Upload dokumentów - promocja książek - darmowy hosting pdf - czytaj fragmenty
Kiedy Sy Montgomery przygarnęła cherlawego prosiaka, nie miała pojęcia, że ta istota – początkowo nie większa od kota – podaruje jej to, czego poszukiwała przez całe życie: kotwicę (ostatecznie ważącą 350 kilogramów), rodzinę, dom i więzi społeczne. Sąsiedzi zaczną przyprowadzać Chrisa z jego ucieczek, córki sąsiadki będą urządzać mu ciepłe kąpiele, a powiększające się grono kolegów zacznie zwozić pyszne resztki ze własnych stołów. Jego inteligencja i popularność rosła wraz z jego wagą – trafił w końcu do radia i telewizji. Ale wpływ Christophera Hogwooda sięgał o dużo dalej. Sy Montgomery opisuje, czego ona i inni nauczyli się od tej hojnej duszy, która po prostu odnalazła się w ciele świni –samoakceptacji, wartości więzi międzyludzkich czy przyjemności płynących z tego, co nas otacza. "Dobra świnka, dobra" udowadnia, że z miłością niemalże wszystko jest możliwe.
Szczegóły | |
---|---|
Tytuł | Dobra świnka, dobra. Niezwykłe życie Christophera Hogwooda |
Autor: | Montgomery Sy |
Rozszerzenie: | brak |
Język wydania: | polski |
Ilość stron: | |
Wydawnictwo: | Wydawnictwo Marginesy |
Rok wydania: | 2015 |
Tytuł | Data Dodania | Rozmiar |
---|
PDF Upload - Zapytania o Książki - Dokumenty © 2018 - Wszystkie prawa zastrzeżone.
Recenzje
„Dobra świnka, dobra!” to historia opisująca, jak jedno zwierzę może wpłynąć na życie człowieka i przemienić je – naturalnie w tym lepszym, pozytywnym kierunku! Między opowieścią o Chrisie, poznajemy lepiej samą autorkę książek. Sy Montgomery opowiada nam o własnych troskach i dolach, problemach rodzinnych, braku akceptacji i trudzie codzienności. O tym, jak zwierzątka dały jej to, czego nie potrafiła dostać od ludzi. To historia doskonała na dwa letnie wieczory – bardzo ciepła, pozytywna, prosta w odbiorze i przywracająca wiarę w świat.
Czy przeczytaliście kiedykolwiek biografię świni? Życiorys, w którym zamiast ukończonej szkoły, zamieszczona jest historia świńskiego SPA i wierny opis ukochanych zlewek? Opowiadanie o najlepszych i najgorszych chwilach, o ucieczkach z zagrody i zdjęciach do kartek świątecznych? Jeżeli nie, to z pewnością bylibyście zaskoczeni rozmiarem szczęścia, jakie może przynieść jedna, niepozorna świnka o włochatych uszach.Chistopher Hogwood przybył do domu Sy Montgomery na kolanach. W pudełku po butach. Tym samym stał się typem spod szczęśliwej gwiazdy, wybrańcem, któremu jako jedynemu z rodzeństwa udało się uciec przed śmiercią. Zdarzyło się to w kwietniowy, deszczowy dzień, kiedy drogi są rozmokłe od topniejącego śniegu, a powietrze przesiąka szarością do tego stopnia, że ledwie można dostrzec czubek swojego nosa. Właśnie wówczas dwumiesięczny Chistopher Hogwood – wtedy słaby cherlak, który nie miał prawa przeżyć bliskich nocy – rozpoczął nowe życie.„„Niebo”, pisał Thoreau, „mamy i pod stopami”. Niebo, eden, raj, Encante – nazwijcie to, jak chcecie – znajduje się nie dalej niż podwórko czy stodoła i jest rozległe jak Amazonia. I o ile w Amazonii można potrzebować delfina za przewodnika, o tyle w Hancock wszystkim, czego potrzeba, aby znaleźć eden, jest niezła świnka”.