Upload dokumentów - promocja książek - darmowy hosting pdf - czytaj fragmenty
„W pewnej galaktyce, tak nieprawdopodobnie odległej, że w innych układach gwiezdnych nikomu się o niej nie śniło, istniała perfekcja. To była Czarnia. Serce Wszechświata. Raj Kosmosu. Doskonałość. Zamieszkiwała ją najszlachetniejsza i najdoskonalsza rasa, jaką wydała Matka Wszechświata. Czarnia była krainą szczęśliwości i spokoju. Dni były długie, noce piękne, a wszystkie marzenia spełniały się same. Nie było tam wojen. Nikt nie zaznał tam głodu. Śmierć zabierała tylko tych, którzy sami pragnęli umrzeć, zmęczeni wiecznym życiem. Na Czarni nie używano przemocy. l niespodziewanie w tym raju pojawił się wąż... a na imię miał Lobo. Podobno akuszerka, która odbierała poród, niespodziewanie dostała niepohamowanego ataku histerii. »Diabeł!« – krzyczała – »Diabeł wcielony!« l choć nikt nie zrozumiał, o co jej chodziło, to właśnie ona została pierwszą ofiarą Lobo. Jej choroba umysłowa była pierwszym przypadkiem tego typu od 10 000 lat”. Tak zaczyna się opowiadanie o Lobo, jednym z najsłynniejszych bohaterów współczesnego komiksu. W albumie Lobo – Portret bękarta, zawierającym historie Ostatni Czarnian i Lobo powraca, znany kosmiczny łowca nagród i zabójca do wynajęcia powraca w typowej odsłonie. Popularny brytyjski rysownik Simon Bisley, który od lat udowadnia, jak pojemną formułą jest komiks, w tym albumie osiąga mistrzostwo w łączeniu ekspresji, humoru i absurdalnego przedstawiania przemocy.
Szczegóły | |
---|---|
Tytuł | Lobo. Portret bękarta |
Autor: | Giffen Keith |
Rozszerzenie: | brak |
Język wydania: | polski |
Ilość stron: | |
Wydawnictwo: | Egmont Polska Sp. z o.o. |
Rok wydania: |
Tytuł | Data Dodania | Rozmiar |
---|
PDF Upload - Zapytania o Książki - Dokumenty © 2018 - Wszystkie prawa zastrzeżone.
Recenzje
„Kosmos. Ostateczna granica… „ Nie dla Ważniaka. Main Man w najlepszej formie, na idealnym papierze z żywymi kolorami. Przyjemnie było przeżyć następny raz porządną rozpierduchę z Ostatnim Czarnianinem. Album wyszedł w doskonałym dla mnie czasie, gdyż papierowe oryginały zaczęły już obrywać od Ojca Czasu. Polecam.
Doskonały komiks. Trzy naprawdę świetne historie z Lobo wydane na papierze bardzo dobrej jakości w twardej oprawie. Zarówno dla osób, które jeszcze nie znają tego bohatera jak i dla kolekcjonerów, którzy czytali te historie wydane w Polsce w latach 90-tych XX wieku.
Kurde bele. Portret to niezły komiks. Historie w nim zawarte są nieprzewidywalne a także wariackie. Lobo to odskocznia od kanonu superbohaterskiego. Warto kupić.
Zamówione na prezent, jestem bardzo zadowolona z szybkiej dostawy.Obsługa klienta na bardzo wysokim poziomie.
