Upload dokumentów - promocja książek - darmowy hosting pdf - czytaj fragmenty
W małym, cichym miasteczku mieszkała grupa przyjaciół. Wśród nich Ambrose Young – błyskotliwy i śmiały, młody zapaśnik ze sporymi szansami na sportową karierę. Nic dziwnego, że nie zwrócił uwagi na Fern Taylor. Zawsze miła i pogodna, nie rzucała się w oczy. Nie zauważył, że obdarzyła go uczuciem szczerym i silnym – to dla niego za mało.Ich wspólna historia mogłaby nigdy nie powstać, gdyby pewnego dnia nie wybuchła wojna. Ambrose wraz z czterema przyjaciółmi z miasteczka wyruszył do Iraku. Wrócił sam, trudno ranny. Utracił nadzieję, lecz nie Fern. Jej uczucie do niego stale trwało, choć już wkrótce okazało się, że miłość do faceta ze złamaną duszą nie jest prosta.To historia małego miasteczka, piątki przyjaciół i opowiadanie o wojnie, z której wrócił tylko jeden. To cudowna bajka o miłości jak z kart romansów, o zwykłej dziewczynie, która pokochała zranionego wojownika. Tej historii nie można było piękniej napisać. Czy masz odwagę spojrzeć w utraconą twarz?
Szczegóły | |
---|---|
Tytuł | Making Faces |
Autor: | Harmon Amy |
Rozszerzenie: | brak |
Język wydania: | polski |
Ilość stron: | |
Wydawnictwo: | Editio |
Rok wydania: |
Tytuł | Data Dodania | Rozmiar |
---|
PDF Upload - Zapytania o Książki - Dokumenty © 2018 - Wszystkie prawa zastrzeżone.
Recenzje
"Making Faces" to zdecydowanie opowiadanie o uczuciach: bezinteresownej przyjaźni a także miłości opartej na mocnych fundamentach. Książka ebook porusza także inne tematy - przemoc, zespół stresu pourazowego, śmierć najbliższych, utrata zdrowia, tęsknota czy chore ambicje, jakie nierzadko przenosimy na innych, robiąc tym dużo szkód w człowieku. Warto zachęcać innych do rozwijania swoich pasji bądź szkolenia własnych umiejętności, lecz pamiętajmy - nic na siłę! Taka osoba nie chce zawieść tych, którzy pokładają w niej nadzieje, przez co nierzadko funkcjonuje wbrew sobie, co na dłuższą metę nie przyniesie nic dobrego. Najwieższa opowieść Amy Harmon śmieszy i wzrusza, co niekiedy jest mieszanką wybuchową. Z jednej strony nie jest wyjątkowo oryginalna czy nader wyróżniająca się na tle podobnych lektur, lecz ma w sobie coś poruszającego a także zapadającego w pamięci. Uświadamia, że to nie pieniądze czy cudowny wygląd świadczą o tym, jakimi jesteśmy ludźmi, lecz nasze dobre serce a także podejście do innych. Prawdziwe urok kryje się w nas - jeżeli kogoś kochamy, to nieważne jak będzie wyglądał, nasza miłość nie ulegnie przedawnieniu. Cała recenzja tutaj: http://www.nieperfekcyjnie.pl/2017/09/walka-jest-zwyciestwem-making-faces-amy.html
"Making faces", to jeden z tych tytułów, który chciałam przeczytać już od dawna. Słyszałam o twórczości tej autorki dużo pozytywnych opinii, więc z marszu jej pozycje znalazły się na mojej liście "muszę przeczytać". Tak naprawdę, nie wiedziałam, czego mam się po niej spodziewać. Domyślałam się tylko, że to książka, przy której będę płakać. Tak wynikało z opisu, który jest bardzo poruszający a także z komentarzy innych czytelników. Miałam nadzieję, że ta historia mnie urzeknie i nie będzie w niech schematów, klasycznych dla ebooków dla młodzieży. Czy tak się stało? Zapraszam do dalszej lektury! Fern Taylor od dzidziusia nie grzeszyła urodą. Niski wzrost, rude, niesforne loki, aparat na zęby i grube okulary, nie pomagały jej w samoocenie. Wiedziała, że nie ma szans u chłopaków ze szkoły, ponieważ ci, uganiali się tylko za długonogimi pięknościami, o idealnej figurze. Mimo to, Fern pozwalała sobie marzyć o przystojnym chłopczykowi imieniem Ambrose. Zdawała sobie sprawę, że nie odwzajemnia on jej uczuć i pewnie nigdy nie będzie, lecz nie odstraszało jej to w podziwianiu go z daleka i pisaniu o nim książek. Mimo, że na zewnątrz Fern nie pokazywała się zbyt okazale, to serce miała ze złota. Bezinteresowność i chęć pomocy, była u niej nieoceniona. Niestety, w dzisiejszych czasach wygląd jest przez wielu uważany, za najważniejszy... "- Myślisz, że to możliwe, aby ktoś taki jak Ambrose zakochał się w kimś takim jak ja? - Fern uchwyciła wzrok Baileya w lusterku, wiedząc, że ją zrozumie. - Tylko jeśli będzie miał szczęście." Ambrose wraz z czterema przyjaciółmi postanowił, że po szkole zaciągną się do wojska, by móc służyć krajowi. Wyruszają na misję do Iraku, z której niestety wraca tylko Ambrose i to w trudnym stanie. Chłopak jest załamany śmiercią przyjaciół i obwinia się o to, co im się stało. Dodatkowo został oszpecony i już do końca życia blizny i uszkodzenia wzroku i słuchu, będą mu przypominały, o tych strasznych wydarzeniach. Od kompletnego rozsypania uchroniła go tylko obecność Fern, jego swojego anioła stróża. Kobieta nigdy nie przestała go miłować i tym razem postara się zrobić wszystko, by i Ambrose zaczął coś do niej czuć. Czy demony przeszłości, które dręczą chłopaka, pozwolą im na wspólne szczęście? Tego dowiecie się, sięgając po tę cudowną książkę. "- Czasami sobie myślę, że urok może odstraszać miłość - zamyślił się tata Fern. - Dlaczego? - Ponieważ czasami zakochujemy się w twarzy, a nie w tym, co się pod nią kryje." To, co otrzymałam od tej książki, przekroczyło moje najśmielsze oczekiwania. Myślałam, że dostanę młodzieżówkę, jakich pełno, a okazało się, że "Making faces", to prześliczna pozycja, którą czyta się z zapartym tchem, przewracając kolejno kartki i chłonąc każde słowo. Historia Fern i Ambrose'a, już na zawsze pozostanie w moim sercu, i wiem, że jeszcze niejednokrotnie do niej wrócę, by móc przeżyć te emocje ponownie. Opowieść Amy Harmon traktuje o prawdziwej miłości, która przezwycięży wszystko. Daje ona nadzieję na lepsze jutro i wiarę, że każdy zasługuje na szczęście. Jednak przede wszystkim skłania ona czytelnika do refleksji, ponad ludzkim życiem. Nierzadko jest tak, że oceniamy książkę po okładce. Dla wielu wygląd zewnętrzny jest najważniejszy, a z tym, co człowiek ma w środku się nie liczą. To jest niestety duży błąd, ponieważ krzywdzimy przez to innych, lecz także po części siebie, ponieważ nierzadko przez nasz wybór omija nas coś dobrego, coś, co mogłoby nam dać szczęście. Pamiętajmy, że uroda przemija, a dobro, życzliwość, czy mądrość, którą człowiek ma w sercu, nie. Ta historia nam to uświadamia i dobitnie pokazuje, jak może skończyć się ocenianie ludzi po tej zewnętrznej skorupie. A starczy tylko przebić się do wnętrza, które może dać nam coś naprawdę niesamowitego. Pamiętajmy o tym. "Czasami ciężko jest się pogodzić z tym, że nigdy nie będziemy kochani tak, jak byśmy chcieli." Fern i Ambrose, to bohaterowie, którym pokochałam całym swoim sercem. lecz nie tylko ich. Niemalże wszystkie postacie wykreowane prze autorkę, zyskali moją sympatię, na czele oczywiście z Baileyem. To on był w tej historii największym promykiem światła. To chłopak, który pomimo własnej choroby, czerpał z życia garściami. To on uczył innych, jak mają cieszyć się każdą minutą, mimo, że sam był zależny od innych. Dawno już nie spotkałam się z takimi pięknymi bohaterami. Fern, to kobieta skarb, który każdy chciałby posiadać. Radosna, bezinteresowna, życzliwa, niosąca każdemu pociechę. Chciałabym mieć taką przyjaciółkę. "Myślę, że to właśnie dlatego Fern tak bardzo lubi czytać. Dzięki ebookom możemy być, kim chcemy, uciec na chwilę od samego siebie." Podczas czytania tej pozycji, doznajemy całej gamy różnorakich uczuć, od smutku i żalu, do szczęścia i nadziei. Niejednokrotnie miałam łzy w oczach, które skapywały potem na moje policzki. To historia, której nie sposób zapomnieć i koło której nie można przejść obojętnie. Myślę, że u każdego z nas wywoła wzruszenie, ponieważ urok tej powieści dosłownie powala. Jest jedyna w swoim rodzaju
