Upload dokumentów - promocja książek - darmowy hosting pdf - czytaj fragmenty
Dlaczego obraz Matejki przepowiadający dzieje świata do dzisiaj pozostaje w ukryciu?Sensacyjna opowieść oparta na prawdziwych wydarzeniach.W wypadku samochodowym ginie reporter jednej z słynnych gazet. Jego samochód zostaje zmiażdżone przez rozpędzonego tira na albańskich rejestracjach.Ta śmierć udaremnia ujawnienie kluczowych dokumentów dotyczących Chrztu Warneńczyka - najczęściej kradzionego obrazu Jana Matejki. Jakub Kania, prokurator IPN-u i adresat dokumentów, zostaje wciągnięty w niebezpieczną rozgrywkę o zagadkowe płótno. Trwa ona od kilkuset lat, z udziałem pomiędzy innymi hitlerowskiego grabieżcy dzieł sztuki, żydowskiego antykwariusza z Krakowa a także dyrektora warszawskiego Muzeum Narodowego. Sekret związana z obrazem dotyczy sekretnego proroctwa, według którego co 444 lata pojawi się szansa pojednania islamu z chrześcijaństwem. Lecz jest ktoś, kto nie zawaha się przed niczym, żeby udaremnić spełnienie przepowiedni. I Jakub Kania właśnie stanął mu na drodze.
Szczegóły | |
---|---|
Tytuł | 444 |
Autor: | Siembieda Maciej |
Rozszerzenie: | brak |
Język wydania: | polski |
Ilość stron: | |
Wydawnictwo: | Wielka Litera |
Rok wydania: | 2017 |
Tytuł | Data Dodania | Rozmiar |
---|
PDF Upload - Zapytania o Książki - Dokumenty © 2018 - Wszystkie prawa zastrzeżone.
Recenzje
Historia byłaby interesująca lecz ta książka ebook jest źle napisana. Kompletnie nie porywająca a nawet nudna. Rozczarowanie.
Kilka dni temu podjęłam się pewnego zadania: próbowałam znaleźć wszystkie książki, które przez media, blogerów albo wydawców zostały porównane do ebooków Dana Browna. Znalazłam kilka „podobnych do Kodu Leonarda da Vinci”, pisarzy piszących „niczym Dan Brown” a także bohaterów „intrygujących jak Robert Langdon”. Oczywistym jest, że taki marketingowy zabieg może przynieść wiele dobrego, przełożyć się na zwiększone nakłady, a co za tym idzie – świetną sprzedaż. Wszystko zależy od tak zwanego „targetu”. Ja w tym wypadku jestem poza nim. Nie zachwycił mnie „Kod Leonarda da Vinci”, nie pokonały mnie „Anioły i demony”, a „Inferno” odłożyłam po stu stronach. Może i jeszcze to pierwsze przeczytałam z niejakim zainteresowaniem, może nawet zerknęłam przy okazji na Toma Hanksa walczącego z Opus Dei, lecz naprawdę – ile można? Był to zasadniczy powód, dla którego książka ebook „444” Macieja Siembiedy przeleżała na moim regale kilka ładnych miesięcy, zanim postanowiłam wreszcie zmierzyć się z lekturą. Przyznam, że porównywanie jej do hitu Browna całkowicie mnie zniechęcało. Płomyk nadziei tlił się jedynie w osobie autora, który jest przecież cenionym dziennikarzem, reportażystą (a to drugie w moich oczach czyni go szczególnym). Czy ktoś, kto jest trzykrotnym laureatem tzw. „polskiego Pulitzera” może stworzyć literacką kichę na miarę niedoszłego muzyka? Pewnie może, lecz przecież nie musi. Z takim wewnętrznym dysonansem rozpoczęłam literacką podróż za przepowiednią arby, skrupulatnie oddzielając prawdę od fikcji. Głównym bohaterem „trzech czwórek” jest obraz Jana Matejki „Chrzest Warneńczyka”, który – zgodnie z legendą – otwiera światu drogę do pojednania dwóch religii: islamu i chrześcijaństwa. Nic