Upload dokumentów - promocja książek - darmowy hosting pdf - czytaj fragmenty
Wszyscy wielcy wodzowie Apaczów żyją w pokoju obok bladych twarzy. Tylko Patronimo, wódz Apaczów Szimiszuri, wydaje się niezwykle uparty i nie chce zaprzestać walk. Jedynym chętnym, który decyduje się zostać emisariuszem i będzie pertraktował z niebezpiecznym Patronimo, jest oczywiście Lucky Luke. Czy odkryje tajemnicę odkopywanych obozów, czy nie zlęknie się dziwacznych tortur, do których Indianie używają miodu i czerwonych mrówek? A może postanowi przyłączyć się do plemienia Apaczów i razem z nimi będzie przygotowywał pułapki i zrzucał kamienie na „długie noże”?Seria "Lucky Luke" została stworzona przez dwie legendy frankofońskiego rynku komiksowego: pisarza René Goscinnego (1926–1977, autora bestsellerowych ebooków o Mikołajku a także scenariuszy do tak znanych cykli komiksowych jak Asteriks i Iznogud) a także rysownika Morrisa (własc. Maurice de Bevere, 1923–2001).
Szczegóły | |
---|---|
Tytuł | Lucky Luke. Tom 37. Kanion Apaczów |
Autor: | Goscinny Rene |
Rozszerzenie: | brak |
Język wydania: | polski |
Ilość stron: | |
Wydawnictwo: | Egmont Polska Sp. z o.o. |
Rok wydania: |
Tytuł | Data Dodania | Rozmiar |
---|
PDF Upload - Zapytania o Książki - Dokumenty © 2018 - Wszystkie prawa zastrzeżone.
Recenzje
Pierwszy komiks o najszybszym rewolwerowcu na Egzotycznym Zachodzie, ukazał się w 1946 roku. Także można by powiedzieć, że na przygodach tego kowboja wychowało się kilka pokoleń czytelników, w tym polscy, od 1962 roku. Zabawa konwencją, inteligentne żarty, zwariowani bohaterowie-jest tu wszystko. "Kanion Apaczów" to następna element perypetii Luke'a. Tym razem nasz przyjaciel występuje jako negocjator pomiędzy Indianami, a pewnymi żołnierzami. Misja będzie trudna, tym bardziej że ani pułkownik, ani wódz Apaczów, nie chcą się dać przekonać do pokojowej egzystencji. W takiej sytuacji Luke postanawia zostać Indianinem. Lecz czy takie rozwiązanie przyniesie jakiś skutek? Przekonajcie się sami. Następna idealna historia, ze idealnymi rysunkami Morrisa i tekstami Goscinnego-czyli oryginalnego duetu, który przez lata tworzył ten komiks. Śmieszne sytuacje, te groźniejsze, wszystko jednak przedstawione z solidnym przymrużeniem oka. Wiadomo, że zakończenie będzie pozytywne. Polecam.
LUCKY LUKE ROZJEMCĄ Opowieści pisane przez René Goscinny Zawsze mają w sobie to coś. Nawet jeśli, tak jak w tym konkretnym przypadku, nie stworzył nic wybitnego. „Kanion Apaczów” nie wyróżnia się bowiem na tle pozostałych tomów serii, także tych pisanych przez innych scenarzystów, a jednak stale bawi, wciąga i dostarcza porcji naprawdę dobrej rozrywki, podanej w bardzo sympatyczny sposób. Tym razem nasz mężny kowboj pojawia się w roli rozjemcy, chcąc zaprowadzić pokój w kolejnej części Dzikiego Zachodu. Wszyscy wielcy wodzowie Apaczów egzystują z białymi twarzami bez zatargów, jednak zawsze są wyjątki od reguły. Patronimo dowodzący plemieniem Szimiszuri ani myśli zakopać topora wojennego. Co chwila pomiędzy nim, a ludźmi pułkownika O’Nollana wybuchają kolejne konflikty – obie strony to zakopują, to odkopują własne obozy po ich splądrowaniu, to znów ostrzeliwują się czy walczą w wąwozie (syzyfowa praca z wciąganiem i zrzucaniem kamieni zdaje się nie mieć końca)… Dlaczego tak się dzieje? To właśnie ma wyjaśnić Lucky Luke, który trafia w sam środek szalonych, lecz powtarzających się z przeraźliwą monotonnością zdarzeń. Czy gdy żołnierze nie chcą pertraktować z wrogiem, a Indianie nie zamierzają ustąpić, jest w ogóle szansa na zaprowadzenie pokoju? I która strona jest właściwie winna temu, co się dzieje? Jak na Luke’a wpłyną tortury z miodu? I po której stronie się opowie? „Kanion Apaczów” to album dość łatwy – prostszy niż to, do czego przyzwyczaiła nas ta seria (a już tym bardziej Goscinny) – jednak i tak pod każdym wobec wart poznania. Dlaczego? Tego nie trzeba prawdopodobnie mówić nikomu, kto zetknął się z pracami tego francuskiego scenarzysty o polskich korzeniach. To, co przesądziło o jego sukcesie, to naprawdę trafiający do czytelnika humor. Humor różnorodny, od absurdalnego, przez sytuacyjny, po słowny, nadający się zarówno dla najmłodszych, tych nieco starszych, jak i zupełnie niemłodych już odbiorców. I to wszystko ma w sobie „Lukcy Luke”. W tym tomie mniejsze jest stężenie żartów, lecz i tak to one stanowią największą siłę albumu. Oczywiście, jak na western przystało, nie brakuje tutaj przygód, niebezpieczeństw i strzelanin. Śmierć? To komiks dla dzieci, więc nie znajdziecie tutaj treści nieodpowiednich dla najmłodszych. Poza tym to klasyka, a co za tym idzie, podejście do wielu tematów jest inne niż obecnie. Bardziej konserwatywne, a dzięki temu bardziej odpowiednie, bez tak częstych obecnie w podobnych dziełach aluzji seksualnych i im podobnych. Całość również została klasycznie zilustrowana. Doskonała, cartoonowa kreska Morrisa, twórcy tej serii, to klasa sama w sobie. Czysta, skuteczna… Już same malunki nierzadko potrafią rozbawić. Przede wszystkim jednak w idealnym stylu uzupełniają treść. I choć „Kanion Apaczów” nie jest najlepszym z tomów „Lucky Luke’a” i tak absolutnie wart jest poznania. Takich komiksów dzisiaj już się nie robi, a jak prezentuje m.in. ta seria, pokazują, że mimo upływu lat nie zestarzały się ani trochę. Polecam.