Wolfe Gene - Księga Krótkiego Słońca (3) - Powrót do Whorla
Szczegóły |
Tytuł |
Wolfe Gene - Księga Krótkiego Słońca (3) - Powrót do Whorla |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
Wolfe Gene - Księga Krótkiego Słońca (3) - Powrót do Whorla PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie Wolfe Gene - Księga Krótkiego Słońca (3) - Powrót do Whorla PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
Wolfe Gene - Księga Krótkiego Słońca (3) - Powrót do Whorla - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Strona 1
Strona 2
GENE WOLFE
POWRÓT DO „WHORLA”
(RETURN TO WHORL)
KSIĘGA KRÓTKIEGO SŁOŃCA (TOM: III)
Przełożył Wojciech Szypuła
MAG: 2007
Strona 3
Spis treści
Karta tytułowa
Dedykacja
Imiona i nazwy własne występujące w tekście
Do moich gospodarzy,
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
11
12
13
14
15
16
17
18
19
20
Posłowie
Strona 4
Teri i Alowi z szacunkiem
Strona 5
Imiona i nazwy własne
występujące w tekście
Wiele osób i wiele miejsc, które pojawiają się w tej książce, występowało już
w„Księdze długiego słońca”, do której odsyłamy Czytelnika. W zamieszczonym tu
spisie najważniejsze nazwy i imiona wyróżniono WERSALIKIEM.
AANVAGEN — gospodyni i strażniczka głównego bohatera w DZIURZE.
Pułkownik Abanja — kobieta-oficer z Trivigaunte.
Acalypha — żona Alki. Razem udali się na ZIELEŃ.
Alga — młoda kobieta, którą Matka dała ROGOWI.
Alka — złodziej, który dawniej uczył JEDWABIA sztuki złodziejskiej .
Sierżant Azijin — legionista z DZIURY.
BABBIE — oswojony hus, własność Pleśni.
Bala — żona Ścięgna, na ZIELENI.
BEROEP — właściciel domu w DZIURZE, mąż AANVAGEN.
BIAŁOZÓR — magnat z NOWEGO VIRONU.
Calde BIZON — mąż maytere MIĘTY, obecnie calde VIRONU.
Blanko — miasto w głębi lądu.
BŁĘKIT — jedna z dwóch nadających się do zamieszkania planet krążących
wokół KRÓTKIEGO SŁOŃCA.
Cijfer — żona kapitana WIJZERA.
Cilinia — najstarsza córka Tyfona.
DZIURA — portowa mieścina leżąca na północ od NOWEGO VIRONU.
Strona 6
Echidna — bogini we „WHORLU”, patronka GAONU.
Eco — dawny najemnik, mąż Mory.
Flannan — jeden z przyjaciół ŚWINI, lotnik.
GAON — miasto na BŁĘKICIE, w pewnym okresie rządzone przez narratora.
Patere Gulo — koadiutor VIRONU.
Sędzia HAMER — jeden z piątki sędziów rządzących DZIURĄ.
Hart Mau — nowy rajan GAONU.
Hierax — bóg śmierci we „WHORLU”.
Incanto — imię, pod jakim znano narratora w Blanko.
Inclito — diuk Blanko.
JAHLEE — inhuma uwolniona przez narratora.
JASZCZURKA — wyspa leżąca na północ od NOWEGO VIRONU.
Patere JEDWAB — dawny calde VIRONU.
Język — jeden z braci ROGA.
JUGANU — inhumi uwolniony przez narratora.
Kalina — służąca w pałacu calde VIRONU.
Kocur — jeden z kolonistów, którzy towarzyszyli Alce i Acalyphie.
KOŚCIEC — sklepikarz z VIRONU, ojciec ROGA.
Patere Kowadełko — prolokutor VIRONU.
Kozioł — syn KOŚĆCA z drugiego małżeństwa.
Strona 7
Krait — inhumi adoptowany przez ROGA.
