Tajemnica Wodospadu 48 - Taniec Kajsy
W Fińskim Lesie czas mija. Kajsa ma już szesnaście lat i wybiera się na pierwszą w życiu zabawę. Jest równie piękna jak jej matka. Widok córki przypomina Amalie w latach młodości oraz czas spędzony z Mittim. Na zabawie młodzi chłopcy rywalizują o względy Kajsy. Victor, syn Mikkela, jest pewny siebie i arogancki. Ale to Kallin, chłopak z fińskiej rodziny, budzi w sercu Kajsy ogień.
Szczegóły | |
---|---|
Tytuł | Tajemnica Wodospadu 48 - Taniec Kajsy |
Rozszerzenie: |
Tajemnica Wodospadu 48 - Taniec Kajsy PDF Ebook podgląd online:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd Tajemnica Wodospadu 48 - Taniec Kajsy pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Tajemnica Wodospadu 48 - Taniec Kajsy Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.
Tajemnica Wodospadu 48 - Taniec Kajsy Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:
Strona 1
Jorunn Johansen
Tajemnica Wodospadu 48
Taniec Kajsy
Strona 2
Rozdział 1
Rok 1881
- Mama? Co masz na myśli, Kajso?
Ole spoglądał w stronę drogi. Rzeczywiście szła tam kobieta, którą
natychmiast rozpoznał. Czy to może być prawda? A może ma zwidy?
Ruszył biegiem na spotkanie idącej, nie spuszczał z niej wzroku,
serce biło mu z radości i zdumienia. Dopadł do niej i przyciągnął ku
sobie. To ona! Jego ukochana Amalie. Ściskał ją, czując, że jej łzy
spływają mu po szyi. Amalie żyje! Jest tu przy nim.
- Boże drogi! Amalie! - powtarzał z niedowierzaniem.
- Ole, mój kochany Ole. - Przyglądała mu się przez łzy. - Nareszcie
znowu jestem w domu.
Odsunął ją lekko od siebie i przyglądał jej się badawczo. To ta sama
dziewczyna, którą tak bardzo kocha.
- Nie mogę w to uwierzyć. Już straciłem wszelką nadzieję, że cię
jeszcze zobaczę.
Kajsa stała obok, przestępując z nogi na nogę, w oczekiwaniu, aż
będzie mogła rzucić się matce w ramiona.
- Ja wiedziałam, że wrócisz, mamo. Wiedziałam to od dawna -
oznajmiła dziewczynka.
Amalie pozwalała łzom płynąć, obejmowała córkę i wciąż patrzyła
na Olego.
- Tak mi przykro, że nie dawałam znaku życia.
Tyle się wydarzyło. Kiedy w końcu Anjalan mnie uwolnił,
wybuchła zaraza. Doktor długo myślał, że to cholera. Nie wolno nam
było zejść na ląd, bo nie wiedzieli, jak bardzo jest to zakaźne. Żebyś ty
wiedział, jak ja tęskniłam - powiedziała do męża, całując policzek
Kajsy.
Ole wciąż nie odwracał wzroku od ukochanej. Była tak samo
piękna, jak to zapamiętał.
Amalie postawiła Kajsę na ziemi, ujęła jej małą rączkę i ostrożnie
ścisnęła.
- Tak bardzo cię kocham, moje dziecko - rzekła. - I ciebie też
kocham, najdroższy mężu - zwróciła się do Olego. Otarła łzy i
pozwoliła, by znowu ją objął.
Potem spojrzał na jej brzuch.
Strona 3
- Czy z naszym dzieckiem wszystko w porządku? Amalie
przytaknęła. Brzuch miała już duży i Ole promieniał radością.
Zaczynało do niego docierać, że ona naprawdę do nich wróciła. Amalie
jest w domu.
Wszyscy siedzieli w salonie i dzieci nie dawały matce spokoju. Inga
opierała głowę o zagłębienie jej łokcia i patrzyła na nią w zachwycie.
Ole siedział na fotelu i spoglądał na nie z uśmiechem. Kiedy
wprowadził Amalie na dziedziniec, we dworze zapanował chaos. Helga
o mało nie zemdlała, a Maren łkała głośno z radości. Julius długo
ściskał Amalie, parobcy i służący nie posiadali się z radości. Kari też
serdecznie uściskała siostrę, pokazując, że naprawdę ją kocha, Elise
natomiast zdumiona, trzymała się z boku. Wkrótce przybiegła Sofie.
Ole zdążył już wysłać list do Trona, w którym informował, że
Amalie jest w dobrym stanie i wyraził nadzieję, że szwagier też czuje
się teraz lepiej.
Weszła Valborg i zawołała dzieci, które pośpiesznie do niej
pobiegły. Przyniesiono Oddvara, który właśnie poprzedniego dnia
zaczął chodzić. Służąca wzięła go na ręce.
Nareszcie Ole i Amalie mogli pobyć trochę sami. Do tej pory nie
było na to czasu. Wszyscy chcieli z nią rozmawiać, opowiadała trochę o
tym, co się z nią działo, ale ze względu na dzieci musiała uważać, co
mówi. Kiedy drzwi zamknęły się za ostatnimi, Ole wstał i usiadł obok
żony. Ona uśmiechała się do niego, oczy jej płonęły.
- Teraz musisz mi opowiedzieć wszystko - powiedział Ole, tuląc ją
do siebie tak, by mogła oprzeć głowę o jego ramię.
Amalie westchnęła.
- No więc, jak sam wiesz, zjawił się Anjalan i mnie uprowadził. To
było potworne. Walczyłam tak, że złamał mi dwa żebra, co nieznośnie
bolało.
- Moja biedna - szepnął Ole, głaszcząc ją delikatnie po włosach.
- Ale on nie żyje, Ole. Utonął. - Jak dobrze to słyszeć, Amalie.