Młodzieżowe książki nierzadko trafiają na moje półki, niestety, rzadko trafiają do mojego serca. Amy Harmon jednak już dwukrotnie zachwyciła mnie własnymi powieściami "Prawo Mojżesza" i "Pieśń Dawida". Jak było z jej trzecią książką? "Making faces" opowiada historię nastoletniej Fern, przystojnego Ambrosa, niepełnosprawnego Baileya i innych mieszkańców małego miasteczka, w którym żyją. Fern zakochuje się w Ambrosie, który wydaje się poza jej zasięgiem. Spokój w ich rzeczywistości zakłóca wojna. Ambrose wraz z 4 kumplami decyduje się przystąpić do wojska. Razem z wojną traci własne dotychczasowe życie, a po powrocie nic już nie jest takie jak było. "Gdy się komuś długo przyglądasz, przestajesz widzieć idealny nos lub łatwe zęby. Przestajesz widzieć bliznę po trądziku i dołek na brodzie. Te cechy zaczynają się zamazywać, a ty niespodziewanie widzisz kolory i to, co kryje się w środku, a urok nabiera zupełnie nowego znaczenia." W ebookach tego gatunku nierzadko mam kłopot z bohaterami, wszyscy wydają się podobni i bardzo papierowi. "Making faces" takie nie jest. Każdy z bohaterów jest wykreowany na najwyższym poziomie. Kochałam ich, jak własnych przyjaciół. Czytając książkę, czułam wokół siebie bohaterów, ich naturalność. Mądry Bailey, który rozbawiał mnie na każdej kolejnej stronie. Fern, z którą każda z czytelniczek może się utożsamić i Ambrose, który pokiereszowany przez życie wcale nie jest tak idealni, jak bohaterowie innych młodzieżówek. Akcja książki była ciekawa, lecz to postacie stworzyły całą historię. "Dzięki ebookom możemy być, kim chcemy, uciec na chwilę od samego siebie." Jestem absolutnie zachwycona światem, który opisała Amy Harmon. Sądziłam, że po poprzednich powieściach nie będzie w stanie utrzymać tak wysokiego poziomu. Myliłam się, tym razem wykreowała jeszcze lepszą fabułę, lepszych bohaterów i poruszyła trudniejsze problemy. Ukazała radzenie sobie ze stratą, trudną miłość, chorobę i bezgraniczną przyjaźń. Czytając, płakałam i śmiałam się na zmianę. Amy Harmon własną książką zafundowała mi prawdziwy emocjonalny rollercoaster. "Śmierć jest łatwa. Życie jest wiele trudniejsze." Jeśli mamy czytać młodzieżówki, to czytajmy właśnie takie. "Making faces" to książka, którą będę wielokrotnie zalecać i na pewno dynamicznie o niej nie zapomnę. Powieść, która bawiła mnie i łamała mi serce, powieść, którą chciałabym przeczytać na nowo. Tym razem jestem w stanie Wam zagwarantować, że to właśnie jest opowieść warta przeczytania. pomiedzy-ksiazkami.blogspot.com
www.wielopokoleniowo.pl Małe, spokojne miasteczko gdzieś w Ameryce. Nastolatkowie prowadzą beztroskie życie typowe dla ich wieku, kibicując swoim ekipom sportowym, przeżywając pierwsze miłostki, pisząc pierwsze miłosne listy. Wszystko jednak zmienia się w dniu 11. września 2001... Ambrose, przystojny, inteligentny, słynny w całej szkole zawodnik sportowy chce walczyć za własny naród i zgłasza się na ochotnika na wyjazd do Iraku. Namawia czwórkę własnych przyjaciół, żeby wyruszyli razem z nim. Wyjeżdżają wszyscy w piątkę, wracają też w piątkę, tyle że czwórka z nich jest w trumnach, a piąty, Ambrose, wraca z mocno zniekształconą twarzą i głową, na których już nigdy więcej nie wyrosną włosy. Cudowny Herkules zmienia się w szkaradnego Frankensteina... Fern, drobna, spokojna i nieśmiała dziewczyna, praktycznie od zawsze zakochana jest Ambrose. Uważa się jednak za brzydkie kaczątko i nie wierzy w to, iż cudowny młodzieniec odwzajemni jej uczucie. Jej miłość trwa jednak nieprzerwanie, nawet wtedy, kiedy nie ma już pięknego chłopca, tylko jest brzydki, młody facet po traumatycznych, wojennych przejściach. Czy Ambrose pogodzi się ze śmiercią przyjaciół? Czy przestanie obwiniać się za to, że on przeżył, a ich już nie ma? Czy doceni szczere uczucie kobiety i odwzajemni je? Czy nauczy się żyć na nowo w radości i z uśmiechem na twarzy? Książka ebook pisana jest w 3. osobie liczby pojedynczej, co jakiś czas pojawiają się w niej retrospekcje z wcześniejszych lat, dopełniające i wyjaśniające poszczególne wątki. Wspomnienia te nie powodują "zamieszania" w treści, tylko miło uzupełniają ją. Jest to pozornie spokojna powieść, która jednak skrywa w sobie olbrzymią ilość pozytywnych wartości i licznych życiowych mądrości. Akceptacja samego siebie, urok wewnętrzne, które nie zawsze jest zauważalne, urok zewnątrz, które może skrywać równie piękną duszę, lecz także zło i brutalność, bezinteresowna pomoc drugiej osobie, prawdziwa przyjaźń, miłość, na którą warto cierpliwie czekać, lecz również systematycznie i spokojnie działać, żeby mogła się spełnić. Genialna książka, którą czytać należy spokojnie, ze zrozumieniem; trzecia opowieść tej pisarki, która przetłumaczona została na mowa polski (o wcześniejszych pisałam w tych postach: "Prawo Mojżesza" , "Pieśń Dawida"). Zdecydowanie polecam!
Akcja książki rozgrywa się w Hannah Lake, a ważny wątek obraca się wokół głównych bohaterów Fern Taylor i Ambrose'a Young'a. To właśnie oni on grywają pierwsze skrzypce w Making faces. Ona córka pastora, mało słynna w szkole i niezbyt lubiana. Nie grzeszy urodą. Ruda burza loków, aparat ortodontyczny i okulary powodują, iż jest traktowana jak cień. On – obiekt westchnień każdej dziewczyny, nieziemsko męski i nieźle zbudowany aktywny zapaśnik. To właśnie w tym sporcie pragnie spełniać się w przyszłości. Nierzadko podróżuje i wiele trenuje, w związku z tym ma mało wolnego czasu i jego niedostępność czyni go jeszcze bardziej atrakcyjnym. Ponadto poznajemy też przyjaciół głównego bohatera – Jess'a, Beans'a, Paulie'a i Grant'a, a także kuzyna i zarazem najlepszego przyjaciela głównej bohaterki Bailey'a, który jest niepełnosprawny i choruje na dystrofię mięśniową... Fern od dłuższego czasu zadurzona jest w Ambrose. Niestety chłopak jest jej niespełnionym marzeniem, i nieustającym obiektem westchnień. Kobieta z powodu własnej niskiej samooceny, kompleksów nie ma odwagi „zagadać” do chłopaka. Pogrąża się w świecie książkowych romansów, a codzienność spędza ze swoim kuzynek Bailey'em Życie wszystkich bohaterów zmienia się diametralnie, kiedy 11 września 2001 roku, ma miejsce zamach na WTC. Ambrose wraz z czwórką własnych przyjaciół decydują się na dzielny krok. Nie wybierają się na studia... Zaciągają się do wojska i od razu zostają wysłani do Iraku. Po wielu miesiącach do rodzinnego miasta wraca tylko Ambrose. Niestety nie jest już tym samym chłopakiem, jakim był kiedyś. Jako jedyny spośród własnych przyjaciół przeżył. Wojna odciska trwały ślad w jego psychice... Trudno ranny i mocno oszpecony, usiłuje poukładać własne życie. Fern pragnie mu w tym pomóc. Kobieta jest bardzo zdeterminowana. Dąży do tego, żeby przywrócić własnej miłość wiarę w to, iż ma szansę jeszcze godnie i zwyczajnie żyć. Każdego dnia stara się, żeby usunąć z jego życia poczucie winy, a także bez sensu egzystencji. Konstruktywnie udowadnia mu, iż jego twarz wcale nie jest najważniejsza. Tylko czy chłopak będzie w stanie dopuścić do siebie potęgujące uczucie od dziewczyny, którą kiedyś zdecydował się odrzucić? Czasami w życiu czytelnika są takie książki, które pozostają w sercu na zawsze. Czasami pojawiają się też takie historie, które nie wywierają w nas żadnego wpływu, i mamy ochotę rzucić książką w kąt. Z pewnością, są również takie historie, po których nie możemy się pozbierać, mamy mieszane uczucia, popadamy w nostalgię. Tak właśnie miałam z Making faces. Po skończonej lekturze, nie bardzo wiedziałam co mam myśleć o tej książce... Zdania nie chciały się układać w spójną całość. Książka ebook poruszyła moje najgłębiej skrywane zakamarki duszy. *** Bohaterowie zostali cudownie wykreowani, ich poczynania są w pełni realistyczne. Postać Ambrose'a zrobiła na mnie wielkie wrażenie. Wiarygodny, mimo że poturbowany przez życie, to z silną osobowością. Dobroć bohaterów,aż bije ze stron książki. To naprawdę cudowna i genialna książka, która z pewnością pozostawi oddźwięk na długie lata u niejednego czytelnika. Sugestywnie uświadamia czytelnikowi, że nie wygląd jest najważniejszy, że liczy się wnętrze. Uczy, że warto otwierać się na miłość, że naprawdę warto kochać. Do gustu przypadł mi też styl i język, jakim jest napisana cała książka, dzięki temu bardzo dynamicznie mi się czytało. Moje zaangażowanie w lekturę rosło z każdą stroną. Serdecznie polecam. http://nie-oceniam-po-okladkach.blogspot.com/2017/05/47-making-faces-amy-harmon-recenzja.html#more
