o �mierci admira�a Gegoto, bitwie o Exaphi, inwazji na
Bilbringi, Duro czy Adumar, pojmaniu prezydenta Fey�lyi, dop�ywa�y z wielu
niezale�nych �r�de� i nie pozostawia�y �adnego miejsca na w�tpliwo�ci. A ju�
doniesienie o zaj�ciu uk�adu Corelli zosta�o zgodnie potwierdzone przez wszystkie
kom�rki wywiadowcze i niew�tpliwie by�o faktem dokonanym.
- Ruszyli.- us�ysza� tu� za swoimi plecami i odruchowo podskoczy�, otrz�saj�c si�
jednocze�nie z zamy�lenia. Nawet nie s�ysza�em, jak wchodzi�, pomy�la�, zaczynam
g�uchn�� na staro��.
- To dobrze.- odezwa� si� do nowo przyby�ego. Sta� on w postawie zasadniczej, z
r�kami skrzy�owanymi za plecami, i wpatrywa� si� przenikliwie w starszego
m�czyzn�.- Czy nie by�o k�opot�w z warunkami atmosferycznymi?
- Genera� m�wi, �e tylko nieznaczne.- odpar� nowo przyby�y g��bokim, melodyjnym
g�osem.- Jedyne problemy, jakie mamy z t� burz�, to awaria zasilania. Wkr�tce technicy
powinni jednak pod��czy� rezerwowe generatory i wszystko wr�ci do normy.
- Dobrze.- powiedzia� starszy m�czyzna.- Mamy jakie� nowe informacje z
Corellia�skiego sektora?- spyta�, siadaj�c przy stoj�cym obok stole konferencyjnym.
- Jedna z naszych kom�rek musia�a zawiesi� dzia�alno�� w obawie przed
wykryciem.- odrzek� m�odszy, ca�y czas stoj�c na baczno��.- Inna, ta na Corelli, donosi,
�e stacja Executor�s Lair wesz�a na orbit� oko�oplanetarn�. Z kolei nasz cz�owiek na
Drallu twierdzi, �e stacja znikn�a, prawdopodobnie ukry�a si� za innym cia�em
niebieskim albo w og�le odlecia�a z systemu.
- Nie s�dz�.- odrzek� starszy m�czyzna.- Celem Morcka by�a w�a�nie Corellia.
Podejrzewam, �e m�g� si� jako� ukry�. A je�li tak, to obawiam si�, �e bez pomocy kogo�
w�adaj�cego Moc� do niego nie dotrzemy.
- Czy mam poinformowa� o tym genera�a?- spyta� m�odszy. Nagle zasilanie w
budynku wr�ci�o i panele jarzeniowe rozb�ys�y jasnym, mlecznobia�ym �wiat�em, przez
co obaj m�czy�ni odruchowo zmru�yli oczy.
- Sam na to wpadnie.- powiedzia� starszy.- Nie jest g�upcem. Gdyby by�, ju� dawno
by nie �y�.
Na Coruscant wrza�o. Ludzie na ulicach, senatorowie, prezenterzy HoloNetu, liderzy
opinii, przedstawiciele elit, ludzie biznesu i ludzie pracy� wszyscy byli wstrz��ni�ci i
zbulwersowani wiadomo�ci� o pojmaniu Borska Fey�lyi, przewrocie wojskowych,
p�niej ich powrocie do �ask, sojuszu z Imperium, u�yciu nad Exaphi Devastatora, kt�ry
pojawi� si� nie wiadomo sk�d� zgubi� si� w tym wszystkim by�o bardzo �atwo, tote�
w�r�d mieszka�c�w Coruscant i reszty Nowej Republiki mo�na by�o cz�sto us�ysze�
rozbie�ne, a nieraz i skrajnie absurdalne teorie na temat ca�ego tego zamieszania. A gdy
doda� do tego napi�cia zwi�zane ze stanem wojny mi�dzy Now� Republik� a Executor�s
Lair, to tworzy� si� istny kocio�.
Iella Wessiri Antilles przegl�da�a przy swoim terminalu komputerowym najnowsze
wiadomo�ci, jakie zgromadzi� kierowany przez ni� Wywiad Nowej Republiki. Z racji
swoich zada� i funkcji, do jakiej zosta� powo�any, musia� nastawia� uszy na wszystkie,
nawet najbardziej horrendalne, plotki odno�nie obecnej sytuacji. I tak na przyk�ad Iella
dowiedzia�a si�, �e jej m�� jest agentem Imperialnego Wywiadu, �e Nowa Republika
dysponuje trzema Gwiazdami �mierci, ukrytymi pod powierzchni� Coruscant i �e Vader
jest tak naprawd� klonem Imperatora Palpatine�a, wskrzeszonym z materia�u
genetycznego Yeveth�w.
- Pos�uchaj tego.- rzek�a Iella do m�a, kt�ry w�a�nie ubiera� si� na spotkanie w
sztabie.- Cytuj�: Borsk Fey�lya jest wilko�akiem i to on ca�y czas kierowa� poczynaniami
Vadera.
- Ci ludzie to maj� wyobra�ni�.- odpar� Wedge, wci�gaj�c spodnie.- Czasem si�
zastanawiam, kto takie rzeczy wymy�la.
- Kto� na pewno.- rzek�a Iella, odwracaj�c si� w stron� Antillesa.- Tu� po waszym
przewrocie kto� rozwi�za� worek z plotkami na wasz temat. Teraz wysypuj� si� kolejne,
chocia� te s� raczej wymys�em radykalnych zwolennik�w teorii spiskowych.
