Średnia Ocena:
Ulica mnie woła. Życiorysy z Limy
Współczesna Lima to miasto kontrastów. Biel sąsiaduje z szarością, smutek z uśmiechem, niedostatek z nadmiarem. Z jednej strony – bogate, położone ponad oceanem dzielnice, drogie samochody i szklane wieżowce. Z drugiej – biedne, niebezpieczne, brudne, w którym rozwalające się domy „kleją się do siebie jak ciasto drożdżowe do rąk”, dzieci pracują na ulicach i odurzają się terokalem, a zdobycie dowodu osobistego graniczy z cudem. Beata Szady przedstawia poruszające historie osób, które od młodszych lat zmagają się z „wołaniem ulicy”. To wstrząsający reportaż o tym, jak trudno jest rozpocząć życie na nowo, zwłaszcza kiedy jest się niewidzialnym dla państwa.
Szczegóły | |
---|---|
Tytuł | Ulica mnie woła. Życiorysy z Limy |
Autor: | Szady Beata |
Rozszerzenie: | brak |
Język wydania: | polski |
Ilość stron: | |
Wydawnictwo: | Wydawnictwo Czarne |
Rok wydania: | 2016 |
Tytuł | Data Dodania | Rozmiar |
---|
Ulica mnie woła. Życiorysy z Limy PDF Ebook podgląd:
Jesteś autorem/wydawcą tej książki i zauważyłeś że ktoś wgrał jej wstęp bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby pdf był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zgłoszony dokument w ciągu 24 godzin.
Wgraj PDF
To Twoja książka? Dodaj kilka pierwszych stronswojego dzieła, aby zachęcić czytelników do zakupu!
Recenzje
Niestety, mimo ważkiej treści i istotnej tematyki minimalistyczna forma zarzyna sens książki. Zupełnie jak gdyby w publikacji, która jest reportażem, która ma dać ogląd konkretnego fragmentu świata, postanowiono, gdzie tylko się da, informacji i wiedzy poskąpić, a zamiast tego zabiegami formalnymi, niczym w powieści beletrystycznej, budować atmosferę.Jak na ironię w pewnym miejscu książki pojawia się cytat z Caparrósa "W opisie nierówności społecznych brakuje obrazów" (Swoją drogą w owym rozdziale poznajemy wartość liczbową współczynnika Giniego, mierzącego nierówności społeczne, dla różnorakich krajów - np. dla Brazylii wynosi on 50%. Jak go interpretować? Że połowa ludności żyje w nędzy? Że odchylenie od średniej wynosi 0.5? Że co drugi Brazylijczyk jest "nierówny"? Nie dowiemy się). Zamiast stosować niedrogie triki narracyjne lepiej stworzyć wiarygodny obraz omawianej rzeczywistości, przedstawić napotkanych ludzi tak, by czytelnik poczuł, że są to żywe postacie, nawiązał z nimi więź, mimo że jedynym łącznikiem są ułomne słowa.Kiedy czytam "Lubisz, kiedy Anabel jest obok. Nosisz ją na barana, wygłupiasz się z nią, gracie razem w piłkę", myślę tylko: "Nie. Nie noszę jej na barana i nie gram w piłkę. Siedzę na kanapie i czytam książkę". Lepszy od krótkich, prostych, lakonicznych zdań, z których tchnie podskórnym patosem i tandetną poetyzacją, od wyblakłych, oszczędnych opisów, od sztuczek pokroju narracji w drugiej osobie liczby pojedynczej - lepszy byłby nieporadny, lecz żywy i szczery, a przede wszystkim - szczegółowy opis. Zamiast tłumaczyć czytelnikowi, że coś jest niesprawiedliwe czy przygnębiające, zamiast prób zbudowania nachalnego nastroju, wolałbym, aby pozwolono mi wyciągnąć wnioski samemu. Tym bardziej żal, ponieważ objętość książki nie wynika z tego, że Szanowna Autorka niewiele widziała czy nie poświęciła zagadnieniu dość czasu - wprost przeciwnie. Tylko że bardzo niechętnie i opornie się własnymi doświadczeniami dzieli.