O „Making faces” słyszałam wielokrotnie. Spotkałam się z wieloma opiniami wychwalającymi dzieło Amy Harmon. Gdy nadarzyła się okazja przeczytania tej książki, nie wahałam się ani chwili i z niecierpliwością zabrałam się za jej lekturę. "Każdy jest dla kogoś głównym bohaterem..." Niestety, jak to nierzadko bywa przy wygórowanych oczekiwaniach, już pierwsze epizody ostudziły mój zapał. Licealne duże i mniejsze miłości mają to do siebie, że zostały już opisywane na wszelkie możliwe sposoby, czym więc Amy Harmon zdobywa tak duże rzesze fanów? Amy Harmon (ur. 17 września 1968r) mówca motywacyjny, nauczycielka i mama. Dorastała na wsi, a pisanie od zawsze sprawiało jej olbrzymią przyjemność. ukończyła dziennikarstwo na University of Michigain. Zdobyła nagrodę Pulitzera w kategorii „dziennikarstwo wyjaśniające". Jej książki opublikowano w siedmiu krajach. W Polsce do tej pory ukazały się dwie powieści „Prawo Mojżesza"oraz „Pieśń Dawida". Jak już wspomniałam, fabuła na początku lektury nie zachęca do kontynuacji czytania. Jesteśmy w liceum, w małym miasteczku i obserwujemy jak Fern „ślini się” na widok szalenie przystojnego Ambrose'a, który notabene, nawet jej nie zauważa. Śledzimy poczynania chłopaka w drużynie zapaśniczej. Obserwujemy, jak zdobywa kolejne odznaczenia i uwielbienie płci pięknej. Dzieje bohaterów przecinane są retrospekcjami z przeszłości, które są dość irytujące, gdyż początkowo niewiele wnoszą do książki i wydawałoby się, że nie mają kompletnie sensu. Sytuacja zmienia się gdzieś w połowie książki, gdy po ataku terrorystycznym na World Trade Center, Ambrose postanawia wyjechać do Afganistanu. Fabuła znacząco zawraca i po długim wstępie, przy którym lekko się wynudziłam, autorka przeszła do meritum własnej książki, od którego już oderwać się nie mogłam. Po zakończonej lekturze wszelkie moje wcześniejsze zarzuty nie mają racji bytu. Płaskie charaktery bohaterów równoważy postać Baileya, a retrospekcje okazują się doskonale dopełniać fabułę powieści. "Kiedyś bałem się, że pójdę do piekła. Lecz teraz w nim jestem i wcale nie wydaje się takie straszne." Nie jest mi prosto wyrażać opinie o tej książce, kiedy po jej przeczytaniu mam w głowie całkowity mętlik. „Making faces” jest tak naładowana emocjami, że jej czytanie aż boli. Niezbyt nierzadko zdarza mi się płakać przy lekturach, czasami oczy mi się zaszklą ze wzruszenie, lecz przy powieści Amy Harmon wyłam (bo inaczej tego nazwać nie można) nieprzerwanie przez prawdopodobnie godzinę. Łzy bardzo utrudniają czytanie, lecz nie mogłam przerwać. Bohaterowie „Making Faces” są bez wątpienia realni, lecz brakuje w nich głębi i wyrazistości, wszystkim poza jednym. Bailey jest jedyną postacią w całej książce, która udowadnia, że talent autorki do kreowania własnych bohaterów literackich, jest naprawdę imponujący. Własną bezpośredniością i specyficznym poczuciem humoru bardzo dynamicznie sprawił, że bardzo go polubiłam i z olbrzymim zainteresowaniem śledziłam jego poczynania. „Making faces” pod fasadą błahego romansu nastolatków i przewidywalnej fabuły, kryje w sobie niewyobrażalny ładunek emocjonalny, który wręcz przygniata czytelnika. Jeżeli szukasz lekkiej powieści, o której zapomnisz zaraz po przeczytaniu, to ta lektura nie jest dla Ciebie odpowiednia. „Making faces” jest książką, którą odczujesz każdą komórką ciała i każdym nerwem, a po zakończonej lekturze spojrzysz na życie w całkiem inny sposób.
Wielbiciele Amy Harmon na pewno wiedzą, jaki jest styl pisania tej autorki. Zazwyczaj są to chwytające za serce, przejmujące historie, lecz tak piękne, że nie możemy się od nich oderwać. Dokładnie tak będzie również tym razem, gdy już poznamy głównych bohaterów – Fern i Ambrose’a, to z całego serca kibicować będziemy im do samego końca. Ambrose od młodszych lat był niezwykłym dzieckiem. Niezwykłym z dwóch powodów – bardzo uzdolniony w zapasach, i bardzo przystojny. Fern natomiast to bardzo genialna i czuła dziewczynka, ale zbytnio urodą nie obdarzona niestety. Kobieta zakochała się w Ambrose już od młodszych lat i potem skrycie pielęgnowała w sobie tę miłość. On zaś niczego nieświadomy, po pewnym niemiłym incydencie zdawał się wręcz jej nie lubić. Tak mijały im lata nastoletnie, a żadne z nich nie mogło znaleźć w pełni odwzajemnionej miłości. Łączyła ich tylko jedna osoba – Bailey, kuzyn Fern i syn trenera, który sprawował opiekę sportową ponad przystojnym zapaśnikiem. Czy Fern i Ambrose wyprostują własne relacje? A może wręcz odwrotnie, czeka ich długa rozłąka? Właśnie to najbardziej lubię w ebookach Amy Harmon – są to opowieści bardzo życiowe, takie które wciągają czytelnika już od pierwszej strony, a oderwać nie można się aż do ostatniej. To właśnie w takich ebookach nigdy nie jesteśmy pewni (choć czasem podejrzewamy), czy zakończenie będzie szczęśliwe i właśnie takie jak byśmy tego chcieli. Szczególnie jeśli chodzi o tę autorkę, której powieści bardzo „grają na emocjach”. Za wspaniałe przykłady posłużyć może tutaj „Prawo Mojżesza”, albo „Pieśń Dawida”. Książka ebook przeznaczona dla fanów romansów, obyczajowych powieści, lecz i po części dla tych którzy czytają dużo dramatów, dlatego, że akurat tragicznych sytuacji w tej pięknej książce pdf nie brakuje. Zobaczymy tutaj ludzkie tragedie, walkę o honor lecz i za kraj, patriotyzm którego młodzi ludzie w tych czasach tak bardzo poszukują, a w końcu miłość i czyste prawdziwe uczucie. Ogromnie polecam! Polecamy, zespół dobrerecenzje.pl
Fern już jako mała dziewczynka miała wyjątkowo bujną wyobraźnię i wraz ze swoim kuzynem Barleyem wielbiła oddawać się najróżniejszym zabawom. Z burzą rudych loków, aparatem na zębach a także dużymi okularami kobieta nigdy nie czuła się niezwykle ładna i niejednokrotnie miała w związku z tym spore kompleksy. Fern od kiedy tylko pamięta jest szalenie zakochana w Ambrosie Youngu – jednym z najbardziej słynnych chłopaków w jej szkole, który należy do lokalnej ekipy zapaśniczej. Chłopak wydaje się jednak w ogóle jej nie zauważać i wszystko wskazuje na to, że jej szczere a także silne uczucie nie zostanie przez niego odwzajemnione. Ich drogi nigdy by się nie przecięły, gdyby nie pewno wydarzenie, które wstrząsnęło całym miasteczkiem a także bezpowrotnie odmieniło bieg wydarzeń… „Gdy się komuś długo przyglądasz, przestajesz widzieć idealny nos lub łatwe zęby. Przestajesz widzieć bliznę po trądziku i dołek na brodzie. Te cechy zaczynają się zamazywać, a ty niespodziewanie widzisz kolory i to, co kryje się w środku, a urok nabiera zupełnie nowego znaczenia.” Abrose’a wychowywał jedynie ojciec, który za wszelką cenę starał się wynagrodzić mu brak matki. Chłopczyk już od młodszych lat wyróżniał się spośród własnych rówieśników wyjątkowo masywną budową ciała, która zapewniała mu olbrzymią przewagę w niemal każdej dziedzinie sportu. Zapasy bardzo dynamicznie nieustanny się jego olbrzymią pasją i nie minęło dużo czasu, kiedy chłopak stał się jednym z najlepszych zawodników w całym stanie. Spore oczekiwania ze strony mieszkańców miasta, trenera a także całej ekipy sprawiała, że chłopak cały czas żył pod olbrzymią presją, która krok po kroku go zżerała. Po tragicznych ataku na World Trade Center Abrose z czterema przyjaciółmi postanawia wstąpić do wojska a także całkowicie poświęcić się służbie ojczyźnie. „Nie ma smutku, jeśli wcześniej nie było radości.” Chłopcy wyruszają do Iraku i bardzo dynamicznie muszą stawić czoła wyjątkowo brutalnej rzeczywistości. Żaden z nich nie zdawał sobie sprawy z jak olbrzymimi wyzwaniami będą musieli się zmierzyć a także jak dużo poświęceń będzie ich to kosztować. W wyniku pewnego dramatyczneg wypadku do miasteczka powraca jedynie Ambrose, który pod żadnym wobec nie przypomina już pogodnego a także uśmiechniętego chłopaka, jakim był przed służbą w wojsku. Młodemu zapaśnikowi nie tylko przyjdzie się zmierzyć z przytłaczającą pustką wywołaną stratą bliskich przyjaciół, lecz także z poważnymi obrażeniami jakich doznał w Iraku. Czy pomimo bolesnych wspomnień a także dręczącego go poczucia winy chłopakowi uda się odzyskać kontrolę ponad swoim życiem. Czy pogodna a także zawsze uśmiechnięta Fern będzie w stanie pomóc mu w uwolnieniu się od dręczących go demonów przeszłości? „Kiedyś bałem się, że pójdę do piekła. Lecz teraz w nim jestem i wcale nie wydaje się takie straszne.” To było moje pierwsze spotkanie z twórczością tej autorki i zdecydowanie mogę zaliczyć je do bardzo udanych. To, co autorka zaserwowała swoim czytelnikom całkowicie przerosło moje oczekiwania i nie ukrywam, że jestem szczerze zakochana w tej niesamowitej historii. To, co najbardziej urzekło mnie w tej książce pdf to wyjątkowo oryginalni a także inspirujący bohaterowie, którzy niemal na każdym kroku imponowali mi własną odwagą a także wewnętrzną siłą, która pomagała im zwalczyć wszelkie przeciwności losu. Moim zdecydowanym ulubieńcem okazał się Barley – kuzyn Fern, który już od młodszych lat zmaga się z dystrofią mięśniową, przez co większą element własnego życia musi spędzić na wózku. Jego wyjątkowo pozytywne nastawienie do życia a także nieustający optymizm niejednokrotnie zrobiły na mnie ogromnie wrażenie. Bardzo spodobał mi się też styl autorki, który jest wyjątkowo lekki a także plastyczny, dzięki czemu czytanie tej książki to prawdziwa przyjemność. Mimo że akcja nie pędzi w zawrotnym tempie, to przy tej pozycji naprawdę nie można się nudzić. Przedstawiona historia do głębi porusza czytelnikiem i niejednokrotnie wywołuje łzy zarówno szczęścia, jak i smutku. „Making faces” to słodko-gorzka opowiadanie o sile przyjaźni, akceptacji a także o miłości, która potrafi uleczyć nawet najbardziej połamane serce. Obok tej książki naprawdę nie można przejść obojętnie. Gorąco polecam!