- Taa, to wszystko ca�y czas by� spisek neimoidia�sko-botha�ski.- rzuci� Wedge,
zak�adaj�c g�rn� cz�� swojego oficjalnego munduru. Nast�pnie podszed� do �ony i
uca�owa� j� w policzek.- Lec�, kochanie. Nie chcia�bym si� sp�ni�.
- To le�.- Iella u�miechn�a si� do niego.- Genera� Bel Iblis nie wybaczy�by ci,
gdyby� przegapi� po�egnanie admira�a Ackbara.
- Admira� Bel Iblis, Iella.- poprawi� j� Wedge.- Te� si� jeszcze nie przyzwyczai�em,
ale postaraj si� o tym pami�ta�.- u�miechn�� si� i wyszed� z mieszkania, kieruj�c si� na
platform� parkingow�.
Istotnie, p� godziny p�niej na g��wnym l�dowisku Pa�acu Imperialnego zebrali si�
wszyscy, kt�rzy pragn�li wyrazi� szacunek dla rezygnuj�cego ze s�u�by Calamarianina.
Kilka dni wcze�niej, podczas wyst�pienia w Senacie, Ackbar wyrazi� swoje ubolewanie
nad niefortunn� sytuacj� polityczn�, kt�ra wywi�za�a si� po Bitwie o Roon. Da� do
zrozumienia, �e zosta� wyj�ty spod prawa i nie mo�e pe�ni� obowi�zk�w
G��wnodowodz�cego Si�ami Zbrojnymi Nowej Republiki, tym samym forsuj�c
kandydatur� genera�a Garma Bel Iblisa. Zaraz potem Senat, z jednej strony
niepodlegaj�cy ju� wp�ywowi Fey�lyi, z drugiej przyparty do muru alternatyw� w postaci
zdolnego i do�wiadczonego, ale te� kontrowersyjnego, stratega, jakim by� Bel Iblis,
przeg�osowa� uchwa�� wycofuj�c� stawiane Ackbarowi zarzuty. Calamaria�ski admira�
nie zgodzi� si� jednak powr�ci� do czynnej s�u�by; zbyt wielkie jarzmo ha�by nad nim
zawis�o. Zdawa� sobie spraw�, �e obarcza Garma Bel Iblisa wielk� odpowiedzialno�ci�,
nie w�tpi� jednak, �e jest on w�a�ciw� osob� na w�a�ciwym miejscu. Poza tym, nie
widzia� innej alternatywy.
Sam postanowi� wi�c wr�ci� na Mon Calamari i wesprze� obron� swojej rodzinnej
planety, podejrzewa� bowiem, �e Executor�s Lair mo�e si� ni� zainteresowa�, a to by�oby
niepo��dane.
W celu po�egnania admira�a Ackbara, na l�dowisku zebrali si� zar�wno wojskowi
Nowej Republiki, jak i politycy czy oficerowie Imperium, nie zabrak�o te� rycerzy Jedi. I
tak przybyli genera�owie Wedge Antilles i Lando Calrissian, okryci chwa�� podczas
ostatniej Bitwy o Exaphi, Bren Derlin, Airen Cracken, Syub Snunb, Adar Tallon i Alex
Winger, kt�rzy wraz z Calamarianinem opracowywali plan tej bitwy, a tak�e admira�
Pellaeon oraz kapitanowie Nalgol i Ardiff z Si� Zbrojnych Imperium. Nie mog�o
zabrakna� r�wnie� Droola Reveela, obecnego tymczasowego prezydenta, a tak�e grupki
senator�w, zwi�zanych z Ackbarem. Przyszli r�wnie� rycerze Jedi: Dorsk 82 i Streen. Na
czele ich wszystkich sta� natomiast �wie�o mianowany G��wnodowodz�cy Si�ami
Zbrojnymi Nowej Republiki Garm Bel Iblis w czystym, wyprasowanym mundurze
republika�skiego admira�a. Sta� i s�ucha� ostatnich porad s�dziwego Calamarianina.
- Korzystaj z us�ug genera�a Goolcza.- m�wi� Ackbar swoim chrapliwym, brudnym
g�osem.- By� szefem sztabu zar�wno u mnie, jak i u Perma. B�dzie wiedzia� o
wszystkim, co dzia�o i dzieje si� w armii. Pomo�e ci si� zaaklimatyzowa�.
- Chyba nie mam na to zbyt wiele czasu.- powiedzia� Bel Iblis.- Nasza interwencja
powinna odby� si� mo�liwie najszybciej, czy� nie?
- Owszem.- zgodzi� si� Calamarianin.- Ale nie za cen� skuteczno�ci. Co z tego, �e
najedziesz fortyfikacje Vadera w uk�adzie Corelli, skoro nie uda ci si� ich sforsowa�?
Zreszt� wierz�, �e jako� to wypo�rodkujesz i znajdziesz taktyk� r�wnie szybk�, co
skuteczn�. Jest jeszcze jedno,- doda�, zni�aj�c g�os.- kwestia Senatu. Obawiam si�, �e
kiedy mnie zabraknie, mog� zacz�� patrze� na ciebie bardziej krytycznie. Wiesz, �e
podpad�e� wielu z nich�
- Wiem.- powiedzia� r�wnie cicho Bel Iblis.- Dlatego wola�bym, �eby� zosta� w
sztabie, chocia� oczywi�cie szanuj� twoj� decyzj�.
- To dobrze.- rzek� Ackbar.- Ale mimo wszystko miej si� na baczno�ci. Polityka jest
tak� dziedzin� �ycia, kt�ra mo�e mie� na nie zbawienny wp�yw� albo zgubny. Pami�taj,
�e w Senacie jest wiele istot, kt�re bardzo ch�tnie widzia�yby ci� na dnie.
