Tad Williams - Pamięć, Smutek i Cień 2 - Kamień Rozstania(1)

Szczegóły
Tytuł Tad Williams - Pamięć, Smutek i Cień 2 - Kamień Rozstania(1)
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

Tad Williams - Pamięć, Smutek i Cień 2 - Kamień Rozstania(1) PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie Tad Williams - Pamięć, Smutek i Cień 2 - Kamień Rozstania(1) PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

Tad Williams - Pamięć, Smutek i Cień 2 - Kamień Rozstania(1) - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Strona 1 Strona 2 Strona 3 Nota Autora Wyrażam swoją wdzięczność Evie Cumming, Nancy Deming- Williams, Paulowi Hudspethowi, Peterowi Stampfelowi oraz Dougowi Wernerowi, którzy przyczynili się do powstania tej książki. Ich wnikliwe komentarze i  sugestie okazały się bardzo przydatne, a  w  niektórych przypadkach zaowocowały w  zaskakujący sposób. Jak zwykle wyrażam swoje podziękowania moim dzielnym wydawcom, Betsy Wollheim oraz Sheili Gilbert, które wspomagały mnie w trudnych chwilach. (Nawiasem mówiąc, wszyscy wymienieni powyżej stanowią ten rodzaj ludzi, z  którymi chciałbym być w  chwili ataku Nornów. Niektórzy uważają pewnie, że to wątpliwe wyróżnienie, ale jest to zupełnie niezgodne z moimi przekonaniami.) Na końcu książki znajduje się wykaz postaci i wyrażeń. Strona 4 Strona 5 Streszczenie tomu pierwszego pt. Smoczy tron Przez wieki zamek Hayholt należał do nieśmiertelnych Sithów, którzy musieli go jednak opuścić, uciekając przed napaścią Człowieka. Od tamtej chwili rozpoczęły się rządy ludzi w  tej największej i  najpotężniejszej z  twierdz oraz w  pozostałej części Osten Ard. Ostatnim z  panujących jest Prester John, Wielki Król wszystkich narodów ludzkich. Po triumfalnym objęciu przez niego rządów nastąpiły długie lata pokoju, w  czasie których zasiadał na Smoczym Tronie wykonanym z kości pokonanego przez siebie smoka. Simon, niezdarny czternastolatek, jest jednym z  podkuchennych w  Hayholt. Jego rodzice nie żyją, a  rodziną są mu pokojówki i  ich surowa przełożona, Rachel, zwana Smokiem. Gdy tylko Simon może uciec od prac kuchennych, chowa się w  zagraconych komnatach ekscentrycznego uczonego z  zamku, doktora Morgenesa. Cieszy się bardzo, gdy starzec prosi, by chłopiec został jego uczniem, lecz radość mija, kiedy się okazuje, że Morgenes woli uczyć go czytania i pisania zamiast magii. Wszyscy spodziewają się śmierci starego, schorowanego Króla Johna, więc Elias, jego pierworodny syn, przygotowuje się do objęcia tronu. Josua, rozsądny brat Eliasa, zwany Bezrękim, toczy z  przyszłym królem spór Strona 6 z powodu osoby Pryratesa, duchownego cieszącego się złą sławą, który jest najbliższym doradcą Eliasa. Walka między braćmi okazuje się zwiastunem zła, jakie nadciąga nad zamek i cały kraj. Wkrótce po przejęciu rządów przez Eliasa nastaje susza, która dotyka narody Osten Ard. Na drogach pojawiają się rozbójnicy, a  z  odludnych wiosek znikają ludzie. Naturalny porządek rzeczy zostaje zachwiany i  poddani zaczynają tracić wiarę w  swojego Króla, lecz władca i  jego przyjaciele wydają się nie zważać na niedolę ludzi. W  całym królestwie rozlegają się coraz częstsze głosy niezadowolenia, a  tymczasem znika Josua, brat Eliasa – niektórzy twierdzą, że przygotowuje powstanie. Złe rządy niepokoją