Wermuth Verena - Zakazana żona

Szczegóły
Tytuł Wermuth Verena - Zakazana żona
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby pdf był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

 

Wermuth Verena - Zakazana żona PDF Ebook podgląd online:

Pobierz PDF

 

 

 


 

Zobacz podgląd Wermuth Verena - Zakazana żona pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Wermuth Verena - Zakazana żona Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.

Wermuth Verena - Zakazana żona Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:

 

Strona 1 Strona 2 Strona 3 Strona 4 Spis treści Dubaj, 1995 9 T a k t o się zaczęło... Torquay, 1 9 7 9 18 Między niebem a Chalidem, 1 9 8 0 - 1 9 8 5 31 „Jebel Ali" 1 9 8 9 75 Matar 96 Między dwiema kulturami 103 N o c zwątpienia i rozpaczy 109 D o r o c z n y zjazd M e r r y l l L y n c h B a n k w Z a t o c e 120 Droga do Al-Waha 127 Posiadłość M a t a r a 158 Czarna sobota 189 P r z e b u d z e n i e z tysiąca i j e d n e j n o c y 193 W y d a r z e n i a w dolinie N i l u , g r u d z i e ń 1 9 8 9 203 Klan Al-Naserów 233 Boże Narodzenie, 1989 241 Tajemnica Chalida 265 „Telestar I " 286 Ramses Hilton 309 Ja, p i e r w s z a ż o n a szejka C h a l i d a 316 M a m a i Chalid 325 R a m a d a n , koniec kwietnia 1990 333 Epilog 358 Ostatnie wydarzenia, Z u r y c h i D u b a j , styczeń 2 0 0 6 360 Słowniczek 362 Strona 5 Podziękowanie M ó j M ą ż p r z e z cały czas s ł u ż y ł m i w s p a r c i e m i z a c h ę t ą p r z y p i s a n i u tej książki. N i e w z r u s z e n i e w i e r z y ł w jej s e n s i w a r t o ś ć ; był g o t ó w d y s k u t o w a ć i r o z p r a w i a ć o t y m , o c z y m piszę. D o d a w a ł mi odwagi. J e s t e m M u w i n n a o wiele w i ę k s z ą w d z i ę c z n o ś ć , n i ż m o g ę wyrazić. Strona 6 Dubaj, 1995 K iedy s c h o d z i m y z p o k ł a d u s a m o l o t u , u d e r z a n a s w o ń morskiego powietrza, pomieszana z zapachem kero- zyny. W s z y s t k o w o k o ł o spowija g ł ę b o k a c z e r ń , t y l k o t e r m i n a l jaśnieje w o d d a l i . „ N a r e s z c i e ! N a r e s z c i e ! " - myślę, a serce wali mi w piersi j a k oszalałe. Z n o w u j e s t e m w tej c u d o w n e j k r a i n i e . T u ż p o d s c h o d y d o s a m o l o t u podjeżdżają limuzyny p o j a k ą ś arabską r o d z i n ę . O c h r o n a p r z y t r z y m u j e drzwi. K o l u m n a pasaże­ r ó w zatrzymuje się na chwilę. O c z a r o w a n a , p a t r z ę , j a k b r y z a m o r ­ ska delikatnie m u s k a c z a r n e zasłony kobiet, igra z u b r a n i a m i . Ale wygląda na to, że nastrój tego miejsca robi w r a ż e n i e tylko na m n i e . M ó j m ą ż z a u w a ż a t r z e ź w o : „Czuć tu k e r o z y n ą i kadzidłem!". G d y z p a s a l ą d o w a n i a nagle dolatuje wycie silników m a s z y n y P a k i s t a n Airlines, serce n a chwilę p o d c h o d z i m i d o g a r d ł a . C z u j ę narastające z d e n e r w o w a n i e i g o r ą c z k o w o p r ó b u j ę sobie w m ó w i ć , ż e p r z e s z ł o ś ć j e s t m i z u p e ł n i e o b o j ę t n a . Ale s a m a w t o nie w i e r z ę . I j e d y n i e ś w i a d o m o ś ć , że j e s t e m t e r a z w l e g a l n y m z w i ą z k u m a ł ż e ń s k i m , sprawia, że idę p e w n i e i z p o d n i e s i o n ą g ł o w ą . Ale z d e n e r w o w a n i e nie u s t ę p u j e . W hali p r z y l o t ó w m n ó s t w o ludzi, o ż y w i o n y r u c h . Piloci wycieczek z h i n d u s k i c h i p a k i s t a ń s k i c h b i u r p o d r ó ż y czekają Strona 7 na swoich klientów, wymachując k a r t o n i k a m i z n a z w i s k a m i i g ł o ś n o wywołując przybywających pasażerów. G d z i e k o l w i e k spojrzę - w s z ę d z i e m ę ż c z y ź n i w śnieżnobiałych d i s z d a s z a c h . P r z e c h a d z a j ą się po hali albo siedzą r o z p a r c i w fotelach i z t y m o b o j ę t n y m w y r a z e m t w a r z y synów p u s t y n i obserwują o t o c z e ­ nie. N i e w y p a d a b o w i e m okazywać z b y t wielkiego z a i n t e r e s o w a ­ nia. W j e d n a k o w y c h strojach, ze zwykle na w p ó ł p r z y s ł o n i ę t y m i t w a r z a m i , wszyscy wyglądają t a k s a m o , nigdy nie ma p e w n o ś c i , k t o kryje się z a z a s ł o n ą . N a myśl, ż e najzupełniej p r z y p a d k o w o m ó g ł b y się tutaj znaleźć C h a l i d , robi mi się gorąco. - Co się z t o b ą dzieje? - p y t a F r a n z . - P a t r z y s z w ziemię, z a s ł a n i a s z t w a r z w ł o s a m i . . . j a k o ś d z i w n i e się zachowujesz... „ A c h , gdybyś wiedział..." - p r z e b i e g a mi p r z e z myśl. J a k d o b r z e byłoby mu powiedzieć! Opowiedzieć o t y m strasznym u c z u c i u , o tej m i e s z a n c e r a d o ś c i i j e d n o c z e ś n i e s t r a c h u , że k t o ś m ó g ł b y m n i e r o z p o z n a ć . A l b o , j e s z c z e gorzej, ż e n a p o l e c e n i e mojego eksmęża, mogliby mnie zatrzymać przy kontroli pasz­ p o r t o w e j . Ale t o n a nic. N i e m o g ę j e s z c z e i t y m obciążać F r a n z a , k t ó r e m u n e r w y wysiadają p r z e c i e ż p o d c z a s k a ż d e j p o d r ó ż y . G d y p ł y n i e m y z falą n o w o przybyłych, p r z y p a d k i e m s p o ­ g l ą d a m n a d w ó c h m ę ż c z y z n , k t ó r z y gestykulując, r o z m a w i a j ą ze s o b ą . J e d e n z n i c h śmieje się i k r ó t k i m s z a r p n i ę c i e m g ł o w y wskazuje w m o i m k i e r u n k u . N a s z e oczy spotykają się n a u ł a ­ m e k s e k u n d y i w i d z ę , j a k u s t a m ę ż c z y z n y otwierają się, by coś p o w i e d z i e ć . S k u r c z c h w y t a m n i e z a g a r d ł o , p r z e z chwilę nie m o g ę o d d y c h a ć . N i e , t o nie m o ż e być p r a w d a . T o nie m o ż e być C h a l i d . S e t k i razy w y o b r a ż a ł a m sobie t a k ą sytuację - i setki razy z a s t a n a w i a ł a m się, j a k b y ś m y w t e d y zareagowali. I d ę dalej, s z t y w n o j a k a u t o m a t , nie z a t r z y m u j ę się a n i n a chwilę, z u p e ł n i e Strona 8 j a k b y się nic nie s t a ł o . Ale w s z y s t k o w e m n i e dygocze, k o l a n a , ręce, d o s ł o w n i e k a ż d e w ł ó k i e n k o ciała. N a j c h ę t n i e j p o p r o ­ s t u u c z e p i ł a b y m się m ę ż a j a k p r z e r a ż o n e d z i e c k o . Ale t e r a z z a p ó ź n o na wołanie o pomoc. W i e m , że to by dotknęło Franza, s p r a w i ł a b y m m u p r z y k r o ś ć , z r a n i ł a b y m go. A n a s z e wakacje byłyby z m a r n o w a n e . O ile w ogóle w y s z l i b y ś m y z l o t n i s k a . W c h o d z ą c n a r u c h o m e schody, d y s k r e t n i e w y s u w a m się p r z e d m ę ż a . S e r c e ciągle j e s z c z e bije m i j a k oszalałe. Z e s t r a c h u , że ci, k t ó r z y m n i e śledzą, są t u ż - t u ż , nie o d z y w a m się ani s ł o ­ w e m . C h o c i a ż się nie r o z g l ą d a m , czuję j a k b y C h a l i d b y ł o b e c n y wszędzie, w c a ł y m t e r m i n a l u . A m o ż e to tylko m o j e urojenia? Wreszcie m a m y za sobą kontrolę paszportową. A ja jestem c a ł k i e m w y k o ń c z o n a , ledwie t r z y m a m się n a n o g a c h . Ale c o m n i e t a k przyciąga d o t e g o miejsca? J a k a m a g i c z n a siła k a ż e m i t u wracać? C z y t o bije w e m n i e serce p u s t y n i ? C z y t a k b a r d z o p r z y w i ą z a ł a m się d o A r - R a b al-Chali, ż e m o j e serce p o z o s t a ł o tu u w i ę z i o n e , j a k w nieszczęśliwej miłości? „ O p a n u j się, V e r e n a ! " - p r z y w o ł u j ę s a m a siebie do r o z s ą d k u . Z całą p e w n o ś c i ą t e n kraj to j e d e n z najpiękniejszych z a k ą t ­ k ó w naszej Z i e m i . M o ż n a t a k ż e p o w i e d z i e ć , ż e symbolizuje to, co arabscy B e d u i n i wyobrażają sobie j a k o z i e m s k i raj. I to nie j e s t f a t a m o r g a n a : t a m , g d z i e j e s z c z e wczoraj z i e m i ę p o k r y w a ł piasek, dzisiaj n i e b o odbija się w s t a w a c h , s ł o ń c e połyskuje na p r z e s z k l o n y c h fasadach pałaców, t r a w n i k i p o r a s t a j ą wydmy, o t a ­ czające p o l a golfowe, a n a w y b r z e ż u t u r k u s o w e g o m o r z a k o n k u ­ rują ze s o b ą l u k s u s o w e h o t e l e i eleganckie kurorty.,,Allah a k b a r ! B ó g j e s t wielki" - dolatuje głos z m i a s t a . I j u ż w s e k u n d ę p ó ź ­ niej ze w s z y s t k i c h s t r o n rozlegają się d ź w i ę c z n e n a w o ł y w a n i a m u e z i n ó w . T o świat z d u m i e w a j ą c y c h k o n t r a s t ó w i zasługujących Strona 9 n a p o d z i w ludzi, k t ó r z y m i m o naftowych m i l i a r d ó w i w p ł y w u Z a c h o d u p o t r a f i ą n i e w z r u s z e n i e t r w a ć p r z y swojej tradycji. M a m y j u ż za sobą lotnisko w Dubaju i samo miasto. Po obu s t r o n a c h szosy ciągnie się p u s t y n i a , m i j a m y wielkie p o r t r e t y e m i r ó w . O d c z a s u d o c z a s u z m r o k u , j a k z nicości, wyskakuje i śmiga o b o k nas w o b ł ę d n y m tempie jakaś ciemna luksusowa l i m u z y n a . F r a n z t y l k o p o t r z ą