Krew — bandyta zabity przez JEDWABIA, przybrany ojciec Pleśni.
KRÓTKIE SŁOŃCE — słońce, wokół którego krąży „WHORL”.
Patere Kwezal — inhumi, dawny prolokutor VIRONU.
Kypris — pomniejsza bogini, która zachęciła JEDWABLA. do zjednoczenia się z
PAHEM.
Szeregowy Leeuw — legionista z DZIURY.
Łasica — wnuk PAPRYKI.
Łój — jeden z braci ROGA.
Maytere MARMUR — starszy chem.
Matka — Zaginiona Bogini.
Merryn — wiedźma.
Mistrz Miecznik — stary fechmistrz.
Maytere MIĘTA — przywódczyni buntu, w którym obalono radę rządzącą
VIRONEM.
Molpe — bogini wiatrów we „WHORLU”.
Mora — córka diuka Blanko.
„Morska Pokrzywa” — jol, łódź żaglowa zaopatrzona w grot — maszt i mały
bezanmaszt.
Mota — jeden ze zwolenników Hari Mau.
Nabeanntan — górskie miasto we WHORLU DŁUGIEGO SŁOŃCA.
Strona 8
NAT — magnat z DZIURY.
NOWY VIRON — miasto na BŁĘKICIE założone przez kolonistów z VIRONU.
OGAR — sklepikarz z Zaścianka.
OLIWIN — chem, córka maytere MARMUR.
Onorifica — służąca w domu diuka Blanko.
OREB — gadający nocny kruk.
PAH — ojciec bogów WHORLA DŁUGIEGO SŁOŃCA.
Pajarocu — widmowe miasto na zachodnim kontynencie BŁĘKITU.
Pająk — vironski łowca szpiegów.
PAPRYKA — kochanka i kat Szpika.
Parel — dziewka służebna z DZIURY.
Pierwiosnek — jedna z sióstr ROGA.
Pięściak — żołnierz armii VIRONU, ojciec OLIWINU.
Piżmo — przestępca z Vironu, obecnie już nie żyje.
Pleśń — kobieta obdarzona nadprzyrodzonymi mocami, wnuczka maytere
MARMUR.
POKRZYWA — żona ROGA, matka RACICY, SKÓRY i Ścięgna, współautorka
Księgi Długiego Słońca.
Prymulka — jedna z sióstr ROGA.
QUADRIFONS — bóg drzwi, rozstajów i wielu innych rzeczy.
RACICA — jeden z synów ROGA i POKRZYWY, brat bliźniak SKÓRY.
Strona 9
RAJAN — tytuł przysługujący władcy GAONU.
Rajya mantri — doradca RAJANA GAONU.
Patere REMORA — prolokutor NOWEGO VIRONU.
Roti — jeden ze zwolenników Hari Mau.
Rozeta — magnatka z NOWEGO VIRONU.
Rożek — syn KOŚĆCA z drugiego małżeństwa.
RÓG — główny autor Księgi Długiego Słońca.
Maytere RÓŻA — starsza sybilla, obecnie już nie żyje.
Generał Saba — kobieta-oficer z Trivigaunte.
SĄSIEDZI — dawni mieszkańcy BŁĘKITU, nazywani także Zaginionym Ludem.
SKÓRA — jeden z synów ROGA i POKRZYWY, brat bliźniak RACICY.
Słonka — przybrane imię szpiega z Trivigaunte.
STOKROTKA — córka rybaka, uczennica POKRZYWY.
Kapitan Strik — kupiec z DZIURY, dawny przyjaciel ROGA.
Strup — magnat z NOWEGO VIRONU.
Szpik — magnat z NOWEGO VIRONU.
Ścięgno — najstarszy z trzech synów ROGA i POKRZYWY.
Świerszcz — syn Prymulki.
ŚWINIA — imię, jakie przybrał ślepy wędrowiec.
