Tad Williams - Pamięć, Smutek i Cień 2 - Kamień Rozstania(1)
Szczegóły |
Tytuł |
Tad Williams - Pamięć, Smutek i Cień 2 - Kamień Rozstania(1) |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
Tad Williams - Pamięć, Smutek i Cień 2 - Kamień Rozstania(1) PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie Tad Williams - Pamięć, Smutek i Cień 2 - Kamień Rozstania(1) PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
Tad Williams - Pamięć, Smutek i Cień 2 - Kamień Rozstania(1) - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Strona 1
Strona 2
Strona 3
Nota Autora
Wyrażam swoją wdzięczność Evie Cumming, Nancy Deming-
Williams, Paulowi Hudspethowi, Peterowi Stampfelowi oraz
Dougowi Wernerowi, którzy przyczynili się do powstania tej
książki. Ich wnikliwe komentarze i sugestie okazały się bardzo
przydatne, a w niektórych przypadkach zaowocowały
w zaskakujący sposób. Jak zwykle wyrażam swoje podziękowania
moim dzielnym wydawcom, Betsy Wollheim oraz Sheili Gilbert,
które wspomagały mnie w trudnych chwilach.
(Nawiasem mówiąc, wszyscy wymienieni powyżej stanowią ten
rodzaj ludzi, z którymi chciałbym być w chwili ataku Nornów.
Niektórzy uważają pewnie, że to wątpliwe wyróżnienie, ale jest to
zupełnie niezgodne z moimi przekonaniami.)
Na końcu książki znajduje się wykaz postaci i wyrażeń.
Strona 4
Strona 5
Streszczenie tomu pierwszego
pt. Smoczy tron
Przez wieki zamek Hayholt należał do nieśmiertelnych Sithów, którzy
musieli go jednak opuścić, uciekając przed napaścią Człowieka. Od tamtej
chwili rozpoczęły się rządy ludzi w tej największej i najpotężniejszej
z twierdz oraz w pozostałej części Osten Ard. Ostatnim z panujących jest
Prester John, Wielki Król wszystkich narodów ludzkich. Po triumfalnym
objęciu przez niego rządów nastąpiły długie lata pokoju, w czasie których
zasiadał na Smoczym Tronie wykonanym z kości pokonanego przez siebie
smoka.
Simon, niezdarny czternastolatek, jest jednym z podkuchennych
w Hayholt. Jego rodzice nie żyją, a rodziną są mu pokojówki i ich surowa
przełożona, Rachel, zwana Smokiem. Gdy tylko Simon może uciec od prac
kuchennych, chowa się w zagraconych komnatach ekscentrycznego
uczonego z zamku, doktora Morgenesa. Cieszy się bardzo, gdy starzec
prosi, by chłopiec został jego uczniem, lecz radość mija, kiedy się okazuje,
że Morgenes woli uczyć go czytania i pisania zamiast magii.
Wszyscy spodziewają się śmierci starego, schorowanego Króla Johna,
więc Elias, jego pierworodny syn, przygotowuje się do objęcia tronu. Josua,
rozsądny brat Eliasa, zwany Bezrękim, toczy z przyszłym królem spór
Strona 6
z powodu osoby Pryratesa, duchownego cieszącego się złą sławą, który jest
najbliższym doradcą Eliasa. Walka między braćmi okazuje się zwiastunem
zła, jakie nadciąga nad zamek i cały kraj.
Wkrótce po przejęciu rządów przez Eliasa nastaje susza, która dotyka
narody Osten Ard. Na drogach pojawiają się rozbójnicy, a z odludnych
wiosek znikają ludzie. Naturalny porządek rzeczy zostaje zachwiany
i poddani zaczynają tracić wiarę w swojego Króla, lecz władca i jego
przyjaciele wydają się nie zważać na niedolę ludzi. W całym królestwie
rozlegają się coraz częstsze głosy niezadowolenia, a tymczasem znika
Josua, brat Eliasa – niektórzy twierdzą, że przygotowuje powstanie.
Złe rządy niepokoją wielu, między innymi księcia Isgrimnura
z Rimmersgardu, a także hrabiego Eolaira, wysłannika leżącego na
zachodzie Hernystiru. Niepokoi się nawet córka Eliasa, Miriamele;
szczególnie martwi ją osoba odzianego zawsze w purpurowe szaty
powiernika ojca, Pryratesa.
