Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
Zobacz podgląd pliku o nazwie Wittgenstein Ludwig - Dociekania filozoficzne(1) PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
Strona 1
Strona 2
Strona 3
BIBLIOTEKA KLASYKÓW FILOZOFI
LUDWIG WITTGENSTEIN
DOCIEKANIA FILOZOFICZNE
Przełożył, wstępem poprzedzi!
i przypisami opatrzył
BOGUSŁAW WOLNIEWICZ
2000
WYDAWNICTWO N A U K O W E PWN
Strona 4
Dane o oryginale
Ludwig Wittgenstein, Philosophische Untersuchungen, zweite Auflage
Philosophical Intestigations, second edition
Black well Publishers Ltd, Oxford UK, 1958, 1997
Copyright © Blackwell Publishers Ltd, 1953, 1958, 1997
First published 1953
Second edition 1958
Reprinted 1963, 1967, 1997, 1998
Ali rights reserved
Okładkę i o b w o l u t ę projektował
Wiesław Kosiński
Redaktor
Dorota Zygmuntowicz
Redaktor techniczny
Teresa Skrzypkowska
Podręcznik akademicki dotowany przez
Ministerstwo Edukacji Narodowej
Copyright © for the Polish edition by
Wydawnictwo Naukowe P W N SA
Warszawa 2000
ISBN 83-01-13350-3
Wydawnictwo Naukowe PWN SA
00-251 Warszawa, ul. Miodowa 10
teł.: (0-22) 695-43-21; faks: (0-22) 826-71-63
e-mail:
[email protected]
Strona 5
SPIS TREŚCI
Od redakcji VII
Wstęp. O Dociekaniach (Bogusław Wolniewicz) IX
DOCIEKANIA FILOZOFICZNE
Część pierwsza 7
Część druga 243
Skorowidz osób 325
Skorowidz pojęć 326
Strona 6
Strona 7
O D REDAKCJI
Przekład polski Philosophische Untersuchungen (Philosophi-
cal Investigations), po raz pierwszy opublikowany w 1972 r.,
został o p a r t y na wydaniu drugim angielsko-niemieckim,
które ukazało się w 1958 r. w Oksfordzie. Tłumaczenia
d o k o n a n o z tekstu niemieckiego, w poszczególnych przypad
kach konfrontując pewne fragmenty z przekładem angielskim.
Podstawą obecnej edycji jest polskie wydanie pierwsze,
p o r ó w n a n e z dwujęzycznym wydaniem angielsko-niemiec
kim z 1997 r. (w oryginalnym wydaniu z 1967 r. d o d a n o
jedynie indeks, sporządzony przez G. Halletta, o p r a c o w a
ny w wersji niemieckiej przez C. Schwarcka). Tekst prze
kładu został przejrzany przez tłumacza; w p r o w a d z o n e
zmiany mają uczynić tłumaczenie jeszcze bardziej bliskim
oryginałowi. D o ł ą c z o n a przez Bogusława Wolniewicza d o
tekstu Dociekań rozprawa wstępna oraz indeksy o s ó b i p o
jęć ułatwią czytelnikom lekturę.
N o t a edytorska d o drugiego wydania oksfordzkiego
z 1958 r. jest p o d p i s a n a przez tłumaczkę G. E. M. Ans-
combe oraz przez R. Rheesa, który wśród innych konsul
t a n t ó w (G. H. von Wright, P. T. Geach, G. Kreisel,
L. Labowsky, D . Paul, I. M u r d o c h ) wziął udział w n a d a
niu ostatecznej formy przekładowi angielskiemu.
W nocie tej wyjaśniono m.in. genezę przypisów autor
skich umieszczonych n a dole niektórych stron pod linią.
Strona 8
VIII Od redakcji
Są to uwagi Wittgensteina zaczerpnięte z innych jego
rękopisów, a sam a u t o r dołączył je na oddzielnych kart
kach d o odpowiednich stron, nie dając bliższej wskazówki
co do ich rozmieszczenia i nie zaznaczając w tekście od
niesień. Z a przykładem wydawców angielskich zastosowa
liśmy to rozwiązanie.
Przypisy wydawcy angielskiego oznaczono cyframi arab
skimi, przypisy tłumacza polskiego zaś gwiazdkami.
Słowa umieszczone w podwójnych nawiasach są od
niesieniami Wittgensteina d o innych ustępów Dociekań czy
też d o innych notatek filozofa.
W y d a w c a angielski informuje czytelnika, że zadecydo
wał sam o umieszczeniu końcowego fragmentu Części
drugiej w obecnym miejscu. Taki właśnie układ za nim
powtarzamy.
