10003
Szczegóły |
Tytuł |
10003 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
10003 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 10003 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
10003 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Brian Aldiss
R�wnikowa Przypowie��
Dawno, dawno temu - kiedy �wiat by� jeszcze m�ody i zielony, �y� sobie ch�opiec o imieniu Kahlin. Przydarzy�y mu si� w �yciu dwie dziwne rzeczy.
Po pierwsze, kiedy by� jeszcze prawie dzieckiem, a jego cia�o przypomina�o m�ode, wiotkie drzewko, dom, w kt�rym mieszka�, zniszczy� wybuch wulkanu. Tak silna by�a ta erupcja, �e us�yszeli j� wszyscy ludzie i wszystkie zwierz�ta na �wiecie. Wielkie kawa�y ziemi wyrzucone w powietrze polecia�y setki mil, a� za si�dme morze, gdzie jeszcze do dzisiaj le�� jako �a�cuchy g�r.
Wulkan zniszczy� dom Kahlina, zabi� jego rodzic�w i m�odszych braci. Sam Kahlin tak bardzo si� przestraszy�, �e biegi i bieg� na p�noc, byle dalej od miejsca wybuchu. W ko�cu zatrzyma� si� na brzegu urwiska, na dnie kt�rego wrza�a morska kipiel.
Nagle do uszu ch�opca dobieg�o pe�ne smutku kwilenie. Podszed� wi�c na sam skraj urwiska i spojrza� w d�. Na niewielkim wyst�pie skalnym zobaczy� dwie m�ode gazele, bia�� i br�zow�, kt�re musia�y osun�� si� ze ska�y i teraz rozpaczliwie stara�y si� utrzyma� na w�skiej p�ce. Najl�ejszy ruch grozi� im upadkiem w bezdenn� przepa�� i niechybn� �mierci�.
Powodowany wsp�czuciem dla niedoli zwierz�t, Kahlin zdj�� sw�j turban i spu�ci� si� po nim w d� jak po linie. Wzi�� nieszcz�sne gazel� pod pach� i szcz�liwie wni�s� na g�r�. Biedactwa by�y takie wyczerpane! Ch�opiec zbudowa� wi�c sza�as z dala od kraw�dzi przepa�ci, u�o�y� gazele na posianiu i sp�dzi� noc przytulaj�c je do siebie i dogl�daj�c troskliwie. Otoczywszy je ramionami, uko�ysany szumem morskich fal, zapad� wreszcie w sen.
Zbudziwszy si� o brzasku, Kahlin ze zdumieniem spostrzeg�, �e gazele zamieni�y si� w m�ode kobiety - bia�� i ciemnosk�r�. Le�a�y nagie u jego boku i spa�y spokojnym snem w jego ramionach. Serce ch�opca zabi�o mocniej, kiedy patrzy� na ich urod�.
Dziewczyny przebudzi�y si� wkr�tce i spojrza�y na niego. Bia�a - oczyma koloru lazuru, a br�zowa - oczyma koloru bursztynu.
Kahlin s�ysza�, �e takie rzeczy zdarzaj� si� w bajkach.
Okry� wi�c swoj� nago�� i przem�wi� do dziewcz�t.
- Jakie� pi�kne jeste�cie obydwie. Zgaduj�, �e jeste�cie ksi�niczkami zamienionymi w gazele przez jakiego� pot�nego czarownika.
Dziewczyny usiad�y, r�wnie� nieco przys�oni�y swoje cia�a, po czym zaprzeczy�y s�owom Kahlina:
- By�y�my zwierz�tami i by�y�my szcz�liwe. Tylko czar twojej mi�o�ci pozwala ci widzie� w nas istoty ludzkie. To ty jeste� zakl�ty - nie my.
- Jak�e wi�c wy mnie postrzegacie?
- Jako pi�knego jelenia.
Rozczarowany ch�opiec prychn�� gniewnie.
- Kochamy ci� takiego, jakim ci� widzimy - m�wi�y dalej dziewczyny s�odkimi glosami. - Musisz si� tym zadowoli�. Doprawdy, gdyby�my widzia�y ci� takim, jakim ty siebie widzisz, nie mog�yby�my ci� kocha�.
