Upload dokumentów - promocja książek - darmowy hosting pdf - czytaj fragmenty
Zakradając się w noc balu do pałacowej biblioteki, panna Charlotte Highwood nie spodziewała się, że już za chwilę znajdzie się w ramionach markiza Granville. Mężczyzny, którego zamierzała unikać za wszelką cenę. Najbardziej aroganckiego i najbardziej tajemniczego dżentelmena, jakiego miała pecha spotkać. Teraz pałac huczy od plotek o ich romansie. Jeśli nie chcą zostać bohaterami skandalu, muszą wyjawić, co naprawdę robili w bibliotece. Lecz tego właśnie żadne z nich nie może zdradzić. Ze zgoła różnych, choć tak samo groźnych powodów...
Szczegóły | |
---|---|
Tytuł | Miłosne szyfry |
Autor: | Dare Tessa |
Rozszerzenie: | brak |
Język wydania: | polski |
Ilość stron: | |
Wydawnictwo: | Wydawnictwo Amber |
Rok wydania: |
Tytuł | Data Dodania | Rozmiar |
---|
PDF Upload - Zapytania o Książki - Dokumenty © 2018 - Wszystkie prawa zastrzeżone.
Recenzje
Trochę poczułam się rozczarowana tą książką. Zbyt sztampowe potraktowanie tematu. Szkoda...
Romans historyczny to coś, po co raz na jakiś czas powinna sięgnąć każda kobieta. A „Miłosne szyfry” Tessy Dare to moja propozycja. „W przekonaniu angielskiej socjety Charlotte była po prostu młodą dziewczyną bez znaczenia” Charlotte to genialna i przebojowa 20-letnia dziewczyna, która odnalazła się w niewłaściwym miejscu, o niewłaściwym czasie. Chcąc porozmawiać na osobności z markizem Granviller, Piersem Brandonem, udała się za nim do pałacowej biblioteki. Niestety wydarzenia potoczyły się nie po jej myśli. W bibliotece nagle zjawił się ktoś jeszcze. Czy trzeba tłumaczyć, że nie przystoi niezamężnej dziewczynie przebywanie sam na sam z facetem nie będącym jej krewnym? „Miłosne szyfry” to szalenie lekka lektura, z nutką drobnych sekretów do rozwiązania. Nie omieszkam też wspomnieć o lekkim zabarwieniu erotycznym! Lecz jak mam być szczera, to trochę odechciało mi się przez to czytać. Nie mam nic przeciwko zmysłowym scenom seksu, lecz jakoś w romansie historycznym w ogóle mi nie pasują. Zwłaszcza, jeśli bohaterowie lgną do siebie jak pszczoły do słodkich bułek. Jednak pomimo lekkości w czytaniu, jestem trochę rozczarowana. A nawet może nawet więcej jak trochę. Na pierwszym planie byli Charlotte i Piers. Próbowali się porozumieć, lecz szło im to opornie. On miał własne priorytety, a ona swoje. Poza tym ona poszukiwała miłości, a on jej nie znał. Słabo, prawda? Sytuację ratowały tajemnice Piersa, które, nie powiem, dodawały dużo zalet do ogólnej oceny książki. Lecz to było zbyt mało. W dodatku bohaterowie drugoplanowi ciągle gdzieś znikali, a ich sylwetki były zaledwie naszkicowane. Niektórzy byli intrygujący, mieli w sobie coś wartego uwagi, lecz autorka nie pozwoliła im się przebić. Żałuję. Jednak gratuluję zakończenia. Rozwiązanie zagadki rozpoczynającej książkę… przedni pomysł jak na romans historyczny! Gdyby nie zakończenie, byłabym potwornie zawiedziona. I jeszcze humor! Zapomniałabym o nim wspomnieć, a on też winduje moją ocenę nieco wyżej. Dużo dialogów zasługiwało na szeroki uśmiech, a nawet wybuch śmiechu. A przyznaję, rzadko mi się to zdarza! Gdybym miała omówić tę książkę trzema kolorami, padłoby na: Żółty – bo nie brakowało chwil pełnych śmiechu, podczas których nie dowierzałam, że ja naprawdę czytam romans historyczny; Czarny – bo Piers nosił w sobie pewien mrok, który kusił, lecz i odstraszał; Czerwony – bo uczucia Charlotte były szczere i gorące. Zalecam tę książkę wszystkim, którzy chcą przyjemnie spędzić czas, lecz również nie poszukują lektury wybitnie ambitnej. Jest to przyjemna historia, lecz pozbawiona mnóstwa wystawnych balów, wizyt u zaprzyjaźnionych osób a także szeregu bohaterów, których wręcz trudno zapamiętać. „Szyfry miłości” to trochę taki maj. Już nie zimno, lecz jeszcze nie gorąco. Nie jest źle, lecz jeszcze nie jest świetnie. Jest po prostu w porządku.