Way Margaret - W pełnym słońcu
Szczegóły |
Tytuł |
Way Margaret - W pełnym słońcu |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
Way Margaret - W pełnym słońcu PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie Way Margaret - W pełnym słońcu PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
Way Margaret - W pełnym słońcu - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Strona 1
Margaret Way
W pełnym słońcu
Tytuł oryginału: The Outback Engagement
0
Strona 2
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Darcy podeszła cicho po miękkim perskim dywanie do masywnego,
starego łoża. Ojciec był do niego bardzo przywiązany. Kiedyś należało do
szkockiego przodka. Ojciec miał zamknięte oczy, a na poszarzałej twarzy
malowało się cierpienie. Niegdyś silne dłonie spoczywały bezwładnie na
prześcieradle, którym był przykryty.
Jock McIvor przez całe życie cieszył się dobrym zdrowiem, lecz teraz
uchodziło z niego życie. Wilma Ainsworth, oschła, lecz bardzo kompetentna
pielęgniarka, wyszła z pokoju, zabierając fiolki z lekarstwami i strzykawki,
S
które przyniosła, by ulżyć mu w cierpieniu.
Wielkiego Jocka McIvora pokonał zawał. Umierał. Nikt nie miał co do
tego wątpliwości. Wstrzymując oddech, Darcy pochyliła się nad nim. Nie
R
chciała go obudzić, więc tylko popatrzyła chwilę na zmęczoną twarz, po
czym po cichu przeszła na werandę. Rozpaczliwie chciałaby mu pomóc.
Zawrócić czas, zmusić ojca do regularnych wizyt u lekarza, zapobiec
chorobie. Jednak Jock McIvor nie zwykł słuchać innych, co w rezultacie
obróciło się przeciw niemu.
Popatrzyła na rozległy ogród pokryty egzotycznymi roślinami. Palmy
posadził ponad sto lat temu jej prapradziadek, Campbell Mclvor, lecz teraz
w posiadłości zabrakło gospodarza. Jock był chory, a Darcy nie miała
głowy, by zająć się domem, bo całkowicie absorbowała ją choroba ojca.
Pielęgnowała go z wielkim oddaniem, a także, mimo jego protestów,
zatrudniła pielęgniarkę.
Namówił ją do tego Curt, który w tym celu przyleciał z Sunrise. Curt
Berenger był kolejnym niezależnym duchem, który nikogo nie słuchał.
Kiedy jego ojciec zginął w katastrofie helikoptera, odziedziczył cały
1
Strona 3
majątek, w tym Sunrise Downs. Choć nie chciała, aby jej towarzyszył, Curt
wypełniał rodzinną tradycję, zgodnie z którą należało pomóc przyjaciołom i
sąsiadom w potrzebie. Wcale nie lubił Jocka McIvora i uważał go za tyrana,
który za wszelką cenę chce decydować o życiu swojej córki. Choć w
pewnym sensie taka była prawda, nie podobało jej się, że to mówił.
Teraz Jock McIvor umierał i Darcy znów zostanie sama. Już raz
przeżyła odejście najbliższych: matki i siostry. Nigdy nie pozbędzie się
uczucia osamotnienia i świadomości, że nikt jej nie kocha. Nadal ich twarze
nawiedzały ją we śnie, nadal kochała Courtney najbardziej na świecie i
uważała ją za swoją jedyną przyjaciółkę. Darcy dorastała z poczuciem bólu i
S
osamotnienia. Mimo to nie buntowała się, tylko próbowała spełnić
oczekiwania ojca i nadzieje, jakie w niej pokładał.
A teraz zostanie nawet bez niego. Był wszystkim, co miała. Wbrew
R
zapewnieniom siostry Ainsworth, że zawoła ją, kiedy nadejdzie ostatnia
chwila, nie chciała opuścić ojca ani na chwilę. Wiedziała, że wyczuje
moment, w którym ujdzie z niego życie.
I co wtedy z sobą pocznie?
Choć tego nie chciała, gdzieś w zakamarkach jej świadomości
pojawiła się myśl, że nareszcie będzie wolna. Nigdy nie zaznała prawdziwej
wolności. Ojciec umiejętnie kierował jej życiem. Kiedy jego małżeństwo się
rozpadło, stała się wszystkim, co miał. W pewnym sensie go rozumiała. Był
dumnym mężczyzną, który wiele w życiu przeszedł. Został publicznie
upokorzony. Teraz umierał i nic już nie miało dla niego znaczenia.
Nie zdoła sama zarządzać Murraree. To jej ojciec był szefem. Sam
podejmował decyzje, ona je tylko wprowadzała w życie. Co się stanie z
majątkiem po śmierci ojca? Wiedziała, że ludzie ją lubią i szanują, niektórzy
2
Strona 4
z nich znali ją, gdy jeszcze była małą dziewczynką. Była jednak zbyt słaba,
żeby zarządzać taką posiadłością jak Murraree.