Pragniemy wyrazić wdzięczność członkom Wittgenstein
Trustees, którzy mają pieczę nad spuścizną Ludwiga Witt
gensteina za to, że możemy poprzedzić przekład wstępem
pióra prof. Bogusława Wolniewicza, i za to, że wstęp ten
możemy opublikować bez konieczności ich autoryzacji
i akceptacji.
Strona 9
WSTĘP
O DOCIEKANIACH
D u c h Dociekań filozoficznych Wittgensteina jest inny niż
duch jego słynnego Traktatu logiczno filozoficznego. Jaki
właściwie — to jest sporne d o dziś. W k a ż d y m razie dzieła
te są tak różne od siebie w formie i treści, j a k b y nie p o
chodziły od jednego człowieka. O b a wywarły wielki wpływ
na filozofię XX wieku.
1. G e n e z a . Ludwig Wittgenstein urodził się 26 kwiet
nia 1889 r. w Wiedniu; zmarł 29 kwietnia 1951 r. w C a m
bridge. Z wykształcenia inżynier, w 1939 r. został w C a m
bridge profesorem filozofii. W 1947 r. z funkcji tej sam
zrezygnował.
Dociekania filozoficzne (Philosophische Untersuchungen)
ukazały się po raz pierwszy w 1953 r. w Anglii, pośmiert
nie. W z o r e m Traktatu w y d a n o je dwujęzycznie: równolegle
d o niemieckiego oryginału biegł przekład angielski d o k o
nany przez Elizabeth Anscombe, zatytułowany Philosoph-
ical Investigations. P o d tym angielskim tytułem dzieło
stało się wkrótce znane i sławne — najpierw w świecie
anglosaskim, a od lat sześćdziesiątych także poza nim.
Miarą jego rezonansu jest liczba wydań. Ogółem angielską
wersję Dociekań w y d a n o d o t ą d 19 razy, była więc wzna
wiana średnio co dwa i pół roku: 2 razy w latach pięć
dziesiątych, 3 — w sześćdziesiątych, 4 — w siedemdziesią
tych, 5 — w osiemdziesiątych i znowu 5 — w dziewięć
dziesiątych. W 1960 r. ukazało się wydanie niemieckie,
w tomie I zebranych Pism Wittgensteina. W 1961 r. wy
szedł przekład francuski, a niedługo potem włoski, szwe
dzki, serbski, duński. W 1972 r. ukazał się przekład polski,
Strona 10
X Wstęp
1
z tytułem pochodzącym od Elzenberga . W tymże r o k u
ukazała się obszerna k o m p u t e r o w a k o n k o r d a n c j a d o ory
ginału, obejmująca o k o ł o 1500 haseł z ich pełnymi kontek
2
stami, dość użyteczna (wznowiono ją już w 1975 r.) .
Wittgenstein spisywał swe Dociekania od 1936 r. N a
początku 1945 r. g o t o w a była ich obecna Część pierwsza,
k t ó r a miała stanowić samodzielną książkę. Część druga
powstała w latach 1947-1949.
Dociekania są najpełniejszym i niejako oficjalnym wy
kładem tego zespołu poglądów semantyczno-epistemolo-
gicznych, który przyjęło się określać m i a n e m „nowej filo
zofii Wittgensteina". Albowiem Wittgenstein, ukończywszy
w 1918 r. redakcję swego Traktatu, przez następne dziesięć
lat w ogóle się filozofią nie zajmował. Wrócił d o niej dość
nagle w 1928 r., p o b u d z o n y wysłuchanym p r z y p a d k o w o
odczytem L. E. J. Brouwera n a temat nieskończoności
w matematyce. O d t ą d zaczyna się formowanie jego „nowej
filozofii", którego efektem k o ń c o w y m są właśnie Docieka
nia. W 1929 r. przeniósł się d o C a m b r i d g e i został w Anglii
już d o k o ń c a życia.
L a t a 1929 -1932 stanowią w myśleniu Wittgensteina
okres przejściowy. Początkowo krąży o n o dalej wokół
problematyki Traktatu, czego przejawem jest niewielki ar
3
tykuł Some Remarks on Logical Form , j e d y n a p o z a Trak
tatem publikacja filozoficzna za życia, a także wygłoszo
4
ny w tym s a m y m czasie „Wykład o etyce" . Ten okres
przejściowy odzwierciedlają też trzy obszerne zbiory jego
„uwag filozoficznych", każdy o objętości dużej książki:
Philosophische Bemerkungen, pisane w latach 1929 -1930,
wydane w 1964 r.; stenogramy z rozmów p r o w a d z o n y c h
w latach 1929 -1932 z W a i s m a n n e m i Schlickiem, wydane
w 1967 r. j a k o Wittgenstein und der Wiener Kreis; oraz
1
Zob. H. Elzenberg, Z historii filozofii, M. Woroniecki (red.), Znak,
Kraków 1995, s. 306.