wielu, między innymi księcia Isgrimnura z  Rimmersgardu, a  także hrabiego Eolaira, wysłannika leżącego na zachodzie Hernystiru. Niepokoi się nawet córka Eliasa, Miriamele; szczególnie martwi ją osoba odzianego zawsze w  purpurowe szaty powiernika ojca, Pryratesa. Tymczasem Simon zostaje pomocnikiem Morgenesa. Zaprzyjaźniają się pomimo niezdarności chłopca i odmowy Doktora uczenia go czegokolwiek, co przypominałoby magię. Podczas jednej ze swych wędrówek w podziemiach Hayholt Simon odkrywa tajemne przejście i nieomal zostaje schwytany przez Pryratesa. Udaje mu się jednak uciec, a  błąkając się w nieznanych korytarzach, znajduje uwięzionego w podziemnej celi Josuę, którego chciano zgładzić w  tajemniczym rytuale planowanym przez Pryratesa. Simon sprowadza Doktora Morgenesa i  obaj uwalniają Josuę. Prowadzą go do komnaty Doktora, skąd Josua ma się wydostać na wolność korytarzem wiodącym pod prastarym zamkiem. Gdy Morgenes wysyła do przyjaciół ptaki z  wiadomością o  tym, co się stało, pojawia się Pryrates ze strażą królewską, by zaaresztować Doktora i  Simona. W  walce Strona 7 z  Pryratesem ginie Morgenes, lecz jego ofiarna śmierć umożliwia Simonowi ucieczkę tym samym tunelem, którym uciekł książę. Oszalały ze strachu chłopiec przedziera się przez ciemne korytarze pod zamkiem, które ciągną się wśród ruin starego, sithijskiego zamku. Wreszcie wydostaje się na powierzchnię. Znajduje się na cmentarzu poza murami miasta. Jego uwagę przyciąga blask ogniska. Staje się świadkiem tajemniczych wydarzeń: Pryrates i  Król Elias biorą udział w  dziwnym rytuale, w  którym uczestniczą także ubrane na czarno postacie o  białych twarzach. Wręczają one Eliasowi szary miecz zwany Smutkiem  – miecz posiadający niepokojącą moc. Przerażony Simon ucieka. Wędruje brzegiem ogromnego lasu Aldheorte. Mijają tygodnie. Simon jest skrajnie wyczerpany z  głodu i  zmęczenia, lecz wciąż znajduje się bardzo daleko od celu, do którego zdąża: Naglimundu, leżącej na Północy twierdzy Josui. Zbliża się do chaty drwala, by poprosić o  coś do jedzenia, lecz tam znajduje obcą istotę usidloną w  pułapce; jest to jeden z  Sithów, o których mówi się, że istnieli tylko w legendach albo dawno już wyginęli. Powracający drwal chce zamordować bezbronnego Sithę, lecz Simon zabija go. Uwolniony Sitha zatrzymuje się tylko na chwilę, posyła Simonowi białą strzałę i  znika między drzewami. Nieznany głos podpowiada Simonowi, aby wziął strzałę, która – jak wyjaśnia – jest darem od Sithy. Mały doradca okazuje się trollem o  imieniu Binabik podróżującym na ogromnej, szarej wilczycy. Wyjaśnia Simonowi, że znalazł się tu przypadkowo, lecz może towarzyszyć Simonowi do Naglimundu. W drodze do twierdzy Binabik i  Simon mają wiele przygód: uświadamiają sobie, że niebezpieczeństwo, jakie im grozi, jest dużo większe od gniewu Króla i  jego doradcy, którym odebrano więźnia. Ścigani przez wydające się posiadać nienaturalną moc białe ogary ze znakiem Burzowej Góry na obrożach – góry o złej sławie, która leży daleko na Północy – zmuszeni są Strona 8 schronić się w  leśnym domu Geloë. Zabierają po drodze dwóch podróżników, których uratowali przed psami. Geloë, tajemnicza i obcesowa kobieta, mieszkająca w  lesie, o  której mówi się, że jest czarownicą, przyznaje, że starożytni Nornowie – skłóceni z Sithami ich