- I co z tego, że jesteś kobietą? To ani wada, ani zaleta, po prostu nią
jesteś - przekonywał Curt. - Nie rozumiesz, że do tej pory byłaś tylko
cieniem swojego ojca? Nadszedł czas, żebyś zaczęła żyć na własny
rachunek. Żebyś wreszcie została sobą.
Curt zmuszał ją, aby spojrzała prawdzie w oczy. Walczyła z nim,
znajdując w tym ukojenie. Dzięki temu uciekała przed bólem, przed
świadomością, że jej marzenie nigdy się nie spełni. Czasami nie wiedziała,
czy bardziej kocha Curta, czy też nienawidzi. Jego osoba wprawiała ją w
S
stan najwyższego rozdrażnienia. Nieustanna huśtawka nastrojów, jaką
odczuwała w jego obecności, była niezwykle wyczerpująca. Musiała jednak
trzymać swoje uczucia pod kontrolą, bo inaczej doszłoby do totalnej
R
katastrofy.
Teraz na dodatek musiała patrzeć, jak z jej ojca uchodzi życie. Jock
McIvor miał zaledwie pięćdziesiąt sześć lat. Jego choroba była dla niej
szokiem, podobnie zresztą jak dla innych ludzi. Był żywą legendą. Milioner,
pogromca kobiecych serc, sportowiec, właściciel ogromnych stad bydła,
wydawał się najzdrowszym człowiekiem pod słońcem. Choć niektórzy
nazywali go bezlitosnym draniem, bez wątpienia był najbardziej znaną
osobą w całym Queenslandzie i w Terytorium Północnym.
Niewiarygodne, ale jeszcze sześć miesięcy temu jej ojciec był
przystojnym, pełnym życia mężczyzną, z żywymi błękitnymi oczami,
białymi zębami i szpakowatymi włosami. Gdy siadywali przy ognisku,
opowiadał zachwyconym słuchaczom przedziwne historie ze swego życia.
Trzeba przy tym dodać, że Jock McIvor nie stronił od kieliszka i był, jak to
się potocznie mówi, psem na kobiety. Wielki mężczyzna z jeszcze
3
Strona 5
większym apetytem na życie. Czasami przysparzało mu to problemów. Jak
wtedy, gdy jakiś fotograf uwiecznił go na zdjęciu z żoną jednego z właś-
cicieli ziemskich w jednoznacznej sytuacji. Urażony mąż chciał rozwiązać
problem, wyzywając go na pojedynek. Jock tylko się roześmiał, podczas gdy
jego córka najadła się ogromnego wstydu.
Tak, Jock McIvor był wielkim człowiekiem. Darcy zawsze uważała, że
jest niepokonany.
- Nie ma ludzi niezastąpionych - przekonywał ją Curt.
Wszyscy wokół wiedzieli, że Darcy i Curta łączy jakaś niepojęta więź,
lecz nikt nie potrafił podać racjonalnego wytłumaczenia, dlaczego nie są
S
razem. Może dlatego, że Jock był przeciwny ich związkowi. Każdy
wiedział, stary McIvor nie zwykł czymkolwiek się dzielić.
Z rozmyślań wyrwał ją dziwny dźwięk dochodzący z pokoju ojca.
R
Najwyraźniej Jockowi zrobiło się duszno, gdyż z jego płuc wydobywało się
chrapliwe rzężenie.
- Tato! - krzyknęła przerażona.
Zanim dobiegła do łóżka, ojciec otworzył oczy i spojrzał na nią z
ogromnym wysiłkiem.
- Darcy... ? Jak zwykle przy mnie.
- A gdzie indziej miałabym być? - Dotknęła jego ręki, ze wszystkich
sił starając się powstrzymać łzy. Ojciec wychował ją, jakby była synem. Ma
być dzielna i zachowywać się tak, jak przystało na dziedziczkę wielkiej
fortuny.
- To już koniec, maleńka - szepnął.
Nie potrafiła zaprzeczyć jego słowom.
- Tak bardzo cię kocham, tato.
4
Strona 6
- Taka byłaś zawsze. Lojalna. - Spojrzał na wiszący za jej plecami
portret. Namalowano go niedługo przedtem, jak ich rodzina przestała istnieć.
Dwie małe dziewczynki w białych jedwabnych spódniczkach pochylały się
ku ładnej blondynce, która siedziała na skórzanej sofie.
Courtney, pomniejszona kopia matki, obejmowała ją czule w talii.
Darcy siedziała na oparciu sofy i patrzyła prosto w oczy osoby, która
oglądała obraz.
Zawsze uważała, że na tle matki i siostry wygląda nie na miejscu.
Wiedziała z rodzinnych fotografii, że jest podobna do babci, która słynęła z
prawego charakteru. Odziedziczyła nawet po niej imię, D'Arcy.
S
- Tak rzadko się uśmiechasz. - Ojciec z ogromnym trudem wydobywał
słowa. - Popatrz na siebie. Twarz pokerzystki. Na tle matki i siostry
wyglądasz niesłychanie poważnie. Ale zawsze byłaś bardzo bystra. I dobra.