"Obiecałam sobie, że jeśli wrócisz do domu, to nie będę się obawiała ci powiedzieć, co czuję. Lecz stale się boję. Ponieważ nie jestem w stanie sprawić, żebyś ty również mnie pokochał." W Hannah Lake żyje sobie beztrosko piątka młodych przyjaciół, bardzo niezłych zapaśników: Ambrose, Jesse, Beans, Paulie i Grant. Jest jeszcze Bailey, chory na dystrofię mięśniową syn trenera, który trzyma się z chłopakami a także jego kuzynka a zarazem najlepsza przyjaciółka - Fern, przeciętna rudowłosa dziewczyna, która opiekuje się Baileyem i od młodszych lat podkochuje się w Ambrosie Youngu, przystojnym chłopaku, za którym szaleją dziewczyny. Fern rozpacza na syndrom brzydkiego kaczątka, wie, że jest mało atrakcyjna, a jej rude kręcone włosy i piegi nigdy nie przyciągnęły uwagi żadnego chłopaka. Kiedy we wrześniu 2001 r ma miejsce zamach na WTC, Ambrose wraz z przyjaciółmi wstępują do wojska i od razu zostają wysłani do Iraku. Jednak z wojny żywy wraca tylko Ambrose. Trudno ranny, z oszpeconą twarzą, która została zmasakrowana przez bombę nie jest już zamierzchłym Ambrosem - wesołym zapaśnikiem o pięknej twarzy. Teraz przypomina zeszpeconego potwora, który żyje zamknięty we swojej skorupie i zmaga się z poczuciem winy. Fern jest zdeterminowana, by przywrócić chłopakowi dawną wiarę i wyeliminować jego poczucie beznadziejności i brzydoty. Fern chce udowodnić Ambrosowi, że jego twarz wcale nie jest dla niej najważniejsza. Tylko czy chłopak jego gotowy przyjąć uczucie dziewczyny, którą kiedyś odtrącił? Jest we mnie stale tyle uczuć i myśli, że nie wiem od czego zacząć. Ileż ja łez wylałam ponad tą historią! "Making faces" to prosto, lecz mądrze napisana prześliczna powieść, która na bardzo długo zapada w pamięci. Serwuje całą gamę różnorodnych emocji, sprawiając, że z oczu płyną łzy smutku, łzy wzruszenia i łzy radości. A wszystkiemu towarzyszy olbrzymi podziw i szacunek dla bohaterów. O samych bohaterach można mówić wiele. Autorka wykreowała świetnych bohaterów, którzy nie pozostają czytelnikowi obojętnymi. Ich piękne charaktery sprawiają, że czytelnik chce być tacy, jak bohaterowie - naturalnie piękni i dobrzy. Nie tylko Fern, Ambrose i Bailey, lecz także bohaterowie drugoplanowi jak ojciec Ambrosa, rodzice Fern i Baileya a także ich przyjaciele - wszyscy stali się moją jedną olbrzymią rodziną, której nie chciałam opuszczać zamykając ostatnią stronę książki. Po skończonej lekturze jeszcze długo tuliłam książkę do serca, jakbym wierzyła, że w ten sposób całe jej urok i ciepło wsiąknie we mnie. "Making faces" to opowieść z bogatym przesłaniem, odkrywająca dużo prawd o człowieku, jego skrytych pragnieniach, obawach i radzeniu sobie z ciężkimi zmianami w życiu. Uczy pokory, uświadamiając, że wszystko losy się po coś a każda dramat ma też zbawienne skutki. Tak naprawdę dopiero, gdy Ambrose oślepł na jedno oko dostrzegł urok Fern. Piękno, które wypływało z jej serca. Historia bohaterów ukazuje jak cudowna jest siła bezwarunkowej przyjaźni. Przyjaźni, która zdolna jest do największego poświęcenia - do tego, by oddać życie. "Making faces" to niezwykła pod każdym wobec książka, która warta jest tego, by poświęcić jej czas. Po jej przeczytaniu czytelnik ma ochotę otworzyć pierwszą stronę i przeżyć tę piękną historię jeszcze raz. To historia, która pomimo wielu tragedii, jakie mają miejsce w życiu bohaterów, koi serce czytelnika. Wypełnia wszystkim, co najlepsze, gwarantując wspaniałe emocje i zapadając w pamięci na bardzo długo. Jestem szczęśliwa, że dane mi było poznać tak wartościowych bohaterów i przeżywać wraz z nimi ich tragedie i radości.
Są takie historie, które nigdy nie powinny się wydarzyć, są takie słowa, które nigdy nie powinny paść, są łzy, które nigdy nie powinny być uronione, są uczucia, które tak bardzo bolą i są rozstania, na które nigdy nie jesteśmy gotowi. I powroty, które nigdy nie są łatwe... Są również historie, które bardzo bolą. Do takich zalicza się historia Fern, Ambrosa i ich bliskich przyjaciół. Historia młodych ludzi, która miała być olbrzymią przygodą, z której mieli wrócić bohaterowie. Jednak tak się nie stało... W małym i cichym miasteczku grupa pięciu przyjaciół, młodych chłopaków z ekipy zapaśniczej wyrusza na wojnę do Iraku. To miało być tylko pół roku, później każdy z nich miał wrócić do własnego życia. Jednak do rodzinnego miasteczka wraca tylko jeden - Ambrose Young - kiedyś ikona szkolnej drużyny,dzisiaj młody facet obwiniający się o śmierć najbliższych. Emocjonalny wrak człowieka. Ambrose miał bardzo wielkie szanse na karierę sportową, był popularnym chłopakiem i całkiem naturalnym wydaje się, że nie zauważył zwykłej, szarej rówieśniczki Fern, która już wówczas się w nim podkochiwała. Jednak podczas pobytu w Iraku odniósł dość spore obrażenia, zwłaszcza wizualne. Mimo, że dużo rzeczy uległo zmianie, uczucie kobiety pozostało niezmienne. Jednak miłość do osoby, która ma poranioną duszę nie jest łatwa. Jednak dobro i nadzieja Fern sprawiają, że mur i skorupa powoli zaczynają się kruszyć... Nie będę Wam dziś zawracała głowy sylwetka bohaterów, pomysłem na fabułę, stylem autorki i tymi innymi przyziemnymi rzeczami jakimi zazwyczaj Was zanudzam. To bardzo smutna, wzruszająca i bolesna historia młodych ludzi, przesiąknięta niesprawiedliwością, rozczarowaniem, bezradnością, poczuciem winy i stratą. To historia przesiąknięta łzami, nie tylko tymi literackimi bohaterów, lecz także moimi. Nie jest prosto mnie wzruszyć, jednak tutaj... tutaj płakałam kilkakrotnie. Wyłam niczym zawodowa płaczka i nie umiałam uspokoić własnych emocji. Rozpadłam się na emocjonalne cząstki elementarne. "Pomyśl. Nie ma smutku, jeśli wcześniej nie było radości. Nie odczułabym tej straty, gdybym go nie kochała. Nie mogłabym wyleczyć się z tego bólu nie wyrzucając (go) z mojego serca. Dlatego wole ten ból, niz gdybym miała nigdy go nie poznać." Akceptacja samego siebie, z swoimi słabościami i ułomnościami wcale nie jest łatwa, a właśnie z tym musiał się zmierzyć każdy z naszych bohaterów. Przejśc długą wewnętrzną drogę, przewartościować się i zaakceptować to czego nie można zmienić. Bardzo prosto jest usiąść, płakać i użalać się ponad sobą. Najtrudniej jest jednak zmierzyć się z tym czego nie możemy zmienić. W to wszystko wkomponowana jest miłość, bardzo trudna, pełna wyrzeczeń, cierpliwości i poświęcenia. "Gdy się komuś długo przyglądasz, przestajesz widzieć idealny nos lub łatwe zęby. Przestajesz widzieć bliznę po trądziku i dołek na brodzie. Te cechy zaczynają się zamazywać, a ty niespodziewanie widzisz kolory i to, co kryje się w środku, a urok nabiera zupełnie nowego znaczenia." Z czystym sumieniem zalecam Wam tą historię. I zalecam Wam równiez łzy i własna refleksję. Ponieważ można pisać dużo cudownych słów, lecz refleksja zawsze będzie indywidualna. Nawet jesli nie spodoba Wam się fabuła, historia to emocje, przemyślenia będą bardzo wartościowe, pełne wartości życiowych. Normalnie złapałam kaca książkowego. "Jeżeli Bóg wymyślił nam twarze, to czy się śmiał, gdy stworzył mnie? Czy stworzył nogi, które nie chodzą, i oczy, które widzą źle? Czy kręci loki na mojej głowie, tworząc z nich egzotyczną burzę? Czy zatyka uszy głuchemu, robiąc to wbrew ludzkiej naturze? Czy mój wygląd to przypadek, czy okrutne zrządzenie losu? Czy mogę obwiniać Go za to, czego u siebie nie znoszę? Za wady, które mnie prześladują w najgorszych snach, Za brzydotę, której nie znoszę, za zawiść i za strach? Czy czerpie z tego jakąś przyjemność, że wyglądam aż tak źle? Jeżeli Bóg wymyślił nam twarze, to czy się śmiał, gdy stworzył mnie?"