- Mną zaopiekował się kapitan statku. Ale on niestety zmarł w
wyniku zarazy.
- A co się stało na tym statku?
- Wielu pasażerów zachorowało, wymiotowali i mieli biegunkę. Ja
też byłam chora, pomarli jednak ci najsłabsi.
- Ile ty przeszłaś, Amalie!
Strona 4
- Tak, nigdy nie zapomnę tych umierających ludzi. To prawdziwy
cud, że mogłam wrócić do domu. Na koniec wylądowałam w Anglii.
- Ale wszystko ma jakiś sens, moja ukochana. Jest jakiś głębszy
sens w tym, że do nas wróciłaś - rzekł łagodnie.
Amalie opowiedziała mu o planach Anjalana. Ten szalony Fin
uprowadził ją, bo zamierzał rozpocząć nowe życie ze swoją nimfą, jak
ją nazywał, Ole prychnął gniewnie. Co za szaleniec! Jak to dobrze, że
nie żyje.
- To był naprawdę straszny czas, ale przynajmniej spotkałam
kilkoro bardzo dobrych ludzi. Pana Arnesena, Sarę i Hildę - powiedziała
Amalie.
- Pana Arnesena?
- Tak, był podróżnym na statku. Zakochany w Hildzie, i kiedy
musieli się pożegnać, obiecali sobie nawzajem, że znowu się spotkają.
Sara postanowiła podjąć kolejną próbę dotarcia do swojej ciotki w
Anglii.
- Dobrze wiedzieć, że kogoś tam miałaś.
- Tak, choć w ogóle był to potworny czas. Tak strasznie tęskniłam
za domem.
Znowu przytulił ją do siebie. Przyglądał jej się niepewnie.
- Czy on... Chodzi mi o to, czy on ci się nie narzucał? - Przełknął
ślinę, z lękiem czekając na odpowiedź.
Amalie pokręciła przecząco głową.
- Nie, Ole. Nie zaczepiał mnie w taki sposób, jak myślisz.
Powiedział, że mam zostać jego żoną. Dopiero wtedy miałam się
znaleźć w jego objęciach.
Ole odetchnął z ulgą. Widział, że Amalie trudno o tym mówić,
postanowił więc nie pytać dalej. Najlepiej zostawić to wszystko za sobą.
W końcu są znowu razem i teraz nic ich już nie rozdzieli. Amalie
wkrótce urodzi jego dziecko. To jest siódmy lub ósmy miesiąc ciąży.
Dziecko przyjdzie na świat w lutym lub w marcu. Potem już szybko
drzewa się zazielenia, trawa będzie soczysta i rozpoczną się wiosenne
prace w polu. Dla nich zacznie się nowa epoka. On kocha swoją Amalie
i będzie ją kochał do końca życia.
Strona 5
Rozdział 2
Amalie leżała w ramionach Olego i bawiła się jego włosami.
Cieszyła się, że znowu może patrzeć w jego szare oczy. Czuła się
bezpieczna. Pocałowała go i stwierdziła, że on pragnie jej tak samo
mocno jak ona jego.
- Wciąż nie mogę uwierzyć, że jesteś w domu, Amalie - szepnął
Ole.
- Sama nie bardzo w to wierzę - odparła w zamyśleniu.
- To dziwne, ale Kajsa powiedziała, że wróciłaś na długo przedtem,
zanim zobaczyłem cię na drodze. A nawet śpiewała tę piosenkę o
nieszczęśliwej miłości.
Amalie spojrzała na męża z powagą.
- No właśnie, powiedziała, że widziała mnie...
- Nasza córka odziedziczyła po tobie nadprzyrodzone zdolności,
Amalie. Widziała też moją mamę, a wkrótce potem odzyskaliśmy
ciebie. Jestem pewien, że mama przyszła, by nam powiedzieć, że jesteś
w pobliżu. I że dlatego ukazała się Kajsie.
Amalie usiadła na łóżku. Córka jest jasnowidząca, podobnie jak
ona. Aż dziwnie o tym myśleć, ale to też tłumaczy wiele zachowań
dziewczynki. Kajsa musiała się bać, bo nie rozumiała, co się dzieje.
Amalie w dzieciństwie też coś takiego przeżywała. Minęło wiele czasu,
zanim pojęła, że ludzie, którzy jej się czasem ukazują, nie żyją. W
tamtym czasie często bywała zła i głośno krzyczała, teraz jej się to
przypomniało.
- Ja też przez to przechodziłam - bąknęła. - W dzieciństwie często
się złościłam. Widziałam tych ludzi wszędzie, w lesie, na dziedzińcu,
we wsi. Przychodzili nocą, kiedy spałam i czochrali mi włosy.
Niektórzy hałasowali tak, że się budziłam. Wrzeszczałam tak strasznie,
że ojciec przybiegał zobaczyć, co się dzieje. Pocieszał mnie i kołysał w
ramionach z wielką wyrozumiałością - dodała zamyślona.
Nagle usłyszała, że ojciec szepcze jej do ucha: „Tak jest, Amalie.
Moja ukochana córeczko. Ojciec cię kocha. Opiekuj się Kajsą. Ona
zaczyna rozumieć, ale minie jeszcze wiele czasu, zanim naprawdę zda
sobie sprawę ze swoich zdolności".
Potem głos umilkł, ale ona nadal wyczuwała obecność ojca, docierał
do niej nawet delikatny zapach tytoniu.
Strona 6
- Ojcze? Jesteś tu jeszcze? - spytała, unosząc głowę. Ole spoglądał
na nią zaskoczony.
- Widziałaś swojego ojca?
- Słyszałam głos i wyczuwałam jego bliskość. Powiedział, że
musimy być szczególnie dobrzy dla Kajsy. I ja się z nim zgadzam.