Tymczasem Simon zostaje pomocnikiem Morgenesa. Zaprzyjaźniają się
pomimo niezdarności chłopca i odmowy Doktora uczenia go czegokolwiek,
co przypominałoby magię. Podczas jednej ze swych wędrówek
w podziemiach Hayholt Simon odkrywa tajemne przejście i nieomal zostaje
schwytany przez Pryratesa. Udaje mu się jednak uciec, a błąkając się
w nieznanych korytarzach, znajduje uwięzionego w podziemnej celi Josuę,
którego chciano zgładzić w tajemniczym rytuale planowanym przez
Pryratesa. Simon sprowadza Doktora Morgenesa i obaj uwalniają Josuę.
Prowadzą go do komnaty Doktora, skąd Josua ma się wydostać na wolność
korytarzem wiodącym pod prastarym zamkiem. Gdy Morgenes wysyła do
przyjaciół ptaki z wiadomością o tym, co się stało, pojawia się Pryrates ze
strażą królewską, by zaaresztować Doktora i Simona. W walce
Strona 7
z Pryratesem ginie Morgenes, lecz jego ofiarna śmierć umożliwia
Simonowi ucieczkę tym samym tunelem, którym uciekł książę.
Oszalały ze strachu chłopiec przedziera się przez ciemne korytarze pod
zamkiem, które ciągną się wśród ruin starego, sithijskiego zamku. Wreszcie
wydostaje się na powierzchnię. Znajduje się na cmentarzu poza murami
miasta. Jego uwagę przyciąga blask ogniska. Staje się świadkiem
tajemniczych wydarzeń: Pryrates i Król Elias biorą udział w dziwnym
rytuale, w którym uczestniczą także ubrane na czarno postacie o białych
twarzach. Wręczają one Eliasowi szary miecz zwany Smutkiem – miecz
posiadający niepokojącą moc. Przerażony Simon ucieka.
Wędruje brzegiem ogromnego lasu Aldheorte. Mijają tygodnie. Simon
jest skrajnie wyczerpany z głodu i zmęczenia, lecz wciąż znajduje się
bardzo daleko od celu, do którego zdąża: Naglimundu, leżącej na Północy
twierdzy Josui. Zbliża się do chaty drwala, by poprosić o coś do jedzenia,
lecz tam znajduje obcą istotę usidloną w pułapce; jest to jeden z Sithów,
o których mówi się, że istnieli tylko w legendach albo dawno już wyginęli.
Powracający drwal chce zamordować bezbronnego Sithę, lecz Simon zabija
go. Uwolniony Sitha zatrzymuje się tylko na chwilę, posyła Simonowi białą
strzałę i znika między drzewami. Nieznany głos podpowiada Simonowi,
aby wziął strzałę, która – jak wyjaśnia – jest darem od Sithy.
Mały doradca okazuje się trollem o imieniu Binabik podróżującym na
ogromnej, szarej wilczycy. Wyjaśnia Simonowi, że znalazł się tu
przypadkowo, lecz może towarzyszyć Simonowi do Naglimundu. W drodze
do twierdzy Binabik i Simon mają wiele przygód: uświadamiają sobie, że
niebezpieczeństwo, jakie im grozi, jest dużo większe od gniewu Króla
i jego doradcy, którym odebrano więźnia. Ścigani przez wydające się
posiadać nienaturalną moc białe ogary ze znakiem Burzowej Góry na
obrożach – góry o złej sławie, która leży daleko na Północy – zmuszeni są
Strona 8
schronić się w leśnym domu Geloë. Zabierają po drodze dwóch
podróżników, których uratowali przed psami. Geloë, tajemnicza i obcesowa
kobieta, mieszkająca w lesie, o której mówi się, że jest czarownicą,
przyznaje, że starożytni Nornowie – skłóceni z Sithami ich krewni – zostali
w jakiś sposób wplątani w los królestwa Prestera Johna.