www.recenzje-beaty.blogspot.com Jakiś czas temu czytałam książki „Prawo Mojżesza” i „Pieśń Dawida” bardzo mi się spodobały. Kiedy zobaczyłam zapowiedź książki to wiedziałam, że nie mogę przejść obok niej obojętnie. Lecz czy ta książka ebook spełniła moje oczekiwania? Trudno mi cokolwiek powiedzieć. Chcecie dowiedzieć się, dlaczego? Koniecznie przeczytajcie recenzję! Amy Harmon jest autorką bestsellerów, mówcą motywacyjnym, nauczycielką i matką. Dorastała w wiejskiej okolicy, a pisanie od zawsze sprawiało jej olbrzymią przyjemność. Jej książki opublikowano w siedmiu krajach, zdobyły dużo nagród i wyróżnień. Ferm Taylor nie jest specjalnie lubiana i popularna. Dwunastoletnia dziewczynka z rudą burzą loków, aparatem ortodontycznym i okularach sprawiają, że nie jest marzeniem szkolnych chłopców. Ambrose Young jest marzeniem każdej kobiety w szkole, lecz i także lokalna gwiazda w sporcie gdzie jego przyszłość w tym sporcie zapowiadała się świetliście. Ferm podkochiwał się w chłopaku a on nie zwracał na nią uwagi. Kiedy przyszedł czas wyboru kierunku studiów, chłopak niespodziewanie zmienia decyzje i zaciąga się do wojska. A wraz z nim jego czterej przyjaciele. Kiedy po wielu miesiącach na misji wraca sam nie jest już tym samym chłopcem, co kiedyś. Jedynie tylko zakochana dziewczyna i Bailey nie opuścili Ambrose’a. Autorka książki jest niesamowita w wymyślaniu i pisaniu różnorakich historii. Każda jej książka ebook jest jak rosyjska ruletka ponieważ nigdy nie wiesz na co trafisz. Dwie poprzednie wydane książki były dla nie niesamowite, po których trudno było mi dojść do siebie. Ale ta książka ebook „Making Faces” pobija każdą inna, jaką do tej pory czytałam. Historia Ferm i Ambrose’a poruszyła mnie doszczętnie gdzie teraz bardzo trudno mi się pozbierać! „Gdy się komuś długo przyglądasz, przestajesz widzieć idealny nos lub łatwe zęby. Przestajesz widzieć bliznę po trądziku i dołek na brodzie. Te cechy zaczynają się zamazywać, a ty niespodziewanie widzisz kolory i to, co kryje się w środku, a urok nabiera zupełnie nowego znaczenia.” Tych dwoje pokochałam od samego początku a zwłaszcza niektóre fakty, jakie wychodzą na światło dzienne i jak sobie z tym wszystkim radzą. Podoba mi się też styl i język, jakim jest napisana książka, co bardzo dynamicznie się czyta. Oczywiście okładka książki jak najbardziej jest zagadkowa i kobieca gdzie na pewno nikt nie przejdzie obok niej obojętnie. Making Faces jest to jedna z nielicznych ebooków gdzie będzie nieustanna na honorowym miejscu w mojej bibliotece. Historia zapada w pamięci i mogę z czystym sumieniem polecić każdemu. Jeśli szukasz książki dla siebie koleżanki, która lubi czytać romanse to ta książka ebook jest dla ciebie. A jeśli już czytaliście książki Amy Harmon to wiecie, czego możecie się po tej książce. Serdecznie zalecam :)
Jestem świeżo po lekturze i nie mogę uwierzyć jak piękna była ta książka. W jeden dzień, gdyż właśnie tyle zajęło mi jej przeczytanie złamała moje serce kilkakrotnie i też kilkakrotnie je posklejała. Oczekiwałam zwykłej obyczajówki, a dostałam coś o dużo lepszego zawierającego w sobie dużo mądrości życiowej. Są tu poruszane bardzo trudne tematy jak miłość, wojna, choroba czy strata bliskich i walczenie z swoimi słabościami. Bezgraniczna miłość Fern od dzieciństwa do idealnego faceta jakim jest Ambrose to jedna z tych rzeczy, która mnie najbardziej poruszyła. Całe retrospekcje, dzięki którym mogliśmy poznać jak się rozwijało jej uczucie i dalej toczyło. Jedyne co mogło mnie w niej w jakiś sposób rozczarować jest tylko to, że na początku książka ebook nie wydaje się taka wartościowa jaka z czasem staje się później. Myślimy, że czytamy następny obyczajowy romans, który nic nie wniesie do naszego życia. Jak bardzo się wówczas mylimy! Tak dużo wiedzy możemy z niej wyciągnąć wiedzy, zmusza nas do refleksji. Na przykład czytelnik zaczyna się zastanawiać czy naprawdę wygląd jest tak ważną cechą w dzisiejszym życiu. Czy to nie wnętrze każdego człowieka jest tak naprawdę o dużo piękniejsze? Do tego nie powinniśmy się obawiać własnych lęków. Powinniśmy pokonywać swoje słabości i spełniać marzenia. Doprowadziła mnie do łez, a koniec wyjątkowo poruszył, lepszego zakończenia nie mogłam sobie wymarzyć. Książkę będę otwarcie zalecać każdemu nawet jeśli nie kocha się w tych gatunkach. A ja sama na pewno do niej powrócę nawet w najbliższym czasie.