Strona 10
Mójpan Advocaat TAAL — adwokat wynajęty przez BEROEPA i innych do
obrony narratora.
Tartaros — wierny syn PAHA, bóg złodziei i handlu.
Ten-od-owiec — myśliwy.
Thiona — pomniejsza bogini we WHORLU DŁUGIEGO SŁOŃCA.
Trivigaunte — obce miasto leżące na południe od VIRONU i rządzone przez
kobiety.
Calde Tussah — przybrany ojciec JEDWABIA
Tyfon — antyczny tyran, którego osobowość przeobraziła się w PAHA.
Tygrysówka — klientka Czcigodnego Zgromadzenia Poszukiwaczy Prawdy i
Skruchy.
VADSIG — służąca w domu AANVAGEN.
Mójpan Advocaat Vent — adwokat przydzielony narratorowi z urzędu.
Versregal — żona kapitana Strika.
VIRON — miasto, w którym toczyła się większość akcji Księgi Długiego Słońca.
Szeregowy Vlug — legionista z DZIURY.
Wapen — niezadowolony młody człowiek z DZIURY.
„WHORL” — statek kosmiczny, którego ogromne wnętrze jest całym małym
światem; pierwotnie — asteroida.
WHORL DŁUGIEGO SŁOŃCA — wnętrze „WHORLA”.
Kapitan WIJZER — kupiec z DZIURY, który skierował ROGA do Pajarocu.
Wrotycz — żona OGARA.
Strona 11
Zaciemnienie — zachodni kontynent BŁĘKITU; nazwa nadana mu przez ROGA.
Zaginieni Bogowie — domniemani bogowie SĄSIADÓW.
Zaginiony Lud — inna nazwa SĄSIADÓW.
Zając — kryminalista pochodzący z VIRONU.
Zamsz — jeden z braci ROGA, sklepikarz z NOWEGO VIRONU.
Zaścianek — wioska podległa VIRONOWI.
ZEWNĘTRZNY — bóg, patron wszystkiego, co znajduje się poza WHORLEM
DŁUGIEGO SŁOŃCA.
Ziek — kupiec z DZIURY.
ZIELEŃ — jedna z nadających się do zamieszkania planet w układzie
KRÓTKIEGO SŁOŃCA.
Strona 12
Do moich gospodarzy,
Śpię w waszym domu. To ja jestem tą młodą kobietą, która całe dnie i noce spędza
w łóżku. Kobietą, która nie budząc się, ma stanąć przed waszymi sędziami.
Która ma zostać osądzona we śnie.
I we śnie skazana na obsunięcie się w śmierć.
Zastanawiacie się czasem, czy w ogóle oddycham? Kładziecie mi piórko na
wargach? Na pewno. Czuję waszą obecność, kiedy nade mną stajecie.
Tylko mój ojciec może mnie obudzić.
Zapytajcie Aanvagen.
Niech usiądzie przy mnie na fotelu i zaśnie. Wtedy się obudzę.
Zapytajcie Aanvagen.
Niech weźmie mnie za rękę. Nazywajcie go Rogiem, gdyż dźwięk rogu mnie
obudzi. Pozwólcie mu przyjść do mnie, a zobaczycie, że się ocknę.
Zapytajcie Aanvagen.
Jahlee wasz śpiący gość
Strona 13
1
Splamieni krwią
P odróżujemy po omacku — i najwyższy czas się do tego
przyznać. Nie ukrywam więc, że tak właśnie jest, i zarazem
przyznaję, że do tej pory szczęście nam sprzyjało. Nie podobna
jednak kontynuować naszej wędrówki w ten sposób, chyba że
zaginieni bogowie Błękitu są nam o wiele bardziej przychylni
niż innym swoim podopiecznym.
Tę księgę, trzecią i z pewnością ostatnią, zacznę od tego
stwierdzenia — oraz od przedstawienia ci się, czytelniku.