2
Zob. H. Kaal, A. McKinnon, Concordance to Wittgenstein «Philosoph-
ische Untersuchungen», Brill, Leiden 1975.
3
„Proceedings of the Aristotelian Society" 1929, t. 9; przedruk w:
Essays on Wittgenstein s «Tractatus», I. M. Copi (red.), Macmillan, New
York 1966.
4
A Lecture on Ethics, „Philosophical Review" 1965, t. 74.
Strona 11
O Dociekaniach XI
Philosophische Grammatik, spisana około 1932 r., w y d a n a
w 1969.
W r o k u akademickim 1933/1934 Wittgenstein podyk
tował gronu swych słuchaczy w Cambridge skrypt, zwany
potem o d koloru okładki Księgą niebieską (The Blue Bookf.
Uchodzi o n słusznie za pierwszy manifest jego nowej
filozofii.
2. K o m p o z y c j a. Dociekania są tworem wewnętrznie
słabo z^r^ąm^wariyra Autor zresztą sam" to mowi, za
strzegając się* w przedmowie, że właściwie stanowią o n e
„tylko a l b u m " — czyli zbiór elementów luźno powiąza
nych, n a wzór a l b u m u zdjęć rodzinnych. Ich Część pierw
sza składa się z \ 6 9 3 paragrafów, n u m e r o w a n y c h jedynie
bieżąco cyframi a^aJbsfcmir; T * z ^ ^ zaś stanowi L l 4
j j u j ^ ó W j J o z h a c z o n y c h cyframi rzymskimi. Brak n a t o
miast jaKicnkolwiek z n a m i o n organizacji tekstu w postaci
tytułów czy podtytułów. ^a^J^SIWSzy r z u t ^ o k ą . m a m y
przed sob^jUw^c-ai»or6€zny.
Jetrrralfze przy bliższym wejrzeniu m o ż n a dopatrzeć się
w Dociekaniach pewnej kompozycji, choć dość niewyraźnej
i chwiejnej. Część pierwszą d a się podzielić n a dwie p o d -
części: A (§ 1 -137) i B ( § , 1 ^ . 6 9 ^ ^ ^ ^ ^ ^ pasowały
by, odpowiednio, tytuły j J Ż n a e z e j i i e ^ ^ w ^ i ^Rozumienie
słów"jTWidać więc, że mamy~Hoczynienia z pewną filozo
fią: języka (czy „słowa"), rozpatrywanego w jego dwojakim
odniesieniu: semantycznym d o p r z e d m i o t u („znacze
nie") i pragmatycznym d o o s o b y („rozumienie"). W n i k a
jąc w tę filozofię głębiej dostrzegamy, że — odwrotnie niż
w Traktacie — p r a g m a t y k a dominuje tu n a d semantyką,
a psychologia n a d logiką. Znaczy to, że tutaj widzi się
w słowie przede wszystkim n a r z ę d z i e komuni
k a c j i , a t a m — n o ś n i k p r a w d y . (§ 569: „Język jest
instrumentem [...]")
W o b u podczęściach rysuje się, choć nie zawsze wyraź
nie, następujący ich podział dalszy na tematy:
5
Zob. L. Wittgenstein, The Blue and Brown Books, Blackwell, Oxford
1958. Wydanie polskie: Niebieski i brązowy zeszyt, przeł. A. Lipszyc,
Ł. Sommer, Spacja, Warszawa 1998.