Kradną, wąchają klej i prostytuują się. Nie odróżniają niezła od zła. Myślą o dniu dzisiejszym, zapominając o jutrze. Nie zadbają o wykształcenie, nie liczą na dobrą pracę. Żyją na i dla ulicy. Biedne dzieci Limy. W swoim reportażu Szady zwraca uwagę na główne problemy, z którymi zmaga się współczesna Lima, biorąc pod uwagę przed wszystkim sytuację żyjących tam dzieci. Przedstawiając kolejno szereg historii, zwraca uwagę czytelnika na sprawy paskudne a także niewygodne, skupiając się na problematyce stale żywej i aktualnej. Z jej książki wyłania się obraz brutalnej rzeczywistości i miasta, które nie oszczędza własnych mieszkańców.„Ministerstwo szacuje, że żyjących i pracujących na ulicy dzieci poniżej czternastego roku życia jest w Peru milion sześćset tysięcy”.Wiele razy podczas czytania musiałam robić sobie przerwy. Wyjątkowo trudno było mi zebrać myśli i pogodzić się z przedstawianymi przez autorkę faktami. Ponieważ jak uwierzyć, że tak wielu ludzi może żyć w tak ciężkich warunkach i w tak wielkiej biedzie? Jak pogodzić się z tak olbrzymimi skrajnościami i zaakceptować, że jedni ociekają w luksusy, a drudzy żyją na ulicy? Jak przejść ponad tymi informacjami do porządku dziennego? Szady przybliża realia, o których chyba wielu z nas wolałoby nie słyszeć a także jak najszybciej zapomnieć. Tylko że przywołując historie faktycznie żyjących ludzi obarcza nas ciężarem i pewną odpowiedzialnością. Zmusza do myślenia i zadawania pytań. Nie pozwala na obojętność i bierność. Kilkakrotnie zastanawiałam się, jakie są powody wciąż rosnących nierówności pomiędzy nami, jednocześnie angażując się w ten świat tak różnoraki od mojego. Chociaż zaraz zaraz. Przecież my wszyscy żyjemy w jednym świecie! Tylko czy na pewno?„To jest tak, jakbyśmy mieli jakiś znak na twarzy. Jakbyśmy mieli wypisane na czole, że jesteśmy z ulicy. Nawet jak byłam nieźle ubrana, to rozpoznawali mnie po zachowaniu, sposobie chodzenia, po tym, jak mówiłam i jak się bawiłam. Zawsze dziwnie na nas patrzą, jakbyśmy byli podludźmi”.Ciężko uwierzyć, że o takich sprawach można opowiadać lekko, a taką książkę można czytać szybko. A jednak. Mimo że wielokrotnie włosy jeżyły mi się na głowie, a wnętrzności przewracały, pokonywałam tę historię bardzo sprawnie. Szady porusza ciężkie tematy genialnie i łagodnie posługując się przy tym słowem. Widać, że na zgłębienie tych kwestii poświęciła dużo czasu, a ludzie, z którymi przyszło jej rozmawiać mocno na nią wpłynęli. Bardzo mi się podoba, że prócz ludzkich historii, osobistych wspomnień i cytatów, otrzymujemy garść faktów na temat funkcjonowania miasta, bieżącej polityki czy gospodarki. Mówi się, że każdy z nas ma wybór, jak pokieruje swoim życiem, lecz z opowieści Szady prosto wywnioskować, że niekoniecznie tak jest. Czasami (a może często) normalnie zawodzi system, sprawiając, że niektórzy od początku stoją na przegranej pozycji.„Oto jak funkcjonuje państwo. Aby przyciągnąć do Limy turystów, wyczyściło okolice rzeki z biedaków, żebraków i bezdomnych. Niektórym dało kawałek ziemi, innych po prostu wyrzuciło. A przecież to nie jest rozwiązanie. To tylko przeniesienie problemu w inne miejsce”.Co ciekawe, wydawać by się mogło, że w mieszkaniu i życiu na ulicy nie może być nic pozytywnego, a przynajmniej nic, co mogłoby się komukolwiek podobać. Tymczasem historie bohaterów mogą przemienić nasz punkt widzenia. Niektórzy dopiero tam odnaleźli spokój i możliwość radzenia sobie z życiowymi ciężarami, inni z kolei uzależnili się od tego, nie pozwalając sobie zapomnieć o wołaniu ulicy…O tej książce pdf można by mówić więcej, choć i tak trudno byłoby uchwycić wszystkie jej zalety. Ciężko uwierzyć, że w takiej niewielkiej objętościowo książeczce można zmieścić tyle informacji, emocji, problemów. To idealna lektura dla osób chcących popatrzeć trochę dalej i sięgnąć po nieco więcej.
Zalecam bardzo! Tylko zacząć czytać a skończy się zdecydowanie za szybko.
Historia ludzi mieszkających w Limie, naznaczona jest biedą, brakiem pieniędzy i potyczką o przetrwanie. w tym państwie nie ma miejsca na półśrodki - lub masz kasę lub nie. Dane statystyczne to tylko liczby, które nijak mają się do życia ulicy... Zalecam reportaż, jest to zestaw historii ludzi, którzy próbują wyjść na prostą.