TKorzon_DziejeWojen_2
Szczegóły |
Tytuł |
TKorzon_DziejeWojen_2 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
TKorzon_DziejeWojen_2 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie TKorzon_DziejeWojen_2 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
TKorzon_DziejeWojen_2 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Strona 1
DZIEJE WOJEN I WOJSKOWOŚCI W POLSCE
EPOKA PRZEDROZBIOROWA
Strona 2
TADEUSZ KORZON
DZIEJE WOJEN
I WOJSKOWOŚCI W POLSCE
WYDANIE DRUGIE
PRZEJRZANE 1 UZUPEŁNIONE PRZEZ AUTORA
TOM II
EPOKA PRZEDROZBIOROWA
z ILUSTRACJAMI. WYKONANEMI PODŁUG POMNIKÓW
PRZEZ BRONISŁAWA GEMBARZEWSKIEGO.
L W Ó W - W A R S Z A W A - K R A K D W
WYDAWNICTWO ZAKŁADU NARODOWEGO IM. OSSOLIŃSKICH
1 Q 2 3
Strona 3
5.?, K D
/f 9
ODBITO CZCIONKAMI DRUKARNI NARODO\^EJ W KRAKOWIE
Strona 4
O K R E S III. 1572—1699.
ROZDZIAŁ III.
BEZKRÓLEWIE I BATORY.
§ 24. Bezkrólewie pojagiellońkkie, wliczając doń fikcyjne
królowanie Henryka Walezjusza, trwało prawie cztery lata 1572—
1576 i spłodziło ciężkie grzechy polityczne szlachty polskiej. Zyg
munt August wyznawał zawarowaną przez ojca w 1530 r. zasadę
elekcyjnego tronu, lecz nie zdołał na sejmach przeprowadzić usta
wy, opisującej porządek i sposób elekcji: więc gdy „za tym przy
padkiem śmierci Pana a Króla naszego prawa wszystkie ustały",
panowie rady koronne, t. j. senatorowie, obecni w Krakowie dnia
19 lipca 1572 r., uchwalili „kaptur" na złoczyńców, łupieżców,
gwałtowruków; w pół roku później zjechali do Warszawy na sejm
konwokacyjny, a 28 stycznia 1573 r. łącznie z wszystkiem rycer
stwem i inszemi stanami (właściwie: niektóremi miastami koron-
nemi) „jednej a nierozdzielnej Rzeczypospolitej" zawiązali konfe
derację, aby „sami między sobą pokój, sprawiedliwość, porządek
i obronę Rzeczypospolitej zatrzymać i zachować mogli"; w maju
1573 r. na sejmie elekcyjnym obrali, 21 lutego 1574 r. ukorono
wali Francuza, a w nocy 18/19 czerwca postradali go, poczem na
stąpiły nowe zjazdy, podwójne sejmy konwokacyjne i elekcyjne,
obiór Anny Jagiellonki czyli raczej narzeczonego jej Madziara, wo
jewody siedmiogrodzkiego, d. 12 grudnia 1575 r., ślub i koronacja
tego Stefana Batorego nielegalna, bez prymasa, w Krakowie d. 28
kwietnia 1576 r. W ciągu tej chaotycznej zawieruchy wynaleziony
został najgorszy sposób elekcji: yiritim, w polu przez tłumy szlach
ty, „jak wojnę służemy", więc ufundowany na zbutwiałej oddawna
zasadzie, że każdy szlachcic osobiście broń dźwiga na wojnie, t. j.
w pospolitem ruszeniu, boć od lat półtorasta ruszenie takie żad
Strona 5
6 TADEUSZ KORZON
nego zwycięstwa nie wywalczyło dla państwa, a teraz jeszcze bar
dziej nieużytecznem się stało przez zakaz „rozdziału na części", to
jest powoływania jednego lub kilku województw w nagłej potrze
bie. Wymyślone zostały pacta conwenta z artykułem de non prae-
standa oboedientia rzekomo dla ubezpieczenia swobód szlachec
kich, a w rzeczywistości dla ubezwładnienia energji króla, która
wydawała się szlachcie niebezpieczną i niepotrzebną. Na pierw
szym sejmie konwokacyjnym mówiono, że „nie królem, lecz po
rządkiem stoi każda rzeczpospolita'*^', na sejmach zaś elekcyjnych,
nie naprawiwszy nieporządku w skarbie, wojskowości i sądow
nictwie. nie utworzywszy proponowanych przez Zygmunta Augu
sta instytucyj, tłum szlachecki zaprzedawał koronę cudzoziemcom,
którzy nie rozumieli języka ani polskiego, ani ruskiego, ani litew
skiego. Francuz pobawił się przez kilka miesięcy na zamku krakow
skim tańcami i kartami — i uciekł do Francji; Madziar gadał z Po
lakami po łacinie, do rozmowy z żoną Anną, nie władającą języ
kiem łacińskim, posługiwał się tłumaczem, ale na szczęście potra
fił dobrać sobie kilku doradców i wykonawców: więc przy ich po
mocy zaczął królować.
Pod względem wojskowym bezkrólewie to zaznaczyło się szko
dami i niepowetowanemi stratami. Zygmunt August na ostatnim
sejmie warszawskim (1572 r.) uzyskał uchwałę pospolitego rusze
nia „z wielkich i ważnych przyczyn... przeciwko naszym i koron
nym nieprzyjaciołom"; wydał też wici jedne za dwoje „bez omie
szkania" dnia 6 czerwca 1572 r., ale przed wydaniem nowego uni
wersału na trzecie wici zstąpił do grobu, 7 lipca. Jednak żaden nie
przyjaciel nie przekroczył ani w tym, ani w następnym roku granic
Rzeczypospolitej. Sejm elekcyjny zaledwo w maju 1573 r. uchwar
lił zaciąg 2000 koni i 500 piechoty na Podolu i pobór „pospolity"
na obronę W. Księstwa Litewskiego od Iwana IV Groźnego, gdyż
termin zawieszenia broni upływał; koroniarze przeznaczyli nawet
30.000 zł. ze swego poboru na zasiłek skarbowi litewskiemu, ale
gdy poseł Taranowski uzyskał w Moskwie przedłużenie terminu
do roku następnego, „nasi — powiada Bielski — obiecanych pie
niędzy umkli" Litwinom. Sami też Litwini, panowie rady, wyro-
zumowali sobie, że przy rozejmie nie potrzeba utrzymywać 1605
drabów na załogach w wszystkich zamkach ukrainnych W. Księ
stwa, i hetmanowi swemu pozwolili wydać listy przypowiednie
Strona 6
DZIEJE WOJEN
tylko na 665 drabów i na 55 kozaków. Rozkaz ten wydany został
w listopadzie 1574 r. A zamków tych było nie mniej, jak w 1578
roku, mianowicie: Brasław, Dryssa, Dzisna, Uszacz, Woroniec, Le-
pel, Oiotszensis (Oiotcze?), tJłła, Witebsk, Suraż, Orsza, Borysów,
Mśoisław, Kryczew, Honicejensis (Homel?), Lubeczens (Lubecz?)