Najpierw jednak wypada wspomnieć, że bandyci nie żyją, a ja,
przeglądając ich łupy, znalazłem ten oto papier, całą belę, którą
teraz śpieszę wykorzystać.
Jego myśli nie miały nic wspólnego z nieżyjącą kobietą, jej
trumną ani gorącymi promieniami słońca wpadającymi przez
otwarte drzwi do ubogiej izdebki. Dał się słyszeć cichy,
rytmiczny stukot, jakby padającego deszczu. Czując wilgotne
bryźnięcia na kostkach, spojrzał w dół. Krew skapywała mu z
palców rąk i zbierała się w kałużę pod stopami.
Syn go opuścił.
Był ranny. (Krew z pewnością pochodziła z tej rany, bo
skąd?).
Znajdował się w ambulatorium lądownika, ale nie leżał na
marach, lecz stał przy nich, a krew ściekała mu z rąk na
Strona 14
sfatygowane deski podłogi. Mary najwyraźniej przeznaczono
dla kogoś innego — a tym kimś innym była kobieta w średnim
wieku. Martwa.
Na podłodze leżał nóż ze zniszczonym ostrzem i pękniętą
drewnianą rękojeścią. Odruchowo schylił się po niego, ale
odskoczył natychmiast, jak przed szykującym się do ataku
wężem. Jakby usłyszał rozbrzmiewający w pustce ostrzegawczy
krzyk, bardziej natarczywy niż żal, niż myśl o wodzie,
pożywieniu i uzdrowieniu.
Zostawił nóż i na drżących nogach wyszedł. Pochłonął go
najgłębszy nocny mrok.
Jest nas czworo. Mówiąc tak, zaliczam do naszej grupy Oreba,
nie uwzględniam zaś naszych czterech koni i białego muła
Jahlee. Oreb to mój ptak. Często jest dla nas utrapieniem, tak jak
w tej chwili, kiedy usiłuje wyszarpnąć mi z ręki jedno z jego
własnych starych piór.
— Daj spokój, Orebie — tłumaczę mu. — Chcę popisać,
właśnie zacząłem nową książkę i nie będę się z tobą bawił, jeśli
będziesz niegrzeczny.
— Ptak dobry! — mówi o sobie.
Wspomniałem już o Skórze? Przebiegam wzrokiem skreślone
na tym arkuszu wersy i widzę, że nie. Skóra jest czwartą osobą
w naszej grupie — i moim synem, jednym z trzech. Średniego
wzrostu, dość przystojny, krzepki, muskularny, niedługo
skończy szesnaście lat. Nosi barani kożuch, krótszy niż mój,
baranią czapkę i buty; buty solidnie natłuścił, znalazłszy
garniec baraniego łoju. Bandyci z pewnością używali go w tym
samym celu.
Powinienem nadmienić, że bandyci nie żyją. Wszyscy, co do
jednego. Chciałbym sprawić im w miarę przyzwoity pogrzeb,
Strona 15
ale ziemia jest zamarznięta. Jahlee radzi spalić ciała, lecz do
spalenia zwłok dziewięciu mężczyzn trzeba by zużyć mnóstwo
drewna.
Musiałem być obecny przy tym, jak patere Jedwab, patere
Kwezal i maytere Marmur palili maytere Różę. Gdyby ktoś
zapytał mnie o to wczoraj, odparłbym przecząco i wyjaśnił, że
w tym czasie razem z Pokrzywą walczyliśmy pod dowództwem
maytere Mięty, której Echidna nakazała zniszczyć Alambrerę.
Dziś jednak potrafię bez trudu przywołać z pamięci wyrazisty
obraz czaszki widocznej w płomieniach. Niewykluczone, że po
prostu mylą mi się dwie kremacje.
W każdym razie jestem pewien, że stos pogrzebowy maytere
Róży zbudowano z dużej ilości suchego cedrowego drewna.
