Wolfe Gene - Księga Krótkiego Słońca (2) - W dżunglach Zieleni
Szczegóły |
Tytuł |
Wolfe Gene - Księga Krótkiego Słońca (2) - W dżunglach Zieleni |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
Wolfe Gene - Księga Krótkiego Słońca (2) - W dżunglach Zieleni PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie Wolfe Gene - Księga Krótkiego Słońca (2) - W dżunglach Zieleni PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
Wolfe Gene - Księga Krótkiego Słońca (2) - W dżunglach Zieleni - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Strona 1
Strona 2
GENE WOLFE
W DŻUNGLACH
ZIELENI
(IN GREEN'S JUNGLE)
KSIĘGA KRÓTKIEGO SŁOŃCA (TOM: II)
Przełożył Wojciech Szypuła
MAG: 2006
Strona 3
Spis treści
Karta tytułowa
Dedykacja
Imiona i nazwy własne występujące w tekście
Dwudziesty siódmy dzień mobilizacji
1 Nowy początek
2 Opowieści przed kolacją
3 Wspomnienie matki: Zza grobu
4 Moja historia: Człowiek z czarnym mieczem
5 W dżungli Zieleni
6 Zgadywanki
7 Drugie opowieści
8 Moja druga opowieść: Człowiek, który wrócił
9 Druga opowieść Favy: Dziewczynka z Zieleni
10 Naturalne talenty
11 Wyprawa wojenna
12 Wymiana jeńców
13 Ucieczka na Zieleń
14 Duko Rigoglio
15 Przed bitwą
16 Młodzieniec z południa
17 Bitwa o Blanko
18 Koniec — i co dalej
19 Powiedz „ojcze"
20 Z powrotem na polu bitwy
21 Czerwone słońce
22 Barbakan i Wieża Niedźwiedzia
23 Dlaczego inhumi są do nas podobni?
24 Wioska Ścięgna
25 Bóg Błękitu
Strona 4
Dla Maddie i Becki z szacunkiem
Strona 5
Imiona i nazwy własne
występujące w tekście
Wiele osób i wiele miejsc, które pojawiają się w tej książce, występowało już
w„Księdze długiego słońca", do której odsyłamy Czytelnika. W zamieszczonym tu
spisie najważniejsze nazwy i imiona wyróżniono WERSALIKIEM.
Pułkownik Abanja — szefowa wywiadu w służbie generalissimus Siyuf.
Acalypha — żona Alki. Razem udali się na ZIELEŃ.
Kapitan Adatta — najważniejsza podwładna ENCANTO w bitwie o BLANKO.
Affito — woźnica INCLITO.
ALGA — jednoręka kobieta, którą RÓG zostawił w Pajarocu.
Alka — złodziej stojący na czele grupy kolonistów, która udała się z VIRONU na
ZIELEŃ.
Atteno — gospodarz INCANTO w BLANKO, właściciel sklepu papierniczego.
Babbie — hus, którego RÓG dostał w prezencie od Pleśni.
Badour — strażnik, który schodzi z posterunku, aby zaprowadzić INCANTO,
SKÓRĘ, JAHLEE, MORĘ i pozostałych do oficera.
Bala — żona ŚCIĘGNA.
Pułkownik Bello — oficer w ordzie BLANKO.
BLANKO — miasto na BŁĘKICIE założone przez kolonistów z Grandecitta.
Strona 6
BŁĘKIT — lepsza z dwóch nadających się do zamieszkania planet w układzie
KRÓTKIEGO SŁOŃCA.
Bricco — chłopczyk, którym opiekowała się FAVA.
Bruna — potulny muł należący do INCLITO.
Cantoro — kupiec z BLANKO.
Porucznik Carabin — oficer najemników.
Casco — zazdrosny zalotnik sprzed lat.
Chaku — najemnik z Gaonu.
Comus — pomniejszy bóg, trefniś Paha.
Cugino — drwal, który sporządził kostur dla INCANTO.
Cuoio — imię, pod którym SKÓRA jest znany w BLANKO.
Decina — kucharka w domostwie INCLITO.
Dentro — młody mężczyzna, który dawno temu zakochał się w stredze.
Eco — jeden z posłańców wybranych przez INCLITO.
FAVA — gość INCLITO, towarzyszka zabaw MORY.