wreszcie Wilno, — razem 17 (podług wykazu, przechowanego
w Bibljotece Zamojskiej ms. 1809^ k. 2). Tymczasem w następstwie
nierządu wszczęły się niepokoje przy ścianie południowej. Mądrze
przez Zygmunta Augusta pazeprowadzona sprawa mołdawska
wznowiła się niedorzecznie. Joan cel Oumplit czyli Iwonia, zwy
cięzca Bogdana przy poparciu Turków, nie chcąc płacić zwiększo
nego haraczu sułtanowi, umyślił wyłamać się z pod tureckiego
^panowania przy pomocy Polaków. Prosił najprzód króla Henryka
0 tę pomoc, a przynajmniej o pozwolenie na werbunek żołnierzy
w Polsce. Otrzymał odpowiedź odmowną, ale bez pozwolenia kró
lewskiego dali się zwerbować waleczni dowódcy kozaków: Swier-
czowski z 200, Barsan z 200, Kozłowski herbu Jastrząb z 200, Stu-
źyński z 200, Bracławian 200, Janczy i Sokołowski po 100, a więc
razem 1200 głów. Zagrzewali oni swoją odwagą awanturniczą kil
kunastotysięczne wojsko wołoskie; im też zawdzięczał Iwonia zwy
cięstwo swoje nad współzawodiukiem hospodarem multańskim i nad
Turkami, tudzież zdobycie tureckich twierdz Brahiłowa, Tehini, Bia-
łogrodu czyli Akermanu: ostatecznie jednak, otoczony przez
większe masy Turków i Tatarów, poniósł porażkę i postradał ży
cie. Kozacy bili się do upadłego, siekli Turków „jako wściekli"
1 mężnie gardła dali; dostało się jednak do niewoli 12-tu szlachty,
w tej liczbie sam „hetman" Świerczowski. Jednocześnie wyrządzili
jakieś szkody Turkom Konstanty Ostrogski i Olbracht Łaski, a po
straceniu Iwoni wtargnęła do Mołdawji jakaś rota polska, licząca
200 szlachty, i zabrała jego żonę, teścia, siedm pań wołoskich
i wielki skarb mołdawski z daniną, przeznaczoną dla sułtana.
Rzecz naturalna, że na sejmie konwokacyjnym warszawskim d. 9
września stanął Achmat czausz z skargami od w. wezyra i od sa
mego sułtana na pogwałcenie traktatów, z żądaniem zwrotu skar
bów i z przestrogami co do osoby kandydata nowego do tronu.
Zdaje się, że zachodzi związek pomiędzy tern poselstwem a napa
dem Tatarów na Podole w połowie września. Było ich tylko 7.000
pod dowództwem Bakaja i Sechozy, źle uzbrojonych; rozjeżdżali
Strona 7
8 TADEUSZ KORZON
jednakże na rabunki samosiódm albo samopiąt tak bezpiecznie^
jakby po rodzinnej swej ziemi, ponieważ wiedzieli, że hetmait
polny i wojewoda ruski Jerzy Jazłowiecki nie bardzo pilnie strzeże
granic, a roty zaciężne, nie zapłacone w terminie, rozproszyły się
po królewszczyznach, zajeżdżając je i grabiąc. Niektórzy panowie
z swemi pocztami puścili się w pogoń za rabusiami; sam Jazłowiec
ki wysiekł niemałą kupę nad Dniestrem, ale nie wyzwolił jasyru:
3.000 ludu podolskiego poszło na sprzedaż do Turcji.
Rok 1575 zaznaczył się dotkliw^szemi kłęskami. Iwan Groźny
wznowił wojnę inflancką ( § 1 7 h). Donosił listem z dnia 8 marca
Chodkiewicz Jan, starosta żmujdzki, o spustoszeniu okolic Bortin-
ku, Nelmatu, Lemzalu i Pemawy; następnie pisali senatorowie li
tewscy pod datą 8 sierpnia o zajęciu ważnego portowego miasta
Pemawy, obfitującego w towary, bogactwa i zapasy wojenne przez
potężne siły moskiewskie, których odeprzeć nie zdołają ani Żmujdź,
ani Litwa bez pomocy Korony. O dostarczeniu żądanej pomocy nie
myśleli koroniarze, zaprzątnięci ciągłemi zjazdami po ucieczce
króla Henryka. Pod Stężycą i we wsiach okolicznych w maju roz
łożyły się hufce senatorów zaciężne z armatami, nadeszli też i Li
twini zbrojno, zatoczyli nawet obozy — Jan Chodkiewicz z Krzy
sztofem Radziwiłłem nad Wieprzem, Mikołaj Radziwiłł, wojewoda
wileński, w Rykach. Gdy zasiedli senatorowie razem z posłami
w szopie (19 maja), zdał sprawę przed tern zgromadzenieiń Tara-
nowski z poselstwa swojego do Turcji, odprawionego z wielkiemi
trudnościami, a z wątpliwym rezultatem, bo z widokami gotującej
się wojny; wytykał przytem niedbalstwo urzędników polskich, do
chodzące do tego stopnia, że Bar i Kamieniec, główne twierdze
i bramy Podola, są zmjnowane i załóg pozbawione. Niedługo po
tem, 30 maja, Jakób Pretficz, syn sławnego Bernarda, starosty bar
skiego, domagał się wojska do obsadzenia granicy, przepowiadar
jąc bliskie napady Turków i Tatarów, którzy już oblegają Ba-
łakleję. I te wszakże przestrogi żadnego czynu nie wywołały. Cze-
mużby nie mogli skorzystać z tak nieudolnego sejmowania i z roz
stroju administracji Tatarzy, zwłaszcza że i hetman polny Jazło
wiecki umarł w tym czasie?
Han nie wyruszył osobą swoją, lecz wysłał bodaj wszystkie
hordy na wielką wyprawę. Przodem wyruszyło 15.000 i, przeprar
wiwszy się przez Dniepr niedaleko od Kijowa, plondrowało Wołyń
Strona 8
DZIEJE WOJEN
aż pod Konstantynów, gdzie już skupili się wojewodowie: kijow
ski Wasil Konstanty Ostrogski, podolski Mielecki Mikołaj, sando
mierski Jan Kostka i kasztelan kamieniecki Hieronim Sieniawski.