zatem dziwnego, że płótno staje się wyjątkowo pożądanym kąskiem dla wielu wpływowych osób. Za tę historię umierają ludzie, nieświadomi faktu, że nadepnęli na odcisk groźnemu bractwu Bokira, które od wieków za wszelką cenę chce zachować tajemnicę arby. Siembieda zabiera nas w podróż przez kilka czasoprzestrzeni. Startujemy w czasach współczesnych, by za chwilę znaleźć się w 998 roku wśród piasków pustyni, gdzie poznajemy okoliczności śmierci pierwszego z czterech. Podróżujemy przez XV wiek, by przypomnieć sobie, kim był Władysław Warneńczyk i w jakich okolicznościach na trzy dni rzeczywiście udało się zażegnać odwieczny konflikt pomiędzy religiami. Wiek XIX to śmierć kolejnego z bohaterów przepowiedni, a także powstanie obrazu. Wiek XX to już pierwsze polskie śledztwa dotyczące arby, które płynnie przenoszą nas do naszych czasów, kiedy toczy się „właściwe” śledztwo. To tutaj Jakub Kania stara się rozwikłać zagadkę, na którą naprowadził go zmarły w dramatycznych okolicznościach dziennikarz. Siembieda poszedł dalej, ukazując nam tajemnicę arby też w XXIV wieku. Muszę przyznać, że dla mnie wszystkie futurystyczne opowieści są mało zjadliwe. Nie lubię wybiegać w przyszłość o kolejnych sto lat. Po przeczytaniu „444” odkryłam jedną rzecz: zjem wszystko, jeśli ktoś poda to w odpowiednio przyrządzony sposób, najlepiej z lekko pikantnymi przyprawami. Panu Maciejowi to się udało. Dotyczy to całych niemalże sześciuset stron. Może rzeczywiście tematem własnej książki uczynił problematykę rodem z „Kodu Leonarda da Vinci”, jednak zrobił to z reporterską pieczołowitością. Czytając o Abelardzie da Tarragona czułam na twarzy samum, który wciskał pomiędzy moje zęby ziarenka piasku. Z przyjemnością spędzałam czas w domu Jana Głębockiego, skradając się za plecami Leona Wyczółkowskiego poprawiającego dzieła mistrza Matejki. Wreszcie – zachłysnęłam się Jakubem Kanią, który jako inteligentny, bezpośredni, zabawny facet skradł moje serce. W zasadzie nie wiem już, czy tę historię opowiedział reportażysta czy raczej gawędziarz snujący piękną historię. Język, którym operuje pisarz, jest mową erudyty. Przyznam, że to wyjątkowe doświadczenie czytać książkę, która cieszy oczy, uszy i mózg pięknym językiem. Nie potrzeba do tego patetyzmu, szafowania własną wiedzą z każdego zakresu. Tutaj czuć było, że Siembieda jest po prostu najlepszym człowiekiem do napisania takiej książki – jego przygotowanie, genialne łączenie wątków, mieszanie czasoprzestrzeni, ganianie czytelnika z jednego miejsca w drugie, wprowadzenie mnóstwa bohaterów – wszystko to wykonane z celnością i wrażliwością. (Za nietuzinkowy sposób opisywania urody i osobowości Kasi Karewicz należy się najwyższa ocena.) I ciągle się zastanawiam… Jak można porównywać Siembiedę do Browna? Niech się ten drugi uczy od pierwszego, a porównania niech tyczą się jedynie nakładu – życzę, aby książki Pana Macieja sprzedawały się równie dobrze. Już za chwilę premiera kolejnej.
Idealna historia! Twórca może być śmiało nazywany polskim Danem Brownem. Ciekawie zbudowana fabuła, dawka informacji historycznych do zniesienia nawet przez laika, wyraziste postacie, ciekawa fabuła, wciągająca intryga. A przy okazji można się dowiedzieć czegoś ciekawego.