Strona 12
Wstęp
A. Z n a c z e n i e s ł ó w
1) Nazywanie i gra językowa (§ 1 -37)
2) N a z w y „prawdziwe" a p r o s t o t a (§ 38 -64)
3) P o d o b i e ń s t w a rodzinne (§ 65 -80)
4) Reguły i ścisłość (§ 81 -88)
5) Logika i istota zdania (§ 89 -115)
6) Filozofia j a k o terapia (§ 116 -133)
7) O g ó l n a forma zdania (§ 134 -137)
B. R o z u m i e n i e s ł ó w
1) Pojęcie „rozumienia" (§ 138 -197)
2) Kierowanie się regułą (§ 198 -242)
3) Język „prywatny" (§ 243 -315)
4) Myśl a „ m o w a wewnętrzna" (§ 316 -366)
5) Tożsamość wyobrażeń (§ 367-403)
6) Pojęcie osoby („podmiotu") (§ 404-427)
7) Wyraz myśli (§ 446 - 449: Negacja) (§ 428-451)
8) Myślenie a rozumienie (§ 452 -546)
9) Negacja (§ 547 -557)
10) Wieloznaczność słów (§ 558 -570)
11) Stany psychiczne (§ 571 -610)
12) Pojęcie „chcenia" (§ 611 -660)
13) „Mieć na myśli" (§ 661 -693)
§ 41 § 42 § 43 § 45 § 47 § 48
i 49 § 50 § 51
§ 52
Diagram 1
Strona 13
O Dociekaniach XIII
Rozczłonkowanie Części pierwszej m o ż n a by posunąć
6
dalej. Jeden z k o m e n t a t o r ó w sądzi nawet, że jej para
grafom da się p r z y p o r z ą d k o w a ć numerację systematyczną,
taką j a k w Traktacie. Ilustruje to przykładem § 3 9 - 5 2 ,
które u nas stanowią pierwszą połowę t e m a t u A2. P r o
ponuje mianowicie drzewo p o d p o r z ą d k o w a ń treściowych
j a k n a diagramie 1.
T o s a m o dałoby się zrobić z całym tematem A2, ale
przydatność takiej hierarchizacji zdaje się n a m wątpliwa.
Byłaby to imitacja Traktatu zupełnie powierzchowna. Jego
tezy tworzą zwartą konstrukcję logiczną, częściowo od
zwierciedloną w ich numeracji. W Dociekaniach nie m a
w ogóle wyraźnych tez, są tylko luźne „uwagi", formu
łowane niejako n a p r ó b ę i sklejone w myślowy collage.
Inna jest konsystencja logiczna tych tekstów i różnica
w numeracji dobrze ten fakt oddaje. Czytelnik sprawdzi
to zresztą sam.
logiczne ż pódcżęści B, obracające się głównie wokół pojęć
„postrzegania" i „myślenia". Wyróżnia się jedynie p u n k t
XI, najobszerniejszy, poświęcony w większości pewnemu
zjawisku z w a n e m u t a m „postrzeganiem aspektu". Zjawis
k o to, niewątpliwie godne uwagi, znane już było j e d n a k od
innej strony z b a d a ń tzw. psychologii postaci. (Do jednego
z jej reprezentantów, Wolfganga Kohlera, p u n k t ten zresz
7
tą wprost się odwołuje .)
3. F i l o z o f i a . Ogólny pogląd Wittgensteina n a filo
zofię, znany już z Traktatu, został w Dociekaniach utrzy
m a n y - P r o b l e m y filozoficzne rite są pytaniami rzeczowymi,
n a które m o ż n a by odpowiedzieć sensownie „tak" lub
„nie": są to jedynie symptomy zaplątania się ludzkiego
umysłu w gąszczu reguł własnego języka (zob. § 1231).)
Zmienił się natomiast gruntownie jego pogląd n a sam
język oraz n a to, j a k się z owego gąszczu wyplątywać. ,
6
A. Kenny, Wittgenstein, Penguin, London 1973, s. 220-221.
7
Zob. niżej s. 285.
Strona 14
XIV Wstęp
Język nie jest tym, za co brali go Frege i Russell, a także
sam a u t o r w okresie Traktatu: spójnym systemem formal
nym, dającym się ująć w ścisłe prawidła r a c h u n k u logiczne
go. Przeciwnie, j e s t o n nieprzebraną mnogością rozmaitych
form i funkcji synTBSlicznych — „gier językowych" — skła
dających się łącznie na nasz ludzki „sposób ż y c i a ^ na naszą
Lebensform. G r y te są między sobą luźno powiązane wielo
rakimi stosunkami „pokrewieństwa" i ujęcie ich w jeden
system nie jest możliwe./Tak zwane , języki sformalizowane"
są tylko j e d n y m z wielu rodzajów gier językowych i nie m a
powodu, by przyznawać im w filozofii jakąś pozycję wyróż
nioną. T y m samym traci też swą doniosłość filozoficzną
logika, tak silnie przedtem e k s p o n o w a n a . W 1913 r. Witt
genstein w swych Uwagach o logice* napisał na samym
wstępie: „Filozofia składa się z logiki i metafizyki. Pierwsza
jest jej bazą". Teraz już tak nie sądzi. Filozofia nie m a bazy.
Z m i a n ę w jego filozofii języka dobrze ilustrują d w a
krótkie a równoległe 'dicta. Pierwsze pojawia się w Trak
tacie j a k o teza 3.314: „Wyrażenie m a znaczenie tylko
w zdaniu[...]" {Der Ausdruck hat nur im Satz Bedeutung).