s a g ł o w ą . Ale j a w i e m , ż e k i e d y tylko wzejdzie s ł o ń c e i on t a k ż e zachwyci się tą k r a i n ą . Po k i l k u k i l o m e t r a c h w całkowitej c i e m n o ś c i nagle, n i b y s k r z y n i a s k r z ą c y c h się skarbów, z p i a s k ó w w y ł a n i a się h o t e l „Jebel Ali". Z o s t a w i a m y za sobą pył pustyni - za hotelową b r a m ą o t w i e r a się p r a w d z i w a o a z a : w y s o k i e pinie, p l a t a n y i p a l m y wyciągają w i e r z c h o ł k i k u księżycowi. B a ż a n t y przebiegają p r z e z d r o g ę , a s p o ś r ó d k o r o n d r z e w d o l a t u j ą skrzekliwe głosy egzo­ tycznych ptaków. „ N a r e s z c i e , n a r e s z c i e j e s t e m b e z p i e c z n a " - myślę. G d y p o r t i e r o t w i e r a d r z w i d o naszego p o k o j u , biegnę o d r a z u n a b a l k o n . S p o g l ą d a m n a srebrzyste m o r z e i o g a r n i a m n i e nostal­ gia. W o s t a t n i c h latach coś się tutaj z m i e n i ł o : p r z y plaży J u m e - raih Beach w i d z ę d w a n o w i u t k i e p i ę c i o g w i a z d k o w e hotele. Ale ja j e s t e m p e w n a , że nie d o r ó w n u j ą o n e n a s z e m u „Jebel Ali", z j e g o w s p a n i a ł y m o g r o d e m p a l m o w y m , k t ó r y ciągnie się a ż d o m o r z a . I w k o ń c u z t y m miejscem wiąże się k a w a ł e k tej historii... P i e r w s z e g o d n i a n a s z e g o u r l o p u ani j e d n a c h m u r k a nie m ą c i g ł ę b o k i e g o b ł ę k i t u n i e b a n a d n a m i . L e ż ę u k r y t a w cieniu p a l m , a przeświecające p r z e z liście ś w i a t ł o s ł o n e c z n e d e l i k a t n i e m u s k a m o j ą skórę. D ł u g o i w s k u p i e n i u n a s ł u c h u j ę o d g ł o s ó w o t o c z e ­ n i a . Z p a r k u dobiegają s t ł u m i o n e p o k r z y k i w a n i a b a ż a n t ó w . J e s t e m ciągle na tej s a m e j s t r o n i e książki, z u p e ł n i e nie m o g ę się Strona 10 s k u p i ć na c z y t a n i u . O b r a z y z l o t n i s k a b e z p r z e r w y pojawiają się p r z e d m o i m i o c z a m i . W i d z ę C h a l i d a , w i d z ę , j a k otwierają się j e g o u s t a , w i d z ę , j a k u c i e k a m p r z e r a ż o n a . . . I j e s t m i t a k strasz­ nie wstyd. Chciałabym krzyczeć - tak głośno, jak te bażanty w p a r k u ; n a p e w n o p o t e m p o c z u ł a b y m się lepiej. M ó j m ą ż leży o b o k , zagłębiony w l e k t u r ę swojej książki, a ja co chwila o d r y w a m w z r o k z n a d mojej i s p o g l ą d a m w o k o ł o . W ó z e k z z i m n y m i d r i n k a m i c i c h u t k o toczy się m i ę d z y p a l m a m i i leżakami. - K o c h a n i e , m a s z o c h o t ę na coś z i m n e g o ? - p y t a m . - No p e w n i e , z p r z y j e m n o ś c i ą . F r a n z sączy swój n a p ó j p r z e z s ł o m k ę i p r z y g l ą d a mi się z uwagą. Z u p e ł n i e , jakby wyczuwał moje zdenerwowanie. - O c z y m t a k myślisz, V e r e n a ? - A c h , o n i c z y m ! O d p o c z y w a m i tyle. C z y tu nie j e s t b o s k o ? - H m . . . no to d l a c z e g o się t a k kręcisz i wiercisz? - J a k to? - p y t a m z a s k o c z o n a . - N a j p i e r w oparcie, p o t e m o d t w a r z a c z , p o t e m z n o w u k r e m d o opalania... - N o wiesz, j e s t e m k o b i e t ą , k o b i e t y lubią się s m a r o w a ć k r e ­ m e m - m r u c z ę w o d p o w i e d z i , mając nadzieję, że z a d o w o l i się t y m wyjaśnieniem. - Jasne, jasne! Tylko mi p o t e m nie m ó w w d o m u , że nigdy nie m a s z c z a s u n a c z y t a n i e ! - b u r c z y F r a n z , najwyraźniej r o z ­ drażniony. Z r y w a m się z l e ż a k a i m o c n o całuję go w policzek... to r o z ł a ­ d o w u j e a t m o s f e r ę . Uff! Z n o w u m o s z c z ę się w y g o d n i e na l e ż a n c e i p r ó b u j ę się sku­ pić n a l e k t u r z e . Strona 11 Ciszę przerywa nieoczekiwane pytanie Franza: - Z a d z w o n i s z do Chalida? R z u c a m s p o j r z e n i e z n a d książki. - Co takiego? - p y t a m z a s k o c z o n a . - P r z e c i e ż wiesz, że n i e m a m najmniejszej o c h o t y r o z m a w i a ć z m o i m b y ł y m m ę ż e m a n i t y m bardziej się z n i m w i d z i e ć - m ó w i ę . I chociaż doskonale wiem, że Franz jest przeciwny spotka­ n i u , d o r z u c a m p o chwili z u ś m i e c h e m : - Ale m o ż e ty byś chciał? W t a k i m razie m u s i a ł a b y m r o z w a ­ żyć m o ż l i w o ś ć s p o t k a n i a . . . - Verena, oszczędź mi tych twoich pustynnych historii! C z y mi się wydaje, że w