Upload dokumentów - promocja książek - darmowy hosting pdf - czytaj fragmenty
Seria autorstwa Enrique Sáncheza Abulego uznawana jest za najlepsze komiksowe dzieło noir. Jej akcja rozgrywa się w Stanach Zjednoczonych w 1936 roku, a jej głównym bohaterem jest cyniczny i bezwzględny gangster – włoski emigrant Luca Torelli, zwany Torpedo. W serii krótkich nowelek znajdziemy wszystko to, co definiuje czarny kryminał: płatnego zabójcę bez skrupułów, umoczonych gliniarzy, cudowne femme fatale, brutalną kulturę zorganizowanej przestępczości, odrobinę humoru a także prześlicznie mroczne uliczki i brudne knajpy Nowego Jorku.
Szczegóły | |
---|---|
Tytuł | Torpedo 1936 |
Autor: | Bernet Jordi, Sanchez Abuli Enrique |
Rozszerzenie: | brak |
Język wydania: | polski |
Ilość stron: | |
Wydawnictwo: | Non Stop Comics |
Rok wydania: | 2017 |
Tytuł | Data Dodania | Rozmiar |
---|
PDF Upload - Zapytania o Książki - Dokumenty © 2018 - Wszystkie prawa zastrzeżone.
Recenzje
TORPEDA NOIR Oto komiksowa torpeda. Krwawa komedia noir pełna seksu, przemocy i brudu, podana w idealnym stylu. Twardzi mężczyźni, cudowne dziewczyny i świat złotego okresu amerykańskiej gangsterki, będący jednocześnie czasem Dużego Kryzysu. A wszystko to w jednym, imponującym tomie zbierającym wszystkie czarnobiałe części serii. Jest rok (jak wskazuje na to tytuł samego albumu) 1936. Luca Torelli zwany Torpedo to włoski imigrant żyjący obecnie w Świeżym Jorku, gdzie para się gangsterskim fachem. A dokładniej sprzątaniem – ludzi, oczywiście. Jak na płatnego zabójcę przystało, za odpowiednio wysoką kwotę zabije każdego, pozbyłby się nawet swojego ojca, gdyby ktoś mu nieźle za to zapłacił. Nawet przyjaciela zabija bez wahania – cóż, taki biznes. Czy są wyjątki od tej reguły? Zdarzają się, Torpedo nie pozbyłby się swojej matki, ponieważ to święta dziewczyna była. I jako fan kobiecego piękna, któremu jakże nierzadko ulega, pozwala sobie oszczędzić czasem przedstawicielki płci pięknej, jeśli są dla niego… hmm… użyteczne. Co nie znaczy, że nie przyjmie pieniędzy za zlecenie, a później sam nie ukryje pięknej kobiety (najlepiej pod swoim dachem). Przynajmniej póki nie okaże się, że to zła dziewczyna była, ponieważ ta jego słabość potrafi przysporzyć mu kłopotów. Lecz Torpedo umie poradzić sobie z wszelkimi trudnościami dość sprawnie, by wyjść z nich cało za każdym razem. Gdybym miał do czegoś porównać „Torpedo”, pewnie byłoby to „Sin City”. Owszem, nie jest ta sama kategoria wagowa, że się tak wyrażę, opus magnum Franka Millera to seria jedyna w swoim rodzaju i jedna z najistotniejszych opowieści komiksowych w moim życiu, niemniej obie posiadają mnóstwo fragmentów wspólnych. Zaczynając od tego, że są historiami noir, gdzie bohaterowie, których darzymy sympatią nie należą wcale do postaci pozytywnych, na brudzie, seksie i przemocy kończąc. Ważniejszy jest jednak fakt, że i „Miasto Grzechu”, i „Torpedo” to w pewnym stopniu takie komiksy marzeń. Marzeń chłopców o sile, potędze, szacunku i kobietach. Nagich, chętnych – niestety zbyt dużo z nich to dziewczyny fatalne. Dlatego również na stronach pełno jest roznegliżowanych ślicznotek o pełnych kształtach, przybierających wyzywające pozy. Czasem są to nawet nieletnie prostytutki (w takim przypadku Torpedo prędzej dałby sobie uciąć, niż by taką przeleciał), a czasem to młody chłopak, dzidziuś niemal wpada a namiętne objęcia dojrzałej, acz pięknej i ponętnej kobiety, podkreślając tylko marzycielski ton całości. To, co jednak najbardziej odróżnia „Torpedo” od „Sin City”, to jego lekkość, humor i cartoonowość. Poszczególne epizody, mimo iż zachowują sporą dozę realizmu, są jednocześnie karykaturalne. Szczególnie jeśli chodzi o stronę graficzną i prezentację bardziej dzikich postaci (jak choćby czarnoskórych). Malunki zresztą są w tej serii znakomite, kojarzące się z groszowymi, pulpowymi komiksami sprzed dekad, wyraziste, choć brudne i pod wieloma względami przypominające dokonania Joego Kuberta. Ogląda się to z olbrzymią przyjemnością, szczególnie, że Jordi Bernet (znany choćby z pracy przy serii „Jonah Hex”) płynnie przechodzi od realizmu do parodii, idealnie odnajdując się w obydwu stylistykach. I idealnie również czyta (nie przypadkiem „Torpedo 1936” dostał w roku 1986 nagrodę dla najlepszego komiksu zagranicznego na festiwalu w Angoulême). Warto go więc poznać, a rewelacyjne zbiorcze wydanie (720 stron!) całej serii nadaje się do tego lepiej, niż doskonale. Zalecam bardzo gorąco.