Upload dokumentów - promocja książek - darmowy hosting pdf - czytaj fragmenty
Polska premiera jednego z najsłynniejszych amerykańskich komiksów lat osiemdziesiątych XX wieku! Elektra – Assassin to mroczna, szpiegowska opowiadanie o tajnych agentach, konspiracji i bezwzględnych zabójcach, a zarazem dzielna próba poszerzenia wizualnych granic komiksu, w której kultowy rysownik Bill Sienkiewicz eksperymentuje z rozmaitymi technikami plastycznymi. Elektra – słynna z komiksów o Daredevilu czy grupie Thunderbolts, a także z kinowego filmu – tym razem występuje w historii przeznaczonej dla dorosłych i dojrzałych odbiorców.
Szczegóły | |
---|---|
Tytuł | Elektra: Assassin |
Autor: | Miller Frank |
Rozszerzenie: | brak |
Język wydania: | polski |
Ilość stron: | |
Wydawnictwo: | Egmont Polska Sp. z o.o. |
Rok wydania: |
Tytuł | Data Dodania | Rozmiar |
---|
PDF Upload - Zapytania o Książki - Dokumenty © 2018 - Wszystkie prawa zastrzeżone.
Recenzje
Ta i więcej recenzji na geeklife.plElektra to postać, która w Uniwersum Marvela została nieco zapomniana. Po regularnych występach w komiksach przyszły długie lata posuchy. Pojawiła się w beznadziejnym filmie z Benem Affleckiem i w wcale nie lepszej solowej przygodzie, co okazało się gwoździem do trumny tej postaci. Na szczęście scenarzyści Daredevila przypomnieli nam o Elektrze fajnie wpisując ją w zawiłą fabułę drugiego sezonu. Dziś jednak cofniemy się o niespełna 30 lat wstecz, do roku 1987. Wówczas to sam Frank Miller, autor m.in. Powrotu Mrocznego Rycerza, Sin City i 300, zdecydował się stworzyć komiks, który opowie historię tej niezwykłej zabójczyni. Recenzja komiksu Elektra: Assassin.Gdzieś w Ameryce Środkowej na plaży zostaje odnaleziona ledwo żywa kobieta. Chwilę potem giną policjanci, a agent S.H.I.E.L.D. zostaje dosłownie pocięty na kawałki. Wszystko wskazuje na to, że Elektra żyje i powróciła do zabijania.Jeśli nie znacie historii Elektry Natchios, jej powiązań z Daredevilem, nie wiecie ile razy zginęła i znów ożywała to… wcale się tym nie przejmujcie. Tomik to autonomiczna opowiadanie nie odwołująca się do innych serii i nie kontynuująca uciętej gdzieś fabuły. Podczas lektury zahaczymy o jej origin, a historie z dzieciństwa i młodości Elektry zostają przeplecione zabójczym treningiem ninja.Moje spotkanie z pierwszym z ośmiu epizodów (komiks ma aż 260 stron) to prawdziwa droga przez mękę. W miejsce typowych dialogów w dymkach dostaliśmy masę tekstu narratora, którym jest główna bohaterka. Chaotyczne mieszanie teraźniejszości z przeszłością i zmiany tematów zdawały się ciężkim do ogarnięcia bełkotem. Przebrnięcie pierwszego rozdziału musiałem rozłożyć na raty, bo nawał informacji, które wydawały się zbędne był przytłaczający do tego stopnia, że ciężko było połapać się o co w tym wszystkim chodzi.Sytuacja zmienia się w drugim rozdziale, gdy poznajemy Garreta, agenta SHIELD, który cudem uchodząc z życiem stał się czymś między człowiekiem i robotem. Garret żądzę zemsty miesza z chorą fascynacją i na dobrą sprawę nie wiem co myśleć o Elektrze. Garret na długi czas przejmuje rolę narratora opowieści streszczając kolejne wydarzenia. Dalsza element komiksu, którego zasady udało się zrozumieć to już majstersztyk. Fabuła ochocza łapie się wielkiej polityki i ludzi na kluczowych stanowiskach. Elektra prowadząca własną krucjatę nie cofnie się przed niczym, aby wykonać postawione sobie zadanie. A wymaga ono szczegółowego planowania, dużych wybiegów i dobrego poznania przeciwnika.Elektra Assassin zachwyca stylem graficznym Billa Sienkiewicza. Zamiast odfajkować kolorowe kadry komiksów superbohaterskich Sienkiewicz stworzył coś, co ociera się o wyższą formę sztuki. Pastelowe barwy, maźnięte tła tworzą surrealistyczny obraz świata. Do tego groteskowo przerysowane postaci o nieproporcjonalnych częściach ciała. Szalenie intrygująca kreska, do której jednak trzeba się przyzwyczaić. Ja jestem wręcz zachwycony.Elektra: Assassin to jeden z najtrudniejszych komiksów z jakimi przyszło mi się zmierzyć. Pełen niedomówień, mocnych twistów fabularnych i nieszablonowych bohaterów. Zmierzenie się z umysłem nie tylko Elektry, lecz również innych postaci to solidne wyzwanie dla naszych szarych komórek. Wyzwanie, które na początku może odrzucić, lecz jak już złapie… to na dobre. Bardzo niezła lektura!