głosie F r a n z a z a b r z m i a ł d e l i k a t n y t o n p o d z i w u ? W k a ż d y m razie o n s a m nigdy b y się d o tego nie przyznał. M o j e myśli m i m o w o l n i e zaczynają k r ą ż y ć w o k ó ł C h a l i d a . C z y tego chcę, czy nie, n a t r ę t n i e p r z y p o m i n a m i się o s t a t n i a r o z m o w a z m a m ą . B o C h a l i d d z w o n i d o mojej m a m y raz, d w a r a z y w r o k u . Z w y k l e k o ł o B o ż e g o N a r o d z e n i a a l b o w okolicach m o i c h u r o d z i n . C z a s e m w ś r o d k u lata, a o s t a t n i o - w p a ź d z i e r ­ n i k u . M ó j m ą ż i j a byliśmy w ł a ś n i e z a z w r o t n i k i e m K o z i o r o ż c a , na dwudziestym szóstym stopniu szerokości geograficznej, kiedy m a m a p r z e k a z a ł a m i wielce s z l a c h e t n e słowa z D u b a j u . A dokładniej mówiąc, wspaniałomyślna propozycja Chalida d o t a r ł a do m n i e , gdy p r z e b y w a l i ś m y w R P A i m i e s z k a l i ś m y w h o t e l u „Palace of t h e L o s t City". T e r a z , s k o r o oboje z a w a r l i ś m y związki m a ł ż e ń s k i e , m o g ł a ­ b y m oficjalnie i j a k o m i l e w i d z i a n y gość pojawić się w d o m u C h a l i d a . W t o w a r z y s t w i e m o j e g o ś l u b n e g o m a ł ż o n k a , m a się rozumieć. Strona 12 - Ależ m a m o ! - wykrzyknęłam wtedy o b u r z o n a . P o c z u ł a m n i e s m a k i niechęć. C h a l i d chyba m u s i a ł p o s t r a ­ d a ć r o z u m . N i b y w j a k i m c h a r a k t e r z e m i e l i b y ś m y się s p o t k a ć ? D a w n y c h przyjaciół z ł a w y szkolnej? I s k ą d u niego ta p e w n o ś ć , że z a c h o w a ł a m n a s z ą tajemnicę? A j a k on p o c z u ł b y się, g d y b y m p r z y tej okazji z a p y t a ł a go o n a s z a k t ś l u b u . O t e n d o k u m e n t , k t ó r y u d a ł o m u się s p r y t n i e wyciągnąć o d e m n i e i k t ó r e g o m i nigdy nie o d d a ł . „Bismillah - k l n ę się na Boga - d o s t a n i e s z k o p i ę . T y l k o mi p r z y p o m n i j " - z a p e w n i a ł m n i e wtedy. P r z y p u s z c z a m , ż e dla u n i k n i ę c i a r o d z i n n e j tragedii C h a l i d z n i s z c z y ł d o k u m e n t . C h o c i a ż , k t o wie... m o ż e n a s z a t a j e m n i c a leży gdzieś p i e c z o ł o w i c i e u k r y t a w sejfie, j a k pilnie s t r z e ż o n y s k a r b . J a k ż e b y m chciała t o w i e d z i e ć ! G d y b y nie t a d u m a . G d y b y nie t a m o j a d u m a , k t ó r a d o t ą d nie p o z w a l a ł a m i n a j a k i k o l w i e k k o n t a k t ! C h a l i d m i a ł n i g d y więcej nie usłyszeć m o j e g o głosu, nie m ó w i ą c j u ż o s p o t k a n i u . I p r z e z te wszystkie lata w y t r w a ł a m w m o i m p o s t a n o w i e n i u , byłam niezłomna. Ale teraz, gdy leżę t u w r o z e d r g a n y m u p a l e p o d p a l m a m i , u p o ­ j o n a d a l e k i m , s t ł u m i o n y m ł o s k o t e m fal Z a t o k i Perskiej, wszyst­ kie p o s t a n o w i e n i a i wątpliwości gdzieś ulatują. N a g l e wydaje mi się, że m o ż e tracę w t e n s p o s ó b c e n n ą przyjaźń, kusi m n i e myśl o możliwości k o n t a k t u ze ś w i a t e m a r a b s k i m i to w formie, w j a ­ kiej d a n e j e s t t o tylko niewielu l u d z i o m Z a c h o d u . J u ż w y o b r a ż a m sobie, j a k t o s p ę d z a m p o p o ł u d n i a w p a ­ ł a c u C h a l i d a . O c z y w i ś c i e - w k r ę g u k o b i e t . W i d z ę , j a k rozdaję d z i e c i o m prezenty, j a k p r z e s i a d u j ę g o d z i n a m i n a p o g a w ę d k a c h i zajmujących dyskusjach p r z y herbacie... a p ó ź n i e j , po j a k i m ś Strona 13 czasie m o ż e n a w e t z a c z y n a m o r g a n i z o w a ć p o d r ó ż e k o b i e t : „ E a s t m e e t s West". T e f a n t a s t y c z n e o b r a z y c a ł k i e m m n i e p o c h ł a ­ niają. Porywająca wizja. A F r a n z ? N i e e , z n i m by się nie u d a ł o . C h a l i d i F r a n z za bar­ d z o się r ó ż n i ą . F r a n z potrafi g o d z i n a m i r o z p r a w i a ć o w y b o r o ­ wych w i n a c h , o p u n k t a c h P a r k e r a , o golfowych birdies i eagles albo o p r z e w o d n i k a c h G a u l t Millau, gdy tymczasem u C h a l i d a t a k i e p r z e j a w y d o b r o b y t u raczej b u d z ą sprzeciw. P a m i ę t a m , j a k zawsze p o w t a r z a ł : „ D o b r o b y t jest wyłącznie zasługą naszych przodków". N o więc raczej nie m o g ę ich sobie w y o b r a z i ć r a z e m . C h o ­ ciaż...? M o ż e j e d n a k ! Wystarczyłoby, żeby