R
Nie doceniałem cię dostatecznie. Zawsze mogłem ci ufać.
Czasami jego słowa raniły ją niczym sztylet. Wiedziała, że ojciec ceni
ją za różne rzeczy, ale nigdy nie chciał przyznać, że jest atrakcyjna i
kobieca. Może, jak twierdził Curt, Jock bardzo się bał, że córka pozna swoją
wartość.
Oboje patrzyli na portret, a każde myślało o czymś innym.
- Dlaczego chciałeś, żeby ten portret tu wisiał? - odważyła się spytać.
Ojciec pogardzał matką Darcy, że od niego odeszła i często to
powtarzał, ale właśnie na jej wizerunek patrzył, gdy otwierał rano oczy, i
zasypiał, patrząc na nią.
- Bo tak powinno być. - Na jego wykrzywionej bólem twarzy pojawił
się cień uśmiechu. - Trzymam go, by nie zapomnieć, co Marian mi zrobiła.
Wyssała ze mnie całą miłość. Nie powinna była mnie zostawić. To było
okrutne i złe.
5
Strona 7
-Nie próbowałeś ich zatrzymać, tato. Pozwoliłeś im odejść.
- Twoja matka sama powinna do mnie wrócić. To był jej obowiązek.
Kiedy odmówiła, skończyłem z nią. Żadna kobieta nie będzie robić głupca z
Jocka McIvora. Żona powinna iść za mężem. Wiedziała, w co się pakuje,
kiedy za mnie wychodziła. Była złą żoną. - Jego twarz nabrała gorzkiego
wyrazu.
- Dlaczego nie chciała zabrać mnie z sobą? - spytała, nie odrywając
wzroku od wizerunku matki. Ile razy zadawała sobie to pytanie?
Ojciec spojrzał na nią ostro, ale nie zauważyła tego.
-Wolała mieć Courtney, swoją wierną kopię. Twoje ciemne włosy i
oczy były dla niej wyzwaniem. Twoja matka i siostra uznały, że ty i ja
dopuściliśmy się totalnej zdrady. Postanowiła mnie ukarać, wychodząc
powtórnie za mąż. Wiesz, że chciała, abyś przyszła na jej ślub?
- Och, tato. Nigdy mi o tym nie mówiłeś! - Poczuła się zdradzona. Ilu
jeszcze rzeczy nie powiedział jej Jock? A ona ufała mu bezgranicznie.
- Nie zachowuj się jak dziecko! - sarknął ze złością. - Wiele przed tobą
zataiłem. Twoja matka to wróg i musieliśmy oprzeć się jej woli. Pozostaje
faktem, że Courtney nadal jest moim dzieckiem. Marian zrobiła wszystko,
aby zniszczyć nasze relacje, ale teraz, kiedy umieram, muszę stawić czoło
pewnym sprawom. Nie myśl, że zostawię ci Murraree tylko dlatego, że
zawsze przy mnie byłaś. Aby prowadzić tę posiadłość, jedna kobieta nie
wystarczy.
Darcy poczuła, że ziemia usuwa jej się spod nóg.
- Co chcesz przez to powiedzieć? Murraree to mój dom. Moje
dziedzictwo. Wiem, że zawsze pragnąłeś syna, ale czy nie udowodniłam, że
kocham tę ziemię? Ciężko pracowałam, nie żałowałam trudu. Jeśli sama nie
dam rady, znajdę dobrych doradców.
6
Strona 8
- Doradców! Nie rozumiesz, że kiedy mnie zabraknie, mężczyźni będą
chcieli cię wykorzystać? Nie zdajesz sobie z tego sprawy? Jak masz się
przed nimi bronić? Będą cię ścigać nie ze względu na ciebie, ale na
posiadłość.
- Jestem pewna, że poradzę sobie z nimi. Wiem, że Murraree to
łakomy kąsek, ale przez te lata miałam kilka propozycji małżeństwa. I to
tylko ze względu na mnie. Ty miałeś żyć wiecznie.
- Lecz Berenger nigdy ci się nie oświadczył. - W jego słowach było
zamierzone okrucieństwo.
Darcy chciała ostro zareagować, ale powstrzymała się. To mogłoby go
S
zabić.
- Nie mogłabym być żoną Curta - powiedziała, powstrzymując złość.
- Za kogo ty mnie uważasz, dziewczyno? Jesteś w nim zakochana od
R
najmłodszych lat. Każda inna kobieta już dawno zaciągnęłaby go do łóżka.
Wiedziałem jednak, że ty się mu oprzesz.
- Proszę, nie mówmy o tym, tato... To zbyt smutny temat. Poza tym
moje serce należy do ciebie. Jesteś wszystkim, co mam.
- No właśnie. - Jock McIvor skinął głową, przekonany, że jej oddanie
po prostu mu się należy. - No cóż, niestety nie mam syna, który by po mnie
wszystko odziedziczył. Tylko córki. Uwierzysz w to? A miałem tyle kobiet!
Chcę, żebyś przyprowadziła tu Berengera - powiedział z nagłą siłą.