Gagliardo — astronom z SOLDO.
Gaon — duże, kwitnące miasto, leżące na południowy wschód od BLANKO.
Gioioso — jeden z nieszczęsnych małżonków Saliki.
Strona 7
Gorak — sierżant najemników.
Grandecitta — miasto we WHORLU DŁUGIEGO SŁOŃCA, w krainach niebios.
Hiacynt — piękna Vironka, żona JEDWABIA.
Hierax — bóg śmierci we WHORLU DŁUGIEGO SŁOŃCA.
INCANTO — imię, pod którym dawny rajan Gaonu jest znany w BLANKO
(także imię starszego brata INCLITO, zmarłego w dzieciństwie).
INCLITO — najbardziej wpływowy obywatel BLANKO.
JAHLEE — pierwszy inhumi ocalony przez INCANTO i Wieczorną Pieśń.
JASZCZURKA — wyspa leżąca na północ od NOWEGO VIRONU, na której stoi
papiernia ROGA.
Patere JEDWAB — calde VIRONU w czasie, gdy koloniści odlatywali na
BŁĘKIT; nazywany także calde JEDWABIEM.
Kam — syn ŚCIĘGNA. Ma dwa lata.
Krait — inhumi, który wyciągnął ROGA z jamy w ziemi.
KRÓTKIE SŁOŃCE — gwiazda, której wzejście na niebo rozpoczyna nowy dzień
na BŁĘKICIE i ZIELENI. Wokół niej orbituje „WHORL".
Kapitan Kupus — dowódca najemników.
Patere Kwezal — od dawna nieżyjący inhumi, w swoim czasie prolokutor
VIRONU.
Strona 8
Legaro — ambasador Novella Citta.
Maliki — tytuł wodza wioski ŚCIĘGNA, tu używany jako kobiece imię własne.
Mamelta — śpiąca obudzona przez Pleśń i uratowana przez JEDWABIA.
Mano — młody i popularny żołnierz ordy BLANKO.
Maytere Marmur — dawna sybilla, która towarzyszyła kolonistom w podróży na
BŁĘKIT, gdzie wróciła do swojego dawnego powołania. Jest chemem.
Matka — bogini morza na BŁĘKICIE, podobna do Scylli.
Mistrz Miecznik — stary nauczyciel szermierki z VIRONU.
Maytere Mięta — bohaterka rewolucji w VIRONIE, znana również jako „generał
Mięta".
MORA — nastoletnia dziewczyna, córka INCLITO.
Generał Morello — dowódca ordy SOLDO.
Nadar — szaleniec z wioski ŚCIĘGNA.
Nadi — rzeka przepływająca przez Gaon.
Novella Citta — małe miasto leżące nieopodal SOLDO.
NOWY VTRON — miasto na BŁĘKICIE, założone przez kolonistów z VIRONU.
Oliwin — młody chem z VIRONU, niepełnosprawna córka Marmur i Pięściaka.
Olmo — małe miasto leżące nieopodal SOLDO.
Strona 9
Onorifica — służąca, pomoc kuchenna w domostwie INCLITO.
OREB — nocny kruk, ptak INCANTO.
Pah — ojciec bogów WHORLA DŁUGIEGO SŁOŃCA.
Pajarocu — widmowe miasto na zachodnim kontynencie BŁĘKITU.
Pająk — viroński łowca szpiegów.
Perito — robotnik zatrudniony na farmie INCLITO.
Kapral Pięściak — żołnierz armii VIRONU.
Pismo Chrasmologiczne — święta księga VIRONU.
Pleśń — kobieta obdarzona mocami nadprzyrodzonymi, wnuczka Marmur.
Patere Płetwa — wiekowy, od dawna nieżyjący augur z Vironu.
Pokrzywa — żona ROGA, matka ŚCIĘGNA, Racicy i SKÓRY.
Poliso — zagraniczne miasto leżące nieopodal BLANKO.
Qarya — wioska ŚCIĘGNA na ZIELENI.
Quadrifons — jeden z aspektów ZEWNĘTRZNEGO we WHORLU DŁUGIEGO
SŁOŃCA.
Racica — brat SKÓRY, jeden z synów-bliźniaków ROGA.
RAJAN — tytuł przysługujący władcom Gaonu, tu często używany jako imię
własne.