Kiedy będzie nieposłuszna i zła, musimy próbować ją zrozumieć. Jeśli
powie, że widzi coś, co ją niepokoi, musimy jej tłumaczyć, że to nie jest
niebezpieczne.
- Wiem o tym, Amalie. Już nawet zacząłem z nią o tym rozmawiać,
ale to nie jest takie proste, ona jest jeszcze mała.
- No i właśnie dlatego trzeba szczególnie uważać. Ojciec wiedział,
co się ze mną dzieje, i pocieszał mnie, kiedy byłam za mała, by to
rozumieć.
Ole przytulił twarz do jej policzka. Poczuła jego szorstki zarost.
Gwałtownie zatęskniła, by znaleźć się w jego objęciach, ale tyle jeszcze
zostało do opowiedzenia.
Ole uniósł jej brodę i przyglądał się żonie z czułością.
- Wiem, że w twojej głowie kłębi się mnóstwo myśli, Amalie.
Wtedy ona zaczęła płakać. Wszystko, co przeżyła, wszystkie dni i
tygodnie przepełnione tęsknotą za domem, znowu do niej wróciły.
Po chwili otarła łzy.
- Kocham cię, Ole - powiedziała. Mąż przytulił ją mocno.
- I teraz pójdziemy dalej, ty i ja razem.
- Tak jest, Ole.
Ucałował ją serdecznie, a ona po prostu poddała się uczuciom.
Wszystkie smutne myśli zniknęły. Są tylko oni. Oni dwoje.
Potem leżeli spoceni i oszołomieni, obejmując się mocno. Ole
głaskał ją po ramieniu. - Jesteś szczęśliwa? - spytał.
- Tak, Ole. Jestem przeszczęśliwa. To było cudowne. Ja... -
Umilkła, bo mąż znowu położył wargi na jej ustach. Ponownie ogarnęło
ją pożądanie. Nigdy nie będzie miała go dość. Na zbyt długo zostali
rozdzieleni.
Ale to się już nie powtórzy. Anjalan nigdy już nie wróci. Ona nigdy
nie opuści własnych dzieci. Ole położył się na plecach.
- Czy to był sen? - spytał.
- Nie spałeś, Ole - odpowiedziała z uśmiechem Amalie. - I nie śniło
ci się bynajmniej, że jesteśmy ze sobą.
Strona 7
- To prawda! Coś takiego nie mogłoby mi się przyśnić - roześmiał
się Ole.
- Przeczuwam, że tym razem urodzi się dziewczynka.
On przysunął się tak blisko, jak pozwalał mu jej brzuch.
- Jesteś pewna? - Jestem - odparła.
- Ty widzisz to dziecko, które nosisz? Uśmiechnęła się do niego.
- Nie, tylko je wyczuwam.
- Tak się cieszę, że znowu zostanę ojcem - rzekł.
- I ja się cieszę, że będę matką.
Znowu znalazła się w jego ramionach. Uśmiechała się, ponieważ
miała też inną wizję. Widziała mianowicie, że teraz w Fińskim Lesie na
długo zapanuje spokój i już nie mogła się tego doczekać. Ich życie
toczyć się będzie dalej w szczęściu i radości, bo po wielu zmaganiach
znowu się nawzajem odnaleźli. Poza tym ona jest teraz silniejsza, niż
kiedykolwiek była. Wydarzenia ostatniego czasu umocniły ją, nikt jej
teraz nie złamie. Ani Szept Lasu, ani człowiek w pelerynie, ani ten
drugi, Posępny Starzec. Nikt!
Strona 8
Rozdział 3
Amalie siedziała w salonie u Trona, który dochodził do siebie po
ciężkim odmrożeniu palców u nóg. Wilk warował przy niej. Cieszyła
się, że zwierzę przeżyło. Czuło się, że Wilk pilnuje jej szczególnie
uważnie teraz, kiedy wróciła do domu. Chodził za nią krok w krok
wszędzie i prosił wzrokiem, by mógł być przy niej. Amalie mu na to
pozwalała. Bardzo lubiła to zwierzę. Tron był wyraźnie wzruszony
spotkaniem i to ją cieszyło. Teraz, kiedy Hannele tutaj mieszka, brat
wydaje się szczęśliwy. Ona robiła wszystko, by Matti miał się dobrze,
co daje rezultaty. Chłopczyk sprawia wrażenie zadowolonego i
spokojnego, bawi się, jak takie dziecko powinno. Tron powiedział, że
Matti tęskni za Tannel, że nie rozumie wiele z tego, co Hannele mu
tłumaczy. On sam był ślepy na wszystko wokół, nie myślał o dzieciach
tylko o własnym bólu. Hannele sprawiła, że uznał, iż dzieci potrzebują
jego troski i miłości.
Amalie była pewna, że tych dwoje łączy miłość. Tron na pewno jest
w Hannele zakochany, widać to choćby po sposobie, w jaki na nią
patrzy, gdy rozmawiają. Hannele sama pewnego dnia to zrozumie i
wtedy odważy się znowu ulec uczuciom.
Amalie uniosła filiżankę z kawą do ust i powiedziała:
- Jak dobrze znowu cię widzieć, bracie.
Tron usiadł na kanapie i zapalił fajkę.
- I ciebie dobrze jest widzieć, Amalie. Strasznie się o ciebie bałem.
Tak długo cię nie było. Ole chodził smutny i przybity, nie chciał
rozmawiać z ludźmi. Ja świetnie go rozumiałem. Po śmierci Tannel też
nie byłem sobą. A Ole trwał w przekonaniu, że umarłaś.
- Wiem o tym, Tron. Dla mnie też było rzeczą straszną, że nie
mogłam przysłać wam żadnej wiadomości ze statku.
- To przecież nie twoja wina - odparł.