Tutaj zaś mielibyśmy do dyspozycji drewno albo świeże, albo
całe zawilgocone od śniegu. Mnie i Skórze, gdybyśmy harowali
jak woły, zgromadzenie odpowiedniej ilości opału zajęłoby
pewnie z tydzień. (W pojedynkę naciąłbym tyle drewna w pół
godziny, używając azotha Hiacynta — ale jakże nierozsądne
byłoby zdradzenie się teraz z tym, że go mam!).
Coś jeszcze na temat Skóry? Sporo tego jest, ale nie wszystko
chcę tu zapisywać. Ma brata bliźniaka, Racicę. Są podobni jak
dwie krople wody. Racica przebywa na południu — tak
przynajmniej uważa Skóra. Kusiło nas, żeby skręcić na
południe, obejść mokradła i go poszukać. Nadłożylibyśmy drogi,
lecz teraz żałuję, że tak nie zrobiliśmy.
Piszę o tym wszystkim, na wypadek gdyby dwie pierwsze
księgi, które wiozę w jukach przy siodle, zaginęły lub uległy
zniszczeniu, czego nie można przecież wykluczyć. Jeśli jednak
trafią w twoje ręce, czytelniku, powiedzą ci znacznie więcej o
mnie i moich synach niż ja sam.
Strona 16
Co jeszcze należałoby dodać? Jako towarzysz podróży Skóra
ma skłonność do pesymizmu i popadania w melancholię.
(Całkiem możliwe, że on to samo powiedziałby o mnie). Mówi
mało, a kiedy już się odezwie, rzadko powie coś interesującego.
Jest jednak odważny i zaradny, a uśmiech ma tak promienny, że
w jego blasku mógłbym ogrzać zmarznięte ręce.
Widzę, że napomknąłem już o Orebie, pozwolę więc sobie
teraz do niego wrócić. Jest mniejszy od kury, za to skrzydła ma
znacznie bardziej rozłożyste. Jego pióra lśnią. Głowę, dziób i
łapy ma czerwone. Co mnie niezwykle drażni, lubi porzucać
mnie znienacka — znika wtedy na godzinę, na cały dzień, albo
(jak raz mu się zdarzyło) prawie na rok. Złapałem go we whorlu
długiego słońca, zanim Hari Mau pojmał mnie i wsadził do
swojego lądownika.
Właściwie uczciwiej było stwierdzić, że to Oreb mnie złapał.
Przygarnął mnie jako swojego opiekuna i — czasami —
zausznika. Gdyby nie to, że karmię go częściej niż on mnie,
trudno byłoby stwierdzić, który z nas dwóch posiadł prawdziwą
mądrość.
Najpierw pomyślał, że oślepł; potem — że tak wygląda
śmierć. Nie udało mu się dotrzeć do Złotej Ścieżki i teraz będzie
przez wieki błąkał się w ciemnościach, dręczony przez diabły.
Diabły gorsze od inhumich? Gorsze od ludzi? Roześmiał się w
głos. Obłęd. Szaleństwo. Szaleństwo to śmierć, tak jak śmierć to
szaleństwo. A szaleństwo i śmierć to ślepota.
Dotknął palcami szorstkiej kory drzewa i po raz drugi
stwierdził, że są śliskie od krwi, która spływała z rozciętej skóry
na przedramionach i nadgarstkach. Sięgnął do nieznanych
sobie kieszeni. Znalazł paciorki, okulary, dwie karty i
chusteczkę złożoną w sposób, który dawał jeszcze cień nadziei,
Strona 17
że uchowała się czysta. Nadgryzł skraj, przedarł ją na dwoje i
opatrzył najgłębsze rany. Pracował bez pośpiechu, starannie,
zaciskając niezgrabne węzły wolną ręką i zębami.
W oddali zamajaczyło słabe światełko. Wstał, zmrużył oczy i
spojrzał ponownie. Tak, światło. Blady, złotawy punkcik.