W dalszej wędrówce naszych bohaterów wciąż ścigają śmiertelnicy
i inne istoty. Kiedy Binabik zostaje ranny od strzały, Simon i jeden z ich
nowych towarzyszy, służąca z zamku, muszą przejąć na siebie trudy
przewodzenia podróżą. Zostają zaatakowani przez kudłatego olbrzyma, lecz
ratuje ich Josua ze swymi myśliwymi. Książę zabiera ich do Naglimundu,
gdzie Binabik dochodzi do siebie i gdzie potwierdza się, że Simon został
wciągnięty w wir niebezpiecznych wydarzeń. Nadciąga Elias z wojskami,
by rozpocząć oblężenie Naglimundu. Towarzyszka podróży Simona,
podająca się za służącą, okazuje się księżniczką Miriamele, podróżującą
w przebraniu po ucieczce od ojca, który jej zdaniem oszalał, ulegając
wpływom Pryratesa. Z Północy i innych części królestwa przybywają do
Naglimundu przerażeni ludzie, którzy w twierdzy Josui szukają schronienia
przed szalonym Królem.
Gdy książę i jego rycerze obradują nad zbliżającą się bitwą, pojawia się
dziwny Rimmersman, Jarnauga. Jest on członkiem Ligi Pergaminu, koła
wtajemniczonych uczonych, do którego należał Morgenes i mistrz
Binabika. Jarnauga przynosi jeszcze gorsze wieści. Wyjaśnia, że ich
wrogiem jest nie tylko Elias; Króla wspomaga Ineluki, Król Burz. Był on
niegdyś księciem Sithów. Zmarł pięć wieków temu, lecz jego pozbawiony
ciała duch panuje teraz wśród zamieszkujących Burzową Górę Nornów,
krewnych wygnanych Sithów.
Przyczyną śmierci Inelukiego była straszliwa, magiczna moc szarego
miecza, Smutku, a także atak ludzi na Sithów. Według członków Ligi
Strona 9
Pergaminu akt darowania Smutku Eliasowi ma być pierwszym krokiem
jakiegoś niezrozumiałego planu zemsty, planu, w wyniku którego wciąż
żywy Król Burz ma objąć ziemię w posiadanie. Jedyna nadzieja
w profetycznym poemacie, który sugeruje, że „trzy miecze” mogłyby
przezwyciężyć magiczną moc Inelukiego.
Jednym z nich jest Smutek Króla Burz, który znalazł się w rękach ich
przeciwnika, Króla Eliasa. Drugim jest pochodzący z Rimmersgardu
Minneyar, który był kiedyś w Hayholt, lecz nie wiadomo, gdzie się teraz
znajduje. Trzecim jest Cierń, czarny miecz najsławniejszego rycerza Króla
Johna, sir Camarisa. Jarnauga i pozostali przypuszczają, że może on być
gdzieś w skutej lodami Północy. Kierowany tą nikłą nadzieją Josua wysyła
Binabika, Simona i kilku żołnierzy na poszukiwanie Ciernia, gdy
tymczasem Naglimund przygotowuje się do odparcia oblężenia.
Narastający kryzys wpływa na postępowanie innych. Księżniczka
Miriamele, zniechęcona troskliwą opieką swego wuja Josui, przebrana
ucieka z Naglimundu w towarzystwie tajemniczego mnicha Cadracha. Ma
nadzieję dotrzeć do leżącego na południu Nabbanu i tam prosić swych
krewnych o pomoc dla Josui. Na prośbę Josui stary książę Isgrimnur –
bardzo charakterystyczna postać – wyrusza w przebraniu na jej
poszukiwanie.
Tiamak, zamieszkujący bagniste obszary kraju Wran uczony, otrzymuje
dziwną wiadomość od swego dawnego nauczyciela Morgenesa, w której
Doktor informuje go o nadejściu złych czasów i sugeruje, że Tiamak ma do
wypełnienia zadanie.
Maegwin, córka króla Hernystiru, patrzy bezsilna na upadek swego
rodu i całego kraju pogrążającego się w wirze wojny wywołanej zdradą
Wielkiego Króla Eliasa.
Strona 10
Simon wraz z Binabikiem i pozostałymi towarzyszami wpada
w zasadzkę Ingena Jeggera, łowcy z Burzowej Góry, i jego ludzi. Ratuje ich
Sitha, Jiriki, uratowany wcześniej przez Simona przed chatą drwala.