Drugie padło w 1949 r. w rozmowie: „Wyrażenie m a
znaczenie tylko w nurcie życia" (Ein Ausdruck hat nur im
Strome des Lebens Bedeutungf. Z a u w a ż m y jednak, że choć
rozbieżne, dicta te nie są wcale sprzeczne. Formułuje się
w nich po prostu 4wa J m r d z o - J Ó Ż p p ; warunki .j— jeden
syntaktyczny, drugi pragmatyczny — na to, by wyrażenie
miało znaczenie; o b a konieczne (ich połączeniem mogłoby
być np. dictum następujące: wyrażenie m a znaczenie, gdy
w nurcie życia występuje nie z osobna, lecz uwikłane
w jakiś kontekst zdaniowy). Ale kierunek myśli, jaki wska
zują, jest oczywiście inny.
Poruszając się w gąszczu gier językowych, myśl ludzka
n a p o t y k a zwodnicze analogie — „obrazy", j a k mówi sam
8
„Notes on Logic", w: L. Wittgenstein, Notebooks 1914-1916, Black-
well, Oxford 1961. Wydanie polskie w: Dzienniki 1914-1916, przeł.
Marcin Poręba, Spacja, Warszawa 1999. Ten i pozostałe cytaty w tłuma
czeniu własnym.
9
Zob. N. Malcolm, Ludwig Wittgenstein. A Memoir, Oxford Univer-
sity Press, London 1958, s. 93.
Strona 15
O Dociekaniach XV
autor — a idąc bezwiednie za ich sugestią stwarza sobie
„problemy" filozoficzne: zawsze paradoksalne, bo z góry
wykluczające możliwość zadowalającej odpowiedzi, j e d n o
cześnie zaś głęboko dla umysłu niepokojące. „ G r a m a t y k a
filozoficzna", j a k Wittgenstein nazywa teraz swe przedsię
wzięcie, dąży do tego, by ową mylącą i męczącą analogię
wydobyć n a jaw. O n a bowiem jest prawdziwym źródłem
danego problemu, czy raczej symptomu. W ten sposób
chce się doprowadzić d o jego zniknięcia: by przestał być
odczuwany j a k o „problem", by utracił swą siłę fascynują
cą. P r o b l e m filozoficzny zostaje wtedy nie tyle „rozwiąza
ny" (gelost), co „rozpuszczony" (aufgelóst) — i o to właśnie
chodzi: m a się rozwiać j a k m a r a , bo tylko marą „gramaty
czną" jest. P r o c e d u r a t a k a przypomina w swej intencji
psychoterapeutyczne leczenie nerwic, i dlatego nową filo
zofię Wittgensteina nazywa się OejapeutycznąJ: nie roz
wiązuje problemów, lecz z n j c h j e ^ y . Z jaTrrnrsKutkiem, to
inna sprawa — podobnie" jaJTlam.
4. M i e j s c e . J a k filozofia Dociekań (czyli „Wittgen
stein II") m a się d o tej z Traktatu (czyli d o „Wittgensteina
I")? By to wyraźniej pokazać, trzeba umiejscowić obie
w szerszej p a n o r a m i e filozofii współczesnej.
Niech k w a d r a t na diagramie 2 reprezentuje ogół zna
nych współcześnie stanowisk filozoficznych: każdy p u n k t
to inne stanowisko. Dzielimy ten ogół d w o m a krzyżujący
mi się cięciami. Jedno, wzdłuż, to stosunek d o logiki:
pozytywny w filozofii a n a l i t y c z n e j , negatywny
w h e r m e n e u t y c z n e j . Pierwsza to współczesny ra
cjonalizm: dążenie d o jasności myśli, właśnie w logice
widzące swój najważniejszy instrument („tendencja j a s n o -
ściowa", j a k mówił Tadeusz Kotarbiński). D r u g a to współ
czesny irracjonalizm: chęć, by odsłaniać ukryte „sensy"
— słów, czynów, instytucji, dążeń — w czym logika z jej
definicjami, klasyfikacjami i formalizacjami jest j a k o b y
wręcz zawadą przez swą niezgrabną „schematyczność"
i „sztywność". Zamiast niej zaleca się sugestywną retorykę:
swobodne „poślizgi po kategoriach", j a k to kiedyś usłysze
liśmy od jednego z jej orędowników.
