Wazka - Malgorzata Rogala

Szczegóły
Tytuł Wazka - Malgorzata Rogala
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

Wazka - Malgorzata Rogala PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie Wazka - Malgorzata Rogala PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

Wazka - Malgorzata Rogala - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Strona 1 Strona 2 Strona 3 Copyright © Małgorzata Rogala, 2017 Copyright © Wydawnictwo Poznańskie sp. z o.o., 2017 Redaktor prowadząca: Monika Długa Redakcja: Klaudia Bryła Korekta: Maria Moczko / panbook.pl Projekt typograficzny, skład i łamanie: Stanisław Tuchołka / panbook.pl Projekt okładki: Magdalena Zawadzka Fotografie na okładce: www.shutterstock.com/Karramba Production www.shutterstock.com/Y amagiwa Wydanie elektroniczne 2017 eISBN 978‒83‒7976‒625‒3 CZWARTA STRONA Grupa Wydawnictwa Poznańskiego sp. z o.o. ul. Fredry 8, 61‒701 Poznań tel.: 61 853‒99‒10 fax: 61 853‒80‒75 [email protected] www.czwartastrona.pl Strona 4 Ważka jest związana ze środowiskiem wodnym, lata szybko i bezgłośnie, we wszystkich kierunkach, co stwarza wrażenie miotania się. Z tego względu w kulturze dalekowschodniej stała się symbolem niestabilności i nieprzewidywalnego zachowania. Delikatność, smukłe ciało i duże oczy ważki mogą skutecznie uśpić czujność przeciwnika, który nie wie, że owad ten jest drapieżnikiem i ma dar przewidywania, jaką trasą przebiegnie lot upatrzonej ofiary. W dawnej Europie ważka była utożsamiana ze złem, które kusiło niewinnych, mamiąc ich swoim pięknem, blaskiem i bogactwem barw1. 1 Na podstawie: S. Forty, Znaczenie symboli oraz W. Bogdanowicz i in. (red.), Fauna Polski ‒ charakterystyka i wykaz gatunków. Strona 5 PROLOG Połowa października 2013 ‒ Przystojny i wykształcony, przykładny mąż i sąsiad. Nikt nie podejrzewałby tego mężczyzny o dokonanie sześciu morderstw z zimną krwią. Zapytany o motyw, uśmiechnął się i wzruszył ramionami. Jest z nami w studiu gość, który po krótkiej przerwie opowie państwu o najsłynniejszych seryjnych mordercach. A teraz zapraszam na chwilę z muzyką. W radiowych głośnikach rozległ się głos Anity Lipnickiej. W powietrzu zawisł mętny mrok Zamyślam się po samo dno2. ‒ Ciekawe, jak by to było kogoś zabić? ‒ Nie mówisz poważnie? ‒ Poważnie. To musi być uczucie nie do opisania... Zabij mnie, nim ona to zrobi, zabij mnie, to nic nie boli, jeśli chcesz mieć święty spokój, zabij mnie, zamknę oczy3. Nigdy nie zakiełkowała ci w głowie taka myśl? Nawet wtedy, gdy. ‒ Przestań. To wcale nie jest zabawne. 2 Varius Manx, Dlaczego ja (zabij mnie). 3 Tamże. Strona 6 ‒ Dlaczego? ‒ Dlatego. Poza tym Lipnicka śpiewa o tęsknocie, a nie o zbrodni. ‒ A kto by się w to wsłuchiwał? ‒ Kciuk lewej ręki potarł o spód środkowego palca. ‒ Idę zrobić herbatę, zimno mi. Chcesz? ‒ Chcę. ‒ Opuszczone powieki ukryły pogardliwe spojrzenie ciemnych oczu. Koniec listopada 2013 ‒ Jak do tego doszło, możesz mi wyjaśnić? ‒ Palce z krótko obciętymi paznokciami zacisnęły się na brzegu stołu. ‒ Przepraszam. Wciąż myślę, jak to naprawić. ‒ Za późno. ‒ Dasz mi papierosa? ‒ Leżą przed tobą. W ciszy, która zapadła, słychać było tylko szelest opakowania i trzask zapalniczki. Po chwili w powietrze wzbił się obłok szarego dymu. ‒ Przepraszam. ‒ Okradziono mnie z tego, co najcenniejsze. 