Darcy potrząsnęła głową.
- Naprawdę chcesz, żeby tu przyszedł Curt?
- Wiem, że zawsze się różniliśmy. Wiem też, że mnie nie szanuje, ale
jest lojalny. I wiem, że nie zostało mi wiele czasu, a chciałbym z nim coś
przedyskutować. Ma niespełna trzydzieści lat, a już zdobył taką pozycję!
7
Strona 9
- Co takiego miałbyś z nim przedyskutować, o czym nie mógłbyś
porozmawiać ze mną?
- O interesach. Wiem, że masz głowę na karku, ale o pewnych
sprawach muszę porozmawiać z mężczyzną. Z Curtem Berengerem.
Darcy spojrzała ojcu prosto w oczy.
- Czy ty mnie kochasz, tato? Nigdy mi tego nie powiedziałeś. Kilka
razy słyszałam, że jesteś ze mnie dumny, zwłaszcza kiedy wygrałam
zawody, ale nigdy nie mówiłeś o miłości.
To niewiarygodne, ale w oczach Jocka McIvora zalśniły łzy.
- To moja wina, skarbie. Czasem myślę, że nigdy nie wiedzieliśmy, co
S
to jest prawdziwa miłość. Kochałem tylko matkę. Masz po niej imię, wiesz?
Przez jakiś czas kochałem Marian, ale raczej tylko tak myślałem. Była taka
śliczna i delikatna. Możliwe, że kochałem również i was, nie wiem. Może
R
miłość nie leży w mojej naturze. Podobnie jak szczerość. Wiem tylko, że mi
na tobie zależy, Darcy. Będziesz wspaniałą kobietą. Twoje interesy zostaną
dobrze zabezpieczone. Nie musisz się niczym martwić.
- Masz zamiar zmienić testament?
- Powiedzmy, że chcę go nieco zmodyfikować. Mam spotkać się z
moim adwokatem.
- Chcesz włączyć Courtney? Rozumiem to. - Courtney, która odeszła z
matką. Courtney, która opuściła jedyną siostrę. Czy zasługiwała na to, by ją
nagrodzić? Darcy zaczęła się zastanawiać, co zrobiła ze swoim życiem.
- Jesteś zbyt wyrozumiała, ale masz w sobie diabła. I to po mnie.
Sprowadź mi tu Berengera. Wiem, że zrobi to, o co go poprosisz.
Po długiej bezsennej nocy Darcy pojechała na lądowisko po Curta.
Miała szczęście, że uważał ją za swoją przyjaciółkę. Był bardzo zajętym
człowiekiem i cenił swój czas.
8
Strona 10
Gdzie tylko mogła sięgnąć okiem, rozciągała się rozległa równina.
Zabarwiona na rdzawy kolor ziemia, która miała tak wielki wpływ na jej
życie. Założyła słoneczne okulary, aby ochronić oczy przed oślepiającym
blaskiem słońca, którego promienie odbijały się w nieogarnionym bezkresie.
Tylko piach i dal. Przestrzeń i wolność. Miliony hektarów, po których
można chodzić bez końca. Dlaczego nie miałaby kochać tej ziemi? Pustynia
była jej domem. Podczas suszy przypominała marsjański krajobraz, ale po
deszczach wyrastał tu rajski ogród. To była magiczna ziemia. Niebo i ziemia
stapiały się w jedno, jakby nie było horyzontu.
Spojrzała na błękitne niebo, na którym zaraz miał pojawić się samolot.
S
Darcy podniosła do oczu lornetkę. Dwusilnikowy samolot zamajaczył w
oddali. Curt przybył na czas.
Po kilku minutach podziwiała, jak bezbłędne wylądował. Samolot
R
podtoczył się do metalowego hangaru, silnik zgasł. Po chwili ujrzała pilota.
Curt Berenger był niesamowitym mężczyzną. Choć znała go wiele lat,
jak zawsze patrzyła na niego z fascynacją. Był świadom swojej siły, ale
rzadko jej używał. Nie musiał tego robić.
- Witaj. - Uśmiechnął się do niej promiennie. Ton jego głosu wprawił
Darcy w drżenie.
- Cześć. - Zasalutowała mu z uśmiechem.
Z bliska Curt był jeszcze bardziej przystojny niż z daleka. Właściciel
niezliczonych stad bydła, silny, pewny siebie i swojej męskości. Marzenie
wszystkich kobiet. Darcy niejednokrotnie była świadkiem tego, jak mu się
narzucały.
Miał regularne, niemal klasyczne rysy, silnie zarysowane usta, zielone,
przejrzyste oczy, które promieniały przedziwnym blaskiem. Popatrzyli teraz
na siebie w milczeniu, jak robili to zawsze, gdy się widzieli.
9
Strona 11
- Dziękuję, że przyjechałeś - powiedziała cicho. Ruszyli w stronę
dżipa.
- Zważywszy na fakt, że twój ojciec i ja nigdy za sobą nie
przepadaliśmy, to rzeczywiście trochę dziwne.