Dowiedziawszy się o celu ich wyprawy, Jiriki postanawia towarzyszyć im
na górę Urmsheim, legendarną kryjówkę jednego z ogromnych smoków.
W czasie, gdy Simon i jego towarzysze udają się na górę Urmsheim,
Król Elias rozpoczyna oblężenie Naglimundu. Choć pierwsze ataki zostają
odparte, oblężeni ponoszą dotkliwe straty. Wreszcie wydaje się, że Elias
rezygnuje i jego siły wycofują się, lecz zanim mieszkańcy zamku mają
czas, by zacząć celebrować zwycięstwo, na północnym horyzoncie pojawia
się dziwna burza. Jest ona płaszczem, pod którym przybywają przerażające
siły samego Inelukiego, armia składająca się z Nornów i olbrzymów. Kiedy
Czerwona Dłoń, pięciu głównych podwładnych Króla Burz, otwiera bramy
Naglimundu, rozpoczyna się straszliwa rzeź. Josua z kilkoma innymi
osobami ucieka z ruin zamku. Przed wejściem do ogromnego lasu Josua
przeklina Eliasa za jego okrutny pakt z Królem Burz i przysięga odebrać
mu koronę ojca.
Simon i jego towarzysze wspinają się na górę Urmsheim; pokonując
wiele niebezpieczeństw, odkrywają Drzewo Uduna, ogromny, zamarznięty
wodospad. W pobliskiej jaskini-grobowcu odnajdują Cierń. Kiedy mają już
powrócić z mieczem, pojawia się Ingen Jegger i atakuje ich ze swymi
ludźmi. Bitwa budzi Igjarjuka, białego smoka, który od wieków spał pod
lodem. Obie strony ponoszą dotkliwe straty. Na polu walki pozostaje tylko
Simon osaczony na skalnej półce. Kiedy lodowy smok atakuje go, Simon
unosi Cierń i zadaje nim cios. Tryska na niego czarna, gorąca krew bestii,
a Simon traci przytomność.
Budzi się w jaskini na górze Yiquanuc zamieszkiwanej przez trolle.
Opiekują się nim Jiriki i Haestan, erkynlandzki żołnierz. Cierń został
Strona 11
odnaleziony, lecz Binabik razem ze Sludigiem, Rimmersmanem, zostaje
uwięziony przez swój lud; grozi im kara śmierci. Krew smoka naznaczyła
Simona piętnem i duży kosmyk jego włosów posiwiał. Jiriki nadaje mu
imię „Śnieżnowłosego” i oznajmia, że został naznaczony – na dobre i na
złe.
Strona 12
Słowo wstępne
Wiatr wył w pustych blankach, zawodząc, jakby tysiąc potępionych dusz
wołało o litość. Pomimo przeraźliwego zimna, które wysysało powietrze
z jego silnych kiedyś płuc i które wydawało się zdzierać skórę z jego
twarzy i dłoni, brat Hengfisk słuchał tego odgłosu z pewną ponurą
przyjemnością.
„Tak, tak właśnie będą zawodzić tłumy grzeszników, którzy szydzili
z nauki Matki Kościoła – niestety, zaliczali się też do nich ci mniej gorliwi
spośród braci Hoderundianów. – Jakże oni będą płakali w obawie przed
sprawiedliwym Boskim gniewem, jak będą błagali o pomoc, ale wtedy
będzie już za późno...”
Uderzył mocno kolanem w kamień, który spadł z murów, i upadł
w śnieg; z jego spękanych warg wydobył się piskliwy jęk. Zakonnik
siedział, zawodząc cicho, lecz szczypiące łzy, które natychmiast zamarzały
na jego policzkach, zmusiły go do powstania. Ruszył dalej, kulejąc.
Główny trakt, który prowadził do zamku przez miasto Naglimund, ginął
pod śniegiem. Stojące po jego obu stronach domy i sklepy były prawie
zupełnie niewidoczne pod śmiertelnym, białym całunem, a te, które jeszcze
można było dostrzec, przypominały skorupy od dawna już nieżyjących
zwierząt. Na drodze był tylko Hengfisk i śnieg.