22 grudnia 2013 Mimo narastającego uczucia niemocy i senności, walczył o każdy oddech. Pokonując z wysiłkiem opór słabnącego ciała Strona 7 i otępiałego umysłu, próbował stopą obrócić pokrętło otwierające odpływ wody. Nie dał rady. W głowie pojawiła się nieznośna myśl, że gdyby wanna miała zwykły korek z łańcuszkiem, mogłoby się udać. Jak widać, nowoczesne rozwiązania nie zawsze ułatwiały życie. Zanim jego głowa ponownie znalazła się pod wodą, zdążył zaczerpnąć powietrza. Zacisnął dłonie na brzegach wanny i próbował się podciągnąć. Chciał jak najdłużej wstrzymywać oddech, ale kiedy miał wrażenie, że płuca pękną, wypuścił z nich trochę powietrza i zakrztusił się wodą. Gdy nadludzką siłą woli znów udało mu się wynurzyć twarz, napotkał zimne spojrzenie ciemnych oczu. Zanim zdążył zrobić wdech, uniesione do góry ręce opadły, a trzymany w nich przedmiot uderzył w jego czoło i nos. Woda wypełniła mu drogi oddechowe. W klatce piersiowej poczuł rozdzierający ból. Ręce ześlizgnęły się po ściankach wanny. Po chwili ból złagodniał, a jego miejsce zajęło uczucie spokoju. Strona 8 ROZDZIAŁ 1 Agata Górska zawiesiła na choince ostatnią bombkę, zgasiła górne światło i włożyła płaską wtyczkę do gniazdka z prądem. Na gałęziach małego drzewka zamigotały lampki, które swym złocistym blaskiem rozproszyły panujący w pokoju mrok. Górska stała przez chwilę wpatrzona w światło odbijające się w choinkowych ozdobach, a potem usiadła na kanapie. Przyciągnęła do siebie kolana i objęła je ramionami. Od czasu, gdy w szpitalu przestała dostawać leki, po których ciągle spała, Agata regularnie zmuszała swój rozleniwiony mózg do pracy. Nieustannie analizowała przebieg zdarzeń i zastanawiała się, czy mogła zapobiec temu, co się stało. Był koniec listopada, wracała z pracy wieczorem. Kilka dni wcześniej, po długim i mozolnym śledztwie, złapali mordercę, który obrał sobie za cel matki kilkuletnich dziewczynek, próbując ustanowić nową definicję określenia „dobra matka”. Policjanci mogliby świętować zamknięcie sprawy, gdyby nie śmierć Heleny Dobosz. Prostytutka, projektantka biżuterii i dawna koleżanka niespodziewanie pojawiła się w życiu Górskiej przy okazji prowadzenia czynności zmierzających do wykrycia sprawcy zabójstw „dobrych matek”. Zanim kobieta zdążyła ujawnić policjantce Strona 9 treść posiadanych informacji, została potrącona przez samochód i trafiła do szpitala. Tam niespodziewanie rozstała się z życiem, a zgon nastąpił w okolicznościach na tyle wzbudzających niepokój, że Agata z niecierpliwością czekała na wynik autopsji. Gdy dochodziła do klatki schodowej, zadzwonił Sławek Tomczyk i poinformował ją, że Lena Dobosz została uduszona. To wtedy Górska straciła czujność i zbyt późno spostrzegła oszalałego ze złości i poczucia krzywdy napastnika, który mierzył do niej z pistoletu. Może udałoby jej się odzyskać kontrolę nad sytuacją i obezwładnić chłopaka, gdyby na podwórku nie zjawił się Michał, jej były. Napastnik spanikował i strzelił. Lekarz powiedział Agacie, że miała dużo szczęścia. Kula przeszła obok serca, niewiele brakowało, żeby... Dźwięk dzwonka przerwał rozmyślania. Przyszedł Sławek. ‒ Cholerna