- Zgadzam się. Może cię nie lubi, ale ci ufa.
- Doprawdy? - Curt uśmiechnął się z sarkazmem.
- To chyba ma coś wspólnego z jego testamentem. -Co?!
- To, co powiedziałam. - Choć była wysoka, aby spojrzeć mu w oczy,
musiała zadrzeć głowę.
- Do diabła! Darcy, on nawet w takiej chwili igra z twoimi uczuciami.
S
Co go napadło? I dlaczego wezwał akurat mnie? Nie widzę w tym żadnego
sensu. - Nie czekając na zaproszenie, usiadł za kierownicą.
- Kiedy ktoś umiera, inaczej patrzy na świat. - Zajęła miejsce obok
R
niego. - Cokolwiek dzieliło was w przeszłości, szanuje cię, bo jesteś jednym
z Berengerów.
- Bardzo wątpię. Ten stary drań nikogo nie szanuje. Myślisz, że chce
uczynić Courtney jedną ze spadkobierczyń? - Wrzucił pierwszy bieg i ruszył
w stronę biegnącej przez środek ziemi drogi.
- W końcu ona też jest jego córką. - Darcy splotła dłonie, jak robiła to
zawsze, gdy znajdowała się w pobliżu Curta.
- Jak dotąd skutecznie ignorował jej istnienie. Zastanawiam się, co mu
przyszło do głowy. Choć miewa napady wspaniałomyślności, tak naprawdę
jest nieprzewidywalny i szorstki. - Większość ludzi uważała Darcy za świętą
męczennicę. Nikt inny nie wytrzymałby z tak trudnym człowiekiem, a ona
jeszcze go kochała. Ale taka już była ich więź. Od czasu odejścia Marian,
ojciec był wszystkim, co miała. Straciła matkę w wieku, w którym
najbardziej jej potrzebowała.
10
Strona 12
- Nie wiem, co ojciec sobie myśli - powiedziała w zamyśleniu. - Nigdy
tak naprawdę tego nie wiedziałam. A jeśli chodzi o Courtney, to może
uważała, że nie byłaby tu mile widziana, podobnie jak ja w jej domu. Moja
matka najpewniej nie chciała mieć z nami nic wspólnego. - Nie odważyła się
wspomnieć Curtowi, że matka chciała zaprosić ją na swój drugi ślub. To
byłaby woda na jego młyn.
- A może było to dla niej tak bolesne, że musiała zerwać z wami
wszelkie kontakty, aby przetrwać? - Spojrzał jej w oczy. - Twoja matka,
podobnie jak każdy z nas, potrzebowała miłości i uznania. Twój ojciec jej
tego nie zapewnił. Zawsze mnie dziwiło, że nie pozwolił, byście obie
S
dorastały pod jej opieką. Mógłby zapraszać cię tu na wakacje. Gdyby mu na
was zależało, nie nalegałby na to, aby was rozdzielono. Dzieci powinny
widywać swoich rodziców, a zwłaszcza matkę.
R
- Chyba o czymś zapominasz. To moja matka mnie nie chciała. A
ojciec tak. - Zdołała nie zdradzić swego bólu i złości.
- To twój ojciec tak twierdzi. Wbijał ci to do głowy od dnia, w którym
skończyłaś dwanaście lat. Zrzucił całą winę na twoją matkę, która być może
jest bogu ducha winna. Moja mama zawsze twierdziła, że Marian uwielbiała
was obie.
- W takim razie miała dziwny sposób okazywania miłości - stwierdziła
ostro. - Być może Kathy chce mnie jedynie pocieszyć.
- Nie sądzę. Mama bardzo cię lubi, ale zawsze twierdziła, że twój
ojciec po prostu miał na twoją matkę jakiegoś haka. Znasz go. Marian była
delikatną, pełną ciepła osobą. To musiało być dla niej okropne przeżycie.
Nie była stworzona do życia w takich warunkach, jakie tu panują, ale bardzo
się starała. Wiele wycierpiała przez twego ojca.
- Przez to, że ją zdradzał?
11
Strona 13
- Musiała się czuć okropnie. Ich małżeństwo nie mogło przetrwać.
- Widocznie nie potrafiła mu dać tego, co potrzebował - stwierdziła z
ciężkim westchnieniem. - Seks był dla niego bardzo ważny. Nie mógł bez
niego żyć.
- Zupełnie inaczej niż ty - stwierdził sucho.
- Za to ty nigdy nie mógłbyś żyć w celibacie - odparowała.
- O czym, do diabła, mówisz? Nie wiem, co o mnie sądzisz, ale na
pewno nie jest to oparte na faktach. Nie jestem jak twój ojciec, Darcy. Jak
mogłaś choć przez chwilę tak pomyśleć?
Zacisnęła dłonie w pięści.
S
- Na pewno kiedy jeździsz do miasta załatwiać interesy, nie
przebywasz tam sam.
- Na jakiej podstawie tak mówisz? Jakiegoś zdjęcia, które zobaczyłaś
R
w gazecie?
Widziała pełno takich zdjęć.