Strona 13
Kiedy wiatr zmienił kierunek, świst dochodzący z blanków na szczycie
wzgórza wzmógł się. Zakonnik zmrużył wybałuszone oczy, spojrzał w górę
na mury, potem opuścił głowę. Zapadał zmrok. Brnął przez śnieg,
a skrzypienie jego butów przypominało ciche bębnienie w rytm zawodzącej
muzyki wiatru.
„Nic dziwnego, że ludzie z miasta uciekli do twierdzy” – pomyślał,
drżąc. Wokół niego widać było rozdziawione gęby dziur w dachach
i ścianach, które zapadły się pod ciężarem śniegu. Ale oni na pewno siedzą
bezpieczni w zamku, chronią ich kamienne ściany i solidne, drewniane
dachy. Siedzą przy ogniu, a ich twarze są czerwone, roześmiane – twarze
grzeszników, przypomniał sobie z wyrzutem: cholernych, beztroskich
grzeszników; zejdą się wokół niego i będą się dziwić, że przeszedł całą
drogę w takiej burzy. „Przecież mamy miesiąc Yuven!” – Czyżby tak mu się
pomieszało w głowie, że nie pamięta, jaki to miesiąc? Nie, z pewnością jest
teraz Yuven. Jeszcze dwie pełnie księżyca temu była wiosna, trochę
chłodna, ale to było fraszką dla Rimmersmana, takiego jak Hengfisk, który
wychował się w chłodzie Północy. A więc to pogoda była niecodzienna; tak
zimno, śnieg i lód w miesiącu Yuven – pierwszym letnim miesiącu.
Czy to nie brat Langrian odmówił opuszczenia opactwa i Hengfisk
musiał się nim opiekować? „To coś więcej niż tylko zła pogoda – mówił
brat Langrian. – Ta plaga obejmie wszystko, co Bóg stworzył. Jeszcze za
życia zobaczymy Dzień Sądu Ostatecznego”.
Langrian uparł się, by zostać. Jeśli chciał siedzieć w spalonych murach
klasztoru i jeść jagody i tym podobne – ile można znaleźć jagód przy takiej
pogodzie? – niech robi, co chce. Brat Hengfisk nie był takim głupcem.
Według niego należało dostać się do Naglimundu. Stary biskup Anodis
z pewnością radośnie powita Hengfiska. Na pewno doceni jego bystre oko
i to, co Hengfisk będzie miał do powiedzenia na temat wydarzeń
Strona 14
w opactwie i niezwykłej pogody. Bez wątpienia Naglimundczycy przyjmą
go miło, nakarmią, będą zadawali pytania, posadzą przy ogniu...
„Ale przecież oni muszą wiedzieć o panującym zimnie” – pomyślał
ponuro Hengfisk, otulając się szczelniej trzeszczącym od mrozu habitem.
Znalazł się już w cieniu muru. Biały świat, przez który wędrował od wielu
dni, a nawet tygodni, wydawał się skończyć nagle, jakby napotkał otchłań,
która ziała kamienną nicością. „Tak, z pewnością wiedzą o śniegu i całej
reszcie. Dlatego pewnie wszyscy opuścili miasto i przenieśli się do
twierdzy, chyba dlatego? To przez tę diabelską pogodę, to dlatego nie ma na
murach straży, chyba dlatego”.
Stał i przesuwał pełen nadziei wzrok po przysypanych śniegiem
gruzach, które kiedyś stanowiły główną bramę Naglimundu. Spod śniegu
wystawały olbrzymie filary i potężne kamienie, wszystkie czarne
i zwęglone. Dziura w chylącym się murze była tak duża, że ze dwudziestu
takich chudych Hengfisków mogłoby w niej stanąć ramię przy ramieniu.
„Patrzcie, jak wszystko zapuścili. Och, będą wrzeszczeć, kiedy
nadejdzie czas sądu; ich wrzaskom nie będzie końca i nie będzie już
możliwości poprawy. Wszystko w nieładzie: brama, miasto, pogoda”.