krewni – zostali w jakiś sposób wplątani w los królestwa Prestera Johna. W  dalszej wędrówce naszych bohaterów wciąż ścigają śmiertelnicy i  inne istoty. Kiedy Binabik zostaje ranny od strzały, Simon i  jeden z  ich nowych towarzyszy, służąca z  zamku, muszą przejąć na siebie trudy przewodzenia podróżą. Zostają zaatakowani przez kudłatego olbrzyma, lecz ratuje ich Josua ze swymi myśliwymi. Książę zabiera ich do Naglimundu, gdzie Binabik dochodzi do siebie i  gdzie potwierdza się, że Simon został wciągnięty w  wir niebezpiecznych wydarzeń. Nadciąga Elias z  wojskami, by rozpocząć oblężenie Naglimundu. Towarzyszka podróży Simona, podająca się za służącą, okazuje się księżniczką Miriamele, podróżującą w  przebraniu po ucieczce od ojca, który jej zdaniem oszalał, ulegając wpływom Pryratesa. Z  Północy i  innych części królestwa przybywają do Naglimundu przerażeni ludzie, którzy w twierdzy Josui szukają schronienia przed szalonym Królem. Gdy książę i jego rycerze obradują nad zbliżającą się bitwą, pojawia się dziwny Rimmersman, Jarnauga. Jest on członkiem Ligi Pergaminu, koła wtajemniczonych uczonych, do którego należał Morgenes i  mistrz Binabika. Jarnauga przynosi jeszcze gorsze wieści. Wyjaśnia, że ich wrogiem jest nie tylko Elias; Króla wspomaga Ineluki, Król Burz. Był on niegdyś księciem Sithów. Zmarł pięć wieków temu, lecz jego pozbawiony ciała duch panuje teraz wśród zamieszkujących Burzową Górę Nornów, krewnych wygnanych Sithów. Przyczyną śmierci Inelukiego była straszliwa, magiczna moc szarego miecza, Smutku, a  także atak ludzi na Sithów. Według członków Ligi Strona 9 Pergaminu akt darowania Smutku Eliasowi ma być pierwszym krokiem jakiegoś niezrozumiałego planu zemsty, planu, w  wyniku którego wciąż żywy Król Burz ma objąć ziemię w  posiadanie. Jedyna nadzieja w  profetycznym poemacie, który sugeruje, że „trzy miecze” mogłyby przezwyciężyć magiczną moc Inelukiego. Jednym z  nich jest Smutek Króla Burz, który znalazł się w  rękach ich przeciwnika, Króla Eliasa. Drugim jest pochodzący z  Rimmersgardu Minneyar, który był kiedyś w  Hayholt, lecz nie wiadomo, gdzie się teraz znajduje. Trzecim jest Cierń, czarny miecz najsławniejszego rycerza Króla Johna, sir Camarisa. Jarnauga i  pozostali przypuszczają, że może on być gdzieś w skutej lodami Północy. Kierowany tą nikłą nadzieją Josua wysyła Binabika, Simona i  kilku żołnierzy na poszukiwanie Ciernia, gdy tymczasem Naglimund przygotowuje się do odparcia oblężenia. Narastający kryzys wpływa na postępowanie innych. Księżniczka Miriamele, zniechęcona troskliwą opieką swego wuja Josui, przebrana ucieka z  Naglimundu w  towarzystwie tajemniczego mnicha Cadracha. Ma nadzieję dotrzeć do leżącego na południu Nabbanu i  tam prosić swych krewnych o  pomoc dla Josui. Na prośbę Josui stary książę Isgrimnur  – bardzo charakterystyczna postać  – wyrusza w  przebraniu na jej poszukiwanie. Tiamak, zamieszkujący bagniste obszary kraju Wran uczony, otrzymuje dziwną wiadomość od swego dawnego nauczyciela Morgenesa, w  której Doktor informuje go o nadejściu złych czasów i sugeruje, że Tiamak ma do wypełnienia zadanie. Maegwin, córka króla Hernystiru, patrzy bezsilna na upadek swego rodu i  całego kraju pogrążającego się w  wirze wojny wywołanej zdradą Wielkiego Króla Eliasa. Strona 10 Simon wraz z  Binabikiem