- Zmieńmy temat - mruknęła. - Przykro mi, że go zaczęłam. Mówią o
tobie, że jesteś macho. Nasz sposób życia bardzo temu sprzyja.
- Daj spokój, Darcy! Czasami zupełnie nie wiem, o czym mówisz. To
prawda, że jest tu dużo mężczyzn, znacznie więcej niż kobiet. Dla twojego
ojca seks był jak picie. Taka rozrywka, relaks. Miał kogoś specjalnego?
Chyba nie. Wiem, że to temat, który zawsze powodował między nami
spięcia, ale zawsze go bronisz i nie chcesz słuchać moich argumentów.
Bardzo wątpię, czy Jock kochał kogokolwiek poza sobą.
Bardzo chciała temu zaprzeczyć, ale Curt miał chyba rację.
- Twierdził, że kochał swoją matkę - powiedziała cicho.
- A zatem mamy jedną osobę. Nie twierdzę, że jesteś mu obojętna,
Darcy. Jest z ciebie dumny. Ty jedna go nie opuściłaś. Rozumiem twoje
12
Strona 14
przywiązanie do niego, nawet jeśli mnie to drażni. Miałaś tylko jego, a
każda dziewczynka potrzebuje matki.
- Żeby rozwijać się prawidłowo?
- Żaden ojciec, nawet nie wiem jak bardzo oddany, nigdy nie zastąpi
matki. Jock traktował cię jak syna, którego nie miał. Oddałaś mu całą siebie.
A on? Co dał ci w zamian? A teraz chce jeszcze zmienić testament. Czy to
może zagrozić twoim interesom? Powinny być odpowiednio zabezpieczone.
Może wybrał ciebie, bo bardziej przypominałaś mu matkę? Mistyczna więź?
- Idź do diabła - syknęła.
- Robię wszystko, by nie trafić do jego kotła... - Uśmiechnął się lekko,
S
lecz zaraz spoważniał. - Myślę, że twój ojciec łatwo pogodził się z
odejściem Courtney. Wiedział też, że nie zatrzyma Marian wbrew jej woli.
Natomiast ciebie chciał... a raczej potrzebował. Już jako dwunastoletnia
R
dziewczynka byłaś bardzo dojrzała, kompetentna i lojalna. Poza tym ko-
chałaś tę ziemię, byłaś przywiązana do Murraree, w przeciwieństwie do
Marian i Courtney. No i byłaś bardzo dzielna. Przy tobie Courtney
zachowywała się bardzo dziecinnie. Bała się koni, a twój ojciec, zamiast
delikatnie ją z tego wyleczyć, po prostu ją zastraszył. Ani ona, ani Marian
nie były tak przebojowe jak Jock.
- Przebojowe? - Uśmiechnęła się gorzko. - Dobre słowo. Tylko że
teraz ojciec nie jest już przebojowy.
Curt spojrzał na jej profil, mały nos, drobny, ale jednocześnie
stanowczy podbródek, łabędzią szyję. Na ciemnorude włosy spływające
miękko na kark. Na cudowną oliwkową cerę. Żadnego makijażu z
wyjątkiem odrobiny szminki. Darcy była piękna, lecz kompletnie
nieświadoma swojej urody. Nic dziwnego, skoro ojciec przez tyle lat usi-
łował przerobić ją na chłopczycę.
13
Strona 15
- Przykro mi, Darcy. - Mówił prawdę, choć zarazem miał ochotę
mocno nią potrząsnąć. - Wiem, ile twój ojciec dla ciebie znaczy. Niezależnie
od okoliczności powinniśmy kochać swoich rodziców. Nie wiem tylko,
czego on oczekuje ode mnie. Jego prośba jest bardzo dziwna, zważywszy na
to, ile wysiłku włożył, by nas rozdzielić. Nie chcę doradzać mu w sprawie
testamentu. Do tego ma cały sztab prawników, choćby firmę Maxwell &
Maynard. Adam Maynard to doskonały prawnik. Czy ojciec już z nim
rozmawiał?
- Wiesz, jak ceni jego porady. Często konferowali w przyjaznej
atmosferze.
S
- Niełatwo lubić Jocka.
- Nie powinieneś tak mówić...
- Kiedy to szczera prawda. Jock oszukał wielu ludzi, a zwłaszcza
R
kobiet. Dlaczego tyle z nich lgnie do niebezpiecznych mężczyzn niczym
ćmy do światła?
- Też jesteś niebezpieczny. Curt spojrzał na nią uważnie.
- Nonsens! Jestem miły jak kot.
- Raczej jak jaguar - stwierdziła ponuro. - Nigdy się nie zrozumiemy.
- No cóż, oboje kochamy tę ziemię, uwielbiamy konie, czytamy te
same książki i słuchamy tej samej muzyki. Lubimy tych samych ludzi.
Mamy podobny pogląd na świat i podobne przekonania polityczne. Ale
masz rację, poza tym wszystko inne nas dzieli. Jest między nami przepaść.