- Nie zapomn� o tym.- obieca� Corellianin, po czym stan�� na baczno�� i
zasalutowa�.- Powodzenia, admirale.- rzek� g�o�no. Pozostali wojskowi tak�e przyj�li
postaw� zasadnicz�.- I do zobaczenia w nowej, lepszej galaktyce.
- Niech Moc ma was wszystkich w opiece.- odpar� Ackbar, oddaj�c salut, po czym
pocz�apa� na swoich rybich nogach do prywatnego my�liwca typu B/E, kt�ry s�u�y� mu
jako osobisty �rodek transportu.
Ledwo jego pojazd uni�s� si� i odlecia� w przestworza, z grupy polityk�w i
senator�w wyszed� wysoki, smuk�y Quermianin, Drool Reveel, wraz z dw�jk� innych
dostojnik�w Nowej Republiki, Calibopem i Caamasi. Admira� Bel Iblis chwil� patrzy� za
znikaj�cym punktem B/E-Winga Ackbara, niczym za blaskiem latarni, maj�cym
o�wietla� drog�. Ignorowa� przy tym przez chwil� stoj�cych za nim polityk�w, chocia�
dobrze wiedzia�, �e zaraz b�dzie musia� stawi� im czo�a. Kiedy wi�c punkcik my�liwca
Ackbara znikn�� zupe�nie, Garm Bel Iblis westchn�� ci�ko; zrozumia�, �e od tej pory to
na nim ci��y odpowiedzialno�� za losy Nowej Republiki. �e musi radzi� sobie sam.
- S�ucham pan�w.- powiedzia� spokojnie, odwracaj�c si� w stron� Reveela i
senator�w.
- Panie admirale,- zacz�� Quermianin.- Jest pan cz�owiekiem konkretnym, wi�c od
razu przejd� do rzeczy. Senat, zaniepokojony sytuacj� na froncie i pa�sk�, jakby to
powiedzie� nietypow� reputacj�, postanowi� ograniczy� nieco pana kompetencje.
Bel Iblis westchn�� cicho. Spodziewa� si� tego.
- Na jakiej podstawie i na czym mia�oby to polega�?- wtr�ci� si� Lando, nie
zdradzaj�c jednak niepokoju; zapyta� o to tak, jakby odpowied� nie robi�a mu specjalnej
r�nicy. Wedge doszed� do wniosku, �e Calrissian ponownie przybra� mask� hazardzisty.
- Jest to od pocz�tku do ko�ca inicjatywa Senatu, najwy�szej w�adzy w Nowej
Republice.- odpar� Reveel.- A ograniczenia nie powinny raczej wp�ywa� na prac� sztabu
generalnego.
- To po co s� wprowadzane?- spyta� Bel Iblis.
- Panie admirale,- rzek� smutno tymczasowy prezydent, k�ad�c mu na ramieniu swoj�
lew�, g�rn� r�k�.- powiedzmy sobie szczerze: Senat panu nie ufa. Oddelegowa� wi�c
komisj�, kt�ra ma nadzorowa� pa�skie poczynania.- zza plec�w Quermianina wychylili
si� Calibop i Caamasi. Garm Bel Iblis rozpozna� w nich Elegosa A�kl�, przyw�dc�
Pozosta�o�ci Caamas, i Ponca Gavrisoma, by�ego prezydenta Nowej Republiki.
- Zg�osili�my si� jako ochotnicy.- o�wiadczy� spokojnie Elegos.- Do��czymy do
pa�skiego sztabu i b�dziemy na bie��co �ledzi� pa�skie poczynania.
Admira� u�miechn�� si� w duchu. Gavrisom i A�kla nale�eli do tych senator�w,
kt�rzy zawsze popierali jego niekonwencjonalne pomys�y, znali go od bardzo dawna i
najzwyczajniej w �wiecie ufali mu. Ich obecno�� w sztabie nie powinna przysporzy�
�adnych k�opot�w, a nawet wr�cz przeciwnie. A Senat mia�by, co chcia�, czyli swoich
przedstawicieli w sztabie.
- Nie mam nic przeciwko temu.- o�wiadczy� w ko�cu Bel Iblis.- Je�li to ju�
wszystko�
- Jest jeszcze jedna sprawa.- przerwa� mu Drool Reveel, tym razem z naprawd�
smutnym wyrazem twarzy; Corellianin wiedzia�, �e i on jest raczej jego stronnikiem, ni�
przeciwnikiem, dlatego s�owa Quermianina mocno go zaniepokoi�y.- W celu
sprawowania jeszcze dok�adniejszej kontroli nad dzia�aniami Floty, Senat przeg�osowa�
jeszcze jedn� rezolucj�.- kontynuowa� tymczasowy prezydent.- Otrzymuje pan zakaz
opuszczania planety. Mo�e pan kierowa� ruchami wojsk, jednak nie wolno panu odlecie�
z Coruscant!
ROZDZIA�
2
�adnej lito�ci. �adnej s�abo�ci. �adnego l�ku.
Anakin siedzia� w k�cie swojego promu, oddychaj�c g��boko. S�ysza�, jak krew
dudni mu w �y�ach, czu� wo� swojego potu, a d�onie kurczowo zaciska� w pi�ci. Z
ka�d� sekund� stara� si� karmi� sw�j gniew, rozepcha� go, rozci�gn��, wessa� dzi�ki
niemu wi�cej pot�gi, wi�cej mroku. Pozwala�, by jego furia i cierpienie otworzy�y go na
tkank� Mocy, prowadz�c przez impulsy i przeb�yski miliard�w istnie� w ca�ej galaktyce.
Ws�uchiwa� si� on w te snopy �wiat�a, przechodzi� mi�dzy nimi, obserwowa�, pragn�c
wci�gn�� samego siebie w t� paj�czyn�, maksymalnie zespoli� si� z Moc�.