i  pozostałymi towarzyszami wpada w zasadzkę Ingena Jeggera, łowcy z Burzowej Góry, i jego ludzi. Ratuje ich Sitha, Jiriki, uratowany wcześniej przez Simona przed chatą drwala. Dowiedziawszy się o  celu ich wyprawy, Jiriki postanawia towarzyszyć im na górę Urmsheim, legendarną kryjówkę jednego z ogromnych smoków. W  czasie, gdy Simon i  jego towarzysze udają się na górę Urmsheim, Król Elias rozpoczyna oblężenie Naglimundu. Choć pierwsze ataki zostają odparte, oblężeni ponoszą dotkliwe straty. Wreszcie wydaje się, że Elias rezygnuje i  jego siły wycofują się, lecz zanim mieszkańcy zamku mają czas, by zacząć celebrować zwycięstwo, na północnym horyzoncie pojawia się dziwna burza. Jest ona płaszczem, pod którym przybywają przerażające siły samego Inelukiego, armia składająca się z Nornów i olbrzymów. Kiedy Czerwona Dłoń, pięciu głównych podwładnych Króla Burz, otwiera bramy Naglimundu, rozpoczyna się straszliwa rzeź. Josua z  kilkoma innymi osobami ucieka z  ruin zamku. Przed wejściem do ogromnego lasu Josua przeklina Eliasa za jego okrutny pakt z  Królem Burz i  przysięga odebrać mu koronę ojca. Simon i  jego towarzysze wspinają się na górę Urmsheim; pokonując wiele niebezpieczeństw, odkrywają Drzewo Uduna, ogromny, zamarznięty wodospad. W pobliskiej jaskini-grobowcu odnajdują Cierń. Kiedy mają już powrócić z  mieczem, pojawia się Ingen Jegger i  atakuje ich ze swymi ludźmi. Bitwa budzi Igjarjuka, białego smoka, który od wieków spał pod lodem. Obie strony ponoszą dotkliwe straty. Na polu walki pozostaje tylko Simon osaczony na skalnej półce. Kiedy lodowy smok atakuje go, Simon unosi Cierń i  zadaje nim cios. Tryska na niego czarna, gorąca krew bestii, a Simon traci przytomność. Budzi się w  jaskini na górze Yiquanuc zamieszkiwanej przez trolle. Opiekują się nim Jiriki i  Haestan, erkynlandzki żołnierz. Cierń został Strona 11 odnaleziony, lecz Binabik razem ze Sludigiem, Rimmersmanem, zostaje uwięziony przez swój lud; grozi im kara śmierci. Krew smoka naznaczyła Simona piętnem i  duży kosmyk jego włosów posiwiał. Jiriki nadaje mu imię „Śnieżnowłosego” i  oznajmia, że został naznaczony  – na dobre i  na złe. Strona 12 Słowo wstępne Wiatr wył w  pustych blankach, zawodząc, jakby tysiąc potępionych dusz wołało o  litość. Pomimo przeraźliwego zimna, które wysysało powietrze z  jego silnych kiedyś płuc i  które wydawało się zdzierać skórę z  jego twarzy i  dłoni, brat Hengfisk słuchał tego odgłosu z  pewną ponurą przyjemnością. „Tak, tak właśnie będą zawodzić tłumy grzeszników, którzy szydzili z nauki Matki Kościoła – niestety, zaliczali się też do nich ci mniej gorliwi spośród braci Hoderundianów.  – Jakże oni będą płakali w  obawie przed sprawiedliwym Boskim gniewem, jak będą błagali o  pomoc, ale wtedy będzie już za późno...” Uderzył mocno kolanem w  kamień, który spadł z  murów, i  upadł w  śnieg; z  jego spękanych warg wydobył się piskliwy jęk. Zakonnik siedział, zawodząc cicho, lecz szczypiące łzy, które natychmiast zamarzały na jego policzkach, zmusiły go do powstania. Ruszył dalej, kulejąc. Główny trakt, który prowadził do zamku przez miasto Naglimund, ginął pod śniegiem. Stojące po jego obu stronach domy i  sklepy były prawie zupełnie niewidoczne pod śmiertelnym, białym całunem, a te, które jeszcze można było dostrzec, przypominały