Owa przodownicza horda została poturbowana mocno i uciekła
szybko; wojewodowie zaś, miuemając, że sprawę zakończyli, ro
zeszli się spokojnie każdy w swoją stronę. Tymczasem pod Białą
Cerkwią ukazały się chmary Tatarów, prowadzone przez siedmiu
synów hańskich. Girejów: 15.000 Alego, 10.000 Kaziego, 10.000
Alipa, 15.000 Sat-Gireja, 8.000 nogajów Solmit-Gireja i 7.000 Czer-
kasów czyli petyhorców. Sechoza i Bakaj wiedli 10.000 bialogrodz-
kiej hordy, jakiś murza 7.000 jazdy, syn jego 10.000 komuników,
t. j. po jednym koniu mających, zięć hana z 10.000; razem tedy ze
100.000. Biegli szybko, nie wzniecając pożarów, dniem i nocą; 3-go
października założyli kosz pod Tarnopolem i rozpuścili zagony aż
pod Lwów, gdzie spalili przedmieścia. Na przestrzeni 40 mil wzdłuż
i 20 wszerz zabrali 44.340 mężczyzn, kobiet i dzieci, koni 40.000,
bydła 500.000, owiec bezliku. Zwinęli kosz swój 6 października
w nocy i, minąwszy Kamieniec, przeprawili się bez żadnej prze
szkody przez Dniestr do Mołdawji. Wsiadała szlachta na koń i pu
szczała się w pogoń, ale za późno. Dwunastu szlachty bełzkiej z sta
rostą swoim Janem Zamoyskim i wojewodą Andrzejem Tęczyńskim
pędziło do Stołpina, Załoziec, Tarnopola dniem i nocą, lecz widziało
po drodze tylko trupy z uciętemi głowami i dzieci umierające. Spo
dziewali się napotkać inne wojska swoje chociaż w Zbarażu, lecz
w Satanowie dopiero zastali wojewodów sandomierskiego i kijow
skiego oraz oboźnego Sieniawskiego. Co dziwniejsza, wojewodo
wie nie porozumieli się co do połączenia sił swoich i każdy ruszył
oddzielnym traktem. Otóż bełzanie w pobliżu Kamieńca dowie
dzieli się. że Tatarzy przeprawili już całą swą zdobycz za Dniestr.
Wieść o klęsce takiej wywarła przygnębiające wrażenie na
inne prowincje. Stał się popłoch w Krakowie, Wielkopolanom i Ślą
zakom przywidziało się niebezpieczeństwo najazdu niemieckiego:
nie dziw tedy, że na sejmie elekcyjnym warszawskim zaważyły
zalecenia ezausza tureckiego i obietnica Stefana Batorego, że
utrzyma pokój z Turcją i Tatarami. Podany na kandydata przez
poznańczyków i kaliszan, ten Madziar, nie mający w żyłach krwi
monarszej, nie różniący się rodem od wielu możnowładców polskich
i litewskich, został okrzyknięty przez stronnictwo piastowe. Ale
Strona 9
10 TADEUSZ KORZON
prymas, jako głowa stronnictwa austrjackiego, obwołał cesarza
Maksymiljana II królem polskim. Z tak rozdwojonej elekcji mu
siała wyniknąć wojna domowa k
§ 25. Wojny Stefana Batorego. Dwaj Piastowie, St. Kostka,
wojewoda sandomierski, i Antoni Tęczyński, wojewoda bełzki, byli
na sejmie elekcyjnym obierani i usilnie proszeni przez całe stron
nictwo narodowe o przyjęcie korony; obadwaj odmówili stanowczo,
usprawiedliwiając się brakiem zdolności, tudzież brakiem środków
do opanowania takiej niezgody, którejby „sam Salomon nie pora
dził". A jednak odważył się stawić czoło większym jeszcze trudno
ściom ambitny Madziar, niedawno obrany księciem czy wojewodą
Siedmiogrodu, skrępowany zależnością od dwu ościennych i zwal
czających się wzajemnie potęg: sułtana i cesarza Habsburga. Wy
rzekł się swojej górzystej, ukochanej, ale za szczupłej dla niego
ojczyzny, przez Sniatyn wjechał na szerokie, nieprzejrzane pola
szlacheckiej Rzeczypospolitej, zaślubił 50-letnią Jagiellonkę i przy
jął z rąk biskupa kujawskiego (Karnkowskiego) koronę, przyznaną
przez prymasa (Uchańskiego), przez Litwinów, przez rady księcia
pruskiego, zostającego pod kuratelą, przez stany Prus Królewskich,
i Gdańszczan — cesarzowi Maksymiljanowi H. Przyprowadził z so
bą 600 węgierskich hajduków i 1100 koni jazdy, przywiózł 200.000
zł. na wypłatę żołnierzom należności i nienależnego obranym w Ję
drzejowie dwom hetmanom. Górce i Cikowskiemu, jurgieltu w kwo
cie 8.000 zł. Z wielką zręcznością, kierując się wskazówkami i ra
dami Zamoyskiego, przewabił na swoją stronę senatorów cesarczy-
ków, Litwę i Prusy, lecz nie zdołał pozyskać oznania swej władzy
u Gdańszczan, którzy chcieli skorzystać z bezkrólewia, żeby się
wyzwolić z pod dominium maris, przyswajanego królom przez Zyg
munta Augusta, i z pod nowej ustawy, ogłoszonej w 1570 r. pod
nazwą Constitutiones Carncovianae. Domagali się oni dodatkowych
przywilejów z ograniczeniem majestatu królewskiego aż do liczby
200 osób, które towarzyszyćby mogły przy wjeździe do miasta.
1 V o 1. L e g. II f. 840, 841, 898, 856, 874—6. A r c h i w u m Jana Za
inoysk. I, s. 15. 444. 12, 98. J. B i e 1 s k i 711—717, 722. O r z e 1 s k i Bezkró
lewie tłum. Spasowicza II. 38. 43, 50. 79, 166. 98, 105, 129. 173—177. Liczba
jasyru, podana u Orzelskiego na 35.340 głów, jest mylna, bo 44.340 po
dają i Stryjkowski i Bielski; ten ostatni pisze literami, nie cyframi.
Strona 10
DZIEJE WOJEN 11
Cierpliwe układy nie skutkowały: więc wypadło skarcić ich jako
buntowników orężem.
a) Wojna z Gdańskiem zbuntowanym 1576—1577 zaczynała
się wśród przerażających niebezpieczeństw i trudności: cesarz Ma-
ksymiljan, przybrawszy tytuł króla obranego (electus rex), chciał
poruszyć Rzeszę Niemiecką i zapowiadał wyprawę zbrojną do Pol
ski; wojska moskiewskie w Inflantach zagrażały już Rydze: Tata-
rzy grasowali na Podolu i Wołyniu, a skarb Rzeczypospolitej był
pusty i siła wojskowa w Koronie była obliczona zaledwie na 2590
żołnierza. Gdańsk był jednem z 5-ciu największych i najbogatszych
miast owoczesnej Europy, miał dużo wód i bagien dokoła, opasał
się fosami i wałami, umiejętnie na sposób holenderski wyprowa-
dzonemi: nie bezzasadnie więc mniemał, że jest dostatecznie zabez
pieczony od oblężenia. Liczył też na sojusze z obcymi panami
i śmiał ugaszczać wspaniale posłów moskiewskich (3 czerwca), ja
dących do cesarza.