- No właśnie. Taka jestem szczęśliwa, że wróciłam. Widzę, że ty z
Hannele też jesteś szczęśliwy?
- Tak, ona jest i piękna, i dobra. Ale nie chce mieć ze mną do
czynienia. Zachowałem się głupio, kiedy się tu zjawiła. Oświadczyłem
jej się. Musiała sobie pomyśleć, że zwariowałem.
Amalie skinęła głową.
- Musisz pokazać, że jesteś w niej zakochany.
Strona 9
- To nie będzie takie łatwe. Jesteśmy przyjaciółmi, ona zajmuje się
moimi dziećmi. Żyjemy tu jak małżeństwo, ale bez bliskości.
Amalie słyszała żal w jego głosie, dobrze to rozumiała. Jeśli jednak
Tron ma zdobyć serce Hannele, będzie musiał ją przekonać, że nie
traktuje jej tylko jak zastępczyni Tannel.
- Pewnego dnia ona do ciebie przyjdzie, a wtedy musisz jej
powiedzieć, że kochasz ją za to, kim jest. Hannele z pewnością się
obawia, że nie zapomniałeś Tannel.
- Ja nigdy jej nie zapomnę, na zawsze pozostanie w moim sercu.
- Tak, ale musisz w nim też zrobić odpowiednie miejsce dla
Hannele, w przeciwnym razie nigdy jej nie zdobędziesz.
Tron odłożył fajkę. Porozmawiajmy o czymś innym. Ona w każdej
chwili może tu wejść.
Odgarnął swoje złote włosy. Tron jest dobrym bratem, pomyślała
Amalie, i z całego serca życzyła mu szczęścia.
- Ole mi powiedział, że Kajsa jest jasnowidząca. Aż dziwne
pomyśleć, że ma takie zdolności - powiedział.
- Tak, mamy to po naszym ojcu.
- A mnie jest was żal, to nie może być łatwa sprawa. - Masz rację,
na szczęście Kajsa znajduje się pod dobrą opieką. Powoli rozumie coraz
więcej i nie boi się nieznanego.
- Jesteś nadzwyczajna, Amalie. I zwykle twoje proroctwa się
sprawdzają.
- Raz we mnie zwątpiłeś, Tron. Zapomniałeś o tym? - Amalie
zmarszczyła czoło.
- Nie chciałem cię urazić. Po prostu nie mogłem pojąć, że Tannel
nie żyje. Chciałem, żebyś zobaczyła to zawczasu tak, byśmy mogli
powstrzymać nieszczęście.
- Przecież wiesz, że to tak nie działa, Tron.
- Teraz już wiem, więc zapomnij o tamtym razie. Byłem
zrozpaczony, pogrążony w żalu.
Amalie odwróciła głowę, słysząc, że drzwi się otwierają. Weszła
uśmiechnięta Hannele.
- Właśnie się dowiedziałam, że tu jesteś, Amalie. Jak dobrze znowu
cię widzieć.
- Dziękuję. Też się cieszę, że mogłam was spotkać. Hannele usiadła
na kanapie obok Trona i uśmiechała się do gościa.
Strona 10
- Odkąd wróciłaś, Amalie, Tron jest jakby innym człowiekiem.
Bardzo się o ciebie martwił.
Tron przytaknął.
- Naprawdę, to nadzwyczajne, że żyjesz, siostro. Amalie
uśmiechnęła się.
- I od tej chwili wszystko będzie się układać lepiej, Tron.
Widziałam to.
- Co chcesz przez to powiedzieć? - Tron znowu sięgnął po fajkę.
- Miałam wizję, z której wynikało, że teraz w Fińskim Lesie
zapanuje spokój. Żadne zło, żadne duchy nie będą miały do nas dostępu.
Bardzo na to liczę.
- Naprawdę jesteś tego taka pewna? - spytała Hannele.
- Pewna być nie mogę, ale czuję to całym sercem. Posępny Starzec
zniknął, prawdopodobnie dlatego, że odzyskał spokój. Odkąd Czarna
Księga, znalazła się znowu pod ołtarzem, człowiek w pelerynie też
trzyma się z daleka. Szeptu Lasu ja się już nie boję. Niech duchy
przychodzą jeśli chcą, ja sobie z nimi poradzę. Po tym, co przeżyłam,
jestem silniejsza.
Nikt mnie nie złamie. Pani Vinge nie żyje, a to ona sprowadzała na
nas najwięcej nieszczęść. Teraz jestem szczęśliwa. I nadal zamierzam
być. Anjalan też umarł i nie będzie mnie już dręczył.
- Mam nadzieję, że się nie mylisz, Amalie - westchnął Tron.
- Ale ja naprawdę nie pozwolę, żeby mnie coś jeszcze straszyło -
rzekła Amalie stanowczo.
- Czy jednak kiedyś otrzymamy odpowiedź na wszystkie pytania? -
Tron spoglądał na nią z niedowierzaniem
- Wiele odpowiedzi już dostaliśmy. Zło, które dziadek, ojciec i pani
Vinge na nas sprowadzili, panowało tu przez wiele lat. Od chwili, kiedy
ojciec wrzucił Lisę do wodospadu. I kiedy pojawiła się legenda. Czarna
Księga też zrobiła swoje. Stosowanie czarnej magii jest po prostu
niebezpieczne.
Tron przytakiwał siostrze z powagą.
- Koło się zamknęło. Ojciec nie żyje, dziadek też, pani Vinge
umarła. Chcę wierzyć, że mamy to wszystko za sobą, Tron. Ja to
widziałam i odczuwałam. Nigdy nie byłam taka szczęśliwa jak teraz i
pragnę to uczucie zachować na zawsze.
Hannele westchnęła.