Opowieść „444” Macieja Siembiedy stanowi jego literacki debiut. Opierając się na prawdziwych wydarzeniach, twórca buduje wokół obrazu mistrza Jana historię, której pozazdrościć mu mogą wszyscy literaccy poszukiwacze sekretów i spisków, z Danem Brownem na czele. „Chrzest Warneńczyka”, najczęściej kradziony obraz Matejki, został tak naprawdę stworzony w jednym konkretnym celu: by za jego pośrednictwem przekazać światu (w sposób rzecz jasna niebezpośredni) treść przepowiedni słynnej jedynie chrześcijańskim papieżom a także przywódcom islamu. Okazuje się bowiem, że raz na 444 lata, począwszy od roku 1000, Bóg ofiaruje światu szansę na pojednanie dwóch zwaśnionych religii. Takich prób będzie w sumie 4 (proroctwo arby, czyli „czwórki”). Na trop ów tajemnicy wpada Jakub Kania, prokurator IPN-u. Gdy w dniu umówionego spotkania w podejrzanych okolicznościach ginie reporter prowadzący prywatne śledztwo dotyczące obrazu, a z mieszkania denata giną wszelkie dokumenty związane ze sprawą, wiedziony ciekawością i uporem Kania zostaje wplątany w szereg groźnych wydarzeń. Rozgrywka, którą przyjdzie mu stoczyć sięga tak naprawdę kilkuset lat wstecz, a jej źródło stanowi zagadkowe bractwo Bokira. Członkowie stowarzyszenia nie cofną się przed niczym, byle tylko udaremnić spełnienie się przepowiedni. Potyczka na przestrzeni wieków przynosi dużo ofiar stanowiących „kamień na drodze Proroka”. Jednym z takich kamieni stał się właśnie prokurator IPN-u... Przyznam, że jestem tą powieścią oczarowany. Podczas lektury „444” co chwila wracała do mnie jedna myśl: „To jest za dobre na debiut!”. Rzeczywiście, cała historia została dopracowana w najdrobniejszych szczegółach, a później opowiedziana z taką swobodą i lekkością, że ciężko mi było znaleźć odpowiednie miejsce na przerwanie lektury. Tempo powieści dyktowane stosunkowo krótkimi epizodami toczy się dynamicznie, a zarazem w sposób wielce wyważony. Już od pierwszych stron jesteśmy świadkami trzęsienia ziemi, które następnie rozrasta się do niespodziewanych rozmiarów, obejmując swoim zasięgiem nad 1300 lat! W takim bowiem przedziale czasowym odbywamy naszą podróż ku rozwikłaniu tajemnicy przepowiedni. Autor, dzieląc główny wątek powieści na kilka części, z olbrzymią wprawą przenosi czytelnika w wydarzenia mające swe miejsce w X, XV, a nawet XXIV wieku(!). Zachowując adekwatne dla danej epoki zwroty a także nazewnictwa, wykazuje przy okazji olbrzymią wiedzę historyczną, którą potrafi umiejętnie wpasować do wymyślonej fabuły. Nic tu nie jest dziełem przypadku. Każde zdarzenie prędzej, czy potem zostanie wyjaśnione (w formie retrospekcji, bądź wizjonerskich obrazów z przyszłości). Zaś finał całej historii zaskoczy niejednego z Was – gwarantuję. Więcej na blogu Zwykłej Matki
Ukłony dla autora, jak dla mnie była to mądra powieść! Czasem ciężko było rozróżnić fikcję od prawdy. Czasem trochę drażniło mnie "przeskakiwanie" w czasie, lecz dzięki temu chciało się dalej czytać, ciężko było odłożyć książkę na bok. Sięgnęłam po nią zaciekawiona tematyką (dwie duże religie i przepowiednia według której może nastąpić ich połączenie) i nie żałuję, ponieważ było naprawdę warto. Muszę przyznać, że w pewnym momencie byłam po prostu zła na autora, że zostawił niedokończone wątki, lecz na szczęście wszystko wyjaśnił. Pozycja naprawdę warta przeczytania, gorąco polecam!