F r a n z z a p r e z e n t o w a ł swoje k u l i n a r n e z d o l n o ś c i . J u ż t o w i d z ę : m ó j m ą ż w z a a n e k t o ­ wanej k u c h n i Chalida, z podwiniętymi rękawami własnoręcznie oskubuje, a p o t e m faszeruje i n d y k a a l b o o p i e k a na r u s z c i e j a g ­ nię. C o ś w t y m stylu. N o , i najpóźniej p o d c z a s p i ą t k o w e g o pik­ n i k u , F r a n z w y k a z a w s z y się u m i e j ę t n o ś c i ą r o z n i e c a n i a ognia, zostałby zaakceptowany j a k o członek rodziny Al-Raszidów. T a k i e b e z s e n s o w n e myśli snują mi się po głowie, k i e d y w ci­ szy, p o d k r e ś l a n e j d e l i k a t n y m s z e l e s t e m p a l m o w y c h liści, leżę o b o k p o g r ą ż o n e g o w g ł ę b o k i m śnie F r a n z a . Po chwili i ja o d k ł a ­ d a m książkę i p r z y m y k a m oczy. Cichy, m i a r o w o powracający s z u m m o r z a , ostre, p r z e s z y w a ­ jące krzyki b a ż a n t ó w - to wszystko budzi we mnie gwałtowną, nieoczekiwaną tęsknotę. Nagle opanowuje mnie p r z e m o ż n a chęć d z i a ł a n i a , p r a w i e p o d r y w a m n i e z miejsca - c h c i a ł a b y m k o n i e c z n i e coś zrobić, tylko s a m a nie w i e m , c o ! Ale k t o z n a s n i e zna tego uczucia: długa j a z d a s a m o c h o d e m , wokoło pusto, mia­ s t o daleko, c z ł o w i e k j e s t sam... I nagle w r a d i u słychać p i o s e n k ę , Strona 14 m o ż e D i r e S t r a i t s a l b o i n n e g o z e s p o ł u , j e d n e g o z tych, k t ó r e najbardziej się lubi... I c z ł o w i e k p r a w i e u m i e r a z tęsknoty. - O c z y m t a k z n o w u rozmyślasz, k o c h a n i e - głos F r a n z a wyrywa m n i e z rozmarzenia. Z a s k o c z o n a , o t w i e r a m oczy i s p o g l ą d a m n a m ę ż a . P e w n i e u ś m i e c h a ł a m się w t y m p ó ł ś n i e , p e w n i e w s z y s t k o było w i d a ć n a mojej twarzy... Ale nie m ó w i ę nic, j a s n e , ż e F r a n z n i e byłby z a c h w y c o n y m o i m i f a n t a z j a m i n a t e m a t j e g o k u l i n a r ­ n y c h p o p i s ó w w k u c h n i C h a l i d a . N o t a k , b o t e ż t o były tylko fantazje i ja s a m a n a t y c h m i a s t w y k r e ś l a m je z p a m i ę c i . W k o ń c u temat Chalida to tabu. Koniec, kropka. - K o c h a n i e , z r o b i ł o się p ó ź n o , czas na t e n i s ! - P o c z e k a j , p ó j d ę z t o b ą ! T y l k o coś n a r z u c ę . Kiedy, t r z y m a j ą c się za ręce, p o w o l n y m k r o k i e m i d z i e m y p r z e z p a r k , o t o c z e n i g ł o s a m i p t a k ó w , a właściwie w t o w a r z y ­ stwie wałęsających się w s z ę d z i e b a ż a n t ó w , nagle d o z n a j ę olśnie­ nia. Z u p e ł n i e tak, jakby m n i e ktoś m o c n o p o t r z ą s n ą ł - nie­ o c z e k i w a n i e z całą o s t r o ś c i ą d o c i e r a do m n i e , że szejka C h a l i d a i m n i e łączy wielka t a j e m n i c a . C o ś , o c z y m n i e m o g ę w i e c z n i e milczeć. C o ś , co boli, co jątrzy, c h w i l a m i p r z e r a ż a , a czasem... upaja. Strona 15 Tak to się zaczęło... Torguay, 1979 T ego d n i a , gdy C h a l i d p r z y b y ł t u t a j z Arabii, Torquay, melancholijne, z a m y ś l o n e m i a s t e c z k o p o r t o w e n a p o ł u - d n i o w y m w y b r z e ż u Anglii, p r z e s ł a n i a ł a letnia, gęsta m ż a w k a . C h a l i d , m ł o d y s t u d e n t , k t ó r e g o p r z o d k o w i e przeszli d o h i s t o ­ rii j a k o b o j o w n i c y o w o l n o ś ć Dżulfy, d a w n e g o g n i a z d a p i r a ­ tów, m i a ł a m b i t n e p l a n y n a p r z y s z ł o ś ć : p r z e d r o z p o c z ę c i e m s t u ­ d i ó w w S t a n a c h Z j e d n o c z o n y c h chciał d o b r z e o p a n o w a ć j ę z y k angielski. B ó g j e d e n wie, c o s k ł o n i ł o g o d o w y b r a n i a f i z y k i a t o ­ m o w e j . Ja, w k a ż d y m razie, nigdy się tego nie d o w i e d z i a ł a m . P r z e c i e ż w l a t a c h o s i e m d z i e s i ą t y c h nie było w D u b a j u m o ż l i ­ wości r o b i e n i a kariery z a w o d o w e j j a k o f i z y k a t o m o w y , z r e s z t ą nie ma t e ż t a k i c h m o ż l i w o ś c i i t e r a z . Ale zacznijmy wszystko od początku... Chalid, wybacz mi, proszę, muszę o t y m opowiedzieć, muszę zdradzić naszą tajemnicę... Zajęcia w ł a ś n i e się zaczęły, g d y w d r z w i a c h sali s t a n ą ł m ł o d y c h ł o p a k z n i e ś m i a ł y m u ś m i e c h e m n a twarzy. K r o p l e d e s z c z u skrzyły się na j e g o niesfornych lokach, b i e d a