Strona 10
Patere Remora — głowa Odłamu Obrządku Virońskiego na BŁĘKICIE.
Diuk Rigoglio — władca SOLDO.
Rimando — jeden z posłańców wybranych przez INCLITO.
Szeregowy Rimo — żołnierz ordy BLANKO.
RÓG — papiernik z NOWEGO VIRONU, któremu polecono sprowadzić
JEDWABLA na BŁĘKIT.
Salica — starsza kobieta, matka INCLITO.
Sąsiedzi — nazwa rodowitych rozumnych mieszkańców BŁĘKITU, używana na
zachodnim kontynencie. Inaczej: Zaginiony Lud.
Sborso — robotnik na farmie INCLITO.
Schiamazza — starsza służąca w domu rodzinnym Saliki.
Scylla — bogini z WHORLA DŁUGIEGO SŁOŃCA, patronka VIRONU, często
nawiedzająca INCANTO w snach (także potwór morski z whorla czerwonego
słońca).
Kapitan Sfido — oficer z SOLDO.
Shauk — syn ŚCIĘGNA. Ma trzy lata.
Generalissimus Siyuf — dowódca ordy Trivigaunte.
Sklerodermia — kolonistka z VIRONU, obecnie już nie żyje.
SKÓRA — jeden z synów-bliźniaków ROGA.
Strona 11
Dzielnica Słońca — dzielnica, w której znajdował się manteion JEDWABIA.
SOLDO — największe z miast założonych przez kolonistów z Grandecitta.
Solenno — jeden z nieszczęsnych małżonków Saliki.
Szpik — wpływowy obywatel NOWEGO VIRONU.
ŚCIĘGNO — najstarszy syn ROGA. Przybył za ojcem do Pajarocu.
Świnia — przyjaciel INCANTO we WHORLU DŁUGIEGO SŁOŃCA.
Pułkownik Terzo — oficer z SOLDO.
Thelxiepeia — bogini z WHORLA DŁUGIEGO SŁOŃCA.
Torda — służąca INCLITO.
Tnvigaunte — miasto, które wtrąciło się do rewolucji w VIRONIE.
Turco — faworyt sprzed lat.
Ugolo — zamożny mieszczanin z BLANKO.
Urbanita — sąsiadka Volanty.
Ushujaa — pasażer lądownika, na którym RÓG przybył na ZIELEŃ.
Sierżant Valico — żołnierz ordy BLANKO.
VIRON — miasto we WHORLU DŁUGIEGO SŁOŃCA, rodzinne miasto
JEDWABIA, ROGA i Pokrzywy.
Strona 12
Pułkownik Vivo — oficer ordy BLANKO Volanta — gospodyni INCANTO w
BLANKO, żona Atteno.
Volto — niepopularny żołnierz ordy BLANKO.
Radca Wari — przełożony virońskich szpiegów.
Porucznik Warren — najemnik.
Whorl czerwonego słońca — odległa planeta, na której urodził się Rigoglio.
WHORL DŁUGIEGO SŁOŃCA — wnętrze „WHORLA".
„WHORL" — statek pokoleniowy, z którego przybyli koloniści.
Wieczorna Pieśń — konkubina, która ukryła się na łodzi INCANTO.
Porucznik Wight — oficer najemników.
Ulica Wody — nadrzeczny bulwar w BLANKO.
Zaginiony Lud — nazwa rodowitych rozumnych mieszkańców BŁĘKITU.
Inaczej: Sąsiedzi.
Porucznik Zepter — oficer najemników. ZEWNĘTRZNY — bóg bogów.
ZIELEŃ — gorsza z nadających się do zamieszkania planet w układzie
KRÓTKIEGO SŁOŃCA.
Zitta — dawno nieżyjąca żona INCLITO i matka MORY.
Strona 13
Dwudziesty siódmy dzień mobilizacji
Incanto, mój drogi przyjacielu i doradco,
Olmo padło. Nie ma co do tego cienia wątpliwości. Nasi zwiadowcy wypatrzyli
powiewającą nad obozem chorągiew diuka Rigoglio. Ja sam przed niespełna
dwoma godzinami widziałem martwego żołnierza w fioletowo-kasztanowych
barwach. Dragoni straży przybocznej już tu są, a reszta nie pozostała daleko w
tyle. Stajemy mężnie, ale musicie być przygotowani na cios.