Bardzo interesująca pozycja! Lubie książki z tłem historycznym.
Idealna książka. Twórca mądrze połączył fakty z fikcją. Porusza w książce pdf temat, który jest jak najbardziej aktualny. Pokazuje, że zgoda dwóch największych religii świata nie tylko nie jest szaleństwem, lecz rownież jest możliwa do osiągnięcia. Dodatkowo, umiejętnie wplecione tlo historyczne sprawia, że historia staje się bardziej wiarygondą i prawdopodobną.
Niesamowicie wciągająca, zagadkowa opowieść, w której odnajdujemy mnogość historycznych faktów, splecionych ze współczesnością. Obrazowo oddane sceny bitewne, podróże w okresie i trafne porównania, sprawiają, że książkę czyta się miło i szybko. Idealna lektura.
siembieda przygotował szereg smakowitych dań na obfity obiad. postarał się nawet, żeby każde danie uzyskało najwyższą ocenę recenzentów. a następnie wszystkie te dania zlał do jednej wazy i zaprosił do stołu. smacznego
Stany Zjednoczone mają Dana Browna; Niemcy – Philippa Vandenberga; Hiszpania – Louisa Montero Manglano, a my od niedawna Macieja Siembiedę, trzykrotnego laureata „polskiego Pulitzera” w kategorii reportażu, absolwenta Uniwersytetu Opolskiego, dziennikarza i reportażystę, autora kilkuset tekstów publikowanych m. in. w Polityce i Kulturze a także czterech zbiorów reportaży. Tym razem Maciej Siembieda postawił na opowieść i nieźle się stało, ponieważ powstała naprawdę idealna książka ebook łącząca w sobie historię i fikcję, w której polski twórca żongluje z powodzeniem datami i epokami. Istnieje niezwykła zbieżność z jedną z ebooków Browna. Kod Leonarda da Vinci opiera się głównie na jednym z najsławniejszych obrazów Leonarda. W powieści 444 też istotną rolę odgrywa obraz, lecz tym razem nie włoskiego pochodzenia, ale malarza z naszego podwórka, Jana Matejki. „Chrzest Władysława Warneńczyka”, ponieważ o to dzieło chodzi, jest obrazem wyjątkowym. Według Siembiedy Matejko ukrył w nim przepowiednię o potomku dwóch największych religii chrześcijaństwa i islamu mającego doprowadzić do pojednania tychże. Trzy szanse następujące 444 lata po sobie od roku 1000, nie powiodły się. Pozostała jedna, ostatnia, która ma zdarzyć się w 2332 roku. Opowieść zaczyna się mocno, ponieważ śmiertelnym wypadkiem pewnego, niewiele znaczącego dziennikarza. Tylko czy zderzenie z rozpędzonym tirem, to był przypadek, zważywszy na fakt, że ów reporter jechał właśnie na spotkanie z prokuratorem z IPN-u Jakubem Kanią, chcąc podzielić się odkrytymi tajemnicami ukrytymi na obrazie Jana Matejki. Jak się prosto domyślić amerykańskiego profesora Roberta Langdona w książce pdf Siembiedy zastępuje naturalnie prokurator Jakub Kania, a w śledztwie zręcznie pomaga mu cudowna stewardessa Katarzyna Karewicz, wnuczka członka Głównej Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich. 444 to debiut powieściowy Macieja Siembiedy i dodam, że naprawdę niezły debiut. Książkę czytało mi się bardzo nieźle i wyjątkowo szybko, mimo trudnej objętości. Napisałam, że Siembieda żongluje datami i epokami – i tak „odwiedzamy” lata: 998, 1444, 1881, chwilę obecną, a nawet przenosimy się do 2332. Jeśli jednak ktoś z was pomyśli, że takie przeskoki czasowe mogą wprowadzić niepotrzebny chaos to się myli, ponieważ historia jest niezwykła uporządkowana. Opowieść 444 jest wciągająca i przyznaję, że ciężko było mi się od niej oderwać. Mimo podobieństw do sławnego już „Kodu…”, reportażyście udało się stworzyć opowiadanie oryginalną i przenieść ją zręcznie w nasze polskie realia. Co nas jeszcze czeka na nad pięciuset pięćdziesięciu stronach? Islamska