Strona 11
- Z daleka widać, że promieniejesz szczęściem, Amalie. Też
chciałabym być któregoś dnia taka szczęśliwa. - Zarumieniła się i
spuściła wzrok.
- Ale przecież możesz być, Hannele. Nie bój się - rzekła Amalie,
mrugając do Trona.
Tron chrząknął.
- Co masz na myśli, Hannele? Młoda kobieta wstała.
- Musimy porozmawiać sam na sam.
Tron zerwał się z miejsca niczym młody chłopak. Na jego
policzkach pojawiły się rumieńce. Wkrótce oboje opuścili pokój, a
Amalie zrozumiała, że może wracać do domu. Daj Boże, żeby Tron i
Hannele odnaleźli się nawzajem.
Strona 12
Rozdział 4
Amalie leżała w łóżku i zastanawiała się nad życiem. Zrobiła się
ostatnio bardzo ciężka, mimo to była w świetnej formie. Elise i Torstein
są szczęśliwi, oni też oczekują dziecka. Kari przeważnie jest
zadowolona, służący świetnie pracują. Ole często ściga drobnych
złodziejaszków, ale nikt ostatnio nie zaginął, ani nikt nie umarł z
niewyjaśnionych powodów. Ogólnie rzecz biorąc, wszystko jest w
najlepszym porządku.
Odsunęła kołdrę i wstała z łóżka. Był wczesny ranek. Ole leżał na
plecach i chrapał. Też wyglądał na zadowolonego. Amalie uśmiechnęła
się.
W tym momencie trzasnęły drzwi i do sypialni wbiegła Kajsa.
Rzuciła się matce na szyję.
- Co się stało? - spytała Amalie. Kajsa uczepiła się matki.
- W moim pokoju jest jakiś pan. To dziadek - wykrztusiło dziecko
przestraszone.
Amalie lekko odsunęła córkę. - Jesteś pewna, że to on?
- Rozmawiał ze mną i powiedział, że Ole jest jego synem. -
Dziewczynka była śmiertelnie przerażona, Amalie zrozumiała, że nie
zmyśla.
- W takim razie pójdziemy i zapytamy, czego chce. Wzięła córkę za
rękę i razem poszły korytarzem.
Przed otwartymi drzwiami Kajsa zatrzymała się i wytrzeszczając
oczy, wpatrywała się w pokój.
- On tam jest, mamo. Amalie skinęła głową.
- Tak, widzę go. Ale nie jest niebezpieczny. Chciał się tylko
przywitać ze swoją wnuczką.
- Nie chcę, żeby przychodził.
Amalie wkroczyła do pokoju. W mdłym świetle dostrzegała
sylwetkę mężczyzny. Był wysoki, miał, jak Ole, jasne włosy. Widziała,
że to musiał być silny mężczyzna.
- Nie chcę, żebyś odwiedzał Kajsę. Ona się ciebie boi - powiedziała
głośno.
- Mamo?
Amalie odwróciła się.
- Słucham.
Strona 13
- Ty naprawdę masz odwagę z nim rozmawiać? - Tak, to niczym
nie grozi, moje dziecko. Ty też możesz z nim porozmawiać. Zobaczysz,
że nic ci nie zrobi - mówiła Amalie łagodnie.
Dziewczynka skinęła głową i stanęła przed matką.
- Nie chcę, żebyś do mnie przychodził, nawet jeśli jesteś miły.
Wiem, że jesteś moim dziadkiem, ale chcę spać w spokoju - oznajmiła
odważnie.
Serce Amalie zalała fala ciepła. Kajsa świetnie sobie poradziła z tą
niezwykłą sprawą. Córka jest silna, może nawet silniejsza niż ona.
Znowu pomyślała, że Kajsa da sobie w życiu radę. Zauważyła zresztą
także, jak córka rządzi Victorem, który jest naprawdę nieznośnym
chłopcem. Kiedy jednak Kajsa jest w pobliżu, łagodnieje. Tylko na jej
obecność tak reaguje. Kari też sobie to ceni. Kiedy Victor bawi się
przez jakiś czas z Kajsą, to potem przez wiele godzin zachowuje się
spokojnie i jest posłuszny.
Amalie spojrzała na istotę stojącą przed Kajsą.
W tym momencie zjawa rozpłynęła się w powietrzu.
Kajsa spojrzała na nią triumfalnie.
- Poszedł sobie, mamo!
- Tak, poszedł. I więcej nie wróci. Od tej chwili
możesz spać spokojnie.
- Teraz nic mi już nie dolega.
- Możesz być z siebie dumna, moja kochana. Cieszę się, że z nim
rozmawiałaś, byłaś bardzo dzielna.
Kajsa ziewnęła.
- Chyba jeszcze trochę pośpię.
Amalie pocałowała córkę w czoło i otuliła kołdrą, po czym wróciła
do swojego pokoju. Ole siedział na łóżku.
- Gdzieś ty była? - spytał, drapiąc się po głowie.
- U Kajsy. Pojawił się twój ojciec i ją przestraszył. Ole
wytrzeszczył oczy.
- Mój ojciec?
- Tak, nie wiem, po co przyszedł, ale teraz zniknął chyba na
zawsze. Kajsa go o to poprosiła i jest z tego dumna.
- Dawno o nim nie myślałem. Jakie to dziwne, że przyszedł właśnie
do Kajsy.
Strona 14
- Może był ciekawy swojej wnuczki. Poza tym mógł przebywać tu
przez cały czas, tylko się nie pokazywał.
Amalie też chciała jeszcze pospać. Powinna zebrać siły na długi
dzień.
Ole przyglądał jej się z zaciekawieniem. - Jeszcze nie wstajesz?
Pocałował ją w czubek nosa i też się położył.
- Muszę przyznać, że boję się kolejnego porodu. Niechętnie myślę
o cierpieniu - szepnęła Amalie.