Wiem, że błagałem cię rozpaczliwie o zaopatrzenie, ale już nie będzie potrzebne.
Zatrzymaj muły i poganiaczy, którzy przyszli z Rimando. Jego samego również.
Tylko w ten sposób mogę ci pomóc.
Dam ci dobrą radę. Wiesz, że próbowałem ocalić farmy na północy. Dzieliliśmy
się mięsem i solą, Incanto, więc posłuchaj: farm nie da się uratować. Zabierz z
nich wszystko, co zdołasz, i zostaw je na pastwę losu. Siwobrodzi starcy, kobiety i
chłopcy, dla których udało ci się znaleźć broń, mogą jeszcze powalczyć — albo
przynajmniej pogrozić nieprzyjacielowi z wałów — ale jeśli ruszysz z nimi na
północ, kawaleria diuka w pół godziny rozniesie was w pył. Cokolwiek by się
działo, nie wypuszczaj ich z miasta. Pokaż diukowi Rigoglio, że nie jesteś
bezbronny, ogłoś zawieszenie broni i przyjmij zaproponowane przez niego
warunki rozejmu.
Jeżeli będziesz miał wieści na temat Mory, napisz niezwłocznie.
Jeśli zginę, zaopiekuj się moją matką, Tordą i Onorificą. I nie opłakuj swojego źle
wychowanego przyjaciela.
Inclito
Pamiętaj szczególnie o Tordzie i mojej matce. I.
Strona 14
Strona 15
1
Nowy początek
Z nów mam papier, a w małej buteleczce zostało jeszcze
sporo atramentu. Jestem zresztą przekonany, że właściciel
sklepu dostarczyłby mi więcej, gdybym go o to poprosił. To
zdumiewające, jak wiele może znaczyć jedna mama libra
papieru dla człowieka, który wytwarzał ogromne jego ilości.
To miasto ma mury obronne. Nigdy przedtem nie byłem w
mieście, które byłoby obwiedzione murem. Nie jest to wysoki
mur — widywałem wyższe, znacznie wyższe — ale za to otacza
całe miasto, z wyjątkiem tych dwóch miejsc, w których rzeka
wpływa do miasta i z niego wypływa.
Wydaje mi się, że nie jest to ta sama rzeka, którą mieliśmy na
południu; ta płynie szybko i cicho, chociaż niewykluczone, że
miejski hałas po prostu zagłusza jej odgłosy. Woda jest ciemna,
jakby rozgniewana.
Nasza leniwa południowa rzeka zawsze się uśmiechała, a
czasem śmiała w głos; przeskakując przez głazy, odsłaniała
koronkową halkę z białej piany. Żyły w niej krokodyle — a w
każdym razie istoty, które my nazywaliśmy krokodylami:
smukłe szmaragdowe jaszczury o połyskliwych ciałach, ośmiu
łapach i paszczach jak potrzask na dzikie zwierzęta. Zdawały
Strona 16
się równie rozleniwione jak sama Nadi, kiedy wylegiwały się na
słońcu i tylko ich niebieskie, rozwidlone języki wysuwały się z
paszcz i znikały jak małe płomyki. Nie sądzę, aby nasze
krokodyle były takie same jak te we „Whorlu", chociaż całkiem
możliwe, że każde podobne do nich zwierzę zasługuje na tę
nazwę. Tak jak „ptaki" bywają rozmaite.
A skoro o ptakach mowa, to powinienem napisać, że Oreb
cały czas jest przy mnie: zazwyczaj przesiaduje mi na ramieniu
albo — jeszcze chętniej — na czubku mojego kostura.
Przed przybyciem do miasta wyprałem ubranie w rzece.
Widziałem parę ryb, ale ani jednego krokodyla.
Kostur zrobił mi pewien drwal. Pamiętam, że miał na imię
Cugino. Nigdy nie spotkałem równie dobrodusznego człowieka;
nikt też nie był tak jak on życzliwy mnie, obcemu. Bardzo się
ucieszyłem na jego widok, bo od wielu dni nie widziałem żywej
duszy. Pomogłem mu objuczyć osła i poprosiłem, żeby pożyczył
mi siekierę, to wytnę sobie kostur. (Wcześniej próbowałem
wyciąć i obrobić laskę azothem, o czym Cugino nie
wspomniałem. Niestety, azoth siekł drewno w drzazgi).