A jednocze�nie zag�uszy� sw�j wyrzut sumienia.
�adnej lito�ci. �adnego l�ku. �adnej s�abo�ci.
Powtarza� sobie w k�ko te zasady, coraz szybciej i bardziej be�kotliwie, a� w jego
umy�le zla�y si� w jedn�, absurdaln� kakofoni�. G�os �wiat�a nie by� w stanie si� przez
ni� przebi�, co mroczny Anakin przyj�� z pewn� satysfakcj�. Wiedzia� jednak, �e jego
jasna strona wci�� tam gdzie� jest i �e chyba nigdy si� od niej nie uwolni. Stara� si� wi�c,
jak m�g�, by j� zag�uszy�.
Astralna paj�czyna Mocy co jaki� czas trzaska�a ja�niejszymi przeb�yskami.
W�druj�c po niej, Anakin Solo coraz wyra�niej m�g� rozr�ni� co silniejsze aury i
osoby. Wielkie, iskrz�ce �r�d�o �wiat�a, kt�re zdawa�o si� jarzy� niczym latarnia, to
musia� by� wujek Luke.
Skywalker, poprawi� si� Anakin, nie jestem ju� jego siostrze�cem.
Aura mistrza Jedi by�a tak jasna i silna, �e zalewa�a swoim ciep�em nieomal ca�y
fragment tkanki Mocy, w kt�rym Luke si� znajdowa�. To ciep�o bi�o obowi�zkiem,
mi�o�ci�, odpowiedzialno�ci�, dum� i tak siln� dobroci�, �e Anakin uzna� to wr�cz za
nieprzyzwoite. Gdzie� w okolicy Skywalkera kr��y�y dwie mniejsze, ale r�wnie silne
aury, sygnatury Mocy, kt�re m�ody Solo bardzo dobrze zna�; to by�o jego rodze�stwo,
Jacen i Jaina.
W bezpo�redniej blisko�ci bli�niak�w Solo zdawa�a b�yszcze� jeszcze jedna,
znajoma aura, ale Anakin nie mia� ju� wi�cej ochoty na skupianie si� w tym miejscu. Im
bli�ej oscylowa� wok� rycerzy Jedi, tym lament jego jasnej strony r�s� w si��, stawa� si�
g�o�niejszy i bardziej absorbuj�cy. Mroczny Anakin oderwa� si� wi�c od tamtego
fragmentu tkanki, pragn�c j� ogarn��, zespoli� si� z ni�, wch�on��. Fragment po
fragmencie, poznawa� i doznawa� kolejnej cz�ci si�y spajaj�cej wszech�wiat, a� w ko�cu
odwa�y� si� ogarn�� j� ca��.
I niemal mu si� to uda�o. Niemal, bo w innej cz�ci tkanki Mocy dostrzeg� mokr�,
mroczn�, ziej�c� dziur�. By�a jak wirus, czarniejsza ni� pustka kosmosu, stanowi�a pe�en
gniewu i nienawi�ci wir, rozprzestrzeniaj�cy si� dooko�a. Z ka�d� sekund� wch�ania�
coraz wi�cej Mocy i Anakin Solo wiedzia� doskonale, co to jest.
Darth Vader.
W Anakinie co� eksplodowa�o. Tama, powstrzymuj�ca ca�� agresj� i mroczn�
nienawi��, zerwa�a si�, wypuszczaj�c wszystkie negatywne emocje, kumuluj�c je i
zaogniaj�c. M�ody Solo rykn�� z b�lu i gniewu, resztkami czynnej �wiadomo�ci
definiuj�c �r�d�o swojego nag�ego cierpienia. To Darth Vader. To on. On za wszystko o
odpowiada. To jego� jego wina! To wszystko jego wina! A teraz jeszcze poch�ania
tkank� Mocy r�wnie zawzi�cie, jak on sam! To on! To on jest moim g��wnym rywalem
w wojnie o pot�g�! Wojnie W�adc�w Mocy!
Ledwo wyzwoli� z siebie strumie� niepohamowanej furii, ��dzy i zemsty, z innego
fragmentu paj�czyny, tego, w kt�rym widzia� Luke�a Skywalkera, b�ysn�o nagle kolejne
�wiate�ko. By�o nik�e, jakby przygaszone, ale emanuj�ce tak� mi�o�ci�, ciep�em i
dobroci�, �e mroczny Anakin ze zdziwienia skuli� si� i zmala�, a jego jasna strona
przesz�a do kontrofensywy. Ju� co� do niego wo�a�a, ale on pe�nym cierpienia wrzaskiem
zag�uszy� wszelkie pro�by i j�ki swojego wyrzutu sumienia. Wydar� si� z
wszechogarniaj�cej astralnej tkanki Mocy i osun�� si� na pok�ad swojego promu,
powtarzaj�c zasady ciemnej strony niczym mantr�, byle tylko zag�uszy� jasnego
Anakina, byle go nie s�ucha�.
Nie odnotowa� nawet, �e obok czarnej dziury Dartha Vadera czai� si� jeszcze jeden
cie�, mo�e nie tak wielki, ale znacznie mroczniejszy.
�adnej s�abo�ci� �adnej lito�ci� �adnego l�ku�
Mroczny Lord Sith, Darth Vader wystrzeli� z r�kawicy kolejn� porcj� niewielkich
b�yskawic Mocy. Znowu �le, pomy�la� z irytacj�, trzeba zacz�� jeszcze raz. Skupi� ca��
pot�g�, jak� posiada�, i nagi�� j� wyobrazi� sobie kumuluj�c� si� przed nim energi� w
postaci piorunu kulistego. Zdawa� sobie spraw�, �e takie �wiczenia prowadz� do
ogromnego nadu�ycia Mocy, trawi�cego jego si�y �yciowe i wp�ywaj�cego
destruktywnie na jego, i tak ju� uszkodzone, cia�o, ale nie chcia� przesta�. W gr� tutaj
wchodzi�o co� wi�cej, ni� jego �ycie.
