Przyjęcie założenia, że w tzw. seksszpiegowaniu, decydującą rolę odgrywały służby specjalne b. ZSRR /KGB i GRU/ a także b. NRD /Stasi/, jest zabawne, a nawet bardzo zabawne. Do niezorientowanych: zachowajcie przez chwilę odrobinę powagi i przyjmijcie do wiadomości rzecz zupełnie banalną. Otóż, wszystkie służby specjalne, wywiady i kontrwywiady, Kierownictwa Operacji Specjalnych i niezliczone ilości tajnych agend specjalnych na całym świecie - wykorzystywały seks do zdobywania mniej albo bardziej ważnych informacji wywiadowczych. Wszystkie, bez wyjątku! Dziwię się samemu sobie, że tę prawdę podstawową muszę przypominać. Zdobywanie informacji poprzez seks, to nic nowego pod Słońcem. Tak było zawsze - od samego początku istnienia cywilizacji ludzkiej. Dlatego też, demonizowanie radzieckich i wschodnio-niemieckich służb wywiadowczych, trąci myszką, a nawet kabaretem. Mógłbym wymienić z imienia i nazwiska, dziesiątki byłych(!) agentów służb specjalnych /kobiet i mężczyzn/, którzy zdobywali info z wykorzystaniem seksu. Tylko w jakim celu miałbym to uczynić? Przecież to niczego nie zmieni. Zachęcam wszystkich, którzy decydują się cokolwiek napisać bądź powiedzieć na temat służb i operacji specjalnych: Panie i Panowie - seks jest integralną częścią życia człowieka i można wykorzystywać naszą seksualność do najbardziej wyrafinowanych celów. Jednym z takich celów jest szpiegowanie, żeby uzyskać określone informacje. A kto nie wierzy - to jego rzecz.