Batory nie uląkł się ich, ani się zawahał w działalności kon
sekwentnej. Powołał sejm walny do Torunia na dzień 4 paździer
nika, ale już 24 września 1576 r., przebywając w Malborgu, wydał
na Gdańszczan wyrok, jako na buntowników; zabronił spuszczać
Wisłą lub dowozić ziemią zboże do Gdańska; dwu burmistrzów,
poselstwo sprawujących, aresztował i odesłał do Łęczycy; uniwer
sałami z dnia 26 września i 9 października wzywał stany pruskie
do gromadzenia rycerstwa i miejskich drabów, wozów, żywności
w Starogardzie pod dowództwem wojewody pomorskiego Achacego
Czerny; wkroczył z swym nadwornym żołnierzem na terytorjum
zuchwałego miasta, które się dopuściło rabunków i gwałtów na
posiadłościach biskupa Karnkowskiego i na klasztorze dominika
nów; opanował zameczek Grabiny (Grebin) nad rzeką Motławą
o 2^/4 miU od Gdańska; kazał pustoszyć okolicę; podjechał aż do
Schónfeldu o pół mili od fortyfikacyj: ale własnemi oczyma prze
świadczył się o niepodobieństwie zdobywania ich sztunnem lub
opasywania oblężniczego szczupłą siłą. Po takim rekonesansie cof
nął swoją gwardję do Tczewa, dowództwo nad nią powierzył Ja
nowi Zborowskiemu, kasztelanowi gnieźnieńskiemu, a sam poje
chał do Torunia na sejm opóźniony, bo zagajony dopiero 19 paź
dziernika.
Na tydzień przedtem, 12 października, zmarł nagle w Ratyzbo-
Strona 11
12 TADEUSZ KORZON
nie cesarz Maksymiljan: więc i wojenna jego wyprawa rozchwiała
się, Gdańsk utracił pozory wierności ełektowi swemu, a trwał jed
nak przy podanych poprzednio warunkach. Dla obrony majestatu
Batory potrzebował hojnego i gorliwego poparcia od sejmu: jakże
się zgorszył i oburzył, gdy napotkał powszechną nieufność, nie
chęć, oporność względem wszelkich wniosków swoich! Nie znamy
toku obrad, ponieważ nie doszedł nas żaden diarjusz: wiemy tylko,
że podatku na zaciągi wojska odmówiono; że dano moc wysłania
wici na pospolite ruszenie, zgoła nieprzydatne do zdobywania
twierdz; że Batory wybuchnął gniewnemi słowy, które jeszcze bar
dziej zajątrzyły w izbie poselskiej obawę o naruszenie wolności
szlacheckiej; że po 6-ciu tygodniach sejm rozszedł się bez kon
kluzji, bez konstytucyj, wpisywanych do Księgi praw. A Gdań
szczanie, gotując się na wiosnę do walki orężnej, robili zaciągi
w Niemczech i sprowadzili sobie wodza Hansa Winkelbrucha, ko-
lończyka fvon Koln), wsławionego niegdyś obrońcę Magdeburga
od wojsk cesarskich, 15 zaś lutego 1577 r. wykonali wyprawę
tłumną na Oliwę i ziujnowali to opactwo razem z kościołem, zrzą
dzając szkody na 30.000 zł. Zapobiegali w ten sposób, aby się tam
nie usadowił Weyher; zarazem też mścili się za ogłoszoną przez
króla banicję (12 lutego) i konfiskatę na rzecz skarbu wszelkich
należności lub kapitałów. jak'e posiadali w miastach koroimych.
Srogości tych edyktów nie odpowiadała zbrojna potęga króla
Stefana. Jedynie w Pucku jego starosta Ernest Weyher strzegł
wybrzeża, rozciągając swą czujność aż do portu gdańskiego. Miał
on jakieś statki strażnicze (speculatores), około 1000 piechoty nie
mieckiej i ze 400 koni jazdy; dnia 21 lutego 1577 r. ośmielił się
schwytać około Helu 2 okręty duńskie i zabrać z nich ładunek to
warów, przywieziony na 200 wozach do Pucka; lądem podsuwał
się aż pod mury Gdańska, wyrządzając mu szkody. Ale wojowni
czość ta nie na wiele się zdała, gdy król duński, Fryderyk IH, wy
słał swego admirała z 19 wielkiemi okrętami, 7 galerami i 4 pin-
kami. Wysłał Batory wici, lecz z niezwykłem oświadczeniem, że
zamiast pospolitego ruszenia powołuje ochotników z pocztami jak
najlepszemi. Potem wołał senatorów do Włocławka na konwoka-
cję, odwoływał się do sejmików i wydawał listy przypowiednie na
zaciąg żołnierzy, — ale z jakich pieniędzy? Nie wystarczały mu
już własne zasoby i zabrane w Knyszymie skarby Zygmunta Au
Strona 12
DZIEJE WOJEN 13
gusta: musiał pożyczyć 70.000 zł. u dzierżawcy ceł Rokosowskiego
i dać mu w zastaw koronę, a 200.000 od margrabi brandenbur
skiego Jerzego Fryderyka za przyznanie mu opieki nad chorym
fizycznie i umysłowo księciem pruskim, lennikiem Polski, rządzo
nym dotychczas przez uległych królowi polskiemu radców. Zacią
gami i pocztami ochotniczemi powiększyła się nieco siła hetmana
nadwornego, Jana Zborowskiego, ale mało co ^»rzeniosła 2.000
głów, mianowicie składała się z 1133 koni usarskich, 215 kozac
kich wraz z Tatarami królewskimi i kasztelana międzyrzeckiego,
pieszych Węgrów królewskich 600, hetmanowych hajduków 30
i Firlej'a Jędrzeja, kasztelana lubelskiego, — 100, nadto z dworu
królewskiego, który liczył 40-tu Węgrów i 79-ciu Polaków kon
nych. Maj‘ąc leże zimowe w Tczewie (Dirschau), Zborowski z taką
garstką wykonywał groźby królewskie i robił wycieczki pod
Grdańsk. Zmykali przed nim narazie miejscy żołnierze, ale natchn^
ich odwagą Hans von Koln; zamierzył on uderzyć na Zborowskiego
niezwłocznie, dopóki nie nadejdą z Polski większe siły.