- Tak, ja też nie chcę, żebyś cierpiała. Ale nic nie mogę zrobić,
żeby ci pomóc.
- Akurat nad tym się nie zastanawiałam.
Przymknęła oczy, czuła, że przepełnia ją spokój. Znowu ze
zdziwieniem zadawała sobie pytanie, skąd się w niej bierze ta radość.
Każdego ranka budzi się pełna miłości do mężczyzny, który teraz ją
obejmuje. Życie jest piękne.
Amalie zeszła do holu. Powiedziano jej, że przyjechał Tron i
zastanawiała się, co się mogło stać. Ostatnio brat rzadko znajduje czas
na odwiedziny.
Zastała go w salonie z kieliszkiem w ręce. Spojrzał na nią
przygnębiony.
Amalie usiadła.
- Co się dzieje? - spytała zatroskana.
- Chodzi o Hannele. Znowu się rozchorowała.
- Co ty mówisz? - Amalie bardzo dobrze wiedziała, jaką chorobę
ma na myśli. Brat też na nią cierpi. Hannele go zaraziła, on zaś zaraził
Tannel, która z powodu ciąży była osłabiona.
- Hannele wyjechała, znalazłem list. Ona ze mną zerwała, Amalie -
rzekł na pół z płaczem.
- Naprawdę nie wiem, co ci powiedzieć, bracie. Dokąd wyjechała?
- O tym nie pisze, zawiadamia tylko, że nie wróci.
- Uff, to smutna sprawa, Tron. Naprawdę nie wiem, co powiedzieć.
- Postanowiłem żyć samotnie. Nigdy już nie wezmę kobiety w
ramiona. Nigdy - rzekł z goryczą.
- Ale ona może wrócić - bąknęła Amalie z nadzieją.
Tron pokręcił głową.
- Nie, Hannele podążyła swoją drogą, bo chce umrzeć. Tak napisała
w liście.
Strona 15
- Umrzeć?
- Jej zdaniem tak to się skończy.
Amalie zrobiło się smutno. Taka była pewna, że brat znalazł
towarzyszkę na resztę życia. No, ale jeśli Hannele jest chora, to
rzeczywiście może nie wrócić. To dumna kobieta.
- Przywozisz bardzo smutną wiadomość, bracie.
Ale ty sam czujesz się zdrowy?
- Tak, ja nie mam żadnych problemów wskazujących na tę chorobę.
Dotychczas niczego nie zauważyłem. Dawniej miałem poważne
objawy, bóle brzucha, mdłości, ale to minęło. Dlatego zastanawiam się,
czy w ogóle byłem chory. A Tannel mogła się czuć słaba i chora z
innych powodów. Doktor mógł się pomylić - powiedział stanowczo.
- Tannel była bardzo wyniszczona.
- Ale powód mógł być inny - odparł Tron.
- Ty naprawdę w to wierzysz?
- Tak, muszę wierzyć, że tak było. - Wypił resztkę koniaku i
postawił kieliszek na stole. - Za chwilę wrócę do Furulii. Chcę tam
wrócić i zacząć wszystko od nowa. Zatrudniłem zarządcę, który zajmie
się prowadzeniem dworu.
Amalie uznała, że to nie jest zła myśl. Czas najwyższy, żeby
właściciel wrócił tam, gdzie jest jego miejsce. Brat potrzebował tego
czasu w Furulii. Teraz jest gotów wracać do domu.
- Czy Ole zna tego zarządcę? - spytała.
- Tak, Ole zna go od wielu lat i wie, że to człowiek godny zaufania.
- Ach, tak. W takim razie nie będę się już do tego mieszać -
oznajmiła.
- To zrozumiałe, Amalie. Wkrótce znowu urodzisz. Mam nadzieję,
ze względu na ciebie, że później nie będziesz już miała więcej dzieci. W
tej sprawie swoje zrobiłaś.
Zdziwiła się, że brat wyraża się tak bezpośrednio, ale uśmiechnęła
się do niego.
- Dziękuję. Muszę jednak przyjąć wszystkie maleństwa, jakie Bóg
mi ześle.
- Chyba tak - potwierdził, wstając. - Załatwiłem już sprawy
praktyczne związane z przeprowadzką. Gdybyś chciała mnie odwiedzić,
wiesz, gdzie mnie szukać. A co się dzieje z Helgą? - spytał.
- Odpoczywa.
Strona 16
- Chętnie bym z nią porozmawiał. Chciałbym, żeby zamieszkała u
mnie w Furulii.
Amalie popatrzyła na niego spod przymrużonych powiek.
- Nie, Helga zostanie tutaj aż do śmierci. Jest już stara, nie musi się
więcej przeprowadzać. Osiedliła się u nas na stałe, bracie.
- Naprawdę?
- Tak, i nie upieraj się, nie marudź jej.
- W porządku, siostro. - Tron podszedł i uściskał ją. - Kocham cię.
Gorzej z Kari. Widziała, że przyjechałem, ale schowała się w domu
Juliusa, nie mówiąc mi nawet dzień dobry - powiedział.
- Nie przejmuj się, Kari taka jest.
- Wiem, ale to jednak przykre. I ten cały Victor, jej syn. Cóż to za
niewychowany chłopak! Splunął mi pod nogi i uciekł, klnąc, niczym
stary woźnica.
- Naprawdę tak zrobił? - Amalie nie mogła się rozeznać w
zachowaniu tego chłopaka. Nigdy by się tak nie zachował, gdyby Kajsa
była w pobliżu, to pewne.
- Kari nie wie, jak wychowywać dzieci.
- Mam nadzieję, że on z tego wyrośnie.
- Ja też mam taką nadzieję ze względu na Kari, bo jak nie, to w
przyszłości czeka ją ciężki los. No to jadę.