Jock McIvor przyjął lekarstwo, po którym jego umysł miał jaśniej
pracować. Kiedy Darcy i Curt pojawili się w pokoju, z trudem uniósł się na
łożu. Curt był wyższy od Darcy niemal o głowę, przez co wydała mu się
dziwnie delikatna. Nigdy dotąd nie pomyślał o niej w ten sposób...
14
Strona 16
- No, wreszcie jesteś, Berenger - wyszeptał chrapliwie. Arogancki jak
zawsze, pomyślał Curt.
- Zrobiłem to ze względu na Darcy - oznajmił oschle i podszedł do
łóżka, aby ująć dłoń konającego. Gdy ją uścisnął, pomyślał, jak niegdyś była
silna. Wielki, groźny Jock McIvor mógł teraz wzbudzić jedynie litość.
- Nie musisz nam towarzyszyć, Darcy. Chcę porozmawiać z Curtem na
osobności.
- Czyżbyś miał jakieś tajemnice przed córką? - z miejsca zaoponował
Curt. Miał nadzieję, że będzie nalegała, ale się zawiódł.
- Pójdę przygotować lunch - powiedziała. - Zjesz z nami, Curt?
S
- Dzięki za zaproszenie. Nie szykuj nic wystawnego. Zjem cokolwiek.
- W takim razie do zobaczenia później. - Cicho wyszła z pokoju.
- Nie lubisz mnie, prawda, Curt? - McIvor potarł ręką gładkie
R
prześcieradło.
- Nigdy się nie starałeś, żebym cię polubił, Jock. Ale to, czy cię lubię,
czy nie, nie ma dla ciebie żadnego znaczenia. - Przysunął krzesło bliżej
łóżka.
- Twój ojciec także za mną nie przepadał. Na pewno uważał, jak i
Kathy, że to przeze mnie odeszła Marian.
- A nie było tak?
McIvor zmarszczył czoło.
- Zagroziła, że jeśli nie pozwolę jej wyjechać, zniszczy mnie.
- W jaki sposób mogłaby to zrobić?
- Znała niektóre moje posunięcia finansowe, o których nikt nie
powinien wiedzieć.
15
Strona 17
- Czyżby uczestniczyła w twoich interesach? - zdumiał się Curt.
Wszyscy wiedzieli, że McIvor traktuje kobiety jedynie jako obiekt do
zaspokajania potrzeb seksualnych.
- Bo nie brała. W tej swojej blond głowie miała na to za mało oleju.
Jak większość kobiet.
- Mylisz się. Po prostu rzadko kiedy mogą ujawnić swoje prawdziwe
możliwości, bo chowają dzieci i zajmują się domem. Choćby twoja córka
jest żywym zaprzeczeniem tego, co powiedziałeś. Darcy już zdobyła
powszechne poważanie i szacunek, ludzie ufają jej. Ja też.
- Jest taka, bo wszystkiego ją nauczyłem. - McIvor zakasłał, dopiero
S
po chwili jego oddech się wyrównał. - Ale jest kobietą, a kobiety są słabe i
łatwo je zranić. W męskich rękach miękną jak wosk.
- Darcy to nie dotyczy. - Curt spojrzał Jockowi w oczy. - Wie, jak o
R
siebie zadbać.
- Tylko dlatego, że wciąż jestem w pobliżu. Lecz co będzie, gdy mnie
zabraknie? Nie chcę, by to wszystko, na co tak ciężko pracowałem, zostało
zmarnowane. A Darcy dziedziczy po mnie.
- Świetnie sobie poradzi.
- Skąd ta pewność? Życie to dżungla. Do tej pory ją chroniłem. Oboje
razem dorastaliście. Wiem, że żywisz do niej mocne uczucia.
- Które ty ze wszystkich sił starałeś się zniszczyć - stwierdził z goryczą
Curt. - Zawsze nas tępiłeś, ale teraz nie warto o tym mówić. Co chciałeś mi
powiedzieć, Jock? Mam poślubić Darcy, żeby chronić to, co dla ciebie jest
najważniejsze na świecie? Obaj wiemy, co to jest. Murraree. Tyle tylko, że
ani ja, ani Darcy nie jesteśmy na sprzedaż.
- Nigdy nie wiadomo - z determinacją mruknął Mclvor.
16
Strona 18
- Daj spokój, Jock. Powiedz, po co tak naprawdę mnie wezwałeś. -
Curt miał ochotę wstać i wyjść.
McIvor zakasłał sucho.
- Nie zapominaj, że jestem chory. Niezależnie od tego, co powiesz,
będziesz musiał zająć się Darcy.
- Jock...
- Ktoś musi ją chronić. - McIvor znów zakaszlał, a potem popatrzył na
wiszący na ścianie portret. - Przed tą ostatnią wycieczką muszę
uporządkować moje życie. Rozumiesz to, chłopcze?
- Oczywiście. Z tego, co mówiła Darcy, chcesz włączyć Courtney do
S
testamentu.