Atak miał być podwójny: lądowy i wodny. Strzelcy w liczbie
■210 na czterech statkach krytych i działami uzbrojonych mieli
przypłynąć do Tczewa, ostrzelać i zdobyć go szturmem w tym sa
mym czasie, kiedy się będzie toczyła bitwa połowa. Wojsko lą
dowe było prawie dwukrotnie większe od królewskiego, bo liczyło
z górą 3.000 knechtów pieszych, 400 rajtarów zaciężnych i tyłuż
miejskich kawalerzystów, dział spiżowych 7 i hakownic żelaznych
30. Taka przewaga liczebna wróżyła pewne zwycięstwo: w nadziei
obfitych łupów skwapliwie przyłączyli się do wojska mieszczanie
pod dwiema chorągwiami cechowemi w liczbie niepewnej, podar
wanej na 8 lub nawet na 10 tysięcy. Wychodzenie z miasta d^wie-
ma bramami zabrało trzy godziny, dnia 16 kwietnia.
Zawiadomiony przez swe czujne straże z roty Strusia, Zbo
rowski odgadł trafnie zamiary nieprzyjaciela. Burmistrzom Tczewa
przypomniał przysięgę wierności, złożoną królowi: kazał im bronić
miasta; do pomocy zostawił im 50 drabów z roty Firleja; rotmi
strza Karchowskiego z 60 Tatarami wysłał nad Wisłę do pilnowa
nia oczekiwanej flotylli i kazał bębnić na -wymarsz, a żeby zagro
dzić drogę Hansowi „z Kolna“, posunął się o milę za miasto pod
wieś Rokitki, gdzie jedyny mostek dawał przejście przez rzekę
Motławę, płynącą wśród bagien. O pół mili dalej pod wsią Lango-
Strona 13
14 TADEUSZ KORZON
wem (Lęgnów?) zanocowali Gdańszczanie, lecz Zborowski nie ku
sił się o napad niespodziewany i trzymał swoje wojsko pod bronią,
nie pozwalając mu zsiadać z koni. Nazajutrz 17 kwietnia 1577 r.
od wczesnego ranka nadciągały wielkie chorągwie rajtarów
i knechtów wzgórzami poza Motławą, a ich wódz, „człek w sprar
wach rycerskich nie prostak", obejrzawszy miejscowość, planował
oskrzydlenie i odcięcie Polaków od T c z e w a , jak tylko dadzą
się słyszeć wystrzały działowe z flotylli. Tymczasem wysłał drogą
na Rokitki 200 rajtarów, którzy ucierać się zaczęli z czatami pol-
skiemi; na wzgórzach postawił mieszczan gdańskich z armatami
1 osłonił ich płotem z dylów, które zabrał na wozach; żołnierzy zaś
swoich poprowadził w kierunku południowym przez wieś L u b i e -
s z o w o i pi zez groblę, przedzielającą jezioro Lubieszowskie, na
upatrzoną pozycję. Groblę przecinała rzeczułka: wypadło rzucić
przez nią most. Ale Zborowski nie dał się .,ogarnąć“: o południu
opuścił Rokitki, zabezpieczywszy się od harców rajtarskich zerwa
niem mostu na Motławie, i ruszył ku jezioru szeroko rozwmiętem
czołem. Zagrzani przemową jego zwinni hajducy na prawem skrzy
dle i cała kawalerja na lewem uderzyli z takim impetem, że knechci
nie zdążyli dać drugiego strzału z swoich muszkietów, ani pikkiie-
rzy nie zdołali odeprzeć wdzierających się napastników do wnę
trza rot. Chorągiew husarska Strusia zaskoczyła Niemców od tyłu
i przeraziła ich. Rzucili się nazad, ale wąska grobla pokryła się
wkrótce ich trupami, które zrzucali do wody hajducy, torując
przejście dla swojej konnicy. Mieszczanie gdańscy doznali także
popłochu: porzuciwszy swoje płoty obronne i działa, uciekali bez
ładnie, a zwycięzcy gonili i siekli ich na przestrzeni 8^/4 mili aż do
wsi Pruszcza (Praust). Daremnie Zborowski kazał trąbić do od
wrotu, ozwały się bowiem wystrzały flotylli z pod Tczewa. Miał
przy sobie tylko 200 koni, tyle też tylko posłał na poratowanie
miasta. Szczęściem flotylla, domyśliwszy się porażki wojska lądo
wego. odpłynęła pośpiesznie, nic nie dokazawszy, ale też nie po
niósłszy szwanku. Tymczasem droga lądowa zasłała się trupami.
Na placu bitwy pogrzebano 4416 poległych; niewiadomo, ile uto
nęło i padło podczas pościgu; do niewoli poszło 1000; do Gdańska
wróciło tylko 2.000 pieszo i 200 konno. Kieska była zupełna;
wszystkie sztandary, 150 wozów, armaty i mnóstwo rusznic stały
sie zdobyczą Zborowskiego. Hans Winkelbruch uratował się od
Strona 14
DZIEJE WOJEN 15
pościgu, ale w Gdańsku o mało nie rozszarpały go wdowy, upomi
nając się o poległych mężów swoich. Zborowski bez przechwałek
i słusznie pisał do króla, że mógłby „oddać mu i miasto Gdańskie
za takim postrachem", gdyby otrzymał posiłki. Ale dotychczas
„ani jednego człowieka" mu nie przysłano.
Tego samego dnia, 17 kwietnia, król wyjechał z "WTocławka
do Warszawy; doniesienie o zwycięstwie dogoniło go dopiero 19-go
w odległym o mil 40 od Tczewa Gąbinie. Zużytkował je niezwłocz
nie przez odezwy, rozesłane do dygnitarzy i urzędników oraz do
sejmików w całej Koronie; skutek był taki, że duchowieństwo na
odbytym w Piotrkowie synodzie złożyło 38.000 zł. w gotowiźnie
i zobowiązało się zebrać 70.000 „zasiłku miłosiernego"; sejmiki
też generalne w Korczynie, Kole i Warszawie, chociaż zaznaczały
nielegalność decyzji podatkowej bez sejmu walnego, pozwoliły
przecież na pobór podług uchwały sejmu lubelskiego z 1569 r.
Ale nierychło można było doczekać się tych pieniędzy, kiedy uni
wersał poborowy wychodził dopiero 20 czerwca, już z obozu. Wszak
działania wojenne musiały toczyć się latem.