Tu chodzi�o o w�adz�. W�adz� i pot�g�.
Do tej pory Czarny Lord s�dzi�, �e jest najpot�niejszym u�ytkownikiem ciemnej
strony Mocy w galaktyce. Mo�e Pe�nomocnicy Sprawiedliwo�ci, na czele z Witiynem
Terem, mogliby mu dor�wnywa�, ale od pocz�tku Wojny W�adc�w Mocy by� absolutnie
pewien, �e nikt w galaktyce nie jest w stanie mu dor�wna�. W gr� wchodzi� ewentualnie
jedynie Luke Skywalker, ale on nie bra� udzia�u w walce o w�adz�.
Po spotkaniu z Anakinem Solo Mroczny Lord Sith poj��, �e si� myli�.
Vader wiele czasu sp�dzi�, analizuj�c przebieg swojego pojedynku z m�odym Solo.
Stwierdzi�, �e o pora�ce zdecydowa�a przede wszystkim jego zbytnia pewno�� siebie
oraz �a�osny wygl�d ch�opaka. Nie nale�y ufa� pozorom, skarci� siebie Vader. Teraz
wiedzia�, �e przy nast�pnym spotkaniu z synem Hana i Leii potraktuje t� walk� z
nale�yt� powag�.
Inn�, znacznie bardziej niepokoj�c� spraw�, by� fakt, �e Anakin dysponowa� znacznie
wi�ksz� Moc�, ni� on sam. Tu pewnie znacz�c� rol� odegra�o jego dziedzictwo, my�la�
Vader. Nie zmienia�o to jednak faktu, �e w�adanie piorunami kulistymi, i to sze�cioma
naraz, �wiadczy�o o wielkiej pot�dze. Dlatego Vader, �eby mie� pewno�� swojej
przewagi nad Anakinem, musia� doprowadzi� do lepszego zrozumienia Mocy, poznania
jej tkanki i nagi�cia jej do swojej woli. Tylko wtedy ten dzieciak nie b�dzie mu w stanie
zagrozi�. Mo�e i mia� wi�ksz� Moc� ale za to Vader potrafi� lepiej j� kontrolowa�.
W�ada� ni� na d�ugo przed pocz�ciem tego szczeniaka, i tu le�a�a jego przewaga nad
m�odym Solo. Teraz ju� tylko musia� nauczy� si� j� wykorzystywa�.
Jeszcze raz skupi� si� na Mocy przep�ywaj�cej swobodnie wok� jego r�kawicy i,
dysz�c ci�ko, ponownie nagi�� j� do swojej woli, szarpi�c i formuj�c w �mierciono�n�
kul� b��kitnego �wiat�a. Co� zaiskrzy�o i ta kula si� pojawi�a, a Vader w�o�y� w ni� ca��
swoj� frustracj� i gniew na Anakina, jaki zebra� si� w jego trzewiach po pora�ce na
Exaphi. Piorun zatrzaska�, zawirowa� i zamigota�, a potem rozr�s� si� do rozmiar�w
pi�ci. Vader wycisn�� z siebie jeszcze wi�cej nienawi�ci i opu�ci� r�k�. Piorun wisia�
przed nim w powietrzu jeszcze przez chwil�, po czym zamigota� i znik�, a cia�o Vadera
zgi�o si�, jak po przyj�ciu na barki jakiego� wielkiego ci�aru. Hebanowy olbrzym zda�
sobie spraw�, �e jest zbyt wyczerpany, �eby pr�bowa� dalej. Poczu� jednak mroczn�
satysfakcj� z faktu, �e mu si� uda�o.
Rov Firehead, ros�y Ho�Din o p�on�cej w�ciek�o�ci� twarzy, wszed� w�a�nie do sali
�wicze� w Centrali Executor�s Lair, gdzie Lord Vader w�a�nie udoskonala� swoje
umiej�tno�ci w�adania Moc�. Niemal czu� w�ciek�o��, frustracj� i determinacj�, bij�c�
przez zakut� w czarn� stal posta�, i wiedzia� doskonale, �e s� one spowodowane pora�k�
na Exaphi. Co�, mo�e duch Kypa Durrona, m�wi�o mu r�wnie�, �e chodzi o prywatn�
kl�sk� w walce z Anakinem Solo. Rov u�miechn�� si� gro�nie; to najwyra�niej by�
wra�liwy punkt Czarnego Lorda, gliniana podp�rka, na kt�rej opiera� on swoj� pot�g�.
Samozwa�czy Lord Sith zn�w poczu� pokus�, �eby wyst�pi� przeciwko swojemu panu.
Przez d�u�sz� chwil� ��dza w�adzy walczy�a w nim z poczuciem lojalno�ci, co nie
pozosta�o bez reakcji ze strony Dartha Vadera.
W jednej chwili Czarny Lord obr�ci� si�, dysz�c, w stron� Ho�Dina, i wyzwoli� Moc,
milcz�c z�owrogo. Firehead poczu� na sobie mokry, �liski ch��d, kt�ry w bezpo�redni i
przykry spos�b odci�� go od pola Mocy. Koc ciemnej strony! Ale ju� nie taki sam, jak
ten, kt�rym Vader potraktowa� go ostatnio. Teraz nie posiada� on wizualnej manifestacji,
i co wa�niejsze, by� g�stszy, mroczniejszy, szczelniejszy. Rov, mimo bezsilnej
w�ciek�o�ci na Vadera za t� kar�, na jak� nie zas�u�y�, poczu� respekt przed jego
umiej�tno�ciami.