Życie Sy i jej męża stało się zdecydowanie „świniocentryczne”. Miłość do małego prosiaczka obfitowała w liczne wizyty w chlewiku i coraz wymyślniejsze smakołyki. Wkrótce do zagrody zaczęło napływać jedzenie z całego miasteczka: niepotrzebne już ciasto naleśnikowe od sąsiadów, obierki od weterynarza, czerstwe chleby i muffinki z restaruacji. Niezliczona ilość niechcianych przez nikogo łakoci odnalazła miejsce w brzuszku maleńkiej świni, która dzięki wdzięczności obcych ludzi rosła jak na drożdżach. Szef policji trzymał w samochodzie skrzynkę jabłek, na wypadek, gdyby interesującego świata Chrisa trzeba było sprowadzić z powrotem do domu. Chris bowiem był towarzyskimi globtroterem, który bardzo lubił zapuszczać się o dużo dalej niż pozwalały na to granice ogródka. Dopiero z czasem Sy zdała sobie sprawę, jak dużo zmienia się w jej życiu dzięki obecności jednej, niepozornej świnki. Były to zmiany na lepsze. Wycieczki Chrisa sprawiły, że poznawała wielu świetnych ludzi, a było to dla niej nie lada wyzwaniem, bo z natury stroniła od towarzystwa. Dzięki spacerom na zielone plateau, gdzie Chris lubił wygrzewać się na słońcu, zaprzyjaźniła się z sąsiadką, której dzieci okazały się wyjątkowo pomocnymi i wesołymi kompanami. Wpływy Chrisa nie ograniczały się do Hancock – miasteczka, w którym mieszkał – ale sięgały o dużo dalej. Dla młodszych był jak ulubiona postać z bajki, jak Kubuś Puchatek lub Prosiaczek. Dzięki wyjątkowo radosnemu usposobieniu stal się nawet gwiazdą telewizji i radia. Jednak Chris był przede wszystkim remedium: na ból, na tęsknotę, na śmierć. Drzwi do zagrody były jak drzwi do domu przyjaciela, miejsce, do którego można zapukać o każdej porze dnia i nocy: aby się wypłakać, aby razem pobyć albo aby pośmiać się przy najmilszym dla ucha chrumkaniu radosnej, wdzięcznej świnki.„Zbliżała się wiosna, a ja czułam wdzięczność. Wkrótce miały zakwitnąć tulipany, później bzy, a później truskawki. Czułam się kochana i wiedziałam, że mam szczęście; na łagodnym brzegu wiosny czekałam gotowa na uzdrawiające lato”.„Ile lat żyje świnia?” – zastanawiała się Montgomery, głaszcząc ciepły żołądek Christophera Hogwooda. Przemysłowe hodowle nie dają zwierzętom szans na godne życie, a maciory nierzadko są zabijane, kiedy nie są już w stanie narodzić więcej małych. Zapytanie to przez długi czas pozostawało bez odpowiedzi, rodząc jedynie przypuszczenia. Tymczasem Christopher Hogwood zaskoczył wszystkich, dożywając czternastu lat. W tym okresie autorka – przyrodniczka i podróżniczka, którą ugryzł nietoperz wampir i nieomal pożarł tygrys – odbyła dużo świetnych podróży do odległych puszczy i oddalonych o kontynenty wiosek. Zawsze jednak tęskniła: do domu, do męża Howarda, do rozgdakanego stadka kur, do przygarniętej suczki Tess. I do Chrisa Hogwooda. Najbardziej wyjątkowej świnki na świecie.
O tym, dlaczego lepiej hodować świnię, niż ją zjadać. Lub o tym, jak wielka miłość do zwierząt przemieniła całe lokalne środowisko i dała ludziom poczucie, że sa potrzebni. Niezwykle zwariowana historia, pisana z olbrzymią szczerością i humorem. Chyba omawia życie jednej z najdłuzej żyjacych świń we współczesnym świecie. :)Jak dla mnie to też książka-przewodnik dla wszystkich, którzy lubią jeść wieprzowinę i wierzą, że może smakować mięsem i być od "szczęśliwej" świni, a nie tylko takiej, która nigdy nie widziała powietrza i jadła sztuczne żarcie z antybiotykami na porost masy.
Książka ebook niesamowita,ciepła,pełna miłości,oddania i przywiązania do zwierząt.Polecam z całego serca:)