skorupy od dawna już nieżyjących zwierząt. Na drodze był tylko Hengfisk i śnieg. Strona 13 Kiedy wiatr zmienił kierunek, świst dochodzący z blanków na szczycie wzgórza wzmógł się. Zakonnik zmrużył wybałuszone oczy, spojrzał w górę na mury, potem opuścił głowę. Zapadał zmrok. Brnął przez śnieg, a skrzypienie jego butów przypominało ciche bębnienie w rytm zawodzącej muzyki wiatru. „Nic dziwnego, że ludzie z  miasta uciekli do twierdzy”  – pomyślał, drżąc. Wokół niego widać było rozdziawione gęby dziur w  dachach i ścianach, które zapadły się pod ciężarem śniegu. Ale oni na pewno siedzą bezpieczni w  zamku, chronią ich kamienne ściany i  solidne, drewniane dachy. Siedzą przy ogniu, a  ich twarze są czerwone, roześmiane  – twarze grzeszników, przypomniał sobie z  wyrzutem: cholernych, beztroskich grzeszników; zejdą się wokół niego i  będą się dziwić, że przeszedł całą drogę w takiej burzy. „Przecież mamy miesiąc Yuven!” – Czyżby tak mu się pomieszało w głowie, że nie pamięta, jaki to miesiąc? Nie, z pewnością jest teraz Yuven. Jeszcze dwie pełnie księżyca temu była wiosna, trochę chłodna, ale to było fraszką dla Rimmersmana, takiego jak Hengfisk, który wychował się w chłodzie Północy. A więc to pogoda była niecodzienna; tak zimno, śnieg i lód w miesiącu Yuven – pierwszym letnim miesiącu. Czy to nie brat Langrian odmówił opuszczenia opactwa i  Hengfisk musiał się nim opiekować? „To coś więcej niż tylko zła pogoda  – mówił brat Langrian.  – Ta plaga obejmie wszystko, co Bóg stworzył. Jeszcze za życia zobaczymy Dzień Sądu Ostatecznego”. Langrian uparł się, by zostać. Jeśli chciał siedzieć w spalonych murach klasztoru i jeść jagody i tym podobne – ile można znaleźć jagód przy takiej pogodzie?  – niech robi, co chce. Brat Hengfisk nie był takim głupcem. Według niego należało dostać się do Naglimundu. Stary biskup Anodis z  pewnością radośnie powita Hengfiska. Na pewno doceni jego bystre oko i  to, co Hengfisk będzie miał do powiedzenia na temat wydarzeń Strona 14 w  opactwie i  niezwykłej pogody. Bez wątpienia Naglimundczycy przyjmą go miło, nakarmią, będą zadawali pytania, posadzą przy ogniu... „Ale przecież oni muszą wiedzieć o  panującym zimnie”  – pomyślał ponuro Hengfisk, otulając się szczelniej trzeszczącym od mrozu habitem. Znalazł się już w cieniu muru. Biały świat, przez który wędrował od wielu dni, a nawet tygodni, wydawał się skończyć nagle, jakby napotkał otchłań, która ziała kamienną nicością. „Tak, z  pewnością wiedzą o  śniegu i  całej reszcie. Dlatego pewnie wszyscy opuścili miasto i  przenieśli się do twierdzy, chyba dlatego? To przez tę diabelską pogodę, to dlatego nie ma na murach straży, chyba dlatego”. Stał i  przesuwał pełen nadziei wzrok po przysypanych śniegiem gruzach, które kiedyś stanowiły główną bramę Naglimundu. Spod śniegu wystawały olbrzymie filary i  potężne kamienie, wszystkie czarne i zwęglone. Dziura w chylącym się murze była tak duża, że ze dwudziestu takich chudych Hengfisków mogłoby w niej stanąć ramię przy ramieniu. „Patrzcie, jak wszystko zapuścili. Och, będą wrzeszczeć, kiedy nadejdzie czas sądu; ich wrzaskom nie będzie końca i  nie będzie już możliwości poprawy. Wszystko w nieładzie: brama, miasto, pogoda”. Takie niedbalstwo musi zostać ukarane. Z pewnością biskup Anodis ma pełne ręce roboty, by