- Ale ty się naprawdę dobrze czujesz, Tron? Tak mi przykro z
powodu Hannele.
- Mnie też przykro, ale życie musi toczyć się dalej. Teraz jestem
silny, poradzę sobie. Liczą się dzieci, poza tym Juha i Kallin -
powiedział i chyba rzeczywiście tak myślał.
Kiedy wyszedł, Amalie opadła na krzesło. Myśl o Hannele
sprawiała jej ból. Jaka ona musi być teraz samotna. Nie powinna była
wyjeżdżać.
Hannele wtulała się w końską grzywę, a ból dosłownie rozdzierał jej
ciało. Była potwornie zmęczona, pragnęła śmierci. Promyk wolno szła
przed siebie. Kobieta nie miała pojęcia, gdzie się znajduje. Wszędzie
tylko las i las, nie rozpoznawała tych miejsc. Wokół wyczuwała życie,
ale wcale jej to nie cieszyło. Myślała tylko o tym, że choroba znowu ją
dopadła.
Nie mogła pojąć, dlaczego to się stało teraz. Długo przecież czuła
się dobrze, jeszcze parę dni temu.
Strona 17
I nagle zrobiła się taka chora, że nie mogła ustać na nogach. A kiedy
bóle nie ustępowały, nabrała pewności, że jej czas się dopełnił.
Promyk wlokła się dalej, Hannele jednak nie była w stanie siedzieć
prosto w siodle. Ból brzucha był taki, jakby tysiąc noży cięło jej
wnętrzności.
Przez moment miała wrażenie, że widzi przed sobą Mikkela.
Uśmiechał się i machał do niej. Zatrzymała się. Czy naprawdę to on stoi
tam w gęstym lesie? Wpatrywała się uważnie, miała wrażenie, że tuż
obok trzasnęła jakaś gałązka, zaszeleściły wrzosy, ale nikogo nie
dostrzegła. W końcu Mikkel od dawna nie żyje.
Skierowała teraz konia do lasu. Drzewa rosły tutaj tak gęsto, że
klacz zatrzymała się, kręcąc głową. Hannele wbijała pięty w jej brzuch,
ale zwierzę stało, położywszy uszy po sobie, nie chciało słuchać
rozkazów. Hannele dała za wygraną, niech klacz sobie stoi. Odetchnęła
głęboko i przymknęła oczy. Urodziła się w lesie, to i w nim zakończy
życie. Łzy płynęły jej z oczu, bóle były tak gwałtowne, że z trudem
chwytała powietrze. Miała wrażenie, że się dusi.
- Rusz się - powiedziała znowu do klaczy i zdjęta paniką szarpnęła
wodze. Tym razem zwierzę się posłuchało i wkrótce znalazły się na
polance, pośrodku której stała nieduża chata. Dach się zapadł, ale to bez
znaczenia. Jakoś się tam dowlecze, położy się na gołej ziemi, przymknie
oczy i będzie czekać. Czekać na nieuniknione.
Zsunęła się z siodła, ale nogi nie chciały jej dźwigać i runęła w
trawę niczym worek mąki. Na czworakach doczołgała się do chaty.
Wewnątrz znajdowało się pokryte kurzem łóżko. Ostatkiem sił
zdołała się na nim położyć. Potem zamknęła oczy i poczuła, że jest
bardzo śpiąca. Ból był jednak tak nieznośny, że nie zasypiała. Myśli
kierowały się do Trona, którego Hannele kochała. Zostawiła mu list. To
była bardzo trudna decyzja, ale niezbędna. Nie może przecież dręczyć
go swoją chorobą. On doświadczył tyle złego, poza tym nie chciała
okazywać mu własnej słabości. Nie chciała go zmuszać, by ją
pielęgnował. Wiedziała też, że jego serce wciąż należy do Tannel. O
niej zaś szybko zapomni. Dokonała właściwego wyboru. Choć tak
naprawdę pragnęła zostać z nim i z chłopcami. Pokochała przecież
Kallina i Mattiego, dobre, miłe dzieci. Potem zaczęła myśleć o
córeczce, którą niedawno urodziła. Czy ona też została zakażona? Ona
też rozchoruje się i umrze? Myśl była zbyt bolesna, Hannele miała
Strona 18
nadzieję, że córka jest zdrowa i że w Ameryce ma dobre życie. Że
Ramon się nią zajął i jest kochającym ojcem. Przymknęła oczy i w
końcu poczuła, że zasypia.
Tron chodził po izbie tam i z powrotem i intensywnie myślał. Nie
może zostawić Hannele samą, przecież ją kocha. Coś chyba jednak
może dla niej zrobić? Może jakieś zioła.
Nagle przystanął, bo przypomniał sobie zioła, które Tannel dostała
od kobiety mieszkającej w lesie. Pani Wible, tak się nazywa. Tannel
dostała coś, co było odmianą płożącego ostu, który oczyszcza krew i
łagodzi stany zapalne w ciele. To mogłoby pomóc Hannele, ale dokąd
ona pojechała?
Wybiegł na dziedziniec i odszukał chłopca stajennego.
- Osiodłaj mojego konia. Muszę jechać odszukać Hannele! -
krzyknął i wrócił do domu. Przygotował sobie futrzane okrycie,
strzelbę, ze spiżarni wyjął kilka kiełbasek i wędzoną szynkę. Po chwili
dosiadł konia. - Prawdopodobnie nie będzie mnie przez kilka dni -
zwrócił się do chłopca stajennego.
- Proszę za bardzo nie ryzykować, panie Torp - rzekł parobek.
- Nie będę. Ale tymczasem ty pojedziesz do Furulii i powiesz
Hjalmarowi, że wyjechałem. W szufladzie nocnego stolika Tannel
znajdują się zioła, które teraz będą mi potrzebne. Przywieź je tutaj.