Takie niedbalstwo musi zostać ukarane. Z pewnością biskup Anodis ma
pełne ręce roboty, by utrzymać w ryzach takie krnąbrne stado. Hengfisk
z chęcią pomoże wspaniałemu starcowi pokierować tymi leniami. Ale
najpierw ognisko i coś ciepłego do jedzenia. Potem trochę klasztornej
dyscypliny. Wkrótce wszystko wróci do normy... Hengfisk stąpał ostrożnie
między potrzaskanymi filarami i kamieniami pokrytymi śniegiem.
„Właściwie to w pewnym sensie obraz ten jest dość... piękny” –
pomyślał zakonnik. Wszystko, co znajdowało się za bramą, pokrywała
delikatna siatka lodu, podobna do cieniutkich nici pajęczej sieci.
Strona 15
Zachodzące słońce rzucało na oszronione wieże, mury i całe dziedzińce
wąskie pasemka dogasającego ognia.
Tutaj wewnątrz wiatr nie wył już z taką siłą. Hengfisk stał w miejscu
zaskoczony niespodziewanym spokojem. Pokrywający wszystko lód
ściemniał, gdy słońce skryło się za murami. Rogi dziedzińca wypełniły
ciemnofioletowe cienie, które kładły się na ścianach zburzonych wież.
Wiatr syczał teraz jak kot, zakonnik o wyłupiastych oczach opuścił głowę,
zrozumiawszy wreszcie, co się stało.
„Opuszczone”. – W Naglimundzie nie było nikogo, ani jednej duszy, by
powitać zmarzniętego wędrowca. Przeszedł wiele mil przez śnieżne
pustkowie, by dotrzeć do miejsca równie martwego jak kamień.
„Ale – pomyślał nagle – skoro tak, co w takim razie mają znaczyć tamte
niebieskie światła w oknach wież?”
I kim były postacie, które zbliżały się do niego poprzez zawalony
gruzami dziedziniec, poruszając się między oblodzonymi kamieniami ze
zwinnością kotów?
Serce zabiło mu gwałtownie. W pierwszej chwili, gdy ujrzał ich piękne,
zimne twarze i jasne włosy, pomyślał, że to anioły. Później, dostrzegłszy
złowrogi blask ich czarnych oczu, odwrócił się i potykając, zaczął uciekać.
Nornowie schwytali go bez najmniejszego wysiłku i ponieśli w głąb
opuszczonego zamku pod pogrążone w cieniu i oblodzone wieże, w których
wciąż migotały płomienie. A kiedy nowi władcy Naglimundu zaczęli doń
szeptać w swym melodyjnym języku, jego krzyki wzniosły się nawet ponad
wycie wiatru.
Strona 16
Strona 17
Strona 18
Strona 19
CZĘŚĆ PIERWSZA
OKO BURZY
Strona 20
1. Muzyka gór
NAWET W JASKINI, gdzie trzaskający ogień wysuwał szare palce dymu
w kierunku dziury w suficie, a jego czerwone płomienie igrały na
wymalowanych na ścianach wizerunkach poskręcanych węży i bestii
o wybałuszonych oczach i potężnych kłach, Simon nie mógł pozbyć się
chłodu, który przenikał jego ciało. Kiedy drżący zapadał w sen i budził się,
przenikając zasłonę dziennego światła i chłodu nocy, miał wrażenie, że
wypełnia go szary lód, od którego jego kończyny sztywnieją, a jego
wnętrze pełne jest szronu.
Uciekając od chłodnej jaskini Yiqanuc i swego chorego ciała, wędrował
Ścieżką Snów; bezradnie pozwalając się nieść z jednego snu w drugi.
Wielokrotnie śnił, że wrócił do Hayholt, który kiedyś był jego domem
i nigdy już nim nie będzie: widział zalane słońcem trawniki, liczne
kryjówki i ocienione zakątki. Dla niego był to największy dom, jaki
widział, pełen życia, barw i muzyki. Znowu chodził po Ciernistym
Ogrodzie, a wiatr śpiewający na zewnątrz jaskini, w której spał, śpiewał
także w jego snach, poruszając delikatnie listkami i potrząsając
żywopłotami.
W jednym z takich dziwnych snów wydawało mu się, że powrócił do
komnaty Doktora Morgenesa. Gabinet Doktora znajdował się teraz na