Kiedy duch nieżyjącego dziecka Astra zaczął nawiedzać jej
dom, Remora wyłożył wszędzie wodę święconą, pozapalał
świece i długimi czytaniami z Pisma usiłował wypędzić ducha
do Krótkiego Słońca.
Tak powiadano w mieście. Kiedy o to zapytał, Remora
wyjaśnił, że duchy zazwyczaj nie zdają sobie sprawy z własnej
śmierci.
— To chyba… aaa… hmm… zrozumiałe? Niewinna pomyłka,
hę? Nigdy wcześniej nie doświadczyły śmierci, prawda? My…
aaa… ludzie religijni, wiemy. Zwykle. Wykształceni, tak?
Spodziewamy się. Nie ma duchów… hmm… augurów, hę? Ani…
eee… sybilli. Znaczy, zdarzają się, ale… hmm… rzadko. Bardzo
rzadko.
Remora szedł obok i mówił mu prosto do ucha.
— My to… eee… przewidujemy. Niektórzy nawet modlą się o
przyspieszenie śmierci, tak bardzo pragną znaleźć się… aaa… w
błogosławionej obecności Dziewięciorga. Ale… hmm…
Niewierzący.
— Sceptycy widzą to inaczej. Brak dowodów, tak? Rozumiesz,
Rogu? Snują teorie o… eee… rozpłynięciu się? Mówią, że czuły
uścisk Hieraxa Wielkiego to… aaa… sen zwyczajny. Tylko bez
marzeń sennych. Tymczasem, hmm, hmm, nie ma czegoś
takiego.
Tak, patere.
Strona 18
— Oni się z tym… hmm… nie godzą. Bo nie… eee… nie zawsze
pamiętają… aaa… sny. Znasz boginię… hmm… snu, prawda?
Morphię? Aspekt Thelxiepei. To ona, w swej… eee… mądrości,
tak? Sprawiła, że… hmm… śnimy. Ze podlegamy, prawda? Tak,
podlegamy ułudom…
Nastąpił na coś okrągłego i twardego. Wziął to do ręki. Sucha,
martwa kora ustępowała pod naciskiem wścibskich palców.
Złamana gałąź.
— Rozumiesz?
Nie, patere, pomyślał. Nie. Nie rozumiem.
— We śnie zawsze… hmm… śnimy, abyśmy wiedzieli, że sen
nie jest końcem. My, którzy niezliczone… aaa… godziny
poświęcamy modlitwie, tak? Jesteśmy, znaczy, przygotowani.
Rozpoznajemy Hieraxa, kiedy po nas przychodzi, prawda?
Jesteś… aaa… hmm, hmm… człowiekiem morza? Żeglarzem?
Mniejsze odrosty były słabe i kruche, ale sama gałąź
wyglądała solidnie.
— Sterujesz podług gwiazd, hę? Rozumiesz, do czego
zmierzam, Rogu? Podług gwiazd… eee… o północy, a wedle
słońca… hmm… znaczy, za dnia. Właśnie. Ja nie. Nie nadaję się
na morze, tak? Ale tak słyszałem: słońce i, znaczy, gwiazdy.
Machnął kijem przed sobą. Po lewej natrafił w drzewo,
prawdopodobnie cały czas to samo, po prawej zaś natknął się
na coś gąbczastego — zapewne jakiś krzew. Punkcik światła
wzywał go jak ognisko z wyrzuconego na brzeg drewna, jakie
nocami na plażach rozpalają żony rybaków.
— Punkty orientacyjne. One są… aaa… najważniejsze, tak?
Rozmawialiśmy o wierze. O godzinach spędzonych na… hmm…
modlitwie. Niezbyt to… eee… naturalne u dziecka, prawda?
Zgodzisz się? Biegają. Krzyczą. Bawią się. Zupełnie normalne.