Jeśli widzieliście film „Elektra” zapomnijcie o nim. Ta zupełnie nieudana kinowa adaptacja nie miała do zaoferowania niemal nic, podczas gdy dzieło duetu Miller/Sienkiewicz to kawał świetnego komiksu zachwycającego w szczególności rewelacyjną stroną graficzną. I przy okazji to kultowa już opowiadanie zgłębiającą psychikę jednej z najistotniejszych postaci kobiecych Marvela w historii.San Concepcion, Ameryka Południowa. W zatoce zostaje odnaleziona Elektra. Poraniona noga, otarcia od lina na nadgarstkach i kostkach… Przeżyła utonięcie, teraz zabija dwóch policjantów, usiłuje uciec, lecz trafia do szpitala psychiatrycznego, o którym krążą plotki, że przyjmuje jako pacjentów osoby niewygodne politycznie. Tuż przed lobotomią udaje jej się zbiec, a jej celem jest zagadkowa Bestia, którą uosabia z postacią ambasadora Stanów Zjednoczonych, Reicha. Tropem wyszklonej morderczyni władającej technikami i bronią wojowników ninja rusz agent S.H.I.E.L.D. Garrett, który w potyczce z Elektrą utracił partnera. Jednakże losy się z nim coś dziwnego. Zafascynowany morderczynią, czujący do niej niemal perwersyjny pociąg, ma wrażenie, że Elektra siedzi w jego głowie. Dosłownie. Rozdarty przez sprzeczne uczucia, daje się jej wciągnąć w szaloną grę, która wiedzie oboje coraz wyżej po szczeblach władzy i spisku…Przełom lat 1986-1987 był najlepszych okresem twórczym w życiu scenarzysty i rysownika (a z czasem także reżysera filmowego i sporadycznego aktora) Franka Millara. To wówczas zaprezentował światu dzieła, które na zawsze zmieniły oblicze komiksu – „Powrót Mrocznego Rycerza”, „Batman: Rok pierwszy” i „Daredevil: Odrodzony”, a wśród nich dwie opowiadanie stworzone wspólnie z Billem Sienkiewiczem, prawnuczkiem naszego noblisty, Henryka Sienkiewicza, stanowiący prolog „Odrodzonego” „Daredevil: Love and War” a także „Elektra: Assassin”. Jak przedstawia się ten ostatni, najbardziej ciekawy nas w tej chwili tytuł? Na pewno bardzo intrygująco, mieści w sobie bowiem cały przekrój zainteresowań Millera, który zresztą stworzył (a później uśmiercił, niestety wbrew obietnicom wydawcy przywrócili ją do życia) Elektrę. Mamy zatem wojowników ninja, sensacyjną akcję, łączącą w sobie coś z kryminału i coś ze szpiegowskich historii, wiele broni, strzelanin, walk, jest wreszcie także satyra polityczno-społeczna a nawet cyberpunk. Nie zabrakło też seksualności, chociaż nie ma tutaj erotyki, i znacznej dozy brutalności. Lecz taki właśnie jest Miller, a przynajmniej był, zanim zaczął tworzyć karykaturalne opowieści, jakie pokazywał niedawno. Zaangażowany, łamiący schematy, choć również czasami dziecięco naiwny – jego komiksy zachwyciły mnie niemalże półtorej dekady temu i „Elektra” odnowiła te uczucia. Nieźle napisana, czasem szaleńczo chaotyczna, wręcz oniryczna, czasem realistyczna, bawi się fabułą, eksperymentuje i analizuje spaczony umysł, do którego daje nam wgląd.Taka opowiadanie wymagała więc specjalnej oprawy graficznej, za którą wziął się Bill Sienkiewicz. Sienkiewicza w Polsce znamy głównie z czasów niezapomnianego TM-Semic (całe mnóstwo Spider-Manów z lat 90. mogło pochwalić się ilustracjami, do których nakładał tusz), a bardziej współcześnie choćby z „Sandman: Noce nieskończone” czy „Alias”. „Elektra: Assassin” to jednak jedno z najlepszych jego osiągnięć, pozwalające sobie na równie dużo eksperymentów, co scenariusz Franka Millera. Jego prześlicznie malowane malunki głównie są hiperrealistyczne, lecz nie brak także dziecinnych ilustracji czy oniryczno-symbolicznych sekwencji, które jakże idealnie pasują do treści. A nawet więcej – przewyższają ją. Ponieważ fabuła Millera, owszem, jest bardzo dobra, lecz to właśnie ilustracje Sienkiewicza po prostu zachwycają.Na koniec jeszcze słówko o wydaniu. Klasyka Marvela od Egmontu edytorsko pokazuje się jak zwykle bez zarzutu. Idealny papier, idealna jakość druku, twarda oprawa, dodatki w tym wypadku są skromne (jedna grafika plus posłowie wyjaśniające to i owo o historii imprintu Epic Comics i twórcach tego albumu), lecz w tym wypadku wszelkie ozdobniki są zbędne. „Elektra” idealnie broni się sama, dlatego zalecam gorąco.