- Oczywiście, panie Torp. Szczęśliwej podróży. Tron ruszył przez
pola. Wypatrywał śladów.
Śnieg nie padał od kilku dni, miał więc nadzieję, że określenie, w
którą stronę pojechała Hannele, nie będzie trudne.
I rzeczywiście, nie musiał długo tropić. Zauważył ślady końskich
kopyt na wąskiej ścieżce. Z pewnością zostawił je koń Hannele,
pomyślał z ulgą.
Ślady prowadziły w stronę gęstego lasu, po paru godzinach Tron
znalazł się na polanie.
- Prrr - zatrzymał konia.
Tutaj też ślady były wyraźne. W oddali zobaczył starą chatę.
Podjechał bliżej, zeskoczył na ziemię i zajrzał do środka. Tam na pryczy
leżała Hannele. Wewnątrz panował lodowaty chłód.
Podszedł i potrząsnął kobietą za ramię. Czy ona żyje? Może
przyjechał za późno? Serce tłukło mu się w piersi ze strachu, ale kiedy
usłyszał jęk, wiedział, że zdążył. Hannele jeszcze nie umarła.
Strona 19
- Hannele - wykrztusił i zaczął płakać.
Ona wyglądała strasznie, taka blada i wyczerpana. Po chwili
otworzyła oczy.
- Tron? Co ty tu robisz?
- Przyjechałem, żeby zabrać cię do domu - odparł przez łzy.
Hannele jęknęła.
- Do domu? Ja nie mam żadnego domu.
- Oczywiście, że masz. Nie możesz tu leżeć. Ja ci pomogę. Są
pewne zioła, które mogą cię uzdrowić. - Ujął jej dłoń i serdecznie
uścisnął.
- Zioła? Nie, niczego takiego nie ma, Tron. Jestem chora i czekam
na śmierć. Dla mnie nie ma już nadziei.
- No wiesz co?! Nie chcę tego słuchać. Zabieram cię do Furuli.
Tannel wyzdrowiała po tych ziołach, tobie też może się to przydarzyć.
Słyszysz, co mówię?
Musiał w to wierzyć, żeby przekonać Hannele. Przecież nie może
pozwolić jej tu leżeć, nie może jej zostawić, żeby umarła. Kocha ją.
Zabierze ją do domu, wezmą ślub i będą żyć razem aż do starości. Ona
zdążyła już zająć w jego sercu dużo miejsca. Tannel od dawna nie żyje i
nigdy do niego nie wróci. Trzeba się z tym pogodzić. Musi żyć dalej i to
życie chciałby spędzić z Hannele.
- Mój czas się dopełnił, Tron. Musisz zrozumieć, że nigdy nie
będziemy parą - jęknęła.
- Nie, nie przyjmuję tego do wiadomości. Chodź no tu, wracamy.
Musisz jak najszybciej wyzdrowieć. Będę cię pielęgnował, z każdym
dniem będzie lepiej.
Wziął ją pod pachy i uniósł. Była lekka jak piórko, zarzuciła mu
ręce na szyję i oparła głowę na jego piersi. Czuł, że jest przemarznięta.
Jego Hannele nie może umrzeć. Nie, jest młoda, ma życie przed sobą.
Strona 20
Rozdział 5
Tron siedział na krawędzi łóżka i czuwał przy Hannele.
Wielokrotnie dawał jej do picia ziołowy wywar i zdawało mu się, że
zauważa lekką poprawę. Chora spała spokojnie, bóle brzucha nie były
już takie dokuczliwe. Na policzkach pojawiły się delikatne rumieńce.
Wiedział, że odnalazł ją w ostatniej chwili. Hannele była taka
przemarznięta, że trzeba było wielu butelek z gorącą wodą, by rozgrzać
znowu jej ciało. Przez cały dzień szczękała zębami. Bogu dzięki, że jest
taka młoda, że organizm potrafił znieść taki wysiłek. Hannele opuściła
dom, żeby umrzeć. Nadal nie był w stanie w to uwierzyć.
Tron uśmiechnął się, kiedy otworzyła oczy.
- W końcu się obudziłaś. Jak dobrze widzieć znowu życie w twoich
oczach.
Hannele oszołomiona, rozglądała się wokół.
- Gdzie ja jestem?
- Jesteśmy w gospodarstwie Furuli, moja kochana. Przyjechałem i
zabrałem cię, zapomniałaś?
- Tak, niczego nie pamiętam - chrząknęła. - Czy ja żyję?
Myślałam... - Teraz pojawiły się łzy, Tron długo nie mógł jej uspokoić.
- Nie martw się, Hannele. Wyzdrowiejesz. Zioła zaczęły działać.
- Zioła?
- Tak, piłaś herbatę, którą ci przygotowywałem. Tego też nie
pamiętasz? Pokręciła głową.
- Nie, nic nie pamiętam.
- Kocham cię, Hannele. Chcę się z tobą ożenić. Będziesz zdrowa,
rozumiesz? I będziemy dalej żyć razem. Będziemy się kochać, czekają
nas radosne dni - mówił, wierząc w każde swoje słowo. Pragnął jej z
całego serca, tęsknił za chwilą, kiedy będzie mógł wziąć ją w ramiona.
- Naprawdę w to wierzysz, Tron?
- Wierzę, Hannele. Teraz nadszedł nasz czas. Hannele płakała i
ocierała łzy, ale one jakby nie
chciały przestać płynąć.
- Dlaczego tak płaczesz? - spytał.
- Bo nie jestem pewna, czy mam prawo uwierzyć w szczęście. Skąd
możesz wiedzieć, że wyzdrowieję?
- Już jest ci lepiej. Zioła ci pomogą i wkrótce będziesz mogła wstać
z łóżka - dodał z przekonaniem.