Strona 19
Nie mogą wysiedzieć w manteionie. Widziałem je dziesiątki
razy. Ty z pewnością też.
Owszem, patere. Naturalnie.
Łatwiej mu się szło, odkąd podpierał się kijem. Powtarzał
sobie, że podąża w stronę Złotej Ścieżki, ku rzeczywistości
duchowej, której materialne Długie Słońce jest zaledwie
świetlistym cieniem. Stamtąd uda się do Centralnego Procesora
(już tam zresztą był), gdzie spotka bogów.
— Dlatego dziecko… aaa… lgnie, tak? Szuka punktów
orientacyjnych, miejsc rodzinnych i znajomych.
Witaj, Molpe. Nazywam się Róg, Molpe Cudowna, i prawdę
mówiąc, nigdy szczególnie cię nie czciłem, Molpe. Przepraszam
cię teraz, chociaż chyba już na to za późno. Byłaś boginią Piżma.
Piżmo kochał ptaki, uwielbiał sokoły, orły i inne, ja zaś go nie
lubiłem. A na pewno nie podobało mi się to, co inni o nim
mówili.
— Trzymają się blisko brzegu, tak? Ci, którzy… aaa… odeszli?
Dzieci, które przedwcześnie… eee… osiągnęły kres istnienia,
tak? Znajomy dom, hę? Pokój. Zabawki? Tak, nawet zabawki.
My… hmm, hmm… gaworzymy, że odeszły, tak? Sam tak
mówiłem. Jak my wszyscy, czyż nie? Może chcą je odszukać, jak
zgubioną lalkę. Smutne to. Tragiczne. Zupełnie co innego niż
egzorcyzmy. Calde Jedwab, prawda? On… aaa…
egzorcyzmował. Napisał… hmm… raport. W starym domu przy
ulicy Muzyki. Widziałem go. Raport, znaczy.
Byłaś także boginią muzyki, Molpe. Powinienem był o tym
pamiętać. Jakaś wesoła piosenka podniosłaby mnie na duchu.
Zresztą śpiewałem, Molpe, naprawdę, chociaż nie myślałem
wtedy o tobie. Och, Molpe! Molpe najdroższa, bogini latawców i
dzieciństwa, czy to się nie liczy?
Strona 20
Punkcik światła przybrał kształt prostokąta. Wciąż znajdował
się bardzo daleko i był mikroskopijny, ale bez wątpienia
prostokątny. Kto z bogów był patronem światła? Molpe? Molpe
opiekowała się jesiennymi liśćmi, zabłąkanymi skrawkami
papieru, dzikim ptactwem, chmurami i wszystkim co lekkie i
ulotne, więc może także i światłem?
— Pah, tak? Bóstwo solarne… hmm… bóg słońca, znaczy. Idź
do światła, dziecko, hę? Steruj podług słońca.
A co z gwiazdami, patere? Czy Pah był także bogiem gwiazd?
Nie mógł im patronować, bo przecież płonęły poza granicami
jego whorla.
Później śpiewałem nie tylko w manteionie, Molpe — ale jako
chłopiec właśnie tam śpiewałem w każdy scyldag:
Molpe Cudowną wiatr wysoki niesie,
Domena jej kończy się w niebiesiech.
Zatańcz dla nas, Molpe!
W koronach drzew śpiewaj,
Ześlij nam swe tchnienie słodkie, chłodne…
Hymn ścichł i zgasł, gdy umilkł jego łamiący się, samotny
głos. Tartaros był bogiem nocy i mroku; Tartaros, przyjaciel
Alki, z którym szli, trzymając się za ręce. Jego dłoń nie ściskała
ręki boga — miał tylko kij, który przed chwilą podniósł z ziemi.
Kto był bogiem kijów? Bogiem drzew i drewna, bogiem — lub
boginią — stolarzy i cieśli? Jeśli miały swojego patrona, w tej
chwili jego imię nie przychodziło mu do głowy.
Dym.