'Jeżeli Bóg wymyślił nam twarze, to czy się śmiał, gdy stworzył mnie? Czy stworzył nogi, które nie chodzą, i oczy które widzą źle? (...) Czy mój wygląd, to przypadek, czy okrutne zrządzenie losu? Czy mogę obwiniać Go za to, czego u siebie nie znoszę? (..)Czy czerpie z tego jakąś przyjemność, że wyglądam aż tak źle? Jeśli Bóg wymyślił nam twarze, to czy się śmiał, gdy stworzył mnie?'' W małym, spokojnym miasteczku własne życie wiedzie grupka nastolatków, których łączy fakt, że chodzą do wspólnego liceum. Wśród nich jest nieśmiała i zakompleksiona Fern, która od dzidziusia była pozbawiona urody. Mała i drobna, z burzą rudych loków na głowie i z krzywymi zębami, była przeciwieństwem własnej uroczej przyjaciółki Rity. Jednak była osobą inteligentną i wrażliwą, o pięknym sercu. Opiekowała się swoim chorym kuzynem, Baileyem, który chorował na dystrofię mięśniową. Choroba ta sprawiła, że chłopak nie miał władzy ponad swoim ciałem. Pomimo niesprawiedliwości, która go spotkała, był pozytywnym człowiekiem, który z dystansem podchodził do samego siebie. Wraz z Fern, byli dla siebie idealnymi przyjaciółmi. Wspierali się i jedno dbało o drugiego. Jest również Ambrose Young. Utalentowany chłopak, zawodnik futbolu, który na swoim koncie ma dużo osiągnięć. Fern miłuje go, odkąd skończyła 9 lat. Chłopak był dla kobiety ideałem piękna, ale on nigdy jej nie zauważał. Wszystko się zmieniło, gdy jej przyjaciółka Rita, poprosiła ją o napisanie do niego listu. Kobieta się zgodziła, jednak to nie były zwykłe listy, ponieważ Fern wkładała w nie całe własne serce, duszę i uczucia. Pewnego dnia chłopak dowiaduje się, kto je pisał i jest wściekły. Stało się to czego pragnęła Fern - chłopak ją zauważa, jednak nie tak jak ona sama by tego chciała. Ataki terrorystyczne z 11 września, zmieniają do tej pory bezpieczny świat młodych ludzi. Na ich oczach losy się historia, która będzie pamiętana przez następne pokolenia. Ambrose, chcąc walczyć za własny kraj i wolność, wraz z piątką przyjaciół zaciąga się do wojska. Tragedia, która wydarzy się podczas ich misji, zmieni życie chłopaka. Już nigdy nie będzie taki sam. Czy można na nowo posklejać człowieka, który stracił nie tylko twarz, ale całego siebie? Amy Harmon, wprowadza w nas historię pełną bólu i cierpienia. Na okładce książki widnieje napis: ''Czy masz odwagę spojrzeć w utraconą twarz?''. Ambrose nie tylko utracił własną urodę, utracił coś o dużo ważniejszego: siebie. Tragedia, której był świadkiem odebrała mu pewność i wiarę w lepsze jutro. Borykał się z wyrzutami sumieniami, wmawiał sobie, że jego twarz, jest karą za jego grzechy. Fern nie zależało na jego wyglądzie, miłowała go za to jakim był człowiekiem. Czy kobiecie uda się sprawić, że Ambrose znów zacznie żyć? Czy chłopak uwierzy, że wygląd to nie wszystko? Autorka w ''Making faces'' porusza dużo aspektów życia. Przemoc w rodzinie, nieuleczalna choroba, skutki wojny, która odciska na człowieku głębokie piętno, żałoba po bliskich ludziach. Prezentuje nam, że życie jest niesprawiedliwe, lecz gdy mamy przy sobie wartościowych ludzi, łatwiej je znieść. Wygląd, to nie wszystko. Uroda przemija, a to co nosimy w sercu i to jak żyjemy, pozostaje z nami na zawsze. Ludzie dużo tracą kierując się tylko wzrokiem. Czas na podsumowanie. Było to moje pierwsze spotkanie z twórczością Amy Harmon i na pewno nie ostatnie. Czeka już na mnie ''Prawo Mojżesza''. Autorka ma lekki styl pisania. Stworzyła interesujących bohaterów, wykreowała sytuacje, które możemy spotkać w swoim życiu. Momentami książka ebook przynudzała, miała kilka niedociągnięć, lecz nie mogę odmówić jej emocji, które wręcz otaczają czytelnika z każdą kolejną stroną. Tu jest ich aż tyle, że momentami bolało mnie serducho przy czytaniu. Obok tej książki nie można przejść obojętnie, ponieważ jest nie tylko historią nastolatków, których życie potraktowało niesprawiedliwie, a przede wszystkim skarbnicą mądrości. Daje nam dobry wycisk życia, lekcję którą zapamiętamy na długo. Ta opowieść przede wszystkim zmusza nas do zastanowienia się ponad sobą, swoim życiem i postępowaniem. Nie ostatni raz była w moich łapkach, ponieważ jeszcze nie raz do niej powrócę.
Pierwsze co mnie urzekło to okładka tej książki. Pomyślałam sobie taka cudowna "para" więc historia ich miłości również taka musi być. Nie wzięłam tylko pod uwagę, długiej drogi jaką musieli przejść by nią się stać. Początek historii jakich wiele. W małym miasteczku mieszka grupa przyjaciół, fanów zapasów": Pauli, Grant, Jesse, Conor i Ambros. Ten ostatni najprzystojnejszy i najzdolniejszy ze wszystkich, to bożyszcze wszystkich dziewczyn, pomiędzy innymi Fern Taylor, miłej pogodnej kobiety nie mająca siły przebicia ze względu na własny wygląd i syndrom SBK (syndrom brzydkiego kaczątka). Ona obdarza ponieważ jednak uczuciem szczerym i silnym, nie ze względu na jego wygląd zewnętrzny, lecz pękno wewnętrzne, ujawnione podczas nieświadomego pisania listów pomiędzy nimi. Początkowo Ambros nie dopuszcza do siebie myśli, że może podobać mu sie ta nijaka dziewczyna. Dopiero w ostatnim momencie tuż przed wyjazdem jego i przyjaciół na wojnę do Iraku, gdzieś ma przebłysk takiej swiadomosci. Nierzadko o niej tam myśli i gdy już mogłoby się wydawać, że nic nie stanie im na drodze, w wybuchu bombowym giną jego przyjaciele, a on sam z poranioną, wręcz zmasakrowaną twarzą wraca do miasteczka. Traci nadzieję, lecz nie miłość Fern. Tylko czy jej miłość wystarczy, by ukoić złamaną duszę Ambrosa? Książka ebook omawia historię miłosną jak z bajki (nie pasuje mi to określenie na okładce) o zwykłej dziewczynie, która pokochała trudno rannego żółnierza. Jej delikatność i znaczna doza empati sprawia, że jego serce pod jej wpływem topnieje jak lód. Ambrose bowiem, choć zwany mitologicznym Herkulesem odradza się jak Feniks z popiołów, by na nowo zrozumieć, że prawdziwe szczęście i droga do niego nie ma nic wspólnego z wyglądem zewnętrznym. "Prawdziwe piękno, takie które nie blaknie i nie umiera, wymaga czasu. Wymaga napięcia. Wymaga nieprawdopodobnej wytrwałości. To krople, które jedna po drugiej budują stalaktyty, to trzęsienia ziemi, które tworzą łańcuch górski, to fale uderzające wciąż o brzeg, które łamią skały i wygładzają twarde krawędzie. A z tej gwałtowności, wrzawy, wściekłego wycia wiatru i szumu wody rodzi się coś lepszego, coś co w innych okolicznościach mogłoby nie zaistnieć". "Dlatego trwamy. Mamy nadzieję, że istnieje jakiś cel. Wierzymy, że są rzeczy, których nie możemy zobaczyć. Czerpiemy naukę z każdej straty i wierzymy w potęgę miłości a także w to, że każdy w nas ma w sobie potencjał do osiągnięcia cudowna tak doskonałego, że nasze ciała nie będą wstanie go pomieścić". No cóż jak dla mnie te dwa cytaty są pięknym uwieńczeniem powieści, która wycisneła ze mnie łzy i dała szansę zastanowienia się ponad swóim życiem. Dzięki niej doszłam do wniosku, że ograniczenia są tylko wytworem naszej wyobraźni, a urok jest możliwe do odkrycia w każdym z nas. Za możliwość przeczytania książkie dziękuję wydawnictwu Editio Red.
„Jeżeli Bóg wymyślił nam twarze, to czy się śmiał, gdy stworzył mnie? Czy stworzył nogi, które nie chodzą, i oczy, które widzą źle? Czy kręci loki na mojej głowie, tworząc z nich egzotyczną burzę? Czy zatyka uszy głuchemu, robiąc to wbrew ludzkiej naturze? Czy mój wygląd to przypadek, czy okrutne zrządzenie losu? Czy mogę obwiniać Go za to, czego u siebie nie znoszę? Za wady, które mnie prześladują w najgorszych snach, Za brzydotę, której nie znoszę, za zawiść i za strach? Czy czerpie z tego jakąś przyjemność, że wyglądam aż tak źle? Jeżeli Bóg wymyślił nam twarze, to czy się śmiał, gdy stworzył mnie?” „Making faces”, to przepiękna, genialna i wartościowa powieść. Uwielbiam wszystkie książki Amy Harmon, jednak „Making faces” od teraz jest moim numerem jeden. Żałuję, że tak długo zwlekałam z przeczytaniem tej książki, ponieważ to powieść, którą naprawdę warto i trzeba przeczytać. To historia, o której się nie zapomina, a bohaterowie wgryzają się w serce a także pamięć i zostają tam na wieki. To prześliczna opowiadanie o poszukiwaniu miłości, prawdziwej przyjaźni, o akceptacji siebie a także innych, o bólu, odrzuceniu, stracie, wybaczaniu a także śmierci, która czeka każdego z nas. To książka, która ma duszę i niesie bardzo kluczowe przesłanie, które dotyczy akceptacji drugiego człowieka. Nieważny jest wygląd, najistotniejsze jest wnętrze, czyli dusza a także serce, które jest prawdziwym obliczem każdego człowieka. Tę opowieść czyta się sercem, ona nie bawi, ona porusza do głębi i zmusza do wielu refleksji ponad kruchością ludzkiej egzystencji a także ponad wyborami, które odmieniają życie. „Gdy się komuś długo przyglądasz, przestajesz widzieć idealny nos lub łatwe zęby. Przestajesz widzieć bliznę po trądziku i dołek na brodzie. Te cechy przestają się zamazywać, ty niespodziewanie widzisz kolory i to, co kryje się w środku, a urok nabiera zupełnie nowego znaczenia.” Olbrzymim atutem tej powieści są bohaterowie, którzy są wyjątkowo naturalni a także prawdziwi. Autorka poświęciła każdemu z nich dużo czasu a także uwagi i mam tu na myśli naprawdę wszystkich bohaterów, bez wyjątku. Oczywiście prym wiedzie Fern a także Ambrose. On jest miejscowym przystojniakiem, który urodę odziedziczył po biologicznym ojcu, który był Włochem. Zapaśnik przed którym kariera stoi otworem. Jednak Ambrose postanowił iść inną drogą i zaciągnął się do armii. Wraz z przyjaciółmi pojechał na wojnę, która przemieniła wszystko w jego życiu. Po powrocie otoczył się murem i odizolował się od ludzi a także świata. Fern od zawsze sądziła się za miejscową brzydulę i w skrytości serca marzyła o przystojnym kapitanie szkolnej ekipy zapaśniczej. Nie zdawała sobie sprawy, że jej urok jest w jej wnętrzu. Po powrocie Ambrose'a z wojny postanowiła, że udowodni mu, że jego urok również tam się znajduje. Nie mogę nie wspomnieć także o Bailey'u, kuzynie i najlepszym przyjacielu Fern, który narodził się z dystrofią mięśniową i całe życie żył z wyrokiem. Jego marzeniem było zostać bohaterem, wówczas czułby się spełniony i gotowy na to, co przyniesie mu los. Bailey, to prawdopodobnie najbardziej sympatyczna postać w całej tej historii. Jest także Rita, cudowna kobieta i przyjaciółka głównej bohaterki, która dokonała w życiu paru złych wyborów, które okazały się dramatyczne w skutkach. Są też przyjaciele Ambrose'a, waleczni żołnierze, którzy postanowili walczyć za własny kraj. O bohaterach mogłabym pisać i pisać, gdyż naprawdę każdy z nich jest godny uwagi i zapamiętania. „Prawdziwe piękno, takie, które nie blaknie i nie umiera, wymaga czasu. Wymaga napięcia. Wymaga nieprawdopodobnej wytrwałości. To krople, które jedna po drugiej budują stalaktyt; to trzęsienia ziemi, które tworzą łańcuchy górskie; to fale uderzające wciąż o brzeg, które łamią skały i wygładzają twarde krawędzie. A z tej gwałtowności, wrzawy, wściekłego wycia wiatru i szumu wody rodzi się coś lepszego, coś, co w innych okolicznościach nie mogłoby zaistnieć.” „Making faces”, to naprawdę przepiękna, genialna i wartościowa powieść, którą zalecam Wam z całego serca. Emocje dławią niemal na każdej stronie, a serce rozpada się na kawałki ze smutku, żalu, bezradności i niesprawiedliwości. To nie jest bajka ani niedrogie love story. To historia, która mogłaby przydarzyć się w prawdziwym życiu... a może już gdzieś się wydarzyła. Ta opowieść uczy, że urok znajduje się we wnętrzu człowieka, jednak czasami musi wydarzyć się coś bardzo złego, by można było je dostrzec. To zachwycająca opowiadanie o życiu, prawdziwej miłości i o przyjaźni, która trwa aż po grób. Nieczęsto mam książkowego kaca, jednak Amy Harmon mi go zafundowała. Takiej książki jak ta się nie zapomina! Gorąco polecam!