- To ostrze�enie dla Durrona!- zagrzmia� Vader.- Niech nawet si� nie �udzi, �e
jeste�cie w stanie dor�wna� mojej pot�dze!
- Co za Moc�- wysycza� Ho�Din, bezskutecznie usi�uj�c strz�sn�� z siebie g�st�
kl�tw� swojego pana.- Zaprawd� jeste� r�wnie pot�ny, jak Pe�nomocnicy
Sprawiedliwo�ci.
- Nie.- odrzek� Vader, cofaj�c koc. Rov zn�w poczu� uderzaj�c� w niego furi� i
w�ciek�o��, jednak teraz wiedzia�, �e nie ma szans na wykorzystanie ich przeciwko
Czarnemu Lordowi.- Jestem znacznie pot�niejszy, Firehead!- doko�czy� Vader.-
Zapami�taj to sobie!
Rov sykn�� z w�ciek�o�ci; czu� si� bezsilny. Wiedzia�, �e gdzie� musia� wy�adowa�
swoj� agresje, jednak nie w obecno�ci Lorda Vadera. Wiedzia�, �e musi zapolowa� na
jakiego� Jedi. Tu jednak jego astralny towarzysz, Kyp Durron, zdawa� si� kierowa�
jakie� podszepty�
I Firehead ju� wiedzia�, co zrobi�, by ca�kowicie nie straci� roli w Executor�s Lair.
Co zrobi�, aby udowodni� innym, a przede wszystkim sobie, �e z jego Moc� nale�y si�
liczy�! Co zrobi�, �eby utrze� nosa Vaderowi i pokaza�, jak wygl�da prawdziwa ciemna
strona.
Musia� znale�� i zg�adzi� Anakina Solo.
Porykiwania i pomrukiwania Chewiego, dobiegaj�ce od strony platformy
l�dowiskowej na Yavinie IV, �wiadczy�y o tym, �e �Sok� Millennium� jest got�w do
lotu. Wookie pracowa� nad nim od kilku dni, chc�c usun�� wszystkie uszkodzenia, jakie
zosta�y spowodowane przez chmary TIE Defender�w podczas Bitwy o Exaphi. Co
prawda te wszystkie naprawy by�y bardzo prowizoryczne, ale zn�w nadawa�y
�Soko�owi� tego nieprzewidywalnego charakteru, jaki towarzyszy� mu niemal od
pocz�tku. Chewbacca nie m�g� powiedzie�, �e czuje si� z tego powodu jako� szczeg�lnie
zawiedziony.
Han siedzia� na ��ku w jednym z pokoi Akademii Jedi, kt�ry zosta� mu przydzielony
przez Tionn�, i obserwowa� swoj� �on�, Lei�, podczas przygotowa� do podr�y.
Krz�ta�a si� �ywo i energicznie, mimo jeszcze nie do ko�ca zagojonych ran, i zdawa�a
si� emanowa� now�, niespo�yt� energi�. Han momentami zastanawia� si�, co takiego si�
sta�o w g�owie Leii podczas interwencji Luke�a, �e obudzi�a si� ona tak odmieniona.
Jednego natomiast by� pewien; wci�� j� kocha�, a teraz chyba nawet jeszcze bardziej.
- Znajdziemy go, prawda?- spyta�, kiedy Leia wk�ada�a do podr�cznej torby sw�j
miecz �wietlny.
- Oczywi�cie.- u�miechn�a si� do niego, ale Han wiedzia�, �e jej serce krwawi na
my�l o losie, jaki spotka� Anakina. Wiedzia�, bo czu� to samo, a u Leii to odczucie
musia�o by� jeszcze silniejsze, ze wzgl�du na instynkt macierzy�ski.
By� w stu procentach pewien, �e Leia nie pragnie teraz niczego innego poza
odnalezieniem i nawr�ceniem ich najm�odszego syna.
Nie m�g� tego jednak powiedzie� o sobie. Nie do ko�ca rozumia�, co si� sta�o z
Anakinem, i nie bardzo wiedzia�, jak si� do tego ustosunkowa�, ale widzia� Luke�a na
Byss, Kuellera na Almanii i Vadera w Mie�cie w Chmurach i wiedzia�, �e z przej�cia na
ciemn� stron� nie mo�e wynikn�� nic dobrego. Z drugiej jednak strony wci�� by�
genera�em Nowej Republiki i jego miejsce by�o na froncie. Luke mo�e sobie m�wi�, �e
nawet najwi�ksza si�a militarna jest niczym wobec pot�gi Mocy, ale Han wielokrotnie
mia� okazj� si� przekona�, co taka si�a militarna mo�e. I dla niego te trzy
superniszczyciele Executor�s Lair by�y znacznie gro�niejsze, ni� batalion Reborn�w
Rova Fireheada czy nawet sam Firehead.
Mimo to nie zamierza� o tym nawet pisn�� w obecno�ci Leii; ju� raz strasznie si� na
niego ze�li�a za powr�t do Floty, i nie sko�czy�o si� to zbyt weso�o.