Z komiksami o przygodach Lobo jest niemal jak z filmami Tarantino. Z jednej strony krew i przemoc, z drugiej nie sama to jatka i posoka. Dosadna brutalność? Owszem, lecz jakże przy tym umowna. I choć w ostatecznym rozrachunku do dzieł Quentina Ważniaka nie porównam, album ten to dzieło rewelacyjne i nie polecić go wielbicielom tego medium to jak zapomnieć nadmienić kinomanom o obrazach wspomnianego wyżej fetyszysty damskich stóp.Jaki Lobo jest, każdy czytelnik prawdopodobnie wie. Za jego życiową dewizę można uznać słowa: „Jeśli coś może dotknąć mnie, ja mogę dotknąć tego. Jeśli mogę dotknąć, to może krwawić. Jeśli krwawi – zabiję”. Ponieważ Lobo zabija wszystko jak leci, choć własny swój kodeks honorowy posiada także. Lobo to twardziel, najtwardszy z możliwych. „Heros”, który zabił całą planetę by być jedynym w swoim rodzaju. Tacy byliby Chuck Norris, Arnold Schwarzenegger, Bruce Willis i Sylvester Stallone, gdyby połączyć ich w jedno i wyeliminować słabości. Przy nim Thorgal to taki komiksowy Rysiek z Klanu, a Batman i Superman to tylko zboczeńcy w rajstopkach, którzy otaczają się chłopcami i dziewczynkami, i sobą samymi nawzajem. I tego właśnie Lobo dostajemy w zbiorczym wydaniu trzech najlepszych prawdopodobnie komiksów z jego udziałem.W pierwszym, stanowiącym zarazem komplet pierwszej miniserii z jego przygodami, „Ostatnim Czarnianinie” (który własną drogą na naszym rynku pojawia się po raz trzeci, wydany przed laty przez TM-Semic i później Fun Media, w które Semic się zamieniło), dostaje zlecenie doręczenia więźnia. Więzień ma być jednak żywy, co Lobo obiecuje, a słowa nie łamie przecież nigdy. Kłopot w tym, ze ów więzień to cudem przeżyła z zagłady Czarni nielubiana przez niego nauczycielka, która na dodatek napisała biografię naszego antybohatera. Efekt? Lobo chce ją zabić, a nie może. Na dodatek cała plejada dziwnych postaci także chętnie widziałaby ją i jego martwych. Zaczyna się rzeź…Drugi i powszechnie uważany za najlepszy obok „Ostatniego Czarnianina” album o Lobo, zestaw kolejnej miniserii, to „Lobo Powraca”, w którym Rzeźnik nasz zamiast zabić, zostaje zabity. Lecz przecież zamordować to on, nie jego, więc coś trzeba z tym zrobić. W skrócie: Zaświaty się po czymś takim raczej już nie pozbierają.Całości dopełniają zaś udane „Paramilitarne Święta Specjalne”, w których to Lobo dostaje zlecenie na Świętego Mikołaja.Każdy z tych komiksów oczywiście już po polsku był, każdy również zdobył status komiksu kultowego, lecz obecnie większość jest lub niedostępnych, lub ceny bywają kosmiczne. Powyższe wydanie zbiorcze również do niedrogich nie należy, nie mniej to, jakie jest edytorsko (choć kilka wpadek się znalazło – jakość skanów części „Ostatniego Czarnianina” jest gorsza niż w TM-Semic, linie za grube i zatraca się gdzieś dużo detali, a to coś, co boli przy tej cenie i wydaniu) – twarda oprawa, obwoluta (szkoda, że nie z wymowną ilustracją TPB „Lobo Powraca”, która zrobiła na mnie nie małe wrażenie, gdy w wieku lat 8 zobaczyłem ten komiks w witrynie kiosku), kredowy papier, - sprawia, że warto po nie sięgnąć. Poza komiksami mamy tu galerię okładek, malunek czy posłowie Kamila Śmiałkowskiego, niezłe jest również nowe tłumaczenie, choć stale pozostawiono „Kurde bele” zamiast bardziej adekwatnego „Kuźwa”, jakby bano się bardziej dosadnego słownictwa. Jako całość jednak to dzieło naprawdę świetne. Lobo powstał przecież jako kontrapunkt dla miałkich bohaterów, a w najlepszych swych latach, czyli w tych właśnie opowieściach z „Bękarta…”, wykraczał poza rozrywkę, stanowiąc ostrą (i przepełnioną czarnym humorem) satyrę na komiksy i całą tą branżę, a także popkulturę. I spełnienie marzeń każdego chłopaka o byciu macho. Poza tym „Lobo” to taki komiksowy odpowiednik ostrego rocka, co szczególnie czuć w tych trzech historiach rysowanych przez Bisleya. Wprawdzie Biz poza zebranymi albumami dla Lobo narysował tylko crossoverowe one shoty („Batman/Lobo” i dwie części „Lobo/Authority”), choć inni rysowali po kilkadziesiąt zeszytów, a on jest jedynie utalentowanym samoukiem, który nierzadko gdzieś ma fundamentalne zasady rysowania, to właśnie jego z Lobo kojarzy się najbardziej.Sięgnijcie więc, ponieważ naprawdę warto. To bezkompromisowa jazda bez trzymanki dla każdego, kto nie boi się umowności i kontrowersji. Super.