Wrócił też król na ziemię pruską, do Brodnicy, już 1 maja
i obszerną rozwinął korespondencję względem przewozu armat
i amunicji z Tykocina, przysposobienia materjałów do mostu, ścią
gania opłat z królewszczyzn, zaciągania pożyczek, werbunku żoł
nierzy. Po dwu tygodniach przeniósł się do Malborga na wspólną
pracę z J. Kostlcą, starostą tamecznym i wojewodą sandomierskim,
który dotychczas głównie czynił przygotowania do kampanji oblęż-
niczej. Tu przybyło kilku najżyczliwszych królowi senatorów
z pocztami ochotniczemi, ale lue tak licznemi, jak na elekcję lub
na paradę wjazdów królewskich do Krakowa, — zaledwo od kilku
dziesięciu lub kilkunastu koni. Nie był jeszcze senatorem Jan Zar
moyski, od roku sprawujący znakomicie obowiązki podkanclerzego
koronnego: dostarczył jednakże ze swej szlacheckiej fortuny 37
czy 40 koni i doskonałego, chociaż młodego rotmistrza, Stanisława
Żółkiewskiego, który okazał się zdatnym nietylko do służby rycer
skiej, ale i do gospodarstwa wojskowego tak, iż miał sobie powie
rzone wypłaty żołdu. Ale przygotowania te za długo trwały. Gdań
szczanie ochłonęli z „postrachu" i zastąpili pobite wojsko swoje
nowemi zaciągami. Wysłali nasamprzód członka swojej rady wo
jennej Matysa Czitwitza z prośbą o pomoc do króla duńskiego. Ten,
Strona 15
16 TADEUSZ KORZON
■okazał im wszelką żyezliwość z powodu urazy do Polaków za ubli
żenie jego władzy nad morzem przez Weyhera: odroczył na rok
spłatę długu 25.000 talarów; dozwolił wolnego przejścia i prze
wozu żołnierzom, zwerbowanym w Mderlandach lub gdzie indziej;
w swojem też królestwie pozwolił zwerbować 400 do 500 ludzi. Po
10-dniowym pokoju w Kopenhadze (21—31 maja) Czitwitz udał
się do Lubeki i zorganizował werbunek w Niemczech. Z paszpor
tami duńskiemi i na okrętach duńskich zaczęły przybywać do
Gdańska chorągwie najemne zkolei: najprzód, już 2 czerwca,
weszło 873 knechtów, którzy w połączeniu z dawniejszymi żołnie
rzami regimentu niemieckiego skompletowali 6 chorągwi piechoty
i jedną jazdy; 15 czerwca z Niderlandów przypłynęli Szkotowie,
doskonale wyćwiczeni strzelcy, z których na początku lipca, gdy
przybyli strzelcy walońscy i gaskońscy, złożył się regiment szkoc
ki o 6-ciu chorągwiach, pod komendą pułkownika Wiliama Stu
arta. Nadto z mieszczan, z „synków miejskich", składało się 9 cho
rągwi. Magistrat gdański uznał załogę taką za dostateczną do
obrony miasta i dnia 8 lipca dał polecenie swoim posłom, aby nie
przyjmowali i nie zachęcali żołnieizy, gromadzących się w Danji
nad Sundem, do służby.
Chociaż nie było jeszcze bastjonów ani żadnych fortyfikacyj
na górach Biskupiej i Gradowej, ale istniał już mur dokoła całego
miasta, istniały blokhauzy i baszty, nadawały się do celów obion-
nych obfite wody rzek Raduni, Motławy i Wisły. Teraz więc Gdań
szczanie ufortyfikowali wyspę Spichrzową; usypali groblę za mia
stem koło dzisiejszej Steinschleuse: zbudowawszy śluzę, zalali ni
zinę na milowej pizestrzeni wodą z Motławy; w odległości zaś G/g
mili ku północy, nad brzegiem morza, posiadali jeszcze foiteczkę,
t. zw. Latarnię (Lanteme) czyli Weichsełmtlnde (Wisłoujście).
'która dziś tym nazwom nie odpowiada, ponieważ latarni mo.skiej
nie posiada i nie przy ujściu Wisły leży, lecz ma przed sobą We
sterplatte, dużą wyspę, tworzoną z osadów neptunicznych od po
czątków XVn wieku. Tę dawniejszą forteczkę Gdańszczanie umoc
nili odarniowaniem, palisadami i szańcem. Nie pożałowali też przed
mieść swoich, zwanych Hoppenbruch, Schottland, Schidlitz, Neu-
garten, Stolzenberg: spalili je wraz z szpitalem.
Król wyruszył z Malborga 7 czerwca z 22 armatami. 26 pu-
szkarzami i nam nieznanym dokładnie dworem wojskowym. Przez
Strona 16
DZIEJE WOJEN 17
"Wisłę, na brzeg jej lewy, przeprawił się w Tczewie, gdzie zrobił
przegląd zwycięskich rot Zborowskiego, kazawszy im zająć te same
stanowiska, na jakich stoczyli bitwę lubieszowską; potem ugościł
bankietem, oddał im w nagrodę cały okup jeńców i poprowadził
pod Gdańsk, Tam miały połączyć się z piechotą niemiecką i kon
nicą, zwerbowaną przez Weyhera, starostę puckiego. Wszystkie
połączone wojska oszacował kronikarz gdański Knoff na 7.000
jazdy i 4.000 piechoty; ale musiała to być przesadna rachuba, skoro
Zborowski i Weyher mieli razem niespełna 3.500 żołnierza pieszego
i konnego, niepodobna przecież potroić tej liczby nawet przez do
liczenie czeladzi. W każdym razie słaba była siła, gdy wystarczała
do obsadzenia zaledwo czwartej części obwodu murów miejskich.
Rada wojenna odbyła się 12 czerwca zapewne w Pruszczu
(Praust) wśród sporów o plan działań. Król zamierzał zdobyć La
tarnię; popierali go Weyher i podkanclerzy Zamoyski; przeczyli mu
dwaj wojewodowie. Kostka sandomierski i Firlej lubelski, tudzież
Jan Zborowski, hetman nadworny, twierdząc, że w mieście zbun
tuje się pospólstwo przeciwko magistratowi swemu, jak tylko za
grają polskie działa oblężnicze. Wynikło stąd rozdwojenie planu.
Batory, czyniąc ustępstwo, pozwolił zatoczyć obóz na wzgórzach,
zasłaniających miasto od strony zachodniej; sam ulokował się
w kilku niedopalonych domach na Stolzenbergu, a baterje wysu
nął na górę Biskupią (Bischofsberg) dnia 13 czerwca; jednakże
Weyherowi kazał usadowić się zcicha o ^4 mili za miastem dla
przygotowania ataku do Latami.