Kiedy tak patrzy� na Lei�, czyni�c� ostatnie przygotowania do maj�cej ich czeka�
podr�y, odnosi� nieodparte wra�enie, �e rewelacje o wszystkich zdarzeniach, jakie
spotka�y galaktyk� podczas jej trzymiesi�cznej �pi�czki, przyj�a z niebywa�ym
spokojem. Nawet w kwestii Anakina nie rozpacza�a zbytnio, tylko od razu, ze stoickim
spokojem, wzi�a si� do dzia�ania. Dziwne, pomy�la� Han. Dotychczas nawet mistrz
Ikrit, b�d�cy chyba najwi�ksz� fontann� spokoju w�r�d Jedi, zdradza� oznaki
zaniepokojenia, a Tahiri Veila od wydarze� na Exaphi ci�gle tylko szlocha�a i
wzdycha�a. Han stwierdzi�, �e musi naprawd� co� czu� do jego najm�odszego syna. I
chocia� by� pewien, �e jest to tylko czysto m�odzie�cze, platoniczne uczucie, to jednak
wiedzia�, �e ludzie w wieku Tahiri i Anakina cz�sto �wiata poza nim nie widz� i jest ono
dla nich w swoim czasie najwa�niejsz� rzecz� w �yciu. Wiedzia�, bo kiedy� sam to
prze�ywa�, chocia� d�ugie lata w roli �prawie szanowanego obywatela� zatar�y w nim
nieco wspomnienia z burzliwej m�odo�ci. Przelotnie tylko wyobrazi� sobie, jakby jego
syn i Tahiri wygl�dali jako para, ale stwierdzi�, �e my�lenie o tym w obecnej sytuacji
graniczy z absurdem.
Chocia��
Przemy�lenia Hana przerwa�a Jaina, wchodz�c do pokoju rodzic�w akurat wtedy,
gdy Leia zapina�a pasek od swojej praktycznej, ale schludnej i eleganckiej, szaty.
W�a�ciwie by�a ju� gotowa do drogi.
- Chewie m�wi, �e �Sok� ju� rozgrza� silniki.- o�wiadczy�a m�oda Solo.- Mistrz
Ikrit i Tahiri te� ju� mog� lecie�.
- A Jacen?- spyta� Han.
- Kr�ci� si� gdzie� z Danni Quee.- powiedzia�a Jaina.- Chyba jest ju� gotowy, ale
mistrz Solusar zawo�a� go jeszcze do ambulatorium.
- No to le� po niego.- rzek�a ponaglaj�co Leia.- Anakin cierpi. Nie mamy czasu do
stracenia.
- Wiem, mamo.- odpar�a m�oda Solo.- Ju� po niego biegn�.
Jacen istotnie poszed� z Danni do ambulatorium Akademii Jedi, gdzie przebywa�
w�a�nie, ranny i wycie�czony podczas obrony generatora na Exaphi, mistrz Jedi Kam
Solusar. Chocia� przeszed� ju� kilka kuracji w p�ynie bacta, to jednak mimo wszystko
wci�� by� s�aby, a w ka�dym razie zbyt s�aby, �eby bra� udzia� w czynnej walce. Kiedy
Jacen i Danni weszli do pomieszczenia medycznego, mieszcz�cego si� tu� obok tego, w
kt�rym jeszcze par� dni wcze�niej le�a�a Leia Organa Solo, Kam Solusar dyskutowa� o
czym� z Calamariank� Cilghal, szczeg�lnie uzdolnion� w kierunku umiej�tno�ci
leczniczych. Zapewne chodzi�o o jakie� szczeg�y dotycz�ce leczenia Kama. Kiedy
Solusar dostrzeg�, �e Danni i Jacen przyszli, przerwa� dyskusj� i poprosi� Cilghal o
opuszczenie sali. Calamarianka by�a nieco zaskoczona, ale us�ucha�a.
- Czy i ty mog�aby� nas opu�ci� na chwil�?- rzek� mistrz Jedi do Danni.- Chcia�bym z
Jacenem om�wi� kilka spraw na osobno�ci.
Danni spojrza�a pytaj�co na Jacena, a on na ni�. Przez ostatnie kilka dni, a w�a�ciwie
ju� od Bitwy o Exaphi, kiedy co kilka sekund jedno ratowa�o drugiemu �ycie, ta dw�jka
bardzo si� ze sob� z�y�a. Tak to bywa, kiedy powierza si� swoje �ycie w r�ce drugiej
osoby, zw�aszcza, kiedy si� na tym nie traci. Od tej pory byli niemal nieroz��czni i
chocia� nie mo�na by�o m�wi� o jakim� szczeg�lnie g��bokim uczuciu, to jednak
po��czy�a ich g��boka, szczera przyja��.
- Nie mam przed Danni �adnych tajemnic.- powiedzia� m�ody Solo, nie odrywaj�c
wzroku od panny Quee.- Mo�e zosta�.
Kam si�gn�� Moc� w stron� Danni i po chwili sondowania stwierdzi�, �e jej aura jest
czysta i pozbawiona fa�szywych refleks�w. Co prawda wola�by, �eby wysz�a, ale zda�
sobie spraw�, �e Jacen i tak wszystko jej potem powie. Westchn�� wi�c w duchu z
rezygnacj�.
- Niech b�dzie.- rzek�, nie zdradzaj�c jednak swojej dezaprobaty, po czym spojrza� w
twarz m�odemu Solo.- Jacenie, nie mia�em jak dot�d okazji podzi�kowa� ci za to, co
zrobi�e� podczas Bitwy o Exaphi. Gdyby nie ty, pewnie bym tam zgin��.
- To nic takiego.- odpar� Jacen.- Na moim miejscu zrobi�by� to samo.
- Zgoda.- powiedzia� Solusar, lecz w jego g�osie da�o si� wyczu� twardszy ton.-
Jednak zdajesz sobie spraw�, �e gdyby nie ty, utrzyma�bym to pole d�u�ej.
- Ale zgin��by�.- m�ody Solo zamruga� oczami; nie spodziewa� si� takiej zmiany
nastroju rozmowy.- Poza tym twierdza i tak wytrzyma�a. Po�wi�ci�by� si� na pr�no.
Poza tym czu�em, �e nie mog� patrze� oboj�tnie, jak przyjaciel umiera.
- Dlaczego?- Kam uni�s� jedn� brew.