k , wyglądał, j a k b y trafił p r o s t o z d e s z c z u p o d r y n n ę . N a j e g o w i d o k cała klasa Strona 16 w y b u c h n ę ł a ś m i e c h e m . M r C o l l i n s o d w r ó c i ł głowę w k i e r u n k u chłopaka i zawołał: - G o o d m o r n i n g , c o m e i n . You m i g h t b e K h a l i d , a r e ń t you? C h a l i d Bin S u ł t a n A l - R a s z i d w s z e d ł d o sali. N a j e g o t w a r z y m a l o w a ł a się w y r a ź n a ulga, ż e m a z a s o b ą t e n p i e r w s z y k r o k . Ale t o j e s z c z e nie b y ł k o n i e c p r ó b n a dzisiaj: p a n C o l l i n s wska­ z a ł n o w o p r z y b y ł e m u miejsce i p o p r o s i ł , aby t e n p r z e d s t a w i ł się klasie. W k o ń c u to nie z a b a w a , to p o w a ż n e życie. - My n a m e is Khalid. I c o m e from t h e U n i t e d A r a b E m i r a t e s . Rzuciłam pytające spojrzenie mojej sąsiadce, Laurze. H i s z p a n k a t y l k o w z r u s z y ł a r a m i o n a m i . W myślach p r z e b i e ­ g ł a m o c z a m i m a p ę Bliskiego W s c h o d u - j e d n a k n i c n i e p a s o ­ w a ł o m i d o tej n a z w y : U n i t e d A r a b E m i r a t e s . N a f t o w y c h p o t e n ­ tatów, j a k A r a b i a Saudyjska, Kuwejt, L i b i a z n a ł a m . Ale E m i r a t y ? P o m y ś l a ł a m sobie, ż e t o p e w n i e j a k i e ś m a ł o z n a c z ą c e p a ń s t w o , zarówno p o d względem politycznym, j a k i ekonomicznym. N a t o m i a s t osoba Chalida, owszem, robiła wrażenie - i to d u ż e . N o , bo czy inaczej pobiegłabym z t y m od r a z u do Esther? A k u r a t w t e n poniedziałek Esther, moja koleżanka, przeszła do innej grupy. E s t h e r była w grupie j e d y n ą osobą mówiącą po niemiecku. I kiedy odeszła, to p o t e m właściwie nie było j u ż nikogo, z k i m m o g ł a b y m wkuwać nowy m a t e r i a ł i spędzać wolny czas. D w i e H i s z p a n k i przyjaźniły się tylko ze sobą, a Yoko, J a p o n k a , sięgała mi ledwie do piersi i j a k o ś nie m o g ł a m znaleźć z nią wspólnego języka. P o z a t y m na n a s z y m semestrze studiowało też pięciu chłopców, wszy­ scy p o c h o d z e n i a arabskiego. I oczywiście, oni, synowie pustyni, nie byli przyzwyczajeni do k o n t a k t ó w towarzyskich z dziewczę­ t a m i . T a k więc p o w t a r z a ł a m sobie: «Verena! Jesteś tu po to, by się nauczyć angielskiego - i po nic więcej". Strona 17 Wyszliśmy na przerwę. Gwar, sporo nas t a m studiowało. I jeszcze, z a n i m p r z e r w a d o b i e g ł a k o ń c a , m i m o ścisku i t ł u m u p o c z u ł a m n a sobie czyjeś s p o j r z e n i e : C h a l i d . S z y b k o o d w r ó c i ł wzrok. P a m i ę t a m , j a k t r u d n o b y ł o m i n a p o c z ą t k u - nie m o g ł a m się p r z y z w y c z a i ć d o n o w e g o miejsca. N i e b y ł o t u k a w i a r n i a n y c h o g r ó d k ó w , w k t ó r y c h t a k m i ł o siedzi się l a t e m . N i c d z i w n e g o - p r z y tych ciągłych d e s z c z a c h i m ż a w k a c h . N o , d o tego z u p e ł n i e nie m o g ł a m p r z y w y k n ą ć . D n i mijały. P o d c z a s zajęć w i d z i a ł a m nieraz, j a k C h a l i d , n i b y w zamyśleniu, s p o g l ą d a p r z e z o k n o na b o i s k o do gry w p i ł k ę albo - u k r a d k i e m - na m n i e . G d y tylko p o c h w y c i ł a m j e g o spojrzenie, u ś m i e c h a ł a m się. A on za k a ż d y m r a z e m s p u s z c z a ł oczy. Ale nie potrafił się p o w s t r z y m a ć o d tych u k r a d k o w y c h s p o j r z e ń . P o mojej prawej s t r o n i e s i e d z i a ł n a zajęciach c h ł o p a k z K u ­ wejtu, H a m e d A l t a w e e d . Był żywy, inteligentny. Z a c z ą ł z e m n ą flirtować - p o d c z a s lekcji! N a k a ż d y c h zajęciach p r o s i ł , ż e b y m mu wypisywała t ł u m a c z e n i e słówek angielskich na niemiecki. I n a t y c h m i a s t p r ó b o w a ł je w y m a w i a ć - t a k że wszyscy to sły­ szeli! Było j a s n e , ż e p r ę d z e j czy p ó ź n i e j nauczyciel g o p r z e s a ­ d z i ! I , rzeczywiście, j u ż w k r ó t c e M r C o l l i n s , n a p r a w d ę r o z ­ złoszczony, k a z a ł m u się p r z e s i ą ś ć . A j a n i e w i e r z y ł a m w ł a s n y m u s z o m , gdy z w o l n i o n e miejsce p a n C o l l i n s w s k a z a ł . . . C h a l i - dowi! „ A k u r a t o n ! " - p o m y ś l a ł a m wściekła. Myślałby k t o ! T e n d u m n y mieszkaniec pustyni, tajemniczy i nieprzenikniony; w d o d a t k u o s t a t n i o , d l a o d m i a n y , k o m p l e t n i e m n i e lekcewa­ ż y ł ! S k ą d m o g ł a m