Zdanie oponentów okazało się błędnem. W Gdańsku żaden
bunt nie wybuchnął, a załoga odważała się nawet na zaczepne wy
cieczki. Wojsko królewskie musiało zasłonić się rowem głębokim,
wykopanym od Szotlandu przez górę Biskupią ukośnie aż do Sand-
grube, i budować kasztel czyli blokhauz. Działa jego niewiele
szkody wyrządzały miastu, bo kule dosięgały tylko wysokich baszt
i kościołów, lecz w bramach i wałach nie mogły zrobić wyłomu dla
tego, że góra, na której stały, była zbyt wysoką, stromą i bliską.
Przednie straże królewskie i gdańskie oglądały się wzajemnie, ob
rzucały się połajankami, staczały codzienne utarczki. Rada miejska
prosiła wprawdzie o układy i przybyli na ratusz czterej pełno
mocnicy królewscy dnia 17 czerwca, ale nie zdołali nakłonić jej
do przyjęcia przyniesionych warunków ugody; przemówili przez
T. Koreon • Dzieje ■wojen. T U. 2
Strona 17
18 TADEUSZ KORZON
Otwarte okno do ludu, tłumnie zgromadzonego na Długim Rynkm
(Langenmarkt), oskarżając burmistrza i rajców, ale bezskutecznie;
więc na nowo zwrócili się do rady i spierali się z nią przez dni 12
przy trwającem tak długo zawieszeniu broni; wreszcie 29 czerwca
odjechali z niczem i wnet zagrzmiała kanonada; moździerze zio
nęły kulami ognistemi; z miasta zaś rzeką Motławą Szkotowie
i lancknechci niemieccy podpłynęli pod bramy Jakóba i Bożego
Ciała, uderzyli na oddział polskiej piechoty, zabili jakoby 150
i złupili ich odzież, straciwszy swoich tylko 16-tu ludzi.
Tymczasem Weyher wystawił przed obozem swoim na brzegu
Wisły zachodnim baterję z 14-tu dział i silnie ostrzeliwał z nich
Latarnię. Uszkodził ją znacznie, gdy spotkała go przykra niespo
dzianka. Przed świtem 3-go lipca przypłynęło z Gdańska łodziami
850 strzelców niemieckich pod kapitanami Ungerem, Farensbar
chem i Ranzauem, oraz 330 Szkotów pod trzema chorągwiami ka
pitana Murraya. Wylądowali oni i dopadli do obozu Weyhera po-
cichu, a straż przednia, złożona z 30-tu Niemców, nie uderzyła na
trwogę. Pomawiano ich o zdradę, lecz nie ukarano; wolimy przeto
wierzyć tradycji gdańskiej, że byli pijani po jakiejś uczcie, wypra
wionej przez Weyhera dla gości. Jakkolwiek bądź, zaskoczeni żoł
dacy roty niemieckiej poddawali się w niewolę; między nimi był
jeden puszkarz; rota polskiej piechoty walczyła dzielnie, ale po
konać nieprzyjaciela nie mogła, licząc tylko 150 głów; zahamo
wała go dopiero jazda, gdy dosiadła koni. Była wysłana z obozu
głównego chorągiew husarska Kazanowskiego, ale przybiegła za
późno, kiedy padło już 400 czy 500 ludzi z królewskiego i 136
z miejskiego wojska; szańce zostały popsute; armaty największe,
72-funtowe, utopione w Wiśle, jedna zagwożdżona, 8 ozy 9 za
brane do miasta. Tak zrujnowaną pozycję król kazał opuścić. Nie
czynił wszakże wyrzutów Weyherowi, a do żołnierzy jego przemó
wił nawet pocieszająoemi słowy — przez tłumacza.
Jakiż atoli sposób użyty będzie na poprawę tych niepowo
dzeń? Rozczytując się w listach Batorego i Zamoyskiego, nie umie
my odkryć dojrzałego planu. Przyznać musimy słuszność świadec
twu Joachima Bielskiego, który wówczas w obozie królewskim
tjrzebywał, a potem w orszaku Firleja do Elbląga jeździł. Pisze on,
że „nasi nic inszego nie czynili, jedno się namawiali a radzili: co
czynić? Hetmanów też wiele było tak, iż nie wiedzieć, kogo było
Strona 18
DZIEJE WOJEN 19
słuchać: więc między królem a Zborowskim waśń już była jakaś
i nieufność... Dopiero tego żałowali, że króla w tern nie słuchali,
który się chciał do Latami z przodku ze wszystką mocą obrócić.
Gdzie obóz przenieść wszyscy umyślili, a ten kasztel zburzyli, na
którym Pękosławskiego z kilkiem set człowieka zostawić pierwej
wolą mieli". Rzeczywiście, po długich naradach, 15 lipca, zwinięto
i spalono obóz sztolcenberski wśród utarczek z walecznymi Szko
tami, przy kanonadzie z wałów gdańskich. Król, który wciąż groź
nie i z poczuciem dostojeństwa swego domagał się uległości od
„prokonsulów, konsulów, ławników. Stu Mężów i całego pospól
stwa miasta królewskiego Gdańska", cofał się przecież, odchodził
do Pruszcza, dalej do Grebina (17-go), wreszcie 19-go stanął na
czas dłuższy u Głowy- (Haupt).
Poco? Powiadano, że było zamiarem króla zmjnować ekono
micznie Gdańsk na rzecz Elbląga przez osuszenie Leniwki i zwró
cenie Wisły do jej starego koryta czyli Karpówki, albo nawet i do
morza zapomocą kanału, który możnaby wykopać na mierzei czyli
nizinie Fryskiej (ISTehrung). Zapewniano, że Leniwkę stworzyli nie
gdyś sami Gdańszczanie, kopiąc dla niej sztuczne koryto od miej
scowości, dziś nie zaznaczanej w urzędowych pruskich wykazach,
lecz wówczas nazwanej Głową. Ta Głowa, oddalona na 8^/2 mili
od miasta, stała się wyspą, zczasem. w XVH wieku, ufortyfiko
waną przez Szwedów. Czy pomysł tak wielkich robót hydraulicz
nych gościł naprawdę w umyśle Batorego? Być może, ale bez na
leżytego przygotowania i obliczenia, jak się okazuje z nieskutecz
ności poczynionych wysiłków. Rozkopanie tam i przerwanie jakichś
obwałowań wyrządziło szkodę na kiłka tysięcy złotych, więc nie
zbyt uciążliwą, a po zawarciu pokoju naprawioną, gdy włościanie
z okolicznych dóbr królewskich byli użyci do robót (die wieder-
erbauung des zurissenen Weisselhaubt und der Themme an der
Weissel). Zatopiono w Leniwce trzy statki, naładowawszy je ka
mieniami, łeoz nie zatamowały one żeglugi. Domyślano się także
zamiaru przeprawienia tutaj wojska na brzeg prawy, ponieważ wy
stawiony został most na łodziach: ależ podobny most mógł być
i był później urządzony poniżej Gdańska pod samą Latarnią. Głowa
nie przedstawiała ani ułatwień ani większego bezpieczeństwa, jak
się przekonywamy stąd, że Gdańszczanie przypłynęli na trzech
okrętach, eskortowanych przez konnicę, i most zburzyli, a król
Strona 19
20 TADEUSZ KORZON
pociągnął pod Gdańsk powtórnie lewym brzegiem. Wobec takich
dziwów pozostaje nam wolność domysłów, oparta na koresponden
cji z elblążanami. Batory zażądał od nich 10-ciu okrętów, uzbro
jonych w armaty, dla urządzenia straży morskiej (ut milites prop-
ter custodiam maris habeamus) i dla działań przeciwko buntowni
kom; zastrzegał jednakże, iż te okręty nie będą wychodziły na
. pełne morze i nie mają nikomu innemu szkody wyrządzać, miano
wicie: ludziom królów duńskiego i szwedzkiego oraz miast hanzea-
tyckich. Rzeczywiście te okręty przyszły pod Latarnię (8 sierpnia).