Czasem w życiu trafiamy na takie książki, które zostają w nas na zawsze a mówienie albo pisanie o nich jest naznaczone strachem, by niczego nie pominąć i nie zabrać jakieś ważnej części. Ja mam tak z "Making faces" Amy Harmon. Małe miasteczko, Ambrose Young, gwiazda szkolnej ekipy zapaśniczej o wyglądzie Herkulesa, mogący zdobyć każdą dziewczynę i zwyciężyć każde zawody, ale czy tego chce? Czy bycie stale najlepszym nie obciąża? Fern Taylor, niepozorna osóbka z burzą rudych loków i twarzą usianą piegami i aparatem na zębach. Stale przebywa ze swoim kuzynem Baylaiem, chorującym na zanik mięśni.Po nocach pisząca romanse pod pseudonimem, za dnia niewidoczna dla otoczenia. Fern miłuje Broseya od zawsze, dlatego pomoc przyjaciółce w pisaniu listów miłosnych do szkolnego herkulesa daje jej szanse na poznanie jego wnętrza. Jednak nie wszystko się udaje a ich relacje stają się dalekie od dobrych. Gdy Ambrose wraz z czwórką przyjaciół postanawia zaciągnąć się do wojska serce Fern krwawi. Czy miłość Fern przetrwa? Czy Ambrose przestanie być ślepy na jej uczucie? Co przyniesie misja w Iraku ? Jeżeli Bóg wymyślił nam twarze, to czy się śmiał, gdy stworzył mnie? Czy stworzył nogi, które nie chodzą, i oczy, które widzą źle? Czy kręci loki na mojej głowie, tworząc z nich egzotyczną burzę? Czy zatyka uszy głuchemu, robiąc to wbrew ludzkiej naturze? Czy mój wygląd to przypadek, czy okrutne zrządzenie losu? Czy mogę obwiniać Go za to, czego u siebie nie znoszę? Za wady, które mnie prześladują w najgorszych snach, Za brzydotę, której nie znoszę, za zawiść i za strach? Czy czerpie z tego jakąś przyjemność, że wyglądam aż tak źle? Jeżeli Bóg wymyślił nam twarze, to czy się śmiał, gdy stworzył mnie? Amy Harmon, rozwaliła mój system nerwowy.Bałam się tej książki po wszystkich recenzjach i opisie na okładce nie byłam pewna czego się spodziewać jednak teraz wiem, że żałuje tylko jednego ... Że tyle zwlekałam z przeczytaniem "Making faces", Cudowna historia o poszukiwaniu miłości, prawdy o sobie i innych a także radzeniu sobie z bólem, chorobą i wszelkimi przeciwnościami jakie stawia przed nami los. Każde zdanie, słowo z tej książki jest na swoim miejscu i ma głębszy sens. Bohaterowie tak doskonale prawdziwi, mający własne skazy, blizny na ciele i duszy. Sytuacje, które mogą spotkać każdego z nas i uczucia, które nie gasną ale z czasem zyskują na sile. To wszystko w jednej powieści tworzy niesamowity Rollercoaster emocji, które czytelnik chłonie jak gąbka.Cała społeczność tego małego miasteczka tworzy tło i splata własne dzieje z głównymi bohaterami towarzysząc im w poszukiwaniu siły potrzebnej, by mogli dojrzeć ukryte urok w zranionych twarzach i duszach, ukazując przy tym własne rozterki, kłopoty i potrzeby. Bardzo ciekawym zabiegiem są retrospekcje, które pozwalają nam przeżywać dane sytuacje wraz z bohaterami, czuć strach, ból czy radość.Autorka stworzyła piękną historię, która łapie za serce, umysł.Pozwala nam marzyć o tak pięknym uczuciu, które rozwija się, rozkwita na naszych oczach. Każe nam przystanąć i zastanowić się ponad sensem życia. Uczy jak łapać chwilę i cieszyć się z każdej minuty, tak wyjątkowo cennej przecież. Gdy się komuś długo przyglądasz, przestajesz widzieć idealny nos lub łatwe zęby. Przestajesz widzieć bliznę po trądziku i dołek na brodzie. Te cechy zaczynają się zamazywać, a ty niespodziewanie widzisz kolory i to, co kryje się w środku, a urok nabiera zupełnie nowego znaczenia. Podsumowując, książka ebook zaskakuje, wzrusza, przyprawia o szybsze bicie serca z miłości, strachu i bólu. Ukazuje urok przyjaźni, miłości i szukania swojego siebie.Uczy, że urok jest głębiej i nierzadko trzeba utracić wszystko by móc ujrzeć prawdę o sobie i innych.Nie kluczowe co da ci życie, kluczowe jak to wykorzystasz. Z przyjemnością sięgnę po twórczość Amy Harmon i będę czerpać siłę z uporu Fern, entuzjazmu Beileya i pokory Ambrose'a. Mam nadzieje, że ta opowieść jak i inne Harmon zostawią ślad w każdym czytelniku.Mnie książka ebook urzekła, zarówno listy pomiędzy Fern i Ambrosem jak i przyjaźnie Fern, jej kuzyna i Rity a także Ambrosa i chłopaków. Cudowna historia, koło której nie możesz przejść obojętnie
Czym jest prawdziwe piękno? Przyciągającą spojrzenia twarzą, zgrabnym ciałem, urokiem osobistym? A może chodzi o to, co znajduje się wewnątrz człowieka. Inteligencja. Błyskotliwość. Umiejętność dostrzeżenia niezła nawet tam, gdzie wydaje się, że go nie ma. Co jeśli jest nim artystyczna dusza? Lub złote serce zdolne wspomóc w potrzebie. Każdy człowiek postrzega urok nieco inaczej. Czym ono jest dla Ciebie? Lubię twórczość Amy Harmon. Szczególnie po tak niezłych pozycjach, jak Prawo Mojżesza, czy Pieśń Dawida. Byłam bardzo pozytywnie nastawiona do tej książki. Lecz muszę przyznać, że w trakcie czytania w niektórych momentach nieco mi się nudziło. Akcja dopiero pod koniec zaczęła pędzić, a autorka mądrze zagrała na moich emocjach, wywołując dużo różnorakich uczuć. "Making Faces" raczej nie należy do lekkich historii. Została poruszona tematyka wojny, nieuleczalnej choroby, czy chociażby zmagania się z przytłaczającym poczuciem winy i odrzuceniem. Momentami aż skłania do refleksji. To jedna z tych opowieści, ponad którymi należy się zatrzymać. I wszystko stopniowo przetrawić. Bohaterowie byli całkiem nieźle wykreowani, chociaż nie mogło się obyć bez pewnych schematów Na przykład: poraniony wojownik i brzydkie kaczątko nieświadome własnego wpływu. Lecz za to podobało mi się nawiązanie do mitu o Herkulesie, którego Ambrose w rzeczy samej nieco przypominał i tak samo jak on przeszedł naprawdę dużo ciężkich chwil. Od razu polubiłam Fern – nieco cichą dziewczynę z zamiłowani do pisarstwa, od której aż kipiało dobrocią, miłością a także niewinnością. Najbarwniejszą osobowością mógł poszczycić się Bailey. Mimo, że życie okrutnie się z nim obchodziło, nie przestawał imponować własną błyskotliwością i zdolnością do zaakceptowania własnego losu. Był swego rodzaju klejem między Fern, a Ambrose'm. Poza tym niejednokrotnie potrafił wywołać uśmiech na mojej twarzy. Wątek romantyczny był jednym z głównych fragmentów fabuły. To taka słodko-gorzka relacja, która potrzebowała lat, żeby dojrzeć. Urok kontrastowało z brzydotą, bezinteresowne uczucie z odrzuceniem. Autorka w interesujący sposób ukazała, jak to jest miłować kogoś z wszystkimi wadami, utraconą nadzieją i głębokimi dziurami ziejącymi w sercu i na duszy. Nie obyło się bez dramatyzmu i gorzkich łez, lecz też radosnych uniesień i powoli pojawiającej się wiary. W nowe życie. W lepsze jutro. Podsumowując, "Making Faces" to fascynująca opowiadanie i wojnie i miłości. O ludziach złamanych i tych poszukujących nadziei. Nie jest to prosta książka. Lecz momentami daje do myślenia. Może i były nieliczne fragmenty, które troszkę mnie nużyły, lecz oceniam ją jak najbardziej na plus. Myślę, że powinna spodobać się wielbicielom new adult i każdemu, kto szuka czegoś bardziej ambitniejszego. Może nie jest perfekcyjna, lecz zdecydowanie coś w sobie ma. Tak samo jest z ludzkim pięknem, prawda?