przepowiednia; bractwo muzułmańskie Bokira, które nie zawaha się przed niczym; ukryte od wieków tajemnice; tajemnicze dzieło Jana Matejki, które jest najczęściej kradzionym polskim obrazem. Porywająca, bardzo sprawnie, barwnie i z rozmachem napisana opowieść sensacyjno-przygodowa, a może thriller historyczny – nie umiem stwierdzić czego jest więcej. Twórca zbudował akcję, która cały czas trzyma czytelnika w niepewności. Zaczyna się gwałtownie, a potem napięcie nie opada. Zagadka goni zagadkę, sekrety się mnożą, tempo zaskakuje, nie ma niepotrzebnych dłużyzn przeszkadzających w lekturze. Sądzę, że nie pozostaje mi nic innego jak zaprosić was do przeżycia przygody i odkrywania tajemnic z bohaterami powieści Macieja Siembiedy. Na pewno książka ebook nie zawiedzie fanów twórczości Dana Browna. Idealnie nada się do czytania w parku czy na działce. Tylko patrzeć, aż zostanie przeniesiona na wielki ekran. Gorąco polecam.
Książka ebook rewelacyjna, czytałam ją z zapartym tchem i nie mogłam się od niej oderwać. Cudowny język, świetne przygotowanie, super obsadzona historycznie. Zalecam idealna lektura na zbliżające się wakacje :)
Nie znoszę mdłych książek. Takich, o których mówi się, że “fajna”, “lekko się czyta” lub że “dobra lektura”. To tak samo mało przekonywujące jak reklama restauracji, w której jest “dobra kuchnia” i “smaczne jedzenie”. Dlatego z uwagą śledzę dyskusję toczącą się wokół „444”, książki, którą podziwiam z wielu powodów. Pomiędzy innymi za poruszenie, jakie wywołała. Wielu recenzentów chwali ją pod niebiosa, paru chłoszcze - lecz nawet najbardziej żarliwi krytycy powieści, doceniają wiedzę historyczną autora. Przyznam szczerze, że sięgnąłem po ten tytuł lekko zirytowany zachwytami i chętnie bym postawił własny dyplom historyka skromnego uniwersytetu przeciwko czapce śliwek, że będę w stanie na 560 stronach przyłapać Siembiedę na wpadce. Nie udało się. Czytam w Internecie i w mediach zarzuty względem „444". Jeden z recenzentów wytyka, że Matejko nie mógł palić papierosów, ponieważ kiedy malował „Chrzest Warneńczyka” to ich jeszcze nie znano. Znano, znano. Cygarfabryka, jak ją nazywali miejscowi, funkcjonowała przy Dolnych Młynach w Krakowie już od dziesięciu lat, a poza cygaretkami skręcanymi z liści, produkowała siekany tytoń zawijany w bibułki, czyli… No właśnie. Nieporozumienie oczywiste tak samo jak uwaga, że w zaborze austriackim nie istniała prasa polska, tylko „polskojęzyczna”, ponieważ nie było państwa polskiego. Niezupełnie. Zabór austriacki był inkubatorem polskiej prasy tamtych czasów. W Galicji wychodziło wtedy kilkadziesiąt czasopism i czasopism, które miały polskich wydawców, polskie redakcje i polskich dziennikarzy. Administracja austriacka nie miała z nimi nic wspólnego, cenzura praktycznie nie istniała, a „Stańczycy” będący strażnikami polskości w jej pełnym, konserwatywnym wydaniu, codziennie wydawali „Czas”, który docierał nawet do Polaków pracujących przy budowie Kanału Sueskiego. We Lwowie wychodził „Dziennik Wszechpolski”, który ostro walczył z rusyfikacją i germanizacją, broniąc polskiej racji narodowej. Redagował go Roman Dmowski - idol dzisiejszych narodowców maszerujących ulicami Warszawy. Nie sadzę, żeby ogolenym na łyso chłopcom spodobało się, że gazetę ich guru nazywa się „polskojęzyczną”, a nie polską. Lecz mniejsza z tym. Szczerze gratuluję wszystkim polemistom, ponieważ to pasjonujące rozmowy. Przynajmniej o coś w niech chodzi, ktoś się spiera, a przy tym uczy siebie i innych. A ile się przy tym można dowiedzieć…Chwała „444”, że wywołuje ten ferment.