Strona 16
XVI Wstęp
Drugie cięcie, w poprzek, jest wyznaczone przez sto
sunek d o metafizyki: niechętny w filozofii zorientowa
nej n a t u r a l i s t y c z n i e , a życzliwy w zorientowanej
t r a n s c e n d e n t a l n i e . Dotyczy to zwłaszcza zapatry
wań na n a t u r ę ludzką. W e d ł u g naturalisty człowiek jest
częścią przyrody: jest stworem całkowicie w niej zanurzo
nym. Według transcendentalisty inaczej: człowiek częścią
swej natury wykracza p o z a przyrodę, „transcenduje" ją;
wystaje z niej, wchodząc w jakiś porządek inny, nieznany.
F. analityczna F. hermeneutyczna
(racjonalizm) (irracjonalizm)
1 2
pozytywizm freudyzm
Naturalizm „filozofia nauki" „Nowa Era"
Kotarbiński postmodernizm
Lem Wittgenstein II
3 4
tomizm fenomelogia
Transcendentalizm Elzenberg egzystencjalizm
Wittgenstein I Heidegger
© logika 0
Diagram 2
Otrzymujemy w ten sposób cztery typy stanowisk filozo
10
ficznych, j a k n a diagramie . Pierwszym jest n a t u r a 1 i s -
t y c z n y r a c j o n a l i z m . Reprezentuje go przede wszys
tkim pozytywizm i jego najnowsza mutacja zwana „filozofią
nauki". Sztandarową postacią był tu Tadeusz Kotarbiński.
W typie tym mieści się j e d n a k również Stanisław Lem. T y p
drugLto n . a t a x a U s t y c z n y i r r a c j o n a l i z m . N a -
10
Bardziej szczegółowo piszemy o tym w artykule O sytuacji we
współczesnej filozofii w: B. Wolniewicz, Filozofia i wartości. II, Wydział
Filozofii i Socjologii UW., Warszawa 1998.
Strona 17
O Dociekaniach XVII
leżą d o ń wszelkie odmiany freudyzmu z jednej, a „ p o s t m o
dernizmu" z drugiej strony; należy tu też w całości ruch
„Nowej E r y " (New Age), owe „dzieci W o d n i k a " . Trzecim
je_st r a c j o n a l i s t y c z n y t r a n s c e n d e n t a lTzTrrr;
reprezentowany najszerzej przez tomistyczną gałąź filozofii
katolickiej. W innej wersji, świeckiej, reprezentował go
11
Henryk Elzenberg . Wreszcie typ czwarty to t r a n s c e n-
d e n t a l i z m i r r a c j o n a l i s t y c z n y , n a który skła
dają się fenomenologia i egzystencjalizm. Nie należy tu
bowiem kierować się deklaracją Husserla, że filozofię chce
uprawiać „ściśle n a u k o w o " (ais strenge Wissenschaft), lecz
tym, j a k t a jej „ n a u k o w o ś ć " rzeczywiście u niego wygląda,
przynajmniej od 1910 r. (Chwistek sklasyfikował ją prawid
12
łowo już d a w n o temu .)
Filozofia Traktatu t o wyraźnie typ (3): o p a r t a n a logice
metafizyka. A filozofia Dociekań to typ (2): lekceważenie
logiki i i x k z u c e n i e metafizyki, czyli diametralne przeci
wieństwo tamtej. Jak wytłumaczyć tę zdumiewającą woltę?
D o b r e g o wytłumaczenia brak. G d y b y dało się wskazać
jakieś nieodparte racje, które zmuszały a u t o r a d o zmiany
stanowiska, sprawa byłaby j a s n a (choć i wtedy nie tłuma
czyłaby się jeszcze uderzająca zmiana stylu: przeskok od
lakonicznej stanowczości d o dywagującego wielosłowia).
Jednakże, j a k zaraz zobaczymy, zarzuty wysuwane w Do
ciekaniach przeciw Traktatowi są m a ł o przekonujące. Nie
w nich zatem upatrywalibyśmy przyczynę zwrotu. Wy
glądają raczej n a d o d a n e ex post d o czegoś, co się d o k o n a
ło w duszy a u t o r a samo, bez racji — a więc irracjonalnie.
5. Traktat. J a k powiedzieliśmy, Wittgensteinowska
a u t o k r y t y k a Traktatu nie przekonuje. P o k a ż e m y to n a
p a r u przykładach.
O t o w § 134-137 poddaje się krytyce pojęcie ogólnej
formy zdania, w p r o w a d z o n e w tezie 4.5 Traktatu. Mówiło
11
Pokazuje to doskonale artykuł Janusza Skarbka Koncepcja po
znania w Szkole Lwowsko-Warszawskiej oraz w filozofii Henryka Elzen-
berga. Zbieżności i różnice, „Przegląd Filozoficzny" 1998, nr 2.