Kahlin by� ch�opcem rozumnym i szybko dal si� przekona�. A poniewa� dzia�o si� to w czasach, gdy �wiat by� jeszcze m�ody, za� jego wn�trze ci�gle jeszcze wrza�o, Kahlin kocha� si� z obiema dziewczynami z r�wnym zapa�em. I z t� bia��, i z t� br�zow�.
Kiedy byto ju� po wszystkim, dziewczyny wsta�y z postania i posz�y si� k�pa� do morza. Sta�y pod wodospadem i myty w�osy - te jasne i te czarne. Uprz�d�y sobie sp�dniczki z traw i powr�ci�y do boku Kahlina.
- Musisz teraz wybra� jedn� z nas - powiedzia�y, patrz�c na niego oczami gazeli. - Nie mo�esz mie� nas obu. Musisz wybra� mnie, albo moj� siostr�, aby na zawsze zosta�a z tob� i towarzyszy�a ci w w�dr�wce przez �wiat a� do ostatniego zachodu s�o�ca. Druga z nas b�dzie musia�a odej��.
Kahlin gniewa� si� i przysi�ga�, �e nie potrafi dokona� takiego wyboru. Nalega�y. Rzuci� si� wi�c na ziemi� w przyp�ywie rozpaczy. Bil w ni� pi�ciami i zaklina� si� na wszystkie �wi�to�ci, �e kocha obie jednakowo. I t� o w�osach czarnych jak skrzyd�a kruka, i t� o w�osach jak mi�d.
- Ale ka�da z nas p�jdzie w inn� stron� - rzek�a jedna z si�str. - Jasna na p�noc, a ciemna na po�udnie.
On jednak dalej wola�, �e obie je kocha tak samo i umrze, je�li kt�ra� z nich go opu�ci. Zapad� zmierzch, a oni ci�gle si� spierali.
Na niebo wzeszed� ksi�yc, jak blada muszla spoczywaj�ca na b��kitnej pla�y, gdy wreszcie dziewczyny dosz�y do porozumienia. Rzek�y wi�c Kahlinowi:
- Widzimy, �e obie nas nosisz g��boko w sercu. Skoro uratowa�e� nas obie od �mierci w�r�d skal, zawrzemy z tob� umow�. B�dziesz nas mia�, ale nie za darmo. Cen� b�dzie tw�j spok�j. Nigdy nie b�dziesz m�g� przesta� my�le�, kt�r� z nas kochasz bardziej - br�zow� czy bia��.
- Zawsze b�d� was kocha� tak samo.
Dziewczyny tylko g�owami pokiwa�y i pogrozi�y mu palcami. Jedna - bia�ym, a druga - br�zowym.
- Ale� to niemo�liwe. Jeste�my inne, wi�c i inaczej trzeba nas kocha�. Czy� nie wiedzia�e�, �e to jest najwi�kszy sekret ludzkiego �ycia, �r�d�o najgorszych cierpie� i najwi�kszych uniesie�? Ka�da dusza potrzebuje innej mi�o�ci.
Zarzuci� im ramiona na szyje i zawo�a�:
- Ale kiedy doprawdy nie ma mi�dzy wami r�nicy, poza t�, �e jedna z was jest bia�a, a druga br�zowa! Jak�e mam wybra� jedn� z was?! Jak mam powiedzie�, kt�re ramiona wol� - te z ko�ci s�oniowej, czy te ze z�ota?
A dziewczyny u�miechn�y si� tylko najpierw do niego, a potem do siebie nawzajem.
- Widzisz w nas tylko samice, wi�c twoja mi�o�� ci� za�lepia. Wkr�tce jednak zobaczysz, �e jest mi�dzy nami wi�cej r�nic. Twoje za�lepienie nie b�dzie ci� ju� chroni�.
- Kobiety za du�o m�wi� - powiedzia� Kahlin i klasn�wszy w d�onie doda�: - Zgadzam si� na wasze warunki i kocham was obie.
To rzek�szy, nam�wi� je, aby po�o�y�y si� przy nim. Nie musia� ich d�ugo przekonywa�.