pogoda ‒ rzucił na powitanie, zdejmując kurtkę mokrą od deszczu. ‒ Jak się czujesz? ‒ Dobrze. Ubrałam choinkę ‒ odparła, prowadząc go do pokoju. ‒ Dziękuję, że mnie namówiłeś. ‒ No widzisz, jest choinka, znajdzie się prezent gwiazdkowy. ‒ Tomczyk podał Agacie kwadratowy, płaski pakunek. ‒ Prezent? ‒ zdziwiła się. Niecierpliwie rozerwała ozdobny papier i wyjęła pudełko z płytą. ‒ Michael Buble Christmas ‒ przeczytała i się uśmiechnęła. ‒ Dziękuję, Sławek, uwielbiam świąteczne piosenki. ‒ To dobrze, nie byłem pewny, czy słuchasz jeszcze kogoś oprócz Emmy. Strona 10 ‒ Lubię też jazz i swing. ‒ Agata podeszła do odtwarzacza i włożyła płytę do szufladki. Po chwili w pokoju rozległy się dźwięki pierwszego utworu. ‒ It’s beginning to look a lot like Christmas, everywhere you go... ‒ zanuciła. ‒ To prawdziwie świąteczny podarunek, rozpieszczasz mnie ‒ powiedziała, odwracając się do Sławka. ‒ Najpierw choinka, teraz płyta, gdybym wiedziała, że będziesz taki dobry dla mnie, dałabym się wcześniej postrzelić. ‒ Parsknęła śmiechem. ‒ Wreszcie ‒ stwierdził z zadowoleniem. ‒ Już mi brakowało twojego kąśliwego poczucia humoru. ‒ Usiądź, zrobię ci herbatę w zamian za twoje dobre serce ‒ powiedziała Agata i ruszyła do kuchni. Chciała wreszcie porozmawiać ze Sławkiem o zabójstwie Heleny Dobosz i nalewając wodę do czajnika, postanowiła, że tym razem nie da się zbyć. Na początku stycznia miała wrócić do pracy po trwającym ponad miesiąc zwolnieniu lekarskim. Zamierzała dorwać tego, kto zabił Lenę. Nikomu nie pozwoli, żeby ją powstrzymał. A Tomczyk, czy chce, czy nie, będzie musiał włączyć ją do śledztwa. Gdy czekała, aż zagotuje się woda, myślała też o tym, jak poruszyć temat Justyny. Wciąż wracała myślami do rozmowy, którą odbyły jeszcze w listopadzie. Przyjaciółka oświadczyła jej wtedy, że wyjeżdża do Nicei, by spełniać swoje zawodowe marzenia. Kiedy zaskoczona Agata spytała o Tomczyka, Justyna wyjaśniła, że ją i Sławka zbliżyła do siebie jedynie nietypowa sytuacja, w jakiej się poznali. Kiedy emocje opadły, oboje doszli do wniosku, że namiętność to trochę za mało, żeby myśleć o wspólnej przyszłości. Strona 11 Agata pokręciła głową i zalała wrzątkiem herbaciane listki. Wróciła do pokoju, postawiła przed Sławkiem filiżankę i usiadła naprzeciwko niego. ‒ Przykro mi z powodu Justyny. ‒ Spojrzała mu w oczy. ‒ To moja przyjaciółka, a ty jesteś moim partnerem. Gdybyś chciał pogadać. ‒ Urwała, napotykając jego rozbawione spojrzenie. ‒ Nie ma o czym gadać. hmm. partnerko. Myślę, że nawet gdyby Justyna nie wyjechała, rozstalibyśmy się. Jej decyzja po prostu wszystko przyspieszyła. To coś między nami było jak. ‒ Zastanawiał się przez chwilę. ‒ Jak wiosenna burza. ‒ Tomczyk, nie wiedziałam, że z ciebie taki poeta. ‒ Agata oparła łokcie o stół i pochyliła się w jego stronę. ‒ Przede mną nie musisz udawać. ‒ Nie byliśmy w sobie zakochani, połączyła nas krótkotrwała, gwałtowna namiętność, którą roznieciły niecodzienne okoliczności. To wszystko. ‒ Długo myślałeś nad tym tekstem? ‒ zakpiła. ‒ Dlaczego koniecznie chcesz, żebym przyznał się do czegoś, czego nie czuję? ‒odpowiedział pytaniem. ‒ Kiedyś, jeszcze na początku, zapytałaś mnie, czy nie mylę pożądania z czymś, co mi się