Upload dokumentów - promocja książek - darmowy hosting pdf - czytaj fragmenty
Pozbawiony zdolności regeneracji Wolverine udaje się do Japonii, gdzie musi stawić czoło armii śmiercionośnych ninja. Pomogą mu w tym Iron Fist i Shang-Chi. Tymczasem Sabretooth uwięził Pinch, nową miłość Logana. Czy Wolverine zdąży uratować przyjaciółkę, zanim będzie za późno? Czy po utracie czynnika gojącego stać go na jeszcze jedną krwawą rozprawę ze swoim odwiecznym wrogiem? Autorem tej historii jest pisarz i scenarzysta Paul Cornell, słynny pomiędzy innymi z powieści i komiksów ze świata Doctora Who. Malunki stworzyli Kris Anka (Uncanny X-Men), Pete Woods (Deadpool Classic, X-Men: Zabójcza geneza) i Salvador Larroca (Avengers, Iron Man: Pięć koszmarów).
Szczegóły | |
---|---|
Tytuł | Wolverine. Trzy miesiące do śmierci. Tom 2 |
Autor: | Cornell Paul, Kalan Elliot |
Rozszerzenie: | brak |
Język wydania: | polski |
Ilość stron: | |
Wydawnictwo: | Egmont Polska Sp. z o.o. |
Rok wydania: |
Tytuł | Data Dodania | Rozmiar |
---|
PDF Upload - Zapytania o Książki - Dokumenty © 2018 - Wszystkie prawa zastrzeżone.
Recenzje
niezły komiks na wagę Marvela
Malunki brzydkie, za to historia robi sie w iare ciekawa, lecz Wolverine bez mocy to dość nudna postać
KONIEC ODLICZANIA DO ŚMIERCI WOLVERINE’A „Śmierć Wolverine’a” to jedna z tych historii, które natchnęły autorów kinowych do nakręcenia przereklamowanego (nie starczy zwolnić tempo i dodać kilka wulgaryzmów by powstał niezły film), lecz słynnego obrazu kinowego „Wolverine: Logan”. Zanim jednak będzie nam dane ją przeczytać, w ręce czytelników trafia dwutomowe wprowadzenie do tego wydarzenia, będące jednocześnie zbiorczym wydaniem całego szóstego volume’u serii „Wolverine”. Jak na wstęp do pożegnania jednego z najbardziej lubianych bohaterów przystało, album wypełniony jest sentymentalnymi momentami, lecz akcja nie zwalnia tempa ani na chwilę, a całość czyta się idealnie – lepiej nawet niż pierwszą część. Wolverine nigdy nie był tak świadomy własnej śmiertelności, jak teraz. I nigdy również tak bardzo nie obawiał się odejść z tego świata. Czas nigdy mu nie szkodził, żył dłużej niż inni ludzie, a dzięki zdolności regeneracji był w stanie wyleczyć nawet najpoważniejsze urazy. Niestety właśnie utracił tę umiejętność, a bo nie zwalnia tempa, wszystko może się źle dla niego skończyć. Szczególnie, że chce rozliczyć się z Sabertoothem, a ten nie należał do najłatwiejszych przeciwników nawet, kiedy Wolvie był w pełni sił. Dlatego również Rosomak zaczyna w Japonii szkolenie pod okiem własnych przyjaciół-herosów, Iron Fista i mistrza kung-fu Shanga Chi. Ten drugi zabiera go do tajemnej świątyni śmierci na wczasach – miejsca, gdzie Wolverine ma pogodzić się ze swoja śmiertelnością i opanować lęk. Bohatera pociesza jedna myśl: choć relacje pomiędzy nim, a Pinch nie ułożyły się, dziewczyna zdążyła zbiec Saubertoothowi. Niestety nie wie, jak bardzo się myli. Saubertooth schwytał bowiem córkę Pinch. Dziewczyna również wpada w jego szpony, a jej los wisi na włosku. Czy Wolverine zdoła uratować ukochaną z rąk przeciwnika chcącego przemienić świat na swoje podobieństwo? I jaką cenę przyjdzie mu za to zapłacić za to wszystko? Wolverine to zdecydowanie najciekawszy z X-Menów i jednej z najbardziej intrygujących bohaterów komiksów w ogóle. Dlaczego? Przez lata pozostawał bardzo zagadkową postacią, nie pamiętał własnej przeszłości, ta zresztą okazała się mroczna i pełna dziwacznych i szokujących faktów, a przy okazji sięgała daleko wstecz, ponieważ aż do końca XIX wieku. Szczegóły na temat Rosomaka ujawniane były powoli, każdy autor dodawał coś od siebie, wielu stale dodaje – zawsze w jego historii znajdzie się jakaś biała plama do zapełnienia – lecz teraz nadszedł czas zostawić za sobą to co było i przygotować się na pożegnanie. Zanim jednak Wolverine umrze, odbywa sentymentalną podróż do Japonii, z którą zawsze był mocno związany, rozlicza się z wrogami i angażuje w kolejny, niełatwy związek, mogący (znów) zakończyć się tragicznie. Wszystko to zostało dobrze spisane i poprowadzone, klimatyczne i trafiające do czytelnika. Najmocniej jednak czuć w tym kruchość tytułowego bohatera. Chociaż inne postacie nigdy nie miały czynnika gojącego i mogą zginąć równie łatwo, co obecnie Rosomak, czytelnik i tak bardziej odczuwa jego śmiertelność. Graficznie również jest nieźle. Malunki może nie powalają na kolana, lecz to klasyczna dla współczesnych komiksów robota, jaką od kilku lat możemy oglądać w Marvelu. Lekko mangowa, z cartoonowymi naleciałościami ma własne zalety i minusy, lecz mi osobiście odpowiada. Do tego mamy kilka zeszytów autorstwa Krisa Anki i dodatki zilustrowane przez Salvadora Larrocę, a także „Annual” z ręcznie malowanymi rysunkami Jonathana Marksa. Ten ostatni zresztą, napisany przez Elliotta Kalana, stanowi bardzo interesujący bonus, w którym Wolvie i Jubilee zajmują się dzieckiem. Historia ta mocno odwołuje się do korzeni postaci, zaczynając się tekstem, jaki wymyślił Frank Miller na otwarcie pierwszej miniserii z Rosomakiem, „Wolverine”. Tytuł opowieści, „Wilk i szczenię”, także jest znaczący i stanowi ukłon w stronę Millera – to ten scenarzysta, zainspirowany mangami, a w szczególności serią „Samotny wilk i szczenię” (rysował okładki do jej amerykańskiego wydania) zaczął przemycać do własnych dzieł wątki związane z Japonią. I chociaż Wolvie własną ówczesną ukochaną, Mariko, poznał już wcześniej, to właśnie za jego sprawą tematyka Państwie Kwitnącej Wiśni została rozwinięta i nieustanna się nieodzownym fragmentem historii o Rosomaku. Twórcy niniejszego albumu postarali się stworzyć opowieść, która nie tylko w dobrym stylu doprowadzi nas do śmierci głównego bohatera (w komiksach Marvela Wolverine był martwy przez trzy lata, dopiero w tym roku przywrócono go do życia), lecz również i złoży hołd całej tradycji. Wyszło całkiem nieźle, nie idealnie, lecz „Trzy miesiące do śmierci” to stale bardzo niezły komiks i zalecam go wszystkim fanom X-Menów. Jest tego wart.