Owieczki dobre, owieczki złe okładka

Średnia Ocena:


Owieczki dobre, owieczki złe

Tak jak w "Sprawiedliwości owiec", owce szukały zabójcy własnego pasterza, tak tu dwie dziewczynki poszukują zaginionej dziewczyny z ich ulicy. I tak jak owce odkrywają prawdę o ludziach, i mówią o nich prosto, śmiesznie i mądrze, więcej niż sami wiemy o sobie… Najpierw jednak idą do proboszcza."Najgorętszy debiut sezonu szturmem zdobywa listy bestsellerów"."The Times"

Szczegóły
Tytuł Owieczki dobre, owieczki złe
Autor: Cannon Joanna
Rozszerzenie: brak
Język wydania: polski
Ilość stron:
Wydawnictwo: Wydawnictwo Amber
Rok wydania: 2016
Tytuł Data Dodania Rozmiar
Porównaj ceny książki Owieczki dobre, owieczki złe w internetowych sklepach i wybierz dla siebie najtańszą ofertę. Zobacz u nas podgląd ebooka lub w przypadku gdy jesteś jego autorem, wgraj skróconą wersję książki, aby zachęcić użytkowników do zakupu. Zanim zdecydujesz się na zakup, sprawdź szczegółowe informacje, opis i recenzje.

Owieczki dobre, owieczki złe PDF - podgląd:

Jesteś autorem/wydawcą tej książki i zauważyłeś że ktoś wgrał jej wstęp bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zgłoszony dokument w ciągu 24 godzin.

 


Podgląd niedostępny.

 

promuj książkę

To twoja książka?

Wgraj kilka pierwszych stron swojego dzieła!
Zachęcisz w ten sposób czytelników do zakupu.

Recenzje

  • knigoholiczka

    "Owieczki dobre, owieczki złe" to książka ebook niespodzianka, którą wydawnictwo zdecydowało się dołączyć do przesyłki dla mnie. Takie niespodzianki są najlepsze, nierzadko można trafić dzięki temu na prawdziwe perełki (choć "Owieczek.." niestety nie mogę zaliczyć do tego grona).Do przeczytania pozycji zachęca chociażby okładka. Prosta, nieskomplikowana, a mimo to przyciągająca wzrok.Czas akcji to lata 70-te XX wieku. Bohaterami są dwie małe dziewczynki, które postanawiają odnaleźć zaginioną kobietę mieszkającą wcześniej w domu przy ich ulicy. W poszukiwaniach pomaga im... Bóg, bowiem są żywo zainteresowane tematem wiary. Bywają w kościele, pojawiają się nawet na pogrzebach. Prowadzą rozmowy na temat zaginięcia sąsiadki z innymi ludźmi, którzy mieszkają w okolicy. Liczą, że uda się im dowiedzieć prawdy.Podczas lektury miałam wrażenie, że tylko im zależało na powrocie Margaret. Inni bali się tego bo zaginiona posiadała info na temat wielu osób. Dodać należy, że były to informacje, które każdy wolałby zachować dla siebie. Nie chciano by ujrzały światło dzienne.To interesujące zjawisko. Na małej ulicy mieszkają ludzie, którzy z jednej strony są otwarci, życzliwi, z drugiej zaś dla innych, dla sąsiadów czy niekiedy nawet dla bliskich stwarzają pozory, skrywają tajemnice. Z lektury wynika, że powrotu zaginionej może bać się dużo osób."Owieczki dobre, owieczki złe" to kwintesencja, klasyczny przykład literatury brytyjskiej. Komuś, kto ceni sobie taki gatunek literacki opowieść może się spodobać. W moim przypadku sprawa wygląda odrobinę inaczej. Czasem przeczytam coś z powyższego gatunku, jednak jeszcze nigdy nie zdarzyło się bym całkowicie zatraciła się w tego typu lekturze.Nie potrafię stwierdzić, dlaczego tak się dzieje, jednak mam własne przypuszczenia. Być może to ze względu na specyficzność zdarzeń i ich małe prawdopodobieństwo wystąpienia.Mimo wszystko- warto przeczytać ten kryminał filozoficzny."Owieczki dobre, owieczki złe" to książka, która już chwilę po wydaniu została nagrodzona w prestiżowym konkursie. Dynamicznie trafiła na listy bestsellerów i prędko została uznana za jedną z najlepiej sprzedających się nowo wydanych powieści beletrystycznych w Anglii.