- Poniewa��- Jacen wzi�� g��boki oddech i powoli wypu�ci� powietrze. Nie bardzo
wiedzia�, jak si� ustosunkowa� do tego krzy�owego ognia pyta�. Spojrza� na Danni, ale z
jej twarzy i uczu� wyczyta� to samo zaskoczenie. Powoli zaczyna� �a�owa�, �e w og�le tu
przyszed�.-�nie wiem. Po prostu bym nie m�g�. To by�o odruchowe, wiedzia�em, �e tak
nale�y post�pi�, a nie inaczej. Nawet si� nad tym nie zastanawia�em.
- Wiesz, Jacenie,- nagle twardy ton z g�osu Solusara znik� jak r�k� odj��, a na twarzy
zago�ci� pe�en dobroci i zrozumienia, niemal ojcowski u�miech. M�ody Solo zdziwi� si�,
bowiem Kam ostatni raz u�miecha� si� tak� do swojego zmar�ego ucznia, Shora Gina!
Bardzo to Jacena zaintrygowa�o.- masz racj�.- doko�czy� Kam.- Na twoim miejscu
zrobi�bym to samo. I wiem, �e ty na moim miejscu chcia�by� mi si� jako� odwdzi�czy�.
- Zapewne tak.- stwierdzi� Jacen.- Do czego zmierzasz?
- Widzisz, kiedy wy zajmowali�cie si� transportem uchod�c�w ze stolicy Exaphi na
drug� p�kul�, ja, Corran i Shira Brie, opracowali�my now� taktyk� walki my�liwskiej,
kt�r� nazwali�my �cichymi bombami�.
- Wiemy.- rzek� Jacen, a Danni si� z nim zgodzi�a.- Uda�o si� dzi�ki nim unicestwi�
ca�y niszczyciel.
- Owszem. Ale to jeszcze nie wszystko.- odpar� Kam, podaj�c m�odemu Solo notes
komputerowy, kt�ry dotychczas le�a� na szafce obok jakiego� urz�dzenia
diagnostycznego.- Wymy�lenie �cichych bomb� nie zaj�o nam zbyt wiele czasu.
Znacznie d�u�ej pomagali�my Shirze przypomnie� sobie� to.
Jacen w��czy� notatnik i na ekranie pokaza�y si� schematy jakiego� urz�dzenia. By� to
cylindryczny przedmiot o do�� egzotycznej budowie, tylko, �e z jednej strony wydawa�
si� by� zako�czony dziwn� kulk�, z drugiej za� wystawa� d�ugi, oko�o dwumetrowy
(wed�ug wskaza� z notatnika) ogon, kt�ry, dzi�ki specyficznej budowie, bardziej
przypomina� fragment istoty �ywej, ni� przedmiotu.
- Co to jest?- spyta�a Danni.
- To bro�, kt�rej, nie licz�c R�ki Imperatora Lumiyi, od ponad tysi�ca lat nikt nie
potrafi� zbudowa�.- odpar� Kam, u�miechaj�c si�.- Jacenie, chcia�bym, �eby� j�
zbudowa� i ni� walczy�.- kiwn�� g�ow�, widz�c, jak m�odemu Solo zaczyna nagle �wita�,
z czym ma do czynienia.- Tak. To bicz �wietlny.
�Sok� Millennium� ju� grza� silniki, a Han i Chewbacca zajmowali si�
kalkulowaniem wektora skoku. Prawd� powiedziawszy, mogli to zrobi� ju� w
przestrzeni, ale chcieli zabi� czym� czas w oczekiwaniu na Jacena. Ikrit i Tahiri byli ju�
na pok�adzie i od jakiego� czasu cierpliwie oczekiwali na odlot, Leia zd��y�a ju� si�
po�egna� z Tionn� i Lukiem i teraz oczekiwa�a przy rampie, a� Jaina wr�ci z Jacenem.
To by�o dziwne; m�ody Solo nigdy si� nie sp�nia�.
W ko�cu Jaina, Jacen i Danni wyszli z Wielkiej �wi�tyni i podbiegli do rampy
�Soko�a�. Obecno�� m�odej kobiety z Commenora by�a zaskakuj�ca, ale najwyra�niej
zdecydowa�a si� ona towarzyszy� rodzinie Solo w poszukiwaniach jej najm�odszego
cz�onka. Han dostrzeg� j� z kokpitu przez iluminator i stwierdzi�, �e w sumie nie ma nic
przeciwko temu. Wi�cej nawet, towarzystwo jeszcze jednej istoty, nie licz�c Chewiego,
kt�ra nie posiada wra�liwo�ci na Moc, powinno ca�ej wyprawie wyj�� na zdrowie.
Musia� jednak nieco zweryfikowa� swoj� opini�, kiedy Jacen wpad� do sterowni i
spyta�:
- Tato, sta� nas na drobn� zmian� plan�w? Mogliby�my zahaczy� o Coruscant?
ROZDZIA�
3
Luke Skywalker sta� w Wielkiej Sali Akademii Jedi i patrzy� na znikaj�cego w oddali
�Soko�a Millennium�, a wraz z nim jego siostr� oraz jej rodzin� i przyjaci�. Jaka� cz��
jego osobowo�ci chcia�a lecie� z nimi, pom�c im wyrwa� m�odego Anakina Solo ze
szpon�w ciemnej strony, nawr�ci� na �cie�k� dobra i poprowadzi� ku �wiat�u. Wiedzia�
jednak, �e jego obecno�� niewiele by mog�a pom�c w tej sprawie; Anakin by� g�uchy na
jego argumenty ju� na Roon, a od tego czasu z pewno�ci� zabrn�� w mrok ju� bardzo
g��boko. Luke by� pewien, �e na Exaphi nie