Ksi�yc zaszed�, wsta� znowu i zaszed� jeszcze wiele razy, zataczaj�c sw�j odwieczny kr�g przemian, delikatny jak brzmienie dzwoneczk�w tr�canych wiatrem. A z ka�dym ksi�ycem Kahlin dorasta� i zdobywa� nowe do�wiadczenia.
Przekona� si�, �e sta�o si� tak, jak przepowiedzia�y dziewczyny. Tak bardzo r�ni�y si� od siebie! Wprost nie wierzy� w�asnym oczom. W pierwszym porywie nami�tno�ci by� �lepy, nie dostrzegaj�c, jak by�y odmienne.
Na pocz�tku postrzega� je tak jak zjawy z g��bokiego snu. Stopniowo zmienia�y si� w jego oczach w istoty ludzkie, ze wszystkimi w�a�ciwymi im wadami i sprzeczno�ciami.
Jedna by�a nami�tna, zawsze pragn�a pozostawa� blisko Kahlina, nie pozwala�a mu oddali� si� ani na krok. Druga - bardziej ch�odna, zachowywa�a si� swobodniej i bardziej prowokuj�co. Na zmian� z�o�ci� si� i zachwyca� jej kokieteri�.
Jedna by�a doskonal� kuchark�. Sp�dza�a d�ugie godziny przy kuchni, z wielk� cierpliwo�ci� i zapa�em przygotowuj�c najbardziej wyszukane potrawy. Druga - nie przyk�ada�a si� zbytnio do gotowania, ale od czasu do czasu wydawa�a wielk� i wspania�� uczt�, na kt�rej objadali si� wszyscy troje do nieprzytomno�ci.
Jedna nie przepada�a za praniem i wi�kszo�� czasu sp�dza�a wyleguj�c si�, paplaj�c i za�miewaj�c rozkosznie. Druga - przeciwnie - by�a czysta i schludna jak kot. Ca�ymi dniami sprz�ta�a i pucowa�a, staraj�c si� utrzyma� wszystko w doskona�ym porz�dku.
Jedna by�a b�yskotliwie inteligentna i dowcipna, ale stale gdera�a z powodu ignorancji Kahlina. Druga - niezbyt m�dra, powtarza�a wszystko to, co on powiedzia�, ze szczerym podziwem dla jego rozumu.
Jedna bardzo aktywna w dzie�, zrywa�a si� razem ze s�o�cem, ponaglaj�c siostr� i Kahlina, aby zaraz wstawali z ��ka. Druga - rozbudza�a si� dopiero po zachodzie s�o�ca i zdawa�a si� promieniowa� w�asnym blaskiem.
Jedna kobieta by�a zawsze szczera i otwarta. Druga - intrygantka, pe�na zaskakuj�cych tajemnic.
Jedna kobieta ci�gle co� malowa�a i przyozdabia�a. Druga - zupe�nie tego nie potrafi�a.
Jedna kobieta mia�a talent muzyczny. Potrafi�a przepi�knie ta�czy�. Druga nie potrafi�a za�piewa� �adnego czystego d�wi�ku, ale projektowa�a dla ca�ej tr�jki wspania�e stroje.
Jedna kobieta pachnia�a pi�mem. Druga - kapryfolium.
Jedna kobieta lubi�a rozmawia� o rzeczach zakazanych i strzela� zalotnym okiem do innych m�czyzn. Druga - pozowa�a na tajemnicz� i nie cierpia�a koleg�w Kahlina.
Jedna mia�a ulubion� ma�pk�, kt�ra uwielbia�a ci�gn�� Kahlina za uszy. Druga - hodowa�a a� trzy koty.
Jedna nigdy naprawd� nie by�a z niczego zadowolona. Druga - by�a absolutnie bezkrytyczna.
Jedna z kobiet nosi�a d�ugie w�osy. Druga obci�ta swoje bardzo kr�tko.
Lata mija�y i jedna z kobiet stal� si� zadziwiaj�co pulchna, a druga zadziwiaj�co chuda.
Kahlin tak�e si� zestarza�. W�osy mu posiwia�y. Jego kroki nie by�y ju� tak pewne ani oczy tak bystre jak dawniej.