2
' Zob. L. Chwistek, Tragedia werbalnej metafizyki, „Kwartalnik Filo
zoficzny" 1932, nr 1.
Strona 18
XVIII Wstęp
się tam, że formę tę wyraża zdanie: J e s t tak a tak".
Słusznie wskazuje się tęraz że formuła ta jest w istocie
A
zmienną zdaniową i reprezentuje dowolne zdanie oznaj-
mujące. Pełni zatem w mowie potocznej tę samą rolę, jaką
w symbolice logicznej pełnią litery „p" czy „g". I tu dodaje
się z przekąsem: „a litery 'p' nikt przecież nie uzna za
ogólną formę zdania".
ty Traktacie respektowane było j e d n a k ważne rozróż
nienie: „znaku" i „symbolu". Z n a k stanowi tylko część
symbolu; jest mianowicie tym, co z symbolu bezpośrednio
widać, co w nim p o d p a d a p o d zmysły. Albo ujmując rzecz
odwrotnie: symbol jest to znak wraz z rządzącymi jego
użyciem regułami składni logicznej. Rozróżnienie to od
nosi się także d o zmiennych: znak zmiennej i symbol
zmiennej to nie to Samo. F o r m u ł a J e s t tak a t a k " — po
dobnie j a k litera „p" — wyraża ogólną formę zdania
dopiero j a k o symbol; a wyraża ją dzięki temu, że w sym
bolu owym wszelka treść zdaniowa została wygaszona
przez jej uzmiennienie regułą podstawiania: „wstaw sobie
za 'p' co chcesz, byle to było jakieś zdanie — zawsze
będzie dobrze". T a pusta forma pozwala j e d n a k wyrazić
pewne prawdy logiczne, np. pierwsze p r a w o podwójnego
przeczenia: „jeżeli jest tak a tak, to nieprawda, że tak nie
jest" (albo w zapisie symbolicznym: „p ~ ~ p").
P o d o b n i e sprawa wygląda z krytyką przedstawiającej
funkcji zdania. W § 435 czytamy: „ N a pytanie «Jak zdanie
to robi, że przedstawia?)) — odpowiedź mogłaby brzmieć:
«A czyż tego nie wiesz? Widzisz to przecież, kiedy go
używasz)). Nic tu nie jest ukryte". W Traktacie odpowiadało
się na to s a m o pytanie, że o w a funkcja polega na wspólno
cie formy logicznej między zdaniem a przedstawianym
w nim stanem rzeczyfTeraz zamiast odpowiedzi otrzymuje
my figurę retoryczną, której równie dobrze m o ż n a by użyć
wobec pytania: J a k rower to robi, że jedzie?". W tym
sensie, co dla roweru, „wiem" to i dla zdania: umiem jeździć
i umiem mówić. Ale nie o to przecież chodzi, gdy intryguje
nas d y n a m i k a owej jazdy, czy semantyka owej mowy.
W § 71 i 77 poddaje się krytyce logiczny postulat
ostrości pojęć. Aby go podważyć, a u t o r każe n a m wziąć
Strona 19
O Dociekaniach XIX
p o d uwagę takie oto zadanie: d a n e jest jakieś malowidło
o rozpływających się k o n t u r a c h , d o którego m a m y sporzą
dzić „odpowiadające m u " malowidło o k o n t u r a c h ostrych.
Stogeruje się przy tym, iż jest to zadanie niewykonalne.
Tymczasem sugestia niewykonalności nie bierze się tu
wcale z samego zadania, lecz ze sposobu, w jaki je sfor
m u ł o w a n o : „odpowiadające m u " — a l e z j a k ą dokła
d n o ś c i ą ? Jeżeli to sprecyzować, np. z taką, by z odleg
łości jednego m e t r a kopia była nie d o odróżnienia od
oryginału, to zadanie staje się od razu wykonalne. P o k a
zują to reprodukcje obrazów, albo nagrania płyt k o m p a k
towych. Trzeba jedynie narzucić n a oryginał dostatecznie
gęstą siatkę rozdzielczą, co technicznie nie jest oczywiście
proste, ale sensowności zadania nie szkodzi. A o w a „do-
stateczność" będzie oczywiście zależeć od żądanej dokład
ności — bo dla o b r a z u ciągłego d o k ł a d n o ś ć a b s o l u t n a nie
istnieje, a obraz dyskretny się nie rozpływa.