Amy Harmon jest jedną z tych autorek, która szturmem i w wyjątkowo szybkim tempie za sprawą własnych pięknych powieści, zdobyła nie tylko serca czytelników, lecz też zdominowała rynek wydawniczy i blogosferę, nie szczędzącą pochlebnych opinii na temat jej twórczości. Przyznam się jednak szczerze, że jak do tej pory nic nie zdołało mnie przekonać do powieści wychodzących spod jej pióra, zaryzykowałabym nawet stwierdzenie, że buntownicza strona mojej natury stanęła okoniem w obliczu dużego BUM, jakie opętało blogosferę po premierze Prawo Mojżesza. Cóż… Najwidoczniej znów czekałam na odpowiedni moment i tą jedną, konkretną książkę, która bez skrupułów złamie mój opór. "Making faces" okazała się być przekonującym argumentem, a ja nie żałuję ani chwili poświęconej na lekturę. Po przeczytaniu opisu do książki można dojść do mylnego wniosku, że to nic innego, jak typowe bajkowe love story opowiadające o szarej myszce zakochanej w przystojnym, egoistycznym i zapatrzonym w siebie, szkolnym dupku, lecz "Making faces" to coś więcej niż romans. To wyjątkowa historia z głębią, w której trzeba umieć czytać pomiędzy wierszami, naprawdę rozumieć oczywistości i znaleźć w sobie wrażliwość, by dostrzec precyzyjnie ukryte w niej piękno. Pełna recenzja na blogu - zapraszam :) http://www.smooky.pl/2017/02/47-making-faces-amy-harmon.html
Sięgnięcie po nową książkę Amy Harmon wydawało się bardzo naturalną czynnością. Autorka, dzięki swoim dwóm poprzednim powieściom (Prawo Mojżesza i Pieśń Dawida), zdobyła nie tylko moje serce, lecz też historie przez nią spisane zajmują najwyższe półki. Nie przeczę, że trochę obawiałam się Making Faces, które, sądząc po opisie, zapowiadało nieco schematyczną lekturę, lecz wiedziałam też, że jestem w stanie przez to przebrnąć, bo wyszło to spod pióra Harmon. Na początku nie byłam przekonana do historii Fern i Ambrose'a, lecz przy samej powieści: chęci jej poznania i zostanie przy niej dłużej, zatrzymała mnie zapowiedź paczki przyjaciół, której wątek śledziłam z wręcz obsesyjną dokładnością. Opis Making Faces pokazywał się zbyt schematycznie, żebym mogła zacząć czytać ją bez uprzedzeń, lecz mimo wszystko byłam pozytywnie nastawiona. Na początku główna bohaterka nie przemawiała do mnie, lecz było to dosłownie przez kilka stron, kiedy to Harmon zaczęła rozkręcać akcji. I wówczas się zaczęło... To co autorka zrobiła, jak potraktowała piątkę przyjaciół, złamało mi serce. Zazwyczaj pisarze unikają tak bolesnego tematu jak śmierć i strata, a jeśli już to poruszają, to w bardzo umiarkowanym stopniu. Harmon dowiodła już, że tak naprawdę nie boi się podjąć tego wyzwania i naprawdę potrafi zniszczyć życie niejednego czytelnika. Prawdę powiedziawszy, nie czytałam jeszcze piękniejszej historii o miłości, przyjaźni i stracie. Oczywiście, znajdą się i tacy, którzy będą oponować, lecz dla mnie Making Faces odmieniło moje życie. Fern nie była piękną, zabójczą dziewczyną, która tylko wmawiała sobie, że jest przeciętna. Nie była również osiemnastolatką, która dla tego jedynego, wyglądała jak gwiazda filmowa lub modelka bielizny. Nie, Fern była całkiem normalna - wiedziała o tym ona, jej przyjaciel, mama, ukochany i cała reszta miasteczka. I właśnie to mnie najbardziej zaintrygowało. Wiadomo, będzie miłość pomiędzy głównymi bohaterami, lecz czegoś takiego się nie spodziewałam. Autorka uczyniła z tej kobiety prawdziwą, namacalną istotę, która ma gorsze dni, której makijaż uwydatnia zalety, lecz też cieszy się życiem. Fern jest postacią, która dużo zmienia. Jej osoba jest starannie scharakteryzowana, dająca coś w rodzaju nadziei, lecz też wewnętrznego spokoju. Ta bohaterka po prostu daje nadzieję i szczęście samą własną obecnością. Ambrose jest typem bohatera łamiącego serce, lecz nie swoim bezpośrednim czynem, lecz raczej tym co stało się "po". Brose, na początku silny, odważny, dla niektórych był nawet superbohaterem, wzorem do naśladowania, ostoją, okazał się podatny na zranienia tak samo jak inni, może nawet bardziej. Nie wiem skąd autorka pozyskiwała informacje, lecz wyszło jej to wyjątkowo realistycznie. Każda jej postać miała własny cel, który w pewnym sensie przedstawiał różnorakie sytuacje życiowe i filozoficzne podejście do świata. Czasem zdarzyło mi się przerwać lekturę, aby pomyśleć o bólu, który dotknął tego silnego, młodego człowieka. Myślę, że autorka nie napisała tylko banalnego romansu, lecz też miała ona charakter moralistyczny. Harmon stworzyła powieść, która z jednej strony podnosi na duchu, siłę miłości, przyjaźni a także to, że zawsze liczy się wnętrze, lecz też kruchość życia, niesprawiedliwość losu, co wielokrotnie już idealnie pokazała. Historia Making Faces została przekazana narracją trzecioosobową, co mnie trochę zaskoczyło. Harmon pozwoliła w pewien sposób odgrodzić się od bezpośredniej integracji czytelnika z bohaterami, co wyszło bardzo realistycznie, jakbyśmy stali obok i spoglądali na wydarzenia, nie mając na nie wpływu, pozwalając bohaterom radzić sobie samym. Trudno mi stwierdzić, jakim mową napisana została powieść. Lekkim i prostym, bo taki się wydawał, lecz brakuje tu jeszcze jednego epitetu: emocjonalny? Pewne rzeczy wykluczają się w ebookach tej pisarki, lecz wiem jedno: nie ma lepiej od niej, kiedy pisze o miłości, śmierci, stracie i nadziei. Może moja banalność osiągnie najwyższy level, kiedy napiszę, że gorąco zalecam Making Faces a także inne książki autorki. Nie ma drugiej takiej i teraz to widzę. Amy Harmon dokonała niemożliwego - stworzyła nową historię miłosną, lecz jednocześnie tak boleśnie prawdziwą i rzeczywistą.
Wyjątkowo mocno podobały mi się dwie poprzednie powieści autorki "Prawo Mojżesza" i "Pieśń Dawida", lecz powyższy tytuł powalił mnie na kolana. Historia, która początkowo zapowiadała się na lekką opowieść młodzieżową, romans w którym trzeba pokonać przeszkody, przemieniła się w piękną historię o walce, traumie, inności, pokonywaniu przeszkód i godzeniu się z prawdą. Obok tego tytułu nie można przejść obojętnie. Podziwiam autorkę, że w tej historii poruszyła tak dużo tematów, niełatwych i nieprzyjemnych, i udaje jej się bardzo zgrabnie je połączyć. Co więcej, ta książka ebook ostatecznie daje nadzieję. Prezentuje odwagę i męstwo. Urok i brzydotę. Spojrzenie na drugiego człowieka nie przez pryzmat urody, a tego co ma we wnętrzu. Kwestię przemocy w rodzinie. Brzydkiego Kaczątka i księcia. Wojny i potyczki o wolność. Terroryzmu. Poczucia winy. Niełatwej choroby. Wydaje się, że te wszystkie kwestie są nie do pogodzenia w jednej historii, a jednak autorce się to udało.