Evie Dasher i Luca połączyła mocna więź. Dotycząca nie tylko teraźniejszości, lecz także przeszłości, której kobieta zdaje się w pełni nie pamiętać. Ma przeczucie, że ludzie nie mówią jej prawdy. Chciałaby ją odkryć, lecz to nie takie proste. W poszukiwaniu własnej tożsamości towarzyszy jej Luc. Opiekuńczy, czuły, a zarazem potężny. Jak potoczy się ich relacja? Tymczasem społeczeństwo obiegają niepokojące wieści dotyczące rozprzestrzeniającego się wirusa grypy. Skutki zachorowania są tragiczne, a według opinii roznosicielami okazują się być Luksjanie. Wybucha panika, jeszcze bardziej niebezpieczna nim sam wirus. Jak na opowieść spod gatunku paranormal romance przystało, autorka wprowadziła w fabułę postaci będące przedstawicielami różnorakich gatunków. Nie ma tutaj wyłącznie normalnych ludzi. Człowiek. Luksjanin i Origin. Tym ostatnim jest Luc, przystojny przedstawiciel pierwszego planu, który bardzo dynamicznie kupił moje serce. Arogancki, mroczny… to już prawdopodobnie przeszłość. Stale potężny i skrajnie przystojny, tkwił u boku Evie, kiedy go potrzebowała. Opiekuńczy, czuły, zabawny w tych własnych dialogach. Momentami apodyktyczny, pewny siebie choć mający własny słaby punkt. Dla Evie zrobi wszystko, a już kiedyś poczuł jak to jest, kiedy może ją utracić. Evie z kolei poszukuje własnej prawdziwej tożsamości. Kim była? Kim byli i są otaczający ją ludzie? Czy Luc widzi w niej Nadię z zamierzchłych lat i czy uczucia, jakim ją darzy stale są prawdziwe i mają prawo bytu? Przyznaję, że początkowo musiałam dobrze się postarać by wkręcić się w akcję powieści. Autorka celowo funduje spokojniejszy początek i atakuje podkręconą fabułą z czasem, by czytelnik mógł na nowo wsiąknąć w świat spin-off’a serii LUX. Od premiery pierwszego tomu, który nierozerwalnie wiąże się z tą książką, minęło już dużo czasu i co nieco mogło już zdążyć umknąć. Mamy tutaj wątek uczuciowy przeżywający własne momenty próby. Evie znajduje się w trudnym momencie własnego życia, lecz niezależnie od sytuacji widać, że Luc’owi zawsze przyświeca priorytet zapewnienia jej bezpieczeństwa. I to jest pięknie. W ich relacji od początku czuć chemię. Miłość jest tylko jedną częścią z wielu składowych budujących całą fabułę. Sprawy Dedalusa, ukryci wrogowie, piętrzące się tajemnice, postrzał ważnej postaci, odkrywanie zagadek przeszłości, poczucie utraty! Można by wymieniać bez końca. A na czele szerzący się wirus i szaleństwo z tym związane. Protesty, nienawiść, drony, kontrole i podziały budujące bardzo niezdrowe nastroje. „The burning shadow. Magiczny pył” to kontynuacja losów Evie i Luca, napisana z rozmachem. Widać, że autorka miała dużo pomysłów i nie ciągnęła cyklu na siłę. Wartka akcja, wyjątkowi bohaterowie, zaskakujące fragmenty i wiarygodny świat stworzony na potrzeby tej powieści, gdzie kosmitom i ludziom przychodzi działać na jednej powierzchni. Choć staje się to coraz trudniejsze. Nie zawiodłam się i bardzo zalecam fanom paranormal romance, lecz wpierw – jeśli jeszcze tego nie zrobiliście - koniecznie przeczytajcie poprzedni tom.