Ka�dy dzie� swego �ycia po�wi�ci� na prac� dla nich. Czu�, jak jego mi�o�� rozdziela si� na dwa strumienie mi�dzy ciemn� i bia��. Pewnego dnia zwr�ci� si� do nich w te s�owa:
- Chocia� wci�� jeszcze jestem krzepki, wiem, �e nie b�d� �y� wiecznie. Pragn� wr�ci� do moich korzeni. Wybior� si� wi�c w g�ry, gdzie mieszka�em z rodzicami przed wybuchem wulkanu. Mo�ecie p�j�� ze mn� albo zosta� tutaj.
Chcia� je w ten spos�b wypr�bowa�, bo pomy�la� sobie, �e mo�e tylko jedna z nich - ta bia�a, albo ta br�zowa - zechce p�j�� razem z nim.
Wyruszy� wi�c w drog�, nie ogl�daj�c si� za siebie. Za plecami s�ysza� czyje� kroki, a jednak nie odwr�ci� si�, �eby sprawdzi�, kt�ra to z nich pod��a za nim.
Doszed� do urwiska, gdzie przed wieloma laty ocali� dwie gazele - t� bia�� i t� br�zow� - ale nie pozna� go i poszed� dalej. Min�o ju� tyle lal!
W�drowa� i w�drowa�, a� wreszcie dotar� do g�r, gdzie przyszed� na �wiat. Kiedy wspina� si� na ostatnie wzg�rze, mia� przed oczami sceny z dzieci�stwa. Wspominaj�c z mi�o�ci� swoich rodzic�w otrzyma� dar rozumienia. Po raz pierwszy poj��, jak bardzo jego rodzice r�nili si� mi�dzy sob�. Tak jak jego dwie kobiety. Tylko jego dzieci�ca mi�o�� pozwala�a mu widzie� rodzic�w jako dwoje b�stw �wiec�cych takim samym blaskiem.
- Znalaz�em wi�c ziarno m�dro�ci - powiedzia� g�o�no. - Czy jest ono warte tej d�ugiej w�dr�wki i tych wszystkich lat?
I odpowiedzia� sam sobie, �e ziarno prawdy jest lepsze ni� nic.
Doszed� wi�c na szczyt wzg�rza. Przed nim rozci�ga� si� wspania�y widok. Tak wspania�ego jego oczy nigdy dot�d nie ogl�da�y. A� po daleki horyzont okryte d�ungl�, �agodne zbocza wzg�rz zbiega�y w d� wielkiego jeziora, w kt�rym jak w zwierciadle odbija�o si� wysokie, lazurowe niebo. Spokojna tafla jeziora by�a pusta. Nie zm�cona obecno�ci� �odzi ani �agla. Jezioro by�o tak g�adkie, jak same niebiosa. Bez jednaj fali. Bez zmarszczki.
D�ugo cieszy� oczy Kahlin wspania�ym krajobrazem, a� wreszcie poj��, �e oto stoi przed pot�nym kraterem wulkanu, kt�ry zabi� jego rodzic�w, jego braci i wielu innych ludzi. Teraz to miejsce naznaczone �mierci� sta�o si� �yzne. Sprawi�y to cudowne si�y natury.
Kahlin obejrza� si� za siebie. Za nim stary obie jego �ony - ta bia�a i ta br�zowa. Przytuli� je gor�co.
- Sp�jrzcie, na �rodku nowego jeziora jest wyspa. Mo�emy zbudowa� ��d� i po�eglowa� ku niej. Sp�dzimy tam reszt� �ycia.
Ale kobiety rzek�y:
- Najpierw porozmawiajmy. Wszyscy troje przed laty zawarli�my uk�ad. Za cen� w�asnego spokoju zgodzi�e� si� kocha� nas obie. Wiedzia�y�my wtedy i wiemy to teraz, �e m�czyzna nie mo�e kocha� jednocze�nie dw�ch kobiet i zachowa� spokoju duszy. Ka�dego dnia r�nice mi�dzy nami byty dla ciebie tortur�. No, c�... nadszed� oto dzie�, kiedy mo�emy zwolni� ci� z danego przyrzeczenia. To prawda, �e cz�sto bywa�e� okrutny i niesprawiedliwy. Raz, czy dwa straci�e� g�ow� dla innej kobiety. Bija�e� nas, d�sa�e� i cz�sto zachowywa�e� si� okropnie. G�o�no czka�e� przy stole. Wszystko ci teraz wybaczamy dlatego, �e po pierwsze: te wady s� cz�ci� natury m�czyzny, a po drugie: bo mimo tych wszystkich wad, jednak uczciwie stara�e� si� nas kocha�.