w i e d z i e ć , ż e nie p o d o b a ł y m u się u m i z g i j e g o kolegów, a z w ł a s z c z a H a m e d a . A b y ł a m t y m b a r d z i e j zła, że serce nagle z a c z ę ł o mi bić w piersi j a k o s z a l a ł e . Strona 18 Z a t e m C h a l i d siedział o b o k m n i e - p e ł e n d y s t a n s u i z i m n y j a k ryba; c h ł o p a k , k t ó r e g o p r z o d k o w i e musieli niegdyś b r o n i ć swoich w ó d t e r y t o r i a l n y c h p r z e d Brytyjczykami. C h o ć b y ł t a k n i e p r z y s t ę p n y , święcie w i e r z y ł a m w t o , że j u ż w k r ó t c e go oswoję, ż e t o t y l k o kwestia c z a s u . C h a l i d z e w n ę t r z n i e b a r d z o r ó ż n i ł się o d i n n y c h a r a b s k i c h u c z e s t n i k ó w k u r s u - smukły, o d ł u g i c h i s z c z u p ł y c h r ę k a c h i n o ­ gach. I w ogóle b y ł j a k i ś inny. R o b i ł w r a ż e n i e n a d z w y c z a j a m b i t ­ n e g o i p o w a ż n e g o . N o , i b y ł piękny. T a k piękny, j a k bywają l u d z i e O r i e n t u . Koledzy C h a l i d a często obdarowywali nas, dziew­ czyny, d r o b n y m i u p o m i n k a m i , f u n d o w a l i słodycze, z a t o C h a l i d t r z y m a ł się z d a l e k a od płci p i ę k n e j , b y ł z a w s z e na d y s t a n s . Być m o ż e b r a k o w a ł o m u pieniędzy, b o gdy Kuwejtczycy i S a u d y j ­ czycy c z ę s t o s p ę d z a l i całe p o p o ł u d n i a w d o m a c h t o w a r o w y c h , j e g o ciągnęło w y ł ą c z n i e n a b o i s k o . I n t e r e s o w a ł się p i ł k ą n o ż n ą i b y ł k i b i c e m F C A l - W a h a . Z n a k d r u ż y n y n o s i ł d u m n i e n a swo­ jej k u r t c e A d i d a s a . J e s z c z e dzisiaj w i d z ę o c z y m a w y o b r a ź n i t e z i e l o n e p a s k i n a b i a ł y m tle. G d y t y l k o t r o c h ę p a d a ł o , z a w s z e p r z y c h o d z i ł na zajęcia w tej k u r t c e . A p e w n e j nocy, gdy wraca­ liśmy d o d o m u , troskliwie m n i e n i ą o t u l i ł . Ale t o było z n a c z n i e później. T y m c z a s e m z w i ą z k i m i ę d z y W s c h o d e m a Z a c h o d e m zacieś­ niały się - niestety, n i e s t e t y ! - coraz b a r d z i e j z k a ż d y m tygo­ d n i e m . W n i e m a ł y m s t o p n i u p r z y c z y n i ł o się do tego k i e r o w n i c ­ t w o n a s z e j szkoły. R e g u l a r n i e o r g a n i z o w a n o dla n a s wycieczki, na k t ó r y c h naprawdę świetnie się bawiliśmy. W ciemnych, t a j e m n i c z y c h o c z a c h C h a l i d a r a z p o r a z p o j a w i a ł się cień u ś m i e ­ c h u . J a k n a niego, t o było d u ż o - b o zwykle w o b e c tego, c o obce, C h a l i d o k a z y w a ł n i e u f n o ś ć . C z ę s t o z a d a w a ł a m sobie p y t a n i e , Strona 19 c o t e ż kryje się z a t ą j e g o m a s k ą . Z m i e n i a ł się t y l k o w t e d y g d y m ó w i ł o s w o i m d o m u i o p u s t y n i ; c h o ć właściwie, o p o w i a d a ł b a r d z o niewiele. U m o i c h g o s p o d a r z y w T o r q u a y było mi b a r d z o d o b r z e . C a ł ­ k i e m się u n i c h z a d o m o w i ł a m : uwielbiałam wymyślne desery M r s M i t c h e l l i jej z n a k o m i t e grzyby. Z c z a s e m p r z y z w y c z a i ł a m się n a w e t do solonego m a s ł a i d e s z c z u . O s t a t e c z n i e T o r q u a y p r z e ­ k o n a ł o m n i e d o siebie p o d c z a s pierwszej wyprawy, kiedy p o z n a ­ liśmy n o c n e , m u z y c z n e życie m i a s t e c z k a : b o t a k j a k B ó g o b d a ­ rzył c i e m n o s k ó r y c h c u d o w n y m wyczuciem r y t m u , t a k A n g l i k o m p o d a r o w a ł genialny słuch muzyczny. M i m o t y c h d o b r y c h s t o s u n k ó w , n a czole M r s M i t c h e l l nie­ k i e d y p o j a w i a ł y się z m a r s z c z k i z a t r o s k a n i a . I b y n a j m n i e j n i e z p o w o d u m u z y c z n y c h fascynacji jej s t u d e n t k i . N i e ! Z m a r ­ t w i e n i a p r z y s p a r z a ł y p a n i M i t c h e l l moje k o n t a k t y z a r a b s k i m i c h ł o p a k a m i . „ N i e d o w i a r y ! " - m y ś l a ł a m sobie. C i z M e k k i k r z y c z ą , ż e my, n i e w i e r n i , j e s t e ś m y n i e g o d n i , z e p s u c i , p o z b a ­ wieni moralności, a co m ó w i moja landlady, moja p a n i Mit­ chell? B e z p r z e r w y p o w t a r z a , ż e s t u d e n c i z k r a j ó w a r a b s k i c h p r z e z swoje s k a n d a l i c z n e z a c h o w a n i e m a j ą w T o r q u a y b a r d z o z ł ą o p i n i ę . Z e m ł o d z i a r a b o w i e n i e p o