wydaje, że czuję, jakoś tak, pamiętasz? ‒ Podniósł filiżankę do ust. ‒ Pamiętam. A ty bredziłeś coś o lodach waniliowych i łyżce. ‒ No właśnie. Miałaś rację, tylko że wtedy tego nie rozumiałem. ‒ Tak bywa, gdy zamiast mózgiem, myśli się. ‒ Agata! Strona 12 ‒ Zalejesz się herbatą ‒ odpowiedziała, walcząc ze śmiechem. ‒ Justyna ma podobne odczucia, dlatego rozstaliśmy się bez żalu, zachowując dobre wspomnienia. Ona chce nadrobić stracony czas, mam nadzieję, że jej się uda. Dlatego, Górska, przestań się bawić w terapeutkę. ‒ Sławek wstał, podszedł do okna i spojrzał przez szybę. Następnie opuścił rolety i oparł się pośladkami o parapet. ‒ Chcę pogadać o czymś innym. ‒Skrzyżował ramiona na piersiach. ‒ Nie pytałem wcześniej, najpierw czekałem, aż poczujesz się lepiej i wrócisz do domu, a potem czekałem na dobrą okazję... Wiem, że byłaś przesłuchiwana, ale teraz chcę, żebyś mi powiedziała, tak po ludzku, jak to możliwe, że dałaś się zaskoczyć, że straciłaś czujność. Nie miałaś żadnych znaków, nic się nie wydarzyło wcześniej? Coś dziwnego, nietypowego? ‒ Urwał na chwilę i wbił w Agatę przenikliwe spojrzenie. ‒ Wciąż myślę, że gdybym do ciebie wtedy nie zadzwonił i nie usłyszał, że jakiś typ mierzy do ciebie z broni, cholera wie, jaki byłby koniec tej historii. Agata patrzyła na Sławka w milczeniu, zaskoczona zmianą tematu. Od żartobliwych przepychanek słownych niespodziewanie przeszli do poważnej kwestii. ‒ Nie mogłeś wiedzieć, że ktoś czeka na mnie z pukawką. Chodził za mną od pewnego czasu. To znaczy, nie wiedziałam, że to on, ale wiedziałam, że ktoś się koło mnie kręci, wchodzi na klatkę schodową, sprawdza, czy mam zamknięte drzwi. Vincent go wyczuł i szczekał w przedpokoju. ‒ Dlaczego mi nie powiedziałaś? ‒ Chciałam. Naprawdę chciałam, ale byliśmy zajęci sprawą Strona 13 strzelca i ciągle mi to umykało. ‒ Urwała, a po chwili podjęła przerwany wątek. ‒ Gdy celował we mnie i wiatr zrzucił mu kaptur, zobaczyłam, kto to jest. Jakiś czas wcześniej widziałam go z balkonu, gdy w ciemnościach wychodził z budynku. Już wtedy domyślałam się, że ktoś koło mnie krąży. Wpadł też po ciemku na mojego ojca. Miał szczęście, bo gdyby paliło się światło na klatce, ojciec mógłby go rozpoznać. W każdym razie, jak wtedy zobaczyłam, co się święci, zrobiłam jedyne, co mogłam w tamtej sytuacji: opuściłam rękę z włączonym telefonem i miałam nadzieję, że słyszysz, co do niego mówię i że przyjedziesz. ‒ Nie masz pojęcia, co przeżyłem, jak się zorientowałem, co się dzieje. ‒ Tomczyk wrócił do stołu. ‒ Jechaliśmy do ciebie i słuchaliśmy na głośnomówiącym waszej rozmowy. Zastanawiałem się, czy uda ci się go powstrzymać, zanim. ‒ Urwał i zaklął pod nosem. ‒ Potem usłyszeliśmy strzał. ‒ I pewnie by mi się udało, gdyby nagle nie pojawił się Michał. Zaczął podchodzić i coś mówić, a wtedy młody spanikował i strzelił. ‒ Stępień też był przesłuchiwany. ‒ Wiem. Ma wyrzuty sumienia, dzwonił do mnie kilka razy. Nie mam do niego pretensji. Nie zamierzam rozczulać się nad sobą. Nie mam też żadnej traumy, wbrew temu, co próbował mi wmówić nasz psycholog. ‒ Roześmiała się. ‒ Możesz o tym ze mną rozmawiać, ile chcesz. Było, minęło, teraz najważniejsze jest, żeby złapać mordercę Leny. Chcę wiedzieć, co