  • Agnieszka Deja

    W małym miasteczku dochodzi do dziwacznego wydarzenia – znika jedna z mieszkanek. Dziewczyna nie zostawiła listu, nikt nie wie, co się z nią stało i dlaczego odeszła. Sprawą interesują się wszyscy mieszkańcy, a w szczególności dwie małe dziewczynki – Grace i Tilly. Gdy dowiadują się od księdza, że Bóg może pomóc ludziom, którzy znikają, postanawiają, że zajmą się tą sprawą głębiej. Poszukują Boga w mieszkaniach innych osób, ponieważ wierzą, że tylko w ten sposób, znajdując Boga, sprawią, że pani Creasy wróci.Owieczki dobre, owieczki złe to debiut powieściowy Joanny Cannon. Książka ebook reklamowana jest jako kryminał filozoficzny i faktycznie oba te tematy pojawiają się w powieści.Głównym wątkiem jest sprawa zaginięcia jednej z kobiet. Nikt nie wie, gdzie mogła pójść i dlaczego zostawiła męża. Sprawa jest tajemnicza, lecz każdy się nią interesuje. Zniknięcie jest tym dziwniejsze, że powoli mieszkańcy przypominają sobie, że dziewczyna rozmawiała z mieszkającym pod 11 mężczyzną, którego podejrzewa się o pedofilię. Czy zrobił jej jakąś krzywdę? Dlaczego go odwiedziła? Z rozmów i wspomnień dowiadujemy się też, że mieszkańców łączy pewna wspólna sprawa z przeszłości. Kiedyś wydarzyło się tu coś złego. Skutkiem są nowe sekrety i problemy. Czy ta sprawa łączy się z zniknięciem pani Creasy? Czy ktoś się wygadał i przez to będą nowe kłopoty?Dodatkowo, związany z wątkiem zaginięcia, jest jeszcze temat filozoficzny. Dwie małe dziewczynki poszukują Boga, ponieważ tylko tak, według nich, można sprowadzić panią Creasy do domu. Pytają mieszkańców, obserwują i oceniają. Wiedzą, że Bóg jest wszędzie, lecz nie wiedzą, co to znaczy. Poza tym dzielą ludzi na owce i kozy – niezłych i złych. Akcja w książce pdf rozgrywa się w dwóch planach czasowych – w 1967 i 1976 roku. Dzięki temu dowiadujemy się o tym, co się dawniej działo, a co rzutuje na obecną sytuację. Obie historie zazębiają się i uzupełniają. Pokazują również bardzo ważną rzecz, którą można pominąć, gdy czyta się i zagłębia tylko w historię kryminalną, a mianowicie relacje społeczne. Przełom lat 60. i 70. prezentuje podejście ludzi do innych osób – uprzedzenia rasowe, samosądy, stereotypowe myślenie. Wszystko to jest zaskakujące, lecz również bardzo ciekawe, gdy się o tym czyta.Owieczki dobre, owieczki złe to książka, która mnie nie porwała. Sama sprawa kryminalna jest może i ciekawa, lecz zbyt wolno się rozwija. Dobrze, że nie jesteśmy zasypywani informacjami od razu, lecz czasem tempo było naprawdę znikome i lektura się przez to dłużyła. Wątek filozoficzny również mnie nie przekonał – fajnie, że go wprowadzono, ponieważ to było coś nowego, lecz jakoś nie zaciekawił mnie zbytnio.Jeśli szukacie powieści kryminalnej, która może was zaskoczyć wątkiem filozoficznym, powinniście sięgnąć po tę książkę. Może wam się spodobać, ponieważ jest inna niż wszystkie kryminały, które obecnie zalewają rynek. Jednak nie spodziewajcie się porywającej historii, pełnej zwrotów akcji i niesamowitych wydarzeń.