Kahlin patrzy� podejrzliwie to na jedn�, to na drug�.
- A wi�c zwalniacie mnie z umowy? Czy to jaki� nowy podst�p? Co jeszcze wymy�licie?
Kobiety - ta bia�a i ta br�zowa - u�miechn�y si� do siebie i rzek�y:
- Chyba ju� teraz wiesz, �e poniewa� jeste�my inne, to i kocha� nas trzeba inaczej. Bior�c pod uwag� to, �e jeste� m�czyzn�, i tak nie�le si� spisa�e�. Dlatego te� zwracamy ci wolno�� i dajemy jeszcze jedn� szans� wyboru.
Jedna z kobiet z�o�y�a poca�unek na jednym policzku Kahlina, a druga - na drugim.
- Mo�esz zabra� tylko jedn� z nas na swoj� wysp�. Kt�r�kolwiek z nas wybierzesz, ta zostanie przy tobie na zawsze, losem drugiej nie musisz si� przejmowa� - powiedzia�y.
Zacz�ty wolnym krokiem obchodzi� go w ko�o, u�miechaj�c si� przy tym tajemniczo. Ci�gle kr���c dooko�a Kahlina, zdj�ty z siebie swe pi�kne stroje, jako �e ich cia�a mimo wieku dalej by�y pi�kne, zar�wno to bia�e, jak i to br�zowe i nie nosi�y na sobie zmarszczek, jak ich twarze. Przygl�da�y mu si� - ta bia�a oczami koloru lazuru, ta br�zowa koloru bursztynu.
- Kt�r� z nas wybierzesz, Kahlinie?
Odwr�ci� od nich oczy i pod��y� wzrokiem ku jezioru i ku samotnej wyspie, kt�re le�a�y w b��kitnej dali i odrzek�:
- Aby zbudowa� ��d�, potrzeba trzech os�b, zw�aszcza je�eli dwie z nich to kobiety. Lepiej obie chod�cie ze mn�. We troje zamieszkamy na wyspie.
Nie patrz�c na nie wi�cej, zacz�� schodzi� stromym zboczem w d� ku po�yskuj�cej wodzie. Obie kobiety posz�y za nim, machaj�c r�kami i protestuj�c.
- Ale przecie� m�g�by� by� wolny!
Na brzegu jeziora zbudowali niewielk� ��d� i wci�gn�li na maszt �agiel upleciony z li�ci palmowych. T� noc sp�dzili na pla�y, a nast�pnego dnia o �wicie, zanim jeszcze s�o�ce wyjrza�o spoza kraw�dzi wielkiego krateru i rozproszy�o poranne mg�y, skierowali ��d� ku wyspie.
Kobiety sta�y przy nim wspieraj�c si� o jego ramiona i kpi�y z niego:
- I po tych wszystkich latach, mimo tych wszystkich rozterek, kt�re codziennie rozdziera�y ci serce, dalej nie potrafisz zdecydowa�, kt�r� z nas bardziej kochasz - czy t� o w�osach jak mi�d, czy t�, kt�rej w�osy s� jak skrzyd�o kruka? Doprawdy, Kahlinie, zabawny z ciebie cz�owiek. Teraz ju� do ko�ca �ycia b�dziesz mia� nas obie na karku!
Tajemnicza wyspa by�a coraz bli�ej. Kahlin nie m�g� przesta� si� u�miecha�, mimo �e wzrok mia� utkwiony w dalekich drzewach pochylaj�cych ga��zie nad mglistym lustrem wody i zdawa� si� niewiele s�ysze� z tego, co m�wi�y kobiety.
U�miecha� si� dlatego, �e i on mia� swoj� tajemnic�. Kiedy�, jako m�odzieniec pokocha� je, poniewa� wydawa�y mu si� tak bardzo podobne do siebie. Jednak d�ugie lata nauczy�y go kocha� je jeszcze bardziej dlatego, �e tak bardzo byty inne.
Prze�o�y�a Izabella Szarek