utrzymać w  ryzach takie krnąbrne stado. Hengfisk z  chęcią pomoże wspaniałemu starcowi pokierować tymi leniami. Ale najpierw ognisko i  coś ciepłego do jedzenia. Potem trochę klasztornej dyscypliny. Wkrótce wszystko wróci do normy... Hengfisk stąpał ostrożnie między potrzaskanymi filarami i kamieniami pokrytymi śniegiem. „Właściwie to w  pewnym sensie obraz ten jest dość... piękny”  – pomyślał zakonnik. Wszystko, co znajdowało się za bramą, pokrywała delikatna siatka lodu, podobna do cieniutkich nici pajęczej sieci. Strona 15 Zachodzące słońce rzucało na oszronione wieże, mury i  całe dziedzińce wąskie pasemka dogasającego ognia. Tutaj wewnątrz wiatr nie wył już z  taką siłą. Hengfisk stał w  miejscu zaskoczony niespodziewanym spokojem. Pokrywający wszystko lód ściemniał, gdy słońce skryło się za murami. Rogi dziedzińca wypełniły ciemnofioletowe cienie, które kładły się na ścianach zburzonych wież. Wiatr syczał teraz jak kot, zakonnik o  wyłupiastych oczach opuścił głowę, zrozumiawszy wreszcie, co się stało. „Opuszczone”. – W Naglimundzie nie było nikogo, ani jednej duszy, by powitać zmarzniętego wędrowca. Przeszedł wiele mil przez śnieżne pustkowie, by dotrzeć do miejsca równie martwego jak kamień. „Ale – pomyślał nagle – skoro tak, co w takim razie mają znaczyć tamte niebieskie światła w oknach wież?” I  kim były postacie, które zbliżały się do niego poprzez zawalony gruzami dziedziniec, poruszając się między oblodzonymi kamieniami ze zwinnością kotów? Serce zabiło mu gwałtownie. W pierwszej chwili, gdy ujrzał ich piękne, zimne twarze i  jasne włosy, pomyślał, że to anioły. Później, dostrzegłszy złowrogi blask ich czarnych oczu, odwrócił się i potykając, zaczął uciekać. Nornowie schwytali go bez najmniejszego wysiłku i  ponieśli w  głąb opuszczonego zamku pod pogrążone w cieniu i oblodzone wieże, w których wciąż migotały płomienie. A  kiedy nowi władcy Naglimundu zaczęli doń szeptać w swym melodyjnym języku, jego krzyki wzniosły się nawet ponad wycie wiatru. Strona 16 Strona 17 Strona 18 Strona 19 CZĘŚĆ PIERWSZA OKO BURZY Strona 20 1. Muzyka gór NAWET W  JASKINI, gdzie trzaskający ogień wysuwał szare palce dymu w  kierunku dziury w  suficie, a  jego czerwone płomienie igrały na wymalowanych na ścianach wizerunkach poskręcanych węży i  bestii o  wybałuszonych oczach i  potężnych kłach, Simon nie mógł pozbyć się chłodu, który przenikał jego ciało. Kiedy drżący zapadał w sen i budził się, przenikając zasłonę dziennego światła i  chłodu nocy, miał wrażenie, że wypełnia go szary lód, od którego jego kończyny sztywnieją, a  jego wnętrze pełne jest szronu. Uciekając od chłodnej jaskini Yiqanuc i swego chorego ciała, wędrował Ścieżką Snów; bezradnie pozwalając się nieść z  jednego snu w  drugi. Wielokrotnie śnił, że wrócił do Hayholt, który kiedyś był jego domem i  nigdy już nim nie będzie: widział zalane słońcem trawniki, liczne kryjówki i  ocienione zakątki. Dla niego był to największy dom, jaki widział, pełen życia, barw i  muzyki. Znowu chodził po Ciernistym Ogrodzie, a  wiatr śpiewający na zewnątrz jaskini, w  której spał, śpiewał także w  jego snach, poruszając delikatnie listkami i  potrząsając żywopłotami. W  jednym z  takich dziwnych snów wydawało mu się, że powrócił do komnaty Doktora Morgenesa. Gabinet Doktora znajdował się teraz na