  • Zielono Mi

    Nie powiem, decydując się na recenzję książki „Owieczki dobre. Owieczki złe” wydawnictwa AMBER, miałam mieszane uczucia. Okładka nie zachęcała do lektury, tytuł sugerował pełne biblijnych aluzji powiastki/bajki filozoficzne (z tym, że rozbudowane), których bohaterami są zwierzątka stereotypowo odzwierciedlające podstawowe ludzkie cechy i przywary, piętnujące błędne postawy, wyśmiewające wady, zawierające ukryte puentę i przesłanie.Nic bardziej mylnego.Książka „Owieczki dobre…” okazała się nie być umoralniającą powiastką o tym, jak nieźle żyć z sobą i ludźmi, jak z porażki uczynić sukces i jak w upadku znaleźć siłę na przyszłość. To naprawdę – zgodnie z opisem na okładce – kryminał filozoficzny! Jak to możliwe?Akcja powieści rozgrywa się w dwóch perspektywach czasowych (ta właściwa - pewnego lata 1976 roku, a ta dodatkowa, retrospektywna - zimą, w okolicach Świąt Bożego Narodzenia, 1967 roku) na jednej z ulic pewnego brytyjskiego osiedla. Jak to bywa w takich małych społecznościach, wszyscy od lat się znają, rzadko opuszczają miejsce zamieszkania, przybysze niechętnie są witani, wszyscy nierzadko się spotykają, czasem obserwują się wzajemnie, wiedzą o sobie sporo, próbują przeniknąć tajemnicę innych, a kiedy trzeba – nawet wspólnie knują. I w tej dość nudnej, wiodącej senne, przewidywalne, schematyczne i pozbawione atrakcji życie społeczności u progu lata 1976 wydarza się rzecz wyjątkowa – ginie jedna z mieszkanek. Nie umiera, tylko brak po niej śladu: wyparowuje, znika, zapada się pod ziemię… I jest to to wydarzenie, które budzi tych ludzi z uśpienia, naprawdę ich wszystkich – w tym pastora – porusza. Ponieważ dlaczego, i jakim sposobem, lubiana, ciesząca się sympatią i szacunkiem, pomocna pani może bez śladu przepaść? Wszyscy sobie zadają to pytania, lecz nie wszyscy ochoczo współpracują z policją – ponieważ przecież oni są z zewnątrz… Wydaje się, że tylko dwie dziewięciolatki, Grace i Tilly, nie tracą zimnej krwi – aktywnie, z zaangażowaniem i zupełnie na swoją rękę rozpoczynają poszukiwanie. Nie powiem, wykazują się przy tym pomysłowością i oryginalnością. Są naprawdę specyficznymi detektywami ze specyficznym planem działania. Punktem wyjścia uczyniły tezę, że jest jedna „osoba”, która zawsze wie wszystko i przed którą nic się nie ukryje i ona na pewno wie, gdzie przebywa zaginiona sąsiadka. Tą „osobą” jest Bóg. Więc starczy Mu zadać odpowiednie zapytanie i pani… zostanie znaleziona a potem wróci do domu. Lecz chcąc zadać to najistotniejsze zapytanie należy Go… znaleźć. Więc dziewczynki wyruszają ulicą własnej dzielnicy, wędrują od lokatora do lokatora, od mieszkania do mieszkania, zadają niby banalne i nic nie znaczące pytania, lecz odkrywają przy tym ślady ciemnych sprawek dorosłych, które dość jasno mówią, że ci dorośli nie są tak mili, jakby się wydawało a starsza pani może i miała powód by odejść… A sięga on roku 1967 i składa się na niego kilka incydentów, które w sumie mogą kojarzyć się z niezłą aferą. Jak widać, w takim miejscu trzeba się młodym detektywom napracować, by Boga znaleźć…Książka napisana jest mową lekkim, narracja płynnie prowadzi czytelnika po fabule i choć czasem trzeba się zatrzymać ponad słowami typu: Odkryłam, że czasem, kiedy zachowuje się ciszę, ludzie nie mogą się powstrzymać przed jej zapełnieniem (s. 129)lub:Pewne sprawy są tak złe, tak nikczemne, że nie ma różnicy, czy się ich chciało, czy nie. Gdyby tak było, to każdemu wszystko uchodziłoby na sucho, wystarczyłoby, gdyby powiedział, że nie o to mu chodzi (s. 160)od nich ważniejsze jest to, co między tymi słowami; to, co niewypowiedziane; ponad czym trzeba się chwilę zastanowić. Też podział na części i epizody jest przemyślany: zawiera kucz, którym są numery mieszkań poszczególnych, odwiedzanych przez dziewczynki, bohaterów – ponieważ to w tych mieszkaniach kłębią się sekrety dające odpowiedź na pytanie, co się dzisiaj stało z sąsiadką i dlaczego złą sławą owiany jest lokator numeru 11. Były już kryminały retro, awanturniczo-sensacyjne, czarne kryminały, milicyjne (miały sporą grupę wielbicieli), ostatnio bardzo słynne są te z grupy „norcic noir”. Jak widać, przyszła pora na coś nowego. Nie mogę twierdzić, że „Owieczki…” to klasyczna opowieść detektywistyczna, ponieważ byłoby to spore niedopowiedzenie. Nie mogę również powiedzieć, że to powiastka filozoficzna, ponieważ byłoby to przekłamanie. Więc jeśli chcecie wiedzieć, jaki w praktyce kształt przybiera kryminał filozoficzny – sięgnijcie po tę powieść. I jeśli naprawdę lubicie łamigłówki lub/i życiowo mądre (nie zawsze miłe i grzeczne) historie nie powinniście być zwiedzeni.