No i proszę: mamy kolejnego „polskiego Dana Browna”. Kolejnego, ponieważ po wpisaniu tej frazy w wyszukiwarkę pojawiają się przynajmniej cztery nazwiska naszych twórców łącznie z Zygmuntem Miłoszewskim (nazwanym tak z powodu „Bezcennego”) a także Maciejem Siembiedą, którego opowieść „444” obecna jest na rynku zaledwie od paru tygodni, a już narobiła dużo zamieszania. Rzecz dotyczy tajemniczego obrazu (skąd my to znamy?) a także zawartej na nim przepowiedni. Słowem - nic nowego. Zniechęcona schematem sięgnęłam po książkę z rezerwą i… mocno się zdziwiłam. „444” miało być oklepaną opowiastką o „kodzie Matejki”, a okazało się thrillerem erudycyjnym bardzo wysokiej próby. Tak, tak. To gatunek rzadko w Polsce spotykany. Ryzykowny, ponieważ zmusza do myślenia, sprawdzania, poszukiwania i smakowania historii. Tymczasem, jak spisał kiedyś jeden z recenzentów "Gazety Wyborczej”, polskie sensacje historyczne obowiązuje poziom „niższy od maturalnego”. Twórca musi bardzo sądzić żeby książka ebook nie zmęczyła...
Z olbrzymią nadzieją powitałem „444” Macieja Siembiedy, wieloletniego dziennikarza i specjalisty od śledztw historycznych, nagradzanego za reportaże „polskimi Pulitzerami" i debiutującego powieściowo w wieku 56 lat. Liczyłem na dobrą książkę i nie zawiodłem się. Z paru powodów. Po pierwsze „stara szkoła” dziennikarska sprawia, że opowieść napisana jest językiem, który aż przyjemnie czytać. Jest tu niezły dialog, oszczędny opis, lecz też anegdota i talent opowiadania. Po drugie, książka ebook pełna jest ciekawostek, które wytrawni reporterzy potrafią znajdować i przekazywać jak nikt inny. Skończyłem czytać „444” dwa dni temu, a już opowiedziałem znajomym kilka smaczków z tej powieści, których nie zdradzę, aby nie psuć lektury. Po trzecie, dziennikarskie doświadczenie autora dało rzetelne udokumentowanie książki, choć to tylko powieść, a powieści wolno fantazjować. Znaczna wiedza na temat zdarzeń z przeszłości (zwłaszcza czasów Władysława Warneńczyka). Niebezpieczna wyprawa w przyszłość, do roku...
Dla mnie rewelacja. Uwielbiam ciekawostki historyczne, szczególnie gdy przedstawione są w formie zagadki, która wiąże się z przyjemnością rozwiązywania. Lektura „444” jest jak wycieczka do muzeum, w którym każdy eksponat zasługuje na uwagę, a wszystkie razem tworzą spójną opowieść. Przygoda polega na tym, że nie wiadomo co będzie w następnej sali, co wydarzy się dalej, co jeszcze zaplanował autor. Dla mnie to fascynująca rozrywka, dlatego stawiam powieści najwyższą ocenę i dziękuję za doskonałą zabawę. Żałuję tylko jednego. Tej książki nie da się przeczytać po raz drugi, tak jak nie da się przeżyć emocji raz odkrytej tajemnicy. Zazdroszczę wszystkim, którzy mają to dopiero przed sobą.