Jest to dowód pewniejszy od wszelkich frazesów, że Batory zamie
rzał przedsięwziąć atak na Latarnię nowy, potężniejszy od po
przedniego. Starał się też powiększyć swoje wojsko lądowe, prze
konawszy się o niedostateczności sił dotąd czynnych, a zanim te
starania mogły być wykonane, wolał odprowadzić z pod niezdo
bytych fortyfikacyj demoralizowanego porażkami żołnierza i zaba
wić go jakąkolwiek robotą.
D r u g a w y p r a w a zaczyna się już na początku sierpnia.
Zmierzając ku ujściu Wisły, król ominął miasto i stanął dnia 7-go
nad jeziorem przy wiosce Zaspie (Saspe-See), wówczas dużem, dziś
zasypanem w większej części przy budowie fortu pruskiego pomię
dzy Rangirungshof Saspe i Brósen czyli Brzeźnem, stacją drogi
żelaznej Gdańsk-Neufahrwasser. Przed sobą nad samym brzegiem
Wisły postawił Weyhera z piechotą i całą artylerją, liczącą dział
20; poza sobą na zachód pod Konradshammer, pomiędzy zburzoną
Oliwą i nadbrzeżnym Gładkowem (Glettkau), kazał zatoczyć obóz
dla wojska konnego i pozostałej piechoty.
Jakaż była siła liczebna tej armji? Sam Batory, rozmawiając
z posłami książąt niemieckich po ukończeniu wojny (około 14 gru
dnia), powiadał, że ma 8.000 wyborowej jazdy i do 20.000 pie
choty; chwalił się przytem możnością powołania 100.000 jazdy
szlacheckiej „dobrze wyćwiczonej" (bene instructorum). Me obcho
dzi nas tutaj pobudka do takich przechwałek: stwierdzić tylko win
niśmy, że żadna z tych liczb nie znajdowała się na zaznaczonych
powyżej stanowiskach. Grono senatorów w porównaniu z dawniej-
szem czerwcowem powiększyło się wprawdzie, ale niezbyt obficie.
Przybyli; Zborowscy Piotr wojewoda krakowski i Andrzej marsz,
nadw., Jan Służewski wojewoda brzeski, Andrzej Łęczyński woje
woda bełzki. Piotr Potulicki wojewoda płocki; kasztelanowie: troć-
Strona 20
DZIEJE WOJEN 21
ki Eustachy Wołłowicz, warszawski Albert Ręczajski, dobrzyń
ski Jan Działyński, biecki Firlej Mikołaj (drugi). Każdy z nich miał
przy sobie poczet od kilkunastu do kilkudziesięciu koni; większą
liczbę 200 żółtych knechtów przyprowadził tylko marszałek w.
kor. Opaliński. Wojewoda podolski Mielecki nie przybył mimo li
stownego zaproszenia, ale przysłał 150 koni. Nie przybył też pry
mas, ale przysłał 200 piechoty. Mazurów. Wiemy jeszcze o 50 lu
dziach od Ościka z Litwy i o 50 od jakiegoś Płazy — oto i cały
zastęp ochotniczy, nie przewyższający widocznie tysiąca głów.
Więcej rachować należało zaciężnych, ale i tu rachuba jest wciąż
wątpliwa, ponieważ umowy z żołnierzami były zawierane na kwar
tał albo nawet na miesiąc: więc jedni odchodzili, drudzy przyby
wali, a nikt nie robił raportów dziennych. Przypadkowo dowiadu
jemy się, że przysłane przez siostrę króla z Siedmiogrodu 5 cho
rągwi hajduków przyszły 31 września, t. j. po powtómem cofnię
ciu się z pod Gdańska. Z rachunków skarbowych dowiadujemy się,
że paręset głów piechoty zwerbowano z płacą od dnia 6 sierpnia,
około 300 z terminem 26 i 31 sierpnia, najwięcej we wrześniu: na-
ogół jednak liczba nowozaciężnej i dawnej piechoty nie dosięgła
1500 głów. Doliczając Weyherowych „czarnych knechtów" i jazdę,
tak dawniej rachowaną, jako też przybyłą świeżo z senatorami, nie
przekroczymy liczby 6.000 głów wojackich, oprócz czeladzi, która
musiała być liczniejszą od rycerstwa. Było jeszcze 6-ciu kapitanów
okrętowych, którzy na galerach frejbiterskich krążyli po Świeżym
Habie (Frische Haf) i po zatoce Gdańskiej (dostali oni ze skarbu
1220 zł.). Stracone armaty zastąpili elblążanie tyluż swojemi. wy
pożyczając je królowi na uzbrojenie okrętów. Do odlewania no
wych dział umówiony był Włoch Hieronim Witalis, ale dopiero od
1 września. Czy zdążył coś odlać? Nie wiemy. Kule armatnie więk
sze i mniejsze, pełne i próżne, wyrabiał w kuźnicy opata wąchockie
go sprowadzony z Węgier mistrz Andrasz Mikenszalcz, a zakupił je
w ilości kilkuset centnarów łożny j. k. mci Sebastjan Ossowski.
Tymczasem Gdańszczanie naprawili uszkodzone mury Latarni,
powiększyli jej załogę do 550 głów, dodali dział żelaznych 4 i pro
chu 20 półbeczków, usypali w pobliżu szańce dla swej najemnej
piechoty szkockiej i francuskiej, wykomenderowanej z miasta. Mo
żemy powziąć dość jasne wyobrażenie o Wisłoujściu owoczesnem
z dwóch rysunków odręcznych, lubo me doskonałych ani pod