już macie. ‒Wbiła w niego wzrok. ‒ Minął miesiąc. Strona 14 ‒ W zasadzie nic nie mamy. ‒ Sławek dopił herbatę i odstawił filiżankę na spodek. ‒Żadnego punktu zaczepienia. ‒ Dotarliście do jej klientów? ‒ Tak. Białek nam pomógł. ‒ Igor? Agata wróciła na chwilę myślami w przeszłość. Białka poznała przed laty, gdy była zbuntowaną nastolatką i przesiadywała godzinami w nieistniejącym już dziś klubie Odlot. Igor, obecnie zbliżający się do pięćdziesiątki, był tam ochroniarzem i w wolnych chwilach opowiadał Agacie historie o bywalcach klubu: prostytutkach, alfonsach i paserach. Ich kontakt urwał się na długie lata, gdy Agata po maturze wstąpiła do policji. Ponownie spotkali się dopiero niedawno, przy okazji prowadzonego przez policjantkę śledztwa w sprawie zabójstwa Pauliny Zdunek, jednej z „dobrych matek”. ‒ Z kim się spotykała? Pamiętam, że w jej kalendarzu były notatki dotyczące klientów. Wymieniała imiona i pierwszą literę nazwiska. ‒ Białek podał dane tych mężczyzn, powiedział, kim są i jak do nich dotrzeć. Twierdził, że Lena rozkręciła kiedyś ten biznes dzięki niemu i to on ją skontaktował z wieloma klientami. ‒Sławek otworzył notes. ‒ Kiedy po studiach na dobre zajęła się projektowaniem biżuterii, stopniowo ograniczała kontakty z mężczyznami. Ostatnio przychodziło do niej tylko czterech. Numer jeden to oczywiście Tadeusz Szulc, dyrektor hotelu Flora. ‒ O nim wiemy, a pozostali? ‒ Agata przesiadła się na kanapę i podwinęła nogi. ‒ Kto jeszcze? Strona 15 ‒ Cezary Marecki, prezes Pharmaflosu. ‒ Koncernu farmaceutycznego? ‒ Agata uniosła brwi. ‒ Wysoka półka. ‒ Białek twierdzi, że tylko z takimi się zadawała, jej usługi były kosztowne. ‒ Okej, mamy Szulca i prezesa, kto jeszcze? ‒ Ernest Kos, prezenter telewizyjny i celebryta. ‒ Ta łajza z pierwszych stron brukowców? ‒ Agata wzięła kartkę i długopis. ‒ Zaczekaj. ‒Zapisała wymienione nazwiska i zrobiła notatkę przy każdym z nich. ‒ Dobrze, kto następny? ‒ Ostatni to weterynarz, Piotr Iwaniuk. Tomczyk zamknął notes. ‒ Weterynarz? ‒ zdziwiła się. ‒ Stać go było na usługi Leny? Oni chyba nieźle zarabiają, ale jednak... ‒ To pewnie zależało od tego, jak często przychodził. Białek mówił, że Lena brała pięćset złotych za godzinę figlowania, a w soboty i niedziele obowiązywała podwójna stawka. Więc może przychodził w powszedni dzień ‒ stwierdził Tomczyk, parskając śmiechem. ‒ Wszystkich, z wyjątkiem Mareckiego, przesłuchaliśmy. Mają alibi, poza tym brakuje motywu. ‒ A co z prezesem? ‒ Na początku września wyjechał służbowo na kilka miesięcy do Stanów, do głównej siedziby firmy. Zatem nie mógł zabić Leny. Wraca w pierwszych dniach lutego. ‒ To wszystko? ‒ Rozmawiałem z matką Leny, ale ona nic nie wie. Córka kontaktowała się z nią telefonicznie, rzadko przyjeżdżała, no Strona 16 i robiła regularne przelewy na założone specjalnie dla matki konto, w tajemnicy przed ojcem. Paulina, jedyna sąsiadka, z którą utrzymywała kontakt, nie żyje. ‒ A odbiorcy biżuterii? ‒ Sprzedawała wszystko za pośrednictwem antykwariatu na Żelaznej. Oprócz staroci mają też w ofercie wyroby współczesne, stylizowane. Rozmawiałem z właścicielką, powiedziała, że jej relacja z Leną była wyłącznie biznesowa. Dobosz przynosiła im swoją biżuterię albo