Lobo - psychopata, morderca, świr, delikatnie mówiąc jest nieuprzejmy ;), lubi zabijać na tysiące różnorakich sposobów :)W środku znajdziecie Lobo Ostatni Czarnianin, Lobo Powraca a także Lobo Paramilitarne Święta.Wszystkie historie były już wydane wcześniej w Polsce, lecz nawet jeżeli ktoś je posiada i tak warto kupić tę pozycję. Wydanie jest bardzo ładne, papier o niebo lepszy od poprzednich wydań tych historii, a także twarda okładka z obwolutą.Jeżeli słyszałeś/aś o Lobo lecz nie było Ci dane przeczytać żadnej z jego historii do tej pory to ta pozycja jest doskonała na poznanie tego bohatera.Tak naprawdę jest to obowiązkowa lektura każdego miłośnika komiksów.
Lobo powraca! Po paru latach nieobecności na polskim rynku wydawniczym, pojawia się znów w antologii przygotowanej przez wydawnictwo Egmont. "Portret bękarta" zawiera trzy klasyczne opowieści o kosmicznym łowy głów: "Ostatni Czarnian", "Lobo powraca" i "Paramilitarne święta specjalne".Kim jest Lobo? To antybohater, postać stworzona w opozycji do szlachetnych herosów z uniwersum DC. Jest bezwzględny, odnajduje radość w mordowaniu i okaleczaniu innych. Do tego jest niemalże niezniszczalny - potrafi regenerować się nawet z pojedynczej komórki. Aby być jedynym w swoim rodzaju eksterminuje wszystkich mieszkańców własnej planety. W jego arsenale, poza licznymi pistoletami i strzelbami znajduje się olbrzymi hak na łańcuchu. Oto Lobo."Portret bękarta" prezentuje czytelnikowi głównego (anty)bohatera w typowych dla niego sytuacjach. Wykonuje zlecenia, zabawia się kreując masakrę i funkcjonuje wszystkim na nerwy. Do tego stopnia, że kiedy w drugiej z opowieści trafia w zaświaty, zostaje najpierw relegowany z piekła, później z nieba, a na koniec przechodzi reinkarnację wracając do własnego pierwotnego "ja". Pierwsza z historii opowiada o nietypowym zleceniu, w którym Lobo musi dowieźć na miejsce żywą osobę. Kłopot w tym, że szczerze jej nienawidzi i, co ciekawe, ma realny powód. "Paramilitarne" to krótka opowiadanie o zleceniu na Świętego Mikołaja.Scenarzyści Alan Grant i Keith Giffen kreują świat pełen przemocy, starć różnorakich grup interesów i bezsensownego okrucieństwa. Łączą w własnych historiach absurdalne nieraz poczucie humoru z wartką akcją i prostymi dialogami. Nie mamy co liczyć na zwroty akcji, na dosadne morały, nie o tym jest ten komiks. Zapewnia prostą, choć nietypową rozrywkę.Podobnie jest z rysunkami Simona Bisley'a. Z pozoru jego styl może się wydawać prostacki, lecz momentami twórca wchodzi bardzo mocno w detale, a jego plansze zawierają dużo szczegółów na dalszych planach. Do tego okrutną przemoc oddaje z wielkim przymrużeniem oka i w sposób zabawno-groteskowy. Na wysokości zadania stanęli wydawcy z Egmontu. Jak inne komiksy z serii DC Deluxe, Lobo wydany jest na kredowym papierze, ze sztywną okładką i obwolutą. Nie można przyczepić się również do jakości druku i tłumaczenia.W każdym względzie "Portret bękarta" to perełka, scenariuszowo, rysunkowo, wydawniczo. Komiks bawi, momentami szokuje i zapewnia kilka godzin godziwej rozrywki. To wystarczająco, aby zapłacić za niego sugerowaną cenę. Polecam.
Super komiks dla wielbicieli Lobo i całego universum DC comics :D