Spiskową teorię dziejów, zapoczątkował w ebookach Dan Brown. To bardzo wielkie uproszczenie, oczywiście takie naginanie faktów, do własnych wizji było od zawsze popularne, jednak Brown własnymi thrillerami zrobił dużo dla takiego przedstawiania wydarzeń. Interesujące fakty historyczne, postacie zmagające się z jakąś tajemnicą i już mamy arcydzieło! I na naszym rynku wydawniczym mamy kilku pisarzy, który specjalizują się w tego typu literaturze. Leszek Herma i jego Sendinum, czy zupełnie nowe nazwisko na tym poletku, przynajmniej dla mnie Maciej Siembieda. "444", ponieważ taki tytuł nosi tak książka, to opowiadanie zaczynająca się od zagadkowej śmierci pewnego dziennikarza. Jego śmierć, a szczególnie wydarzenia którymi się interesował, rozpętują prawdziwą lawinę spisków i podejrzeń. Będą w to zamieszani nie tylko dziennikarze, lecz i wysokie szychy z IPNu, hitlerowcy, żydowscy antykwariusze, a nawet obraz Matejki. Pozornie nie związane ze sobą sprawy, przybiorą zaskakujący finał. Po więcej zapraszam do lektury. Słowem podsumowania, całkiem udana opowieść przygodowa, z interesują cą zagadką i interesującymi bohaterami. Trochę przewidywalna, lecz takie powieści, rządzą się własnymi prawami i być może niektóre fragmenty muszą być zgodne, nie wiem. Na pewno warta żeby po nią sięgnąć, także zalecam do przeczytania.
Gdyby przewodnicy w galerii malarstwa polskiego tak opowiadali o obrazach, to do Muzeum Narodowego w Warszawie przychodziłoby więcej ludzi niż na nieodległy Stadion Narodowy. Przeczytałam tę książkę dosłownie jednym tchem. Super intryga, a co najistotniejsze ze sztuką w tle. Właśnie z powodu sztuki sięgnęłam po tę powieść, choć nie lubię ani historii, ani sensacji. Duże uznanie dla autora za udowodnienie, że o sztuce wcale nie trzeba pisać nudno, że to temat, który może być porywający tak samo jak kryminał czy thriller. Mnie „444” porwało na majowy weekend. Chętnie kupiłabym audiobooka, aby ktoś opowiedział mi to jeszcze raz, najlepiej głosem Jana Peszka lub Janusza Gajosa.
Nie podobała mi się. Nie trafiła w mój gust. Za duzo fantasmagorycznych treści, poza tym wszystko to już było u Dana Browna.