JB&tgęnstein odszedł tu daleko od myślenia inżynier
skiego, tak jeszcze widocznego w Traktacie, Ą-
W „Wielkim maszynopisie" (Big Typescript), w y d a n y m
dotąd tylko we fragmentach, Wittgenstein powiada:
Słyszymy ciągle, że [od czasów greckich] filozofia nie zrobiła żadnych
p.Qstejpów [...]. Powodem jest to, że nie zmienił się nasz język Lnasuwa
nam wciąż te same pytania. Dopóki używamy czasownika 'być' jak
czasowników «jeść» i «pić» [...], będziemy sie stale rozbijać o te same
przeszkody, przypatrując się światu w konfuzji .
M o ż n a tu o p o n o w a ć co najmniej dwojako. P o pierwsze:
;
> p o d tym właśnie względem język nasz zmienił się od
czasów greckich b a r d z o poważnie, mianowicie przez włą
czenie d o ń symboliki matematycznej i logicznej. W tej
symbolice odpowiedniki zwrotów „x j e " i „x jest" nie są
używane tak samo: pierwszy jest t a m funkcją zdaniową
(„Fx", drugi kwantyfikatorem „3x". T o zaś nie jest bynaj
mniej jedynie różnicą ortografii, kształtu graficznego zna
ków — tą np., że raz użyto litery odwróconej, a raz nie.
Jest to bowiem różnica w ich składni logicznej: w re
gułach, j a k i m podlegają j a k o symbole i przez k t ó r e inaczej
13
W tomie: Ludwig Wittgenstein: Phiłosophical Occasions 1913-1951,
J. Klagge i A. Nordmann (wyd.), Hackett, Indianapolis - Cambridge 1993.
Strona 20
XX Wstęp
wchodzą w konstrukcję zdań — inaczej wpływają na wa
runki ich prawdziwości i własności dedukcyjne.
P o drugie: może to nie tyle język nasuwa n a m wciąż te
same pytania, ~fle odzwierciedlająca się w nim wciąż ta
sama rzeczywistość? M o ż e to o n a okólnie tak do nas
przemawia, przez jego misternie logiczną budowę, i wciąż
od n o w a wtrąca nas w filozoficzne zdumienie? , £ z ^ m j e § l
czas?" — pyta T o m a s z M a n n w „Zaczarowanej górze";
14
i odpowiada: „Tajemnicą — bezistotny a wszechmocny" .
Wittgenstein (§ 90) radzi uprzytomnić tu sobie rodzaj
wypowiedzi, jakie zwykle na temat czasu wygłaszamy, ich
głębszą „ g r a m a t y k ę " — zwyczajnych wypowiedzi, takich
j a k „nie m a m czasu", „czas już iść" albo „dawnośmy się nie
widzieli". Ale czy owa bezistotna wszechmoc stanie się
przez to mniej tajemniczą? D a w n i Persowie wierzyli, że
ojcem wszystkiego — także obu ich odwiecznie walczących
z sobą b o g ó w — jest zurwan akarane, „bezkresny czas".
Pewnego zaś razu nasz wnuk, chłopiec wtedy niespełna
czteroletni i jeszcze niepewny w swej polszczyźnie, zapytał
poważnie, a całkiem spontanicznie: „Czy kiedyś, d a w n o
d a w n o , mnie też nie będzie?" (a niecały rok później zapytał
podobnie: „Gdzie właściwie kończy się świat?"). T a wiara
Persów i ten niepokój dziecka — miałażby to być jedynie
kwestia źle rozumianej „gramatyki" czasu? Sądzilibyśmy
raczej, że leczyć człowieka z takich wiar i niepokojów to
leczyć go z człowieczeństwa. K t o zresztą chce, niech się
z. nich leczy, ale czemu i nas namawia?
G o m b r o w i c z napisał: „ T o j i i e j n y m ó w i m y j ę z y k i e m t o
tr
15
on nami m ó w i " . Język nie jjest^naszym fabrykatem, j a k
znaki drogowe lub pasta d o zębów, lecz emanacją wszech
świata. M y stanowimy tylko konstrukcję pomocniczą.
Ażeby przemówić, świat musiał wyemanować swą tubę
— i tak się stało. M o ż e więc jest odwrotnie, niż chciałyby
14
Przekład B.W. Por. T. Mann, Czarodziejska góra, t. I, przeł.
J. Kramsztyk, Warszawa 1999, rodz. 6 (pierwsze zdanie).
15
Cyt. za: C. Miłosz, Ogród nauk, Norbertinum, Lublin 1991, s. 171.
Coś bardzo podobnego powiedział ze swej strony znany neurofizjolog
prof. Jerzy Konorski (1903 - 1973): „To nie my mamy mózg, to mózg ma
nas".