Nawet nie chciał o tym słyszeć: przecież to on, Cugino, był
największym autorytetem, jeśli chodziło o laski i kostury
wszelkiej maści. Wszyscy w wiosce przychodzili do niego — i do
nikogo innego. Sam wytnie mi kostur; osobiście wybierze gałąź
i odpowiednio ją obrobi.
— Wszystkim się zajmę: stosowne drewno, właściwa
wysokość, uchwyt w dobrym miejscu. O wszystko zadbam!
Wyprostuj się!
Zmierzył mnie wzrokiem, dłońmi, a na koniec także siekierą
— teraz już wiem, że mierzę dwa trzonki i jedno ostrze siekiery
Cugino.
Strona 17
— Wysoki! Wysoki! — powtarzał, chociaż to nieprawda. Z
całą pewnością nie wyróżniam się nieprzeciętnym wzrostem.
Przekrzywił głowę w lewo, czubek palca wskazującego oparł
w kąciku ust. Jestem przekonany, że mój przyjaciel z południa
nie robił nawet w przybliżeniu tak niezwykłego wrażenia,
kiedy snuł plany nowej bitwy.
— Wiem! — zawołał Cugino i klasnął w dłonie. Odgłos był
taki, jakby uderzył deską o deskę.
Spętaliśmy jego osła (wciąż był, biedaczysko, objuczony) i
zagłębiliśmy się w las, aż doszliśmy do olbrzymiego drzewa,
oplecionego pnączem grubszym niż moje przedramię. Dwa
potężne uderzenia siekiery odcięły solidny, rozwidlony u góry
kawał pnącza, a trzecie oddzieliło jedną z odnóg rozwidlenia.
— Grube — oznajmił Cugino z taką dumą, jakby osobiście je
zasadził. — Silne jak ja. — Pokazał mi naprężony biceps, który
rzeczywiście prezentował się okazale. — I wcale nie sztywne.
Zerwał odcięty kawał pnącza z drzewa (które zapewne
dziękowało mu z całego rdzenia) i spróbował złamać go na
kolanie. Naprężył wszystkie mięśnie.
— Giętkie, widzisz? Nie złamie się.
Odważyłem się zauważyć, że mój przyszły kostur wygląda
bardzo masywnie.
— Jeszcze nie skończyłem.
Sękatymi palcami zdarł grubą jak korek korę i w niespełna
pół minuty później wręczył mi gotowy kostur: prawie idealnie
prosty, gładki jak szkło, z zagiętą pod kątem prostym końcówką,
która sięgała mi pod brodę.
Mam go do dziś. Sam kostur należy do mnie, lecz
zakrzywioną końcówkę przejął na własność Oreb, który
Strona 18
właśnie siedzi na niej i mnie prowokuje: — Rybie głowy? Rybie
głowy?
Wskazuję mu rzekę i mówię, żeby sam nałowił sobie ryb.
Wiem, że to potrafi. Nie miałbym nic przeciwko posiłkowi, ale
mogę z tym zaczekać do zaciemnienia, o ile w ogóle znajdę coś
do jedzenia. Na razie światło pada pod takim kątem, że dobrze
mi się pisze — co oznacza, że słońce przebyło połowę nieba.
Tutaj, nad rzeką, powietrze jest chłodne, a słabiutki wiatr nie
zasługuje nawet na miano zefirka; na pewno nie wydąłby żagla,
a jednak w sam raz wystarczy, żeby osuszyć atrament na
papierze. Lepiej być nie może.
Zanim zapomnę, powinienem napisać, że to, co mój dobry
przyjaciel Cugino nazwał „pnączem", na Zieleni nazywaliśmy
„lianą". Zieleń to whorl stworzony dla drzew, które uporały się
tam ze wszystkimi problemami — poza problemem lian.
Właściwie można by nazwać Zieleń whorlem stworzonym z
drzew: porastają całą jej powierzchnię z wyjątkiem nagich skał
na urwiskach i szczytach najwyższych gór oraz biegunów (czy
jak tam należałoby nazwać te obszary skute lodem). A i tam
zaczynają pomalutku zapuszczać korzenie.