robiła coś specjalnego na zamówienie klienta. Podobno była bardzo utalentowana. I tyle. ‒ Sławek rozłożył dłonie. ‒ Komputer? Notes? Komórka? Pokręcił głową. ‒ Jedyny ślad, jaki mamy, to obcy naskórek znaleziony pod paznokciami. ‒ Czyli w razie czego można zrobić badanie DNA. ‒ W razie czego, dobrze to ujęłaś. Jak będzie materiał porównawczy. ‒ Tomczyk podniósł się z krzesła. ‒ Agata, daję ci słowo, że zrobiliśmy z Chudym wszystko, co mogliśmy. Śledztwo nie jest jeszcze oficjalnie umorzone, ale jeśli nie trafimy na coś, co je popchnie do przodu, to. ‒ Urwał na chwilę i potarł palcami czoło. ‒ Sama wiesz. Zbieram się, zostało mi jeszcze trochę papierkowej roboty przed świętami. ‒ Z jego kieszeni dobiegł dźwięk dzwoniącego telefonu. ‒ Tomczyk. Co tam? ‒ zgłosił się. ‒ Tak... Gdzie? Zaraz będę. ‒ Schował telefon i spojrzał na Górską. ‒ Papiery będą musiały poczekać, mamy trupa. ‒ Brzmi znajomo. Powinieneś teraz coś dodać o moim Strona 17 leniwym tyłku. ‒ Nie tym razem. ‒ Poszedł do przedpokoju i zdjął kurtkę z wieszaka. ‒ Nie mogę pojechać z tobą? ‒ spytała stojąca za nim Agata. ‒ Tęsknię za pracą. ‒ Wiem, ale jesteś na zwolnieniu lekarskim. ‒ Już niedługo. ‒ Wpadnę w przyszłym tygodniu. ‒ Otoczył ją ramieniem. ‒ Wesołych świąt. Nie rób głupstw. ‒ Wesołych świąt. ‒ Agata oddała uścisk, przylegając policzkiem do jego kurtki. ‒ Wtedy, gdy jechaliśmy do ciebie, cholernie się bałem ‒ powiedział. ‒ Zdałem sobie sprawę. Uświadomiłem sobie, że. Do diabła, nieważne. ‒ Puścił ją i wyszedł. Oszołomiona, zamknęła za nim drzwi i, nie zapalając światła, podeszła do kuchennego okna. Z pokoju dochodziły dźwięki kolejnego świątecznego utworu: Have a holly, jolly Christmas; It ’s the best time of the year I don ’t know if there ’ll be snow... 4 ‒ Podobno śniegu nie będzie ‒ mruknęła Agata, przyciskając nos do szyby. Z klatki schodowej wyszedł Tomczyk. Podniósł głowę i skinął ręką, jakby wiedział, że ona tam jest. Górska otworzyła drzwi balkonowe. ‒ Co sobie uświadomiłeś? ‒ zawołała. 4 Michael Buble, Holly Jolly Christmas. Strona 18 ‒ Nic ‒ odparł. Wsiadł do zaparkowanego na skwerze mondeo i wyjechał na Polną. Agata cofnęła się do kuchni i, stojąc jeszcze przez kilka minut przy oknie, mimowolnie się uśmiechała. Z pokoju dobiegał głos wokalisty: Oh, ho, the mistletoe Is hung where you can see; Somebody waits for you; Kiss her once for me,5 Agata zastanawiała się przez chwilę, czy pocałunek pod jemiołą różni się czymś od takiego zwyczajnego, a potem wróciła myślami do śmierci Leny i podjęła decyzję. Co prawda Tomczyk prosił, żeby nie robiła głupstw, ale mały przedświąteczny rekonesans nie był przecież niczym niestosownym. Górska nie zamierzała czekać do końca zwolnienia lekarskiego, podczas gdy morderca Heleny cieszył się wolnością. Już i tak zmarnowała dużo czasu, najpierw leżąc w szpitalu po postrzale, a potem siedząc w domu. Czuła się dobrze, tęskniła za pracą i wciąż miała klucze do mieszkania przyjaciółki. Włożyła buty i kurtkę i przez chwilę zastanawiała się, jak najszybciej dotrzeć na Stryjeńskich. O jeździe skuterem nie mogło być mowy ‒ co prawda rana po postrzale się zagoiła, ale pogoda nie sprzyjała podróży jednośladem. ‒ Have a holly jolly Christmas... ‒ zanuciła, naciągając czapkę 5 Tamże. Strona 19 na głowę i owinęła szyję chustą. Sprawdziła, czy ma drobne na bilet i cofnęła się do szafki, żeby zabrać odznakę policyjną oraz broń. Na wszelki wypadek. Czterdzieści pięć minut później Agata otworzyła drzwi mieszkania Heleny Dobosz. Zapaliła światło i rozejrzała się. Na pierwszy rzut oka wszystkie pomieszczenia wyglądały tak samo jak tego dnia, gdy je przeszukiwała pierwszy raz. Jednak gdy przeszła się po mieszkaniu, zauważyła, że z parapetu okiennego zniknął laptop, Maleńka pani wielkiego domu Jacka Londona, leżąca wcześniej na komodzie, teraz znajdowała się na poduszce, abażur lampy był przekrzywiony, a szuflada z bielizną niedomknięta. Za to w pracowni wszystko pozostało bez zmian. Na blacie roboczego stołu, ustawionego pod oknem, leżały akcesoria używane przez Lenę do wyrobu biżuterii. Obok stał mały piec do wypalania, a pojemniki w oszklonej szafie były wypełnione kamieniami szlachetnymi i bryłkami minerałów. W szufladach leżały czasopisma branżowe, ale brakowało kalendarza, w którym poprzednio Agata znalazła ukryty pendrive. Zapisane na nim nagranie okazało się ważnym dowodem w ostatnio prowadzonym śledztwie. Usiadła przy stole i zastanawiała się, od czego ma zacząć. Wtedy w jej głowie zabrzmiało echo słów Leny: „Przynieś mi ważkę” ‒ poprosiła, gdy Górska odwiedziła ją w szpitalu. Niestety, nie zdołała powiedzieć nic więcej, ponieważ jej stan nagle się pogorszył. Aparatura, do której była podłączona, zaczęła emitować niepokojące dźwięki, pielęgniarka zawołała lekarza, a policjantka została wyproszona z sali. Strona 20 Górska położyła na stole czapkę i szalik, a kurtkę zawiesiła na oparciu krzesła. Podeszła do oszklonej szafy i jeszcze raz sprawdziła wszystkie pojemniki stojące na półkach, a następnie znów zajrzała do szuflad. Potem przeszukała kuchnię, ale nie znalazła nic, co przypominałoby ważkę. Gdyby chociaż wiedziała, jak ona wygląda, z czego jest zrobiona i jaką ma wielkość, byłoby łatwiej, pomyślała i ruszyła do sypialni. Stanęła w progu i omiotła uważnym spojrzeniem wnętrze pomieszczenia. Już raz przeszukiwała tę sypialnię i nie trafiła na nic, co mogłaby chociaż w przybliżeniu nazwać ważką. Zastanawiając się, od czego zacząć przeglądanie rzeczy Leny, zatrzymała wzrok na małej wieży stereofonicznej. Obok niej był stojak z płytami, a przy nim srebrna szkatułka. Agacie wydawało się, że nie widziała jej poprzednio, ale mogła ją po prostu przeoczyć. Pamiętała, że zajęła się wtedy przeglądaniem płyt, jedną z nich włączyła, a chwilę później zapukała do drzwi sąsiadka Leny i Agata spędziła resztę czasu na rozmowie z nią. Teraz zbliżyła się do półki i podniosła wieczko ozdobnego pudełka. Na jego dnie leżało kilka stuzłotowych banknotów, a na nich efektowna broszka w kształcie ważki. Bingo, pomyślała Agata, biorąc znalezisko do ręki. Niebieskozielony owad miał długość około dziesięciu centymetrów i szeroko rozłożone, ażurowe skrzydła. Dlaczego broszka była tak ważna dla Leny, że ta prosiła o jej przyniesienie, zastanowiła się policjantka, wpatrując się w misternie wykonany przedmiot. Przecież nie chciała jej przypiąć do piżamy, pomyślała i obróciła ważkę w palcach. Nagle wydało jej się, że słyszy szmer.