- Niektóre kobiety rodzą chłopców, jakby to była najprostsza rzecz pod
słońcem. Inne rodzą tylko córki. Nie słuchaj plotek, nie mam syna... i jest to
R
moim przekleństwem. Nawet teraz, kiedy umieram, nie mogę tego prze-
boleć. Twój ojciec był szczęściarzem.
- Tyle tylko, że młodo zmarł - powiedział gorzko Curt.
- Przykro mi. Ale miał ciebie, dziedzica, który przejął po nim
wszystko.
- Ty masz Darcy. Tom McLaren to dobry zarządca. Poza tym Darcy
ma przyjaciół, wszyscy bardzo ją lubią.
- Wiem, ale jest kobietą, a hodowla bydła to męska sprawa. Nie podoła
tak ciężkiej pracy, poza tym będzie musiała użerać się z mężczyznami.
Kiedy jestem w pobliżu, zachowują się jak należy, ale wielu wodzi za nią
wzrokiem. Gdyby kiedykolwiek się do niej zbliżyli, zabiłbym ich, lecz
niedługo mnie zabraknie. - Przerwał na chwilę. - Darcy kocha tę ziemię tak
jak my. Jest moją pierworodną. Dostanie lwią część.
- Zasługuje na to.
17
Strona 19
- Zawsze po jej stronie. Dziwny jest ten wasz związek. Niemal żałuję
tego, co kiedyś zrobiłem.
Curt uśmiechnął się ironicznie.
- Wiem, że to twoja wina, Jock... Ale wróćmy do celu mojej wizyty.
Chcesz sporządzić nowy testament, w którym będzie uwzględniona
Courtney?
- Tak. - Ciałem Jocka wstrząsnął dreszcz.
- Wszystko w porządku? - Curt zerwał się z krzesła.
- Wody... - Jock napił się, a potem opadł na poduszki. - Myślałem o
funduszu powierniczym, a ty możesz mi w tym pomóc. Gdyby żył twój
S
ojciec, jego bym o to poprosił.
- Jock! Chcesz dać Darcy kolejny powód, by mnie znienawidziła? Ona
naprawdę potrafi o siebie zadbać.
R
- Byłoby dobrze, gdyby ktoś taki jak ty... prawdziwy mężczyzna... miał
na wszystko oko.
- Przecież jest wielu innych, którym możesz zaufać, a którzy z racji
zawodu lepiej niż ja znają się na rzeczy. Choćby twoi prawnicy z Maxwell
& Maynard. To z nimi, a nie ze mną powinieneś przedyskutować tę kwestię.
I to jak najprędzej...
McIvor zmarszczył czoło.
- Najpierw chciałem porozmawiać z tobą. Niezależnie od tego, co
myślisz o mnie i o tym, co zrobiłem, a przyznam, że wykorzystywałem
każdą okazję, by sprawiać kłopoty, ufam ci. Poza tym wy, Berengerowie,
macie dość własnych pieniędzy, by nie sięgać po cudze. Może sprawy
między tobą a Darcy nie układają się najlepiej, ale wiem, że się nią zajmiesz.
- Dlaczego nie omówiłeś tego z Adamem Maynardem?
18
Strona 20
- To dobry adwokat, ale nie jest jednym z nas. Tobie bardziej ufam.
Hodujesz bydło, wiesz, jak tu się żyje. Darcy potrzebuje twojej rady i
pomocy. Nie chcę, aby to, na co ja i moi przodkowie pracowaliśmy przez
pokolenia, zostało zmarnowane.
- Rozumiem cię. Ale pozwól, że przyprowadzę tu Darcy. Chcesz mojej
rady, to ci ją dam. Zawołaj ją. Ona nie jest dzieckiem, tylko odpowiedzialną,
dorosłą osobą.
- Nie zniosę tego. - McIvor ponownie opadł na poduszki. - Darcy to
Darcy. Zacznie jedną z tych swoich tyrad. Nie twierdzę, że nie poradziłaby
sobie z prowadzeniem interesu, ale to tylko kobieta, i to majętna. Będzie
S
przyciągać mężczyzn jak magnes.
Curt doskonale wiedział, jaką odpowiedzialność ponosi ktoś, kto
odziedziczy taką fortunę.
R
- Uważasz, że rada powiernicza ochroni Darcy, a być może także i
Courtney?
- Jeśli Courtney jest tak piękna jak matka, na pewno kręci się wokół
niej mnóstwo mężczyzn, którzy zamierzają ją wykorzystać. Wiesz
doskonale, że ludzie żenią się i rozwodzą, a ja nie chcę, żeby jakiś cholerny
palant odszedł w siną dal z moimi pieniędzmi. Nic dziwnego, że ludzie
spisują przedślubne intercyzy. To jedyny sposób ochrony majątku.
- Więc twoje córki odziedziczą wszystko? - Curt wcale by się nie
zdziwił, gdyby Jock jednak miał nieślubne dziecko.
-Tak.
- Musisz ustalić ich miesięczny dochód.
- Dostaną wystarczająco! - rzucił Jock z irytacją.
- Uważam też, że powinieneś wybrać jeszcze kilku powierników.
19