t r a f i ą się o p r z e ć p o k u ­ s o m Z a c h o d u . Jej o s t a t n i s t u d e n t n o c w n o c w r a c a ł d o d o m u p o d p i t y . S ł y s z a ł a , j a k p o t y k a ł się n a s c h o d a c h , idąc d o swojego pokoju. Z b l i ż a ł się p o r a n e k p i e r w s z e g o p o ż e g n a n i a . J e d e n z arabskich s t u d e n t ó w , Fajsal, m u s i a ł nagle wyjechać z Anglii. Fajsal był m ę ż ­ c z y z n ą niezwykle przystojnym, o wspaniałych, melancholijnych oczach, p r z y p o m i n a j ą c y c h oczy O m a r a Sharifa. Był p o p u l a r n y Strona 20 i b a r d z o lubiany w naszej g r u p i e - był n a s z y m „prorokiem". N i e dlatego, że p o c h o d z i ł z M e k k i , świętego m i a s t a islamu, a z p o ­ w o d u swojego niezwykłego d a r u : potrafił p r z y w o ł a ć d o r o z s ą d k u k a ż d e g o m ł o d e g o szejka, k t ó r y w y r w a n y z r o d z i m e j p u s t y n i z s z e d ł na złą ścieżkę. To był wspaniały człowiek, promieniujący mądrością, inteligencją i wielką d o b r o c i ą . P o d k o c h i w a ł a m się w n i m p o t a j e m n i e . Tylko tyle - więcej, na Allaha, nie było w o l n o ! Doskonale o tym wiedziałam. M i m o t o było m i p r z y k r o , kiedy o d j e ż d ż a ł . Ż a l Fajsala. T o , że my, s t u d e n c i z r ó ż n y c h krajów, d z i e w c z ę t a i c h ł o p c y w y z n a ­ j ą c y r ó ż n e religie, t w o r z y l i ś m y t a k ą z g r a n ą g r u p ę , t o była j e g o z a s ł u g a . D l a t e g o b a r d z o się b a ł a m , ż e b e z Fajsala n a s z a p a c z k a p o p r o s t u się r o z p a d n i e . Ale w t e d y w y d a r z y ł o się coś z d u m i e ­ wającego. C o ś , co m i a ł o w p ł y n ą ć na całe moje p ó ź n i e j s z e życie. T o b y ł o w p r z e d d z i e ń w y j a z d u Fajsala. S t a l i ś m y oboje n a b o i s k u naszej s z k o ł y - chwila p o ż e g n a n i a . N a g l e Fajsal ski­ n ą ł r ę k ą n a swojego kolegę, n a C h a l i d a . N a t w a r z y C h a l i d a w y r a ź n i e o d m a l o w a ł o się z d u m i e n i e . P o chwili o d ł ą c z y ł się o d g r u p k i , z k t ó r ą r o z m a w i a ł , i powoli, p r a w i e z o c i ą g a n i e m p o d ­ szedł do nas. - S ł u c h a j , C h a l i d - o d e z w a ł się Fajsal po angielsku. - C h c i a ł ­ b y m , żebyś u w a ż a ł n a Verenę, żebyś się n i ą o p i e k o w a ł . G d z i e ­ kolwiek będzie, s t r z e ż jej i c h r o ń ją, żeby nie przytrafiło się jej nic złego. Tego się Chalid nie spodziewał. Na moment na jego u s t a c h z a i g r a ł n i e ś m i a ł y u ś m i e c h . Z a r a z j e d n a k o p a n o w a ł się i spoważniał. A ja stałam między nimi o b y d w o m a z d u m i o n a i z a s k o c z o n a , p r ó b u j ą c coś z siebie w y k r z t u s i ć . Ale, gdy d o t a r ł o d o m n i e t o , c o p r z e d chwilą u s ł y s z a ł a m , k o m p l e t n i e odjęło m i

O nas

PDF-X.PL to narzędzie, które pozwala Ci na darmowy upload plików PDF bez limitów i bez rejestracji a także na podgląd online kilku pierwszych stron niektórych książek przed zakupem, wyszukiwanie, czytanie online i pobieranie dokumentów w formacie pdf dodanych przez użytkowników. Jeśli jesteś autorem lub wydawcą książki, możesz pod jej opisem pobranym z empiku dodać podgląd paru pierwszych kartek swojego dzieła, aby zachęcić czytelników do zakupu. Powyższe działania dotyczą stron tzw. promocyjnych, pozostałe strony w tej domenie to dokumenty w formacie PDF dodane przez odwiedzających. Znajdziesz tu różne dokumenty, zapiski, opracowania, powieści, lektury, podręczniki, notesy, treny, baśnie, bajki, rękopisy i wiele więcej. Część z nich jest dostępna do pobrania bez opłat. Poematy, wiersze, rozwiązania zadań, fraszki, treny, eseje i instrukcje. Sprawdź opisy, detale książek, recenzje oraz okładkę. Dowiedz się więcej na oficjalnej stronie sklepu, do której zaprowadzi Cię link pod przyciskiem "empik". Czytaj opracowania, streszczenia, słowniki, encyklopedie i inne książki do nauki za free. Podziel się swoimi plikami w formacie "pdf", odkryj olbrzymią bazę ebooków w formacie pdf, uzupełnij ją swoimi wrzutkami i dołącz do grona czytelników książek elektronicznych. Zachęcamy do skorzystania z wyszukiwarki i przetestowania wszystkich funkcji serwisu. Na www.pdf-x.pl znajdziesz ukryte dokumenty, sprawdzisz opisy ebooków, galerie, recenzje użytkowników oraz podgląd wstępu niektórych książek w celu promocji. Oceniaj ebooki, pisz komentarze, głosuj na ulubione tytuły i wrzucaj pliki doc/pdf na hosting. Zapraszamy!