We „Whorlu" mieliśmy biegun wschodni i zachodni — dwa
pylony, pomiędzy którymi rozciągało się długie słońce. Dlatego
wciąż mówimy (zarówno tutaj, jak i na Zieleni) o
wyimaginowanym biegunie zachodnim, w stronę którego
zmierza krótkie słońce, i równie fikcyjnym biegunie
wschodnim, z którego ponoć przybywa. Z pokładu lądownika
widać, że to wszystko nieprawda. Nie ma takich miejsc.
Kolorowe whorle nie są cylindryczne, choć zwykle tak je sobie
wyobrażamy, lecz kuliste; można by powiedzieć, że każdy z
nich ma umowne „bieguny" na dole i na górze. Oznacza to, że
Strona 19
gdyby jakiś uczony chciał zbudować model whorla, musiałby
przeprowadzić przez „bieguny" oś, na której whorl by się
obracał. Ta oś wystawałaby nad powierzchnię niby ogromny
rożen, na który nadziano whorl.
Kiedy pisałem te słowa, przysiadł się do mnie mężczyzna
imieniem Inclito. Zaczęliśmy rozmawiać, jak to zwykle czynią
ludzie, którzy nie mają nic lepszego do roboty niż wygrzewać
się na słońcu jak krokodyle w ciepłe jesienne popołudnie. Nasze
języki poruszały się równie szybko, choć zapewne nie tak
efektownie jak u krokodyli.
Inclito zagaił rozmowę, zadając mi całkowicie naturalne
pytanie, co piszę. Odparłem, zresztą zgodnie z prawdą, że to
tylko głupstwa.
— To mądrość — poprawił mnie. — Jesteś mądrym
człowiekiem. Wszyscy to widzą. Taki mędrzec nie pisałby
głupstw.
— A czy mędrzec w ogóle by coś pisał?
Chciałem zadać mu jakieś niewinne pytanie, żeby mówił
dalej, i pomyślałem, że to będzie w sam raz.
— Właśnie, mistrzu, pisałby czy nie? — odpowiedział bez
mrugnięcia okiem.
Nie spodziewałem się, że tak się do mnie zwróci, ale taki
chyba panuje tu zwyczaj. W domu mistrzem nazywaliśmy
zwykle nauczyciela (takiego jak na przykład mistrz Miecznik)
albo dyrygenta zespołu muzycznego.
— Owszem — odparłem — mędrzec mógłby pisać, ale nie tak,
jak ja to czynię. Nie spisywałby swoich dziejów. Przewidziałby,
że mogą trafić do rąk przypadkowego czytelnika, który przy ich
Strona 20
lekturze wywichnie sobie szczękę ze śmiechu. Mędrzec nigdy
nie krzywdzi innych, jeśli nie ma takiego zamiaru.
— Dobrze powiedziane. — Inclito wyprężył pierś. — Też
kiedyś byłem żołnierzem.
Wyjaśniłem mu, że nigdy nie parałem się tym nad wyraz
szacownym zajęciem.
— Jesteś przecież ranny.
Zerknąłem w dół, pełen obaw, że rana w boku otworzyła się i
krew plami moją togę.
— Tam też? — zdziwił się Inclito. — Miałem na myśli twoje
oko.
Powinienem przysłonić oczodół jakimś kawałkiem materiału,
tak jak to robił Świnia.
Inclito mówił dalej:
— Przepraszam. To musi być przykre, kiedy ktoś ci o tym
przypomina.
Szeroka, kwadratowa twarz Inclito również jest
zdeformowana, tyle że nie z powodu ran, a za sprawą jakiejś
choroby skórnej. Nie jest to twarz, która podoba się kobietom,
chociaż wyraźnie malują się na niej odwaga, uczciwość, siła i
inteligencja. Siedzę i czekam, aż zaprosi mnie na kolację.
Niewiele o nim wiem, lecz po tym, co widziałem i słyszałem,
skłonny jestem sądzić, że od dawna nawykł do dźwigania
brzemienia odpowiedzialności, a wobec siebie jest nawet
bardziej wymagający niż wobec innych.
Rozmawialiśmy przez dobrą godzinę, próbując wzajemnie
naciągnąć się na zwierzenia. Przytaczanie w tym miejscu
szczegółów naszej konwersacji wydaje mi się niezbyt sensowne.
Starałem się nie mówić za wiele o sobie, żeby nie dać mu
poznać, jak bardzo sfuszerowałem swoje zadanie. Inclito ze