Zalecam recenzję powieści "444" na portalu Sztukater.pl https://sztukater.pl/ksiazki/item/20921-444.html
https://www.facebook.com/domiczyta RECENZJA PREMIEROWA Premiera: 26.04.2017 „– Moim zdaniem, to sam obraz jest kodem. Prowadzi do przepowiedni, a ta do idei pojednania chrześcijaństwa z islamem. Bardzo karkołomnej idei. Dla niej kradziono i ukrywano Chrzest Warneńczyka. I jeśli zabijano z powodu obrazu, to również dla niej. Idea potrafi zawładnąć umysłami, a najbardziej groźnym miejscem na ziemi jest ludzki mózg. (…) Chrzest Warneńczyka wiąże się z czymś, co jest nie do pomyślenia. Z pokojem pomiędzy światami przekonanymi, że ich religie są wrogie.” – element książki. Debiutancka opowieść Macieja Siembiedy „444” od pierwszych stron emanuje mocą przyciągania czytelnika, głodnego wyjaśnienia tajemniczego tytułu, który mnie w pierwszej kolejności przywiódł na myśl mickiewiczowskie „a imię jego czterdzieści i cztery”. Siembieda zabiera nas w fascynującą podróż literackim wehikułem czasu, dzięki któremu przemierzamy historię świata i Polski od roku 1000 po rok 2332, zatrzymując się co 444 lata od daty startowej i śledząc wpływ starodawnej przepowiedni arby, w myśl której właśnie co 444 lata na Ziemi pojawi się wybraniec – królewski potomek zrodzony z rodziców reprezentujących antagonizowane od wieków religie chrześcijaństwo i islam – dzięki któremu możliwe będzie pojednanie między tymi zwaśnionymi stronami. Są jednak siły, nastawione na utrzymanie wiecznego rozdźwięku między wyznawcami obydwu religii i które nie cofną się przed niczym, żeby ustalony raz porządek pozostał niezmienny na zawsze. Kiedy sławny polski malarz Jan Matejko uwiecznia na swym obrazie scenę chrztu Władysława III Warneńczyka, który zanim zginął z rąk tureckich pod Warną, miał doprowadzić do podpisania traktatu pokojowego z przedstawicielami świata islamu, proroctwo sprzed lat nabiera nowej mocy. W czasach współczesnych obraz Matejki pt. Chrzest Warneńczyka staje się obiektem historycznych analiz a także dziennikarskich śledztw, przy czym nikt w Polsce nie dysponuje nim fizycznie z uwagi na to, że w okresie II Wojny Światowej został skradziony. Zainteresowane znaczeniem malowidła osoby niby przypadkiem schodzą jednak z tego świata, lecz kiedy do akcji wkracza utalentowany prokurator Instytutu Pamięci Narodowej Jakub Kania wydarzenia nabierają mocnego tempa, uniemożliwiając oderwanie się od lektury ani na moment. W krótkim odstępie czasu miałam przyjemność przeczytać kolejną polską powieść, której twórca w brawurowy i absorbujący sposób powiązał ze sobą historyczne zdarzenia i postaci a także literacką fikcję, konstruując bardzo przekonującą fabułę, dającą przyczynek do samodzielnego badania przedstawionych w książce pdf faktów i zweryfikowania ich autentyczności. Z kart powieści Siembiedy mówią do nas królowie, papieże, a nawet sam Jan Matejko, dzięki czemu możemy spojrzeć na pewne zdarzenia z nowej perspektywy. Główni bohaterowie natomiast, czyli Jakub Kania a także śliczna Kasia Karewicz, których ścieżki skrzyżowały się dzięki „kodzie Matejki”, są bardzo sympatyczni, pomysłowi i tak przekonujący, jakby istnieli naprawdę. Siembieda stworzył historię obfitującą w trafne obserwacje, chociażby te dotyczące polskiego społeczeństwa, podaną w sposób przystępny i dowcipny, dzięki czemu czas spędzony na lekturze „444” jest rozrywką wyjątkową. Lektura absolutnie porywa i jeśli w taki sposób przedstawiane byłyby zdarzenia z przeszłości w szkołach, uczniowie chłonęliby je z rozszerzonymi z wrażenia oczami. Jestem pełna uznania dla Macieja Siembiedy, bo stworzył opowieść spójną, wartką i tak inspirującą, że aż ciężko uwierzyć, że to jego literacki debiut. Liczę na to, że z Kubą Kanią jeszcze się spotkam i mam nadzieję, że będzie to miało miejsce w niedalekiej przyszłości – do roku 2332 nie dożyję ;). Serdecznie zachęcam Was do lektury i myślę, że Dan Brown może się schować przy naszym rodzimym autorze. Przekonajcie się sami, czy mam rację. Bardzo dziękuję Wydawnictwu Wielka Litera za egzemplarz recenzencki powieści i możliwość przeżycia tej pasjonującej przygody.